Jeśli marzyło Ci się sprawdzić jakie to uczucie nieważkości to to miejsce jest idealne na taki eksperyment. Ledwie przekroczysz próg a od razu unosisz się w powietrze i dryfujesz... a gdy spędzisz tu minimum dwanaście minut kontury ścian i sufitu zamazują się i przybierają obraz kosmosu - wszędzie wokół gwiazdy, a krańca ścian nie widać. Jeśli chcesz "powrócić" do pokoju machnij różdżką i wypowiedz inkantację "Finite".
- Mam wielu przyjaciół! - oburzyła się, to stwierdzenie było bowiem bardzo dla Verosławy obraźliwe - Więcej niż ty, a ty wcale ich nie masz, co nie? Tym to na pewno dowaliła! Chciałaby odpowiedzieć jeszcze więcej, ale w tej oto chwili zabrakło jej ciętych ripost i malowniczych porównań, toteż obserwowała tylko Elenkę i jej powolne ruchy między planetami i gwiazdkami. - Nad czym tak głęboko dumasz? - spytała, podlatując przed nią, jednocześnie zasłaniając jej drogę na przód. Hehehe, nie odczepi się dopóki nie dowie się, o co chodzi.
Słysząc jej słowa o przyjaciołach i ich braku panna marion tylko się uśmiechnela. -ja ich nie potrzebuję, tak jest łatwiej.- powiedziaął dalej wpatrując się w gwaizdę. Dziewczyna podleciałą do niej i zagrodziła jej drogę dopytując sie o czym myśli. -Jesteś zbyt dociekliwa... Ale to dobrze...- powiedziaął tajemniczo, wymojajac ja.- Tylko, czy jesteś dość twarda?- Elena obejrzała się przez ramię i zmierzyła ją zimnym jak lód spojrzeniem.- Pewnie nie... Za dużo w tobie dziecka i delikatnosci...- powiedziała głosem jakby to faktycznie były wady.
- Pfff, z ziomkami jest o wiele łatwiej niż bez nich, no ale okejka. Z zaciekawieniem gapiła się na Elenkę. Była taka mroczna i ociekała lodem. Gdyby Voldemort żył, na pewno wziąłby Elenkę na śmierciożercę, a nawet na żonę. Wyobrażając to sobie, Ver parsknęła śmiechem. Cały czas próbowała zagradzać drogę Elence mimo, iż ta chciała ją ominąć. Oj, nie ma tak. - Noo, jestem bardzo ciekawska i w ogóle - potwierdziła. Wcale nie zraziła się elenkowym, zabijającym spojrzeniem - I nie, tobie się tylko wydaje, że we mnie dużo dziecka, ale to nie prawda, to ty jesteś za delikatna, hehehehe. Powinnaś więc dla mnie, jako dla swojej starszej, bardziej doświadczonej siostry, zdradzić swe plany, bo kto wie, może ci w czymś pomogę?
Na slowah o pomocy elena zaśmiaął się głośno. -Ty miałabyś mi pomóc? jest w tobie dziecko i to więcej niż myślisz. A najlepszym dowodem na to jest, to co właśnie robisz.- powiedziałą patrząc na nią znacząco. No bo jeszcze nie spotkałam dorosłej osoby, która tak uporczywie prubowałą zagradzać Elenie droge i byłały taka ciekawska. Za to dzieci spotkałam takich od groma. -Nie dałabyś rady. Masz za słabą psychikę.- odpowiedziała patrząc na nią z politowaniem. Czy Ver byłaby w stanie torturować kogoś bez mrugnięcia okiem? Czy byłaby w stanie zabić? Nie tylko dorosłych, ale i dzieci jeśli byłoby to konieczne? Szczerze w to nie wierzę.
Ze wszystkich miejsc dostępnych w zamku Yuri najbardziej uwielbiała sale kosmiczną. Wewnątrz tego miejsca znikały wszelkie troski, zmartwienia, ograniczenia ludzkiego świata. Chcesz polatać albo pomarzyć na jawie? Proszę bardzo! Oczywiście poprzednia szkoła dziewczyny również kryła mnóstwo tajemnic. Tymczasem studentka przechodziła koło tego miejsca zupełnie przypadkowo. Akurat miała wolną godzinkę pomiędzy zajęciami. Więc czemu by nie uznać właśnie pory na zabawę? -Raz się żyje Yuri...- nastolatka mruknęła ten tekst do siebie i pewnym ruchem ręki pchnęła drzwi. Wnętrze pomieszczenia oświetlały jedynie imitacje gwiazd. Wyobraźnia panny Gryffin natychmiast zaczęła pracować. Wrota zamknęły się, a brunetka dłońmi próbowała połączyć najbliższe punkciki. Dzisiaj wśród ciał niebieskich powstanie kot? pies? ptak? Yuri postanowiła improwizować. Przynajmniej dzisiaj założyła jeansy i białą tunikę z kolorowym napisem "No one is perfect". Całość jedynie "psuły" pasiaste rękawiczki bez palców oraz czarna wstążka na szyi.
