Chyba najfajniejsze pomieszczenie w całym Hogwarcie. Wystarczy coś sobie wymarzyć, a już to mamy. Niestety, nie można tam wyczarować jedzenia, ani picia, także jeśli chce się przygotować romantyczną kolację, posiłek trzeba przynieść samemu. Jedną z większych zalet jest, że gdy jesteś w środku osoba która nie wie czymś stał się dla ciebie ten pokój nie może dostać się do środka. Aby pojawiły się drzwi, przez które można wejść, należy przejść trzy razy wzdłuż ściany, myśląc o odpowiedniej rzeczy.
UWAGA: Aby wejść obowiązkowo należy rzucić kostką w pierwszym poście. Nieparzysta – udaje Ci się wejść, parzysta – niestety nie udaje Ci się wejść. Jeśli już raz odkryjesz lokację możesz odwiedzać ją bez ponownego rzucania kością. Zezwala się zdradzić lokalizację tematu dwóm osobom towarzyszącym.
Rekonstrukcja bitwy o Hogwart:
Rekonstrukcja Bitwy o Hogwart
Dyrektor i nauczyciele szkoły postanowili pozwolić uczniom lepiej zrozumieć, jak naprawdę wyglądała tragedia tego historycznego wydarzenia sprzed 25-ciu lat i zorganizowali rekonstrukcję Bitwy o Hogwart. Każdy uczestnik, losowo przydzielony do jednej ze stron konfliktu może poczuć się jak uczestnik tego historycznego wydarzenia dzięki wyjątkowej akcji Ligii Pojedynków.
Zasady i dodatkowe informacje
•UWAGA! Jeśli Twoja postać, lub ktoś dla niej bardzo ważny brał udział/ucierpiał w Bitwie o Hogwart, proszę o dokładne przemyślenie udziału w evencie!
• Na wejściu do pokoju życzeń, każdy z was otrzymuje biały lub czarny pierścień. Jasny oznacza, że jesteście po stronie obrońców Hogwartu, ciemny, że jesteście napastnikami. Pierwsza osoba, która napisze posta rzuca kością k6. Wynik parzysty oznacza, że otrzymuje ciemny pierścień, nieparzysty - otrzymuje jasny pierścień. Kolejne pierścienie rozdawane są naprzemiennie bez rzutu kością. • Pierwszy post, bez względu na to, gdzie wylądujecie, musi znaleźć się w tym temacie! • Każdy z was, ze względu na ilość kuferkowych punktów z zaklęć i OPCM, staje przed jedną z trzech par drzwi: ~0-15 pkt. - Żółte drzwi prowadzą was do miejsca, które wygląda jak Korytarz przy Wielkiej Sali. (zostajecie w tym temacie) ~16-25 pkt. - Białe drzwi przenoszą was na Dziedziniec Wieży z zegarem ~>25 pkt. - Zielone drzwi przenoszą was na Błonia • Obowiązuje KATEGORYCZNY ZAKAZ używania zaklęć czarnomagicznych! • Po zakończeniu rekonstrukcji, kadra Hogwartu dba o wyleczenie wszelkich ewentualnych obrażeń, jakie mogliście otrzymać. • Obowiązkowy kod:
Kod:
<zgss> Ilość punktów z Zaklęć w kuferku: tu wpisz ilość</zgss> <zgss> Kolor pierścienia: </zgss> biały/czarny
• Zwycięzca pojedynku może zgłosić się po 1pkt. z historii magii oraz 2 pkt. z dziedziny, z której zaklęć używał, natomiast przegrany otrzyma 1 pkt. do kuferka. Jeśli używaliście zaklęć zarówno z OPCM jak i z transmutacji możecie wybrać sobie dziedzinę, z której punkty zostaną wam przyznane.
