Za dnia jest to tylko zwykły fragment lasu, niczym nie wyróżniający się od pozostałych. Trochę szary i ciemny. Jednak kiedy nadchodzi zmrok, całe otoczenie rozjaśniane jest tysiącem świetlików, które jak latarnie oświetlają drogę zagubionym.
UWAGA: Aby wejść obowiązkowo należy rzucić kostką w pierwszym poście. Parzysta – udaje Ci się wejść, nieparzysta – niestety nie udaje Ci się wejść. Jeśli już raz odkryjesz lokację możesz odwiedzać ją bez ponownego rzucania kością. Zezwala się zdradzić lokalizację tematu dwóm osobom towarzyszącym.
CELTYKA NOC:
Celtycka noc
W tę wyjątkową Celtycką Noc całe Hogsmeade tętni życiem. Otoczona mistycznymi lasami i pagórkami wioska rozkwita w barwach i dźwiękach wiosennego święta. Wszystkie domy przyozdobione są kolorowymi wstęgami, kwiatowymi girlandami i lampionami, tworząc magiczną atmosferę, której z łatwością podda się każdy, kto postanowi wspólnie z innymi dziś świętować.
Po ognistym zakątku krzątają się druidzi, nad głowami latają wróżki rozsypując na wasze głowy magiczny pyłek, a wysłannicy z Ministerstwa Magii krążą po okolicy, pilnując bezpieczeństwa wszystkich. Widać też znanego eksperta od wróżek, Tylera Kingfishera, który pilnie obserwuje te magiczne stworzenia w ich naturalnym środowisku. Wszędzie słychać śmiechy, śpiew, a dookoła rozpalone ogniskowe stosy rzucają ciepłe światło na zgromadzonych.
Daj się ponieść temu szaleństwu i magii. Stwórz swój wianek, poskacz przez ognisko, skosztuj przysmaków przygotowanych przez druidów, a jeśli pragniesz przygody - wybierz się na poszukiwanie legendarnego kwiatu paproci. Złap magiczny cydr i udaj się do namiotu, w którym odbędzie się główna atrakcja wieczoru, a mianowicie koncert Evangeline od Bloodstone. Odrzuć wszelakie troski i baw się jakby jutra miało nie być!
Uwaga! Ze względu na lokację i obecność wróżek każdy rzuca kością tarota na widziadła, jakie mu towarzyszą podczas obchodów Celtyckiej Nocy.
Kod:
<zgss>Widziadła:</zgss> wpisz wylosowane widziadła <zgss>Atrakcja:</zgss> wpisz atrakcję, w której bierzesz udział <zgss>Wylosowany efekt:</zgss> wpisz efekt z wylosowanej kostki i czas jej działania
Wstążkowianki
W tym roku wszyscy musicie zrobić sobie własny wianek! Zasady są bardzo proste! Jeśli wylosujecie kostkę k100 w przedziale 21 - 37 dostajecie +1 punkt do DA oraz wieczną chwałę. Dostajecie przerzut za każde 7 punktów w DA bądź za cechę Gibki jak lunaballa (zręczność).
W wianek zaś wplątujecie wstążkę dowolnego koloru i jeśli chcecie, przychodzicie zaplatać wianek z drugą osobą – wstążka później oplata was, dlatego jedno z was musi rzucić kostką na to jak długo wytrzymuje wasza wstążka oraz jakie przynosi skutki. Jeśli jesteś sam również możesz rzucić na skutek wstążek i wybrać osobę, z którą cię łączy.
Jak długo 1 – Wstążka wiąże was tak, że wystarczy jeden post, a możecie ją rozerwać. Jednak czy tego chcecie? 2 – Łączycie się na kolejne 3 posty. 3 – Wstążka rozwiąże po tym jak pójdziecie wspólnie do 3 różnych atrakcji na Celtyckiej Nocy. 4 – Wstążka opadnie kiedy tylko wyjdziecie poza miejsce Celtyckiej Nocy. 5 – Musicie się pocałować, by wstążka opadła. Dopóki tego nie zrobicie jesteście ściśle związani. Jeśli sami tego nie wiecie, druid przy ogniskach może wam to podpowiedzieć. 6 – Aż do poranku następnego dnia.
Jak wpływa? 1 – Macie nieustanną ochotę na swój dotyk. Nie musi być erotyczny, po prostu sama bliskość waszego partnera sprawia, że… czujecie się jakoś lepiej i ciepło na sercu. Trwa to całą Celtycką Noc. 2 – Coś się stało kiedy tylko we dwoje dotknęliście wstążkę czujecie do siebie niesamowitą miętę na następne 3 posty (co najmniej, jeśli wolicie może to trwać całą noc). Zapowiada się uroczy wieczór. 3 – Wstążka nie oplątuje tylko waszych nadgarstków, ale… całe ręce! Od czubka środkowego palca, aż do ramienia jesteście opleceni magią. Wygląda na to, że czy chcecie czy nie, czeka was wieczór pełen bliskości. 4 – Wstążka najwyraźniej nie tylko związała wasze nadgarstki, ale połączyła w jakiś… szczególny sposób. Na tyle, że potraficie odczuwać swoje emocje. Może nie przez cały czas, ale co jakiś czas czujecie przejawy irytacji, radości, ekscytacji waszego partnera, cokolwiek ten nie czuje. 5 – Pożądanie. To właśnie odczuwacie na kolejne trzy posty. Nie jest to nic romantycznego i nie tracicie dla nikogo głowy. Po prostu, zwyczajnie czujecie niesamowitą chęć do zwykłego baraszkowania ze swoim partnerem wstążkowym. Miejmy nadzieję, że jesteś tu ze swoją drugą połówką. 6 – Wstążka spłatała wam psikusa. Wasza druga połówka musi zrobić to o co prosicie przez kolejne trzy posty, więc ostrożnie z życzeniami. Rzućcie kostką jeszcze raz. Osoba z wyższym wynikiem będzie tą która może wydawać rozkazy.
Koncert
Główną atrakcją wieczoru jest koncert Evangeline of Bloodstone! Zespół zgodził się uświetnić swoim występem obchody Celtyckiej Nocy, więc koniecznie przyjdź pobujać się do znanych kawałków. Całość odbywa się w ogromnym namiocie na obrzeżach ognistego zakątku, a dzięki zaklęciom namiot nie przepuszcza dźwięków i nie zagłusza innych atrakcji dostępnych na miejscu.
Rzuć k6 na ekscesy pod sceną.
1 – Ale heca! Podczas jednej piosenki wokalistka rzuca w tłum swój wianek i to właśnie tobie udaje się go złapać. Zgłoś się w upomnieniach po (na)strojny wianek. 2 – Nie dość, że zostałeś bezczelnie zdeptany przez stado podekscytowanych fanów to jeszcze dostajesz z łokcia prosto w oko. No pięknie, wyglądasz teraz jakbyś brał udział w Czaro MMA. Koniecznie poproś jakiegoś asa z uzdrawiania o pomoc, żebyś tak nie straszył podbitym okiem. 3 – Bawisz się w najlepsze, kiedy nagle dostrzegasz pod nogami jakąś błyskotkę. Kiedy się po nią schylasz, okazuje się, że to 15 galeonów. Chyba los ci sprzyja, co? Otóż nie, bo już masz chować zdobycz do kieszeni, kiedy pojawia się obok ciebie rozsierdzona kobieta, która oskarża cię o kradzież i zanim zdążysz cokolwiek powiedzieć to wzywa ochronę. Dorzuć k6: parzysta - wszystko szybko się wyjaśnia, zostajesz uniewinniony i bogatszy o 15 galeonów, zgłoś się w odpowiednim temacie po hajs, nieparzysta - nie warto było schylać się po te pieniądze, bo ochroniarz ci je konfiskuje i wyrzuca spod sceny, bo na koncercie nie ma miejsca dla tak bezczelnych złodziei jak ty. 4 – Jesteś tak podekscytowany koncertem, że nawet nie zauważasz, że tuż za tobą rozpętała się prawdziwa kłótnia, w trakcie której doszło do różdżkoczynów. Rykoszetem dostajesz zaklęciem, przez które zaczyna ci się palić ubranie!! Szczęście w nieszczęściu, czujności nie straciła osoba będąca obok ciebie (możesz uznać, że to jakiś random albo twój towarzysz) i gasi twoje ciuszki.. piwkiem. Dosko, jesteś cały mokry i oblepiony w piwie i śmierdzisz spalenizną, a przez to wszystko przegapiłeś ulubioną piosenkę. 5 – Gibasz się wesoło pod sceną, kiedy nagle czujesz, że wszystkie oczy zwrócone są ku tobie. Okazuje się, że tak dosko tańczyłeś i się bawiłeś, że sama wokalistka zaprasza cię do siebie, żebyście wspólnie popląsali do najbardziej energetycznej piosenki zespołu. Cóż za prestiż!!! Lepiej się postaraj, bo teraz to ty jesteś główną gwiazdą wieczoru. Dorzuć k6: parzysta - idzie ci fenomenalnie, zgłoś się w upomnieniach po punkt z DA, nieparzysta - wywracasz się na samym środku i jedyne co czujesz to palący wstyd. 6 – Znienacka napada na ciebie rozchichotana nastolatka, wychwalając cię po niebiosa!! Otóż pomyliła cię z młodym czaroinfluencerem i błagalnym tonem prosi o wspólne zdjęcie i autograf. Może i nie jesteś jakimś fejmem, ale to przemiłe dostać tyle komplementów.
Rytuał ognia
Szczyt wzgórza w Hogsmeade rozjaśniał ogniem rytualnego ogniska, które jaśniało z każdą chwilą coraz bardziej. Święte ognie Celtyckiej Nocy są znane ze swoich magicznych właściwości – ich płomienie, żar, popioły i dym gwarantują ochronę, jeśli tylko masz czyste serce święty ogień zapewni ci zdrowie i protekcję! Czas odegnać zło poprzez tańce i skoki przez płomienie!
Rzuć kostką k100 — uwaga! od wyniku kostki należy odjąć swoje punkty z Czarnej Magii. Jeśli posiadasz cechę gibki jak lunaballa, możesz przerzucić kostkę i wybrać lepszy wynik.
<10 – święty ogień chroni tych o czystym sercu, twoje najwyraźniej takie nie jest. Gdy tylko zbliżasz się do płomieni, te przybierają na sile, rosnąc w górę i wszerz, spopielając trawę i dotkliwie cię parząc. Odsuń się jeśli życie ci miłe, blizna po płomieniach będzie stale ci przypominać, że zostałeś uznany za niegodnego rytualnego tańca przy ogniu Celtyckiej Nocy, a przez najbliższy miesiąc wszystkie rzuty kośćmi musisz wykonać dwa razy i wybrać gorszy dla siebie rzut!
11-20 – kiedy zbliżasz się do ogniska, płomienie jakby przybierają na sile, stają się bardziej intensywne i buchają gorącym ogniem. Tańcząc i skacząc przez nie czujesz gorąco, które pali twoją skórę, choć nie zostawiają na niej trwałych śladów. Do wschodu słońca jesteś jednak koszmarnie gorący i parzysz każdego, kto próbuje cię dotknąć!
