Za dnia jest to tylko zwykły fragment lasu, niczym nie wyróżniający się od pozostałych. Trochę szary i ciemny. Jednak kiedy nadchodzi zmrok, całe otoczenie rozjaśniane jest tysiącem świetlików, które jak latarnie oświetlają drogę zagubionym.
UWAGA: Aby wejść obowiązkowo należy rzucić kostką w pierwszym poście. Parzysta – udaje Ci się wejść, nieparzysta – niestety nie udaje Ci się wejść. Jeśli już raz odkryjesz lokację możesz odwiedzać ją bez ponownego rzucania kością. Zezwala się zdradzić lokalizację tematu dwóm osobom towarzyszącym.
CELTYKA NOC:
Celtycka noc
W tę wyjątkową Celtycką Noc całe Hogsmeade tętni życiem. Otoczona mistycznymi lasami i pagórkami wioska rozkwita w barwach i dźwiękach wiosennego święta. Wszystkie domy przyozdobione są kolorowymi wstęgami, kwiatowymi girlandami i lampionami, tworząc magiczną atmosferę, której z łatwością podda się każdy, kto postanowi wspólnie z innymi dziś świętować.
Po ognistym zakątku krzątają się druidzi, nad głowami latają wróżki rozsypując na wasze głowy magiczny pyłek, a wysłannicy z Ministerstwa Magii krążą po okolicy, pilnując bezpieczeństwa wszystkich. Widać też znanego eksperta od wróżek, Tylera Kingfishera, który pilnie obserwuje te magiczne stworzenia w ich naturalnym środowisku. Wszędzie słychać śmiechy, śpiew, a dookoła rozpalone ogniskowe stosy rzucają ciepłe światło na zgromadzonych.
Daj się ponieść temu szaleństwu i magii. Stwórz swój wianek, poskacz przez ognisko, skosztuj przysmaków przygotowanych przez druidów, a jeśli pragniesz przygody - wybierz się na poszukiwanie legendarnego kwiatu paproci. Złap magiczny cydr i udaj się do namiotu, w którym odbędzie się główna atrakcja wieczoru, a mianowicie koncert Evangeline od Bloodstone. Odrzuć wszelakie troski i baw się jakby jutra miało nie być!
Uwaga! Ze względu na lokację i obecność wróżek każdy rzuca kością tarota na widziadła, jakie mu towarzyszą podczas obchodów Celtyckiej Nocy.
Kod:
<zgss>Widziadła:</zgss> wpisz wylosowane widziadła <zgss>Atrakcja:</zgss> wpisz atrakcję, w której bierzesz udział <zgss>Wylosowany efekt:</zgss> wpisz efekt z wylosowanej kostki i czas jej działania
Wstążkowianki
W tym roku wszyscy musicie zrobić sobie własny wianek! Zasady są bardzo proste! Jeśli wylosujecie kostkę k100 w przedziale 21 - 37 dostajecie +1 punkt do DA oraz wieczną chwałę. Dostajecie przerzut za każde 7 punktów w DA bądź za cechę Gibki jak lunaballa (zręczność).
W wianek zaś wplątujecie wstążkę dowolnego koloru i jeśli chcecie, przychodzicie zaplatać wianek z drugą osobą – wstążka później oplata was, dlatego jedno z was musi rzucić kostką na to jak długo wytrzymuje wasza wstążka oraz jakie przynosi skutki. Jeśli jesteś sam również możesz rzucić na skutek wstążek i wybrać osobę, z którą cię łączy.
Jak długo 1 – Wstążka wiąże was tak, że wystarczy jeden post, a możecie ją rozerwać. Jednak czy tego chcecie? 2 – Łączycie się na kolejne 3 posty. 3 – Wstążka rozwiąże po tym jak pójdziecie wspólnie do 3 różnych atrakcji na Celtyckiej Nocy. 4 – Wstążka opadnie kiedy tylko wyjdziecie poza miejsce Celtyckiej Nocy. 5 – Musicie się pocałować, by wstążka opadła. Dopóki tego nie zrobicie jesteście ściśle związani. Jeśli sami tego nie wiecie, druid przy ogniskach może wam to podpowiedzieć. 6 – Aż do poranku następnego dnia.
Jak wpływa? 1 – Macie nieustanną ochotę na swój dotyk. Nie musi być erotyczny, po prostu sama bliskość waszego partnera sprawia, że… czujecie się jakoś lepiej i ciepło na sercu. Trwa to całą Celtycką Noc. 2 – Coś się stało kiedy tylko we dwoje dotknęliście wstążkę czujecie do siebie niesamowitą miętę na następne 3 posty (co najmniej, jeśli wolicie może to trwać całą noc). Zapowiada się uroczy wieczór. 3 – Wstążka nie oplątuje tylko waszych nadgarstków, ale… całe ręce! Od czubka środkowego palca, aż do ramienia jesteście opleceni magią. Wygląda na to, że czy chcecie czy nie, czeka was wieczór pełen bliskości. 4 – Wstążka najwyraźniej nie tylko związała wasze nadgarstki, ale połączyła w jakiś… szczególny sposób. Na tyle, że potraficie odczuwać swoje emocje. Może nie przez cały czas, ale co jakiś czas czujecie przejawy irytacji, radości, ekscytacji waszego partnera, cokolwiek ten nie czuje. 5 – Pożądanie. To właśnie odczuwacie na kolejne trzy posty. Nie jest to nic romantycznego i nie tracicie dla nikogo głowy. Po prostu, zwyczajnie czujecie niesamowitą chęć do zwykłego baraszkowania ze swoim partnerem wstążkowym. Miejmy nadzieję, że jesteś tu ze swoją drugą połówką. 6 – Wstążka spłatała wam psikusa. Wasza druga połówka musi zrobić to o co prosicie przez kolejne trzy posty, więc ostrożnie z życzeniami. Rzućcie kostką jeszcze raz. Osoba z wyższym wynikiem będzie tą która może wydawać rozkazy.
Koncert
Główną atrakcją wieczoru jest koncert Evangeline of Bloodstone! Zespół zgodził się uświetnić swoim występem obchody Celtyckiej Nocy, więc koniecznie przyjdź pobujać się do znanych kawałków. Całość odbywa się w ogromnym namiocie na obrzeżach ognistego zakątku, a dzięki zaklęciom namiot nie przepuszcza dźwięków i nie zagłusza innych atrakcji dostępnych na miejscu.
Rzuć k6 na ekscesy pod sceną.
1 – Ale heca! Podczas jednej piosenki wokalistka rzuca w tłum swój wianek i to właśnie tobie udaje się go złapać. Zgłoś się w upomnieniach po (na)strojny wianek. 2 – Nie dość, że zostałeś bezczelnie zdeptany przez stado podekscytowanych fanów to jeszcze dostajesz z łokcia prosto w oko. No pięknie, wyglądasz teraz jakbyś brał udział w Czaro MMA. Koniecznie poproś jakiegoś asa z uzdrawiania o pomoc, żebyś tak nie straszył podbitym okiem. 3 – Bawisz się w najlepsze, kiedy nagle dostrzegasz pod nogami jakąś błyskotkę. Kiedy się po nią schylasz, okazuje się, że to 15 galeonów. Chyba los ci sprzyja, co? Otóż nie, bo już masz chować zdobycz do kieszeni, kiedy pojawia się obok ciebie rozsierdzona kobieta, która oskarża cię o kradzież i zanim zdążysz cokolwiek powiedzieć to wzywa ochronę. Dorzuć k6: parzysta - wszystko szybko się wyjaśnia, zostajesz uniewinniony i bogatszy o 15 galeonów, zgłoś się w odpowiednim temacie po hajs, nieparzysta - nie warto było schylać się po te pieniądze, bo ochroniarz ci je konfiskuje i wyrzuca spod sceny, bo na koncercie nie ma miejsca dla tak bezczelnych złodziei jak ty. 4 – Jesteś tak podekscytowany koncertem, że nawet nie zauważasz, że tuż za tobą rozpętała się prawdziwa kłótnia, w trakcie której doszło do różdżkoczynów. Rykoszetem dostajesz zaklęciem, przez które zaczyna ci się palić ubranie!! Szczęście w nieszczęściu, czujności nie straciła osoba będąca obok ciebie (możesz uznać, że to jakiś random albo twój towarzysz) i gasi twoje ciuszki.. piwkiem. Dosko, jesteś cały mokry i oblepiony w piwie i śmierdzisz spalenizną, a przez to wszystko przegapiłeś ulubioną piosenkę. 5 – Gibasz się wesoło pod sceną, kiedy nagle czujesz, że wszystkie oczy zwrócone są ku tobie. Okazuje się, że tak dosko tańczyłeś i się bawiłeś, że sama wokalistka zaprasza cię do siebie, żebyście wspólnie popląsali do najbardziej energetycznej piosenki zespołu. Cóż za prestiż!!! Lepiej się postaraj, bo teraz to ty jesteś główną gwiazdą wieczoru. Dorzuć k6: parzysta - idzie ci fenomenalnie, zgłoś się w upomnieniach po punkt z DA, nieparzysta - wywracasz się na samym środku i jedyne co czujesz to palący wstyd. 6 – Znienacka napada na ciebie rozchichotana nastolatka, wychwalając cię po niebiosa!! Otóż pomyliła cię z młodym czaroinfluencerem i błagalnym tonem prosi o wspólne zdjęcie i autograf. Może i nie jesteś jakimś fejmem, ale to przemiłe dostać tyle komplementów.
Rytuał ognia
Szczyt wzgórza w Hogsmeade rozjaśniał ogniem rytualnego ogniska, które jaśniało z każdą chwilą coraz bardziej. Święte ognie Celtyckiej Nocy są znane ze swoich magicznych właściwości – ich płomienie, żar, popioły i dym gwarantują ochronę, jeśli tylko masz czyste serce święty ogień zapewni ci zdrowie i protekcję! Czas odegnać zło poprzez tańce i skoki przez płomienie!
Rzuć kostką k100 — uwaga! od wyniku kostki należy odjąć swoje punkty z Czarnej Magii. Jeśli posiadasz cechę gibki jak lunaballa, możesz przerzucić kostkę i wybrać lepszy wynik.
<10 – święty ogień chroni tych o czystym sercu, twoje najwyraźniej takie nie jest. Gdy tylko zbliżasz się do płomieni, te przybierają na sile, rosnąc w górę i wszerz, spopielając trawę i dotkliwie cię parząc. Odsuń się jeśli życie ci miłe, blizna po płomieniach będzie stale ci przypominać, że zostałeś uznany za niegodnego rytualnego tańca przy ogniu Celtyckiej Nocy, a przez najbliższy miesiąc wszystkie rzuty kośćmi musisz wykonać dwa razy i wybrać gorszy dla siebie rzut!
11-20 – kiedy zbliżasz się do ogniska, płomienie jakby przybierają na sile, stają się bardziej intensywne i buchają gorącym ogniem. Tańcząc i skacząc przez nie czujesz gorąco, które pali twoją skórę, choć nie zostawiają na niej trwałych śladów. Do wschodu słońca jesteś jednak koszmarnie gorący i parzysz każdego, kto próbuje cię dotknąć!
21-35 – tańczysz w najlepsze, a nawet pokusiłeś się o skok przez ognisko. Masz jednak wrażenie, że uczucie gorąca i duszności nie jest wcale takie naturalne. Czujesz jak zalewa cię pot, kroplami spływając po skroniach, plecach, mocząc dłonie i całą resztę twojego ciała. Jeśli nie wykąpiesz się w rzece w rytuale wody – nadmierna potliwość będzie ci jeszcze towarzyszyć w kolejnym wątku!
36-50 – tańczysz roześmiany, skaczesz przez święte palenisko i nie dzieje się nic spektakularnego. Może trochę się potykasz, może nie jesteś najlepszym tancerzem, ani profesjonalnym skoczkiem, ale za to bawisz się naprawdę przednio! Ciężko jednak stwierdzić na ile to działanie ognia, samej nocy, czy endorfin, ale przecież najważniejsze, że się wspaniale bawisz!
51-70 – tańczysz i skaczesz w najlepsze, kiedy dym ze świętego ognia otwiera wszystkie twoje zmysły. Możesz poczuć się tak, jak po wypiciu eliksiru otwartych zmysłów, a nawet jak po avalońskim ziele. Jedno jest pewne, doznania tej nocy będą istotnie niezapomniane, czujesz więcej, mocniej. Efekt trwa przez całe twoje obchody Celtyckiej Nocy!
71-80 – zbliżasz się w dzikim tańcu do ognia i czujesz jak przenika przez twoje ciało, twoją duszę, którą święte ognie Celtyckiej Nocy całe szczęście uznały za godną swojego błogosławieństwa. Czujesz jak spływa na ciebie wiedza, niedostępna dla nikogo innego i dzięki temu otrzymujesz dowolny przerzut kostki na tym evencie. Oznacza to, że jeśli podczas tegorocznych obchodów Celtyckiej Nocy wylosujesz kostkę, której zwyczajnie nie chcesz – możesz ją śmiało przerzuć!
81-90 – rozpiera cię taka radość, jakiej nigdy nie czułeś. Nogi same cię niosą, a ty tańczysz natchniony duchem swoich przodków, magii i magicznego pyłu, który wciąż spowijał Wielką Brytanię. Czujesz się fantastycznie, do końca miesiąca nie może stać ci się żadna poważna krzywda, bowiem ognie Celtyckiej Nocy spowiły cię swoją ochroną!
91-100 – zdaje się, że święte ognie Celtyckiej Nocy wybrały właśnie ciebie. Czujesz jak zalewa cię radość, usta wykrzywiają się w szerokim uśmiechu, a ty masz ochotę tańczyć i tańczyć do białego rana. Płomienie ogniska jedynie delikatnie cię łaskoczą, nie robią krzywdy, niemal ustępują twoim krokom gdy tylko się do nich zbliżasz. Spływa na ciebie magiczna ochrona świętego paleniska i zaczynasz lśnić jak Edward w Zmierzchu. Przez najbliższy miesiąc otrzymujesz przerzut przy każdym wykonywanym rzucie kostką, z możliwością wyboru lepszej kostki!
Rytuał wody
Rwąca rzeka wciąż jest lodowata, ale przecież już pożegnaliśmy zimę. Czas zrzucić z siebie ubrania i wskoczyć do wody – teraz oświetlonej jedynie nikłym światłem księżyca. Nie od dziś przecież wiadomo, że kąpiel tej nocy oczyszcza ciało i duszę, a także zapewnia zdrowie i płodność. Magia szaleje jak co roku podsycana jeszcze nieokiełznanym wciąż pyłem.
Zrzucasz z siebie ubrania i stajesz w wodzie, która najpierw obmywa kostki, by z każdym twoim kolejnym krokiem jej rześkość sięgała wyżej. Jeśli posiadasz cechę magik żywiołów (woda), możesz przerzucić kostkę, liczy się drugi rzut. Rzuć kostką literką:
A – woda nie jest dla ciebie łaskawa, nurt rzeki znienacka przyspiesza, gdy tylko zanurzasz się w lodowatej toni i porywa za sobą. Nie jesteś w stanie utrzymać się na nogach, zanurzasz się całkowicie, tracąc powietrze. Jeśli nikt ci nie pomoże, ta przygoda może być fatalna w skutkach! Osoba ta jednak obowiązkowo także musi rzucić kostką na rytuał wody!
B – woda obmywa twoją skórę, a ty bierzesz głęboki oddech. Czujesz jak opuszczają cię wszystkie troski i zmartwienia. Wiatr rozwiewa twoje włosa, a wszystkie twoje mięśnie się rozluźniają. Wydaje ci się, nie, jesteś przekonany, że nic już nie jest w stanie zaburzyć tej harmonii, którą właśnie osiągnąłeś. Do końca tego wątku nic, ani nikt, nie jest w stanie wyprowadzić się z równowagi!
C – obmywa cię woda, oświetla cię blask księżyca, wszystko to ściśle wiąże się z uczuciami, a ciebie teraz przepełnia to najważniejsze, najsilniejsze jakie można poznać. Jeśli jesteś obecnie w związku – masz wrażenie, że zaraz serce pęknie ci z ogromu przepełniającego uczucia do tej jednej osoby, którą już wcześniej sobie wybrałeś, czujesz potrzebę gorącego werbalnego zapewniania o nim! Jeśli jednak nie jesteś w związku – obdarzasz gorącym uczuciem losową osobę! Efekt trwa do końca wątku na evencie.
D – zimna woda coś w tobie zmieniła, ale nie wiesz jeszcze co. Czujesz się tak samo, a jednak masz wrażenie, że kąpiel w rzece miała znaczący wpływ na resztę wieczoru. Okazuje się, że nie musisz nosić gwiazdy południa, by wywołać ten sam efekt. Przyciągasz do siebie innych, elektryzujesz swoją atrakcyjnością i nikt nie jest w stanie przejść obok ciebie całkiem obojętnie. Jeśli chcesz kogoś uwieść, niewykluczone, że ten wieczór może okazać się przełomem, na który tak długo czekałeś! Efekt trwa do końca wątku na evencie.
E – magia wody zadziałała na ciebie zupełnie odwrotnie. Zamiast harmonii, czujesz niesamowite wzburzenie, zamiast miłości – nienawiść tak silną, że niemal zwala z nóg. Każdy zdaje się być wrogo do ciebie nastawionym, masz wrażenie, że wszyscy cię szczerze nie znoszą. Efekt utrzymuje się trzy kolejne posty!
F – gdy tylko wchodzisz do wody, a nurt rzeki opryskuje twoją gołą i ciepłą skórę, już wiesz, że dawno nie czułeś tak silnej potrzeby dotyku drugiej osoby. Niekoniecznie chodzi o coś intymnego, ot, trzymanie za ręce powinno wystarczyć. Im bardziej jednak z tą potrzebą będziesz walczyć, tym silniej ją poczujesz! Efekt trwa do końca wątku na evencie.
G – woda i księżyc przeplatają się w symbolice, a magia tej nocy wpływa na ciebie naprawdę osobliwie. Zalewa cię gorąca namiętność, a woda w rzece przestaje być już zimna, zdecydowanie zbyt słabo gasząc płonące wewnątrz ciebie uczucie! Cóż, każdy wie, że taki właśnie urok Celtyckiej Nocy! Efekt trwa do końca wątku na evencie.
H – księżyc jasno świeci na niebie, jego blask odbija się od tafli rzeki, w której właśnie się zanurzasz. Czujesz jak twoja intuicja się rozwija i wszystkie jej wskazówki stają się dla ciebie jasne. Właśnie z tego względu otrzymujesz dodatkowy przerzut. Oznacza to, że jeśli podczas tegorocznych obchodów Celtyckiej Nocy wylosujesz kostkę, której zwyczajnie nie chcesz – możesz ją śmiało przerzuć!