Zasady dla osób, które walczą w tym temacie
•Wybieracie konkretnego przeciwnika, z przeciwnym kolorem pierścienia do waszego, który będzie waszym rywalem. Jedna postać może walczyć tylko z jednym rywalem! • Kulacie 2xk100: jedną kością na atak, drugą na obronę, do czego dodajecie swoje punkty z Zaklęć i OPCM LUB z Transmutacji. Musicie jednak użyć w tej turze zaklęcia z danej dziedziny, której statystyki sobie dodaliście. Jeśli wybraliście Transmutację, możecie korzystać tylko z zaklęć z tej dziedziny, które nie wymagają więcej niż 15 pkt w kuferku! • Atak powyżej 85 daje automatyczny punkt dla atakującego. Jeśli Atak wynosi między 30-85, obrońca rzuca k100. Wynik większy od wartości ataku oznacza udaną obronę. Atak mniejszy niż 30 daje nieudane zaklęcie - nie potrzeba obrony. • Zwycięża osoba, która 3 razy celnie i skutecznie zaatakowała przeciwnika. Przegrany pada sparaliżowany na podłogę, aż do zakończenia całości rekonstrukcji. Zwycięzca może podjąć walkę z kolejnym niesparaliżowanym przeciwnikiem pod warunkiem, że ten posiada przeciwny kolor pierścienia. • Modyfikacje: - Osoby z cechami świetne zewnętrzne oko (spostrzegawczość) oraz gibki jak lunaballa mogą dodać sobie jednorazowo +20 do kostki na obronę
- Osoby z cechami silny jak buchorożec lub magik żywiołów mogą dodać sobie jednorazowo +20 do kostki na atak
- Osoby z cechami połamany gumochłon lub rączki jak patyki mają -10 do kości na obronę
-Osoby z cechami bez czepka urodzony lub dwie lewe różdżki mają -10 do kości na atak przy rzucaniu zaklęć z kategorii, jaką maja w nawiasie.
-Jeśli postać posiada którąś z poniższych genetyk, co rundę rzuca k6 na konsekwencje, wynik parzysty aktywuje poniższe akcje:
Jasnowidz:
Dostajesz wizji i przewidujesz kolejny ruch przeciwnika. Twoja obrona w następnej rundzie jest udana bez względu na wynik kości. Przez przebłysk tracisz jednak chwilę skupienia i Twój atak w tej rundzie spada o 20 oczek.
Wila:
Wybierz jedną z dwóch opcji: Twój czar działa na przeciwnika i go rozprasza. Następny jego atak jest o 35 mniejszy. LUB Adrenalina związana z bitwą sprawia, że Twoja harpia się budzi. Twój atak zyskuje 30 oczek.
UWAGA! Jeśli walczysz z oklumentą lub drugą wilą, przeciwnik rzuca k6. Jeśli otrzyma wynik nieparzysty, Twoje wilowe sztuczki nie działają!
Legilimenta:
Możesz wejść do umysłu przeciwnika i wyczytać jego kolejny ruch. Twoja obrona w następnej rundzie zwiększa się o 30.
UWAGA! Jeśli walczysz z oklumentą, przeciwnik rzuca k6. Jeśli otrzyma wynik nieparzysty, Twoje sztuczki nie działają!
• Raz na dwie rundy rzucacie kostką literką, żeby zobaczyć, co wam się przydarzyło w trakcie walki:
Scenariusze:
•A,C,E,G,I - nic się nie dzieje •B.....yło blisko - Walcząca obok para widocznie zatraciła się w pojedynku, a jedno z ich zaklęć przeleciało obok Ciebie, dekoncentrując Cię. Otrzymujesz -20 do obrony w tej rundzie. •D....rewniany atak - Obok was galopują przetransmutowane biurka. Skupieni na pojedynku, nie zwracacie na nie uwagi i jedno z was wpada na ożywiony mebel. Dorzuć k100. Wynik mniejszy niż 50 oznacza, że efekt dotyczy Ciebie, a wyższy lub równy 50. Jeśli k100 było parzyste, osoba, której dotyczy efekt traci -20do ataku w tej rundzie, a jeśli było nieparzyste. traci -20 do obrony. •F....ikuśne rozproszenie - Jedno z szalejących obok zaklęć trafia prosto w znajdującą się obok roślinę, a jej liście wpadają Ci do ust. Tracisz -20 do ataku, a następne zaklęcie, jakie rzucisz, musi być niewerbalne, ze względu na resztki rośliny w ustach. •H....isteria - Widać całe to wydarzenie zbyt mocno przeraziło jednego z uczestników, którego opętała histeria. Nie patrząc, co robi, wpadł na Ciebie, wytrącając Ci różdżkę z ręki. Nie masz możliwości obrony w tej rundzie. •J....azda ze skrzatami - Jak to w prawdziwej bitwie, nigdy nie wiesz, czego mogłeś się spodziewać. Nagle zauważasz, że między nogami latają wam skrzaty, które miały pomóc w walce. Osoba, która ma czarny pierścień obrywa od skrzata po łydkach i przez to nie jest w stanie wyprowadzić w tej rundzie ataku!
