Sala ta jest bardzo nasłoneczniona, a z jej okien widać obszerny dziedziniec. Pełno tu klatek, w których czasami pojawiają się kociaki do ćwiczeń, jedna szafa jest pełna kufrów, a omnikulary ułożone na regale mają tendencję do uciekania, bowiem te egzemplarze mają albo królicze łapy, uszy lub ogony.
Wjechałem do klasy zaledwie kilka sekund przed czasem co doprowadziło do tego, że wszystkie ciekawsze miejsca były zajęte, więc zasiadłem sam z tyłu sali rozglądając się po sali. Chciałam tutaj być dokładnie tak samo jak pragnąłem wymywać dupska wszystkim hipogryfom z Zakazanego Lasu. Jasne, Bergmann nie był wprawdzie chujem jak Craine, ale brakowało mu czegoś co miał Dear, a fakt, że wcześniej uczył mnie w Trausnitz wcale nie ułatwiał sprawy. Mimo że nie byłem fanem tego przedmiotu to lekcje z Dearem jakoś mnie przyciągały, a tutaj pojawiałem się tylko po to by pod koniec roku dostać upragnioną parafkę na świadectwie ukończenia studiów i móc rozpocząć upragnioną karierę. Pewnie normalnie miałbym wszystko w głębokim poważaniu, ale z racji tego, że siedziałem sam to nie miałem specjalnie wyboru i postanowiłem przynajmniej spróbować skupić się na lekcji, a czekając na to aż nauczyciel w końcu zacznie mówić przejrzałem nawet moje transmutacyjne bazgroły z zeszłego roku - wiele z nich nie wyciągnąłem, ale zawsze coś. Musiałem chociaż trochę poudawać, że mi zależy dlatego wpatrywałem się w profesora i zmusiłem się do maksymalnego skupienia - może nie nie przepadałem za przedmiotem, ale starałem się zrobić dobrą minę do złej gry.
SZCZĘŚCIE: 2 PREFERENCJE: 0,5 - bo Bergmann jednak nie jest Crainem XD KONCENTRACJA: 4 TALENT: 1 CAŁOŚĆ: 7,5
Ucieszył się, że jego kuzynka nie miała problemu z jego o wiele mniej skomplikowanym zaklęciem. Wiedział, że ona była na o wiele wyższym poziomie z transmutacji niż on, przez swoją zdolność musiała w to wkładać o wiele więcej czasu i wysiłku. On mimo sympatii do samego przedmiotu nie musiał się na nim skupiać tak bardzo, a nie chciał eksperymentować na kuzynce. Może i był przy nich nauczyciel, ale niewprawnie rzucone zaklęcie mogło narobić wiele szkód. Wybrał więc coś takiego, co może było odrobinę ponad jego poziom, ale nie przekraczało go jakoś bardzo mocno. Wyszedł na tym nawet dobrze - nic poważnego się Elaine nie stało, nie potrzebowali asysty Craine'a. Cud, miód, malina. - Ty nigdy nie będziesz straszna Iskierko. To do Ciebie nie pasuje. - Uśmiechnął się, patrząc w oczy Elaine, której za chwile już nie było. Chciał rzucić jakimś żarcikiem, ale słowa ugrzęzły mu w gardle, bo zauważył również magiczną przemianę Elio w ptaka. I to wcale mu się nie podobało. Ręce mu drżały, kiedy celował w siebie zaklęciem, żeby stać się widzialnym. Chciał przede wszystkim ułatwić sobie złapanie wystraszonego łabędzia, który mógłby uciekać przed niewidocznym łowcą. Po chwili przyszło jego wybawienie w postaci Elaine, bo on był tak rozproszony, że zaklęcie zadziałało dość słabo i nie mógł się do końca zmaterializować. To wszystko przez to, że jego myśli skupiały się na jego kuzynie, który teraz wystraszony pewnie biegał gdzieś po korytarzu. Kiedy w końcu Elaine pomogła my się odczarować zebrał szybkim zaklęciem swoje rzeczy i praktycznie wybiegł z klasy, pod nosem rzucając tylko "pana chyba serio popierdoliło". Nie przejmował się czy Patton to usłyszy, wręcz nawet tego chciał. Trzasnął za sobą drzwiami i już po chwili wybiegł na poszukiwania brzydkiego kaczątka.
Patton nie przejął się szczególnie oburzeniem, jakie pojawiło się w sali po zakończeniu pierwszego etapu. Dał im wolną rękę i zrobili z tym dokładnie to, na co mieli ochotę. A raczej zrobili to innym, przez co niedługo potem sami sobie zgotowali podobne wrażenia. Zmartwił go wyłącznie zwrotny efekt zaklęcia Garda, bo urok nauczyciela przygotowany był tak, aby odbijać nieprzyjemne klątwy, a te pozytywne, bądź neutralne obracać z równie niegroźnym skutkiem. Skoro w tym wypadku nie wyszło, wiedział, że musiał jeszcze popracować nad tym. Ale zaklęcie było mocno eksperymentalne, zatem i tak był zadowolony z tego, jak się sprawdzało w praktyce. - Dziękuję za uwagę. - Craine złapał pod pachę swój neseser, po czym w milczeniu opuścił salę, zostawiając uczniów samym sobie. Większość z nich miała za sobą przezwyciężanie efektów zaklęć transmutacyjnych. Nie wszystkim jednak poszło, jak trzeba. Nie mówiąc już o tym, że wielu całkiem zrezygnowało z udziału w drugim etapie.
@Finan Gard - za aktywność i intensywną koleżeńską pomoc +10 punktów dla Hufflepuffu
@Daisy Doyle - został Ci koci ogon i wzorki na mundurku. @Asphodel Larch & @Finnigan O'Callaghan - stroje z musicalu 'Newsies' i włosy zmienione w kwiaty. @Harriette Wykeham & @Finnegan Gilliams - utrzymuje się na Was zaklęcie kameleona + obuwie zmienione na botki. @Heaven O. O. Dear - wierzchnia część góry mundurku zamieniona w ciecz, a znajdujący się pod nią ubiór zamieniony w różową, koronkową sukienkę
Nadal możecie próbować zdjęcia z siebie efektów za sprawą Enutitatum z kostkami, jeżeli zostajecie w sali. Macie czas do 3 listopada 23:59. Punkt kuferkowy i ewentualne punkty domu już Wam niestety przepadają, ale nauczycie się zaklęcia, o ile nie macie go opanowanego (jeżeli się na to zdecydujecie, oznaczcie @Morgan A. Davies w poście). A jak po prostu chcecie już wyjść, macie z/t i rozgrywacie najbliższą fabułę z w/w efektami zaklęć na sobie.
@William S. Fitzgerald - następną fabułę prowadzisz będąc widocznym tylko od pasa w góre. Towarzyszy Ci przy tym również lisi ogon, który wygląda, jakby unosił się za Tobą.
@Cassius Swansea - herby na mundurku znikną same, najwcześniej w drugim poście Twojego następnego wątku. Możesz je również usunąć samemu.
@Ezra T. Clarke - brak odpisu i rzucenia Enutitatum do 3 listopada 23:59 sprawi, że tymczasowa pomoc Pattona straci działanie, a Ty zamienisz się w szablozębnego onyo, którym pozostaniesz jeszcze w następnej fabule.
[z/t wszyscy chętni]
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Lekcja się skończyła, jednak przed wyjściem z sali zostało jej jeszcze zabranie plecaka z parapetu. Był to jeden z niewielu przedmiotów, do których zdołała się silnie przywiązać i bardzo go pilnowała, nie pozwalając sobie nawet na dłuższe chwile rozłąki. Zwłaszcza, że znajdował się z nim drugi przedmiot, z którym była silnie związana emocjonalnie - mapa. Łapiąc plecak za górny uchwyt dostrzegła, że pośród pozostałych toreb parapet zdobi czacha. Nie omieszkała jej sobie przywłaszczyć, a więc chwilę potem znalezisko stało się częścią wyposażenia jej plecaka. Wtedy już zdecydowanie nadszedł czas na wyjście z sali. - Tylko, jeżeli będzie w tematyce transmutacji. - odparła na propozycję 'randki' Gunnara, mijając go jeszcze w progu, po czym, wraz z nim i pozostałymi uczniami, z radością wydostała się z sali i oddaliła od Craine'a. Akurat on był dla niej jednym z większych zagrożeń, jeżeli chodziło o zdemaskowanie prób animagicznych przemian - w końcu na transmie znał się skubany, jak mało kto i mógł kojarzyć fakty. Na szczęście były dzikie tłumy a lekcja nie trwała przesadnie długo, więc powstrzymywanie się od intensywnego żucia nie wywołało u niej negatywnych skutków na psychice. Dopiero za drzwiami wróciła do wgryzania się w swój nieszczęsny listek, w myślach odliczając, ile jeszcze jej to wszystko zajmie.
