To mugolskie miejsce... albo raczej na takie wygląda. Można zrobić tutaj również magiczne tatuaże!
Ceny tatuażu: - Tatuaż zwykły 20G - Tatuaż zmieniający kolor (trzy kolory) 40 G - Tatuaż poruszający się w miejscu (jak zdjęcie) 50 G - Tatuaż poruszający się po całym ciele 70 G - Tatuaż zmieniający kolor w zależności od nastroju 100 G Jeśli chcesz np. tatuaż zmieniający kolor i poruszający się w miejscu płacisz 90 G, czyli sumujesz odpowiednie kwoty. Można tu zrobić również dowolny piercing!
Teleportowała się wraz z Ann przed studio, jeszcze trzymając dłonie na jej oczach. - Kochanie, prawda, że niedawno miałaś urodziny? - rzekła przy jej uchu, dotykając ustami jej płatek - Teraz czas na mój prezent... Chciałam, abyś go zapamiętała... I wydaje mi się, że to dobry pomysł, jednak jeśli się nie zdecydujesz... Zrozumiem - wzięła dłonie z jej oczu, ukazując salon z bilbordem "salon piercingu i tatuażu". Całe wnętrze było zachowane w czerni i czerwieni. Ktoś się musiał nieźle napracować. Po prawej stronie na szklanej ścianie wisiało wiele wzorów na zdobnictwo ciała. Zaś po lewej kolczyki. Na środku pod samą ścianą stały czarne, skórzane sofy. Zastanawiała się, czy lepiej byłoby dać zielone akcenty na uspokojenie zamiast czerwonych. Wszystko było utrzymane w sterylnym porządku, a prace tatuażystów aż zachęcały do odważnego czynu! Uśmiechnęła się do niej, ujmując jej dłoń - I jak?
Dopiero w tej chwili doszła do wniosku, że w ogóle nie zastanawiała się nad wyglądem tego tatuażu. Po prostu miał być ładny, nawet nie przemyślała, czy powinien być napisem czy może rysunkiem. Ale przecież od czego był Theo, prawda? Możliwe, że mogłoby to być uznane za wykorzystywanie, ale Larissa nie miała wyrzutów sumienia, no bo dlaczego miałaby je mieć? Przecież powinien jej pomóc nawet z racji tego, że był jej... kolegą. Tak, kolega to dobre słowo, chociaż rzadko kogoś tak nazywała. - Nie mam absolutnie żadnego pomysłu - odparła, w ogóle nie wyglądając na zmartwioną tym faktem, a wręcz przeciwnie - cały czas się lekko uśmiechała. - Ale to nie może być coś zbyt pospolitego ani też zbyt dziwnego. Da się zrobić, nie? Wierzę w ciebie!
Naturalnie tatuaż nie mógł być jednym z wielu nie wyróżniających się w tłumie na imprezach, w końcu ona musiała się jakoś wyróżniać. Ale z drugiej strony przesadzić też nie mogła, żeby nie wyglądać jak dziwadło. Liczyła, może nawet była pewna, że Theo uda się znaleźć jakiś złoty środek. Oczywiście musi się znać na swojej pracy, a Lari miała o nim dobrą opinię i lepiej, żeby sobie tego nie zepsuł.
Nie dał po sobie pokazać pewnego zawodu, jaki go ogarnął, gdy dziewczyna przyznała, że nie ma żadnego pomysłu. Niby to nie była jego sprawa, ale wolał troszkę bardziej przemyślane decyzje. Poza tym, utrudniało to pracę również jemu! Chociaż chyba lepiej taki klient, niż ten z dzikim pomysłem, którego realizacja jest niemożliwa. Zastukał ołówkiem w kartkę, przyglądając się dziewczynie. - Pewnie, zaraz coś wymyślimy - skinął lekko głową. Byłoby trochę łatwiej, gdyby znał Larissę trochę lepiej - z drugiej strony, rzadko kiedy trafiał mu się znajomy klient! - Przypomnij mi, skąd jesteś? - Nie sądził, żeby pójście w folklory było odpowiednim pomysłem, ale zawsze jakimś początkiem. W końcu wszelkie celtyckie symbole, albo cytaty w ojczystym języku, miały prawdziwy urok. Theo przywołał różdżką spory album, w którym znajdowało się sporo szablonów, a następnie podsunął go towarzyszce. - Zaproponowałbym motyw kwiatowy, co wydaje się trochę oklepane... Ale moim zdaniem takie nie jest. To znaczy, wszystko zależy od kompozycji, kolorów, kwiatów. Może być bardzo delikatnie i kobieco, albo trochę bardziej wyraziście... - pokazywał dziewczynie różne wzory, samemu cały czas kombinując. - Jeśli masz też jakieś ulubione kwiaty, to możemy skomponować coś zupełnie nowego. Albo może jakiś symbol przychodzi ci do głowy? Przywołał kolejny album, gdzie z kolei było więcej zwierząt. Theo przejrzał go jednak dość szybko i w większości przypadków sceptycznie, bo jakoś do Larissy nie pasowała mu sówka z wielkimi oczami. - Myślałaś może o miejscu? Wiesz, idziemy bardziej w stronę drobnego symbolu, czy kwiecistego rękawu?
Dość niechętnie mówiła o swoim pochodzeniu, zwłaszcza, że uważała, że wszystko, co robiła przed trzynastym rokiem życia, było raczej niewarte wspominania przy kimkolwiek poza rodziną. Ale mimo wszystko odpowiedziała na pytanie, nie dając po siebie poznać lekkiej niepewności. - Jestem z Cambridge, nic nadzwyczajnego. Przeglądając różne wzory uznała, że najrozsądniej byłoby pójść w delikatny motyw kwiatowy, bo zwierzęta jednak jej nie pasowały, a na cytat nie miała pomysłu. - Chyba zdecyduję się na kwiaty. Tylko takie delikatniejsze i drobniejsze, nie cały rękaw, chyba nawet mnie na to nie stać. Kwiaty też potrafisz dobrać do człowieka czy na tym koniec Twojego doradzania? Szczerze miała nadzieję, że jednak kwiaty też doradzi, bo nie miała specjalnie ulubionych. W sumie jedyne, jakie kiedykolwiek dostawała to róże, chociaż i tak rzadko ktokolwiek fatygował się, żeby jej je dać. A Larissa chciała po prostu, żeby tatuaż był ładny i na czasie, kto mógł znać się lepiej niż chłopak pracujący w salonie tatuażu? - Bardzo Ci utrudniam pracę? Sorki, ale znam się na temacie tak, że chyba już mniej się nie da. - Być może te słowa nie zabrzmiały zbyt wesoło, ale nie przestawała się leciutko uśmiechać, bo to w sumie dodawało jej pewności siebie na codzień.
Praca z Larissą faktycznie szła dość owocnie, posuwali się do przodu w odpowiednim tempie. Theo nie miał na co narzekać, bo Ślizgonka raczej mu ufała i pozwalała się nakierować. Jej pochodzenie faktycznie niewiele dało, bo chłopak nie wiedział za dużo o Cambridge i nic błyskotliwego mu to nie podsunęło. Dziewczynie jednak wyraźnie spodobały się kwiaty, a to był spory krok. - Kwiaty, super - ucieszył się, ponieważ sam lubił takie wzory i uważał, że będą do blondynki pasowały. W końcu bez powodu by jej tego albumu nie podał, prawda? - Florystą nie jestem, ale coś tam wiem... Tylko powiedz mi, kolorowy tatuaż czy czarno-biały? No i miejsce, miejsce jest najważniejsze. Dość szybko odłożył album w odstawkę. Skoro dziewczyna nie wskazała na jakiś szablon i nie powiedziała "to chcę", to nie było sensu sobie zawracać nim głowy. Jakiś pogląd już na to wszystko mieli, także teraz już tylko ustalić konkrety. Theo zabrał się za szybkie szkicowanie, a przy tym gadał - dużo, jak to miał w zwyczaju. - Możemy zrobić pojedynczy kwiat, na przykład chryzantemę. Piękny i delikatny, ale jak dla mnie pokazuje jakiś taki charakterek. Róże zdecydowanie są zbyt proste, aby pokazać je bez niczego innego. Gdyby jednak zrobić nieco większą wiązankę z różami i liliami, byłoby zupełnie inaczej. Wtedy dodałbym też trochę łodyżek i gdzieniegdzie pojawiałyby się kolce... - tłumaczył, podsuwając swojej towarzyszce rysunki poglądowe. Wiadomo, że nie były to dzieła sztuki, bo wykonywał je szybko i mało dokładnie. Chodziło jednak o sam zamysł, bo przecież na ciele Larissy wszystko wyglądałoby o wiele piękniej. - Z samotnych kwiatów cudownie wyglądałby też dmuchawiec, albo słonecznik... - Decyzja należała do dziewczyny, jemu tak naprawdę wszystko się podobało. Ślizgonka musiała wydusić z siebie jeszcze trochę jakichś szczególniejszych preferencji i mieliby wszystko gotowe!
