Ta sala jest idealna dla tych, którzy lubią oglądać siebie ze wszystkich stron. Jest to dosyć duże pomieszczenie, na którego trzech ścianach zawieszone są przeróżne lustra – niektóre działają jak zwykłe lustra, inne zniekształcają sylwetkę. Pod ścianą niepokrytą lustrami, tą samą, w której znajdują się drzwi wejściowe, stoją kanapy i fotele, które można łatwo przemieścić i ustawić w dowolnym miejscu. A oświetlenie? Nie wiadomo skąd pochodzi. Gdy ktoś wchodzi do środka, pomieszczenie staje się jasne, jakby cały czas panował dzień. Idealne miejsce do ćwiczenia swoich tanecznych umiejętności.
***
Gabrielle, podekscytowana spotkaniem z przyjacielem z dzieciństwa, którego nie widziała przecież od tylu lat, szybko napisała notkę, która miała poinformować Pierre'a o tym, że czekała na niego. Najpierw pobiegła do sowiarni i wysłała ją, w niej zmieniając miejsce spotkania (w Salonie Wspólnym już ktoś był). Później szybko udała się do Sali, mając nadzieję, że nie spóźni się i że to ona nadejdzie tam pierwsza, tak, jak obiecała, a nie on. Na szczęście, gdy tylko weszła do pomieszczenia, okazało się, że nie było w nim nikogo oprócz niej. Także usiadła na jednym z foteli i czekała, przy okazji obserwując swe oblicza odbijające się w lustrach. A niektóre wyglądały prześmiesznie.
Autor
Wiadomość
Aleksander Cortez
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 194
C. szczególne : Kruczoczarne, kręcone, długie włosy (od ostatniego pobytu w szkole jeszcze dłuższe) luźno opadające. Ubrany w wszystko co wygodne i swobodne - brak garniturów. Karnacja skóry znacznie ciemniejsza. Opalił się w tym Meksyku.
Odkąd zmienił się nauczyciel od run znów pojawiła się chęć uczestniczenia w zajęciach. Nie wiedział czego miałby się tam spodziewać, jednakże chciał też dać nowemu profesorowi szansę. W zasadzie oczekując iż ten da takową jemu samemu. Dawno bowiem miał kontakt z runami i z pewnością zapomniał strasznie dużo. Podszedł do @Maximilian Felix Solberg i zajął miejsce obok niego. - Dobrze cię widzieć na zajęciach. Przynajmniej ty wziąłeś do siebie to by odrobić stracone punkty. - powiedział pomijając jakiekolwiek przywitanie się z młodszym Ślizgonem. Mijali się w końcu na korytarzu codziennie i z pewnością się gdzieś wcześniej widzieli. Obserwował to jak chłopak przygląda się dziewczynie, był zazdrosny? A może poirytowany? Ciężko było stwierdzić z jego wyrazu twarzy. - Coś nie tak z nogą? - rzucił spoglądając w odbiciu lustra na jego nogę. Jeśli przyjdzie pracować w grupach to wolał wiedzieć, o możliwych problemach z taką kontuzją związanych. A może przyjdzie jemu samemu to wykorzystać? Kto wie... Kto wie.
Nie miał zbyt wielkiego pojęcia o runach, poza tymi, któe widział na Celtyckiej Nocy, więc tak na prawdę, przyszedł na dzisiejsze zajęcia z nadzieją, że się nie skompromituje zbytnio. Tylko tego potrzebował, żeby kolejny nauczyciel miał wyrobioną o nim opinię, jakoby był idiotą. Stanął z boku sali wypełnionej przez lustra i oczekiwał na przyjście kolegów z domu albo i samego nauczyciela. Ciekawiło go czego tym razem będą mogli się nauczyć. Miał nadzieję, że dostanie kogoś do pary, żeby mieć chociaż odrobinę pomocy podczas ewentualnych ćwiczeń. Po chwili jednak dostrzegł, że ktoś znajomy także znajduje się w tym pomieszczeniu- Hej Tori- przywitał się z Gryfonką, po czym posłał serdeczny uśmiech jej koledze.-Julius- przywitał się krótko, bez zbędnej wylewności.
Jessica Smith
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : Biały znak Zorzy łączący wewnętrzne kąciki oczu | Złote okulary (tłumaczki) | Krwawa 'obrączka' na lewej dłoni | Rude włosy | Brisingamen, Ijda Sufiaan i druidzki amulet na szyi | Delikatny zapach frezji
....Ona także długo czekała na pełnoprawną lekcję run - w końcu to był jeden z jej ulubionych przedmiotów. Nie żeby jakikolwiek szkolny przedmiot traktowała po macoszemu (khe, miotlarstwo, khe), ale historię magii i starożytne runy ceniła sobie najbardziej. Mogła... spokojnie przysiąść nad księgami w Pokoju Wspólnym albo dormitorium, a różdżka służyła jej jedynie do podgrzewania stygnącej herbaty. Całymi godzinami mogła siedzieć nad kamieniami runicznymi i ich inskrypcjami, analizując runę po runie. ....We wzorowo ubranym mundurku Ravenclawu - pozbawionym jednak spódnicy, nie było opcji we wbicie się w coś sięgającego ledwie jej krzywych kolan - podążyła prosto na lekcje. Oczywiście przed czasem - przemykając cieniem korytarzy. Nie było opcji, żeby Smith się spóźniła - jeśli miałaby to jednak zrobić, najpewniej w ogóle zrezygnowałaby z lekcji. Nawet run. Nie zniosłaby wszystkich oczu w siebie wgapionych. ....Choć stojąc przed salą lustrzaną, czuła jak kolana zaczynają jej drżeć. Nie lubiła tej sali. Nie lubiła luster i tego, że nie mogła się schować absolutnie nigdzie. Wszędzie widziała swoje odbicie - i oczy innych, w jej wyobrażeniach, pytające "Co Ty tu robisz Smith?". ....— Dasz radę, to runy... — mruknęła do siebie, miętosząc rąbek szkolnej szaty między palcami. Wzięła głęboki oddech - i weszła do sali. Szary, niepokojący świat nabrał jednak kilku kolorów, kiedy wśród obecnych blondynka spostrzegła Strauss. Nie podnosząc wzroku, krokiem niezbyt szybkim, ale też niezbyt wolnym - idealnie przeciętnym - podeszła do przyjaciółki, ustawiając się po jej lewej stronie. Próbując nie patrzeć w lustra. ....— Cześć Viol — przywitała się, chociaż wcale nie tak dawno widziały się w dormitorium. Chciała jeszcze coś dodać odnośnie lekcji, ale ostatecznie uśmiechnęła się do dziewczyny, samym tylko kącikiem ust. Oczy się jednak cieszyły — Dzięki za omnikulary. ....Będzie mogła obserwować swoich współplemieńców nawet z miejsca piknikowego niedaleko boiska - co była dla Smith miejscówką idealną. Ostatecznie wciśnie się gdzieś w ostatnie rzędy na trybunach.