@Gunnar Ragnarsson - w razie czego pisz sowę/wizzenger, nie musisz odpowiadać w tym wątku, niech będzie, że złapała Cię w progu i zniknęła Ci z oczu w korytarzu.
Młodej coś nie szło, ale Etka czekała cierpliwie, aż jakieś zaklęcie jej wyjdzie. I tak było dość ciekawie, bo jej zaklęcie zadziałało na nie obie. W końcu Krukonce udało się zmienić jej (ich?) buty. W kolejnym etapie Craine kazał im się odczarować. Na szczęście już samodzielnie, bo trochę obawiała się, że młodsza dziewczyna nie podoła. Jakby nie patrzeć łatwiejsze zaklęcia jej nie specjalnie wychodziły. Szybko zdjęła z siebie efekty obu zaklęć, a patrząc na swoją partnerkę, stwierdziła, że jej też trochę pomoże. Odczarowała zaklęcia kameleona, nadal dając jej szansę na wykazanie się w kwestii butów i może ewentualnie uchronić ją przed gniewem Craine'a, który może nie połapie się, że dziewczynie zostało jeszcze jedno zaklęcie do zdjęcia. Jak się jednak okazało, profesor ogólnie miał w dupie, czy im się uda, czy nie.
Kostka: 3+3 z kuferka I opis kostki mi pozwolił, więc odczarowałam Finn z kostką 2+3.
Finnigan nie spodziewała się, że sama skończy w ubraniach z Newsies, gdy rzucała zaklęcie na swojego partnera. A tym bardziej nie sądziła, że będzie w nich wyglądać całkiem dobrze. Aż żałowała, gdy nauczyciel uznał, że pora na odczarowywanie się. Przez chwilę miała ochotę wyjść z klasy, aby tylko zachować strój, ale ostatecznie zrezygnowała z tego. Kwiaty na głowie były, mimo wszystko, dość irytujące i chciała się ich jak najszybciej pozbyć. - Enutitatum! - rzuciła na siebie już tęskniąc za ubraniami. Z drugiej strony, wcześniej czy później musiała odzyskać swoją szatę. Lepiej wcześniej, nim pokocha strój na tyle, że nie będzie chciała się z nim rozstać. No i przynajmniej odzyskała swoje włosy. Zauważyła, że jej partner jeszcze nie odczarował się. Przypuszczając, że chłopak też nie ma ochoty na wyjście z sali z kwiatami zamiast włosów, Finnigan machnęła ponownie różdżką: - Enutitatum! Po tym pożegnała się i wyszła z sali.
Tego dnia Vanja zaplanowała krótką powtórkę jednych z podstawowych wiadomości dla swoich uczniów. Uważała, że zaklęcie Gemino jest tym, które każdy z nich powinien poznać, niezależnie od tego, czy wiązał swoją przyszłość z transmutacją, czy nie. Nie wiedziała jeszcze, jaki poziom wiedzy będą reprezentować pojawiający się na tej lekcji uczniowie, więc przygotowała wersję podstawową oraz rozszerzoną zaklęcia. Kilka potrzebnych jej do prezentacji przyrządów ustawiła w równym rzędzie na blacie swojego biurka. Następnie zasiadła za nim, czekając na przybycie uczniów. Była naprawdę ciekawa, jak wielu się dzisiaj pojawi. Sama nie miała większej ochoty na prowadzenie tej lekcji. Kilka ostatnich sytuacji z jej życia skutecznie zmieniło jej zazwyczaj pogodny nastrój, w dosyć ponury. Miała nadzieję, że uczniowie, którzy zdecydują się uczestniczyć w tej lekcji, nie będą sprawiać jej zbyt wielu kłopotów. Ostatnie, na co miała ochotę, to wlepianie szlabanów i ujemnych punktów dla domu. Chociaż, kto wie, jak to wszystko się skończy... Lekcja jeszcze się nie rozpoczęła, a ona już miała złe myśli...
Kilka zasad dotyczącej tej lekcji
1) Lekcja ta będzie prowadzona w formie interaktywnego wykładu, z możliwością na koniec testowania skuteczności zaklęcia Gemino bądź Gemino Scatteri, w zależności od poziomu wiedzy, jaki postać będzie reprezentować. 2) Każda postać chcąca wziąć udział w tej lekcji, zobligowana jest do rzucenia jedną kostką sześcienną. Reprezentuje ona poziom skupienia na lekcji: 1 oczko: skupienie -3 2 oczka: skupienie +1 3 oczka: skupienie 0 4 oczka: skupienie -7 5 oczek: skupienie -1 6 oczek: skupienie +5 Wylosowaną kostkę można odpowiednio względem odczuć zaniżać, nie można jej zawyżać. Minimalny próg startowy to skupienie na poziomie -10. Kostki skupienia będą zmieniać swoje wartości w kolejnych rundach! 3) Jest wiele czynności, które można wykonywać na tej lekcji, zarówno negatywnych jak i pozytywnych. Każda czynność ma określoną wartość punktową (czynności negatywne ujemne, czynności pozytywne dodanie). Celem postaci jest uzbieranie jak największej sumy łącznej. Im większa suma punktowa, tym więcej punktów kuferkowych za lekcję bądź punktów dla domu. 4) Czynności pozytywne to: zadawanie pytań nauczyciele (mądrych pytań, dotyczących wykładu), robienie notatek, próba dodatkowego skupienia się, przyniesienie różdżki i książek (tylko raz doliczane są za to punkty), bądź wszelkie inne sposoby lepszego zrozumienia zagadnienia. Każda czynność pozytywna to +5 punktów do łącznej sumy. 5) Czynności negatywne to: rozmowy z innymi uczniami, wiercenie się na krześle, przesyłanie sobie liścików, zadawanie pytań nauczyciele (mogą o głupich pytaniach w stylu "czy mogę do toalety", bądź "długo jeszcze do końca?"), inny sposób przeszkadzania na lekcji. Każda czynność negatywna to -10 punktów do łącznej sumy. Spóźnienie się, napisanie po 2-gim moim poście, oznacza na start -15 punktów! 6) Bardzo proszę o podkreślanie wszystkich czynności punktowanych. Wiem, że niekiedy posty potrafią być długie, a przebrnięcie przez wszystkie będzie trudnym zadaniem, więc bądźcie tak mili dla mnie ;-) 7) Każde 10 punktów w kuferku z transmutacji (bez uwzględnienia przedmiotów punktowych, chyba że jest to różdżka, bądź coś innego, z czym postać się nie rozstaje) to dodatkowe +5 punktów skupienia. 7) Po każdym kolejnym etapie proszę o uzupełnienie wzoru:
Kod:
<zg>liczba punktów kuferkowych z transmutacji:</zg> Tu wpisz <zg>Punkty dodatkowe wynikające z punktów kuferkowych:</zg> Tu wpisz <zg>Wylosowana kostka skupienia: </zg> [url=tutaj_link_do_kostki]Liczba oczek[/url] <zg>Suma:</zg> Poziom skupienia + dodatkowe czynności
8 ) Przed kolejnym moim postem, czyli faktycznym rozpoczęciem wykładu, punkty dodatkowe są przyznawane tylko za takie rzeczy jak przyniesienie książek, różdżki, ogólne przygotowanie do lekcji. 9) Suma na koniec wykładu poniżej 30: 1 punkt do kuferka. Suma na koniec wykładu z zakresu 30-40 : 1 punkt do kuferka, 5 punktów dla domu. Suma na koniec wykładu z zakresu 41-50: 1 punkt do kuferka, 10 punktów dla domu. Suma na koniec wykładu poniżej 51 - wzwyż: 2 punkt do kuferka, 15 punktów dla domu. Zakresy punktowe mogą się zmieniać (zaniżać prawdopodobnie) w zależności od tego, jak wam będzie szło. Bardzo proszę osoby z wymiany o zadeklarowanie w pierwszym poście, dla jakiego domu zbierają punkty! 10) Termin pojawienia się kolejnego etapu: 22.12.2019 godziny wieczorne! EDIT!!! TERMIN PRZESUNIĘTY NA 23.12.2019, GODZINY WIECZORNE!