• Obowiązkowy kod:
Kod:
<zgss> Kolor pierścienia: </zgss> <zgss> Przeciwnik: </zgss> <zgss> Modyfikacje, wydarzenia i bonusy kuferkowe: </zgss> <zgss> Atak: </zgss> Tu wpisz wynik rzutu kością + modyfikacje <zgss> Obrona: </zgss> Tu wpisz wynik rzutu kością + modyfikacje <zgss> Dodatkowo: </zgss>
•Wszelkie pytania kierujcie do @Maximilian Felix Solberg • Rekonstrukcja zakończy się 20.05 o godz. 19:00!
Parsknął, tak po prostu, bo i cóż innego miał jej odpowiedzieć na to głupie zwrócenie mu uwagi. - Bo Terry Watts jest pustym cwelem. - Podkreślił to po raz kolejny, ściągając brwi w nieco gniewnym wyrazie. - Nie ma zielonego pojęcia o sztuce… a w dodatku przyklejał Claudine muchy do warkocza, gdy byliśmy w trzeciej klasie, a potem rechotał, gdy dałem mu za to w zęby. - Przypomniał jej z zabójczą precyzją, nie mając pojęcia czy Caelestine w ogóle wie, o której sytuacji mówi. Mówił cokolwiek, byleby tylko odwrócić jej uwagę od bólu i konsekwencji wiążących się z tym stanem u jego siostrzyczki. Przy okazji wykazał się nieostrożnością, gdy tak okrutnie i jakże bezmyślnie się przed nią obnażył. Przyznał się, w końcu się przyznał, że zależy mu na Dinie trochę bardziej, niż to zawsze mówił. Był przekonany, że szczerze jej nienawidzi i właśnie tak zawsze oboje to wszystkim przedstawiali, gdy bez krępacji tłukli się słowami na korytarzu. Wychodziło jednak na to, że Swansea dbał o nią… na ten swój popierdolony sposób, którego nikt wokół nie pojmował. Nie chmurzył się dłużej, niż było to konieczne, po prostu spacerował nerwowo wzdłuż ściany, mając nadzieję, że Caelestine po prostu go posłucha i przywoła myślą coś - cokolwiek - z czego mogliby w tym momencie skorzystać. Cokolwiek miękkiego uratowałoby mu życie, nawet zwykła, prosta kanapa. Kiedy pojawiła się klamka, bezmyślnie chwycił ją między palce i trochę niezdarnie, bo wciąż trzymał Cysię, przekroczył próg. Zatrzasnąwszy za sobą drzwi pokoju życzeń po prostu się roześmiał. Spontanicznie i gardłowo, ale tak szczerze jak od dawna się nie śmiał. - Jak TY to zrobiłaś. - Poprawił ją, a jego głos wręcz drżał od tłumionego rozbawienia. - Naprawdę? Mogłaś wyobrazić sobie wszystko, a ty chciałaś zobaczyć dom? - Zapytał uszczypliwie, ale przeszedł przez pokój, aby wsunąć Puchonkę do jej własnego łóżka. Ułożył ją na miękkich poduszkach, nachylając się w ślad za nią, aby ucałować jej czoło. Robił tak zawsze, gdy trapił ją jakiś wyjątkowo paskudny sen… czyli stosunkowo często przy jej wieszczych tendencjach. - Potrzebujemy przemeblowania? - Zapytał zaczepnie, nie potrafiąc powstrzymać się od drobnej uszczypliwości nawet w stosunku do niej i w sytuacji, w której ewidentnie cierpiała. Rozejrzał się jednocześnie po wykreowanej przez nią rzeczywistości, doszukując się w niej czegoś smutnego, czego po prostu nie potrafił w tym momencie nazwać. Wątpił czy kiedykolwiek będzie umiał to zrobić. I zadała mu pytanie. Tak kompletnie abstrakcyjne, że nawet przez myśl mu nie przeszło odpowiedzieć inaczej. - Dyniowe - chlapnął głupio, zaciskając mocniej wargi, gdy uświadomił sobie, że to niewłaściwa odpowiedź. - Nie, marchewkowe chyba bardziej. - Zmienił zdanie, spoglądając na jej rudawą czuprynę z zainteresowaniem. - Dlaczego pytasz?
