Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Skrzydło Szpitalne

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 8 z 23 Previous  1 ... 5 ... 7, 8, 9 ... 15 ... 23  Next
AutorWiadomość


Bell Rodwick
Bell Rodwick

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 30
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 4902
  Liczba postów : 4482
http://czarodzieje.forumpolish.com/t58-bell-rodwick
http://czarodzieje.forumpolish.com/t243-bell-rodwick
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7785-bell-rodwick#216614
http://dzika-mafia.blog.onet.pl/
Skrzydło Szpitalne - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 8 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 8 Empty Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 8 EmptyCzw 4 Gru 2014 - 0:23;

First topic message reminder :




W skrzydle szpitalnym należy zachowywać bezwzględną ciszę, o czym informuje tabliczka przybita do drzwi wejściowych. Panuje tu pedantyczna czystość, a w powietrzu unosi się drażniący zapach chloru i środków dezynfekujących.



Też parę godzin później do Skrzydła Szpitalnego zajrzała Bell. Ciekawa była tej dziewczyny, chciała dowiedzieć się O CO CHODZIŁO. Bo Bell była z natury niezwykle ciekawska. Zajrzała przez szparę w drzwiach i stwierdziwszy, że pielęgniarki nie widać, weszła po cichu. Puchonka już nie spała. Leżała z otwartymi oczami. Podeszła do niej i stanęła z boku łóżka.
- Cześć. Jak się czujesz? - zaczęła, przyglądając się jej. Pewnie nie miała pojęcia kim ona jest. Albo i miała, wiadomo, może ją kojarzyła? W końcu od paru lat była prefektem naczelnym. Posłała dziewczynie uśmiech. - Jestem Bell. Znalazłam cię pod ścianą zamku - wyjaśniła.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Rasheed Sharker
Rasheed Sharker

Nauczyciel
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
C. szczególne : Wysoki wzrost, blizny: trzy linie oplatające jego prawą dłoń
Dodatkowo : Wężoustość, legilimencja i oklumencja
Galeony : 2609
  Liczba postów : 2938
https://www.czarodzieje.org/t7093-rasheed-sharker
https://www.czarodzieje.org/t7096-callisto
https://www.czarodzieje.org/t7190-rasheed-sharker
Skrzydło Szpitalne - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 8 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 8 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 8 EmptyNie 11 Mar 2018 - 1:38;

Ciche mruczenie przerwało panującą wokół nieprzeniknioną ciszę. Pacjent, chcąc przewrócić się na bok, zamiast tego poruszył się niespokojnie, całkowicie splątany w pościeli. Oślepiające białe światło oraz uczucie ciężkiej głowy - znał to już, aż za dobrze. Trenował Quidditcha od wielu lat i chociaż zazwyczaj to on posyłał innych do skrzydła szpitalnego, zdarzało się także, że role w zaskakujący sposób się odwracały. Nie tylko obrywał tłuczkiem i spadał z miotły, nieprzyjemne zaklęcia także miał już za sobą. W takim sporcie niemożliwym było uniknięcie kontuzji i chociaż zdecydowanie lepiej poznał się z poprzednią pielęgniarką, Nora także była zaznajomiona z imponującą kartą pacjenta, jaką tutaj wypracował. Widząc go w takim stanie, przylewitowanego przez Gryfonkę, zachowała pełen profesjonalizm, chociaż gdzieś tam w duchu najpewniej wzdychała. Cóż innego mogła zrobić, gdy jej pacjenci wracali pod jej opiekę nawet wówczas, gdy już dawno ukończyli szkołę? Nie zdziwiła go obecność łóżek wokół, ani fakt, że nie mógł się poruszać. Świadomość dotarła do niego szybko, chociaż była mocno ograniczona. Fakty sprzed kilku chwil (minut czy może godzin?) mieszały się ze sobą. Starał się je uporządkować. Unieruchomiono mu całą lewą rękę od samego barku, najpewniej po to, aby nie zrobił sobie dodatkowej krzywdy podczas snu, a mimo tego uparcie starał się nią poruszyć. Przeszkadzała mu w przyjęciu wygodniejszej pozycji. Wreszcie całkowicie odzyskał wzrok i przez nieznacznie rozchylone powieki rozejrzał się ponownie, tym razem bardziej świadomie.
- Fire? - Odezwał się, natychmiast potem oblizując spierzchnięte wargi. Jego głos był słaby, jakby nieco trzeszczący czy zgrzytliwy, a spojrzenie na moment znów co najmniej półprzytomne. Na szczęście, z sekundy na sekundę zyskiwało na trzeźwości. Problem w tym, że wraz z nią wzrastał również grymas malujący się na jego twarzy. Odchrząknął, aby pozbyć się chrypy. Wykrzywił szyję, aby spojrzeć na unieruchomioną rękę, a jego wzrok w ten sposób prześlizgnął się wzdłuż niej, aż do szpitalnej kołdry. Idąc dalej, natrafił wreszcie na @Blaithin ''Fire'' A. Dear, najpewniej siedzącą lub stojącą przy jego łóżku. Może właśnie zamierzała odejść, a może dopiero przyszła? Nie potrafił tego stwierdzić. Zamrugał, starając się odpędzić senność. Zdrowa ręka pomacała obandażowaną głowę. - Co Ty tutaj robisz? - Zapytał, bo i pojęcia nie miał kto go przywlókł do skrzydła. Więcej słów nie znalazł. Uporczywa suchość w gardle skutecznie zniechęcała do prowadzenia długich rozmów. Rozejrzał się za wodą, jednocześnie przesuwając dłonią po policzku. Niezawodny sposób, aby sprawdzić upływ czasu. Niewielka zmiana zawęziła okres czasu, lecz jednocześnie nie powiedziała mu zbyt wiele.
Powrót do góry Go down


Blaithin 'Fire' A. Dear
Blaithin 'Fire' A. Dear

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Galeony : 1181
  Liczba postów : 3632
https://www.czarodzieje.org/t13638-blaithin-astrid-dear
https://www.czarodzieje.org/t13684-dziobek
https://www.czarodzieje.org/t13647-blaithin-astrid-dear
https://www.czarodzieje.org/t21155-blaithin-fire-a-dear-dziennik
Skrzydło Szpitalne - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 8 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 8 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 8 EmptyNie 11 Mar 2018 - 22:49;

Powinna być na eliksirach i pisać jeden z ważniejszych testów, do których kuła trzy noce z rzędu.
Tymczasem siedziała mocno niewyspana, ze zmąconym zmęczeniem spojrzeniem przy łóżku Rasheeda. Pielęgniarka zajęła się rannym od razu, a Fire czekała aż usłyszy werdykt "ramię złamane w dwóch miejscach, brak wstrząsu mózgu, rozcięta głowa, ale wyliże się". Nie wątpiła, że się wyliże. W końcu to był Sharker, nie poddałby się z powodu takich błahostek. Rudowłosa została wyproszona na czas zajmowania się ranami, więc przechadzała się na zewnątrz skrzydła szpitalnego. W myślach wyzywała Szweda od najgorszych kretynów, nie mogąc pojąć, co go podkusiło, żeby włazić do tej komnaty z lodu. Zdążyła połączyć fakty i domyślić się, że najwyraźniej cały wypadek był sprawką ducha, ale znacznie gorzej obwiniała asystenta o brak rozsądku.
Miała na szczęście sporo czasu, żeby się uspokoić i zdusić bezsensowny gniew. Fire nie była z grona tych osób, które na widok bandaży i ran skrzywią się ze współczuciem i zaproponują zrobienie herbatki. Ba, wolała chorego dobić. Rasheed zapewne wolałby nie widzieć jej obok, gdy już się obudzi... Wróciła do sali, w której unosił się ten nieznośny zapach lekarstw, którego nie lubiła. Siadła obok na byle jakim krzesełku z trochę cierpiętniczą miną. Musiała przyznać, że wyglądał bardzo spokojnie podczas snu.
Ciche westchnienie uleciało spomiędzy warg Gryfonki, gdy patrzyła na przykrytego kołdrą i tak niezwykle w tym momencie bezbronnego mężczyznę. Może nie widać tego na pierwszy rzut oka, ale Fire serca z kamienia nie miała... Dlatego drgnęła niespokojnie, słysząc swoje "imię". Skrzyżowała ramiona i poczekała aż odzyska trochę więcej przytomności.
- Panie Sharker... - zaczęła tak delikatnie, jak tylko potrafiła. Blaithin nie chciała gwałtownie podrażnić dopiero co rozbudzonych zmysłów Szweda. Poza tym dzięki kontrastowi, ostry ton, którego zaraz użyła, robił większe wrażenie. Zwrócenie się do niego per pan mogło zaskoczyć, ale już na początku po stwierdzeniu "COŚ SIĘ STAŁO SHARKEROWI!" została upomniana i poproszona o nazywanie nauczyciela jak należy. Fire wyczuwała, że Blanc ciągle kręci się obok, a nie chciała zostać potraktowano sposobem, który trwale zmusiłby ją do kulturalnego zachowania. Używanie trochę bardziej oficjalnego tonu nie przychodziło Blaithin tak nienaturalnie, jak można się było tego spodziewać.
- Na razie, jak zapewne sprytnie pan wydedukował, siedzę. - kontynuowała, mierząc Rekina uważnym spojrzeniem. - Sprytniej niż mógłby pan wydedukować, że nie da rady w pojedynkę z niebezpiecznym duchem. Nie, nie jestem głupia. Ale z tego siedzenia możemy szybko przejść do "ochrzaniam pana" albo "łamię panu drugie ramię za głupotę".
Westchnęła, kręcąc lekko głową w geście dezaprobaty. Powinna bardziej przyłożyć się do swojego mini przemówienia, ale straciła ochotę. Sięgnęła ostrożnie, żeby poprawić Rasheedowi poduszkę pod głową.
- Postaraj się nie kręcić, dobrze? - naciskała już bez oficjalnego tonu, sięgając po szklankę z tacy obok wypełnioną bezbarwnym płynem. Podała ją byłemu Ślizgonowi.
Powrót do góry Go down


Rasheed Sharker
Rasheed Sharker

Nauczyciel
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
C. szczególne : Wysoki wzrost, blizny: trzy linie oplatające jego prawą dłoń
Dodatkowo : Wężoustość, legilimencja i oklumencja
Galeony : 2609
  Liczba postów : 2938
https://www.czarodzieje.org/t7093-rasheed-sharker
https://www.czarodzieje.org/t7096-callisto
https://www.czarodzieje.org/t7190-rasheed-sharker
Skrzydło Szpitalne - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 8 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 8 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 8 EmptyPon 12 Mar 2018 - 21:51;

