Ścieżka zdrowia obejmuje spory teren otaczający wielki dąb. Spotkać tu można najwięcej oczywiście sportowców bądź zawodników quidditcha, którzy pracują nad kondycją poprzez bieg z przeszkodami. Nie brakuje również pojedynczych osób dbających po prostu o formę.
______________________
Autor
Wiadomość
Elijah J. Swansea
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Rzadko zdarzało mu się spóźniać na zajęcia... ale ostatnio chodził z głową gdzieś między obłokami i łapał się na tym, że czas umyka mu znacznie szybciej i bardziej niepostrzeżenie niż zazwyczaj. Teraz nie dość, że wyszedł za późno z Pokoju Wspólnego, to jeszcze zapomniał zostawić różdżkę i wrócił się tam raz jeszcze. Nie chciał łamać zasad narzuconych przez profesora Harringtona, lubił jego zajęcia i ufał, że nie narazi ich na sytuację, w której różdżka byłaby im jednak potrzebna. Zresztą co to za mugoloznawstwo, kiedy cały czas można było posługiwać się magią? Dla niego te zajęcia miały naprawdę spore znaczenie, był bowiem wychowany z daleka od mugoli i zupełnie nie potrafił pojąć, jak oni mogą się czuć – a bardzo chciał to zrozumieć. Ubrany w sportowy strój, w którym zazwyczaj samotnie trenował quidditcha, pomknął schodami na dół, potem korytarzem, aż w końcu dopadł do drzwi wejściowych i pomknął przed siebie, przez błonia. Po drodze minął dziewczynę, przyjezdną, którą kojarzył z kilku lekcji. — Ana...stazja? — rzucił, wyprzedzając ją. Zerknął na zegarek i z ulgą odkrył, ze chyba zdąży. Odwrócił się do niej, wciąż w ruchu i truchtając do tyłu, zapytał — Idziesz na mugoloznawstwo? Uznał, że zawsze to lepiej spóźnić się na lekcje z drugą osobą – jeśli mieli ostatecznie się spóźnić, rzecz jasna. Zawsze mogli powiedzieć, że przyjezdna się zgubiła, a on jej pomógł i wówczas oboje zyskaliby niezłą wymówkę.
Annabell Helyey
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170,5
C. szczególne : intensywnie niebieskie oczy; tatuaż ciągnący się od uda do żeber; węgierski akcent
Była spóźniona. Absolutnie i bezapelacyjnie spóźniona, w dodatku „ścieżka zdrowia” nic jej nie mówiła. Była już kilka miesięcy w Hogwarcie, ale dla niej ścieżką zdrowia były całe błonia, nie mówiąc już o wielkich schodach, których szczerze nienawidziła z samego faktu, że są schodami i w dodatku się ruszały, perfekcyjnie uprzykrzając jej życie. Nie miała pojęcia gdzie biegnie, ale biegła przed siebie, opuszczając mury zamku i wypadając niczym strzała wypuszczona z łuku na zewnątrz, kompletnie nie wiedząc gdzie do jasnej cholery ma biec dalej. Odczuła już po samym wyjściu z budynku, w którym to zostawiła zgodnie z zaleceniami profesora różdżkę, czując się tak jakby zostawiła tam swoją rękę, swoją kondycję na poziomie zerowym, choć była przekonana, że ta osiągała już raczej niższy pułap niż zero. Czuła swoje walące o żebra serce i miała ochotę się popłakać, bo naprawdę nie wiedziała gdzie ma iść. Ścieżka gówno, a nie zdrowia. Ubrana na sportowa, również jak profesor zalecał, stała przed drzwiami wejściowymi, wypluwając swoje płuca i nie mając pojęcia co zrobić. Wielki kamień z serca jej spadł, gdy minął ją @Elijah J. Swansea pytając przy okazji, czy idzie na mugoloznawstwo. Głupi ma szczęście. – Annabell. – poprawiła go z lekkim uśmiechem, kiedy się z nim już zrównała. – Tak, idę, to znaczy chcę, ale nie mam pojęcia gdzie to jest, więc spadasz mi z nieba. – dodała. Mogli powiedzieć, że się zgubiła i wcale by nie kłamali, bo tak naprawdę było. Prawie się zgubiła, ale niewiele brakowało, więc ostatecznie dotarli na lekcję w ostatniej chwili.
Harrington zjawił się znikąd, ubrany bardzo po mugolsku. Długo go nie zauważano, on też nie starał się, by było zgoła inaczej, dając sobie chwilę na obliczenie ilu przyszło uczniów, stojąc na wyższej półce skalnej nieopodal całej grupy. Gdy już skończył liczyć, co wcale nie było łatwe przy tylu ruszających się istotach ludzkich, przyłożył sobie swoją różdżkę do gardła i wzmocniwszy głos odezwał się do całej grupy, będąc dla każdego dobrze widoczny. - Witam wszystkich zebranych, bardzo mi miło, że jest was aż tylu, czego się szczerze mówiąc nie spodziewałem. W związku z nastaniem wiosny i przywitaniem nas słoneczną pogodą, wymyśliłem dość nietypową lekcję, która jednak bardzo pasuje do mojego programu. Będziemy się dzisiaj zajmować aktywnością fizyczną, co już lekko zapowiedziałem pracą domową, którą wielu z was bardzo rzetelnie odrobiło, za co dziękuje – profesor odnalazł wzrokiem @Freja Nielsen, która w jego opinii najlepiej podeszła do tematu, dzięki czemu zdobyła największą ilość punktów ze wszystkich. Kontynuował. - Pierwszy etap lekcji polegać będzie na biegu rozgrzewkowym, który będzie równocześnie waszym przeprawieniem się z naturalnym torem przeszkód. Wymaga on od was niezwykłej uwagi i kondycji, tak więc nie forsujcie się, jeśli wiecie, że nie podołacie dotrzeć do mety. Każdy niech biegnie swoim tempem, to nie są wyścigi! – W myślach jednak dodał, że miał dodatkową nagrodę dla tych, którzy będą najszybsi, jednak nie chciał mówić tego uczniom, by ci niepotrzebnie się nie pozabijali dla paru punktów. - Tor jest trudny, więc jeszcze raz powtórzę, byście uważali. Macie przebiec trzy okrążenia, zwracając uwagę na wszelkie luźne kamienie pod stopami, korzenie, nierówny teren i każde inne niedogodności, jakie możecie napotkać na swojej drodze. Wszyscy startują w tym samym czasie, ale macie na siebie uważać. Jeśli zobaczę, że ktoś się przepycha, albo doprowadza do wypadku, dostanie szlaban i mocno ucierpi na tym cały jego dom ujemnymi punktami. – Zagroził, patrząc na wszystkich po kolei przez stylowe słoneczne okulary. - Ma ktoś jakieś pytania? – Zapytał, a gdy napotkał kilkusekundową ciszę, przerywaną świstem wiatru, zażądał: - Okej, to teraz się ustawcie. – Dał im chwilę na zorganizowanie się i ustawienie się przy przysłowiowym starcie i mecie. Miał już zakrzyknąć „Start!”, kiedy w ostatniej chwili pojawiły się jeszcze dwie zguby, które zdążyły na czas. Odchrząknął i polecił @Elijah J. Swansea i @Annabell Helyey ustawić się na mecie razem z pozostałymi i szybko wytłumaczył im co się działo. Upewniwszy się, że wszyscy byli w pełnej gotowości, podniósł rękę do góry, trzymając różdżkę i wystrzelił czerwone iskry, oznaczające start biegu.
Kostki i wyjaśnienia
Uwaga! Można się spóźniać, zasady i kara związana z spóźnieniem niżej.
Najpierw rzucacie literką i patrzycie na efekt:
Literka:
A – Idzie ci świetnie, masz dzisiaj chyba dobry dzień! Wszelkie wystające korzenie się ciebie nie imają, zwinnie nad nimi przeskakujesz i unikasz każdej napotkanej przeszkody! +15 do kostki na wynik B – Jesteś dziś jakiś zaspan*? Już na początku biegu poślizgnął*ś się na półkach skalnych, ale udało ci się niczego nie stłuc. Biegniesz dalej, choć długo nie trzeba było czekać, aż znowu coś ci się stanie – potykasz się na wystającym korzeniu, przewracając się boleśnie na żwirową ścieżkę. -10 do kostki na wynik. Jeśli miałeś przy sobie różdżkę, rzuć kostką (k6): • parzysta: różdżka wydaje się w porządku, przynajmniej nie jest złamana. • nieparzysta: przy upadku usłyszał*ś trzask i zorientował*ś się, że twoja różdżka jest w opłakanym stanie – złamana, nie nadaje się już do niczego. C – Bez zarzutu zauważasz wszystkie naturalne „pułapki”, choć też nie przychodzi ci to całkowicie naturalnie – czasami musisz zwolnić, by się nie poślizgnąć czy nie wpaść na nikogo. D – Zamyślił*ś się? Chyba tak, bo przy zakręcie, kamienie pod twoimi nogami się osunęły i potykając się, wpadłeś na osobę za tobą i upadacie razem obok żwirowej ścieżki. Wpadasz na osobę, która po tobie napisze posta, proszę podkreślić to w poście. -5 do kostki na wynik dla was obojga. E – Dzisiejsza kawa (zastąp to czym innym, jeśli twoja postać nie pije kawy) musiała dać ci niezłego kopa, bo zasuwasz jak szalon*! +10 do kostki na wynik F - Wiosna nie jest chyba twoją ulubioną porą. Uniesione przez biegających pyłki powodują, że zaczynasz potwornie kichać, przez co zatrzymujesz się na chwilę, by się nie zakrztusić. -5 do kostki na wynik. G – Zdaje się, jakbyś trenował* tutaj niemal codziennie, bo doskonale udaje ci się wyczuć trasę i wszelkie czyhające pułapki i niebezpieczeństwa. +10 do kostki na wynik H – W pewnym momencie słońce koszmarnie cię razi, przez co nie jesteś w stanie zobaczyć wystającej półki skalnej po prawej, o którą uderzasz się barkiem, a na dodatek potykasz się i upadasz na szczęście na miękką trawą. Oprócz znacznego spowolnienia, nic ci nie jest. -10 do kostki na wynik I – Ktoś z grupy ci się chyba wyjątkowo podoba, bo jesteś niemalże do niej/niego przeczepion*! Kopiujesz jej/jego uniki przed przeszkodami i gdy zbliża się ostatnie okrążenie, od ciebie zależy czy chcesz tę osobę prześcignąć czy nie. Jeśli się zdecydujesz, rzuć kością (k6): • parzysta: ostatkami sił udaje ci się wyprzedzić swojego „partnera”. Dodaj sobie 10 punktów do wyniku. • nieparzysta: obojętnie jak byś się starał*, nie udaje ci się prześcignąć oponenta. Dodatkowo, pod koniec opadasz z sił, jeszcze bardziej zwiększając dystans między wami. Odejmij sobie 5 punktów od wyniku.