21-35 – tańczysz w najlepsze, a nawet pokusiłeś się o skok przez ognisko. Masz jednak wrażenie, że uczucie gorąca i duszności nie jest wcale takie naturalne. Czujesz jak zalewa cię pot, kroplami spływając po skroniach, plecach, mocząc dłonie i całą resztę twojego ciała. Jeśli nie wykąpiesz się w rzece w rytuale wody – nadmierna potliwość będzie ci jeszcze towarzyszyć w kolejnym wątku!
36-50 – tańczysz roześmiany, skaczesz przez święte palenisko i nie dzieje się nic spektakularnego. Może trochę się potykasz, może nie jesteś najlepszym tancerzem, ani profesjonalnym skoczkiem, ale za to bawisz się naprawdę przednio! Ciężko jednak stwierdzić na ile to działanie ognia, samej nocy, czy endorfin, ale przecież najważniejsze, że się wspaniale bawisz!
51-70 – tańczysz i skaczesz w najlepsze, kiedy dym ze świętego ognia otwiera wszystkie twoje zmysły. Możesz poczuć się tak, jak po wypiciu eliksiru otwartych zmysłów, a nawet jak po avalońskim ziele. Jedno jest pewne, doznania tej nocy będą istotnie niezapomniane, czujesz więcej, mocniej. Efekt trwa przez całe twoje obchody Celtyckiej Nocy!
71-80 – zbliżasz się w dzikim tańcu do ognia i czujesz jak przenika przez twoje ciało, twoją duszę, którą święte ognie Celtyckiej Nocy całe szczęście uznały za godną swojego błogosławieństwa. Czujesz jak spływa na ciebie wiedza, niedostępna dla nikogo innego i dzięki temu otrzymujesz dowolny przerzut kostki na tym evencie. Oznacza to, że jeśli podczas tegorocznych obchodów Celtyckiej Nocy wylosujesz kostkę, której zwyczajnie nie chcesz – możesz ją śmiało przerzuć!
81-90 – rozpiera cię taka radość, jakiej nigdy nie czułeś. Nogi same cię niosą, a ty tańczysz natchniony duchem swoich przodków, magii i magicznego pyłu, który wciąż spowijał Wielką Brytanię. Czujesz się fantastycznie, do końca miesiąca nie może stać ci się żadna poważna krzywda, bowiem ognie Celtyckiej Nocy spowiły cię swoją ochroną!
91-100 – zdaje się, że święte ognie Celtyckiej Nocy wybrały właśnie ciebie. Czujesz jak zalewa cię radość, usta wykrzywiają się w szerokim uśmiechu, a ty masz ochotę tańczyć i tańczyć do białego rana. Płomienie ogniska jedynie delikatnie cię łaskoczą, nie robią krzywdy, niemal ustępują twoim krokom gdy tylko się do nich zbliżasz. Spływa na ciebie magiczna ochrona świętego paleniska i zaczynasz lśnić jak Edward w Zmierzchu. Przez najbliższy miesiąc otrzymujesz przerzut przy każdym wykonywanym rzucie kostką, z możliwością wyboru lepszej kostki!
Rytuał wody
Rwąca rzeka wciąż jest lodowata, ale przecież już pożegnaliśmy zimę. Czas zrzucić z siebie ubrania i wskoczyć do wody – teraz oświetlonej jedynie nikłym światłem księżyca. Nie od dziś przecież wiadomo, że kąpiel tej nocy oczyszcza ciało i duszę, a także zapewnia zdrowie i płodność. Magia szaleje jak co roku podsycana jeszcze nieokiełznanym wciąż pyłem.
Zrzucasz z siebie ubrania i stajesz w wodzie, która najpierw obmywa kostki, by z każdym twoim kolejnym krokiem jej rześkość sięgała wyżej. Jeśli posiadasz cechę magik żywiołów (woda), możesz przerzucić kostkę, liczy się drugi rzut. Rzuć kostką literką:
A – woda nie jest dla ciebie łaskawa, nurt rzeki znienacka przyspiesza, gdy tylko zanurzasz się w lodowatej toni i porywa za sobą. Nie jesteś w stanie utrzymać się na nogach, zanurzasz się całkowicie, tracąc powietrze. Jeśli nikt ci nie pomoże, ta przygoda może być fatalna w skutkach! Osoba ta jednak obowiązkowo także musi rzucić kostką na rytuał wody!
B – woda obmywa twoją skórę, a ty bierzesz głęboki oddech. Czujesz jak opuszczają cię wszystkie troski i zmartwienia. Wiatr rozwiewa twoje włosa, a wszystkie twoje mięśnie się rozluźniają. Wydaje ci się, nie, jesteś przekonany, że nic już nie jest w stanie zaburzyć tej harmonii, którą właśnie osiągnąłeś. Do końca tego wątku nic, ani nikt, nie jest w stanie wyprowadzić się z równowagi!
C – obmywa cię woda, oświetla cię blask księżyca, wszystko to ściśle wiąże się z uczuciami, a ciebie teraz przepełnia to najważniejsze, najsilniejsze jakie można poznać. Jeśli jesteś obecnie w związku – masz wrażenie, że zaraz serce pęknie ci z ogromu przepełniającego uczucia do tej jednej osoby, którą już wcześniej sobie wybrałeś, czujesz potrzebę gorącego werbalnego zapewniania o nim! Jeśli jednak nie jesteś w związku – obdarzasz gorącym uczuciem losową osobę! Efekt trwa do końca wątku na evencie.
D – zimna woda coś w tobie zmieniła, ale nie wiesz jeszcze co. Czujesz się tak samo, a jednak masz wrażenie, że kąpiel w rzece miała znaczący wpływ na resztę wieczoru. Okazuje się, że nie musisz nosić gwiazdy południa, by wywołać ten sam efekt. Przyciągasz do siebie innych, elektryzujesz swoją atrakcyjnością i nikt nie jest w stanie przejść obok ciebie całkiem obojętnie. Jeśli chcesz kogoś uwieść, niewykluczone, że ten wieczór może okazać się przełomem, na który tak długo czekałeś! Efekt trwa do końca wątku na evencie.
E – magia wody zadziałała na ciebie zupełnie odwrotnie. Zamiast harmonii, czujesz niesamowite wzburzenie, zamiast miłości – nienawiść tak silną, że niemal zwala z nóg. Każdy zdaje się być wrogo do ciebie nastawionym, masz wrażenie, że wszyscy cię szczerze nie znoszą. Efekt utrzymuje się trzy kolejne posty!
F – gdy tylko wchodzisz do wody, a nurt rzeki opryskuje twoją gołą i ciepłą skórę, już wiesz, że dawno nie czułeś tak silnej potrzeby dotyku drugiej osoby. Niekoniecznie chodzi o coś intymnego, ot, trzymanie za ręce powinno wystarczyć. Im bardziej jednak z tą potrzebą będziesz walczyć, tym silniej ją poczujesz! Efekt trwa do końca wątku na evencie.
G – woda i księżyc przeplatają się w symbolice, a magia tej nocy wpływa na ciebie naprawdę osobliwie. Zalewa cię gorąca namiętność, a woda w rzece przestaje być już zimna, zdecydowanie zbyt słabo gasząc płonące wewnątrz ciebie uczucie! Cóż, każdy wie, że taki właśnie urok Celtyckiej Nocy! Efekt trwa do końca wątku na evencie.
H – księżyc jasno świeci na niebie, jego blask odbija się od tafli rzeki, w której właśnie się zanurzasz. Czujesz jak twoja intuicja się rozwija i wszystkie jej wskazówki stają się dla ciebie jasne. Właśnie z tego względu otrzymujesz dodatkowy przerzut. Oznacza to, że jeśli podczas tegorocznych obchodów Celtyckiej Nocy wylosujesz kostkę, której zwyczajnie nie chcesz – możesz ją śmiało przerzuć!
I – woda oczyszcza cię tak dotkliwie, że nie sięga to jedynie twego ciała, lecz także duszy i umysłu. Dlatego przez kolejny miesiąc nie jesteś w stanie rzucić żadnego zaklęcia ofensywnego i z dziedziny czarnej magii, jeśli będziesz próbował – twoja różdżka zacznie cię parzyć tak, że nie będziesz w stanie jej utrzymać. Zachowasz także czystość w mowie i tak samo przez kolejny miesiąc (do końca kwietnia) nie jesteś w stanie skłamać!
J – Celtycka Noc to noc płodności, odrodzenia i życia. Woda obmywa twoje nagie ciało, wygładza blizny (niepowstałe przez czarną magię), leczy drobne skaleczenia, ale co najważniejsze – zwiększa twoją płodność! Przez kolejny miesiąc (cały kwiecień) nie działa na ciebie żadna antykoncepcja, jeśli nie jesteś gotów na potomstwo, poćwicz powściągliwość!
Poszukiwania paproci
W tym roku waszym celem jest znalezienie języcznika migoczącego. Podobno jeśli go znajdziej będziesz bogaty, płodny, wiecznie szczęśliwy i… na pewno wiele innych rzeczy. Jaka jest prawda? Kto to wie, ale prawie wszyscy wybierają się by poszukać tej złotej odmiany paproci, którą koniecznie trzeba potem trzymać w domu, w wazoniku czy nawet słoiku, bo przecież nigdy nie zdechnie! I liczyć na to, że przyniesie wam fart!
• Aby znaleźć roślinę musicie przejść przez las w którym roi się od niebezpieczeństw, dlatego chodzą tam wszędzie nauczyciele, którzy mają monitorować czy aby na pewno nic wam nie jest. Dlatego nie ma co się bać - Patton z radością przybiegnie wam na ratunek, gdyby coś wam się działo.
• Waszym celem jest dojście do pola 15. Rzucacie kostką k6, dopóki nie wejdziecie na to pole. Dodajecie do siebie wyrzucone cyferki i po każdej wyrzuconej kostce sprawdzacie co macie na danym polu i piszecie posta.
• Każdy kto znajdzie paproć dostaje nagrodę: 1 pkt ONMS, 1 pkt z Zielarstwa oraz złoty języczek migoczący, który daje 3 dowolne przerzuty do wykorzystania przez rok.
• Ta wyprawa nie jest polecana na samotne przechadzki, polecamy wziąć sobie towarzysza.
• Uwaga! Ta atrakcja rozgrywa się w lesie i w nim właśnie opisujecie wyprawę wraz z kodem i kostkami.
