- Widzę, że ty też nie grzeszysz nagannym humorem. - Powiedziałam, a po chwili obie śmiałyśmy się jak dwie szajbuski. Po chwili zdałam sobie sprawę, że wszyscy siedzący na sali patrzą na nas jak na ostatnie kretynki, a mój brzuch nadal szalał. No cóż, w końcu ta sałatka to moja dzienna porcja warzyw. Więcej już jeść nie będę, więc władowałam sobie ogromną ilość warzyw na talerz. Tak samo uczyniłam z talerzem siedzącej naprzeciwko Elliott, uśmiechając się do niej. - Jesteś chuda jak patyk, dziewczyno. Powinnaś też coś jeść. - Dodałam, widząc jej zdezorientowaną minę. - A teraz, ładnie, siup. - Nabiłam na widelec sałatę i wcisnęłam jej do buzi. Sama później też sobie władowałam. Pewnie wyglądałyśmy teraz jak chomiki, z pełną ilością jedzenia zgromadzonego w policzkach.
- No, czy ja wiem... Tak po prostu mówię, czytałem kiedyś taki artykuł w jednym z mugolskich pisemek mojej mamy... że uprawiając dobry seks tracimy mniej więcej tyle samo kalorii, co pod czas treningu. Noo, i wiesz, liczyłem, że mooże... - przerwał na moment, żeby wsunąć sobie kawałek ciasta do ust, oblizując przy tym łyżeczkę - Noo, że może być mi pomógł, hm? - rzucił Simonowi wyzywające spojrzenie... To było dziwne, że chociaż byli ze sobą wcale nie taki długi czas, to czuł się na tyle swobodnie, żeby mówić o takich rzeczach... Chociaż, pewnie jakby co do czego, zaczął by panikować.
Simon uśmiechał się do siebie szeroko w duchu Nawet zaczął się zastanawiać jakby to mogło wyglądać,w końcu przy nich sprawy nieco się komplikowały. No cóż, najwyżej poszedł by instynktownie...Spojrzał na Namidę i widząc jego wyzywające spojrzenie uniósł nieco prawą brew do góry: -Wiesz podobno,bieganie też jest całkiem dobrym sposobem spalenia tego i owego...Chociaż myślę że twój sposób choć dość niekonwencjonalny będzie najprzyjemniejszy-ponownie włożył do ust łyżeczkę z ciastem delektując się jego smakiem.
- Taaak, bieganie... Ja niestety mam problemy z serduszkiem i bardzo szybko się męczę, kiedy biegam... A "takie" ćwiczenia na pewno by mi nie zaszkodziły... - dodał, starając się być poważnym, jednak się nie dało. Na jego ustach wykwitł szeroki uśmiech, chociaż zaraz musiał się opanować, czując lekki ból. Nie przeszkadzał mu aż tak bardzo, ale Nami z zasady starał się unikać bólu... Mimo to, nadal lekko się uśmiechał. - No, ale póki co musimy niestety obejść się smakiem... Niestety, nie mogę teraz nadwyrężać ust... - dodał nieco markotnie, szczerze smutny z tego powodu... No, ale przynajmniej miał swój wymarzony kolczyk, jakoś przeboleje!
-Nie,zdecydowanie nie będziemy biegać,w końcu trzeba zadbać o twoje serduszko- chłopak uśmiechną się szeroko. Tak na prawdę tekst z bieganiem rzucił tylko z ciekawości na odpowiedź chłopaka. On sam bieganie lubił najmniej.: -Co prawda wystawia mnie to na ogromną próbę...Ale muszę się hartować-starał się brzmieć poważnie mimo to wyszło,jak wyszło...Nagle przypomniało mu się coś z czym miał się podzielić z Namidą już na samym początku.: -Moja mama...Znalazła testament ojca. Zostałem właścicielem mieszkania w Londynie i motocyklu. A i jeszcze przepisał na mnie swoje płyty gramofonowe.-chłopaka wzruszył ramionami wcinając ciasto. Żałował ze musiał wrócić do tego tematu,ale w końcu trzeba było komuś powiedzieć...