- Kolorowy - odparła niemalże bez wahania na pierwsze pytanie. Czarno-biały uważała za zbyt smutny i melancholijny, a ona do takich osób nie należała. Ale naturalnie nie mógł też być zbyt krzykliwy, bo raczej do mało czego by pasował. - Chociaż wolałabym, żeby był bardziej w pastelowych kolorach. A odnośnie miejsca to myślałam nad łopatką bądź ramieniem, ewentualnie kostka, ale ta opcja raczej odpada, bo jak założę botki na przykład to nie będzie widoczny. Przez następne chwile obserwowała rysunki Theo i słuchała z uroczym uśmiechem jego wywodów i zainteresowania, z jakim mówił. Za godny podziwu uznała fakt, że chyba naprawdę lubi swoją pracę i ma coś, w czym dobrze odnajduje siebie. Już miała to skomentować, ale w porę się powstrzymała - przecież nie będzie go teraz chwalić ani wnikać w osobiste sprawy, bo nie po tu przyszła. Może innym razem. - A... - zawahała się lekko, nie chcąc mu za bardzo przerywać, bo wyglądało na to, że się rozkręcał. - Potrafiłbyś... - kontynuowała, gdy chłopak spojrzał na nią znad swoich rysunków. - Niezapominajki? Takie pastelowo niebieskie, żeby mi pasowały do koloru oczu. Byłoby super.
Larissa raczej nie była osobą wahającą się i niepewną, a Theo bardzo to cenił. Wszystkie jej decyzje od razu sobie porządkował w głowie, powoli tworząc coraz lepszą wizję tego tatuażu, który tak dokładnie omawiali. Potakiwał jej przy tym od razu, kombinując i nie przestając bazgrać. Zaraz już miał całą kartkę w najprzeróżniejszych kwiatkach. Poważnie kochał tę robotę. Może i uwielbiał malowanie ludzi i spędzanie godzin przed płótnem, ale tatuaże po prostu do niego przemawiały i tyle. Skoro mógł sobie dorobić i przy tym rozwijać pasje, to czemu nie? Dodatkowo nie był odcięty od kontaktu z innymi ludźmi, pomagał im podjąć decyzję i w ogóle. - Łopatka moim zdaniem pasuje genialnie - uśmiechnął się szeroko. Chyba na chwilę trochę odleciał do swojego własnego świata, bo Lari patrzyła na niego z jakimś takim rozbawieniem. Trochę przystopował, żeby nie zasypać jej tyloma pomysłami. W końcu musi podjąć decyzję! - Niezapominajki? Żaden problem. Takie ustawienie, czy bardziej takie?... - Otworzył nową kartkę i teraz chwilę milczał, starając się jak najlepiej oddać swoje pomysły. I tak łatwiej będzie po prostu tworząc tatuaż poprzez zaklęcie, ale przynajmniej Larissa będzie wiedziała, czego się spodziewać. - Jeśli to jest to, to ja jestem gotowy.
Wybrała według niej lepsze ustawienie niezapominajek, przymknęła lekko oczy i odetchnęła. Czyli za chwilę będzie miała pierwszy i, okaże się czy ostatni, czy może jeszcze nie, tatuaż. Skoro Theo był czarodziejem, prawdopodobnie tatuaż powinien być zrobiony za pomocą magii, a to raczej nie miało prawa boleć jak zwykły, mugolski. Żegnaj, pusta, blada łopatko. Nie dała sobie dużo czasu na ostatnie przemyślenie tej decyzji i wstała z kanapy, na której wcześniej zajmowała miejsce. - No to ja też jestem gotowa. Robimy to. Rozejrzała się jeszcze raz po studiu i oparła jedną dłoń na biodrze. - To co teraz, kapitanie?
Theo miał "mugolskie korzenie" i parę tatuaży zrobionych miał w sposób tradycyjny, parę podobnie nawet wykonał. Miejsce jego pracy jednak zdecydowanie było magiczne i nie miał tutaj nic do gadania. Czarodziejskie tatuaże faktycznie nie bolały, tak więc nie było czym się martwić. Poza tym Larissa trafiła (a właściwie, sama wybrała) w ręce kompetentnego Krukona. - Pozostało rzucić zaklęcie - w jego głosie dało wyczuć się ekscytację. To nie było wcale takie proste machnięcie różdżką i wypowiedzenie formuły. Musiał się niesamowicie skoncentrować, aby nie popełnić drobnego błędu. Był perfekcjonistą, przynajmniej w niektórych sytuacjach. Nie zrobił jeszcze nigdy nieodpowiedniego tatuażu i miał nadzieję, że nie przytrafi się ten pierwszy raz... Skoro Larissa była gotowa, to nie pozostawało nic innego jak zabrać się za robotę. Theo wystarczyły dwa głębokie oddechy, aby sobie wszystko poukładać w głowie. Rzucił zaklęcie i oberwował uważnie, jak na łopatce Ślizgonki pojawia się idealna kompozycja niezapominajek. Kolor był tak żywy, a zarazem stonowany, że twarzy Theo automatycznie rozkwitł uśmiech. Podsunął Larissie lustro, aby mogła zobaczyć jego dzieło. - Jeśli chciałabyś dodać jakiś czarodziejski efekt, najlepiej byłoby zrobić to jak najszybciej - dodał. - Niezapominajki mogą rozkwitać pod wpływem twoich emocji, bądź zmieniać kolor...
No i po wszystkim. Nie bolało ani nic, a efekt pracy, który zobaczyła w lusterku, przypadł jej do gustu. W sumie to było fajne przeżycie, może w niedługim czasie zdecyduje się na następny, byle w ramach zdrowego rozsądku i bez przegięcia. Była wdzięczna Theo za wszelką okazaną pomoc i poświęcony czas (nic dziwnego, że Scott go "lubił"), chociaż nie miała zamiaru się specjalnie odwdzięczać. Zastanowiła się chwilę nad propozycjami ulepszeń. To mogłoby być ciekawe i fajnie pokazywałoby, że to jednak magiczny tatuaż, a nie taki, jaki można zrobić w każdym mugolakiem salonie. Mimo wszystko... - Dzięki, wolałabym zachować moje emocje dla siebie - odparła lekko, po czym siegnęła do torebki i wyjęła z niej portmonetkę, machając nią kilka razy przed oczami Theo. - To co, kumpelska zniżka? Może coś z racji tego, że kumplowałam się ze Scottem? Ups. Przez przypadek użyła czasu przeszłego. W sumie powiedziała dobrze, bo Savage uznał, że nie chce jej znać, ale Theo nie musiał o tym wiedzieć. Z drugiej strony, jeśli ich relacje były zażyłe, to pewnie Sass powiedział o wszystkim drugiemu Krukonowi.
Theo sam był bardzo zadowolony z efektu, który otrzymali. Ucieszył się niezmiernie, widząc po Larissie, że ona również nie ma żadnych zastrzeżeń. Nie oczekiwał, naturalnie, żadnego specjalnego odwdzięczania się. W końcu to była jego praca - a nawet, jeśli mieliby zapomnieć o tym aspekcie, to Theo należał do dość bezinteresownych osób. Z uśmiechem obserwował i czekał, aż blondynka podejmie ostateczną decyzję w kwestii ulepszania tatuażu. Skinął głową ze zrozumieniem, gdy postanowiła już nie kombinować. - Och, no nie wiem... - Zaśmiał się krótko. Nie powinien zgadzać się na żadne zniżki, ale rozejrzał się teatralnie i scenicznym szeptem podał dziewczynie nieco obniżoną cenę. Jakoś o to wszystko zadba, żeby szefostwo się nie denerwowało. Zresztą, nawet za takie małe wybryki raczej by go nie wyrzucili - śmiał stwierdzić, że jest w lokalu potrzebny i szanowany. Zauważył ten czas przeszły, ale szybko stwierdził, że nie wypada mu dopytywać. Larissa mogła dostrzec zaciekawione spojrzenie, ale to w gruncie rzeczy było tyle. Theo mógł się jedynie głowić i próbować domyślić, o co chodzi. Ostatnio kiedy widział Larissę ze Scottem, byli najlepszymi przyjaciółmi... Aż zaczął się zastanawiać, czy dziewczyna się przypadkiem nie przejęzyczyła. - Przyjemność z tobą robić biznesy, Larisso - mrugnął do niej wesoło.