Autor
Wiadomość
Saskia Larson
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161cm
C. szczególne : Duże, piwne oczy oraz charakterystyczny pierścionek z lisem na lewej dłoni.
Nie wycofałaby się, nawet gdyby splunął jej w twarz i nazwał to czułością. Przynajmniej nie teraz, gdy jej dłoń była prowadzona po nierównej mapie jego przeżyć. Moment, który właśnie współdzielą, wydawał się jej niemal wydarty z rzeczywistości, istniejący poza ramami czasu, z dala od reszty świata. Całkowicie była pochłonięta, każda komórka jej ciała, każdy neuron - wszystko z czego się składała, skupione było na nim. Zamieniła się w słuchaczkę, usilnie próbując go zrozumieć. Badała zgrubienia pod opuszkami, przyciągnięta, by sięgać tam, gdzie sięgają jego wspomnienia. Szukała w jego spojrzeniu złości. Gdy jej tam nie znalazła, próbowała odnaleźć ją w jego tonie - znowu, nadaremno. Zamiast tego potykała się o góry nostalgii, niemal tęsknoty, miłości zawiłej. Nie potrafiła tego pojąć. Dlaczego nie jest wkurwiony? Przez myśl jej przemknęło, że ucieleśniają dwie skrajne wypadkowe krzywdy. Gdy ona miotała się, pieniła, ciskała i cierpiała, on zachowywał bierność, zrozumienie i akceptacje. Nie była w stanie powiedzieć, co było gorsze - non stop grzmieć, czy usprawiedliwiać swojego oprawce. Domyślała się, że to musi skądś wynikać, ale przecież niemal nic o nim nie wiedziała. Nie chciała rzucać osądów na wiatr, jednak wizja siedmiolatka, któremu matka wycina w skórze ochronną pieczęć, wyrwaną ze snu sprawiała, że nie potrafiła nie współodczuwać tego skurwysyństwa, które było mu serwowane na kształt miłości. — To popierdolone — sapnęła w końcu, gdy skończył swoją opowieść. Nie odstąpiła na krok, za to wracała dłońmi do pierwszych rozdziałów, odważniej rysując okręgi wśród tych skórorytów autorstwa jego matki — Smutne. I też złe. Lód pod jej nogami zaczynał pękać, bo wchodziła na środek jeziora, gdzie niebezpieczeństwo czekało pod każdą mocniej zaakcentowaną reakcją. Dla niej proste było, że miłość ma swoje granice, a kiedy zamienia się w krzywdę, świadomą czy nie, to ciężko jest ją wybronić. Nawet choroba nie jest wymówką. Z drugiej strony potrafiła sobie wyobrazić dziecko, które zrobi wszystko, zniesie każdy bat, każde upodlenie, byle tylko zaskarbić sobie trochę rodzicielskiego ciepła. I wracać będzie, niczym zbity pies, wierząc, że tym razem będzie inaczej. Przesunęła lewą - czującą, dłoń w prawo, w kierunku jego żeber, zjeżdżając do najniższego, by spocząć tam przegubem. Gdzieś tu powinna znajdować się wątroba. Przez moment, w głuchej ciszy, zastanawiała się, czy jeśli poczeka wystarczająco długo, to jej uszu dosięgnie damski szept ochronnej modlitwy. Nie wyczuwała jednak niczego, oprócz miarowego oddechu. Żadnego talizmanu, ale też żadnej zapowiedzi nieuchronnej klęski. — Czy to często Ci się zdarza? Ta niewydolność? — zapytała, chociaż, jak sięga pamięcią, po raz pierwszy w