W pierwszej chwili Namida chciał się śmiać, że faktycznie, to będzie cieżka próba, ale zaraz Simon zboczył z tematu... Nie miał mu tego za złe, przecież komuś musiał się wygadać, skoro było mu ciężko, a komu innemu by mógł, jak nie swojemu chłopakowi! Ale właściwie... to nie wiedział, co ma mu powiedzieć. Z jednej strony, wow, mieszkanie w Londynie? Motocykl? Kolekcja płyt? To było coś! Ale... z drugiej, okoliczności, w jakich je otrzymał, były co najmniej makabryczne... - To... miło, z jego strony... - palnął, wiedząc, jak beznadziejne to brzmi... Wysunął dłoń w stronę Simona, przesuwając dłonią po jego karku, rozmasowując go lekko. - Może... w wakacje, pokażesz mi to mieszkanie, hm?
Nie podobała mi się zdecydowanie aura zamku. Z zniecierpliwieniem weszłam do Wielkiej sali i usiadłam na swoim miejscu. Miałam ochotę na herbatę i tosta z dżemem różanym. To miejsce się zmieniło, kamienne mury śpiewały pieśń smętną, smutną i przerażającą. Dla osób wrażliwych, nauczonych obserwowania i potrafiących się wsłuchać było aż nazbyt jasne, że jest to swoiste epitafium wyryte w pamięci kamienia. Czyżby w tych murach ktoś umarł? Niedawno? Mimowolnie moje ciało przeniknął dreszcz. Nataniel? Cholera co tutaj się stało? Spojrzałam na stojący przede mną talerz, ale mój zamglony wzrok odesłał duszę gdzie indziej. Mechanicznie odgryzłam kawałek tosta, nie czując jednakowoż smaku potrawy. Muszę z kimś porozmawiać. Koniecznie. Z duszą na ramieniu, po skończonym posiłku udałam się do lochów. Miałam nadzieję, że smok śpi w swoim leżu...
Simon "zamruczał" z przyjemności gdy poczuł ciepłą doń na swoim karku: -Możemy tam pojechać. często zastanawiałem sie czemu ojciec nie pozwalał mi mieszkać w tym mieszkaniu,tylko musiałem się gnieździć przy Yellow Strett.-chłopak zaczął głośno myśleć-W sumie jakby wynajmować to stare,zawsze grosz więcej w kieszeni...Myślę że dziewczyny nie miałby mi tego za złe...-spojrzał na swojego chłopaka-Jak chcesz mógłbym ci pokazać jak jeździć na motocyklu...-uśmiechnął się półgębkiem.
- Bardzo chętnie. - szepnął, uśmiechając się, słysząc to mruczenie... Naprawdę nieziemsko przyjemne uczucie rozeszło się po całym jego ciele... Eh, jaka szkoda, że jego usta były teraz "nieczynne"! ... No, ale hej! Usta Simona były w świetnej formie!... w duchu zaśmiał sie na tą myśl, starając się jednak nie zdradzać na zewnątrz. Wzmianka o motocyklu aż nim wstrząsnęła. - Serio?! - niemalże krzyknął, cały rozradowany - Serio-serio?! O jaaa... Tak, o rety, bardzo, proszę! - mówił, cały podekscytowany, jakby mieli to zrobić tu i teraz... Oczywiście na myśli miał przejażdżkę. - Zawsze chciałem przejechać się na motorze, takim prawdziwym! Mój ojciec nigdy mi nie pozwalał, a wszystkich mugoli, którzy nimi się poruszali, nazywał "dawcami organów", jakby latanie na miotle nie było równie niebezpieczne... O rety o rety o rety! Już się nie mógł doczekać!