Larissa błysnęła swoimi białymi ząbkami, sięgnęła do portmonetki i odliczyła należną kwotę. Była nawet miłe zaskoczona widząc, że coś jej zostało, bo jej pensja w cukierni nie była zbyt wysoka, a nie miała innych środków utrzymania. Ale już niedługo... Wypatrzyła sobie lepiej płatną posadę w Ministerstwie Magii, musiała tylko poczekać do dwudziestych pierwszych urodzin. No i naturalnie być najlepsza ze wszystkich osób kandydujących na to stanowisko, ale to już nie mogło być aż tak trudne. Podała pieniądze Theo, po czym schowała portmonetkę z powrotem do torebki i wspięła się na palce, żeby dać mu buziaka w policzek. - Dzięki, jesteś super - powiedziała z uśmiechem, kierując się mu wyjściu z salonu. - Do zobaczenia!
Larissa potrafiła być bardzo czarująca i Theo musiał przyznać, że z każdym ich spotkaniem lubi ją coraz bardziej. Ciekaw był, czy znajdą kiedyś okazję do lepszego poznania się. Normalnie rzekłby, że za sprawą Scotta mogłoby do tego dojść, ale Ślizgonka jakoś dziwnie się o nim wyraziła. Theo nie wiedział, co o tym myśleć i uznał, że może lepiej zarzucić tym tematem do samego Scotta, a nie wypytywać blondynkę. Przyjął zapłatę i uśmiechnął się jeszcze szerzej, niż wcześniej, gdy otrzymał buziaka w policzek. Skłonił się nieco teatralnie na pożegnanie i odprowadził dziewczynę spojrzeniem. - Do zobaczenia - przytaknął, rozglądając się już po studio w poszukiwaniu jakiegoś zajęcia. Gdyby wszyscy klienci byli jego znajomymi, o ile prostsza byłaby ta praca! Niestety nie mogło być aż tak pięknie i Evermore musiał wrócić do pracy, a z niektórymi osobami było o wiele ciężej...
Tego dnia miałeś zaplanowanych parę prostych tatuaży i jedno większe, bardziej pochłaniające czas zamówienie. To był raczej standardowy dzień, pozbawiony nudy, ale też nieszczególnie ciężki i męczący. Klienci również tego dnia nie byli zbyt trudni - przystawali na twoje sugestie, propozycję, a projekty przyjmowali z ochotą. Wydawałoby się, że wszystko jest bez skazy i pewnie tak zostanie już do końca, prawda? Szczególnie, kiedy godzina zrobiła się dość późna, a czasu pracy nie zostało wiele. Żadnych dramatów na dzisiaj? Nic bardziej mylnego!
Możliwe scenariusze:
1,2,3 Do salonu przychodzi młoda dziewczyna. Na pierwszy rzut oka wydaje ci się zdecydowanie zbyt młoda jak na to miejsce, ale uprzejmie pytasz o co chodzi i w jakiej sprawie przyszła. Zapala ci się w głowie lampka, kiedy słyszysz, że chce zapisać się na tatuaż. Ma w ręku gotowy projekt i chce ustalić ewentualne szczegóły. Nie wygląda na pełnoletnią, dlatego kulturalnie i spokojnie odpowiadasz, że konieczna będzie zgoda rodzica. Rzuć kolejną kostką: Parzysta: Klientka spogląda na ciebie trochę obrażona i wyciąga dowód potwierdzający jej tożsamość. Faktycznie, wygląda na znacznie mniej lat, niż ma w rzeczywistości. Przepraszasz ją i omawiacie szczegóły tatuażu. Bycie miłym popłaca, bo dziewczyna nie jest już zła (być może nawet ująłeś ją odejmując jej lat?) tylko chętnie podejmuje się rozmowy i na koniec zostawia ci swój numer telefonu. Nieparzysta: Młoda zaczyna się migać, a ty już wiesz, że z całą pewnością nie jest w stanie takiej zgody uzyskać. Starasz się grzecznie przekazać, żeby wróciła za parę lat, ale nastolatka jest naprawdę oburzona i zaczyna podnosić głos. Niepochlebne komentarze w twoim kierunku to jednak nie jedyne co po sobie pozostawia - w złości wywraca słoik z tuszami, a one w zderzeniu z podłogą rozpryskują się na całe studio. Musisz posprzątać ten bałagan.
4,5,6: Szef potrafi zdenerwować nawet po tak spokojnym i udanym dniu w pracy. Okazuje się, że to właśnie dzisiaj jest idealny moment na generalne porządki i zwala na ciebie całą robotę. Musisz zostać po godzinach, żeby wykonywać coś co kompletnie nie leży w zakresie twoich obowiązków. Mimo wszystko przystajesz na tę "prośbę", widząc nastrój swojego pracodawcy. Nie warto się kłócić. Rzuć kolejną kostką: 1,2 Akurat przywieźli słoiczki z tuszami, które musisz posegregować i zrobić na nie miejsce w szafkach. Niby nic strasznego, ale to strasznie nużące zajęcie i spędzasz nad nim naprawdę dużo czasu. W dodatku jedno ze szklanych opakowań pęka ci w dłoni i cały jesteś pokryty czerwonym tuszem. Dostajesz reprymendę za marnowanie materiału i musisz wracać do pracy. Na szczęście na dnie szafki znajdujesz 20 galeonów, co odrobinę poprawia humor. Pamiętaj odnotować zysk w odpowiednim temacie. 3,4 Porządki dłużą się niesamowicie. Ostatnim zadaniem jest umycie podłogi, podczas którego oczy prawie ci się zamykają. Tracisz orientację w sytuacji do tego stopnia, że wracając po klucze od studia, wywracasz się na umytych przez siebie kafelkach. To wyjątkowo bolesny upadek, którego skutki będziesz czuć jeszcze w kolejnym wątku. 5,6 Okazuje się, że nie taki diabeł straszny i sprawnie wykonujesz wszystko co do ciebie należy. Na szczęście na bieżąco dbasz o porządek, nie musisz nadrabiać ogromnych zaległości i sporych ilości kurzu z półek. Natomiast zaniedbanym obszarem jest spora szafa, od dawna przez nikogo nie używana. To przy niej spędzasz cały wieczór, ale sprzątasz ją tak dokładnie, że nic nie jest w stanie ci umknąć. Znajdujesz woreczek ze skóry wsiękiewki, który zostawił kiedyś jakiś klient. To było dobre parę lat temu, wiec nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś przygarnął przedmiot. Pamiętaj zgłosić się po niego do kuferka!
______________________
Dominik Rowle
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizna na skroni po wypadku w szwajcarskich górach.
