Skąd ona niby miała wziąć liść mandragory? Nie wiedziała, czy takie rzeczy się gdzieś kupuje, czy coś, ale nie robiło to większej różnicy, bo nawet jeśli, to szkoda by jej było galeonów na jakiś szajs do szkoły. Nie po to spieniężyła w pociągu podręcznik z astronomii, żeby to teraz na jakieś zielsko wydawać. Hogwart miał swoje cieplarnie i składziki na składniki, a uczniowie liście musieli se gdzieś narwać? Pomerliniło. Ewentualnie mogłaby podpirzyć z cieplarni i chociaż właściwie mogłaby to zrobić, to jej się niespecjalnie chciało. Pryskać z pierwszej lekcji w semestrze jakoś tak nie wypadało, więc zaryzykowała i poszła nieprzygotowana. Nie ma co się od razu spisywać na straty - może ktoś będzie miał dwa? A jeśli nie, to była mentalnie przygotowana na jakiś ochrzan. Od rana czuła, że dziś straci jakieś punkty. Takie już brzemię jasnowidza - znała przyszłość, ale nie mogła nic na nią zaradzić. Z niechlujnie podwiniętymi rękawami i byle jak zawiązanym krawatem weszła do klasy eliksirów, z zaskoczeniem stwierdzając, że jest pierwsza. W pierwszym odruchu chciała się cofnąć, ale jej wzrok padł na gabloty składników stojące pod ścianami. - No i kierwa, po problemie - rzuciła sama do siebie. Ostatni raz wyjrzała przez drzwi, sprawdzając czy na pewno nie zbliża się nauczyciel, albo jakaś menda, która mogłaby ją podkablować, pizła torbę pod nogi jakiegoś krzesła i podbiegła do półek. Byłoby łatwiej jakby wiedziała jak wygląda liść mandragory, ale tragedii nie było, bo pudełeczka i buteleczki były podpisane. Szybko ściągała kolejne, oglądając etykietki, po czym byle jak odkładała z powrotem, co jakiś czas zerkając na drzwi do klasy.
Autor
Wiadomość
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Podróżował, wędrował, udawał; wszystko wydawało się być w jak najlepszym porządku, kiedy to nie udało mu się uwarzyć eliksiru z Julią Brooks, która to najwidoczniej oddała się w eter porażki. A przynajmniej tak pomyślał, kiedy sam odczuwał niedosyt oraz chęć ponownego podjęcia się próby uwarzenia eliksiru, do którego postanowił ponownie podejść, aczkolwiek z pomocą kogokolwiek, kto by się na tym znał. Spokojne spojrzenie przystało na kociołku, w którym zawitał popiół podczas warzenia, a kiedy to podliczył złapane niuchacze... no cóż, nie było ich zbyt dużo, ale lepiej tyle niż nic, prawda? Ciche westchnięcie wydobyło się z jego ust, jakoby melancholicznie, kiedy to wyczyścił przyrząd do warzenia eliksirów za pomocą zaklęć, a całość dopełnił pieczołowitym usunięciem przypaleń. Nie zamierzał dopuścić ponownie samego siebie do porażki, choć, wiedząc, że w towarzystwie Brooks stworzenie wywaru będzie wyjątkowo trudne. Przez chwilę zawiesił spojrzenie na własnych dłoniach, myśląc nad potencjalnymi opcjami, które mogłyby mu pomóc w tym wszystkim. I oczywiście padło na niego, kiedy to podgrzewał odpowiednio bazę eliksiru. — Solberg, weź no pomóż. — powiedział zaczepliwie, kiedy to kroił i w odpowiedniej kolejności dodawał kolejne składniki, licząc tym samym na sukces pod tym względem. O ile wynik z hematografowego potrafił zinterpretować, o tyle jednak bez niego niczego nie sprawdzi. A w sumie to nawet sam chyba nie wiedział, czy, kiedy to oddawał się w odmęty własnego umysłu, chciał się dowiadywać trochę o własnym stanie zdrowia. Wolałby tę kwestię ewidentnie przemilczeć.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Usłyszał trzask i odwrócił się szybko. Zobaczył, jak fiolki @Keyira Shercliffe i @Lucas Sinclair wybuchają. Prędko machnął różdżką i wytworzył między nimi tarczę, by przypadkiem nie zostali ranni od rozbryzgujących się odłamków szkła. -Wszystko w porządku? - Rzucił do dwójki ślizgonów, po czym zwrócił się do samego Lucasa. -Do twarzy Ci w niebieskim. Może powinieneś się przenieść do kruklandu? - Wyszczerzył się w jego stronę, by następnie ponownie odwrócić się w stronę, z której usłyszał swoje imię. Przewrócił oczami i podszedł do @Felinus Faolán Lowell. -Najpierw mnie wkurwiasz, a teraz "weź no pomóż"? - Powiedział podchodząc do puchona. -Pokaż co tu nakombinowaliście. - Spojrzał w kociołek, by ocenić szkody i pokręcił głową. -Patrz i ucz się. - Rzucił jeszcze z ironicznym uśmiechem i zaczął bawić się w alchemika. Trochę nadprogramowego pyłu wymagało wiele roboty, żeby naprawić to ustrojstwo. Max wziął garść jaj popiełka i flaszkę księżycowej rosy. Delikatnie namoczył jaja w rosie, po czym zaczął je ścierać. Na koniec dodał sproszkowany korzeń asfodelusa i wymieszał, by w końcu dodać do kociołka. Wywar szybko zabulgotał, zmienił kolor i przybrał w końcu właściwą barwę. -Teraz dodajcie krwi i zobaczcie, co wam kociołek powie. - Dodał na odchodne. Eliksir naprawdę nie należał do łatwych i wiedział, że będzie dzisiaj musiał interweniować. Nie spodziewał się jednak, że to chochliki zepsują eliksir. A skoro o nich mowa, to posłał Drętwotę ku grupce szkodników, która właśnie chciała podwędzić jeden ze słoików.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Kiedy to stał tak, wychudzony oraz ubrany na czarno, gdzie kościste palce chwytały od czasu do czasu za składniki, wiedział jedno; eliksiry nie są jego mocną stroną, ale są zazwyczaj czymś koniecznym przy tym, czego tak naprawdę się uczy i co go fascynuje. Owszem, mógł pozostawić temat wywarów we własnej niepamięci, by następnie spowodować wybuch i obserwować, jak popiół upada na ziemię; niemożliwy do przywrócenia artefakt przeszłości. Pies osadzony z lewej strony zapewne by się ucieszył z tego wszystkiego, wyszczerzając złośliwie kły, które są zawsze gotowe do rozszarpania gardeł innych, co nie zmienia faktu, iż ostatecznie do niczego takiego nie doszło. Nie rzucił Bombardy, nie rzucił niczego; pod kopułą własnej czaszki nadal znajdowały się umiejętności stanowiące marny relikt, ale zawsze jakiś. Każda informacja jest na wagę złota, a on... nie zamierzał tego tak łatwo oddawać. Zamierzał walczyć. Nawet kosztem własnej krwi. Chce więcej. Zwrócił uwagę na wybuch, będąc gotowym do jakiejkolwiek interwencji, gdyby doszło do obrażeń. Spokojne spojrzenie oczu na wszelki wypadek wyłapywało promienia rozprysku szkła i mimowolnie rzucił dodatkową tarczę, jakoby nie ufając sile grawitacji oraz prostej, możliwej do wyliczenia fizyce. Nie ufał także magii; bywała zaskakująca, trudna do przewidzenia oraz jadowicie niebezpieczna. Po krótszej chwili i ogarnięciu tego wszystkiego, opuścił Protego i przeszedł do własnych rzeczy. — No już, już, i tak wiem, że mnie kochasz. — nie wystawił języka, ale przywołał na własnej twarzy ironiczny uśmiech, jakoby używając tego słowa w dość zawyżonym znaczeniu, ale ostatecznie nie poprawił się. — Chochliki. — wypomniał tylko, bo przecież to nie była jego wina, że te niebieskawe istoty zdecydowały się akurat wsypać popiół z pochodni do jego gotującej się mieszanki. Wzruszenie ramionami, gdy Max postanowił przejść do naprawy tego wszystkiego, przygotowując oczywiście odpowiednie składniki, wraz z Brooks stworzył z jego pomocą eliksir hematografowy, który posiadał prawidłowe zabarwienie. — Nie jestem taki pewien, czy samym patrzeniem jestem w stanie się nauczyć. — pokręciwszy oczami, praktyka przecież czyni mistrzem, prawda? Tylko przelać to wszystko do fiolek w ramach treningu "nie wychlap tego na stół" i raczej będzie dobrze - a raczej tak myślał, kiedy to skorzystał z własnej różdżki i dodatkowej fiolki w celu pobrania odpowiedniego materiału z własnego ciała; krew z tętnicy. Najdokładniejsza, pozbawiona ryzyka błędu. Próbka jasnej, szkarłatnej cieczy spoczywała w jego dłoni, kiedy to postanowił przelać parę jej kropel do eliksiru. Kolory smug, które doskonale wiedział, jak zinterpretować, nie pokazywały tego, że jego kondycja organizmu jest idealna. Liczne niedobory substancji, jak również anemia dawały się we znaki nie tylko za pomocą badania, lecz także... wyglądu. Nie bez powodu uśmiechnął się pod nosem, ukrywając wynik skrzętnie w odmętach własnego umysłu.