Simon uśmiechnął się szeroko. nie wiedział że jego propozycja wywoła aż takie podekscytowanie u Ślizgona. Sięgnoł po sok dyniowy i opijając łyczek spojrzał swoimi szarymi oczętami na chłopaka i powiedział nadal się uśmiechając: -Serio. Możemy zjeździć caaaaaały Londyn. To naprawdę świetna sprawa...Co prawda mama nigdy nie pochwalała tego ze uprawiamy z ojcem ten sport,ale w końcu jestem dorosły i mogę robić co mi się żywnie podoba..no oczywiście do granic rozsądku-puścił do chłopaka oczko,i zapominając o jego kolczyku pochylił całując go w usta.
- Mnie ten pomysł się jak najbardziej podoba! - powiedział od razu. To był dosłownie ułamek sekundy, kiedy poczuł na ustach słodkie od soku dyniowego wargi Simona. W pierwszej chwili jego umysł rozjaśnił się tym przyjemnym uczuciem, jakie zawsze czuł, gdy się całowali, jednak szybko cała ta sielanka w jego świadomości zamieniła się w suche pole, nad którym grzmiały pioruny. - Ajj... - jęknął cicho, odsuwając się nieco, jednocześnie chwytając Simona za przód jego koszulki, chociaż sam właściwie nie wiedział, po co. To był jednak automatyczny odruch, jakby chciał go odepchnąć, ale oczywiście tego nie zrobił. - Przepraszam... - powiedział szybko, dotykając eksperymentalnie językiem kolczyk od wewnętrznej strony. Nadal lekko szczypało, jednak ból nawet nie był aż taki mocny.
Nie dobrze,nie dobrze. Simon usłyszał ciche "ajj" zaraz potem poczuł dłonie zaciskające się na jego koszulce. Spojrzał na Namidę skruszony i zły na siebie. Głupi kolczyk ech...: -Nie przepraszaj. To ja zapomniałem...-przetarł dłonią twarz. Po raz kolejny zachował się skrajnie nieodpowiedzialnie,co mogło się nie ciekawie skończyć. Spojrzał uważnie na Ślizgona sprawdzając czy wszytko okey,w końcu mógł coś mu tam uszkodzić czy coś...a po za tym chłopak cały czas kurczowo trzymał jego koszulkę...
- Nie... nie przejmuj się. - powiedział szybko, uśmiechając się nawet, chociaż musiało wyglądać to raczej jak grymas tylko przypominający uśmiech. - Nawet wcale tak nie boli. - skłamał gładko, nawet lekko prychając, jakby to było oczywiste. Jakby chcąc to potwierdzić, co było konieczne, bo kłamca z niego beznadziejny, ułożył wargi w lekki dziobek, składając lekki pocałunek na ustach chłopaka. - Widzisz? - spytał, odsuwając się, i nawet udało mu sie uśmiechnąć. Sięgnął po swojego shake'a, siorbiąc go przez słomkę. - Kompletnie się nie przejmuj, nie jestem ze szkła. Nie jestem baba. - powiedział jeszcze, chcąc dodać swojej wypowiedzi stanowczości, co średnio wyszło, zważywszy na to, że nie wyglądał zbyt męsko.
Nie trudno było się domyślić że chłopak kantuje. Lecz Simon wzruszył lekko ramionami czego Ślizgon nie mógł zauważyć bo akurat składał pocałunek na jego ustach. Słysząc dalszą cześć wypowiedzi uśmiechnął się tylko delikatnie i bawiąc się łyżeczką od ciasta: -Kocham Cię...Naprawdę-W końcu co mógł powiedzieć? Sięgnął po kolejne winogrono wkładając je do ust.
Obiecał... obiecał sobie samemu, że więcej tego nie zrobi! Ale co on mógł, skoro Simon był taki słodki?! - Aaaaww... - zamruczał, przekrzywiając lekko głowę. Był wręcz rozczulony. - Ja Ciebie też. Złożył kolejny, szybki pocałunek. Żałował, że nie może sobie pozwolić na więcej, ale pierwszą rzeczą była nadal boląca warga, a drugą- mimo wszystko, nadal znajdowali się w miejscu publicznym. A Namiś nie chciał robić sobie więcej wrogów, niż to było konieczne. No, chyba, że ktoś by się przyczepił, od razu by ich obronił, a jak! Zupełnie nagle coś mu się przypomniało. - A właśnie! Niedługo będzie wycieczka w ramach lekcji mugoloznastwa do Londynu. Może wybierzesz się, hm? Połazimy bo mugolskiej częsci Londynu, tym razem zupełnie legalnie.