I – woda oczyszcza cię tak dotkliwie, że nie sięga to jedynie twego ciała, lecz także duszy i umysłu. Dlatego przez kolejny miesiąc nie jesteś w stanie rzucić żadnego zaklęcia ofensywnego i z dziedziny czarnej magii, jeśli będziesz próbował – twoja różdżka zacznie cię parzyć tak, że nie będziesz w stanie jej utrzymać. Zachowasz także czystość w mowie i tak samo przez kolejny miesiąc (do końca kwietnia) nie jesteś w stanie skłamać!
J – Celtycka Noc to noc płodności, odrodzenia i życia. Woda obmywa twoje nagie ciało, wygładza blizny (niepowstałe przez czarną magię), leczy drobne skaleczenia, ale co najważniejsze – zwiększa twoją płodność! Przez kolejny miesiąc (cały kwiecień) nie działa na ciebie żadna antykoncepcja, jeśli nie jesteś gotów na potomstwo, poćwicz powściągliwość!
Poszukiwania paproci
W tym roku waszym celem jest znalezienie języcznika migoczącego. Podobno jeśli go znajdziej będziesz bogaty, płodny, wiecznie szczęśliwy i… na pewno wiele innych rzeczy. Jaka jest prawda? Kto to wie, ale prawie wszyscy wybierają się by poszukać tej złotej odmiany paproci, którą koniecznie trzeba potem trzymać w domu, w wazoniku czy nawet słoiku, bo przecież nigdy nie zdechnie! I liczyć na to, że przyniesie wam fart!
• Aby znaleźć roślinę musicie przejść przez las w którym roi się od niebezpieczeństw, dlatego chodzą tam wszędzie nauczyciele, którzy mają monitorować czy aby na pewno nic wam nie jest. Dlatego nie ma co się bać - Patton z radością przybiegnie wam na ratunek, gdyby coś wam się działo.
• Waszym celem jest dojście do pola 15. Rzucacie kostką k6, dopóki nie wejdziecie na to pole. Dodajecie do siebie wyrzucone cyferki i po każdej wyrzuconej kostce sprawdzacie co macie na danym polu i piszecie posta.
• Każdy kto znajdzie paproć dostaje nagrodę: 1 pkt ONMS, 1 pkt z Zielarstwa oraz złoty języczek migoczący, który daje 3 dowolne przerzuty do wykorzystania przez rok.
• Ta wyprawa nie jest polecana na samotne przechadzki, polecamy wziąć sobie towarzysza.
• Uwaga! Ta atrakcja rozgrywa się w lesie i w nim właśnie opisujecie wyprawę wraz z kodem i kostkami.
1 – Twoja wyprawa rozpoczyna się niesamowicie, bo wdeptujesz w kupę lunaballi. Jak można było tego nie zauważyć? w końcu ona się świeci! No nic, nawet jeśli szybko wyczyściłeś podeszwę, wciąż trochę śmierdzi. 2 – Ależ z Ciebie ciapa. Idziesz, idziesz i nagle potykasz się o wielki, wystający korzeń. Wywalasz się i dość mocno się obijasz! Jeśli jest obok Ciebie ktoś kto ma co najmniej 5 punktów uzdrawiania nie masz co się martwić. Jak nie - ty czy ktoś inny rzuca na ciebie zaklęcie tak marnie, że kulejesz dopóki nie wyjdziesz z lasu i jakiś nauczyciel cię nie poskłada 3 – Co za czillowy spacer! Czy cokolwiek trudnego może się tutaj wydarzyć? Idziesz zadowolona z siebie, znajdujesz asfodelusa, po którego możesz się zgłosić do kuferka, żyć nie umierać, pruj dalej! 4 – Podczas spaceru nawet nie zauważasz jak niuchacz pakuje się do Twojej torby czy kieszeni, a jeśli macie jakąś biżuterię, nagle próbuje wam sprzątnąć to i uciec. Jeśli masz cechę Gibki jak lunaballa w porę wywijasz się niuchaczowi, jeśli nie - tracisz 50g. I po co było brać tyle hajsu do lasu? 5 – Ten fragment lasu ma wzmożoną aktywność pyłkową Rzuć kostką k6, by sprawdzić co się dzieje.
Pyłkowy las:
1 - Nie macie żadnych granic i czujecie się prawdziwie wolni! Na tyle, że postanowiliście się rozebrać do rosołu! Jeśli poszliście sami chodzicie nadzy i weseli dopóki nie wyjdziecie poza pole nr 10. Jeśli ktoś was powstrzymał od całkowitego negliżu ukradkiem próbujecie coś z siebie zdjąć dopóki nie przekroczycie pola 10. 2 - Macie niezwykłą ochotę polizać grzyba koło waszej drogi! Pochylacie się nad nim i koniuszkiem językiem dotykacie go, dopóki ktokolwiek nie zdąży was zatrzymać! Język przyczepia się do grzyba, musicie go odkleić i na dodatek w dwóch kolejnych postać macie obrzydliwe krosty na języku. 3 - Macie wrażenie, że też jesteście wróżkami! Próbujecie skakać z kwiatka na kwiatek, wydaje wam się że latacie i machacie rękami jakbyście naprawdę mieli skrzydełka. Miejmy nadzieję, że wybraliście się z kimś zaufanym kto nie będzie się z was śmiał kolejny miesiąc. 4 - Jesteście nagle PRZEKONANI, że ktoś was śledzi! Biegacie od krzaka do krzaka, szukacie niewidzialnych przeciwników, rzucacie dziko zaklęcia. Rzućcie dodatkowo literką. Spółgłoska - nic się nie dzieje, Samogłoska - trafiacie w nauczyciela, który patrolował okolicę, zabiera was z lasu i nie możecie kontynuować wycieczki. 5 - Po drodze spotykasz pająka, czarnego, wielkości twojej ręki, który wydaje się chce ci coś powiedzieć! Zaczynasz go nosić, kładziesz go na ramieniu - kontynuujesz rozmowę z nim jakby nigdy nic. Kiedy już wracają ci zmysły (po 10 polu) zastanów się jak twoja postać zareagowałaby na pająka na ramieniu. Jeśli masz wystarczającą ilość punktów z ONMS (1), możesz go sobie przygarnąć. 6 - Macie dość i marzy wam się drzemka - więc to właśnie robicie. Kładziecie się i idziecie w kimę. Jeśli jesteście z kimś - ta osoba musi przenieść was dalej. Jeśli sami - znajduje was nauczyciel i odsyła z zabawy, nie możecie już brać udziału w dalszej wycieczce. Nie możecie brać udziału w tej wycieczce również jeśli i ty i twój towarzysz zaśniecie (nawet jeśli wylosujecie tę kostkę na różnych polach.
6 – Ten fragment lasu ma wzmożoną aktywność pyłkową Rzuć kostką k6, by sprawdzić co się dzieje. Rzuć kostką k6 i sprawdź co się wydarzyło (opisy kostek w polu nr 5). 7 – Ten fragment lasu ma wzmożoną aktywność pyłkową Rzuć kostką k6, by sprawdzić co się dzieje. Rzuć kostką k6 i sprawdź co się wydarzyło (opisy kostek w polu nr 5). 8 – Ten fragment lasu ma wzmożoną aktywność pyłkową Rzuć kostką k6, by sprawdzić co się dzieje. Rzuć kostką k6 i sprawdź co się wydarzyło (opisy kostek w polu nr 5). 9 – Ten fragment lasu ma wzmożoną aktywność pyłkową Rzuć kostką k6, by sprawdzić co się dzieje. Rzuć kostką k6 i sprawdź co się wydarzyło (opisy kostek w polu nr 5). 10 – Ten fragment lasu ma wzmożoną aktywność pyłkową Rzuć kostką k6, by sprawdzić co się dzieje. Rzuć kostką k6 i sprawdź co się wydarzyło (opisy kostek w polu nr 5). 11 – Jak tu wyjść do lasu bez ulubionej aktywności tego roku - spotkanie z Akromantulą! Może poszedłeś za potrzebą, a może po prostu jest ciemno, a ty zapomniałeś jak się rzuca lumosa, ale pająk wyskakuje z nienacka i już rzuca się na ciebie! Na szczęście nie jest to jakaś gigantyczna odmiana, ale nie wygląda to dobrze. Aby pokonać pająka musisz wyrzucić 74 lub więcej w kostce k100. Dodajesz do niej wszystkie punkty z zaklęć LUB transmutacji. A do tego jeśli jesteś z kimś - może Ci pomóc i dać swoje punkty kuferkowe LUB rzucić kostką. Jeśli losujesz mniej niż 74, akromantula paskudnie gryzie cię i zatruwa. Nie możesz wziąć udziału w większej ilości atrakcji, Hux przenosi Cię do Skrzydła Szpitalnego, gdzie musisz spędzić tydzień. 12 – Myślicie, że nie mogło być już gorzej, co? Ale mogło! Jeśli nie macie co najmniej 10 punktów z Zielarstwa nie dostrzegacie, że powiiniście się zatrzymać i wpadacie prosto w chaszcze brzytwotrawy! Rzućcie k6, by sprawdzić jak wiele macie ran. 1 - kilka zadrapan… 6 - cały pociachany. Jeśli masz 5 lub 6 koniecznie opatrzyć was musi ktoś z co najmniej 6 pkt w uzdrawianiu. Jeśli tego nie zrobi - wdaje się zakażenie i musicie napisać 3 posty w Skrzydle Szpitalnym, ale już po celtyckiej. 13 – Mało kto wie, ale podczas celtyckiej nocy Kwintopedy wyczuwając mięso ludzkie zbierają się w okolicach zbiorników wodnych jak nigdy! Może to ta poświata księżycowa, a może po prostu tłumy ludzi. Jednak jeśli nie macie co najmniej 15 punktów z ONMS, nie jesteście w stanie zauważyć że coś miga w wodzie i być czujnym. Jeśli wy lub wasz towarzysz macie tyle punktów, możecie ominąć sadzawkę i przejść dalej bez problemów jeśli nie - z wody wynurza się kwintoped i łapie waszą nogą, rękę czy coś i gryzie! Aby pokonać stworzenie musisz wyrzucić 69 lub więcej w kostce k100. Dodajesz do niej wszystkie punkty z zaklęć LUB transmutacji. A do tego jeśli jesteś z kimś - może Ci pomóc i dać swoje punkty kuferkowe LUB rzucić kostką. Jeśli losujesz mniej niż 69 kwintoped ODGRYZA CI kawałek mięcha. I ogólnie cały jesteś w jego pocałunkach. Nie możesz wziąć udziału w większej ilości atrakcji, Atlas znajduje cię niczym rycerz przenosi Cię do Skrzydła Szpitalnego, gdzie musisz spędzić dwa tygodnie. 14 – Czujecie, że to końcówka? Na pewno bo ta górka po której się wspinacie MUSI oznaczać koniec i dojście na polanę. Jesteście okropnie zasapani. Na tyle, że wywalacie się i staczacie na pole 12, które musicie teraz rozegrać. Tylko jeśli macie cechę Silny jak buchorożec (kondycja), ignorujecie tę karę i idziecie zasapani dalej. 15 – Wychodzisz na wielką polanę i czujesz, że to tutaj leży Twoje przeznaczenie. Rzuć kostką k100 - wskaże ona ile minut biegałeś po polanie latając za paprocią (trzymamy kciuki, by nie 100). Jednak polana jest wielka, a paproć nie powinna być na wyciągnięcie ręki.
Kod:
<zgss>Kostka:</zgss> <zgss>Pole:</zgss> dodawaj do siebie wylosowane kostki, by sprawdzić jakie masz pole
Stragan druida
Nie mogło i zabraknąć stanowiska, na które druid serdecznie zaprasza wszystkich. W swojej ofercie ma smakowite przysmaki, a także pamiątki, z których dochód zostanie przeznaczony na przyszłoroczne obchody Celtyckiej Nocy.
Ponadto, centralne miejsce na straganie zajmuje tajemnicza księga. Podobno jest to niedawno odnaleziony artefakt druidów, który można obejrzeć pod czujnym spojrzeniem jednego z nich. Lepiej żeby nikt nie próbował dotykać tego magicznego tomu.
Jedzenie i napoje:
cydr
Spoiler:
Orzeźwiający, dodający energii napój w różnych smakach, rzuć k6 jaki ci się trafił (efekt na 2 posty): 1 - gruszkowy; dobry, taki nie za słodki, z kolei ty nadrabiasz i każdemu prawisz komplementy i zdrabniasz jego imię. 2 - jabłkowy; klasyczny smak, po którym bekasz jak świnia. 3 - hibiskusowy; charakterystyczny ostrzejszy smak, który nie każdemu przypadnie do gustu. Po wypiciu z uszu leci ci dym, a z ust wylatują kule ognia, które na szczęście nie mogą zrobić nikomu krzywdy. 4 - brzoskwiniowy; wariant, który dodaje najwięcej energii. Nie dość, że nie zmrużysz tej nocy oka to jeszcze czujesz przemożną chęć, aby być w każdym miejscu jednocześnie i mówisz z niesamowitą prędkością, że ciężko cię zrozumieć. 5 - malinowy; edycja limitowana o wdzięcznej nazwie Malinowy Chruśniak! Pyszny smak z nutą kwaskowatości, po którym robisz się flirciarski i frywolny. 6 - miętowy; innowacyjna receptura o rześkich, wyraźnych nutach smakowych. Po wypiciu pojawia się przemożna chętka na całowanie i w każdym poście koniecznie musisz dać komuś buziaka (chociażby w policzek). Cena: 15g
jajka łupduka
Spoiler:
Prawdziwy przysmak dla koneserów tradycyjnej kuchni. Podawane z przeróżnymi farszami i okraszone świeżym szczypiorkiem nie tylko są świetną przekąską, ale i dają +20 do krzepy. Cena: 5g
celtycki magiżurek
Spoiler:
Pożywna starohogsmidzka zupa, której przepis przekazywany jest z pokolenia na pokolenie. Po zjedzeniu czujesz błogie ciepło, a wszelkiego rodzaju bolączki mijają. Cena: 10g
pieczony pasztet
Spoiler:
Specjał druidów, po którym kicasz jak szalony. Dostępny w dwóch wersjach - z jackalope albo wege z czarosoczewicy. Cena: 10g
porcja śledzia kiszonego
Spoiler:
Wyborny przysmak dla fanów kuchni z całego świata - dodany został do niego śluz gumochłona oraz suszone liście mandragory. Bardzo intensywny w smaku. Efekty: Cały świat mieni się błękitem, a z ust wydobywa Ci się zapach mięty. Gdy jednak pocałujesz drugą osobą lub dotknie ona Twoich warg, poczuje rybi odór kiszonki! Dodatkowo - znasz wszystkie rodzaje ryb na świecie! Cena: 10g
pieczony ziemniak od druida z gulaszem jagnięcym
Spoiler:
Przysmak, który podaje się w stowarzyszeniu druidzkim po zakończeniu postu trzydziestodniowego, który miał wzmocnić moc magiczną i zadowolić duchy żywiołów. Podobno, jeśli pieczony ziemniak trafi się z korzonkami - będziesz miał olbrzymie szczęście! Efekty - rzuć k6: Parzysta: Trafiłeś na korzonki, a po zjedzeniu całej porcji, dopada Cię olbrzymia siła i szczęście! Do końca wydarzenia nie możesz przestać się uśmiechać, wszystko Ci wychodzi, a do tego jesteś doskonałym tancerzem! Nieparzysta: Niestety ziemniaki nie były dla Ciebie łaskawe, jednak nie sprowadziły nieszczęścia. Po zjedzeniu całej porcji jesteś odrobinę śpiący, przez co Twojemu rozmówcy wydaje się, że jesteś znudzony rozmową. Ponad to - nadal doskonale tańczysz, jeśli już ktoś wyciągnie Cię do tańca. Cena: 10g
Pamiątki:
(na)Strojny wianek
Spoiler:
Subtelna ozdoba głów wszystkich panien (choć nie tylko) wykonana z różnokolorowych polnych kwiatów, nawiązująca do tradycji Celtyckiej Nocy. Nie jest to jednak taki zwyczajny wianek! Osoba, która nałoży go na głowę może dostrzec, że kolor jej włosów zmienia się w zależności od aktualnego nastroju. I tak: ognistoczerwone kosmyki mogą pojawić się w przypadku rozdrażnienia czy złości, błękitne - gdy czarodziej jest spokojny lub rozmarzony, a kolor żółtojajeczny... wskazuje na głębokie zawstydzenie. Kuferek: +1 transmutacja Cena: 150g
Jajeczna Pozytywka
Spoiler:
Zaczarowany przedmiot wykonany ze skorupek po jajkach magicznego zająca. Dotknięta różdżką zaczyna grać najpopularniejsze melodie Celtyckiej Nocy i wytwarza magiczną bańkę (pomieści dwie osoby), wewnątrz której mamy poczucie, że siedzimy nad strumieniem w samym środku wiosny. Zdawać by się mogło, że słychać nawet śpiew ptaków i zapach świeżej trawy! Kuferek: +1 DA Cena: 200g
Kolczyki z Królikiem
Spoiler:
Inspirowana Celtycką Nocą biżuteria wykonana ze złota oraz zaczarowanej cyrkonii- wykonywana przez potomków druidów, którzy jako jedyni, znają potrzebne zaklęcie. Gdy jest noszona — kamyk zmienia kolor na zielony, jeśli w promieniu 5 metrów znajduje się jakieś magiczne zwierzęta. Kuferek: +1 ONMS Cena: 150g
Księga Zaklęć Uzdrawiających
Spoiler:
Opasłe tomiszcze, nie wiadomo przez kogo napisane. Wiadomo jednak, że zawarte w nim receptury na proste eliksiry, łatwe zaklęcia, pozwalają, aby przy pomocy domowych środków uleczyć się z większości mniej groźnych chorób. Posiadając tę książkę, nie ma konieczności pisania w skrzydle szpitalnym/Mungu, nawet jeśli tak wychodzi z kostek. Kuferek: + 2 Uzdrawianie Cena: 300g
Replika Drogi Mlecznej
Spoiler:
Kwadratowy, przezroczysty sześcian o wymiarach 10x10cm, w którym to znajdują się wszystkie gwiazdy, planety, asteroidy, księżyce dostępne w naszej galaktyce. Zachowane są idealnie odzwierciedlone w skali odległości pomiędzy poszczególnymi ciałami niebieskimi. Wszelkie obiekty można przy pomocy różdżki dowolnie przybliżać, oddalać, przemieszczać w miniaturowej galaktyce a szybkie potrząśnięcie układem w górę i w dół powoduje powrót układu do stanu pierwotnego. Kuferek: +1 Astronomia Cena: 150g
Uszy Królika
Spoiler:
Opaska z uszami królika, która po nałożeniu przemienia daną osobę w to właśnie zwierzę na 12h. Taka osoba ma wszystkie cechy królika. Zostaje jej jednak zdolność słownej, ludzkiej komunikacji. Mogą wystąpić jednak efekty uboczne, takie jak pozostanie wąsików, uszu lub ogonka po powtórnej transformacji w człowieka. Efekty uboczne: Rzuć kostką, by sprawdzić, czy masz efekty uboczne. Sam możesz wybrać, które z nich się u Ciebie pojawią. Pamiętaj, żeby wspomnieć o nich w kolejnych wątkach: 1,2 - Żadnych efektów ubocznych 3,4 - Efekt uboczny na godzinę po przemianie. 5,6 - Efekt uboczny na cały dzień po przemianie. Cena: 80g
Amulet ognia
Spoiler:
Mały wisiorek wykonany z naturalnych materiałów, takich jak drewno, kamienie i kryształy. W kamieniu wyryte są płomienie z ogniska, symbol mocy i oczyszczenia. Dla noszącego go czarodzieja jest ochroną przed poparzeniami pierwszego stopnia. Cena: 120g
Druidzka świeca
Spoiler:
Przedmiot wykonywany przez okolicznych druidów z największą dbałością, używany kiedyś podczas rytuałów oczyszczających. Świeca raz zapalona będzie się palić dopóki ta sama osoba jej nie zgasi, w dodatku nie jest w stanie nikogo poparzyć ani wywołać pożaru. Aktualnie używana najczęściej jako nocna lampka. Krążą pogłoski, że odgania złe duchy i chroni przed koszmarami. Cena: 40g
Atrakcja: wstążkowianki 55 Wylosowany efekt:3 - oplątuje całe ręce od czubków palców po ramię i 4 - kończy się jak wyjdziemy z terenu
Zmarszczył brwi, kiedy usłyszał jej odpowiedź i dotarło do niego, że zdecydowanie źle go zrozumiała. Prychnął lekko, kręcąc przy tym głową i próbował jakkolwiek dalej tworzyć wianek, choć miał wrażenie, że nie do końca wychodziło to tak, jak powinno. - Chodziło mi o to, że gdybym miał być sam, z pewnością skończyłbym przy straganach... W towarzystwie powiedzmy, że mam większą motywację do sprawdzenia, co ciekawego dzieje się na tegorocznych obchodach. Jeśli więc nie masz w ogóle ochoty czegokolwiek pić, możemy sobie to spokojnie odpuścić, ale też z przyjemnością skosztuję cydru - powiedział, jak na siebie składając całkiem długą i cierpliwą wypowiedź. Zabawne, że gdy był w towarzystwie kogoś, kogo lubił, zależało mu na tym, żeby być właściwie zrozumianym. Resztę zwyczajnie ignorował i nie dbał, co o nim myśleli. To z kolei prowadziło to uciekania spojrzeniem od niej, gdy tylko zorientował się, jak bezczelnie przesuwa po niej spojrzeniem oraz chwilą szczerości, może zbyt dużą, biorąc pod uwagę jej słowa. - Niekomfortowo czułem się z połamaną nogą, teraz wszystko jest w porządku - odpowiedział spokojnie, uśmiechając się lekko do Irvette. Mówił szczerze, żałując, że pytanie, jakie zadała na moment go zatrzymało w miejscu. Tak właściwie nie powinno, miał tego świadomość, ale wyraźnie liczył na coś wcześniej, ale skoro nie mieli dla siebie tyle czasu, ile mogliby chcieć i właściwie się nie widywali, nie było sensu udawać, że coś istnieje... Skoro tak nie było. Ta myśl z kolei przyniosła pewnego rodzaju ulgę i nie chciał, aby Irvette się tym jakkolwiek przejmowała. Nawet jeśli była to tylko kurtuazja, czego nie mógł wykluczyć. Za to zdecydowanie nie było nią rzucanie uroku na dziewczynę i gdy tylko zorientował się, co przypadkiem zaczynał robić, wycofał się niemal natychmiast, choć nie dość szybko, aby nie zorientowała się, a on nie wyczuł jej oporu. To z kolei było dość ciekawe, interesujące, jak próba sił, kto poradzi sobie z tym bardziej. Już miał komentować jej droczenie się, czy nawet rzeczywiście próbować odsuwać się od niej, kiedy zapewniła, że jego towarzystwo nie było jej niemiłe, a dodatkowo wstążka postanowiła związać ich razem, pozbawiając go pełni władzy nad lewą ręką. To nie było dobre, skoro nie wiedzieli, co właściwie na nich czekało, ale też nie zamierzał narzekać. - Skoro tak, to chcąc nie chcąc będziesz dla mnie wyjątkowa - stwierdził, uśmiechając się lekko, po czym założył sobie wianek na głowę i spojrzał na Irvette pytająco, podejrzewając, że wyglądał w nim raczej jak pajac. - Myślisz, że mogę go w razie czego zostawić tutaj? - dopytał jeszcze, nim jego spojrzenie uciekło w bok i dostrzegł swoją siostrę w towarzystwie nieznanego mu mężczyzny. Przynajmniej nie wydawał się dziesięć lat od niej starszy, ale i tak ich widok sprawił, że Jamie czuł znów mieszane uczucia, a naprawdę nie chciał przejmować się siostrą i jej zabawkami. Dlatego spojrzał znów na Irvette i próbował zastanowić się, czy coś widział, kiedy wchodzili na teren obchodów. - Rok temu były skoki przez ogień, może tym razem też coś podobnego znajdziemy, albo może będziemy mieli puścić wianki na rzekę. Możemy sprawdzić, co tam znajdziemy - zaproponował, przekrzywiając na moment głowę z pytającym spojrzeniem, ciekaw czy rudowłosa była gotowa na podobne wyczyny w jego towarzystwie.
