Sala ta jest bardzo nasłoneczniona, a z jej okien widać obszerny dziedziniec. Pełno tu klatek, w których czasami pojawiają się kociaki do ćwiczeń, jedna szafa jest pełna kufrów, a omnikulary ułożone na regale mają tendencję do uciekania, bowiem te egzemplarze mają albo królicze łapy, uszy lub ogony.
Wjechałem do klasy zaledwie kilka sekund przed czasem co doprowadziło do tego, że wszystkie ciekawsze miejsca były zajęte, więc zasiadłem sam z tyłu sali rozglądając się po sali. Chciałam tutaj być dokładnie tak samo jak pragnąłem wymywać dupska wszystkim hipogryfom z Zakazanego Lasu. Jasne, Bergmann nie był wprawdzie chujem jak Craine, ale brakowało mu czegoś co miał Dear, a fakt, że wcześniej uczył mnie w Trausnitz wcale nie ułatwiał sprawy. Mimo że nie byłem fanem tego przedmiotu to lekcje z Dearem jakoś mnie przyciągały, a tutaj pojawiałem się tylko po to by pod koniec roku dostać upragnioną parafkę na świadectwie ukończenia studiów i móc rozpocząć upragnioną karierę. Pewnie normalnie miałbym wszystko w głębokim poważaniu, ale z racji tego, że siedziałem sam to nie miałem specjalnie wyboru i postanowiłem przynajmniej spróbować skupić się na lekcji, a czekając na to aż nauczyciel w końcu zacznie mówić przejrzałem nawet moje transmutacyjne bazgroły z zeszłego roku - wiele z nich nie wyciągnąłem, ale zawsze coś. Musiałem chociaż trochę poudawać, że mi zależy dlatego wpatrywałem się w profesora i zmusiłem się do maksymalnego skupienia - może nie nie przepadałem za przedmiotem, ale starałem się zrobić dobrą minę do złej gry.
SZCZĘŚCIE: 2 PREFERENCJE: 0,5 - bo Bergmann jednak nie jest Crainem XD KONCENTRACJA: 4 TALENT: 1 CAŁOŚĆ: 7,5
Autor
Wiadomość
Elizaveta Konstantinova
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 164
C. szczególne : Albinoska -> białe włosy, brwi i rzęsy, bardzo jasna cera z różowymi akcentami
Słuchała Akiego bardzo uważnie, z tyłu zeszytu notując sobie, że musi załatwić ten kolorowy lukier. Widziała, że chłopak cieszył się wizją wspólnego pieczenia i sama miała aktualnie w głowie tylko pierniczki, przez co trochę ciężko było jej się skupić na zajęciach – no w końcu PIERNICZKI! Powiedzenie, że już teraz, z tą szczątkową dawką informacji nie mogła się doczekać, byłoby nieporozumieniem. Ekscytowała ją wizja gotowania i chętnie zapytałaby się przyjaciela o plan, może o smaki, o konkretne etapy przepisu i co mogłoby być trudne, chciała się zaangażować całym sercem i douczyć wszystkiego, czego nie umiała. Ale w tej pięknej wizji przerwał jej głos nauczycielki, która zaczęła swoją lekcję, tak, to mógł być problem. Szczególnie, że Elizia bała się sprowadzić na siebie gniew nauczycielki. - Tak, zostawić na blacie. Ale będzie zaskoczona. I na pewno zachwycona – wyszeptała szybciutko. – I dobre wyposażenie nam się naprawdę przyda w takim razie… - zażartowała. To tylko co się odezwała, skupiając się na nauczycielce. Wiedziała, że z transmutacji orłem nie była, ale mimo to przedmiot ten bardzo ją interesował. Otworzyła notatnik i podręcznik na odpowiednich stronach, jednocześnie śledząc wszystko, co miała napisane ze słowami nauczycielki i uzupełniając pewne nieścisłości i braki informacji. Słuchała bardzo uważnie, by na pewno zapisać wszystkie ważne informacje, a poza tym chciała wyłapać pewien intrygujący ją fakt. Z tym, że ten nigdy nie padł… Nie lubiła się odzywać w klasie, o ile nauczyciel sam ją nie poprosił, ale chyba tym razem musiała poprosić o sprostowanie czegoś. Uniosła rękę, gdy pani profesor zrobiła przerwę w swojej wypowiedzi, by nie przerywać jej w pół zdania, a gdy tylko dostała pozwolenie – wstała, by zadać swoje pytanie. Wcześniej jeszcze biorąc dwa głębokie wdechy i przełykając ślinę, co jeżeli jej zagwozdka była tak naprawdę głupia? - Bardzo mnie coś zastanawia… - zaczęła niepewnie, bawiąc się swoimi białymi włosami ze stresu. – Wiemy, że zaklęcie Geminio powiela obiekt, z kolei w opisie Geminio Scatteri zawarta jest informacja, że „nie ulega szybszemu zepsuciu”. Czy to znaczy, że duplikaty stworzone przy udziale zaklęcia Geminio są bardziej wadliwe niż oryginał? Mają swego rodzaju „datę przydatności” po której znikają czy niszczeją? Czy są po prostu bardziej podatne na urazy, niż oryginał? – tyle pytań zaczęło jej się pojawiać w głowie na ten temat, że aż musiała ugryźć się w język i usiadła szybko zmieszana. Na tym etapie była już cała zarumieniona, czekając na odpowiedź. Po prostu schowała nos w notatkach, gotowa do zapisywania wszystkiego, co następne miała zamiar powiedzieć profesor.
liczba punktów z poprzedniego etapu: 7 punkty za dodatkowe czynności: +15 (zadanie pytania, słuchanie nauczycielki, robienie notatek) Wylosowana kostka skupienia: 3 Suma: -5 + 15 + 7 = 17
Matthew C. Gallagher
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : zawadiacki uśmiech, podczas którego jego prawa brew zawsze unosi się nieco wyżej niż lewa; dołeczki w policzkach
Wykład o zaklęciach powielających brzmiał całkiem interesująco. Szczególnie, że akurat czar Geminio należał do jednych z najbardziej kontrowersyjnych, a o jego wadach i zaletach można by rozprawiać godzinami. Sęk w tym, że zanim pani profesor przeszła do konkretów, Matthew stracił nieco na koncentracji i zaczął rozglądać się po sali. Wówczas dostrzegł Akaiah, któremu skinął głową na powitanie. Nie chciał się odzywać, żeby nikomu nie przeszkadzać. Do jego uszu jednak dobiegł zaraz znajomy głos Krukona. Chłopak niby nie mówił głośno, ale przez niego Gallagherowi jeszcze trudniej było skupić się na temacie lekcji. Przyłożył więc palec do ust, starając się uciszyć swojego kolegę. Miał przy tym nadzieje, że Sæite nie będzie mu miał tego za złe. Wreszcie zamoczył pióro w kałamarzu i zaczął notować wszystko to, co mówi nauczycielka. No, może nie wszystko, bo wówczas musiałby przyjść na lekcję nie z pergaminem, a raczej z magicznym dyktafonem… Mimo wszystko próbował zawrzeć jak najwięcej informacji, mając świadomość tego, że z transmutacji nie ma zbyt dużej wiedzy i że później może nie zrozumieć własnych skrótów myślowych. Słuchał uważnie również pytań swoich kolegów i odpowiedzi kobiety, a wtedy i jemu zapaliła się w głowie lampka. Podniósł więc do góry rękę, czekając aż prowadząca udzieli mu głosu. - Czytałem, że zaklęcie Gemino może zostać przerwane tylko przez jego autora. W innym wypadku przedmioty będą się powielać przez wiele godzin albo nawet i dni, dopóki kopie nie zaczną niszczeć. A co w przypadku, kiedy rzucający czar w tym czasie umrze? Czy Gemino zostanie wówczas przerwane czy śmierć rzucającego nie wpływa w ogóle na jego działanie? – Wydawało mu się, że druga przedstawiona przez niego wersja jest prawidłowa, ale nie miał co do tego stuprocentowej pewności. Żaden podręcznik nie rozwijał tego tematu, a właściwie była to dość istotna kwestia, nad którą warto byłoby się pochylić. Miał więc nadzieję, że profesor Northug rozwieje jego wątpliwości. Cieszył się także z tego, że wczorajszego wieczoru przysiadł jednak do nauki - dzięki temu miał wiedzę, którą mógł teraz wykorzystać i rozwinąć. W innym wypadku pewnie nic by z tego wykładu nie ogarniał.
liczba punktów z poprzedniego etapu: 9 punkty za dodatkowe czynności: 5 + 5 + 5 + 5 = 20 (słuchanie słów nauczycielki, notowanie, upomnienie ucznia, pytanie) *PS nie wiem czy to tutaj też, ale w poprzednim poście Matta też pisałam, że się wczoraj uczył, więc doliczam +10 za przygotowanie do wykładu? Odnoszę się oczywiście do punktu 1) zasad. Wylosowana kostka skupienia: 3 = -5 :< Suma: 9 – 5 + 20 + 10 (?) = 34?
