Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Pokój Życzeń

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 8 z 12 Previous  1, 2, 3 ... 7, 8, 9, 10, 11, 12  Next
AutorWiadomość


Cassius Swansea
Cassius Swansea

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Niewielkie blizny łobuza weterana, dość często ma ślady farby na dłoniach. Na lewej dłoni nosi prostą i cienką złotą obrączkę.
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 2149
  Liczba postów : 1027
https://www.czarodzieje.org/t16705-cassius-swansea
https://www.czarodzieje.org/t16709-hyperion
https://www.czarodzieje.org/t16706-cassius-swansea
https://www.czarodzieje.org/t18287-cassius-swansea-dziennik
Pokój Życzeń - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 8 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 8 Empty Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 8 EmptyNie 27 Paź - 23:50;

First topic message reminder :




Chyba najfajniejsze pomieszczenie w całym Hogwarcie. Wystarczy coś sobie wymarzyć, a już to mamy. Niestety, nie można tam wyczarować jedzenia, ani picia, także jeśli chce się przygotować romantyczną kolację, posiłek trzeba przynieść samemu. Jedną z większych zalet jest, że gdy jesteś w środku osoba która nie wie czymś stał się dla ciebie ten pokój nie może dostać się do środka. Aby pojawiły się drzwi, przez które można wejść, należy przejść trzy razy wzdłuż ściany, myśląc o odpowiedniej rzeczy.

UWAGA: Aby wejść obowiązkowo należy rzucić kostką w pierwszym poście. Nieparzysta – udaje Ci się wejść, parzysta – niestety nie udaje Ci się wejść. Jeśli już raz odkryjesz lokację możesz odwiedzać ją bez ponownego rzucania kością. Zezwala się zdradzić lokalizację tematu dwóm osobom towarzyszącym.


Rekonstrukcja bitwy o Hogwart:

Parsknął, tak po prostu, bo i cóż innego miał jej odpowiedzieć na to głupie zwrócenie mu uwagi.
- Bo Terry Watts jest pustym cwelem. - Podkreślił to po raz kolejny, ściągając brwi w nieco gniewnym wyrazie. - Nie ma zielonego pojęcia o sztuce… a w dodatku przyklejał Claudine muchy do warkocza, gdy byliśmy w trzeciej klasie, a potem rechotał, gdy dałem mu za to w zęby. - Przypomniał jej z zabójczą precyzją, nie mając pojęcia czy Caelestine w ogóle wie, o której sytuacji mówi. Mówił cokolwiek, byleby tylko odwrócić jej uwagę od bólu i konsekwencji wiążących się z tym stanem u jego siostrzyczki. Przy okazji wykazał się nieostrożnością, gdy tak okrutnie i jakże bezmyślnie się przed nią obnażył. Przyznał się, w końcu się przyznał, że zależy mu na Dinie trochę bardziej, niż to zawsze mówił. Był przekonany, że szczerze jej nienawidzi i właśnie tak zawsze oboje to wszystkim przedstawiali, gdy bez krępacji tłukli się słowami na korytarzu. Wychodziło jednak na to, że Swansea dbał o nią… na ten swój popierdolony sposób, którego nikt wokół nie pojmował.
Nie chmurzył się dłużej, niż było to konieczne, po prostu spacerował nerwowo wzdłuż ściany, mając nadzieję, że Caelestine po prostu go posłucha i przywoła myślą coś - cokolwiek - z czego mogliby w tym momencie skorzystać. Cokolwiek miękkiego uratowałoby mu życie, nawet zwykła, prosta kanapa. Kiedy pojawiła się klamka, bezmyślnie chwycił ją między palce i trochę niezdarnie, bo wciąż trzymał Cysię, przekroczył próg. Zatrzasnąwszy za sobą drzwi pokoju życzeń po prostu się roześmiał. Spontanicznie i gardłowo, ale tak szczerze jak od dawna się nie śmiał.
- Jak TY to zrobiłaś. - Poprawił ją, a jego głos wręcz drżał od tłumionego rozbawienia. - Naprawdę? Mogłaś wyobrazić sobie wszystko, a ty chciałaś zobaczyć dom? - Zapytał uszczypliwie, ale przeszedł przez pokój, aby wsunąć Puchonkę do jej własnego łóżka. Ułożył ją na miękkich poduszkach, nachylając się w ślad za nią, aby ucałować jej czoło. Robił tak zawsze, gdy trapił ją jakiś wyjątkowo paskudny sen… czyli stosunkowo często przy jej wieszczych tendencjach.
- Potrzebujemy przemeblowania? - Zapytał zaczepnie, nie potrafiąc powstrzymać się od drobnej uszczypliwości nawet w stosunku do niej i w sytuacji, w której ewidentnie cierpiała. Rozejrzał się jednocześnie po wykreowanej przez nią rzeczywistości, doszukując się w niej czegoś smutnego, czego po prostu nie potrafił w tym momencie nazwać. Wątpił czy kiedykolwiek będzie umiał to zrobić. I zadała mu pytanie. Tak kompletnie abstrakcyjne, że nawet przez myśl mu nie przeszło odpowiedzieć inaczej.
- Dyniowe - chlapnął głupio, zaciskając mocniej wargi, gdy uświadomił sobie, że to niewłaściwa odpowiedź. - Nie, marchewkowe chyba bardziej. - Zmienił zdanie, spoglądając na jej rudawą czuprynę z zainteresowaniem. - Dlaczego pytasz?
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5517
  Liczba postów : 12787
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Pokój Życzeń - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 8 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 8 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 8 EmptySro 28 Kwi - 17:33;

Inny czas

Szkolna codzienność wciąż go przerażała. Bez przerwy gubił się w drodze na lekcje i nie potrafił odpowiedzieć na najprostsze pytania, które zadawali mu nauczyciele. Wkurwiało go to niemiłosiernie, przez co większość czasu spędzał nad książkami. Ostatnio pracował też nad czymś innym, choć tym nie chwalił się głośno.
Spotkanie z Julką stresowało go, gdyż wiedział, że się wcześniej przyjaźnili, jednak informacji o dziewczynie jego głowa nie posiadała praktycznie żadnych. Ledwo udało mu się przypomnieć, jak krukonka wygląda, co zawdzięczał głównie magii wizzbooka. Powoli wspinał się na siódme piętro, zastanawiając jak to wszystko przebiegnie. Interakcje z ludźmi nie były łatwe, gdy Max nie wiedział, czy rozmawia z kimś, kogo kojarzyć powinien, ale próbował nie izolować się w stu procentach i czasem wyjść gdzieś poza lochy. Dziś był właśnie taki dzień szczególnie, że istniała możliwość na poznanie kolejnego elementu całej tej układanki.
Chodził po całym korytarzu wypatrując Brooks. Niestety, nie zauważył nikogo podobnego do niej. Oparł się więc o jedną ze ścian, cierpliwie czekając w nadziei, że udało mu się stanąć akurat przed tą, która prowadziła do pokoju życzeń.

@Julia Brooks

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Julia Brooks
Julia Brooks

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Dodatkowo : (ex)Kapitanka Krukonów
Galeony : 1533
  Liczba postów : 4959
https://www.czarodzieje.org/t19470-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19475-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19471-julia-brooks#576533
https://www.czarodzieje.org/t19697-julia-brooks-dziennik#589978
Pokój Życzeń - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 8 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 8 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 8 EmptySro 28 Kwi - 19:01;

Od wydarzeń w Inverness minęło sporo czasu, jak na Hogwarckie standady, gdzie w cięgu tygodnia działo się więcej rzeczy, niż w ciągu miesięcy w mugolskiej podstawówce. Od końca kwietnia zdążyła zostać zawieszona w drużynie, zarobiła ponad 200 ujemnych punktów dla domu, wzięła udział w poszukiwaniach Maxa, wzięła udział w pierwszym zgrupowaniu kadry i wzięła udział w większej liczbie niepotrzebnych lekcji (ha tfu na wróżbiarstwo), niż była w stanie to przewidzieć. Czas mijał. Dzień za dniem, godzina za godziną. Wszystko płynęło utartym przez rzekę czasu korytem. Nie wszystko się jednak zmieniało. Jedną rzeczą, która nie dawała się podmuchom zmian, była amnezja Solberga. Chłopak porządnie ucierpiał w starciu z cmentarnymi hienami, a stan jego wątroby nie pozwalał na zażywanie eliksirów, tak więc ni w ząb nie pamiętał Julki. A i ona, od pamiętnej wizyty w szpitalu, o której Ślizgon nie wiedział, bo była wtedy w pelerynie niewidce, nie widziała się z nim ani razu. Próbowała to zrzucić na brak czasu. Prawda była jednak taka, że obawiała się ich ponownego spotkania. Przez te pięć lat znajomości przeżyli raz mnóstwo niezwykłych przygód. Począwszy od ich pierwszego spotkania w szpitalnych łóżkach Skrzydła Szpitalnego. Po wdrapywanie się na wieżę Hogwartu w postaci olbrzyma i myszki. Przez niezwykle emocjonalne spotkanie w Norweskiej jaskinii. Znali się niemal jak łyse konie. Mimo to, czuła strach. Miała świadomość, że wszystkie te przeżycia nie mają najmniejszego znaczenia, bo dla chłopaka była kompletnie obcą laską, o której może powiedzieć tylko tyle, że ma idealnie prostą grzywkę. I nie myliłby się w tej kwestii. Kiedy więc zobaczyła go pod popiersiem Barabasza, tańczącego z chochlikami, w jej ruchach brakowało zwyczajowej pewności siebie. Zamiast tego podeszła nieśmiało, ociągając się.

- Hej, Solberg– zaczęła niepewnie, po czym przytuliła go tak, jak kogoś, kogo nie widziała od lat. – Cieszę się, że wyglądasz lepiej. I sorry za tego dzika – powiedziała, odklejając się od jego wychudzonych barków i rąk. – No i cieszę się, że przyszedłeś. Mam pewien pomysł, ale musisz mi zaufać.

Chwyciła go za dłoń i zaciągnęła w kierunku Pokoju Życzeń. Kiedy stanęła przed ścianą, zamknęła oczy i po dłuższej chwili pojawiły się przed nimi drzwi. Kiedy je przekroczyli i weszli do środka, ich oczom ukazała się pusta sala, pośrodku której stała… myślodsiewnia. Krukonka chwyciła przyjaciela za dłoń i zaciągnęła go do naczynia.

- Pokażę ci pewną rzecz. Może ona nieco ci rozjaśni, kim dla siebie jesteśmy. Mogę ci opowiadać w nieskończoność o  wszystkim, co razem przeżyliśmy, ale lepiej będzie, jak ci to pokażę.

Różdżka wylądowała przy jej skroni i już po kilku sekundach srebrzysta nić wspomnień wylądowała w misie.

- Udanego seansu – rzuciła z bladym i wymuszonym uśmiechem. I kiedy chłopak zagłębił się w jej wspomnieniach, ona stanęła nieco na uboczu, z rękami założonymi na piersi.
Wiedziała, że to, co chce mu pokazać, nie może być pierwszym lepszym wspomnieniem. Nie w sytuacji, kiedy amnezja była tak dotkliwa. Postanowiła więc, że pokaże mu ich wspólną rozmowę sprzed trzech lat. Julka miała wtedy niecałe szesnaście lat, Max – piętnaście. Siedzieli w Hogwarckim domku na drzewie, czekając na wschód słońca, pili tanie czarodziejskie piwo, popalali papierosy i rozmawiali. I z czasem, tego poranka, mieli nie tylko poznać się lepiej, ale i zawiązać krwawy pakt.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5517
  Liczba postów : 12787
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Pokój Życzeń - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 8 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 8 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 8 EmptyPią 14 Maj - 15:08;

To, co działo się po meczu było poza zasięgiem wiedzy Solberga, więc ten nie miał pojęcia, że Brooks nie dość, że przyczyniła się do zmniejszenia liczby klejnotów w krukońskiej klepsydrze, to jeszcze dostała meczowy zakaz. Zresztą smutna prawda była taka, że ledwo co kojarzył jej postać nawet teraz. Drobne wspomnienia wracały do niego, lecz zazwyczaj nie przynosiły nic szczególnego, co dość mocno chłopaka irytowało. Narazie kojarzył dziewczynę tylko z głosu świetlistego dzika i opowiadań innych ludzi dlatego też, gdy zobaczył zmierzającą w jego kierunku sylwetkę jedynie mógł domyślać się, że jest to osoba, na którą tu czekał.
Jak zwykle ostatnio mimowolnie spiął mięśnie na ten czuły gest. Ciężko było mu przyjmować podobne czułości, gdy nie do końca potrafił zrozumieć relację, jaką miał z daną osobą, choć musiał przyznać, że pewne ciepło rozlało się po jego sercu, gdy dziewczyna go objęła.
-Hej. Dzięki, jest trochę lepiej. - Powiedział, uśmiechając się niezręcznie. Na wspomnienie dzika, nieco rozluźnił mięśnie, przechylając głowę. -Nie przejmuj się. Skąd miałaś wiedzieć, że leżę w mugolskim szpitalu. Choć przyznam, że jakbym, jak to było, chlał w jakiejś melinie, to raczej też wywołałabyś niemałe zamieszanie. - Zaśmiał się pod nosem, wyobrażając sobie podobną scenę. Najebany, w otoczeniu zapewne wyborowego towarzystwa i jeszcze gadający ze świetlistym dzikiem. To na pewno byłoby coś! Choć przynajmniej można by było wmówić towarzyszom, że mieli zbiorową halucynację z nadmiaru spirytusu we krwi, zamiast od razu zwalać im na głowę oddział amnezjatorów.
Czy ufał dziewczynie? Sam nie potrafił powiedzieć. Bardziej wychodził z założenia, że musi nieco opuścić gardę, jeżeli chce choć trochę normalnie żyć. Nie mógł podchodzić podejrzliwie do każdej napotykanej osoby, a zazwyczaj okazywało się, że Ci, którzy byli do niego przyjaźnie nastawieni teraz, byli dla niego ważni w przeszłości. Choć jedna sprawa zawracała mu wciąż głowę, nie chciał teraz o tym myśleć. Dał się więc zaciągnąć do pokoju życzeń ze zdziwieniem zauważając, że ten jest praktycznie pusty. Kamienna misa emanowała delikatnym blaskiem sprawiając, że Max nie potrafił oderwać od niej wzroku.
-Co to jest? - Zapytał nieświadomy mocy przedmiotu, po czym pytająco spojrzał na Julkę, gdy ta przyłożyła sobie różdżkę do skroni i strzepnęła do misy świetlistą smugę wspomnienia.
-Nie idziesz ze mną? - Zdawało się, że ostatnio komunikował się z ludźmi przy pomocy samych pytań. W końcu, czując się dość nieswojo, a na dodatek obawiając się tego, co może zobaczyć, zanurzył się we wspomnieniu.

Pokój życzeń rozpłynął się, a młody ślizgon przeniósł do skromnego wnętrza szkolnego domku na drzewie. Nie miał problemów w znalezieniu postaci siebie i Julki z przeszłości. Oprócz nich nie było tam nikogo, a świeże, dość chłodne powietrze wskazywało, że niedługo będzie świtać. Początkowo Max trzymał się na uboczu, z daleka obserwując, jak on sam z przed kilku lat, wraz z młodszą Brooks rozmawiają i popijają piwo. Widać od dawna obydwoje mieli ciągoty nie tylko do używki w postaci alkoholu, ale i łamania szkolnego regulaminu, który wyraźnie nie pozwalał uczniom przebywać w podobnych godzinach poza własnym dormitorium. W końcu jednak, niesiony ciekawością siedemnastoletni Solberg, zbliżył się do nieświadomej niczego dwójki, by móc dowiedzieć się, co tak ważnego krukonka chciała mu pokazać.
Serce w piersi biło mu niemiłosiernie, gdy słowa w końcu zaczęły układać się w zrozumiałe sentencje. Widać było nie tylko lekki stan upojenia u nastolatków, ale też naturalną więź, jaka między nimi powstała tak dawno temu w skrzydle szpitalnym choć od tego czasu obydwoje znacząco się zmienili.
-...weź przestań. Ta szkoła w ciągu roku miała więcej woźnych niż ja starych, a to już jest sukces. - Piętnastoletni Max zaśmiał się lekko, jakby cokolwiek powiedziała przed chwilą młoda Julka nie miało totalnie sensu w jego odczuciu, choć oczy ślizgona nieco przygasły. Upił łyk opróżnionego do połowy piwa, które patrząc po otoczeniu musiało nie być pierwszym z kolei. Zapewne spędzili tu wiele czasu wnioskując po rozłożonym kocu, pustych opakowaniach po przekąskach i wyświechtanej talii tarota.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Julia Brooks
Julia Brooks

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Dodatkowo : (ex)Kapitanka Krukonów
Galeony : 1533
  Liczba postów : 4959
https://www.czarodzieje.org/t19470-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19475-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19471-julia-brooks#576533
https://www.czarodzieje.org/t19697-julia-brooks-dziennik#589978
Pokój Życzeń - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 8 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 8 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 8 EmptyPią 14 Maj - 22:33;

Solberg. Oh, Solberg. Widząc jego puste spojrzenie i lekkie zmieszanie na jej widok, speszyła się nieco. Tyle lat znajomości mogło zostać przekreślone przez jeden dziwny wypadek. Julkę zastanawiały dwie rzeczy. Czy chłopak wciąż będzie chciał się z nią przyjaźnić, kiedy ich przyjaźń przeszła do punktu zerowego? I skąd miał kasę, żeby chlać po meczu, skoro oskubała go na wspólnym zakładzie? Przytulas był bardziej dla chłopaka, niż dla dziewczyny, która zazwyczaj się wzbraniała od tego rodzaju czułości. Do tego, biorąc pod uwagę fakt, że dla chłopaka była obcą brunetką z południowym akcentem, czuła się nieco dziwnie i nienaturalnie.