Uwaga! W tej opcji, nie losujecie własnej kostki k100 na wynik, tylko kopiujecie ten sam wynik (włącznie z modyfikatorami wynikającymi z literki, dlatego ważne, by ta osoba napisała przed wami) i odejmujecie od niego 5. W przypadku, gdyby ta osoba nie ukończyła biegu, wtedy normalnie rzucasz swoją kostkę na wynik, bez żadnych modyfikatorów. J – Biegł*ś tak szybko, że kamienie, na które nadepnąłeś, ustąpiły i poślizgnąłeś się, upadając na kolano. Nic poważniejszego ci się nie stało, więc od razu wstał*ś i pobiegł*ś dalej. Jeśli masz różdżkę ze sobą: Teoretycznie nic ci się nie stało to prawda, aczkolwiek dopiero po zakończonym biegu zauważyłeś stratę swojej różdżki. Po etapie, jeśli chcesz jej poszukać, musisz napisać dodatkowy post, w którym uwzględniasz jej poszukiwania.
* - w to miejsce wstaw odpowiednio męski albo żeński odpowiednik, zgodny z twoją postacią.
Po wylosowaniu literki i efektu z nim związanego, następnie rzucacia kostką k100! Odwzorowuje ona wasz wynik. Ten, kto będzie miał najwyższy wynik, pierwszy zrobił trzy okrążenia i analogicznie z resztą, wynik niżej to drugie miejsce, następnie trzecie i tak dalej.
Dodatkowe modyfikatory
Dodatkowe modyfikatory polegają na odpowiednim dodaniu sobie, bądź odjęciu punktów z wyniku, zgodnie z waszą postacią. Co to znaczy? Chodzi o to, aby osoby, które fabularnie będące sprawne fizycznie nie były postawione na równi z tymi co siedzą i piją kremowe co wieczór. Dlatego każdy z was, zgodnie z waszym uznaniem, możecie dodać do 15 punktów do wyniku, bazując na tym jak usportowana jest postać. To samo z odejmowaniem, na tej samej zasadzie. Będę starał się mniej więcej to kontrolować, acz liczę na waszą uczciwość i dopasowanie do waszej postaci
Uwaga! Zaszła zmiana, bo jedna rzecz mi umknęła. W przypadku, gdyby wylosowała ci się literka I (ta od przyczepienia się do drugiej osoby), wtedy modyfikatory dodatkowe działają na innej zasadzie. Takie osoby, które wylosowały ten efekt, nie dodają sobie, ani nie odejmują punktów do wyniku w zależności od wytrzymałości fizycznej. Zamiast tego, gdy się zdecydują na "wyścig" na ostatniej prostej, przy kości k6 przysługują im odpowiednie profity. Jeśli potencjalne modyfikatory dodatkowe (które sobie ustalacie, ale nie dodajecie/odejmujecie) są większe od tych, które ma osoba, do której wasza postać się przyczepiła, przysługuje wam dodatkowy przerzut do kostki k6. Podsumowując, zamiast dodawania sobie np. 15 punktów do wyniku, możecie przerzucić kostkę przy ściganiu. Mam nadzieje, że teraz będzie to odrobinę klarowniejsze :D
SPÓŹNIENIA
Można się spóźniać, ale Harrington kara każdego spóźnialskiego -5 punktów dla domu, z którego jest postać. Ponadto, taka osoba odejmuje sobie odpowiednią liczbę od wyniku: • Jeśli pojawił*ś się na zajęciach zanim pojawiło się 5 postów od wpisu Harringtona, odejmujesz sobie 10 punktów od wyniku; • Jeśli pojawił*ś się na zajęciach po 5 postach od wpisu Harringtona, odejmujesz sobie 20 punktów od wyniku.
Kod do wklejenia
Kod:
<zg>Literka:</zg>[url=LINK]literka[/url] <zg>Efekt:</zg> tutaj skopiuj efekt z literki <zg>Kostka k100:</zg> [url=LINK]kostka[/url] <zg>Czy twoja postać ma przy sobie różdżkę?</zg> tak/nie <zg>Modyfikator dodatkowy</zg> wpisz wartość (np. "+15 do wyniku") <zg>Wynik:</zg> tutaj podajecie kostkę k100 z wszystkimi modyfikatorami
Kontakt
W razie pytań, piszcie na postać @Shawn A. McKellen II albo na gg: 51586834 Dobrej zabawy!
Zakończenie etapu: 2 maja
Ostatnio zmieniony przez Edwin Harrington dnia Pon Kwi 27 2020, 22:47, w całości zmieniany 1 raz
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Literka:G Efekt: Zdaje się, jakbyś trenował tutaj niemal codziennie, bo doskonale udaje ci się wyczuć trasę i wszelkie czyhające pułapki i niebezpieczeństwa. +10 do kostki na wynik Kostka k100:3 Czy twoja postać ma przy sobie różdżkę? nie Modyfikator dodatkowy +10 do wyniku Wynik: 23
Zerknął w stronę profesora, kiedy ten się tylko pojawił, a później zgodnie z jego poleceniem skierował się na miejsce, z którego mieli startować. Poprawił czapkę, żeby mu się nie zsuwała, a później uniósł lekko brwi i wzruszył ramionami, jakby w ten sposób chciał skomentować to całe zapierdalanie. Mógł to zrobić, nie było problemu, w końcu nie był jakimś tam jebanym ułomkiem, ćwiczył, umiał się bić, ale jakoś na wyścigi nie zapierdalał, poza tym nie był takim lekkim piórkiem, jak niektórzy z zebranych, nie liczył więc na niesamowicie wykurwisty wynik. Uznał, że po prostu potraktuje ten bieg, jako dobrą rozgrzewkę i będzie coś z tego miał, bo na jakieś fanfary i owacje na stojąco, to, kurwa, na pewno nie liczył. Kiedy w końcu ruszyli, nie pędził naprzód, bo to nie miało sensu. Wyglądało jednak na to, że trasa była całkiem wygodna, nie było co narzekać, ale on mimo wszystko wolał nie lecieć na łeb, na szyję, bo do chuja pana, jednak ta trasa nie była tak bajecznie bezpieczna, jak jakaś pierdolona ścieżka w parku. Biegł więc całkiem spokojnie i miarowo, nie przejmując się za bardzo tymi, którzy zapierdalali do przodu jak jakieś psy gończe albo zbzikowane konie wyścigowe, bo chuja pewnie z tego wszystkiego będą mieli.
Literka:G Efekt:Zdaje się, jakbyś trenował* tutaj niemal codziennie, bo doskonale udaje ci się wyczuć trasę i wszelkie czyhające pułapki i niebezpieczeństwa. +10 do kostki na wynik Kostka k100:CAŁE 15 Czy twoja postać ma przy sobie różdżkę? nie Modyfikator dodatkowy -10 za bycie łamagą Wynik: 15
– Przed nikim się nie chowam – odpowiedział Aslanowi trochę zbyt wrogo, jak na to, aby było to prawdą. Był zwyczajnie przerażony. Jeszcze nigdy nie był tak widowiskowo przyłapany na przywłaszczaniu sobie cudzych historii. Zazwyczaj, jeśli już w ogóle, ktoś rozpracowywał jeden, dwa przesadzone elementy, ale nigdy od razu całej historii. W sumie jego reakcja była dosyć mocna – w końcu skąd niby mógł wiedzieć, że ona była czarodziejką? Nie mógł przecież przyznać się przed kimś, kogo spotkał w mugolskiej okolicy do swoich magicznych umiejętności. Inną kwestią pozostawało to, że gdyby wiedział o pochodzeniu Frei, po prostu wcisnąłby jej inny kit. Merlinie, gdzie miał się schować? Dokąd uciec? Przeklął znowu pod nosem i odwrócił na chwilę, żeby upewnić się, że dziewczyna nie patrzy w jego stronę i mało się nie wywrócił. Nie tylko patrzyła – stała może kilka kroków od niego i taksowała go intensywnym wzrokiem. – Oo... hej... Freja... – wydusił z siebie i natychmiast zapragnął rzucić się biegiem prosto w objęcia Bijącej Wierzby. "O, hej, Freja"? Kurwa, naprawdę? Skuja, ty kretynie. Nawet nie ukrywał się ze swoim zażenowaniem, samego siebie komentując face palmem. Na szczęście Harrington przerwał tę torturę, zjawiając się na lekcji. ...i serwując mu kolejną torturę, tym razem innego rodzaju. Wystarczył rzut oka, żeby stwierdzić, że z Rubena sportowiec był taki, jak z gumochłona estradowicz, a w obecnym stanie przegapił moment, w którym iskry wystrzeliły z różdżki i wystartował z lekkim opóźnieniem, ogarniając się, że to już, kiedy reszta uczestników ruszyła naprzód. Poderwał się do truchtu, ale nawet nie starał się biec jakoś szybko. Skoro to nie wyścig, to wolał skupić się na tym, żeby ukończyć trzy okrążenia z twarzą – przynajmniej w dosłownym znaczeniu – i nie przeorać mordą o jakiś korzeń.