1 – Twoja wyprawa rozpoczyna się niesamowicie, bo wdeptujesz w kupę lunaballi. Jak można było tego nie zauważyć? w końcu ona się świeci! No nic, nawet jeśli szybko wyczyściłeś podeszwę, wciąż trochę śmierdzi. 2 – Ależ z Ciebie ciapa. Idziesz, idziesz i nagle potykasz się o wielki, wystający korzeń. Wywalasz się i dość mocno się obijasz! Jeśli jest obok Ciebie ktoś kto ma co najmniej 5 punktów uzdrawiania nie masz co się martwić. Jak nie - ty czy ktoś inny rzuca na ciebie zaklęcie tak marnie, że kulejesz dopóki nie wyjdziesz z lasu i jakiś nauczyciel cię nie poskłada 3 – Co za czillowy spacer! Czy cokolwiek trudnego może się tutaj wydarzyć? Idziesz zadowolona z siebie, znajdujesz asfodelusa, po którego możesz się zgłosić do kuferka, żyć nie umierać, pruj dalej! 4 – Podczas spaceru nawet nie zauważasz jak niuchacz pakuje się do Twojej torby czy kieszeni, a jeśli macie jakąś biżuterię, nagle próbuje wam sprzątnąć to i uciec. Jeśli masz cechę Gibki jak lunaballa w porę wywijasz się niuchaczowi, jeśli nie - tracisz 50g. I po co było brać tyle hajsu do lasu? 5 – Ten fragment lasu ma wzmożoną aktywność pyłkową Rzuć kostką k6, by sprawdzić co się dzieje.
Pyłkowy las:
1 - Nie macie żadnych granic i czujecie się prawdziwie wolni! Na tyle, że postanowiliście się rozebrać do rosołu! Jeśli poszliście sami chodzicie nadzy i weseli dopóki nie wyjdziecie poza pole nr 10. Jeśli ktoś was powstrzymał od całkowitego negliżu ukradkiem próbujecie coś z siebie zdjąć dopóki nie przekroczycie pola 10. 2 - Macie niezwykłą ochotę polizać grzyba koło waszej drogi! Pochylacie się nad nim i koniuszkiem językiem dotykacie go, dopóki ktokolwiek nie zdąży was zatrzymać! Język przyczepia się do grzyba, musicie go odkleić i na dodatek w dwóch kolejnych postać macie obrzydliwe krosty na języku. 3 - Macie wrażenie, że też jesteście wróżkami! Próbujecie skakać z kwiatka na kwiatek, wydaje wam się że latacie i machacie rękami jakbyście naprawdę mieli skrzydełka. Miejmy nadzieję, że wybraliście się z kimś zaufanym kto nie będzie się z was śmiał kolejny miesiąc. 4 - Jesteście nagle PRZEKONANI, że ktoś was śledzi! Biegacie od krzaka do krzaka, szukacie niewidzialnych przeciwników, rzucacie dziko zaklęcia. Rzućcie dodatkowo literką. Spółgłoska - nic się nie dzieje, Samogłoska - trafiacie w nauczyciela, który patrolował okolicę, zabiera was z lasu i nie możecie kontynuować wycieczki. 5 - Po drodze spotykasz pająka, czarnego, wielkości twojej ręki, który wydaje się chce ci coś powiedzieć! Zaczynasz go nosić, kładziesz go na ramieniu - kontynuujesz rozmowę z nim jakby nigdy nic. Kiedy już wracają ci zmysły (po 10 polu) zastanów się jak twoja postać zareagowałaby na pająka na ramieniu. Jeśli masz wystarczającą ilość punktów z ONMS (1), możesz go sobie przygarnąć. 6 - Macie dość i marzy wam się drzemka - więc to właśnie robicie. Kładziecie się i idziecie w kimę. Jeśli jesteście z kimś - ta osoba musi przenieść was dalej. Jeśli sami - znajduje was nauczyciel i odsyła z zabawy, nie możecie już brać udziału w dalszej wycieczce. Nie możecie brać udziału w tej wycieczce również jeśli i ty i twój towarzysz zaśniecie (nawet jeśli wylosujecie tę kostkę na różnych polach.
6 – Ten fragment lasu ma wzmożoną aktywność pyłkową Rzuć kostką k6, by sprawdzić co się dzieje. Rzuć kostką k6 i sprawdź co się wydarzyło (opisy kostek w polu nr 5). 7 – Ten fragment lasu ma wzmożoną aktywność pyłkową Rzuć kostką k6, by sprawdzić co się dzieje. Rzuć kostką k6 i sprawdź co się wydarzyło (opisy kostek w polu nr 5). 8 – Ten fragment lasu ma wzmożoną aktywność pyłkową Rzuć kostką k6, by sprawdzić co się dzieje. Rzuć kostką k6 i sprawdź co się wydarzyło (opisy kostek w polu nr 5). 9 – Ten fragment lasu ma wzmożoną aktywność pyłkową Rzuć kostką k6, by sprawdzić co się dzieje. Rzuć kostką k6 i sprawdź co się wydarzyło (opisy kostek w polu nr 5). 10 – Ten fragment lasu ma wzmożoną aktywność pyłkową Rzuć kostką k6, by sprawdzić co się dzieje. Rzuć kostką k6 i sprawdź co się wydarzyło (opisy kostek w polu nr 5). 11 – Jak tu wyjść do lasu bez ulubionej aktywności tego roku - spotkanie z Akromantulą! Może poszedłeś za potrzebą, a może po prostu jest ciemno, a ty zapomniałeś jak się rzuca lumosa, ale pająk wyskakuje z nienacka i już rzuca się na ciebie! Na szczęście nie jest to jakaś gigantyczna odmiana, ale nie wygląda to dobrze. Aby pokonać pająka musisz wyrzucić 74 lub więcej w kostce k100. Dodajesz do niej wszystkie punkty z zaklęć LUB transmutacji. A do tego jeśli jesteś z kimś - może Ci pomóc i dać swoje punkty kuferkowe LUB rzucić kostką. Jeśli losujesz mniej niż 74, akromantula paskudnie gryzie cię i zatruwa. Nie możesz wziąć udziału w większej ilości atrakcji, Hux przenosi Cię do Skrzydła Szpitalnego, gdzie musisz spędzić tydzień. 12 – Myślicie, że nie mogło być już gorzej, co? Ale mogło! Jeśli nie macie co najmniej 10 punktów z Zielarstwa nie dostrzegacie, że powiiniście się zatrzymać i wpadacie prosto w chaszcze brzytwotrawy! Rzućcie k6, by sprawdzić jak wiele macie ran. 1 - kilka zadrapan… 6 - cały pociachany. Jeśli masz 5 lub 6 koniecznie opatrzyć was musi ktoś z co najmniej 6 pkt w uzdrawianiu. Jeśli tego nie zrobi - wdaje się zakażenie i musicie napisać 3 posty w Skrzydle Szpitalnym, ale już po celtyckiej. 13 – Mało kto wie, ale podczas celtyckiej nocy Kwintopedy wyczuwając mięso ludzkie zbierają się w okolicach zbiorników wodnych jak nigdy! Może to ta poświata księżycowa, a może po prostu tłumy ludzi. Jednak jeśli nie macie co najmniej 15 punktów z ONMS, nie jesteście w stanie zauważyć że coś miga w wodzie i być czujnym. Jeśli wy lub wasz towarzysz macie tyle punktów, możecie ominąć sadzawkę i przejść dalej bez problemów jeśli nie - z wody wynurza się kwintoped i łapie waszą nogą, rękę czy coś i gryzie! Aby pokonać stworzenie musisz wyrzucić 69 lub więcej w kostce k100. Dodajesz do niej wszystkie punkty z zaklęć LUB transmutacji. A do tego jeśli jesteś z kimś - może Ci pomóc i dać swoje punkty kuferkowe LUB rzucić kostką. Jeśli losujesz mniej niż 69 kwintoped ODGRYZA CI kawałek mięcha. I ogólnie cały jesteś w jego pocałunkach. Nie możesz wziąć udziału w większej ilości atrakcji, Atlas znajduje cię niczym rycerz przenosi Cię do Skrzydła Szpitalnego, gdzie musisz spędzić dwa tygodnie. 14 – Czujecie, że to końcówka? Na pewno bo ta górka po której się wspinacie MUSI oznaczać koniec i dojście na polanę. Jesteście okropnie zasapani. Na tyle, że wywalacie się i staczacie na pole 12, które musicie teraz rozegrać. Tylko jeśli macie cechę Silny jak buchorożec (kondycja), ignorujecie tę karę i idziecie zasapani dalej. 15 – Wychodzisz na wielką polanę i czujesz, że to tutaj leży Twoje przeznaczenie. Rzuć kostką k100 - wskaże ona ile minut biegałeś po polanie latając za paprocią (trzymamy kciuki, by nie 100). Jednak polana jest wielka, a paproć nie powinna być na wyciągnięcie ręki.
Kod:
<zgss>Kostka:</zgss> <zgss>Pole:</zgss> dodawaj do siebie wylosowane kostki, by sprawdzić jakie masz pole
Stragan druida
Nie mogło i zabraknąć stanowiska, na które druid serdecznie zaprasza wszystkich. W swojej ofercie ma smakowite przysmaki, a także pamiątki, z których dochód zostanie przeznaczony na przyszłoroczne obchody Celtyckiej Nocy.
Ponadto, centralne miejsce na straganie zajmuje tajemnicza księga. Podobno jest to niedawno odnaleziony artefakt druidów, który można obejrzeć pod czujnym spojrzeniem jednego z nich. Lepiej żeby nikt nie próbował dotykać tego magicznego tomu.
