Humor: 3
Koncentracja: 4
Nastawienie: 8
Kuferek: 2pkt
Okej, dzisiaj nie był to przyjemny czas na jakąkolwiek lekcje, a tak się zdarzyło, że musiało paść akurat na transmutację, która była ostatnio dla mnie bardzo ważna. Zajarany bowiem byłem tematem animagii, a z tego co się do tej pory dowiedziałem, jest ona ściśle powiązana z transmutacją, z której byłem totalną nogą, należałoby więc chyba się z niej podszkolić. Zamierzałem po lekcji zapytać profesorka jak to jest z tą animagią, w sumie to nawet nie wiedziałem czy się zna na tym temacie, ale jak nie jego to kogo? Nie miałem ziomka animaga, więc trzeba było sobie radzić w inny sposób.
Na lekcje przyszedłem
w mundurku, o dziwo, bowiem ostatnio dostałem o to opierdol i wolałem przez kilka dni sobie dać z tym spokój i dopiero po tygodniu powiedzmy wrócić do swoich kreacji. Czasem trzeba było szefuńcia uspokoić, żeby sobie nie wyrywał ostatnich włosów z głowy przez fakt, że Gryffindor jest pierwszy raz na pierwszym miejscu w topce domów i takie moje zachowanie mogłoby to łatwo zmienić.
W klasie już było dużo osób, w tym Hope, która była najwyraźniej w centrum uwagi i szybko doszły mnie słuchy dlaczego. Wszedłem do sali akurat w momencie, kiedy Irv wspomniała o "rozwiązłości" Hope, o której nie słyszałem wcześniej. Zmarszczyłem czoło, patrząc złowrogo na Irv, której no nie lubię i wiem, że Hope również, więc nic dziwnego by w tym nie było, gdyby ta pierdoliła kocopoły, żeby zdyskredytować moją przyjaciółkę. Krew kipiała w moich żyłach od złości, która spotęgowana była również tym, że paznokieć własnie mi obumierał w prawej ręce. A nawet jeśli byłaby to prawda, to ten przebrzydły ślizgon nie miał za bardzo prawa o tym tak sobie gadać i rozpowiadać.
-
Zamknij mordę, de Guise. - Powiedziałem przelotnie, przechodząc obok niej i rzucając jej mordercze spojrzenie, na tym zaprzestając - nie chciałem robić tutaj za dużych kłopotów, miałem sprawę do Camaela. Choć od komentarza powstrzymać się nie mogłem, nie będzie mi ona plotkować o mojej przyjaciółce. Rzuciłem jej jeszcze przelotne spojrzenie, w razie jakby ona nagle podjęła rękawice i zechciała mnie zaatakować jakoś magicznie, czego się nie spodziewałem, bo trochę Irv znałem i ona do takich nie należała. Jeśli faktycznie nic się nie wydarzyło rękoczynowego, podszedłem do Hope i przytuliłem ją od jej tyłu, zawijając ręce na jej brzuchu.
-
Siemasz, Hope - starałem się tym totalnie randomowym czynem zwrócić jej uwagę na sobie, a nie na innych, którzy najwyraźniej podłapali temat, albo zaczęli go już wcześniej. W dupie miałem kogo Hope przeruchała, to niezbyt fajne, kiedy mówi o tym cała klasa. Zignorowałem resztę i dosiadłem się do przyjaciółki, patrząc z zaangażowaniem co ona tam sobie akurat skrobała na pergaminie.
-
Mieliśmy jakieś zadanie na dziś? - Zapytałem, wiedząc tylko, że jeśli takie się pojawiło, to ja go nie miałem. Nie zamierzałem poruszać tematu, o którym usłyszałem przypadkiem, wchodząc do klasy. Najpewniej to brednie, a jeśli nie, to miała powód, żeby mi nie mówić i to uszanowałem.
-
Po lekcji muszę złapać Cama na osobności, mam do niego sprawę w ogóle. Jak myślisz, jest dziś w dobrym humorze? - Zapytałem niewinnie, nie wiedząc o żadnych przebojach Hope z Camaelem. W tym momencie poczułem ból w paznokciu i przegryzłem wargę, próbując go stłumić.
-
Jebana kurwa klątwa. - Skomentowałem tylko, chowając rękę pod stół, żeby Hope nie musiała patrzeć jak mi paznokieć odpada.
-------
https://www.czarodzieje.org/viewtopic.php?t=21124