Riley Fairwyn
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Nie przypatrywałem się Finnowi szczególnie uważnie. Prawdę mówiąc, jeżeli tylko mogłem ominąć go spojrzeniem to zrobiłem to ze szczerą radością. Nie wspominałem naszego ostatniego spotkania z przyjemnością i gdyby tylko ktoś nie znał mnie za dobrze, mógłby pomyśleć, że jestem trochę… obrażony na Garda. I gdyby nie całkiem interesujące przywitanie, jakim obdarzył go Skyler, w rzeczywistości nawet nie zwróciłbym na niego więcej uwagi. Przyjrzałem im się długo. Prawdę mówiąc trochę zbyt długo jak na standardy obejmowane przez zwykłą uprzejmość, a tuż pod moją czaszką zaczęły nerwowo poruszać się niepewne myśli. Czy to była ta osoba, o której Finn pisał mi w listach? To było dość śmiałe założenie, ale czy nie było łatwiej tak mi sądzić, gdy przed oczami miałem namacalny dowód na to, że jednak ktoś obdarza go nadnaturalnym zainteresowaniem, jakiego nie widywałem zbyt często? Niemalże drgnąłem, słysząc głos Elaine i zaraz czując dotyk jej ust na policzku. - Cieszę się, że cię widzę - odezwałem się, kierując w jej stronę o wiele łagodniejsze spojrzenie, niż to, jakie posyłałem plecom Sky’a. Musnąłem też dotykiem jej dłoń zanim zanurkowała nią w torbie w poszukiwaniach podręcznika. Niemniej, z rozmysłem nie nawiązywałem rozmowy. Nieprzeszkadzanie nauczycielowi podczas wykładu było jedną z nigdy niewypowiedzianych zasad, jakich należało przestrzegać. Nawet, jeżeli wykład wydawał mi się nieszczególnie ciekawy, bo i rok temu wysłuchiwałem identycznego z ust Daniela Bergmanna. Skrobałem notatki raczej z przyzwyczajenia, aniżeli faktycznej potrzeby, lecz jednocześnie słuchałem, aby orientować się w przebiegu zajęć.
liczba punktów z poprzedniego etapu: 45 punkty za dodatkowe czynności: 10 Wylosowana kostka skupienia: 3 Suma: -5 + 10 + 45 = 50
Finn Gard
Rok Nauki : II
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177
C. szczególne : Podkrążone oczy, nerwowość i spięcie widoczne w każdym ruchu i grymasie, trochę nieprzytomny wzrok.
liczba punktów z poprzedniego etapu: wychodzi jednak, że 12 XD punkty za dodatkowe czynności: 15 (notatki, słuchanie nauczycielki, upomnienie Skylera, by się skupił) Wylosowana kostka skupienia: 2 - 10 :c Suma: -10 +15+12 = 17
Stukał cicho butem o podłogę i spoglądał na tykającą wskazówkę zegara. Nikt nic nie mówił, panowała idealna cisza i nawet mu to odpowiadało. Skierował swój wzrok w kierunku drzwi usłyszawszy bardzo znajomy głos. Wyprostował się na krześle i odprowadzał wzrokiem Skylera, kiedy ten znów poddał go wzrokowym torturom, wpatrując się w niego jakby był ósmym cudem świata. Zacisnął usta w bladą linię i starał się nie pokazać niczego po sobie. Oparł łokcie o ławkę, gdy Sky usiadł tuż obok i nieustannie pożerał go wzrokiem. Podrapał się po skroni i rozważał czy jeśli kopnie Puchona w goleń to Vanja utnie mu za to punkty domu. Przykrył palcami usta i dzielnie nie odwzajemniał spojrzenia chłopaka, co było naprawdę trudne, kiedy ktoś się w ciebie tak intensywnie wpatruje. Popatrzył na Skylera z ukosa, próbując go przywołać jakoś do porządku, by z łaski swojej zaczął słuchać wykładu, a nie wpatrywać się w niego jak w obrazek. - Przecież ty nie chodzisz na transmę. - mruknął bardzo cicho i tak, by Sky to usłyszał. Zamilkł, gdy lekcja się rozpoczęła. Próbował skoncentrować się na słowach Vanji, ale naprawdę było to trudne zważywszy na niezłomne samozaparcie Schuestera. Zerknął przez ramię czy ktoś to widzi i oczywiście napotkał wzrok Rileya Fairwyna, wpatrującego się w Skya intensywnie. Szturchnął Puchona w łokieć, by się ogarnął i skupił na lekcji nawet, jeśli jej nie cierpi. Zacisnął mocno powieki i otworzył je, spoglądając z uwagą na nauczycielkę. Notował wypowiadane słowa, a nawet zadawane przez resztę pytania, słuchając w milczeniu Vanji i dzięki temu jako tako nie dał się Skylerowi jeszcze bardziej rozproszyć. Starał się nie zwracać uwagi, że pisze niewyraźnie i nieco krzywo. Zerknął na Sky'a i skinął brodą, wskazując mu by też cokolwiek pisał.
Ostatnio zmieniony przez Finan Gard dnia Pią 27 Gru 2019 - 19:28, w całości zmieniany 3 razy
Elaine J. Swansea
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174 cm
C. szczególne : pomalowane usta, wyprostowane plecy; metamorfomagicznie zwiększony wzrost;
liczba punktów z poprzedniego etapu: 19 punkty za dodatkowe czynności: 10 Wylosowana kostka skupienia: 5 +1 Suma: 19+10+1 = 30
Posłała ciepły uśmiech Rileyowi i w pełni skoncentrowała się na głosie nauczycielki. Miała nieco trudności w zrozumieniu wszystkich słów, bowiem silny akcent kobiety czasami zmieniał akcent wypowiedzi. Tworzyła notatki w zeszycie, zawierając w nich jedynie najważniejsze informacje, bowiem w poprzednich latach już rozpracowywała to zaklęcie. Poza tym nie oszukujmy się, jako metamorfomag ta dziedzina nie sprawiała jej tak wiele trudności jak innym uczniom. Mimo wszystko nie podchodziła lekceważąco do zaklęcia "Geminio". Na marginesie dopisywała własne komentarze, znaki zapytania przy akapitach, które chciałaby jeszcze uzupełnić niektórym odpowiedziami. Słuchała słów nauczycielki, jak i również pytań uczniów, które musiała przyznać były naprawdę mądrze ułożone. Sama miała dopytać o to samo, o czym rozprawiał teraz Matthew, jednak zamilkła na rzecz pieczołowitego notowania. Zerkała raz po raz na skupionego Rileya, nie mogąc się zachwycić jego idealnym profilem. Nie nawiązywała żadnej rozmowy z nim, podzielając zasadę, że na zajęciach dają z siebie wszystko. Należeli do domu Ravenclaw, a więc to było niejako oczywistością. Mimo wszystko nie mogła oprzeć się, by na ustach nosić delikatny uśmiech.
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Kto o zdrowych zmysłach decydował się na konspiracyjny ton i opowiadania o historii swojego życia podczas trwania wykładu? Mało tego, robił to chyba bez świadomości, że szeptanie i jąkanie się raczej niezbyt zręcznie szły w parze. Davies pokręciła tylko głową, starając się słuchać wykładu pomimo wszelkich klasowych szumów i zakłóceń. Musiała na czymś skupić myśli, żeby nie roztrząsać tego, co sama przed momentem zrobiło i znaczenia tegoż gestu w dalszej perspektywie. Jedynym przejawem jakiegokolwiek przejęcia się przez nią zaistniałą sytuacją był delikatny uśmiech, którego nijak nie była w stanie pozbyć się z twarzy. Notowała pilnie wszelkie uwagi tak profesorki, jak i te pytania uczniów, które rzeczywiście wydały się wnosić coś do całej dyskusji. Oprócz tego nie brała zbyt aktywnie udziału w lekcji. Poniekąd potraktowała wykład jako badanie społeczne, bo czy dało się utrzymać ciszę i skupienie przy tak dużej frekwencji? Niby nie spodziewała się fajerwerków, ale jednak w każdej chwili, zwłaszcza przy młodej nauczycielce, coś mogło gruchnąć. I kto będzie od gaszenia największych pożarów?