Nie od dziś było wiadomo, że Irvette nie należy do najbardziej domyślnych osób. Brała życie na poważnie i choć na salonach, czy w rozmowie biznesowej, bez problemu rozczytywała ukryte intencje rozmówcy, tak w przypadkach bardziej swobodnych brakowało jej tego talentu. Była tego świadoma, a jednak zdziwiło ją wyjaśnienie chłopaka. Możliwe, że miał też na to wpływ fakt, że zdecydowana większość ludzi, których poznała w Hogwarcie, taką alkoholizację uważała za priorytet. -Jedna szklaneczka jeszcze nikomu nie zaszkodziła. - Odpowiedziała lekko, nie chcąc aż tak się ograniczać tego wieczoru. Bawiło ją lekko to uciekające spojrzenie Jamiego, a jednocześnie szanowała tę kulturę, jaką próbował zachować. Musiała przyznać, że jej założenia odnośnie jego osoby powoli zostawały weryfikowane i nie wszystkie okazywały się zgodne z rzeczywistością. -Obiecuję, że dzisiaj sobie to odpuszczę. - Ciągnęła żartobliwym tonem. Zrozumiała nawiązanie do ich pierwszego spotkania i szczerze nie żałowała, że postąpiła wtedy w ten, a nie inny sposób. Obrona osobista była dla niej priorytetem w każdej sytuacji. Pokazała to zresztą, stawiając delikatną granicę w kwestii jego uroku. Domyśliła się, że wciąż nie panował nad tą częścią swojego jestestwa i choć nie miała zamiaru tego faktu komentować, to jednak nie do końca chciała być wilowana w taki sposób. -Oj, Jamie. Każda kobieta lubi czuć się wyjątkowa, zapewniam Cię. - Owszem, taka bliskość fizyczna była dla niej mocno niekomfortowa, ale z drugiej strony cieszyło ją, że padło akurat na ślizgona, a nie jakąś Ruby, czy innego pajaca. -Zostawienie wianka byłoby niegrzeczne podczas takiego święta. Poza tym, dopełnia Twojego naturalnego uroku. - Zapewniła chłopaka, po czym sama przywdziała swoją plecionkę, która zgrabnie osiadła na jej rudych lokach. Podążyła za jego wzrokiem, spoglądając na parę, której się przyglądał. Słyszała, że dziewczyna jest jego siostrą, ale tak naprawdę jej nie znała, ani ich relacji. Zauważyła jednak postać, która o wiele bardziej przykuła uwagę rudowłosej, a zaraz potem jej spojrzenie padło na mężczyznę, na widok którego poczuła, jakby jakiś ciężki kamień osiadł na jej piersi. -Skoki przez ogień, w naszej sytuacji byłyby skrajnie ryzykowne. Rzeka natomiast brzmi kusząco. - Postanowiła zdecydować, skoro dał jej taką możliwość. Powoli uniosła się z siedzenia, dbając o to, by nie pociągnąć za bardzo przywiązanego do siebie chłopaka. -Miałbyś coś przeciw, gdybym się z kimś przywitała? - Zapytała, po czym zbliżyła się do znajdującego się nieopodal @Antonio Díaz . -Pan Díaz! Co za urocza niespodzianka. - Odezwała się uprzejmie i słodko, lecz na tyle głośno i klarownie, by zbliżający się do nich @Ryan Maguire usłyszał jej słowa. Mimowolnie chciała chwycić za różdżkę, ale przez magiczną wstążkę, jej dominująca ręką uwiązana była do ramienia Jamiego. Nieświadomie i automatycznie, chwyciła więc za dłoń ślizgona, ściskając ją mocno i pewnie, jakby to ona miała być tu jej bronią. -Miło mi Pana widzieć w tych okolicach. Odniosłam wrażenie, że zamierza Pan chwilowo wyjechać w sprawach służbowych. - Trajkotała niewinnie, wyczuwając w międzyczasie ten charakterystyczny zapach, który już na warsztatach zasiał ziarnko podejrzeń w jej umyśle. -Życzę Panu i Pana towarzyszowi uroczego wieczoru. Na pewno będzie przyjemniejszy niż spacer po bagnach. - Już się odwracała, by jakby nigdy nic odejść, gdy zrobiła minę, jakby coś ważnego jeszcze sobie przypomniała i powróciła spojrzeniem do Diaza. -Och, i jeszcze jedno, panie Díaz. Nie lubię być oszukiwana, radzę sobie to zapamiętać na przyszłość, bo następnym razem, może Pan stracić na moczarach coś więcej niż tylko różdżkę. Miłego wieczoru. - Choć jej wyraz twarzy był wciąż neutralny, to jej oczy nagle przybrały niebezpiecznie czarną barwę, a ton zrobił się lodowaty i nieprzyjemny. Nie czekała jednak na dalszy rozwój sytuacji, a dała ramieniem znać Jamiemu, że na nich pora i oddalili się nieco od reszty uczestników wydarzenia. -Czyli co, rzeka? - Zapytała, wracając do ich planów zabawy. Dobry humor jej nie opuszczał, a oczy znów przybrały szmaragdową barwę. -Och, wybacz. - Nagle zaczerwieniła się, gdy zdała sobie sprawę, że wciąż trzyma go za rękę.
- Jakaś kobieta mogłaby tego nie chcieć? – zapytała, unosząc lekko brwi, jakby chciała mu powiedzieć, żeby lepiej nie opowiadał bzdur. Trudno było powiedzieć, czy odnosiła się do niego, czy do ogółu mężczyzn, zauważając po prostu, że w każdym człowieku mimo wszystko istniała potrzeba zaistnienia. Carly wiedziała jednak, że była w swoich zamiarach dość zachłanna, że lubiła sięgać po dosłownie wszystko, niczym się nie przejmując, jakby jutra miało tak po prostu nie być. Dlatego też nie bała się absolutnie bezczelnych odpowiedzi, zastanawiając się jednocześnie, jak daleko mogą ją poprowadzić, jak wiele mogą jej ostatecznie dać. Bo to, że faktycznie działały, było dla niej oczywiste i tylko głupiec nie byłby w stanie tego dostrzec. To jej odpowiadało i z całą pewnością schlebiało, i wcale w tym wszystkim nie obchodziło jej, kim dokładnie był mężczyzna. Nie przejmowała się tak naprawdę opinią innych, wchodziła do głębokiej, rwącej rzeki, nic sobie z tego nie robiąc, bo zwyczajnie lubiła igrać z ogniem. Nie była również jedną z tych osób, które uważały się za niemalże święte i nieskalane występkiem, wręcz przeciwnie, toteż nie miała w tej chwili, jak i wcześniej, żadnych ograniczeń i zahamowań. Nawet gdyby wiedziała, kim był, nie czułaby najmniejszego nawet powodu do tego, żeby panikować, uciekać, czy uważać go za kogoś gorszego. Spodziewała się, że to raczej on ostatecznie straci zainteresowanie, kiedy dowie się, z kim miał do czynienia, ale też nie zamierzała robić z tego niesamowitego zamieszania. Tak było, a ona zwyczajnie mogła pomyśleć o tym jutro, starając się nie gniewać i nie rozpaczać, bo to nie było w jej stylu. Choć, oczywiście, zapewne poczułaby się o wiele gorzej, gdyby faktycznie została tak bezczelnie porzucona. Na razie jednak zamierzała korzystać z tego, co miała, w pewnym sensie wyciskając to jak cytrynę, nie zamierzając przejmować się niczym, jakby, cóż, jutra miało nie być. To właśnie było w życiu najprzyjemniejsze i nie mogła temu zaprzeczyć. Dokładnie tak samo, jak wiele innych rzeczy, które powodowały, że Norwood uśmiechała się, jak zadowolony z siebie kot. - A czym jest ta stosowna wysokość? – zapytała, jakby zupełnie nie zrozumiała, o co mu chodziło, dodatkowo bawiąc się myślą, że rozmawiali o amulecie, który znajdował się obecnie dokładnie pomiędzy jej piersiami. Nie zdziwiła się więc, kiedy dostrzegła ten lekki rumieniec, który niemalże natychmiast sprowokował ją do tego, by mówiła więcej, by po więcej sięgała, by na więcej kwestii zwracała uwagę. Lubiła prowokować, lubiła bawić się ofiarą, którą schwytała i w tym momencie nie było inaczej, a ona nie umiała i nie chciała sobie pozwolić na to, żeby się zatrzymać. Pamiętała, jak Jamie pytał ją, co zrobi, kiedy przypadkiem Benjamin wpadnie na nią, kiedy akurat będzie spędzała czas z kimś innym, ale prawdę mówiąc – nie obchodziło ją to, bo też nie żywiła w stosunku do pisarza jakichś głębokich uczuć, a teraz miała wrażenie, że niemalże utknęła w ruchomych piaskach i ciekawa była, kto ugrzęźnie w nich głębiej. Ona, czy jej rozmówca.Wyminęła go, ciekawa, jak zareaguje, by zaraz uśmiechnąć się do siebie kącikiem ust, kiedy uzyskała dokładnie to, co chciała. Mruknęła coś niewyraźnie, spoglądając w górę na mężczyznę, znów przymykając powieki, jakby zastanawiała się, czy naprawdę chciała gdzieś z nim pójść, ale nie puściła jego ręki, przesuwając nawet opuszkami palców po jego skórze. W namyśle, rzecz jasna, bo zwyczajnie musiała rozważyć jego propozycję. Przypomniała sobie, jak przed rokiem próbowała zapleść wianki razem z Maxem, jak tragicznie im to szło i jak wiele razy hipnotynki powodowały u niej jakieś bezsensowne zawieszenie i mimowolnie rozejrzała się za motylami, z ulgą przyjmując, że tutaj ich nie było. - Odnoszę wrażenie, że z chęcią ukryłbyś mnie pośród kwiatów – powiedziała, pomagając mu, co nieco komplikowało sprawę, ale jednocześnie powodowało, że nie mogli od siebie odejść. Poprawiała jego sploty, by kwiaty się nie rozpadły, skoro miały wytrzymać całą noc, a może nawet dłużej, nie do końca zdając sobie sprawę z tego, że wstążka stopniowo oplatała ich ręce. Plątała się między ich palcami, wprawiając ją w rozbawienie, aż w końcu Carly zdała sobie sprawę z tego, że nie jest prawie w stanie ruszyć prawą dłonią, a jej nadgarstek został ciasno związany, przyciągając ją bliżej mężczyzny. – Zdaje się, że jakieś psotne elfy mają podobne zdanie – zauważyła, gdy wstążka pospiesznie okręciła się jeszcze wyżej, przytrzymując ich ciasno blisko siebie.
Widziadła:Głupiec - Czujesz cudowny zapach. Jest ucieleśnieniem wszystkiego, czego pragniesz, najlepszego, najwspanialszego jedzenia na świecie. Zniewalająca, wywołująca ślinienie woń, nie chce opuścić cię nawet na chwilę, a ty zwyczajnie musisz coś zjeść! Tylko nic nie będzie dla ciebie dostatecznie smaczne. Smak cydru:3
Dorosłość, niestety, nie brała jeńców. W obliczu pierdyliarda obowiązków oraz faktu, że doba miała określoną liczbę godzin, trzeba było wybierać, co jest priorytem, a co można odłożyć w czasie na kiedy indziej. Niekiedy tym czymś była przyjaźń, zrodzona w szkolnym skrzydle szpitalnym. Przyjaźń jednak, ta prawdziwa rzecz jasna, zawsze znalazła sposób, by przetrwać. Chowała się po prostu do jaskini jak niedźwiedź i przesypiała gorsze czasy. Lub zapadała w letarg, spowalniała, jak roślina. A potem, gdy nadchodził odpowiedni moment, rozkwitała, gotowa swym urokiem cieszyć na nowo.
Ex-Krukonka rozglądała się czujnie po okolicy, ale uszami strzygła na każde słowo przyjaciela. Nie była szczególnie zdziwiona, że brat Marleny był tym, który nie wiedział, że różdżka jest czymś więcej, niż magicznym cepem czy bejsbolem, którym można spuszczać wpierdol.
- I wcale ci się nie dziwię, tez bym się świetnie bawiła. Gryfoni zgarniający bęcki, to najpiękniejsza forma rozrywki. Numer trzy na mojej osobistej liście najpiękniejszych form rozrywki, jak mam być szczera. – Podzieliła się swoimi jakże trafnymi i inteligentnymi przemyśleniami. Na szczęście dla Solbiego, miała ich znacznie więcej! - Na drugim mam Hampsona opowiadającego o bonsai. Jaką on ma pasję i wiedzę. A na pierwszym? Hmm… pamiętasz Hawka, tego jąkałę ode mnie z roku? No wiesz, tego, co się upił podczas wycieczki pociągiem i spał w jednym łóżku z nauczycielem obrony przed czarną magią? No to na pierwszym mam jego odpowiedzi ustne u wkurwionego Patola. Nie wiem, czy kiedykolwiek zdarzyło mi się aż tak płakać ze śmiechu. Do momentu, aż czerwony na mordzie Patol zamienił go we wróbla i wywalił za okno. Wtedy się trochę zmartwiłam, bo przy takiej ilości kotów i sów, jakie są w Hogwarcie, różnie się to mogło skończyć.
Był czas na śmieszki i ploteczki, był również czas na szamę. I to właśnie gastrofaza przejęła nad nią kontrolę, bo odkąd się owciągała tego dziwnego pyłku, to jej myśli co chwilę uciekały w kierunku jedzenia. I sama nie wiedziała, na co konkretnie ma ochotę. Co chwilę zmieniała zdanie jak kobieta w ciąży i wcale by się nie zdziwiła, gdyby skończyła z na przykład truskawkami i rosołem.