Simon nie mógł powstrzymać uśmiechu gdy Namida znów,krótko bo krótko,go pocałował. Gdyby nie to że Nami ,mimo że tego nie okazywał miał niedyspozycyjną wargę chłopak przedłużyłby pocałunek,nie mając na uwadze co pomyślą ludzie którzy siedząc w wielkiej sali. Simon najchętniej mówiłby wszystkim jak bardzo jest szczęśliwym jednak zdawał sobie sprawę że nie każdego to interesuje... Spojrzał w tak kochane przez siebie czekoladowe oczęta z czułością gdy usłyszał o wycieczce do Londynu na co uśmiechnął się: -Pewnie,dawno nie byłem w tej mugolskiej części na chociażby spacerze...-uśmiechnął się,wplatając palce w dłoń Namidy.
- Cudnie! - zawołał od razu, uradowany! W sumie, gdyby olać nauczycielkę i resztę uczniów, to była to prawie randka! Oh, gdyby tylko mogli uciec z tej wycieczki i pójść na przykład zwiedzać na własną rękę... Właśnie ręką... Zacisnął dłoń na dłoni Simona. I to było takie... przyjemne uczucie, mieć świadomość, że jest obok. - Ale spokojnie... Już niedługo wakacje! A właśnie... Wiem, że planowaliśmy je spędzić razem, i w ogóle... i co, plany nadal aktualne? - spytał. Wolał się upewnić. Cóż, równie dobrze mogli na wakacje pojechać oboje do swoich domów w Londynie i później spotykać się na mieście... Albo mogliby się odwiedzać, albo Simon pojechał by z nim do Japonii! Oh, tyle pomysłów w głowie, a tylko dwa miesiące na ich zrealizowanie... Na dodatek, przecież Simon w tym roku kończy szkołę...
Simon uśmiechał się szeroko, słysząc i widząc reakcje Namidy. Co prawda powinien powtórzyć parę wiadomości do egzaminu...Ale na naukę zawsze znajdzie czas. -Pewnie. Tak sobie myślałem że jak mam nowe,duże mieszkanie,to... przez wakacje moglibyśmy pomieszkać razem. Albo jakoś spotykać się codziennie...No i nadal mam nadzieje że uda nam się pojechać do Japonii-uśmiechnął się rysując kółka kciukiem wewnątrz dłoni Namidy. Nie miał jeszcze konkretnie planu na te dwa miesiące,ale jedno wiedział na pewno-że chce je spędzić ze swoim chłopakiem.
Namiś słuchaj uważnie... Czasami miewał z tym problemy, więc naprawdę się starał. I w sumie tylko dlatego był pewien, że się nie przesłyszał... A może jednak? Aż zupełnie nagle przestał siorbać swojego shake'a i nawet nie skupiał się na dalszej wypowiedzi swego chłopaka, chociaż gdzieś zamigotała mu Japonia. Czy... Czy Simon naprawdę zaproponował mu, żeby zamieszkali razem? To znaczy, na pewno nie, że na zawsze! Ale zaproponował? Tak na trochę...? - Ty... ty tak serio? - spytał cicho, dopiero po chwili reflektując - To znaczy, o tym mieszkaniu razem? Tak,... tak na wakacje? - pytania były nieskładne i co najmniej głupie... Ale musiał się dopytać!