liczba punktów z poprzedniego etapu: 25 punkty za dodatkowe czynności: 10, słuchanie, notowanie Wylosowana kostka skupienia: 4 = +6 Suma: 25 + 6 + 10 = 41
Z zamyślenia wyrwał ją @Riley Fairwyn, który zajął jedno z miejsc obok niej. Posłała mu pociągłe spojrzenie i pogodny uśmiech na przywitanie, bo współpraca z prefektem zawsze wychodziła im na transmutacji przyzwoicie. Do z niej dobry i nie wyglądał na kogoś, kto przeszkadzałby w słuchaniu wykładu. Ruda była nim zainteresowana, chociaż trudno było jej uwierzyć, że dowie się czegoś nowego. Wciąż jednak wierzyła w magię perspektyw i właśnie ta, którą reprezentowała sobą młoda nauczycielka, mogła być pełna ciekawostek. Raz jeszcze upewniła się, że podręcznik czy pergaminy leżą na ławce, siadając wygodniej. Wtedy też z drugiej strony usiadł czarnowłosy chłopak ze Slytherinu, który również należał do jej ulubionego towarzystwa. Wyglądał na zmęczonego, a jednocześnie w głosie dało się słyszeć cień wyrzutu. Spojrzała na @Fillin Ó Cealláchain przepraszająco, składając ze sobą dłonie. - Przepraszam, zaczytałam się i już trzeba było wychodzić. Obiecuję, że Ci to wynagrodzę. -szepnęła w jego stronę, posyłając mu jeden ze swoich najładniejszych uśmiechów i nawet nie bulwersując się, że zrobił sobie z jej ramienia poduszkę czy pożyczył jedną z kartek. Zdążyła się jeszcze rozejrzeć po sali, a jej twarz przyozdobił nieco niezadowolony grymas, gdy dostrzegła @Aleksander Cortez. Uniosła brwi w zaskoczeniu, zaraz siadając prosto i ignorując chłopaka, na którego była wściekła. Wykład się zaczął, więc w skupieniu słuchała nauczycielki, nie zadając pytań. Wiedziała, że inni potrzebują większej pomocy z przedmiotem, niż ona. Robiła notatki, utrzymywała kontakt wzrokowy i była skupiona na przebiegu zajęć, zerkając okazjonalnie do podręcznika, aby się upewnić. Jej zapiski, jak zwykle były schludne i niezwykle czytelne. Z uwagą wsłuchiwała się w trafne pytania uczniów, zaciekawiona tym, jakich odpowiedzi udzieli kobieta.
liczba punktów z poprzedniego etapu: 56 punkty za dodatkowe czynności: 10 Wylosowana kostka skupienia: 4= +6 Suma: 6 + 10 + 56=72
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
liczba punktów z poprzedniego etapu: 10 punkty za dodatkowe czynności: 5 Wylosowana kostka skupienia: 6 Suma: 15
Gdy słyszał, że do klasy wchodzi ktoś znajomy, to starał się odrywać wzrok od Finna, by przynajmniej krótko się przywitać, skoro zrobiłby to normalnie, a niby powinien zadbać o to, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Wątpił w sens tego całego udawania, co zresztą od razu powiedział Gardowi, bo doskonale znał swoje możliwości i ukrywanie emocji nie należało do jego mocnych stron. Był w pełni świadomy, że gapi się na niego jak na świeżo ubitą śmietanę, ale zwyczajnie nic nie mógł na to poradzić, bo nawet jego niezadowolenie nie potrafiło go ocucić, a nawet trochę go bawiło. Miał szczerą nadzieję, że ktoś z bliskich mu osób kiedyś zauważy to (mocno)ponadprzeciętne zainteresowanie i zapyta go w końcu wprost czy chodzi o Finna, żeby mógł uśmiechnąć się niby to nie przytakując, a jednak zdradzając odpowiedź. Dlatego też zerknął z nadzieją na Elaine, odwzajemniając jej uśmiech z niemal bezgłośnym "cześć", gdy poczuł na sobie jej dłoń, zaraz posyłając Puchonowi spojrzenie, które w jego własnym mniemaniu mówiło "widzisz jak się powinieneś ze mną witać?", a w rzeczywistości prawdopodobnie wyglądało jak każde inne, którym obdarzył dziś Garda. - Niespodzianka - szepnął rozbawiony i powstrzymał się od dalszych komentarzy o niemożności zignorowania swojego pociągu do nauki, bo lekcja właśnie się rozpoczęła, a on wciąż jeszcze miał problemy z oderwaniem wzroku od blondyna. Nic więc dziwnego, że kąciki jego ust drgały, chcąc pomknąć w górę, jednak gdy tylko powędrował spojrzeniem za wzrokiem wykręcającego się Finna, to te opadły stopniowo, tracąc ochotę na tańce. Jasne, Fairwyn. Bo któżby, kurwa, inny. Odtrącanie i oziębłość znosił dzielnie, bo tkwiła w nim idealna do tego mieszanka pokory i braku poszanowania własnej godności, ale Finn znów dał Rileyowi za darmo coś, o co on sam wyraźnie się domagał. A nie domagać się nie potrafił, choć bóg kremówek mu świadkiem, że naprawdę starał się teraz unieść resztką dumy i zignorować Garda, skoro tak tego chciał. Spróbował chociaż wsłuchać się w pytania innych studentów, zakładając, że nie może aż tak tragicznie odbiegać od ich poziomu, więc powinien je bez problemu zrozumieć. Pytanie Krukonki faktycznie brzmiało logicznie, ale słysząc kolejne dwa skrzywił się zdezorientowany i spojrzał na @Matthew C. Gallagher, autentycznie zdziwiony, że ten coś "czytał" z transmutacji. Normalnie człowiek wielu ukrytych talentów. Zrobił zagubioną minę, wyraźnie czując się nie na swoim miejscu, nie potrafiąc odnaleźć się w podawanych informacjach i przywoływanych terminach, które słyszał chyba pierwszy raz w życiu. Spojrzał na zdeterminowaną minę Finna, zapominając, że miał się poboczyć na niego przez chwilę, ale zanim zdążył na dobre odpłynąć myślami, to ten ponaglił go już do notowania. Westchnął więc cicho i posłusznie zaczął notować, uznając, że spróbuje zapisać słowo w słowo to, co mówi nauczycielka, żeby spróbować zrozumieć to później albo chociaż móc zapytać się kogoś o te bardziej skomplikowane fragmenty.
Aconite 'Haze' Larch
Rok Nauki : VII
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 165
C. szczególne : Bardzo oszczędna mimika, tatuaże, dość płynne ruchy - zarażona gracją od tańca
Widząc jej przytaknięcie poczuła ulgę, pod której wpływem uśmiechnęła się nieco bardziej niż miała to w zwyczaju - na tyle szczodrze, że nawet osoba nieprzyzwyczajona do jej oszczędnej mimiki, mogłaby dostrzec, że jest zadowolona. Omiotła spojrzeniem zaczerwienione policzki @Morgan A. Davies i zaraz odwróciła wzrok, jakby w obawie, że mogłaby się tym zarazić, jednak dopiero po chwili, powolnie zabrała dłoń z jej przedramienia. Szybko jednak okazało się, że jej próby zakończyły się niepowodzeniem, bo gdy uniosła wzrok, zwabiona głosem Gryfonki, to twarz błyskawicznie nabrała rumieńców pod wpływem jej śmiałego gestu. Przez chwilę próbowała udać niewzruszoną i słuchając się jej rady wyciągnęła różdżkę na blat, jednak zaraz wyobraźnia podsunęła jej obraz z tego jak idiotycznie zachowała się po ich wspólnej "grze" po zwycięskim meczu Gryffonów, więc wbiła wzrok w pergamin, namaczając pióro atramentem. Może na balu dostanie szansę naprawić błąd swojej ucieczki? Czy Moe miała jej tę ucieczkę w ogóle za złe? Usta drgnęły jej z chęci wypowiedzenia chociaż jednego z kłębiących się teraz w głowie pytań, jednak nie potrafiła zdecydować które byłoby najodpowiedniejsze. Zanim zdążyła się zdecydować, Moe instynktownie zareagowała wyczuwając jej potrzeby bez słów, co ostatnio zdarzało jej się coraz częściej. Znów więc uśmiechnęła się lekko słysząc to zapewnienie, którego nieświadomie potrzebowała i skryła usta za dłonią, niby to chcąc oprzeć się o ławkę. Takie spontaniczne swawole mimiczne nie były widokiem przeznaczonym dla miejsc publicznych - przynajmniej nie jej. Uspokoiła się szybko, próbując wsłuchać się uważnie w słowa nauczycielki, choć początkowo było to trudne, gdy myśli umykały jej ku wizjom, którymi wolałaby nie dzielić się na głos. Zaraz jednak zbeształa się ostatecznie w myślach, przypominając sobie, że w tym semestrze postawiła sobie wyraźny cel poprawienia swojego poziomu zaklęć z transmutacji. Starała się więc nie odrywać wzroku od pergaminu i słuchała uważnie nauczycielki, notując co ważniejsze wypowiedzi i na wyrysowanym marginesie odnotowywała pojedyncze terminy, które będą wymagały od niej jeszcze samodzielnego zapoznania się z nimi przy pomocy podręcznika. Pytania, które uznała za istotne, spisała na oddzielnym pergaminie, nakreślając również skrótowo odpowiedzi, pozostawiając nieco miejsca na własne dopiski, jeżeli postanowi zgłębić temat dokładniej, niż przez ograniczony czas mogła pozwolić sobie na to Vanja.