- Szukałam cię już kilkanaście godzin, nie spałam i nie myślałam trzeźwo. No i miałam nadzieję, że jakoś to zwróci na Ciebie uwagę. Co się udało, choć nie tak, jak planowałam. Becia stwierdziła, że musi o tym wspomnieć Hampsonowi i nici z mojego ułaskawienia. Suka – stwierdziła ze wściekłym uśmiechem na twarzy, ale szybko wróciła do zwyczajowej obojętności.

Max nie musiał ufać Krukonce. Ważne, że ona ufała sobie i własnym intencjom. A te były szczytne. Chciała jak najszybciej zagościć znów w życiu chłopaka, jako ktoś ważny. Wielokrotnie powtarzała mu, że jest dla nie jak brat. I choć często darli koty i się nie zgadzali, to skoczyłaby za tym chudym gościem w ogień.

- To myślodsiewnia – wytłumaczyła nad wyraz wyrozumiale, widząc zmieszane spojrzenie Ślizgona. – Za chwilę włożę do misy moje wspomnienie, a ty będziesz mógł je obejrzeć. Może to Ci pokaże, kim dla mnie jesteś.

Jak powiedziała, tak zrobiła. Srebrzysta nić wylądowała w misie, a Krukonka spojrzała wymownie na chłopaka.

- Niektóre podróże, należy odbyć w samotności, młody padawanie – uśmiechnęła się lekko i zakręciła dłonią w powietrzu, jakby chciała oczarować go mocą, niczym Ben Kenobi szturmowców na Tattooine.

Koc, na którym siedzieli, był zawilgocony od piwa i pokryty popiołem z petów. Słońce z każdą minutą zmieniało barwę. Jaskrawa pomarańcz przechodziła stopniowo w krwistą czerwień, przywołującą na myśl szaty Wędrowców z Wigtown.
Młody Max i młoda Brooks. Wierne, nieco mniejsze i szczuplejsze samych siebie. Chłopak wyglądał jak tyczka, ale włosy miał tak samo ciemne i gęste. Brunetka była niższa o dobre dziesięć centymetrów, ale nos miała wciąż tak samo zadarty, a cerę tak samo bladą. Brakowała jej tylko kilku tatuaży, które pojawiły się potem.

...weź, przestań. Ta szkoła w ciągu roku miała więcej woźnych niż ja starych, a to już jest sukces.


Krukonka prychnęła przez nos i zaciągnęła się mocniej mugolskim papierosem. Wiele osób wzięłoby to prychnięcie za wzgardliwe, ale Max doskonale wiedział, że sama nie miała najlepszych relacji z rodzicami. No, przynajmniej z matką.

- Ta szkoła to jest cyrk na kółkach – skwitowała kwaśno i upiła piwa, opróżniając do końca butelkę i otwierając zapalniczką kolejne. – Czasem się zastanawiam, co by było, gdyby. Gdybym jednak została w Soton i chodziła do zwykłej, mugolskiej szkoły – dodała mimochodem, wyraźnie zainteresowana etykietką na butelce. [b]– Pewnie byłoby łatwiej. Pewnie grałabym w piłkę, piła piwo z jakimiś pryszczatymi angolami i wkurwiała matkę swoją grzywką. – Uśmiech zamalował się na jej twarzy, gdy oczami wyobraźni zobaczyła Panią Brooks, która z dezaprobatą w oczach spogląda na czarne włosy, zasłaniające jej czoło. Nie była fanką tego stylu, i to łagodnie rzecz ujmując i do szewskiej pasji doprowadzał ją upór dziewczyny, która stwierdziła, że grzywka to najlepszy pomysł na świecie. Któraś z nich miała rację, ale ciężko było stwierdzić, która.

- Dobra, gramy – ucięła wszelkie dyskusje, rozdając karty. – 3, 2, 1, dajesz. – Rzuciła na podłogę kartę i los chciał, że trafiło na cesarzową. – O, cesarzowa. Skazuje na śmierć Twojego pustelnika za brak higieny. A to oznacza, że pijesz. – Podobała jej się ta gra, choć była prosta, bo rzucali pierwsze z brzegu karty. Szczególnie że zasady wymyślała na bieżąco i cel był tak naprawdę jeden – aby obydwoje upili się jak najszybciej.
Powrót do góry Go down


Julia Brooks
Julia Brooks

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Dodatkowo : (ex)Kapitanka Krukonów
Galeony : 1533
  Liczba postów : 4959
https://www.czarodzieje.org/t19470-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19475-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19471-julia-brooks#576533
https://www.czarodzieje.org/t19697-julia-brooks-dziennik#589978
Pokój Życzeń - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 8 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 8 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 8 EmptyPią 14 Maj - 22:35;

Solberg. Oh, Solberg. Widząc jego puste spojrzenie i lekkie zmieszanie na jej widok, speszyła się nieco. Tyle lat znajomości mogło zostać przekreślone przez jeden dziwny wypadek. Julkę zastanawiały dwie rzeczy. Czy chłopak wciąż będzie chciał się z nią przyjaźnić, kiedy ich przyjaźń przeszła do punktu zerowego? I skąd miał kasę, żeby chlać po meczu, skoro oskubała go na wspólnym zakładzie? Przytulas był bardziej dla chłopaka, niż dla dziewczyny, która zazwyczaj się wzbraniała od tego rodzaju czułości. Do tego, biorąc pod uwagę fakt, że dla chłopaka była obcą brunetką z południowym akcentem, czuła się nieco dziwnie i nienaturalnie.

- Szukałam cię już kilkanaście godzin, nie spałam i nie myślałam trzeźwo. No i miałam nadzieję, że jakoś to zwróci na Ciebie uwagę. Co się udało, choć nie tak, jak planowałam. Becia stwierdziła, że musi o tym wspomnieć Hampsonowi i nici z mojego ułaskawienia. Suka – stwierdziła ze wściekłym uśmiechem na twarzy, ale szybko wróciła do zwyczajowej obojętności.

Max nie musiał ufać Krukonce. Ważne, że ona ufała sobie i własnym intencjom. A te były szczytne. Chciała jak najszybciej zagościć znów w życiu chłopaka, jako ktoś ważny. Wielokrotnie powtarzała mu, że jest dla nie jak brat. I choć często darli koty i się nie zgadzali, to skoczyłaby za tym chudym gościem w ogień.

- To myślodsiewnia – wytłumaczyła nad wyraz wyrozumiale, widząc zmieszane spojrzenie Ślizgona. – Za chwilę włożę do misy moje wspomnienie, a ty będziesz mógł je obejrzeć. Może to Ci pokaże, kim dla mnie jesteś.

Jak powiedziała, tak zrobiła. Srebrzysta nić wylądowała w misie, a Krukonka spojrzała wymownie na chłopaka.

- Niektóre podróże, należy odbyć w samotności, młody padawanie – uśmiechnęła się lekko i zakręciła dłonią w powietrzu, jakby chciała oczarować go mocą, niczym Ben Kenobi szturmowców na Tattooine.

Koc, na którym siedzieli, był zawilgocony od piwa i pokryty popiołem z petów. Słońce z każdą minutą zmieniało barwę. Jaskrawa pomarańcz przechodziła stopniowo w krwistą czerwień, przywołującą na myśl szaty Wędrowców z Wigtown.
Młody Max i młoda Brooks. Wierne, nieco mniejsze i szczuplejsze samych siebie. Chłopak wyglądał jak tyczka, ale włosy miał tak samo ciemne i gęste. Brunetka była niższa o dobre dziesięć centymetrów, ale nos miała wciąż tak samo zadarty, a cerę tak samo bladą. Brakowała jej tylko kilku tatuaży, które pojawiły się potem.

...weź, przestań. Ta szkoła w ciągu roku miała więcej woźnych niż ja starych, a to już jest sukces.


Krukonka prychnęła przez nos i zaciągnęła się mocniej mugolskim papierosem. Wiele osób wzięłoby to prychnięcie za wzgardliwe, ale Max doskonale wiedział, że sama nie miała najlepszych relacji z rodzicami. No, przynajmniej z matką.

- Ta szkoła to jest cyrk na kółkach – skwitowała kwaśno i upiła piwa, opróżniając do końca butelkę i otwierając zapalniczką kolejne. – Czasem się zastanawiam, co by było, gdyby. Gdybym jednak została w Soton i chodziła do zwykłej, mugolskiej szkoły – dodała mimochodem, wyraźnie zainteresowana etykietką na butelce. [b]– Pewnie byłoby łatwiej. Pewnie grałabym w piłkę, piła piwo z jakimiś pryszczatymi angolami i wkurwiała matkę swoją grzywką. – Uśmiech zamalował się na jej twarzy, gdy oczami wyobraźni zobaczyła Panią Brooks, która z dezaprobatą w oczach spogląda na czarne włosy, zasłaniające jej czoło. Nie była fanką tego stylu, i to łagodnie rzecz ujmując i do szewskiej pasji doprowadzał ją upór dziewczyny, która stwierdziła, że grzywka to najlepszy pomysł na świecie. Któraś z nich miała rację, ale ciężko było stwierdzić, która.

- Dobra, gramy – ucięła wszelkie dyskusje, rozdając karty. – 3, 2, 1, dajesz. – Rzuciła na podłogę kartę i los chciał, że trafiło na cesarzową. – O, cesarzowa. Skazuje na śmierć Twojego pustelnika za brak higieny. A to oznacza, że pijesz. – Podobała jej się ta gra, choć była prosta, bo rzucali pierwsze z brzegu karty. Szczególnie że zasady wymyślała na bieżąco i cel był tak naprawdę jeden – aby obydwoje upili się jak najszybciej.[
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5517
  Liczba postów : 12787
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Pokój Życzeń - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 8 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 8 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 8 EmptyCzw 20 Maj - 13:05;

Kwestia starych przyjaźni była teraz tym, co sprawiało dyskomfort wielu osobom. Ciężko było przewidzieć, jak dawne, dość bliskie relacje potoczą się teraz, gdy trzeba było pracować nad nimi od nowa, a i Max nie do końca był tym samym nastolatkiem co przed paroma miesiącami. Na ten moment podchodził do ludzi z dystansem starając się nie narzucać sobie niczego, choć nie było to łatwe. Świadomość, że osoba, która przed nim stoi była dla niego ważna zbijała chłopaka z tropu i ten chciał jak najlepiej przywrócić wszystko do normalności, choć nie było to ani proste, ani zbytnio możliwe.
Solberg nigdy nie chwalił się tym ile galeonów tak naprawdę posiada. Faktycznie od czasu wypadku Boyda stał się nieco bardziej rozrzutny i hojny, ale nie zmieniało to tego, że wciąż posiadał ogromne oszczędności. W końcu planował zakupić własne mieszkanie, gdy skończy podstawową edukację. Stąd też mimo dość pokaźnej sumy, jaką wypłacił Brooks za przegrany mecz, mógł pozwolić sobie na chlanie do upadłego i to nawet nie przez jeden wieczór. Do tego dochodził jeszcze fakt, że nie każdy drink kupował on. Zdarzało się przecież, że to kto inny oferował napój, czego ślizgon raczej nie odmawiał.
-Kilkanaście....? - Wciąż ciężko było mu uwierzyć, jakie zamieszanie wywołało jego zniknięcie. Wiedział, że nie dawał znaku życia przez kilka dni i jako uczeń, który nie powinien zapuszczać się dalej niż przyszkolna wioska mógł mieć z tego powodu niemałe kłopoty. Jednak fakt, że wieloosobowa ekipa postanowiła wybrać się na wycieczkę po Szkocji, by go poszukać naprawdę był dla niego zaskakujący tak samo jak to, że dość szybko i skutecznie udało im się wywnioskować, w których okolicach chłopak może przebywać. - Przecież nie wyjebią Cię za chęć znalezienia zaginionego kumpla. Na pewno są to jakieś okoliczności łagodzące. Ministerstwo nie dobrało Ci się do dupy? - Zapytał lekko zmartwiony, bo nie chciał, by przez jego głupotę inni mieli problemy i o ile krukonka faktycznie powinna pomyśleć nim odjebała dzika, o tyle po części Max czuł się współwinny.
To prawda. Ich przyjaźń nie należała do tych "łatwych". Starcia charakterów często dawały o sobie znać, lecz mimo to obydwoje daliby się pokroić za tego drugiego. Może Solberg nie okazywał tego zbyt dobrze, ale gdyby tylko zaistniała taka potrzeba oddałby naprawdę wiele by wspomóc Brooks, choć zazwyczaj to ona niestety musiała poświęcać się, by przywracać go do pionu.
Myślodsiewnia zdawała się być tu idealnym pomysłem, choć Max poczuł ukłucie zdenerwowania. Wciąż pamiętał słowa Callahan ze skrzydła szpitalnego i bał się, że może zobaczyć coś o podobnym wydźwięku. Nie był gotów stawiać czoła poważnym relacjom. Przypuszczał, że zanik takiej więzi spowodowany jego amnezją musi być naprawdę bolesny i nie chciał doświadczać tego z pierwszej ręki. Codziennie borykał się z myślami ile mijanych na korytarzach twarzy znaczyło dla niego coś więcej niż tylko kolejne nazwisko w szkolnym tłumie, a świadomość tego, że druga osoba też cierpi i to prawdopodobnie bardziej niż on, któremu wraz ze wspomnieniami zabrano uczucia dotyczące konkretnych osób, była naprawdę bolesna.
-No ok. Jak wrócę do rzeczywistości? - Zapytał jeszcze, rzucając niepewne spojrzenie w stronę misy, by uzyskując odpowiedź oddalić się z pokoju życzeń i pojawić w zupełnie innym miejscu i zupełnie innym czasie.