No tak zajęcia… To zdecydowanie coś, na co Sebastianowi w jego życiu stanowczo brakowało czasu. Ktoś, by powiedział, że nic dziwnego, iż drugi rok powtarza tą samą klasę, ale ci co, chociaż trochę go znają wiedzą, iż to nie dla tego. Chłopak miał wiedzę ponadprogramową a i uczyć się nie wstydził, jeśli czegoś nie wiedział lub jakiś temat go zainteresował. A na zajęcia trafił tylko z trzech powodów. Pierwszy to czysty przypadek. Drugi to powód znany jako nudy. Trzeci zaś to chęć przypomnienia sobie materiału. Chociaż, jeśli chodzi o taki przedmiot jak magia Żywiołów to był jednym z tych, których zawsze można zobaczyć na owych lekcjach no prawie zawsze, bo ostatnio przegapił zajęcia z ów przedmiotu, ale nie ma co się dziwić biorąc pod uwagę to, co się z, nim ostatnio działo! Zaś co do wcześniej wspomnianej dziedziny magii to zapewne zastanawiacie się czemu przychodzi na Magie Żywiołów regularnie, chociaż inne zajęcia sobie lekceważy. Ma to dwa, a raczej trzy główne powody. Pierwszy to fakt, iż naucza go Reachel. Aurorka, która ma tajną misję pilnowania i zdemaskowania Sebastiana, chociaż chłopak wiedział jak z tego korzystać, bo nauczycielka często daje mu pobłażliwe spojrzenie, gdy zobaczy go z Whisky gdzieś na korytarzu. Drugi powód do ten, iż naprawdę lubił ten przedmiot i jest on jego ulubionym w Hogwarcie i, chociaż radził sobie lepiej od większości uczniów to i tak ta dziedzina magii mu się nie nudziła. Tak samo, a może nawet lepiej radziła sobie chyba tylko Bell, Alexis lub pewien puchon, którego kompletnie nie pamięta z imienia a i z wyglądu, ledwo go kojarzy. No i trzeci powód to fakt, iż Reachel naprawdę umiała nauczać miała do tego dar i chciało się słuchać jej wykładów. A, więc podsumowując to wszystko czemu Sebastian powtarza klasę? Och, to czysty przypadek naprawdę! On naprawdę szedł na te egzaminy, ale, czy to jego wina, że w, tedy spotkał na korytarzu tą piękną blondynkę? No oczywiście, że to nie była jego wina! Echem.. A wiec wędrując sobie po szkolę postanowił odwiedzić miejsce chyba najbardziej fascynujące w całym zamku a bynajmniej z całą pewnością będące wysoko na liście fascynujących miejsc w tejże szkolę. Bynajmniej jego zdaniem! Kiedy wszedł do kosmicznej Sali od razu stały się dwie rzeczy. Po pierwsze uniósł się w powietrze a jego żołądek niebezpiecznie się skręcił i był przez chwilę tam, gdzie znajduje się gardło, ale spokojnie, bo po chwili wrócił na swe miejsce! Po drugie zaś zauważył piękną dziewczynę w tejże Sali. Oczywiście był w związku co oznaczało ze podrywy, romanse i wszystko inne z jego udziałem odpadało. Aż trudno w to uwierzyć czyż nie? Jednak przecież nikt mu nie bronił spędzić niewinnie czas w towarzystwie innej dziewczyny! - Cześć. – Powiedział miękko jak, gdyby nigdy nic i przyjrzał jej się. Z cała pewnością nie była tutaj od pierwszej klasy, chociaż, kto wie? Sam Sebastian na dobrą sprawę nie jest wcale tak długo i nie zna wszystkich, więc równie dobrze po prostu nie mieli okazji się poznać? Och, jaka szkoda, że nie poznali się, gdy Sebastian był jeszcze wolną jaskółką, która lata od gniazda do gniazda. No cóż nie ważne. - Przerwa między zajęciami czy wagary? – Zagadnął lekko, aczkolwiek uprzejmie. No przecież nie mógł wejść do tej Sali i udać, że jej nie widzi, bo to, by było dopiero nie uprzejme a chwilowo na powrót nie miał wyjścia, bo grawitacja, a raczej jej brak robiła swoje.
Yuri zaskoczona przybyciem nowej osoby natychmiast przerwała wykonywaną czynność, czyli łączenie gwiazd niewidzialnymi liniami, aby przypominały konkretny kształt. Ostrożnie spróbowała odwrócić się przodem do ewentualnego rozmówcy. Bez grawitacji powinni to nazwać trudną sztuczką. Brunetce chodziło wyłącznie o uniknięcie kolizji. Przynajmniej po głosie poznała, że intruzem musiał być chłopak. Kiedy wreszcie mogła go ocenić wzrokowo, jej twarz ozdobił lekki uśmiech. Niespodziewanie schowała ręce za plecy, aby nastolatek nie odebrał przypadkiem sprzecznych sygnałów. Następnie delikatnie przechyliła głowę, przez co obecnie przypominała ciekawskie stworzenie. -Konichiwa*1! A jeśli wybrałam jedno i drugie?- Odpowiedź brzmiała zagadkowo, ale taka miała być. Ciekawe czy chłopaka rozbawi jej zagraniczny akcent. Właściwie to kojarzyła nastolatka z widzenia. Chyba uczęszczali razem na niektóre zajęcia? Zaraz sprawę wyjaśni... Teoretycznie chciała tutaj spędzić przerwę pomiędzy zajęciami, a praktycznie prawdopodobnie opuści jedną lekcję. Nie wagarowała niczym super, mroczni "bohaterowie". Jednak sporadycznie naginała zasady. -Czy powinnam ciebie znać? Gomenasai*2 jeszcze słabo idzie mi zapamiętywanie tutejszych nazwisk oraz imion.- Mimo takiej szczerości dziewczyna utrzymywał pogodny ton głosu. Jej niewinny uśmiech przybrał na sile. Pewnie niejedna dziewczyna oddałaby wszystko, żeby znać jego imię, nazwisko, dom szkolny, a niektóre zaczęłyby chłopaka podrywać. Chwała bogini Amaterasu*3, że brunetka ubzdurała sobie tą aseksualność. Przynajmniej nie musiała się zbytnio martwić o zaloty czy nieodwzajemnione uczucie. Łatwo unikała też bezsensownych kłótni typu: „Podrywasz mojego faceta! Zaraz oberwiesz!”. Panna Griffin często obserwowała korytarze, gdzie przypadkowe dziewczyny były zamieszane w trójkąciki albo co gorsza wielokąciki. Szczerze? Takie sytuacje ją bawiły. W Japonii nastolatkowie posiadali większy szacunek do siebie, tradycji i innych. Jednak tutaj królowała europejska mentalność, więc Yuri po prostu musiała przywyknąć.
