Sala ta jest bardzo nasłoneczniona, a z jej okien widać obszerny dziedziniec. Pełno tu klatek, w których czasami pojawiają się kociaki do ćwiczeń, jedna szafa jest pełna kufrów, a omnikulary ułożone na regale mają tendencję do uciekania, bowiem te egzemplarze mają albo królicze łapy, uszy lub ogony.
Wjechałem do klasy zaledwie kilka sekund przed czasem co doprowadziło do tego, że wszystkie ciekawsze miejsca były zajęte, więc zasiadłem sam z tyłu sali rozglądając się po sali. Chciałam tutaj być dokładnie tak samo jak pragnąłem wymywać dupska wszystkim hipogryfom z Zakazanego Lasu. Jasne, Bergmann nie był wprawdzie chujem jak Craine, ale brakowało mu czegoś co miał Dear, a fakt, że wcześniej uczył mnie w Trausnitz wcale nie ułatwiał sprawy. Mimo że nie byłem fanem tego przedmiotu to lekcje z Dearem jakoś mnie przyciągały, a tutaj pojawiałem się tylko po to by pod koniec roku dostać upragnioną parafkę na świadectwie ukończenia studiów i móc rozpocząć upragnioną karierę. Pewnie normalnie miałbym wszystko w głębokim poważaniu, ale z racji tego, że siedziałem sam to nie miałem specjalnie wyboru i postanowiłem przynajmniej spróbować skupić się na lekcji, a czekając na to aż nauczyciel w końcu zacznie mówić przejrzałem nawet moje transmutacyjne bazgroły z zeszłego roku - wiele z nich nie wyciągnąłem, ale zawsze coś. Musiałem chociaż trochę poudawać, że mi zależy dlatego wpatrywałem się w profesora i zmusiłem się do maksymalnego skupienia - może nie nie przepadałem za przedmiotem, ale starałem się zrobić dobrą minę do złej gry.
SZCZĘŚCIE: 2 PREFERENCJE: 0,5 - bo Bergmann jednak nie jest Crainem XD KONCENTRACJA: 4 TALENT: 1 CAŁOŚĆ: 7,5
Lotta Hudson
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174
C. szczególne : Mała blizna na palcu dłoni, mocne oparzeliny na rękach i lekkie na szyi
Gdy doszła do mnie nowina, że profesor Dear rezygnuje z nauczania w Hogwarcie z powodu intratnej oferty, którą otrzymał z Francji zrobiło mi się piekielnie smutno. Młody nauczyciel należał do moich ulubionych pedagogów, poza tym był opiekunem naszego domu, co wiązało się z tym, że jako przykładna uczennica pozostawałam z nim w dość pozytywnych relacjach. Jego odejście nie mogło się jednak wiązać z utratą chęci do nauki trasmutacji - lubiłam ten przedmiot na tyle mocno, że chodziłam na zajęcia z niego nawet do znienawidzonego Craina, dlaczego miałabym więc unikać pójścia do Bergmanna, który może nie był Liamem Dearem, ale potrafił wzbudzić sympatię. Ten rok wydawał mi się o tyle ważny, że z racji wielkich osiągnięć z opieki nad magicznymi stworzeniami, mogłam sobie teraz pozwolić na skupienie się na innych przedmiotach - a co za tym idzie, zamierzałam powrócić do nauki animagii. To było jedno z moich najskrytszych pragnień, jednakże ze względu na smoki musiałam je tymczasowo zarzucić. Z tego powodu wiedziałam, że na zajęciach muszę skupić się w stu procentach. Pojawiłam się w sali dużo wcześniej w międzyczasie dokładnie lustrując zeszłoroczny zeszyt i od razu zajęłam samotne miejsce w pierwszej ławce. Nie witałam się ze znajomymi, zlałam nawet Williama. Najistotniejsze było skupienie się na przedmiocie. Przygotowałam pergamin i pióro z niecierpliwością wyczekując na rozpoczynającą się lekcję.
SZCZĘŚCIE: 5 PREFERENCJE: 2 - przedmiot kocha bardzo mocno, nauczyciela szanuje i lubi, ale to może się zmienić KONCENTRACJA: 10 TALENT: 5 CAŁOŚĆ: 22
Clarissa R. Grigori
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170
C. szczególne : Rosyjski akcent, rude długie włosy, przeważnie chodzi ubrudzona farbą
Wreszcie przyszła pora na jej ulubione zajęcia. Transmutacja. Od małego była uczona miłości do tego przedmiotu przez swoją ciotkę. To właśnie dzięki niej stałą się animagiem. To ona nauczyła jej tej trudnej sztuki. Weszła na zajęcia z uśmiechem na ustach. Nauczyciel czekał już na nich w sali co ją ucieszyło. Może od razu przejdą do rzeczy i nie będą zajmować się powtórzeniem. Widząc swoją siostrę usiadła koło niej posyłając w jej stronę uśmiech po czym całą swoją uwagę skupiła na nauczycielu. Dziś, mimo iż się uśmiechała i wyglądała na zadowoloną, to nie był jej najlepszy dzień. Nie spała więcej niż dwie i pół godziny, As domagał się ciągłej uwagi i sam nie mógł spać, a skrzat domowy... Może po prostu to zostawmy jednak kilka tych sytuacji wpłynęło na jej samopoczucie dzisiejszego dnia.
SZCZĘŚCIE: 3 PREFERENCJE: 2 - Profesora, jak każdego jednego od transmutacji, uwielbiała. Przedmiot sam w sobie był jednym z jej ulubionych. Nawet potrafi zmieniać się w fenka. KONCENTRACJA: 10 - przedmiot ten jest jej ulubionym i zawsze słucha na nim wszystkiego. Nawet jej siostra nie będzie w stanie jej rozproszyć. TALENT: 7 CAŁOŚĆ: 22
Riley Fairwyn
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Jak zwykle punktualny, wślizgnąłem się sprawnie do klasy transmutacji. Nie mogłem odpuścić sobie tych zajęć za żadne skarby, gdyż to zupełnie nie byłoby w moim stylu. Wbrew pozorom i pomimo mojego zamiłowania do nauki nowych rzeczy, z wielu szkolnych przedmiotów byłbym w stanie zrezygnować na rzecz szalonych wypraw w dzicz, podczas gdy z transmutacją sprawa miała się trochę inaczej. Wpływ na ten stan rzeczy z pewnością miał pewien szczegół, ściśle związany z moją genetyczną przypadłością. Odkąd Melody musiała pomagać mi w odzyskaniu kontroli nad własną magią, wtedy w szpitalu, poczułem, że muszę więcej serca wkładać właśnie w naukę kontroli własnego ciała, które przecież z taką łatwością mogłem niegdyś naginać do własnych kaprysów. Różdżka w obecnych czasach słuchała się mnie troszkę rzadziej, co było kolejnym sygnałem ku temu, aby doskonalić się w praktyce. Także nie chcąc pozostawać gołosłownym, prędko znalazłem sobie miejsce obok @Melody Kingston. Przez moment miałem nawet wrażenie, że specjalnie trzymała je dla mnie, ale blondynka wpatrywała się w nieznanego mi profesora z taką fascynacją i skupieniem, że nawet nie miałem serca wybudzać jej z tego dziwnego transu. Jedynie popatrzyłem na nią dłużej, rozumiejąc poniekąd dlaczego aż tak się spina i musnąłem jej łokieć palcami w geście milczącego powitania. Potem już także nie było dla mnie ratunku. Odrzuciwszy puste rozmyślania, przyjąłem taktykę Puchonki i wpatrzyłem się w Bergmanna z uwagą. Był dość konkretnym nauczycielem i w pierwszych sekundach przypominał mi swojego kolegę Pattona Craine’a… tylko takiego bez tej całej swojej złośliwej otoczki, a z dużą dawką tajemniczości. Skrótowe wprowadzenie wbrew pozorom zamiast mnie poirytować, jedynie wzbudziło moją ciekawość i nawet miałem chęć zastanowić się nad odpowiedzią na zadane pytanie, kiedy ktoś już to zrobił. Nie ubolewałem nad tym zbyt długo. Pewna przewidywalność była mi w życiu potrzebna dla zachowania równowagi, a nie da się ukryć, że ostatnimi czasy większość uczniów lepiej radziła sobie z czarami ode mnie. Długa przerwa w nauce zdecydowanie w niczym mi nie służyła. Wpatrzyłem się na dłużej w dopiero co transmutowane stworzenia, zastanawiając się przez krótką chwilę nad tym czy teraz w ogóle poradziłbym sobie z tym zaklęciem. Pewnie za moment miałem się o tym przekonać na własnej skórze.