Kompletnie nieświadom jej gniewu mierzył się z dezorientacją. Nie potrafiąc umiejscowić się w czasie czuł się tak, jakby zapomniał wziąć ze sobą, no właśnie, ręki i macał na oślep licząc na to, że wówczas natrafi na właściwy grunt. Jej ton zadziałał na niego o wiele silniej, niż gdyby zapragnęła krzyknąć. Popatrzył na nią powoli, powłócząc wzrokiem po jej twarzy, a potem przetarł oczy, jakby sądził, że ma omamy wzrokowe. Cóż, może i miał skoro wydawało mu się, że to Fire nazywa go „panem”. Jednak ona tam była. Wciąż tkwiła przy jego łóżku i dalej mówiła, a wraz z każdym kolejnym słowem on robił coraz większe oczy… czy może raczej wyglądał na bardziej zmieszanego niż przed kilkoma minutami. Patrzył na nią, gdy pochylała się w jego stronę, nie chcąc uronić ani sekundy z tej chwili.
- Fire - chciał jej przerwać, ale ostatecznie odezwał się dopiero wtedy, gdy skończyła już mówić. Wziął od niej szklankę raczej odruchowo, niż z jakimkolwiek rozmysłem i przez ułamek sekundy trzymał ją bezmyślnie. Potem zerknął na wodę i zadecydował o upiciu kilku łyków. Krótko odkaszlnął, a pozbywszy się chrypy mógł już się odzywać. - Czy ja Ci wyglądam na Bergmanna, żebyś mówiła do mnie per Pan? Na Merlina, dość tych głupot. Za bardzo boli mnie głowa. - Skłamał (za dużo eliksirów wmuszono mu przez zaciśnięte wargi, aby cokolwiek go bolało - wciąż czuł ich gorzki smak na języku), za bardzo rozproszony tą nową, opiekuńczą dziewczyną, która wstąpiła w Dearównę. Może od zawsze taka była tylko jakoś nie potrafił tego dostrzec? Kto to wie. Faceci niekiedy potrafili być bajecznie niedomyślni. - Sądzę, że główna nagroda, jeśli o to chodzi należy się profesor Bennett. - Jego ton ochłodził się znacznie, a spojrzenie już całkiem oprzytomniało. Stalowoszare tęczówki odszukały jasne spojrzenie Blaithin i wówczas złagodniało. Niecodzienny widok. - Wnioskuję, że to Ty mnie tutaj przytaszczyłaś. Chyba, że tak po prostu wpadłaś, gdy usłyszałaś, że miałem wypadek na lodzie. - Uśmiechnął się odrobinę ironicznie, ale w gruncie rzeczy to nie w tę stronę chciał pójść. - Dziękuję - to tylko jedno krótkie słowo, ale ileż razy zdołał je wypowiedzieć w swoim życiu. On nie dziękował, jemu się należało. Można było to zrzucić na karb rekonwalescencji, bo zaraz znowu wyglądał tak jak zawsze. Chwila uleciała. - Pomimo tego, chciałbym ponownie znaleźć się z nim w jakiejś komnacie. Ta zniewaga krwi wymaga. - W istocie, sprawiał wrażenie dość bojowo nastawionego. Tylko ta ręka… Oddał jej szklankę, wciskając ją w jej dłonie, aby mu nie przeszkodziła i zaczął odwijać oplatające ranną kończynę bandaże.
Powrót do góry Go down


Mefistofeles E. A. Nox
Mefistofeles E. A. Nox

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Dodatkowo : Wilkołak, Legilimencja
Galeony : 4495
  Liczba postów : 4500
https://www.czarodzieje.org/t15136-mefistofeles-e-a-nox#403342
https://www.czarodzieje.org/t15139-kind#403356
https://www.czarodzieje.org/t15134-mefistofeles-e-a-nox
https://www.czarodzieje.org/t18387-mefistofeles-e-a-nox-dziennik
Skrzydło Szpitalne - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 8 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 8 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 8 EmptyPią 11 Maj 2018 - 13:46;

SZLABAN


Kostka: 3

Tak prawdę powiedziawszy, to nie miał pojęcia czemu dostał szlaban. Mefisto jako student mógł swobodnie poruszać się poza terenami Hogwartu, zatem jego wycieczka do Doliny Godryka nie powinna nikogo dziwić. Mimo wszystko wcale nie ponosił - a przynajmniej nie powinien - szkolnej odpowiedzialności za czyny popełnione gdziekolwiek indziej. O ile niechęć do samego zachowania rozumiał, o tyle karanie za niefortunne sprowokowanie trolli so bójki wydawało mu się drobną przesadą. Fakt faktem, sam sobie na to wszystko zapracował, budując reputację właśnie takiej osoby, której lepiej zapobiegawczo wlepić szlaban. Profesor Dyrektor Bennett bez większej refleksji posądziła Ślizgona o podpuszczanie młodszego kolegi, sprowadzanie go na złą drogę, wpychanie trollowi do paszczy... no, coś tam sobie wymyśliła, skoro zaraz po wyzdrowieniu chłopak dostał informację o zaplanowanym popołudniu. Najzabawniejsze było to, że i tak planował przejść się do Skrzydła Szpitalnego - to jest, dopiero co z niego wyszedł, ale pannę Blanc zawsze przyjemnie było zobaczyć. W szczególności wtedy, kiedy kazała zgłosić się na kontrolę w sprawie świeżutko posklejanej nogi. Bolała, zwłaszcza kiedy za dużo chodził; przez nieprzyjemne obrażenia i zakłócenia magiczne, leczenie trochę się rozwlekało. O ile sam ból Mefistofelesowi nie przeszkadzał, o tyle ciężko było chwilami zapanować nad nieznośnym kuśtykaniem.
Miał o tyle szczęścia, że pilnowała go właśnie pielęgniarka - zajęta swoją pracą, pozostawiła Noxowi jakieś drobne zadanka. Bez zbędnego gadania zabrał się za zmienianie poszewek i sprzątanie. Nuda go dobijała, ale Nox nie narzekał, zwyczajnie czekając aż czas minie i jego durna kara odejdzie w zapomnienie. Czasem tylko wypełzał mu na twarz ten cyniczny uśmieszek, który od lat stanowił Mefistofelesową wizytówkę.
To poważnie byłoby do zniesienia, gdyby tylko nie pacjenci - a właściwie jeden, konkretny. Upierdliwy drugoklasista postanowił pouprzykrzać życie starszemu koledze; prawdę mówiąc, zielone szaty rozwieszone przy jego łóżku sprawiły, że student wcale się nie dziwił. Gorzej, że musiał wszelkie jego zachcianki spełniać, czujnie obserwowany przez Blanc.
- Mam nadzieję, że ci tu wygodnie - syknął w pewnym momencie, wybitnie zniesmaczony kolejnym czyszczeniem nocnika tego dzieciaka. Picie na umór było czystą złośliwością i starszy Ślizgon miał tego stuprocentową pewność. - Bo jak tylko stąd wyjdziesz to zapewniam, że załatwię ci szybki powrót. - Trzeba było przyznać, że Mefisto należał do dość mściwych osób - jeśli chciał, to potrafił nieźle drugiego człowieka zgnoić. Teraz tylko grzecznie wrócił do sprzątania, pielęgniarkę obrzucając szerokim uśmiechem.
Opuścił Skrzydło Szpitalne poddenerwowany i zmęczony. Z pewnością nie był to zbyt dobry wieczór...
Nigdy więcej bicia się z trollami.
Chyba.

/zt
Powrót do góry Go down


Neirin Vaughn
Neirin Vaughn

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 196cm/106kg
C. szczególne : Oparzenia: prawa noga, część nogi lewej, część torsu, wnętrze prawej ręki. Blizny po porażeniu prądem: wewnętrzna część lewej dłoni i przedramienia.
Galeony : 1502
  Liczba postów : 1214
https://www.czarodzieje.org/t15703-neirin-vaughn#423773
https://www.czarodzieje.org/t15736-kruk-pocztowy#424226
https://www.czarodzieje.org/t15719-neirin-vaughn#423916
Skrzydło Szpitalne - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 8 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 8 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 8 EmptySob 2 Cze 2018 - 16:06;

Skrzydło szpitalne zdawało się, że będzie najmilszym ze szlabanów. Głównie dlatego, że tematy uzdrawiania oscylowały wokół zainteresowań rudzielca. Miał zatem pewnego rodzaju oczekiwania względem tego miejsca. Czy się zawiódł? O dziwo nie.
Mycie fiolek chyba było najprzyjemniejszą czynnością, porównując z czyszczeniem klatek czy przepisywaniem akt. Co prawda czasem zabrudzenia nie chciały odejść i trzymały się szkła mocniej niż rzep psiego ogona, ale odrobina szorowania pomagała. Szczotek zaś miał pod dostatkiem, detergentów także. Żałował, że nie wziął trochę od Jacka, ale nie był pewny, czy na tym właśnie nie polega upierdliwość owego szlabanu. Aby się naszorować jak głupi.
W pewnym momencie dyrektorka wyszła, zostawiając go z pielęgniarką. Ta dosiadła się z kawą do Neirina, przyglądając się chwilę, jak czyści fiolki. Uznawszy najwyraźniej, że milczący chłopak będzie dobrym słuchaczem, szybko zaczęła narzekać do niego na swój ciężki dzień. Niewiele się pomyliła. Puchon miał lata wprawy w słuchaniu monologów. Nie nużył się podczas jej opowieści o marnej płacy, ciężkich koszmarach czy niesmacznej kawie. Zakłóceniach, upierdliwych uczniach oraz nietypowych wypadkach. Płynnie przeszła od marudzenia na temat ceny pomidorów na opisywanie skomplikowanego złamania, jakie niedawno miała do leczenia. W pewnym momencie Walijczyk zaczął poważnie zastanawiać się, czy kobiecie wypada mówić o takich rzeczach. To zdawały się być istotne kwestie. Ale nie padały nazwiska, więc raczej można to było traktować jak ciekawostki medyczne opisane w książkach. Niecodzienne przypadki, osobliwe choroby. Użyte zaklęcia i eliksiry. Czasem dopytywał, jeśli jakaś kwestia go zainteresowała, ale nieczęsto. Głównie dawał pielęgniarce mówić. W efekcie wyszedł z tego szlabanu bogatszy o sporą dawkę wiedzy... Którą chciał na kimś przetestować, oczywiście.

zt

Kostka: 6
Powrót do góry Go down


Charlie C. Chapman
Charlie C. Chapman

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Galeony : 147
  Liczba postów : 344
https://www.czarodzieje.org/t16487-charlie-c-chapman#453068
https://www.czarodzieje.org/t16494-chips#453415
https://www.czarodzieje.org/t16488-charlie-c-chapman#453086
Skrzydło Szpitalne - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 8 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 8 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 8 EmptySro 26 Wrz 2018 - 15:53;

Nie ma to jak ocknąć się poturbowany na skrzydle.
Nieznany dotychczas ból głowy przejął działanie umysłu młodzieńca; zagnieździł się na tyle, że na początku nie mógł myśleć, wbijając wzrok otumaniony w sufit. Klatka piersiowa bolała, ręka bolała, mózg znajdujący się pod kopułą czaszki zdawał się być aczkolwiek w żaden sposób nienaruszony. Głęboki wdech, rozpostarcie żeber, przypomniało mu o tym dziwnym wydarzeniu, przez które to znalazł się w niezłych tarapatach. Niemniej jednak - nie było dane mu pamiętać większości starcia. Czuł się bezsilny w swej nieudolności, kiedy to zatracone fragmenty wspomnień przybierały znacznie na rozmyciu, jakby obraz na płótnie potraktować wiaderkiem ciepłej wody; cholerna amnezja, spowodowana nie tyle co stresem, a bardziej faktem działającego w inny sposób umysłu Chapmana. Złamana ręka, obecnie unieruchomiona, zdawała się być jednym z wyników, jak również owinięty zwojem bandaża fragment ciała, gdzie biło jego serce, obecnie spokojne oraz bijące w wolnym rytmie rutyny codzienności; żaden dźwięk, jedynie wdechy, płytkie, aczkolwiek dotleniające organizm, przeszyły salę. Wiedział, że nie był tutaj sam, niemniej jednak przez ten czas pozostawał wyjątkowo zamknięty w sobie; o ile ktoś go odwiedził, o tyle zachowywał swój pozorny optymizm, a mina mu zrzedła wtedy, kiedy od personelu dowiedział się, że przez jego idiotyzm otrzymał szlaban nie tylko on, ale także przyjaciel. Pal licho Thomen, jemu to się należało, aczkolwiek Puchon sam wyraził inicjatywę; przez którą obecnie musiał cierpieć.
Skwaszona mina, siedzenie na oddziale, unikanie lekcji, ruszenie po notatki, byleby móc zapisać na manufakturze zeszytu to, co zagrzewało miejsce w jego umyśle. Nie mógł tak łatwo zapominać. Nie, po prostu nie; to wydawało się być po prostu niepraktyczne, nieporęczne, trudne do zdiagnozowania, do naprawienia. Gdyby tylko ktoś mógł wejść do kopuły czaszki oraz zwyczajnie poukładać wszystko tak, żeby działało prawidłowo. Czy on należał do osób pozbawionych błędów? Owszem, że nie. Nie zmienia to faktu, iż sam fakt puszczania ważnych informacji w zapomnienie stał się jego rutyną, kiedy to oddawał się sprawną ręką sztuce za pomocą zwykłych kredek, od czasu do czasu zajmując się nauką.
Dopiero po kilku dobach obserwacyjnych mógł powrócić do życia szkolnego, spakować manatki oraz zwyczajnie przystąpić do kariery ucznia.