- Williamsa nie było? O nie. To kto w takim razie poprawiał nadgorliwe Krukonki w inkantacji? ITHURUS KOBIETO. – Przedrzeźniła opiekuna czerwonych i musiała przyznać całkiem szczerze, że wyszło jej to całkiem nieźle. Cieszyła się jednak, że nikomu nic się nie stało. To, co działo się na wyspach przez ostatnie lata, uświadomiło jej bardzo mocno, jak delikatny jest płomień życia tlący się w każdym z nich. A ostatnie spotkanie ze smokiem? To zabrało najdzielniejszego i najlepszego z nich wszystkich. – Jesteś pewien, że to Yeti, a nie nieogolony Paco? Jak tam w ogóle u was? – Szturchnęła go lekko pod bok i zagryzła jakieś dziwne jajko. Smakowało dobrze, ale nie było tym, czego teraz potrzebowała. A potem wzięła w dłoń butelkę cydru.
- Kontuzja zaleczona. Z tym jest jeszcze trochę problem… – Wyjaśniła, stukając się wyumownie w głowę. - … ale zaczęłam chodzić do magipsychologa i, chyba, mam nadzieję, wychodzę na prostą. Nikomu o tym nie mówiłam, więc zatrzymaj to proszę dla siebie. – Dodała ściszonym głosem i upiła cydru. I to był błąd, bo momentalnie poczerwieniała na twarzy, a z nozdrzy i uszu buchnęła jej para. No, gdyby avaloński smok ją teraz zobaczył, to by sam grzecznie przeprosił za zamieszanie i zaszył w jakiejś ciemnej jaskini na najbliższe tysiąc lat.
Issy Rain
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173
C. szczególne : piegi, septum, rude loki, pachnie masłem shea, chodzi w kolorowych szatach czarodziejskich;
Widziadła: pustelnik - nie wiem co się dzieje, wiec chce się rozebrać Atrakcja: jedzenie --> wianki? Wylosowany efekt: cydr 5 - jestem frywolny zaraz najpierw te widziadła jeszcze
- Co jest? - pytam @Lennox Rain, bo wydawał się jakiś nieswój. Ale niestety nie mogę doczekać się odpowiedzi. Znaczy mógłbym, ale wybieram ucieczkę do Romka i Noreen, Lex i Thalia mogli razem porozkoszować się niezręcznością sytuacji. I wprawić w to samo biedną towarzyszkę Romana. Śmieję się tylko na jego słowa na ogładzie i rozkładam ręce jakbym nic nie mógł z tym zrobić, a potem już biegnę ku Isolde, nie słysząc jaki bałagan narobiłem. - IS! - krzyczę podekscytowany jakbym widział ją po raz pierwszy od kilku lat, po czym obejmuję ją beztrosko. - To prawda! Cieszę się, że w końcu mam czas pójść na celtycką, są jakieś plusy siedzenia w szkole a nie rozwijania kariery za granicą - mówię kompletnie beztrosko jakby to było nic ważnego. Ale można powiedzieć, że taki byłem leciałem wesoło z flow i próbowałem dostosować się do sytuacji jak mogłem. - Czekaj kupię też im - stwierdzam hojnie i wciskam do rąk Isolde swój cydr po czym kupuje byle jakie dla moich ziomków. Na początku ja jej słowa marszczę dość zdumiony brwi. - Czy to twoja nowa rzecz nazywanie mnie ptysiu czy jakaś magia mnie otacza kiedy tylko jesteś ze mną? - pytam dość zdziwiony jej słowami. - Ale dziękuję, kochana, ty też wyglądasz i tak pięknie jak zawsze. W końcu muszę zrobić ci jakieś super nowe stroje, co myślisz? - zagaduję kiedy już kroczę ku @Ryan Maguire i @Noreen Finch. - To dla was! Hibiskusowy i jabłkowy, wybierzcie który chcecie - oznajmiam radośnie i wciskam im cydr do rąk. Póki co dla Noreen trafił jabłkowy. - No to wianki, idziemy piękna? - pytam i już chcę brać pod rękę Is, ale wtedy widzę że @Benjamin Auster stoi niedaleko więc robię to co każdy poważny mężczyzna koło trzydziestki. Staram się ukryć za Izoldą. Przysłaniam włosami twarz nieudolnie i żałuję, że nie jestem jeszcze niższy. Jednak Benji nic sobie z tego nie robi i macha nam wesoło, na co tylko czerwienię się i lekko odmachuję, prędko wracając spojrzeniem do ziomków. - Ech... - mamroczę zażenowany i nie wiem na ile mogę się podzielić ploteczką z Is przy innych więc stwierdzam, że zrobię to później o ile nie widać już po mnie jak płonę ze wstydu. Szkoda że nie wiem o zmianie ich relacji to pewnie coś o czym będziemy musieli pogadać, ale powiedzmy sobie szczerze - moje randkowanie jest równie spektakularne co Romana. Tylko ja po prostu nie umiem wejść w normalny, stabilny związek od dłuższego czasu, a jakieś durne wracanie do Bena to po prostu moje wypadki przy pracy nad sobą. Biorę duży łyk cydru i nagle... widzę ciemność. Przecież byłem w tłumie, z przyjaciółmi, gdzie jestem, co mieliśmy robić? Wszystko to przewija się w mojej głowie kiedy nie mogę nic zobaczyć ani zrozumieć co się dzieje. - Boże co jest! Co się dzieje? Chyba zdejmę ubrania, są takie ciężkie... - oznajmiam wszystkim i zaczynam rozpinać moją szatę jakby nigdy nic.
Zmarszczył nieznacznie brwi, zastanawiając się, o czym tak właściwie mówiła. Czy wciąż jej pytania dotyczyły jego, czy jednak przeszli gładko do rozmowy o wszystkich kobietach w stosunku do wszystkich mężczyzn. Jeśli chodziło o niego, zdecydowanie mógłby wskazać wiele kobiet, które nie chciałyby stawać się najważniejszymi dla niego. - Nie pytałem o wszystkie kobiety, nie pytam również w kontekście innych mężczyzn. Czy ty wolałabyś być najważniejszą dla mnie, żebym zawsze wybierał szukanie ciebie i spotkanie od tego, co w danej chwili zwykle jest dla mnie priorytetem - poprawił pytanie, zastanawiając się, jaką odpowiedź dostanie. Wiedział, że nie był w stanie dać jej czegoś podobnego. Nie mógł obiecać, że zawsze będzie wybierał ją ponad pracą, ponad zleconymi zadaniami, od których zależało bezpieczeństwo innych. Jednocześnie chciał, aby ona tego chciała. To było skomplikowane i przypominało próbę przyciągnięcia się z jednoczesnym odpychaniem, przez co kręcili się wokół siebie, poznając w najróżniejszy sposób swoje punkty widzenia na wiele spraw, a przynajmniej tak zakładał Nakir, stawiając przed nią swoje pytanie. Tak jak chciał, żeby chciała być najważniejszą, tak wiedział, że podobne żądanie w przyszłości, mogłoby przynieść więcej problemów. Jednak w tej chwili nie było mowy o żadnej przyszłości, o planowanych spotkaniach. Teraz liczyło się tu i teraz. W jednej chwili zarumienił się bardziej, kiedy spojrzenie znów uciekło mu na dekolt dziewczyny, w ślad za naszyjnikiem lądując między jej piersiami, aż musiał przymknąć oczy. Trudno było uniknąć podobnego spoglądania, kiedy górowało się nad nią wzrostem, ale próbował zachować choć odrobinę kultury, zamiast bezczelnie pożerać ją spojrzeniem. Na to, jak podejrzewał, będzie mieć jeszcze czas w trakcie obchodów, biorąc pod uwagę wszystko, co działo się wcześniej. Z tego powodu skupiał się na tym, czego chciał - utrzymaniu jej towarzystwa tylko dla siebie. Najwyraźniej nie było o tak trudne, a przynajmniej nie stanowiło czegoś przeciwnego do jej planów, skoro przesuwała palcami po jego skórze, nie puszczając jego dłoni. Uśmiechnął się do niej lekko, zachęcająco, czując, że w tej chwili musiał być cały czerwony na twarzy, ale próbował to ignorować. - Jeśli nie lubisz kwiatów, wystarczy słowo, a nie będzie ich przy następnym spotkaniu - zapewnił cicho, nie będąc nagle pewnym, czy żartowała jedynie, czy też mówiła całkowicie poważnie. Nie potrafił rozszyfrować, czy miała to być zaczepka, czy subtelne wskazanie, że coś jednak nie było jej miłe. Jednak nie mógł powstrzymać się przed tym, szczególnie gdy od pierwszego spotkania w ten, czy inny sposób obdarzał ją kwiatami z pominięciem tego razu, gdy zdołał ją urazić. Również wianki stawały się niemal stałym elementem, choć ten robiony własnoręcznie był trudny do wykonania, ale z pomocą towarzyszki efekt był naprawdę piękny. Zdaniem Nakira przynajmniej i sądził, że wstążka uważała podobnie. - Wygląda na to, że teraz jesteś skazana na moje towarzystwo... Mam nadzieję, że nie będziesz tego żałować - powiedział, spoglądając na swoją lewą rękę, która ciasno była związana z ramieniem dziewczyny. Póki siedzieli nie było w tym niczego trudnego, ale jak mieli się w ten sposób poruszać, skoro była od niego niższa? Zaraz też dokończył wiązanie wianka i położył go ostrożnie na jej głowie, pozwalając sobie przesunąć opuszkami palców po jej policzku i w dół po szyi, gdzie trącił łańcuszek. Ten z kolei poruszył jego wszystkie systemy alarmowe, sprawiając, że na nowo żółte światełka zapaliły się w jego głowie. Ujął ją lekko za lewą dłoń i uniósł wyżej, aby złożyć na jej wierzchu ledwie wyczuwalny pocałunek. Dzięki temu miał jednak idealny widok na niecodzienną obrączkę, zdobiącą jej wskazujący palec. Wyraźny, czarnomagiczny ślad, który w połączeniu z noszonym amuletem sprawiał, że intuicja Nakira krzyczała, że powinien mieć się na baczności. Jednak, czy właśnie nie ten cień ryzyka był w tym wszystkim najlepszy? Podobne znaki mogły zdobić ludzkie ciało z różnych powodów, przez co stawały się kolejną zagadką do rozwiązania. Był jednak przekonany, że zapytana wprost nie odpowie, tak jak stało się w przypadku amuletu. Musiał więc wyczekać na inny moment. -[b] Co kolejnego masz chęć sprawdzić? Są dwa rytuały ognia i wody oraz poszukiwania paproci w okolicznym lesie[b] - spytał trącając znak na jej palcu kciukiem, dając tym samym znać, że go widział i był go świadom.
Widziadła: 21 - świat - grad ciosów, bo ktoś mnie oskarża, że go obraziłam Atrakcja: cydr Wylosowany efekt: prawię komplementy i zdrabniam (to już ostatni, drugi, post, gdzie to obowiązuje) - 1
Isolde roześmiała się ciepło, ściskając swojego uroczo narwanego przyjaciela. Jego beztroska często sprowadzała na niego kłopoty i z pewnością była jednym z powodów, dla których nie był dobrym ojcem, ale niewątpliwie jego towarzystwo sprawiało radość i pozwalało choć na chwilę zapomnieć o kłopotach, obowiązkach i bardziej przygnębiających aspektach życia. Chyba dlatego od lat trzymali się razem - Issy pomagał Is trochę się rozluźnić, za to ona w odpowiednich momentach ściągała go na ziemię. - Nie brakuje ci hiszpańskiego słońca i całego tego splendoru, który ci do tej pory towarzyszył? - zapytała, przyglądając mu się ciepło, ale i uważnie. Bez słowa protestu wzięła od niego cydr, ujęta gestem Issy'ego. Tak, hojność też należała do jego zalet, które zawsze ją rozbrajały. - Sama nie wiem. To znaczy przypuszczam, że to magia, a nie mój świadomy wybór, ale muszę przyznać, że do ciebie pasuje bycie ptysiem - roześmiała się. - A wiesz, chętnie. Naprawdę przyda mi się jakaś zmiana i odświeżenie garderoby. W czym byś mnie widział? - zagadnęła z uśmiechem, trochę niepodobna do siebie, bo przecież zwykle bardzo ostrożnie podchodziła do zmian. Chyba jednak była zmęczona rozpamiętywaniem tego, co było i nawet coś tak pozornie nieistotnego jak zmiana garderoby mogło pozwolić jej na złapanie dystansu. Podeszła razem z Issym do @Ryan Maguire i @Noreen Finch . - Cześć, Ryan! A my się jeszcze nie znamy - jestem Isolde - zwróciła się miło do towarzyszki swojego kolegi z Ministerstwa, posyłając jej właściwy sobie łagodny uśmiech i nie robiąc ani żadnej aluzji co do natury ich spotkania, ani nawet nie patrząc w sposób, który sugerowałby, że interesują ją prywatne sprawy Ryana. Zawodowo wściubiała nos w różne sprawy, ale prywatnie... prywatnie szanowała prywatność. - Idziemy, choć nie pamiętam, o co w tym chodziło - przyznała, posyłając Ryanowi i Noreen spojrzenie, które wyrażało rozbawienie i bezradność. W pierwszej chwili nie była pewna, co też ten Issy wyprawia, ale z typowym dla siebie i swojej profesji opanowaniem zasłoniła go sobą, żałując, że nie jest nieco tęższa. A potem zobaczyła @Benjamin Auster i jej mózg zalała fala emocji. Spotkanie Austera właśnie tu, w towarzystwie Issy'ego, było dostatecznie skomplikowane, zwłaszcza po tamtym spotkaniu, kiedy ich relacja tak diametralnie się zmieniła, mimo że dotknęli się nawet palcem (ani też nie zamierzali). Nie czuła się w porządku wobec Issy'ego, bo nawet jeśli on i Benjamin nigdy nie byli parą, to zgodnie z kodeksem Isolde Ben był ściśle powiązany z jej przyjacielem, a przez to jakiekolwiek intymne spotkania w świetle świec nie wchodziły w grę. Mimo to odmachała uprzejmie, starając się nie myśleć o tym, jak niestosownym by było, gdyby... stop! Dostrzegła różę w jego dłoni i poczuła irracjonalną złość - Merlinie, on tu przyszedł na randkę! Sama nie rozumiała, dlaczego tak ją to wytrąciło z równowagi, ale te jego bujdy, że przy niej, Isolde, czuje się mniej źle ze sobą i że chciałby się z nią czasem spotkać prywatnie i pospacerować po Londynie, nosiły wszelkie znamiona flirtu i to flirtu dla zaawansowanych. A ona, głupia, w swojej samotności, naiwności i Merlin wie czym jeszcze uwierzyła we własną wyjątkowość. Dokuczała jej samotność, a jednocześnie nie potrafiła wyjść ze swojej skorupy, definitywnie zamknąć poprzedni związek i zacząć od początku. Auster jakimś podstępnym, ślizgońskim sposobem naruszył jej pancerz i teraz czuła się rozpaczliwie głupio i żałośnie, stojąc tu z Issym, który niezmiennie od lat pozostawał pod urokiem Benjamina i żywił do niego uczucie bynajmniej nie platoniczne, i zastanawiając się, komu Auster wręczy tę różę. - Issy, ptysiu, idziemy - zakomenderowała ostro, niemal wlokąc swojego drobnego i chucherkowatego przyjaciela w stronę atrakcji, jaką były wianki. Prawdę mówiąc, była tak zła, rozczarowana, smutna i rozżalona na swoje beznadziejne życie uczuciowe, puste łóżko i wspomnienie utraconej miłości, że miała ochotę krzyczeć i komuś przyłożyć, ale nie tak ją wychowano. Dlatego mimo że jej oczy ciskały pioruny, na ustach igrał wymuszony uśmiech. Nagle Issy zaczął się dziwie zachowywać i Isolde momentalnie odrzuciła swoje dywagacje. - Issy? Co się dzieje? Czekaj, nie rozbieraj się! Tu jest pełno ludzi - zaczęła go mitygować ściszonym głosem, bardzo zaniepokojona. Chwilę później usłyszała gniewny okrzyk pod swoim adresem - a nawet kilka gniewnych okrzyków, z których wynikało, że kogoś obraziła. Odwróciła się gwałtownie, sięgając odruchowo po różdżkę, ale nikogo nie zobaczyła. - Przepraszam, kto... ja przecież nikogo nie... - zaczęła, próbując ogarnąć sytuację, ale w tym momencie na jej nogi i ramiona spadł grad ciosów. - Aua! - krzyknęła, kręcąc się w kółko i próbując obronić się przed atakiem, co było o tyle trudne, że nikogo nie widziała. Ale ból był więcej niż realny - czy to były te słynne halucynacje? Zgodnie z zasadą, wedle której najpierw należy zadbać o własne bezpieczeństwo, a dopiero potem o innych, Isolde dała spokój przyjacielowi, który w najgorszym razie zrobi striptiz przed całym zgromadzeniem, a zamiast tego próbowała osłonić się przed razami. Niestety, żadne z zaklęć ochronnych nie okazało się skuteczne i ramiona i nogi Isolde płonęły żywym ogniem. Co za koszmarna sytuacja!