Dzień zaczął oczywiście od smoczego espresso. Wczoraj wieczorem zasiedział się z kumplem i, jak zwykle, położył się późno w nocy. Byle się kiedyś na tym nie przejechał. Nie może przecież tatuować z oczami na zapałki. Dlatego ta kawa rana była dla niego wybawieniem i skutecznie stawiała go na nogi tak, że z domu wychodził już jak nowonarodzony. Chyba nie zdarzył mu się dzien, żeby w domu zabrakło tej kawy. Co innego z papierosami. Wyszedł z domu, szukając po kieszeniach paczki, ale jego dłonie natrafił na pustkę. Wiecznie zapomina, żeby kupić, gdy paczka się kończy. Szedł do pracy optymistycznie (po prawdzie to rzadko zdarzało mu się iść tam w złym humorze). Miał umówionych kilka prostych tatuaży i jeden większy projekt, ale klienci wydawali się mili i pozytywnie nastawieni do jego pomysłów. Dzień mijał i nic złego się nie działo. Dominik nawet nie wiedział, kiedy do końca pracy zostało już niewiele czasu. Akurat dzisiaj miał ochotę wyjść punktualnie, bo umówił się ze znajomą. Jednak nie tym razem. Szef nagle zarządził generalne porządki, bo stwierdził, że akurat dzisiaj jest idealny dzień. Co więcej, Dominik dostał polecenie służbowe, aby to właśnie on zajął się sprzątaniem w związku z czym musiał zostać po godzinach. Dominik jęknął, ale co miał zrobić? Wszystko co mu zlecił szef nie leżało w zakresie jego obowiązków, ale przecież nie chciał stracić pracy. Szef zresztą nie wyglądał dzisiaj na człowieka w dobrym nastroju, z którym można dyskutować. Westchnął i odwołał spotkanie, zabierając się za porządki. Nie było mu to jednak dane od razu, bo przyszedł kolejny klient i Dominik pracował "nad nim" do końca godzin pracy. W związku z czym sprzątanie zaczął wtedy, gdy wszyscy zdąrzyli już pójść do domu, z szefem włącznie. Rowle postanowił choć trochę umilić sobie sprzątanie, więc włączył ulubioną muzykę i rozpoczął robotę. W salonie musiało być sterylnie, ale rzeczywiście zaplecze i dalsze pomieszczenia były już prawie graciarnią. Dominik zaczął wynosić wszystkie rzeczy, które się tam znajdowały na środek salonu. Trochę czasu to zajęło, bo musiał opróżnić wszystkie szafy i szafeczki. - Chłoszczyść! - rozpoczął usuwanie kurzu i całej reszty, aby doprowadzić pomieszczenia do porządku. Na szczęscie zaklęcie zadziałało, bo już się obawiał, że przez zakłócenia magii zamiast czystego blatu pojawi się na nim piętnaście centymetrów kurzu. Ostatnimi czasy nawet wolał nie używać różdżki, bo wywoływała więcej szkód niż pożytku. Nie przeszkadzało mu to szczególnie, jemu dumy nie ujmowało życie "po mugolsku". W końcu wszystkie pomieszczenia na zapleczu był czyste. Otarł czoło i wrócił do salonu, gdzie czekała na niego graciarnia. Bez zbędnej zwłoki zabrał się do segregowania na to, co powinien zostawić, a co trzeba wyrzucić. Sam się dziwił po co trzymają tyle niepotrzebnych rzeczy. Stare, wyschnięte już tusze, narzędzia, których już nie używali. Po co to wszystko przechowywać? Po jakimś czasie zerknął za okno. Zobaczył, że jest już ciemno. Nawet nie patrzył na zegarek. Nie chciał wiedzieć ile czasu już robi tu porządek. Przeniósł wszystkie potrzebne rzeczy na zaplecze i poukładał w odpowiednich miejscach. Śmieci wyrzucił. Przetarł oczy i ziewnął, bo czuł się już naprawdę zmęczony. Samo studio było sprzątane na bieżąco, więc tylko sprawdził czy wszystko jest na swoim miejscu. Zostało mu tylko umyć podłogę w salonie. Stwierdził, że nie będzie korzystał z magii, bo chciało mu się spać do tego stopnia, że prawdopodobnie zniszczyłby wszystko, co udało mu się zrobić dzisiaj. Złapał więc za mop i niemal z zamkniętymi ze zmęczenia oczami umył podłogę w salonie. Skończył. Salon, zaplecze i inne pomieszczenia lśniły, wszystko było na swoim miejsu, na nowo poukładane, a śmieci wyrzucone. W końcu mógł iść do domu. Skierował się więc do drzwi i wyszedł na rześkie powietrze. Słońce już dawno zaszło i Dominik w końcu spojrzał na zegarek. Było grubo po północy. Nieźle. Zamknął drzwi do studia i sięgnął po klucze. Pusto. Dominik zaklął pod nosem i wzdychając ponownie wszedł do salonu. Omiótł wzrokiem pomieszczenie. Oczywiście, klucze dyndały z drzwi na zaplecze. Zapomniał ich wyjąć, kiedy zamykał pokoje. Ruszył w tamtym kierunku, ale chyba wcześniej sam sobie powinien postawić znak "uwaga, mokra podłoga", bo momentalnie poślizgnął się i wylądował boleśnie na świeżo umytych kafelkach. Teraz zaklął już nie tylko pod nosem i sam siebie skarcił za głupotę. Tłumaczył się jednak tym, że jest tak padnięty, że ledwo patrzy na oczy. Wstał powoli, ale spotkanie z podłogą mocno dawało mu się we znaki. Chyba tak łatwo się bólu nie pozbędzie. Poszedł ostrożnie po klucze i tak samo przeszedł przez salon w kierunku drzwi wyjściowych. W końcu zamknął salon i ruszył w drogę powrotną do domu
Kto by pomyślał, że dzisiejszego dnia stanie przed drzwiami studia? Nie pamięta już kiedy była tutaj ostatnim razem... Pamięta jedynie, że był to ciężki okres, przysłonięty ciemnymi chmurami. Doskonale pamięta to uczucie, ale nie samego momentu tego wydarzenia. Zaskakujące jak ludzki umysł potrafi wyprzeć niektóre rzeczy z pamięci. Tak, aby człowiekowi żyło się zwyczajnie lepiej. Siedziała spokojnie w fotelu i w za dużym swetrze, czytając książkę kiedy naszło ją dziwne pragnienie na dokonanie kolejnej zmiany na swoim ciele. Nie wiedziała jeszcze dokładnie co to mogłoby być... To było dziwne uczucie, które przejmowało kontrolę nad człowiekiem, sprawiając, że podąża tam, gdzie dokładnie chce. Dlatego podniosła swoje cztery litery z ciepłego siedzenia i poszła się przebrać. Przez cały ten proces rozmyślała nad tym, co dokładnie chciałaby osiągnąć. Czemu akurat dzisiaj? Gdzie? W jakim celu? Jaki kształt? Zarzuciła na ramiona skórzaną kurtkę. Wyciągnęła za kołnierza włosy, pozwalając aby otuliły jej twarz. Spojrzała krytycznie na swoje odbicie, jakby doskonale wiedziała, że coś ma ulec zmianie i już przygotowywała się do tego, co zajdzie, nie wiedząc dokładnie co to będzie. Od kiedy to nie planowała czegoś z dokładnością? Czemu kierowała się swoim instynktem pomimo tego, że tak uwielbiała kontrolę i porządek? Czasy się zmieniały. Segovia również, choć to wydawało się wręcz niemożliwe. Postawiła na spacer, choć niczego tak bardzo nie znosiła. Nie pamięta ile czasu jej zleciało na dotarciu do tego miejsca. Uśmiechnęła się na sam widok szyldu i okna, które wychodziło na ulicę. Bez zastanowienia weszła do środka, choć delikatny i naturalny uśmiech zszedł z jej warg. Jakby był czymś, co obnażało jej duszę. Przeszła przez kawałek pomieszczenia i przyjrzała się pracom, które wisiały z jednej strony. Oparła dłonie na biodrach i przegryzła lekko wargę. Jeszcze nie dostrzegła nikogo z pracowników, wiedziała tylko, że jej przybycie nie zostanie niezauważone.
Dominik Rowle
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizna na skroni po wypadku w szwajcarskich górach.