Katherine nie była fanką takiego przedmiotu jak Starożytne Runy, wręcz sądziła, że to nie jest jej do niczego w życiu potrzebne. Jednakże, jako iż ostatnio straciła 50 punktów dla swojego domu jednym głupim wybuchem, to doszła do wniosku, że musi teraz te punkty odrobić i udać się na zajęcia, nawet te które były przez nią nielubiane. Miała nadzieję, że profesor ich nie zanudzi, a zajęcia wbrew pozorom okażą się ciekawe. Wchodząc do sali luster dostrzegła @Vittoria Sorrento , ale nie uznała za konieczne podchodzenie do niej, ruszyła w kierunku Slizgonów. Po drodze zobaczyła jednak @Leonardo Taylor Björkson , jeżeli będzie chciał będą mogli może nawet razem pracować na tych zajęciach. Posłała w jego kierunku, uśmiech i pomachała do niego w ramach powitania, a później podeszła do @Aleksander Cortez , gdzie mogła się z nim przywitać sprzedając mu kuksańca w bok bez zapowiedzi. -Cortez staje się wzorowym uczniem, hej- przywitała się z nim, a potem przeniosła swój wzrok na @Maximilian Felix Solberg . -Hej Max, wszystko w porządku? - zapytała przy czym skierowała swoje spojrzenie na jego nogę, nie wyglądała zbyt ciekawie, stąd jej zaniepokojenie. Kto jak kto, ale Max był dla niej niczym najlepszy młodszy braciszek, nie ważne jakie głupoty odwalał.
Zawsze uważał, że aby iść na jakiekolwiek zajęcia potrzebna jest tylko w wyłącznie motywacja. Cokolwiek by to nie było (nawet nie lubiana przez niego transmutacja), twierdził, że o ile miał chociażby najmniejsze chęci, aby dowiedzieć się czegoś nowego - musiał się spiąć i ruszyć tyłek na lekcje. Jednak w przypadku starożytnych run było troche inaczej. Może i nie pałał do tego przedmiotu jakąś szczególną sympatią, jednak obiecał sobie, że nie opuści w tym tygodniu żadnych zajęć. A chęci... Hmm, jakby to powiedzieć - tego dnia jedyne na co miał ochotę to powrót do łóżka w lochach. Serio. Gdyby tylko mógł to by to zrobił, jednak jego wrodzona ambicja nie pozwalała na to. Dlatego właśnie tego popołudnia znalazł się w sali pełnej luster. Wchodząc do klasy od razu zauważył kilka znajomych twarzy i przywitał się z nimi krótkim "hej", a zauważywszy @Vittoria Sorrento posyłał dziewczynie jedynie przelotne, krótkie spojrzenie, po czym skierował swoje kroki ku grupce Ślizgonów. - Cześć, ludziska - rzucił, opadając na jeden z fotelu, ustawionych pod lustrzaną ścianą. Pochylił się, aby ucałować policzek @Katherine Russeau, a następnie podał rękę @Maximilian Felix Solberg oraz @Aleksander Cortez. - Jeszcze ta noga daje Ci w kość? - spytał, zwracając się do Solberga.
Elijah J. Swansea
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Skoro w Hogwarcie była lekcja run, był w nim również i on. Przez ostatni rok dość mocno podciągnął swoje wyniki z tego przedmiotu i głęboko wierzył, że jest to efekt systematycznej pracy – dlatego też bardzo pilnował, żeby nie robić niepotrzebnych przerw, które tylko wybiłyby go z rytmu. Robił nawet krzyżówkę dla Forestera, a jakże! I po prawdzie to bawił się przy niej lepiej niż można by się było spodziewać. Nie wiedział skąd taki nietypowy wybór miejsca, ale też nie zamierzał się nad tym zbytnio zastanawiać, wychodząc z założenia, że najwyraźniej będzie im to potrzebne. Może będą odczytywać runy w lustrzanym odbiciu? W środku nie było jeszcze zbyt wielu osób. Przywitał się z @Violetta Strauss oraz @Jessica Smith i uśmiechnął się na powitanie do @Julius Rauch i @Vittoria Sorrento która razem z Julkiem przez chwilę towarzyszyła im na trybunach. Ostatecznie zajął jednak miejsce w jednym z foteli, nie dosiadając się do nikogo.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Trochę się zamyślił, gdy do rzeczywistości przywrócił go znajomy głos. Przysiadł się do niego @Aleksander Cortez. Podał mu rękę na przywitanie i uśmiechnął na jego słowa. -Ta, muszę odpokutować co zbroiłem. - Co prawda lekcjami i zadaniami już dawno przekroczył to, co stracił, ale przecież nikt na to nie patrzył. Liczyło się, że razem z Kath w ciągu tygodnia stracili 100 punktów dla zielonych i jeżeli nadal liczyli na puchar, musięli spiąć teraz dupy i walczyć o następne punkty. -Dzięki za pomoc na wychowawczej. - Rzucił jeszcze do Aleksa. Nie miał okazji wcześniej z nim pogadać, a to dzięki Cortezowi i Lucasowi, stracili o 10 punktów mniej niż bez ich pomocy. -Ah, to nic takiego, głupi wypadek. - Odruchowo spojrzał na nogę, gdy ślizgon zapytał go, czy wszystko w porządku. Chciał jeszcze co dodać, ale pojawiła się przy nich @Katherine Russeau. -Cześć piękna, mam nadzieję, że ostatnio jesteś takim aniołkiem, jak ja. - Dał jej buziaka w policzek an przywitanie i westchnął słysząc już drugie pytanie o to samo. -Tak, tak, stara rana się odzywa, ale nie martw się, jest już dużo lepiej. - Posłał jej ciepły uśmiech i przywitał się z @Lucas Sinclair, który właśnie dołączył do tego ślizgońskiego kółeczka kłopotów i jednego pytania. Twarz Maxa przybrała wyraz z gatunku: "Are you fucking kidding me?". -Czy wyście się nauczyli jednego pytania i powtarzacie je w kółko w różnych wersjach? - Przejechał palcem po chorym udzie, praktycznie bezwiednie. -Wszystko w porządku stary, zaczyna się goić. Chyba. - Nie był do końca pewien, ale miał nadzieję, że tak właśnie było. -Jak myślicie, czemu akurat tutaj mają się odbywać runy? - Wskazał pytająco na te wszystkie lustra. Bardziej pasowało to na miejsce do przeprowadzenia próby baletowej.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Isabelle L. Cortez
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 163
C. szczególne : leworęczna, blizna na ramieniu zakryta tatuażem, hiszpański akcent, szczupła, długie brązowe włosy, brązowe oczy .
Po pogadance, którą uraczyła ich opiekunka domu Izzy nie wzięła sobie do serca odrobienia straconych punktów, jednak słyszała, iż Edgar opuścił zimne mury zamku co skłoniło ją do wzięcia udziału w porywających lekcjach run. Z zaciekawieniem weszła do sali, gdzie miały odbyć się zajęcia. Zaraz po otworzeniu drzwi dostrzegła odbicia uczniów. nie było ich za wielu, jednak obecność luster pokrywających trzy ściany sprawiała, że czuła się jak w wielkiej sali - dokładnie chodziło o ilość osób. Mrużąc oczy przyjżała się każdemu odbiciu, po czym zamknęła drzwi i od razu ruszyła w stronę osób ze swojego domu. Po drodze uśmiechnęła się do @Elijah J. Swansea. Tak dawno go nie widziała, że sam jego widok wywołał uśmiech na jej twarzy. - Widzę, że każdy czuje się w obowiązku odrobienia punktów. - zażartowała stając obok @Aleksander Cortez. Uśmiechnęła się do kuzyna po czym spojrzała na @Maximilian Felix Solberg , @Lucas Sinclair i @Katherine Russeau . Nawet nie zauważyła zakrytych przedmiotów stojących w sali.