liczba punktów z poprzedniego etapu: 10 punkty za dodatkowe czynności: 10 Wylosowana kostka skupienia: 2 -> -10 Suma: 10
Vanja A. I. Northug
Wiek : 33
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 157cm
C. szczególne : Silny Szwedzki akcent, bardzo młody wygląd
Jej monolog, w którym szczegółowo objaśniała zasadę działania prezentowanego zaklęcia, został nagle przerwany przez wtargnięcie do klasy jednej z uczennic (@Darcy U. Hirrland). Vanja urwała w pół słowa, dokładnie obserwując dziewczynę. - Proszę usiąść i nie robić więcej zamieszania niż to konieczne. - skwitowała krótko jej nagłe pojawienie się w klasie. Odczekała stosowną chwilę i kontynuowała wykład. Nie uznała za stosowne karanie w jakikolwiek sposób dziewczynę, bo co by to dało? Owszem, miała zły nastrój, ale nie zamierzała wyżywać się na uczennicy. Widząc uniesioną w górę dłoń @Violetta Strauss przerwała ponownie. - Proszę panno Strauss. - udzieliła dziewczynie głosu i poczekała chwilę, by ta dokładnie sformułowała swoje myśli. Pytanie było bardzo trafione toteż niewielki uśmiech zagościł na licu profesorki.- Bardzo dobre pytanie. Odpowiedź nie jest tak prosta, jakby się mogło wydawać. Owszem, kopię można rozróżnić od oryginału, jednak jest to bardzo trudne. W przypadku, gdy mamy do czynienia z jakąś biżuterią bądź dziełem wykonanym przez gobliny, te bez problemu odróżnią kopię od oryginału, nawet nie specjalnie poświęcając temu wiele czasu czy uwagi. W innych wypadkach musimy poczekać do momentu, gdy przedmiot zacznie niszczeć, bądź użyć naprawdę zaawansowanych zaklęć celem rozpoznania kopi. Odpowiedziała, jej zdaniem, w wyczerpujący sposób na to pytanie. Nie sądziła, aby pominęła jakąś istotną kwestię, ale cieszyła się, że kolejna osoba podniosła dłoń z zamiarem zadania pytania. Nim jednak pozwoliła jej dojść do głosu powiedziała jeszcze tylko. - Panie @Akaiah Sæite, bardzo nie ładnie jest przerywać. Panno @Elizaveta Konstantinova, słucham panią. - Wykonała kilka niewielkich kroków pod tablicą, w niewielkiej odległości os swojego biurka, dokładnie przysłuchując się słowom dziewczyny. Dopiero gdy ta skończyła mówić, uniosła swój wzrok z powrotem w kierunku uczniów, w dużej mierze skupiając spojrzenie na dziewczynie. - Tak panno Konstantinova. Kopia jest zdecydowanie gorszej jakości niż oryginał, o czym wspomniałam już wcześniej, co prowadzi również do tego, że powielony przez nas obiekt ma, można powiedzieć, datę przydatności. Częstym zjawiskiem jest że skopiowane przedmioty gniją bądź rozpadają się na coraz to mniejsze części. Innymi słowy znów dochodzimy do tego, że kopie są bezwartościowe. Kolejna uniesiona w górę dłoń była jakby zaskoczeniem dla kobiety. Można powiedzieć, że zachowanie jej uczniów nawet jej w pewien sposób schlebiało. Skoro byli tak zainteresowani wykładem, może jednak mogła uznać go za udany? Udzieliła głosu @Matthew C. Gallagher i poczekała, aż ten skończy zadawać pytanie. - Powiem szczerze, że jest to ciężkie pytanie. To nie do końca tak, że obiekt będzie się trwale powielał, do momentu przerwania zaklęcia. To czarujący decyduje o tym, ile kopi chce wykonać. Jeśli chce, kopia może być tylko jedna, bądź zaklęcie może działać w nieskończoność, bądź do momentu, gdy pierwsze kopie nie zaczną niszczeć. W przypadku potencjalnej śmierci czarodzieja rzucającego urok, sądzę że czar wciąż zostałby utrzymany. Chyba że sam rzucający wcześniej zdecydowałby inaczej i zrobił określoną liczbę kopii, bez dalszej możliwości powielania się przedmiotu. - miała szczerą nadzieję, że jej słowa zostaną dokładnie zrozumiane przez wszystkich uczniów. Nie chciałaby sytuacji w której ktoś uzna, że temat ten nie został wyczerpany. Jakby odruchowo spojrzała na zegarek za jej plecami. Szybko oszacowała, że nim skończą się zajęcia, ma jeszcze kilka minut czasu, który mogłaby poświęcić swoim uczniom. To był dobry moment, aby przejść do części praktycznej tego wykładu. Jakby odruchowo delikatnie podwinęła rękawy swojej szaty, po czym machnęła różdżką. Przed każdym z uczniów pojawił się przedmiot, każdy inny. - Teraz bardzo proszę, abyście spróbowali użyć zaklęcia gemino na przedmiotach, które się przed wami znajdują. Będę krążyć pomiędzy wami i w razie potrzeby pomagać w rzucaniu tego zaklęcia. Kto odważniejszy, może próbować zaklęcie gemino scatteri. Tylko błagam, nie przesadzajcie z liczbą kopii, sądzę że maksymalnie dwie. Tak więc do dzieła.
Ostatnie zasady
1) Poniżej zaprezentowane są sumy punktów za ten oraz za poprzedni etap zajęć. Już wcześniej było wiadomym, że nie są one bezwartościowe. W tym etapie nie rzucacie kostką na skupienie. Punkty, które zdobyliście w poprzednich dwóch etapach mówią o tym, jakie skupienie posiadacie w tym. Odpowiednio: od -oo do 0: 0 punktów skupienia od 1 do 10: 1 punkt skupienia od 11 do 20: 2 punkty skupienia od 21 do 30: 3 punkty skupienia od 31 do 40: 4 punkty skupienia od 41 do +oo: 5 punktów skupienia
2) Celem tego etapu jest poprawne rzucenie zaklęcie gemino bądź gemino scatteri. Gemino scatteri mogą używać osoby, które posiadają minimum 5 punktów z transmutacji. Nie jest ono obowiązkowe, jeśli ktoś woli zwykłe gemino pomimo tego, że stan punktów w kuferku pozwala mu na gemino scatteri, nie musi on go rzucać.
3) Aby poprawnie rzucić zaklęcie, należy rzucić dwoma kostkami. Wartości 2 - 6: nie udało się wykonać kopii. Wartości 7 - 9: udało się wykonać tylko jedną kopię. Wartości 10 - 12: udało się wykonać 2 kopie. UWAGA! wartości kostek nie wliczają się do ostatecznej sumy z wykładu
4) Punkty skupienia przyznawane w tym etapie podnoszą wartości wylosowanych kostek. Czyli losując 1 i 2 oczka oraz posiadając 5 punktów skupienia, łącznie ma się 8 punktów - udało się wykonać tylko jedną kopię.
5) Nieudana kopia - 0 punkt do ostatecznej sumy. Jedna kopia - 5 punktów do ostatecznej sumy. Dwie kopie - 10 punktów do ostatecznej sumy.
6) Postanowiłam zmienić zakresy punktowe, ponieważ tamte były nieadekwatne dla osiągnięć ogółu, a chciałabym wszystkich ładnie nagrodzić ;) Dlatego teraz mamy: Suma na koniec wykładu poniżej 20: 1 punkt do kuferka. Suma na koniec wykładu z zakresu 20-30 : 1 punkt do kuferka, 5 punktów dla domu. Suma na koniec wykładu z zakresu 31-40: 1 punkt do kuferka, 10 punktów dla domu. Suma na koniec wykładu z zakresu 41 - wzwyż: 2 punkt do kuferka, 15 punktów dla domu. Te zakresy są ostateczne.