Dzisiaj zaspał. Po prostu okrutnie zaspał. Jak to się stało? Sam nie wiedział. Wiedział tylko tyle, że w ferworze porannego ogarniania się do pracy nie zdąży już wypić kawy, a to... jest złe. Zdążył doprowadzić się do porządku, ale niestety na kawę nie ma czasu. Nie lubił się spóźniać, szczególnie do pracy, więc niemal wypełznął z domu bez swojego porannego budzika. Nawet nie pamiętał jak zjawił się w pracy. Przygotował swoje miejsce pracy, ale oczy mu się zamykały. Nie mógł w tym stanie tatuować. Do pierwszego klienta miał jeszcze trochę czasu, więc szef pozwolił mu wyjść na sekundę do kawiarni. Było mu to zdecydowanie potrzebne. Londyn nawet o dość wczesnej porze tętnił życiem, co nie było dla Dominika sprzyjającym elementem tego dnia, bo musiał mocno uważać, żeby nie wejść pod jakiś samochód. Żeby kupić smocze espresso musiał opuścił mugolską dzielnicę. W końcu znalazł się w czarodziejskiej kawiarni, gdzie nareszcie zakupił to, czego potrzebował każdego ranka. Wziął więcej, może ktoś w pracy będzie miał ochotę lub on sam będzie potrzebował więcej niż jednej kawy. Po jakimś czasie wrócił do studia. Wszedł do środka i rzucił oskrżycielskie spojrzenie na posadzkę, która go niedawno zaatakowała. Po prawdzie to on niemądrze wparował na mokrą podłogę, ale nie będzie przecież siebie o to oskarżał zwłąszcze, że ból dupy czuł do tej pory. Rozejrzał się na boki. Przy wystawie przykładowych prac stała kobieta o dość intrygującej urodzie. Wydawało mu się, że już ją kiedyś widział. Może robiła już u niego tatuaż? Musiała wejść tuż przed nim, bo jeszcze nikt nie podszedł, aby porozmawiać z klientką. W związku z tym Dominik skierował swe kroki w jej kierunku i uśmiechnął się uprzejmie. - Dzień dobry, w czym mogę pomóc? Może kawy? - zapytał, unosząc nieco do góry kubeczki z kawą, aby zachęcający zapach rozszedł się po pomieszczeniu.
Serce zabiło jej troszkę szybciej, czując w powietrzu charakterystyczny zapach. Co ona najlepszego robiła? Powinna jak najszybciej odwrócić się i udać do wyjścia, w końcu nie był to jedyny sposób, aby pogodzić się z tym, co się aktualnie działo. Nie powinna kierować się chwilą, napływem emocji i zachcianki. Przecież nie tak postępowała, nie tak działała... Nie wiedziała już, jak dokładnie powinna "działać"... Przymknęła na moment powieki, zagryzając dolną wargę, czując na języku metaliczny posmak. Tak charakterystyczny, jednak nie pomógł jej w rozwiązaniu tego problemu. Zwykle to uczucie przywoływało ją do porządku. Ból, tak doskonale znany. W momencie, kiedy sama go zadawała, czuła dokładnie jego działanie na własnej skórze. Dziwne. Westchnęła cicho, przystając przy obrazie ptaka z rozłożonymi skrzydłami, dokładnie tak, jakby chciał ją objąć. Pozwolić jej zniknąć w swoim objęciu. Segovia, czas do domu. I tak na razie nikogo nie ma. Nikt nawet nie wie, że tutaj byłaś. Odwróciła się na pięcie z dłońmi schowanymi do kieszeni kurtki z zamiarem wyjścia ze studia. Podniosła swoje spojrzenie w momencie, w którym zobaczyła postać mężczyzny w drzwiach. Przekrzywiła delikatnie głowę w bok i uśmiechnęła się lekko, prawie niezauważalnie. Rozpoznała go, cóż nie da się zapomnieć twarzy, która była zbawieniem w bardzo trudnym dla niej okresie. W końcu to on naprawił to, co spieprzył poprzedni tatuażysta. -Witam. Nie, dziękuje... Nie pijam. -Pokręciła głową jakby dla potwierdzenia swoich słów. Nie było chyba gorszego smaku od smaku kawy.-Właściwie... Przyszłam pod wpływem chwili.-Skrzywiła się, jakby niekoniecznie podobał jej się taki obrót spraw. Ponownie spojrzała na ścianę, na której wisiały wzory i obrazy. Nawet nie wiedziała, czego konkretnie chce... To było takie... Frustrujące. W końcu uchodziła za osobę zdecydowaną, sama siebie uważała za taką osobę. Zawsze wszystko miało swój własny porządek, miała wszystko dokładnie zaplanowane. Jakby inny stan wzbudzał w niej podświadomy lęk, do którego nigdy by się nie przyznała. Przeniosła swoje spojrzenie na mężczyznę, wątpiła, aby był w stanie, zrozumieć cokolwiek z tego, co mówiła... Nawet jeżeli użyłaby prawdziwych słów do określenia tego, czego chciała i jak się czuła w danym momencie.
Dzisiaj przed tobą tylko jedna sesja tatuażu. Wydawałoby się, że to nic takiego, ale wbrew pozorom zdajesz sobie sprawę, że czeka cię więcej pracy niż zazwyczaj. Twojego klienta czeka całodzienna sesja, po której tatuaż i tak i tak nie będzie jeszcze skończony. Ma plan zapełnić niemal całe swoje plecy. To spore wyzwanie dla ciebie, ostatnio przydały ci głównie malutkie i niewymagające tatuaże. Lepiej, żebyś był wyspany i miał całkowicie trzeźwy umysł. Przed jego przyjściem dopracowujesz jeszcze szablon.
Możliwe scenariusze:
1,2,3: Okazuje się, że twój klient to 30-letni mężczyzna, który nie miał z kim zostawić swojej 6-letniej córeczki. Zabranie jej do studia tatuażu na całodzienną sesje bynajmniej nie było najlepszym pomysłem. On jednak nie wydaje się tym przejęty i pozwala małej robić to na co ma ochotę. Starasz się opanować sytuację, szczególnie kiedy dziewczynka próbuje ściągnąć z szafy pudełko z tuszami. Rzuć kolejną kostką: Parzysta: Niestety nie udaje ci się jej powstrzymać. Ogromne pudło leci prosto na nią i mała zostaje przygnieciona niemałym ciężarem. Klient się denerwuje i natychmiast przerywa waszą sesję. Zabiera dziewczynkę do lekarza, a tobie nie zamierza zapłacić za wykonaną część pracy. Twój szef widząc to się denerwuje i zabiera ci 10 galeonów z pensji. Nie zapomnij odnotować straty w odpowiednim temacie. Nieparzysta: W ostatniej chwili odciągasz uwagę małej, proponując jej kredki i kartkę. Okazuje się, że drzemie w niej mała artystka i niemal cały dzień siedzi grzecznie, bazgrząc coś na papierze. Ty w spokoju wykonujesz swoje dzieło, klient jest zadowolony, a dziewczynka na koniec wręcza ci swój najładniejszy rysunek.
4,5,6: Twoim klientem jest młoda kobieta. Jej plecy mają pokrywać głównie kwiaty i inne rośliny. Prosi cię o magiczny tatuaż, który będzie się ruszał i zmieniał kolory. Przed tobą spore wyzwanie, ale sięgasz po różdżkę i starasz się wykonać wszystko jak najlepiej. Nie jest jednak to łatwe biorąc pod uwagę zakłócenia, utrudniające każdą sferę magicznego życia. Właśnie dlatego powinieneś włożyć w to odpowiednią dawkę koncentracji. 1,2: Wszystko idzie jak po maśle, twoje wzory układają się idealnie, a klienta co chwilę sprawdza sytuację w lustrze i nie ma najmniejszych zastrzeżeń. Wygląda na to, że zaskarbiłeś sobie jej zaufanie. W dodatku bardzo dobrze wam się rozmawia i cały dzień mija ci wyjątkowo szybko i gładko. W dodatku na koniec dostajesz od niej spory napiwek w wysokości 30 galeonów. Chwali cię za profesjonalną obsługę i świetnie wykonany rysunek. Pamiętaj odnotować zysk w odpowiednim temacie. 3,4: Coś poszło nie tak. Mimo twoich szczerych chęci, wykładasz się na etapie ożywiania tatuażu. To pewnie komplikacje związane z zakłóceniami. Nagle tusz z istniejącego już rysunku strzela ci prosto w oko i je oślepia. Co prawda pozostało ci jeszcze drugie, ale kontynuowanie pracy w takim stanie nie jest najlepszym pomysłem. Dalszą część sesji musicie przełożyć, a ciebie oko będzie piekło jeszcze w kolejnym wątku. 5,6: Nie ma większych problemów technicznych, pewnie dlatego przegadujecie całą sesje bez przeszkód. Okazuje się, że twoja klientka jest uzdrowicielką. Opowiada ci o przygodach ze szpitala i dowiadujesz się naprawdę wielu ciekawych rzeczy na temat tej pracy. W dodatku wzbogacasz wiedzę odnośnie samego w sobie leczenia. Zgłoś się do kuferka po 1 punkt z Magii Leczniczej.