| zt
Powrót do góry Go down


Thomen J. Wessberg
Thomen J. Wessberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 24
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 265
  Liczba postów : 343
https://www.czarodzieje.org/t16460-thomen-j-wessberg
https://www.czarodzieje.org/t16485-grozny#452917
https://www.czarodzieje.org/t16467-thomen-j-wessberg
Skrzydło Szpitalne - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 8 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 8 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 8 EmptyNie 7 Paź 2018 - 20:11;

Zapewne gdyby nie uprzejmość jednego z nauczycieli, nigdy nie trafiłby do skrzydła o własnych siłach. Mógł jedynie podejrzewać, jaką minę miała kiedy do sali "weszło" trzech poturbowanych uczniów. Każdy w trzech kompletnie innych stanach okaleczenia.
Nie pamiętał jak tam trafili. Nawet nie był wstanie przypomnieć sobie, kiedy dokładnie pojawił się w łazience aby przerwać ich pożal się Merlinie bijatykę. Z pewnością dostali szlaban. Dopiero później dane mu będzie dowiedzieć się dokładnie, na czym on będzie polegać.
Ocknął się dzień później, kiedy wszystkie jego kości były całe, a on sam czuł się jak kupa niezłego gówna. Nie poruszył się, chociaż wiedział, że będzie mógł to zrobić. Jednak ciężkość własnych kończyn lub może coś, co siedziało w jego głowie mówiło mu, aby tego nie robił. Drżenie palca to było wszystko, na co było go stać. Widział zbliżającą się w jego kierunku kobietę. I doskonale wiedział, co mówił jej wyraz twarzy. Znali się... I aż wstyd mu było, że nie przyniósł ze sobą żadnego przekupnego upominku. W końcu poziom ich znajomości znajdował się naprawdę wysoko. Była jedną z bliższych mu osób... W końcu tyle razy opatrywała jego obitą mordę.
Po jeszcze jednym dniu kuracji wyszedł ze Skrzydła.


/zt
Powrót do góry Go down


Thomen J. Wessberg
Thomen J. Wessberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 24
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 265
  Liczba postów : 343
https://www.czarodzieje.org/t16460-thomen-j-wessberg
https://www.czarodzieje.org/t16485-grozny#452917
https://www.czarodzieje.org/t16467-thomen-j-wessberg
Skrzydło Szpitalne - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 8 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 8 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 8 EmptyNie 7 Paź 2018 - 20:30;

/po wątku na boisku


W jego głowie, a może przed oczami... Wciąż miał widok uderzającej głowy o ziemię. Jak różowe włosy rozsypują się na zielonej trawie, która robiła się mokra od deszczu, który postanowił ich zaskoczyć. Po cholerę wsiadał na tę miotłę? Czemu zatrzymał się na boisku, mógł zwyczajnie odwrócić swoje korki w momencie, w którym nie dostrzegł osoby, której szukał. Earleen byłoby wstyd. Chyba pierwszy raz w ich krótkim życiu nie stanęłaby murem za jego osobą... A było to coś, czego nie mógłby znieść. Tak samo jak tego widoku, który wciąż przewijał się w jego myślach.
Wiedział, że nie do końca mądrym było ruszać jej ciała. Szczególnie kiedy nie wiedział w jakim stanie znajdowały się jej kości. Jednak po pierwszych oględzinach doszedł do wniosku, że nie uszkodziła sobie niczego na tyle, aby nie mógł jej przenieść. Nie miał przy sobie różdżki, jednak nawet gdyby ją przy sobie miał... Czy by jej użył? Jakby ciężar jej ciała mógł w czymkolwiek im teraz pomóc. Raczej nie ukoi jego nerwów, nie sprawi, że nagle przestanie czuć wobec siebie to obrzydzenie, które narasta i narasta... Nie odpokutuje.
Czuł na rękach jej drobne ciało, czuł jak powoli wyślizguje mu się z mokrych od deszczu rąk. Delikatnie ją poprawił i przyspieszył, zapewne zaraz w momencie, w którym jej głowa niebezpiecznie osunęła się z jego ramienia. Wielokrotnie w swoim życiu widział ból. Nie sądził jednak, że był jakiś, którego widoku nie mógł znieść... Lub nie chciał. Kolejna samolubna myśl, godna osoby jego pokroju.
Chciał uwolnić się od niepożądanego uczucia, jednak niekoniecznie wiedział jak.
Pchnął barkiem drzwi do Skrzydła, w którym notabene był jeszcze kilka dni temu.
-Pomocy!-Krzyknął, choć nie musiało to być konieczne. Podszedł pospiesznie do jednego z łóżek i ułożył na nim bezwładne ciało dziewczyny. Rozejrzał się niespokojnie w poszukiwaniu pielęgniarki... I oto była, na jego widok uniosła jedynie brwi, jednak kiedy jej wzrok spoczął na dziewczynie przyspieszyła kroku.
-Co się stało?-Spytała surowym głosem, delikatnie badając pacjentkę. Nie mógł oderwać wzroku od twarzy Puchonki, a kiedy pielęgniarka uniosła głos ponownie zadając mu pytanie, podniósł na nią swoje dzikie spojrzenie. Przez moment mierzyli się jedynie wzrokiem.
-Lataliśmy. Wpadłem na nią. Spadła z wysokości może dziesięciu metrów, może mniej... Chyba... Chyba ma zmiażdżoną dłoń... Nie wiem...-Początkowo nie poznał swojego głosu. Tej dziwnej nuty, który wplątała się w jego barwę. Odsunął się od łóżka, wiedząc, że znajdował się zbyt blisko. Kobieta potrzebowała miejsca, a on jedynie wchodził jej w drogę...
Odsunął się jeszcze bardziej, krzyżując ręce na wysokości klatki piersiowej i dotykając palcami lewej ręki dolną wargę... Co jest do cholery? Czemu pomimo tego, że Silvia znajdowała się w skrzydle szpitalnym, ten dziwny ciężar nie chciał opuścić jego żołądka?
Powrót do góry Go down


Silvia Valenti
Silvia Valenti

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : Silny włoski akcent, szeroki uśmiech na twarzy, kilka mniejszych blizn na dłoniach, leworęczna
Galeony : 1179
  Liczba postów : 853
https://www.czarodzieje.org/t16300-silvia-valenti#446874
https://www.czarodzieje.org/t16304-romo#446901
https://www.czarodzieje.org/t16302-silvia-valenti
Skrzydło Szpitalne - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 8 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 8 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 8 EmptyWto 9 Paź 2018 - 14:08;

Przestała śledzić zdarzenia mające miejsce wokół niej w momencie, gdy Thomen wziął ją w ramiona. I bynajmniej z zachwytu. Z bólu, który dotknął niemalże całe jej ciało, a promieniował od jej lewej dłoni. Rozchodził się, jakby rozrastał w jej trzewiach. Nie pamiętała, aby kiedykolwiek wcześniej w życiu czuła coś podobnego. Dziwne, jak wiele nowych doznań dzięki temu ślizgonowi poznawała. Złość, ból, strach... Jak tak dalej pójdzie, to chyba stanie się wrakiem człowieka z jego niewielką pomocą.
Omdlenie było oczywistym następstwem tego, co miało miejsce wcześniej. Nie wiadomo, czy na wskutek zderzenia się z tak wielką falą bólu, czy czego innego, Silvia odpłynęła. W ogóle nie wiedziała, co się z nią działo przez przynajmniej kilkanaście minut. A dokładniej mówiąc, przez ten czas, który Thomen potrzebował, aby dostarczyć ją do skrzydła szpitalnego.
Ocknęła się dopiero w momencie, kiedy w jej oczy uderzyło jasne światło pomieszczenia do którego weszli. I to był błąd, że się ocknęła. Ból powrócił, a tam, w niebycie, nie miał do niej dostępu. Była chroniona. Gdyby tak tam wrócić... Nie mogła wrócić. A próbowała właśnie to zrobić.
Zmrużyła oczy próbując ochronić je przed zbyt dużą ilością światła, która nagle chciała się tam wedrzeć. Na niewiele zdały się jej działania, bo powieki nie przynosiły jej wsparcia.
Poczuła coś twardszego pod plecami i aż syknęła, kiedy jej dłoń obruszyła się i nowa fala bólu napłynęła niespodziewanie. Łzy ponownie pojawiły się w okolicach brązowych tęczówek, a ona nie była w stanie nic powiedzieć. Nic nie widziała poprzez tą niewielką taflę wody, która się nagromadziła. Nie słyszała tego, co mówili ludzie wokół niej. To znaczy, docierały do niej jakieś szumy, ale nie była pewna, czy to w głowie jej szumiało, czy wszystko wokół niej wydawało jakieś dziwne dźwięki. Próbowała przełknąć gromadzącą się w ustach ślinę, ale gardło miała tak ściśnięte, że nie mogła tego zrobić. Z całych sił starała się nie krzyknąć "CZY NIKT NIE MOŻE MI KURWA POMÓC?!" Bo tylko te myśli miała w tym momencie w głowie. Zróbcie coś, aby przestało boleć. Lub by mogła ponownie zapaść w sen i przeczekać najgorsze. Tylko że każde dotknięcie pielęgniarki jej ciała sprawiało, że czuła wszystko jeszcze bardziej dotkliwie. Aż w końcu krzyk wydarł się z jej gardła, a ona jakby machinalnie próbowała zwinąć się w kłębek i odciąć od otaczającego ją świata. Niczym zwierze, które w ciężkiej sytuacji prowadziło do znalezienia się w pozycji embrionalnej i ochrony samego siebie. Ona właśnie tak teraz reagowała.
Powrót do góry Go down


Thomen J. Wessberg
Thomen J. Wessberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 24
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 265
  Liczba postów : 343
https://www.czarodzieje.org/t16460-thomen-j-wessberg
https://www.czarodzieje.org/t16485-grozny#452917
https://www.czarodzieje.org/t16467-thomen-j-wessberg
Skrzydło Szpitalne - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 8 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 8 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 8 EmptySro 10 Paź 2018 - 12:32;