Aleksandra Krawczyk
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
- No ja mam nadzieję - rzuciła, a jej uśmiech jeszcze się poszerzył, jak zawsze zresztą, kiedy widziała na twarzy chłopaka podobny wyszczerz. Słysząc jego kolejne słowa parsknęła śmiechem, kręcąc przy tym głową. Mogła się tego spodziewać. - Słyszałam o naklejkach czy lizakach jako nagrodach, ale nie o buziakach. Nie wiem, nie wiem... Zobaczymy, co da się zrobić, ale nic nie obiecuję - odparła, wzruszając przy tym ramionami z miną mówiącą 'nie moja wina', choć oczywiście doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak to się skończy. Nie mogła sobie jednak darować okazji do podroczenia się z nim. Zaraz też przeszli do skupienia się na czekającym ich zadaniu, do którego podchodziła bez większego entuzjazmu. Pomiędzy nią a eliksirami po prostu nie było widocznej chemii, a jeśli już zachodziły jakieś reakcje, to tylko te wybuchowe, a niestety nie o to tu chodziło. - Och, ale ja się nie łamię, ja tylko rozważam wszystkie ewentualne złe scenariusze. I racja, wysadzenie w powietrze połowy klasy wcale nie brzmi tak źle. Dzięki, już mi lepiej, wiesz? - Spojrzała na niego i dla większego efektu, żeby pokazać, jak bardzo jej to pomogło, uniosła na wysokość twarzy dwa uniesione kciuki. Liczyła, że Solberg już przeszedł kawałek dalej i nie skupiał się teraz na nich, bo nie chciała zostać oskarżona o zamach na salę eliskirów. Trzeba przyznać, że Krawczyk orłem ani w tej dziedzinie, ani w zielarstwie nie była, a co za tym idzie - nadal miała małe problemy z rozpoznawaniem roślin i składników, które potrzebne były do uwarzenia danej mikstury. Róg jednorożca nie różnił się według niej niczym od rogu dwurożca, choć jak już się miała przyjemność przekonać, wcale nie można ich było używać wymiennie. Ucieszyła ją zatem decyzja, że jej wydziale przypadło przygotowanie stanowiska, a nie wycieczka po potrzebne składniki, nawet jeśli wszystkie były dokładnie podpisane. W tej kwestii nie ufała samej sobie. Pokiwała jedynie głową na słowa chłopaka i niemal od razu zabrała się do roboty, nie chcąc niepotrzebnie tracić czasu. Z doświadczenia wiedziała, że lepiej było mieć te kilka czy nawet kilkanaście minut zapasu, w razie gdyby coś nie daj Merlinie poszło nie po ich myśli. Ze swojej części zadania wywiązała się całkiem sprawnie i bez żadnych problemów, ale to wcale nie było równoznaczne z tym, że czuła się pewniej. Magiczne słowo 'eliksiry' zawsze tak na nią działało - nie skakała z radości, mając możliwość sporządzenia jakiejś mikstury. W zasadzie gdyby nie Will, to zapewne stałaby właśnie nad kociołkiem i zamartwiała, czy przypadkiem zaraz czegoś nie schrzani. Zamiast tego wyjątkowo nie zaprzątała sobie głowy tymi niepotrzebnymi pierdołami, które tylko hamowały ją w podejmowaniu dalszych kroków. Jeśli coś będzie miało pójść nie tak, to i tak pójdzie. - Dobra, chyba czas zaczynać. Strzeż się, Hogwarcie - mruknęła jeszcze na dobry start i nawet sama postanowiła rozpocząć, wcale nie dlatego, że był to chyba najbezpieczniejszy etap ze wszystkich. Niedługo zresztą musieli czekać aby się przekonać, że rzeczywiście udało im się skopać, ale cóż, umiejętność czytania ze zrozumieniem przepisu najwyraźniej należała do tych niebywale trudnych.
Coś poszło zdecydowanie nie tak jak powinno. Nie spodziewał się tego, kiedy mieszali z Keyirą składniki, kiedy rozlewali gotowy wywar, bo dopiero kiedy do magicznej cieczy dodane zostało kilka kropel krwi dziewczyny eliksir eksplodował. Lucas zdążył usłyszeć tylko przekleństwo Key przy swoim uchu, po czym zamrugał kilkukrotnie oceniając sytuacje. - Uściślając: mi wybucha. - poprawił ją, nieco rozbawiony, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, że zmienił mu się kolor włosów. - Hmm? To jad eksploduje? - spytał mało elokwentnie, śmiejąc się tylko do swojej partnerki, jakby to miało ją pocieszyć. Generalnie gdyby nie szybka reakcja Maxa, pewnie skończyliby oboje z kawałkami szkła w ciele. Na szczęście kumpel miał bardzo dobry refleks i zareagował niemal od razu, wyczarowując tarczę, która osłoniła dwójkę Ślizgonów. Za to usłyszawszy słowa Solberga, z początku nie wiedział o co mu chodzi. Pomacał się bezmyślnie po twarzy, zerknął na dłonie. Nie, nie był opryskany niczym niebieskim. Przeniósł pytające spojrzenie na Keyirę. - O co mu chodzi? - zapytał, kiedy przyjaciel oddalił się, wołany z drugiego końca sali.