______________________
Dominik Rowle
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizna na skroni po wypadku w szwajcarskich górach.
/ingerencja MG innego dnia niż wątek prowadzony z Segovią; przed wyjazdem na wakacje
Nadszedł kolejny dzień pracy. Dominik, co dziwne, wstał wyspany i rześki, choć i tak do pełnego rozbudzenia brakowało mu codziennej kawy. Zrobił niedawno zapasy, więc zaparzył sobie mocnego espresso, które ostatecznie postawiło go na nogi. Musiał być w pełni zmobilizowany i rozbudzony. Czekała go dziś jedna sesja tatuażu, ale za to całodniowa. Klient zażyczył sobie tatuaż rozległy na całe plecy. To był duży, wymagający wiele czasu i pracy, projekt. Ostatnio miał do zrobienia wiele małych tatuaży, więc ten będzie stanowił dla niego wyzwanie. Jednak odczuwał przyjemny dreszcz oczekiwania, naprawdę nie mógł się doczekać, kiedy zabierze się za ten projekt. To było dopiero przećwiczenie jego umiejętności! Lubił robić każdy tatuaż, ale jednak projekty takiej wielkości dawały mu największą satysfakcję, kiedy widział je ukończone. Zjawił się w pracy wcześniej niż zwykle, toteż w studio przez długi czas był sam. Nie przeszkadzało mu to, wręcz zrobił to celowo, aby jeszcze doszlifować rysunek, który miał przenieść na plecy klienta. Poprawił niektóre linie, tu coś dorysował, tam coś zmazał, aż nie był pewny, że teraz jest idealnie. Spojrzał z zadowoleniem na kartkę. To będzie coś. Dominik był niemal pewny, że klient będzie zachwycony. Projektem, bo całodzienna sesja raczej da mu się we znaki, a będą musieli zrobić jeszcze co najmniej kilka. Wiedział z doświadczenia, że klienci pod koniec dnia już ledwo wytrzymują. Czasem trzeba było kończyć pracę wcześniej niż było zaplanowane, bo niektórzy już nie dawali rady. Dominik nie lubił tego, wolał zrobić tyle ile zaplanował, najwięcej ile się dało danego dnia, ale nic nie mówił. Rozumiał klientów, że ból, ten od robienia tatuażu i ten od niewygodnej pozycji, mógł być w końcu nie do zniesienia. Spojrzał na zegarek i zrobił sobie jeszcze jedną kawę. Klient miał się zjawić za kilka minut. Zdążył jeszcze przygotować sobie odpowiednie narzędzia, kiedy usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. Dominik przywitał klienta promiennym uśmiechem. Był to około trzydziestoletni mężczyzna, który trzymał za rękę kilkuletnią dziewczynkę. Dominikowi nieco zrzedła mina. Co za pomysł przyprowadzać dziecko do salonu tatuażu? To może zdecydowanie skomplikować pracę, szczególnie całodniową! Dziecko będzie wszystkiego dotykać, marudzić, do domu, jeść siku, spać... A jak, nie daj Boże, trąci go, gdy będzie tatuował? Obecność dziewczynki będzie go stresowała. Powinien skupić się na kliencie, a nie na oglądaniu się za siebie czy dziecko nie dorwało się przypadkiem do tuszy czy innych maszyn. Ledwo o tym pomyślał, a dziewczynka podbiegła do szafy, usiłując z niej zdjąć pudełko z tuszami. Na szczęście była za niska, ale półka którą złapała niebezpiecznie zaskrzypiała uginając się o kilka milimetrów. - Dzień dobry, zapraszam pana, pokażę panu gotowy projekt - powiedział do klienta i podszedł do dziewczynki w ostatniej chwili łapiąc pudełko, które jednak dała radę zahaczyć palcami. Podszedł do biurka i wyjął z niego swoją ostatnią nadzieję - kartki i kredki. Dobrze, że nie wyrzucił tego podczas ostatniego sprzątania, choć miał zamiar, bo przecież nie będą tu robić kącika dla dzieci. Chyba jednak by sie przydał, pomyślał Dominik kwaśno. Wrócił do dziecka, kucając obok. Uśmiechnął się do dziewczynki i wręczył jej kartkę i kredki. - Twój tata będzie miał bardzo poważny rysunek na ciele i potrzebujemy na to trochę czasu. Może usiądziesz sobie tam - wskazał na krzesełko i wolny stolik - i sama narysujesz co chciałabyś, aby tata miał namalowane, hm? - zapytał, modląc sie, żeby dziewczynka nie robiła problemów. Na szczęście zapałała entuzjazmem do tego pomysłu i grzecznie podreptała we wskazane miejsce. Dominik odetchnął z ulgą i odwrócił się do klienta, który jakos nie miał zamiaru wymyślać zajęć córce. Tak jak się spodziewał, mężczyzna był zachwycony projektem, więc zabrali się do roboty. Dominik przygotował plecy klienta i rozpoczął prace. Skupił się maksymalnie na swoim zadaniu i w końcu wpadł w swego rodzaju trans. Ręka ani razu mu nie zadrżała, a klient był naprawdę bardzo cierpliwy. Wprawna ręka dokładnie rysowała kontury, cienie i wypełnienie tam, gdzie było można. Dość sprawnie plecy klienta zapełniały się malunkami, a dziewczynka siedziała cicho i spokojnie, również pochłonięta rysowaniem, niemal jak Dominik. Mijały godziny, robili kilka przerw, ale klient dzielnie wytrzymywał. W końcu nadszedł wieczór i koniec pracy. Dominik zrobił dokładnie tyle, ile mieli zaplanowane. Wyprostował się, łapiąc się za dół kręgosłupa. Rozciągnął się kilkukrotnie. Praca niemal w jednej pozycji mocno nadwyrężała kręgosłup, ale dało się to wytrzymać. Klient był zadowolony pierwszym efektem tatuażu,a dziewczynka naprodukowała mnóstwo rysunkowych pomysłów na tatuaże dla swojego taty. Najpiękniejszy z nich podarowała Dominikowi w prezencie. Chłopak uśmiechnął się i podziękował dziewczynce. Umówił się z mężczyzną na kolejną sesję i po ich wyjściu posprzątał studio. Zgasił światło i zakończył dzień pracy.
Kostki: 1, 3
Dominik Rowle
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizna na skroni po wypadku w szwajcarskich górach.
Kobieta chyba jednak rozmyśliła się i chciała wyjść, ale niefortunnie zagrodził jej drogę. Może mógł jej w czymś pomóc, jeśli była niezdecydowana? Niestety, nie potrafił czytać w cudzych myślach, choć bardzo by chciał, a kobieta wyglądała na osobę, którą dręczą chyba jakieś rozterki. Uśmiechnął się do niej zachęcająco, ale odmówiła kawy. Ludzie mają różne gusta, ale zawsze go dziwiło, że ktoś może nie lubić kawy! - Ja lubię kawę, ale wolałbym pić ją tylko dla przyjemności, a nie jako poranny budzik. Niestety, bez kawy nie dałbym rady nawet wziąć maszynki do ręki. Ba! Ledwo wyszedłbym z domu, tak jak dzisiaj - powiedział z kwaśną miną. - Gdybym nie udał się do kawiarni, pewnie zastałaby mnie pani śpiącego na stole - zaśmiał się. Odłożył kawy na stolik na uboczu. Jedną z nich zdążył wypić po drodze, toteż czuł się już w miarę rozbudzony i gotowy do działania. Zerknął na prace, na które patrzyła kobieta. - Pod wpływem chwili? - powtórzył po niej. - Lubię małe szaleństwa, ale tatuaż to poważna sprawa - powiedział. - Ma pani wizję jakiegoś wzoru? I czy w ogóle chce pani dzisiaj robić tatuaż? - zapytał, spoglądając na nią uważnie. - Ja wychodzę z założenia, że lepiej poczekać niż potem żałować. Miałem już trochę przypadków, gdzie ktoś nie przemyślał decyzji o tatuażu lub wzorze i potem przychodził na poprawki lub z rozpaczliwym pytaniem jak się tego pozbyć. Oczywiście nie chodziło mu o zniechęcenie klientki, ale przemyślaną decyzję. Nie tatuował wyłącznie dla pieniędzy, nie bacząc na bezpiczeństwo albo zadowolenie klienta. Chciał by jego klienci nigdy nie żałowali tych trwałych malunków na ciele. - Oczywiście mogę też pokazać przykładowe wzory - powiedział, wskazując na portfolia, leżące niedaleko. - Może coś się spodoba albo wykombinujemy coś innego, jeśli będziemy mieć jakiś punkt oparcia - uśmiechnął się.