7) Bardzo proszę o uzupełnienie poniższego kodu i dodanie go na końcu bądź na początku posta:
Kod:
<zg>punty z poprzedniego etapu:</zg> Tu wpisz <zg>punkty skupienia:</zg> Tu wpisz <zg>Wylosowane kostki na rzucenie zaklęcia: </zg> [url=tutaj_link_do_kostki]Liczba oczek[/url] + punkty skupienia = liczba wykonanych kopi <zg>Suma końcowa:</zg> suma punktów z poprzedniego etapu + punkty skupienia z obecnego etapu + punkty zależne od ilości wykonanych kopi
Czas na wykonanie tego etapu to 10 stycznia 2020, godziny wieczorne
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Wykład o dziwo mi się nie dłużył. Czasami taka powtórka poznanego już materiału działała zaskakująco odświeżająco na szare komórki. Nie ukrywałem, że przydałaby mi się podobna przed tegorocznym egzaminem końcowym. Czasami lubiłem zbierać sobie informacje poznane w poprzednich latach i organizować sobie sesję kucia, powtórek i praktycznych ćwiczeń, więc w zasadzie nawet jeżeli żaden wykład z profesor już nam się przed czerwcem nie trafi, to chociaż będę miał świeże notatki, do których będę mógł zajrzeć. Podczas odpowiadania na pytania przez nauczycielkę, błądziłem spojrzeniem po klasie. Nie poświęcałem już uwagi ani Finnowi, ani Skylerowi, zdecydowanie więcej przyjemności znajdując w posyłaniu zamyślonego spojrzenia samej Elaine. W pewnym momencie nawet sięgnąłem do jej włosów, aby pochwycić jasny kosmyk między palce i wsunąć go za jej ucho, kiedy głos profesor wybudził mnie z zamyślenia. - Co ci zdublować? - Zapytałem Elaine i sięgając po różdżkę, wzrokiem wodząc po przedmiotach zebranych przed nami. W końcu sięgnąłem po pergamin i odrywając kawałek, chwilę nad nim pracowałem. Transmutacją zmieniałem jego kształt na niewielkie serduszko, jednocześnie zmieniając jego strukturę. Była to drobna rzecz, ale wymagała ode mnie skupienia. Dbając o drobne detale pewnie przegapiłem próby czarowania Elaine, ale kiedy skończyłem, moje zaklęcie wyczarowało dwie perfekcyjne kopie, które miały rozpłynąć się w powietrzu przy dotknięciu ich. - Oryginał dla pani - uśmiechnąłem się nieznacznie i wsunąłem Swansea w dłonie ten drobny kryształek z przeźroczystego szkła.
punkty z poprzedniego etapu: 50 punkty skupienia: 5 Wylosowane kostki na rzucenie zaklęcia: 6 + 5 = dwie kopie Suma końcowa: 50 + 5 + 10 = 65
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Milczenie na wykładzie było złotem, a jej w miarę możliwości udało się zachować skupienie, kiedy profesorka opowiadała o Gemino. To zaklęcie było przecież bardzo specyficzne - miało swoje wady, które dałoby się kreatywnie wykorzystać w wielu sytuacjach. Niepowstrzymane kopiowanie brzmiało groźnie i wręcz czarnomagicznie w nieodpowiednich rękach i miało spory potencjał na narobienie nieproporcjonalnych do trudności zaklęcia szkód. Aż się wzdrygnęła. Ale potem przyszedł czas, żeby spróbować swoich sił w czarowankach. - Gemino Scatteri. - ustawiła przed sobą wyciągniętą z plecaka przypominajkę, którą wcześniej chyba najzwyczajniej zapomniała zostawić w swojej szafce nocnej. O ironio. Nie była pewna, czy roztargnienie wzięło górę, czy to jeszcze było coś związanego z różdżką, jednak przy tej próbie świerk postanowił wyczyścić szklaną piłkę z każdej drobinki kurzu (chłoszczyść było ostatnim zaklęciem, którego Moe użyła za jej pomocą) zamiast powielenia jej. Prychnęła śmiechem, po raz kolejny dochodząc do wniosku, że powinna coś zrobić w tym kierunku. Może to nie był problem z różdżką jako taką? - Gemino Scatteri. - powtórzyła, a przypominajka grzecznie sklonowała się na blacie do docelowej ilości łącznie trzech sztuk. Wydało jej się całkiem zabawnym, że gdyby Mgiełka dotknęła którąś z kopii, ta zmieniłaby się właśnie w mgiełkę. Spojrzała z dumą na swoje twory. Jak już jej wychodziło czarowanie to chyba nie było z nią tak źle, co?
punty z poprzedniego etapu: 41 punkty skupienia: 5 Wylosowane kostki na rzucenie zaklęcia: 3 + 4 + 5 = 12, 2 kopie (tutaj druga próba walki z klątwą) Suma końcowa: 41 + 5 + 10 = 56
Finn Gard
Rok Nauki : II
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177
C. szczególne : Podkrążone oczy, nerwowość i spięcie widoczne w każdym ruchu i grymasie, trochę nieprzytomny wzrok.
punty z poprzedniego etapu: 17 punkty skupienia: 2 Wylosowane kostki na rzucenie zaklęcia: 9 + 2= dwie kopie Suma końcowa: 17+2+10= 29
Posłał krótki uśmiech Skylerowi, kiedy ten jednak próbował cokolwiek notować. Był mu za to wdzięczny skoro póki co byli jedynymi Puchonami na transmutacji i wypadałoby chociaż minimalnie zawalczyć o punkty dla domu. Oparł policzek o wnętrze dłoni i słuchał odpowiedzi na liczne pytania. Nie zapisywał już, a po prostu zapamiętywał, zastanawiając się czy kiedykolwiek będzie musiał używać tego typu zaklęcia w życiu codziennym. Kto wie - może sam siebie zaskoczy? Usłyszawszy treść zadania wyprostował się przy ławce i zerknął na chłopaka. - W końcu coś praktycznego. - zagaił półgębkiem i zdjął z nadgarstka swój zegarek. Ułożył go przed sobą i z namaszczeniem sięgnął po różdżkę. Oczywiście zastosował trudniejszą wersję zaklęcia - Gemino scatteri, które zadziałało już za pierwszym razem. Obok pierwowzoru spoczęły jeszcze dwa identyczne zegarki. Musiał przyznać, że gdyby miał wybierać oryginał to miałby problem. Zerknął najpierw na nauczycielkę w poszukiwaniu reakcji - jeśli rzecz jasna przechodziła tuż obok, a w następnym kroku zawiesił wzrok na Skylerze. - Śmiało. - dopingował go, choć nie przytłaczał swoim spojrzeniem. Miał nadzieję, że mu się uda.
Elaine J. Swansea
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174 cm
C. szczególne : pomalowane usta, wyprostowane plecy; metamorfomagicznie zwiększony wzrost;
punty z poprzedniego etapu: 30 punkty skupienia: 3 Wylosowane kostki na rzucenie zaklęcia: 3 + 3 = niestety nie wyszło :c Suma końcowa:30 + 3= 33
Notowała co ważniejsze informacje, jednak trzeba przyznać, że podeszła troszkę lekceważąco do poziomu trudności zaklęcia. Zamiast już myślami przypominać sobie gest nadgarstka czy w jakikolwiek sposób przygotować się do czarowania, skoncentrowała się na samych notatkach i ukradkowym spoglądaniu na Rileya. Raz po raz napotykała jego wzrok i po prostu się lekko uśmiechała. - Może kawę? - zażartowała, przypominając ich spotkanie w Pokoju Wspólnym Krukonów, gdy to zaklęcie poszło w ruch. Trzeba przyznać, że nigdy go nie używała, a sam fakt, że była metamorfomagiem nie sprawiał, że miała je w jednym palcu. Zdjęła z nadgarstka bransoletkę (którą notabene otrzymała od bliźniaka) i podjęła się użycia Gemino scatteri, co niestety zakończyło się fiaskiem. Z frustracji kolor jej włosów nabrał nieco bladoróżowego odcienia, gdy po kilku próbach odkryła, że kopiowanie przedmiotu nie jest jej mocną stroną. Westchnęła ewidentnie zasmucona niepowodzeniem. Krukońska ambicja bardzo ucierpiała. Przyjęła od Rileya drobny upominek, który rzecz jasna wsunęła między strony swojego szkicownika. - Dziękuję, jest piękny jak wszystko, co mi pokazujesz. - skomplementowała cicho. - Chyba nie lubię się z tym zaklęciem. Nie potrafię go utrzymać, by stworzyła się chociaż jedna kopia. - przyznała się do porażki, jednak odnalazłszy w jego spojrzeniu pełne otuchy ciepło nie pozwoliła sobie na załamanie się wobec niepowodzenia. Dyskretnie, tak by nauczycielka nie spostrzegła, sięgnęła pod ławką po dłoń Rileya i ją delikatnie ścisnęła.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
punty z poprzedniego etapu: 20 punkty skupienia: 2 Wylosowane kostki na rzucenie zaklęcia: 12 + 2 = dwie kopie Suma końcowa: 20 +2 + 10 = 32
Pokiwała głową, gdy tylko nauczycielka udzieliła odpowiedzi na jej pytanie. Czyli wychodziło na to, że najprostszym sposobem na rozróżnienie kopii było po prostu wzięcie przedmiotów na przeczekanie, by zobaczyć, który z nich jako pierwszy zacznie niszczeć. Chociaż na to oczywiście trzeba byłoby mieć czas. Zapisała jeszcze szybko w skrócie to co usłyszała w myślach robiąc jeszcze mentalną notkę, by w razie potrzeby poszukać w bibliotece czegoś na temat owego zaklęcia i wykonanych przy jego pomocy duplikatów. Wysłuchała również odpowiedzi na pytania innych uczniów, które również zdawały się być ciekawe, a zaraz potem nadeszła praktyczna część zajęć, w której mogli spróbować swoich sił w rzucaniu Gemino. Strauss nie była jakimś wielkim specem od transmutacji także naprawdę nie wiedziała jak wyjdzie jej ta sztuczka chociaż starała się być dobrych myśli. W końcu nie mogło być aż tak źle. Odłożyła pióro i sięgnęła po różdżkę, którą następnie wycelowała w leżący przed nią na biurku przedmiot, na którym starała się skupić swoją uwagę. Dopiero wtedy wykonała odpowiedni ruch różdżką, rzucając zaklęcie. - Gemino. Ku jej zadowoleniu czar jej się udał. I to o wiele lepiej niż mogłaby się tego spodziewać, bo obok oryginalnego przedmiotu pojawiły się aż dwa duplikaty zamiast jednego. Może jednak nie była aż tak zła z transmutacji? Uśmiechnęła się nieco na wynik swojego zaklęcia, czując, że osiągnęła dzisiaj dosyć spory sukces.