1*Powitanie obowiązujące od południa 2*Wybacz 3*Bogini słońca w kulturze Japonii
Sebastian płynął w powietrzu z rękoma w kieszeni i lekko ugiętym kolanem. Przyglądał się dziewczynie uważnie z zainteresowaniem. Gdyby spotkali się wcześniej była, by ciekawym obiektem westchnień przynajmniej na jedną noc, ale niestety nie było mu dane spotkać ją wcześniej, więc pozostawało zadać sobie pytanie „Co, by było gdyby?” Tak z całą pewnością spotkanie nowej osoby zawsze było interesujące zwłaszcza, jeśli nie pochodziła typowo z tej szkoły. - W, tedy oznaczało, by, że mamy dla siebie więcej czasu niż marne piętnaście minut. – Stwierdził uśmiechając się uroczyście oczywiście zawsze dziewczyna mogła sobie pójść czyż nie? Chociaż obecnie wyjście nie było taką prostą sprawą, bo po pierwsze nie w sposób było kontrolować, gdzie się popłynie zaś po drugie nie było widać drzwi. Sebastian mniej więcej orientował się, gdzie powinny się znajdować, ale trzeba było się jeszcze tam dostać! No, ale przecież wcale nie miał ochoty na wychodzenie a bynajmniej jeszcze nie. Chłopak uniósł jedną brew do góry w geście dziwienia. Jeszcze nie spotkał się z osobą, która, by go nie znała lub nie kojarzyła. Wszyscy go znali mniej lub bardziej. Wszyscy o, nim słyszeli zwłaszcza, jeśli chodzi o grono żeńskie. Jedne ostrzegały, drugie namawiały zaś trzecie wspominały. Plotki na jego temat rozchodziły się dwa razy szybciej niż ciepłe bułeczki a sama wyjście z dormitorium skutkowało setkami przeróżnych wersji tego, gdzie poszedł, z kim się spotkał i co robił. Bawiła go zazdrość innych, chociaż czasami była niczym udręka jednak tak czy, inaczej każdy go znał, chociaż z widzenia i wiedział jak się nazywał. A tu proszę taka niespodzianka! Czy czuł się urażony? Na pewno zaskoczony, ale nie miał jej tego za złe w końcu nie uważał się za lucyfer wie kogo! To nie jego wina, że był na ustach zakompleksionych uczniów, którzy zazdrościli mu tego czy tamtego a często nie potrafią docenić własnej wartości! No cóż nie ma sensu o nich wspominać! - Nie koniecznie. – Powiedział lekko wzruszając ramionami – Od dawna tu jesteś? – Zapytał z nutką zainteresowania. Po co mu ta wiedza? Od tak, żeby podtrzymać rozmowę, poznać się i takie tam. W końcu warto poznawać nowych ludzi i wiedzieć, z kim warto jeszcze się spotkać a, o kim zapomnieć! W końcu nigdy nie wiadomo kto okaże się przydatny a, kto okaże się być zbędną przeszkodą. Ale, ale! Chyba się zapędziłem
Środek nocy, dopiero co minął męczący dzień, dla większości uczniów pełen nauki i porządków. Cóż mogłaby robić Hera jak nie spać grzecznie w swoim miękkim i wygodnym łóżeczku? A no tak... żreć. Wierzcie lub nie ale ta dziewczyna to po prostu przerośnięte wiecznie nienażarte dziecko. Pochłania wszystko z prędkością odkurzacza testowanego dla NASA i prawdopodobnie odgryzłaby Ci nawet rękę, gdyby była wysmarowana Nutellą... Co akurat jest zrozumiałe. Ludzie, przecież to Nutella... Tak więc ok, podsumujmy. Jest środek nocy, mamy Herę, torbę pełną żarcia i kosmos. Tak, kosmos i nie jest to skutek uboczny żadnych narkotyków, a (nie)zwykła magia! Kosmiczna sala, jedno z ulubionych miejsc Hery. Wchodząc tam możesz naprawdę zapomnieć o całym świecie i po prostu się wyluzować. Tutaj nic się nie liczy, nawet to gdzie jest góra, a gdzie dół. Tylko ty i nieskończoność gwiazd. Co prawda zawsze ma problem z wyjściem z tego pokoju, nawet większy niż z jego znalezieniem. Chociaż chodzi tu dość często, to i tak co chwila zapomina, którędy prowadzi droga. Siedziała sobie grzecznie po turecku, zajadając się kanapką z wędlinką i zaczęła rozmyślać o sensie życia, celu, do którego dąży oraz o całej ludzkości... A tak naprawdę myślała o cyckach Queni. Ale to też przecież zacny temat.
Czasem bywa tak, że człowiek po prostu się boi... Wiesz? Boi się oto wszystko, co może się zdarzyć zaraz, za godzinę, a może za pięć minut? Nie była pewna tego, co faktycznie robi, ale nie miała ochotę spędzić nocy w dormitorium... To było złe... Faktycznie potrzebowała ciszy i samotności, ale chrapanie Urszulka zabierało jej rytm... Dlatego sprawdziła czy z koleżanką wszystko w porządku i w krótkich spodenkach od piżamy podeszła po szarą bluzę, którą wciągnęła na siebie bez żadnych ceregieli i sprawdzania czy ma chociaż zapach jej ulubionych perfum... Gdzieś po drodze odnalazła ulubione kapciuszki... Niebieskie... Bo, jakże by inaczej.. Uśmiechnęła się sama do siebie i wzięła paczuszkę orzeszków na drodze... Nic nie wskazywało na to, że wszystko z nią dzisiaj w porządku. Wręcz przeciwnie. Potrzebowała czegoś z zewnątrz... Nie wiedziała jedynie czego... Zatem weszła na pierwsze piętro i zaczęła błądzić bez celu... Po kolei próbowała otwierać wszystkie drzwi, ale stawiały opór. Dopiero te dziwaczne otworzyły się bez zająknięcia... I kosmos... Nagła cisza. Zdziwienie... Jeszcze bardziej zirytowało ją to, że naruszyła czyjeś prywatne miejsce... Po sylwetce poznała, że ma do czynienia z dziewczyną... I to nie byle jaką... HERA! Boże, Hera! Spadła jej z nieba! Szybko do niej podbiegła i nawet nie zapowiadając się przytuliła się do człowieka, który właśnie próbował jeść... Nie będzie jadła. Laik potrzebuje dzisiaj miłości. Więc tak teraz przytulała się do Herki... - Hera! Człowieku... - Nie wiadomo dlaczego, ale z jej oczu popłynęło kilka łez. Może Laik ostatnio był zbyt słaby na to wszystko? Niedobrze... Oj tam. To tylko noc. Nie?
A gdyby tak zrobić imprezę 'w bikini' z okazji... w sumie po co komu okazja? Wstęp miałyby tylko dziewczyny w bikini, impreza by była w łazience prefektów, a Hera by latała z wodoodpornym aparatem. Tylko że przydałby się jakiś ratownik, a raczej ratowniczka... Zwłaszcza, że na przykład taka Hera nie potrafi utrzymać się na powierzchni dłużej niż dziesięć sekund. Gdy tak powoli odpływała w krainę fantazji nagle poczuła, że ktoś się na nią rzuca (dobrze, że stało się to zanim zaczęła się od owych fantazji ślinić). W pierwszej chwili pomyślała, że swoimi myślami przyciągnęła jakąś laskę w bikini, następnie szybko dotarło do niej, że to nierealne i po prostu jakiś gwałciciel się za nią zabiera. Z lekkim opóźnieniem, chwilę przed tym jak właśnie miała się wydrzeć po pomoc - zrozumiała, że nikt przecież nie chciałby jej zgwałcić, zwłaszcza gdy ma kanapkę z szynką. Szynka jest bardzo nieseksowna. - Laila! - zawołała automatycznie, gdy rozpoznała dziewczynę. Dopiero gdy przełknęła żuty przez siebie kawałek kanapki, zdała sobie sprawę z obecności łez dziewczyny. Zerknęła na szynkę w kanapce, po czym znów na dziewczynę. - Nie martw się. Ta świnka na pewno umarła szczęśliwa, że przysłuży się jako pożywienie dla społeczeństwa. - dodała, przytulając pocieszająco dziewczynę. Tak, tak, poznajmy Haerowen. Mistrzynię w pocieszaniu! możecie wierzyć lub nie, ale w podnoszeniu ludzi na duchu jest tak samo dobra jak w pływaniu! Mówiłam już, że kilka razy prawie się nie utopiła? - Jeśli chcesz, to mogę ją odłożyć na później, a teraz zjeść tę z serem... Chociaż wolałabym nie. Wydaje mi się, że skrzaty mnie nie lubią i specjalnie dają mi ten stary. - zrobiła na chwilę smutną minkę, by pokazać Laikowi, że nie jest sama w swoim cierpieniu!