SZCZĘŚCIE: zdecydowanie nie istnieje w moich kostkach - 2 PREFERENCJE: 1 za przedmiot i pewnie 0, jeżeli nie ma połówek za nauczyciela. Riley musi lepiej poznać profesora, aby z góry obdarzyć go sympatią, chociaż jego nastawienie waha się pomiędzy przychylnym, a neutralnym. KONCENTRACJA: hmm… 9? Raczej skupia się wyłącznie na przebiegu zajęć. TALENT: 2 CAŁOŚĆ: 14
To nie tak, że nie lubiłam transmutacji - po prostu darzyłam ją miernym zainteresowaniem. Uważałam ją za dziedzinę, którą należy zgłębiać, bo wiedza z jej zakresu jest niezbędna do dobrego funkcjonowania w społeczeństwie czarodziejów. W zeszłym roku zdałam ją na Zadowalający, a taki sam wynik osiągnęłam z owutemów, dlatego mogłam uznać, że coś tam w tej materii wiem, jednakże nie był to w moim mniemaniu przedmiot priorytetowy jak na przykład - eliksiry. Co do samego wykładowcy - no umówmy się nie był on tak zły jak Craine, z drugiej strony po odejściu ze szkoły mojego brata raczej nie darzyłam sympatią nauczycieli transmutacji. No bez przesady, nie zamierzałam go jakoś strasznie nie lubić, po prostu nadmierną sympatię wobec Bergmanna, na którego zajęcia wcześniej raczej nie uczęszczałam, uważałam za zdradę względem Liama. To nie była tylko miłość do starszego brata, ale też zwyczajna rodzinna solidarność. Na lekcji pojawiłam się kilka minut wcześniej i od razu zajęłam miejsce koło @Courtney Hill. Wymieniłam z przyjaciółką powitanie i kilka grzeczności, ale raczej nie wdawałyśmy się zbyt głębokie dyskusje, bo każdej z nas zależało na wynikach, więc nie chciałyśmy za bardzo się rozpraszać.
Uwielbiała transmutację. Słuchać wszystkich nowinek z nią związaną. To w jaki sposób może manipulować magią. Było to naprawdę ciekawe. Mimo to nie potrafiła się jej uczyć. Słuchać co nauczyciel ma do powiedzenia - jak najbardziej. Samej ciężko było jej wziąć książkę do ręki i przeczytać o jakimś zagadnieniu. Weszła do sali z uśmiechem, co rzadko było u niej spotykane. Przywitała się z nauczycielem po czym rozejrzała po sali. Zauważyła nawet kilka znajomych twarzy w tym Aleksa czy Maxa, jednak to z tym drugim postanowiła usiąść. Może chociaż on będzie wiedział więcej niż ona sama. Uśmiechnęła się bardziej przyjaźnie do niego niż do pozostałych i zajęła miejsce. @Maximilian Blackburn nie powinien jej wygonić, chyba... Nawet nie miała zamiaru mu przeszkadzać chodź bardzo chciała. Aż korciło ją aby zacząć jakąś rozmowę czy to o ich warzeniu eliksirów czy też o wymianie zdań na wizbooku. A swoją drogą, ciekawa była jak rozmowa potoczyła się dalej. Już dawno nie była na swoim profilu. Zaklęcie które zaprezentował profesor zrobiło wrażenie na Luu. Nie miała pojęcia, że można w taki sposób przywrócić kogoś do swojej postaci. Z chęcią nauczyłaby się tego zaklęcia.
SZCZĘŚCIE: 2 PREFERENCJE: 2 - Dziewczyna uwielbia czytać na temat samej transmutacji i fascynuje ją ten przedmiot, a co do nauczyciela... Jest przystojny KONCENTRACJA: 6 - pewnie będzie próbowała kogoś zagadać. TALENT: 0 CAŁOŚĆ: 10
Max siedział w klasie, był jednym z pierwszych przybyłych na zajęcia i zastanawiał się jaka będzie frekwencja. Był pewien, że sporo znajomych twarzy dołączy do grona już zasiadającego w ławkach, ale starał się nie skupiać na tym swojej uwagi. Nauka to nauka, nie można robić wyjątków. Uwagę większości zwróciła zapewne Pandora, a ławka Maxa aż zatrzęsła się, gdy Gryfonka gruchnęła w nią - Wybacz - bąknął, choć przecież jaka jego wina w tym, że uderzyła w stolik? Cóż, taki już odruch. Dziewczyna wyglądała na wkurzoną już od samych drzwi, a drobny wypadek zdecydowanie nie poprawił jej humoru. Z jej oczu trzaskały pioruny i raczej nikt chyba nie chciałby teraz mieć z nią do czynienia - była jak wulkan tuż przed erupcją. Blackburn wrócił jednak do notatek, poprawił książkę, która na skutek uderzenia nieco się przesunęła - pedantyczne zapędy sprawiały, że kant oprawy nie będący równolegle do krawędzi stolika irytował chłopaka. Szybko jednak zapomniał znów o otaczających go uczniach i starał się nie uciekać myślami od Bergmanna, a konkretniej - wiedzy, którą usiłował im przekazać. Po chwili jednak znów pojawił się element zagrażający jego skupieniu na zajęciach - ktoś dosiadł się do jego ławki! Pozwolił sobie na spojrzenie w bok i zdziwił się widząc znajomą twarz Lúthien. Uśmiechnął się na jej widok i pozwolił sobie na bezdźwięczny ruch ustami - Hej - by po chwili, nieco mniej chętnie, ale ciągle w skupieniu, wrócić do tematu lekcji. Miał w pamięci ich ostatnie ważenie eliksirów, oraz, co bardziej kontrowersyjne, zdjęcia na wizbooku - nie był pewien co go podkusiło, by dodać taki komentarz, zdecydowanie nie było to w jego stylu, ale co zrobił to zrobił i nie ma co się nad tym doktoryzować. Inaczej jednak pisać komentarze nocą, w ciepłym dormitorium, inaczej spotkać się twarzą w twarz. Nie zrobił przecież nic złego, a jednak czuł się trochę nieswojo.
SZCZĘŚCIE: 3 PREFERENCJE: 2, mimo, że jego wiedza nie jest jeszcze na wysokim poziomie, Max chce są rozwijać, sporo czytał, a do nauczyciela podchodzi pozytywnie, nie miał z nim za wiele do czynienia, ale nie ma uprzedzeń KONCENTRACJA: 9, Blackburn ma świadomość, że większość obecnych to studenci, nie zna nikogo, a gdy postanawia skupić się na jednej rzeczy robi to i nic nie jest w stanie go rozproszyć TALENT: 0 (tak niewiele brakuje :'( ) CAŁOŚĆ: 14
Prawdopodobnie gdyby nie Caspar Gryfonka przeoczyłaby, że dzisiaj są zajęcia z transmutacji, na których powinna się pojawić. Powrót do Hogwartu wiązał się z mnóstwem bodźców, na których brak cierpiała podczas wakacji, że czasami niektóre aspekty życia po prostu jej gdzieś umykały. Zresztą i tak mało brakowałoby, aby mimo wszystko na te zajęcia się nie spóźniła. Tak przyjemnie spało się powtórnie w dormitorium Gryfonów... a po przebudzeniu jakoś nie potrafiła się zebrać na wstanie z łóżka. Dopiero, kiedy zaświtała jej myśl, że Caspar, że zakład, że transmutacja, wysokoczyła z łóżka niczym z procy, jedynie kątem oka spoglądając na godzinę. Wskazówki nieubłaganie zmierzały do godziny, o której miały rozpocząć się zajęcia. Szybko narzuciła na siebie szatę, w biegu umyła zęby i jeszcze porwała wybiegając z dormitorium podręcznik i różdzkę. Na szczęście drzwi były jeszcze otwarte, kiedy dotarła pod klasę transmutacji. Nie, nie spóźniła się. Brawo, Brandy. Krótko mówiąc dzień zaczął się bardzo dla Gryfonki pomyślnie. Wchodząc, poprawiła jeszcze swoją szatę i włosy, by chociaż sprawiać wrażenie porządnej uczennicy. Klasa była już praktycznie pełna, ale nie oczekujmy cudów - nie spóźnienie się było aż nadto wybitnym osiągnięciem. Z uśmiechem na twarzy ruszyła w stronę ławki, którą zajął Caspar. Oddech już się jej nieco uspokoił, kiedy rzuciła do przyjaciela, - Ha! Nie przegrałam zakładu. - bo przecież zwykłe powitania były takie przereklamowane. Książkę leżącą na krześle odłożyła na stolik, sama też zajęła miejsce obok przyjeciela. Nawet przez myśl jej nie przesło, że Caspar mógłby zająć krzesło dla kogoś innego. - Teraz mi pójdzie lepiej niż tobie. To mój dzień, okej - dodała, bo była tak dumna z swego osiągnięcia, że naprawdę głęboko wierzyła, że wszystko dzisiaj musi pójść dobrze.