Bardzo trudno jest wyczytać coś z osoby, którą swoją walkę odbywa gdzieś w głębiach własnej podświadomości. Trudno jest zobaczyć emocje na twarzy osoby, która się z nimi dawno pożegnała. A jednak był wstanie powiedzieć, że coś ją dręczyło? To znak, że coś zdecydowanie jest nie tak. Pozwoliła na to, aby coś zostało uwiecznione na jej porcelanowej cerze? Czas to zmienić. -Jeżeli tak bardzo nie skręcałoby mi po niej żołądka, zapewne również byłabym jej smakoszem. Jednak co innego budzi mnie do życia.-Powiedziała spokojnie. Nigdy nie rozumiała fenomenu tego trunku... Nie tylko z powodu reakcji własnego ciała, w końcu próbowała wielu odmian i rodzai. Nic jednak nie było wstanie jej zadowolić. Uniosła delikatnie brwi słuchając jego wypowiedzi. Mówił tak, jakby kompletnie nie zdawała sobie sprawy z tego, gdzie się znajdowała. Czy wyglądała na osobę, która robi coś pod wpływem chwili? Owszem, w tym momencie to zrobiła, jednak czy od wielu dni po jej głowie nie chodził właśnie ten pomysł? Była kobietą zdecydowaną, pewną siebie... Wręcz zabójczo konkretną. I to pozwoliła mu zobaczyć. Ten profesjonalizm, który z niej wręcz wyciekał. -Nie robię tego pierwszy raz. Możesz tego nie pamiętać, ale kiedyś... Może nawet nie tak dawno temu.-Tutaj pozwoliła sobie na delikatne wzruszenie ramion.-Naprawiałeś błąd jakiegoś żółtodzioba.-Powiedziała jeszcze przez moment obserwując pracę, aby po chwili przenieść swoje uważne spojrzenie na niego. Oczywiście, że jej nie pamiętał... Jakby mógł? Przez jego gabinet przewija się zapewne milion takich jak ona.-Kruk na łopatce. -Dodała. -I jestem bardziej niż zdecydowana. Prawda jest taka, że moja noga nigdy by tu nie stanęła, gdyby było inaczej.-Mruknęła.-Muszę jedynie zobaczyć to, czego chcę.-Powiedziała i odwzajemniła jego uśmiech. Podeszła o krok bliżej, co mogło sugerować, że jest chętna na obejrzenie kilku jego prac. Doceniała artyzm, choć sama nigdy nie wykazywała artystycznych predyspozycji. Może kiedy musiała jej palce idealnie sunęły po klawiszach fortepianu.
Dominik Rowle
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizna na skroni po wypadku w szwajcarskich górach.
Uśmiechnął się tylko na jej słowa o kawie. Nie było po co dalej dyskutować, bo niestety dolegliwości fizyczne były odpowiednim, choć przykrym argumentem nie przepadania za kawą czy innymi produktami. A temat reakcji ciała na zatrucia czy nietolerancję pewnych produktów raczej nie był odpowiedni dla osób, które widziały się kilka razy w życiu, a tym bardziej jeśli jest to tatuator i klient. Cóż, skąd mógł wiedzieć, że pomysł na tatuaż miała już zaplanowany i przemyślany? Tak, jak było wspomniane nie umiał czytać ludziom w myślach, opierał się na tym, co powiedzieli. Może rzeczywiście źle zinterpretował jej wypowiedź, w związku z tym cieszył się, że kobieta jest jednak zdecydowana. Klepnął się w czoło, kiedy pod wpływem jej słów przypomniał sobie skąd ją kojarzy. - Ach, tak, rzeczywiście! Tak mi się wydawało, że skądś kojarzę twarz – uśmiechnął się uprzejmie. – I jak? Nadal jest pani zadowolona? Wszystko jest w porządku? – zainteresował się tatuażem, bo teraz przypomniał sobie tę sytuację. - Kruk, dostojne zwierzę – pochwalił jej wybór i zaprosił, aby obejrzała portfolio. Doceniał klientów, którzy chcieli najpierw sprawdzić jak wyglądają jego prace, czy ma coś nowego czy jak narysuje to, co chcą, nawet jeśli byli już jego klientami. Wskazał jej krzesło, a sam usiadł naprzeciwko, przysuwając bliżej kilka skoroszytów. Pozwolił kobiecie, aby sama przeglądała to, co ją interesuje, sam tylko wskazał na tatuaże ptaków, które już wykonywał, w związku z tym, że taki był projekt klientki.
W wakacje ruch w studiu był zdecydowanie większy niż zazwyczaj. Ten dosyć swobodny okres odpoczynku i oderwanie od rzeczywistości często skłaniały ludzi do podejmowania wyjątkowo spontanicznych decyzji, albo do odważenia się na coś, o czym myśleli od dawna, ale nie mogli zebrać się w sobie. W dodatku każdy ma wtedy trochę więcej czasu na tego typu zabiegi. Te wszystkie czynniki sprawiały, że @Dominik Rowle od rana nie wiedział w co włożyć ręce. Co chwilę ktoś przychodził zapisywać się na tatuaż, a zapisanych klientów też miał całkiem sporo. Ostatnim punktem tego dnia było wykonanie dwóch identycznych tatuaży dla pary z okazji rocznicy ślubu.
Możliwe scenariusze: 1: Okazuje się, że trafili ci się miłośnicy zwierząt. Ich tatuaże miały przedstawiać małe smoki, skierowane przodem do siebie. Wykonując rysunek sporo rozmawialiście. Oboje pracowali w zawodach bezpośrednio związanych z opieką nad magicznymi stworzeniami. Chyba nikt nie przekazywał ci tylu informacji naraz od czasów szkoły. Po tej wizycie zdecydowanie będziesz mądrzejszy, niż przed nią. Zgłoś się po punkt z ONMS do kuferka! 2-3: Trafili ci się trudni klienci. Nie mieli sprecyzowanej wizji, a ich wyobrażenia niewątpliwie się różniły. Zaciekle kłócili się o to jak ma to wyglądać na twoich oczach i nie wyglądało, żeby mieli dojść do jakiegokolwiek porozumienia. Rzuć kolejną kostką. Parzysta: Sprawy zaszły za daleko, a kłótnia szybko zaogniła się i zeszła na inne tematy. Miałeś wrażenie, że kobieta zaraz eksploduje i zrobi swojemu mężowi poważną krzywdę. Na szczęście (może nie dla ciebie) oberwało się tylko stolikowi z tuszami. Niemal nim rzuciła i wyszła z salonu zirytowana. Tobie niestety przyszło pokryć koszty. Odnotuj stratę 20 galeonów. Nieparzysta: Niestety, nie udało im się pogodzić i postanowili zrezygnować z tatuażu. Mimo to zachowali się przyzwoicie, zapłacili za wszystko tyle ile powinni i jeszcze dodali coś specjalnie dla ciebie za stracony czas. Odnotuj zysk 30 galeonów. 4-5: Trafiłeś na zapalonych podróżników. Czas mija ci bardzo przyjemnie, obojgu tatuujesz kompasy, a oni opowiadają ci o swoich przygodach i miejscach, w których ostatnio byli. Są tak zadowoleni z efektu końcowego, że postanawiają dać ci coś w ramach podziękowania. Wręczają ci kompas marzeń i życzą dużo szczęścia. Pamiętaj zgłosić się po niego w odpowiednim temacie. 6: Okazuje się, że to starsi ludzie. Są bardzo uprzejmi i wiedzą czego chcą. To naprawdę niewielkie rysunki, przełożenie ich na skórę zajmuje ci tylko chwilę. Nasłuchasz się sporo historii o wnukach i pogodzie, ale i tak pewnie cieszysz się z bezproblemowych klientów. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie okazało się, że masz uczulenie na perfumy jednego z nich. Przez cały następny wątek będziesz zmagał się z irytującym katarem.