Krukon czekał na jakąkolwiek reakcje ze strony swojego chłopaka. Nie chciał mu się narzucać, choć bardzo mu zależało. W końcu wiązał z Ślizgonem swoja najbliższą przyszłość, tą dalszą zresztą też. Chłopak chciał aby to było cos poważnego, a nie tylko zwykła szkolna miłość… Simon chciał tego jak niczego dotąd: -Tak. Na początku tylko przez wakacje, ale potem będziemy mogli zamieszkać razem może nawet na stałe- spojrzał w czekoladowe oczy chłopaka- Nami, zależy mi na tobie i nie chce żeby to była zwykła, szkolna, półroczna miłość. Chce się przy Tobie budzić i zasypiać. Przeżywać wzloty i upadki….chce spędzić z Tobą każdą sekundę z dwudziestu czterech godzin z każdej doby-jego głos przeszedł w ciepły szept. oczywiście nie miałby za złe gdyby Namida powiedział „nie”. No pewnie trochę by się zawiódł, ale nei mógł też zmuszać chłopaka do tej bądź co bądź bardzo poważnej decyzji…
Słuchał Simona uważnie, nie mogąc wręcz uwierzyć, że mówi to wszystko. Oczywiście, dla niego to też nie była tylko zwykła, szczeniacka miłość, takie już przeżył, teraz szukał czegoś prawdziwego i... co raz częściej przekonywał się, że to z Simonem chce żyć... Cóż, przynajmniej teraz tak czuł. - Oh,... - w sumie, to nie był pewien, co ma powiedzieć, bo po jego głowie krążyło tyle myśli... Ale w końcu zdecydował się na jedyną, prawidłową odpowiedź - To najsłodsza rzecz, jaką kiedykolwiek słyszałem... Oczywiście, że chcę z Tobą mieszkać... - Czy to brzmiało jak zaręczyny? Chyba trochę. W każdym razie, będzie musiał powiedzieć rodzicom. Mama się może zdziwić, ale na pewno będzie życzyła im "szczęśliwego pożycia małżeńskiego" a ojciec... cóż, to ojciec. Pewnie nie będzie zachwycony, ale to akurat dla Namidy nie było ważne. - Jestem pewien, że będzie cudnie! Musisz tylko uważasz, bo zdarza mi się gadać przez sen. - ostrzegł z super poważną miną, która jednak szybko została zmieniona na szczery, szczęśliwy uśmiech, i na pewno, lekkie rumieńce na policzkach. - Oh, no i wiesz... Jeszcze jest jeden sposób, na spędzenie wakacji... Hogwart też organizuje wakacje dla uczniów... Więc moglibyśmy pojechać na połowę wakacji, a drugą spędzić w Londynie i Japonii... Co Ty na to? Nie pojechałem w zeszłym roku, bo nie bardzo miałem z kim, a sam się pałętać po obcym kraju, to nie bardzo... Ale razem fajnie było by pojechać...
Serce Krukano wywinęła cztery koziołki spadło gdzieś w okolice kolan, a zaraz potem podskoczyło do gardła aby zrobić bałagan po drodze w jego kaletce piersiowej wrócić na swojej miejsce. Namida się zgodził!!!!!! Simon uśmiechnął się szeroko, a jego szare oczy, błyszczały z niewyobrażalnego szczęścia przybierając barwę płynnego srebra. Złapał swojego chłopaka za dłonie cały czas patrząc mu w oczy: -Nie martw się, łóżko w tym mieszkaniu jest tak duże że spokojnie będziemy mogli spalać zbędne kalorie-tu uśmiechnął się zawadiacko- a po za tym kiedyś słyszałem ze lunatykuje -puścił do chłopaka oko. Chwile potem jego mózg zaczął przetwarzać informacje, trochę wolniej niż zwykle ale jednak: -Jestem bardzo za…-pocałował swojego chłopaka w czoło, w duchu ciesząc się jak małe dziecko.