Kolejna lekcja, na której musiała być. Naprawdę rzadko kiedy sobie odpuszczała, chociaż czasem nie czuła się najlepiej, czasami miała problemy albo zwyczajnie nie miała sił. Nie lubiła jednak zostawiać czegoś rozgrzebanego i w powijakach, i chociaż było sporo osób, które twierdziły, że powoli mogłaby zacząć już wybierać tylko to, co było jej potrzebne w przyszłym życiu, nie miała co do tego przekonania. Jeszcze. Odetchnęła głęboko, kierując się do sali lustrzanej, a kiedy tam weszła, pomachała do zgromadzonych znajomych, uśmiechając się lekko. Zerknęła na zasłonięte przedmioty i uniosła lekko brwi, bo zupełnie nie wiedziała, o co tutaj mogło chodzić, nie zamierzała jednak przejmować się tym jakoś szczególnie mocno, bo i po co? W każdym razie przyszła, stanęła gdzieś z boku, jakoś niekoniecznie skłonna dzisiaj do tego, by ze wszystkimi rozmawiać, a później przymknęła powieki, mając nadzieję, że lekcja wkrótce się zacznie. Jedną z gorszych rzeczy, jaka jej dotykała, to konieczność czekania. To było coś, czego Victoria nie lubiła, narastające wyczekiwanie, najczęściej zwieńczone porażką, na pewno nie było tym, co lubiła najbardziej na świecie.
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Wzięło ich i posrało. Przynajmniej takiego zdania był Max, który ledwie kończył jedno zadanie, a coś znowu się działo, miał wrażenie, że nauczyciele po prostu dostali pierdolca, kiedy okazało się, że rok szkolny dobiega końca, a oni właściwie powinni w jakiś sposób się wykazać. Nic zatem dziwnego, że był nieco zmęczony i poirytowany, ale wiedział, że to właściwie ostatnie chwile z jakimiś jebanymi przedmiotami, które pewnie nigdy w życiu mu się nie przydadzą. Od września zamierzał skupić się już tylko i wyłącznie na tym, co faktycznie będzie dla niego pomocne, co mu da jakiś jebany, lepszy start w przyszłość, skoro chciał być uzdrowicielem, to pozostawała mu magia lecznicza, eliksiry, zielarstwo i ewentualnie coś jeszcze, musiał się w to lepiej wczytać, żeby wiedzieć, na co ma zapierdalać, a co może mieć klasycznie w dupie. Oczywiście nie zamierzał porzucać wróżbiarstwa, ale to nie powinno nikogo dziwić, w końcu potrzebował wiedzy w tym zakresie. Przylazł do sali, zerknął na zasłonięte przedmioty, a później założył ręce na piersi i pozostawało mu tylko i wyłącznie czekać. Nic innego nie mógł odpierdolić, poza tym - w bójce już sobie pewne sprawy wyjaśnił, a na razie po prostu czuł się rozleniwiony i zmęczony nadmiarem obowiązków, więc liczył na to, że zajęcia odbędą się szybko i nie będzie musiał zapierdalać dalej, jak jakiś pojebaniec. Tego by jeszcze brakowało.
______________________
Never love
a wild thing
Varian Ironwing
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 187cm
C. szczególne : Naczyjnik ze srebrnym skrzydłem, blizny na kolanie i ramieniu
Varian zawsze miał ambiwalentne podejście do tego przedmiotu, czasem był ciekawy, ale też czasem chciało się teleportować z klasy bo nie działo się nic ciekawego, Wchodząc do klasy Varian od razu spostrzegł @Vittoria Sorrento na jego nieszczęście już w towarzystwie... posłał więc promienny uśmiech do Tori i lekko skinął głową na znak niemego przywitania się, natomiast dwójkę jej kompanów zmierzył wzrokiem jak to dla niego charakterystyczne z wielką dozą nieufności... W tłumie zobaczył jeszcze @Leonardo Taylor Björkson... nie widzieli się od dłuższego czasu, może to jest ten czas, by zapoznać się lepiej Cześć Leon... trochę trochę minęło, nie szukasz może kogoś do pracy na zajęciach?
Rasmus Vaher
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 181,5 cm
C. szczególne : Wyczuwalny estoński akcent, czasem nieodmienianie w angielskim, blizny na lewej dłoni po zdjęciu klątwy.
Rasmusowi trudno było się zwlec z łóżka, zwłaszcza po ostatnich wydarzeniach w jego życiu. Ręka jeszcze trochę bolała, jednak nie chodziło tutaj o sam fakt jej leczenia. To było coś bardziej w rodzaju bólu fantomowego - tak jakby piasek nadal istniał, a faktycznie go nie była. Zamiast niej - nowa, świeża kość. I blizny na dłoni. Będzie z tego dużo zagadkowych wspomnień, zwłaszcza od tych, którzy mogą faktycznie go zauważyć i go... zapytać. Dlatego też postanowił w większości trzymać ją przy sobie, ukrytą między fałdkami materiału szaty. Nie chcąc sobie zresztą przeszkadzać. Szarość czy czerń już mu nie dokuczała. Ręka była tak samo różowiutka jak dawniej. Teraz tylko znaleźć... Salę Lustrzaną. Trochę poszukiwań było, ale Vaherowi nic nie stawało na przeszkodzie, aby wejść tam spokojnie. Dużo było uczniów. Pomachał do każdego z krukonów zdrową ręką, widząc jak @Violetta Strauss spotkała się z @Jessica Smith czy choćby @Julius Rauch stojący przy jakiejś nieznanej mu dotąd Gryfonce. Do @Elijah J. Swansea jedynie uśmiechnął się delikatnie. Postanowił jednak, że usiądzie gdzieś pośrodku innych, nadal trzymając niesymetryczną dłoń pod szatą. Głęboki wdech i wydech. Czekał na lekcję. W ciszy, nie przyglądając się żadnej z zakrytych rzeczy.
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Pomieszczenie wybrane przez nauczyciela było idealne do oglądania siebie ze wszystkich stron, a Morgan tego dnia miała doskonały powód, aby z właśnie z takich atrakcji skorzystać. Po porannej pobudce okazało się bowiem, że... Znów nie do końca była sobą. A tym razem to już tak nawet mocniej, niż jakiś tam wiek, czy inne zabawy. Choć na jej imieniu nie zrobiło to żadnego wrażenia, na jej samej - jeszcze jak. Ocknęła się bowiem rano w roli faceta. Co jeszcze leżąc w łóżku zdążyła odczuć wystarczająco wyraźnie. - Swansea. - dość ostro i bez krzty wstydu zaczepiła Eliego, przy okazji dosiadając się tuż obok niego i w głowie szykując nadchodzące dialogi, którymi w swojej nowej formie miała zamiar go potraktować. - Szykujesz się na zaklinanie krukońskich mioteł? - zagadnęła o finał, jakby sugerowała, że szykował coś niekoniecznie zgodnego z przepisami, bo był to jedyny sposób na to, aby jego drużyna w nadchodzącym spotkaniu zwyciężyła. Gdyby się kierować wynikiem poprzedniego meczu, zapewne byłoby to bardzo bliskie prawdy. Ale od tamtej pory zmieniło się prawie wszystko. Wyglądała jak kompletnie przypadkowy Gryfon ze studenckich roczników. Mundurek ograniczony do szkolnej koszuli, cała reszta trampkowo-jeansowa, najprawdziwszy mugolak z zerowym poszanowaniem do szkolnego stroju. Czy bała się rozpoznania i dlatego porzuciła zwyczajowy, zgodny ze szkolnym regulaminem ubiór? A może w swojej wersji incognito zmieniła nastawienie i czuła się w tym bezkarna? Czy miała jakieś dalsze plany na dokuczanie/prowokowanie kapitana Krukonów?