Ostatnio zmieniony przez Vanja A. I. Northug dnia Nie Gru 22 2019, 23:41, w całości zmieniany 1 raz
Od czasów Bergmanna, nikt nie podjął się prowadzenia wykładów z transmutacji. Uczniowie nie byli zbyt grzeczni, skutecznie utrudniali pracę swoim znajomym i jak samemu Profesorowi, więc chyba stąd niewielka popularność tej formy lekcji. Lanceleyównie to wcale nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie! Lubiła słuchać, robić samodzielne notatki i wyciągać wnioski, zwłaszcza, jak dotyczyło to jej ulubionego przedmiotu. Nie miała pojęcia, czy przyjdzie sporo osób i czy młoda nauczycielka zrobiła na uczniach wrażenie swoimi pierwszymi zajęciami, ale jej odpowiadało. Przytuliła podręcznik do piersi, poprawiając jednocześnie skórzany pasek torby i weszła do klasy — widocznie jako pierwsza, bo karmelowe tęczówki nie spotkały jeszcze innych. Ruda aż zerknęła na zegarek, dochodząc do wniosku, że przyszła naprawdę sporo wcześniej. Przynajmniej będzie miała dobre miejsce. - Dzień dobry Pani Profesor. - zatrzymała się przy kobiecie, posyłając jej pełen otuchy uśmiech. Nauczanie było ciężkie i niewdzięczne, między innymi dlatego Nessa nie chciała się tego podejmować. Wyglądała na przejętą, może nawet zdenerwowaną i prefekt nie chciała jej przeszkadzać. Ona sama udzielała tylu korepetycji, pomocy słabszym i zajmowała się Slytherinem w taki sposób, że już dawno czuła się jak kadra szkoły. Nawet jeśli ostatnio sprawiła pierwszy raz w swojej dziewięcioletniej karierze kłopoty. Zgarnęła kosmyk włosów za ucho, kierując się do jednej z pierwszych ławek. Zajęła miejsce, przewieszając torbę przez oparcie krzesła i usiadła wygodnie, poprawiając materiał ciemnozielonego swetra z herbem domu na piersi. Ułożyła na blacie mebla puste pergaminy, pióro, różdżkę, a także podręcznik — ten jednak wysunęła do przodu, otwierając na losowej stronie. Miała jeszcze kilkanaście minut do lekcji, więc mogła powtórzyć materiał, nawet jeśli treść tomiska znała niemalże na pamięć. Proces przygotowawczy do zostania animagiem wymagał od niej wielu przewertowanych ksiąg o transmutacji, tak samo, jak ćwiczeń zaklęć. Założyła nogę na nogę, wolną dłoń kładąc na kolanie, w które zaczęła rytmicznie stukać czerwonymi paznokciami.
liczba punktów kuferkowych z transmutacji: 90 Punkty dodatkowe wynikające z punktów kuferkowych: 45 Wylosowana kostka skupienia: 2= +1 Suma: 46 + 10 (podręcznik, zestaw do notatek, różdżka)=56
Ostatnio zmieniony przez Nessa M. Lanceley dnia Sob Gru 14 2019, 20:33, w całości zmieniany 1 raz
Riley Fairwyn
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Pojawienie się na kolejnych wykładach było dla mnie zwyczajną koniecznością. Ostatnimi czasy trochę zaniedbywałem swoje starania w zakresie transmutacji, zanadto skupiony na szlifowaniu zaklęć. Wszystkie swoje ulubione podręczniki rzuciłem w kąt i skupiony na przemyśliwaniu raczej kwestii zawodowych, aniżeli swoich ulubionych zagadnień właśnie tego dnia miałem wrócić do korzeni i stawić się na standardowym wykładzie, którego od dawna nie mieliśmy, jeżeli chodziło akurat o transmutację. Nie zmieniało to jednak faktu, że nie był to mój ulubiony sposób nauki i raczej sceptycznie podchodziłem do „wkuwania” na sucho. Jeżeli temat na to pozwoli, to za kilka godzin miałem zmierzyć się z poznaną dzisiaj wiedzą w praktyce w zaciszu własnego mieszkania. Póki co stawiłem się jednak w klasie chwilę przed wyznaczoną godziną rozpoczęcia lekcji. Wziąłem ze sobą podręcznik, pergamin, atrament oraz ozdobne pióro, które kiedyś dostałem od ojca. Różdżka jak zawsze spoczywała w kieszeni tuż przy piersi, na której lśniła odznaka prefekta naczelnego. Przed wejściem wolną ręką poprawiłem jeszcze szkolny mundurek. Przywitałem się z profesor, kiedy ją mijałem i bez namysłu zająłem miejsce obok Nessy. Skoro już zawsze dobierano nas w pary na tej transmutacji to po co psuć taką miłą tradycję? Nie przerywałem jej czytania, a jedynie cicho wślizgnąłem się na wolne miejsce rozkładając przybory do pisania, aby po chwili zacząć nerwowo skubać brzeg podręcznika.
liczba punktów kuferkowych z transmutacji: 71 Punkty dodatkowe wynikające z punktów kuferkowych: 35 Wylosowana kostka skupienia: 3 czyli 0 Suma: 35+10 (15?)=45 (50?)
Aleksander Cortez
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 194
C. szczególne : Kruczoczarne, kręcone, długie włosy (od ostatniego pobytu w szkole jeszcze dłuższe) luźno opadające. Ubrany w wszystko co wygodne i swobodne - brak garniturów. Karnacja skóry znacznie ciemniejsza. Opalił się w tym Meksyku.
Pierwszy raz w wieloletniej znajomości z Nessą, ta wydawała się być aż tak mocno obrażona na niego. Nie widzieli się już jakoś ponad miesiąc. I pomijając już nawet ten fakt, że byli zaręczeni to i tak zdecydowanie za długo jak na ich relacje. Jednego był pewny - dziewczyna zjawi się na zajęciach z transmutacji. Miał więc nadzieję, że po nich uda mu się ją złapać i porozmawiać chociaż przez chwilę. Przygotował się jednak do zajęć jak należało, zabierając ze sobą podręcznik do transmutacji, kilka zwojów na notatki, oraz różdżkę - z którą zresztą się nie rozstawał. Skoro postanowił już też wejść do sali, a nie poczekać na korytarzu na Ślizgonkę, to zamierzał coś wynieść z tych zajęć. - Dzień dobry - przywitał się z nauczycielem i zajął jedno z wolnych miejsc. Jak się okazało był jedną z pierwszych osób, więc spokojnie mógłby usiąść obok dziewczyny, ale nie chciał robić teraz zbędnego zamieszania. A siadając na samym końcu, gdzieś przy wyjściu miał dobry widok na Nessę i nie byłby w stanie umknąć mu fakt, że po zajęciach wyszła z sali i na próżno poszły jego starania.
liczba punktów kuferkowych z transmutacji: 20 Punkty dodatkowe wynikające z punktów kuferkowych: 10 Wylosowana kostka skupienia: 1= - 3 Suma: 7 + 15 = 22
Finn Gard
Rok Nauki : II
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177
C. szczególne : Podkrążone oczy, nerwowość i spięcie widoczne w każdym ruchu i grymasie, trochę nieprzytomny wzrok.
liczba punktów kuferkowych z transmutacji: 14 Punkty dodatkowe wynikające z punktów kuferkowych: 2 Wylosowana kostka skupienia: 1 czyli -3 Suma: (różdżka, zeszyt, podręcznik, pkt za kuferka) = 17 pkt skupienia
Gorączka przedświąteczna pochłaniała bardzo wiele uwagi tak samo jak własne rozterki życiowe, składające się na skoncentrowanie na nauce. Mimo wszystko wyrwał się dzielnie z własnych kłopotów, bo to, aby spróbować swoich sił w transmutacji. Polubił te zajęcia, zważywszy, że prowadziła je jego rodaczka. Nic więc dziwnego, że znalazł się i on w klasie transmutacyjnej. Wszedłszy, zawiesił wzrok na Vanji i uśmiechnął się półgębkiem. - God morgon, professor. - przywitał się twardym językiem i powstrzymał się przed wdaniem z nauczycielką w pogawędkę, skoro była w pracy. Jego wzrok padł na troje uczniów - przedstawiciele domów? Uśmiechnął się lekko do Nessy, Rileyowi posłał jedynie krótkie spojrzenie, nie wpatrując się w niego zbyt długo, a na końcu rzucił okiem na Alexa. Usiadł w wolnej ławce, na której wyciągnął podręcznik do transmutacji, wypolerowaną różdżkę, zeszyt w twardej oprawie i jastrzębie pióro z atramentem. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i wbił wzrok w tykający zegar. Nie rozglądał się. Zamilkł w typowy dla siebie sposób i czekał na rozpoczęcie zajęć.
Skyler Schuester
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 179 i PÓŁ!