Literka:J Efekt: Biegłaś tak szybko, że kamienie, na które nadepnąłeś, ustąpiły i poślizgnęłaś się, upadając na kolano. Nic poważniejszego ci się nie stało, więc od razu wstałaś i pobiegłaś dalej. Jeśli masz różdżkę ze sobą: Teoretycznie nic ci się nie stało to prawda, aczkolwiek dopiero po zakończonym biegu zauważyłeś stratę swojej różdżki. Po etapie, jeśli chcesz jej poszukać, musisz napisać dodatkowy post, w którym uwzględniasz jej poszukiwania. Kostka k100:32 Czy twoja postać ma przy sobie różdżkę? nie Modyfikator dodatkowy +8 do wyniku Wynik: 40
- Tak, trafiła chyba na jedną, jak do tej pory... Podobno jest ich całkiem sporo w okolicy - powiedziała na to do Lou, a później rozejrzała się, jakby chciała się przekonać, czy faktycznie trafi tutaj na jakąś pisankę, ale nic z tego. Dostrzegła zresztą zaraz profesora i skinęła głową Kanadyjce, by go wskazać, później zaś zamieniła się już w słuch. Och, mieli biec? Ucieszyła się, że mimo wszystko nie wzięła tej różdżki, bo teraz pewnie mogłaby jej sprawiać niezłe problemy, nie wiedziała jednak, jak daleko uda się jej pobiec, nim opadnie z sił. To prawda, że nie była jakimś tam chuchrem, które nie ma pojęcia o sporcie, ale była pewna, że jest wielu innych uczniów, który świetnie sobie poradzą w tym biegu i to już powodowało, że aż ciężko wzdychała nad własnym losem. Znowu będzie gorsza i Merlin raczy wiedzieć, czy nie okaże się, że na miejsce dobiegnie jako ostatnia. Dla niej to byłaby zapewne porażka. Ustawiła się na linii startowej, a kiedy już mogli, pobiegła przed siebie naprawdę szybko. To jednak nie było najlepsze rozwiązanie, bo dość szybko poślizgnęła się na kamieniach i stłukła kolano, co z całą pewnością ją dość mocno spowolniło, ale postanowiła zacisnąć zęby, zebrać się w sobie i biec dalej, w końcu nie mogła płakać! Jeśli w czasie meczu dostanie tłuczkiem, w końcu nie będzie miała możliwości zejścia na ławkę i krzyczenia na czym ten świat stoi. Zacisnęła więc po prostu dłonie w pięści i pognała nadal naprzód, starając się nie zostawać w tyle.
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Frea Ragnarsdóttir
Rok Nauki : II
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 164
C. szczególne : Mimo, że stara się nad tym panować, zdarza się jej używać złych słów lub niektórych w ogóle nie odmieniać. W rozmowie słychać również jej islandzki akcent.
Literka:G Efekt: Zdaje się, jakbyś trenowała tutaj niemal codziennie, bo doskonale udaje ci się wyczuć trasę i wszelkie czyhające pułapki i niebezpieczeństwa. +10 do kostki na wynik Kostka k100:55 Czy twoja postać ma przy sobie różdżkę? nie Modyfikator dodatkowy +5 do wyniku Wynik: 70
Nie raz i nie dwa czuła wielkie wyrzuty sumienia, gdy nie odpisywała na listy Frelki, gdzieś z tyłu głowy mając jednak na uwadze fakt, że obiecała samej sobie chwilowo zerwać wszelkie kontakty ze wszystkim i wszystkimi, wliczając w to przyjaciółkę, z którą znała się jeszcze z czasów Stavefjord oraz wszystkich innych, którzy w jakikolwiek sposób byli dla Frei ważni. Zerknęła na nią spode łba, jakby wzrokiem chciała przeprosić za ostatnie 4 miesiące, i już miała zacząć się tłumaczyć, kiedy Nielsen z dziwną mieszanką różnych emocji spojrzała na stojącego nieopodal chłopaka, mówiąc przy tym coś o mugolach. -Mugol? Co? O czym ty... -Zaczęła, ale Krukonka zdążyła już zrobić parę kroków w kierunku nieznajomego, zostawiając Freę samą na środku ścieżki. Wzruszyła lekko ramionami, stwierdzając, że najwidoczniej była to sprawa niecierpiąca zwłoki i rozejrzała się dookoła, coby zobaczyć ile ludzi zdążyło się już zebrać. Wysłuchawszy poleceń nauczyciela, kiwnęła powoli głową, jakby dawała mu niemą odpowiedź, że doskonale rozumie co ma robić. Sportowcem roku może i nie była, ale dzięki dzieciństwu spędzonemu na odludziu i faktowi, że wszędzie musiała chodzić pieszo, mogła pochwalić się całkiem dobrą kondycją. Zdaje się również, że wszelkie survivalowe lekcje pobierane w Stavefjord nie zdały się na marne i Frea, przynajmniej w tym pierwszym, rozgrzewkowym biegu, poradziła sobie bardzo dobrze, umiejętnie omijając wszelkie leżące po drodze przeszkody. Nawet sama siebie zaskoczyła.
Elijah J. Swansea
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Szukanie jajek: Próba 8*, udana (E + 10%) *pomyliłam się w treści kości
Po całym quidditchowym sezonie i roku bez dłuższych pobytów w szpitalu (ot tak dla odmiany), miał naprawdę godną podziwu formę. Tyle nad tym pracował, że dziwiłby się, gdyby było inaczej, zwłaszcza że jego prywatne treningi skupiały się nie tyle na lataniu, ile na fizycznej kondycji właśnie. Tylko dlatego bieg przez cały zamek i okolice go nie zabił i nie pluł swoimi płucami kiedy razem z Annabell – jak się okazało, biegli jak na złamanie karku. Był zaczerwieniony od biegu i złapał zadyszkę, ale nie było tragicznie – zdecydowanie mógł biec dalej. — P...przepraszam — wydusił z siebie, patrząc na dziewczynę, próbując uśmiechem zamaskować jakoś swoją gafę. Czy był sens po raz setny w samym tym roku szkolnym tłumaczyć, że zdarza mu się to non stop? Przeklęte problemy z pamięcią. Całe szczęście, że nie wyglądała na urażoną. — Powodzenia, może nie umrzemy w połowie — chciał zabrzmieć pokrzepiająco, ale wyszło co najwyżej brutalnie szczerze. Niemniej, stanął na mecie i przygotował się do startu, w myślach trochę przeklinając profesora, że ten nie dał im nawet minuty na złapanie głębszego oddechu. Z drugiej strony... cóż, nie pokusił się o żadną rozgrzewkę, a on i Annabell mieli ją już za sobą; kto wie, może przyniesie im to profity? Z zaskoczeniem zauważył tuż przy swoim bucie pisankę – co za wyjątkowy łut szczęścia, prawda? Z lekką dozą podejrzliwości wyciągnął rękę po jajko, to jednak – na szczęście – nie zamierzało ani wiać, ani rzucać na niego paskudnych klątw. Złapał je, a dwie sekundy później wystartowali. Kiedy wystartowali, tłum uczniów nieco się przerzedził... i w tym też momencie dostrzegł @Morgan A. Davies. Zawahał się tylko przez krótki moment, potem zarzucił wszelkie taktyczne plany na to jak najlepiej przejść przez tę trasę, by nie stracić zbyt szybko energii. Przyspieszył i dogonił ją, ostatecznie wyrównując ich kroki i utrzymując jej tempo. Uśmiechnął się półgębkiem. — Różdżka w dormitorium, czy chcesz się przyspieszyć jakimś nielegalnym lumosem? — zagadnął, powtarzając jej ruchy kiedy napotkali pierwsze przeszkody. Z zaskoczeniem zauważył, że nie szło jej najlepiej... ale nie miał ochoty przyspieszać, do szczęścia niepotrzebna mu była wygrana. Przecież szczęście biegło całkiem blisko.
Literka: I + nieparzysta Efekt: przylepion do Moe Kostka k100: — Czy twoja postać ma przy sobie różdżkę? nie Modyfikator dodatkowy +15 za keptyn Wynik: Moe ma: 74 - 10 + 14 = 78; ja mam 78 - 5 = 73
Ostatnio zmieniony przez Elijah J. Swansea dnia Wto Kwi 28 2020, 02:16, w całości zmieniany 2 razy
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Literka:C Efekt: a nic takiego Kostka k100:36 Czy twoja postać ma przy sobie różdżkę? tak Modyfikator dodatkowy a dam +15 bo fit dziewuszka Wynik: 51
Uśmiechnęła się już na sam widok @Nancy A. Williams, która podeszła tylko po to by ją pozaczepiać. Nie miała nic przeciwko temu. W zasadzie z takim rozpraszaczem uwagi mogłaby pracować cały czas. - Pewnie będziemy robić coś sportowego. Można było się domyślić po zadaniu domowym - odpowiedziała, spoglądając na Puchonkę i przeciągając leniwie. Ostatnio chyba nadwyrężyła sobie bark, bo jakoś jej dokuczał. No cóż trudno. Próbowała jeszcze wymasować obolałe miejsce, a wtedy na miejsce przybył Harrington, który wyjaśnił im na czym faktycznie polegało całe zdanie. W sumie nie było to nic skomplikowanego i nawet spodziewała się jakiś biegów w terenie. I chociaż wiedziała, że faktycznie przy czymś takim różdżka na pewno jej się nie przyda to mimo wszystko wolała mieć ją jednak przy sobie. W końcu wszystko może się stać. Ot choćby kontuzja, z którą można sobie poradzić przy pomocy prostego zaklęcia. Teren nie był zbyt łatwy, co jedynie dodawało całej przebieżce nieco większej trudności i sprawiało, że musiała być ostrożna co do tego gdzie stawia stopy i być świadomą swojego otoczenia. Zupełnie jakby grała w Quidditcha. Czasami musiała nieco zwolnić, bo inaczej mogłaby się poślizgnąć lub ryzykować skręceniem kostki na mniej równym terenie. Może i nie znajdowała się dzięki temu na czele tego szalonego peletonu, ale chociaż mogła się nacieszyć chwilami na błoniach... i mieć pewność, że nie skończy z dodatkowymi złamaniami.