Keyira Shercliffe
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : magiczny tatuaż w formie węża | blizn zbyt wiele, by można je było zliczyć | tęczówki w odcieniu sztormu | jakieś zwierzę jako częsty towarzysz
Chochliki wyrzuciły na najbliższy teren dwa kieszonkowe bagna. Smród jest nie do wytrzymania, a przemieszczanie się graniczy z cudem. Błoto klei się do ubrań, nieprzyjemnie dla ucha pluska, a chochliki zanoszą się śmiechem i próbują Cię nim jeszcze dodatkowo ochlapać. Schwytany przez Ciebie niuchacz miał przypiętą do futra syrenią spinkę. Masz dwie opcje: zachować ją bądź oddać właścicielce (koleżanka z pierwszych klas dowolnego domu, która dosyć głośno rozpowiada, że została okradziona), a wówczas dostrzeże to jeden z nauczycieli i ceniąc Twoją uczciwość obdaruje Cię 15 punktami dla domu (zgłoś je w odpowiednim temacie!) Jeśli jesteś dorosły: możesz zachować spinkę bądź ją sprzedać za 30 galeonów.
Dopiero kiedy zlustrowała resztki ich eksperymentu, które rozsypały się pod ich stopami zorientowała się, że jedynie magiczna bariera ochroniła ich przed atakiem eksplodującego naczynia. Poderwała głowę i odszukała wzrokiem Maximiliana, który okazał się na tyle ogarnięty w sytuacji, by w porę zareagować. Podziękowała mu skinieniem, a potem zerknęła kontrolnie na swój strój i chwytając krawędź koszuli od mundurku, pociągnęła ją energicznie w dół, poprawiając jej ułożenie. Na pytanie Lucasa wzruszyła niedbale ramionami. — Przyzwyczaiłam się już, że prawa fizyki czy alchemii wcale nie imają się złośliwości — odpowiedziała, wciąż próbując zapanować nad rozbawieniem. Zmarkotniała tylko na chwilę, kiedy dostrzegła grupę chochlików, ścigającą właśnie niuchacza, który pędził ku nim jakby od tego zależało jego życie. Shercliffe zerknęła pod nogi i westchnęła ze zrozumieniem, kiedy dostrzegła na podłodze odłamki szkła, połyskujące zwodniczo dzięki resztkom rozlanego eliksiru. Spetryfikowała chochliki i unieszkodliwiła niuchacza nim zdołał dotrzeć do celu swojej podróży, po czym ukryła go w torbie razem z resztą jego towarzyszy. Sprzątnęła bałagan kilkoma zaklęciami, po czym wyprostowała się i chwyciła między palce końcówki swoich błękitnych włosów. — Wydaje mi się, że mówi o tym — mruknęła, szczerząc się głupio. — Nie przypominam tez sobie żebyś wcześniej miał pomarańczowe oczy...
Aslan Colton
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 189 cm
C. szczególne : rodowy sygnet na palcu, multum durnych tatuaży
Para: @Bird Burroughs Kuferek z eliksirów: 10 Kuferek z uzdrawiania: 46 (+1 za runę, +5 za różdżkę) = 52 Wynik rzutu k100: 21 Wynik rzutu k6: nie muszę, bo mam 20+ w kuferku
Eliksir: 21 (moje k100) + 49 (k100 Bird) + 10 pkt z eliksirów + 10 za W na egzaminie = 90 :)
Choćby się waliło i paliło, spotkania lab-medu opuścić nie mógł. Frela była tak zajebana obowiązkami prefekta, że dzisiaj, dosyć niefortunnie, musiał iść tam sam. Z nieco smętną miną przemierzał kolejne piętra; jego twarz rozświetlił szeroki uśmiech, gdy dostrzegł znajomą Puchonkę. - Birdie! Nudzisz się teraz? Tak? To świetnie! Chodź, mam w takim razie dla ciebie propozycję nie do odrzucenia. Gotowa na paradę atrakcji? Zaraz zaczyna się spotkanie laboratorium medycznego – co może być ciekawszego od tego? – zalał ją potokiem słów i pociągnął w kierunku klasy eliksirów, gdy dziewczyna przytaknęła, że nie ma większych planów. Po drodze wypytał ją o to jak jej minął dzień i opowiedział jak Freja w zeszły weekend widowiskowo wywinęła orła w sam środek błota w Hogsmeade przed cukiernią, co uznał za wystarczającą karę za to, że za bardzo zaczęła się interesować jego dietą i zarządziła, że czas skończyć z wpierdalaniem ciastek całymi dniami. Karma wróciła! Gdy wpadli do pomieszczenia i Max obwieścił co dzisiaj będą robić, uśmiechnął się do niej pokrzepiająco. – Jeśli do tej pory bałaś się pobierania krwi to tylko dlatego, że nie miałaś do czynienia z doktorem Coltonem. Ostrożnie, uprzednio znieczulając jej palca, pobrał próbkę krwi Puchonki i przelał ją do fiolki. – Wszystko ok? – upewnił się, a potem zerknął na przepis na tablicy. – Dobra – wziął głęboki wdech. – To lecimy z tym eliksirem – dziarsko zarządził i rozpoczął wraz z Bird żmudny proces warzenia. Ze skutkiem kurewsko marnym – już sam zapach wskazywał na to, że prawdopodobnie wszystko poszło nie tak. – DOKTORZE SOLBERG, potrzebujemy pomocy – krzyknął do Maxa (@Maximilian Felix Solberg), mając nadzieję, że naczelny eliksirowar Hogwartu uratuje zarówno wywar, jak i ich honor. A raczej jego resztki.
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Nie mógł powstrzymać cichego parsknięcia śmiechem w akompaniamencie lekkiego pokręcenia głową, gdy usłyszał odpowiedź dziewczyny. Tego to z kolei on powinien był się spodziewać, nawet jeśli sam również dobrze wiedział, jak to będzie wyglądało w rzeczywistości. Nie da się jednak ukryć, że wprost uwielbiał, gdy to robiła. — Nie? A są zdecydowanie lepszą nagrodą niż jakaś naklejka czy lizak, ale tylko jeśli są od wyjątkowej osoby — stwierdził z tym swoim charakterystycznym uśmiechem zawadiaki, by następnie puścić w jej kierunku oczko i jeszcze dodać: — Cóż, będę czekać z niecierpliwością. Eliksir – niestety – sam się nie uwarzy, więc to na nim przede wszystkim należało teraz skoncentrować uwagę, jeśli nie chcą, żeby jego bardziej żartobliwe stwierdzenie o wysadzeniu połowy klasy stało się zdecydowanie mniej żartobliwe i zarazem bardzo realne. Rudzielec wyszczerzył się w jej stronę i wykonał lekki (na tyle, na ile umożliwiała mu to pozycja siedząca), ale zarazem dość teatralny ukłon w odpowiedzi na jej słowa. — Ależ nie ma za co, moja droga, od tego właśnie jestem — dorzucił do tego, bardzo wyraźnie ubawiony tym wszystkim, z powrotem zawieszając na niej roziskrzone spojrzenie. Na mijającego ich ławkę Solberga zerknął jedynie kątem oka, ale się na nim w ogóle nie skupiał. Całe szczęście, że poszczególne ingrediencje były podpisane, bo inaczej miałby najpewniej nielichy problem ze znalezieniem tych właściwych – z samymi eliksirami może sobie jako tako radził, ale z zielarstwem był kompletnie na bakier. Nie dlatego, że sprawiało mu to jakąś wybitną trudność czy coś – uważał je za nadzwyczaj nudne, więc nie inwestował w to praktycznie w ogóle czasu. Mógł mieć jedynie nadzieję, że żaden śmieszek nie pozamieniał etykiet i to co zgarnął faktycznie było tym, czego potrzebowali. — Chyba mam wszystko — oznajmił, gdy odstawił na blat ich ławki pojemniki ze składnikami. Ola poradziła sobie z przygotowaniem stanowiska wręcz śpiewająco, więc nie pozostawało już nic innego jak tylko zabrać się do dzieła i liczyć na to, że obędzie się bez wybuchów ani innych atrakcji tego rodzaju. Nie było co tego dłużej odkładać w czasie, bo to wcale nie sprawi, że poradzą sobie lepiej – może nawet wręcz odwrotnie, gdy dojdzie jeszcze pośpiech, żeby się ze wszystkim wyrobić. Im to jednak nawet nie było potrzeba presji czasu, żeby coś skopać, a jakże. — Mistrzowie kociołka ruszają do akcji — dodał do jej słów z ciut głupawym uśmieszkiem na ustach, nie mogąc się powstrzymać. Nie oponował, kiedy Krawczyk postanowiła rozpocząć – sam w tym czasie zajął się obróbką kolejnych składników, starając się trzymać przy tym ściśle wytycznych z przepisu; miał okazję przekonać się, że wystarczy niewłaściwe przygotowanie, żeby doszło do jakiejś niekontrolowanej reakcji. Eliksir nie był jakiś bardzo czasochłonny w przygotowaniu, kroków też jakoś wiele w sumie nie było, ale instrukcje dla nich i tak najwyraźniej były niejasne. Trudno stwierdzić, które tak właściwie skrewiło – być może oboje na raz – i w którym dokładnie momencie, ale coś z zawartością ich kociołka było wyraźnie nie tak. — Nie jestem żadnym ekspertem, ale to chyba nie powinno tak wyglądać…? — mruknął z przekąsem, krzywiąc się przy tym wyraźnie, gdy z naczynia zaczęło zalatywać jakby coś tam zdechło i już rozpoczęło procesy gnilne; zgniłozielona barwa wywaru też raczej wyglądała średnio zachęcająco.