Raphael uwielbiał Hogwart, ale myśl, że spędzi w nim kolejny rok, zamiast wieść bujne życie artystyczne, odrobinę go przybijała. Wiedział, że nie ma w tym jego winy - bardzo ciężko przeszedł groszopryszczkę, która na szczęście nie zostawiła żadnych trwałych śladów na skórze, ale zdecydowanie sprawiła, że narobił sobie zaległości, których po prostu nie dał rady przeskoczyć. Dyrektor wykazał się wyjątkową wyrozumiałością i nie pozbawił go stanowiska prefekta, a Raphael uznał, że nie może zawieść jego zaufania i postanowił starać się jeszcze bardziej niż zazwyczaj. Na zajęcia z transmutacji przyszedł z pewnym zadowoleniem - może nie był orłem i zdawał sobie sprawę, że żaden nauczyciel nie zastąpi nieodżałowanego profesora Withmana, ale profesor Bergmann był konkretny i sprawiedliwy, nawet jeśli surowy. Usiadł w ławce i wyciągnął pergamin i pióro, obiecując sobie, że będzie robił notatki, a nie pisał opowiadania, nawet jeśli było to bardzo kuszące. Nie dostrzegł żadnej znajomej twarzy, oprócz prefektów, którym pokiwał niepewnie dłonią. Specjalnie wybrał takie miejsce, w którym nikt nie będzie go rozpraszał - inna rzecz, że nic nie rozpraszało go bardziej, niż on sam i jego niesforna wyobraźnia. Mimo to postanowił przynajmniej próbować, no bo w końcu skoro spędzi tu nadprogramowy rok, może przynajmniej opuści mury Hogwartu jako całkiem przyzwoicie wykształcony czarodziej?
SZCZĘŚCIE: 2 PREFERENCJE: 2 punkty - Raphael dość lubi nauczyciela, docenia jego rzeczowość, a sama transmutacja wydaje mu się ciekawa, nawet jeśli nie ogarnia jej zbyt dobrze - ma silne postanowienie, że będzie pilnie pracował. KONCENTRACJA: No cóż, nie więcej niż 7, bo mimo najlepszych chęci Raphael jest marzycielem i łatwo odpływa w świat wyobraźni... Pewnie uważa na początku, a potem zaczyna się gubić, bo z natury jest roztrzepany. TALENT: 1 CAŁOŚĆ: 12
Do sali wszedł chyba jako jeden z ostatnich. Zauważył zaciekawione spojrzenia, jakimi obdarowali go nieznani uczniowie. To, że zjawił się prawie pod koniec września mogło być dla niektórych uczniów dość zagadkowym zdarzeniem. Może i w Hogwartcie co jakiś czas pojawiali się studenci zza granicy, to raczej nikt nie dołączał do nich już w trakcie roku. Nie był wstydliwy, obecność innych, całkowicie nieznajomych osób nie sprawiała mu problemów. Wyprostował się tylko jak struna, by wyglądać trochę nienaturalnie. W głowie usłyszał cichy głos ojca, który mówi, że prawdziwy arystokrata zawsze prezentuje się nieskazitelnie i chodzi z wysoko uniesioną głową. Serafin aż prychnął pod nosem. Z jarzma uwolnił całą ich rodzinę kilka miesięcy temu, a dalej miewał momenty w których zachowywał się nazbyt sztucznie, tak jak teraz kiedy szedł pewnie siebie do jeden z ławek z tyły i wyglądał na nadętego buca. Siadł sam, na razie wstrzymywał się przed atakowaniem całkowicie nieznajomych ludzi, nie znali go i mogli sobie nie życzyć towarzystwa jakiegoś wytatuowanego gościa, który jest obcym. Z czarnego, eleganckiego plecaka wyjął srebrny długopis i ładny pergamin. Zaczął przysłuchiwać się osobom, które siedziały obok niego w ławkach.
SZCZĘŚCIE: 2 PREFERENCJE: 0, niezbyt lubi transmutację, nauczyciela też całkowicie nie zna, bo dopiero co pojawił się w Hogu, transmutacja jest jego pierwszą lekcją w tym roku szkolnym, KONCENTRACJA: 6, bo oprócz tego, że skupia się na lekcji, to też analizuje ludzi, którzy siedzą w jego sąsiedztwie, szuka punktu zaczepienia, kogoś z kim ewentualnie mógłby się zaprzyjaźnić TALENT: 0 CAŁOŚĆ: 8
Naeris Sourwolf
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 167 cm
C. szczególne : Tatuaż anielskich skrzydeł na plecach
Naeris nie mogła sobie odpuścić lekcji transmutacji. Oprócz ONMS to był przedmiot, który pokochała bardzo mocno. Od wielu lat próbowała dowiedzieć się jak najwięcej w kwestii tej dziedziny magii... z różnymi skutkami. Zawsze pozostawała kwestia animagii, o której Sourwolf nigdy nie przestała myśleć. Początkowo chciała z tym pójść do Liama Deara, wiedząc, że mogłaby liczyć na wsparcie i cenną pomoc. Teraz w podobny sposób myślała o profesorze Bergmannie, chociaż nadal nie była w pełni przekonana. Nikt nie wiedział o planach Krukonki i ostatecznie przywiązała się do trzymania tego w sekrecie. Mogła ufać Bergmannowi na sto procent? Przyszła do klasy zapełnionej już uczniami i usiadła gdzieś na uboczu. Lubiła się uczyć, do czego niemalże zobowiązywał niebieskie krawat. Zdobywanie wiedzy nie tylko było przyjemne, jeśli dotyczyło interesujących tematów, ale też bardzo się opłacało. Nigdy nie wiesz, kiedy będziesz musiał coś szybko transmutować, żeby ratować swoje życie, prawda? Naeris polubiła bycie przygotowaną na każdą okazję. Wyciągnęła pióro i pergamin, gotowa na notowanie jakichś ważniejszych informacji, ale nauczyciel postawił na praktykę. Wpatrzyła się w niego, obserwując dokładnie każdy ruch. Domyśliła się zaklęcia zaledwie sekundę przed tym, jak jego nazwę wymówił Aleksander. Cóż, ważne, że wiedziała, nie musiała się przecież popisywać. Bergmann na pewno potrafił dostrzec talent nawet u kogoś, kto nie chciał się aż tak wychylać. Ze spokojem odgarnęła jasną grzywkę i zapisała nazwę zaklęcia. Od razu uznała je za przydatne, ale pod pewnym względem wszystkie transmutacyjne czary były użyteczne... Czekała z niemym entuzjazmem na kolejną część lekcji. Naeris miała tylko nadzieję, że różdżka nie będzie sprawiać jej problemów i wszystko pójdzie dobrze.