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Nie wchodził w interakcję z innymi i reszta również do niego nie ciągnęła, co było mu chyba na rękę. Miał dziś mieszany nastrój, był skupiony na własnych myślach i utrzymywanie stałego kontaktu z rzeczywistością nie wychodziła mu najlepiej. Od czasu do czasu kiwał do kogoś głową lub uśmiechał się z odpowiedzi, ale robił to raczej bezmyślnie i odruchowo – tak naprawdę był teraz w zupełnie innym miejscu. Tym bardziej zdziwił go zupełnie nieznajomy męski głos, który wypowiedział jego nazwisko z całkiem niedużej odległości. Zobaczył kątem oka gryfońskie barwy i na myśl przyszedł mu Callahan albo Brewer... nikt inny nie zwróciłby się do niego takim tonem – miał taką nadzieję. Zmarszczył jasne brwi, odwrócił głowę w stronę chłopaka i ze zdziwieniem zauważył, że nie jest to żadna z osób, o których pomyślał. — Przepraszam, co? — rzucił z pełnią niezrozumienia, przekrzywiając głowę. — Krukoni nie potrzebują żadnego zaklinania. Pytasz, bo zamierzasz obstawiać? Podobno w domku zbijają niezłą kasę. Przyglądał się jego twarzy i ze zgrozą dochodził do wniosku, że nazwisko nie tylko nie przyszło mu do głowy w pierwszym momencie, ale nie pojawiało się w niej również wraz z upływem czasu. Zazwyczaj wpadał przynajmniej na jakiś trop, coś przekręcał, ale był blisko – teraz jednak miał w głowie wyłącznie pustkę. Czy to znaczyło, że było z nim coraz gorzej? — Znamy się? — starał się brzmieć beztrosko, chociaż fakt, że nie kojarzył tej twarzy zmartwił go bardziej niż można by się było spodziewać. Koleś na oko wyglądał na siódmą klasę, jak to możliwe, że w ogóle go nie znał? I co dziwniejsze – dlaczego mimo wszystko odnosił wrażenie, że dostrzega w tej twarzy coś znajomego? Zwłaszcza w oczach i sposobie w jaki patrzyły na świat.
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Nie powinna się chyba spodziewać żadnej innej reakcji. Otrzymała niemalże dokładnie to, czego oczekiwała po szorstkim przywitaniu od 'nieznajomego'. Zapowiadało się zatem na to, że nie będzie już więcej prób podpuszczania Krukona, aby dowiedzieć się o jego przedmeczowym nastroju. A może chwilowe milczenie było tylko pułapką? - Obstawiam tylko, że będzie warto przyjść na ten mecz. - odparła już neutralnie, licząc również w swoim zakresie na to, że gracze zdążą zrobić niezłe widowisko zanim mecz się skończy. Na co dzień starała się nie myśleć o nadchodzącej rozgrywce, a raczej o przygotowaniach do niej. Teraz jednak potrzebowała najwyraźniej chwili wytchnienia, a lekcja run brzmiała jak coś, co mogło stanowić relaksująca odmianę nawet, jeżeli nie zapowiadało się na żadne krzyżówki, czy rebusy. - Z widzenia. - ze zdjęć? - Morgan. - powiedział(a) bez przejęcia, nie patrząc już na Krukona, a skupiając uwagę na zakrytych przedmiotach i mentalnie przygotowując się do lekcji. Niby zdrada imienia mogłaby dać mu najoczywistszą podpowiedź na świecie, a jednak równie dobrze niczego nie wnosiła przy odpowiednich okolicznościach? Czy już teraz miał ją przejrzeć, ze względu na częstotliwość pojawiających się ostatnio przypadków zmian płci, czy wieku? W tej szkole zdecydowanie działy się ostatnio bardzo dziwne rzeczy.
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Na zajęcia z run uczęszczał jedynie po to, żeby starszy choć odrobinę z niego zeszli, bo im było bliżej końca roku i nadchodzącymi wraz z nim egzaminami, tym zdawało się im bardziej odpierdalać na tym punkcie – nie było już teraz tygodnia, żeby nie dostał co najmniej jednego urokliwego listu z przypomnieniem, że ma się bardziej przykładać do nauki, bo inaczej to czy tamto. Osobiście odnosił wrażenie, że im bardziej na tym zależało niż jemu samemu, serio. W każdym razie chcąc nie chcąc pofatygował się na trzecie piętro i skierował prosto do sali luster, w której miała się odbyć dzisiejsza lekcja; po drodze musiał zwalczyć ogromną pokusę, żeby czasem nie zawrócić i wyjść jednak na błonia, dopisująca ostatnio pogoda naprawdę nie ułatwiała mu podejmowania takich decyzji. Nie spieszyło mu się, więc kiedy dotarł na miejsce w środku pomieszczenia zdążyła się już zebrać całkiem pokaźna grupka uczniów. W tłumie wychwycił Viol (@Violetta Strauss), w której kierunku zasalutował na powitanie i uczepioną jej jak rzep psidwaczego ogona Jessicę (@Jessica Smith), której z kolei puścił oczko w akompaniamencie łobuzerskiego uśmiechu, świadom jak bardzo może to zdeprymować jasnowłosą dziewczynę. Na pewno zabawnie byłoby podejść do Krukonek i jej trochę bardziej ‘podokuczać’, wprawiając najpewniej w jeszcze większe onieśmielenie, ale tym razem postanowił sobie odpuścić i miast tego zbliżył się do grupy Ślizgonów, którzy w całkiem licznym gronie przybyli na lekcję. — Nie sądziłem, że mamy wśród nas aż tylu pasjonatów starożytnych run! — rzucił z wyraźnie słyszalną ironią w głosie i błysnął przy tym zębami w uśmiechu, przesuwając spojrzeniem po @Aleksander Cortez, @Maximilian Felix Solberg, na którym zatrzymał się na moment dłużej i nawet uniósł nieznacznie brew na widok jego nogi, ale o nic nie pytał – nie jego sprawa w końcu co młodszy Ślizgon znowu odwalał, że tak skończył, @Lucas Sinclair, @Katherine Russeau i @Isabelle L. Cortez, witając się ze wszystkimi zbiorczym salutem. Na zakryte przedmioty ledwie rzucił okiem, ale nie wzbudziły w nim jakiegoś większego zainteresowania.
Młoda Irlandka nie była szczególnie zachwycona perspektywą spędzenia dłuższego czasu w klasie przedmiotu, który uznawała za niesamowicie żmudny, ale prefekt już miał ją na cenzurowanym za te wszystkie stracone punkty, a wolała nie doprowadzić do tego aby psor Beatrycze zainteresowała się tym jakoś szczególnie mocniej. Miała więc do wyboru posłuchać się, przyjść tutaj i spróbować jakoś przetrwać długi wykład. Cholera, nawet załatwiła sobie kawę w butelce na eliksiry.