Nancy A. Williams
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Literka:E Efekt: +10 do kostki na wynik Kostka k100:86 Czy twoja postać ma przy sobie różdżkę? nie Modyfikator dodatkowy +10, bo quidditch Wynik: 106
- Dokładnie na to liczę! - Przyznała w odpowiedzi. Kapitaństwo niosło za sobą wiele obowiązków, między innymi zdecydowanie musiała popracować nad swoją kondycją, która może nie była zła, bo ruch zawsze jej gdzieś towarzyszył, ale zawsze mogło być lepiej. Czuła też sporą presję, żeby na zbliżającym się meczu móc pokazać się z jak najlepszej strony, a to wymagało od niej solidnego przygotowania fizycznego. Informację o formie zajęć przyjęła z entuzjazmem, bo właśnie liczył na biegi jakiejś ciekawej trasie. Lubiła tą formę aktywności fizycznej i będąc w rodzinnym domu często biegała po plaży. w zamku robiła to nieco rzadziej, tylko na tyle by nie wyjść z kondycji, ale postanowiła wrócić do tego w najbliższym czasie. Tym bardziej, że powoli robiło się coraz cieplej i wyjście z zamku z rana nie musiało się już wiązać z odmrożeniami. Podskoczyła kilka razy w miejscu czekając na start, bo już nie mogła ustać w miejscu. Nie wiedziała skąd u niej takie pokłady energii, może to ta poranna kawa? - Do zobaczenia na mecie! - Uśmiechnęła się do @Violetta Strauss i na znak Haringtona wystrzeliła do przodu jak z procy. Chciała dać z siebie wszystko, by udowodnić samej sobie, że nadaje się do sportu i nadaje się na kapitana. A jeśli gdzieś z boku obserwowali ją Puchoni, albo inni kapitanowie, to tym bardziej musiała pokazać się z jak najlepszej strony. Biegła jakby ją sam bazyliszek gonił, nie oglądając się w ogóle za siebie. Omijała wszystkie przeszkody bez większego problemu, jakby biegała po tej trasie całe życie. Tak się skupiła na drodze i biegu, że nawet nie zorientowała się, że znajdowała się gdzieś w czołówce.
Aleksandra Krawczyk
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Literka:B Efekt: dwa razy się wywraca, -10 do kostki na wynik. Kostka k100:51 Czy twoja postać ma przy sobie różdżkę? nie Modyfikator dodatkowy +15, biega i quidditch Wynik: 51 - 10 + 15 = 56
- Nie żartuj, co z Ciebie za sportowiec w takim razie, skoro po takim biegu wciąż nie możesz dojść do siebie? - uniosła rozbawiona brwi i również dała mu całusa w policzek na przywitanie. - Nie mam zielonego pojęcia, ale nie narzekałabym. - stwierdziła zgodnie z prawdą, bo akurat biegania nigdy nie miała dosyć. Mogła mieć zakwasy uniemożliwiające poruszanie się, ale i tak po ich przeminięciu znów wskakiwała w sportowe buty. Chciała jeszcze coś dodać, kiedy znikąd usłyszała głos nauczyciela. Wsłuchała się w instrukcje, wiążąc przy tym włosy w luźny warkocz, bo nie zrobiła tego wcześniej. Skoro tor miał być trudny, to włosy mogły jeszcze bardziej przeszkadzać w jego pokonaniu. Ustawiła się razem z innymi na linii startu i na dany sygnał rozpoczęła bieg, już po chwili zaliczając solidną glebę. Dziw, że nikt się o nią nie potknął i również nie poleciał do przodu. Z przekleństwem cisnącym się na usta wstała i otrzepawszy się, ruszyła dalej. Na szczęście nic sobie nie zrobiła, choć mocno odczuła uderzenie (które odbiło się też na jej humorze). Wedle zaleceń profesora patrzyła pod nogi, teraz ze zdwojoną uwagą obserwując miejsca, gdzie stawiała stopy. A jednak wystarczyła chwila zerknięcia w bok i znowu leżała jak długa na żwirowej ścieżce, zdzierając sobie boleśnie dłonie. Tym razem już nie mogła powstrzymać nieprzyzwoitych słów i warcząc pod nosem, obejrzała rany. Nie było źle – na pewno wytrzyma do końca lekcji, bo były to jedynie otarcia. Z dobrego humoru na początku nie pozostał nawet ślad, a to była dopiero rozgrzewka. Już nie mogła się doczekać, co spotka ją dalej.
Gabrielle Levasseur
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : długie, blond włosy, w okresie letnim - piegi na nosie i policzkach, tatuaż kwiatu niezapominajki na prawym obojczyku
Gabrielle w przeciwieństwie do Felinusa (@Felinus Faolán Lowell) lgnęła do innych osób, rzadko kiedy mając czas na chwilę samotności. W swoim życiu nawiązała (i wciąż nawiązuje) wiele relacji, które trwały do dziś lub urywały się na pewnym etapie życia blondynki, niemniej jednak każda coś do niego wnosiła. Zamknięcie się na innych - nawet jeśli mieli pojawić się na krótką chwilę - nie było w stylu Puchonki, która nawet podczas zajęć potrafiła zagadać do kogoś, kogo kojarzyła jedynie z widzenia; była niezwykle otwarta. Nie uważała również, że tak naprawdę dana relacja kończy się w momencie opuszczenia murów szkoły, czy też kiedy nagle przestajemy spędzać z daną osobą czas. Dobrym przykładem tego była jej znajomość z Shawnem, który był jej przyjacielem z dzieciństwa, widziała go ostatni raz około dwanaście lat temu, a teraz ich znajomość na nowo odżyła. Więc czy nie było to zaprzeczeniem teorii Puchona? Uśmiechnęła się szeroko, kiedy okazało się, że chłopak pamięta jej imię, a ona nie stała się jedynie bezkształtną masą pozbawioną nazwy. Odchyliła się na stopach, by sekundę później wrócić do statecznej pozycji. - Zostawiałam w dormitorium, myślę że naprawdę nie będzie potrzebna - odpowiedziała, choć dopiero kiedy wypowiedziała te słowa, zdała sobie sprawę, że mogła się bardzo mylić. Ostatnim razem podczas zajęć z Harringtonem wpadła w krzaki, a później ją wszystko swędziało oraz w błoto. Wydęła w zabawny sposób usta w pozie chwilowego zamyślenia, jednak ostatecznie skwitowała swoje rozmyślania wzruszeniem ramion. - Nie mam najmniejszego pojęcia, ostatnio był paintball, może teraz jakieś biegi przełajowe? - odpowiedziała, rzucając pierwsze co przyszło jej na myśl. Chciała dodać coś jeszcze, ale wtedy pojawił się profesor w innym niż szkoła szata nauczycieli wdzianku, co u Gab wywołało szeroki uśmiech. - Całkiem mu do twarzy - skomentowała cicho ubiór Edwina, odwracając twarz w kierunku puchońskiego kolegi, by dalej słychać co jest tematem dzisiejszej lekcji. Pokręciła głową zaskoczona, jak niewiele pomyliła się w odpowiedzi, którą tuż przed pojawieniem się nauczyciela rzuciła do Felinusa. Kiedy profesor dał sygnał do startu Gabrielle ruszyła prawie natychmiast, właściwie zadowolona z takiego obrotu sprawy. Z racji tego, że w ostatnim czasie biegała znacznie więcej była w naprawdę dobrej formie i już na początku wyprzedziła kilka osób. Szło jej naprawdę dobrze, aż w pewnym momencie uniosła zbyt wysoki głowę, a wtedy promienie słońca oślepiły ją; następnym co czuła to uderzenie, które stało się gwoździem do trumny, bo sekundę później upadła. Trochę zła na samą siebie wstała z miękkiej trawy i upewniwszy się, że wszystko gra ruszyła dalej. Cóż za kompromitacja. Gdy dotarła do mety oddychała znacznie ciężej, jednak czuła, że dzięki rozgrzewce ma ochotę na więcej.