C. szczególne : Ciepłe spojrzenie, zapach cynamonu i Błękitnych Gryfów/mugolskich fajek; łatwy do wywołania uśmiech; czasem da się wypatrzeć malinkę czy dwie (jedna to tatuaż przy obojczyku); ciepły, niski głos i raczej spokojne tempo mówienia, tatuaże (dziennik); pierścionek zaręczynowy
Jedną rzecz trzeba wyjaśnić do razu - nie był typem osoby, która chodziłaby na wykłady i wszystkie, poza tymi z eliksirów, całkowicie pomijał, zawsze dostając jakieś notatki od swoich kochanych Puchonów. Chwała pomocnemu Hufflepuffowi, który posyłając borsucze spojrzenie może i potępi, ale nigdy nie odmówi udzielenia pomocy. Na liście przedmiotów, które w ogóle go nie interesowały, wysoko plusowała się transmutacja, z której oczywiście był kompletną nogą przez ostatnie lata w Hogwarcie, ale tak się zabawnie złożyło, że jego uwaga, skoncentrowana na każdym ruchu pewnego blondyna, rykoszetem odbiła się i na tym przedmiocie, przez co w ciągu tego semestru poczynił większy progres, niż przez ostatnie kilka ładnych lat. Jak więc łatwo się domyślić - na dzisiejszy wykład też przybył nie dla wiedzy, nie dla umiejętności, ani nie dla nowej nauczycielki, a właśnie dla tego nieco oziębłego Szweda, na którego padł jego wzrok w pierwszej kolejności, gdy tylko sam przekroczył próg sali. - Dzień dobry, Pani Profesor - przywitał się w wybitnie dobrym humorze, może nawet nieco zbyt żywo jak na swoją typową ospałość, do której zdążył już wszystkich przyzwyczaić, ledwo zmuszając się do spojrzenia w jej stronę podczas powitalnego kiwnięcia głową z szacunkiem, bo zaraz jego wzrok znów padł na tył głowy Finna. Moja cicha woda. Czy przesadzał z poziomem swojego zaangażowania? Tak, zdecydowanie tak. Czy tego żałował? Jak na razie zupełnie nie i teraz nawet zdystansowanie Finna w miejscu publicznym nijak go nie zniechęcało, gdy wiedział już, że gdy są sami potrafi się... rozluźnić. Znów czuł się jak na dopingu, odnajdując w sobie znaczne pokłady energii, choć dalej sypiał krótko, może nawet mniej niż wcześniej, byle tylko uzbierać więcej wolnego czasu z nadzieją na konkretne jego wykorzystanie. - Dawno Cię nie widziałem - powiedział zamiast powitania, kładąc krótko dłoń na ramieniu Finna, siadając na krześle po jego lewej stronie i zaraz spojrzał na niego, oczekując wzroku aprobaty za to niewinne, przyjacielskie powitanie, które miało znaczyć tyle co zwykłe "Tęskniłem". Co prawda widzieli się niby wczoraj wieczorem, ale zdecydowanie za krótko, za mało intensywnie, za powierzchownie. Nie widział go dziś rano, więc czuł, że to było "dawno" i nie mógł się teraz powstrzymać od badania wzrokiem rysów twarzy Garda, aby sprawdzić czy cokolwiek śmiało się zmienić pod jego nieobecność. Położył na stole "pożyczoną" kartkę od jakiejś uczennicy na korytarzu i wyciągnął z kieszeni ołówek, różdżkę wciąż zostawiając za paskiem - mając nadzieję, że nie będzie jej musiał używać. Spojrzał na przerwę między ich siedzeniami, niepocieszony dzielącą ich odległością (Te ławki zawsze były takie długie?), ale nie zdecydował się na przysunięcie się bliżej, nie chcąc ryzykować, że Finn źle na to zareaguje. Korzystając z chwili, że wykład się jeszcze nie zaczął, oparł łokieć o blat, a głowę o dłoń, wykręcając się nieco w jego stronę, by z tej pozycji posłać mu (niewinny?) uśmiech i zapytać: - Nie potrzebujesz może nowej dostawy eliksiru nasennego ode mnie?
liczba punktów kuferkowych z transmutacji: 5 Punkty dodatkowe wynikające z punktów kuferkowych: heh Wylosowana kostka skupienia: 3 -> 0 xD pasuje idealnie Suma: 10?
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Transmutacja brzmiała zdecydowanie ciekawie. Chociaż jakoś wątpiła, żeby uczyli się na tyle przydatnych i interesujących zaklęć jak zamiana wody w wino, którą podobno praktykował wielki czarodziej Jezus w Kanie Galilejskiej, a co zapewne było fantazją wielu studentów sztuk magicznych. W każdym razie kierując się czymś na wzór wrodzonej ambicji, Strauss postanowiła pojawić się na wykładzie z tego szanownego przedmiotu. Tym razem dbając o punktualność, przygotowała się do wyjścia z dormitorium przerzuciwszy przez ramię torbę, do której wcześniej włożyła odpowiedni podręcznik oraz rzeczy potrzebne jej do robienia notatek. Co prawda nie wszyscy nauczyciele wymagali od swoich uczniów bawienia się w skrybów, ale na każdych zajęciach znajduje się chociaż jedna czy dwie rzeczy, które warto zapisać, by potem móc poszukać ewentualnie większej ilości informacji na interesujący temat, który w czasie zajęć nie był wystarczająco dogłębnie poruszony, a zdecydowanie pobudził ciekawość. Różdżki nie musiała specjalnie pakować. Zawsze nosiła ją przy sobie i nie wyobrażała sobie, żeby jakiś czarodziej mógłby sobie swobodnie paradować bez niej. Możliwe, że była nieco przewrażliwiona na jej punkcie, ale przezorny zawsze ubezpieczony, nie znasz dnia ani godziny, o której nadejdzie potrzeba rzucić jakiś czar i co wtedy? Tak oto przygotowana, przekroczyła próg klasy i zajęła któreś z wolnych miejsc, przywitawszy się krótko z obecnymi już w środku uczniami. Wyglądało na to, że tym razem również udało jej się przyjść przed czasem i mogła jedynie czekać na rozpoczęcie lekcji. W oczekiwaniu na rozpoczęcie nawet zaczęła kartkować podręcznik, ale w sumie jakoś nie bardzo przykuwała uwagę do treści po prostu przeglądając poszczególne strony i patrząc czy gdzieś jest może jakaś grafika i zdjęcie poglądowe.
Liczba punktów Transmutacji w kuferku: 0 Wylosowana kostka:3 Suma punktów: 0 + 10 (przyniesienie książki, notesu i pióra do notatek oraz różdżki) = 10
Akaiah Sæite
Rok Nauki : VII
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 173 cm.
C. szczególne : Podkulona, przygarbiona sylwetka. Wzrok wbity w ziemię. Jąkanie.
Szczerze nienawidził zimy i nie dał odwieść się od tego przeświadczenia nawet atmosferą zbliżających się świąt. Uwielbiał ten czas w roku, gdy wspólnie ubierał z braćmi choinkę, szykował prezenty dla przyjaciół czy mógł poprzytulać się do psa przy cieple kominka… jednak nie miałby nic przeciwko przeniesieniu Bożego Narodzenia na lato. Już pierwsze minuty po przebudzeniu uświadomiły mu jak zimno potrafiło być w wieży Ravenclawu, gdy mieszkało się z grupką morsów. Nie mógł sobie wyobrazić, co trzeba zrobić, by mieć tak spaczone receptory odpowiadające za odbieranie temperatury, by przy kilku stopniach na minusie otwierać okno. Mógłby przysiąc, że mieszkanie z praktycznie obcymi osobami w jednym pokoju z każdym kolejnym dniem nabierało nowych negatywów. Nie stawali mu się bliżsi z żadnym mijanym rokiem, a jedyne interakcje jakie z nimi miał, często spłaszczały się do pytań o zadania domowe, na które i tak dukał jakieś mierne, szybkie odpowiedzi. Dlatego nawet teraz zamiast zwrócić kolegom uwagę, by z łaski swojej uszanowali, że nie każdy lubi budzić się obłożony śniegiem… po prostu w milczeniu wyskoczył z łóżka, sięgając po pierwszy sweter, jaki tylko nawinął mu się pod palce. Szybko ubrał go na piżamę, broń boże nie patrząc na rozmawiających Krukonów. Może sami się domyślą, że jest zimno… może sami zamkną to okno? Ale nie. Pasjonaci ujemnych temperatur z krukońskiego dormitorium woleli dalej rozprawiać o niedawnym meczu Quidditcha, czym tylko mocniej popsuli Akaiahowi humor. Nie włączył się do dyskusji, zamiast tego możliwie jak najciszej wychodząc z pokoju do łazienki, by móc przygotować się do zajęć. Nie mógł jednak odeprzeć rozgniewanych myśli… nienawidził tego sportu całym sercem. Za zgiełk, brutalność i fakt, że kradł mu jego najlepszą przyjaciółkę. Jak nie uziemiał Hem w skrzydle szpitalnym, to zabierał ją na treningi kadry narodowej, przez co dziewczyna miała jeszcze mniej czasu, który mogła przeznaczyć na rozmowy z Akiem. Nie winił ją za posiadanie pasji… po prostu nie lubił patrzeć jak gruchoczą jej się kości na boisku, tak jak ostatnio. Drżącymi od zimna rękoma zebrał wszystkie potrzebne podręczniki, pergaminy oraz pióra i wyszedł na korytarz, ogarnięty myślami o Hem. Chciałby zrobić dla niej coś miłego… zamyślony, szedł ze zwieszoną głową wzdłuż korytarza, gdy nagle wpadł mu dość problematyczny pomysł… a wraz z nim na horyzoncie ukazało mu się rozwiązanie tej problematyczności: @Elizaveta Konstantinova. - Cz-cześć. – przywitał się swoim cichym, ginącym w tle głosem, licząc na to, że zwróci na siebie uwagę dziewczyny i nie będzie musiał prosić o zauważenie. Lubił jej towarzystwo, jednak perspektywa gonienia za nią na korytarzu sprawiała, że zaczynał czuć niepokój. –T-Też i-idziesz n-na transmutację? – mistrz small talków, złoty język Hogwartu, łebski typo od niebieskich… a niby gdzie ma iść, kretynie, o tej porze? Pomyślał sobie i od razu poczuł się głupio, ale nie poddawał się. Zignorował lekki ścisk w klatce i kontynuował. – Mm.. cz-czy m-masz może j-jakieś p-plany n-na… - no ma plany na bank. Święta idą. – N-Nie, i-inaczej.. mm..– speszył się. Chciał zająć czymś ręce, więc włożył je do kieszeni, zaciskając palce na różdżce. – Ch-Chodzi o t-to, ż-że ch-chciałbym z-zrobić c-coś d-dla Hem… i p-pomyślałem, ż-żeby u-upiec p-pierniczki.. z j-jej p-prze-przepisu… a-ale n-nie wiem cz-czy p-poradzę s-sobie s-sam.. i.. ch-chciałem z-zapytać cz-czy m-mogłabyś m-mi p-pomóc. Ch-chciałbym zrobić z tego n-niespodziankę. – wydukał łagodnie, lekko zawstydzony poprzednią nieudaną próbą zaczęcia rozmowy, ale wierzył, że dziewczyna niczego mu nie wypomni. Weszli do sali. Ak skinął głową do nauczycielki, nawet na nią nie patrząc, chcąc jak najszybciej zająć miejsce i wtopić się w tło. Nie chciał tylko rozdzielać się z Elizą. – U-Usiądziesz z-ze mną?