SZCZĘŚCIE: 4 PREFERENCJE: 2, bo lubi bardzo nauczyciela, a transmutację kocha :3 KONCENTRACJA: 10, jest uważna na lekcjach, a dodatkowo nikt jej teraz nie rozprasza i może w pełni poświęcić swoją uwagę nauce, którą przecież tak kocha TALENT: 5 CAŁOŚĆ: 21
Prześlizgujące się po sali spojrzenie prędko znalazło pierwszą, gotową do odpowiedzi osobę. @Aleksander Cortez miał absolutną rację, precyzyjnie określając zaklęcie - Bergmannowi pozostało jedynie krótkie skinięcie głową w geście przyznania racji. - Pięć punktów dla Slytherinu - oznajmił rzeczowo, chociaż nie pozostawał przy tym specjalnie oschły; możliwe, że dało się dostrzec nieznaczny uśmiech błąkający się po przybranej przezeń ekspresji. Nie widział jednak potrzeby w przesadnym zachwalaniu teorii, która była jedynie wstępem do mających przyjść działań. - Warto zwrócić uwagę na obszarowość. Jeśli zbyt bardzo skupicie się na jednym przedmiocie, nie uda wam się wyczarować poprawnie zaklęcia - podkreślił ważną cechę Enutitatum, które w przeciwieństwie do sporej ilości formuł transmutacyjnych, nie działało na pojedynczą rzecz, obraną w ramach określonego z precyzją celu. Mając w zamiarze kontynuować, mężczyzna przechodził spokojnym krokiem między rzędami ławek - niespiesznie, nie zaglądając uczniom do ich na-pierwszy-rzut-oka-notatek (nie miał ochoty rechotać z czyiś sporządzanych ukradkiem rysunków i innych podobnych rzeczy; brzydził się takim rodzajem upomnień). - Osoba doświadczona może uzyskać nawet kilkumetrowy zasięg - dopowiedział niedługo potem - oczywiście, wymagało to ćwiczeń, aczkolwiek nie było niezdolną do wykonania czynnością. Jego sylwetka wędrowała wzdłuż pomieszczenia - obrany tor trasy nie był kwestią przypadku - chociaż przebiegał obok, dał Bergmannowi, pozornie nieciekawemu rzeczywistych zajęć studentów, doskonały widok na strefę narastających zawsze podejrzeń. Po raz kolejny szepcząca mu intuicja okazała się niezawodnym przeczuciem - pierwotnie nieokreślony wzrok wbił się w postać @Mefistofeles E. A. Nox i jego trzymanego w ustach lizaka*. - Nox, Slytherin traci piętnaście punktów - orzekł bezbarwnie; ani zestresowany, ani zażenowany, ani tym bardziej dumny - próżno było w tym głosie doszukać się jakiś emocji; po prostu, stwierdzał on fakt, nic więcej - za twoją dyskrecję. Pozostałych ostrzegam. Nie miał w planach roztrząsać, czy Dear, Maxwell i reszta aby na pewno uważa - czasami odczuwał wrażenie, że to Gryfoni sprawiają najwięcej problemów, patrząc na ogół zajęć. Tym razem jednak nie-równowaga udzieliła się przedstawicielom Slytherinu, a wysiłek Corteza w przypadku punktów poszedł niestety na marne. Wszystko wyniknie w przyszłości - nie oceniał ich z krzywych spojrzeń, szeptów, pisania czegoś kompletnie niezwiązanego z tematem - oceniał ich z pracy i jej efektów. Nie znosił jednak ostentacji w działaniach oraz bezwzględnie ją tępił - wiedział, że w przeciwnym razie nie mógłby zapanować nad klasą; był rzeczowy, starał się działać na korzyść uczniów, choć nie pozwalał pożreć wyciąganej w ich stronę ręki. - Southgate - odnotował ponadto - to nie są zajęcia dla osób z twojego roku - zwrócił uwagę. W jego oczach powinna zająć się czymś przeznaczonym dla szóstej klasy, a nie - studentów oraz ewentualnie siódmej. Oczekiwał niemniej ze strony @Cymone Southgate wytłumaczenia, nie mówiąc do niej niemile ani tym bardziej nie wyrzucając jej z góry z klasy. Nareszcie mógł przejść do rzeczy. Powstrzymali go na własne życzenia. - Zadanie będzie następujące - odezwał się wyraźniejszym od uprzedniego tonem - przetransmutować obecne na waszej ławce przedmioty wedle uznania. Nie wnikam w stopień skomplikowania przemiany, najważniejszy powinien być dla was poprawny efekt i przejście do kolejnego etapu, czyli samego w sobie zaklęcia. Swój spacer znowu kierował ku biurku, opowiadając dalej: - Z racji, że dopiero ćwiczycie Enutitatum, nie będzie ono przesadnie rozległe, niemniej nie wkładajcie w nie dużej ilości mocy i wykonujcie po kolei w kilkuosobowych grupach. Dogadajcie się sami pod względem tego, kto z kim sąsiaduje. To wszystko. Prawie wszystko - przypomniał sobie o zakłóceniach, na które padało sporo zażaleń; co rusz na korytarzach wpychały mu się urywane fragmenty rozmów prowadzonych przez uczniów - poddających zastanowieniu, czy aby nie będą zmuszeni zadowolić się ledwie teorią. N i e. Hogwart wciąż działał, a transmutacji nie dało się poznać inaczej. - I co najważniejsze, nie zrażać się mimo efektów - nawiązał krótko w ten sposób, ostatecznie ponownie zajmując miejsce za biurkiem. Otworzył swój notatnik - naprawdę liczył, że może pozwolić sobie chociaż na moment dla siebie; nawet, jeśli w rzeczywistości wciąż obserwował poczynania rozpoczynających ćwiczenia swych podopiecznych.
* - nie zauważyłam w poście wzmianki, żeby Twoja postać się go ostatecznie pozbyła, ale w razie niezrozumienia pisz do mnie!
Ponieważ wszyscy bardzo dobrze oszacowali koncentrację, nie ma ode mnie żadnych punktów ujemnych. : > Czas odpowiedzi do 29.09 włącznie, choć jeśli wszystko pojawi się wcześniej, post ode mnie również zagości przed ową datą. Wszelkie wyjaśnienia znajdziecie poniżej.
I etap Osoby z koncentracją o wartości mniejszej lub równej 4: kiedy on wreszcie przeszedł do rzeczy? Nie jesteś pewien, najwyraźniej coś zdołało ci umknąć; albo nic nie wiesz na temat polecenia nauczyciela albo jedynie ci się wydaje oraz nachodzą cię wątpliwości. Musisz zapytać się innej osoby. Rzuć kostką - wynik parzysty oznacza, że zrobiłeś to niedostrzegalnie, nieparzysty - cóż, czujesz na sobie spojrzenie Bergmanna.
Pozostali oraz osoby zaznaczone wyżej po wykonaniu polecenia: rzuć kostką w związku z fabularnymi problemami dotyczącymi magii - dzięki niej dowiesz się, za którym razem ci się powiodło (oczywiście zakładamy, że na obecnym etapie każdy poradzi sobie z choć prostą transmutacją).
II etap Rzuć kostką, a liczbę oczek dołącz do całości w swym słupku (tak, one obowiązują nadal!). Musisz zaznaczyć, że twoja postać PRÓBUJE i nie wie, czy się powiedzie czy nie. Wyniki waszych starań zamieszczę w swoim kolejnym poście.
W razie pytań proszę śmiało słać prywatne wiadomości!
UWAGA! Na wszystkich lekcjach stosuję MECHANIKĘ, która będzie posiadać istotny wpływ na osiągane przez was efekty. Osoby niewywiązujące się z niej, otrzymają karę gorszą, niż w przypadku najbardziej fatalnych wyników - oznacza to, że nie czytacie dokładnie moich postów.
OPIS MECHANIKI
rozwiń:
MOŻLIWOŚCI Na wasze możliwości składać się będzie kilka czynników. Poniżej znajduje się opis każdej z części, proszę, aby na dole w poście zamieścić takowy słupek z napisaną wartością.
SZCZĘŚCIE: określa, czy twoja postać ma dobry dzień, czy być może go nie ma i najzwyczajniej w świecie „nic jej nie idzie”. Chcesz się przekonać? Rzuć kością tutaj - wobec tego minimalną wartością jest 1 a maksymalną 6. PREFERENCJE: czy twoja postać jest pozytywnie nastawiona wobec przedmiotu? 1 punkt za pozytywne nastawienie do nauczyciela, zaś drugi punkt za transmutację samą w sobie. Maksymalnie dwa punkty. Nalegam o uwzględnienie tutaj kanonu postaci, punkt w tę czy w tamtą nie gra różnicy! KONCENTRACJA: jak jesteś skupiony na lekcji? Czy obserwujesz ruchy nauczyciela, kiedy objaśnia wykonywanie zaklęcia? Czy może raczej wolisz rozmawiać ze swoim znajomym? Maksymalnie 10 punktów, wartość najbardziej zmienna TALENT: za każde 5 punktów z transmutacji otrzymujesz 1 punkt talentu CAŁOŚĆ: podsumowanie wszystkiego
Czytając Wasze posty, mam prawo odjąć lub dodać wam punkty w zamian za określone z zachowań, przykładowo - jeśli nie skupiacie się na przedmiocie lekcji i 90% waszego posta to rozmowa z koleżanką na niepowiązany temat. OSOBY SPÓŹNIONE, KTÓRE TERAZ NAPISZĄ POSTA, uzyskują 50% normalnego wyniku, a w przypadku liczb nieparzystych zaokrąglamy z korzyścią dla nich.
Gemma Twisleton
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 0%
Dodatkowo : vel ENEMA - one man band, prefekt fabularny
Postanowiła kontynuować naukę transmutacji wyłącznie ze względu na profesora Deara. To znaczy... nawet lubiła ten przedmiot, ale Craine skutecznie ją odstraszył. Sądziła jednak, że uda jej się przeprosić z transmutacją, jeżeli będzie uczęszczać na zajęcia Deara. Wszelkie nadzieje się poszły kochać, kiedy w czasie Uczty Powitalnej zabrakło go przy stole. Wyglądało na to, że była skazana na Craine'a i wcale by się nie zdziwiła, gdyby to była ta groza, o której śpiewała Tiara. Teoretycznie musiała chodzić na transmutację. Teoretycznie o tym wiedziała. Niestety, kiedy wyobrażała ponowne spotkanie ze starym profesorem, dochodziła do wniosku, że wcale jej na edukacji nie zależy i mogą ją nawet ze studiów wywalić. Na transmutację się nie wybierała i już! Tłumaczyła to właśnie koleżankom z dormitorium, które akurat wychodziły i pytały ją, dlaczego leży jeszcze w łóżku, kiedy uświadomiono ją, że lekcja nie odbywa się z Craine'em. Zerwała się z wyrka i pognała do łazienki. Nie znała tego Bergamna, nigdy na niego nie trafiła. Myślała że uczy jakieś młodsze grupy czy coś. W każdym razie, nie zamierzała wybrzydzać. Nie był Craine'em - tyle jej wystarczyło. Domyślał się, że nie zdąży na lekcje punktualnie, ale trudno. Lepiej późno niż wcale. Z mokrymi jeszcze włosami, wpadła do klasy akurat kiedy nauczyciel zaczynał tłumaczyć zadanie. - Przepraszam - jęknęła szczerze kończąc zawiązywać krawat - Za późno się dowiedziałam, że pan nie jest Craine'em. Nie zastanawiając się nad tym, czy to wytłumaczenie w ogóle coś Bergmanowi powie, szybko usiadła obok @Serafin K. Abramowicz, bo z tyłu czuła się bezpieczniej. Starała się słuchać profesora, ale nie dość, że była przejęta swoim spóźnieniem, to jeszcze uświadomiła sobie, że nie zna chłopaka, z którym usiadła i zaczęła mu się kontem oka przyglądać. - Wow... - wymknęło jej się - Twoje przybory piśmiennicze są warte więcej niż cały mój majątek - zażartowała szeptem bawiąc się swoim pogryzionym ołówkiem.