życiu, nie chciała poznać odpowiedzi. Nie chowała się jednak przed nią, stojąc pewnie. Przyglądała się jego twarzy, studiując ją w najmniejszych szczegółach. Ten dyskomfort, który czuła jeszcze chwilę temu - a może to wszystko wydarzyło się w innym wcieleniu, zniknął bez śladu. Nieistotnym dla niej było, że znają się kilka tygodni, że obiektywnie spoglądając na ich relację, to niczym nie różniła się, od tych spontanicznie nawiązywanych, które rozmywają się z czasem. Bo to naprawdę nie mógł być nikt inny, jak on. Nawet jeśli wyjdą stąd, a każde pójdzie w swoją stronę, nigdy więcej się nie spotykając, to ten dzień wyryje się w jej pamięci jako hołd dla nagości. Wystawiania się na zranienie. Bez pytania, dosyć odruchowo, niezwykle naturalnie, przyłożyła wargi w okolice jego obojczyka. Miękkie, ciepłe, wilgotne. Chłonęła go wszystkimi zmysłami na raz.
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Może to kwestia samoleczonej traumy, żeby przekuć gniew w uczucie zbieżne, zależne, równie gorące ale o bardziej obłych krawędziach. Nigdy sie nad tym nie zastanawiał, bo Lockie Swansea dryfował gdzieś na krawędzi swoich emocji, jak każdy facet w sumie, ale ten w szczególności, starając się odkleić od uczuć tak bardzo, jak to tylko możliwe. Byli takim dobrym przykładem dwóch stron tego samego medalu, wręczanego smutnym i samotnym dzieciom, które nie potrafią wyrobić w sobie zdrowego pojęcia o swojej rodzinie i emocjonalnych z nią zależnościach. Przyglądał się jej z pewnym zdziwieniem, kiedy nazywała jego wątpliwej jakości dzieła tak ostrymi słowami, w pierwszym odruchu rzeczywiście czując niemal oburzenie, ale zaraz za nim, dziwnym szarym echem brzmiała jakaś ulga niejasna. Jakby ktoś w końcu na głos nazwał to, co on czuł od tak wielu lat, coś, co sam wyparł, coś, w czego siłę i rzeczywistość przestał pozwalać sobie wierzyć. Powoli puścił jej dłoń, która prowadził w tańcu po swojej bladej skórze, miękkiej i gładkiej, nie widzącej słońca przez cały rok, ukrytej pod warstwami swetrów i golfów. Puścił jej dłoń, by przepłynąć delikatnie na jej nadgarstek, przesunąć palcami po jej przedramieniu, ujmując łokieć, kiedy jej usta zetknęły się z fakturą skóry pod obojczykiem. - Czasami częściej - powiedział cicho, pomiędzy jej ciemne włosy zaplątując słowa i oddech, jakby ta odpowiedź była wielką tajemnicą- ...czasami rzadziej. - ostatnie dwa lata, które nie było go w szkole, spędził zamknięty w szpitalu, bo zdarzała się częściej niż częściej ta niewydolność, a jego organizm nie nadganiał z regeneracją. Teraz? teraz jakby rzadziej, ale ile jeszcze tej przyjemności mu zostanie, zanim poskłada się na dobre? Druga dłoń znalazła drogę wokół jej pasa, po cienkiej granicy szwu koszulki, stwarzając przeciwwagę do dotyku ust na krawędzi przeciwległego ucha dziewczyny. Miał jeszcze jakieś tajemnice, które najwyraźniej chciał jej opowiedzieć, skoro byli tu sami i już tak bardzo nadzy.