Literka:H Efekt: W pewnym momencie słońce koszmarnie cię razi, przez co nie jesteś w stanie zobaczyć wystającej półki skalnej po prawej, o którą uderzasz się barkiem, a na dodatek potykasz się i upadasz na szczęście na miękką trawą. Oprócz znacznego spowolnienia, nic ci nie jest. -10 do kostki na wynik Kostka k100:75 Czy twoja postać ma przy sobie różdżkę? nie Modyfikator dodatkowy - 10, bo jest łamagą xD (nic nowego ostatnio) ale +10 bo ostatnio dużo ćwiczy i Qudditch Wynik: 75
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Literka:G Efekt: Zdaje się, jakbyś trenował tutaj niemal codziennie, bo doskonale udaje ci się wyczuć trasę i wszelkie czyhające pułapki i niebezpieczeństwa. +10 do kostki na wynik Kostka k100:78 Czy twoja postać ma przy sobie różdżkę? tak Modyfikator dodatkowy +10(z kostki) +12 do wyniku (Maxio sportowiec) Wynik: 100
Dobrze zgadł, na czym będzie polegać dzisiejsza lekcja. No takie zadania to on mógł mieć codziennie. Ścieżka była mu dobrze znana i nie wyobrażał sobie, żeby miał z nią jakieś problemy. -To co Krawczyk, kto pierwszy na mecie? - Ustawił się na starcie z resztą uczniów. Wiedział, że trasa jest lekko zdradliwa i trzeba uważać, jak się biegnie. Max zwinnie omijał wszystkie korzenie i nie dał się luźnym kamieniom na ścieżce. Widział, ja Aleksandra się przewraca. Mimo tylu wspólnych treningów tutaj, musiała jej się powinąć noga. Solberg nie biegł na złamanie karku. Wolał spokojnie dotrzeć na metę niż przez głupotę wylądować twarzą w gruzie. Mimo to, jego regularna aktywność fizyczna się opłaciła, gdyż udawało mu się utrzymywać raczej na na początku grupy. To byłby dopiero niefart, gdyby mimo regularnych ćwiczeń i grania w szkolnej drużynie, skończył na szarym końcu. Trochę żałował, że nie zostawił różdżki w dormitorium, gdyż nie wyglądało na to, że miała mu się przydać, ale przynajmniej nigdzie jej nie zgubił. Cały czas czuł jej ciężar kieszeni.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Literka:I – dorzut nieparzystą i bardzo udany przerzut na również nieparzystą Efekt: Ktoś z grupy ci się chyba wyjątkowo podoba, bo jesteś niemalże do niej/niego przeczepion*! Jestem przyczepion do Nensi bo zapierdala jak strzała <3 Kostka k100: nie rzucam Czy twoja postać ma przy sobie różdżkę? nie Modyfikator dodatkowy dałabym +15 bo typ żyje sportem, ale zamiast tego przysługiwał mi przerzut k6 Wynik: 106 – 5 – 5 = 96
- No, na pewno się kocha we mnie – oznajmił z powagą na komentarz Fillina, gdy oberwał akromantulą od pani kapitan; uśmiechnął się do dziewczyny, bo to była całkiem miła, choć brutalna zaczepka i postanowił, że rzucone nie kradzione więc maskotka jest od dziś jego, ale przecież nie ma nic za darmo i musi się odwdzięczyć! Wyjął zatem ze swojego plecaka kwintopeda, których kolekcję ostatnio udało mu się powiększyć na imprezce Puchonów i którego z niewiadomych powodów wziął na lekcję, po czym odrzucił w stronę Moe, zabawka zaś od razu zaczęła jej robić masaż głowy swoimi pracowitymi pluszowymi łapkami. I już byli kwita. Po nadejściu Harringtona i wyjaśnieniu, na czym będzie polegała lekcja, jednak się podekscytował, od razu kodując sobie w głowie, że TO WYŚCIG, choć nauczyciel powiedział, że wcale nie; szturchnął entuzjastycznie Fillina, który chyba nie wyglądał na zbyt zachwyconego, zresztą nic dziwnego, jakby Boyd miał jego płuca palacza, to też by się nie wyrywał do biegu. Miał tylko nadzieję, że ziomek nie padnie trupem po drodze i nie wypierdoli się o żaden korzeń, zmotywował go więc szybko obietnicą zafundowania piwerka jeśli przeżyje bieg, a potem rozległ się sygnał startu, więc pocisnął przed siebie ile tchu. Szybko wyczaił, że biegnie przed nim @Nancy A. Williams, która zgrabnie mknęła jak gazela niemalże przelatując nad wystającymi korzeniami, sprytnie więc kopiował jej ruchy, podskakując i skręcając w tych samych miejscach, co znacznie ułatwiło mu zadanie. Starał się oczywiście ją dogonić i prześcignąć, ale jebaniutka była niepokonana – widać kapitanowanie służy! Pod koniec z przerażeniem stwierdził, że zamiast zmniejszać dystans między sobą a Nancy, to tylko go zwiększa, a jemu samemu trochę brakuje tchu i zaczyna zostawać w tyle... Czyżby te wszystkie wieczory które ostatnio zamiast na bieżni, spędzał z Felkiem w barach, zaczynały dawać o sobie znać? Hmm.
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Oberwała kwintopedem, jednak skomentowała ten zamach na swoje życie jedynie zbliżeniem dłoni do ust i posłaniem Callahanowi całusa. O czymkolwiek dyskutowali z Fillinem, nie miała problemu z tym, by dać im kolejny powód do plotek. Uzbrojona w kwintopeda była trochę bardziej gotowa do biegu niż wcześniej, bo ten, wykonując na jej głowie swoje szalone, masujące tańce, nieco wybudził ją z dotychczasowego letargu. Jasne, że to nie były wyścigi. Miała biec swoim tempem. Miała biec NAJLEPSZYM TEMPEM W SZKOLE, bo tak nakazywało jej podejście do każdej rywalizacji. Tylko, że tym razem organizm postanowił odmówić współpracy. Wzrok jej się gubił, błędnik szalał, świadomości zdarzało się niekiedy urwanie filmu. - Niczego nie będę przyspieszać. Lubię obserwować, jak rzeczy rozwijają się w swoim tempie. - odparła po krótkim namyśle, kiedy już Swansea dogonił ją, a ona zorientowała się, że ktoś był obok i postanowił ją zaczepić. Odwzajemniła powitalny uśmiech z opóźnieniem, po czym runęła na ziemię, bo pod nogi zdołał wplątać jej się jakiś zbłąkany korzeń. Zebrała się z wysypanego kamieniami podłoża właściwie zanim większość potencjalnych świadków mogłoby się zorientować, bo w końcu była nie byle leszczem, co by zapłakał nad poszarpanym kolankiem. Poza tym w towarzystwie Krukona jeszcze bardziej poczuła rywalizacyjny klimat i ostatecznie nawet udało jej się go wyprzedzić. Choć z niezbyt dużą różnicą.
Literka:B Efekt: spanko, ślizganko -> potykasz się na wystającym korzeniu, przewracając się boleśnie na żwirową ścieżkę. -10 do kostki na wynik. Kostka k100:74 Czy twoja postać ma przy sobie różdżkę? nie Modyfikator dodatkowy tylko +14 bo jednak to zaspana top latawica Wynik: 74-10+14=78
Literka:G Efekt: Zdaje się, jakbyś trenował tutaj niemal codziennie, bo doskonale udaje ci się wyczuć trasę i wszelkie czyhające pułapki i niebezpieczeństwa. +10 do kostki na wynik Kostka k100:66 Czy twoja postać ma przy sobie różdżkę? nie Modyfikator dodatkowy +10 (bo Quidditch) Wynik: 66 + 10 + 10 = 86
Aslan postanowił nie komentować zachowania Rubena i po prostu w końcu go dorwać, żeby sobie co nieco wyjaśnili. Bo już naprawdę nie miał sił bawić się w chowanego, a Skuja ewidentnie sprzedał mu eleganckie kłamstewko i nawet za bardzo się z tym nie ukrywał. Osiągnął chyba najwyższy poziom bezczelności, ale Colton nie mógł dłużej o tym myśleć, bo tak o to w ich kierunku szła Freja. Poprawił dresową bluzę, żeby się trochę lepiej prezentować i przeczesał zwichrzone włosy. Był tak cholernie spięty, że nie wiedział w jaki sposób zareagować – machnąć ręką, podać dłoń, a może po prostu udawać, iż jej nie zauważył i jednocześnie rozpętać tym jeszcze większą imbę? Co tu zrobić. Karuzela spierdolenia kręciła się dalej, bo nie umknęło mu żałosne zachowanie Rubena, ale nawet przez myśl mu nie przeszło, że coś po prostu jest na rzeczy. Stwierdził, że ten dzik najzwyczajniej w świecie po raz pierwszy od dawna widzi ładną dziewczynę i nie wie co z tym faktem zrobić. – Cześć, Frela – uśmiechnął się niepewnie, bo nie był w stanie oszacować na jakim etapie stanęła ich znajomość. Całą farsę przerwał Harrington swoim porywającym i wzruszającym przemówieniem. Informacja, że będą się trochę aktywizować, nie zrobiła na nim najmniejszego wrażenia – był tak piekielnie mądrym Krukonem, że wydedukował to z zaleceń o niezabieraniu różdżki i przywdzianiu sportowego stroju. A, no i z pracy domowej, słusznie. Oho, już widział jak pobiegnie swoim tempem. Lwy na krótkich dystansach osiągają prędkość nawet do 60 km/h. Deal with it. Nie mógł przynieść swoim braciom wstydu! – Powodzenia – powiedział do Rubena i Frei, a następnie ustawił się na starcie. Gdy ujrzał czerwone iskry, pomknął przed siebie, nie zważając na innych. Sunął z prędkością światła, omijając różne przeszkody i pułapki, które zastawił na nich nauczyciel (niby mały, ale trochę groźny). W międzyczasie myślał, że może te poranne treningi wcale nie byłyby takie złe, bo jak widać był urodzonym sportowcem. Może i nie przodował, ale zdecydowanie nie szło mu najgorzej.