Jedzenie i napoje:
cydr
Spoiler:
Orzeźwiający, dodający energii napój w różnych smakach, rzuć k6 jaki ci się trafił (efekt na 2 posty): 1 - gruszkowy; dobry, taki nie za słodki, z kolei ty nadrabiasz i każdemu prawisz komplementy i zdrabniasz jego imię. 2 - jabłkowy; klasyczny smak, po którym bekasz jak świnia. 3 - hibiskusowy; charakterystyczny ostrzejszy smak, który nie każdemu przypadnie do gustu. Po wypiciu z uszu leci ci dym, a z ust wylatują kule ognia, które na szczęście nie mogą zrobić nikomu krzywdy. 4 - brzoskwiniowy; wariant, który dodaje najwięcej energii. Nie dość, że nie zmrużysz tej nocy oka to jeszcze czujesz przemożną chęć, aby być w każdym miejscu jednocześnie i mówisz z niesamowitą prędkością, że ciężko cię zrozumieć. 5 - malinowy; edycja limitowana o wdzięcznej nazwie Malinowy Chruśniak! Pyszny smak z nutą kwaskowatości, po którym robisz się flirciarski i frywolny. 6 - miętowy; innowacyjna receptura o rześkich, wyraźnych nutach smakowych. Po wypiciu pojawia się przemożna chętka na całowanie i w każdym poście koniecznie musisz dać komuś buziaka (chociażby w policzek). Cena: 15g
jajka łupduka
Spoiler:
Prawdziwy przysmak dla koneserów tradycyjnej kuchni. Podawane z przeróżnymi farszami i okraszone świeżym szczypiorkiem nie tylko są świetną przekąską, ale i dają +20 do krzepy. Cena: 5g
celtycki magiżurek
Spoiler:
Pożywna starohogsmidzka zupa, której przepis przekazywany jest z pokolenia na pokolenie. Po zjedzeniu czujesz błogie ciepło, a wszelkiego rodzaju bolączki mijają. Cena: 10g
pieczony pasztet
Spoiler:
Specjał druidów, po którym kicasz jak szalony. Dostępny w dwóch wersjach - z jackalope albo wege z czarosoczewicy. Cena: 10g
porcja śledzia kiszonego
Spoiler:
Wyborny przysmak dla fanów kuchni z całego świata - dodany został do niego śluz gumochłona oraz suszone liście mandragory. Bardzo intensywny w smaku. Efekty: Cały świat mieni się błękitem, a z ust wydobywa Ci się zapach mięty. Gdy jednak pocałujesz drugą osobą lub dotknie ona Twoich warg, poczuje rybi odór kiszonki! Dodatkowo - znasz wszystkie rodzaje ryb na świecie! Cena: 10g
pieczony ziemniak od druida z gulaszem jagnięcym
Spoiler:
Przysmak, który podaje się w stowarzyszeniu druidzkim po zakończeniu postu trzydziestodniowego, który miał wzmocnić moc magiczną i zadowolić duchy żywiołów. Podobno, jeśli pieczony ziemniak trafi się z korzonkami - będziesz miał olbrzymie szczęście! Efekty - rzuć k6: Parzysta: Trafiłeś na korzonki, a po zjedzeniu całej porcji, dopada Cię olbrzymia siła i szczęście! Do końca wydarzenia nie możesz przestać się uśmiechać, wszystko Ci wychodzi, a do tego jesteś doskonałym tancerzem! Nieparzysta: Niestety ziemniaki nie były dla Ciebie łaskawe, jednak nie sprowadziły nieszczęścia. Po zjedzeniu całej porcji jesteś odrobinę śpiący, przez co Twojemu rozmówcy wydaje się, że jesteś znudzony rozmową. Ponad to - nadal doskonale tańczysz, jeśli już ktoś wyciągnie Cię do tańca. Cena: 10g
Pamiątki:
(na)Strojny wianek
Spoiler:
Subtelna ozdoba głów wszystkich panien (choć nie tylko) wykonana z różnokolorowych polnych kwiatów, nawiązująca do tradycji Celtyckiej Nocy. Nie jest to jednak taki zwyczajny wianek! Osoba, która nałoży go na głowę może dostrzec, że kolor jej włosów zmienia się w zależności od aktualnego nastroju. I tak: ognistoczerwone kosmyki mogą pojawić się w przypadku rozdrażnienia czy złości, błękitne - gdy czarodziej jest spokojny lub rozmarzony, a kolor żółtojajeczny... wskazuje na głębokie zawstydzenie. Kuferek: +1 transmutacja Cena: 150g
Jajeczna Pozytywka
Spoiler:
Zaczarowany przedmiot wykonany ze skorupek po jajkach magicznego zająca. Dotknięta różdżką zaczyna grać najpopularniejsze melodie Celtyckiej Nocy i wytwarza magiczną bańkę (pomieści dwie osoby), wewnątrz której mamy poczucie, że siedzimy nad strumieniem w samym środku wiosny. Zdawać by się mogło, że słychać nawet śpiew ptaków i zapach świeżej trawy! Kuferek: +1 DA Cena: 200g
Kolczyki z Królikiem
Spoiler:
Inspirowana Celtycką Nocą biżuteria wykonana ze złota oraz zaczarowanej cyrkonii- wykonywana przez potomków druidów, którzy jako jedyni, znają potrzebne zaklęcie. Gdy jest noszona — kamyk zmienia kolor na zielony, jeśli w promieniu 5 metrów znajduje się jakieś magiczne zwierzęta. Kuferek: +1 ONMS Cena: 150g
Księga Zaklęć Uzdrawiających
Spoiler:
Opasłe tomiszcze, nie wiadomo przez kogo napisane. Wiadomo jednak, że zawarte w nim receptury na proste eliksiry, łatwe zaklęcia, pozwalają, aby przy pomocy domowych środków uleczyć się z większości mniej groźnych chorób. Posiadając tę książkę, nie ma konieczności pisania w skrzydle szpitalnym/Mungu, nawet jeśli tak wychodzi z kostek. Kuferek: + 2 Uzdrawianie Cena: 300g
Replika Drogi Mlecznej
Spoiler:
Kwadratowy, przezroczysty sześcian o wymiarach 10x10cm, w którym to znajdują się wszystkie gwiazdy, planety, asteroidy, księżyce dostępne w naszej galaktyce. Zachowane są idealnie odzwierciedlone w skali odległości pomiędzy poszczególnymi ciałami niebieskimi. Wszelkie obiekty można przy pomocy różdżki dowolnie przybliżać, oddalać, przemieszczać w miniaturowej galaktyce a szybkie potrząśnięcie układem w górę i w dół powoduje powrót układu do stanu pierwotnego. Kuferek: +1 Astronomia Cena: 150g
Uszy Królika
Spoiler:
Opaska z uszami królika, która po nałożeniu przemienia daną osobę w to właśnie zwierzę na 12h. Taka osoba ma wszystkie cechy królika. Zostaje jej jednak zdolność słownej, ludzkiej komunikacji. Mogą wystąpić jednak efekty uboczne, takie jak pozostanie wąsików, uszu lub ogonka po powtórnej transformacji w człowieka. Efekty uboczne: Rzuć kostką, by sprawdzić, czy masz efekty uboczne. Sam możesz wybrać, które z nich się u Ciebie pojawią. Pamiętaj, żeby wspomnieć o nich w kolejnych wątkach: 1,2 - Żadnych efektów ubocznych 3,4 - Efekt uboczny na godzinę po przemianie. 5,6 - Efekt uboczny na cały dzień po przemianie. Cena: 80g
Amulet ognia
Spoiler:
Mały wisiorek wykonany z naturalnych materiałów, takich jak drewno, kamienie i kryształy. W kamieniu wyryte są płomienie z ogniska, symbol mocy i oczyszczenia. Dla noszącego go czarodzieja jest ochroną przed poparzeniami pierwszego stopnia. Cena: 120g
Druidzka świeca
Spoiler:
Przedmiot wykonywany przez okolicznych druidów z największą dbałością, używany kiedyś podczas rytuałów oczyszczających. Świeca raz zapalona będzie się palić dopóki ta sama osoba jej nie zgasi, w dodatku nie jest w stanie nikogo poparzyć ani wywołać pożaru. Aktualnie używana najczęściej jako nocna lampka. Krążą pogłoski, że odgania złe duchy i chroni przed koszmarami. Cena: 40g
Coś, a może ktoś?, się o ciebie ociera. Masz wrażenie, że po twoich włosach przesuwają się czyjeś palce, zupełnie, jakby ktoś próbował cię pogłaskać, jak psa. Masz chęć za tym podążyć, a może uciec? Niezależnie od tego, co zrobisz, słyszysz, jak ktoś cicho chichocząc, powtarza, że należysz do niego!
Atrakcja: Wstążkowianki oraz rytuał ognia Wylosowany efekt: -
75 – Zbliżasz się w dzikim tańcu do ognia i czujesz jak przenika przez twoje ciało, twoją duszę, którą święte ognie Celtyckiej Nocy całe szczęście uznały za godną swojego błogosławieństwa. Czujesz jak spływa na ciebie wiedza, niedostępna dla nikogo innego i dzięki temu otrzymujesz dowolny przerzut kostki na tym evencie. Oznacza to, że jeśli podczas tegorocznych obchodów Celtyckiej Nocy wylosujesz kostkę, której zwyczajnie nie chcesz – możesz ją śmiało przerzuć!
Celtycka Noc miała to do siebie, że jej szalony klimat udzielał się bardzo łatwo. Miał na tę noc pewne plany względem Ani, ale nie zamierzał niczego przyspieszać. Na razie chłonął zapach bliskich ognisk i dźwięki muzyki. To wszytsko dość skutecznie zagłuszało irytujący głos w jego głowie, który nadal rościł sobie jakieś prawa do jego osoby. Kimkolwiek lub czymkolwiek było, mogło sobie pogadać co najwyżej. Tak podekscytowanej Aneczki nie widział jeszcze nigdy, był tym zachwycony. To jak błyszczały jej oczy i ten niesamowity uśmiech mogłyby spowodować, że by się w niej zakochał, gdyby już nie był zakochany po same uszy. Nie był specjalistą od rękodzieła, ale wianek wyszedł mu zadziwiająco dobrze, co napawało go niemałą dumą. Ale zanim zdążył pokazać Ani swoje dzieło, ona nałożyła mu na głowę swój. - Dziękuję, o piękna pani za ten zaszczyt i ślubuję... - Nie dokończył przysięgi, bo stało się coś niespodziewanego, wstążki z Aneczkowego wianka, oplotły ich ręce i przyciągnęły do siebie nawzajem, tak blisko, jak nigdy wcześniej. Przez głowę Tima przebiegła fala emocji, tak bardzo chciał jej powiedzieć, że ją kocha, że jest najwspanialszą kobietą na ziemi, ale nie zdążył nawet wydusić słowa, bo został porwany do tańca przy ognisku. Jego umysł został pochłonięty przez ów taniec, przez bliskość jego wybranki i magię świętego ognia, który zdawał się ogarniać jego duszę, ale nie czynił żadnej krzywdy. Tańczył jak szalony, śmiejąc się razem z Anią i ciesząc się każdą sekundą tej chwili.