Naprawdę ciężko było pomylić ich młodsze wersje z tymi, które jeszcze przed chwilą rozmawiały w szkole. Może sposób bycia nieco uległ zmianie, ale wygląd definitywnie wskazywał na to, że to ta sama dwójka. Nastrój, jaki między nimi panował zdawał się być lekki i niezobowiązujący, co obecny Solberg przyjął z pewną ulgą. Przysiadł niedaleko nich, by móc lepiej obserwować i słyszeć wymiany zdań jakie miały między nimi zajść.
Solbergowi sprzed kilku miesięcy naprawdę dobrze była znana ta relacja, choć tak naprawdę wiele szczegółów z życia rodzinnego Brooks miał dowiedzieć się dopiero w obecnym roku szkolnym podczas ich imprezowego wypadu do Soton. Jak widać obydwoje mieli mniejsze lub większe problemy z rodzicielkami, co było kolejnym spoiwem w ich wyjątkowej relacji.
-Ja tam się cieszę, że wyjebałem z Inver. Wystarczy mi, że spędzam tam wakacje. Całego roku chlania bym chyba nie uciągnął. Chociaż nie powiem, mugolska edukacja zdaje się być czasem bardziej przydatna niż jakieś rysowanie map nieba czy inne wpatrywanie się w odpadki po herbacie. - Widać Max raczej nie zmieniał opinii na temat magicznej szkoły. Obecnie czuł jeszcze większą gorycz w tym temacie, ale też gdyby nie miał amnezji raczej nie uważałby powrotu do zwykłego liceum za coś, co jest mu potrzebne. Bardzo dobrze zdawał sobie sprawę jak ciężko byłoby mu wyjść z danego towarzystwa, nie mówiąc już o tym, że wiecznie nie był w stanie wykręcać się od odpowiedzialności i w końcu zapewne trafiłby do poprawczaka.
-Piłka to nie quidditch, ale zawsze jakieś zastępstwo. Jakbyś miała teraz wybór, opuściłabyś ten pierdolnik na rzecz mugolskiego życia? - Wiedział, jak bardzo dziewczyna jest zafascynowana sportem choć nie wątpił, że w zwykły football potrafiła równie dobrze napierdalać co na szkolnym boisku. Bardziej interesował go fakt, czy byłaby w stanie odrzucić całą resztę. Różdżkę, kociołki, magiczne stworzenia, pojebane labirynty Hogwarckich korytarzy i tę przedziwną kuchnię, którą czasami im serwowali w Wielkiej Sali.
-Człowiek z menelni wyjdzie, ale menel z człowieka nigdy. - Zaśmiał się na swoją pierwszą przegraną, po czym wziął porządny haust swojego piwska. Widać było, że nie potrzeba mu już wiele, a i tak nie miał zamiaru rezygnować z kolejnej alkoholizacji.
-Rydwan... - Rzucił kartę na stół czekając na ruch krukonki. Niby nic wielkiego, tarociarski odpowiednik mugolskiej wojny, a jednak do szybkiego najebania się idealny. -Następnym razem muszę zabrać kości. Najebany Dureń to zdecydowanie zajebista rozrywka. - Co prawda niektóre efekty tej magicznej gry nie były zbyt przyjemne i jakoś nie widziało mu się wlatywać na najwyższą wieżę zamku tylko dlatego, że los mu nie dopisał, ale przy odpowiednim zasobie procentów we krwi wszystko dało się wybaczyć.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Julia Brooks
Julia Brooks

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Dodatkowo : (ex)Kapitanka Krukonów
Galeony : 1533
  Liczba postów : 4959
https://www.czarodzieje.org/t19470-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19475-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19471-julia-brooks#576533
https://www.czarodzieje.org/t19697-julia-brooks-dziennik#589978
Pokój Życzeń - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 8 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 8 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 8 EmptyCzw 3 Cze - 16:16;

Przyjaźnie rzadko kiedy można było z miejsca włożyć do odpowiedniej szufladki, opatrzonym jakąś generyczną etykietką. Przyjaźń braterska, platoniczna, romantyczna, idealna, toksyczna. Brooks musiałaby się sporo nagimnastykować, aby taką szufladkę wybrać, bo z jej strony, relacja ze Ślizgonem w jakimś stopniu zahaczała o każdą z tych etykiet. A mimo to, pomimo całej tej skomplikowanej nomenklatury, przyjaźń ta trzymała się kupy, wciąż trwała i wszystko wskazywało na to, że trwać będzie. Jakim cudem się to jeszcze nie rozsypało? Merlin jeden raczył wiedzieć, ale całe szczęście, że tak było! Krukonka miała przeczucie graniczące z pewnością, że był to jakiś osobliwy przypadek syndromu sztokholmskiego.

-Ministerstwo się nie dobrało, ale za to Hampson jak najbardziej. Mam nadzieję, że Becię pierdolnie kiedyś jakiś hipogryf. Albo potknie się o korzeń bijącej wierzby i sobie głupi ryj rozwali. – Złość na nauczycielkę wciąż jej nie minęła. Denerwowało ją to, że ją podkablowała, że nie zagra przez nią w finale, ale najbardziej bolała ją jebana hipokryzja. O patronusie nie zapomniała wspomnieć, ale fakt, że mało nie odjebała Lowellowi nogi, byle wejść do szpitala, wygodnie przemilczała. Typowe.

- Jak wspomnienie się skończy, to automatycznie wrócisz do rzeczywistości. Tylko pamiętaj, że to moje wspomnienia. Są więc subiektywne i nie oddają w 100% tego, jak było naprawdę, a to, jak zapamiętałam tę sytuację.

Z uwagą przyglądała się chłopakowi z zanurzoną w misie twarzą. Nie spodziewała się, że kiedyś przyjdzie im dzielić się swoimi wspomnieniami w ten sposób. Właściwie, to z Solbergiem było tak, że nie spodziewała się wielu rzeczy, a one i tak się działo. Najwyraźniej tak miało być i było co z tym dyskutować. Wszechświat wiedział lepiej.

Młoda Julka miała podobne podejście do chłopaka, co do niektórych przedmiotów. Sama w dalekim poważaniu miała wpatrywania się w filiżankę z fusami, czy w ciemne niebo, które jak na ironię, w Szkocji było głównie zachmurzone.

- Piłka to nie quidditch. Piłka jest znacznie lepsza – uśmiechnęła się szeroko, upijając piwa. Choć szalała za miotłą, to w jej wyspiarskim sercu wciąż na pierwszym miejscu było kopanie w gałę. Nie bez powodu był to najpopularniejszy sport na świecie. Miało to się z czasem zmienić, ale jeszcze o tym nie wiedziała.

- Myślę, że gdybym miała wybór, to bym została w Anglii – stwierdziła po chwili dłuższego zastanowienia – Ale wiem również, że to nie byłby najlepszy pomysł. W końcu komuś stałaby się krzywda, gdybym nie potrafiła panować nad swoimi „talentami”. – Mimo że serce było za Soton, Krukoński racjonalizm wychodził z niej nawet po kilku piwach. I o dziwo, tak samo dobrze szło jej granie w pijacką karciankę, której zasady wymyślała na bieżąco.

- Uuuu, rydwan? Niedobrze. Mam słońce – odpowiedziała z szelmowskim uśmiechem, rzucając kartę. – A to oznacza, że Twoje konie dostały udaru i nie mają siły jechać dalej. Niestety, znowu pijesz.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5517
  Liczba postów : 12787
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Pokój Życzeń - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 8 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 8 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 8 EmptyCzw 3 Cze - 19:46;

Kiwnął tylko w zamyśleniu głową na znak, że rozumie, co do niego jest mówione. Sam jednak czuł się po prostu źle ze względu na to, ile ludzi musiało stawić czoła niezbyt przyjemnym konsekwencjom tylko dlatego, że postanowił wyjść sobie na spacer jakieś siedemdziesiąt kilometrów od szkoły i choć wszyscy mówili mu, że ma się tym nie przejmować, nie potrafił jakoś pozbyć się tego uczucia. W kwestii Dear nie potrafił się również zgodzić. Kobieta choć surowa, wydawała się Maxowi raczej w porządku. Nie wiedział jednak o tym, co dokładnie zadziało się przed szpitalem, a co mogło wpłynąć na jego postrzeganie Beatrice.
Automatyczny powrót brzmiał logicznie i bezpiecznie, więc już dłużej nie dyskutował. Szczerze ciekawiło go, co Brooks ma mu do pokazania, więc po prostu zanurzył się w misie i pozwolił, by otoczyła go wizja wspomnienia.

Widać nie tylko nienawiść do tych samych ludzi potrafi połączyć. Pogarda względem niektórych przedmiotów nauczanych w tej magicznej szkole może nie była źródłem ich przyjaźni, ale zdecydowanie jednym z jej elementów. Same karty tarota Max jednak szanował za potencjał, jaki wykazywały w przeróżnych grach hazardowych i towarzyskich.
-No weź. Wolisz biegać po murawie niż popierdalać w powietrzu? Brooks, bo stracę do Ciebie szacunek. - Pogroził jej żartobliwie, jednocześnie gestami ilustrując różnicę między tymi sportami. Sam choć był fanem kopania gały, w ogóle nie wyobrażał sobie stawiania tych dwóch dziedzin obok siebie. Ta magiczna choć zawierała o wiele większe ryzyko potencjalnej śmierci wydawała mu się dużo ciekawsza. Choć nie była pozbawiona wad.
-No nieeeee. Tak po prostu byś mnie zostawiła? - Przybrał smutną minkę, co po części było tylko grą aktorską, a po części wypity wcześniej alkohol zaczął wpływać na jego samopoczucie w naprawdę dziwny sposób.
-Jebane kuce. Następnym razem dorysuję im okulary przeciwsłoneczne. - Spojrzał, na kartę rydwanu, odrzucając ją następnie na stos Brooks, a sam wlał w siebie kolejne porcje piwa.


______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Julia Brooks
Julia Brooks

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Dodatkowo : (ex)Kapitanka Krukonów
Galeony : 1533
  Liczba postów : 4959
https://www.czarodzieje.org/t19470-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19475-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19471-julia-brooks#576533
https://www.czarodzieje.org/t19697-julia-brooks-dziennik#589978
Pokój Życzeń - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 8 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 8 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 8 EmptyCzw 3 Cze - 21:01;

Czy Brooks wolała biegać po murawie, czy też popierdalać w powietrzu? Dziś nie była w stanie na to odpowiedzieć. Może i jej serce należało do futbolu, ale quidditch również zajmował ważną jego część, z każdym dniem coraz większą. No i nie dało się ukryć, że w magicznej szkole łatwiej było znaleźć sobie zajęcie na miotle, niż pograć z kimś kawałkiem nadmuchanej skóry. Latanie na pewno było bardziej ekscytujące od futbolu, co do tego nie miała wątpliwości. Futbol był jednak w jej życiu znacznie dłużej. Było to więc jedno z tych pytań najcięższego kalibru, pokroju tych typu: „co było pierwsze, jajko czy kura?” albo „ze mną się nie napijesz?”.

- Nie obiecuj, bo jeszcze ja do ciebie zyskam, i co to będzie? – odpowiedziała puszczeniem oczka na zaczepkę i wygrzebała z kieszeni paczkę papierosów. Merlinowe Strzały. Nie była pewna, co do nich dodają, ale na Merlina, działało! Wystarczył jeden papieros, aby humor się poprawił, a w człowieka wstąpiła wiara, że jakoś się to wszystko ułoży. Odpaliła, zaciągnęła się i przesunęła paczkę w kierunku chłopaka.

- Coś czuję, że nie dałbyś tak łatwo o sobie zapomnieć – wzruszyła ramionami, strzepując popiół za plecami. – Zresztą, nie ma co gdybać. Jesteśmy w szkole, machamy magicznymi patykami, pijemy piwo i gramy w grę, w której przegrywasz z kretesem. Życie mogło wyglądać gorzej – skwitowała z uśmiechem. Choć wciąż hardo optowała za mugolskim stylem życia, jakby bojąc się, że zapominając o korzeniach, zapomni też, kim jest, to w gruncie rzeczy już dawno przywykła do tego magicznego stylu życia i kłamstwem byłoby stwierdzenie, że go nie docenia. W końcu gdyby nie magia, nie poznałaby wielu zajebistych rzeczy, o których do tej pory czytała jedynie w książkach. Syreny, duchy, hipogryfy, teleportacja. Hogwart miał swoje zalety
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5517
  Liczba postów : 12787
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Pokój Życzeń - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 8 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 8 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 8 EmptySob 5 Cze - 19:56;

Przez te trzy lata obydwoje nieco się zmienili. Brooks nieco bardziej wsiąknęła w magiczny świat, a Max... No cóż, jego przypadek był nieco bardziej skomplikowany choć fakt, że nie czuł w pełni przynależności ani do magicznego ani do mugolskiego świata, wciąż pozostawał niezmienny. Hogwart przyniósł mu jednak naprawdę zajebiste znajomości, bez których obecnie ciężko by mu było przetrwać choć nie ukrywał też, że przez to było mu ciężko na sercu. Teraz mógł jednak na chwilę zanurzyć się w dawnym świecie, gdzie podobne problemy nie istniały. Liczył się tylko obecny moment, talia kart i zimne piwo.
-O to jakoś się nie boję. Musiałby się jakiś cud zdarzyć. - Brooks miała świetny pomysł, który Max od razu podłapał, choć nie skorzystał z wyciągniętej w jego stronę paczki. Sięgnął do  własnej kieszeni po dość zmaltretowaną z wyglądu paczkę mugolskich papierosów. Włożył jednego z nich do ust, odpalając zapalniczką. W niektórych rzeczach wciąż był tradycjonalistą i korzystał z metod zdecydowanie nie magicznych.
-Tobie? Nigdy! Nękałbym Cię przy każdej okazji. Zajebałbym Ci chatę sowami, a za nimi w kolejce staliby listonosze. Zresztą sama przyznaj, nie przeżyłabyś bez odpowiedniej dawki Maxio newsów. - Wypuścił dym z płuc, zadziornie wpatrując się w przyjaciółkę. Sam też nie wyobrażał sobie życia bez kontaktu z nią i choć często przejawiali zupełnie różne spojrzenie na otaczającą ich rzeczywistość, wiedzieli, że bez względu na wszystko mogą na siebie liczyć. Nieważne jak bardzo bezmyślność Maxa wkurwiała Brooks i jak bardzo jej racjonalne podejście do niektórych spraw potrafiło zepsuć mu humor.
-Mów za siebie. Może i mogło wyglądać gorzej, ale mogło też być lepiej. Nie Ciebie zlewa rodzony ojciec, a matka stwierdziła, że woli odejść w stronę nafetowanego słońca niż spełniać swoje obowiązki... - No i stało się. Humor Maxa z przeszłości widocznie spadł. Prawdopodobnie pod wpływem wlanego w siebie alkoholu. Mina ślizgona momentalnie zrobiła się nietęga, a on zamiast patrzeć na Julkę, zajął się zdrapywaniem etykiety z butelki, jakby była to najciekawsza rzecz na świecie. Nigdy specjalnie nie lubił o tym mówić, ale tak wychodziło, że w odpowiednich warunkach budził się w nim ten Solberg, który nie potrafił pogodzić się ze swoją sytuacją życiową i choć rodzinę zastępczą miał naprawdę cudowną, co z tego jeśli ta biologiczna nie chciała mieć z nim nic do czynienia.
Nie patrząc już zbytnio, wyrzucił kolejną kartę, by zająć się czymkolwiek i zapewne licząc, że gra odsunie ich od tego tematu.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Julia Brooks
Julia Brooks

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Dodatkowo : (ex)Kapitanka Krukonów
Galeony : 1533
  Liczba postów : 4959
https://www.czarodzieje.org/t19470-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19475-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19471-julia-brooks#576533
https://www.czarodzieje.org/t19697-julia-brooks-dziennik#589978
Pokój Życzeń - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 8 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 8 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 8 EmptySro 9 Cze - 11:14;

Trzy lata stanowiły prawdziwą przepaść, szczególnie na początku życiowej drogi. Szczególnie gdy się dorastało i przechodziło przemianę – z dziecka w dorosłego. A gdy do tego trudnego procesu dojrzewania dołoży się jeszcze zamianę znajomego i bezpiecznego świata mugolskiego, na ten dziwny, niebezpieczny i tak zupełnie inny, magiczny, to problemy i rozterki zdawały się rodzić same, bez większego udziału osoby, której to dotyczyły. Piwo, karty i wysoki Ślizgon. Ta święta trójca wystarczała, aby na chwilę zapomnieć o nieprzyjaznym świecie.

- Nie pal, bo nie urośniesz – skwitowała z uśmiechem, widząc jak rosły chłopak wkłada do ust mugolską fajkę. Akurat w jego przypadku mogłoby mu to wyjść na dobre. I jej również, bo już teraz musiała zadzierać głowę do góry, patrząc na niego. Jak ten urośnie jeszcze z kilka centymetrów, to będzie musiała sobie zafundować wizytę u kręgarza.

Świat bez Maxio newsów faktycznie byłby pusty i życie w nim przestałoby być życiem. Stałoby się egzystencją. Często ją irytował ten wyszczekany młodzian (co z tego, że był zaledwie rok młodszy u wyższy o głowę!), ale nie potrafiła sobie wyobrazić tego, że miałoby go zabraknąć w jej otoczeniu. Przez te trzy lata stał się dla niej ważniejszy, niż chciałaby to przyznać. Choćby skały srały, a Irytek zamieniał Hogwart w plac boju, zawsze mógł na nią liczyć. A ona na niego.

- Po co ci matka, zwłaszcza taka, skoro masz mnie? – zapytała zadziornie, trącając go ramieniem w ramię – Posprzątaj w kuferku. Zostaw wizbooka i idź spać. Mięsko zjedz, ziemniaki zostaw. Widzisz? Potrafię matkować! – potargała chłopaka po włosach i sięgnęła po piwo. Widząc jednak, że humor chłopaka się nie poprawił, a pogorszył, zrobiła coś impulsywnego, nieprzewidzianego i mało krukońskiego. Z kieszeni plecaka wygrzebała swój mały scyzoryk, który otrzymała od dziadka przed wyjazdem do Hogwartu, wysunęła ostrze, wzięła głęboki oddech i zamknęła oczy. Ostrze przejechało po wnętrzu jej prawej dłoni i momentalnie pokryło się krwią. Dziewczyna syknęła lekko z bólu i przeklęła cicho pod nosem, po czym podała ostrze Ślizgonowi.