SZCZĘŚCIE: 1/2=0,5 xDDD PREFERENCJE: 1 za profa, bo nie jest Craine'em; transmutacja 0, bo ma fobię ;p Razem 0,5, bo spóźnienie KONCENTRACJA: Emm... 2/2=1 TALENT: 5pkt=1, czyli 0,5, bo na pół CAŁOŚĆ: 3 XDDD
Clary siedziała i bacznie słuchała wszystkiego co mówił do nich profesor. Naprawdę miała nadzieję, że czegoś ciekawego się dowie na tej lekcji i będzie chodzić na ten przedmiot z uśmiechem na twarzy. Nawet udało jej się całkowicie zapomnieć o tym, że po tej lekcji ma się widzieć z Kieranem. Ciekawe co jej powie, jednak to nie tym teraz Clary powinna się zajmować tylko lekcją. Wszystko wydawało się dla Clary takie interesujące, wpatrywała się w profesora i starała się notować w swoim zeszycie wszystkie najważniejsze rzeczy Aktualnie dla niej wszystko co mówił nauczyciel było najważniejsze, więc pisała dosyć szybko aby zdołać wszystko zanotować. Miała tylko nadzieję, że zaraz nie zapali jej się długopis od tak szybkiego pisania. Na zdanie, które mówiło o dobraniu się w pary doskonale wiedziała z kim chce robić zadanie, ze sobą siostrą. - Clarissa, jesteśmy razem? - zapytała, bo może jednak dziewczyna chciała być z kimś innym. Prawda jest taka, że Clary była dobra z transmutacji, albo raczej przeciętna, ale szybko się uczyła. Zastanawiało ją czy uda jej się dobrze wykonać zadanie. Trzeba zamienić ten przedmiot tak? Doskonale wiedziała, że Clarissa uwielbia ten przedmiot, więc może nie będzie tak ciężko? Na pewno uda im się razem coś zrobić, Clary miała tylko nadzieję, że niczego nie zepsuje. Notowała wszystko w zeszycie i w głowie i miała nadzieję, że wszystko pójdzie całkiem dobrze. Nie spodziewała się jakiś fajerwerków na sam początek, jednak przecież nie może wyjść źle czyż nie? Wyciągnęła swoją różdżkę i rzuciła zaklęcie.
SZCZĘŚCIE: 5 PREFERENCJE: 1, profesora lubiła, jednak nadal do końca nie była przekonana do przedmiotu. Jednak chciałaby to zmienić. KONCENTRACJA: 9, chce wysłuchać wszystkiego od a do z. Ma nadzieję, na polubienie tego przedmiotu. TALENT: 0 CAŁOŚĆ: 15 punktów
Kostka I etap: 4 Kostka II etap: 6 Łącznie: 21
Ostatnio zmieniony przez Clary Fajfer dnia Pon Wrz 25 2017, 08:12, w całości zmieniany 1 raz
Lekcja wydawała jej się bardzo fajną i przede wszystkim przydatną sprawą. Lubiła chodzić na takie zajęcia jednakże nie zawsze się w nich odnajdywała tak jakby tego chciała. Jednakże Transmutacja w jej mniemaniu jest bardzo ważna. Musi na nią chodzić czy tego chce czy nie. Jej życie można powiedzieć od tego zależy. Im więcej będzie wiedziała tym więcej będzie potrafiła zrobić, tak? Zwłaszcza jeżeli chodzi o jej zdolność. Co prawda tutaj na lekcjach pewnie nic takiego się nie dowie. Ale choćby i nawet chciała być obecna dla profesora, który to wie więcej o niej niż reszta uczniów. Dlatego też nie chciała jakoś stracić w jego oczach. Lekcja jak lekcja, ale może przypatrywać się czy aby na pewno ta uczęszcza na nie, a zwłaszcza na lekcje które sam przeprowadza. Oczywiście puchonka zawzięcie trzymała pióro w dłoni i notowała to co uznała za słuszne, a praktycznie pisała wszystko co wydobyło się z ust profesora. Wolała mieć notatki niż później żałować, że nie notowała. Niby wiele rzeczy się wie, albo uznaje się, że doskonale to zna a później wychodzi z głowy i nie zostaje kompletnie żadna wiedza na ten temat. Nie raz już się na tym przejechała. Była bardzo ciekawa jak jej zadanie się powiedzie. Nie chciała jakoś beznadziejnie wypaść w oczach profesora, no ale skoro jej się nie uda to chociaż będzie miała pretekst do kolejnych spotkań nie? Chyba profesor nie odmówi jej pomocy w nauce. Udało się, ale cholera dopiero za piątym razem. Ciekawe jak na to spojrzy profesor, ale czy warto się tym przejmować? Przecież to dopiero pierwsza lekcja Transmutacji w tym roku więc na pewno kiedyś się poprawi i będzie lepiej.
SZCZĘŚCIE: 3 PREFERENCJE: 2 za ulubiony przedmiot KONCENTRACJA: 9 na pewno jej zależy na nauce i doskonaleniu swoich umiejętności TALENT: 2 CAŁOŚĆ: 16
Kostka I etap: 6 Kostka II etap: 1
Łącznie: 17
Ostatnio zmieniony przez Li Na dnia Pon Wrz 25 2017, 14:38, w całości zmieniany 1 raz
William Walker
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : legilimencja i oklumencja, prefekt fabularny
Nie sądziłem, że aż tak bardzo nie uważam. Nie zauważyłem nawet, że nauczyciel zaczął chodzić po klasie. Kto by pomyślał, że zadanie z zielarstwa może być tak absorbujące? Kiedy podniosłem wzrok, niemal wszyscy mieli wyciągnięte różdżki, a ja nie wiedziałem nawet dlaczego. Ups? Kompletnie się wyłączyłem, ale chyba gorsze było to, że miałem to w nosie i nie przejąłem się tym faktem nawet w jednej setnej procenta. Ignorancja względem tego przedmiotu aż ze mnie parowała. Rozejrzałem się po klasie i zmarszczyłem brwi kiedy zauważyłem Lottę. Okej, może i troszkę przesadziłem na ostatniej astronomii, ale nie sądziłem, że przejmie się tym aż tak. Przecież taki właśnie miałem sposób bycia, więc o co chodziło. Hudson doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Naprawdę tak chciała to teraz rozegrać? Nie zrobi ze mnie aniołka, którym nigdy nie byłem. I tak zmieniłem się pod jej wpływem, nawet bardzo, ale to nie znaczyło, że nagle będę milusim misiaczkiem, który szczerzy się do każdej napotkanej osoby. To po prostu wychodziło poza moją osobowość. Wzruszyłem ramionami i doszedłem do wniosku, że powinienem dowiedzieć się co się dzieje na tej lekcji. Skoro już tutaj przyszedłem, szkoda by było tak bardzo zmarnować czas. Spojrzałem na @Naeris Sourwolf, będąc pewnym, że dziewczyna na pewno ogarnia. Nie chciałem rzucać niepotrzebnych zaklęć, skoro istniało wielkie prawdopodobieństwo, że nawet malutki kawałek pergaminu wybuchnie, rozwalając całą klasę. Zwinąłem więc go w kulkę i rzuciłem w dziewczynę, wcześniej pisząc na nim: Co robimy?. Miałem pewność, że Bergmann to zauważył, ale who cares.