liczba punktów kuferkowych z transmutacji: 3 Punkty dodatkowe wynikające z punktów kuferkowych: - Wylosowana kostka skupienia: 1 Suma: -3 + 10 (podręczniki, różdżka) = 7.
Niamh O'Healy
Rok Nauki : V
Wiek : 20
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : irlandzki dialekt, odstające uszy, krzywy ryj
Niamh w gruncie rzeczy lubiła wykłady. Łatwiej było na nich nic nie robić, jeśli okazywały się nieciekawe. Nikt nie zmuszał do bezskutecznego machania różdżką do końca zajęć, wdychania oparów niezbyt udanych eliksirów, ani grzebać w ziemi i podlewać kwiatków. Nikt nie sprawdzał wiedzy, ani nie przeczył umiejętnościom. Wystarczyło być i siedzieć, a w razie nudy można było poczytać ukradkiem książkę, zamiast notatek pisać głupawe historyjki lub rysować, można też było po prostu posiedzieć i pobłądzić myślami, a jak się sprytnie usiadło, to nawet kimnąć się dało. Nie żeby z marszu szła na wykład tylko po to, by nic na nim nie robić. Fakt, że jej "przygotowanie" do zajęć ograniczało się do przyniesienia podręcznika (i różdżki, chociaż tę, jak każdy zdrowy na umyśle czarodziej, zawsze miała przy sobie), do którego wcześniej nie zaglądała, nie ogarnąwszy z resztą nawet o czym miał być wykład, ale miała zamiar się przecież dowiedzieć. Zabrała nawet ze sobą pergamin i coś do pisania, żeby robić notatki, choć po pięciu latach nauki miała już świadomość, że nawet jeśli je zrobi i nawet jeśli będą całkiem dobre, to zapewne później już do nich nie zajrzy.
Liczba punktów kuferkowych z transmutacji: aż 1 Punkty dodatkowe wynikające z punktów kuferkowych: - Wylosowana kostka skupienia: 3 Suma: 0 + ? (podręcznik, różdżka, pergamin i coś do pisania, ale nie wiem czy to liczyć jako jedno, czy za każdą z tych rzeczy punkty ._.)
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Na lekcjach transmutacji, może nie licząc niektórych nieudanych prób rzucania zaklęć, była zwykle przykładna, jak cholera. Oczywiście, że przyszła przygotowana. Jasne, że miała zamiar intensywnie słuchać psorki wyglądającej, jakby były z Davies w podobnym wieku (ale nie z tego powodu!). Miała ze sobą podręcznik, nawet, jeżeli zaczynała powoli czuć, że wiedzą przedmiotową odbiegała w pewnym stopniu od szkolnej średniej. Nie miało to większego znaczenia. W książce zawsze mogło znaleźć się przecież coś nowego, a posiłkowanie się wiedzą z literatury było przecież dodatkowym ułatwieniem podczas ewentualnej aktywności na lekcji. Skinęła głową w stronę profesorki i zajęła miejsce w którejś z ławek w drugim rzędzie. Transmutacja była jednym z tych przedmiotów, gdzie Gryfonka realnie nawet nie tyle świeciła przykładem, co była fanatyczką chłonięcia wiedzy i doświadczenia związanego z każdą formą i objawami tego rodzaju magii. Nie musiała sprawdzać, czy ma różdżkę - to było oczywiste, że nowy nabytek od Fairwynów spoczywał przy jej udzie, gotów na współpracę. Rozbiła się na swoim stanowisku, skórzany plecak zostawiając przy nodze ławki, wcześniej wyciągając z niego podręcznik, zeszyt i niezbędne przybory, by i one na wykładzie były w gotowości. Jak to się stało, że prawie spóźniła się na wykład? I czy tylko jej wydawało się, że Northug była w parszywym humorze? Coś czuła, że nawet pełny mundurek przyozdobiony prekekcką odznaką mógł jej dzisiaj nie uratować przed gniewem transmutantki. Milczała, nie chcąc zadawać pytań. Poniekąd zdawała sobie sprawę, że takie rozwiązanie było najgrzeczniejsze, najbardziej empatyczne w tym układzie sił, a przy okazji ostrożne, bo nie podkładała głowy pod nóż.
liczba punktów kuferkowych z transmutacji: 25 Punkty dodatkowe wynikające z punktów kuferkowych: +10 Wylosowana kostka skupienia: 6 -> +5 Aktywność: 2x +5 -> 10 Suma: 10 + 7 + 10 = 25
Elizaveta Konstantinova
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 164
C. szczególne : Albinoska -> białe włosy, brwi i rzęsy, bardzo jasna cera z różowymi akcentami
Nie był to najlepszy dzień na wykład, Elizaveta doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Zostało już tylko pięć dni na zrobienie prezentów i bardzo chciała wyrobić się ze wszystkimi zaplanowanymi podarunkami. Było coś czarującego w ręcznie zrobionych niespodziankach, i nie miała na myśli anielskiej wręcz cierpliwości, czy zdolności do funkcjonowania przy dwóch do trzech godzin snu dziennie. Chodziło o ten uroczy gest wręczenia czegoś, robionego od serca. Choć aktualnie dziewczyna czuła, jakby wlewała w to pot, łzy i zgrzytanie zębów z okazjonalną krwią, gdy niewyspana po raz kolejny dźgnęła się drutem w palec. To ją od razu obudziło i zrobiła wielkie oczy, patrząc na powstający sweter, który w sekundzie odrzuciła na bok. Wytarła palec, by po chwili uważnie przyjrzeć się swojemu dziełu, całe szczęście w ani jednym miejscu nie było plamki krwi, upewniła się co do tego trzy razy. Musiała się skupić i być bardziej ostrożną, jeżeli nie chciała wszystkiego zaczynać od nowa. Oczywiście, mogłaby prezent wyprać albo wyczyścić go jakimś zaklęciem, ale uważała, że to i tak nie to samo, że liczyłby się jako już „używany”. I tak siedziała sobie, robiąc na drutach zupełnie po ciemku, by przypadkiem nie obudzić reszty ślizgonów, gdy nagle zdała sobie sprawę, że wcale nie musiała mrużyć oczu, by dostrzec jakim ciągiem właśnie robi sweter. Wyjrzała przez okno – jasno, rozejrzała się po pokoju – wszyscy już wstawali. I tego dnia przeraziła się po raz drugi, wykłady! Nie czekając na nic schowała druty i wyjęła potrzebne podręczniki a także zeszyt z notatkami i coś do pisania, w końcu była pilną uczennicą, tylko czasem trochę mniej lub bardziej roztrzepaną. O różdżkę nie musiała się martwić, zawsze miała ją w osobnej kieszonce, by nigdy o niej nie zapomnieć. Ubrała się także szybciej, niż kiedykolwiek bo godziny goniły ją niemiłosiernie, zupełnie nie przejmując się tym, że miała ważniejsze rzeczy do roboty… Jak już wspominała, to naprawdę nie był najlepszy dzień na wykład. Trochę bała się, że znów pójdzie na wykład bez znajomości kogokolwiek z uczniów, ale przestała się martwić, gdy tylko usłyszała za sobą niepewny głos Akaiaha. Mówił na tyle cicho, że ciężko było wyłapać go w tłumie, ale po sześciu latach znajomości Eliza rozpoznałaby go wszędzie. Posłała mu na przywitanie jeden ze swoich najlepszych uśmiechów… A że byli na korytarzu pełnym uczniów, a jej zestresowanie lustrowało chyba to chłopaka, ten przyjacielski gest wyszedł jako ledwo zauważalne uniesienie kącików ust ku górze. Brawo Elizia. Musiała jednak przyznać mu jedno, tego dnia to Akai wygrywał w konkursie na najbardziej awkward ucznia Hogwartu. Nawet nie udało jej się odpowiedzieć na pytania, choć z jej tempem znajdowania słów do odpowiedzi to raczej nic dziwnego, a chłopak zadawał już kolejne. Słuchała go więc po prostu uważnie, licząc, że może chociaż jej zainteresowanie tematem trochę go uspokoi. Zainteresowanie było prawdziwe, a już szczególnie, gdy usłyszała o pierniczkach. Choć nie zdradzała tego za bardzo, po jej wielkich, błyszczących oczach, których spojrzenie skierowała prosto na chłopaka można było poznać, że naprawdę się jej to podobało. Hem zasługiwała na całą tonę pierniczków! I Elizia była gotowa całą tę tonę jej dać, nawet jeśli gotowanie nie było jej bajką. - Oczywiście – zgodziła się szybko, zaraz po przywitaniu nauczycielki. – Oczywiście do obu – sprostowała i usiadła z chłopakiem, wyjmując wszystkie, wcześniej zabrane rzeczy. – Hem będzie zachwycona, to świetny pomysł! – pokiwała głową z zachwytem. - Tylko muszę ci się przyznać, że nie bardzo umiem piec… aaaale mogę załatwić nam lukier w różnych kolorach. Co się nie dorobi, to się nie wygląda, no nie? – zażartowała nieśmiało, trochę zawstydzona tym, że nie będzie za dużą pomocą. Mimo to wciąż chciała piec ta razem z nim. – A ty, próbowałeś coś kiedyś piec? – stwierdziła, że warto było zapytać, skoro uczniowie dopiero wchodzili i wykład jeszcze na dobre się nie zaczął.