Uczucia Laika chyba dzisiaj jeździły na karuzeli... Nie wiedziała czemu tak się dzieje, ale na pewno nie było w tym niczego pozytywnego. Przecież była Howett... Ogarniętą dziewczyną, której niestraszne wszelkie znoje i upadki. A teraz co tu się działo? Gdyby ktoś ją teraz zobaczył z zewnątrz miałby niezły ubaw... Wow... Laikowa, jednak ma słabe dni... Chwile. Czasem miesiące, ale to bardzo, bardzo rzadko. Zatem wróciła spojrzeniem do Hery, która chyba była zabsorbowana swoim światem, który był złożony z mnóstwa kanapek i innych, dziwnych rzeczy... Chcąc nie chcąc roześmiała się ocierając tych kilka łez prawą dłonią i z trudem odkleiła się od dziewczyny. - Nie no, jedz sobie spokojnie. Zniosę jakoś ten ból. - Powiedziała niby to zasmucona próbując faktycznie zejść na neutralny temat omijając dramatyczne wejście, które zaliczyła... Brawo Howett, jednak trzymasz pion. Zatem kaszlnęła i objęła rękoma kolana kładąc na nich głowę... Z tej perspektywy Hera przypomniała rudego chomika wcinającego wafelka... W sumie to nie był taki zły widok. Kto wie, może patronus Hery to chomik? A gdyby był rudy to Laikowa mogłaby zostać wróżką, jasnowidzką. Czy innym dziadostwem, które w tej szkole proponowali... Ale to lata ćwiczeń, nie od dziś było wiadomo, że wolała obserwować ludzi przystojnych i przystojniejszych zamiast patrzeć na spoconą twarz profesora, który wreszcie zacząłby się ślinić na jej widok i chciałby seksów. A Laikowa by wtedy zaczęła uciekać i musiałaby go zdzielić patelnią po głowie. O nie. Nie będziemy tak się bawić, ona miała zupełnie inne marzenia... Całkiem chyłkiem dostała się do zapasów Herki i wzięła sobie kanapkę z serem, którą powoli zaczęła konsumować. - Smacznego. - Rzuciła do Herka śmiejąc się cicho w duchu... Oj tak. Hera działała kojąco na nabuzowanego Laika.
A czy Hera miewała gorsze dni? Dni zachwiania, dni smutku, dni, które zdawały się trwać nieskończoność i nie przynosić jutra... Odpowiedź brzmi *werble* Nie. Prawda, zdarza jej się taki humor, ale nigdy nie trwa dłużej niż chwilę. Przepis na szczęście Hery jest prosty - Głupota. Tak proszę państwa, zwykła głupota naprawdę jest potrzebna. Doskonale zdaje sobie sprawę jaki świat potrafi być brzydki, a ludzie perfidni i okrutni. Głupie i płytkie spojrzenie na rzeczywistość jest naprawdę kołem ratunkowym w tym popieprzonym oceanie uczuć. Teraz już znasz tajemnice wiecznie radosnej i nieprzejmującej się niczym Hery, więc Shh... Zatrzymaj to dla siebie. Naprawdę źle będzie z tym światem gdy każdy będzie się tak zachowywał. Cofnęlibyśmy się wtedy wtedy kilka stuleci do tyłu, co po zastanowieniu niektórym by podpasowało. Spojrzała uważnie jak dziewczyna zabiera się za JEJ kanapkę. JEJ KANAPKĘ Z SEREM! Skierowała wzrok na resztę swojego jedzenia i doszła do wniosku, że jednak chyba może się podzielić. W końcu to Laikowa! No i jest smutna, a kanapka z serem może podnieść człowieka na duchu. Oh! A może Laila jest po prostu na diecie i dlatego jest taka zdołowana? Tak, tak... w takim wypadku na pewno jest na głodzie, więc kanapka jej się przyda. - Nawzajem. - rzuciła radośnie kończąc swoją kanapkę z szynką ze szczęśliwej świnki. I nagle dostała olśnienia! A co jeśli smutek Laikowej jest spowodowany czymś poważnym? Czy Hera nie powinna teraz jako dobra przyjaciółka wesprzeć ją na duchu jakimś mądrym tekstem? Wiecie, coś w stylu tych dziadków z długą brodą z filmów, którzy uczą dzieci kung fu. Obróciła się przodem do dziewczyny, spojrzała jej głęboko w oczy, po czym z jak najpoważniejszą miną, wykonując gest z gwiezdnych wojen, powiedziała: - Słońce wschodzi zawsze od wschodu, by zajść na zachodzie, ale deszcz może nadejść z każdej strony. Co prawda nie miała zielonego pojęcia co właśnie powiedziała, ale Laik jako dobra uczennica na pewno coś wymyśli. Wierzymy w twą humanistyczną duszę!
Laikowa, jak na Laikową przystało bardzo chętnie jadła czyjeś zapasy... To było nawet takie miłe, że Herek przyniosła więcej, żeby Laila mogła sobie z nią pojeść. Od razu problemy się ulotniły i można było pomyśleć o głupotach... Sposobem Howett na stres były wszelkiego rodzaju imprezy, dyskoteki, grube melo heheszki... To ostatnie określenie usłyszała ostatnio, gdy szła korytarzem przedzierając się przez tłum rozchichotanych trzecioklasistek... One chyba potrzebowały pomocy szkolnego psychologa... Albo najlepiej od razu psychiatry, ale tego Laikowa głośno nie powie... W sumie mając trzynaście lat jeszcze była grzeczna i spokojna. Czasem tylko wprowadzała w życie hejty z kimś, ale nic więcej... Nic ponadto. Ale przecież nie będzie teraz rozkminiała swojego dzieciństwa, jasne? Ważne było tu i teraz, a chyba nic więcej nie potrzebowała... Tak się jej zdawało. - "Słońce wschodzi zawsze od wschodu, by zajść na zachodzie, ale deszcz może nadejść z każdej strony."? - powtórzyła ze śmiechem, aby po chwili wybuchnąć gromkim śmiechem. - A matka wie, że ćpiesz? - Spytała jeszcze bardziej śmiejąc się i zastanawiając, czy Herek nie dorobił się temperatury czy innego ustrojstwa, które mogło zagrażać jej zdrowiu. Może w szynce coś było? Laikowa postanowiła zbadać sprawę i sięgnąć... O zgrozo! Po ostatnią kanapkę z szynką! I powąchała mięsko... Ale wydawało się świeże, chyba nie zawierało środków halucynogennych, a zresztą tam wiadomo... Może skrzaty coś tam ukryły w maśle? Albo w chlebku coś może? Jakiś taki czerstwy się wydawał może nasiąkł czymś z powietrza? - Ty mnie lepiej nie pocieszaj. - Wykrztusiła zagryzając już drugą kanapeczkę Herki!