Świadomość tego, co tak naprawdę się z nią działo... Była nie do zniesienia. A może raczej fakt, że on, jako osoba o nieźle popieprzonym systemie odczuwania bólu, wcale nie zdawał sobie sprawy z tego, co dokładnie mogła czuć... Nieważne jak wiele kości mógłby mieć zmiażdżonych, jak wiele razy sam podpali sobie dłoń... Czy będzie to równomierne do tego, co mogła w tym momencie odczuwać Silvia?
Od momentu, w którym się ocknęła, do chwili w której ponownie wiła się w bólu... Nie mógł zrobić niczego, jak tylko wpatrywać się w jej zniekształconą postać. Wygiętą pod wpływem cierpienia, a może nawet agonii... Nie podszedł do niej, nie udzielił pomocy pielęgniarki, która mówiła do niego przez ten cały czas. Jej głos dochodził za kurtyny, a może za ściany bo był zmieniony, jakby dochodził z bardzo daleka. Wpatrywał się w twarz dziewczyny, która w niczym nie przypominała tej, którą poznał. I jej zazdrościł... Nie pragnął uśmierzyć jej bólu przenosząc go na swoją osobę, tylko po to aby już nie cierpiała. On zwyczajnie chciał go przejąć, posiąść jak wiele innych rzeczy. Sprawić, że stanie się tylko jego... Nikogo więcej. Chciał zostać zamknięty sam na sam z tym, z czym mierzyła się ona. Przełknął głośno ślinę, która z wielkim trudem przeszła przez jego gardło. To było palące uczucie, które przejmowało całe jego ciało. Czuł jak jego palce go świerzbią, jak próbują przypomnieć sobie koszmar, jaki mógł kiedykolwiek przeżyć, a który mógłby równać się z tym, co działo się tutaj przed nim.
-Thomen?!-Krzyknęła. Jednak to nie jej głos do niego przemówił, nie jej krzyk przebił się przez mur, który stworzył ze swoim własnych pragnień i urojeń. Dojrzał surowe spojrzenie kobiety, która sugestywnie wskazała na wijące się ciało dziewczyny. Widział to wiele razy, sam przeżył to niejednokrotnie. Podszedł do łóżka i przytrzymał jej kończyny, tak, aby już więcej się nie zwijała. Czemu pielęgniarka nie podała jej jeszcze leku? Czyżby cały ten czas czekała na niego?
Dopiero kiedy unieruchomił Puchonkę, kobiecie udało wlać się do gardła dziewczyny eliksir. Zadziałał natychmiastowo, bo różowowłosa przestała się ruszać, a sam jej oddech był teraz spokojny i ustabilizowany. Uniósł wysoko brwi i spojrzał do góry, na pielęgniarkę, która trzymała w dłoni jeszcze dwa flakoniki. Czyżby właśnie ją uśpiła? Zerknął jeszcze raz na dziewczynę, kompletnie nie dziwiąc się temu, dlaczego to zrobiła... Odsunął się od niej jak oparzony i usiadł na najbliższym krześle. Wciąż nie wydusił z siebie słowa, chociaż grymas na jego twarzy mógł powiedzieć dosłownie wszystko.
Czy on to naprawdę zrobił?
Po chwili pielęgniarka podała dziewczynie jeszcze dwa eliksiry, które trzymała wcześniej. Mówiła coś do niego, jednak Thomen wciąż w głowie miał te wszystkie niepożądane myśli, które nie dawały mu spokoju. Założyłby się o głowę, że nie dadzą mu również spać przez najbliższe dni.
Powrót do góry Go down


Silvia Valenti
Silvia Valenti

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : Silny włoski akcent, szeroki uśmiech na twarzy, kilka mniejszych blizn na dłoniach, leworęczna
Galeony : 1179
  Liczba postów : 853
https://www.czarodzieje.org/t16300-silvia-valenti#446874
https://www.czarodzieje.org/t16304-romo#446901
https://www.czarodzieje.org/t16302-silvia-valenti
Skrzydło Szpitalne - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 8 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 8 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 8 EmptyCzw 11 Paź 2018 - 13:26;

Nie wiedziała, ile tak właściwie czasu minęło od momentu, kiedy znaleźli się w budynku Hogwartu. Dla niej zarówno mogłoby to być kilka sekund jak i kilka godzin. Ból promieniujący od jej lewej dłoni skutecznie utrudniał jej jakiekolwiek myślenie o innych, mniej błahych sprawach. I chociaż mocno próbowała, nie mogła skupić się na czymkolwiek, byle by uciec dalej od tego miejsca, tego czasu, tego cholernego bólu, który pulsował nieustannie.
Miała ochotę gryźć. Chciała szarpać. Mogłaby zabić, byle by tylko pozbyć się tego. Byle by tylko zapomnieć i mieć to już z głowy. Wiedziała, że kiedyś to przeminie, ale na jej nieszczęście jeszcze ten czas nie nastąpił.
Poczuła na swoim ciele dłonie, które z całej siły docisnęły ją do szpitalnego łóżka. Zlękniona zaczęła miotać się jeszcze bardziej, ale te ruchy były utrudnione, zważywszy na to, jak uparcie Thomen ją przytrzymywał. Spojrzała w jego stronę, a strach i pogardę miała wypisaną na twarzy, jakby ktoś nakreślił jej te słowa czarnym flamastrem na czole. I to było ostatnie, co zapamiętała. Te błękitne tęczówki wpatrujące się w z uporem. Niemal takim samym z jakim ona patrzyła na niego.
Zapadła w mrok. Ale ten dobry mrok. Ten, który zamiast strachu i bólu przynosił radość i ukojenie. Ten, który pozwalał jej sądzić, że będzie lepiej. Że jest lepiej. A to tylko dlatego, że to, co złe, pozostawiła tam, w swoim ciele, oderwanym jakby od całej reszty umysłu. Niewiele miało znaczenie. Tu czuła się bezpieczna, szczęśliwa. Jakby naprawdę nic złego nie mogło ją dosięgnąć. Jakby każda kończyna jej ciała z osobna była zdrowa i w pełni sił, nie zdolna do zniszczenia się.
Z żalem zaobserwowała, jak ten cudowny mrok się oddala od jej umysłu. Czuła się tak, jakby wypływała z odległego dna jeziora prosto w stronę powierzchni. Mrok zdawał się słabnąć, zmieniać na intensywności. Z każdą kolejną sekundą powracała jasność i dziwne uczucie, że może wcale tu, na powierzchni, nie będzie tak źle?
Pierwszym, co dotarło do jej uszu i upewniło ją w przekonaniu, że żyje, był dźwięk bębniących o szybę kropel deszczu. Uporczywe stukanie wcale nie zmniejszało się, tylko jakby po złości wszystkim wokół, nabierało na sile. Głupia myśl pojawiła się w dziewczęcej głowie. Nie lubiła deszczu. Nie chciała go tu w tym momencie.
Delikatnie rozchyliła powieki. Czuła, jak całe jej ciało jest ociężałe. Cholernie ciężkie i ona nie miała siły podnieść głowy z poduszki, czy chociażby ruszyć palcem u stopy, aby się przekonać, czy w ogóle jeszcze potrafi to zrobić. Nie wiedziała, ile czasu minęło, nie była pewna gdzie była, ani co tak właściwie się stało.
Dopiero kiedy przekręciła głowę delikatnie w bok, zauważyła Thomena i wszystko wróciło.
Jej oczy w momencie otworzyły się szeroko a ona sama otworzyła usta, ale nie wypowiedziała ani słowa. Bo nie wiedziała, co właściwie powinna powiedzieć. Czy powinna o coś zapytać? Czy może nie?
-Deszcz pada. - nim pomyślała, te słowa przemknęły się poprzez mur zbudowany z warg i dotarły do uszu chłopaka. Nie wiedziała, czemu akurat to powiedziała, ale czy miało to jakiekolwiek znaczenie?
Powrót do góry Go down


Thomen J. Wessberg
Thomen J. Wessberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 24
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 265
  Liczba postów : 343
https://www.czarodzieje.org/t16460-thomen-j-wessberg
https://www.czarodzieje.org/t16485-grozny#452917
https://www.czarodzieje.org/t16467-thomen-j-wessberg
Skrzydło Szpitalne - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 8 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 8 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 8 EmptyCzw 11 Paź 2018 - 19:22;

Czas to pojęcia względne... Sam nie wiedział ile znajdowali się w Skrzydle. Jeszcze przed samym znalezieniem się tutaj, niebo pomimo deszczowych chmur było jasne. Teraz? Chyba wciąż padało, jednak na zewnątrz było całkowicie czarno. Nie miał zielonego pojęcia, kompletnie stracił poczucie czasu, albo zwyczajnie miał to w dupie. Prawdopodobniejsza jest ta druga opcja. Szczerze? Nigdy nie zwracał uwagi na czas.
W każdej innej sytuacji zaśmiałby się, a nawet poczuł dziwną satysfakcję gdyby rzuciła mu podobne spojrzenie. W końcu osiągnął to, czego chciał, prawda? Za punkt honoru postawił sobie irytowanie i doprowadzanie jej do szału... Jest jedną z tych osób, których reakcje chciał oglądać... Sprawdzając do jakiego momentu może się posunąć, gdzie znajduje się granica, którą będzie próbował przejść. Jednak nie pragnął tego.
Kiedy się uspokoiła, a raczej zwyczajnie zasnęła, sam mógł wreszcie wypuścić powietrze z płuc, które mu zalegało. Był zmęczony, chociaż nie zrobił niczego aby takim być. To może jej krzyki, które wciąż rozbrzmiewały w jego głowie sprawiały, że zużywał większą ilość energii. Wysysała ją, choć nawet nie wiedziała, że coś takiego ma miejsce.
-Chłopcze, wiesz, że nie przede mną będziesz musiał się tłumaczyć.-Powiedziała z wyniosłością pielęgniarka i odeszła od łóżka pacjentki. Zaserwowała jej wszystko, co tylko mogła... Zapewne uważała, że wezwie ją zaraz po tym jak dziewczyna otworzy oczy. Może być też tak, że zaraz go tutaj nie będzie... Skrzyżował ręce na klatce piersiowej, co bardziej wyglądało jakby sam siebie obejmował. Czy doskwierały mu mokre ubrania? Niee, co ty.
Otworzył oczy, zdając sobie sprawę, że ktoś do niego mówił. A może nie ktoś, a Silvia. Zsunął się z krzesła, siedząc jakby był u siebie w domu na wygodnej kanapie. Cóż, było cholernie niewygodnie i czuł w tym momencie każdy swój kręg. Zamrugał kilka razy i przeniósł swoje spojrzenie na dziewczynę... Przejechał spojrzeniem po jej ciele, próbując doszukać się kolejnych ataków paniki i bólu. Tam jednak nie zauważył niczego.
A co, smutno Ci już, że nie możesz się temu przyglądać? Ty chory pojebie.
Odchrząknął.-Spostrzegawcza jesteś.-Powiedział. Oczywiście nie mógł zacząć od jak się czujesz, czy może zawołać pielęgniarkę, przepraszam, że byłem totalnym idiotą i w Ciebie wleciałem. Jednak chyba nie było z nią tak źle, jak to miało miejsce kilka godzin temu. Czy powinien już sobie pójść? Zostawić ją w świętym spokoju, czyli dać jej to, czego tak uparcie chciała?
Powrót do góry Go down


Silvia Valenti
Silvia Valenti

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : Silny włoski akcent, szeroki uśmiech na twarzy, kilka mniejszych blizn na dłoniach, leworęczna
Galeony : 1179
  Liczba postów : 853
https://www.czarodzieje.org/t16300-silvia-valenti#446874
https://www.czarodzieje.org/t16304-romo#446901
https://www.czarodzieje.org/t16302-silvia-valenti
Skrzydło Szpitalne - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 8 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 8 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 8 EmptyWto 16 Paź 2018 - 11:57;