Ostatnio zmieniony przez Thomas Seaver dnia Wto 16 Kwi - 0:03, w całości zmieniany 1 raz
Widziadła:świat Atrakcja: cydr kuli ognia Wylosowany efekt: wstążkowianki związały mnie z Rickym do następnego poranka, pożądamy się (3/3), cydr kuli ognia (za chwilę)
Tak, byli zajebiście spragnieni, z tym się Vera całkowicie zgadzała. Spojrzała na Ryszarda, potem przelotnie na Marlę i Augusta, nieporadnie się uśmiechnęła i już jej tam nie było. Z powrotem mogła tulić się do niego jak głupia, patrzeć mu prosto w oczy (albo i usta) i nie widzieć świata poza perspektywą spędzenia razem tej nocy. - Nie wyszło, słońce – odpowiedziała natychmiast na jego pytanie, w myślach kwitując, że jej brat dwa razy by się na jego miejscu nie zastanawiał. Ba! Tim nawet jej nie zauważył, nie widział już świata poza Anią, tak jak ona nie wyobrażała sobie być tu z kimkolwiek innym. A przecież przyszła tu, żeby wzbudzić czyjąś zazdrość. To całkiem śmieszne, jak magia zachachmęciła w jej głowie, by kompletnie zmienić i plany, i priorytety. Gdy stanęli na końcu kolejki, na chwilę zamilkli. Owszem, nie było tu wcale romantycznie – ludzie rechotali, śpiewali, może nawet się sprzeczali. Zewsząd dobiegała ich muzyka i feeria zapachów, ale Vera wcale na to nie patrzyła. Jej niebieskie oczy skupione były na Rickym, jej pierś była dumnie wypięta, a usta przegryzała już setny krew, no chyba zacznie jej kapać z nich krew. Uśmiechnęła się, gdy tylko zrozumiała, o czym tak ślicznie do niej szepcze. Spojrzała na niego przez tę krótką chwilę, zanim ich usta się zetknęły, a uśmiech wreszcie sięgnął oka. Gdy poczuła ciepło jego warg na swoich, przymknęła powieki. Jej palce wplotły się w jego czuprynę, a druga ręką pomknęła poniżej pasa. Veronica była spragniona, ale nie cydru, nie alkoholu, nie tańców, nie muzyki i nie ciepła ogniska. Jeśli słodycz to jego ust, jeśli upojenie, to jego dotykiem, jeśli jakieś skomplikowane choreografie to w aksamitnej pościeli, jeśli muzyka to w takt urwanych westchnień i jeśli ciepło, to tylko i wyłącznie jego ciała. To wszystko zamknęła w tym pocałunku, w tym jak mocno przyciągnęła go do siebie, tak by mógł poczuć jej biodra, a i ona jego. Gdy w końcu mogła znowu na niego spojrzeć, policzki miała rumiane, a myśli niezbyt czyste. Mrugnęła, jakby nie wierząc w to, co się właściwie stało. A potem się uśmiechnęła, a potem zaśmiała i wreszcie pociągnęła go za rękę, bo od tego całego całowania kolejka posunęła się do przodu. Postąpiła ze dwa kroki przed siebie, odwróciła się z powrotem do niego i złapała za drugą. Splotła ich palce, spojrzała na niego beztrosko i odpowiedziała mu w końcu. - A więc jestem twoja – Magia już nie działała, cokolwiek bawiło się jej kosztem chyba już minęło. Nie było jej już ciepło, nie przegryzała co rusz swoich warg, a i poprawiła ramiączko, które opadło gdzieś po drodze. Ale wcale nie minęła jej ochota na harce, no, może była już grzeczniejsza. Ale Vera nigdy nie zaliczała się do pokornych, spokojnych z natury cnotek. - Dzisiaj. Jestem twoja dzisiaj, do rana. Może być? A potem się zobaczy. Bez zbędnych słów, puściła jego ręce i postąpiła jeszcze jeden kroku do przodu, tym samym zmuszając go, by podążał jej tropem. Chciał czy nie, byli związani wstążką, a może był pomiędzy nimi może coś więcej? W końcu magiczny efekt nie mógł trwać wiecznie. Seaver mogła tylko liczyć na to, że faktycznie mu się spodobała – figlarna, kusząca i psotna. Myśl, że mogłoby być inaczej ją zabolała, co starała się ukryć niepewnym uśmiechem.
Widziadła: rydwan Atrakcja: pije cydr po którym bekam (dzięki issy :')) i wstążkowianki Wylosowany efekt:25, 3, 5 - wieczna chwała, muszę zaliczyć 3 atrakcje nocy, żeby się rozwiązać z romkiem i do tego się pożądamy
wstążkowianki:
Jeśli wylosujecie kostkę k100 w przedziale 21 - 37 dostajecie +1 punkt do DA oraz wieczną chwałę. Dostajecie przerzut za każde 7 punktów w DA bądź za cechę Gibki jak lunaballa (zręczność).
W gruncie rzeczy nawet miałaby ochotę na częstsze wychodzenie, bo przez ostatnie miesiące tak bardzo zasiedziała się w skrzydle szpitalnym, że pomału zapominała, jak to było korzystać z życia, co było bardzo smutną perspektywą dla dwudziestosześciolatki. Jej problemem był fakt, że nie za bardzo miała z kim wychodzić, bo w zamku koleżanek miała niewiele, poza zamkiem w sumie też, a na scenę randkową jeszcze wracać nie zamierzała - do czasu. Nie miała czasu rozwinąć tematu dotyczącego jego kwaśnej miny na widok Thalii. Zastanawiała się, skąd mogli się znać i dlaczego darzyli się oboje antypatią, bo choć starali się zachować pozory i wymienić należyte kurtuazje, z ich oczu biły ogniste miecze skierowane przeciwko sobie. Noreen nie pierwszy pewnie nie ostatni raz czuła się postawiona między młotem a kowadłem, z ogromnym zdziwieniem konstatując, że miała jakąś wyjątkową zdolność pakowania się między ludzi, którzy się wzajemnie nie lubili. Najpierw Thalia i Lennox, teraz Ryan i Thalia - a brzydko byłoby myśleć, że to coś z jej przyjaciółką było nie w porządku. - Freda? - powtórzyła, nim w jej głowie kliknęło, że poczciwy "Fred" był zdrobnieniem od Fredericka, którego już znała. - A tak, lepiliśmy bałwany - powiedziała, z rozbawieniem wspominając ich pierwsze spotkanie w magicznej lisiej wiosce, kiedy to tworzyli swoje śnieżne podobizny w akompaniamencie wyjącego lisiego śpiewaka. Prawdopodobnie pogłębiła wyłącznie zdziwienie w Ryanie, bo o ile dobrze znał swojego przyjaciela, pewnie nie spodziewałby się po nim takich rzeczy. Wtedy też kolejny puzzel wskoczył na swoje miejsce, gdy załapała, że faktycznie Frederick wspomniał jej podczas urodzinowej imprezy o tym, że byli sobie bliscy z Maguirem. Cóż, przynajmniej jedno duo, które darzyło się sympatią. Issy wprowadził nieco zamętu między nimi, rzucając hasłem "randka" i odchodząc, zostawiając ich dwoje obok siebie w lekkim zakłopotaniu. Noreen zdecydowanie kłopotała się bardziej niż Ryan, no bo nie chciała, by jej intencje zostały źle zrozumiane. Zawsze uważała, że był świetnym chłopakiem, lecz patrząc z perspektywy czasu, zakręcił się trochę zbyt późno, by zwróciła na niego na poważnie uwagę, ówcześnie zajęta przez swojego eks, a teraz z kolei było nieco zbyt wcześnie od jej rozstania i burzliwego rozwodu, by mogła pomyśleć o nim na nowo w ten sposób. Zresztą nie wiedziała ile wiedział sam Ryan, czy w ogóle był świadomy tego, że wyszła za mąż i jej małżeństwo już się skończyło? - Po prostu nie wiem, czy jestem już gotowa na randki - rzuciła w celu jakiejś szybkiej rehabilitacji i wyjaśnienia swojej wcześniejszej miny, dodatkowo próbując zarzucić haczyk i sprawdzić, czy uda jej się wyłowić, ile informacji posiadał jej towarzysz. Chciała przytaknąć na pomysł wianków, na razie nieszczególnie chętna ani do tańców przy ognisku, ani do kąpieli w wodzie, z kolei wypad w krzaki do lasu musiał poczekać, bo jeszcze nie wystąpił gwóźdź dzisiejszego programu aka Evangeline of Bloodstone, której fani zbierali się tłumnie pod rozstawioną na powietrzu sceną. To też zamierzała oglądać raczej z boku, niekoniecznie miała ochotę na ścisk tłumu, wzajemne popychanie się i całą gamę ludzkich zapachów, które zamierzały ją zaatakować. Taka się Romkowi trafiła nudziara do towarzystwa, ot co. Może cydr czy dwa sprawią, że się nieco wyluzuje. Na razie dostała coś jabłkowego do ręki, bo hojny Issy postanowił obdarować ich oboje kubeczkiem trunku. Noreen podziękowała ładnie, uśmiechając się zarówno do niego, jak i do jego blondwłosej towarzyszki, którą przyprowadził. - Cześć, Noreen - przedstawiła jej się, nieco nieśmiało i niezręcznie pomachawszy jej palcami wolnej ręki, choć stała przecież nieopodal. Szybko złapała oburącz swój kubeczek cydru, nie wiedząc, co miałaby zrobić dalej z rękami w tej sytuacji, onieśmielona prezencją drugiej kobiety i tym czarującym, ciepłym uśmiechem. Okazało się, że w sumie zmierzali wszyscy w tym samym kierunku, bo tamci też chcieli pleść wianki, ale rozdzielili się w drodze do stanowiska z kwiatami i wstążkami. W międzyczasie Noreen zdążyła upić łyk podarowanego jej cydru i czknąć niekontrolowanie, za co bardzo Ryana przeprosiła, na poły zawstydzona i rozbawiona. Cóż, chyba za dużo bąbelków, z dwojga złego lepiej teraz, niż gdy przedstawiała się olśniewającej Izoldzie. - Nie pamiętam, kiedy ostatni raz plotłam wianki - stwierdziła ze śmiechem pod nosem, gdy przyszło im zacząć splatać ze sobą kwiatowe łodygi. O dziwo szło jej zajebiście! Najwyraźniej wianki były jak jazda na rowerze. - Jak Ci idzie? - zapytała, podnosząc wzrok ze swojej roślinnej korony, by ocenić poczynania Ryana, kiedy jedna z wstążek, którą właśnie dołączyła do swojej obręczy zaczęła sunąć niczym wąż po jej nadgarstku. - Och... - westchnęła, lecz nim zdążyła coś powiedzieć, czerwona wstęga wspinała się już po dłoni mężczyzny. - Och, czyli o to chodziło z tymi splatającymi wstążkami... - skwitowała, oceniając "szkody". Najwyraźniej nie będą mogli się od siebie odkleić na jeszcze bardzo długi czas - i dosłownie, i w przenośni...
Po drodze na imprezę wystrojona w swoją najlepszą sukienkę Zofia słuchała z wypiekami na twarzy serwowanych przez mecenasa, wyssanych z palca jego sąsiadki rewelacji, a jednocześnie podziwiała to, jak niesamowity, elokwentny i przystojny jest jej partner. Nawet kiedy opowiadał o Merlinie przebranym za babę. - To wszystko brzmi, jakby Mikel był głownym organizatorem atrakcji, jesteś pewien że nie słyszałeś tego od pani Puddifoot? - zachichotała, gdy sobie to wszystko wyobraziła, i zaraz też dorzuciła swoje trzy knuty, bo o ile Tomasz piastował stanowisko wiceplotkary Alei Amortencji, tak ta funkcja w Dolinie Godryka należała właśnie do niej. - W Dolinie za to mówią, że będzie aquamenti party, wyścigi na taczkach i konkurs tańca latynoczarodziejskiego... A jakiś dziad spod sklepu z eliksirami mówił mi wczoraj, że główną atrakcją będzie wróżenie z pośladków, a on jest głównym wróżbitą. Ale postraszyłam go odpowienim paragrafem i uciekał, aż się kurzyło - zrelacjonowała, kręcąc głową z niesmakiem na wspomnienie paskudnego typa, z którym na szczęście udało jej się rozprawić po mecenasowsku. Na polanie co prawda nie ujrzeli żadnych z przewidywanych atrakcji, ale za to mnóstwo innych, musiała przyznać, że znacznie bardziej trafiających w jej gusta; a do tego dekoracje, klimat, muzyka, śmiechy i dokazywania bawiących się wkoło osób - wszystko to wprawiło ją praktycznie w ekstazę. Natychmiast udali się z Tomaszem w stronę wianków i zabrali do zaplatania kwiatów. Zoe spędziła w swoim życiu długie godziny na czynnościach tego typu, dlatego nieskromnie uważała się za mistrzynię wianków - i słusznie, bo wyszło jej małe arcydzieło. Uśmiechnęła się szeroko, gdy zaczarowana wstążka oplotła ich ramiona i sprawiła że byli jeszcze bardziej nierozłączni niż dotychczas, ale mina zaraz jej zrzedła, gdy usłyszała słowa ukochanego, który z jakiegoś powodu uważał konieczność zakupu eliksiru wczesnoporonnego za zabawną. Osobiście ją to martwiło, zastanawiała się też, jak to możliwe że tyle dziewcząt - i chłopców, w końcu do tanga trzeba dwojga - nagle zapomniało o tym, jak zapobiegać takim wypadkom. Całe szczęście, że oni, jak to się mówi, uważali... Tylko czy wystarczająco? Momentami nie była pewna, ale usilnie spychała wszelakie wątpliwości na bok. - Och... Naprawdę? To... To straszne, to musi być straszne uczucie, być w takiej sytuacji - wymamrotała, skubiąc jakiś listek, który wpadł jej w ręce, ale zaraz spróbowała się ożywić i ucałowała Tomasza w policzek. - Tak... Uważam, że to było przeznaczenie i dar od losu. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, prawda? - stwierdziła, uśmiechając się łagodnie, a wtedy usłyszała za swoimi plecami chichot. Nie taki beztroski jak ten tomaszowy, tylko jakby niepokojący, dziwny, taki którego nie sposób było zignorować; odwróciła się przez ramię, by zobaczyć kto tak chichocze, ale nikogo nie dostrzegła. Tylko ciemność, która nagle ją pochłonęła.
