Ta sala jest idealna dla tych, którzy lubią oglądać siebie ze wszystkich stron. Jest to dosyć duże pomieszczenie, na którego trzech ścianach zawieszone są przeróżne lustra – niektóre działają jak zwykłe lustra, inne zniekształcają sylwetkę. Pod ścianą niepokrytą lustrami, tą samą, w której znajdują się drzwi wejściowe, stoją kanapy i fotele, które można łatwo przemieścić i ustawić w dowolnym miejscu. A oświetlenie? Nie wiadomo skąd pochodzi. Gdy ktoś wchodzi do środka, pomieszczenie staje się jasne, jakby cały czas panował dzień. Idealne miejsce do ćwiczenia swoich tanecznych umiejętności.
***
Gabrielle, podekscytowana spotkaniem z przyjacielem z dzieciństwa, którego nie widziała przecież od tylu lat, szybko napisała notkę, która miała poinformować Pierre'a o tym, że czekała na niego. Najpierw pobiegła do sowiarni i wysłała ją, w niej zmieniając miejsce spotkania (w Salonie Wspólnym już ktoś był). Później szybko udała się do Sali, mając nadzieję, że nie spóźni się i że to ona nadejdzie tam pierwsza, tak, jak obiecała, a nie on. Na szczęście, gdy tylko weszła do pomieszczenia, okazało się, że nie było w nim nikogo oprócz niej. Także usiadła na jednym z foteli i czekała, przy okazji obserwując swe oblicza odbijające się w lustrach. A niektóre wyglądały prześmiesznie.
-Najwidoczniej nie doceniałem starej dobrej tiary przydziału. Widocznie znalazła we mnie coś wartościowego. Chociaż sam nie wiem co to mogło by być- Mruknął cicho i również spojrzał na swoje odbicie. Nie lubił siebie. Nie lubił swojego wyglądu, często zdarzało mu się przez to, że dziewczyny zakochiwały się w nim i nie dawała chwilami spokoju. Nie rozumiał jak można mówić, "lubię cię" w chwili kiedy nie zna się drugiego człowieka. -Taak, ale nie mów, student bo czuję się staro- Mruknął cicho i przez jego twarz przebiegł delikatny uśmiech.
Widząc Jego uśmiech westchnęła cichutko. Ciekawe dlaczego tak mało sie uśmiechał, przecież wyglądał wtedy tak uroczo. -Dobrze będę mówiła uczeń. -powiedziała uśmiechając się delikatnie. Odgarnęła niesforny kosmyk, który wpadł jej do oczu. -Na szczęście ja chodzę do VI klasy. Jestem młoda. -dodała zadowolona, chociaż wolała by być starsza.
-Cóż, już nie taka młoda- Może i pożałuje tego co powiedział, ale szczerze to miał to gdzieś. Chociaż w sumie miał nadzieję, że dziewczyna chociaż trochę znała się na żartach. Bo w końcu nie mówił tego na poważnie. Fakt dla niego ona była prawie, że dzieckiem, jednak Kame nie miał w zwyczaju oceniać ludzi po ich wieku. Zdarzały się jedenastolatki które myślały i zachowywały się jak osoby dorosłe, ale i też ludzie w wieku czterdziestu lat, którzy zachowywali się nawet gorzej nie sześciolatki. Wiek to tylko liczba, przynajmniej on z takiego założenia wychodził.
Prychnęła słysząc Jego słowa. -I mówi to student, który jest prawie w podeszłym wieku. -powiedziała rozbawiona. Lubiła sobie pożartować i teraz miała taką okazję. Chlopak wydawał się bardzo dojrzały, zabawny i mądry. Nie znała Go za dobrze, ale wydawał się na prawdę fajny.
Oh jakże przypuszczenia mogą być chwilami zdradzieckie. Może lepiej użyć słowa odpowiedzialny, bo dojrzały nie był, zabawny raczej też nie, nawet się nie starał. Po prostu taki był. -Nie przesadzaj, mam dopiero dwadzieścia dwa lata, to nie jest aż tak podeszły wiek. Acz kolwiek nie ukrywa, bliżej mi niż dalej- On też lubił czasami pożartować na swój temat, jednak nie często to robił. Przeważnie siedział gdzieś zamyślony i nie wyściubiał nosa.