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Nie takie rzeczy już ich przyjaźń przetrwała i pewnie nie takie miała jeszcze przeżyć. Najważniejsze, że jakoś się w tym szaleństwie odnajdywali i choćby skały srały, Max nie wyobrażał sobie, by Brooks całkiem zniknęła z jego życia. Nawet jeśli już by nie żył. -Najlepsze, że sami siebie atakowali. Nawet nie musieliśmy nic robić. To dopiero jest ta gryfońska lojalność. - Zaśmiał się, zaraz pytając co w takim razie jest top jeden i top dwa, skoro coś tak pięknego zajmowało dopiero trzecie miejsce. -Nie pamiętam tej akcji z wróblem. Musiało mnie nie być, ale tak, czerwień na twarzy Pattola, jak Hwak nie mógł dojść do brzegu, była cudna za każdym razem. Jestem pewien, że ktoś pomylił go kiedyś z gryfońskim kiblem przez ten kolor. - Wspominki dawnych lat nie zawsze były tak przyjemne, ale dziś wydawało się, że nie było co martwić się dawnymi porażkami. Zresztą, byli na imprezie, nie na stypie, więc dziwne, jakby zaraz usiedli tu i zaczęli smęcić. Co to, to nie. Truskawki z rosołem były opcją wcale nie najgorszą, choć Brooks raczej wolała bardziej tradycyjne potrawy, jak zajebiste steki z reema. Solberg musiał jej przyznać, że w tamtej kwestii się nie myliła i mięsko było wyborne. -Nie słyszałaś? Oddał opiekuna i w sumie to ledwo go widać. Może kiedyś nie zdążył kogoś upomnieć i go wyjebało w powietrze. - Wzruszył ramionami, bo jakoś niespecjalnie interesował go los uzdrowiciela. Ot, kolejny pedagog, który wyżej srał niż dupę miał, co chyba było warunkiem koniecznym, by zostać przyjętym do tej popierdolonej placówki, jaką był Hogwart. -Jestem pewien, Paco w życiu by nie wyskoczył bez jednej z tych swoich pstrokatych koszul. - Zażartował nieco z własnego partnera. Nie sądził, by tamten miał cokolwiek przeciwko. Znał podejście Maxa do jego zamiłowania do zbyt wystawnego życia i ubioru. Nie raz ślizgon wyrażał swoją opinię na ten temat i za wiele się przez lata nie zmieniło. -A wiesz, jak to jest. Mnie pochłania praca, jego też. Staram się go nie zaniedbywać, ale to nie takie łatwe. - Miał oczywiście na myśli natłok obowiązków. Zaraz jednak przypomniał sobie jedną rzecz, która zdecydowanie Brooks ominęła, a nie powinna. W końcu pałkarka była osobą, której Max ufał, a do tego był cholernie ciekaw, jak zareaguje na te nowiny. -Nie wspominałem Ci, że mi się oświadczył, prawda? - Zapytał jakby niewinnie, choć w jego oczach tliły się diabelskie iskierki. Przeszedł już nad tym do porządku dziennego i nie myślał aż tak wiele o tamtym dniu. Nie oznaczało to jednak, że całkiem zapomniał o swojej obietnicy. Zakupił posiłek i wsłuchiwał się w opowieść Julki. Bardzo trzymał kciuki za jej dojście do siebie w każdym aspekcie i o ile wiedział, że fizycznie stanie na nogi szybko, to z głową nie mógł być tak pewien. Dziewczyna poniekąd potwierdziła jego wątpliwości i choć wydawała się raczej pogodna, to Max znał ją na tyle by wiedzieć, że może być to tylko przyjęta przez nią poza. -Czekaj, zaraz napiszę o tym do Psidwaczka. - Szturchnął ją lekko, w ten wyjątkowy dla siebie sposób zapewniając przyjaciółkę, że nie zamierza mówić o tym komukolwiek. -Mam nadzieję, że trafiłaś na kogoś dobrego, a nie na specjalistę, który patrzy tylko ile Cię skasować. - Dodał już o wiele poważniej, biorąc łyk cydru i bekając głośno. Kulturalny jak zawsze, nie ma co. -W każdym razie, jak mogę Ci czymś zająć głowę, to wal śmiało. Jestem mistrzem odwracania uwagi od problemów, chyba to wiesz. - Objął ją na chwilę, bo choć zazwyczaj nie byli specjalnie czuli względem siebie, to czasem tak prosty gest był potrzebny. -Możemy na przykład spróbować spalić nasze problemy w ognisku. Skoro kontuzja zażegnana, to chyba pamiętasz jeszcze, jak się skacze. - Wskazał na buchający nieopodal ogień, gdzie zdecydowanie się coś działo.
Widziadła:świat Atrakcja: idziemy w stronę cydru Wylosowany efekt: wstążkowianki związały mnie z Rickym do następnego poranka, pożądamy się (2/3)
Veronica zaśmiała się, słysząc jego uwagę. Ten kopniak wyglądał naprawdę g r o ź n i e, proszę, proszę, skąd mogła wiedzieć, że znajduje się w obecności King Ryszarda karate mistrza? Co prawda walka z wróżkowym pyłem było niczym siekanie mieczem wiatraków, ale liczył się gest. Cieszył ją również jego nieprzemijający, niewymuszony i zaraźliwy optymizm. Kiedyś śmiałaby zaprzeczyć, że nie, że musi być idealnie. Ale nawet w asymetrii było jakieś piękno, toteż po prostu plotła wianki niczym głupoty, doskonale bawiąc się w towarzystwie Gryfona. Patrzyła to na kwiaty, to na partnera, zastanawiając się czy to w sumie randka czy niezobowiązujące spotkanie. Gdy ją tak ślicznie skomplementował, trochę się zarumieniła. Na Merlina, jak ona rzadko słyszała, że w czymś jej ładnie. - Dziękuję - odpowiedziała, czując coraz gorętsze, nieznośne ciepło w podbrzuszu. Potem powiedział kolejną miłą rzecz, na co Vera już kompletnie zbaraniała. Z jednej strony miała ochotę poprosić, by przestawał, bo było jej tak miło. Z drugiej zaś chciała mu po prostu zamknąć usta pocałunkiem, bo nie wiedzieć czemu, tylko tyle wystarczyło, by miała w głowie fiu bździu. - Ty też jesteś niczego sobie - mruknęła, doskonale widząc, gdzie podąża jego spojrzenie. Uśmiechnęła się wdzięcznie i szeroko, jasno dając znak, jak się bawi. Więcej - przegryzła wargę, by ta wydawała się jeszcze bardziej kusząca i nieznacznie skróciła ten niewielki, dzielący ich jeszcze dystans. I pewnie zdecydowałaby się na to, żeby już nie czekać, nie męczyć się tą niepewnością, po prostu złożyć na jego ustach dosyć długi i niecierpliwy pocałunek. Gdyby nie fakt, że się odezwał. - A mam. Z tobą zawsze. Może napijemy się najpierw cydru? - zapytała niewinnie, tuląc się do niego mimowolnie wcale niezdziwiona tym, że objął ją w talii. Choć nie powiem, było jej przez to jeszcze milej, do tego jakoś strasznie robiło się jej gorąco. Nagle dostrzegła znajomą twarz, na słodką Morganę, czy to nie @Marla O'Donnell? Chciała sobie wmawiać, że wcale jej to nie speszyło - ale prawda była taka, że gdyby była bardziej spostrzegawcza i gdzieś tam dostrzegła, że Tim plecie wianki z Anią, tamta nie miałaby u niej tak łatwo. Zabawa zabawą, ale uczucia uczuciami. Nie odstąpiła jednak od Ryszarda, mając szczerą nadzieję, że w przypadku jeśli Gryfonkę zaleje fala siostrzanej troskliwości, to dzielnie ją wybroni. Ewentualnie szybko umkną z ich pola widzenia. - Och - odpowiedziała elokwentnie @Augustine Edgcumbe, bo przecież do tej pory nie wiedziała, że albo warzy wielosokowy, albo ma w rękawie takie asy. - Miło mi was widzieć. Polecamy wianki, jeśli lubicie kwiaty - rzuciła beztrosko z życzliwym uśmiechem. Nawet nie zauważyła, jak jej ręka objęła w pasie Ryszarda. Miała ochotę na tyle społecznie nieakceptowalnych rzeczy, że może i lepiej, że na siebie wpadli.
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
JAK DŁUGO:4 – Wstążka opadnie kiedy tylko wyjdziecie poza miejsce Celtyckiej Nocy. JAK WPŁYWA:5 – Pożądanie. To właśnie odczuwacie na kolejne trzy posty. Nie jest to nic romantycznego i nie tracicie dla nikogo głowy. Po prostu, zwyczajnie czujecie niesamowitą chęć do zwykłego baraszkowania ze swoim partnerem wstążkowym. Miejmy nadzieję, że jesteś tu ze swoją drugą połówką. k100:84 i po 6 przerzutach 69 Scenariusz widziadeł: 13 - Śmierć: Wokół ciebie pojawia się wysoka, soczyście zielona trawa, w której masz ochotę się położyć. Kawałek przed sobą widzisz niewielkie drzewo obwieszone kolorowymi wstążkami i otoczone kręgiem z kamieni. Masz ochotę zawiesić na nim swoją wstążkę, ale uważaj, aby nie uszkodzić drzewa! Rzuć k6 gdzie 1 i 6 oznacza, że złamałeś jedną z gałęzi, czego konsekwencją jest pech w kolejnym wątku. I dorzut 5, czyli nie złamał.
Celtycka Noc już od pierwszych chwil odbierała Nicholasowi mowę. Ta była pierwszą, którą miał pamiętać, dlatego chłonął wszystko całym sobą, jak gdyby nigdy wcześniej nie był na niczym podobnym. Te światła, ten klimat! I ta zielona trawa, w której miał ochotę zanurzyć się i zatopić! Nie spodziewał się, że to widziadła, bo przecież wszystko tak doskonale zlewało się w całość z obchodami równie magicznego, baśniowego święta. Do tych obchodów dołożył szczególnych starań. Być może wpływ na to miał fakt, że umówili się tu razem z Antonio, a może po prostu zatęsknił do swoich korzeni i chciał oddać hołd swym celtyckim przodkom? W każdym razie w tej chwili był mniej restrykcyjny, jeśli chodziło o zakrywanie ciała. Bo ile szczegółów można widzieć nocą przy świetle płomieni? No i czas pokazać kochankowi, że przezwycięża swe lęki i słabości, że jest z nim lepiej, że coraz bardziej akceptuje siebie. Mimo to czerni wciąż był wierny, choć nie mogąc się oprzeć narzucił na siebie tunikę obszytą wzorzyście srebrną nicią układającą się na kształt triskelionów, a na szyję założył zrobiony dzień wcześniej ze srebra węzeł celtycki. Czuł się młody, czuł się wolny i czuł się szczęśliwy, oczarowany otaczającym go pięknem. Zwierzyniec zostawił w domu, mając nadzieję, że podopieczni nie rozniosą Przystani, a sam dał się pochwycić przez Tonio i podążył za nim. Fascynowały go wszystkie atrakcje, choć rytuał wody przemawiał do niego szczególnie. Woda była jego żywiołem. Ale wianki też go zaciekawiły! Zwłaszcza wstążki, które z jakiegoś powodu miał ochotę zawiązać na gałązkach drzewa, które dostrzegł przed sobą. - Nie umiem - powiedział zgodnie z prawdą, oszczędnie w słowach, bo przez tego bello zapomniał poetyckiego języka w gębie. Miał wrażenie, że wrócił do niego ten sam mężczyzna, którego poznał w Venetii. Ten sam, który działał na niego onieśmielająco i który sprawił, że Nico zarumienił się właśnie jak płocha dziewica, którą z całą pewnością nie był. - Ale chętnie się nauczę. To nie może być trudne. A jednak było! Owszem, szło mu całkiem nieźle, ale nie mógł powiedzieć, że jego dzieło miało cechy wybitne. Tym bardziej, że im dłużej pletli, tym bardziej oplatała ich wstążka, a wraz z nią ogarniało go coraz większe pożądanie. Nawet nie zauważył, że w pobliżu stało jego kuzynostwo, jego najbliżsi i najukochańsi ludzie na świecie. Nie. Teraz miał ochotę wyłącznie na swojego Katalończyka, na jego usta, na jego ciało, na jego bliskość w najbardziej pierwotnej odsłonie. I dostał to, o czym marzył! Dotyk jego dłoni, smak jego ust... Ale to było za mało, za mało! Chciał więcej. Niestety zanim zdążył zrobić cokolwiek, pojawiła się przy nich piegowata piękność, z którą na warsztatach flirtował Atlas. Wcale mu się to nie spodobało, tym bardziej, że nie przepadał za osobami, które wcinają się w rozmowę znikąd, rzucają groźbą, a potem odchodzą, nie czekając nawet na odpowiedź. Nie mówiąc już o jakimkolwiek przedstawieniu się, czy usprawiedliwieniu, choć musiała widzieć, że ewidentnie są zajęci. Czarownica zepsuła mu humor, a nawet jej nie znał. Nie dał jednak po sobie nic poznać, czekając na reakcję Antonio. W końcu to jego znajoma i to do niego się zwracała.
Widziała jego wahanie i niepewność, i musiała przyznać, że bardzo jej się to podobało. Zdawała sobie sprawę z tego, że wprawiła go w konsternację, że spowodowała, że nie do końca wiedział, o co jej w tej chwili chodziło, a co za tym szło, połknął haczyk. Chciał dowiedzieć się czegoś więcej, chciał dostrzec to, czego nie widział, chciał przekonać się, co dokładnie kryło się za jej słowami i właśnie z tego powodu mogła uznać, że w tym akurat pojedynku zwyciężyła. Choć jednocześnie miała świadomość, że nie ma tutaj wygranych, że to, co się dzieje, nie da żadnemu z nich zwycięstwa, bo nie o to w tej grze chodziło. Niemniej jednak na jej ustach wykwitł zadowolony uśmiech, a w ciemnych oczach pojawił się blask godnych gwiazd, świadczący o tym, że była naprawdę zadowolona z takiego, a nie innego obrotu spraw. - Czy chciałabym zostać twoją obsesją? – zapytała cicho, przeciągając lekko słowa. – Zdaje się, że już nią jestem – dodała szeptem, nachylając się lekko ku niemu, w sposób, który świadczył o tym, że ani trochę się go nie bała, że doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak na niego działała. Zaś jej nieskrywane zadowolenie było niewątpliwie odpowiedzią na jego pytanie. Bo chciała, żeby do niej przychodził, żeby o niej pamiętał, żeby wyciągał ku niej ręce, chcąc spędzać z nią czas. Nie chciała, żeby rzucał wszystko, ale jednak chciała, żeby jej szukał, żeby poświęcał jej choćby chwilę na jedną myśl, żeby zastanawiał się, czy zdoła znaleźć ja na ulicach Hogsmeade. Nie mogła jednak i nie zamierzała ofiarować mu odpowiedzi na pewne pytania, nie zamierzała również pozwalać mu na to, by zwyczajnie wiedział, kim była, czując, że to, co teraz ich łączyło, było o wiele bardziej ekscytujące, niż inne rzeczy, jakich doświadczała. Miało w sobie smak niebezpieczeństwa, a ten kochała ponad wszystko. Uniosła rękę, by opuszkami palców przesunąć po jego policzku, kiedy tylko zarumienił się mocniej, zupełnie, jakby chciała się przekonać, czy było to prawdziwe, a później zamknęła na chwilę oczy, wciąż się uśmiechając. Nie skomentowała tego jednak w żaden sposób, po prostu kierując się z nim ostatecznie w stronę jednej z atrakcji, uznając za zdecydowanie przyjemne to, że była przy nim taka niska, a on, ponownie, sprawiał wrażenie człowieka naprawdę zdecydowanego. Pomimo tego rumieńca, pomimo tego lekkiego zawstydzenia, których chciała więcej, jakby marzyła o tym, żeby to wywołać, żeby po to sięgnąć i sprawdzić, co musi zrobić, by faktycznie znowu móc się w tym nurzać. - Zupełnie nie to miałam na myśli – odpowiedziała, unosząc spojrzenie znad kwiatów, które zaplatali. – Pytanie, czy ty miałeś na myśli to, co powiedziałeś – dodała, spoglądając wprost w jego jasne oczy, jakby chciała go zapytać, czy zdał sobie sprawę z tego, że wyraźnie zaznaczył, że chciał się z nią znowu spotkać. Być może nie pamiętał tego, co stało się w stanicy, a może nie chciał tego pamiętać, może chciał zmyć tych kilka słów, a to, że teraz nie odstępował jej na krok, jedynie to potwierdzało. Wyraźnie tutejsza magia również nie zamierzała pozwolić im na to, żeby się rozdzielili, choćby na chwilę i połączyła ich ciasno oplątując ich wstążką, która zmuszała ich do tego, by spletli ze sobą palce, kiedy tylko wsunął wianek na jej głowę, a kwiaty rzuciły cień na jej oczy i policzki. Nie ukryły jednak lekkiego uśmiechu, jaki wykwitł na jej ustach, gdy ujął jej dłoń, nie ukryły również rozbawienia, gdy dał jej znać, że dostrzegł, co dokładnie zdobiło jej palec. Jeśli chciał coś o tym wiedzieć, musiał jednak sam zgadywać albo poszukać odpowiedzi gdzieś w rejestrach Ministerstwa Magii. Mógł ją również przekonać, by powiedziała mu, czym dokładnie był ten znak i podejrzewała, że zdawał sobie z tego sprawę, tak samo, jak z tego, że w pewnym sensie daleko było jej do zwyczajności. - Skoro tak dobrze wiesz, co nas tutaj czeka, zaskocz mnie – powiedziała, przeciągając słowa, znowu dając mu znać, że właśnie powiedział coś, co dawało jej kolejny element do wielkiej układanki, jaką był.
Nie miała nic przeciwko temu, żeby wybrać się na obchody Celtyckiej Nocy, tym bardziej że wydawało jej się, że dla Larkina miało to spore znaczenie. Nie wiedziała, dlaczego tak było, nie umiała tego zrozumieć, bo zwyczajnie nie mieściło się to w logicznym pojmowaniu, ale nie zamierzała narzekać, mając w pamięci, że nie tylko ona powinna otrzymywać to, czego chciała, ale również inni. Musiała pamiętać o pewnej sztuce kompromisu, nawet jeśli nie była w stanie w pełni zrozumieć uczuć innych osób, była w stanie pojąć, że coś komuś sprawiało przyjemność. Skoro zaś tak było, to zwyczajnie ubrała się w jasną koszulę i czarne spodnie, do których dobrała jedne ze swoich szpilek, a później wraz z Larkinem skierowała się do Hogsmeade, gdzie przygotowano obchody tej jednej, jedynej w roku nocy. - Zdaje się, że ty już zacząłeś świętować – zauważyła, kiedy jej towarzysz zaczął się zachować co najmniej niepokojąco, najwyraźniej prowadząc jakieś dyskusje z wróżkami w swojej głowie, ale nie było to nic niebezpiecznego. A przynajmniej tak jej się wydawało, bo trudno było jej to wszystko ocenić, kiedy wędrowała pośród smogu właściwie cały czas, nie wiedząc nawet, jak powinna go unikać. Halucynacje były uciążliwe, to prawda, ale też nie wydawało jej się, żeby odbierały jej jakoś szczególnie chęci do życia, a już na pewno nie w tej chwili, gdy dookoła nich zaczął panować gwar, zrobiło się ciasno i gorąco, i wszyscy zaczęli kręcić się to tu, to tam. - Chyba jedynie w postaci gniewu Królowej Śniegu – zauważyła, mając świadomość tego, że w tej chwili nieznacznie go prowokowała. Ostatnimi czasy potrafiła jednak się z tego śmiać, z tego, jak ludzie o niej mówili, jak na nią patrzyli, ale nie była do końca pewna, jak zareaguje, kiedy Larkin wróci do tego tematu. Tym bardziej że sama kazała mu przestać się tak nazywać, doskonale czując, że to ją raniło. Nie mogła jednak wiecznie od tego uciekać i niespodziewanie znalazła w sobie całkiem sporo sił, by odwrócić karty i samej mówić o sobie w taki, a nie inny sposób, co zdecydowanie wyszło jej na dobre. - Nie powiedziałabym, że mieliśmy okazję się tam zastać – odpowiedziała, jak zawsze poważnie, ale w kącikach jej ust pojawił się uśmiech, który przy odrobinie dobrej woli można było uznać nawet za psotny. Wiedziała, że Larkin zrozumie, co dokładnie miała na myśli i nie sądziła, żeby ktokolwiek inny musiał to wiedzieć, żeby ktokolwiek musiał słuchać tego, o czym mówili. Ostatecznie pewne tajemnice zostawały jedynie pomiędzy nimi i to uważała za najważniejsze. Zaraz też westchnęła cicho, a później spojrzała na swoje buty, które jak zawsze miały niebotycznie wysoki obcas, by ostatecznie wesprzeć się na ramieniu Larkina i zsunąć szpilki, które ujęła w jedną dłoń. - Zechcesz zademonstrować mi, jak powinnam do tego podejść? – zapytała, spoglądając na mężczyznę spokojnie, choć oczywiste było, że w jej słowach kryło się wyzwanie. Kolejne, jakby nie mogli się bez nich obyć, jakby na nich opierało się całe ich życie i być może coś w tym było. Chciała, zdecydowanie chciała, żeby to on pierwszy skoczył, żeby miała szansę na to, żeby się przygotować. I kto wie, być może nawet nieco oszukiwać w tej konkurencji, która nie była dla niej wcale taka groźna, jak dla innych. Ogień nie był dla niej przerażający, woda już tak i zamierzała trzymać się od niej, jak zawsze, w odpowiedniej odległości, bo nie była w stanie powiedzieć, co dokładnie może się stać, jeśli nagle nawiedzą ją halucynacje. Wolałaby ich uniknąć, ale oczywiście, było to zapewne jedynie pobożne życzenie, biorąc pod uwagę, jak wiele znajdowało się tutaj wróżek i jak rozbrykane zdawało się towarzystwo.