Czy zarejestrowanie czegoś tak prozaicznego jak padający za oknem deszcz było złym, czy dobrym omenem? Chyba raczej dobrym, prawda? Mogło to świadczyć o tym, że dziewczynie nic poważnego się nie stało i była w stanie odbierać normalne bodźce wysyłane przez otoczenie do jej mózgu. Chociaż tak głupie jak te krople odbijające się od parapetów i szyb. Podzielenie się tą informacją ze światem miało raczej pomóc dziewczynie ustalić, czy aby na pewno to, co słyszała było czymś rzeczywistym. Proste słowa Thomena pozwoliły jej ustalić, że nie myliła się.
To dziwne, ale po takich wydarzeniach, każdy normalny człowiek widząc osobę, która spowodowała jego wypadek, zareagowałby przynajmniej agresją. W jej przypadku tak nie było. Nie chciała się wściekać, bo w sumie nie obwiniała Thomena za to, co miało miejsce na boisku. Była doświadczonym graczem, powinna przewidzieć ryzyko tak głupiej sytuacji, jak to, że ktoś będzie próbował ją w tak głupi sposób zablokować. Nie przewidziała. Mogła tylko siebie obwiniać za to, że doszło do czegoś takiego. Przynajmniej w jej mniemaniu tak właśnie się działo.
Nim zdecydowała się powiedzieć cokolwiek więcej, spojrzała na swoją lewą dłoń, która spoczywała na łóżku. Wyglądała źle, ale mogłoby być gorzej. Była posiniaczona, trochę porysowana, ale z pewnością nie złamana. A przynajmniej nie tak, jak jeszcze nie tak dawno temu. Przynajmniej taką miała nadzieję.
Wróciła wzrokiem do Thomena, nie do końca pewna, co tak właściwie powinna w tej sytuacji powiedzieć, czy zrobić. Zarumieniła się i bezwiednie przygryzła dolną wargę, tym samym obrazując swoje zakłopotanie tą całą sytuacją. Powinna być mu wdzięczna, że ją tutaj przyniósł. Z pewnością wiele godzin by minęło, nim dałaby radę sama dostać się do skrzydła szpitalnego, bądź ktoś ją by tam znalazł. Nie mówiła nikomu o tym, gdzie się wybierała, więc i nikt pewnie by jej nie szukał. Tak właściwie wiele mu w tym momencie zawdzięczała.
-Ja... - zaczęła, niepewna co tak właściwie chce powiedzieć. Uciekała wzrokiem na prawo i lewo, byle dalej od Ślizgona. Westchnęła głęboko po czym zdecydowała się jednak spotkać swoje brązowe tęczówki z jego błękitnymi. -Dziękuję. Że mnie tu przyniosłeś. Nie wiem, co bym tam sama zrobiła. - nie dodała, że pewnie w ogóle nie spadłaby z miotły i odbyła spokojny trening, bez konieczności narażania swojego zdrowia bądź życia.
Powrót do góry Go down


Thomen J. Wessberg
Thomen J. Wessberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 24
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 265
  Liczba postów : 343
https://www.czarodzieje.org/t16460-thomen-j-wessberg
https://www.czarodzieje.org/t16485-grozny#452917
https://www.czarodzieje.org/t16467-thomen-j-wessberg
Skrzydło Szpitalne - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 8 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 8 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 8 EmptyWto 16 Paź 2018 - 17:17;

Jak powinien zareagować człowiek, który omal kogoś nie zabił? Bo mogło to skończyć się zupełnie inaczej, trawa ani związane włosy nie ochroniłyby jej głowy. Uderzyła by w nią z całej siły, z wysokości dziesięciu metrów... Zapewne zbierałby z ziemi nie tylko jej ciało.
Wpatrywał się w nią tak, jakby w każdej chwili mogła stąd zniknąć. Jakby każdy jej spokojny oddech miał być ostatni. Jakby lekarstwa podane przez pielęgniarkę miały nie zadziałać, a jej ciało miało zaraz zapaść się w sobie. I zniknąć. Już nigdy więcej wyzywającego spojrzenia, które kryło w sobie tyle nienawiści, a jednocześnie podążało za każdym jego ruchem. Nie byłoby tego nurtującego oczekiwania na to, co postanowi dalej, co mu powie, jaką emocją postanowi zagrać i mu ukazać.
Czy naprawdę zrobił to nieświadomie? Czy naparł na nią wtedy w górze po to aby się popisać i zwyczajnie wyśmiać jej nieuwagę? Czy może jednak miało to zupełnie głębszy sens. Trochę mroczniejszy, nieprzewidywalny i tak kurewsko potworny.
Zapewne gdyby on miał spojrzeć w oczy swojego kata, dostrzegłby radość odbijającą się w jego spojrzeniu. Dziką euforię, która wzburza niebieski odcień jego własnych tęczówek. Jednak to był Thomen. On tego chciał. Wcale nie zamierzał ponownie otworzyć oczu. Uważa tę możliwość za naprawdę cudowny dar. Był bliżej niż myślał, jednak to nie zmienia tak naprawdę niczego.
Pochylił się do przodu i oparł podbródek na zaciśniętych pięściach. Jej dłoń za jakiś czas wróci do swojego pierwotnego stanu, niemalże wszystko wróci dokładnie na swoje miejsce. Nie wiedział, czy tego chciał. Nie wiedział, czy chciał aby w jej spojrzeniu coś się zmieniło. A zdenerwowanie, czy tam zakłopotanie widoczne na jej twarzy nie pasowało do sytuacji. Czemu nie rzucała w jego kierunku gromów? Chciał poczuć na skórze te iskierki. Poczuć cokolwiek.
Oprócz tego, co aktualnie się tam działo.
-Przestań. To ja Cię tu wpakowałem.-Powiedział wolno, dopierając ostrożnie słowa. Przypomniało mu to sytuację, w której czuł się podobnie... Również sprawił, że czyjeś życie zostało zagrożone... Co innego kiedy w grę wchodzi igrania z własnym życiodajnym promyczkiem. Thomen, przecież innych masz w głębokim poważaniu, co do chuja? Wstał nagle, zbyt szybko, jakby coś nagle w niego uderzyło, na co nie był koniecznie przygotowany.
-Zapomnij o tym.-Mruknął pod nosem, chowając dłonie do kieszeni spodni. A widząc podnoszącą się zza swojego biurka pielęgniarkę, która najwyraźniej zauważyła, że Valentii się obudziła, odsunął krzesła i ruszył w kierunku wyjścia z pomieszczenia.
I tak to zostawisz? Nie zatrzymał się nawet po to, aby się obejrzeć, a choć nerw w jednej z jego nóg właśnie to chciał uczyć, szybko mu zagroził i zmienił swoje plany. Wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi.

/zt
Powrót do góry Go down


Matthew C. Gallagher
Matthew C. Gallagher

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : zawadiacki uśmiech, podczas którego jego prawa brew zawsze unosi się nieco wyżej niż lewa; dołeczki w policzkach
Galeony : 1345
  Liczba postów : 1054
https://www.czarodzieje.org/t17284-matthew-c-gallagher
https://www.czarodzieje.org/t17286-matthew-c-gallagher#484354
https://www.czarodzieje.org/t17285-matthew-c-gallagher#484235
https://www.czarodzieje.org/t18302-matthew-c-gallagher-dziennik
Skrzydło Szpitalne - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 8 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 8 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 8 EmptyPon 20 Maj 2019 - 14:12;

Był zapalonym graczem quidditcha, który chciał kiedyś dołączyć do narodowej reprezentacji. Zdawał sobie więc sprawę z tego, że potrzebne są mu nie tylko umiejętności w zakresie miotlarstwa, ale również magii uzdrowicielskiej. W końcu na boisku zdarzały się różne kontuzje i zdolność wyleczenia samodzielnie tych drobniejszych urazów zdawała się niezwykle przydatna. Matthew stwierdził więc, że musi nadrobić zaległości z tego przedmiotu, a co za tym idzie ochoczo zapisał się do kółka utalentowanych uzdrowicieli. Co prawda do miana utalentowanego było mu jeszcze daleko, ale jeśli rzeczywiście miał się tutaj czegoś nauczyć, to warto było chyba spróbować. Jego pierwszym zadaniem z kółka miało być przeprowadzenie wywiadu z pacjentami w sali skrzydła szpitalnego. Został wcześniej uprzedzony, iż będzie musiał zbadać nie czarodziejów, a skrzaty domowe.
- Jestem członkiem kółka utalentowanych uzdrowicieli. Pomagamy uzdrowicielom w szkolnym skrzydle szpitalnym. – Wpierw przedstawił się, by zdobyć zaufanie pacjentów, a także zawiązać z nimi jakąś nić porozumienia. Musiał się w ten sposób zachować, ponieważ widział już wcześniej ich podejrzliwe spojrzenia. Właściwie wcale im się nie dziwił, sam także wolałby być leczonym przez profesjonalistów.
- Muszę sporządzić odpowiednie notatki, dlatego chciałby, żebyście jak najdokładniej opisali mi swoje objawy – Dodał po chwili, przechodząc już do sedna sprawy. Skrzaty nadal mamrotały jeszcze coś pomiędzy sobą, ale ostatecznie zgodziły się chyba porozmawiać z ślizgońskim chłopakiem.
- Od kilku dni się zupełnie nie wysypiam, nie mam na nic siły, w dodatku bolą mnie wszystkie mięśnie. – Mruknął jeden ze skrzatów domowych, po którym faktycznie było widać, że nie może nawet ruszyć ręką. – A mnie do tego jeszcze strasznie boli głowa. – Wtórował mu nagle drugi. – A mnie brzuch. – I trzeci… zrobił się niemały rozgardiasz, ale młody Gallagher dzielnie wypisywał wszystko to, co mówili jego pacjenci, starając się wyłapać z ich wypowiedzi nawet najdrobniejsze szczegóły. W końcu to one mogły zaważyć o tym, czy szkolny uzdrowiciel zdoła postawić odpowiednią diagnozę.
- Poprosiłbym jeszcze o wasze imiona. – Wtrącił się gdzieś pomiędzy przemowę jednego a drugiego skrzata. Do diagnozy imiona może i nie były potrzebne, ale dzięki nim łatwiej było mu opisać, które z objawów dotyczą którego z pacjentów. Czego by przecież nie powiedzieć, nie musieli oni wszyscy zachorować na to samo.
- No dobrze, a pojawiały się może jakieś majaki? Omamy słuchowe? – Matthew zdecydował się im trochę dopomóc, zadając nieco bardziej konkretne pytania. Jak się okazało, był to strzał w dziesiątkę, bo przynajmniej połowa zebranych w pomieszczeniu skrzatów potwierdziła jego obawy i przyznała, że zdarzały im się przywidzenia. Gallagher miał już swoją teorię na temat ich choroby, choć oczywiście nie zamierzał wyrokować. Jego zadaniem było tylko zebranie informacji. Poza tym nie był do końca pewien czy skrzaty domowe chorują na te same przypadłości, co czarodzieje.
- Dobrze, zmierzę wam jeszcze temperaturę i jesteście wolni. – Polecił każdemu z nich skorzystać z termometru, tłumacząc wcześniej w jaki sposób to zrobić. Prawdopodobnie łatwiej by było zrobić to za pomocą zaklęcia, ale niestety nie był jeszcze na tyle biegły w tej dziedzinie, więc musiał uciec się do mugolskich sposobów. Tak czy inaczej odnotował wyniki obok objawów każdego z pacjentów, a następnie przekazał swój notes uzdrowicielowi znajdującemu się w skrzydle szpitalnym.
- Mam nadzieję, że te informacje wystarczą. – Powiedział z uśmiechem na pożegnanie, a następnie udał się na szkolny dziedziniec, żeby skorzystać jeszcze z ostatnich tego dnia promieni słońca.

zt.
Powrót do góry Go down


Jeremy Dunbar
Jeremy Dunbar

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
Galeony : 175
  Liczba postów : 960
https://www.czarodzieje.org/t17312-jeremy-p-turner#485467
https://www.czarodzieje.org/t17314-awiza-pana-dunbar#485553
https://www.czarodzieje.org/t17313-j-turner#485466
Skrzydło Szpitalne - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 8 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 8 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 8 EmptyWto 4 Cze 2019 - 11:36;

Nie mogło zabraknąć Dunbara na lekcji uzdrawiania. Z tym zawodem wiązał swoją przyszłość, więc akurat dzisiaj zdarzyło mu się przyjść punktualnie. Niechętnie myślał o godzinach spędzonych w książkach, preferował wszak naukę praktyczną, jednak wyjątkowo nie narzekał. Ostatnio miał dobry czas jeśli chodzi o sukcesy, czego dowodem był chociaż złapany znicz na ostatnim meczu, więc do klasy wszedł z bananem na ustach. . - Dzieeeń dobry.. - zawołał do profesorki i zarzucił kurs na tylne ławki. Zapomniał zabrać ze sobą książek i zeszytów, ale za to miał różdżkę. Miał też że soba nadzieję, że w razie czego ktoś pożyczy mu materiałów, jeśli zajdzie taka potrzeba. Z krzywo związanym krawatem rozłożył się na krześle, rozwalając pod ławką swoje długie kończyny. Nie czuł potrzeby nawiązywania rozmowy z nauczycielką, choć trzeba przyznać, że zazdrościł jej tej parującej kawy. Spał mało, bo oczywiście świętował z Gallagherem zwycięstwo w quidditchu, a ledwo się wyleczył z kaca. Stłumił ziewnięcie, oparł głowę o rękę i dzielnie walczył by nie zderzemnąć się zanim reszta hogwartczyków wpełznie na zajęcia.
Powrót do góry Go down