-Też jestem już stara i brzydka, nie ma co się rozczulać. -powiedziała i wzruszyła delikatnie ramionami. Uśmiechnęła się uroczo do Niego. -Za to Ty jesteś starszy i świetnie się trzymasz. Myślałam, ze masz 18 lat. -dodała i zachichotała cichutko, jej śmiech rozbrzmiał po sali niczym cichutkie dzwoneczki, które uderzały o siebie na wietrze.
-No ja powiedziałem, że jestem stary, ale nie brzydki- Wiedział, że przystojny był, ale jakoś nie chciał tego dopuszczać do swojej wiadomości. Po raz drugi na jego usta wpełzł delikatny uśmiech, jednak tam samo szybko jak tam się pojawił tak samo szybko zniknął. Nie uśmiechał się często, nie miał ku temu powodów. No i też nie miał do kogo, ludzie raczej dawali sobie spokój z nim, nie chcieli go poznawać, ale w tym też jest spora jego zasługa. Zawsze odrzucał ludzi. Dzisiaj miał w miarę dobry nastrój więc dało się jeszcze z nim jakoś porozmawiać, ale nie wiadomo co będzie jutro. -Nie przesadzaj, aż taka brzydka to znowu nie jesteś- Nie był dobry w prawieniu komplementów, ale on nigdy nie uważał żadnej dziewczyny za brzydką. Chociaż w sumie dla niego nie istniał podział brzydki, ładny.
Wywróciła teatralnie oczyma i westchnęła bezgłośnie. -Racja wspomniałeś tylko, że jesteś stary. -powiedziała i wzruszyła delikatnie ramionami. Gdy powiedział, ze nie jest "aż taka brzydka" pokręciła delikatnie główką na boki. -A więc tylko Ty tak uważasz. -przyznała i ponownie westchnęła tym razem dało się to usłyszeć. Spojrzała na Niego kątem oczka i ujrzała znów ten delikatny uśmiech. Zagryzła delikatnie ząbkami dolną wargę i oparła głowę o lustro, które znajdowało się za Nią.
-To, że nie słyszysz cały czas komplementów na swój temat, to nie oznacza, że jesteś brzydka- Cóż chociaż i to miało by swoje plusy. Ludzie którzy się brzydcy mogą w końcu zaznać spokoju i samotności, a wokół ludzi w miarę urodziwych zawsze ktoś się kręcił, i nie dopuszczał do siebie informacji, że może wkurzać. -Przynajmniej nie kręcą się wokół ciebie różni ludzie, i nie starają ci zaimponować na siłę, bo się zauroczyli- Mruknął i usiadł sobie spokojnie na ziemi. Wyprostował nogi a głowę oparł o lustro. Jego włosy opadły mu trochę na oczy, jednak on nic nie robił z tym.
Słysząc Jego słowa westchnęła. Miał w 100 % racje. Taka była prawda gdy ktoś był śliczny wokół Niego zawsze kręciły się tłumy ludzi, którzy chcieli się z Nim umówić, zaprzyjaźnić, spotkać, porozmawiać. Ona miała przynajmniej spokój, nikt nie chciał z Nią porozmawiać, umówić się. Chociaż było to też bardzo smutne, bo nie miala do kogo się przytulić. -Masz racje, ale jest też minus bycia brzydkim. Samotność. -powiedziała i spojrzala na Niego. -Osoby samotne nie mają nikogo z kim mogły by porozmawiać, przytulic się zaznać choć trochę czułości. -dodała i przymknęła powieki.
-Z przywiązania się wynikają tylko same złe rzeczy- Mruknął cicho. Takie doświadczenie miał. Chociaż by ze swoją byłą dziewczyną. Już dawno się pogodził z tym, że odeszła i już jej nie zobaczy, ale jakieś tam uczucie, jednak zostało. -Jesteś z kimś, kochasz go, planujesz wspólną przyszłość. A potem to wszystko szlag trafia- Teraz jak patrzył na swój związek z perspektywy czasu popełnił wiele błędów. Przede wszystkim związał się z kimś do kogo tak naprawdę nie czuł nie wiadomo czego. Okazało się, że to było zwykłe zauroczenie, które minęło z czasem. No i wiązać się z kimś podczas kiedy nie rozumie się własnych uczuć to głupota. On do tej pory ich nie rozumiał.