Widziadła:słońce (rozegrane już) Atrakcja: wstążka Wylosowany efekt: wstążka trzyma mnie i Lennoxa do rana i czujemy swoje emocje
Była w lekkim szoku, jakby cały ten czas sądziła, że jakoś jej się uda. Liczyła na to, że uniknie ponownego spotkania z Nim, choć przecież teraz przebywali w tych samych miejscach, mijali się zapewne na ulicach. Wierzyła, że nie przyjdzie do szpitala, cóż nie po to, by ją nachodzić. Ile tak trwali? Minęły już miesiące od jego powrotu, a oni wciąż nie porozmawiali jak dorośli ludzie. — Tak, wszystko w porządku, dziękuję — odpowiedziała Issy’emu i podniosła wzrok na starszego brata swojego męża, uśmiechając się lekko, wymuszenie. Ten szybko znalazł wymówkę, by się ulotnić z tej niezręcznej sytuacji i, droga Morgano, chyba mu zazdrościła. Nie spojrzała ponownie na wstążkę, choć Lennox uparcie chciał się jej pozbyć. Widziała jego determinację, frustrację w zmarszczonych brwiach. Obserwowała jak rozbawienie mija, ustępując czemuś więcej. Obawy, być może? Szybciej niż on zrozumiała, że wstążka nie ustąpi, póki magia Celtyckiej Nocy sama nie zdecyduje, że już czas. Pozwoliła mu samemu do tego dojść, czekając aż zrozumie, że byli w potrzasku. Los z nich kpił, mając przy tym na pewno niezły ubaw. Thalia stała w miejscu, zastygła na kilka chwil, nie odpowiedziała na jego zaczepki, nie szarpała ręką. Jedyne co czuła, to rezygnacja. Była bezsilna wobec żartu od losu, jej ramiona nieco opadły. — Lenny, przestań — powiedziała cicho, kiedy wciąż siłował się z magiczną wstążką. Aż tak bardzo nie chciał być blisko niej? — To na nic, jesteśmy związani — musiała przyznać, że ciekawie dobrała słowa, bo czy nie byli związani od lat? Chwyciła jednak jego dłoń i ścisnęła ją lekko. Mogła oszukiwać siebie przez ten cały czas, mogła wmawiać sobie, że był jej obojętny, ale kiedy stał tak blisko – nie mogła zaprzeczać, że wciąż miał miejsce w jej głupim sercu. — Eliksir ciążowy potwierdził przypuszczenia? Bo ten warzyłeś tamtego dnia, prawda? Kiedy przyszedłeś do mnie poparzony? — wzruszyła ramionami — Nie oszukuj mnie, znam składniki eliksirów i wiem jakie wtedy wymieniłeś gdy pytałam — dodała pospiesznie, jakby spodziewając się, że zaraz zacznie zaprzeczać i twierdzić, że nie wie o czym mówiła. Mógł jej też powiedzieć, że to nie jej sprawa i chyba najbardziej bolało ją to, że miałby rację. Jeśli któraś była z nim w ciąży – nie zamierzała go siłą przy sobie trzymać. Jeśli inna dała mu coś, czego ona pewnie nigdy nie będzie w stanie, da mu rozwód gdy tylko o to poprosi. Czuła się słaba, bo sama nie potrafiła podjąć tej decyzji, nie potrafiła pójść do Wizengamotu i poprosić o odpowiednie papiery. Głupia. Puściła jego dłoń, choć wciąż były blisko siebie, a wstążka nie zelżała w swoim uścisku. — Cóż, jeśli tak, to cieszę się twoim szczęściem… — skłamała gładko, pewna, że i tak jej nie uwierzy. Miała wrażenie, że jej gardy puszczają. Nie miała już gdzie uciec.
Atrakcja: cydr Efekt: pożądanie Werki 2/3, związanie wstążką do rana, frywolność po cydrze ale to potem
Kiedy ją zapraszał na wspólne wyjście, to sam się nie zastanawiał nad tym ile w tym spotkaniu będzie randki, nie miał żadnych nadziei ani oczekiwań, poza tym że planował doskonale się bawić i zadbać o to, by Veronica również. Zamierzał pozwolić, by celtycka noc płynęła własnym tempem i rozwijała się w dowolnym, losowym kierunku, bo on jak zawsze był gotowy na wszystko; rozmowa była przyjemna, komplementy szczere, wianek - w jego oczach - zdecydowanie udany, a uśmiech Verki absolutnie powalający... I z chwilą, gdy oplotła ich wstążka (i magia) Ryszard doskonale wiedział już, że z koleżeńskiego spotkania nici. I jemu zrobiło się gorąco, jakby zamiast Krukonki towarzyszył mu płomień z celtyckiego ogniska, serce zaczęło bić w szaleńczym tempie, w gardle mu zaschło, ręce jakby mimowolnie przyciągały ją do siebie mocniej. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że Werka odwzajemnia jego odczucia i ma ochotę pójść dokładnie w to samo tango, co on - zanim jednak zdążył coś z tym zrobić, być może kosztem wspomianego cydru, u ich boku pojawili się @Marla O'Donnell i @Augustine Edgcumbe w metamorfogicznym kamuflażu. - Siema. Twarzowa... e... twarz - przywitał go, komplementując nieco nieporadnie, niespecjalnie zaskoczony tą przemianą. Jedni lubili przebieranki, inni metamorfomagowanie. Spoko. Zadreptał w miejscu, uśmiechając się nieco nerwowo, bo choć normalnie bardzo by się ucieszył z ich towarzystwa, natychmiast zagadał na śmierć i zaproponował, by skorzystali z jakiejś atrakcji w czwórkę, tak teraz zwyczajnie nie mógł skupić swojej uwagi na czymkolwiek poza ponętnym ciałem Veronicy. Być może wyglądał, jakby coś go bolało. Oczywiście, była to dusza, cierpiąca z powodu braku możliwości przebywania teraz ze swoją wybranką sam na sam. Usłyszał jak Werka mówi coś o wiankach, więc podłapał temat, choć myślami błądził zdecydowanie gdzie indziej: - Tak, tak, super kwiatki, koncert też będzie zajebisty, ma grać ta... - machnął ręką, bo wyleciało mu z głowy -... no, wiecie. Także tak. Spotkamy się tam potem? Marlena, sztos ta kiecka, widzisz, mówiłem że będzie najlepsza. No. My musimy lecieć, bo jesteśmy zajebiście spragnieni - wyjaśnił, wplatając do wypowiedzi jakieś przypadkowe rzeczy, a mówił właściwie całkiem szczerze. Byli spragnieni. Może nie cydru, ale tego przecież nie sprecyzował. Ruszył dziarsko w stronę stoiska z jedzeniem, całą siłą woli walcząc ze sobą, by zamiast tego nie pociągnąć dziewczyny w jakiś ustronny zakątek. - Nie wyszło głupio, że ich spławiłem? - upewnił się w obawie, że nieładnie potraktował siostrę, choć był pewny, że kto jak kto, ale ona doskonale zrozumiałaby jego motywację. Przystanęli na końcu długiej kolejki do druida, choć Ryszard zdążył już zapomnieć o cydrze. Wokół panował gwar, pachniało jedzeniem, coś skwierczało na ruszcie, ludzie przepychali się, przeglądając dostępne pamiątki; niezbyt romantyczne okoliczności, ale nie mógł już dłużej czekać. - Chcę spędzić tę noc t y l k o z tobą - szepnął jej zalotnie do ucha i wreszcie pocałował, i to tak spektakularnie, jakby wcale nie robili tego po raz pierwszy, tylko byli parą spragnionych kochanków w finałowej scenie najbardziej zmysłowego przedstawienia na świecie.
Atrakcja: rytuał ognia Wylosowany efekt:23 - muszę wejść do wody albo pocę się do końca święta
- Nie zawsze jestem w stanie w pełni zapanować nad tymi widziadłami… Teraz miałem wrażenie, że jestem przed drzewem wróżek… Wiesz, to jedne z tych, które są obwieszone wstążkami i nie wolno go zniszczyć, ale nie udało mi się, więc jak coś będzie się dziać ze mną, to wiemy kto się mści - odpowiedział Victorii, nie próbując nawet ukrywać tego, co przed chwilą dla niego się wydarzyło. Zupełnie nie odpowiadało mu to, co się działo, nie podobały mu się halucynacje, jakim byli poddawani, ale nie widział zbyt wielu możliwości radzenia sobie z nimi. Spojrzał z ukosa na Victorię, kiedy poruszyła temat Królowej Śniegu i nie wiedział, jak miał zareagować. Z powodu tego, jak czuła się z tym określeniem, przestał go używać, nawiązywać do niego, starając się jakby zapomnieć o tym. Jednak teraz Victoria wyraźnie go prowokowała i nie wiedział, jak powinien odpowiedzieć, nie chcąc nie tylko zepsuć jej humoru, ale również ich świętowania. Niestety unikanie odpowiedzi nie było właściwe, więc ostatecznie pokręcił lekko głową. - Przypominałaś bardziej feniksa, który właśnie w pełni się odrodził. Zachodziły w tobie zmiany, które widziałem i ośmielę się powiedzieć, że byłem jednym z nielicznych, którzy to dostrzegali. Jako Królowa Śniegu twój gniew przypomina bardziej burzę śnieżną… Choć zawsze wtedy było widać, jak twoje spojrzenie nagle ożywało… Dlatego wolałem wywoływać w tobie złość, irytować cię, obserwując jednocześnie ten ogień, jaki w sobie miałaś, niż żebyś traktowała mnie równie beznamiętnie co pozostałych, spoglądając chłodno za każde uchybienie. Zawsze widziałem w tobie emocje, jakim teraz częściej pozwalasz wyjść na powierzchnię, ale ukrywałaś je pod tą idealną fasadą. Jak lód, który skrywa w sobie piękno oraz życie - powiedział, na moment zatrzymując się, aby spojrzeć uważnie na Victorię, nim ruszyli dalej. Wzmianka o braku zastania się w pracowniach wywołała zmianę koloru włosów Larkina, które nagle stały się płomieniście rude. Uśmiechnął się ledwie zauważalnie, spoglądając na Victorię tak, jakby chciał ją zapytać, czy była świadoma, co robiła podobnymi uwagami. Jednak nie mógł się z nią nie zgodzić, gdyby tak mieli spoglądać na fizyczną aktywność. Mimo to nie widział problemu w tym, żeby zacząć obchody właśnie od skoków przez ogień. - Mogę pokazać, ale nie wiem, jak bardzo będzie to demonstracja jak skakać, a jak bardzo tego jak nie skakać - odpowiedział, stojąc prosto, dając oparcie Victorii i zaraz uśmiechnął się lekko. - Wiesz, mam u siebie parę twoich szpilek… Tę, którą zostawiłaś po imprezie Brooks na schodach… Mam dołączyć tę parę do kolekcji, czy tamte mam oddać? - zapytał, wyciągając rękę, gotów wziąć od niej buty, żeby nie musiała chodzić z nimi w dłoni. Mógł pomniejszyć je i schować do kieszeni, jak wtedy, ale nie mógł obiecać, że odda je dość szybko. Kiedy docierali do ogniska, zastanawiał się, czy naprawdę czuł się na siłach do skoków, ale czy miało to naprawdę jakiekolwiek znaczenie? Ostatecznie przyszli się bawić i dokładnie to zamierzał zrobić, więc kiedy tylko dołączyli do pozostałych, porwał Victrorię do tańca wokół ognia, wyczekując na moment, kiedy będzie mógł skakać. Gdy dostrzegł, że nikt nie przymierza się do stawienia czoła płomieniom, skłonił się Victorii lekko, mrugając do niej zaczepnie, wyraźnie przyjmując rzucone mu wyzwanie i skoczył. Nie było w tym jednak żadnej gracji, czy wprawy - śmiało można było przyznać, że być może mimo wszystko rzeźbiarz zastał się w ciągu ostatniego roku. Wylądował jednak po drugiej stronie, a płomienie nie zniszczyły jego stroju, choć Larkin wciąż czuł gorąc i duszności. Czuł, jak zalewa się potem, co nie było tak zwyczajne, jak mogłoby się wydawać i mimowolnie odszukał spojrzeniem rzekę. Pozostawało zaproponować podejście do niej, kiedy już Victoria skoczy.
Atrakcja: rytuał ognia Wylosowany efekt:77 -5 = 72 (otrzymuję przerzut w trakcie celtyckiej)
Czy stała się jego obsesją? Być może, a nawet z pewnością, tak jak niedokończone sprawy, które utknęły w martwym punkcie. Jednak nie mógł powiedzieć, aby w tej chwili tkwili w martwym punkcie. Zdecydowanie nie mógł tak powiedzieć, czując, jak policzki pokrywają mu się rumieńcem, który najwyraźniej próbował intensywnością dorównać temu ogniowi, jaki płonął w jego wnętrzu. Jednak nie było to miejsce na poddanie się temu gorącu, jakie czuł, więc spróbował odetchnąć głęboko, choć jednocześnie jego spojrzenie zdradzało to, co w tej chwili kotłowało się w jego głowie, zdradzało pragnienia, jakim nie zamierzał tak łatwo się poddać. To nie wypadało. Jednak widząc zadowolenie po stronie swojej towarzyszki, nabierał pewności, że absolutnie wszystko byłoby możliwe, gdyby po to sięgnął. Nawet jeśli nie udzielała mu jednoznacznej odpowiedzi, wszystko wskazywało na to, że chciała tego, o czym mówili, ale znała granice. Być może była to nadinterpretacja, ale nie zaprzeczała jego słowom, ani ich nie potwierdzała. Stwierdzała fakt, coś, czego była pewna i cóż, nie myliła się ani odrobinę. Whitelight w końcu przymknął oczy, śmiejąc się cicho, przyjmując jej odpowiedź taką, jaka była. Nie ulegało wątpliwości, że jego towarzyszka zdecydowanie nie należała do tych zwyczajnych kobiet i nie tylko miała wiele pewności siebie, ale również potrafiła odpowiednio odczytywać innych. Wiele jeszcze mógłby powiedzieć, wiele mógłby zapytać, ale ostatecznie byli na obchodach Celtyckiej Nocy i mieli się dobrze bawić. Tworząc wianek pod nadzorem nieznajomej, starał się nie skupiać na tym, jak blisko niego siedziała, nie chcąc, żeby tworzone dzieło rozpadło się na jej głowie. Szczególnie kiedy dotarł do niego sens jej wcześniejszej wypowiedzi i mógł się jedynie uśmiechnąć lekko, przygryzając policzek od środka, aby choć odrobinę zapanować nad cieniem zawstydzenia. Wszystko to jednak po chwili zniknęło, kiedy odwzajemnił jej spojrzenie, nie kryjąc pewności w swoim, świadomości tego, jak brzmiały jego słowa, a także tego, co ze sobą niosły. - Jestem pewien, że możemy się umówić, nie tracąc nic z tego, co oboje nazywamy przygodą… Poza tym, skoro trzy razy zdołałem cię znaleźć, nie widzę innej możliwości, niż zaplanowanie kolejnego spotkania - powiedział cicho, nakładając wianek na jej głowę. Zamierzał umówić się z nią w miejscu, które nie wymagało podawania swojego imienia. Był zdania, że mogli naprawdę spotkać się w pełni świadomie, bez wyczekiwania chwili, gdy dostrzegą się w tłumie. Nie mówiąc już o tym, że był zdania, że zdecydowanie powinien ją sprawdzić bardziej, mieć na oku, kiedy wszystko wskazywało na to, że mógł mieć do czynienia z początkującą rzeczoznawczynią czarnomagicznych artefaktów, bądź kimś, kto po prostu obracał się w odpowiednich kręgach. To wciąż był szeroki krąg, ale w trakcie kolejnych spotkań mógł go zawęzić, a przy tym dać porwać się adrenalinie. - Wiedziałabyś równie wiele, gdybyś przyszła wcześniej… Albo żadne z nas nie wiedziałoby nic, bo spotkalibyśmy się szybciej - odpowiedział jej, wzruszając nieco nieporadnie ramionami, gdy jedno miał ciasno związane z jej ramieniem. Zaraz też zaśmiał się cicho i powoli podniósł się, nie chcąc przypadkiem szarpnąć dziewczyną. Magia wstążki była dziwna, ale podobało mu się to, jak blisko ich trzymała, jak nie pozwalała oddalić się od siebie ani na centymetr. Podobało mu się splatanie z nią palców i trzymanie blisko siebie… Nie musiał wiedzieć o niej wszystkiego, aby czuć przyciąganie i zadowolenie z obecnej sytuacji. Zadowolenie, że został złączony z kimś, kto był równie żądny przygód, co on, więc bez wahania zaproponował, aby wzięli udział w rytuale ognia. Skok przez płomienie, kiedy byli ze sobą związani… Szaleństwo, prawda? Ekscytujące szaleństwo. - Podobno ogień ma oczyszczać ze zła, chronić przed czarną magią… Albo tak tylko mówią - powiedział do swojej towarzyszki, kiedy zbliżali się do miejsca, a później po prosu porwał ją do tańca wraz z innymi wokół ognia. Z niepewnym uśmiechem i błyszczącym spojrzeniem wirował z nią, czekając na sygnał, gdy będzie gotowa skończyć ponad płomienie. Musieli zrobić to razem, ufając sobie wzajemnie.