Weszła jak zwykle na te zajęcia za którymi nie przepadała - pewnym krokiem, poprawiając czarne rękawiczki bez prawego palca serdecznego, w tym nadpalonym przez Irytka krawacie i z jej niezawodnymi goglami na włosach. - Dobra, zróbmy to - powiedziała sama do siebie biorąc wcale nie mały łyk czarnego płynu z butelki, która to tylko trochę parzyła ją w rękę. Skinęła głową znajomemu od wywarów (@Maximilian Felix Solberg), a sama z kolei oparła się o ścianę bawiąc się różdżką.
Raphael Serafini–Zanetti
Wiek : 46
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 186,5cm
C. szczególne : Przedramiona pokryte w znakach runicznych i symbolach szamańskich, będące dawnymi oznakami jego powiązań z czarną magią. Na plecach posiada skaryfikację heksagramu, obecnie zabliźniony acz nadal możliwe do wyczucia wypuklenia. Pozostają zakryte pod ubraniami. Blizny po poparzeniach na wewnętrznych stronach dłoni.
02.06.2020 - czas fabularny, 31.05.2020 - czas realny. Wykonanie etapu do: 4.06.2020, godz. 21:37
Pierwsza bardziej prawdziwa lekcja Raphaela Serafiniego po dłuższym czasie nieobecności. Nie zamierzam spowiadać się nikomu innemu oprócz samemu dyrektorowi dlaczego musiał wyjechać do Watykanu, ani co go tam tak długo zatrzymało. Słyszał jednak wiele pogłosek na temat tego co się działo w szkole przy okazji powrotu. Nie był jakoś wielce tym poruszony, gdyż waśnie między uczniami i innego rodzaju przykrości działy się także w Calpattio. Raphaelowi nie wypadało obecnie przyrównywać obecne pokolenie do własnego, dlatego czym prędzej zamierzał też przyszykować coś ciekawego dla uczniów. Kto by się spodziewał, że zaprosi ich do Sali Lustrzanej. A, tak. On sam. Przecież sam mówił, że tutaj mają się zebrać wszyscy uczniowie uczęszczający na zajęcia. Przechodząc z gabinetu korytarzem już miał w głowie myśli na temat tego jak przebiegnie cała lekcja. A raczej czy nie zbłaźni się lub zaniemówi nagle, tak jak to miało miejsce za każdym razem przebywania w murach dawnej placówki do której chodził. Poprawił w trakcie przechodzenia swój krawat i jeszcze raz poprawił szarawą kamizelkę. Jakoś dziwnie ciepło robiło mu się na twarzy od samych wspominek o przekraczaniu progu sali. Jedną, najdrobniejszą zaś zaletą było to, że to nie on musiał teraz odpowiadać na pytania, a ci którzy znajdowali się z nim w sali. Nerwowo obracał różdżkę w dłoni, zbliżając się powoli do granicy między korytarzem, a pomieszczeniem jego dzisiejszej lekcji. Nadal coś przekręcało mu się w brzuchu. To chyba wszystko z tego stresu. "No dalej, Serafini. To przecież tylko uczniowie. Co mogą Ci takiego zrobić", mógł usłyszeć cichy głosik otuchy dla samego siebie. No właśnie... mogli zrobić wiele. Choćby ta Ślizgonka, jak jej tam, @Katherine Russeau i jej bójka z jakąś Gryfonką, @Vittoria Sorrento. Słyszał już o tym od profesora Harringtona. Albo @Violetta Strauss, ponoć niezła z niej rozrabiara i prawdziwy powód dlaczego niektórzy z kadry mogliby rozważać o częstszym stanie nietrzeźwości. Ale to nic. Znajdowało się tu jeszcze więcej ciekawych rodzynków. Póki co nie zamierzał jednak sobie tym zawracać głowy. No, dalej, profesorze. Jeszcze tylko jeden krok i twój własny cyrk się zacznie. Tylko nie zapomnij mordy pomalować na biało z plamkami klauna. Ostatni mocny wdech i wydech i zaraz wszedł do pomieszczenia, tak naprawdę modląc się o to, aby nic na wstępie nie walnąć. Rozejrzał się jeszcze po wszystkich w ciszy i kiwnął głową. Dość sztywno. Coś więcej? Nie, chyba nie. Czas zacząć karuzelę wnętrzności żołądka. — Em, to ten... Witam wszystkich serdecznie. Jeśli ktoś nie pamięta mojej twarzy to nic nie szkodzi, bo ja pamiętam wasze doskonale. Słyszałem też o waszej pracy domowej u pana Forestera. I nie, nie jestem zachwycony z jakiejkolwiek tam oceny. Bo to tylko krzyżówka. Coś, co najczęściej daje się uczniom na czwartym, piątym roku. Albo kiedy nie ma się pomysłu co zadać. Ale zanim zaczniemy... Proszę wszystkich o wstanie. — I kiedy to się stało, nagle wszystkie przeszkadzające meble zniknęły, pozostawiając ich wszystkich na stojąco. Zaraz potem z pomocą niewerbalnego zaklęcia zaczął rysować swoje imię i nazwiska. Raphael. Serafini. Zanetti. — Ale wiem, że wszystkim nie chce się tego zapamiętać, ani tym bardziej pisać w listach przy pracach domowych to możecie mnie nazywać profesorem Serafini. Nie lubię kłamstwa, wolę najszczerszą prawdę. Jakiekolwiek bójki, wrogie nastawienia... — Tutaj jego wzrok powędrował między dziewczyny z obu konkurencyjnych ze sobą domów od dawien dawna. Tak jak Godryk i Salazar. — ...mają się nie odbywać na lekcji. Inaczej oba domy dostają po łapach. Co więcej... Studenci, którzy będąc kończyć edukację w przyszłym roku szkolnym. Jeśli myśleliście o waszych pracach zaliczeniowych związanych z waszym wymarzonym zawodem łamacza zaklęć, tłumacza lub innego powiązanego, mogę umawiać się z wami na konsultacje w czwartki i wtorki. Zrozumiałe, że będę na was nakładał większy nacisk. Runy to nie tylko alfabety i znaczki. To też znajomość rytuałów i rozumienie przekładu ze starożytnych tekstów i języków. I oczywiście szyfry. Także jeśli macie jeszcze jakieś pytania do mnie to zaczynamy zaraz po nich. I nie bójcie się, nie zjem was. Co najwyżej tylko wypieki szkolnej kuchni. Nie zdarza mi się wstawiać Trolli czy Okropnych. Nie każdy musi mieć talent czy ambicji do zapisów runicznych. — Pozwolił sobie zakończyć w ten jakże charakterny sposób, zdobywając już odwagę, której mu brakowało na początku. Skoro pytania były lub ich nie było to oznaczało, że mogli wziąć się do pracy. Machnął różdżką tak, jakby odpędzał od siebie jakiegoś zbłąkanego psidwaka. W rękach uczniów pojawiły się nagle kawałki papierów z wyrytymi inskrypcjami runicznymi. Raphael teraz wsunął jedną dłoń do kieszeni spodni i zaczął mówić, na tyle głośno, aby wszelkie już rozmowy ucichły. — Każdy z was trzyma w swojej dłoni informacje zapisane alfabetem futharku starszego lub futhorku, ewentualnie starogreki, której kiedyś liznęliście nie tylko na runach, ale też na zajęciach z historii magii; waszym zadaniem jest dokonanie dekonstrukcji i przetłumaczeniu na odwrocie kartki papieru swojego tekstu. Informacje jakie zdobędziecie z tego tekstu pomogą lub nie pomogą wam zrozumieć co będzie mniej więcej tematem dalszej części naszej lekcji. Macie na to... powiedzmy... pół godziny? Może do maksymalne czterdziestu pięciu. Ale po tym czasie wszystko zbieram, szybko sprawdzam... I przechodzimy do dalszej części. Zrozumieli? No, to do roboty. — Uśmiechnął się do nich, aby zaraz oprzeć się o biurko i skrzyżować ręce na klatce piersiowej. Jeśli każdy z nich zastanawiał się dlaczego do tego potrzebują tej sali, to właśnie się dowiedzieli. Raz, że każdy najmniejszy szept dzięki akustyce pomieszczenia zdąży zlokalizować i usłyszeć, to dodatkowo z pomocą luster dowie się kto zamierzał pomóc innym. Ale wierzył w ich uczciwość. Zawsze dawał szansę wykazania się.