liczba punktów kuferkowych z transmutacji: 2 Punkty dodatkowe wynikające z punktów kuferkowych: - Wylosowana kostka skupienia: 1 = -3 Suma: -3 + 10 (podręczniki, różdżka, notatnik i coś do pisania) = 7
Matthew C. Gallagher
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : zawadiacki uśmiech, podczas którego jego prawa brew zawsze unosi się nieco wyżej niż lewa; dołeczki w policzkach
Chcąc nadrobić zaległości z transmutacji, zdecydował się przybyć na wykład pani profesor Northug. Wieczorem przed zajęciami przewertował podręcznik i poczytał o najważniejszych zaklęciach z tej dziedziny magii, żeby nie przyjść kompletnie nieprzygotowanym. Przed wykładem z kolei zapakował do torby niezbędne mu podręczniki, pergamin, pióro i różdżkę. Kiedy przybył na miejsce, usiadł mniej więcej po środku klasy, rozpakowując cały swój ekwipunek. Starał się przy tym odsunąć na bok wszystkie inne myśli i skoncentrować na zajęciach. Co prawda nauczycielka jeszcze nie rozpoczęła, ale wiedział że dobrze zrobi, jeśli przed tym się wyciszy. Nie rozmawiał więc z nikim, a zamiast tego ułożył równo pergamin i zamoczył pióro w kałamarzu. Po chwili napisał datę i wyraźny napis „transmutacja”. A co, zamierzał dzisiaj zrobić jakieś dobre notatki, żeby potem móc je wykorzystać do nauki nowych czarów.
liczba punktów kuferkowych z transmutacji: 5 Punkty dodatkowe wynikające z punktów kuferkowych: - Wylosowana kostka skupienia: 5 = -1 Suma: 10 - 1 = 9?
/gównopost, żeby zdążyć.
Aconite 'Haze' Larch
Rok Nauki : VII
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 165
C. szczególne : Bardzo oszczędna mimika, tatuaże, dość płynne ruchy - zarażona gracją od tańca
liczba punktów kuferkowych z transmutacji: 5 Punkty dodatkowe wynikające z punktów kuferkowych: - Wylosowana kostka skupienia: 3 = 0 skupienia Suma: 10?
Jej braki w transmutacji doskwierały jej niemal codziennie, choć wcale nie odczuwała tego w codziennych czynnościach, a jedynie na swojej dumie, za każdym razem, gdy mózg automatycznie podsyłał jej myśli, że mogłaby zrobić tą lub inną rzeczy, gdyby tylko potrafiła rzucić takie czy owakie zaklęcie. Trud jaki sprawiało jej rzucanie niektórych zaklęć transmutacyjnych był niczym plama na jej honorze, gdy tylko kontrastowała to z faktem z jaką łatwością uczyła się pozostałych czarów i uroków. Szła na wykład naprawdę zdeterminowana, jednak jej koncentracja spadła do zera, gdy po wejściu do sali jej wzrok padł na znajomą sylwetkę. Kiwnęła głową na powitanie w stronę nauczycielki, bezceremonialnie położyła swój pergamin i pióro z tuszem na ławce, po czym sama opadła na wolne miejsce obok @Morgan A. Davies. Schowała różdżkę pod spódnicę mundurka, uznając, że na wykładzie raczej skupią się na części teoretycznej, po czym uniosła wzrok na twarz Moe, aby się z nią przywitać. - Chodźzemnąnabal - wyrzuciła z siebie niewyraźnie, bo choć planowała się po prostu przywitać, to pod wpływem jej spojrzenia ta myśl, nagła zachcianka, przebiła się przez wszystkie inne. Odchrząknęła, po czym zwilżyła usta, przenosząc wzrok na leżący na stole pergamin, dłonią jednak wędrując w jej stronę, by zacisnąć palce na gryfońskim przedramieniu. Zaraz jednak ofuknęła się w myślach za swoje zachowanie i znów uniosła na nią wzrok, by odezwać się dużo wyraźniej, czujnie mrużąc przy tym oczy, aby nie przegapić żadnej jej reakcji. - Czy chcesz ze mną iść na bal zimowy?
Fillin Ó Cealláchain
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175
C. szczególne : czarne, wąskie ubrania; mocny irlandzki akcent; prawie udany tatuaż na szyi, nad karkiem : all four boyd;
liczba punktów kuferkowych z transmutacji: 20 Punkty dodatkowe wynikające z punktów kuferkowych: 10 Wylosowana kostka skupienia: 3, czyli 0 Suma: 10 + ile jest za te dodatkowe czynności początkowe(różdżka, podręcznik, wszystko do notatek)? też 10? = 20??
Mieszkanie poza Hogwartem przyniosło bardzo dużo rzeczy, których wcześniej za nic się nie spodziewałem. Po pierwsze, Junior ze mną zamieszkał, więc muszę go wyprowadzać, robić mu jedzenie, sobie jedzenie, Boydowi jedzenie, sprzątać po naszej trójce, nie wspominając już o zajęciach, pracy, próbach niespóźniania się nigdzie. Plus wciąż nie do końca byłem choćby rozpakowany i wciąż potykaliśmy się o jakieś pudła w naszym niewielkim mieszkaniu. Dlatego też strasznie się spóźniałem i nawet teraz ledwo zdążyłem na zajęcia na czas. Ale to nie był jedyny powód bo na początku pobiegłem do pokoju wspólnego Slytherinu. Postałem tam chwilę, poganiałem po dormitoriach i dopiero potem ruszyłem w pogoń do sali transmutacji. Tam dopiero znalazłem osobę, której wcześniej szukałem. - Dzień dobry - mówię szybko i idę szybkim krokiem na miejsce obok mojej przyjaciółki @Nessa M. Lanceley. Wyciągam z mojej torby książki, różdżkę, notatki, moje pióro, wszystko co potrzebne do zajęć. Bo co jak co, ale transmutacja to dla mnie niezwykle ważny przedmiot. Zresztą tak samo jak dla Neski. Dlatego ją szukałem po całych lochach. - Wszędzie cię szukałem, czemu na mnie nie poczekałaś - szepczę do przyjaciółki z wyrzutem i równocześnie lekko zziajany opieram głowę na Twoje ramię i bez pytania biorę jedną z kartek, które wcześniej przeglądałaś, sprawdzić czy masz napisane to samo co ja, tylko bardziej eleganckim pismem.