Para: @Aslan Colton Kuferek z eliksirów: 0 Kuferek z uzdrawiania: 0 Wynik rzutu k100: 49 Wynik rzutu k6: Aslan ma 20+ w kufrze
Było parę ładnych rzeczy, które ciekawiły ją bardziej od spotkania koła medycznego, ale nie była w stanie odmówić tak rozemocjonowanemu Aslanowi i jego ekscytacji. Nic zresztą na tym nie straci, prawda? Dlatego trochę niepewnie, ale skinęła głową na zgodę i dała się zaprowadzić do klasy eliksirów. Spięła się odrobinę przed pobraniem próbki krwi, ale doktor Bolton załatwił wszystko z taką wprawą, że zanim się obejrzała, już było po wszystkim. – Jesteś w tym dobry, co? – zapytała. Sądziła, że z tego samego powodu warzenie eliksiru też pójdzie im jak z płatka, ale nie mogła mylić się bardziej. Nie minęło dużo czasu, zanim wokół ich kociołka nie zaczął unosić się aromat podobny do tego, który powitał ją przy okazji wypełniania zadania dla profesor Sanford, pochodzący z kociołków pierwszoroczniaków. Niech to będzie dowodem niezwykłego talent tego dinamic duo. – Coś jest z tym bardzo nie tak – wydusiła zza rękawa, którym zakryła nos i usta, nie chcąc wdychać oparów znad kotła, żeby się przypadkiem nie zatruć lub nie zemdleć. – Będziemy musieli zacząć od początku? – zapytała Aslana. Nigdy wcześniej nie była no kole lab-medu, nie wiedziała, jak tu się wszystko odbywa – Aslan jednak na szczęście zawołał do pomocy Maxa, więc chyba mogło ich to ominąć.
Aslan Colton
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 189 cm
C. szczególne : rodowy sygnet na palcu, multum durnych tatuaży
Uśmiechnął się szeroko, słysząc jej stwierdzenie. I chociaż nie należał do osób, które były pewne siebie, to w przypadku magii leczniczej miał świadomość, że posiada na tyle obszerną wiedzę, aby móc się uznać za dobrego w tej dziedzinie. – Po prostu się tym interesuję, niedawno zdałem kurs na asystenta uzdrowiciela – pochwalił się Puchonce. – Więc jeśli wszystko dobrze pójdzie to od czerwca porzucam moje stanowisko recepcjonisty i zacznę w końcu normalną robotę – wyszczerzył się szeroko, bo wizja tak kolorowej, całkiem niedalekiej przyszłości, podnosiła go na duchu i motywowała do dalszej pracy. Na szczęście Max przyszedł z odsieczą i uratował to gówno, które uwarzyli. Podziękował mu za pomoc i zerknął do kociołka. – No i git, teraz możemy się zabrać za drugą część zadania, czyli interpretację wyniku. Poprawne odczytanie składu krwi nie zajęło mu dużo czasu. Cierpliwie wytłumaczył i pokazał Bird na czym to polega, zwracając jej uwagę na istotne aspekty i opisał barwne smugi, które pojawiły się w eliksirze zrobionym przez Ślizgona.
– Jak super! Gratulacje – powiedziała ze szczerym uznaniem. Wiedziała, że Aslana interesowała kariera medyczna, ale nigdy nie widziała go w akcji (a przynajmniej sobie nie przypominała), nie wiedziała też, że jest już tak blisko spełnienia się w swojej wymarzonej karierze. – Też muszę zdać kurs, ale... na razie mnie nie stać – powiedziała, wyraźnie tym podminowana, chociaż próbowała mówić beztroskim tonem. – Czyli nie mogę iść do pracy, bo muszę najpierw zrobić kurs, na który nie mam jak zarobić, bo nie mogę iść do pracy. – Zaśmiała się z tej ironii. Niby mogłaby pójść pracować w jakimś lokalu gastronomicznym, ale wolała poświęcać ten czas na naukę. Na szczęście miała jeszcze trzy lata do ukończenia studiów. Zawtórowała Aslanowi w podziękowaniach dla Maxa, który poczarował trochę przy ich kociołku i oczyścił atmosferę dookoła. Słuchała tłumaczeń Coltona, kiwając głową, chociaż wszystko natychmiast zaczęło jej się mieszać. Po wyjściu z sali pewnie nie będzie już w stanie powtórzyć ani jednego słowa, które od niego usłyszała, ale przynajmniej udało jej się dopowiedzieć coś do interpretacji jego wyników, zamiast tylko bezczynnie słuchać i przytakiwać.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Czas zadziwiająco szybko upłynął mu mimo zamieszania z niuchaczami i chochlikami. Robił właśnie ostatni kontrolny obchód, gdy usłyszał prośbę o pomoc ze strony @Aslan Colton. -No mordy, co tu się zadziało? - Podszedł i pomógł odratować ich eliksir, by mogli zająć się kolejnym etapem zajęć. W końcu Maxowi zależało, by jak najwięcej z nich spróbowało odczytać dzisiaj wyniki. W końcu jednak czas dobiegł końca i ślizgon poprosił wszystkich o uwagę. Ponownie stanął przed zebranymi i zajął głos. -Dobra robota! Nawet jeżeli nie wszyscy odnieśli dzisiaj sukces, mam nadzieję, że wynieśliście z tych zajęć coś przydatnego. Zadanie było naprawdę trudne i cieszę się, że poradziliście sobie z nim na takim poziomie. Oczywiście jeżeli poprawnie uważony eliksir wskazał jakieś mankamenty zdrowotne, polecam wam wizytę kontrolną u uzdrowiciela. - Pożegnał ich kilkoma ciepłymi słowami, tym samym kończąc dzisiejsze spotkanie. Nie umknęło mu to, co zobaczył w kociołku Felka. Na ten moment postanowił jednak nie komentować tego. Wiedział, jaki stosunek do własnego zdrowia ma jego przyjaciel. -Brooks! Chodź no tu! - Gestem przywołał do siebie krukonkę. -Weź no te krety, bo słyszałem, że je chomikujesz, a ja mam ich powyżej uszu. Mam skitrane jeszcze kilka, których nie zdążyłem oddać Swannowi. Chodź ze mną, to Ci też od razu oddam, bo naprawdę nie mogę już na nie patrzeć. - Przekazał Brooks niuchacze i gestem wskazał, by ruszyła za nim.