Matthew C. Gallagher
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : zawadiacki uśmiech, podczas którego jego prawa brew zawsze unosi się nieco wyżej niż lewa; dołeczki w policzkach
- Rozumiem, pani profesor. Dziękuję za odpowiedź. – Odezwał się zaraz po tym, kiedy nauczycielka przedstawiła krótki wykład na poruszony przez niego temat. Satysfakcjonował go w pełni, a co więcej podbudował jeszcze bardziej jego pewność siebie przed kolejnym etapem zajęć. Wszak niewiele pomylił się w swoich domysłach, a to świadczyło najwyraźniej o tym, że coraz lepiej rozumiał dziedzinę magii, jaką była transmutacja. Nessa chyba miała rację, że ostatnim razem poddał się zbyt szybko. Może nadal nie był to jego konik i nie czuł się na lekcjach z tego przedmiotu tak swobodnie jak chociażby podczas lotu na miotle czy zaklęć, ale zaczynał wierzyć, że jest w stanie nadrobić wszystkie zaległości. Ba, już teraz potrafił przecież wykonać proste zaklęcia transmutacyjne, co dawniej było dla niego nie do pomyślenia. Złapał go lekki stres, kiedy okazało się, że przechodzą do części praktycznej, ale nadal myślał o niej z entuzjazmem. Zwykle wolał takie ćwiczenia od teorii, więc może nie powinien się przesadnie przejmować? Ostatnimi czasy powtarzał sobie zaklęcie Geminio, które nie sprawiało mu większych kłopotów, ale kusiło go, żeby sprawdzić się w trudniejszej jego wersji. Raz się żyje? Wyciągnął swoją różdżkę, za cel obierając podręcznik do transmutacji. Następnie skierował na książkę koniuszek drewna, wykonując odpowiedni ruch nadgarstkiem. – Geminio scatteri. – Mruknął cicho pod nosem, nie chcąc ryzykować niewerbalnego użycia czaru, którego w istocie zbyt dobrze nie znał. Wypowiedzenie inkantacji pozwalało lepiej skoncentrować mu się na efektach i… Prawdopodobnie podjął właściwą decyzję, bo przyjęta strategia pozwoliła mu na osiągnięcie sukcesu. Małego, bo stworzył tylko jedną kopię, ale nie narzekał, bo spodziewał się jeszcze gorszego rezultatu, a mianowicie tego, że zaklęcie w ogóle mu nie wyjdzie. Widział, że profesor Northug krąży pomiędzy uczniami, więc uśmiechnął się subtelnie zadowolony ze swojej pracy.
punty z poprzedniego etapu: 72 punkty skupienia: 5 Wylosowane kostki na rzucenie zaklęcia: 3 + 5 = 8 jedna kopia Suma końcowa: 72 + 5 + 5 = 82
Słuchała wykładu w milczeniu, chwilę tylko patrząc na Elaine i Rileya, których relacja wydawała się iść w doskonałym kierunku. Uśmiechnęła się pod nosem, wracając do obserwowania nauczycielki i skrobania piórem po pergaminie. Pytania, które wybrali uczniowie, były ciekawe. Widać było zainteresowanie tematem, co fankę taką jak Nessa niezwykle cieszyło. Niestety, niewielu uczniów w szkole traktowało edukację poważnie, skupiając się w głównej mierze na życiu towarzyskim. Vanja wydawała się jej nieco chłodna i pełna dystansu, ale niezwykle cierpliwa. Widać było, że odrobinę ją wykład stresował, co ruda akurat uznała za dobry omen, bo trochę strachu przed porażką jeszcze nikogo nie zabiło. Prefekt odłożyła pióro, gdy część teoretyczna dobiegła końca, składając notatki i chowając w środek podręcznika, aby w nocy je uporządkować i ewentualnie przepisać. Wyjęła różdżkę, wykonując odpowiedni ruch dłoni, rzucając niewerbalnie "gemino scatteri". Zaklęcie udało się, jednak zamiast dwóch kopii, na drewnianym blacie leżała tylko jedna kopia kolorowej, szklanej kulki. Zostawiła oryginał w spokoju, a stworzoną przez siebie wzięła w dłoń, obracając ją pomiędzy palcami i podziwiając, jak odbija światło. Mała rzecz, a cieszy. Różdżkę oczywiście schowała, nie chcąc nawet ryzykować pojawienia się jakieś kapryśnej myśli, przez którą ktoś by skończył jako ślimak.
Akaiah Sæite
Rok Nauki : VII
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 173 cm.
C. szczególne : Podkulona, przygarbiona sylwetka. Wzrok wbity w ziemię. Jąkanie.
Perspektywa wspólnie spędzonego popołudnia z Elizą napawała go dobrym humorem, nawet jeśli myśl o pieczeniu pierniczków była dla takiej kulinarnej nogi jak Ak nieco niepokojąca. Co tam teoretyczne włamanie się do domu wschodzącej gwiazdy Quidditcha o narodowej skali. Pal licho, że to brzmi jak świetny materiał do plotkarskiej gazety… Krukon bardziej przejmował się czy dobrze odmierzy mąkę. Fakt, że czuł się dobrze, dodatkowo podkreślał potok słów, jaki chłopak z siebie wyrzucał. Niestandardowe dla kogoś, kto zazwyczaj siedzi cicho i odpowiada bardzo zdawkowo. Sæite nawet dorobił się upomnienia, co sprawiło, że choć na chwilę mógł poczuć się jak nieposkromiony, głośny Gryfon. I wcale mu się to nie spodobało. Początkowo kątem oka wychwycił nieme upomnienie od Matta. Z racji tego, że znał Ślizgona kawał czasu, nie poczuł się z tą uwagą jak ktoś, komu właśnie przestrzelono głowę. Co prawda speszył się i natychmiast umilkł, zwieszając głowę i planując wydukać w stronę kolegi jakieś przeprosiny po zajęciach – bo bądź co bądź przewinienia pokroju gadulstwa na lekcji raczej mu się nie zdarzały. Niemniej zdecydowanie poczerwieniał na twarzy, gdy upomnienie poszło od samej nauczycielki. Od razu przyspieszyło mu tętno, zupełnie nieadekwatnie do skali wydarzenia. Profesor Northug daleko było do prokuratora, który właśnie wyjmował niezbite dowody na udowodnienie Akowi przestępstwa, ale to, co działo się w głowie szatyna było do tego porównywalne. Zsunął się nieco na krześle, próbując być jeszcze mniejszym i jeszcze mniej rzucać się w oczy – jakby kiedykolwiek takie przygarbione chuchro się komukolwiek rzucało na twarz. Po prostu wziął piórko w rękę i starał się nie myśleć, jak okropnie głupio się teraz czuje. Do końca lekcji wydawało mu się, że absolutnie każda osoba w klasie rozpamiętuje tę jedną uwagę nauczycielki i że na bank wszyscy mają o nim teraz negatywne zdanie i wyklinają od najgorszych. W efekcie na niczym nie mógł się skupić. Gdy próbował wydukać zaklęcie Gemino, język non stop mu się plątał. I tak miał już problemy z wymową… a gdy do i tak czarnych myśli doszedł fakt, że miał problem z tak stosunkowo łatwym zaklęciem, już w ogóle się podkopał i nie wyczarował nic. Po dobrym humorze z początku zajęć nie było ani śladu. Teraz było mu już tylko wstyd i to na każdym możliwym poziomie. Odliczał minuty do końca zajęć, żeby po prostu stąd uciec. Spojrzał tylko kątem oka jak radzi sobie jego blondwłosa przyjaciółka. Nie śmiał jednak nawet pisnąć słówka, byleby tylko Nothug nic do niego nie powiedziała. Już i tak żył w stresie, że zwróci mu uwagę jak koszmarnie sprawuje się podczas tych zajęć. Przeszkadza i jeszcze czarować nie potrafi. Nic do mnie nie mów. Nic do mnie nie mów. Nic do mnie nie mów.
punty z poprzedniego etapu: 7. punkty skupienia: 1. :c Wylosowane kostki na rzucenie zaklęcia: 3 + 1 + 1 = 5. Zero kopii. Suma końcowa: 7 + 1 + 0 = 8.