Literka: E Efekt: Dzisiejsza kawa musiała dać ci niezłego kopa, bo zasuwasz jak szalona! +10 do kostki na wynik. Kostka k100:99 Czy twoja postać ma przy sobie różdżkę? nie Modyfikator dodatkowy +10 za literkę i +5 za bycie fit z mel b Wynik: 99 + 10 + 5 = 114
Już dawno w jej głowie z taką intensywnością nie przenikały się dwa odmienne światy – ten naznaczony magią, którą nie sposób wytłumaczyć słowami, i ten drugi, w którym czarodziejskich właściwości upatrywało się w codziennych czynnościach. Przecież @Ruben R. Skuja był mugolem; tak zapisał się w jej świadomości i ciężko było uwierzyć, że jest zupełnie inaczej. Brzmiał niezwykle wiarygodnie, kiedy opowiadał jej o pracy w wydawnictwie i z łatwością uwierzyła w każde słowo spływające z jego ust. Mogła pogratulować mu nie tylko awansu zawodowego, ale i skutecznego wpierdolenia się na wyżyny fantazji. Próbowała jakoś odnaleźć się w plątaninie tej sytuacji, ale wszystko docierało do niej z lekkim opóźnieniem. Czy mógł ją wziąć za mugolkę? Jak najbardziej. Jeżeli to było jedyne nieporozumienie, to w istocie, skutecznie chronili swą magiczną tożsamość przed przypadkowymi osobami. Większy brak zrozumienia przekierowywała na historię pracy w typowo mugolskiej społeczności, a przecież nie zapytała go o to, czym się w życiu zajmuje. Sam zdecydował się przedstawić frelowym uszom swój zawód niemal od podszewki, wciągając ją swą historią w rzeczywistość, z którą ostatnimi czasy nie przyszło jej zbyt często obcować. - Cholera, Ben… – Skąd mogła wiedzieć, że jego drobne oszustwo nie dotyczyło wyłącznie kwestii wykonywanej pracy. Nie wiedziała jeszcze, że ruBen poszedł o krok dalej, podkradając sprawnie czyjąś tożsamość wraz ze wszelkimi smacznymi kąskami wyciągniętymi wprost z obcego życiorysu. To by było dla niej zbyt wiele. - Jesteś szpiegiem czy po prostu byłeś pod wpływem w tej Irlandii i coś ci się poplątało? – Może podczas ostatniego spotkania w Londynie chciał ją wyprowadzić z błędu, ale nie starczyło mu odwagi? Czy na tę decyzję wpłynęło jej zachowanie, które teraz zaczęła rozpatrywać jako raczej mało kulturalne; nie znała człowieka, a zaczęła znienacka odnosić się swoimi pytaniami do jego życia prywatnego. Co właściwie o sobie wiedzieli po zaledwie dwóch przypadkowych zetknięciach na tych samych ulicach? Okazywało się, że jeszcze mniej, niż myślała. Z tego wszystkiego nie od razu przywitała się z @Aslan Colton. Nogi dziwnie jej drżały, a ona sama nie wiedziała czy rozpatrywać tę sytuację w zakresie zabawnego nieporozumienia, czy może w istocie coś było na rzeczy? ruBen zdawał się być zestresowany jej obecnością bardziej, niż w istocie powinien. Był wystraszony. Ale przecież każdy reagował na stres inaczej, prawda? - Zaraz - spojrzała na Aslana - to wy się znacie? - zapytała, bo coś jej tutaj totalnie nie trybiło. Jak to się stało, że nie widziała Skuji na szkolnych korytarzach? Kurwa, co on tutaj robił? Byli na mugoloznawstwie. Był asystentem Harringtona, który właśnie pojawił się w zasięgu ich wzroku? Stwierdziła, że zaraz go o to zapyta, ale plany te zniweczył profesor, który akurat odnalazł ją wzrokiem aby zaraz pochwalić za wkład włożony w wykonanie pracy domowej. Jej twarz zareagowała na te słowa rozlewającym się rumieńcem i kiełkującym poczuciem dumy wynikającym z tego niespodziewanego wyróżnienia. A za chwilę po prostu pognała przed siebie, nie oglądając się przez ramię i wymijając na ślepo Aslana, Freę i Bena. Biegła jak młoda gazela, która spierdala przed rozwścieczonym lwem, szybowała jak Edward ze Zmierzchu w poszukiwaniu kolejnego jelonka do nadgryzienia. Leciała jak na skrzydłach, zostawiając problemy w tyle, bo znowu miała tych wszystkich ludzi kurwitnie dość.
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Osobą, na którą wleciał po swoim niemiłym spotkaniu z gryzącą pisanką, okazała się być @Sophie Sinclair; poczuwszy zderzenie, Will odruchowo odwrócił się i nawet wyciągnął rękę, postępując przy tym krok w kierunku staranowanej dziewczyny, żeby ją złapać, gdyby równowaga całkowicie ją zawiodła. Tak się jednak nie stało i Ślizgonka zdołała jakoś sama ustać na nogach. — Na ciebie, Sinclair? Zawsze — rzucił z figlarnym błyskiem w ciemnobrązowych ślepiach i łobuzerskim uśmiechem do kompletu w odpowiedzi na jej słowa, wyraźnie się zgrywając. Mogło to brzmieć jak flirt, ale nim nie było; ten rozdział był już dawno zamknięty. — Nawet znalazłem, ale okazał się być w wyjątkowo z-gryźliwym nastroju. — Uniósł dłoń, na której dało się dojrzeć ślady po ugryzieniu, szczerząc się przy tym nieco głupkowato. — Dosłownie. Zwrócił wzrok w kierunku profesora, kiedy jego wzmocniony zaklęciem głos przeciął powietrze. Zgodnie z domysłami dzisiejsze zajęcia miały oscylować wokół aktywności fizycznej, co Ślizgonowi oczywiście bardzo przypadło do gustu, a pierwszym czekającym ich wyzwaniem – i zarazem rozgrzewką – miał być bieg przełajowy po ścieżce zdrowia. Prościzna. Jeszcze zanim nauczyciel kazał im stanąć na linii startowej, Fitzgerald tyrpnął zaczepnie łokiem stojącą wciąż obok Sophie. — Co powiesz na mały zakład? — zaproponował, poruszywszy przy tym wymownie brwiami; miał ochotę nieco podbić stawkę, a czuł, że kto jak kto, ale blondynka mu nie odmówi tej przyjemności. — Kto ukończy później, stawia flaszkę ognistej. Na łebka. Wchodzisz? Wiem, że tak. — Uśmiechnął się szelmowsko, błyskając przy tym garniturem białych zębów, a potem stanął na linii i na znak dany przez Harringtona ruszył, rzucając jeszcze jedynie spojrzenie w kierunku jasnowłosej i puszczając jej oczko, wciąż z tym samym uśmieszkiem przyklejonym do pyska, a potem już wystrzelił do przodu, więcej nie oglądając się za siebie. Często trenował tu na własną rękę i trasę znał w zasadzie jak własną kieszeń, nie była w stanie go niczym zaskoczyć; żaden korzeń wystający z ziemi, obluzowane kamienie ani inne przeszkody napotykane po drodze nie były żadnym wyzwaniem i nijak nie wpłynęły na jego tempo, a to od początku było mocne, pozwalając mu zagrzać miejsce gdzieś na czele stawki. Może i nie był to żaden wyścig, ale William miał dodatkową motywację, a poza tym znał swoje możliwości i nie miał wątpliwości, że da radę utrzymać takie tempo przez wszystkie trzy okrążenia. Bieg ukończył w niezłym czasie; oddech miał cięższy, ale generalnie nie odbiło się to na nim jakoś mocno – wzorowa kondycja robiła swoje. Rudzielec oparł dłonie na udach i się pochylił, żeby uspokoić całkowicie tętno oraz oddech, rozglądając się przy tym w poszukiwaniu panny Sinclair, ciekaw jak ona sobie poradziła.
Literka:A Efekt: Idzie ci świetnie, masz dzisiaj chyba dobry dzień! Wszelkie wystające korzenie się ciebie nie imają, zwinnie nad nimi przeskakujesz i unikasz każdej napotkanej przeszkody! +15 do kostki na wynik Kostka k100:83 Czy twoja postać ma przy sobie różdżkę? nie Modyfikator dodatkowy +15, bo z Willa bardzo fit chłopak jest, quidditch i nie tylko Wynik: 83 + 15 + 15 = 113
Uśmiecham się szeroko do Willa, bo aż nie sposób tego nie zrobić. To strasznie miłe, że nadal mamy ze sobą dobry kontakt mimo tego co międzyczasie się miedzy nami wydarzyło. Czy to może znaczyć, że przyjaźń męsko-damska jednak istnieje? - O rety, biedaku, to te jajka? - pytam chociaż jest to całkiem oczywiste - widziałam już trochę osób próbujących je chwycić, ja sama się w to nie bawiłam, trochę właśnie w obawie przed takimi akcjami a trochę bo po prostu ich nie zaważyłam - pewnie gdyby jakieś widziała, to niewiele bym się zastanawiała przed próbą złapania. Na samo słowo zakład już mam iskierki w oczach, wiadomo, że się zgadzam - chłopak trochę mnie zna. Zgodziłabym się bez względu na to co by to nie było, nawet gdyby moje szanse bliskie było zeru. Tutaj jednak nie zapowiada się tak źle - sama czasem biegam i zdarzyło mi się pewnie próbować ścieżki zdrowia, chociaż normalnie wolę raczej łatwiejsze trasy gdzie bardziej można zanurzyć się w swoich myślach i po prostu biec przed siebie, a nie ciągle uważać i patrzeć pod nogi. Więc startujemy. Nawet gdybyśmy się nie ścigali to bym biegła jak najszybciej ale teraz to wyjątkowo się staram i chyba właśnie z tego powodu mi nie wychodzi się i potykam o jakiś zdradziecki kamulec. Przewracam się, co skutkuje również tym, że osoba biegnąca tuż za mną również się wywala. Niespecjalnie zwracam na to uwagę - podnoszę się w chwilę, nawet nie otrzepuję spodni i biegnę dalej. Mimo tego małego wypadku i tak idzie mi wyjątkowo dobrze. W końcu, zdyszana, dobiegam na metę ale Will już tam jest. Przegrałam ale to nic - nie poszło mi chyba tak źle a i tak rozciąga się przede mną wizja pójścia do baru i upicia się. - Śmignąłeś trasę jak na miotle - mówię jeszcze trochę zasapana. - Ale wiesz, że po butelce ognistej na głowę to ktoś będzie nas zeskrobywał z podłogi? - Upewniam się czy ma świadomość ale skoro chce się tego podjąć to ja w to wchodzę!
Literka:D Efekt: Wpadasz na osobę, która po tobie napisze posta, proszę podkreślić to w poście. -5 do kostki na wynik dla was obojga. Kostka k100:85 Czy twoja postać ma przy sobie różdżkę? nie Modyfikator dodatkowy z +10 bo gram w quidditcha i coś tam czasem jakiś sport zrobię Wynik: 90
Hemah E. L. Peril
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Białe włosy, brwi i rzęsy, jasna cera. Akcent cockney. Umięśniona sylwetka. Blizna na jednej brwi po dawnej bójce. Blizny po odmrożeniach na lewej ręce i udach.