Wysłuchała uważnie tego co mówił. Wywnioskowała z Jego słów, że ktoś go zostawił i bardzo go to bolało. Nie wiedziała co ma powiedzieć, nie wiedziała jak ma się zachować w tej sytuacji. -Przecież są też dobre strony zakochania się. -powiedziała spokojnie. -Na przykład to, że przez jakiś czas jesteś szczęśliwy i nie samotny. -dodała a na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
-To tylko złudne uczucie. Cały czas jesteśmy sami i nic na to nie da się poradzić.- Powiedział cicho. Już dawno temu wyrobił sobie zdanie na ten temat. -Jeszcze zobaczysz. Kiedyś przypomnisz sobie moje słowa, kiedy będziesz wypłakiwać oczy w poduszkę- No on nie płakał, nie miał w zwyczaju, a jak już to nie publicznie, chociaż ból był. -Jakie niby dobre strony. Każdy kolejny dzień w związku przybliża nas do rozstanie, z czego tutaj się cieszyć. A po za tym niby te dobre wspomnienia po rozstaniu stają się najbardziej przygnębiającymi jakie kiedy kolwiek posiadaliśmy- Oj tak szczęście tak szybko może zmienić się w coś zupełnie innego.
-Kamenashi przestań. -powiedziała cichutko słuchajac Jego słów. Teraz jej humor był okropny. Chłopak miał rację a Ona musiała to przyznać przed samą sobą. Najlepiej było się bawić a nie angażować. -Są też inne możliwości nie bycia samotnym. -dodała zerkajac na Niego kątem oka. -Posiadanie kochanka też jest świetnym wyjściem. Nie jest się samotnym i można zaspokajać swoje potrzeby. -powiedziała i wzruszyła delikatnie ramionami. -Wtedy nikt Cię nie zrani, bo nikt się nie angażuję. -spojrzała na Niego kątem oka i uśmiechnęła sie delikatnie, lecz po chwili jej uśmiech zniknął.
-Fakt, ale jak długo tak możesz wytrzymać. Wtedy stajesz się tylko jakimś tam pyłkiem, niczym więcej. A potem uroda przeminie, i już nawet na kochanka ciebie nie stać- Ah ta złośliwa ironia losu. Kame wiedział, że ma racje, jednak w tym wypadku wolał aby jej nie miał. Straszna taka prawda była, ale niestety to była prawda i nic na to nie można było poradzić. -Tak czy inaczej. Takie jest życie i nic na to się nie poradzi- Wyszeptał.
Wywróciła oczyma słysząc Jego słowa. -Ale Ty jesteś pesymistyczny. -powiedziała z cichym westchnieniem. Widocznie ta kobieta bardzo go zraniła skoro tak myślał o miłości i wiązaniu się z kimś. -Jeśli tak uważasz. -dodała i wzruszyła delikatnie ramionami. Wstała i podeszła do Niego. Usiadła przed Nim. -Jeżeli według Ciebie miłość jest beznadziejna i nie warto się w kimś zakochiwać to ok. Nie rozumiem jednak dlaczego. Zawsze jest ktoś kogo na prawdę pokochasz a On Cię zrani. -powiedziała cichutko patrząc na Niego.
Kame wbił wzrok w ziemię i mruknął cicho. -Nie chcę się zakochać, aby uniknąć właśnie takiej sytuacji. Nie chcę ranić innych.- Cała historia jego związku ma podwójne dno i trzeba ją znać aby zrozumieć uczucia Kame. -Po za tym i tak nie zrozumiesz tego.- Spojrzał na ślizgonkę, ale tylko przez chwilę. Bo ponownie oparł głowę o lustro i wbijał wzrok w jeden punkt.
Westchnęła cichutko słysząc słowa chłopaka. -Skąd wiesz, że nie zrozumiem? Wyglądam na aż tak głupią? -spytała patrząc na Niego. -Ok, jeśli będziesz chciał o tym pogadać jestem tutaj. -powiedziała i westchnęła. -Może lepiej było by Ci w innym miejscu. Na przykład w Pokoju Życzeń. Miał byś to czego pragniesz. -dodała cichutko.