Elizaveta Konstantinova
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 164
C. szczególne : Albinoska -> białe włosy, brwi i rzęsy, bardzo jasna cera z różowymi akcentami
punty z poprzedniego etapu: 17 punkty skupienia: 2 Wylosowane kostki na rzucenie zaklęcia: 3 + 2 = nie wyszło 3
Suma końcowa: 17+2 = 19
Zdziwiła się, że profesor dała radę usłyszeć Akiego, musiała być naprawdę wyczulona. I zrobiło jej się trochę głupio, w końcu była duża możliwość, że to jej podniesienie ręki zwróciło uwagę w ich stronę. Chciała przeprosić chłopaka już teraz, ale widząc jego minę, a raczej jej brak, bo tak bardzo zwieszał głowę, stwierdziła, że lepiej będzie porozmawiać po zajęciach. Odpowiedź nauczycielki na jej pytanie też ją zaskoczyła. Jak to już wspominała? Eliza szybko przewertowała swoje notatki, czy naprawdę miała gdzieś braki? Przecież słuchała na zajęciach. To już ją w ogóle rozproszyło, bo zamiast skupić się bardziej na słowach, teraz wypominała sobie to, jak mogła zapomnieć o czymś, co było już mówione. I jeszcze w dodatku o to zapytać! Niby zyskała dzięki temu nowe informacje, ale poczuła się trochę głupio. Nie trzeba być detektywem, by domyślić się, że te dwie rzeczy kiepsko wpłynęły na koncentrację albinoski, wyrzucającej sobie już dwie rzeczy na raz. Bała się, że może przyjaciel się na nią zezłości za to i o to, że i profesor się na nią zezłości za tamto pytanie. Więc chciała zrobić jak najlepsze wrażenie przy powielaniu obiektu, problem polegał na tym, że była w tym momencie na tyle rozproszona, iż nawet jej inkantacja „Gemino” w idealnej dykcji nic nie podziałały. Chyba pozostawało jej zlustrować zachowanie Akiego i zwieszenie głowy, wciąż jednak z nadzieją zaczytując się w notatki o zaklęciu i szukając, gdzie popełniła błąd.
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
punty z poprzedniego etapu: 15 punkty skupienia: 2 Wylosowane kostki na rzucenie zaklęcia: 10 + 2 = 2 kopie Suma końcowa: 15 + 2 + 10 = 27
Zgarbił się nieco, słysząc o praktyce i oparty łokciami o blat sięgnął dłonią do karku, by go rozmasować. Powiódł wzrokiem po obecnych w sali, by sprawdzić czy faktycznie wszyscy zamierzają wykonać zadanie, bo on sam wolał tego uniknąć, ale też nie chciał być jedynym, który by się poddał bez walki. Lepiej nie spróbować w ogóle czy znów być jedynym, któremu nie udało się wykonać zadania, tak jak miało to miejsce na ostatnich ćwiczeniach z transmutacji? Spojrzał na Finna, który w ogóle nie ociągał się z zadaniem i mimowolnie zaczął się zastanawiać czy on sam też ma tak pewną postawę, gdy jest na eliksirach lub w łóżku w kuchni. Ta krótka zachęta od Szweda zmotywowała go do podjęcia próby, ale nie śmiał rzucić bardziej skomplikowanego zaklęcia, bo tak wzorcowym wykonaniu tuż obok. Zadowoli się prostszą wersją, bo i tak nie był pewien czy nawet ta mu się uda. Przesunął dłonią po kieszeniach, w poszukiwaniu czegoś sensownego do skopiowania, ale nie miał przy sobie nic wartościowego. Papierosów nie mógł przecież wyciągnąć na stół, bo nie było to zbyt dobre zachowanie jak na prefekta, ale w końcu stwierdził, że za same zapałki ani Vanja, ani prefekci naczelni nie powinni go zbesztać. Wyprostował się, by dodać sobie pewności siebie i na chwilę przymknął oczy, by dobrze wyobrazić sobie efekt, jaki chce osiągnąć. Dopiero wtedy uniósł powieki, by rzucić zaklęcie "Geminio". Gdy już leżały przed nim trzy opakowania zapałek, uniósł wzrok - nie na nauczycielkę - a na Finna, w poszukiwaniu opinii jak wyszło mu zaklęcie.
Aconite 'Haze' Larch
Rok Nauki : VII
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 165
C. szczególne : Bardzo oszczędna mimika, tatuaże, dość płynne ruchy - zarażona gracją od tańca
punty z poprzedniego etapu: 10 punkty skupienia: 1 Wylosowane kostki na rzucenie zaklęcia: 7 + 1 = 1 kopia Suma końcowa: 10 + 1 + 5 = 16
Chwyciła różdżkę i zaraz pogładziła ją czule kciukiem, chcąc nastawić ją na to, że musi ugiąć się jej woli i pozwolić jej na rzucenie zaklęć z nieco innej dziedziny niż zazwyczaj. Przez chwilę rozglądała się po sali, chcąc wyłapać jakie błędy popełniają inni, by samej móc ich ominąć. Z transmutacji W TEORII dokształcała się ostatnio całkiem namiętnie, ale w praktyce wciąż napotykała na trudności. Dzięki ćwiczeniom i korepetycjom zdołała opanować kilka prostszych zaklęć, ale wciąć daleko było jej do poziomu, który by ją zadowalał. Była pewna, że łatwiejsza wersja zaklęcia powinno jej wyjść, ale w tę trudniejszą nieco wątpiła, mimo wskazówek nauczycielki, które powinny jej to ułatwić. Widząc, że efekty ćwiczeń innych są nierówne, a mimo to większość osób decyduje się na podjęcie wyzwania, zdecydowała, że powie cicho, ale starannie, pewnym głosem "Geminio Scatteri" celując różdżką w swoje pióro. Powieka drgnęła jej z niezadowolenia, że udało jej się stworzyć jedynie jedną kopię, więc zaraz warknęła "Duro" i "Gravium" w oryginał, chcąc wyładować swoją irytację w jakiś bezpieczny sposób. Westchnęła niedosłyszalnie, ledwo widocznie unosząc przy tym klatką piersiową nieco mocniej i przeniosła wzrok na przypominajki Moe, zaraz unosząc wzrok na nią samą z błyskiem uznania w oczach, próbując zdusić w sobie ukłucie zazdrości.
Darcy U. Hirrland
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : amerykański akcent, blizna na lewym przedramieniu, przygarbiona postawa i czerwona szminka na ustach
punty z poprzedniego etapu: -10 punkty skupienia: 0 Wylosowane kostki na rzucenie zaklęcia: 9 + 0 = 1 Suma końcowa: -10 + 0 + 5 = -5
Odkąd weszła spóźniona na lekcje, klasa transmutacji stała się jej własnym, osobistym piekłem. Nie dość, że swoim wtargnięciem przeszkodziła w wykładzie, tym samym zwracając na siebie uwagę wszystkich obecnych, to chwilę później musiała przejść prawie całą długość komnaty, by zająć pierwsze wolne miejsce. Darcy miała wrażenie, że wzrok przynajmniej połowy zgromadzonych szyderczo śledzi każdy jej krok od drzwi aż do samiutkiej ławki. Resztę lekcji spędziła cicho, praktycznie wcale się nie ruszając, bojąc się głośniej oddychać. Siedziała przygarbiona, z opuszczoną pokornie głową, nie ważąc się spojrzeć w oczy nauczycielce. Każdy szmer za plecami brzmiał w jej mniemaniu jak uszczypliwości, jakby ktoś śmiał się z niej tuż za nią. Paranoja. Ściany pomieszczenia zdawały się zacieśniać się wokół niej, aż w pewnym momencie zaczęło brakować jej tchu. Kto wie, czy nie skończyłoby się to atakiem paniki, gdyby w tym samym momencie czarownica nie skończyła odpowiadać na pytania i nie przeszła do części praktycznej. Gryfonce trafił się mały, biały kamyczek o nieregularnym kształcie i ostro zakończonych krawędziach. Niepewnie sięgnęła po różdżkę i mrucząc ciche "Gemino scatteri" wycelowała ją w otrzymany przedmiot. Może to właśnie ów niezdecydowanie, a może roztargnienie spowodowane wcześniejszą sytuacją, w każdym razie miast dwóch kopii, udało jej się wyczarować tylko jedną. Dziewczę odłożyło magiczny atrybut na bok, biorąc do ręki oba kamyki i porównując oryginał z dopiero co wyczarowaną podróbką. Badała kształt, kolor, każdą krzywiznę i rysę, jak gdyby chciała upewnić się, czy zaklęcie faktycznie działa tak, jak powinno. Nieśmiało rozejrzała się dookoła i ze zdziwieniem odkryła, że byli tacy, którym w ogóle nie udało się poprawnie rzucić czaru. Może więc nie jest aż tak beznadziejnym uczniem...