Hercia jak była młoda... młodsza... szybko rozpoczęła swoje chodzenie na imprezy i wiążące się z tym rzeczy. W trzeciej klasie zadawała się po prostu ze starszymi uczniami, a oni pokazywali jej radosny świat używek. W czwartej klasie była już uzależniona od odpoczywania w ten sposób. W piątej nałogowo ćpała, a gdy brakowało jej pieniędzy na nowy towar zachowywała się zupełnie inaczej niż teraz. Udało jej się z tym zerwać co było po prostu czystą magią, gdyby była mugolem nie miałaby na to szans. Fakt, że czasami sięga po narkotyki ale nie ma to już nic wspólnego z tym co było kiedyś. Chociaż czasami wciąż obawia się, że do tego wróci. - Mam nadzieję, że nie. - powiedziała nadzwyczajnie spokojnym głosem jak na siebie. - Wysłałaby mnie do ciotki na wieś, a tam musiałabym zabijać kurczaki... Nie lubię zabijać kurczaków. Chociaż są smaczne... Myślisz, że gdybyśmy ich nie zabijali, to mogłyby opanować świat? No wiesz, jak to karaluchy zrobią to w przyszłości. Niech ktoś jeszcze spróbuje powiedzieć, że Hera nie ma zadatków na pisarkę! Cóż, może jej książka by się nie sprzedawała, ale na pewno byłaby w stanie jakąś napisać! Na przykład romans zwierzęcy, bazujący na Romeo i Julia. Zakazana miłość zebry i konia! Czy kiedykolwiek będą mogli być razem? Czy ich miłość przezwycięży zakazy? Tego dowiecie się wkrótce. Planowany jest też film na podstawie tej opowieści. Okazało się, że Hercia przeceniła humanistyczną duszę Laika... Ale to co powiedziała na pewno miało jakiś sens! Tylko.. głęboko ukryty. Spojrzała jak dziewczyna wącha jej kanapkę po czym utonęła w dedukowani tego co powiedziała. Stwierdziła, by jej nie pocieszać, ale przecież jakby nie patrzeć Laikowa jest kobietą, ma cycki i w ogóle podobno całą resztę. No a przecież wiadomo, że kobiece tak znaczy nie, a nie znaczy tak. Ale nie zawsze, bo tylko wtedy gdy tak owej kobiecie się zechce, więc tylko ona wie kiedy to jest... A więc dedukowała tak z Derp'facem, jak to trudno zrozumieć kobietę, nawet jeśli samemu się nią jest.
Laila miała wielu przyjaciół. Praktycznie wszyscy mieli nalepkę: "od imprezy" i to było chyba smutne w takich chwilach, kiedy potrzebowała po prostu przytulenia bez podtekstu, a chyba każdy myślał, że ona zawsze coś chce. Tak z niej interesowa dziewczyna. Zdarza się, tacy też muszą się rodzić i żyć. Ona nie miała jakiegoś skopanego dzieciństwa... Zawsze mogła liczyć na jakiegoś frajersa, który za nią nosił rzeczy do klasy. Jak młoda panienka Howett miała w sobie to coś... Odważni ludzie potrafią to nazwać urokiem osobistym, ale znalazłoby się wielu, którzy kłóciliby się z tą tezą... A zresztą nieważne... Tak czy tak. Narkotyki w życiu Laika były rzadkim gościem, pewnie dlatego też, że po prostu nie potrzebowała tego... Zawsze była podkręcona chociażby powietrzem znajdującym się w danym miejscu, więc czemu by nie? Trochę cukru powodowało już to, że karuzela kręciła się sama i wcale nie potrzebowała dopalaczy, żeby wirować w towarzystwie... Chociaż nie można powiedzieć, żeby była całkowicie czysta... Kilkakrotnie przesadziła i potem miała kłopoty. Co prawda rodzina nie wiedziała, ale trudno było się jej pozbyć zgubnych dodatków, które nazywane były efektami ubocznymi. Może jej dusza i nie była humanistyczna, ale nikt nie przygotował jej na interpretacje jakiś sentencji o tej porze... No kurczę... Ona tu kulturalnie wcina kanapki, wyciera łezki, a ta jej jakieś myśli indiańskie... No dokąd ten świat zmierza? To było całkiem dobre pytanie, acz nie uważałaby... A może, jednak? - Herek, dokąd ten świat zmierza? - Spytała koleżanki, licząc na jej wizję nowego świata, w którym wszystko byłoby takie świetne i zabawne, że tłumy by szalały i tańczyły macarenę i w dodatku ciągle robiły kanapki dla Laika, no może czasem frytki, bo kochała frytki... Jedzenie wszędzie! Moi ziomkowie do dzieła! Wybuchła śmiechem. No tak. Nie dało się ukryć, że Laila była dziewczyną. Miała cycki i tyłek, wyraźnie kobiece rysy twarzy i uwielbiała eksperymentować ze swoim wyglądem... A jej psychika? Nie jeden już się za głowę złapał i uciekł z krzykiem, więc może Herka będzie następna?
O, tak się składa, że Hera jest typem osoby, która zawsze czegoś chce. Co prawda sama nieświadomie się za to odwdzięcza. Czasami człowiek nawet nie wie, że jedno zdanie lub gest może wszystko naprawić lub po prostu zmienić. Hercia należy właśnie do tych osób, które często to robią nawet nie zdaje sobie z tego sprawy. Czasami nawet zwykły uśmiech do nieznajomej osoby może zmienić czyjś humor. Zawsze natomiast interesował ją fenomen noszenia książek dziewczyny przez jakiegoś chłopaka. Nie ukrywajmy - Hera nigdy nie posiadała tego dziewczęcego uroku. Nie starała się poruszać z gracją godną modelki, nie spędzała godzin na układaniu fryzur czy tworzeniu makijażu. Włosy po prostu rozpuszczała, a makijaż? Co najwyżej machnęła kilka razy tuszem do rzęs. A więc czy można powiedzieć, że ma jakiś urok? Jakiś powinna mieć, ale nie ma to nic wspólnego z tym urokiem, przez którego działanie do stup powinni jej się rzucać mężczyźni. - Osobiście zawsze mi się wydawało, że skrzaty zbojkotują świętego Mikołaja. W końcu odwalają całą robotę, a na niego spada cały blask pochwał... Pewnie kiedyś dostaną równe prawa, z czasem może nawet większe, przejmą ministerstwo Magii i przemienią Hogwart na szkołę dla skrzatów! A czarodzieje będą pełnić taką rolę, jak skrzaty teraz. Taką drogę właśnie obiera świat! Ale nie martw się... Gdy to się stanie my już dawno umrzemy i to nasze prapraprawnuki będą się męczyć. - uśmiechnęła się wesoło, sięgając po kolejną kanapkę. Była święcie przekonana, że końcowe stwierdzenie musiało pocieszyć Laikową na duchu. Chwila... Hera miałaby uciekać przez psychikę Puchonki? Przepraszam, ale jak ktoś w Hogwarcie ma mieć zniszczoną psychikę - to jest to właśnie Hera! Pełna tolerancja dla świrów! My też chcemy mieć swoje prawa!