Atrakcja: Rytuał ognia Wylosowany efekt:54; uczucie jak po eliksirze otwartych zmysłów
Miała odpowiedzieć coś na temat tego drzewa wróżek, ale nim zdołała to zrobić, zdała sobie sprawę z tego, że nie byli tutaj sami. Była o tym przekonana, więc obejrzała się za siebie, odnosząc wrażenie, że musiała koniecznie coś zrobić. Wzmogło się w niej poczucie, że musiała gdzieś iść, że musiała gdzieś być, że musiała przygotować się na bal… Choć prawda była taka, że na balu właśnie była, o ile tak mogła traktować obchody Celtyckiej Nocy. Nie była pewna, czy o to chodziło, ale uczucie przeminęło, nim zdołała cokolwiek z tym zrobić i aż machnęła z cieniem irytacji ręką, zauważając, że najwyraźniej ten pech już jej dosięgnął. Nie chciała jednak za mocno koncentrować się na wróżkach i tym, co robiły z człowiekiem, więc uznała to za coś, co całkiem przeminie i nie ma sensu o tym dyskutować, a następnie spojrzała na Larkina, kiedy ten zdecydował się jej odpowiedzieć, wciąż klucząc, a jednocześnie odnajdując taką drogę, by jej nie urazić. Ciekawa była, czy coś podobnego było w ogóle możliwe, ale osiągnął to, choć jednocześnie wzbudził w niej dodatkowe pytania. Miała świadomość, że nie należała do osób ekspresyjnych, by nie powiedzieć, że była jedną z tych osób, które nic sobą nie reprezentowały, pozostając jak głaz. To zaś, jak wnioskowała, męczyło innych, choć dla niej było czymś całkowicie naturalnym. - Może jednak powinieneś spróbować pisać wiersze - stwierdziła, co brzmiało faktycznie jak kolejne wyzwanie i trudno było powiedzieć, czy się tam nie kryło. Zmarszczka, jaka pojawiła się między jej brwiami, sugerowała jednak, że dziewczyna była mimo wszystko skonfundowana i skoncentrowana na tym, co usłyszała, starając się ułożyć to wszystko w całość, starając się wydobyć z tego dokładnie to, co było najważniejsze, by na to spojrzeć i nad tym pracować, choć jednocześnie nie wiedziała jak. Była świadoma tego, że była inna, ale to wciąż zdawało się zbyt mało, tylko nie wiedziała, po co miałaby jeszcze sięgnąć i jak właściwie. - Wtedy to będzie lekcja pokory - zauważyła, chociaż doskonale wiedziała, jak trudne było coś podobnego, chociaż wiedziała, że sama z całą pewnością w takiej sytuacji byłaby potwornie wściekła i nawet nie zamierzała tego jakoś mocno negować. - Wiem, że je masz, ale nie musisz mi ich oddawać, mamie sprawia przyjemność projektowanie kolejnych rozwiązań, więc zapewne wkrótce wymyśli coś nowego - stwierdziła prosto, nie mając z tym najmniejszego problemu, a później wręczyła mu buty, jakby była pewna, że to był właściwy ruch. Na pewno bardzo wygodny, nawet jeśli sama mogła przemienić je choćby w guziki, by wsunąć do kieszeni. Z jakiegoś jednak powodu wolała postąpić tak, a nie inaczej, jakby było w tym coś zabawnego albo w inny sposób kuszącego, choć trudno było orzec, co właściwie. Zaraz też zwyczajnie zaczęli tańczyć, pośród innych ludzi, bawiąc się tak, jak potrafili, pozwalając, by czas płynął. Nie mieli żadnych wyzwań, żadnych oczekiwań, nie mieli niczego, co by ich mogło stąd zabrać, więc mógł być to spokojny wieczór i zapewne dokładnie taki był, dopóki Victoria nie uśmiechnąwszy się lekko, jakby chciała powiedzieć Larkinowi, że jednak potrzebował więcej ruchu, jeśli chciał z nią wygrać, również nie skoczyła ponad ogniem. Dym buchnął jej w twarz, a ona złapawszy głębszy oddech, zachłysnęła się nim, nieoczekiwanie tracąc rozeznanie w tym, co się działo, zyskując jakiś wewnętrzny spokój i swoistą euforię, która pozwoliła jej spojrzeć na to, co ją otaczało, jakoś inaczej. Jakby świat był głośniejszy, pełniejszy… Tylko nie wiedziała, czego.
Uśmiechnęła się lekko, ale widać było, że w tej chwili zdecydowanie triumfowała. Wiedziała, co chciała mu przekazać, wiedziała również, co o tym wszystkim myślała, tak więc nie miała powodów do tego, by mówić cokolwiek więcej. Nie musiała. Mężczyzna sam potrafił odpowiedzieć sobie na pytanie, jakie postawiła, potrafił przyznać, czy miała rację, potrafił się z nią zgodzić, bo miał na to dostatecznie wiele odwagi i Scarlett zdawała sobie z tego sprawę. Nie był tchórzem, chociaż jednocześnie rumieniąc się coraz mocniej, przypominał chłopca, którego można było zaczepiać. Chłopca, którego można było prowokować, widząc w nim łagodność, ale ona doskonale wiedziała, że tak naprawdę pod spodem kryło się coś zdecydowanie twardszego, coś, co nie było tak oczywiste i jasne dla innych. Ale ona to już poznała, skosztowała tego i zdecydowanie przypadło jej to do gustu, powodując, że z przyjemnością sięgnęłaby, a jakże, po więcej. Wiedziała, że mogła sobie na to pozwolić, a jednocześnie nie po to prowadziła tę grę, żeby faktycznie od razu i natychmiast dostawać wszystko na tacy. To bowiem odbierało smak całej przygodzie i zabawie, ale skoro istniała szansa na to, by ją kontynuować, by ją pociągnąć, to nie zamierzała jej odpuszczać. - Doprawdy? - mruknęła. - Jeśli jesteś tego pewien, to myślę, że możesz mnie znaleźć na pewnej płonącej łące w okolicach Doliny, jeśli tylko znajdziesz chociaż chwilę w któryś z weekendów - dodała całkowicie nonszalancko, jakby nie spodziewała się z jego strony niczego więcej, jakby uważała, że nie podłapie tej sugestii albo uzna, że jednak nie jest w stanie poświęcić swojego czasu i sposobu bycia dla takiej propozycji. Jednocześnie jednak kryło się w jej całkiem sporo zachęty, a uśmiech, który błąkał się po ustach Carly, nie wskazywał na to, żeby była rozczarowana. Raczej oczekiwała na to, co nadejdzie, zupełnie, jakby chciała pokazać, że przygoda, przed jaką stali, była o wiele bardziej niebezpieczna, niż mogło mu się wydawać. To brzmiało niczym chęć przekonania się, czy umiał za tym podążyć i tym było w istocie, z czego zapewne oboje zdawali sobie doskonale sprawę. - Och, więc spacerowałeś tutaj samotnie, czekając, aż los ześle ci coś ciekawego? - zapytała na to bezczelnie, mając świadomość, że taka mogła być odpowiedź, ale jednocześnie nie wydawało jej się to możliwe. Mężczyzna był wyraźnie człowiekiem ciekawym tego, co go otaczało, ale jednocześnie nie było w nim nic, co sugerowałoby, żeby w głębi serca był prawdziwym, zacietrzewionym samotnikiem. Nie pasowało do niego takie spacerowanie bez celu po okolicy, bez chęci spróbowania skoczenia przez ogień, czy czegoś podobnego. Nie. To nie brzmiało jak on i Carly zdawała sobie z tego sprawę, ale nie zamierzała za mocno rozciągać tego tematu, jednocześnie naciskając na odpowiedź. Zamiast tego po prostu skierowała się razem z nim ku ognisku, a jej ciemne oczy zabłyszczały, gdy dali się porwać do całkiem szalonego tańca, który nie miał ani początku, ani końca. Zdążyła jeszcze wyszeptać, że być może w takim razie powinni uważać na to, co tutaj robili, nie potwierdzając, ani nie zaprzeczając jego słowom o czarnej magii, pozwalając, żeby unosiły się między nimi, żeby falowały bez ostatecznego rozwiązania, być może dając mu błędne przekonania, a może dając mu dokładnie to, co powinien usłyszeć. To nie miało jednak żadnego znaczenia, gdy dali się porwać szaleństwu, pędząc przed siebie, jakby jutra miało nie być. Świat dookoła nich wirował, w rytm śmiechu, w rytm płomieni strzelających ku niebu, a jej serce biło coraz mocniej, przepełnione szczęściem i adrenaliną, przepełnione pragnieniami, jakie nie mogły zostać nawet na chwilę zatrzymane. I właśnie w takim stanie skoczyła przez ogień, ufając w pełni, że nie zrobi tego całkiem sama, mając wrażenie, że zwyczajnie przeleciała ponad płomieniami, jakby nie miały nad nią żadnej władzy, jakby zupełnie nie były w stanie nic jej zrobić. I może tak właśnie było? Może to ona pociągnęła za sobą swojego towarzysza? Może. Kto wie.
Widziadła:MOC(Teleportowałeś się, użyłeś sieci fiuu, a może po prostu byłeś na spacerze - bez względu na rodzaj transportu, twoje ubrania zmieniają się, stają się zwiewne, jakby bajkowe, a ty masz niezwykły humor i śmiejesz się ze wszystkiego.) Atrakcja: wianki Wylosowany efekt:42; wstążkami związany z @zoe brandon do rana i czeka nas wieczór pełen bliskości
Zerkam rozpromieniony na wystrojoną Zofię, która kroczy dumnie obok mnie w kierunku ognistego zakątka. Już od kilku dni w Hogsmeade wyczuwalny jest magiczny klimat, a i ja nie mogłem być gorszy i ozdobiłem Poziomkę (ku uciesze Augusta) kwiatowymi girlandami wraz z moją ukochaną. Nie umiałem doczekać się tego wieczoru; widmo końcowych egzaminów powoli siało spustoszenie w mojej już i bez tego chaotycznej głowie. - Podobno ma być jakaś licytacja i koło fortuny, konkurs na miss i mistera mokrego podkoszulka i brokatowe SPA - powtarzam to co usłyszałem od sąsiadki, która jest naczelną plotkarą Alei Amortencji, a ja jako wiceplotkara skrupulatnie powtarzam to podekscytowany dalej. - A jako atrakcję wieczoru zaprosili k a b a r e t - relacjonuje, choć już sam nie jestem pewny czy usłyszałem to przez okno czy sam sobie dopowiedziałem. - Oby się tylko Merlin za babę nie przebierał - przewracam oczami. Jakie jest moje zdziwienie, kiedy na miejscu okazuje się, że nic z tego nie jest prawdą. Ale ledwo wkraczamy na polankę, a już zostaję niepostrzeżenie obsypany pyłkiem wróżek. Nagle mam wrażenie, że moje ubrania są o wiele luźniejsze, w bardziej bajkowym stylu, a humorek mam jeszcze lepszy. - Idziemy na wianki - zarządzam rozchichotany, bo to must have tej imprezy. - Ty już wyglądasz jak królowa nocy, ale ja bym musiał dorzucić jakiś celtycki akcent, bo za długo mi zeszło z włosami - bez skrępowania opowiadam Zosi czemu wyglądam mało imponująco, poza fryzurą rzecz jasna, mając nadzieję, że na tym evencie panuje równouprawnienie i że wianki nie są przeznaczone tylko dla kobiet. Szkoda byłoby wytaczać pozew druidom… Na szczęście nie muszę wszczynać awantury, więc zasiadamy razem przy stanowisku i zaczynamy precyzyjne plecenie kwiatków i ozdabianie tego kolorowymi wstążkami, które ostatecznie obwiązują nasze ręce i zachęcają do bliskości. - O to już wiemy czym się inspirowała ta impertynencka para z ferii - wspominam wesele, które choć piękne i obfite w czułości, zakończyło się dla nas wyjściem z hukiem. - Podobno co druga dziewczyna potem kupowała wczesnoporonny - szepczę Krukonce najnowszą nowinę, którą przekazała mi kobieta z obrazu umiejscowionego obok damskiej łazienki i jestem przy tym wyjątkowo rozbawiony. Jest mi tak błogo i przyjemnie, że nie jestem w stanie połączyć kropek, że i my poszliśmy w tango tamtej nocy i być może też się powinniśmy tym tematem zainteresować. Przytulam się do Zosi, totalnie urzeczony jej obecnością i klimatem. - Wiesz, w sumie na dobre wyszło, że powtarzam rok. Fajnie będzie razem wszystko zaczynać i planować - uśmiecham się do niej, głaszcząc palcem wierzch jej dłoni.
______________________
i read the rules
before i break them
Nakir Whitelight
Wiek : 24
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 183
C. szczególne : dołeczki w policzkach, runa jera na lewym biodrze
Atrakcja: rytuał ognia Wylosowany efekt:77 -5 = 72 (otrzymuję przerzut w trakcie celtyckiej)
Mogła jednak dostrzec, jak nieznacznie zmarszczył brwi, odruchowo próbując przypomnieć sobie miejsce, które pasowałoby do tego opisu. Okolice Doliny w trakcie trwania roku szkolnego mogli odwiedzać jedynie studenci z uwagi na konieczność teleportacji. W ten sposób miał swoją odpowiedź na pytanie, czy na pewno była studentką Hogwartu. Uśmiechnął się po chwili z cieniem zadowolenia, którego nawet nie próbował ukrywać. Nie umawiali się na konkretny dzień, a jedynie na wspólne sprawdzanie konkretnego miejsca w weekendy, z nadzieją, że się spotkają. To było wystarczające, jak dla aurora na ten moment. Skinął więc lekko głową na znak, że zrozumiał i wiedział, gdzie miał jej szukać i cóż, nie mógł doczekać się, kiedy będzie mógł przekonać się, czy naprawdę dane będzie im spotkać się na tej łące. - Brzmisz, jakbyś nie wierzyła, że dokładnie tak mogło wszystko wyglądać… - zauważył cicho, przyglądając jej się uważnie z cieniem rozbawienia. - Spacerowałem. Czekałem na coś ciekawego. Nie czułem zachęty do brania udziału w atrakcjach, aż nie zobaczyłem ciebie - wyjaśnił, nie kłamiąc, choć pomijał, że do momentu, aż pojawiła się przed jego oczami, zwyczajnie był w pracy. Teraz również w niej był, ale jednocześnie miał wolne, czekał jedynie na wezwanie, które zmusiłoby go do zapomnienia o dziewczynie na jakąś chwilę. Miał świadomość, że był obserwowany przez kolegów, ale jednocześnie dawali mu spokój i chciał wierzyć, że mimo wszystko nie będzie mieć z tego powodu problemów. Tego jednak nie musiał jej zdradzać, jeszcze nie teraz. W tym momencie bardziej interesował go stosunek jego towarzyszki do czarnej magii. Jakkolwiek go pociągała, nie mógł całkowicie wyłączyć swojej aurorskiej części i być może przez to, jak niewiele o niej wiedział, jak niebezpieczna mogła być, pociągała go bardziej. Kto wie, może powinien zastanowić się nad tym, być może powinien zatrzymać się na chwilę i spojrzeć na wszystko od boku, ale nie miał na to w tej chwili ochoty. Zamiast tego, gdy tylko wyczuł moment, że dziewczyna jest gotowa do skoku, ruszył za nią, skacząc przez płomienie, nie będąc przez nie niepokojonym. Miał za to wrażenie, jakby wiedział coś więcej, jakby ten skok, gorąc, jaki czuł, dym, wszystko to natchnęło go wiedzą, której nie potrafił jednocześnie uchwycić, a może miała objawić się dopiero we właściwym momencie. Niemniej po wylądowaniu od razu otoczył ręką blondynkę, przyciągając ją do siebie z lekkim uśmiechem na twarzy. - Całkiem zgrany z nas duet - zauważył cicho, nachylając się do niej, jakby chciał ją pocałować, ale zatrzymał się niewiele przed jej twarzą, aby minąć się z nią i oprzeć na moment skronią o jej skroń. - I być może nie tak otoczony czarną magią, jak mogłoby się wydawać… Czy w takim razie sprawdzimy drugi rytuał? - zaproponował wprost do jej ucha, nim złożył niezwykle delikatny pocałunek tuż pod nim.
Zatem, co nie ulegało wątpliwości, byli umówieni. Nie potrzebowała niczego więcej, nie potrzebowała oficjalnych zaproszeń, czy nie wiadomo czego, przynajmniej w tej chwili, zupełnie, jakby chciała sprawdzić, jak dalece mogła kusić los, jak daleko mogła się na niego zdawać, czekając na to, co dopiero mogło nadejść. Nie była pewna, co kryło się w ciemności, ale też nie zamierzała tego od razu sprawdzać, rzucając swoiste wyzwanie i oczekując kolejnego spotkania, które znowu, z jakiegoś względu, mogło spłatać im figla. Zmusić do wytężonej pracy albo też wrzucić w sam środek wydarzeń, których nic i nikt nie byłby w stanie zatrzymać. Dokładnie tak, jak teraz kiedy wstążka trzymał ich dość mocno, choć oczywiście ona również pewnie miała swoje ograniczenia. Carly spodziewała się nawet, że nie zdoła wytrzymać, kiedy będą skakać ponad ogniskiem, ale na razie nie poruszyła tej kwestii, pozwalając, by po prostu przepłynęła koło nich. - Zatem posiadasz też spokojniejszą naturę - odparła na to, zastanawiając się, ile dokładnie było prawdy w jego słowach, ale w gruncie rzeczy musiała przyznać, że zgadzało się to w dużej mierze z jego zawstydzeniem i rumieńcami, jakie czasami pojawiały się na jego twarzy. Zupełnie, jakby ktoś zamknął w nim dwie osobowości i była ciekawa, czy dokładnie taka była prawda, czy to wszystko, co poznała, co do tej pory widziała, składało się na obraz człowieka, który potrafił był stanowczy, gdy tego chciał, ale nie pchał się na afisz, bo tak naprawdę nie było to coś, co sprawiało mu przyjemność. Zatem, kolejna niespodzianka, kolejna niewiadoma, o jakiej nie dało się zapomnieć, która była następną rzeczą, jaką chciało się odkryć. Scarlett była pewna, że krył ich jeszcze więcej, ale nie wszystko dało się poznać od razu. Nie byłoby w tym również żadnej przyjemności, w takim podaniu wszystkiego pod sam nos, chociaż oczywiście, byli tacy, którzy preferowali coś podobnego. Ona się do nich nie zaliczała. Była w pewnym sensie, jak ten ogień, pośród którego tańczyli, nie przejmując się zupełnie niczym, ciekawa jednocześnie tego, czy faktycznie w słowach jej towarzysza krył się cień prawdy. Czarna magia nie była jej obca, w końcu w jej domu rodzinnym była czymś, co znajdowało się na porządku dziennym, choć nie w takim sensie, jak zakładała większość osób. Jej ojciec musiał mieć szeroką wiedzę z tego zakresu, podobnie, jak jego dzieci, które musiały wiedzieć, czego miały się wystrzegać. Ona zaś całkiem dobrze radziła sobie z nielegalnymi substancjami, czy truciznami, a poza tym, jak było widać po śladzie na jej palcu, nie bała się również pchać w miejsca, jakie z góry były zakazane. William oczywiście zmył jej za to głowę, kiedy tylko zdał sobie sprawę z tego, co się wydarzyło, ale Carly musiała wszystkiego posmakować sama, musiała sprawdzić, co się w tym kryje, żeby wiedzieć, czy jej odpowiadało. To było nawet widać w tym skoku, który dzielili, a który spowodował, że wstążka rozluźniła się, zaś wianek zsunął się mocno na jej czoło. - Spodziewałeś się czegoś innego? - zapytała, spoglądając wprost w jego oczy, rozchylając lekko wargi, choć jej mina sugerowała, że w tej chwili była skłonna rzucić wyzwanie dosłownie każdemu, kto znajdował się na jej drodze. Zmarszczyła lekko nos, kiedy mężczyzna nie skorzystał z okazji, jaką sam im stworzył, czując ten cień irytacji, jaki doskonale znała, ale wiedziała, że sama również zachowywała się podobnie. - Och, czyżby było ci już za ciepło?