Vanja A. I. Northug
Wiek : 33
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 157cm
C. szczególne : Silny Szwedzki akcent, bardzo młody wygląd
Wszystkim uczniom jakoś szło. Jedni radzili sobie z powierzonym przez nauczycielkę zadaniem śpiewająco, inni troszeczkę gorzej. Nie oceniała nikogo. Wiedziała, że niektórzy potrzebują więcej czasu na praktykę niż zaledwie kilkadziesiąt minut lekcji. Wiedziała również, że pośród tych wszystkich uczniów są tacy, którzy talent do transmutacji mieli wręcz wrodzony. I jej zadaniem jako nauczycielki było pomóc im wydostać go z pod powierzchni. By wypłynęło to na wierzch. Wierzyła w każdego z nich. A przynajmniej w tych, którzy wyrazili jakieś zaangażowanie w wykład i późniejszą praktykę. Była skłonna nieść pomoc każdemu studentowi tutaj obecnemu, który by tylko o to poprosił. W końcu taka jej rola. Poświęciła się jej z pełną świadomością tego, co to wszystko oznacza. - Dobrze już. - klasnęła w dłonie uciszając wszelkie ewentualne pogaduszki i wymiany spostrzeżeń odnośnie powodzenia bądź niepowodzenia zaklęcia. - Sądzę, że na dziś już wszystkim wystarczy. - odruchowo spojrzała na niewielki zegarek zdobiący jej lewą rękę. Za kilka minut miał wybić dzwon obwieszczający przerwę. - Bardzo się cieszę, że wszyscy chociaż podjęliście próbę zmierzenia się z tym zaklęciem. Nawet z niepowodzeniem, jesteście i tak o krok do przodu względem tych, którzy nie zdecydowali się pojawić na zajęciach. Dziękuję za uczestnictwo, spodziewajcie się ewentualnej pracy domowej. - delikatny uśmiech pojawił się na jej ustach, posłanych wszystkim i każdemu z osobna. Dla niej zajęcia zaczynały się tragicznie, a skończyły całkiem nieźle. Może jednak nie była tak złą nauczycielką? Zebrała wszystkie swoje rzeczy i ruszyła w kierunku wyjścia. Czas na krótką przerwę.
/Zt. wszyscy chętni
Podsumowanie
Bardzo dziękuję wszystkim za udział w zajęciach! Mam nadzieję, że ta forma podobała się wam. Z chęcią przyjmę w wiadomości prywatnej wszelkie ewentualne sugestie czy skargi ;) Wszystkie punkty domu i kuferkowe zostaną rozdane jeszcze tego samego dnia. Do zobaczenia na kolejnych zajęciach!
Transutacja! Nie mogła się doczekać. Tuż obok zaklęć, których uczył przystojny nauczyciel oraz lekcji obrony przed czarną magią, transmutacja należała do jej ulubionych przedmiotów. Zastanawiała się jaki jest profesor, którego nie miała okazji poznać. Kierując się do sali cieszyła się, że schody nie planowały znowu urządzać sobie pseudo karuzeli. Weszła do sali, ze zdumieniem odkrywając, że jest jedną z pierwszych. Wybrała ławkę pośrodku sali, nie zamierzając siedzieć na samym przodzie, ani całkiem z tyłu. Środek był względnie bezpieczny. Odłożyła torbę na ziemię i usiadła, poprawiając szatę oraz wyjmując różdżkę, która położyła na blacie ławki. Przyglądała się pucharowi, zastanawiając się mimowolnie co będą z nim robić. Zmniejszać? Powielać? Nie miało znaczenia, miała nadzieję, że pójdzie jej lepiej niż szło na uzdrawianiu, albo zielarstwie. Uh, zdecydowanie nie będzie uzdrowicielem. Miała też nadzieję, że szybko zacznie się lekcja oraz nie będzie miała czasu na rozmyślanie o czymkolwiek innym, a szczególnie o powodzie wyjazdu wuja. Wyjęła gumkę i upięła włosy w prowizoryczny kok, byle loki nie przeszkadzały w trakcie zajęć.
Co robi przemęczony ślizgon między lekcjami? Oczywiście czyści klatkę swojej upierzonej przyjaciółce, która tamtego dnia jak na złość wróciła do niego. Lokum Landryny, nieczyszczone od kilku tygodni było pozostawione same sobie co oczywiście oznaczało bitą godzinę skrobania klatki i szorowania całej powierzchni, na której była ona położona. A dlaczego robił to ręcznie? A to dlatego, że wszystko było tak zaschnięte, że nawet zaklęcie Chłoszczyść, rzucone kilka razy nie działało. Do plusów tej sytuacji można było zaliczyć to, że poczuł się przez chwile tak, jakby magii nie było. Musiał przyznać, że było to baaardzo irytujące uczucie. Za to dużo magii, miało być tego dnia na lekcji transmutacji, która była zaplanowana na wtorkowe południe. Pewnie odpuściłby sobie te zajęcia, jako że ostatnio nic nie robił tylko ślęczał nad książkami albo w bibliotece, albo w szkolnych klasach, jednak miał "dobrą" koleżankę, która nie dając mu spokoju, postanowiła wyciągnąć go na zajecia do profesora Craine'a. Właśnie dlatego dziesięć minut przez rozpoczęciem lekcji czekał na @Alise L. Argent przed klasą transmutacji. Chwilę później dziewczyna pojawiła się. - Cześć, Smocza Siostro.- przywitał ją z uśmiechem, po czym zmarszczył brwi i wychylił tułów, tak aby zaglądnąć za jej plecy, a następnie rozglądnąwszy się w około zapytał: - A gdzie moja ciężarówka z cukierkami? Śmiejąc się, gestem dłoni wskazał Ali otwarte do sali drzwi, tym samym wskazując żeby weszła pierwsza. Usiedli do ławki, a Lucas zastanawiał się w co takiego przyjdzie im przetransmutować kryształowy puchar, który stał przed nimi na stoliku.
Alise L. Argent
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : dołeczki w policzkach przy uśmiechu, zawsze nosi bransoletkę ze smoczym akcentem i łańcuszek z zawieszką z Irlandzką Koniczynką
Prawda była taka, że Alise orłem z transmutacji to nie była, ale zależało jej na frekwencji i nie chciała po ostatnich zaklęciach rozczarować opiekuna ich domu, który pewnie przeżył swoiste załamanie nerwowe. Nie mogła znaleźć Elijah i Elaine, więc wymyśliła, że wyciągnie Lucasa — bo przecież na pewno był w tym lepszy od niej. Gdy nastał wtorek, spakowała potrzebne książki, wciągnęła na szyję krawat w barwach domu i zaczesała jasne pukle w wysokiego kucyka, zerkając raz po raz na zegarek. Spóźnianie się było przecież takie okropne! Ali w całym swoim optymizmie i w radości z życia przemykała korytarzami, pokonując kolejne schody i co rusz witając się z kimś uśmiechem, nuciła pod nosem jedną ze starych piosenek Fatalnych Jędz, które wcale nie chciały wyjść jej z głowy od kilku dni. Dostrzegając przed wejściem do klasy Profesora Craine'a, znajomą sylwetkę — uśmiechnęła się, stając przed nim. Zlustrowała błękitnymi oczyma jego twarz, poprawiając tkwiący na ramionach plecak ze smoczym brelokiem, chociaż dziś były również smocze spinki przy mankietach koszuli. - Cześć Merlinie! - zaczęła, aby zaraz na chwilę unieść brew i rozejrzeć się dookoła jego śladem, przekręciła głowę na bok, wbijając w niego wzrok, aby prychnąć na pytanie o samochód łakoci i skrzyżować ręce na piersiach. - Wiecznie nienasycony, co? Złagodzę apetyt, jeśli powiem, że mam w plecaku paczkę czekoladowych ciastek? Tak, bezczelnie chciała go przekupić — jak zwykle zresztą, aby zaraz zrobić niewinną minę i idąc za zaproszeniem, wejść do starego pomieszczenia. Omiotła je spojrzeniem, zajmując jedną z ławek znajdujących się na tyłach — nie omieszkując dostrzeżenia tkwiącego na biurku pucharka. Wyjęła podręcznik oraz pergamin z piórem, a także różdżkę, zanim odwiesiła plecak na oparcie krzesła, zakładając nogę na nogę i wygładzając materiał spódnicy, powędrowała za zaintrygowanym spojrzeniem towarzyszącego jej ślizgona. - Nie sądzę, żebyśmy zmieniali to w jedzenie Lucas. Przykro mi. Zauważyła nieco ciszej — bo chociaż do lekcji wciąż było kilka minut, nie chciała obecnym uczniom przeszkadzać, a poza tym nigdy nie wiadomo, skąd wyłoni się nauczyciel i w którym momencie.