Fenomen noszenia książek chyba głównie polegał na... Cholera na czym? No tak... Na ładnym uśmiechu, czasem daniu przepisania pracy domowej. W sumie Laila nigdy nie musiała za bardzo się starać, to też z przyjemnością korzystała z uroków, jakie dawała jej umiejętność manipulowania innymi. Swego czasu zastanawiała się nad tym, czy nie powinna uczyć się hipnozy, ale stwierdziła, że podstawowe umiejętności jej wystarczą i w sumie dlatego poprzestała "szkolenia". Tu się uśmiechnęła lekko na wspomnienia kilku dziwnych, dwuznacznych sytuacji. Bycie Howett zobowiązywało do robienia różnych rzeczy, nie zawsze normalnych i dobrych. No cóż. Jakie życie taka praca... Czy tam odwrotnie. Nigdy nie wiadomo, jak to ma iść. E tam. Odchrząknęła przypatrując się Herkowi, który chyba właśnie wygłaszał jakąś ważną mowę o życiu, rewolucji i zmianach... Prawie, jak zombie... Okej, skrzaty mogą opanować magiczny świat, ale świnki morskie zdominują mugolski. Ok? W innym układzie to wszystko nie miało sensu i już irytowało laikową głowę. W sumie wiele by dała, żeby to zobaczyć, więc wizja tego, że to się stanie bardzo, bardzo, ale to bardzo późno, w przyszłości, była dołująca. Już zazdrościła swoim prawnukom, z którymi by teraz się najchętniej zamieniła miejscami... Zabawne, nie? Szkoda, że nie miała okazji ich teraz poznać. Pewnie to dlatego, że powinna mieć dzieci, dzieci powinny mieć dzieci, potem znowu dzieci i kolejne pokolenie znów dzieci... Kurdę. Za dużo czego... To za dużo lat. Laik nie był nieśmiertelny, więc lipa po całej linii, nawet jeśli postarałaby się o potomka już teraz. Kurde. Naprawdę szkoda... Już nawet brała pod uwagę tę opcje. Posmutniała. No cóż. Najwidoczniej nie tylko Herka była świrem. - Szkoda. Naprawdę chciałabym to zobaczyć... Ech. - Zaczęła dzielić się swoimi myślami zastanawiając się czy skrzaty uczyniłyby ją swoją królową i czy mogłaby być wtedy taką złą i niedobrą z długimi paznokciami iii jeszcze w czarnych sukniach. Czy to nieidealny zawód dla takiego złośliwca? Musi koniecznie z nimi porozmawiać. Ojej.
Daniu przepisania pracy domowej? W wykonaniu Hery to nierealne, bo sama zawsze spisuje swoją w ostatniej chwili. No dobrze, nie przesadzajmy. Czasami szybko naskrobie coś sama, a nawet kilka razy się zdarzyło, że grzecznie przesiedziała godzinkę w bibliotece starając się napisać esej jak najlepiej. Oh nie, nie! Skrzaty opanowałyby też mugolski świat! I właśnie na tym polegał cały myk. Skoro poradziliby sobie z czarodziejami, to czemu nie mieliby poradzić sobie ze zwykłymi, niemagicznymi istotami? Oczywiście w ich szeregach byliby też zdrajcy swoich ras, a wszystkimi dowodziłby jeden ultraskrzat ze śmiesznym wąsikiem. Hera nie tylko nie chciała tego widzieć, ale też nie planowała mieć dzieci. Coż... nie planuje, ale koniec końców pewnie zaliczy wpadkę i po ptokach. Skończy jako kura domowa ze zbolem-gwałcicielem za męża i gromadką dzieci, porzuci swe marne marzenia i będzie żyła w biedzie. Albo ta sama wersja, ale bez męża. Będzie samotną matką, będzie żyła w biedzie i za marne grosze będzie pracować jako sprzątaczka w kilku miejscach. Chociaż co ja gadam... Toż ona u siebie nawet posprzątać nie potrafi. - To pojedź do ich chatki, uwięź Mikołaja i je zbuntuj. Przyśpieszysz akcję o kilkadziesiąt, może więcej lat... Wielkie halo, toż cię ludzie za to nie zjedzą. Chyba. - walnęła, jak jej się wydawało, na pocieszenie, po czym wymacała po omacku butelkę z torby. O niee, ja już wiem o czym wy myślicie. Ale to nie alkohol, pijaki! To zwykła woda. WODA. Uwaga, łatwo pomylić z wóda. - Ja tam wolę mieć święty spokój. A już na pewno nie dążyłabym to kontroli nad światem. Czego innego można by się po nie spodziewać? Władza to dla niej za duża odpowiedzialność, za wiele obowiązków i za duży stres, że ktoś może czyhać na jej życie.
//Wybacz, że tak długo! Gorączka mnie dobiła, cieszę się, że mi nie zwiałaś.