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Liczba punktów w kuferku z eliksirów: 56pkt. Liczba punktów w kuferku z zielarstwa: 17pkt. Ocena z egzaminu z eliksirów: W Najlepiej działam w parze z: Felkiem Lowellem Lepiej nie łączyć mnie z: Boydem Callahanem (grozi otruciem, pobiciem, śmiercią )
Otworzył drzwi napawając się znajomą wonią swojej ulubionej komnaty w całym zamku. W końcu doczekał się zajęć eliksirów, prowadzonych przez Beatrice. Nie miał pojęcia, czym kobieta postanowi ich dzisiaj zająć, ale był pewien, że na pewno się nie zawiedzie. Od czasu ich ostatniego spotkania nad kociołkiem, Max nieco udoskonalił swój system pracy, co kobieta mogła zauważyć już podczas nieszczęsnej, pamiętnej lekcji WDŻ, jeżeli miała czas na zwrócenie na niego uwagi. Tamtego dnia działo się zdecydowanie zbyt wiele i ślizgon w pewien sposób czuł ulgę wiedząc, że dziś coś takiego nie ma szansy się powtórzyć. Zaczął przygotowywać się do zajęć, nie zwracając uwagi na to, że ma jeszcze naprawdę dużo czasu. Jak zawsze sprawdził ostrość swojego sztyletu i jak zawsze się nie zawiódł. Na jego dłoni zaczął rozlewać się szkarłat posoki Solberga, który dowodził kondycji narzędzia. Zasklepiając ranę zastanawiał się, kiedy zostanie mu trwały ślad po tym nawyku. Kolejna blizna raczej nie zrobiłaby mu większej różnicy. Te nowe, nabyte tak niedawno, ukrywał narazie pod długimi rękawami bluz, czy szat, by uniknąć niewygodnych pytań. Wiedział, że już niedługo będzie mógł zaprzestać tej praktyki i większość ludzi po prostu uzna, że wcześniej nie zwrócili na nią uwagi. Na ten moment jednak tkanka była zbyt świeża, by kogokolwiek oszukać.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Liczba punktów w kuferku z eliksirów: 6 Liczba punktów w kuferku z zielarstwa: 7 Ocena z egzaminu z eliksirów: Powyżej Oczekiwań Najlepiej działam w parze z: Maxiofelkiem Solbergiem Lepiej nie łączyć mnie z: niezależnie od tego, czy się pojawią: Skyler Schuester, Boyd Callahan i chyba tyle.
Czas tykał, czas powodował, że tak naprawdę czuł się może trochę lepiej, gdy ulubiony kubek herbaty witał z rana w jego rękach, przed zajęciami, ale też trochę zastanawiał się nad wieloma innymi rzeczami. Wspólne rozmowy przechodziły w eter, ale nie w otchłań zapomnienia, jakoby nie próbując z nią jeszcze raz dokonać żadnego kontraktu; kiedy to stał od czasu do czasu przed wejściem do własnego mieszkania, oparłszy się o futrynę, która to bywała wyjątkowo chłodna. Ostatnie dni nie sprawiały, aby zapowiadał się jakikolwiek wzrost temperatury, a kropelki deszczu uderzające o szybę powodowały u Lowella senność. I o ile ostatnio próbował zaparzać mocniejsze herbaty, o tyle ponurość panująca w Wielkiej Brytanii dawała o sobie znać, kiedy to próbował oczyścić własne myśli i tym samym przystąpić do dalszej pracy nad sobą. Nie bez powodu narzucił na siebie kurtkę, kiedy to na jego ciele widniał wyjątkowo standardowy zestaw ubrań, by następnie udać się do Hogsmeade, a następnie, poprzez odpowiednie ścieżki, w stronę Hogwartu. Na szczęście klasa eliksirów nie była umiejscowiona zbyt daleko; dodatkowo nie wymagała przechodzenia przez dość psotliwe schody, w związku z czym Felinus odetchnął z ulgą, powoli stawiając kroki. Nie myślał dwa razy, zanim postanowił wejść, a dźwięk uderzanej podeszwy o kamień roznosił się po korytarzu, dając prawdopodobnie osobom znajdującym się w sali, że zbliża się kolejny uczestnik lekcji. Przekroczenie progu sali przyczyniło się do zauważenia przyjaciela, który już się czymś bawił, już coś kombinował. Nie bez powodu usiadł zatem w jednej ławce, a raczej stanął obok niej, opierając się jednocześnie łokciem o jej zimną powierzchnię i tym samym, położywszy policzek na własnej, otwartej dłoni, spojrzał na zasklepiającego ranę Maximiliana. — No cześć. Nieźle idzie ci uzdrawianie. — uśmiechnął się w jego stronę, by następnie podnieść spojrzenie czekoladowych oczu na dłoń i tym samym przekręcić własną głowę w niemym pytaniu, które cisnęło się na jego usta. — Nawet lekcja się nie zaczęła, a ty już kombinujesz. Jak nastrój do dzisiejszej współpracy z profesor Dear? — nadal przed oczami miał sytuację z pokazaniem wzwodu Daemona, i o ile jakoś niespecjalnie go to interesowało, to jednak jakiekolwiek inne sytuacje, podobne do tej, mogłyby się skończyć całkiem podobnie. Tym bardziej, że Beatrice nie będzie miała nikogo z kadry, kto mógłby ją posądzić o niesprawiedliwe traktowanie uczniów. Nadal interesowała go ta złota bransoleta, jakoby będąc świadom tego, iż nie jest to zwykły przedmiot, ale nie zamierzał ją o to bezpośrednio wypytywać; jeszcze chyba chciał trochę pożyć.
Liczba punktów w kuferku z eliksirów: 6 Liczba punktów w kuferku z zielarstwa: 10 Ocena z egzaminu z eliksirów: Wybitny Najlepiej działam w parze z:@Loulou Moreau Lepiej nie łączyć mnie z: Larkinem Swansea oraz każdym, kto jest problematyczny, bo Victoria będzie mieć z tym potem straszny problem
Eliksiry z całą pewnością nie były jej najmocniejszą stroną, chociaż ocena Wybitna na egzaminie zdawała się temu przeczyć. Victoria była jednak niesamowicie zawziętą osobą i po prostu walczyła na każdym polu, nawet na takim, z którego nie była rewelacyjna, co może było nieco przerażające, ale nie zamierzała z tym w żaden sposób dyskutować. Tak samo jak z koniecznością pojawiania się na zajęciach, ostatecznie nadal nie wybrała dalszego kierunku kształcenia, czy raczej wybrała, ale nie mogła jeszcze skoncentrować się na tych kilku przedmiotach. Musiała również poważnie pomówić z ojcem, skoro już podjęła decyzję, że będzie zajmowała się w przyszłości budową mioteł, to jednak chwilowo nie miało znaczenia. Po drodze znalazła swoją daleką kuzynkę i ujęła ją pod ramię, dopytując przy okazji, jak ostatnio się miewa, bo nie miały zbyt wielu okazji do tego, by ze sobą rozmawiać, z całą pewnością z powodu rozpoczętego roku szkolnego i zmian, jakie wraz z nim nastąpiły. Victoria chciała również dowiedzieć się, czy LouLou przypadkiem nie ma problemów, o których nie chce mówić na głos, biorąc bowiem pod uwagę, co ostatnio działo się w tym kraju, Brandon nie zdziwiłaby się, gdyby i do Kanadyjki były jakieś uwagi. - Mam pewne obawy co do tego, jak mi pójdzie - przyznała, wzdychając ciężko, a potem pokręciła nieznacznie głową. - Cieszę się, że za chwilę pójdziemy na studia, wtedy wszystko stanie się łatwiejsze - dodała jeszcze i przymknęła powieki, po czym zerknęła na Lou.