Kame przybliżył się do dziewczyny tak, że znajdowali się twarzą w twarz. -Bo moje uczucia nie są takie łatwe do zrozumienia. Przynajmniej nie na chwilę obecną- Powiedział cicho i ponownie oparł się o lustro. -Dlatego tam nie chodzę. Ludzie w tym pokoju żyją złudzeniami. Na krótką chwilę doznają szczęścia, ale nie mogą go sobie przywłaszczyć na własność. Wychodzisz z pokoju i ponownie ogarnia ciebie to samo przygnębienie- Nie lubił tego pokoju, właśnie dlatego, że nie lubił robić sobie złudnych nadziei.
Drgnęła niespokojnie, gdy chłopak przybliżył sie do Niej. Dziwnie się poczuła. -Mhmm, jeśli tak. -powiedziała i westchnęła cichutko. -Racja, ale warto tam iśc jeśli ktoś na prawdę potrzebuje czegoś nawet przez godzinę. -dodała i wzruszyła delikatnie ramionami. Umilkła na kilka minut. -Mogli by tu wstawić jakieś fotele, ta podłoga jest nie wygodna. -stwierdziła marszcząc zabawnie nosek. Spojrzała na Kame i uśmiechnęła się delikatnie.
-Dla Japończyka raczej nie robi to różnicy. Kawał życia spędzają na podłodze. Więc w sumie ja jestem przyzwyczajony- W końcu ich stoliki potrafią być naprawdę niskie. Więc aby napić się herbaty trzeba klęknąć przy nim. Kame też miał taki stolik w swoim mieszkaniu. Babcia pomimo tego, że na obczyźnie to nadal ciągnęło ją do ojczystego kraju. Tak więc kiedy po jej śmierci Kame odziedziczył małe mieszkanko było umeblowane tak jak w Japonii.
Spojrzała na Niego słysząc Jego słowa. -No tak macie tam takie stoliki i trzeba klęczeć na poduszkach. -powiedziała kiwając delikatnie głową w góre i w dół. -Jak smakuje Sushi? Zawsze chciałam tego spróbować, ale nigdy nie miałam okazji. Dobre jest? -spytała z zaciekawieniem patrząc na Niego i lekko mrużąc oczka.
-Mogę kiedyś ci zrobić- Powiedział i tym razem na jego twarzy pojawił się szerszy uśmiech. -Nie chwaląc się całkiem nieźle gotuję. Powiem szczerze, że nawet to lubię- Jako, że mieszkał sam we wakacje musiał się jakoś wyżywić. A kuchnia japońska nie wymaga zbyt wielkich wydatków. Chociaż ryby były drogie, ale jakoś sobie radził.
Spojrzała na Niego i uśmiechnęła się uroczo. -Ok, bardzo chętnie spróbuję tego słynnego Sushi i zobaczę jak sobie radzisz w kuchni -powiedziała i odgarnęła niesforny kosmyk rudych włosów z policzka, który zasłaniał jej czekoladowe oczy. Zagryzła ząbkami dolną wargę i spojrzała w Jego brązowe oczy.
-Co myślisz, że facet nie powinien mieć wstępu do kuchni- Powiedział zadziornie. W tej szkole już wiele razy spotkał się z opinią, że miejsce kobiety jest w kuchni. On jakoś jednak tego nie popierał. Jeżeli ktoś lubi gotować to może to robić bez względu na płeć. -Może nawet nauczę ciebie, jak to się robi- Sushi niby coś łatwego, ale jednak zajmuje sporo czasu, no i to zwijanie wszystkiego też do łatwych rzeczy nie należy.
-Nie, nie uważam tak. Gotowanie to pasja nie zależnie od płci. -powiedziała i popatrzyła na Niego. Na jej twarzy widniał delikatny uśmiech. -Oo, bardzo chętnie się tego nauczę. Widziałam kiedyś jak to się robi, ale nie za bardzo pamiętam. -dodała i zerknęła na Niego. Mimo wszystko chłopak był na prawdę uroczy i już jej tak od siebie nie odpychał jak na początku.