Po przywitaniu z @Lúthien T. Lanceley postanowił, że porozmawiają więcej po zajęciach - teraz ani ona, ani on nie skorzystali by na przeszkadzaniu nauczycielowi, a i tak ciekawej dyskusji w czasie trwania lekcji nie przeprowadzą. Są rzeczy ważne i ważniejsze, a ona nie powinna tak go rozpraszać. Mówiąc szczerze, był zły, że obecność dziewczyny negatywnie wpłynęła na jego skupienie - zły na siebie, nie na nią, oczywiście. Przestał jednak myśleć o tym wszystkim, co przebiegło mu przez myśl od jej pojawienia się w klasie i znów skupił się wyłącznie na tym, co mówił Bergmann. Na wstępie upomniał tych, którzy zachowali się niewłaściwie, zrobił to jednak bez okazywania jakichkolwiek emocji. Przeszedł wreszcie do sedna, Max uważał więc by wszystko dobrze zrozumieć - ostatnie czego chciał to proszenie o pomoc osób wokół. Nie, żeby nie potrafił przyjąć wsparcia, ale nie lubił tego robić. Był indywidualistą. Nauczyciel kazał dobrać się w grupy (pary?) więc naturalnym było zwrócenie się do towarzyszki z ławki - Będziemy, no wiesz... razem? - trochę niezgrabnie wyszeptał pytanie. Pierwsze zadanie wydawało się dosyć łatwe, a Blackburn gestem oddał dziewczynie pierwszeństwo wykonania. Gdy ona uporała się z poleceniem przyszła jego kolej. Poszło jej dosyć szybko, czego niestety o chłopaku nie można było powiedzieć. Przy kilku pierwszych próbach nic się nie wydarzyło, przedmiot nawet nie drgnął, ale Max starając się nie zrażać próbował ponownie i... ciągle klops, dramat! Zestresował się troszkę, choć bardziej niż niepowodzenie bolało go niepowodzenie na oczach Lúthien - była młodsza, a uporała się z prostym ćwiczeniem znacznie szybciej, a oprócz tego - z niezidentyfikowanych na razie przez chłopaka powodów była ostatnią osobą, przy której chciał się upokorzyć. Wreszcie udało mu się zwalczyć stres i odsunąć te wszystkie myśli - wykonał zadanie, ale odwrócił wzrok, jakby liczył, że wtedy przyjaciółka nie zauważy niepowodzeń. Przygryzł wargę i oczekiwał kolejnych poleceń nauczyciela. Po rozgrzewce przyszła pora na prawdziwe zaklęcie. Maximilian nigdy nie miał z nim do czynienia - tzn. nigdy go nie rzucał, ale spotkał w książkach. Nie wiedział, czy się powiedzie, ale skupił się maksymalnie na zaklęciu - Enutitatum - szepnął obserwując przedmiot i oczekując efektu (lub jego braku). Teraz udało mu się nie myśleć o niczym innym, miał więc nadzieję, że przynajmniej w drugiej części zajęć bardziej mu się powiedzie i odzyska trochę honoru.
SZCZĘŚCIE: 3 (rozumiem, że zostaje to pierwotnie wylosowane?) PREFERENCJE: 2, jw. KONCENTRACJA: na początku posta 8, ale na końcu 10 - wrócił do całkowitego skupienia na zajęciach TALENT: 0 I ETAP: 3, 1, 3, 6, 6, 1, 3, 4 II ETAP: 1 CAŁOŚĆ: 16
Ostatnio zmieniony przez Maximilian Blackburn dnia Pon Wrz 25 2017, 20:20, w całości zmieniany 1 raz
Nie byłam dobra z transmutacji. Mimo, że się starałam to niekoniecznie wychodziło mi cokolwiek. Uważnie patrzyłam na Bergmanna, mając nadzieję, że magicznym sposobem (o ironio) jego wiedza na mnie przejdzie. Kiedy uświadomiłam sobie, że nic z tego, zaczęłam śledzić ruchy Corteza, starając się wszystko zapamiętać. Na Merlina, co ja robię w tej klasie? Potrząsnęłam głową, chcąc ja oczyścić z negatywnych myśli. Nie miałam pojęcia czy cokolwiek mi wyjdzie, ale zawsze mogłam zwalić na problemy z magią. Pocieszona tą myślą, nabrałam nowej motywacji, ale nadal nie wiedziałam co mam zrobić. Niech to szlag, przecież słuchałam! Byłam nawet całkiem skoncentrowana, jak na mnie nawet bardzo. Oparłam czoła na dłoniach, byłam w przysłowiowej, czarnej dupie. Mimo to spróbowałam rzucić zaklęcie. Przynajmniej nie będę żałowała, że nawet nie próbowałam. Starałam się, okej? Tyle, że starania nie zawsze wystarczą i tak też mogły być tym razem. Cieszyłam się jednak, że nowy nauczyciel był o niebo lepszy niż Craine. Liczyłam na to, że jeśli faktycznie kompletnie nic mi nie wyjdzie, to Bergmann poinstruuje mnie co i jak, a nie zacznie drzeć japę czy coś w tym stylu. - Pomocy... - jęknęłam w eter, niekoniecznie wiedząc do kogo.
SZCZĘŚCIE: 3 PREFERENCJE: 1, bo dobrze nastawiona do nauczyciela, ale no transmutacja nie jest jej mocną stroną. KONCENTRACJA: 8, ona nigdy nie będzie skupiona na 100% TALENT: 0 CAŁOŚĆ: 11 Etap I: 2 Etap II: 14
Ostatnio zmieniony przez Bianca Zakrzewski dnia Nie Wrz 24 2017, 21:17, w całości zmieniany 1 raz
Ślizgonka na moment oderwała się od przyglądania się przetransmutowanym przez profesora przedmiotom, by przywitać ciepłym uśmiechem i kilkoma słowami Vivien, która właśnie weszła do klasy i zajęła miejsce obok niej. Później skupiała się już tylko na lekcji - nawet Bergmanna nie ominęły kłopoty z magią, które od jakiegoś czasu towarzyszyły Hogwartczykom. Ciekawa to sprawa, ale chyba nie powinna jej rozważać w chwili obecnej, by nie uciec myślami poza temat. Wsłuchiwała się zatem w słowa nauczyciela, a gdy ten rozpoczął swą wędrówkę między ławkami, niemal odruchowo przesunęła nieznacznie swą rękę, wprost na notatki - nie znała profesora zbyt dobrze, nie wiedziała więc, czy nie zagląda ludziom przez ramię, a nie wiedzieć czemu bardzo tego nie lubiła. Czuła się, jakby ktoś naruszał jej prywatność i już automatycznie pilnowała, by nikt nie wściubiał nosa w nieswoje sprawy. Oczywistym także dla niej było, że to właśnie z Vivien będzie współpracować na dzisiejszych zajęciach, a jej przesadna pewność siebie pozwoliła uwierzyć, że wspólnie uda im się ujarzmić magię. Niestety, trochę się biedaczka przeliczyła, bo dopiero za trzecim razem efekt był właściwy. Teraz pozostało tylko przywrócić pierwotną formę rzeczy, co było tutaj kluczowym zadaniem. - Enutitatum - wyszeptała, kierując różdżkę na przedmioty, ciekawa efektów. Dobrze byłoby w końcu zaprezentować się nowemu profesorkowi jako zdolna uczennica, heh.
SZCZĘŚCIE: 1 PREFERENCJE: 1 KONCENTRACJA: 9 TALENT: 0 I ETAP: 6, 1 i w końcu 2 II ETAP: 4 CAŁOŚĆ: 15
Ostatnio zmieniony przez Courtney Hill dnia Pon Wrz 25 2017, 18:45, w całości zmieniany 1 raz
Sprawiedliwość (albo przynajmniej namiastka) była surową władczynią - niemal bezwzględną, w której odstępstwa od jakichkolwiek reguł automatycznie niszczyły jej obraz. Niestety lub wręcz przeciwnie, mimo nieodczuwania satysfakcji z karania uczniów, czasem zostawał zmuszony do takich praktyk. Nic dziwnego, że wpadająca do klasy @Gemma Twisleton z burzą niesfornych, jeszcze wilgotnych włosów i niezawiązanym krawatem, automatycznie oderwała Bergmanna od jego względnie spokojnego zajęcia. Słysząc jej wytłumaczenie, miałby ochotę do śmiechu - tak, on również miał styczność z Crainem i nie były to bynajmniej najprzyjemniejsze z rozmów. Craine był po prostu oschły, a kontakty ograniczali do niezbędnego minimum. - …i będziesz musiała podejść do mnie po skończonych zajęciach. - Był jednak zmuszony oznajmić. Kara za spóźnienia na lekcjach Bergmanna była jedna, konkretna - i nie mógł sobie pozwolić na żadne z odstępstw, jeżeli podczas ich trwania miały panować jakieś określone reguły. Nie tracił jednakże wspólnego czasu na wytłumaczenia obecnie, nie zadręczając Twisleton już od samego początku; mimo, że wyglądał - jak gdyby pragnął coś dodać, wtem nagle przed jego wzrokiem mignął rzucany w kierunku Sourwolf świstek. @William Walker nie miał najlepszego pomysłu. - Ravenclaw traci piętnaście punktów - oznajmił zaraz; nie roztrząsał, czy była to forma tajnej korespondencji, czy może nieudolnych zaczepek - nie obchodziło go to, zaś samo zachowanie prezentowało się w oczach Bergmanna poniżej poziomu studenta, o sprawowanej funkcji prefekta nie wspominając. - Istnieją lepsze sposoby w zwracaniu na siebie uwagi, panie Walker - dodał neutralnie, a prędzej byłby zażenowany niż wściekły. Dalej pozostawało mu liczyć, że reszta będzie w spokoju zajmować się ćwiczeniami oraz wyniesie z tego opanowanie zaklęcia.