______________________
Dominik Rowle
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizna na skroni po wypadku w szwajcarskich górach.
Pierwszego dnia pracy po powrocie z wakacji miał wrażenie, że Meksyk był tylko pięknym wspomnieniem. Od rana musiał rzucić się w wir pracy, bo przez jego nieobecność salon pozbawiony był jednego tatuatora, a co za tym idzie dużo mniej klientów można było przyjąć jednego dnia. Kiedy rano zobaczył kalendarz na dzień dzisiejszy to omal nie przeżegnał się nogą. Zapisanych było tyle osób, że chyba będzie musiał zostać po godzinach! Szef pewnie zrobił to specjalnie, bo kręcił nosem na jego urlop. I tak w końcu cudem pozwolił mu wyjechać na tyle czasu. Niestety, do końca wyjazdu nie mógł zostać i musiał wrócić do szarej rzeczywistości. Już prawie zapomniał, że zaledwie kilka dni temu opalał się na meksykańskiej plaży i pił kolorowego drinka z palemką. Po powrocie czuł się trochę zdezorientowany i nie wiedział w co ręce włożyć. Między wizytami klientów przychodzili jeszcze inni, którzy chcieli się zapisać i im również trzeba było poświęcić kilka minut na omówienie tatuażu. Dominik nie miał nawet czasu spojrzeć na zegarek. Po kilkunastu klientach chciał usiąść na chwilę i odsapnąć, ale na swój tatuaż czekali kolejni ludzie, na szczęście już ostatni tego dnia. Wdział na twarz uprzejmy uśmiech i gestem zaprosił ich do siebie,. Była to starsza para, z czego Dominik w sumie się ucieszył. Starsi ludzie zwykle wiedzieli czego chcą i na pewno nie był to tatuaż pod wpływem chwili i którego będą zaraz żałować. I tak też było. Para usiadła na przeciwko niego, tłumacząc dokładnie co i jak chcieliby wytatuować. Dominik słuchał uważnie, wtrącając co i raz swoje uwagi i wyjaśnienia. W końcu wszystko mieli dogadane, Dominik na szybko sporządził szkic, który od razu spodobał się parze. Tatuaż bowiem był niewielki i składał się głównie z figur geometycznych. Para pragnęła uczcić kolejną rocznicę ślubu bliźniaczymi tatuażami. Bardzo miłą inicjatywa. Prosili o klasyczny tatuaż na przedramieniu, skłądający się z dwóch obrączek, nad którymi znajdowały się dwie skrzyżowane różdżki, a pod nimi trzy gwiazdki. W końcu Dominik mógł rozpocząć pracę. Byli to bardzo uprzejmi i radośni ludzie. Dominik cieszył się, że na koniec dnia trafił właśnie na takich klientów. Dużo mówili, poznał niemal całe ich drzewo genealogiczne, a opowieści o wnukach były na pierwszym miejscu, ale nie przeszkadzało mu to. Od kilku minut jednak zaczęło go coś kręcić w nosie. Przerwał na chwilę pracę i kichnął. No nie, czyżby po powroci do chłodnej Anglii od razu się przeziębił? Ale nie, czuł się bardzo dobrze. Może to te intensywne perfumy, których używała starsza pani? Owszem, drażniły mu nos, ale nie wiedział, że dostanie od nich kataru! Musiał na chwilę przeprosić państwa, bo zaczął mu się jakiś dziwny alergiczny katar. No cóż, na szczęście pierwszy tatuaż już był zrobiony, a drugi czekał na ostatnią gwiazdkę. Da radę. Jakoś dokończył swoje dzieła, a klienci byli bardzo zadowoleni i długo mu dziękowali. A Dominik modlił się, żeby już sobie poszli, bo katar stał się nieznośny. Kiedy wyszli Rowle wywietrzył salon i w końcu mógł wrócić do domu.
Co dziwnego, była całkiem odporna na napoje wysokoprocentowe. Była świetnym partnerem do smakowania trunków, jak i długich posiedzeń przy nich. Niekoniecznie do upijania się na umów, bo nigdy nie mogła doprowadzić się do podobnego stanu. Inną drogą, nigdy nie chciała. Ostatnio miała delikatnie problemy ze swoim zdecydowaniem. Jakby pewna wątpliwość wkradła się do jej wcześniej niezburzonej podświadomości. Okropne uczucie. Uniosła delikatnie brwi, obserwując zmianę, która zachodzi na jego obliczu zaraz po tym, jak podzieliła się z nimi informacjami. A proszę, jednak sobie przypomniał. Jeden kącik jej warg zadrżał, jakby coś ją rozbawiało. -Oczywiście. Zapewne moja noga więcej by tutaj nie postała gdyby było inaczej.-Uśmiechnęła się uprzejmie, choć w jej wykonaniu skutek był raczej odwrotny.-Robota świetna, klient zadowolony i głodny kolejnego dzieła.-Odpowiedziała. Bo taka też była prawda, nie było co oszukiwać... Uwielbiała swoje małe arcydzieła na ciele... Każdy miał swoje ukryte znaczenie i wiązał się z walką, którą odgrywała. Nawet sama ze sobą. Usiadła i przysunęła do siebie portfolio. Lubiła przyglądać się takim pracom... Nie była artystką, nigdy nie posiadała duszy, które mogłaby udźwignąć to brzemię osoby uzdolnionej manualnie. Nie widziała tak jak oni... Potrafiła jednak docenić ich pracę. -Można by rzecz, że się z nim utożsamiam.-Powiedziała spokojnie. Podniosła na moment spojrzenie do góry, aby utkwić je w swoim rozmówcy.-Już mam kilka ptaszysk na swoim ciele. Teraz chyba jednak skuszę się na coś kompletnie innego...-Przegryzła lekko wargę.-Jeden będzie na karku, a drugi będzie znajdował się na prawej łopatce. I będzie to coś w stylu cytatu.-Rozejrzała się spokojnie, a między jej brwiami pojawiła się niewielka zmarszczka.-Łatwiej byłoby mi ten jeden narysować... Potem sam powiesz, jak można go dopracować.-Ponownie utkwiła swoje uważne spojrzenie w tatuażyście. Miała pomysł i raczej długo będzie się go trzymała...
Dominik Rowle
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizna na skroni po wypadku w szwajcarskich górach.
O, to pewnie jeśli chodzi o wieczór przy drinkach to by się dogadali. Dominik bowiem przepadał za smakowaniem whisky i lubił się nią delektować, a nie wypijać na haust. Jeśli przychodził do baru z zamiarem upicia się to raczej wybierał inne alkohole. Zwykle jednak wierny był swojej whisky. Dominik był w miarę dobrym obserwatorem i widział każde drgnięcie twarzy swojej klientki, co swoją drogą trudne nie było, bo raczej utrzymywała jeden wyraz twarzy. Widział jak drgnął jej kącik ust i zupełnie nie mógł sobie wyobrazić, jak kobieta śmieje się na głos. Cóż, po prostu jeszcze jej nie znał, może taka była na co dzień, a może tylko w stosunku do obcych? Zastanawiał się czy z natury jest taka chłodna i zdystansowana czy kryje w sobie jakąś tajemnicę? Bo to, że się wyróżniała widać było na pierwszy rzut oka. Uśmiechnął się dumny, kiedy kobieta zapewniła go o zadowoleniu z jego dzieła. Nie spowszedniało mu to, każdy zadowolony klient był dla niego czymś bardzo ważnym. - I o to chodzi – posłał jej uśmiech. Lubił, kiedy wracali do niego klienci zachęceni do kolejnego tatuażu tym poprzednim. Znaczyło to, że wykonał swoją robotę dobrze, a klientowi podoba się to, co widzi. - Nie da się zaprzeczyć – powiedział szarmancko, bo już po krótkim kontakcie z kobietą uważał, że dumny kruk zdecydowanie do niej pasował. Kiwał głową, słuchając jej propozycji tatuażu. Cieszył się, że miała jakiś pomysł, który uda im się dopracować razem. Odchylił się na krześle i sięgnął po papier i ołówek. - Proszę bardzo – podsunął jej obie rzeczy z ciekawością, przyglądając się kartce, na której zaraz miała narysować wstępny projekt.