Elaine J. Swansea
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174 cm
C. szczególne : pomalowane usta, wyprostowane plecy; metamorfomagicznie zwiększony wzrost;
liczba punktów kuferkowych z transmutacji: 27 Punkty dodatkowe wynikające z punktów kuferkowych: - Wylosowana kostka skupienia: 5 (-1) Suma: 10 (kuferek) + 15 (różdżka, podręcznik, zeszyt) - 1 (kostka)= 24 pkt skupienia
Miała nadzieję, że jeszcze zdąży na lekcję transmutacji. Równolegle odbywały się inne zajęcia i skończyła je dosłownie dwie minuty temu. Biegła zatem na piąte piętro, a włosy powiewały za jej plecami niczym welon. Akurat w tej chwili dziękowała Elijahowi za te regularne krukońskie treningi i nakłanianie drużyny do kilkukrotnego przebiegnięcia boiska, bowiem dzięki temu dobiegła pod drzwi klasy transmutacyjnej jedynie zziajana. Ani kolka ani ból płuc nie miały prawa jej teraz złapać. Weszła do środka z uśmiechem na ustach. - Dzień dobry, pani profesor. - przywitała się na wydechu i wchodząc wgłąb sali rozejrzała się po obecnych. Pomachała entuzjastycznie @Skyler Schuester, a gdy go minęła (cóż za pełne uwielbienia spojrzenia słał swemu koledze... czyżby to on...?) ścisnęła mocno jego ramię i szepnęła ciepłe "cześć". Usiadła rzecz jasna przy @Riley Fairwyn, bardzo przelotnie i lekko całując go w policzek. - Zdążyłam. I nie wyplułam płuc. - pochwaliła się i zamilkła. Wyciągnęła z torby wypolerowaną bladobrązową różdżkę, podręcznik do transmutacji i zeszyt w skórzanej oprawie, w którym miała zapiski z ostatniej lekcji. Nie zabrakło dwóch orlich piór i kałamarza. Wygładziła palcami włosy, związała je w niedbałego warkocza, a z pomocą metamorfomagii usunęła ze swoich policzków rumieńce wynikające z wysiłku fizycznego. Wbiegnięcie na piąte piętro powinno kwalifikować się chyba jako trening do quidditcha.
Harriette Wykeham
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168
C. szczególne : za duży, powyciągany wełniany sweter na grzbiecie, łańcuszek z obrączką na szyi
Nie była zbytnio w nastroju na jakiekolwiek zajęcia. Tuż przed końcem roku pracy w Biurze przybyło tyle, że w efekcie nie była pewna, czy aby na pewno pracuje jeszcze tylko na pół etatu. Starała się mimo wszystko jakoś wyrabiać i chodzić na te przedmioty, które uważała za istotniejsze. Szczególnie jeśli był to tylko wykład. Siedzieć i robić notatki można było półprzytomnym, a gdyby nawet to ją przerosło, to zawsze mogła przynajmniej posiedzieć i posłuchać, i nawet jeśli nie dużo, to coś tam by z tego wyniosła. Wszedłszy na salę nie rozglądał się nawet za znajomymi, tylko usiadła w pierwszym lepszym miejscy, przymknęła powieki i czekała na początek zajęć.
liczba punktów kuferkowych z transmutacji: 33 Punkty dodatkowe wynikające z punktów kuferkowych: +15 Wylosowana kostka skupienia: 3 Suma: 0 +15 (jeszcze mam różdżkę, ale bardzo przepraszam, nie ogarniam za co dokładnie punkty dodatkowe przypadają ._. W przypadku Etki bym nie liczyła w ogóle, bo ma ją przy okazji, a nie specjalnie na transmę)
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Śledziła wzrokiem Nitkę od momentu jej pojawienia się w klasie. Uśmiechnęła się delikatnie, kiedy dziewczyna zajęła miejsce obok niej. Początkowo nie zareagowała na zaproszenie inaczej niż przekrzywieniem głowy, być może trochę udając głupka albo niedosłyszenie. Dopiero po chwili skinęła niepewnie, dosyć wyraźnie czerwieniejąc. Kto wie, czy ze względu na zaproszenie, czy gest, na jaki się zdecydowała. - Lepiej mieć różdżkę w gotowości. - nie odrywając ani na ułamek sekundy oczu od twarzy Gryfonki, sięgnęła dłonią w stronę jej uda, chcąc najpierw palcami musnąć jej skrytą pod materiałem spódniczki skórę, a następnie dwukrotnie stuknąć znacząco w drewniany oręż Lwicy. Jej wyraz twarzy, poza rumieńcami, nie zdradzał zbyt wiele. Zresztą już na chwilę po tym odwróciła się w kierunku tablicy i opuściła głowę, z jednej strony starając się odzyskać skupienie na wykładzie, z drugiej - z zamiarem uniknięcia szlabanu, albo odesłania do skrzydła szpitalnego, w zależności od tego, który moment jej działań i reakcji ujrzałaby Vanja. - Jasne, że chcę. - rzuciła jeszcze po dłuższej przerwie, jakby jej wcześniejsza, niewerbalna odpowiedź nie wystarczyła. Chyba po prostu uznała, że w takiej sprawie dobrze było jasno przekazywać komunikaty. Nawet, jeżeli zwykle potrafiły dogadywać się bez konieczności wypowiadania słów.
Uczniowie powoli zaczęli nadciągać na niedługo rozpoczynające się zajęcia. I dobrze, Vanja miała wiele im dzisiaj do przekazania. Wbrew pozorom temat, który chciała z nimi omówić, do wcale łatwych nie należał. A ona chciała przedstawić im to wszystko jak najlepiej. Dlatego powoli witała się z każdym przybywającym na zajęcia uczniem bądź studentem, skupiając na nich swoją uwagę. Czy to poprzez rzucenie cichego dzień dobry, czy przez zdawkowe pokiwanie głową. Uśmiechnęła się dodatkowo w kierunku @Finan Gard kiedy to zaciągnął w tak charkaterystyczny dla ich kraju sposób i nie mogła odmówić sobie przyjemności, odpowiedzenia tym samym. Nim wybiła odpowiednia godzina, wstała ze swojego miejsca i rozejrzała się uważnie po wszystkich zgrromadzonych. - Wszelkie rozmowy proszę zostawić na przerwę, teraz skupimy się na dzisiejszym temacie lekcji. - zaczęła głosem nie znającym w ogóle sprzeciwu. Nie brała w ogóle pod uwagę tego, że ktoś śmiałby się jej w tym momencie sprzeciwić. - Jak zapewne wiecie, na dzisiejszych zajęciach będziemy rozmawiać na temat zaklęcia Gemino oraz jego ewentualnych skutków. Zaklęcie to służy do... - mówiła spokojnym, miarowym głosem, w którym to starała się zawrzeć jak najwięcej informacji koniecznych jej zdaniem dla uczniów.
Kilka informacji organizacyjnych 1) W pierwszym poście można doliczać sobie punkty za przygotowanie do zajęć. Maksymalnie ile można posiadać dodatkowych punktów supienia to 10. 2) Stwierdziłam, że jedna zasada jest zła i należy ją delikatnie zmodyfikować. Chodzi o przeszkadzanie w czasie trwania wykładu. Nie ma możliwości, aby Vanja wyłapała wszystkich, dlatego teraz, gdy ktoś chce coś odwalić złego, niech dodatkowo rzuci kostką. Oczko 1 oraz 6 oznaczają udany sabotaż (i dodatkowe +5 punktów do łącznej sumy), cała reszta nieudane i od łącznej sumy odejmujemy -10, jak było napisane we wcześniejszych zasadach. 3) W tej rundzie można zadać nauczycielce 3 pytania związane z tematem zajęć. Za każde pytanie przysługuje po 5 punktów do łącznej sumy. Nauczycielka odpowiada na 3 pierwsze pytania, czyli 3 pierwsze posty będą brane tylko pod uwagę. 4) Jak i w poprzednim etapie, w tym też są dodatkowe dla wszystkich punktowane czynności pozytywne. Za każdą z nich przysługuje +5 punktów. Tym razem są to: robienie notatek, upomnienie przeszkadzającego ucznia, słuchanie słów nauczycielki. (Upominamy rzeczywistych uczniów, nie NPC)Łącznie maksymalnie można zdobyć za te zadanie +15 punktów. 5) Znów mamy obowiązkowe kostki skupienia w tej rundzie, ich wartości to: 1 oczko: skupienie -15 2 oczka: skupienie -10 3 oczka: skupienie -5 4 oczka: skupienie +6 5 oczek: skupienie +1 6 oczek: skupienie 0 6) Bardzo proszę ponownie o uzupełnienie w tym etapie następującego kodu:
Kod:
<zg>liczba punktów z poprzedniego etapu:</zg> Tu wpisz <zg>punkty za dodatkowe czynności:</zg> Tu wpisz <zg>Wylosowana kostka skupienia: </zg> [url=tutaj_link_do_kostki]Liczba oczek[/url] <zg>Suma:</zg> Poziom skupienia + dodatkowe czynności + suma z poprzedniego etapu
7) Czas na odpis w tym etapie to 2 stycznia 2020, godziny wieczorne
liczba punktów kuferkowych z transmutacji: 7 Punkty dodatkowe wynikające z punktów kuferkowych: - Wylosowana kostka skupienia: 6 (+5 punktów skupienia) Suma: 5 + 10/15 (książki, pergaminy, różdżka) - 10 (nieład przy wejściu do klasy) - 15 (spóźnienie) = -10/-5 ?