Audrey Miller
Audrey Miller

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 176
C. szczególne : piegi
Galeony : 23
  Liczba postów : 19
https://www.czarodzieje.org/t17323-audrey-miller?highlight=Audrey+Miller
https://www.czarodzieje.org/t17327-fiolki-w-kopercie?highlight=fio%C5%82ki+w+kopercie
https://www.czarodzieje.org/t17325-kuferek-audrey?highlight=Audrey+Miller
Skrzydło Szpitalne - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 8 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 8 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 8 EmptyWto 4 Cze 2019 - 20:58;

Audrey nie interesowała się szczególnie uzdrawianiem. Była wcześniej na kilku lekcjach, lecz był to dla niej raczej przymus. Niedługo, jednak skończy ona szkołę wyższą i będzie musiała poważniej myśleć nad pracą, a co za tym też idzie - stażami. Nie wie jeszcze, gdzie ją dokładnie poniesie, lecz wie, że muszą tam być magiczne stworzenia! W ostatnim czasie dość poważnie myślała nad uzdrowicielem magicznych stworzeń i właśnie dlatego postanowiła dobrowolnie udać się dzisiaj na lekcje uzdrawiania.
Związała ona włosy w dość luźnego koka, spakowała do torby notes i różdżkę i pokierowała się w stronę Skrzydła Szpitalnego.
-Dzień dobry! - uśmiechnęła się do profesorki, po czym rozejrzała się po klasie. Nie było tam jeszcze wiele osób, natomiast był jej dobry znajomy, Jeremy. Założyła kosmyk włosów za ucho, po czym poszła na tyły sali, aby usiąść z chłopakiem.
Dziewczyna rzuciła torbę obok ławki i spojrzała na Jeremy'ego. Czy on śpi? Oj, chyba miał wczoraj długą noc... Audrey szturchnęła delikatnie kolegę, aby go przebudzić.
-Chyba się nie wyspałeś. - zauważyła, siadając do ławki. -Mam nadzieję, że to miejsce nie było zajęte.
Powrót do góry Go down


Matthew C. Gallagher
Matthew C. Gallagher

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : zawadiacki uśmiech, podczas którego jego prawa brew zawsze unosi się nieco wyżej niż lewa; dołeczki w policzkach
Galeony : 1345
  Liczba postów : 1054
https://www.czarodzieje.org/t17284-matthew-c-gallagher
https://www.czarodzieje.org/t17286-matthew-c-gallagher#484354
https://www.czarodzieje.org/t17285-matthew-c-gallagher#484235
https://www.czarodzieje.org/t18302-matthew-c-gallagher-dziennik
Skrzydło Szpitalne - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 8 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 8 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 8 EmptyWto 4 Cze 2019 - 23:34;

W magii leczniczej za dobry nie był, zdecydowanie brakowało mu w tym zakresie wiedzy, co nie zmienia faktu, że chciał poćwiczyć zaklęcia uzdrowicielskie. Nie wiązał co prawda swojej przyszłości z pracą w św. Mungu albo klinice dla magicznych zwierząt, ale takie umiejętności niewątpliwie byłyby przydatne również w karierze zawodnika quidditcha. W końcu w tym sporcie często miało się do czynienia z różnego rodzaju urazami, więc dobrze było znać odpowiednie zaklęcia, by szybciej ulżyć sobie w bólu i doprowadzić siebie samego do stanu używalności. Początkowo miał wysłać Dunbarowi sowę, ale stwierdził, że nie jest to konieczne. Jeśli mowa o lekcjach eliksirów i magii leczniczej, Gryfon był zawsze pierwszą osobą, która się o nich dowiadywała. Gallagher był święcie przekonany, że zastanie swego przyjaciela na miejscu, toteż udał się szybko w kierunku skrzydła szpitalnego. Prawdę powiedziawszy dawno nie podchodził do żadnej lekcji z aż taką werwą, być może dlatego, że nie wszystkie z nich uważał za przydatne w życiu.
- Dzień dobry! – Rzucił radośnie na powitanie, kierując swoje słowa do siedzącej przy biurku pani profesor. Przekraczając próg pomieszczenia, od razu wyczuł zapach czarnej, mocnej jak lura kawy. Cóż, do pracy w takim miejscu na pewno potrzebna była spora dawka kofeiny. Nie wyobrażał sobie, by miał być uzdrowicielem. Za dużo nauki, trzeba wysłuchiwać zrzędzących pacjentów, a jeszcze na dodatek można się czymś od nich zarazić. I szczerze był gotów nawet przedstawić taką wersję tego zawodu przed Dunbarem. Tego chłopaka i tak by przecież nie zniechęcił, a w żaden sposób go tym samym nie obrażał. Ba, szanował go bardzo i wspierał w jego marzeniach, po prostu uważał, że nie każdy nadaje się do każdej pracy. On i szpital – zdecydowanie nie.
- Uuu… kacyk jeszcze męczy? – Te słowa wypowiedział wyjątkowo cicho, żeby przypadkiem Nora Blanc nie zdołała podsłuchać ich rozmowy. Branie udziału w lekcji uzdrawiania po takiej popijawie nie było w końcu najlepszym pomysłem. Chociaż przy zdolnościach Jeremy’ego Matthew nie sądził, by była to jakaś wielka przeszkoda.
- Może też powinniśmy zrobić mu kawę? – Zagadnął Audrey, wskazując na delektującą się tym napojem panią profesor. Żartował, bo on sam czuł się jak młody bóg i miał nadzieję, że jego kumpel poza sennością także nie odczuwa zbytnio ubocznych skutków przyjemnego spędzania czasu przy kilku głębszych.
Powrót do góry Go down


Jeremy Dunbar
Jeremy Dunbar

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
Galeony : 175
  Liczba postów : 960
https://www.czarodzieje.org/t17312-jeremy-p-turner#485467
https://www.czarodzieje.org/t17314-awiza-pana-dunbar#485553
https://www.czarodzieje.org/t17313-j-turner#485466
Skrzydło Szpitalne - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 8 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 8 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 8 EmptySro 5 Cze 2019 - 6:46;

Udało mu się wpaść w półsen, nawet całkiem dyskretny, bowiem twarz miał skierowaną w kierunku okna. To było takie miłe i łatwe przysnąć tuż przed lekcją - to tak zwana regenerująca drzemka rzecz jasna w imię piękna i urody. Być może Audrey dobrze zrobiła szturchając go, a być może mogła zwrócić na niego uwagę pani Blanc, bowiem nagle poderwał głowę, cały zmienił pozycję przy ławce i nieprzytomnym wzrokiem rozejrzał się po klasie. Gdy zatrzymał wzrok na Ślizgonce to zamrugał, nastroszył brwi i zastanawiał się gdzie jest, co robi i czemu widzi przed sobą uśmiechniętą dziewczynę. Może już umarł? Nie no, to niemożliwe, przecież od kaca się nie umiera. Po chwili do jego uszu dobiegł szept Matthew, którego powitał uniesieniem brwi i spojrzeniem zaspanych ślepi.
- Ominęło mnie coo... - miało być pytanie, a zostało przerwane potężnym ziewnięciem. Nie zorientował się nawet, że Audrey o coś go zapytała. Potarł kłykciem powiekę i kuknął podjerzliwie na nauczycielkę, która na szczęście póki co nie zwracała na nich uwagę. Gdy poczuł zapach kawy westchnął z zazdrością.
- Przydałby się tu jakiś skrzat wydający kawę, co nie? - zapytał równie cicho i odwrócił się na krześle przodem do Audrey a i bokiem do przyjaciela. W życiu by nie wpadł na to, że ten właśnie o tym samym powiedział. Nagle Jeremy wyprostował kark i popatrzył zaskoczony po raz kolejny na Matthew. - A niech mnie gorgony zeżrą, jednak przyszedłeś? Widzisz, Audrey, zagroziłem mu przedwczoraj, że go nauczę podstaw pierwszej magicznej pomocy. Słuszna decyzja, że lepiej by Blanc cię tego edukowała niż ja. Ja to jestem potworem w korkach. - wyszeptał głównie po to, by zabić czas oczekiwania na lekcję ale i po to, by się dobudzić, bo choć rozmawiał i popatrywał na nich całkiem przytomnie, wzrok miał zaspany.
Powrót do góry Go down


Elaine J. Swansea
Elaine J. Swansea

Dorosły czarodziej
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174 cm
C. szczególne : pomalowane usta, wyprostowane plecy; metamorfomagicznie zwiększony wzrost;
Dodatkowo : metamorfomag
Galeony : 288
  Liczba postów : 1434
https://www.czarodzieje.org/t16910-praca-wre
https://www.czarodzieje.org/t16935-syczek-jeczybula#471819
https://www.czarodzieje.org/t16911-elaine-swansea#471382
https://www.czarodzieje.org/t18301-elaine-j-swansea-dziennik
Skrzydło Szpitalne - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 8 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 8 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 8 EmptyCzw 6 Cze 2019 - 12:02;

Niełatwo było wyciągnąć Elijaha gdziekolwiek, skoro jego zainteresowanie światem zostało ograniczone do minimum. Wzięła sprawy w swoje ręce - poprawiła mu krawat, przymusiła do zaczesania włosów, które czule przeczesała po tym jak zmieniły barwę i własnoręcznie ciągnęła na zajęcia. Dobrze mu zrobi powrót do normalności. Była jego stróżem i dbała, był sam w tak trudnym dla niego czasie.
Trzymając go pod ramię weszła z nim do sali, gdzie czekała już nauczycielka i kilkoro uczniów. - Dzień dobry, pani profesor.. - powitała ja w swoim i brata imieniu, rzuciła okiem na zebranych, ale nie zatrzymała dłużej wzroku na nikim. Dostrzegła Gallaghera, więc aby nie doszło do kłótni, pociągnęła Elijaha jak najdalej od niego. Usiadła tuż obok brata, skierowana ciałem w jego stronę. - Przyda się podreperować uzdrawianie. Wiesz o tym. - zajęła go przyciszoną rozmową, nachylając się ku niemu. - Pomyśl o tym jako o obietnicy omijania Munga z daleka, hm? - posłała mu łagodny uśmiech nawiązując rzecz jasna do ich intensywnych przeżyć i obrażeń z ferii.
Powrót do góry Go down


Elijah J. Swansea
Elijah J. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 4622
  Liczba postów : 3303
https://www.czarodzieje.org/t16927-elijah-julian-swansea#471679
https://www.czarodzieje.org/t16932-jeczybula#471794
https://www.czarodzieje.org/t16919-elijah-j-swansea
https://www.czarodzieje.org/t18741-elijah-j-swansea-dziennik#537
Skrzydło Szpitalne - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 8 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 8 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 8 EmptyCzw 6 Cze 2019 - 13:31;