Czas na odpowiedź/zmiany do 30.09 włącznie.
Odsyłam do posta wyżej oraz zamieszczam dodatkowe wskazówki.
Etap I Jest rzuceniem przez was zaklęcia na transmutację. Zgodnie z regułami fabuły o zakłóceniach magii wyrzucone 2 lub 4 oznacza sukces w rzuceniu zaklęcia. Musicie więc rzucać tak długo, aż natraficie na 2 lub 4. Jeśli 2 lub 4 wypadnie wam za pierwszym razem, powiodło wam się za pierwszym razem, jeśli 2 lub 4 wypadnie po np. 3, 6, 1 powiodło się wam za czwartym razem. Przykładowo tutaj rzucałam zaklęcie i widać, że powiodło mi się za trzecim razem.
Osoby o koncentracji mniejszej lub równej 4 dodatkowo rzucają kostką na zadanie pytania koledze, co mają ćwiczyć. Wynik parzysty oznacza zrobienie tego dyskretnie, wynik nieparzysty ściąga na postać uwagę nauczyciela.
Etap II Skoro twoja postać przetransmutowała przedmiot, pora przejść do istoty lekcji czyli samego zaklęcia Enutitatum, które przywraca właściwą formę po transmutacji. Rzuć kostką i wynik dodaj do całości. Nie zapomnij, że twoja postać w aktualnym czasie pisania posta nie wie jeszcze, czy zaklęcie jej wyjdzie czy nie - dopiero próbuje!
NADAL OBOWIĄZUJĄ SŁUPKI NA DOLE POSTA, ze względu na to, że koncentracja jest ruchomą wartością, a skrajne wartości np. szczęścia będą mieć ważną rolę w wynikach waszej pracy!
Kod:
[size=10][b]SZCZĘŚCIE: [/b]wartość (taka sama jak poprzednio, na szczęście rzuca się tylko raz) [b]PREFERENCJE: [/b]wartość [b]KONCENTRACJA: [/b]wartość [b]TALENT: [/b]wartość [b]CAŁOŚĆ: [/b]wartość + [tu wpisz liczbę oczek z II etapu][/size]
Wszystko zaokrąglamy z korzyścią dla danej osoby.
Przepraszam za zamieszanie, ale to nowy system i moja pierwsza w ogóle lekcja, więc ja również się uczę. < 3
Po woli dzień nabierał dobrego kierunku. Plus pięć dla ślizgonów. Alex się postarał. I bardzo dobrze, bo po ostatnich runach miała ochotę go zabić. Nie zależało jej na punktach, nie. I nie chodziło wcale o nie. Bardziej o to, że chłopak był inteligentną osobą, a dał się przyłapać na głupim ściąganiu. Niby co on sobie myślał. Później jednak znów straciła chumor przez tego durnego Noxa. Czy on przyszedł sobie do baru czy na zajęcia? Lizak? Co on pięciolatek? Słuchała wszystkiego w skupieniu chodź co jakiś czas była rozpraszana przez dźwięki dochodzące z za okna. Coś jakby... Sama do końca nie wiedziała co to było. I dopiero głos Maxa wyrwał ją z tego otępienia. Razem? Ale jak to razem? Przecież nawet nie byli jeszcze na... A... Zrozumiała dopiero gdy rozejrzała sie po klasie. Każdy dobierał się w pary. Więc o to mu chodziło. Zdobywając się na mały uśmiech przytaknęła. Oczywiście, że będzie z nim w parze. NIe wyobrażała sobie wykonywać tego ćwiczenia z kimś innym. Chłopak oddał jej pierwszeństwo więc zaczęła wykonywać zadanie. Z zaklęciem jak się okazało było najtrudniej. Trzy pierwsze próby były nie udane. Dopiero ostatnia, czwarta, przyniosła jakiś rezultat. Te zakłócenia magii były okropne i chętnie by się dowiedziała co za tym stoi. Następnie przeszli do prawidłowego zaklęcia. Dziewczyna skupiła się na ile tylko mogła i wypowiedziała je na tyle głośno aby również Max był w stanie je usłyszeć. NIe wiedziała czy się uda ale jedno było pewne, nie miała zamiaru się poddawać.
Kątem oka spojrzała na swoją siostrę. Notowała wszystko z zaciekłością. ciekawe czy i ona lubiła tak bardzo ten przedmiot tak jak Clarissa. Wtedy z pewnością miałaby kolejny niepodważalny dowód na to, że są spokrewnione. A może to tylko ze strony ojca wszyscy tak, a przynajmniej jej zmarła ciotka, studiowali ten temat... Tyle pytań, a jak na razie nie miała nawet na jedno odpowiedzi. Szybko jednak wyrzuciła ze swojej głowy to wszystko i całą swoją uwagę skupiła na nauczycielu pisząc wszystko jak najdokładniej. Gdy Clary się odezwała spojrzała na nią z uśmiechem. - Oczywiście, że będziemy razem. - bo niby z kim innym miała by być... Nie widziała tutaj nikogo do kogo mogłaby się odezwać. No może za wyjątkiem Li jednak nawet dla niej nie zostawiłaby swojej siostry. Wreszcie zaczęli część praktyczną i krukonka aż rwała się do ćwiczeń. Transmutacja nigdy nie sprawiała jej trudności jednak z obecnymi problemami jakie mieli mogło być to trudniejsze zadanie niż myślała na początku. Przetransmutować coś? Nie ma problemu. Jednak szybko okazało się, że problem był. Pierwsze dwa zaklęcia jakie wykonała nic nie zrobiły. Różdżka była niewzruszona na poczynania dziewczyny. Dopiero przy trzecim zaskoczyła i dała pożądany efekt. Teraz tylko przywrócić do poprzedniego kształtu. NIc trudnego mogło by się wydawać, jednak po rzuceniu zaklęcia dziewczyna nie była pewna czy za skutkuje.
Nauczyciel wywarł na niej naprawdę dobre wrażenie, wobec czego skupiła na nim nieco więcej uwagi, przerywając cichą pogawędkę z Harriette. Rozproszyła się tylko raz, kiedy do sali wpadła spóźniona Gemma z jeszcze mokrymi włosami i niezawiązanym krawatem, po czym rzuciła tym tekstem o byciu Craine, który wywołał u Bridget atak niekontrolowanego śmiechu. Zatkała usta dłonią, spoglądając na profesora przepraszającym wzrokiem, po czym odetchnęła głęboko. Już, uspokój się, Bridget, musisz się skupić! Nie było to jednak takie łatwe. W sali było sporo osób, które odciągały jej uwagę od faktycznego przedmiotu zainteresowania - leżącego przed nią zeszytu mającego się powiększyć. Bridget stwierdziła, że wybierze sobie możliwie najprostsze zaklęcie, przy którym będzie miała pewność, że nie zawali. Och, jakże naiwne było to dziewczę... Machnęła różdżką raz, niewerbalnie rzucając Engorgio, lecz nic się nie stało z zeszytem. Za drugim razem miała wrażenie, że zeszyt wręcz zmniejszał swoje wymiary, co zupełnie nie było jej zamiarem. Po czwartej próbie była już cała czerwona na twarzy. Na gacie Merlina, myślała, jakim cudem nie mogła zaczarować tego głupiego zeszytu, żeby stał się większy? Rozejrzała się po klasie, ciekawa zmagań innych. Czy to możliwe, żeby tylko jej szło tak paskudnie źle? Szukała wsparcia po twarzach zgromadzonych w sali, lecz na nic się to zdało. Wymówiła szeptem zaklęcie, ponownie celując różdżką w zeszyt. Jeszcze mniejszy? W jej oczach pojawiły się łzy złości, które czym prędzej spróbowała odgonić. Nie wierzyła w swojego pecha, nie wierzyła w to, co działo się z jej różdżką. Przecież potrafiła czarować, na galopujące gargulce! Po raz szósty rzuciła Engorgio i na szczęście był to ostatni raz, bowiem zeszyt najpierw wrócił do pierwotnych rozmiarów, a następnie powiększył się jeszcze trochę. Odetchnęła z ulgą, odchylając się na krześle i spoglądając przez kilka sekund w sufit, pozwalając łzom wrócić tam, skąd przyszły (oczywiście w przenośni, ostatecznie wylądowały na rąbku jej rękawa). Jak ona miała się skupić na tej transmutacji, skoro szło jej tak fatalnie od samego początku? Wzięła kolejny, chyba setny już głęboki oddech, próbując uspokoić się nieco i skoncentrować bardziej na zadaniu. Wycelowała różdżką w ogromny kajet, wymawiając wyraźnie "Enutitatum", licząc, że zadziałało. Nieświadomie zamknęła oczy, bojąc się spojrzeć na swoją pracę...