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Liczba punktów w kuferku z eliksirów: 17 Liczba punktów w kuferku z zielarstwa: 11 Ocena z egzaminu z eliksirów: Powyżej Oczekiwań Najlepiej działam w parze z:@Violetta Strauss Lepiej nie łączyć mnie z: Boydem, Fillinem, Lucasem...
Nie było w sumie tak źle, przynajmniej tak usiłował sobie wmawiać, bo połowa rzeczy nieźle się jebała, a z drugą miał pewien problem, ale ostatecznie nie zamierzał z tego powodu jakoś mocno jęczeć, bo to nie miało znaczenia. Jego problemy były tylko i wyłącznie jego problemami, z którymi musiał sobie jakoś poradzić, a reszta świata nie musiała o tym wiedzieć. Zjawił się w zamku, by udać się na zajęcia z eliksirów, które jednak miały mu się kiedyś w życiu przydać, a przynajmniej dokładnie tak podejrzewał, biorąc pod uwagę, jaką ostatecznie wybrał sobie drogę kariery, jakkolwiek chujowo by to nie brzmiało. Tak czy inaczej, zjawił się na miejscu i właściwie od razu dostrzegł @Violetta Strauss, której skinął głową na powitanie, zastanawiając się, czy ta nadal ma problemy, jakie dopadły ją jeszcze w Luizjanie. Widać i jej i jemu nie służyło tak do końca to popieprzone miejsce i to, co się tam wydarzyło, ostatecznie jednak on miał się już zdecydowanie lepiej, choć pod wieloma względami nadal czekała go długa droga. Rozejrzał się po zebranych, ziewnął i nie zrobił nic więcej. Nie był do końca w nastroju do jakiegoś zwyczajnego napierdalania swoich bzdur, można powiedzieć, że pierwszy raz od dawna potrzebował faktycznie spokoju i może dlatego stanął gdzieś w pobliżu Strauss, licząc na to, że ostatecznie zajmą miejsca w swoim pobliżu. Nie uśmiechało mu się kłapanie dziobem, bo i tak miał we łbie zdecydowanie zbyt wiele spraw, jakim musiał się obecnie poświęcać.
______________________
Never love
a wild thing
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Liczba punktów w kuferku z eliksirów: 9 Liczba punktów w kuferku z zielarstwa: 3 (+1 za woreczek mojo) Ocena z egzaminu z eliksirów: Nie zdawała Najlepiej działam w parze z: Przygarnę każdego Kruczka <3 Lepiej nie łączyć mnie z:@Daemon Avrey
Co tu dużo mówić, opuściła się nieco w elkach. Przez wiele lat traktowała je na równi z miotlarstwem, ale przez ostatni rok, warzenie magicznych substancji spadło u niej na drugi, a nawet trzeci plan. Nie biczowała się jakoś mocno z tego powodu. Ot, naturalna kolej rzeczy. Doba ma 24 godziny i trzeba było dysponować nimi najlepiej, jak tylko się dało. Nie oznaczało to jednak, że jej zamiłowanie do eliksirów zgasło jak świeca. Gdy w kruczym dormitorium usłyszała informację o lekcji, spakowała do plecaka książki oraz woreczek mojo, który znalazła w Luizjanie i ruszyła w kierunku sali lekcyjnej. Po drodze zahaczyła jeszcze o kuchnię dodatkową, gdzie poczęstowała się mocną czarodziejską kawą, chwyciła w dłoń kanapki z masłem orzechowym i truskawkowym dżemem. W końcu głodny mózg, to bezużyteczny mózg, prawda? Po wejściu do klasy rozejrzała się po obecnych. Puściła oczko MaksioFelkom, pomachała Pani Prefekt i usiadła w jednej z ostatnich ławek. Nieniepokojona przez nikogo położyła stopy na pustym krześle przed nią, zajęła się dojadaniem śniadania i wyciągnęła z plecaka książeczkę z mugolskimi krzyżówkami.
- Gatunek kaczki, dziewięć liter, pionowo. Hmm... krzyżówka. - Uśmiechnęła się do siebie, wpisując hasło. Ktoś, kto układał te hasła, miał poczucie humoru.
Ostatnio zmieniony przez Julia Brooks dnia Sro 21 Paź - 9:29, w całości zmieniany 1 raz
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Liczba punktów w kuferku z eliksirów: 9pkt Liczba punktów w kuferku z zielarstwa: 32pkt Ocena z egzaminu z eliksirów: nie przystąpiła Najlepiej działam w parze z: - Lepiej nie łączyć mnie z: chyba nie ma takiej osóbki
Naprawdę nie wiedziała czego spodziewać się po lekcji eliksirów. Wiedziała jedynie, że z pewnością będzie się na niej czuła o wiele lepiej niż na lekcji transmutacji, która także nie była jej mocną stroną, ale przynajmniej wiedziała, że Dear nie będzie po niej jechać za zwykłe porażki wynikające z braku jakoś szczególnie rozwiniętych umiejętności eliksirowarskich. Nie miała się czego obawiać tak długo jeśli zachowywała się odpowiednio, a to potrafiła z pewnością zrobić i nie będzie wpadała z tego powodu w kłopoty. Zjawiła się jak zawsze w sali przed czasem i zajęła jedno z wolnych miejsc, przygotowując się do rozpoczęcia zajęć, umieszczając na ławce podręcznik do eliksirów i sprawdzając czy na pewno wszystko jest w porządku, rozglądając się jeszcze po pomieszczeniu.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Liczba punktów w kuferku z eliksirów: 25pkt Liczba punktów w kuferku z zielarstwa: 10pkt Ocena z egzaminu z eliksirów: Zadowalający Najlepiej działam w parze z:@Maximilian Brewer Lepiej nie łączyć mnie z: -
Z pewnością nie zamierzała olać lekcji eliksirów nawet jeśli ostatnio podpadła nieco Dear ze swoim zachowaniem. W końcu zdobywanie wiedzy i nowych doświadczeń nie powinno być ograniczane podobnymi wpadkami. Oczywiście, że w sali znalazła się sporo przed czasem, by móc się wygodnie rozłożyć na jednym z miejsc i przygotować do rozpoczęcia lekcji. Skinęła jeszcze głową w kierunku Brewera, kiedy tylko dostrzegła go i jego krótkie niewerbalne powitanie, a następnie uśmiechnęła się do niego, gdy tylko chłopak znalazł się w pobliżu i odchyliła się na krześle, by móc oprzeć głowę o jego bok niczym jakiś kociak domagający się uwagi i każący człowiekowi siebie miziać. Nothing to see here... Just Strauss being Strauss and doing questionable things.