___
Możecie nadal się ze sobą komunikować. Jednak na każdą jakąkolwiek wzmiankę o podpowiedzi lub pomocy w tekście - Raphael będzie odpowiednio reagował w poście podsumowującym pierwszy etap.
UWAGA: Podczas tego etapu jeszcze można dochodzić na lekcję, ale w formie spóźnienia.
Spoiler:
W pierwszym etapie waszym jedynym celem jaki musicie wykonywać to rzut k6, aby dowiedzieć się jaką postać ze starszych wieków dostaliście. Następnie wykonujecie rzut k100, aby uzyskać wiedzę na ile odszyfrowaliście test. Za każde 10 punktów w dziedzinie HMiS możecie wykonać przerzut procentów lub postaci.
Kość k6:
Spoiler:
1 - Cliodna - znana jako irlandzka druidka. Posiadała zdolność przemiany magicznej w mewę i odkryła magiczne właściwości rośliny zwanej księżycową rosą. Dowiadujesz się z tekstu o tym jak pewnego dnia znalazła rannego wędrowca w irlandzkim lesie i swoim śpiewem go uzdrowiła. Im więcej udaje CI się rozszyfrować, dowiadujesz się o jej miłości z owym wędrowcem. Ostatecznie jednak ich miłość nie przetrwała długo.
2 - Andros Niezwyciężony - Czarodziej pochodzenia starogreckiego. Dzięki swoim zdolnościom potrafił wyczarować patronusa bez użycia różdżki. Mówi się, że cielesna poświata była tak silna, iż mogła sięgać rozmiarów olbrzymów. Udaje ci się dowiedzieć o sytuacji, kiedy to zmagał się z potężną ilością dementorów w Atenach. Przetrwał swój pojedynek i został za to uznany za pół legendarną postać.
3 - Morgana Le Fay - Czarownica wywodząca się z Avalonu i żyjąca na dworze króla Artura. Bardzo dobrze znana ze swoich zdolności leczniczych, czarnomagicznych i przemiany w ptaka, była też kapłanką. Udaje ci się dowiedzieć o jej pojedynku z Merlinem, gdzie została przez niego zraniona. Ostatecznie w pojedynku oboje zostali zranieni, jednak Morgana zamieniła się w ptaka i ulotniła. Coś więcej miało się wydarzyć, ale tekst jest urwany na runie raido, co oznaczało wyprawę, zapewne Morgany.
4 - Almerick Sawbridge - Czarodziej pochodzenia walijskiego. Mówi się o nim jako człowieku dowcipnym, ale zarazem bardzo bohaterskiem. Znane jest jego wielkie wydarzenie jakim było pokonanie największego trolla rzecznego. Nie odkryto aż do niedawna jakim sposobem to zrobił, jednak źródło tekstu pokazuje, że użył podstępu na kozę wypełnioną siarką. Troll wybuchł zaraz po tym, gdy został potraktowany ognistym zaklęciem.
5 - Emeric Zły - Czarodziej pochodzenia angielskiego, właściciel Czarnej Różdżki. Mówi się o nim jako czarodzieju krótko żyjącym, lecz mocno terytorialnym. Udało mu się podbić większość terenów Anglii w czasach średniowiecza z pomocą swojej wytresowanej wiwerny. Widziany był jego pojedynek z Egbertem Zuchwałym, który pokonał go w zajadłej walce. Egbert przy swojej ucieczce z Czarną Różdżką przeklął Emerica, jednak jego klątwa nie działała.
6 - Merlin - Najpotężniejszy czarodziej wszechczasów i doradca na dworze króla Artura. Dzięki swoim umiejętnościom magicznym, zaklęć i uroków, nazywanym był też Księciem Czarów. Zapisek runiczny mówi o jego udziale w szkoleniu przyszłego założyciela Hogwartu - Salazara Slytherina. Widzimy Merlina jako doskonałego nauczyciela, który karcił młodego Salazara, który nie był aż tak butny. Sielankę przerywa nagły atak wojsk, a Merlin teleportuje ucznia w bezpieczne miejsce.
Kość k100:
Spoiler:
<=20 do 39 – Udaje ci się dowiedzieć dowiedzieć jedynie skrawków tekstu, nie wiesz czy był za trudny lub czy nie jest to twój szczęśliwy dzień na odczytywanie run, jednak podążasz bardziej za własną intuicją tłumacza. Znasz jedno z pięciu zdań.
40 do 59 – Jesteś na dość przeciętnym poziomie znajomości tekstu. Zdajesz sobie sprawę, że móżesz zrobić to lepiej, ale ilość czasu na tłumaczenie nie pozwoliła Ci osiągnąć więcej. Znasz dwa z pięciu zdań
60 do 79 – Czujesz, że tekst wydaje Ci się łatwiejszy niż zazwyczaj, ale twoja wiedza wyniesiona z poprzednich lekcji Starożytnych Run powoduje, że i tak masz problem z dalszym przebrnięciem. Znasz trzy z pięciu zdań.
80 do 89 – Czujesz się pewnie, nic nie może cię dzisiaj powstrzymać. Twoje dobre samopoczucie sprawia, że masz ułatwioną możliwość odczytania. Jedyne co cię wyprowadziło z równowagi to lekkie niezdecydowanie nad paroma ze znaków. Znasz cztery z pięciu zdań.
90 do 99 – Ha, całe pięć tekstów sprawiło ci niewiele trudu, może faktycznie te krzyżówki coś ci dawały. Przechodzący między wami Raphael dostrzega, że już skończyłeś i sprawdza szybko twój tekst.
Bonus: 100 - Nie wiesz jak to się stało, ale udało Ci się rozszyfrować cały tekst bardzo szybko. Raphael jest pod wrażeniem i podarowuje twojemu domowi +10pkt.
WSZELKIE PROBLEMY Z MOŻLIWOŚCIĄ ODPISANIA W TERMINIE - PW LUB PRZEZ KOGOŚ INNEGO.