C. szczególne : cała górna lewa strona mojego ciała jest poparzona - ukrywam to za pomocą metamorfomagii; liczne blizny na dłoniach; blizna po dziobie bystroducha przebiegająca przez całą szerokość pleców
Zostawiłem Melody samą sobie. Rozumiałem dlaczego mogła nie mieć ochoty na dyskusje czy wymienianie spojrzeń na lekcji, a już z całą siłą dotarło to do mnie wtedy, gdy wysłuchałem wykładu nauczyciela. Musiałem przyznać, że gość był nie tylko całkiem konkretny, ale naprawdę zwracał na nas uwagę. Hogwart miał naprawdę wielu nauczycieli, a jednak na palcach można było policzyć takich, którzy nie obawiali się zwrócenia uwagi co ciekawszym indywiduom i naprawdę korzystali z przywileju rugania tych, jacy ośmielali się zakłócać świętą, szkolną rutynę. Nie zrozumcie mnie źle, nigdy nie miałem problemu z małymi przerywnikami w pracy, ale jednak spożywanie lizaka w klasie zdecydowanie uznałbym za warte tych piętnastu punktów. Czy to ja byłem taki dziwny czy to po prostu świat zwariował i teraz szacunek jest towarem naprawdę unikalnym? Poczułem się w tym momencie jak prawdziwy relikt przeszłości, a zwłaszcza już gdy przyjrzałem się mojemu, pożal się Merlinie, prefektowi, który na każdych zajęciach zachowywał się tak specyficznie, że naprawdę ciężko było go zignorować. Szkoda, bo bardzo chciałbym nie zauważać jak ktoś, kto miał dawać mi przykład, przerzuca się kulkami z papieru z koleżankami na tak ważnej dla mnie lekcji. Nagle zrozumiałem nieco podejście Melody do tej całej prefektury i jakby nieco złagodniałem na myśl o jej kamuflowaniu swoich wybryków, chociaż wciąż przypominało mi to mydlenie ludziom oczu i nic więcej. Niemniej jednak moją przyjaciółkę i Walkera różnił stopień, w jakim mogłem im pobłażać, co musiało być tutaj kluczowe. Hmm, a sam Bergmann? Odrobinę bardziej zaczął mi imponować swoim zaangażowaniem w zachowanie porządku w tym bałaganie. Zdawało mi się, że gdzieś tam głęboko w moim usychającym serduszku poczułem odrobinę ciepła. Nasza współpraca powinna być owocna. Jedynym jej warunkiem najpewniej będą moje cudowne wyniki na transmutacji, a… no właśnie, jak mi szło? Raczej dość opornie. Kawałek pergaminu, który bez skutku próbowałem kilkukrotnie transmutować we fragment materiału, wciąż uparcie pozostawał papierowym. Popatrzyłem na swoją różdżkę ze złością, czując że faktycznie jakiekolwiek inne różdżki poza tymi, które wychodziły spod rąk mojego kuzynostwa są albo denne, albo wyjątkowo mnie ograniczają. Kiedyś wydawało mi się, że to sosnowe drewno dobrze układa mi się w dłoni, a teraz? Taki już byłem, że wolałem najpierw poszukać przyczyny u siebie, a dopiero potem zrzucać winę za swoje porażki na zakłócenia magiczne. W każdym razie potrzebowałem aż pięciu prób, aby zmienić tę upartą kartę pergaminu w coś innego i czułem już jak twarz ogarnia mi gorąco. Naprawdę było mi strasznie wstyd, że tak kiepsko mi szło, zwłaszcza iż dzieliłem ławkę z Melody, która zawsze przykładała się do czarów. Starając się na nią nie patrzeć, aby nie złowić nawet odrobiny rozczarowania, jakie mogło pojawić się w jej oczach, wróciłem do czarów. Teraz miała zacząć się prawdziwa zabawa. Zaklęcie eutitatum w tej chwili wydawało mi się naprawdę koszmarnie trudne, a najgorsze nie były ewentualne porażki, a świadomość, iż w normalnych warunkach zapewne nie miałbym na tej lekcji najmniejszych problemów. Przygryzłem wargę, czując że zaczynam szukać wymówek dla swoich porażek. - Enutitatum… - szepnąłem z pewną dozą niepewności, aby dłużej nie zastanawiać się nad tym co by było gdyby. Przechodzenie do praktyki zawsze pomagało w nie myśleniu o swoich niedostatkach.
SZCZĘŚCIE: 2 PREFERENCJE: czy ta wartość także może być zmienną? Jeśli tak to 2, gdyż Bergmann trochę zyskuje w oczach Fairwyna. KONCENTRACJA: 10 TALENT: 2 CAŁOŚĆ: 16 + 6
Raphael wydawał się odrobinę bezradny, ale można powiedzieć, że taki jego urok. Szczęśliwie zadanie (pozornie) nie było zbyt skomplikowane, dlatego rozejrzał się po sali, szukając jakiejś znajomej twarzy. Pięknie, wszyscy byli młodsi od niego, ale w końcu dojrzał @Lotta Hudson, prefekta Ravenclaw, i posłał jej miły uśmiech. Fakt, że siedzieli blisko siebie, sporo ułatwiał. - Cześć... popracujemy nad tym razem? Mon Dieu, chyba nie znam tu nikogo, oprócz ciebie... może kilku młodszych puchonów - uśmiechnął się pogodnie. Po chwili zabrał się do pracy, co nie było łatwe. Usilnie próbował przetransmutować stojący przed nim talerz w filiżankę, ale szło mu fatalnie, mimo że do niedawna naprawdę dobrze sobie radził z tego rodzaju zaklęciami. Może nigdy nie był orłem, jeśli chodzi o transmutację, ale przez ostatni rok zrobił naprawdę ogromne postępy. Pocieszała go myśl, że nie tylko on ma tego rodzaju problemy - anomalie utrudniały wszystkie zajęcia i nawet nauczyciele nie zawsze byli w stanie zrealizować zamierzony program, bo ich różdżki odmawiały współpracy. Jednak Raphael zawsze odznaczał się godną podziwu cierpliwością, dlatego próbował do skutku - w końcu po kilku nieudanych próbach stanęła przed nim urocza filiżanka malowana w niezapominajki. - Ten powszechny bunt różdżek robi się coraz bardziej kłopotliwy, nie uważasz? - zwrócił się do @Lotta Hudson tonem towarzyskiej pogawędki. Odetchnął głęboko. Myśl, że jego ciężka praca pójdzie na marne, bo ostatecznie urocza filiżanka znów stanie się talerzem, trochę go przygnębiał, ale tylko przez moment, bo Raphael nigdy nie lubił się smucić, zwłaszcza rzeczami, które nie były istotne. - Enutitatum - powiedział wyraźnie, starając się odpowiednio położyć akcent i nie zepsuć chociaż tego.
Na transmutację też się spóźniłem. Nie byłem pewny, czy w ogóle chcę wchodzić na lekcję do jakiegoś Bergmanna. Nigdy nie chodziłem na jego zajęcia, ponieważ moją grupę prowadził z reguły Liam lub Craine, a jako że niespecjalnie miałem ochotę na odwiedziny w sali tego starego zgreda, początkowo zrezygnowałem. Dopiero kilka minut przed lekcją postanowiłem chociaż spróbować, bo kto wie, może ten Bergmann nie będzie taki zły? Szedłem do klasy z niespecjalnym nastawieniem. Nawet raz się cofnąłem, ale ostatecznie nacisnąłem klamkę i wszedłem do klasy. Kilka głów odwróciło się w moją stronę. - Bardzo przepraszam za spóźnienie - powiedziałem uprzejmym tonem, skinąwszy głową w kierunku profesora, po czym usiadłem na wolnym miejscu z tyłu klasy, by nie robić więcej hałasu i zamieszania. Podpytałem kogoś o to, co robimy, po czym zabrałem się do roboty. - Abdico visus - szepnąłem pod nosem, celując różdżką w leżące przede mną pióro, które już za pierwszym razem stało się niewidzialne. Następnie rzuciłem zaklęcie "Enutitatum" licząc na pozytywny efekt...
SZCZĘŚCIE: 2 -> 1 PREFERENCJE: 1 (bo lubi transmutację, ale 0 za nauczyciela, bo nie zna + jego brat niedawno był profesorem od transmutacji i dopiero co odszedł, więc ciężko się przyzwyczaić) -> 0,5 KONCENTRACJA: 8 -> 4 TALENT: 2 -> 1 CAŁOŚĆ: 6,5 + 3