Nie miał ni ochoty, ni siły bo w pełni powrócić do szkolnego życia, ale właściwie nikt nie pytał go o zdanie – a już na pewno nie Elaine, która z oślim wręcz uporem namawiała go do jakiejkolwiek aktywności (czasem nawet ciągnęła go siłą, ot co). Nie miał jej tego za złe, wręcz przeciwnie – czuł poniekąd wdzięczność, bo nawet jeśli wcale nie miał na to ochoty, wiedział, że to konieczne. Potrzebował by ktoś wytrwale go pilnował, bo w innym wypadku jeszcze długo nie powróciłby do siebie. Nie protestował nazbyt gorliwie, po prostu posłusznie i dość niechlujnie (co wcześniej nigdy mu się nie zdarzało) wiązał krawat, doprowadzał do porządku swoją twarz i egzystował.
Dzień dobry. – mruknął do profesor i błękitnym spojrzeniem omiótł twarze osób, które przybyły tu przed nimi. Podniósł rękę w geście powitania, widząc Dunbara, przyjrzał się nieco dłużej towarzyszącej mu dziewczynie (Anastasia? Aurora? Coś na A...), Gallaghera natomiast zupełnie zignorował, nie mając ochoty oglądać jego twarzy już z samego rana. Usiadł, oparł łokieć na ławce, policzek podparł zaś pięścią, zwracając twarz ku siostrze.
Na wypadek kolejnego ataku Jormunganda? – zapytał cicho, siląc się na ironiczny żart. – Masz rację, Mung to ostatnie miejsce gdzie chciałbym przebywać. O rany, ta kawa... napiłbym się kawy.
Zerknął tęsknie ku nauczycielce i westchnął cicho. Dobrze, że nie popijała herbaty bo chyba by zwariował.
Powrót do góry Go down


Neirin Vaughn
Neirin Vaughn

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 196cm/106kg
C. szczególne : Oparzenia: prawa noga, część nogi lewej, część torsu, wnętrze prawej ręki. Blizny po porażeniu prądem: wewnętrzna część lewej dłoni i przedramienia.
Galeony : 1502
  Liczba postów : 1214
https://www.czarodzieje.org/t15703-neirin-vaughn#423773
https://www.czarodzieje.org/t15736-kruk-pocztowy#424226
https://www.czarodzieje.org/t15719-neirin-vaughn#423916
Skrzydło Szpitalne - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 8 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 8 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 8 EmptyPią 7 Cze 2019 - 22:22;

Rzadko teraz chodził na lekcje. Nie czuł, aby to jakoś negatywnie wpływało na jego rozwój. Miał dostatecznie nauki jako asystent weterynarza, szczególnie z rosnącym stażem. Coraz więcej rzeczy mógł wykonywać samodzielnie i wyciągać z nich należytą naukę.
Niemniej uzdrawiania nie potrafił opuścić. To te lekcje, na które chodził tylko dlatego, że w pewien pokręcony sposób je lubił, nawet, jeśli to było tylko przerabianie tego zaklęcia, którego wczoraj użył już trzydzieści razy na różnych pacjentach. Powtarzalność mu nie przeszkadzała, wręcz była pożądana. Ład i porządek, schematyczność wykonywanych czynności oraz planu dnia.
Szukał Cherry. Ktoś mu powiedział, że ćwiczyła rano na boisku, zatem udał się w tamtym kierunku. Nie znalazł jej na murawie ani w powietrzu, ale na trybunach leżały walizki z piłkami. Musiała wciąż być na stadionie, a jedynym miejscem, którego Neirin nie sprawdził, były szatnie.
Po przekroczeniu progu usłyszał szum wody i od razu skierował się pod prysznice. Nie przejmował się nawet wodą, która ochlapała go, gdy wszedł do damskiej łazienki. Wziął Cherry na ręce z zamiarem wyniesienia z szatni. Dopiero jej dzikie wrzaski i rzucanie się sprawiło, że zatrzymał się. Nie chce być naga? Postawił dziewczynę na podłodze, zdjął swoją koszulkę i ubrał ją w ową niczym dużą lalkę. A potem ponownie wziął na ręce, niosąc jak księżniczkę.
Jak to dobrze, że Cherry jest drobniutka. Luźna, długa podkoszulka spokojnie sięgała jej dalej niż połowa uda. Puchonka mogłaby czuć się nawet w miarę komfortowo, gdyby nie fakt braku bielizny i wciąż wilgotnego ciała. Ale to wyschło, jak tylko wyszli na upalne słońce.
Neirinowi brak koszulki odpowiadał. Chłopak ciężko znosił upały, uciekając się zwykle do parasolek albo w ogóle przesypiania najgorszego gorąca. Teraz lekki wietrzyk owiał nagą, pokrytą bliznami pierś, gdy niósł kapitan borsuków do skrzydła szpitalnego.
Weszli oboje do odpowiedniej sali i posadził Cherry na krześle. Nie odzywał się ani słowem przez całą drogę i teraz. Eastwoodówna miała na sobie tylko długą, męską podkoszulkę, Neirin z kolei klapki i szorty. Widać było grube szramy na piersi od pazurów wilkołaka i na brzuchu od ognia. Ale nie przejmował się nimi, czekając na początek lekcji.
Powrót do góry Go down


Cherry A. R. Eastwood
Cherry A. R. Eastwood

Student Hufflepuff
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : Ok. 160
Galeony : 182
  Liczba postów : 546
https://www.czarodzieje.org/t15998-cherry-a-r-eastwood
https://www.czarodzieje.org/t16002-berry#436492
https://www.czarodzieje.org/t15997-cherry-a-r-eastwood
Skrzydło Szpitalne - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 8 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 8 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 8 EmptyPią 7 Cze 2019 - 22:39;

Chociaż niektórzy w upalne dni wypierali wszelkie obowiązki, Cherry nie miała takiego problemu... a przynajmniej nie, kiedy chodziło o quidditch. Trenowała wytrwale zarówno sama, jak i z Osami, Puchonów w tym wszystkim wcale nie omijając. Czasem lubiła sama wskoczyć na miotłę, pogonić swój własny ogon; nie przejmować się nikim innym i tylko czerpać dziecięcą wręcz przyjemność z szybowania w powietrzu.
Jeszcze bardziej lubiła po takich treningach brać prysznice. Tego dnia również śmignęła do szatni, zrzucając z siebie prędko szaty i wskakując do kabiny. Chłodna woda nie była wystarczająco chłodna - Puchonce zdawało się, że każda kropla drastycznie zmienia temperaturę zaraz po tym, jak zetknie się z rozgrzaną skórą. Brak satysfakcji płynący z tego ochłodzenia zaskutkował jedynie wydłużeniem wodnej przyjemności.
- CO TY ROBISZ?
W tym jednym okrzyku nie dało się dostatecznie przekazać emocji, które targnęły Wisienką, kiedy jej spokój został zaburzony. Wiele się po Neirinie spodziewała, wiele też była w stanie zrozumieć i, cholera, na wiele też mu pozwalała. Nie sądziła jednak, że rudzielec po prostu wejdzie jej pod prysznic, a w dodatku ją spod niego wyniesie... dokładnie tak, jak stała. Prędko zabrakło w tym wszystkim złości, bowiem znacznie silniejsze było u Cherry przerażenie... Wierciła się zatem, próbując jakoś zakryć wszystko, co tylko mogła. Tak dla samej siebie, bo Nei najwyraźniej nieszczególnie się przejmował jej nagością.
Ale tak... w ogóle... go to nie obchodziło?...
- Nei, nie mogę, nie możesz mnie tak, co ty w ogóle robisz? CHCĘ UBRANIA - i tego typu krzyki nie skończyły się do momentu, w którym Walijczyk nie postanowił się zatrzymać. Cherry nie zdołała już przekazać mu wystarczająco dobitnie, że sama koszulka nie jest wystarczająca, a ona dalej czuje się potwornie dziwnie. Pozostało chyba dziękować w myślach matce za to, że męczyła niedawno Cherry o przymierzenie kreacji z takimi wycięciami, że dziewczę musiało dokładnie ciało przygotować.
Zdecydowanie wolała Neirina w koszulce. Teraz dokładnie czuła każdą bliznę, o którą się przypadkiem otarła; co gorsza, potem je widziała, kiedy już usiedli w Skrzydle Szpitalnym. Eastwoodówna pozwoliła, żeby wilgotne kosmyki włosów spadły jej na twarz, bo przynajmniej nie musiała patrzeć na pozostałych Hogwartczyków, przed którymi znowu robiła z siebie pośmiewisko.
- Czy ty przyniosłeś mnie na lekcję? Uzdrawiania? - Wymamrotała, wczepiając się w bok Neirina - skoro już ją przyniósł, to musiał brać pod uwagę, że będzie wiernie cierpieć u jego boku. Zresztą, dzięki niemu nie miała różdżki... zatem, oczywiście, planowała skorzystać z tej jego.
Żałosne "dzień dobry i bardzo przepraszam" poleciało w stronę pielęgniarki.
Powrót do góry Go down


Carmel M. Gallagher
Carmel M. Gallagher

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VI
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167
C. szczególne : dołeczki w policzkach kiedy szeroko się uśmiecha, blizna tuż nad prawą brwią. Kilka kolczyków w prawym uchu.
Galeony : 58
  Liczba postów : 271
https://www.czarodzieje.org/t17294-carmel-melanie-gallagher-budowa#484551
https://www.czarodzieje.org/t17305-cookie-korespondencja-carmel#484965
https://www.czarodzieje.org/t17295-carmel-m-gallagher#484553
https://www.czarodzieje.org/t18344-carmel-m-gallgher-dziennik
Skrzydło Szpitalne - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 8 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 8 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 8 EmptySob 8 Cze 2019 - 11:36;

Jak zwykle zapomniała o tym, że następne zajęcia ma w drugiej części zamku i teraz gnała szkolnymi korytarzami jak na złamanie karku, wykonując przy tym skomplikowane, choć skuteczne manewry w celu wyminięcia rozstawionych na korytarzu uczniów i studentów, którzy korzystali z przerwy. Spóźni się, znowu się spóźni! A w dodatku na śmierć zapomniała o zeszycie i przyborach do pisania, nie wspominając o jakiejkolwiek książce, która mogłaby pomóc jej odnaleźć się na zajęciach. Cud, że miała przy sobie różdżkę! Z tą na szczęście nie rozstawała się jeśli nie było takiej potrzeby.
Wpadła do sali zdyszana i zaczerwieniona.
Przeprasza za spóź... – zawołała do profesor Blanc, jednocześnie zamykając za sobą drzwi i dopiero w połowie swojego zdania zmiarkowała się, że wcale nie spóźniła się tak bardzo jak myślała. Właściwie, co nie zdarzało jej się często, była idealnie na czas. – O, nie spóźniłam się? Dzień dobry. – na usta cisnęło jej się „a to nowość”, ale w porę się powstrzymała. Po co zwracać uwagę na to, że miała problem z punktualnością?
Usiadła w ławce za Mattem i dopiero wówczas rozejrzała się po sali. Coś tu było... ewidentnie nie tak. Jeden chłopak (ten wysoki rudy z Hufflepuffu, który czasem był naprawdę dziwny) nie miał koszulki, za to Cheryl ewidentnie brakowało kilku części garderoby. Stuknęła Matta w plecy.
Mieliśmy się jakoś specjalnie ubrać? – chciała zapytać cicho, ale przez zadyszkę powiedziała to nieco głośniej niż planowała i w efekcie jej pytanie mogli dosłyszeć... prawdę powiedziawszy to wszyscy. Z zaciekawieniem zerkała na Puchona, obserwując blizny w dużej ilości znaczące jego skórę. O Merlinie... ciekawe co mu się stało.
Powrót do góry Go down


Nora Blanc
Nora Blanc

Nauczyciel
Dodatkowo : hipnoza
Galeony : 158
  Liczba postów : 427
http://czarodzieje.forumpolish.com/t10959-poczta-nory-blanc
Skrzydło Szpitalne - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 8 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 8 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 8 EmptySob 8 Cze 2019 - 11:59;