Uśmiechnął się lekko do @Varian Ironwing, zastanawiając się, dlaczego podszedł akurat do niego. Nie, żeby był jakiś specjalnie niechętny do rozmowy - on zawsze lubił poznawać ludzi. Jednak wydawało mu się, że ich spotkanie na balu i turbulencje, które przy nim wystąpiły doszczętnie zniszczyły szansę na ich przyjaźń. Toteż gdy zaproponował mu wspólną pracę, uśmiechnął się szeroko. - Jasne, jeśli tylko będziemy mogli razem działać, to oczywiście. Tylko ostrzegam, runy to dla mnie czarna magia, więc nie wiem czy będzie ze mnie jakiś pożytek - wzruszył przepraszająco ramionami, uśmiechając się tylko pod nosem. Gdyby to była transmutacja.. o tak, tam czuł się jak ryba w wodzie. Uwielbiał ten przedmiot i każda lekcja sprawiała, że chciał dowiedzieć się czegoś nowego. Historia Magi i Starożytne Runy? Uważał, że nigdy mu się to do niczego nie przyda i miał chyba sporo racji. Dlatego w ogóle nie przykładał się do nauki run. Gdy nauczyciel pojawił się w sali, kiwnął mu głową na przywitanie. Na polecenie, żeby wszyscy wstali, podniósł się leniwie z podłogi, opierając o lustro i zaplatając ręce na piersiach. W pewnym momencie, gdy profesor tak gadał i gadał, i gadał, kompletnie odleciał gdzieś myślami, zastanawiając się po jaką cholerę on tu właściwie przyszedł. W jego ręce pojawił się nagle kawałek papieru i podskoczył jak oparzony. Cudownie, jakieś cholerne zadanie. Do tego nie mogą pracować w parach, więc nie może liczyć na pomoc Ślizgona ani nikogo innego. Wzruszył bezradnie ramionami i spróbował odczytać coś ze swojej kartki. Tekst zawierał aż pięć zdań. Jemu jednak udało się odczytać tylko jedno, nie wiedział zresztą do końca jakim cudem. "Widziany był jego pojedynek z Egbertem Zuchwałym, który pokonał go w zajadłej walce." A co to do cholery znaczy? Na pewno na początku jest imię i nazwisko osoby, o którą chodzi. Spojrzał bezradnie na profesora, szukając jakiegokolwiek ratunku z jego strony. Cóż, obiecał, że nie wstawi nikomu Trolla ani Okropnego, więc pozostawało tylko na to liczyć.
Powoli wszyscy zbierali się w sali i z każdą minutą przybywało coraz więcej osób. Aż w końcu do pomieszczenia wszedł profesor Serafini–Zanetti, który po przydługim wstępie rozdał im teksty do przetłumaczenia. Alfabet futharku... Coś słyszał o nim i nawet patrząc na kartkę coś tam kojarzył. Kiedy nauczyciel oznajmił, że mają pół godziny na rozszyfrowanie co pisze na kawałkach pergaminu, pochylił się nad tekstem i zaczął go analizować. Z początku szło mu nawet nie najgorzej. Zrozumiał, że chodziło o Morganę Le Fay. Zaczął tłumaczyć w myślach. - Była wiedźmą, wywodzącą się z Avalonu i żyła na dworze króla Arthura. Znana była ze swoich uzdrawiających umiejętności oraz tych czarnomagicznych... coś tam... coś tam... Była też kapturem? Nie! Kapłanką! - zaśmiał się pod nosem do własnych myśli, po czym omiatając wzrokiem resztę tekstu zrozumiał tylko tyle, że pojedynkowała się z Merlinem i... potem coś o wyprawie? Spisał wszystko co przychodziło mu do głowy po przetłumaczeniu testu, wiedząc, że udało mu się zrozumieć nieco ponad połowę. Ostatecznie na odwrocie kartki pojawiło się tłumaczenie trzech z pięciu zdań, które przygotował Serafini–Zanetti. Nie było źle, ale szału też nie było. Przekręcił się na fotelu i zerknął jak idzie Solbergowi. - Masz wszystko? - mruknął w kierunku młodszego Ślizgona. Nie to, żeby chciał coś spisywać, po prostu był ciekawy jak mu idzie.
Rzut k6:6 Rzut k100:38 Nagrody: Była oburzona w związku z tym wspomnieniem o tym, że "krzyżówka była dobra dla czwartorocznych". Przecież ona była z czwartego roku! Dostała nawet Wybitnego. I co z tego, że odjęto jej dwa punkty domu za bazgroły, nadal była nieco dumna ze swojego wyniku. Cholera jednak chciała, że on został potraktowany jako "naturalna predyspozycja do historii magii". Tak, i właśnie dlatego wysłano czwartorocznika na zaawansowane zajęcia z run.
Nic to, wzięła w ręce tekst i popatrzyła na niego. Te runy kojarzyła... Cholera, to przeklęty alfabet tych różdżką szturchanych Anglów. Właściwie german, ale na jedno tak na prawdę wychodziło. Westchnęła. Mogła technicznie trafić gorzej, na przykład na lekcję o historii magii na wyspach w XVI wieku. Po prostu nic nie mówiąc usiadła i zaczęła tłumaczyć, co wbrew pozorom szło jej dobrze... Najpierw zrobiła jedno zdanie Widzimy Merlina jako doskonałego nauczyciela, który karcił młodego Salazara, który nie był aż tak butny. Ktokolwiek ją widział mógł zauważyć jak zaczerwieniła się na twarzy, wbijając swój wzrok w bogu ducha winną kartkę. - HEREZJA! Po prostu herezja - wypaliła. Była blisko krzyku - Aby akurat o nim pisać germańskimi bukwami. Zaczęła się trząść i z reszty tłumaczenia, poza jednym tekstem, praktycznie nic nie wyszło. Owszem, znała historię Merlina na pamięć, wspaniały Walijski mag pomagający odeprzeć najazd anglo-sasów Królowi Arturowi. Niestety ci w końcu ci na stałe zadomowili się na wyspie i potem doszło do całej reszty...
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Przywitała się ze wszystkimi, którzy tylko zwrócili na nią swoją uwagę przy czym jeśli chodziło o Fitzgeralda to odwzajemniła mu się również salutem. Po chwili jednak skupiła swoją uwagę na @Jessica Smith, która postanowiła jeszcze raz, tym razem osobiście, podziękować jej za prezent. - Nie ma za co. Oby ci służyły - odpowiedziała. Po chwili w sali zjawił się nowy profesor starożytnych run, który zaczął się krótko przedstawiać i streszczać im dzisiejsze zadanie. Cóż... jeśli chodziło o odczytywanie tekstów to raczej nigdy nie miała z tym większego problemu. Sięgnęła więc ze spokojem po kawałek pergaminu z zapisanym tekstem zapisanym w dawnym języku. Spokojnie zaczęła przystępować do odszyfrowywania go, co poszło jej naprawdę sprawnie. Być może dlatego, że akurat do run i historii magii przykładała się zwykle o wiele bardziej niż jej rówieśnicy, którzy nie przepadali za podobnymi przedmiotami. Być może dlatego też skończyła o wiele przed czasem i była pewna, że zrobiła wszystko poprawnie. Przy okazji udało jej się całkiem dobrze poznać postać Androsa, którego losy przypadło jej czytać w czasie odczytywania tekstu. Zerknęła jeszcze na Serafiniego, który akurat przechodził obok i spostrzegł, że jej tekst jest już gotowy. Bez wahania oddała mu go do sprawdzenia i oczekiwała na końcowy wyrok.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Był zdziwiony ilu ślizgonów zaczęło się nagle pojawiać na zajęciach. Szczególnie, że były to runy, które raczej nie cieszyły się największą popularnością. W końcu do sali wszedł psor Raphael i postawił ich przed pierwszym dzisiaj wyzwaniem. Max spojrzał na widniejącą w jego ręku karteczkę. Był pewien, że tekst jest w starogreckim, co nie wróżyło dobrze. Był zaznajomiony z futhtarkiem, ale ten język nie mówił mu praktycznie nic. Zrobił, co w jego mocy, ale był w stanie odczytać tylko jedno zdanie. Akurat trochę go to zainteresowało, bo przeczytał, że jego postać umiała wyczarować patronusa bez użycia różdżki. -Mam jedno zdanie, patrz. - Pokazał Lucasowi, co naskrobał ale nie liczył raczej na jego pomoc. Simclair miał swoje zadanie na głowie a poza tym greka była chyba wszystkim mniej znana niż tradycyjne runy.