Kiedy Laila śmiała się bezsensu chyba wreszcie zaczęła mieć wrażenie, że humor uległ poprawie i to sporej. Chyba Herka miała ten dziwny sposób, którym wprowadzała uśmiech na howettową twarzyczkę powyginaną we wszystkie strony zazwyczaj, aby wyrazić grymas, niezadowolenie czy pogardę. Trochę po ślizgońsku, ale tego się nie dało inaczej załatwić. Taka już była i trzeba było połknąć haczyk. Ale tu chyba nie było za bardzo komu połykać, więc uśmiechnęła się lekko i zamknęła oczy. Naciągnęła rękawy za dużej bluzy na drobne dłonie, kiedy tylko skończyła wcinać herkowe jedzenie... Najwidoczniej nagle poczuła chłód, który przeszył calutkie ciało Laikowej... Ech tam, cholera by to wzięła. Ale najwidoczniej i cholerze się nie spieszyło, by zabrać to co niedobre. Laikowej wizja skrzatów pełniących władzę nad światem z nią na czele całkiem pasowała, tylko, że chyba one jej nie zechcą. Ojtamojtam, jakoś się z nimi ugada. Skrzatowy Hitler na pewno potraktuje ją z przymrużeniem oka, ale zobaczymy... Ona jakoś nie potrafiła sobie tego wyobrazić, ale przyspieszenie akcji o siedemdziesiąt lat wydawało się całkiem spoko... Może faktycznie to rozważy, kiedy zdecyduje się wrócić do łóżka i znów będzie bała się zasnąć, a kiedy już się odważy okaże się, że albo nie opłaca się zasypiać na piętnaście minut, albo to będzie zadanie do nie wykonania. Sam Laik miał nadzieję, że to będzie rzeczona wóda, że schleją się i położą się gdzieś pośrodku tego kosmosu i obudzą się za sto tysięcy lat, jako zaginione księżniczki. Będą miały dużo pieniędzy i wszyscy będą im składać pokłony. Szkoda, że nie tędy droga. Ech. Czy Laila chciała kogoś mieć? Pytanie raczej brzmiało czy zasługiwała na kogoś, kogo kto zdecydowanym tonem powie jej, że ma się uspokoić i zaprzestać robić złe rzeczy. Ale najwidoczniej nic nie wskazywało na pojawienie się takiego śmiałka, więc pozostawała poza zasięgiem. Bo ona nie da się spić, jak Hereeek. Absolutnie. No chyba, że zostanie ojcem dziecka Herka, ale tak to się chyba nie da. Szkoda. Prawda? Bardzo szkoda, mocno. Dobrze, jak dobrze, tak sobie.
Hera i macierzyństwo… macierzyństwo i Hera. Nie brzmi za dobrze. Możliwe, że jest to spowodowane mapą myślową, która łączy słowo „Hera” ze słowem „narkotyk” i tej wersji się trzymajmy. Lepiej zwalić winę na same brzmienie imienia, niż szukać powodów gdzieś indziej. Bo przecież nie może chodzić o to, że Hera nie lubi małych dzieci. Ani o to, że zapewne w końcu wylądowałyby one w klatce, a na spacery musiałyby chodzić na smyczach, by się nie zgubić. A może by to wszystko nie było potrzebne gdyby je prochami omamić…? Sięgnęła automatycznie do torby, po kolejną kanapkę, jednak natrafiła tylko na powietrze. Zerwała się gwałtownie po czym zajrzała w owe miejsce, zupełnie jakby magicznym sposobem miała pojawić się tam nowa żywność. Magicznym sposobem… przecież to bardzo możliwe! Chwila… dla PRZECIĘTNEGO ucznia w jej wieku i owszem, ale nie. To przecież Hera, więc to nie jest takie proste. Oczywiście mogła poprosić o to Laika, który pewnie dałby sobie z tym radę, jednak jej duma ją powstrzymała. Przeniosła zawiedziona wzrok na piękne Laikowe lico, którego niestety w pełni nie doceniała, bo w jej sercu siedziało już cichutku inne, które powolutku się tam wkradło, zanim Hera zdała sobie z tego sprawę. Wpatrywała się w dziewczynę przez dłuższą chwilę, aż zdała sobie z czegoś sprawę. PRZECIEŻ ONA NIC NIE MÓWI. Czyżby Hera powiedziała coś niewłaściwego? Przecież zawsze coś takiego mówi i ludzie nie biorą tego do siebie, bo to przecież Hera! A może… może poczuła nudności przez ten ser w kanapce? Czyżby skrzaty naprawdę go zatruły? O BIAŁY MISIU, czyli wychodzi na to, że to Hera ją zatruła! - LAILAA! NOOOŁ! – przeciągnęła dramatycznym głosem padając na nogi dziewczyny. – Szybko! Musisz zwymiotować! Patrz na to tak, że znajdziesz się w niewielkim gronie osób, które wymiotowały w kosmosie. Jak wiadomo zachowanie Hery zazwyczaj nie jest poważne, jednak w nocy te zjawisko sięga najwyżej. Zapomniała nawet, że przecież sama też zjadła kanapkę z tym serem. Ale to pomińmy, przecież o wiele zabawniej jest gdy to inni wymiotują. Chociaż gdy jesteś w polu rażenia to wcale nie brzmi dobrze.
Może rzeczywiście będzie potrzebowała pomocy lekarza, ale na pewno nie teraz. Jak na te okoliczności czuła się nadzwyczaj dobrze i przy tym należało zostać dla bezpieczeństwa całej tej zabawnej sytuacji. Uśmiechnęła się lekko zastanawiając się co tu się właściwie dzieje... Najpierw Hera obszukała torbę, w której miała jedzenie, ale Laikowa pomogła jej się go pozbyć zatem o co chodzi? Przecież była niewinnym, drobnym Puchoniątkiem, które potrzebowało czyjejś opieki i tyle... Jasne, jasne. To tylko pozory. Laikowa to taka żmijka, do czasu... W pewnych momentach ujawniała się aż za bardzo. Odchrząknęła zatem akurat po tym momencie, w którym Hera chciała chyba wzywać mugolskie pogotowie i całą śmietankę zwariowanego towarzystwa. Oj nie. Przecież to, że w tej chwili nie mówiła było spowodowane tylko uważnym słuchaniem. Uśmiechnęła się ponownie i wstała z zajmowanego miejsca... Faktycznie, ani tu podłogi, ani sufitu, ani ścian. Wszędzie kosmos... Laila przez chwilę chwiała się na nogach w obawie, że zaraz wykręci orła i spadnie w nicość, a raczej będzie spadała nadal, bo przecież kosmos jest nieskończony. Chyba, że wylądowałaby wreszcie na jakiejś planecie i zaskoczyłaby mnóstwo, zielonych ufoludków. Ciekawe co o tym pomyślałaby Herka? - Wymiotować? Absolutnie! Nie mam ochoty. - Odpowiedziała wreszcie, może nieco niezrozumiale, ale całkowicie podobnie do Herka, który chyba nigdy nie wyrażał jasno swoich myśli. Niech cierpi i o. - Fajnie tak! - Teraz to już całkowicie jej odwaliło, bo zaczęła się kręcić, jak idiotka zią.