Ricky McGill
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 188
C. szczególne : irlandzki akcent | zapach błękitnych gryfów
Atrakcja: cydr Efekt: pożądanie Werki (3/3), jesteśmy związani do rana, będzie flirciarski cydr
Zanim zaczęli pleść celtyckie wianki, Ryszard nawet nie śmiał myśleć o tym, żeby pocałować Veronicę, ale teraz, kiedy już do tego doszło - Merlinie, miał wrażenie, że właśnie na to czekał całe swoje życie. Kiedy się obejmowali, nic nie robiąc sobie z tłumu dookoła, kompletnie stracił kontakt z rzeczywistością, jakby w jego wszechświecie istniała już tylko ona; czy raczej jej usta, które okazały się być równie zachłanne co jego, bo nawet nie próbował się oszukiwać, że chodzi mu teraz o cokolwiek innego niż czystą fizyczność. Zdawało się, że nie mogą znaleźć się już bliżej, ale wciąż przyciągał ją do siebie, by zmniejszyć ten dystans, ciągle było mu mało, błądził dłońmi po jej ciele, w mimowolnym poszukiwaniu zapięcia sukienki, do którego, całe szczęście, nie zdążył dotrzeć zanim oboje się nie opamiętali. Ryszard był więc winny tylko w kwestii tego zwiniętego ramiączka, być może. Kiedy wypuścił ją z objęć, był nieco skołowany tym nagłym porywem namiętności, który pojawił się niespodziewanie, a teraz zanikał stopniowo, jakby z każdym oddechem; uśmiechnął się do Werki niepewnie, a potem dołączył do jej śmiechu, niejako z ulgą, że wyglądało na to, iż jej entuzjazm również nie zelżał. Po prostu ograniczył się do bardziej przyzwoitego poziomu, takiego, przy którym wciąż mogli miło spędzić czas i nie zostać przy okazji wyrzuconym z imprezy za nieobyczajne zachowanie w miejscu publicznym. Chociaż pewnie chwilę wcześniej uznałby, że byłoby warto. - Boisz się że o świcie książę zmieni się z powrotem w żaberta? - zażartował, podążając za nią posłusznie w stronę cydru. Propozycja ograniczenia się do tej jednej celtyckiej nocy, bez żadnych obietnic i oczekiwań, bez wybiegania myślami naprzód była dla niego jak gwiazdka z nieba, dlatego bez wahania jej przytaknął. - Pewnie. Po tym pocałunku oddałbym tysiąc nocy za jedną z tobą - stwierdził, rozochocony wspomnieniem ust Werki, a potem przepchnął się już bezceremonialnie bliżej lady, bo zniecierpliwiło go to czekanie. I tak po chwili zaopatrzeni w dwa cydry wyszli z tłumu kręcącego się przy straganach z jedzeniem, prosto w tłum kręcący się przy reszcie atrakcji. - Skoro mamy tylko jedną noc, to musimy się dziś bawić, jakby jutra miało nie być - zapowiedział z uśmiechem sugerującym, że naprawdę jest gotowy z a s z a l e ć, cokolwiek to miałoby znaczyć. Łyknął malinowego cydru, który był dobry ale trochę taki za słodki, a potem, zerknąwszy ponad głowami imprezowiczów na ognisko i rzekę, zapytał, chcąc dać jej wybór: - To co...Ogień czy woda? - po czym po sekundzie namysłu, kierowany nagłym przypływem frywolnej energii płynącej z cydru, dodał: - Chociaż ty jesteś już tak gorąca, że ognisko chyba nie będzie żadną atrakcją.
Ryan Maguire
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180
C. szczególne : irlandzki akcent | niesforne loki | podobny do Tomasza ale wyższy i ładniejszy ofc
Atrakcja: wstążkowianki Efekt: kule ognia po cydrze, związanie z Noreen na 3 atrakcje, pożądanie 1/3, 21 na wianek, więc chwała i punkty
Noreen próbowała jakoś wyjaśnić powody swojego zakłopotania randką, na co Ryan machnął dłonią w ramach gestu mówiącego, że daj spokój, nie masz się z czego tłumaczyć. - Rozumiem, naprawdę - powiedział tylko i choć kusiło go, by zagaić czy ma za sobą trudne rozstanie, to pohamował się, szybko stwierdzając że to ani nie jest jego sprawa, ani tym bardziej odpowiedni temat do poruszania w takich okolicznościach. - Ale lepiej, żebyś była gotowa na f a n t a s t y c z n ą zabawę! - dodał z entuzjazmem, zanim zaproponował jej udanie się na wianki, przy których rozdzielili się z dotychczasowym towarzystwem i bardzo dobrze, bo dzięki temu żadne z nich nie musiało z bliska oglądać jak Izydor robi striptiz. - No to wianki, a potem, słuchaj, ogień i wodę sobie odpuścimy, ale zamierzam wyciągnąć cię na parkiet i go podbić. Nie wiem, czy w ogóle tu jakiś mają, ale nic nie szkodzi, zorganizujemy sobie jakiś - oświadczył beztrosko, a kiedy mówił, popijając cydr, z jego ust niespodziewanie wydobył się ogień. Aż podskoczył, a potem roześmiał się, rozbawiony zarówno swoją przypadłością, jak i pełnym klasy czknięciem Noreen. Cóż, oboje nie do końca kontrolowali to co się wydobywało z ich ust, więc można stwierdzić że byli kwita. Docierali już do stoiska z wiankami, gdy usłyszał bardzo wyraźnie nazwisko, które wybitnie zwróciło jego uwagę, tak samo jak charakterystyczny akcent i głos wypowiadającej je osoby. Przeniósł wzrok w tamtą stronę i, tak jak się spodziewał, zauważył @Irvette de Guise w towarzystwie, jak się właśnie okazało, pana Diaza. Aż przystanął na sekundę, by przyjrzeć się twarzy mężczyzny w półmroku i zapamiętać ją, choć starał się nie robić tego zbyt natarczywie; a chcąc nie chcąc, chwilę później dostrzegł partnera Irwety, który nie dość, że trzymał ją za rękę, to jeszcze urodą i powabem wcale nie ustępował Atlasowi. Zaciekawienie Diazem ustąpiło fali zaskoczenia, rozczarowania i sam nie wiedział czego jeszcze. - Dobry wieczór, Irvette - rzucił do niej uprzejmie, gdy znaleźli się z Noreen wystarczająco blisko, skinął też głową blondynowi i... tyle, postanowił zająć się sobą i swoją partnerką. Chociaż miał okropną chęć na to, by zapytać Irvette co tu robi i dlaczego jest tu, a nie za granicą, tak jak mu powiedziała. - To i tak jesteś o krok przede mną, bo ja nie robiłem tego nigdy. Wydaje mi się, że jak ostatnio świętowałem, to wianki z jakiegoś powodu były tylko dla dziewcząt - odparł, uśmiechając się bezradnie, ale gdy chwilę przyglądał się jak palce Noreen zaplatają ze sobą łodygi, to jakoś załapał i udało mu się zapleść naprawdę elegancki wianek. Nawet się przyłożył do tego, by powybierać najładniejsze, jego zdaniem, kwiatki (znaczy fioletowe) i stworzyć jakąś tam sensowną kompozycję. Na pytanie towarzyszki uroczystym gestem włożył sobie właśnie ukończoną ozdobę na głowę jak król koronę. I tak też się czuł! - No nie wiem, sama oceń, chyba całkiem fenomenalnie... Ewidentnie mnie zainspirowałaś - stwierdził uradowany, orientując się po chwili że oto zostali z Norką połączeni zaczarowaną wstążką. Nie żeby mu to przeszkadzało, i tak przecież planował spędzić cały wieczór w jej towarzystwie. Gdy spojrzał na nią po raz kolejny, zmienił tylko koncepcję tego, w jaki konkretnie sposób chciał to zrobić. Z głowy wyleciały mu tańce, cydry i inne celtyckie atrakcje, za to pojawiło się mnóstwo innych pomysłów, takich, które lepiej byłoby zrealizować raczej na osobności. Poczuł przypływ gorąca, aż musiał odpiąć guzik koszuli przy kołnierzyku, a może to były dwa lub trzy, kto by to liczył... Liczył teraz tylko na to, że już wkrótce Norka rozepnie kolejne. - Oj. Teraz nie mamy wyjścia, będziemy musieli się bliżej poznać - stwierdził, przysuwając się nieco by zalotnym gestm pogładzić Noreen po dłoni, a w jego głosie próżno było szukać typowej żartobliwej nuty. Bo wcale nie żartował.