- Pakt krwi? – zaproponowała, wyciągając przed siebie zakrwawioną dłoń. – Obiecuję, że ja nigdy nie odmówię ci pomocy i nigdy nie postawię na Tobie „kreski”. Nigdy, rozumiesz? – zapytała hardo i wbiła ciemnobrązowe oczy w chłopaka.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5517
  Liczba postów : 12787
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Pokój Życzeń - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 8 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 8 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 8 EmptyCzw 10 Cze - 10:22;

Kościół świętej trójcy na pewno by się w tych progach przyjął. Religia Brooksio-Maxiowa zakrapiana piwem na pewno zachęciłaby nie jedną osobę do wstąpienia w szeregi nowej sekty. Niestety nikt jeszcze na ten pomysł nie wpadł, więc ludzkość musiała zadowolić się innymi religiami, które były dostępne. A wybór był dość obszerny.
-Przestań próbować mnie skrócić. Może lepiej zacznę Ci dolewać eliksir wzrostu, żeby proporcje się wyrównały? - Zaproponował z uśmiechem, wyobrażając już sobie, jak za plecami krukonki dolewa jej do porannej kawy eliksir, a ta nagle z karzełka staje się godnym przeciwnikiem. Na pewno dłuższe ręce nie przeszkodziłyby jej w odbijaniu tłuczków na boisku, choć prawdą było, że Brooks wcale aż takim skrzatem nie była. A że przy Solberg większość ludzi wyglądała, jakby zapomniała ustawić się w kolejce po wzrost, gdy rozdawali.
Miał ten dar wkurwiania ludzi i choć zazwyczaj nie korzystał z niego świadomie, zdarzało się, że i Brooks musiała pacnąć go przez ten głupi łeb. Była w tym podobna do Lucka, choć on stosował nieco łagodniejsze metody. Nie zmieniało to jednak faktu, że obydwoje przyjaciele naprawdę się o niego troszczyli, co doceniał, choć prawdopodobnie nie pokazywał tego najlepiej.
-Kurwa Brooks, powiem Ci, że jesteś w tym zajebista. To kiedy planujesz gromadkę małych Brukselek? - Tutaj dziewczyna miała rację, bo choć nie potrafił się zgodzić, że matki nie potrzebuje, tak definitywnie nie mógł zaprzeczyć, że jego rodzicielka po prostu była w tej sprawie chujowa. Uśmiechnął się słabo, gdy potargała go po włosach. Początkowo nienawidził, gdy to robiła, ale teraz zupełnie zmienił do niego podejście. Uważał go za bardzo siostrzany i w pewien sposób czuły.
Źrenice Maxia rozszerzyły się, gdy dziewczyna wyciągnęła nóż i zaczęła kroić swoją skórę.
-Co do kurwy?! - Zapytał odruchowo, nim Julka zaczęła tłumaczyć, o co w tym wszystkim miało chodzić. -Nie wiesz w co się pakujesz Brooks. - Uśmiechnął się, po czym wziął ostrze i sam przejechał sobie nim po wewnętrznej stronie dłoni. Jako że była to jego ulubiona metoda sprawdzania ostrości sztyletu, nie wydostał się z jego ust żaden dźwięk. Patrzył tylko, jak czerwona posoka zaczyna wypływać z rany. -I ja też przyrzekam, że zawsze będziesz mieć mnie po swojej stronie. - Czuł się zobowiązany jakkolwiek oddać tę obietnicę. Gdy już to zrobił, podał jej dłoń tak, by ich świeżutkie rany się dotknęły. Nie ma co, higienicznie w chuj. Zero ryzyko zakażenia, czy innego gówna. Nikt z nich jednak teraz o tym nie myślał. Max był zbyt zdołowany i najebany by przejmować się takimi pierdołami jak własne zdrowie.
-Dzięki Brooks. - Powiedział nieco łagodniej, by następnie krótko ją przytulić i przy okazji zabrudzić lekko jej koszulkę własną krwią. Wiedział, że nie była najbardziej uczuciową osobą, więc szybko oddalił się od niej ponownie na bezpieczną odległość, nie naruszającą jej przestrzeni osobistej.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Julia Brooks
Julia Brooks

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Dodatkowo : (ex)Kapitanka Krukonów
Galeony : 1533
  Liczba postów : 4959
https://www.czarodzieje.org/t19470-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19475-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19471-julia-brooks#576533
https://www.czarodzieje.org/t19697-julia-brooks-dziennik#589978
Pokój Życzeń - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 8 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 8 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 8 EmptyNie 13 Cze - 18:13;

Religia Brooksio-Maksiowa podbiłaby świat. Oczywiście pod warunkiem, że wiedziałby o niej ktoś jeszcze, poza ich szczeniacką dwójką. I choć wybór dostępnych religii był naprawdę spory, to żadna z nich nie oferowała piwa, a był to kardynalny błąd.

- Oj tak, chętnie. Zawsze marzyłam o tym, żeby mieć dwa metry i patrzeć na wszystkich z góry. No i by zawadzać czołem o framugi, jak ty – uśmiechnęła się złośliwie i sprzedała chłopakowi delikatnego kuksańca. Choć wizja górowania nad wszystkimi była kusząca, to jednak wystarczyła jej do tego miotła. Zresztą, z jej poziomu wszyscy na dole wydawali się tak samo mali i nieistotni, niczym mrówki chodzące dobrze znanymi ścieżkami. Kiedy więc Solberg stał w kolejce po wzrost, ona stała w kolejce po… no właśnie, po co? Ciężko było stwierdzić. Nie była ani wysoka, ani niska. Silna również. No i niespecjalnie lubiła się z książkami, w porównaniu do większości Krukonek, które zakuwały w dormitorium przy bladym płomieniu świeczki.
Pacanie Maxa po głupim łbie, było jednym z jej ulubionych zajęć. A że Max dawał jej mnóstwo powodów do zbierania po głowie, to i dosyć często oddawała się tej przyjemnej, aczkolwiek często irytującej rozrywce.

- Brukselek? Solberg, błagam cię. Czy ja ci wyglądam na materiał na matkę? – parsknęła przez nos, jak miała w zwyczaju. Mając te kilkanaście lat, rzadko się myśli o tego typu rzeczach. Dziś nie była pewna, co będzie robić po szkole, a co dopiero za wiele lat. Wizja macierzyństwa była dla niej równie abstrakcyjna, jak wizja zostania pałkarką, co nie było takie łatwe, gdy się było karzełkiem. I gdy się grało na zupełnie innej pozycji.
Krwawy pakt, przypieczętowany przez Ślizgona, połączył ich losy na stałe. I choć nie kryła się za tym żadna magia, jak przy zaklęciu Przysięgi Wieczystej, to Brooks była pewna, że nie złamie danego mu słowa. Do takich rzeczy podchodziła zaskakująco dojrzale, co kontrastowało z junacką decyzją o rozwaleniu sobie łapy scyzorykiem.

- A więc postanowione. Jesteśmy na siebie skazani, Solberg – uścisnęła zakrwawioną dłoń Maxa i uśmiechnęła się niemal czule. Można by pomyśleć, że Krukonka się nieco wzruszyła, i nie było to dalekie od prawdy, bo w gruncie rzeczy, było to prawdą.

Plamy ślizgońskiej krwi wylądowały na jej śnieżnobiałym t-shircie Velvet Underground, ale nie powiedziała ani słowa. Zamiast tego oparła głowę na kościstym ramieniu chłopaka i wyciągnęła z paczki kolejnego papierosa.

***

Wspomnienie z myślodsiewni dobiegło końca. Julka zbliżyła się powoli do chłopaka, czekając, aż wróci do rzeczywistości, a gdy już się otrząsnął z tego magicznego tripa, wyciągnęła przed siebie prawą dłoń. Przez jej wnętrze przebiegała biała gruba blizna.

- Tak szybko ci nie odpuszczę, Solberg – uśmiechnęła się lekko. – Jesteśmy na siebie skazani.

Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5517
  Liczba postów : 12787
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Pokój Życzeń - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 8 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 8 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 8 EmptySro 16 Cze - 23:58;

Wytykanie sobie wzajemnie wzrostu może i nie było najbardziej ambitne, ale zdecydowanie należało do normy wśród tej dwójki. Max ciągle wytykał jej, że bez problemu przeszłaby pod dziecięcą miotłą w pełni wyprostowana, a Brooks odwdzięczała się podobnymi przytykami o rozwalaniu pobliskich framug. Ying i Yang hormonalnej karuzeli.
Może właśnie to krukonka uzyskała, nie ustawiając się w żadną z tych bardziej popularnych kolejek - cięty język i zaradność w życiu, której ślizgon dość często i zdecydowanie po cichu często jej zazdrościł. Nie raz zastanawiał się co zrobiłaby Brooks na jego miejscu i choć nie zawsze to tę opcję wybierał, często dodawała mu ona sił w pewnych działaniach. Może i rok nie był wiekową przepaścią, ale u nich potrafił zrobić czasem różnicę.
-A czy drzewo wygląda Ci na materiał na miotłę? - Spytał nieco mniej inteligentnie, choć miał za tym swoje przemyślenia, które usprawiedliwiały takie oto porównanie. -Jeszcze się kiedyś zdziwisz i wspomnisz moje słowa, ale o zostanie chrzestnym mnie wtedy nie błagaj. - Puścił jej oczko, jak to on miał w zwyczaju bo choć cała ta sytuacja była zajebiście abstrakcyjna w ich wydaniu to dla Brooks byłby w stanie i bachorami się zająć. Zresztą z przyrodnim bratem radził sobie nawet nie najgorzej a to już tylko droga do sukcesu.
Pakt prosty i możliwe, że szczeniacki, a jednak miał dla młodego ślizgona naprawdę dużą wartość, przyglądający się temu Max z teraźniejszości odruchowo spojrzał na swoją dłoń, gdzie faktycznie zauważył bliznę. Nie zwracał na nią szczególnej uwagi zakładając, że powstała w wyniku testowania ostrza sztyletu, ale jak widać musiał się mylić. Zacisnął dłoń w piąstkę, jakby chciał w pewien sposób objąć to miejsce i wtedy poczuł, jak i do niego wracają pewne obrazy z tamtego dnia.
Usłyszał ostatnie słowa młodszej Brooks i nim zdążył zorientować się, co ma miejsce, wspomnienie rozpłynęło się, a on ponownie wracał do pokoju życzeń, by stanąć twarzą w twarz z bardziej dojrzałą i zdecydowanie tak samo obciętą Julką.

***

Potrzebował dobrych kilkunastu sekund by dojść do siebie. Będąc w myślodsiewni przez chwilę stracił poczucie tego, co jest prawdą i który Max jest tak naprawdę tym realnym. Cholernie dziwnie było oglądać siebie z tej perspektywy.

-Ktoś Ci kiedyś mówił, że jesteś niepoważna? - Zapytał z uśmiechem, choć oczy nieco mu się zaszkliły. Odruchowo spojrzał na wyciągniętą dłoń i również pokazał swoją bliznę, która kształtem na pewno idealnie wpasowałaby się w ostrze Brooksiowego noża. -Nie wiem, czy miałem okazję już to mówić, ale nie mam zamiaru dawać Ci ku temu więcej powodów. - Przyciągnął ją do siebie, na krótki moment zamykając w uścisku, by następnie machinalnie złożyć na jej przysłoniętym grzywką czole krótki pocałunek. -Dzięki, Brooks. - Sam nie wiedział, czy to sprawka działania myślodsiewni, czy po prostu aury, jaką krukonka wokół siebie roztaczała, ale czuł się przy niej dużo swobodniej. Jakby faktycznie byli rozdzielonym przy porodzie rodzeństwem, z których jedno dostało wzrost a drugie rozum.

+

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Julia Brooks
Julia Brooks

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Dodatkowo : (ex)Kapitanka Krukonów
Galeony : 1533
  Liczba postów : 4959
https://www.czarodzieje.org/t19470-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19475-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19471-julia-brooks#576533
https://www.czarodzieje.org/t19697-julia-brooks-dziennik#589978
Pokój Życzeń - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 8 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 8 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 8 EmptyPon 21 Cze - 12:47;

Kiedy Julka pierwszy raz korzystała z myślodsiewni, a było to wiele wiosen temu, to również potrzebowała czasu, aby wrócić do rzeczywistości. Kolejne razy były już znacznie łatwiejsze, ale ten pierwszy czynił z mózgiem czarodziejów coś dziwnego, dlatego z uwagą przyglądała się chłopakowi i czekała, aż ten zacznie rozróżniać miejsce, w którym się znalazł. Była nieco zdziwiona, że Ślizgon nigdy wcześniej nie korzystał z magicznej miski na wspomnienia, bo jak na nastolatka, doświadczenia życiowego miał aż nadto, ale akurat tej konkretnej rzeczy ono nie dotyczyło. Aż do teraz.

- No już, Solberg. Bez złośliwości, bo mi się zrobi smutno. I co to wtedy będzie? – odpowiedziała lekko, wykrzywiając usta w smutną podkówkę, choć oczy miała wesołe, w przeciwieństwie do Maxa.

Gdy szczupły drągal ze Slytherinu przyciągnął ją do siebie, nie oponowała. Zresztą, była na to za niska i za szczupła.

- Wszystko się ułoży. – Odwzajemniła uścisk i poklepała go po plecach. W głębi duszy miała nadzieję, że Ślizgon wróci szybko do dawnej formy. I choć zdawała sobie sprawę, że stan, w jakim się znalazł ,wciąż jest poważny, to nie dopuszczała do siebie myśli, że tak już miałoby zostać. Jeśli będzie trzeba, będzie go wyciągała za uszy na świeże powietrze i kazała biegać oraz wpychała w usta zdrowe żarcie, byle ten wrócił do stanu względnej używalności.
- No ja myślę. Moje życie straciłoby sens, gdybym nie mogła się okazyjnie strofować. – Klepnęła chłopaka po przyjacielsku w płaski jak deska tyłek i założyła ręce na piersi. – To co, masz ochotę na jakiś spacer po błoniach? Moglibyśmy pograć w karty, bo już dawno nie miałam okazji złoić ci tyłka – dodała z uśmiechem i puściła oczko. Humor jej dziś dopisywał, na co duży wpływ miał Solberg, który w końcu zaczął patrzeć na nią tak jak dawniej. Czyli jak na starszą siostrę, nie obcą osobę o zawsze perfekcyjnej grzywce.

/zt x2
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Pokój Życzeń - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 8 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 8 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 8 EmptyNie 27 Cze - 0:32;

Dobry humor obowiązywał praktycznie przez cały czas trwania zabawy. W Wielkiej Sali czuł się niesamowicie, choć pewne granice dobrego smaku przekraczał i na pewno swoim zachowaniem zwrócił jedną mniej lub bardziej karcącą parę spoglądających w ich stronę oczu. Nie bez powodu zatem, kiedy otrzymał zapytanie po tym, jak przetańczył na scenie znacznie dłuższy moment, czując rozlewające się po klatce piersiowej ciepło, postanowił dać się poprowadzić. Jeszcze nie wiedział, o co w tym wszystkim chodzi - być może pozostawał ślepy - aczkolwiek, gdy tak szedł i stukot kroków wyróżniał się na tle pustych, głuchych wręcz korytarzy, czuł się mniej ograniczony. Po prostu nie było żadnego tłumu. Cisza, spokój, czas i możliwość bardziej swobodnych interakcji. Jakby te wcale nie były wcześniej swobodne, a garnitur stanowił otoczkę oficjalności.
- Dokąd... - zapytał się na początek, choć kiedy zgrabnie i ładnie połączył fakty, nie bez powodu spojrzał na niego dokładniej - na te zielone, jasne oczy, które kryły w sobie wcześniej naprawdę wiele, a teraz emanowały znacznie bardziej pozytywnymi emocjami. Doskonale pamiętał momenty, gdy wiele rzeczy między nimi pozostawało niewyjaśnionych, a dziwna, ciężka atmosfera zdawała się przejmować kontrolę, udowadniając, iż bez szczerej rozmowy tak łatwo nie odpuści.
Nie bez powodu zatem poprawił koszulę, zbliżając się do miejsca, które doskonale znał, gdyż to właśnie w nim mógł nauczać ukochanego odrobiny oklumencji. I chociaż był to jedynie zalążek wiedzy, jaką mógł przekazać, pamiętał, na jakich zasadach można dostać się do pomieszczenia. To wszystko dawało mu poniekąd do myślenia, choć na razie nie wysuwał żadnych pochopnych wniosków, spoglądając na to, jak pokój spełniający życzenia z łatwością się przed nimi otworzył - najwidoczniej nikogo w nim nie było, kto mógłby potencjalnie zablokować możliwość dostania się do środka. Albo pomyślał o tym samym, na czym obecnie skupił się Solberg, gdy chwycił go za dłoń i trochę mocniej oplótł palce, zadając nieme, widoczne pytanie w ciemniejszych obrączkach źrenic. W nich nadal znajdowały się te radosne, widoczne ogniki, które nie zamierzały tak szybko zniknąć.
- Pokój życzeń? - zadał koniec końców pytanie, starając się zrozumieć to, co obecnie miało miejsce. Nie wiedział, czy jasność umysłu odebrało mu uczucie ciepła, czy jednak fakt, że było trochę późno, czy jednak pozostawał tak ślepy na niektóre sprawy.

Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5517
  Liczba postów : 12787
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Pokój Życzeń - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 8 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 8 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 8 EmptyNie 27 Cze - 6:39;

Początkowo myślał, by udać się w zupełnie inną stronę. Przypomniał sobie jednak swoje własne słowa i uznał, że jeśli nie chcą użerać się z najebanymi ślizgonami, którzy przed lub w trakcie balu zapodali coś mocniejszego do napojów, które oferowała szkoła, to lochy nie są najlepszym kierunkiem. Poprowadził więc puchona w całkiem przeciwną stronę. Ku górze. Wspinali się prze dobrą chwilę, by dotrzeć aż na siódme piętro. Atmosfera balu widocznie im się udzieliła, choć mistrzami parkietu dzisiaj to zdecydowanie oni nie byli.
-Zobaczysz. - Uśmiechnął się do niego tajemniczo, nie wiedząc jeszcze do końca, co tak naprawdę przed sobą ujrzą. Możliwości było wiele. Tych mniej i bardziej swobodnych czy znajomych, jednak gdy stanęli przed kamienną ścianą, Max wiedział już dokładnie, co za nią powstanie.
-Pomyślałem, że spełnię choć jedną daną Ci obietnicę i zabiorę Cię w moje rejony. Co prawda to nie oryginał, ale nie zauważysz różnicy. - Uśmiechnął się szeroko, po czym przymknął na chwilę oczy, by odpowiednio sformułować prośbę i już przed nimi pojawiły się ciężkie drzwi, które otworzył, gestem zapraszając Felka do środka.
Sam wszedł za puchonem rozglądając się wokół. To, co zastał ani trochę nie odbiegało od tak znajomego mu widoku Pokoju Wspólnego ślizgonów.
-Witamy w naszych skromnych, niskich, wężowych progach. - Powitał go nieco zmieniając ton na poważniejszy, po czym puścił mu oczko. Może nie miał tu powitalnego drinka (głupie zasady pokoju życzeń), ale w tej chwili specjalnie mu to nie przeszkadzało. -Zechce Pan kontynuować wycieczkę? -Zaoferował mu swoje ramię, jakby naprawdę miał zamiar poprowadzić go gdzieś hen daleko. Sam nie wiedział, czemu akurat wybrał te zwroty, ale musiał przyznać, że mimo wszystko bawił się wyśmienicie.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Pokój Życzeń - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 8 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 8 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 8 EmptyNie 27 Cze - 7:04;

Ogólnie Lowell podejrzewał, że jakakolwiek bardziej otwarta przestrzeń - do której to każdy może wejść bez zapowiedzi - nie będzie korzystna. I o ile niespecjalnie dużo wiedział o tym, co potrafią odwalić Ślizgoni, by skorzystać z zabawy w bardziej widoczny sposób, o tyle jednak podejrzewał, że to właśnie Pokój Życzeń pozwoli im na swobodne skorzystanie z jakiegokolwiek z pomieszczeń w Hogwarcie. Bez zbędnego towarzystwa, bez oczu, które mogłyby jawnie ich obserwować. Bez niepotrzebnych zaczepek, bez wtrącania się w to, co działo się między nimi. Studentowi to nie przeszkadzało, gdy dłonią trzymał Solberga za rękę i tym samym udał się na ostatnie piętro, gdzie ulokowany był pokój spełniający zachcianki innych. Mało kto o nim wiedział na tyle, by móc bez problemów otwierać go wedle własnego widzimisię. Przypomniała mu się jeszcze Komnata Świetlików, gdzie to tańczył z Maximilianem - a raczej uczył się tańczyć - gdy nie zdołał się przyznać do uczuć, które kłębiły się pod kopułą czaszki. Chłopak podchodził do tego już w bardziej luźny sposób.
- Oho, chyba zaczynam się bać... - puściwszy oczko, tak naprawdę przerażenie nie podjęło się triumfu nad jego sercem, gdy miał obok siebie ukochanego. Z czasem, gdy znaleźli się przed odpowiednią ścianą, a i wykonali odpowiednią sekwencję, wsłuchał się swobodnie w następne słowa, które opuściły usta Ślizgona. Doskonale pamiętał ich wycieczki, choć te były tylko i wyłącznie pisane na papierze. - Jak nie widziałem oryginału, to nawet drobne kłamstwo nie stanowiłoby dla mnie problemu. - uśmiechnąwszy się szerzej, trudno było nie zauważyć iskierek w jego oczach, gdy powoli przekraczali próg i dostawali się do środka. Już chciał coś powiedzieć, ale równie sprawnie ugryzł się w język, pojmując, jak te słowa mogły być idiotyczne.
- Ale doceniam wysiłek i chęci, kotek. - i na krótki moment oparł się na jego ramieniu, choć nie trwało to zbyt długo, gdy przed oczami pojawiło się dormitorium umiejscowione pod jeziorem hogwarckim. Pierwszy raz w sumie miał okazję zobaczyć inne miejsce niż puchońskie tunele wraz z pokojem wspólnym, ale nie przeszkadzał mu ten odmienny wystrój. Wręcz przeciwnie - intrygował. Nie bez powodu dłonią Lowell przejechał po jakimkolwiek materiale, byleby odczuć, iż ten jest realny.
- Skromne i wężowe wzajemnie się wykluczają, bo może niskie progi, ale obsługa jest na najwyższym poziomie. - przyznawszy szczerze, Ślizgoni zawsze byli uznawani za klasę wyższą, a też - sam wystrój o tym świadczył, gdy ten nie był przytulny, a prędzej... nastawiony na właśnie pewnego rodzaju luksus. A przynajmniej tak to wyglądało w oczach Felinusa, choć jego podejście do tego domu było zgoła inne i doskonale wiedział, że wszelkie stereotypy dotyczące domów są o kant dupy rozbić. - Ależ oczywiście. Które miejsce pan najbardziej poleca do zwiedzania? Czy mam się zdać na pańską intuicję? - przyjął tym samym ramię, kiedy jego ton głosu również zmienił się na bardziej oficjalny, jak również kroki zdawały się nabrać pewnego rodzaju gracji i pewności. Doskonale kojarzył tę rozmowę. Trochę zmienił dialog, wszak pamięć nie pozwalała mu skopiować wszystkiego jeden do jednego, ale bawił się wyśmienicie. Z Maximilianem u boku, z drobną dozą niepewności, z uczuciami, jakie ku niemu kierował.

Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5517
  Liczba postów : 12787
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Pokój Życzeń - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 8 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 8 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 8 EmptyNie 27 Cze - 20:52;

Tak naprawdę, gdyby Feli tylko chciał, w każdej chwili mogli zmienić cel swojego spaceru. Maxowi zależało tylko, by wyrwać się z tego tłumu i choć bawił się w Wielkiej Sali naprawdę dobrze, to jednak obecność grona pedagogicznego mogła ich nieco ograniczać, bo choć werbalnie raczej mogli sobie pozwolić na wiele, raczej nikt nie lubi stojącej w kącie liżącej się przez pół imprezy parki, a chłopacy już od początku raczej się nie hamowali w kwestii bliskości. Tej fizycznej w pewnym stopniu również.
Pokój życzeń wydawał się być naturalnym wyborem. Nie dość, że znajdował się w dość sporej odległości od miejsca, gdzie odbywał się bal, to jeszcze naprawdę raczej mało kto pomyślałby, że ślizgon zamieni go właśnie w to, co zaraz mieli za drzwiami ujrzeć.
-Mnie? Przecież znasz mnie, jestem nieszkodliwy i grzeczny jak gumochłon. I tak samo inteligentny. - Zaśmiał się, naturalnie lekko sobie dopierdalając, ale nie robił tego by usłyszeć jakieś zaprzeczenie. Przyzwyczaił się już, że wiele podobnych opinii o nim krążyło i raczej po prostu brał to z ogromnym dystansem, samemu wykorzystując te plotki do żartów.
-No i o to chodzi. - Nie przejmował się tym, bo faktycznie zdawał sobie sprawę, że Feli raczej nie ma pojęcia jak naprawdę wygląda wężowe królestwo w tym zamku. Max w pewien sposób nawet żałował, że go tam nigdy nie zabrał, ale też puchon był dla niego zbyt ważnym, by chciał tak po prostu i bez myślenia wprowadzić go tam, jak pierwszą lepszą osobę, a zazwyczaj raczej mało kto z innego domu pałętał się po ich lochach jeśli nie przyszedł z kimś. Nawet na imprezy zapraszano często dość ścisłe grono. Jebana czystokrwista elitka.
Wnętrze faktycznie mogło wydawać się dość luksusowe. Skórzane kanapy oświetlane słabym blaskiem kominka, drogo wyglądające ozdoby i charakterystyczne oświetlenie, które dopełniało tego klimatu. Max uwielbiał tę atmosferę, choć zdawał sobie sprawę, że niektórych ona nieco przytłaczała. Pozwolił Felkowi w spokoju rozejrzeć się po pomieszczeniu, które odtworzył, samemu wkładając ręce do kieszeni spodni i opierając się nonszalancko o ścianę.
-Wybacz, dziś chamy nie przygotowały powitalnych drinków, ale mogę zaoferować coś z własnej kolekcji, jeśli masz ochotę. - Wyciągnął z wewnętrznej kieszeni marynarki piersiówkę, w której naturalnie znajdowała się Ognista i choć nie miał zamiaru sam jej kosztować, dziwnie się czuł nie mając przy sobie tego przedmiotu. Ot głupie nawyki, które wciąż mu zostały.
-A zależy, co ona Ci mówi. Z przewodnikiem jednak zawsze bezpieczniej. - W dupie miał już ścisłe trzymanie się tamtej rozmowy, choć nie ukrywał, że w pewnym sensie była ona inspiracją do tej chwili. Podał mu ramię, które Feli pochwycił, a następnie zaczął oprowadzać po włościach.
-No więc tutaj mamy kominek, przy którym można się ogrzać cały rok ze względu na chujowe ogrzewanie, a tuż nad nim portret najcudowniejszego założyciela Hogwartu - samego Salazara Slytherina, który gapi się na Ciebie dziwnie za każdym razem, gdy otwierasz książkę do Numerologii. - Zaczął wycieczkę w całkowicie luźnym i żartobliwym stylu. -Następnie przechodzimy do kącika kujona, gdzie fotele są zawsze puste, bo tutaj wszyscy są zbyt szlachetni i ważni żeby się uczyć. Jak widzisz, czarny marmur praktycznie jest nietknięty. Natomiast tu... Och.. Nie wiem, czy powinienem Cię tam wpuszczać... - Uśmiechnął się szerzej z błyskiem w oku, gdy dotarli do zamkniętych drzwi. Co było za nimi i czy cokolwiek już się tam znajdowało wiedział tylko on. Czuł, jak coraz bardziej kusi go Ognista, ale też gdy tylko patrzył na puchona, to chujowe uczucie go opuszczało. Zmienił się. On go zmienił. Nie potrzebował już alkoholu, by móc wejść z Lowellem w jakąkolwiek poważniejszą interakcję i cholernie się z tego cieszył. Mógł czerpać z tych chwil naprawdę dużo i miał nad tym pełną kontrolę.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Pokój Życzeń - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 8 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 8 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 8 EmptyNie 27 Cze - 21:16;

Lowell podejrzewał, że ich obecność na balu mogła być poniekąd przyczyną do powstawania pod kopułą czaszki dziwnych pytań. O ile mu to jakoś nie przeszkadzało, o tyle jednak kolejne chwile spędzone w Wielkiej Sali ewidentnie udowadniały, iż raczej będą się do siebie kleić przez znacznie dłuższy czas. Oszczędzenie tego widoku obserwatorom umożliwiało nie tylko odzyskanie spokoju ducha, lecz także odrobiny prywatności. Trudno było nie rozpoznać z jego własnej mowy ciała, że jednak bliskość, którą emanowali obecnie, wiodła ich na kompletnie inne salony, niż dotychczas to miało miejsce.
I nie zamierzał zmienić celu wycieczki. Jeszcze nie wiedział, w co zamieni się Pokój Życzeń, aczkolwiek pewne opcje pojawiły się pod kopułą czaszki. Znajdując się w odpowiednim nastroju, niespecjalnie chciał go sobie psuć, w związku z czym, zgodnie z własnymi myślami, pozwalał na to, by to wszystko brnęło w swoim naturalnym, widocznym rytmie.
- I można cię przywołać zaklęciem Accio? - zaśmiawszy się, nie zamierzał sprzeciwiać się temu, co powiedział Max. Oboje wiedzieli, na czym stoją i tym samym nie zamierzał ciągnąć tematu, iż ten nie jest wcale głupi, tudzież pocieszać. Po prostu nie miało to sensu, skoro podchodzili do siebie z ogromną dozą dystansu, która momentami była ich niezwykle mocną stroną. Pytanie zatem było proste i naturalne. - Czyli dormitorium wygląda całkowicie inaczej, a to, co mi przedstawiasz, jest po prostu słodkim kłamstwem? - trudno było nie droczyć się w taki sposób, kiedy to po prostu objął go na krótki moment w talii, dokładnie przyglądając się zielonym tęczówkom, które pozostawały tak znajome i tak bliskie. Dopiero po chwili go puścił, przejeżdżając palcami po boku, pragnąc tak naprawdę kontaktu.
Rozglądając się po pomieszczeniu, rzeczywiście wydawało się ono być luksusowe. Odmienne od tego, z czym miał do czynienia podczas zamieszkiwania w dormitorium Hufflepuffu. I niespecjalnie mu to przeszkadzało, choć ten nastrój miał do siebie to, iż pozostawał nadal mniej znajomy i student musiał się do tego przyzwyczaić. Wiódł zatem czekoladowymi tęczówkami po skórzanych meblach, dekoracjach znajdujących się na miejscu, jak również po samym Maxie, co było czymś, przed czym trudno było mu się powstrzymać. W szczególności, gdy się oparł o ścianę, a sam Lowell wykonał parę kroków do przodu, poprawiwszy z początku własny garnitur.
- Kto by pomyślał... - spojrzał na niego, a potem na to, jak piersiówka zabłysnęła w jego dłoni. Czy miał ochotę na alkohol? Kapka by na pewno nie zaszkodziła, aczkolwiek nadal jego głowa nie pozwalała mu na szaleństwo pod tym względem. I też, nie chciał, by Solberg musiał zmagać się potem z jakimiś powikłaniami. - Dzisiaj sobie odpuszczę. Bez alkoholu też potrafię się nieźle bawić. - uśmiechnąwszy się z lekkim, widocznym błyskiem w oku, zamknął jedną powiekę na ułamek sekundy, by tym samym zakomunikować, że na razie tego w ogóle nie potrzebuje. 
- Mówi mi, bym skorzystał z twojej pomocnej dłoni pod tym względem. - podniósł kąciki ust do góry, przybliżając się do Ślizgona, by tym samym oprowadzanie po lochach było przyjemniejsze, pozbawione w pewnym stopniu swawoli, do jakiej to mógłby się dopuścić. - Czyli z zewnątrz luksusowo, a gdyby już tak bardziej szczegółowo na to spojrzeć... - zawahał się na krótki moment, gdy kroki rozbrzmiewały wraz z kolejnymi uderzeniami podeszwy butów o kamienną podłogę. - Książkę do numerologii? Czemu akurat ją? - spojrzał na portret słynnego założyciela Hogwartu, choć nie miał przy sobie egzemplarza, by to sprawdzić. A na razie nie chciał wpływać na to, co kreował Max, w związku z czym przyjrzał się starcowi, dopóki to nie dotarli do kącika nauki. Na kolejne słowa się zaśmiał, wszak wszystko było utrzymywane rzeczywiście w żartobliwym stylu. - No po cholerę komu edukacja, sam bym na ich miejscu bym nie siedział. Choć nie jestem aż tak szlachetny i zbyt ważny. Chyba że dla ciebie. - pokazawszy język, ewidentnie podchodził do tego równie podobnie, co w przypadku porównania do gumochłona.
Zamknięte drzwi równie mocno zaintrygowały Lowella, a w szczególności wtedy, gdy zauważył szerszy uśmiech z charakterystycznym błyskiem w oku. Kusiło go obecnie podjąć się bardziej śmiałych gestów, choć nie wiedział, że pod kopuła jego czaszki znajdowało się wiele chęci skosztowania alkoholu. I nie wiedział, jak mocno go zdołał pod tym względem zmienić, w związku z czym pozostawał w swojej błogiej nieświadomości, raz po raz wykonując kroki w kierunku drzwi, by tym samym umiejscowić na klamce własną dłoń, zacisnąwszy następnie palce. Lubił podjudzać. W szczególności teraz, gdy byli sami.
- Ja wiem, że powinienem tam wejść. - uśmiechnął się w widoczny sposób, specjalnie z nim pogrywając, zanim to nie nacisnął w pełni obiektu, by tym samym odchylić trochę tego, co mógł tam ewentualnie zobaczyć. Mimo to czekoladowe tęczówki były cały czas skierowane na twarz Solberga, w związku z czym jeszcze się nie dowiedział, co tak naprawdę się tam znajduje. - Będę żałował, jeżeli się nie posłucham? - podniósł brwi do góry, na krótki moment zatrzymując się w miejscu, by móc obserwować jego reakcję. Spokojnie, powoli.

Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5517
  Liczba postów : 12787
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Pokój Życzeń - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 8 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 8 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 8 EmptyNie 27 Cze - 23:06;

Raczej nie chcieli sobie nagrabić na odchodne. Dlatego też między innymi Solberg zaproponował ulotnienie się z Wielkiej Sali. Zresztą też nie wszyscy musieli też wszystko widzieć i słyszeć. Przy Felku, ślizgon cenił sobie to, co często miał tak bardzo gdzieś. Prywatność, intymność i chwile spędzone tylko we dwójkę. Nawet nie chodziło mu o oddawanie się cielesnym przyjemnością, ale po prostu o chwilę spędzoną z ukochanym.
-Jak nie spróbujesz to się nie dowiesz. - Podchwycił, choć nawet gdyby to miało zadziałać, zapewne impet przywoływania powaliłby puchona na dupsko, co mogłoby skończyć się jakimś poważniejszym urazem. -Bardziej jaskinią Platona, czy jak to tam było. - Nawiązał do jednej z greckich teorii, która mówiła, że to wszystko, co widzialne na ziemi jest tylko odbiciem, czy też cieniem czegoś idealnego, dostępnego poza "jaskinią".
Gdy poczuł delikatne dłonie puchona na swojej talii, nie mógł nie zmienić wyrazu twarzy na dużo cieplejszy. Te drobne gesty przypominały mu, jak niewiele potrzebował do szczęście, gdy ten znajdował się obok. Nie potrafił też powstrzymać się przed nachyleniem i ucałowaniem go w policzek bo choć możliwe efekty jedzenia i picia, jakie spożywali w Wielkiej Sali na pewno już minęły, Max nie czuł się ani trochę gorzej, czy inaczej. Widać to student tak naprawdę na niego działał w ten pozytywny sposób, a nie jakieś eliksiry czy inne zaklęcia.
Patrzył ciepłym wzrokiem na Felka, który studiował wnętrze, a zielone tęczówki oddawały te wszystkie ciepłe uczucia, jakimi go darzył tak samo, jak pewnego dnia po labmedzie w sali eliksirów. Nie potrafił i nie chciał ukrywać tej miłości, jaką można było z jego oczu wyczytać. Stał więc z boku, przez chwilę nie odzywając się ani słowem, gdy Lowell zapoznawał się ze strukturą skórzanych kanap i resztą wystroju, który dla Maxa był codziennością. Drugim domem wręcz, którego cholernie żal mu było opuszczać.
-W takim razie, dziś bawimy się grzecznie. - Odłożył piersiówkę na stolik, by też poprzez wyjęcie jej z kieszeni nie kusiła go aż tak mocno i oddał się improwizacji tak cholernie podobnej do tej, od której kiedyś spierdolił na wizzie. Obecność Felka była dla niego wystarczającą pociechą i nie potrzebował poprawiać sobie nastroju specjalnym trunkiem.
-Jestem pewien, że ma rację. - Tak naprawdę nie wiedział, co tu dużo mówić. Wystrój, jaki był puchon mógł widzieć, ale przecież nie byłby sobą, gdyby nie odjebał jakieś maniany, więc wczuł się w rolę i zaczął go oprowadzać. Zatrzymali się przed kominkiem, patrząc na dość ogromny i zajebiście majestatyczny portret Slytherina, który wielu uczniów odrzucał, choć Max lubił na niego patrzeć. Często dodawał mu inspiracji, co napędzało jego wiecznie spragniony pracoholizm.
-Taka nasza podziemna legenda, nie wiem ile w tym prawdy, ale ponoć Salazar miał romans z pierwszą nauczycielką numerologii, która przyłapała go na zdradzie i przeklęła jakimś wyjątkowo chujowym choróbskiem. Ile w tym prawdy nie mam pojęcia, ale naprawdę gapi się wyjątkowo dziwnie. - Opowiedział znaną chyba każdemu z węży anegdotkę, przez co w Slytherinie często żartowano, że jeśli ktoś złapał wenerę, to musiał przelecieć numerolożkę. Specyficzny inside joke, który mało kto poza ślizgonami rozumiał.
-A powiem Ci, że ja tutaj lubię przesiadywać najbardziej. Pewnie ze względu właśnie na to, że nikt mi dupy nie zawraca. A co do tego drugiego to tak, jesteś dla mnie najważniejszy. - Zapewnił go, choć przecież wcale nie musiał. To, że swobodnie używał zwrotu "kocham" w stosunku do puchona już samo w sobie wiele mówiło szczególnie patrząc, jak bardzo niechętnie podchodził do podobnych wyznań jeszcze nie tak dawno temu.
Podeszli do drzwi, przed którymi przystanęli na chwilę. Max obserwował poczynania puchona, który zupełnie tak, jak Solberg się spodziewał, nie miał zamiaru nigdzie spierdalać, a wręcz odruchowo położył dłoń na klamce.
-Skoro tak, nie będę Cię powstrzymywał. - Wykonał gest, jakby zapraszał studenta do otworzenia drzwi szerzej i zapoznania się z tym, co tam na niego czeka. -Zawsze możemy tu wrócić. - Odpowiedział tylko, po części składając pewnego rodzaju zapewnienie. Dziś oddawał wiele w ręce Felka nie mając zamiaru w żaden sposób popychać go w stronę jakiejkolwiek decyzji. Drzwi, zarówno te dosłowne jak i metaforyczne stały przed nim otworem i jeżeli tylko chciał, mógł przechadzać się nimi w każdą stronę.
Jeśli Feli zdecydował się wejść nie zobaczył wiele. Ot prosty kamienny korytarz, dość słabo oświetlony i choć widać było, że nie jest to całość pomieszczenia, reszta pozostawała ukryta w gęstej ciemności, której obecnie nie sposób było jakkolwiek zmienić. Przynajmniej nie dopóki to ślizgon miał kontrolę nad pokojem życzeń. Bez żadnego pośpiechu, bez żadnych bezpośrednich aluzji w pewien sposób po prostu wracał do tego, o czym kiedyś pisali, a wiedząc, że Lowell podłapał klimat, zostawiał wszelkie decyzje w jego rękach. Drzwi, tak jak Max wspominał, pozostawały otwarte dając w razie czego możliwość powrotu do zdecydowanie najmniej przytulnego ale za to najbardziej odjebanego pokoju wspólnego jaki w tym zamku istniał, przy okazji dając nieco więcej światła na tę część korytarza.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Pokój Życzeń - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 8 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 8 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 8 EmptyNie 27 Cze - 23:57;

Ewidentnie to właśnie studentowi zależało na tym, by nie mieć problemów z dyrektorem, kiedy to był jego ostatni dzień w tej szkole. Zresztą, nie bez powodu. Gdyby coś większego odwalił w Wielkiej Sali, na pewno nie uszłoby to bez żadnego echa. Teraz nawet te najmniejsze decyzje mogły mieć wpływ na ostateczny wynik rekrutacji w ramiona kadry nauczycielskiej, choć kiedy weszli do Pokoju Życzeń, wiele z tych barier opadło, powodując tym samym brak zwracania uwagi co do tego, co jest stosowne, a co nie jest.
- Nie będę wymachiwał w twoim kierunku różdżką. - a w szczególności po to, by tylko przetestować, czy przypadkiem Accio na niego nie działa. Niespecjalnie widziało mu się korzystanie z tego typu rzeczy, skoro samemu czuł się czasami zmęczony natłokiem tego, jak często ludzie potrafią być bez drewnianego kijka bezradni. I chociaż posiadał go przy sobie, nie zamierzał tym samym przyczyniać się do jakiegokolwiek jego użycia. Po prostu miał gdzieś pod kopułą czaszki resztę szacunku, którą chciał przejawić wobec ukochanego. Tym bardziej, że ostatnio rozmawiali na temat magii i tego, jak chcieliby od niej w jakiś sposób odpocząć. Na nawiązanie do greckiej teorii lekko się uśmiechnął, zauważalnie, ciepło, z czekoladowymi tęczówkami skierowanymi wprost na jego twarz.
Naprawdę, patrzenie na niego odsuwało wszelkie problemy i myśli na bok, pozwalając na zapoznanie się z wewnętrznym spokojem oraz ciepłem, gdy miał do czynienia z uczuciem panującym w klatce piersiowej. Było to coś, czego nie czuł od dawna; uzależniające, z łatwością łapiące nie w szpony, a prędzej w ręce. To, co ich łączyło, było dzisiaj jasne dla każdego, kto miał okazję ich zobaczyć w Wielkiej Sali. I nie bez powodu student chciał, by bliskość ta trwała jak najdłużej, jakby ten dzień mógł być ostatnim, a woń zaniknęłaby w eterze podmuchów powietrza, które mogłyby ją z łatwością zmyć. Zniknąć. Ucałowanie w policzek przyjął z łatwością, na krótki moment zamykając powieki, które pozwoliły mu oddać się uczuciu przynależności.
I tak samo jak Solberg patrzył na niego z widocznymi ognikami w oczach, które świadczyły o łączącym ich uczuciu, tak student coraz to bardziej zauważał nić przywiązania, jakiej to nie zamierzał zrywać. Ta stawała się z każdym dniem mocniejsza, kiedy to wytłumaczyli sobie nawzajem pewne kwestie, jakie to wymagały rzeczywiście podjęcia się jakiejkolwiek aktywności. Lowell był dumny z tego, co miało miejsce - może wcześniejsze miesiące zostały zmarnowane, ale teraz w ich rękach znajdowało się to, by te następne stały się znacznie lepsze.
Przytaknąwszy na odłożenie piersiówki na stolik, co świadczyło o tym, że w pewnym stopniu potrafili zapomnieć o alkoholu. A ten, mimo że kusił, wcale nie był potrzebny. Przynajmniej w odczuciu Puchona, który cieszył się samą obecnością i z łatwością nie zauważał już tych granic, jakie to wcześniej sobie nawzajem stawiali. Było to naprawdę miłe uczucie, zważywszy uwagę na to, jak wiele rzeczy się pod tym względem pozmieniało. Jedyne, co ich teraz różniło od relacji przed wydarzeniami na Nokturnie i w Inverness, był fakt, iż oficjalnie pozostawali parą.
- Również jestem pewien. - odpowiedział, być może naznaczając te słowa, ale nie bez powodu - intuicja kazała mu kierować się tym, co chciał mu Solberg zwyczajnie pokazać. I tak oto patrzył na portret najwspanialszego założyciela Hogwartu, który najwidoczniej miał pod kopułą czaszki jakieś tajemnice. Początkowo nie wiedział o tej legendzie, lecz kiedy się tak wsłuchiwał i ją analizował, trudno było powstrzymać ciepły uśmiech samodzielnie nanoszący się na twarz. Po chwili zaśmiał się cicho, wszak echo momentami pozostawało tajemnicze, niemniej jednak, kiedy to tak oparł się o ramię, trudno było o inny scenariusz. - Czemu nie wpierniczyliśmy tego do pięknych sztuk do wystawiania na scenę? Chyba naprawdę musimy skomplementować te tomiszcza. - zaśmiawszy się ciut głośniej, Lowell zapisał sobie pod kopułą czaszki tę historię, by móc ewentualnie z niej skorzystać, gdyby zaszła taka potrzeba, a słowo pisane w jakimś stopniu zawładnęło nad jego życiem.
- Widzą poważnego człowieka, który uczy się i dba o własną edukację, to nie dziwię się, że uciekają od ciebie w podskokach. - rzucił tym drobnym żartem, przekierowując czekoladowe tęczówki w jego stronę, by uśmiech tym samym rozkwitnął na jego twarzy jeszcze bardziej, a palce oplotły dłoń należącą do Maxa. Nie odpowiedział, aczkolwiek ten gest, gdy pogładził kciukiem cienką skórę i przybliżył się bardziej, świadczył o tych samych uczuciach, którym to chciał się oddawać. Którym to zamierzał się oddawać i naprawdę mu na chłopaku zależało. Był emocjonalny, to prawda. Ale być może dzięki tej emocjonalności był w stanie łatwiej przechodzić przez rzeczy, które wymagały od niego odpowiednich pokładów empatii. Dlatego słowo to przechodziło łatwiej przez usta, gdyż gdy już postawił wszystkie karty na jedną prawdę, nie potrafił czynić inaczej.
Drzwi, przed którymi się znaleźli, były tajemnicze. Zbyt tajemnicze, zahaczające o półmrok, ale Lowell nie zamierzał się tego bać. Był tutaj z ukochanym i sama jego obecność podbudowywała widocznie nie tylko samoocenę, ale także podejście do tego, czym się otaczał na co dzień. Położywszy dłoń na klamce, nie bez powodu ją nacisnął, co było tym samym krokiem, który był gotów wykonać. Charakterystyczny dźwięk podważanego mechanizmu na krótki moment przeszył ciszę, a Puchon uśmiechnął się w stronę Maximiliana z widocznym ciepłem w czekoladowych tęczówkach.
- Jestem tego świadom. - odpowiedziawszy, nie bez powodu ufał bezgranicznie Maximilianowi, z pewną dozą zastanowienia przekraczając próg drzwi, które pozostawiały prosty, okryty półmrokiem kamienny korytarz. Wiele z niego pozostawało poza kontrolą studenta i tylko chęć zmiany otoczenia ze strony Ślizgona pozwoliłaby na dostrzeżenie tego, co tak naprawdę znajduje się dookoła. Nie chciał uciekać. Nie teraz, kiedy jawnie widać było, że bez problemu akceptuje wszystko, co się obecnie działo. Nie wtedy, kiedy wewnątrz czuł ciepło i chęć skrócenia dystansu ze Ślizgonem.
Dlatego, kiedy trzymał go za dłoń, poczuł dziwną podpowiedź ze strony intuicji. Sam nie wiedział, co dokładnie go do tego wszystkiego pchnęło, ale, kiedy to spoglądał w te jasne tęczówki, trudno było mu jakkolwiek stać i bez większych gestów udawać. Nie, doskonale wiedział. Uczucie bliskości, które tak go zastanawiało i tak zachęcało, poniekąd pokazywało mu po części, czego tak naprawdę chce. I tak jak pisał na Wizzengerze, jedyną osobą, której chciałby się oddać, był właśnie znajdujący się nieopodal Ślizgon. Nie zamierzał uciekać i korzystać z drzwi, które pozostawały widocznie otwarte, gdyby jednak postanowił się wycofać. Dlatego, przybliżywszy się z lekkim błyskiem w oczach, które widocznie napawały się obecnością ukochanego, nie bez powodu pierwsze przybliżył się z nim do ściany, by bezpardonowo oprzeć go plecami o kamienną fasadę, aczkolwiek ostrożnie i czule.
Po tym - skracając znacząco dystans - bez żadnego zawahania objął go w tali, opuszkami palców bardzo dokładnie i powoli badając każdy zakamarek ciała znajdujący się pod garniturem, samemu wtapiając własne wargi w te należące do Maximiliana. Chciał je poczuć - raz jeszcze - ale nie w tak małym stopniu, jak miało to miejsce w Wielkiej Sali. Oddech stał się mimowolnie płytszy podczas tej czynności, o ile Solberg zechciał ją odwzajemnić.
Mimo to nie mógł odsunąć od siebie wrażenia wewnętrznej blokady, której to przyczyny zwyczajnie nie znał. To nie było tak samo swobodne, jak miało to miejsce w Klasie Eliksirów, a z czasem, gdy chciał trwać w tej czynności, nie potrafił się w żaden sposób skupić. Im bardziej na siebie napierał, tym większe przerażenie przedzierało się przez zakamarki własnego ciała, a kończyny, zamiast reagować swobodnie, zaczęły się trząść. Palce mimowolnie wbił w talię, a oddech stał się niespokojny, pozbawiony tej dozy stabilności, którą się chciał charakteryzować. Wpadł w błędne koło - chciał to ukryć, a im bardziej zamierzał się ku temu oddać, tym bardziej objawy były widoczne. Dlatego, po kilkunastu sekundach walki z samym sobą, odsunął się, czując wewnętrzny, ludzki wstyd. Nie chciał tej bariery, przecież go kochał - a ta uaktywniła się w najmniej spodziewanym momencie, odbierając mu możliwość spędzenia tego czasu w bardziej przyjemny sposób.
- J-Ja... przepraszam. Naprawdę... - najchętniej to by się ukrył pod ziemię, ale nie mógł tego zrobić, w związku z czym stał niczym słup soli, nie wiedząc, co ze sobą ma teraz poczynić. Głos był drżący, widocznie odmienny od tego, który zazwyczaj wystosowywał w stronę Solberga. Bał się gdzieś wewnątrz, ale nie znał dokładnej przyczyny takiej reakcji organizmu. I chociaż wiedział, że nie ma sensu się zmuszać, to tak naprawdę było mu głupio. Robił nadzieję, a teraz zwyczajnie nie wiedział co zrobić, czując wewnątrz się niczym dziecko, które nie może prawidłowo przejść przez mur, który zdawał się być znacznie wyższy. - Nie wiem... nie wiem, czemu się tak dzieje... - starał się oddychać spokojnie, a ostatecznie oparł się o ścianę, czując się z każdym momentem słabiej, chwyciwszy za własną głowę. Z uczucia ekscytacji przeszedł w ludzki wstyd, a następnie panikę, która starała się skonsumować każdą możliwą tkankę, byleby udowodnić, jak słabą istotą po prostu jest. Zimny pot oblał jego ciało, a skóra stała się znacznie bardziej blada, gdy nie mógł zacząć myśleć racjonalnie.
Wpadł w błędne koło własnych przemyśleń. W błędne koło własnych poczynań, w błędne koło tego, co chciał, a czego nie mógł mieć. Zaczynał się stresować - i to tak naprawdę stresować - by tym samym, jeżeli Max tego nie zrobił, chwycić go za dłoń i przyłożyć do własnego policzka, choć jego własna kończyna nadal się widocznie trzęsła. Bał się, cholernie się bał.

Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5517
  Liczba postów : 12787
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Pokój Życzeń - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 8 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 8 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 8 EmptyPon 28 Cze - 10:07;

Sam specjlanie nie przejmował się tym, czy odjebie na koniec czy nie. I tak był już na wylocie bez możliwości szybkiego powrotu, ale wiedział, że gdyby cokolwiek się stało, przez jego głupotę mógł zamknąć Felkowi drogę do pracy, na której naprawdę mu zależało. Wolał więc podjąć odpowiednie kroki, by do tego nie dopuścić.
-Nie? A szkoda. - Zaśmiał się ponownie, wspominając, jak kiedyś ten nie miał oporów przed celowaniem w niego różdżką. Musiał jednak przyznać, że mogło by to być co najmniej niewygodne, gdyby jakakolwiek podobna sytuacja miała miejsce ze względu na to, że Solberg był obecnie bezbronny. Nie widział sensu targania ze sobą różdżki na bal, ani tym bardziej nie miał na to ochoty, dlatego ta została w dormitorium.
W tej chwili i tak liczył się dla niego tylko puchon. Możliwość spędzenia z nim kilku chwil w samotności była czymś, czego naprawdę mu brakowało. Tak jak wspominali na wizzie, chętnie powróciłby do igloo, gdzie po prostu mogli być blisko i nie przejmować się niczym. Nawet tym, że z zewnątrz każdy mógł ich zobaczyć.
Ślizgońska meta miała dużo dziwnych sekretów i legend, które kojarzyli tylko Ci, którzy tam zamieszkiwali. Specyficzne poczucie humoru i fakt, że jednak większość z nich pochodziła z dość konkretnego środowiska sprawiało, że czasem uczniowie z innych domów ni chuja nie mieli pojęcia o co im chodzi. Max nie rozumiał tego trzymania się tylko w swoim gronie i sam raczej ciągnął do praktycznie każdego bez względu na to, gdzie przydzieliła ich Tiara.
-Nie wiem, czy chcemy pisać bajkę o wenerze, ale jak dla mnie można dołączyć. - Zaśmiał się, bo faktycznie ich pomysł i tak był już dość pojebany, więc taka osobliwa historia na pewno by się tam idealnie wpasowała.
-Kto powiedział, że się tam uczę. - Wystawił w jego stronę język, choć ostatnimi miesiącami tak kujonił, że praktycznie nie myślał o robieniu czegokolwiek innego w tym miejscu. Bliskość regałów i wygodne fotele sprawiały, że proces nauki stawał się po prostu przyjemniejszy i wygodniejszy.
Atmosfera powoli ulegała niewielkiej zmianie, choć Max nie miał zamiaru w żaden sposób wpływać na decyzje Felka. Jeśli ten chciał mogli pozostać tutaj, choć ślizgon nie miał zamiaru ukrywać, że nie pragnie tej bliskości. Obydwoje znali jego zapędy i choć te były dość mocno stłumione przez ostatnie pół roku i w przypadku puchona miał do nich zupełnie inne podejście, nie mógł zaprzeczać, że po prostu tego pragnął. Jego, bliskości i całej tej reszty, któa się z tym wiązała.
Nie bez powodu błysk w oczach stał się bardziej widoczny, a uśmiech poszerzył, gdy Feli otworzył drzwi, praktycznie od razu przysuwając go do ściany i łącząc ich wargi. Przymknął powieki, bez zastanowienia oddając się tej przyjemnej czynności i z czasem pogłębiając pocałunek. Samemu nie potrafił też powstrzymać się od błądzenia dłońmi po jego ciele. Przynajmniej do momentu. Nagle coś się zmieniło i to diametralnie. Poczuł rodzący się dystans, drżenie dłoni i nim zdążył zareagować, puchon odsunął się od niego.
Twarz Maxa od razu uległa zmianie. Uśmiech zniknął, a ogniki w oczach przygasły zastąpione czystą troską. Coś było nie tak, a on nie wiedział co.
-Nie przepraszaj. Nie musimy się z niczym spieszyć. Jeśli masz się zmuszać to nie ma sensu. - Powiedział, pozwalając mu na przyłożenie dłoni do twarzy. Uważnie obserwował mimikę puchona, próbując wyczytać z niej, co może stać za tą chwilową blokadą. Patrzył przez chwilę w jego czekoladowe tęczówki, by następnie zbliżyć się do studenta i po prostu go przytulić. Nie znał powodu, ale chciał okazać po ludzku wsparcie i spróbować go nieco uspokoić. Jedną z dłoni ułożył na tyle jego kędzierzawej głowy i spokojnie go po niej gładził. -Wszystko w porządku. Jeśli coś nie gra wiesz, że możesz mi powiedzieć. - Zapewnił go, ściszając nieco głos i choć nie spodziewał się, że Feli zareaguje takim stresem, nie miał mu tego za złe.
Pokój życzeń wciąż był pod jego kontrolą, więc wokół chłopaków zrobiło się nieco jaśniej, a obok pojawiła się kanapa, gdyby Lowell chciał odpocząć i dojść jakoś do siebie.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Pokój Życzeń - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 8 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 8 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 8 EmptyPon 28 Cze - 11:34;

Możliwość utracenia jedynej okazji na zdobycie nowej pracy, w której naprawdę by się odnalazł, nie było tym, co chciał w życiu osiągnąć. Dlatego, jeżeli chciał spędzić trochę czasu z Maximilianem w prywatności, nie bez powodu pokój życzeń był tym pomieszczeniem w Hogwarcie, który pozwalał im na korzystanie z uroków przebywania we dwoje bez interakcji z zewnątrz. Nikt tutaj nie mógł wejść, dopóki oni okupowali te cztery ściany spełniające najskrytsze marzenia, o ile tylko ktoś ich sobie zażyczy. Raczej nikt nie pomyślałby o tym, ze ta dwójka postanowi udać się w stronę ślizgońskiego dormitorium, w związku z czym pozostawali bezpieczni i nie musieli się martwic o to, że ktoś postanowi im przeszkodzić. Dawne ryzyko, do którego Felinus się wcześniej uciekał, zniknęło w nim na dobre i naprawdę nie zamierzał porzucać tego, co zdołał zbudować poprzez własną, ludzka głupotę.
Na razie nie zamierzał machać różdżką, ale na pewno - wszak się uśmiechnął podstępnie - gdzieś w przyszłości zamierzał spróbować tego znakomitego pomysłu rzucenia Accio na Ślizgona. Może ten nie był przedmiotem, ale jeżeli inteligencją dorównywał gumochłonom, być może było to możliwe? Podejrzewał jednak, ze względu na wcześniejsze rozmowy, iż ten nie ma przy sobie różdżki. Zaskakująco często jej ze sobą nie brał, w związku z czym nie było trudne przewidzieć, iż prawdopodobieństwo posiadania przy sobie drewnianego patyczka jest znacznie bliższe zeru. Co miało się złego stać na balu, iż konieczne byłoby jej wzięcie - tego nie wiedział. Mimo to samemu nie rozstawał się z tym przedmiotem, bo jeżeli miał możliwość uniknięcia tragedii, chciał ochronić nie tylko siebie, ale także partnera. Nie po to trenował przez ostatnie miesiące, by w obliczu niebezpieczeństwa grzebać po kieszeniach i zastanawiać się, dlaczego był samemu tak głupi, by jednak ze sobą jej nie wziąć. Życie raz po raz mu pokazywało, iż w czarodziejskim świecie trudno jest przetrwać bez rdzenia umieszczonego w jednym z drzew, które pozwalało na osiągnięcie odpowiedniego efektu i wyglądu. Czy to wcześniej, czy to jednak podczas ferii, czy może jednak na tym nieprzyjemnym, skrytym w mroku Nokturnie. Nie oznaczało to jednak, iż miał zamiar chwalić się tym na lewo i prawo.
Swoisty "lore" Slytherinu bywał naprawdę ciekawy i z zewnątrz o tym kompletnie nie wiedział. Dopiero teraz miał okazję dowiedzieć się nieco więcej od podszewki, a głównym zbiorem tej całej wiedzy był właśnie znajdujący się nieopodal chłopak. Nie przejmował się jednak tymi wcześniejszymi stereotypami. Jak się okazywało, nie miały one w sobie zbyt wiele prawdy, a każdy dom cechował się naprawdę różnymi osobami, które powodowały, iż całość nabierała znacznie bardziej widocznych kolorów. Niezależnie zatem od wyboru Tiary Przydziału - nawet jeżeli początkowo narzekał na to, gdzie się znajdował - pozostawał dumny z tego, że był tym, kim był. Bez żadnych oznaczeń, bez niczego, co mogłoby powodować, iż ktoś z góry zakładał jego cechy i to, z kim będzie w stanie się zakolegować. Zaprzyjaźnić. Zakochać.
- Nie wiem, czy bym się podpisał pod tym własnym imieniem i nazwiskiem... - zaśmiawszy się widocznie, bo to, co kryło się pod kopułami ich czaszek, no cóż, mogło przerażać, a umysły pozostawały tak mocno spaczone, że już na samą myśl o założycielach myślał właśnie o tym. Mimo to nie narzekał, no ba - podchodził do tego w logiczny sposób i nie przeszkadzało mu to wszystko, bo przecież różne pogłoski krążyły. A to, że postanowili powymyślać historie romansideł, pozostawało już całkowicie odmienną kwestią, choć niezwykle ważną pod tym względem.
- No ostatnio to się tak uczyłeś, że nie robiłeś niczego innego, kotek. - tyknął go palcem w bok, bo jednak trudno było uniknąć zobaczenia tego, jak ten uczył się do egzaminów, cały czas powtarzając materiał. Widać było, że oddawał się temu w pełni, więc nie bez powodu potencjalnie Solberg mógł siedzieć własnymi czterema literami na tych fotelach. A wyglądały na wygodne i pozbawione jakichkolwiek skaz, więc tym bardziej zajmowanie ich mogło być po prostu czystą przyjemnością.
Raz po raz serce biło mu znacznie mocniej, kiedy jednak bariery zdawały się wzrastać jeszcze bardziej i mocniej je zauważał. Z czasem pogłębiające się gesty i westchnięcia zamieniły się w coś, co zaczęło go przytłaczać, a problemy znacząco narastały. Dotyk był przyjemny, owszem, ale przestał z niego czerpać pozytywne uczucia, gdy umysł poczynał wariować i nie pozwalał na korzystanie w odpowiednim tego słowa znaczeniu. Nie wiedział, z czego one wynikają, ale organizm zaczął być przejmowany przez wewnętrzną panikę, której genezy kompletnie nie znał. Wcześniej, w klasie eliksirów nie miał żadnych problemów, by inicjować kontakt. Teraz czuł się jak ostatni idiota, ale dziwne uczucie przerastało go w swojej natarczywości, nie pozwalając normalnie funkcjonować. Dłonie nie bez powodu zatem zacisnęły się mocniej na talii chłopaka, jakby miało to przywrócić go do realnego, prawidłowego funkcjonowania, choć nie było to wcale takie proste. Przerażenie raz po raz konsumowało tkanki i nie dawało spokoju, a on nie potrafił zrozumieć, w którym konkretnie momencie się pojawiło, zabierając radość z tego, co obecnie między nimi miało miejsce. Nie chciał tego przerywać, ale wewnątrz niego walczyły ze sobą dwa wilczury. Najwidoczniej, mimo terapii z psychologiem, do której to postanowił przystąpić, do naprawy pozostawało zbyt wiele rzeczy. Pod lawiną łez i licznych problemów, które mimo że ogarnął, postanowiły wpłynąć na ten aspekt jego własnego życia. Sam znacząco się przygasił, jakby znajdujący się w środku klatki piersiowej płomień stracił tlen, który pozwalał mu znajdować się w tym stadium, w którym chciał go utrzymać. A mimo to się nie udało, gdy sceneria znacząco przygasa, a odległość między nimi znacząco się zwiększyła, gdy Felinus przestał inicjować te pocałunki, które może z początku były naprawdę przyjemne i dawały mu poczucie bezpieczeństwa, dopóty chwilę postanowił zabrać poprzez własne ręce.
- Wiem... - powiedział jeszcze na początku drżącym głosem, przykładając dłoń Maximiliana do własnej twarzy, co pozwalało mu odzyskać w pewnym stopniu wymagany spokój. Był on obecnie niczym tlen, który pozwalał mu odetchnąć pełną piersią i na chwilę zapomnieć o ogarniającym go wewnątrz wstydzie. Powoli, bardzo powoli się uspokajał, patrząc trochę bez większych emocji własnymi, czekoladowymi tęczówkami. Na krótki moment pogładził opuszkami palców wierzch dłoni, jakby w chęci upewnienia się, iż wszystko, co się wokół niego znajduje, jest realne i nie musi się zastanawiać nad tym, że znajduje się w jakimś śnie, który postanowił na krótki moment obnażyć ostre kły i przerodzić się w koszmar. Zmieniające się nastroje w nim przypominały częściowo pogodę - nagle, jakby bez żadnego ostrzeżenia pojawiła się burza, która zawładnęła jego umysłem i nie dawała spokoju. Dlatego, gdy ten postanowił go przytulić, nie bez powodu znacząco się przybliżył, by chłonąć całą tą bliskość, która była mu potrzebna, ale nie pod względem faktycznego zbliżenia. Kończyny górne objęły go wyjątkowo mocno i na początku nie chciał pokazać własnej twarzy, ukrywając ją w ramieniu. Był niczym światło, które odganiało zewnętrzny mrok i pozwalało odzyskać spokój. Chociaż ten częściowy, dzięki któremu serce przestawało tłuc o mostek klatki piersiowej ze zatrważającą siłą, jakby był niczym ptak, który starał się zaznać wolności. I za każdym razem uderzał własnymi skrzydłami o metalowe zdobienia, byleby móc zaznać tego, co niby było widoczne, ale nie do końca możliwe do dosięgnięcia.
- To nie jest tak, że coś nie gra... na początku było w porządku. - chwycił się za ramię, co spowodowało zmarkotnienie jego sylwetki, która i tak wyglądała obecnie na przemęczoną. Zauważywszy mebel, Lowell nie bez powodu usadowił własne cztery litery na nim, nie czując, by miał siły na stanie w jednym i tym samym miejscu. Nie chciał się ukrywać i nie bez powodu kontynuował tę rozmowę, bo szczerość była ważna pod każdym względem. Nie spowiadał się z konieczności - jeżeli chcieli zrozumieć problemy, musieli razem je przeanalizować, choć jemu i tak było nadal wstyd. Gardło stało się wyjątkowo suche i najchętniej czegoś by się napił, choć obecnie nie miał wyjścia, no ba - nie pomyślał nawet o tym, że ma przy sobie drewniany patyczek. - Potem, nie wiem czemu... wszystko zaczęło mnie przerażać. - powiedział znacznie ciszej, starając się skupić na czymkolwiek innym. Dlatego, jeżeli ukochany usiadł na kanapie, nie bez powodu student położył własną głowę na jego kolanach. Czuł, że potrzebuje wsparcia, w związku z czym wtulił się mocno, a z czasem drżące dłonie przestały tak działać. Uspokajał się i chłonął zapach, oddychając spokojniej, a głos przestał posiadać w sobie nutę paniki. Nie chciał go ranić swoją obecnością, a bał się, że może do tego doprowadzić.
- Wcześniej nie miałem z tym problemów. Sam... kompletnie się tego nie spodziewałem. - dodał już trochę przygaszony, zamykając na krótki moment oczy. Wiele rzeczy go zastanawiało, ale kompletnie nie zrozumiał, dlaczego tak emocjonalnie zareagował. Może dlatego, gdyż chciał się do tego zmusić, gdy zauważał pierwsze problemy, ale sam fakt zaistnienia tej blokady pokazywał mu, iż być może stał się za bardzo pewny siebie, a gdy już do czegoś miało dojść, uciekał niczym ostatni tchórz. Choć nie bał się obecności Maximiliana, o tyle wewnątrz pojawiał się wysoki mur, a sam zamykał siebie w klatce, wyrzucając klucz w otchłań, która pochłaniała wszystkie myśli i pozostawiała pustkę. - Przepraszam. - powtórzył, choć wcale nie musiał. Czuł się winny i nie bez powodu wtulił swoją twarz w koszulę, mając nadzieję, że ten naprawdę nie ma mu tego za złe i nie ukrywa niczego, co mogłoby wpłynąć na ostateczny odbiór tego, co miało miejsce.

Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5517
  Liczba postów : 12787
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Pokój Życzeń - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 8 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 8 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 8 EmptyPon 28 Cze - 12:37;

Praktycznie nieodłączną częścią dostania listu z Hogwartu było to, że po pewnym czasie uczniowie nie potrafili wyobrazić sobie życia bez magii i wciąż nosili przy sobie różdżkę, która nie tylko mogła posłużyć jako broń, ale po prostu ułatwić też wiele codziennych czynności. To, że sam ślizgon raczej przestał identyfikować się z tą częścią swojego życia był jego indywidualnym wyborem po części podjętym przez wydarzenia ostatniego roku.
Siedzenie w piwnicy na pewno tworzyło klimat sprzyjający powstawaniu wielu dziwnych historyjek. To, czy ktoś w nie wierzył pozostawało już kwestią indywidualną, choć naprawdę ciężko było nie zauważyć reakcji portretu, gdy ten tylko zauważył podręcznik do numerologii. Max był zdania, że najciekawszej historii Hogwartu nikt ich tutaj nie uczy, a założyciele wcale nie byli takimi poważnymi gnojkami z kijem w dupie, na jakich ich się maluje.
-A ja nie widzę czemu nie. Chociaż zawsze można użyć pseudonimów. - Wzruszył ramionami, bo jak to Solberg, wstydu nie znał i nawet pod pojebanym hardkorowym pornolem podpisałby się jawnie własnym nazwiskiem.
-Nie prawda! Robiłem też... No inne rzeczy. Czasami. - Wybąkał i choć teoretycznie to była prawda, to jednak faktycznie większość czasu spędzał zaszyty w jakimś kącie z notatkami i książkami. Oczywiście egzaminy nie były tego jedynym powodem, a wynik jaki z nich uzyskał sprawił, że ślizgon czuł w sercu pewną gorycz i ochotę jeszcze mocniejszego dokręcenia sobie śruby. Udowodnienia czegoś, czego tak naprawdę udowadniać nie potrzebował.
Początek był naprawdę przyjemny. Czuł, jak mózg mu gdzieś odpływa, a kontrolę przejmuje fizyczność. Ciepło rozlewające się po organizmie ślizgona było tak znajome, a jednocześnie po takim czasie, jaki był go pozbawiony, w pewnym sensie nowe. Nie chciał go puszczać. Chciał być jeszcze bliżej i oddać się przyjemnością, ale gdy tylko wyczuł te objawy, że coś jest nie tak, momentalnie wrócił na ziemię pozwalając by pocałunki ustąpiły, a mocny uścisk w talii zelżał.
Nie chciał, by Feli czuł się jakkolwiek niekomfortowo, czy tak, jakby ślizgon na niego naciskał. Gdzieś w sercu pojawiła się jednak myśl, że może zbyt szybko starali się naprawić to, co miało miejsce od marca. Poczuł się winny, choć starał się spychać te myśli, by być w stanie w pełni skupić się teraz na Lowellu, który potrzebował jego wsparcia.
Nie bez powodu zamknął go więc w uścisku, samemu lekko wtulając głowę w jego włosy i chłonąc ich zapach, co uspokajało i jego zmartwione serce, które biło jak oszalałe lecz nie z podniecenia, lecz ze zmartwienia o partnera.
-Spokojnie skarbie. Nie chcę byś się tym przejmował. To może zaczekać. - Uspokoił go, zgarniając z czoła Felka niesforne kosmyki, które postanowiły lekko zasłonić mu wzrok.
Gdy obok nich zmaterializowała się kanapa puchon skorzystał z jej obecności, a Max usiadł tuż obok, nie chcąc zostawiać go teraz samego. Gdy ten położył mu głowę na kolanach, ponownie zaczął gładzić go po włosach. W głowie miał burdel i naturalnie zaczął to analizować i się martwić. Nieprawidłowe myśli pojawiły się w jego głowie i na chwilę zapomniał, w jakim pomieszczeniu się znajdują. Przypomniał sobie, gdy poczuł na piersi nagły ciężar, który mógł oznaczać tylko to, że Hogwart spełnił jego życzenie i w kieszeni marynarki ponownie zagościła jego piersiówka. Siedząc w ten sposób Feli nie miał szans by to poczuć, a Max też nie miał zamiaru po nią sięgać. A przynajmniej naprawdę nie chciał tego robić.
-To nie jest Twoja wina. Wiem, że kilka rzeczy nie jest już takich samych. To też mogło się zmienić. Nie spiesz się i nie naciskaj na siebie. Kocham Cię. - Nie wiedział jak ma mu pomóc, co sprawiało, że serce niesamowicie go bolało. Chciał jednak zrobić cokolwiek, by puchon poczuł się choć trochę lepiej.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Pokój Życzeń - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Pokój Życzeń - Page 8 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 8 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 8 EmptyPon 28 Cze - 13:49;

Wcześniej podchodził do różdżki jako do czegoś, co usprawnia mocno pracę, ale też - nie jest wymagane do życia. Mugole przecież od dawien dawna nie mogą korzystać z uroków tego, nad czym władali, a kreowanie rzeczywistości było tylko i wyłącznie dla nielicznych. Wiedząc o tym, mimo wszystko i wbrew wszystkiemu część rzeczy starał się wykonywać poprzez własne dłonie i siłę, którą wolał reprezentować. To, że mógł przyczynić się do tego, iż otaczający go świat był pod tym względem łatwiejszy, wcale nie oznaczało, że chciał. Tak proste czynności jak posprzątanie bałaganu czy cokolwiek innego nie powinno być uzależniane w całości od posiadania przy sobie drewnianego patyczka. Nie bał się zatem tej bardziej brudnej roboty, którą przecież sumiennie wykonywał rok temu, gdy miał okazję jeszcze sprzątać sale na szpitalu, zastanawiając się nad tym, czy przypadkiem nie zmienić dotychczasowej roboty.
Wbrew pozorom mało kto w tej szkole był poważny. Większość stara się oczywiście kreować na autorytety, którymi należy podążać, ale nikt nie jest święty i student doskonale o tym wiedział. Zresztą, gdy tak patrzył na korytarze, które okalały mury zamku i zapewniały pozorne bezpieczeństwo, cenił sobie bardziej luźne relacje z pracownikami i kadrą. Być może dlatego z niektórymi łatwiej mu było rozmawiać. Może profesor Dear pozostawała dość zamknięta, o tyle jednak prywatnie wydawała się być naprawdę w porządku i nie posiadała kija w dupie. Tak samo Perpetua, która zrezygnowała z posady i pozostawiła Williamsa wraz z Blanc pod względem nauczania uzdrawiania. Gdy tak spoglądał, w sumie nikt nie chciał być poważny i chodzić jak w zegarku - no dobra, prawie, bo takie jednostki się jednak zdarzały. Czy to profesor Voralberg, czy to Shercliffe, czy jednak znienawidzony przez całą szkołę Patton, który siał zamęt i spustoszenie wśród mniej utalentowanych roczników. Takich mógł nazwać tymi, co mają kija w dupie. I raczej nie podejrzewał, by miał okazję utrzymywać z nimi jakieś lepsze stosunki, gdy wreszcie dostanie się na wymarzone stanowisko.
- Ślizgoński bluszcz i puchońska mimoza? Bierę! - zaśmiawszy się widocznie, wykorzystał aluzję do ich pierwszego spotkania. W sumie, gdyby postanowili się tak podpisać pod taką sztuką, mało kto by ich rozpoznał. No, być może Saskio, która zapewne ich nienawidziła za to, co odwalili i do czego się przysłużyli, ale niespecjalnie go to wówczas obchodziło. Czuł się głupio, iż wówczas podszedł do tematu pod szyldem czystego zysku i zgarnięcia dla siebie jak najlepszych profitów, ale teraz, gdy rozumiał swój błąd, nie zamierzał do tego powracać. To, co było - i jakim Felkiem wówczas był - bezpowrotnie minęło. I dziękował w duchu ukochanemu za taki stan rzeczy, gdyż może z początku przywoływali ku sobie wiele problemów, aczkolwiek z czasem zrozumieli swój błąd i byli w stanie go naprawić. A przynajmniej zmniejszyć częstotliwość ich występowania do minimum.
- Inne rzeczy? - podniósł brwi i widocznie prychnął, bo różne scenariusze można było uformować we własnym umyśle, a też, nie podchodził do tego nazbyt poważnie, skupiając się prędzej na chwili. Nauczanie było wymagane, by zdać i pożegnać tę szkołę ze swoistym pierdolnięciem, ale też - nadmierne korzystanie z wiedzy podręcznikowej musiało sprawiać ból głowy i zapewne przyczyniło się nie do jednego, a do kilku zerwanych nocy. Sam doskonale pamiętał - bo działo się to około tydzień temu - że przed egzaminami starał się powtórzyć materiał na tyle, by bez problemu móc pożegnać się z tą szkołą w najlepszych okolicznościach. Spał mniej, naciskał na siebie bardziej, a koniec końców zaznał spokoju, który miał być zwieńczony poprzez fakt, że pewne rzeczy się znacząco ułożyły i pozwoliły mu na poukładanie ich w prawidłowym porządku. Cieszył się z tego, że mógł znajdować się u boku Maxa nie jako przyjaciel, a jako partner. Zwracali się do siebie czulej od tamtego momentu, ale większość rzeczy pozostawała niezmiennie na swoim miejscu. Humor, żarty, a przede wszystkim to, że nadal stanowili dla siebie bliskie osoby bez żadnego skrępowania.
Mimo to - mimo tych wszystkich rzeczy, które tylko z początku były przyjemne - musiał przerwać. Czuł, że gdyby kontynuował, panika zaczęłaby się rozrastać i formować w bardzo nieprzyjemną sytuację, a tego wolał znacząco uniknąć. Dziękował w duchu zatem, że nie był obarczany w żaden sposób winą lub czymkolwiek innym, co przyczynić by się mogło do zamknięcia się w sobie i kompletnego niezrozumienia tego, o co może chodzić. Samemu nie podejrzewał, żeby to było za szybko - że próby naprawienia wymagały znacznie większego czasu, skoro naprawdę chciał znajdować się w jego objęciach, chłonąć zapach i czuć dotyk. Być może nieprawidłowo to rozegrał i uważał, że da radę wszystko zainicjować bez najmniejszego problemu i potrzebował pod tym względem prawidłowego nakierowania. A może to wstyd i brak doświadczenia postanowiły zapalić pod kopułą czaszki czerwoną lampkę, powodując tym samym rozpoznanie tego nie jako coś, co ma sprawić mu przyjemność i przybliżyć ich ku sobie, a prędzej jako zagrożenie, które przyczynić może się do wewnętrznego bólu. Powodów mogło być naprawdę wiele i gdy tak starał się je odnaleźć w ferworze wielu myśli, nie było to wcale takie proste - musiał z początku ochłonąć, raz po raz czując dotyk, który przyczyniał się do uspokojenia rozjuszonego serca. Te należące do Maximiliana również poczuł - trudno, żeby było inaczej, skoro przylegał praktycznie całym swoim ciałem do jego sylwetki, ukrywając twarz w ramieniu na ten krótki moment, by potem kosmyki włosów zostały odgarnięte. Otwarta dłoń znalazła miejsce na klatce piersiowej i palcami delikatnie wykonywał uderzenia zgodnie z rytmem należącym do narządu pompującego krew. Musiał go przestraszyć tym, co tutaj miało miejsce, a gdy to pojął, zaczął się jeszcze bardziej uspokajać, by nie przedostać własnego nastroju w stronę ukochanego.
- Też nie chcę, byś się przejmował... - podniósł na krótki moment wzrok. - Czuję to. - mruknął, po krótkim momencie zabierając dłoń, by tym samym zakończyć swoją wewnętrzną walkę na kanapie, a następnie na kolanach Solberga, gdzie umiejscowił własną głowę. Po chwili jednak podniósł się odrobinę i skierował palce na policzek Solberga, mając nadzieję, że to go jakoś uspokoi. Opuszki raz po raz gładziły skórę, co miało spowodować, iż pędzące pod kopułą czaszki nerwy zaprzestaną tworzenia armagedonu. Działał skrajnie i to nagłe zachwianie mogło być niespodziewane - bo było. Sam fakt tego, iż przyczynił się zapewne do wielu pytań, spowodował, że powrócił na ziemię znacznie szybciej, chcąc skupić się na tym, by to nie wpłynęło negatywnie na ich relację. Przeraził się i miał do tego prawo. Głupota i poczucie winy ustępowało miejsca spokojowi, który był obecnie potrzebny, kiedy raz po raz się uspokajał, a głębsze wdechy, te trudniejsze do kontrolowania, zaniknęły. - Wiem, że nie jest i... naprawdę, nie naciskam na siebie. - przytaknąwszy, poczuł nagle ogromną chęć złączenia warg, co podyktowane było chęcią poczucia, tudzież dania wsparcia i bliskości. Nie bez powodu skierował zatem własne usta, na chwile je łącząc z tymi, które należały do Solberga, co było deklaracją, iż do niczego się nie zmusza. Pogładził jeszcze raz policzek, złączył palce, lekko się uśmiechnął, powoli odnajdując ulgę w tych gestach, które przyczyniały się do sprowadzenia go na płaszczyznę realizmu. Gdy się odsunął - naprawdę nie wiedział, ile to trwało - wziął cichszy wdech, czując nie tylko spokój, ale także i zmęczenie. Organizm domagał się odpoczynku, najlepiej w ramionach partnera.
Następnie, gdy minęło trochę czasu i powstrzymał falę uderzającej senności, podniósł się z kanapy, spoglądając dookoła. Otoczenie było znacznie bardziej oświetlone, jakoby odgarniając mrok, który wcześniej w nim panował. Gdyby mógł, to by tutaj pozostał, ale tak naprawdę czas powoli się kończył i gdyby ktoś ich znalazł w godzinach porannych wychodzących z Pokoju Życzeń, zapewne nie skończyłoby się to zbyt dobrze. Zepsuł ten dzień i był wdzięczny temu, że Solberg go tak łatwo nie odtrącił.
- Chodźmy stąd. - zaproponował, niepewnie obejmując go z początku w talii, gdy ten postanowił wstać, lecz z czasem odzyskał ten błysk w oczach i powrócił na stare łazienki, starając się nie przejmować tym, jak mocno spartaczył sprawę. Mimo to było ciężko. Nie chciał stać w jednym miejscu - inaczej - leżeć w przerażeniu własnych myśli, w związku z czym następnie chwycił go za dłoń i ucałował wierzch dłoni, spoglądając przepraszającym raz jeszcze wzrokiem w jego kierunku. - Dziękuję. - przymknął na chwilę oczy, oddając się tej chwili, zanim to nie wykonał pierwszego kroku, zachęcając do opuszczenia pomieszczenia.


+
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Pokój Życzeń - Page 8 QzgSDG8








Pokój Życzeń - Page 8 Empty


PisaniePokój Życzeń - Page 8 Empty Re: Pokój Życzeń  Pokój Życzeń - Page 8 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Pokój Życzeń

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 8 z 12Strona 8 z 12 Previous  1, 2, 3 ... 7, 8, 9, 10, 11, 12  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Pokój Życzeń - Page 8 JHTDsR7 :: 
hogwart
 :: 
Wielkie schody
 :: 
siodme pietro
-