Biegła do klasy ile sił w nogach, nie zwracając uwagi na potrącanych po drodze uczniów, ich krzyki i przekleństwa. Nie mogła się ominąć transmutacji, a przecież przyjście w połowie wykładu mijało się z celem. Wolała nie myśleć, jak srogo zostanie zbesztana za spóźnienie, toteż nie zważając na nic przemierzała korytarze, jakby gonił ją sam dementor. Jeszcze jeden zakręt i...Gryfonka wpadła do klasy dysząc ciężko i trzęsącymi się dłońmi wygładzając spódnicę. Wyglądała okropnie - rozwiane włosy sterczały każdy w inną stronę, twarz miała zaczerwienioną, krawat krzywo zawiązany w biegu, a pognieciona koszula niechlujnie wystawała spod sweterka. -Ja..prze...przepraszam za spóźnienie - wycharczała, próbując złapać oddech. Posłała nauczycielce błagalne spojrzenie, po czym powlokła się na swoje miejsce, doprowadzając mundurek do porządku. Usiadła gdzieś z tyłu, modląc się, żeby nikt później nie wypominał jej tak spektakularnego wtargnięcia do klasy. I to z jakiego powodu? Jakichś głupich prezentów, które postanowiła ładnie spakować! Klnąc na siebie w myślach, wyjęła z torby czysty pergamin, pióro i kałamarz, tuż obok kładąc podręcznik i różdżkę - co prawda zapowiadany był wykład, ale kto wie, a nuż się przyda?
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
W końcu i nadeszła nauczycielka, a to oznaczało rozpoczęcie wykładu z transmutacji. Viol wydawała się być nieco rozproszona, ale nie przeszkadzało jej to w czynieniu notatek z tego, co właśnie zaczęła mówić Northug. Większymi literami na samej górze strony w notatniku zapisała nazwę zaklęcia, któremu miały zostać poświęcone zajęcia po czym zanotowała jeszcze kilka innych słów pani profesor, której się przysłuchiwała. Szkoda tylko, że pojawienie się Darcy niejako wytrąciło ją z rytmu, bo przez spóźnienie dziewczyny to właśnie jej poświęciła przez chwilę większą uwagę nie zapisując już tak skrupulatnie słowo w słowo tego, co przed chwilą usłyszała. No cóż... najważniejsze chyba i tak ujęła, a zresztą zawsze może jeszcze coś doczytać lub pożyczyć zeszyt od kogoś innego. Symbioza uczniowska. Wszyscy wymieniają się notatkami i uzupełniają sobie to, co przeoczyli w trakcie zajęć teoretycznych. Całkiem przydatny system pracy. Nie chcąc przerywać nauczycielce w pół słowa, Strauss wyczekała na odpowiedni moment, by zgłosić swoją chęć zadania pytania. Chciała wykorzystać tę pauzę, która wkradła się do jej wypowiedzi i uzyskać odpowiedź na jedno z pytań, które od jakiegoś czasu krążyło jej po głowie. - Pani profesor... - zaczęła dosyć uprzejmie, opuszczając wcześniej uniesioną rękę, którą chciała zwrócić na siebie niejako uwagę Northug. - Mam pewne pytanie. Czy istnieje jakiś skuteczny sposób na odróżnienie kopii wykonanej za pomocą Gemino od oryginalnego przedmiotu? Z tego co słyszała zaklęcie stwarzało duplikat, idealną kopię, ale z pewnością istniało jakieś zaklęcie lub inne sposoby na to, by zdemaskować to, który z przedmiotów jest podróbką i powstał pod wpływem transmutacji. I wydawało jej się, że mimo wszystko zadane przez nią pytanie raczej odnosi się do tematu lekcji choć bardziej skłaniało się ku zaklęciom przeciwstawnym niż samemu Gemino.
liczba punktów z poprzedniego etapu: 10 punkty za dodatkowe czynności: +15? (notatki, słuchanie, pytanie) Wylosowana kostka skupienia: 3 -> -5pkt Suma: -5pkt + 15 + 10 = 20
Akaiah Sæite
Rok Nauki : VII
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 173 cm.
C. szczególne : Podkulona, przygarbiona sylwetka. Wzrok wbity w ziemię. Jąkanie.
Z racji tego, że sam nie okazywał wielu emocji, wystarczały mu te subtelności, które Elizaveta wplatała do swoich reakcji. Było mu tak nawet łatwiej, bo zbyt głośne, dramatyczne czy nadmiernie gestykulujące osoby często go irytowały. Czuł się przy nich nieswojo. Dziewczynę znał naprawdę długo, więc nie musiał specjalnie doszukiwać się głębszego sensu w jej wypowiedziach, po prostu czując, że była chętna porobić z nim rzeczy. Uśmiechnął się w duchu, zapominając, że właściwe pytanie poprzedził kilkoma gafami i jąkaniem. Trochę się też rozluźnił, na ile tylko potrafił rozluźnić się w sali pełnej ludzi. Czyli nie wyglądał na zahukane zwierzę, a był w stanie pociągnąć rozmowę dalej, nim zajęcia się rozpoczęły. - M-Myślę, że b-będzie w porządku, j-jeśli tylko będziemy t-trzymać s-się prze-przepisu. – odparł znacznie spokojniej, choć dalej nie dodał sobie głośności. Dobrze, że siedział blisko, a w klasie panował względny spokój. Eliza mogła odnieść wrażenie, że Akai naprawdę się rozweselił, choć na twarzy chłopaka nie było żadnego uśmiechu czy nawet większej zmiany. Dalej zresztą skupiał swój wzrok na wszystkim, co nie było człowiekiem: teraz wpatrywał się w swoje książki. Za to zdecydowanie inaczej mówił. Więcej, przede wszystkim. – T-Tak. L-Lukier t-to bardzo d-dobry pomysł. Ch-Choć w-wolałbym, ż-żeby był tylko o-ozdobą. Nie ch-chciałbym, ż-żeby H-Hem połamała s-sobie z-zęby na s-spalonych c-ciastkach, n-nieważne jak ładne b-by b-były. – zamyślił się, naciągając mocniej rękawy swetra na dłonie. Było mu trochę chłodno… jak zawsze. – Mmm.. n-nie. P-Pomagałem j-jedynie braciom, g-gdy piekliśmy r-razem ciasta… a-ale to b-było bardzo dawno. Wtem nieco się zdekoncentrował, skupiając wzrok na @Matthew C. Gallagher. Zauważył go dopiero teraz, najwyraźniej będąc zbyt skupionym na albinosce. Chwilę zawiesił na nim spojrzenie, wyraźnie bijąc się z myślami czy nie rzucić w jego kierunku zwykłego „cześć”, ale przegrał z poczuciem dyskomfortu. Trochę nie chciał robić zamieszania, bo owszem. Wstanie z miejsca i podejście do znajomego, już było w oczach Akai’a robieniem zamieszania. Dużo lepiej czuł się jak statyczny obrazek, doczepiony do ławki. Niech go tylko nikt nie widzi… Wrócił do dziewczyny, znowu przenosząc spojrzenie na podręczniki. -Z-Za to m-może pomoże nam k-kuchnia H-Hem. J-Jakaś aura, d-dobre wy-wysposażenie, b-bo… - oh nie. Nie, jeszcze nie teraz! Nauczycielka zaczęła mówić. Ak aż się zawahał, ale naprawdę chciał skończyć, więc nachylił się mocniej do Elizy, co wyglądało dość pokracznie z racji tego, że jego głowa była dalej zwieszona w dół. – H-Hem d-d-dała m-mi klu-cze d-do d-domu. Cz-Cza-czasem o-opi… opiekuję s-się j-jej ko..tem, g-gdy jest n-na treningach… P-pomyślałem, ż-żeby upiec p-pierniki w j-jej d-do-domu i t-tam z-zo-zostawić n-na blacie. – będzie mieć niespodziankę, gdy wróci. Starał się mówić szybko, ale plątał się przez to jeszcze bardziej, nieco się przez to wkurzając na samego siebie. Nieco sfrustrowany sięgnął w końcu po pergamin i pióro. Zależało mu na tym wykładzie – był Krukonem; kochał wszystko co posiadało w swoim repertuarze wiedzę. Dlatego zaraz zaczął notować, choć nie słuchał jeszcze ze specjalnym zrozumieniem, jednak większą uwagą obdarzając to, co miała mu do powiedzenie Eliza.
liczba punktów z poprzedniego etapu: 7 punkty za dodatkowe czynności: 5 (notowanie) Wylosowana kostka skupienia: 3 Suma: -5 + 5 + 7 = 7.