Liczba punktów w kuferku z eliksirów: 16 Liczba punktów w kuferku z zielarstwa: 2 Ocena z egzaminu z eliksirów: W Najlepiej działam w parze z: jakimś zielonym? Lepiej nie łączyć mnie z: kocham wszystkich
Może to kwestia tego, że jeszcze niedawno były wakacje, ale naprawdę nie pamiętam lekcji na którą się nie spóźniłam. Nawet nie wiem jak to się stało - tak jakoś wyszło. Chociaż tak naprawdę nigdy moim zamiarem nie jestem przychodzenie na zajęciach po czasie, po prostu za każdym razem, kiedy orientuję się która jest godzina, akurat okazuje się, że jestem po zupełnie innej stronie zamku niż odbywa dana lekcja. Kto by się w końcu nauczył przez siedem lat, że na dojście do klasy trzeba zarezerwować co najmniej dodatkowe piętnaście minut? Dzisiejsze przyjście wcześniej jest o tyle dużym wyczynem, że idąc z lochów (dormitorium) do lochów (klasy eliksirów), trzeba było naprawdę się postarać, żeby znaleźć dobrze brzmiącą wymówkę, natomiast trasa z wieży do podziemi już taka prosta i szybka nie jest. Kiedy przychodzę dzisiaj do klasy, jest w niej dopiero kilka osób. Niektórych znam trochę lepiej, innych mniej, ale nie przysiadam się do nikogo, tylko wybieram pierwszą lepszą ławkę i zajmuję przy niej miejsce. Eliksiry to jedyny przedmiot w szkole, który zmusza mnie do wycieszenia się i skupienia, przy czym jest to całkiem przyjemny stan - szczególnie, kiedy tworzony eliksir zachowuje się jak należy. Zamiast więc wdawać się w pogawędki z innymi, zaglądam do podręcznika, patrząc co powinniśmy teraz przerabiać według planu. Bardzo niecodzienny widok - od końca roku zajrzałam do niego może raz, żeby sprawdzić przepis, chociaż kociołka w celach eksperymentalnych zdarzyło mi się użyć kilkukrotnie.
Liczba punktów w kuferku z eliksirów: 14 Liczba punktów w kuferku z zielarstwa: 12 Ocena z egzaminu z eliksirów: Nowa postać, ale Eliksiry to jej ulubiony przedmiot Najlepiej działam w parze z: obojętne, każdy będzie miał przechlapane Lepiej nie łączyć mnie z: jak wyżej
Nie mogła odpuścić eliksirów z Beatrice Dear. Nawet w Norwegii słyszano o tym rodzie, opowiadała jej babka i nawet przeczytała wzmianki w poradnikach do eliksirów. Nie była przekonana co do szkoły i jej uczniów, ale skoro zdecydowała się podjąć tu studia, skupić na alchemii oraz medycynie ziołowej, nie mogła unikać zajęć. Niechętnie więc wlokła się korytarzem z torbą przewieszoną przez ramię i lizakiem w ustach, o którego patyk stukała paznokciami. Miała spódnicę od mundurka oraz zakolanówki, białą koszulę i luźno narzucony, wcale nie związany krawat w barwach złota oraz czerwieni. Nie nosiła swetra, bo było wciąż zbyt ciepło. Kaskady srebrnych włosów związane były w wysokiego kucyka, a kilka luźnych spływało dookoła nieskazitelnej buzi o jasnej skórze. Weszła do klasy, nawet nie obdarzając nikogo spojrzeniem i się nie zatrzymując, zajmując bez słowa miejsce gdzieś na szarym końcu. Rzuciła wcześniej plecak pod nogi, podsuwając go pod krzesło i usiadła, zakładając nogę na nogę. Rozejrzała się po klasie dopiero wtedy, szukając wzrokiem jedynie nauczycielki, której jeszcze nie było. No, może jeszcze Darrena oraz Moe, bo nikogo poza nimi Astrid nie znała. Gryfonka westchnęła, marudząc coś pod nosem w ojczystym języku i wyjęła norweską książkę o miksturach, kładąc ją przed sobą i otwierając na stronie, gdzie tkwiła zakładka. Nienaturalnie błękitne ślepia o nieco podłużnych źrenicach skupiły na literach całą swoją uwagę, a paznokcie wciąż stukały po patyczek. Tylko trzy lata. Przetrwa. Nie może być tak źle.. Pół wila westchnęła, czując wciąż odrobinę klaustrofobii w otoczeniu wysokich murów i wąskich, często zakrytych kolorowym szkłem, okien. W jej poprzedniej szkole wszystko było przejrzyste, czuła się swobodniej. Nie gubiła się tak często. A tu? Tu każde schody i korytarz wyglądały tak samo. Podparła głowę na ręku, kręcąc słodyczą przed ustami. Na szczęście pomagało.
Cydric Dunmier
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
C. szczególne : Leworęczność, cyfry 1-4-1 wytatuowane na lewym ramieniu, brak środkowego palca prawej ręki, liczne blizny na plecach i klatce piersiowej
Liczba punktów w kuferku z eliksirów: 0 Liczba punktów w kuferku z zielarstwa: 0 Ocena z egzaminu z eliksirów: nie zdawane Najlepiej działam w parze z: - Lepiej nie łączyć mnie z: -
Grzebanie chochlą w garnku jakoś zbytnio go nie interesowało, jednak zasłyszane głosy o przebojowości zajęć i temperamencie nauczycielki przyciągnęły go do lochów. Wchodząc do sali, nie spodziewał się spotkać ludzi, ale jak widać jego plan pojawienia się jako pierwszy, legł w gruzach. Chrząknął cicho i ominął stanowiska znajdujące się blisko drzwi, zajmując miejsce przy jednym w kolejnym rzędzie. Rozłożył swoje rzeczy, nie odrywając wzroku od stanowiska, nie zwracał również uwagi na ewentualne rozmowy. Dopiero po kilku minutach uniósł głowę i zerknął na podest nauczycielski, jakby spodziewając się, że profesorka wyłoni się spod ziemi. Jakoś zbytnio by go to nie zdziwiło...przewrócił oczami i począł się powoli rozglądać po sali ze swoją beznamiętną twarzą, rzucając obecnym krótkie spojrzenie. Nieco dłużej zatrzymał wzrok na @Astrid Nafnisdottir, która wydała się mu wyróżniać spośród grupy. Spojrzał do góry, a potem w lewy dolny róg, jakby nad czymś się zastanawiając, po czym wrócił wzrokiem na swoje stanowisko i jego najbliższe otoczenie.