Oczywiście, że dużo paplała. Przekonała się, że kiedy ktoś jest zestresowany, najlepiej pogadać o głupotach i odwrócić jego uwagę. A podejrzewała, że wie, z czego wynika ten wyjątkowp przygaszony humor stojącej obok dziewczyny. Pokiwała zatem głową, zamierzając gadać dalej, aż nie ruszy lekcja. - No, to było zabawne do oglądania. Ale rower nie jest trudny, musisz tylko nauczyć się ogarniać równowagę, a to jak w sumie z miotłą. Umiesz latać na miotle, to i dasz radę na rowerze, trzeba jedynie pracować mięśniami, bo ower nie zasuwa sam jak miotła. Jak chcesz, to wezmę Cię kiedyś na rower albo na deskorolkę, co ty na to? - Zaproponowała z uśmiechem, podrzucając w ręku pisankę. - E tam... Pierdolisz - zawahała się tylko na chwilę. To jedynie jajko. Co jej może zrobić? Najwyżej obsika wodą czy coś. Schowała je jednak szybko w kieszonkę, bowiem nauczyciel zaczynał lekcję. Wyścig jako forma rozgrzewki jej się podobał. Oczywiście, oficjalnie to nie były zawody, ale... Popatrzyła wyzywająco na Krukonkę, zanim nie zerwała się do biegu. I to ją zapewne zgubiło, bowiem szybko kamienie uciekły Gryfonce spod stóp. Poślizgnęła się tak koncertowo, że uderzyła kolanem o ścieżkę. Syknęła cicho, tracąc przez to cenne sekundy. Kulała jednak ledwie parę chwil, bowiem szybko rozchodziła obicie, wracając do wyścigu. Byle stłuczenie jej nie wykluczy. Niestety była przez to mniej-więcej w środkowej części grupki, zamiast prawilnie na początku. - Żesz... Oby to nie była jaka klątwa pecha... - Mruknęła do Fayette, kiedy już spotkały się na mecie po ostatnich trzech okrążeniach.
Literka:J Efekt: Wywróciła się. Kostka k100:62 Czy twoja postać ma przy sobie różdżkę? nie Modyfikator dodatkowy +15 do wyniku Wynik: 77
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Literka:H Efekt: W pewnym momencie słońce koszmarnie cię razi, przez co nie jesteś w stanie zobaczyć wystającej półki skalnej po prawej, o którą uderzasz się barkiem, a na dodatek potykasz się i upadasz na szczęście na miękką trawą. Oprócz znacznego spowolnienia, nic ci nie jest. -10 do kostki na wynik Kostka k100:83 Czy twoja postać ma przy sobie różdżkę? tak Modyfikator dodatkowy -10 za kostkę, +8 za pracę w gospodarstwie i wyrobienie siły wraz z kondycją. Wynik: 81
Różnice powodowały, iż ludzie się nawzajem przyciągali. Był tego doskonale świadom; nie podejmował żadnej psychoanalizy, taka po prostu jest i będzie prawda. Ale też różnice były główną przyczyną prześladowań, nienawiści. Osoby o tym samym typie bywają po prostu zbyt nudne; nie bez powodu w pracy ważne jest to, by odpowiednio dobierać do siebie jednostki pod względem charakteru. Felinus stanowił pod tym względem coś, co jest po prostu trudne do scharakteryzowania ogólnego; skutecznie ukrywając swoje emocje, mógł utrzymywać swoją pozycję kogoś, kto zachowuje stoicki spokój. Każde zwierzanie się oznacza możliwość wbicia w plecy ostrego jak diabli noża – kto jednak go usunie? Absolutnie nikt. Życie jako płeć brzydka była cholernie niekorzystna; to kobiety są obdarowywane uczuciem, to kobietom wolno okazywać emocje, facet ma się ogarnąć, jeżeli coś idzie nie tak. I mimo że jego psychika, jako mężczyzny, została dostosowana do własnych możliwości, czasami brakowało mu okazji do wygadania się. Ale nie tylko brakowało – zwyczajnie też nie zamierzał być niczym kolejny Juliusz, któremu to najbliższy przyjaciel odwalił największe świństwo. – W sumie to nie jest też zły pomysł. Mniejsza okazja na złamanie jej podczas zajęć na świeżym powietrzu. – dodał na słowa blondynki. Ta przynajmniej nie będzie musiała się martwić o to, czy przypadkiem sobie jej nie wbije do nogi podczas zajęć, jak zauważył, typowo fizycznych. Jednak, jeżeli wyląduje w pokrzywy, wpadnie do kałuży, a skórę rozetnie jakąś ostrą gałęzią, nie będzie w stanie sobie temu zaradzić w czarodziejski sposób; a tym samym zażegnać szybciej problemu. – Mi się wydaje, iż Harrington zajmie się zadaniem domowym… a raczej realizacją sportów. – odpowiedziawszy, spojrzał po chwili na Harringtona, który wyglądał niczym mugol poprzez ubranie, jakie na siebie założył. Trzeba było przyznać, że zobaczenie w czymś takim nauczyciela było jednak zadowalające na duchu; profesor, jako jeden z nielicznych, interesował się mugolskim życiem; a ten temat był akurat najłatwiejszym dla Faolana. – Odzienie typowo przygotowane na aktywność fizyczną. – rzucił, spoglądając na swój ubiór. Był równie wygodny, ale cały na czarno. No tak, jego zamiłowanie do ciemnych rzeczy odbijało piętno również tutaj. Jak się okazało, pierwszy etap zajęć stał się rozgrzewką – biegiem trzech okrążeni. Na szczęście praca na roli odbiła się jakoś na kondycji Felinusa; miał więcej siły niż rok temu, do tego zdobył trochę mięśni. Trochę, ale jednak robiło to diametralną różnicę; zamiast być skrajnie wychudzonym, był mniej wychudzonym – jadł stosunkowo więcej, wykonując swoją pracę sumiennie i starannie. Od rana do wieczora, przez kilka miesięcy. Szkoła wydawała się być jak wakacje. Pobiegł zatem, zgodnie ze sygnałem profesora, nie starając się zbytnio wyprzedzać, jak również starając się o to, by utrzymywać stały rytm. Jak się okazało, kondycja zdobyta wcześniej miała znacznie większą skuteczność nie tylko podczas spacerów, lecz także podczas biegów. Aktywność pozwoliła mu również zapomnieć o problemach, poprzez wydzielanie odpowiednich hormonów. Niestety, poprzez oślepiające słońce potknął się i upadł na miękką trawę, co nie było zbyt zadowalającą rzeczą; na szczęście powrócił równie szybko do biegu i po trzecim okrążeniu zatrzymał się, dotykając w ramię swoją znajomą @Gabrielle Levasseur, którą zauważył. – To co, zaraz ćwiczenia rozciągające? – zapytał się, opierając się o drzewo plecami, robiąc tym samym krzesełko. Na szczęście nogi nie były zbyt słabe i zdołały jeszcze odpowiednio amortyzować Felinusa. – Stawiam na siatkówkę po tym wszystkim, jeżeli mam być szczery. Ewentualnie będziemy biegać za piłką.
Fayette Richerlieu
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 177
C. szczególne : tatuaż ćmy pod mostkiem, magiczna proteza prawej nogi
Hemah paplała dużo i jak zwykle zaskakiwała Francuskę pod każdym względem. Kiedy już myślała, że jakoś może skategoryzować do jakiego typu ludzi należy Gryfonka, ta wyskakiwała z nową cechą kompletnie burząc delikatny domek z kart etykietek jakie Fay próbowała w swojej głowie ułożyć. Ale może to i dobrze, przynajmniej zamiast myśleć o sobie była zaplątana w łączeniu kropek na tablicy "ogarnięcia H.E.L.P.". Potem z kolei była skupiona na profesorze, który pojawił się jakby znikąd i wyjaśnił zadanie na dziś. Krukonce nigdy by nie przyszło do głowy, że mugoloznastwo tyczy się treningu wysiłkowego. Robiła to i bez myślenia o mugolach. Jak bieg przełajowy ma się do świata mugoli? Trochę się zawiodła, że chyba nic specjalnego z tej lekcji nie wyniesie, kiedy to Harrington wspomniał o tym, aby się nie wyścigować. Zadziałało to na nią jak płachta na byka, czy błyskotka na srokę. Od razu popatrzyła na Peril, krzyżując z nią wzrok i przyjmując nieme wyzwanie. Tym razem przynajmniej mogła się czuć na równym terenie... w nierównym terenie. Przy starcie rzuciła się pędem przed siebie. Z początku szło jej dobrze i trzymała tempo reszty grupy, ale pierwsza minuta wejścia w las przytłoczyła ją nagłym uderzeniem traumatycznych wspomnień. Serce podbiło do gardła, żołądek przestał istnieć, a mózg zaserwował jej końską dawkę adrenaliny podanej dożylnie. Kątem oka jeszcze tylko mignęła jej Peril, która padła na kolana, a potem powieki wypełniły się mimowolnie łzami paniki. Nogi same zaczęły pędzić przed siebie napędzane nie chęcią wygranej, a ucieczki. Fayette nie była już wśród uczniów Hogwartu, w bezpiecznym, niewinnym biegu. Była w niebezpiecznym lesie otoczona niechcianymi wspomnieniami traumy, które goniły ją zawzięcie w formie stworzenia, które pozbawiło ją nogi. Na metę zdawało się, że chyba dobiegła pierwsza ze wszystkich, pomimo bycia kaleką. Nie wiadomo czy się dusiła z wysiłku, czy z płaczu, ale na pewno padła na kolana przy kamieniu z dala od lasu i drzew i zwinęła się w kulkę próbując stłamsić atak paniki w sobie.