Nora Blanc dopijała ostatnie łyki swojej kawy, spoglądając na przybyłych, o dziwo, punktualnie uczniów. Przywitała się z każdym z nich, uśmiechając się subtelnie, acz zachęcająco. Niewielu hogwarckich pupilków zainteresowanych było magią leczniczą, toteż wysoka frekwencja na lekcji zdecydowanie ją zaskoczyła. Na szczęście miała przygotowany już plan swoich zajęć, które miały opierać się nie tylko na nudnym dla młodych osób wykładzie, ale przede wszystkim na ćwiczeniach praktycznych, zaś liczba pacjentów w skrzydle szpitalnym sprawiała, że kobieta nie obawiała się o to, że dla którejś z grup zabraknie obiektu badań. Czy naprawdę przewidywała, że ci niedoświadczeni jeszcze adepci magii leczniczej będą mieli do czynienia z chorymi? Cóż, może nie było to zbyt rozsądne, jednakże nauczycielka zdawała sobie sprawę z tego, że wówczas można było się najwięcej nauczyć. Wybrała więc stosunkowo niegroźne przypadki i proste zaklęcia, które nawet w przypadku niepowodzenia nie powinny wyrządzić jej pacjentom większej krzywdy. Oczywiście miała zamiar również nadzorować cały proces, by w razie nieoczekiwanych komplikacji szybko zareagować i naprawić błąd swoich uczniów.
- No dobrze. Widzę, że możemy zaczynać. – Mruknęła ni to do siebie, ni to do swojej grupy odbiorców, odkładając na bok swój kubek. Podniosła się również z krzesła i zaczęła zastanawiać się nad tym w jaki sposób podzielić wszystkich na grupy. Miała pamięć do twarzy i wiedziała, że właściwie dobrym poziomem w zakresie uzdrawiania mogli podzielić się wyłącznie Neirin Vaughn i Jeremy Dunbar, więc miała już pewną wskazówkę: ci dwaj nie powinni pracować razem. Właśnie! A propos Neirina i jego puchońskiej koleżanki…
- No wie pan, panie Vaugn… Bardzo nam miło, że chce się pan wszystkim pochwalić swoim ciałem, ale w skrzydle szpitalnym obowiązują jednak pewne reguły. – Skierowała swoje słowa do ucznia, który w ogóle nie przejmował się odsłoniętą klatką piersiową, chociaż kątem oka spoglądała również na Cherry. Nie chciała chyba wiedzieć w jakich okolicznościach ta dwójka zdecydowała się na przybycie na jej zajęcia, ale jednocześnie była wyrozumiała. Przecież sama pamiętała swoje czasy w szkole, toteż nie uważała za zasadne karania tych młodych ludzi.
- Panie Vaugn, pani Eastwood, jeśli chcą państwo uczestniczyć w lekcji, proszę wpierw założyć na siebie fartuchy. Kilka sztuk znajduje się na zapleczu. – Dodała zaraz poważnym tonem, chociaż głos jej się łamał, bo kobieta z trudem powstrzymywała się od śmiechu. Czasami zastanawiała się czy nie jest dla swoich uczniów zbyt łaskawa. Z drugiej strony, jeśli miała w ten sposób zachęcić ich do nauki magii leczniczej, być może była to dobra metoda wychowawcza.
- Już możemy? – Znów rzuciła swoje pytanie w eter, nie oczekując wcale konkretnej odpowiedzi. – Będziecie dzisiaj pracowali w duetach, a każdemu duetowi zostanie przydzielony jeden z pacjentów. Waszym zadaniem będzie zbadanie pacjenta, a także przeprowadzenie z nim wstępnego wywiadu. Na podstawie tych dwóch elementów będziecie musieli odgadnąć z jaką chorobą lub urazem macie do czynienia. – Przedstawiła krótko zlecone im zadanie, przykładając ręką do swojej twarzy w geście zastanowienia. Chociaż wszystko dobrze przemyślała, miała wrażenie, że jednak zapomniała o pewnym ważnym elemencie… Ah, tak!
- W tym celu nauczę Was prostego zaklęcia, dzięki któremu będziecie mogli zmierzyć temperaturę ciała swoich pacjentów. Proszę, bliżej. – Wskazała gestem dłoni, aby uczniowie do niej podeszli, a następnie wzięła do ręki różdżkę, którą przysunęła do ciała jednego z pacjentów. – Inkantacja tego czaru to Caliditas. Nie wymaga on żadnych ruchów różdżką, jedynie kontaktu z badanym. Dobrze jednak by było, gdybyście porównali w parach swoje wyniki. – Wyjaśniła, spoglądając na nietęgie miny chorych znajdujących się w skrzydle szpitalnym. Chyba nie do końca ufali początkującym adeptom tej sztuki. Nora Blanc rozmawiała jednak z nimi wcześniej i większość z nich wyraziła zgodę na udział w niniejszych zajęciach.
- A teraz uwaga, w szczególności do pana Vaughna i pana Dunbara. Bardzo proszę o nieużywanie innych zaklęć diagnostycznych, bo nie taki jest temat dzisiejszych zajęć. W swojej pracy zauważyłam, że wielu uzdrowicieli zapomina o tym, że ma do czynienia z drugim człowiekiem, a przecież kontakt z pacjentem jest równie ważny, co lecznicze zaklęcia i inne medyczne środki. Chciałabym więc, abyście wytężyli słuch, bo bardzo często wywiad z pacjentem jest pomocny, a w niektórych przypadkach nawet i niezbędny, by postawić odpowiednią diagnozę. – Od razu przedstawiła również uczniom swoje uwagi, oczekując że ci nawiążą kontakt z przydzielonymi im chorymi. Miała przy tym nadzieję, że i chorzy nie będą się opierać przed współpracą. W końcu wyrażenie zgody na tego rodzaju badanie to jedno, a zmiana zdania w trakcie lekcji to drugie.
- Pan Dunbar z panią Miller. Pan Gallagher z panią Swansea. Pan Swansea z panem Vaughnem. Pani Eastwood z panią Gallagher. – Zaczęła wymieniać kolejne pary, wskazując każdej z nich jednego pacjenta, którego dana para ma przebadać. Sama uważnie przyglądała się ich pracy, z niecierpliwością czekając na to aż któraś z nich gotowa będzie postawić diagnozę.

Pary:
1. Jeremy Dunbar & Audrey Miller
2. Matthew C. Gallagher & Elaine J. Swansea
3. Elijah J. Swansea & Neirin Vaughn
4. Cherry A. R. Eastwood & Carmel M. Gallagher

Zadanie 1
Obie osoby w duecie muszą dokonać wstępnych oględzin pacjenta, a także zmierzyć mu temperaturę za pomocą zaklęcia Caliditas i porównać wyniki, by mieć pewność, że badanie zostało wykonane właściwie. Grupa ma również przeprowadzić wstępny wywiad z pacjentem celem ustalenia dręczących go objawów. Jedna osoba z duetu rzuca kością, by dowiedzieć się  z jaką chorobą lub urazem macie do czynienia:  

Kostki:
Na koniec przedstawiacie Norze Blanc swoją diagnozę. Możecie się w obrębie pary ze sobą zgadzać, ale nie widzę przeszkód, by obie osoby z duety miały inne zdanie na temat przypadłości pacjenta.

Informacja dla spóźnialskich
Nadal możecie dołączać do lekcji, musicie jednak uwzględnić wymienione w poście zasady. Innymi słowy najlepiej, żebyście dołączali w parach. Jeśli jednak żadnej nie macie, nadal możecie tutaj napisać. W tym przypadku obserwujcie czy aby inny spóźnialski przed Wami nie rzucił już kostką. Jeśli tak, musicie bowiem dołączyć do niego i razem będziecie stanowili parę. W każdym duecie tylko jedna osoba rzuca kością! W przypadku nieparzystej liczby osób, ostatni z graczy będzie w parze z Norą Blanc (i wówczas rzuca kością). W poście zakładacie, że nauczycielka dobrała Was w jeden duet i wskazała Wam pacjenta.

Termin na odpis
Do soboty 15 czerwca, godz. 23.59.
Powrót do góry Go down


Jeremy Dunbar
Jeremy Dunbar

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
Galeony : 175
  Liczba postów : 960
https://www.czarodzieje.org/t17312-jeremy-p-turner#485467
https://www.czarodzieje.org/t17314-awiza-pana-dunbar#485553
https://www.czarodzieje.org/t17313-j-turner#485466
Skrzydło Szpitalne - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Skrzydło Szpitalne - Page 8 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 8 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 8 EmptySob 8 Cze 2019 - 16:26;

Nie potrafił powstrzymać cichego parsknięcia śmiechem na widok półnagich Puchonów. Szturchnął Audrey. - Psst. - nachylił się w jej kierunku. - Słyszałaś, że w Huffelpuffie zapanował fetysz nagości? Kurczę, mogłem zostać Puchonem. - miał banana na twarzy, bowiem jego spojrzenie mimowolnie uciekło w stronę zgrabnych nóg Cherry, które tak ochoczo dzisiaj eksponowała. Lubił oglądać kobiece nogi, bo potrafił docenić ich piękno. Głos Carmel sprawił, że jego wzrok nie uciekł wyżej, tylko do Gryfonki, która pojawiła się znikąd. Nawet nie zauważył, gdy weszła - tak pochłonęło go oglądanie Cherry.
Z zachwytu wyrwał go głos nauczycielki. I ona też mówiła o nagości...
- Dobrze, że ma czym. - odpowiedział pół głośno - niby do Matta, niby do wszystkich, a na jego paszczy przyklejony był ogromny wyszczerz. Nie miał nic przeciwko eksponowaniu ciał! Zamknął się na chwilę, by nie podpaść nauczycielce. Zadanie wydawało się proste - pomiar temperatury, choć przeprowadzanie wywiadu z kimś chorym graniczyło z cudem. Powinni zostawić ich w spokoju, ale skoro psorka nalega... Poderwał głowę słysząc swoje nazwisko. Uniósł brwi zdziwiony, że akurat do niego kieruje te słowa. Zerknął na półnagiego Puchona i wzruszył ramionami. - A! - pacnął otwartą dłonią w czoło. No tak! Przecież potrafi mierzyć temperaturę jak i rozpoznawać choroby, planował wszak związać się z uzdrowicielstwem. To dlatego Blanc zaakcentowała jego nazwisko. Miał nadzieję, że dostanie mu się ciekawsza choroba od przeziębienia. To pewnie o tym mówiła nauczycielka - traktować pacjenta jako żywą osobę, a nie jako obiekt. Podrapał się po brodzie i po chwili wyszczerzył do Audrey.
- Jesteśmy na siebie skazani. Zaje..fajnie. - wstał, poczekał aż do niego dołączy i poczłapał dzielnie do odpowiedniego pacjenta. Podwinął rękawy mundurka, a minę miał nieco obłąkańczą - czyżby dlatego chory był taki blady czy to jednak choroba? - Serwus. - postanowił się przywitać. - Zmierzymy ci temperaturę, a ty powiedz czemu tu leżysz. Jakie objawy zmusiły cię do przyjścia do skrzydła? Zauważyłeś coś niepokojącego? Miałeś nudności, wymioty, zawroty głowy? Uderzyłeś się w coś? - zasypał go górą pytań i gdy ten odpowiadał, wyciągnął różdżkę. Wycelował ją w okolice czoła pacjenta - absolutnie nie robiąc sobie nic z tego, że ten drgnął - i niewerbalnie wypowiedział Caliditas.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Skrzydło Szpitalne - Page 8 QzgSDG8








Skrzydło Szpitalne - Page 8 Empty


PisanieSkrzydło Szpitalne - Page 8 Empty Re: Skrzydło Szpitalne  Skrzydło Szpitalne - Page 8 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Skrzydło Szpitalne

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 8 z 23Strona 8 z 23 Previous  1 ... 5 ... 7, 8, 9 ... 15 ... 23  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Skrzydło Szpitalne - Page 8 JHTDsR7 :: 
hogwart
 :: 
Wielkie schody
 :: 
pierwsze pietro
 :: 
skrzydło szpitalne
-