Wiktor Krawczyk
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Mańkut, Rude włosy, centymetrowa blizna na udzie w kształcie smoka. Na policzkach i nosie ma piegi, które według rodzeństwa dodają mu uroku. Amulet Uroborosa zawsze na szyji +1 ONMS
Liczba punktów w kuferku z eliksirów: 3 +książka do eliksirów Liczba punktów w kuferku z zielarstwa: 3 Ocena z egzaminu z eliksirów:Egzamin kostkowy Eliksiry - Zadowalajacy Najlepiej działam w parze z:Wiktor jest przyjazny Lepiej nie łączyć mnie z:
Wiktor w końcu przybył z błoni do klasy eliksirów lekką zadyszką ale zdążył. Wyprostował się pewnie i spojrzał na zebranych. Zaśmiał się cicho i zajął swoje stałe miejsce w pierwszej wolnej ławce. Cześć wszystkim- odparł i wyciągnął podręcznik do eliksirów pióro i parę innych rzeczy które były wymagane na zajęciach. Zamyślił się i czekał na początek zajęć. Potargał jedynie mokre włosy które sterczały w inną stronę.
można się dosiąśc Wiktor każdego przytuli
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Liczba punktów w kuferku z eliksirów: 10 Liczba punktów w kuferku z zielarstwa: 5 Ocena z egzaminu z eliksirów: W (poprawione z O c':) Najlepiej działam w parze z:@Aleksandra Krawczyk Lepiej nie łączyć mnie z: nie wiem czy się zjawią, ale Boyd i Fillin
Wraz z rozpoczęciem studiów mógł ze swobodą zrezygnować z większości przedmiotów bez przejmowania się opinią swoich rodziców i skupić się jedynie na tych, które go faktycznie zajmowały bądź uznawał je za zwyczajnie przydatne. Eliksiry zaliczały się akurat do tej drugiej kategorii – ślęczenie nad kociołkiem go nie fascynowało, ale wiedza na temat pichcenia chociaż tych podstawowych wywarów była na pewno warta posiadania, więc z tej prostej przyczyny zdecydował się kontynuować ten przedmiot. W zamku zjawił się z odpowiednim zapasem czasu, by przed zajęciami móc jeszcze ze swobodą zahaczyć o kuchnię i wydębić od skrzatów coś do wrzucenia na ząb, bo pomimo zjedzenia śniadania w mieszkaniu już zdążył nieco zgłodnieć, a jakże. Zdołał zgarnąć stamtąd kilka czekoladowych muffinów, jeszcze ciepłych, co wprawiło go od razu w lepszy nastrój. Ten dodatkowo poprawił widok Olki, na którą natknął się tuż po wyjściu z pomieszczenia. Rudzielec wyszczerzył się w stronę Puchonki, trochę zapominając o tym, że miał usta pełne babeczki, więc wyszło to prawdopodobnie odrobinę komicznie; nie miał też pojęcia o zbłąkanym kruszku czy dwóch, które pozostały mu nieco nad ustami po ich lewej stronie. — Muffina? — zaproponował, gdy przełknął w końcu kęs, wyciągając w jej stronę rękę z drugim wypiekiem. Oczywiście do niej dołączył, bo oboje zmierzali w tym samym kierunku, a nie będzie przecież jadł sam, prawda? — Tak na małą poprawę humoru przed eliksirami — dodał z ciepłym uśmiechem, dobrze wiedząc, że dziewczyna nie była szczególnie optymistycznie nastawiona do tego przedmiotu i niespecjalnie dogadywała się z kociołkiem, więc dodatkowa dawka endorfin w postaci czekoladowej babeczki na pewno nie zaszkodzi. Po wejściu do klasy krótkim salutem przywitał się z lepiej sobie znanymi twarzami, bo takich kilka dostrzegł wśród zgromadzonych już w klasie osób, by następnie wraz z Krawczyk zająć jedną z wolnych ławek.
Liczba punktów w kuferku z eliksirów:26 Liczba punktów w kuferku z zielarstwa:10 Ocena z egzaminu z eliksirów: W Najlepiej działam w parze z: z podręcznikiem Lepiej nie łączyć mnie z: można za wszystkimi
Stwierdzając, że ostatnimi czasy nieco zaniedbał lekcje eliksirów, tego dnia pojawił się w sali eliksirów, próbując walczyć z ziewaniem, które atakowało go od momentu, kiedy jego stopa dotknęła miękkiego dywanu przy łóżku. Rozglądając się po klasie dostrzegł kilka znajomych twarzy, z którymi krótko się przywitał, ostatecznie kierując swoje kroki do ławki, przy której siedziała @Sophie Sinclair. Usiadł obok i tarmosząc jej włosy na czubku głowy, przywitał ja z uśmiechem. - Może dla odmiany zrobię dziś coś bardziej pożytecznego dla siebie... - zagaił do siostry, nachylając się nieco, aby usłyszała jego konspiracyjny szept. - Bo ostatnio ten antykoncepcyjny to mi się za bardzo nie przydał. - rzucił jeszcze, rozbawiony, po czym sięgnął do torby po podręcznik, pióro i czysty pergamin.
Alise L. Argent
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : dołeczki w policzkach przy uśmiechu, zawsze nosi bransoletkę ze smoczym akcentem i łańcuszek z zawieszką z Irlandzką Koniczynką
Liczba punktów w kuferku z eliksirów:5 Liczba punktów w kuferku z zielarstwa:0 Ocena z egzaminu z eliksirów: Zadowalający Najlepiej działam w parze z: Każdym, ale miło byłoby z Luckiem, Sophie czy Maxem. Lepiej nie łączyć mnie z: Nie ma takiej osoby chyba
Musiała trochę podciągnąć się z eliksirów, chociaż nie była w tym przedmiocie najlepsza. Przeciętna. Od momentu, gdy zdecydowała pracować w rezerwacie smoków i odpuściła Św.Munga ku niezadowoleniu rodziców, skupiła się na magicznych stworzeniach. Ruszyła się jednak, wciągając sweter w barwach domu na białą koszulę, do której kołnierza przypięta była broszka ze smokiem, a następnie trzewiki i wyszła z dormitorium, poprawiając torbę na ramieniu. Przemierzając korytarze, zerknęła za szybę, gdzie świat malował się w barwach jesieni, a gdy zbiegała po kolejnych schodach, zanim te zdecydują się na zmianę położenia, trudno było jej nie obdarzać zaciekawionych portretów uśmiechem. Przed wejściem do klasy odetchnęła, ruchem głowy zgarniając luźny kosmyk jasnych włosów z twarzy, modląc się w duchu, żeby nie była spóźniona. Straciła rachubę czasu, a zegarka tym razem zapomniała. Właściwie odłożyła go jakiś czas temu, uznając, że szczęśliwi go nie potrzebują, a poza tym więcej pożytku miała ze swoich szczęśliwych rzemyków z zawieszkami, które zdobiły jej nadgarstek. Weszła do pomieszczenia, obdarzając wszystkich krótkim i łagodnym spojrzeniem, ruszając do przodu. Mijając @Lucas Sinclair oraz @Sophie Sinclair nie mogła powstrzymać szerszego uśmiech i drgnięcia brwi na usłyszane słowa. Akurat na "Eliksir Antykoncepcyjny", znalazła się za jego plecami. Zmierzwiła mu włosy, wzdychając ciężko. - Sinclair. Czy ja powinnam o czymś wiedzieć? Cześć Sophie, dawno Cię nie widziałam. Ślicznie wyglądasz. - jego siostrę obdarzyła pogodnym i szczerym spojrzeniem. Uśmiechnęła się jednak zadziornie w jego stronę, puszczając mu oczko, aby czasem się nie przejął jej gadaniem i idąc jednak dalej, zajęła jedną z ławek nieopodal, przewieszając torbę przez oparcie krzesła, wyjmując z niej podręcznik. Zerknęła na niego z westchnięciem rezygnacji, chociaż chwilę temu była tak bojowo nastawiona do pokonania swojego lenistwa względem alchemii. To pewnie te antykoncepcja, która chodziła jej mimowolnie po głowie. Zerknęła jeszcze krótko w stronę Ślizgonów, ostatecznie jednak czytając rozdział z książki. Powinna coś powtórzyć przed pojawieniem się Pani Profesor.