Literka:AAAAA Efekt: A – Idzie ci świetnie, masz dzisiaj chyba dobry dzień! Wszelkie wystające korzenie się ciebie nie imają, zwinnie nad nimi przeskakujesz i unikasz każdej napotkanej przeszkody! +15 do kostki na wynik Kostka k100:87 Czy twoja postać ma przy sobie różdżkę? NIE Modyfikator dodatkowy +13, tańczy, Quidditch, biega i podnosi ciężary Wynik: 115
Loulou Moreau
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173cm
C. szczególne : francuski akcent, burza loków, ciemniejsza karnacja
Literka:C Efekt: Bez zarzutu zauważasz wszystkie naturalne „pułapki”, choć też nie przychodzi ci to całkowicie naturalnie – czasami musisz zwolnić, by się nie poślizgnąć czy nie wpaść na nikogo Kostka k100:54 Czy twoja postać ma przy sobie różdżkę? nie Modyfikator dodatkowy +15 bo od małego w sporty Wynik: 69
Uśmiechnęła się do Victorii, gdy ta przyznała, że ma także znalezione pisanki. Całkiem ciekawie obchodzono tu święta, nie mogła narzekać. Nie miała nawet na to czasu, gdyż Krukonka wskazała jej na profesora mugoloznastwa, na którego widok Lou rozjaśniło się spojrzenie. Nie chodziło o sam przedmiot, co o sport. W końcu, gdyby nie planował czegoś adekwatnego do pracy domowej, raczej nie kazałby ubrać się im w wygodny, sportowy strój, prawda? W chwili, w której zostało powiedziane, że mają robić okrążenia, Lou uśmiechnęła się lekko kącikiem ust. Takie zajęcia były wysoko na liście ulubionych. Odczekała na start i ruszyła. Mogła biec szybciej, ale wolała wybrać jednostajny rytm, który może nie zapewni jej pierwszego miejsca, ale nie o to jej chodziło. Niestety co jakiś czas musiała zwolnić. Rozglądając się po otoczeniu i szukając ewentualnych "pułapek", spowalniała swój bieg, nie chcąc się przewrócić albo wpaść na kogoś. W końcu skręcenie sobie kostki na luźnych kamieniach, przewrócenie się o jakiś wystający korzeń, albo doprowadzenie kogoś do urazu, nie było tym, czego chciała. Ostatecznie skończyła bieg jako jedna z tych "środkowych", ale przynajmniej cała, bez kontuzji. - Wszystko w porządku? - spytała Victorię, gdy ta pojawiła się na mecie, mając wrażenie, że nieznacznie blondynka kuleje, choć mogło jej się zdawać. Na urazach i ich objawach nie znała się najlepiej.
Annabell Helyey
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170,5
C. szczególne : intensywnie niebieskie oczy; tatuaż ciągnący się od uda do żeber; węgierski akcent
Literka:F Efekt: Wiosna nie jest chyba twoją ulubioną porą. Uniesione przez biegających pyłki powodują, że zaczynasz potwornie kichać, przez co zatrzymujesz się na chwilę, by się nie zakrztusić. -5 do kostki na wynik. Kostka k100:58 Czy twoja postać ma przy sobie różdżkę? nie Modyfikator dodatkowy -10 do wyniku (biegła spóźniona na lekcję) Wynik: 43
Mogła się spodziewać, że skoro miała dotrzeć na „ścieżkę zdrowia”, to cholerne mulogoznawstwo zamieni się w jakąś mugolską sztafetę, albo tor przeszkód. Nie zrozumcie jej źle, Annabell absolutnie nic nie miała do Mugoli, ani osób z niższym procentem czarodziejskiej krwi. Zwyczajnie była już zmęczona samym biegiem na lekcję i zirytowana porą roku, której szczerze nienawidziła. Spojrzała na profesora z niedowierzaniem, kiedy ten szybko wyjaśnił zasady i OD RAZU kazał im się ustawić na starcie. Rzuciła krótki uśmiech do Elijaha, który jasno dawał do zrozumienia, że mu nie wierzy i ona nie będzie w stanie zrobić nawet jednego okrążenia. Oczyma wyobraźni już widziała jak pada bez tchu na ziemię. Niemniej jednak, głęboko oddychając, starając się uspokoić swoje walące o żebra serce, stanęła w wyznaczonym miejscu i ruszyła w odpowiednim czasie. Nie pobiegła daleko. Udało jej się zrobić niecałe jedno okrążenie, kiedy to zaczęła potwornie kichać. Jeden raz, drugi raz, trzeci, czwarty – każdy tak samo głośny, jakby miała nim przesunąć cały kraj. Stała jeszcze kilka długich sekund w miejscu, mrużąc oczy i skupiając się na tym czy przypadkiem atak się nie powtórzy. Nienawidziła wiosny i nienawidziła biegać. Jej kondycja nie istniała, a teraz dodatkowo łzawiły jej oczy od potwornego kichania.
Shawn A. McKellen II
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 186cm
C. szczególne : hipnotyzujący wzrok, naszyjnik i sygnet z emblematem rodu.
Literka:H Efekt:W pewnym momencie słońce koszmarnie cię razi, przez co nie jesteś w stanie zobaczyć wystającej półki skalnej po prawej, o którą uderzasz się barkiem, a na dodatek potykasz się i upadasz na szczęście na miękką trawą. Oprócz znacznego spowolnienia, nic ci nie jest. -10 do kostki na wynik Kostka k100: 32 Czy twoja postać ma przy sobie różdżkę? nie Modyfikator dodatkowy -5 do wyniku Wynik: 17
Moje najgorsze wyobrażenia tej lekcji się spełniły i zgodnie z poleceniem profesora ustawiliśmy się na mecie. Skoro to miał być po prostu bieg, a nie wyścig, nawet nie próbowałem udawać, że mi zależy i po prostu pobiegnę truchcikiem na spokojnie, nie chcąc się jakkolwiek nadwyrężać. Moja kondycja leżała i kwiczała, co wcale nie pomagało w takim rodzaju lekcji. Choć z drugiej strony, szanowałem za taki pomysł lekcji, która wymagała od nas czegoś więcej niż tylko siedzenia za biurkiem i słuchaniu o fantastycznych przewodach elektrycznych i social mediach. Podczas biegu, szybko prawie wszyscy mnie wyprzedzili. I dobrze, nie chciałem się pchać między tłumem innych spoconych mężczyzn czy kobiet, co groziłoby mi przewróceniem się o jakiś wystający korzeń czy coś. I jak na zawołanie, słońce nagle wyszło zza liści pobliskiego drzewa, skutecznie mnie oślepiając i uziemiając mnie. Dosłownie. Potknąwszy się, spadłem na ziemie, turlikając się w bok, by ktoś nie wdepnął we mnie przez przypadek. Na szczeście wylądowałem na trawie, więc upadek nie był aż tak bolesny. Wstałem i pobiegłem dalej, finalnie kończąc na szarym końcu "wyścigu".
Harrington leniwie siedział na kamieniu, przyglądając się uczniowskiej rywalizacji. Nie uczestniczył w wyścigu, dając młodym się wykazać, nie będąc samemu nigdy dobry w tego typu zabawach. Nie przy tych nogach, nie przy tym wzroście. Zdecydowanie lepiej mu było polatać sobie na dziecięcej miotle, bo tylko taka była odpowiednia dla jego gabarytów. Profesor szybko zauważył, że niektórzy naprawdę poważnie podeszli do ćwiczeń, nazywanych przez Edwina rozgrzewkowymi, co niezwykle go cieszyło. Oglądanie tej rywalizacji czarodziejów w całkowicie pozbawionej magii rywalizacji sprawiało mu dużą satysfakcję i tylko czekał, aż wyłoni trójkę pierwszych zwycięzców na mecie. Nie musiał czekać długo, pierwszą która skończyła wyścig była @Fayette Richerlieu, osobiście jej gratulując. Za nią, łeb w łeb biegło dwóch kolejnych uczniów - @Freja Nielsen i @William S. Fitzgerald. Poklaskał karłowatymi rączkami, patrząc na nich zza przeciwsłonecznych okularów z uśmiechem na twarzy, przybierając postawę wujaszka, szczęśliwego z dokonań najmłodszego pokolenia swojej rodzinki. Poczekał na całą resztę gromadki, kończąc na @Fillin Ó Cealláchain, który wyraźnie został w tyle. Wstał, wspiął się na tę samą półkę skalną, co poprzednio i również zaklęciem „pogłośnił” sobie głos, by wszyscy go usłyszeli. - Brawo! Bardzo dobrze się spisaliście. Pierwsze miejsce wynagradzam czterdziestoma punktami dla domu, drugie dwudziestoma, a trzecie dziesięcioma. Jeszcze raz gratulacje. Mam nadzieje, że wyprostowaliście kości i nie połamaliście się przy okazji. Dbanie o zdrowie fizyczne jest bardzo ważne, nie tylko dla mugoli, ale dla każdego człowieka, dlatego zwracajcie na to uwagę. To miejsce nie jest otwarte tylko w czasie naszych lekcji, możecie tu przychodzić w każdej wolnej chwili, do czego zachęcam. Teraz przejdziemy do kolejnego etapu lekcji, który odbędzie się już klasycznie w sali mugoloznawstwa. Tam czeka na was niespodzianka, mam nadzieje, że się wam spodoba. Komu starczy sił, może pobiec truchtem w stronę zamku, każdego skorego do wysiłku ucznia wynagrodzę dodatkowymi punktami! – Zakończył, uśmiechając się pod nosem, nie oczekując, aby ktokolwiek w ogóle się temu podjął. Ten tor był w jego opinii wystarczająco męczący. Wszyscy, biegiem lub spacerem, ruszyli do zamku, by w sali rozpocząć kolejny etap lekcji.
z/t dla wszystkich w tym temacie, zapraszam tutaj.