Gdyby mógł czytać w jej myślach, z pewnością zainteresowałby się założeniami, jakie Irvette miała wobec jego osoby. Niestety, nieświadom tego, że część z nich weryfikował swoim zachowaniem, dalej próbował zachowywać się kulturalnie i nie przesuwać spojrzeniem wzdłuż krawędzi jej sukienki, w której wyglądała niezwykle dziewczęco… Uroczo. Być może nie to słowo miało oddawać jej wygląd tego dnia, ale ponieważ w prawieniu komplementów nigdy nie był dobry, jego spojrzenie musiało wystarczyć. Kto wie, może kiedyś do tego nawiąże, jeśli znów się spotkają, gdy ostatecznie stawi się u niej z prośbą o pomoc. Szło mu coraz lepiej z kontrolą uroku, odkąd przestał się obrażać na tę część siebie. Fakt, że raz wykorzystał go dla ratowania swojego tyłka w pracy, także wiele mówił. Wciąż jednak niechętnie myślał o stosowaniu go, choć jednocześnie bywały chwile, gdy aż go ręce świerzbiły, aby w podobny sposób się zabawić. - To jest tak chwila, kiedy mówię, że nie jesteś jak wszystkie kobiety…? - zapytał cicho, spoglądając na nią uważnie z lekkim uśmiechem na ustach. Zaraz też pokręcił głową prychając pod nosem, bo podobne teksty nie pasowaly do niego i nie raz słyszał, jak Carly naśmiewa się z czegoś podobnego. - Domyślam się, że każda z was, jak każdy facet, lubi czuć się wyjątkowo, ale do tego nie wystarczy pierwszy lepszy półwil, który nie potrafi wiązać wiaznków… Jednak skoro los już nas związał, zrobię co w mojej mocy, żebyś tego nie żałowała - powiedział, ostatecznie ignorując wzmiankę o swoim naturalnym uroku. To było coś, czego nie znosił i wolał nie podkreślać go w żaden sposób. Jednak nie zdjął wianka, skoro miał towarzyszyć Irvette, a w jej oczach wyglądał w ten sposób po prostu dobrze. - Sądzę, że tobie kwiaty bardziej pasują, niż mnie… - dodał cicho, pozwalając sobie powoli omieść wzrokiem jej twarz, i nieco niżej, nim wrócił znów do jej oczu z zaczepnym uśmiechem. Zaraz jednak Irvette dostrzegła kogoś znajomego i Jamiemu nie pozostało nic innego jak zgodzić się, aby podeszli do innych. Mimo wszystko nie byli w tej chwili na randce, ani niczym podobnym, a zwyczajnie zostali związani magiczną wstążką. Być może, w innych okolicznościach, po prostu zaczekałby na nią z boku, a tak szedł obok niej, uważnie przyglądając się nieznajomemu, do którego zwróciła się po nazwisku. Nie znał mężczyzny, nie miał również pewności, czy słyszał jego nazwisko, ale sądząc po tonie głosu Irvette, nie był kimś, z kim warto byłoby się zapoznawać. Za to zaskoczyły go palce dziewczyny zaciskające się na jego dłoni. Odruchowo złapał ją więc za dłoń, chcąc dać oparcie, którego być może bezwiednie szukała, choć nie rozumiał dlaczego. Kiedy Irvette dała mu dyskretny sygnał, żeby odeszli, z kpiącym uśmiechem spojrzał raz jeszcze na nieznajomego i odszedł z rudowłosą w stronę rzeki. Z zaciekawieniem obserwował ją, jak znów się uśmiechała, jak wyraźnie zamierzała bawić się tej nocy i nie mógł nie przyznać przed sobą, że naprawdę była ciekawsza, niż kiedykolwiek sądził. - Nie ma czego, tak jest wygodnie - powiedział, spoglądając na ich dłonie, ale nie puszczał jej, spoglądając za to na Irvette, próbując zrozumieć, czy dla niej było to coś nieprzyjemnego, czy zaczerwieniła się z powodu swojego odruchu. - Nie wiem, czy szukałaś oparcia, czy raczej moja dłoń stała na drodze do różdżki, czy innej ukrytej broni, ale mi to w żadnym stopniu nie przeszkadza - dodał jeszcze, po czym spojrzał krytycznie na rzekę. - Jestem za tym, żeby spróbować wejść do środka, ale lepiej będzie zdjąć z siebie ubrania, żeby ich nie zniszczyć i później mieć nadzieję, że nurt nie jest zbyt rwący. Wstążka z pewnością utrudni pływanie - zauważył powoli, nim znów spojrzał na swoją towarzyszkę, unosząc nieco pytająco brew, zastanawiając się, czy była gotowa rozebrać się przy nim, czy prędzej zniszczyłaby suknię. Byłoby szkoda sukni.
"Och, nie jesteś tutaj sam. Ktoś do ciebie szepcze, zapewniając, że już na ciebie czekają, że on na ciebie czeka, a ty z jakiegoś powodu zaczynasz odczuwać dziwną ekscytację na samą myśl, że musisz spieszyć się… na bal!"
Atrakcja: wybieramy się na poszukiwania paproci Wylosowany efekt:
Wstążkowianki:
Plecenie wianków: 65 przerzucone na 31 za punkty z DA - Ania zdobywa +1 punkt do DA oraz wieczną chwałę Jak długo: 2 - "Łączycie się na kolejne 3 posty." Jak wpływa: 4 - "Wstążka najwyraźniej nie tylko związała wasze nadgarstki, ale połączyła w jakiś… szczególny sposób. Na tyle, że potraficie odczuwać swoje emocje. Może nie przez cały czas, ale co jakiś czas czujecie przejawy irytacji, radości, ekscytacji waszego partnera, cokolwiek ten nie czuje."
Rytuał ognia:
92 – zdaje się, że święte ognie Celtyckiej Nocy wybrały właśnie ciebie. Czujesz jak zalewa cię radość, usta wykrzywiają się w szerokim uśmiechu, a ty masz ochotę tańczyć i tańczyć do białego rana. Płomienie ogniska jedynie delikatnie cię łaskoczą, nie robią krzywdy, niemal ustępują twoim krokom gdy tylko się do nich zbliżasz. Spływa na ciebie magiczna ochrona świętego paleniska i zaczynasz lśnić jak Edward w Zmierzchu. Przez najbliższy miesiąc otrzymujesz przerzut przy każdym wykonywanym rzucie kostką, z możliwością wyboru lepszej kostki!
Strój: zwiewna sukienka w puchońskim kolorze
Aneczka tańczyła z Timem, zatracając się coraz bardziej w klimacie celtyckiego święta i w myślach o tym, że nadchodzi bal. Rozkoszowała się rytmicznością kroków i blaskiem, który ją spowijał, nie czyniąc żadnej krzywdy. Była jednością z ogniem, lśniła jak on i dawała się pochłonąć płynącej z niego magii, a splecione wstążką nadgarstki sprawiały, że i Tim był częścią tego wszystkiego. Był tu z nią, taki rycerski i opiekuńczy, taki pogodny i uśmiechnięty. Taki... Zakochany? Puchonka miała wrażenie, że widzi siebie poprzez jego oczy i może to za sprawą magii celtyckiej, a może za sprawą jego spojrzenia poczuła się najwspanialszą istotą na całym świecie. Ona też miała wrażenie, że choć patrzyła na niego od dawna, po raz pierwszy tak naprawdę go zobaczyła Zawsze był z nią, zawsze ją chronił, był jej przyjacielem, towarzyszem, kimś, bez kogo nie wyobrażała sobie już ani jednego dnia. Wcale nie żałowała, że nie zrozumiała tego wcześniej. To, co ich połączyło, było piękne, ale potrzebowało czasu, by rozkwitnąć. Uczucie, które wzrastało powoli, zapuszczając trwałe, mocne korzenie. Daleko temu było do szalonego porywu namiętności, o którym nieraz Brandonówna się rozpisywała. Nie. To było łagodne, pełne ciepła i szczęścia. Ania uśmiechnęła się, wpatrując się w niego z pełną stoickiego spokoju radością. Chciała z nim być, cieszyć się jego obecnością, tym, że się odnaleźli. Ale nie chciała tego w tłumie świętujących. Chciała trochę prywatności, spokoju. Chciała razem z nim poszukać kwiatu paproci idąc na bal, o którym wciąż szeptały jej tajemnicze głosy.
Coś, a może ktoś?, się o ciebie ociera. Masz wrażenie, że po twoich włosach przesuwają się czyjeś palce, zupełnie, jakby ktoś próbował cię pogłaskać, jak psa. Masz chęć za tym podążyć, a może uciec? Niezależnie od tego, co zrobisz, słyszysz, jak ktoś cicho chichocząc, powtarza, że należysz do niego!
Atrakcja: Wstążkowianki oraz rytuał ognia Wylosowany efekt: -
75 – Zbliżasz się w dzikim tańcu do ognia i czujesz jak przenika przez twoje ciało, twoją duszę, którą święte ognie Celtyckiej Nocy całe szczęście uznały za godną swojego błogosławieństwa. Czujesz, jak spływa na ciebie wiedza, niedostępna dla nikogo innego i dzięki temu otrzymujesz dowolny przerzut kostki na tym evencie. Oznacza to, że jeśli podczas tegorocznych obchodów Celtyckiej Nocy wylosujesz kostkę, której zwyczajnie nie chcesz – możesz ją śmiało przerzuć!
Ten taniec był tak cudownie szalony, ale jednocześnie pełen harmonii między nim, Anią i ogniem. Nawet uporczywy głosik w głowie nie był w stanie go wytrącić z tego stanu. Nic nie było w tej chwili ważniejsze od tej bliskości. Wychował sięw czarodziejskiej rodzinie, był magiczny niemal od urodzenia, ale to było co innego, nie zwykła, codzienna magia, jakiej używał w szkole i pracy, to było coś dużo głębszego, bardziej pierwotnego. Nie był w stanie oderwać oczu od Ani Brandon, od tego jak się porusza, jak jej rysy nabierają blasku w świetle płonącego ogniska. Jaka ona była piękna. Nagle, w jakiś sposób poczuł, że ona wie o jego uczuciu, że je akceptuje, mało tego, ona je odwzajemnia. Nigdy nie był bardziej szczęśliwy, niż w tym momencie. Dużo siły woli go kosztowało, żeby nie porwać jej w ramiona i nie pocałować, tutaj, teraz przy wszystkich, ale czuł, że to nie jest dobry moment. Pewne rzeczy musiały zostać powiedziane na głos, żeby stały się faktem. A do tego musieli być sami. Nieważne, teraz mógł czekać nawet do rana. Kiedy już wiedział, że jego najwspanialsza Puchonka czuje to, co on, cała reszta traciła jakiekolwiek znaczenie.
Atrakcja: Rytuał wody Wylosowany efekt:I - Czyste ciało i dusza, nie mogę bawić się cm ani atakować czy kłamać.