Oh, Namidzie aż zrobiło się ciepło na sercu. Nie sądził, że ta wiadomość aż tak uraduje Simona! Ale sam przed sobą musiał się przyznać, ze jemu też zrobiło się tak milo na samą myśl o tym, że będą mieszkać razem, chociażby na trochę. Na dodatek, wzmianka o spalaniu kalorii sprawiła, że zrobiło mu się ciepło w innym miejscu, niż klatka piersiowa. - W takim razie mamy zaplanowane już całe wakacje. Pozostało zdać egzaminy i możemy cieszyć się wakacjami. No, i mam oczywiście nadzieje, że ja wrócimy do Londynu, to chciałbyś poznać moich rodziców, hm? Jestem pewny, ze Cię pokochają tak samo mocno, jak ja! - dodał pewnie, ściskając dłoń Simona. Oh, żałował, że warga nadal nie jest zagojona, chociaż już sobie wyobrażał, co by chciał teraz robić... Nie w tym miejscu, oczywiście, ale w jakimś ustronnym pokoju, sam na sam.
Simona przyszedł przyjemny dreszcz. Już nie mógł się doczekać końca roku. Sama perspektywa spędzenia całych dni z Ślizgonem sprawiała ze chciał krzyczeć z radości. nawet wzmianka o egzaminach do których nie był w ogóle przygotowany nie popsuła mu humoru. Gdy Nami wspomniał o swoich rodzicach, Kruonowi coś się przypomniało: -Moja mama wspominała że w wakacje przyjedzie do mnie, do Londynu. To może jak ja poznam twoich rodziców, ty poznasz moją mamę?- uśmiechnął się wyobrażając sobie najróżniejsze reakcje jego matki. Spojrzał na kubek z którego przed chwilą pił Namida i pociągnął nieco napoju czy co tam było przez rurkę, wykrzywiając lekko usta. Gdy w końcu przełknął, a na języku został resztka tego nie pożądanego smaku zapitego sokiem dyniowym powiedział cicho: -Zdecydowanie bardziej wole waniliowe.
- Poznać Twoją mamę? Oh, to będzie dla mnie zaszczyt. - przyznał, może trochę na wyrost. Ale to było dla niego ważne, aby Simon poznał jego rodziców, więc i on powinien poznać jego mamę. - A tam, nie wiesz, co dobre! - zaśmiał się, zabierając chłopakowi shake'a. Niestety już się kończył. - No, może wiesz... w końcu jesteś ze mną... Ale to nie zmienia faktu, że shake jest dobry! Ale następnym razem wezmę porzeczkowego... - Namida zamyślił się, czy aby na pewno uda mu się załatwić "następnym razem" swój ulubiony napój, czy raczej nie. No nic. Powinien jeszcze coś zjeść, więc sięgnął po kolejne ciastko czekoladowe z musem wiśniowym. - A propos rodziców. Zjem i zmykam. Obiecałem mamie, że do niej napiszę. Mam jej spooro do opowiedzenia. Trochę o Tobie, o kolczyku, o szkole... Wiesz, takie mniej i bardziej ważne rzeczy.
Simon wygiął przerysowanie dolną wargę w podkówkę,jednak zaraz delikatnie się uśmiechając. Głupio by było gdyby jako Krukon zdał miernie te cholerne egzaminy. Już widział jak wkuwa, i na sama myśl mu się nie chciało. Chłopaka pocałował swojego chłopaka w policzek szepcząc mu po hiszpańsku do uch "Kocham Cie" i powiedział: -To ja już teraz uciekam,muszę się troszkę pouczyć do egzaminu, przydało by się zdać-puścił do niego oczko i ruszył w stronę wyjścia.
Mmm... Hiszpański, szczególnie z ust Simona był taaaaaaki pociągający... Nami już miał ochotę zmienić zdanie i przenieść się z Simonem w jakieś odludne miejsce... - Oh, ja Ciebie teeż.. - zaśmiał się. No tak, Krukon powinien chociaż trochę się pouczyć, lada chwila koniec roku i wyjazd na wakacje! Już się nie mógł doczekać. - W takim razie zobaczymy się niedługo. - dodał, kiedy Simon już odchodził. Sam niedługo po jego wyjściu dokończył jeść i wyszedł z wielkiej sali prosto do swojego dormitorium.