Hera wstała, zrobiła jeden pirucik, po czym ponownie usiadła, czy tam zawisła w kosmosie w pozycji siedzącej, dla mnie bez różnicy. Doszła do wniosku, że zbyt dużo zjadła, by się kręcić. Wtedy pewniakiem to jej żołądek straciłby jedzenie, a nie żołądek Laikowej. W końcu w kuchni zdążyła zjeść jeszcze lody i kilka babeczek. No i jeszcze miskę czegoś co przypominało kisiel, właściwie to miejmy nadzieję, że to był kisiel albo przynajmniej coś jadalnego... Chyba powinna bardziej uważać co je, a nie pochłaniać wszystko co w miarę ładnie pachnie. Zmieniła pozycje na leżącą, splatając dłonie za głową. - Czyli jednak oniemiałaś przez mój urok osobisty. - powiedziała, po raz pierwszy w stu procentach żartując. Obróciła się na brzuch i podniosła nogi do góry, jak to zawsze robiły modelki w starych czasach. - No już, przyznaj, że się we mnie zakochałaś! Czemu była pewna, że może z tego żartować? Bo przecież to było nielogiczne, by Laikowa zakochiwała się w Herze. W niej ''zakochiwali'' się tylko napaleni faceci. No dobrze, było kilka fajnych przypadków, ale nawet jeśli ktoś zwracał na nią uwagę - to dopiero gdy ona zrobiła to pierwsza. Tak więc gdyby Hera zakochała się w Laiku, to dopiero wtedy byłyby szanse, że Laik zakocha się w niej. Taka Herkowa magia. Nie próbuj, nie zrozumiesz.
Tu przydałoby się walnąć rozprawkę o seksualnym życiu Laika, ale chyba nikt nie będzie tego słuchał. Niektórzy mogliby się poczuć zniesmaczeni, albo zdziwieni, że tego tak mało i tak ubogo, albo wręcz przeciwnie, że też bogato... Szesnastolatkowe Laikowe ciało, miało już kształty kobiece, acz na nikogo nie działało w ten sposób, więc spokojna głowa... Na razie było, jak było. Acz już kilka lat temu odkryła, że podoba się jej koleżanka... Nigdy tego nie odkryła przed nią, ale nosiła się z tym uczuciem jeszcze kilka razy... Od tego momentu miała dwóch, trzech chłopaków i trzymała się z daleka, jakby bała się przyznać, że faktycznie jest bi. Chyba bała się reakcji całej rodziny i szkoły, ale w pewnych momentach dosłownie waliło ją to i mogła robić co chciała. Właśnie przechodziła przez taki okres, kiedy już oddzielała się od wszystkich i chciała ułożyć życie dla siebie, a nie pod kogoś. Tylko z trudem jej to przychodziło, bo fanów tu nie było i to takie okropne. Odchrząknęła i przeszła się po "kosmosie", a potem usłyszała takie śmieszne wyzwania Hery... Ciekawe, co by było gdyby... A cholera. Można zaryzykować nie. Trochę teatrzyku jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Zatem podeszła do Herki i uśmiechnęła się do niej słodko, w sposób czysto laikowy, dosłowny, bezstronny, seksowny... I wtedy przyłożyła do jej ust swoje wargi, aby powoli je musnąć... Bum. Tak powoli rzecz jasna, żeby nie wzbudzić zbytniej namiętności od razu. - Może Cię kocham, może Cię nie kocham. - Powiedziała przerywając ten nadzwyczaj dziwny, kosmiczny pocałunek. Dzień dobry.
Dzień dobry, kocham Cię, już posmarowałem tobą chleb~ Tak notabene to mugole czasami wymyślają dziwne piosenki, chociaż czy czarodzieje pod tym względem aż tak bardzo od nich odstają? Nigdy nie rozumiała po co ten cały podział. Muzyka to muzyka, akurat jej nie trzeba dzielić na mugoli i czarodziejów. Przecież to sztuka! Powinni się nią dzielić. Do tego jest to bardzo niesprawiedliwy podział, bo o ile czarodzieje mają łatwy dostęp do mugolskiej muzyki, to odwrotnie jest o wiele gorzej. Haerowenek oniemiała po tym małym przedstawieniu. Podświadomość kazała jej to brać za żart, jednak usteczka chciały więcej. Usteczka jednak zostały upomniane przez serducho, które poczuło, że jest zdrajcą. Czyżby Hera sobie niedawno nie obiecała, że nie spojrzy nawet na nikogo, kto nie jest śliczną panną Quenią? Ah ta mała żmijka - Laikowa! Nie robi się takich rzeczy dla przyjaciół, zapamiętaj! - No przeeecież wiem, że kooochasz. - zawołała nagle śpiewnym tonem, starając się brzmieć jak zwykle, czyli z tą nutą "tak naprawdę mam na wszystko wywalone" lub "myślami jestem gdzie indziej". Jak wyszło tak wyszło, co poszło, to już się nie zawróci, czy jakoś tak. Tak czy inaczej się zakręciło i trzeba odkręcić, bo jak się nie odkręci, tego co się zakręciło, to po jakimś czasie będzie trudniej to odkręcić. Rozumiecie? Będzie źle, bardzo, bardzo źle, jeśli do Hery naprawdę dojdzie to co się stało, a dojść kiedyś musi. Jeszcze nam tego brakowało, by się nam w Laikowej zakochała. Oh, ale się nie martwcie, bo na chwilę obecną mózg Herci tłumaczy to jako żart.
I wszyscy żyli długo i szczęśliwie... W nieświadomości, że Laikowa jest psychiczna i w ogóle porąbana, a Herkowa w niej zakochana... Taka wersja zdarzeń była chyba dosyć poturbowana i zabawna... Rozwodzenie się nad tym przyjmie jeszcze bardziej dziwną pozycję i będzie im trudniej. Laila to była osoba, która nie za bardzo brała pod uwagę fakt, że takimi drobnymi czynami mogła coś komuś sugerować i stawiać komuś jakieś żądania... Jeśli ktokolwiek wie o co chodzi... Ona po prostu bawiła się tymi dopóki była młoda i mogła sobie na to wszystko pozwolić, bo w innym przypadku byłaby zamknięta w świecie ograniczającym się do samych kretynów. Stąd nie analizowała tego czy dobrze zrobiła, że pocałowała Herkową czy znowu źle... I czy w tej chwili nie zapoczątkowała czegoś, co mogło być dla Herkowej ogromną niespodzianką i emocjonalną huśtawką... Brawo Howett. Choć nie można było zaprzeczyć, że Howett miała teraz ochotę na więcej... Uśmiechnęła się lekko do dziewczyny i oddaliła się na kilka kroków by jedynie dać Herkowej trochę przestrzeni do oddychania... Próby samodzielnego istnienia, która nikomu jeszcze nie zaszkodziła. - Modle się o 'milosc', modle się o 'milosc', o milosc, o milosc... - Zaczęła śpiewać, jakby faktycznie potrzebowała pomocy jakiegoś idioty w białym kitlu ze strzykawką, która miała ją uśpić i obudzić w następnym stuleciu. Hm.