Uśmiechnął się lekko na jej słowa, jedynie w ten sposób potwierdzając, że trafiła ze swoją obserwacją. Był zdania, że ta spokojniejsza strona przeważała w jego wypadku, choć jednocześnie nie był pewien, czy mówiąc to na głos, nie byłby oskarżony o kłamstwo. Wszystko zależało od tego, przy kim przyznałby się do zamiłowania do spokoju i samotności. Tej drugiej nie szukał nigdy na siłę, ale był do niej przyzwyczajony. Jednak nie zamierzał rezygnować z towarzystwa w trakcie kolejnych przygód, ku którym kierował się z równym entuzjazmem co do swojego pokoju w rodzinnej posiadłości. Lubił smak adrenaliny, ale lubił także ciszę. Wszystko potrzebowało odpowiedniej chwili i czasem towarzystwa, aby w sprawić mu przyjemność i choć początkowo nie miał zamiaru brać udziału w obchodach Celtyckiej Nocy, teraz nie zamierzał od nich uciekać. Nie był jednak pewien, jak to wyglądało w przypadku jego towarzyszki. Uwielbiała przygody i sprawiała wrażenie osoby, która nie potrafi się zatrzymać, która musiała coś robić. Prowokowała, drażniła, rzucała wyzwania i z uśmiechem znikała, nim zdołało się ją pochwycić. Wiedziała jak o siebie zadbać, a jednocześnie zgrywała damę w opałach. Był pewien, że nie wiedział o niej jeszcze wielu rzeczy, ale miał świadomość, że znała się na gotowaniu oraz zielarstwie. Stąd niewielka droga do eliksirowarstwa, a amulet na jej szyi i znamię na palcu sugerowały, że mogła znać co mroczniejsze substancje, bądź czary. Czy jednak zawsze musiała być w biegu? A może potrafiła zatrzymać się na chwilę i cieszyć spokojem? Z pewnością chciałby to sprawdzić, ale nie był pewien, czy będzie mieć ku temu okazję. Póki co cieszył się więc tańcem z nią i wspólnym skokiem nad ogniem, który jedynie podniósł pragnienie zrobienia czegoś jeszcze, ruszenia dalej, ku przygodzie, ku nieznanemu. Kusił go rytuał wody z oczywistego powodu, ale wystarczyło, aby dostrzegł jak wielu jego kolegów z pracy kręciło się w tamtej okolicy, aby zrezygnował z tego pomysłu. Zaraz też poczuł się, jakby ktoś przyłożył ostrogi do jego boków i nim zdołał powstrzymać samego siebie, przyciągnął ją mocniej do siebie, z przyjemnością całując ją zachłannie, z całym pragnieniem, jakie próbował do tej pory powstrzymywać. -Teraz robi mi się za ciepło - odpowiedział na jej pytanie, gdy z niezadowoleniem odsunął się od niej na milimetry, poprawiając ramię, jakim ją otaczał. - Ale wiem, gdzie będzie mniej osób i równie ekscytująco, co przed chwilą, gdy skakaliśmy - powiedział z zadowoleniem i bez pytania teleportował się ze swoją towarzyszką do lasu, gdzie odbywało się poszukiwanie paproci.
- Dla ciebie mogę zacząć pisać wiersze, choć nie jestem w tym tak biegły jak niektórzy ze Swansea - odpowiedział i skłonił jej lekko głową, aby zaraz uśmiechnąć się zaczepnie. Pamiętał, że kiedyś powiedział jej, że poezję mógłby tworzyć tylko dla jednej osoby, dla tej jedynej i zastanawiał się, czy i ona o tym pamiętała. Nie widział jednak powodu, dla którego miałby ponownie zapewniać ją o swoich uczuciach, skoro wszystko wydawało się biec właściwymi torami ku przyszłości, jaką zaplanował. Jednak zmarszczka na czole Victorii jasno wskazywała, że nie wszystkie wątpliwości zostały rozwiane i choć nie wiedział, z jakiego powodu wracała do czegoś, co sprawiało jej wcześniej ból, nie chciał pozostawiać jej bez odpowiedzi. - Możemy umówić się na kolację i w jej trakcie omówić problematyczne zagadnienia... Mogę też spróbować coś przygotować z pomocą skrzata i możemy zjeść u mnie - zaproponował, mając świadomość, że obchody Celtyckiej Nocy nie były najlepszym czasem na powroty do przeszłości i poruszanie wspomnień, które nawet jeśli nie były bolesne, nie były również całkiem przyjemne. Podobnie z pewnością było z pamiętną imprezą u Brooks, gdzie miał wrażenie, że pierwszy raz właściwie zbliżył się do Victorii, gdzie pierwszy raz mieli okazję rozmawiać całkowicie szczerze i gdzie kolejny raz został źle zrozumiany. Jednak buty, które trzymał w mieszkaniu, które niby trofeum trzymał na jednej z półek, zabezpieczone przed zniszczeniem, przywoływały wspomnienia tańca, wspólnej nocy na kocu i ratowaniu Arenarii, którą wtedy znaleźli. Teraz, słysząc, że nie musi ich oddawać i otrzymując kolejną parę do ręki, zaśmiał się cicho, całkowicie szczerze, pomniejszając jej buty i chowając do kieszeni. Stanowiły dla niego źródło inspiracji oraz wiedzy co do tego, jakie zdobienia Victoria lubiła, jaki styl ozdób jej odpowiadał. - Tak mówiąc wystawiasz się na utratę kolejnej pary, choć... Adres znasz, zawsze możesz je zabrać - powiedział prosto, uśmiechając się lekko kącikiem ust, wyraźnie zaczepnie. Wkrótce jednak ruszyli do tańca, który kończyli skokiem przez ogień i choć rok wcześniej nie szło u najgorzej, teraz musiał przyznać, że powinien zaznać więcej ruchu. Widział uśmiech Victorii, na który odpowiedział lekkim ukłonem, przyznając się do swojej porażki. Nie pasowała mu, nie czuł się z tym dobrze, ale nie było powodu, dla którego miałby skupiać się na tym. Obserwował za to, jak ona skoczyła, czując ponownie cień zachwytu, jak rok wcześniej, jak zawsze kiedy robiła coś z taką pewnością siebie. Zachwyt, który choć odbijał się wyraźnie w jego spojrzeniu, na twarzy widoczny był jedynie w uniesionych kącikach ust, gdy wciąż jeszcze próbował zachować spokój. - Chylę czoła zdolnościom. Myślisz, że to przez to, że nie latam zwykle na miotłach, mam problem utrzymać się w powietrzu, czy jednak za mało aktywności fizycznej? - zapytał ją nieco zaczepnie, zaraz jednak zaciskając zęby z irytacji, gdy czuł, jak koszula powoli zaczyna przyklejać się do jego ciała. - Wygląda na to, że mi wciąż jest zbyt gorąco... Co powiesz na to, żeby podejść do rzeki i poczekać na mnie, kiedy wejdę do niej na chwilę? - zapytał, wyraźnie wahając się przed podaniem jej ramienia, mając świadomość, że cały był wilgotny, jakby wciąż wokół niego płonął ogień, a gorąc nie dawał mu spokoju. Odpiął guziki koszuli do połowy, nie przejmując się chwilowo wyglądem, licząc jedynie na ochłodę, jaką mógłby przynieść wieczorny wiatr, ale nic takiego się nie działo.
Widziadła:kochankowie, rozegrany Atrakcja: wstążkowianki Wylosowany efekt:84, 4, 5, wstążka oplata nas do końca celtyckiej nocy. Podążanie 2/3.
Díaz miał naprawdę dobry humor. Zdaje się, że po tak długim czasie niepewności i ciszy w końcu zaakceptował sprawy takimi, jakie faktycznie były. Nie mógł nic więcej robić, a czasu mu nie przybywało. Chciał żyć, żyć pełnią życia, nieodpowiedzialnie i nieroztropnie. Dlatego miał bawić się świetnie i pewnie by tak było, gdyby nagle nie usłyszał tego głosu. Pan Díaz. Nie znał jej zbyt dobrze, ale towarzystwo @Irvette De Guise nie mogło zwiastować niczego dobrego. Odwrócił się w jej stronę, wyklinając pod niebosa i czeluści piekieł fakt, że przylazła mu akurat, gdy uwiązało go z Nico. Najchętniej schowałby go przed nią, bo w sumie to było to. To była w tym momencie jego największa słabość, słabość do mężczyzny, którego chciał z całych sił chronić przed prawdą o sobie samym. - Och, dzień dobry miłej pani – Díaz uśmiechnął się do kobiety, ze zdziwieniem przyjmując fakt, że jest uwiązana do jakiegoś blondyna. Ale jako, że ich sobie nie przedstawiono, wcale się do tego rwał. Szczególnie, że wykrzyczała jego nazwisko tak głośno, że słyszano je pewnie w samym Ministerstwie Magii. Zrozumiał, do czego pije, po prostu pokiwał głową na nie. Zerknął kontrolnie na Nico, ale on nie mógł przecież zrozumieć tej subtelnej aluzji, bo wtedy jeszcze go na warsztatach nie było. - Dziękujemy ślicznie – odpowiedział oschle, przytulając zaborczo Nicholasa do siebie. Nie skomentował przytyku do sytuacji na moczarach, ale w momencie, gdy w twarz, przy świadkach, a przede wszystkim przy nim zarzuciła mu kłamstwo i oszustwo, nieźle się wściekł. Już miał coś odpowiedzieć, ale nagle zrozumiał, z kim miał do czynienia. Czy to możliwe, że to tylko światło? Czy może to jednak te geny… O kurwa, pomyślał Díaz, doskonale świadomy, że jeśli to o co ma podstawy ją podejrzewać to prawda, to miał na bagnach niezłe szczęście. Z tegoż powodu zabrakło mu języka w gębie, choć niesmak pozostał. Obserwował odchodzącą parę z przekąsem, pozwalając sobie na niewybredny komentarz dopiero, gdy zniknęli na dobre w tłumie. - A to suka – wyrwało mu się, gdy spojrzał ze zwątpieniem na swojego towarzysza. - Wybacz, może lepiej ci powiem, zanim przybiegnie tu ktoś inny i odbierze mi z tego całą frajdę. To ja byłem Almodovarem. Wiem, to głupie, mogli mnie złapać i tak dalej. Ale… chciałem zrobić coś… poczuć coś. – Zaczął się tłumaczyć, a jako, że nie dość, że mu nie szło, to jeszcze nie umiał się skupić, to postanowił może po prostu przestać. Upuścił niedokończony wianek, który memłał przez całe pojawienie się Irvette w dłoniach i przyciągnął do siebie Nico. Złożył na jego ustach czuły i płochy pocałunek, a potem spojrzał mu prosto w oczy i wyszeptał pełne skruchy. - Przepraszam. Co było o tyle dziwne, że nie wiedział, czy przeprasza za sytuację – za to, że niepotrzebnie się narażał i go okłamał – za to, że go pocałował – bo przecież gdzieś tam żyła i była Blaihtin – czy za to, że pocałował go tak późno. Ale chciał więcej, upierdliwie chciał więcej i czuł, że zaraz rozjebie go przez to od środka.
"Och, nie jesteś tutaj sam. Ktoś do ciebie szepcze, zapewniając, że już na ciebie czekają, że on na ciebie czeka, a ty z jakiegoś powodu zaczynasz odczuwać dziwną ekscytację na samą myśl, że musisz spieszyć się… na bal!"
Atrakcja: Wstążkowianki oraz rytuał ognia Wylosowany efekt:
Wstążkowianki:
Plecenie wianków: 65 przerzucone na 31 za punkty z DA - Ania zdobywa +1 punkt do DA oraz wieczną chwałę Jak długo: 2 - "Łączycie się na kolejne 3 posty." Jak wpływa: 4 - "Wstążka najwyraźniej nie tylko związała wasze nadgarstki, ale połączyła w jakiś… szczególny sposób. Na tyle, że potraficie odczuwać swoje emocje. Może nie przez cały czas, ale co jakiś czas czujecie przejawy irytacji, radości, ekscytacji waszego partnera, cokolwiek ten nie czuje."
Rytuał ognia:
92 – zdaje się, że święte ognie Celtyckiej Nocy wybrały właśnie ciebie. Czujesz jak zalewa cię radość, usta wykrzywiają się w szerokim uśmiechu, a ty masz ochotę tańczyć i tańczyć do białego rana. Płomienie ogniska jedynie delikatnie cię łaskoczą, nie robią krzywdy, niemal ustępują twoim krokom gdy tylko się do nich zbliżasz. Spływa na ciebie magiczna ochrona świętego paleniska i zaczynasz lśnić jak Edward w Zmierzchu. Przez najbliższy miesiąc otrzymujesz przerzut przy każdym wykonywanym rzucie kostką, z możliwością wyboru lepszej kostki!
Strój: zwiewna sukienka w puchońskim kolorze
Bal, ach bal! Ktoś szeptał jej do ucha, że już na nią czekają. A skoro na nią, to na Tima na pewno też! Dała się poprowadzić we właściwą stronę, bo przecież celtycka noc to właśnie był taki bal! Uśmiechała się do gryfona promiennie, zachwycona tym jak toczą się ich dzisiejsze losy. - Chodźmy szybko! Już na nas czekają! - szczebiotała radośnie, zachwycona tym, że są oczekiwani na wielkich wydarzeniach. W towarzystwie Tima mogłaby nawet do jeziora skoczyć, bo wiedziała, że on by ją wyłowił. A zeszły rok udowodnił, że z tą rodziną może się czuć bezpiecznie, nawet jeśli wtedy tak mylnie zinterpretowała zdarzenia. Na pierwszy ogień poszły wstążkowianki. Aneczka zaplatała swój wianek doskonale, a efekt końcowy był tak wspaniały, że z dumą założyła go na głowę Tima. - Przyjmij mój wianek, o cny rycerzu! Niech przyniesie ci szczęście! - zaśmiała się wesoło i chciała pognać w stronę ognisk, ale... Cóż to?! Wstążka splotła ją z Seaverem, nie pozwalając odsunąć się ani o krok! - Och! Tim, wstążki chcą, żebyś zatańczył ze mną! I nie dając mu czasu na odmowę zabrała go na szczyt wzgórza, gdzie płonęło ognisko. Nie bała się żaru ani płomieni. Wiedziała, że magiczny ogień był ochroną dla wszystkich o czystym sercu. A któż miał czystsze serce niż Aneczka Brandon? Tańczyła i tańczyła, splątana z Timem czerwoną wstęgą, a jej oczy błyszczały jasno niczym ogniki i gwiazdy.
Victoria zmierzyła go uważnym spojrzeniem, pamiętając, o czym mówił kiedyś, choć jednocześnie nie potrafiła tego mimo wszystko przełożyć na rzeczywistość. Zdawało jej się to mimo wszystko zbyt abstrakcyjne i była przekonana, że mimo wszystko Larkin zdawał sobie z tego sprawę. Znał ją, nie od dzisiaj, ale od dawna, od wielu lat, tak naprawdę, od kiedy tylko pamiętała, chociaż oczywiście nie zawsze mieli dla siebie ciepłe słowo. By nie powiedzieć, że mieli dla siebie wiele uwag i ostrzejszych wyrażeń, które z całą pewnością powinny były odejść do przeszłości. Mieli, jak zresztą sam zauważył, wiele spraw do przedyskutowania, a skoro oboje lubili rozkładać pewne rzeczy na czynniki pierwsze, podejrzewała, że tak naprawdę tak będzie lepiej dla nich obojga. Tym bardziej że zapewne istniało wiele spraw, jakie powinni omówić, a przynajmniej tak jej się wydawało, teraz kiedy zdawała sobie sprawę z tego, że pewne kwestie wymagały konsensusu, a nie jedynie stawiania na swoim. Chociaż, co łatwo było odkryć, było to dla niej co najmniej skomplikowane, z wielu różnych powodów. - Wydaje mi się, że mimo wszystko o wiele łatwiej przemówi do mnie kolacja, niż wiersze – przyznała bez większego problemu, bo oboje doskonale wiedzieli, że nie umiała postrzegać sztuki, tak jak inni i analizowała ją w każdy możliwy sposób. Wychowana zaś w przeświadczeniu, że ma wszystko osiągnąć, że ma sięgać gwiazd i polegać na sobie, by rodzina była z niej dumna, nie umiała przyjmować peanów pochwalnych, nie mówiąc o tym, że tak naprawdę ich nie rozumiała. Znajdowały się gdzieś poza jej świadomością, ginęły w ciemności i istniały jedynie na granicy jej świadomości, nie przypominając niczego, co byłaby w stanie pojąć. I Larkin o tym wiedział, zapewne wiedząc również bardzo dobrze, że tak naprawdę bardziej doceniłaby posiłek, który mogłaby zjeść w czasie rozmowy, skupiając się na czymś, co miało dla niej znaczenie. Wspomnienie o butach i tym, że doskonale wie, gdzie je znaleźć, skwitowała lekkim uniesieniem brwi i trudno było powiedzieć, co się dokładnie kryło za tym gestem. Zaraz też jednak skoncentrowała się na innych kwestiach, skupiając się w pełni na obchodach święta, które jak zawsze było pełne ludzi, pełne osób, które nie chciały zatrzymywać się w miejscu i właściwie jej to odpowiadało. Chociaż jednocześnie, jak zawsze, zdawało się, że znajdowała się gdzieś poza nimi, w zupełnie innym miejscu, w zupełnie innym świecie. Swoim własnym, który nagle, nieoczekiwanie, zaczął wirować jej w głowie, a jej zdawało się, że widzi i czuje więcej, że dostrzega to, czego nie widziała wcześniej, co było skończenie szalone i nie wiedziała nawet, jak miałaby to skomentować. Jej wargi lekko drżały, a w jasnych oczach pojawiło się coś, czego nigdy tam nie było, choć Victoria nie zdawała sobie sprawy z tego, że dym namieszał jej w głowie. - Myślę, że powinieneś sporo ćwiczyć – stwierdziła, nim roześmiała się, śledząc bardzo uważnie jego ruchy, zupełnie, jakby nie miała żadnych zahamowań. I w tej chwili faktycznie ich nie miała, nie istniały, całkiem wyparowały, odsłaniając to, co znał jedynie Larkin. Choćby ten zadowolony uśmiech, który czaił się w kącikach jej nieznacznie rozchylonych ust, zwiastujący to, że Victoria była w tej chwili co najmniej usatysfakcjonowana i nic nie było w stanie jej zatrzymać. – Z przyjemnością – stwierdziła, całkiem otumaniona, czując wewnętrzną ekscytację na samą myśl o tym, co mogło być dalej.