"...szkoleniu przyszłego założyciela Hogwartu - Salazara Slytherina." To jedno ze zdań, które udało się rozszyfrować Rasmusowi, ale tak naprawdę póki co nadal nic z tego nie rozumiał. Zajmowało mu to wiele więcej czasu. No i ten ktoś nazywał się jeszcze Księciem Czarów. Czy było to coś, co powinien pamiętać Rasmus? Były to tylko skrawki, ale zapisał je jednak na odwrocie, rozglądając się na boki czy ani trochę nie udało się nikomu zauważyć na jego dłoni blizn. Zagryzł dolną wargę i pospiesznie oddał swoją kartę nauczycielowi, chowając ją zaraz przy sobie. Cholerny mutant z jezior.
Vittoria Sorrento
Rok Nauki : I
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Tatuaż dinozaura na szyi i koszulki z różnymi napisami
Od czego by tu zacząć. Może od tego, że gdy tak czekała do sali wszedł jej drugi ulubiony Puchon (Felinus musiał wybaczyć jej tę 'zniewagę', ale jednak co Adrian to Adrian). Uśmiechnęła się do niego szeroko obserwując, jak ten przemieszcza się po sali i ewidentnie też kusi go znaleziony tutaj tajemniczy mysi sprzęt. - Nie wiem szczerze mówiąc i aż się boję - Odpowiedziała również w ramach powitania i pociągnięcia dalej rozmowy. Dalej powolutku zaczęła się schodzić reszta ludzi. Najpierw Max, na którego widok dziewczyna posłała mu od razu szeroki uśmiech jednak ten... Nie podszedł. Zaskoczył ją trochę tym, że nawet się z nią nie przywitał. Jeśli jednak nie miał dzisiaj na nią nastroju, tak nie zamierzała mu się specjalnie narzucać. Dalej Leo, który na wejściu pomachał jej do sali, a ona przesłała mu w powietrzu buziaka. Wokół Maxa zebrało się więcej ludzi, a do niej podszedł. - JULEK! - Przywitała się z Krukonem jak zwykle trochę zbyt entuzjastycznie, składając mu na policzku powitalnego buziaka, a potem odsunęła się trochę by przepuścić go do Felinusa. - Dużo ludzi przyszło na runy - Stwierdziła z zaciekawieniem patrząc jak wlewa się coraz to więcej osób do sali. Aczkolwiek jedna mogłaby się stamtąd wylać, bo obecność Kath jak zwykle odebrała jej jakąś część przyjemności z dzisiejszej lekcji. Co nie jest takie łatwe, bo to są RUNY! Obecność Lucasa też nie była szczególnie przyjemna, ale powoli przyzwyczajała się do obecnej sytuacji. Odpowiedziała mu spojrzeniem na spojrzenie i odwróciła wzrok. To wszystko. Całkiem miło jak na nich. Potem natomiast wszedł do środka Varian. Widząc jego uśmiech odwzajemniła go natychmiast i jemu również posłała buziaka w powietrzu. Obserwowała jak ten podchodzi do... Leo? Nie myślała, że po potańcówce Ci nadal utrzymują kontakt. I nie była pewna, czy to dobrze... Znaczy, nie żeby jej to jakoś szczególnie przeszkadzało, ale... Oj dziwnie się zrobiło. Bardzo dziwnie. Gdy pojawił się nauczyciel zerknęła na niego z zaciekawieniem. O ile dobrze się orientowała, profesor Zanetti był nowy. Albo ona nigdy wcześniej nie miała okazji być na jego zajęciach (dop. autorki - ale za wspominkę jej bójki, już go lubi ). Asystent czy nauczyciel? Ciężko powiedzieć, bo nie był tak stary jak na przykład Patol, ale też nie był na pewno zaraz po szkole. Uczestnicząc z lekcji cały czas zerkała kątem oka na @Leonardo Taylor Björkson i @Varian Ironwing, ale nie skusiła się żeby do nich podejść. - Specyficzny nauczyciel - Stwierdziła do @Felinus Faolán Lowell i @Julius Rauch - Czy wszyscy mi będą tą bójką do końca życia wypominać? - Westchnęła krótko zerkając na Kath. Potem zajęła się już zajęciami. Emeric Zły - Czarodziej pochodzenia angielskiego, właściciel Czarnej Różdżki. Mówi się o nim jako czarodzieju krótko żyjącym, lecz mocno terytorialnym. Udało mu się podbić większość terenów Anglii w czasach średniowiecza z pomocą swojej wytresowanej wiwerny. Widziany był jego pojedynek z Egbertem Zuchwałym, który pokonał go w zajadłej walce. Egbert przy swojej ucieczce z Czarną Różdżką przeklął Emerica, jednak jego klątwa nie działała. No dobrze. Tekst nawet łatwy, udało jej się bez problemu przetłumaczyć trzy zdania. Pozostałe dwa jednak stanowiły dla niej pewien problem - brakowało jej dwóch czy trzech słów do tego, by przez to przebrnąć. Westchnęła bardzo niezadowolona z siebie. Poważnie? Akurat na runach musiała dzisiaj polec?
Victoria nie była zbyt zainteresowana tym wszystkim, o czym mówił profesor, bo tak się składa, że nie zamierzała zajmować się w przyszłości starożytnymi runami. Dlatego też nie koncentrowała się aż tak mocno na korepetycjach, czy innych rzeczach, o których wspominał mężczyzna. Przyglądała mu się z pewną dozą zaciekawienia, ale na razie nie była jeszcze w stanie wyrobić sobie o nim zdania, na to było zdecydowanie zbyt szybko. Niemniej jednak odnosiła wrażenie, że nie będzie za nim przepadać, to jednak nie miało aż tak wielkiego znaczenia, więc po prostu skoncentrowała się na zadaniu, jakie zostało im postawione i dość prędko odkryła, że ma przed sobą tekst dotyczący Emericka Złego. Uniosła nieznacznie brwi, a później skupiła się na tym, co ma do zrobienia, starannie zajmując się tekstem, który skończyła przed czasem. Podobnie jak Viola, podała go po chwili profesorowi, by ten od razu go sprawdził. Uważała, że wszystko zrobiła poprawnie i pozostawało jej jedynie czekać na to, co mają robić dalej.