Zdecydowanie byłaby dumna, gdyby wiedziała o tym, jak zmienił swoje podejście do tej bardziej urokliwej części natury wila. Skoro posiadał taki dar, nie potrafiła kompletnie zrozumieć, czemu miałby z niego nie korzystać, choć oczywiście kwestia kontroli była dla rudowłosej równie, jeśli nie bardziej ważna. -Tylko jeśli tak sądzisz. - Odpowiedziała nawet trochę rozbawiona tym pytaniem. Owszem, lubiła komplementy, ale raczej nie domagała się ich na siłę. Potrafiła rozróżnić czystą kurtuazję, czy obłudę od szczerych pochwał, które to ceniła sobie najbardziej. -Pierwszy lepszy półwil nie wysiedziałby tutaj tyle. - Tym razem odbiła piłeczkę tym zawoalowanym komplementem. Nie chodziło jej do końca o fakt, że ktoś by ją tak po prostu zignorował i zostawił, a raczej o to, że byle komu nie pozwoliłaby na taką bliskość tej nocy. Darzyła Jamiego zaufaniem, choć nie było ono w stu procentach tak szczere i naturalne, na co prawdopodobnie zasługiwał. Zbyt mało się jeszcze znali, by mogła sprezentować mu coś tak cennego. -Całe szczęście, bo musiałabym zmienić karierę. - Odpowiedziała jeszcze, po czym podziękowała za komplement, nim ktoś inny na chwilę skradł jej uwagę. Bezczynność Diaza nieco ją zdziwiła i to zarówno pozytywnie jak i negatywnie. Nie potrzebowała tu wielkiej afery, ale niezbyt chciała, by mężczyzna czuł się w jej otoczeniu bezpiecznie. Nie teraz, gdy coraz więcej sytuacji wskazywało na to, że coś ukrywa. Zapamiętała twarz jego dzisiejszego towarzysza jeszcze z warsztatów i choć nie była pewna, czy zna jego nazwisko, to na ten moment jej wystarczało. Mężczyźni byli sobie widocznie bliscy, a taką słabość zawsze dało się wykorzystać na swoją korzyść. Tego nauczył Irv ojciec i była to jedna z cenniejszych lekcji, jakie wyniosła z domu. Dużo bardziej zainteresował ją jednak @Ryan Maguire, a konkretniej jego towarzyszka. -Dobry wieczór, Ryanie. - Zupełnie szczerze i promiennie powitała czarodzieja. Chciała powiedzieć coś jeszcze, ale zrezygnowała z tego. Miała na dziś wystarczająco wiele wrażeń. -Życzę wam udanego Święta! - Wyrzuciła jeszcze z siebie, nim zostali sami z Jamiem, poruszając temat wodnych atrakcji w okolicy. Półwil przez cały ten czas kulturalnie milczał, nie dając po sobie zbyt wiele poznać. Jego pogardliwe spojrzenie na Diaza sprawiło jednak, że Ruda poczuła jeszcze większą satysfakcję. Miałą wrażenie, że nie tylko zdenerwowała Hiszpana i jego towarzysza, ale przy okazji zapewniła sobie znakomity wieczór. Owszem, małe pogróżki brzmiały jak rozrywka idealnie w jej stylu, a przecież brali udział w celebracji! Nieco zawstydzona przeprosiła zaraz Jamiego, bo o ile związanie wstążką było czystym działaniem magii, tak bliskość w postaci splecionych dłoni była już je winą i w dodatku czymś, co dla dziewczyny zakrawało o dużą intymność. -Cóż, zdolny mężczyzna potrafi być lepszą bronią niż niejedno zaklęcie. - Odpowiedziała, a figlarne iskierki zatańczyły w jej oczach, a jej dłoń pozostała spleciona z tą, należącą do ślizgona. Skoro Jamie nie oponował, a ona przyszła tu skorzystać z ostatnich czasów wolności, to chyba na tyle mogła sobie pozwolić. Kolejne słowa jej towarzysza sprawiły, że rumieniec na twarzy dziewczyny tylko nabrał na intensywności. -Słyszałeś o czymś takim jak magia? Całkiem nieźle sobie radzi w naprawie garderoby. - Westchnęła teatralnie, kątem oka widząc, że faktycznie ludzie w rzece zdawali się być nadzy. Czy była w stanie aż tak wyjść ze swojej strefy komfortu? Nie chodziło o samą kwestię pokazania ciała, bo uważała, że nie ma się czego wstydzić, ale raczej o reputację, która przez taki występek mogła zostać mocno nadszarpnięta. Dobrze wiedziała, jak działają plotki i wszelkie portale pokroju Psidwaczka, dla których podobne wydarzenia potrafią być niezłą pożywką. Już miała odmówić, gdy jej spojrzenie przypadkiem padło znów na Ryana i jego przepiękną towarzyszkę, a Irv poczuła to znajome, choć dość niekomfortowe dla niej ukłucie. Przeniosła spojrzenie na twarz Jamiego, próbując całkiem oczyścić umysł, co nie było wcale takie łatwe. Chyba że... -Masz rację, żal mi tej sukienki. Kosztowała niemałą fortunę. Jednak chyba będę potrzebować trochę pomocy, jeśli mam tam wejść. - Odpowiedziała powoli, a w jej głosie słychać było coś na kształt niepewności, która zaraz całkiem zniknęła, gdy dziewczyna wspięła się na palce, by sięgnąć ucha ślizgona. -Pomóż mi oczyścić myśli i zapomnieć o bożym świecie, na te pięć minut. Użyj przeciwko mnie mojej własnej broni. Chcę całkiem stracić kontrolę. - Wyszeptała tak, by nikt poza Jamiem nie usłyszał jej słów, po czym spojrzała mu ponownie w oczy, a w jej źrenicach czaiło się swego rodzaju wyzwanie i pewność tej decyzji.
Widziadła:pustelnik Atrakcja: jeszcze nie wiem Wylosowany efekt: -
W zasadzie jak zwykle była spóźniona. Wszystko przez ten cholerny festiwal czekolady i niekończący się korowód obowiązków, które dziadek szczodrze rozdawał wszystkim wokół. Była już nawet w Hogsmeade, już patrzyła co chwilę na zegarek, licząc każdą minutę, pewna, że uda się jej ze wszystkim i wszystko swobodnie pozałatwiać i pozamykać nim się stawi na obchody Celtyckiej Nocy, a gdy nadała ostatnie paczki do Wight okazało się, oczywiście, że już jest spóźniona. Biegła przez lasek, teleportowałaby się szybciej, gdyby wiedziała, gdzie ma się teleportować, rozglądając za @Benjamin Auster. Ubrana w czerwony kubraczek nie paskowała się za bardzo pomiędzy drzewami, szczególnie z roztrzepanymi, płowymi włosami, falującymi za nią jak płomyk świecy. Miała nadzieję, że nie pomyślał sobie o niej wszystkiego najgorszego, ani, co gorsza, nie poszedł już do domu. Zanurzona w umysłowym folderze z wymówkami, wpadła na eleganckiego mężczyznę w wyprasowanej koszuli, odbijając się od niego jak postać w kreskówce, z cichym "ojej". Otulił ją piękny, cytrusowy aromat męskiej wody kolońskiej, potrząsnęła głową i uśmiechnęła się, rozpoznając w swojej niespodziewanej przeszkodzie na drodze właśnie tego, kogo tak uparcie szukała. Starając się nie dyszeć jak parowóz od tej bieganiny, w końcu co to za dama wpada i dyszy, puściła mu oko, tym razem obejmując go na powitanie z normalną, ludzką czułością, a nie rozpędem pociągu towarowego. - Ben. Bardzo Cię przepraszam, mam nadzieję, że nie czekasz długo? - spojrzała mu w oczy stając lekko na palcach i muskając policzkiem jego lekko chropowaty policzek. Jej spojrzenie padło na piękną różę, którą dzierżył w dłoni jak miecz- To dla mnie? - zainteresowała się chciwie - Też coś dla Ciebie mam... - zaczęła gmerać w swojej przepastnej, bezdennej torbie przerzuconej przez ramię, ale było tam wszystko, od faktur i paragonów za składniki, przez fartuch do pracy, rolki pergaminu z pracami domowymi uczniów po zapewne dziada i babę.
Nicholas Seaver
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Wstążkowianki: JAK DŁUGO:4 – Wstążka opadnie kiedy tylko wyjdziecie poza miejsce Celtyckiej Nocy. JAK WPŁYWA:5 – Pożądanie. To właśnie odczuwacie na kolejne trzy posty. Nie jest to nic romantycznego i nie tracicie dla nikogo głowy. Po prostu, zwyczajnie czujecie niesamowitą chęć do zwykłego baraszkowania ze swoim partnerem wstążkowym. Miejmy nadzieję, że jesteś tu ze swoją drugą połówką. k100:84 i po 6 przerzutach 69 Scenariusz widziadeł: 13 - Śmierć: Wokół ciebie pojawia się wysoka, soczyście zielona trawa, w której masz ochotę się położyć. Kawałek przed sobą widzisz niewielkie drzewo obwieszone kolorowymi wstążkami i otoczone kręgiem z kamieni. Masz ochotę zawiesić na nim swoją wstążkę, ale uważaj, aby nie uszkodzić drzewa! Rzuć k6 gdzie 1 i 6 oznacza, że złamałeś jedną z gałęzi, czego konsekwencją jest pech w kolejnym wątku. I dorzut 5, czyli nie złamał. Rytuał ognia: 49-13(cm)=36 – tańczysz roześmiany, skaczesz przez święte palenisko i nie dzieje się nic spektakularnego. Może trochę się potykasz, może nie jesteś najlepszym tancerzem, ani profesjonalnym skoczkiem, ale za to bawisz się naprawdę przednio! Ciężko jednak stwierdzić na ile to działanie ognia, samej nocy, czy endorfin, ale przecież najważniejsze, że się wspaniale bawisz!
Wszystko to było zaskakujące. Nieproszone towarzystwo to jedno, ale do kobiety przywiązany był młody mężczyzna o niebywałym uroku. Zupełnie jak Atlas. I zupełnie jak Casey, choć twarz tego drugiego naznaczona była niedoskonałością. Na szczęście oboje zniknęli równie szybko, jak się pojawili, a Nico mógł się znów skupić całkowicie na Diazie. Przekleństwo kochanka zdziwiło go, tak samo jak przeprosiny. Przecież nie miał za co przepraszać, cokolwiek miał na myśli. Za to wyjawiony sekret roziskrzył na nowo oczy Seavera. - Sądziłem, że widzę Cię wszędzie już nie tylko w snach - zamruczał i w odpowiedzi na płochy pocałunek odwzajemnił się większą intensywnością. I tak miałby na niego ochotę, ale przez wstążkowiankową magię rosło w nim coraz silniejsze pożądanie. I może dobrze, że miał na sobie luźną tunikę, bo inaczej to, co działo się z jego ciałem, mogło wyglądać dla postronnych co najmniej niesmacznie. - Tłoczno tu, nie uważasz? Może pójdziemy w jakieś kameralne miejsce... Zobacz, trawa jest taka bujna i zielona! Moglibyśmy się w niej skryć i... Nachylił się do jego ucha, by wyszeptać kilka słów składających się w niedwuznaczną całość, a potem nie czekając na odpowiedź odciągnął go od stanowiska ze wstążkowiankami. Plany miał zupełnie inne, ale nagle zobaczył drzewo, na których gałązkach mieniły się kolorowe tasiemki. Poszedł w jego stronę zupełnie nie bacząc na wszystko inne, pchany nieodpartą chęcią dołączenia własnej wstążki do tej feerii barw. Nie troszczył się o kamienny krąg wokół, to po prostu było silniejsze od niego. Na szczęście obaj mieli wolne wiodące ręce, dlatego Nico bez problemów zawiązał nieistniejącą tasiemkę na nieistniejącym drzewie, nie łamiąc przy tym nieistniejących gałązek. Musiał wyglądać przekomicznie, biorąc pod uwagę to jak bardzo zafascynowany był całym tym przedsięwzięciem. Czyżby zawsze już miał ulegać wróżkowej magii? Dopiero po chwili przeniósł wzrok na Antonio, a na jego uśmiech zagościł szczery uśmiech. Ostatnio uśmiechał się coraz częściej i niemal zawsze miało to miejsce przy Katalończyku. Było w nim coś takiego, co budziło w Seaverze szczęście w najczystrzej postaci. To niezwykłe, że ktoś o tak mrocznych myślach potrafił budzić w innej istocie coś zupełnie odwrotnego, że ktoś, kto zrobił w życiu tyle zła, robił jednocześnie tyle dobrego, wyciągając tonącego w smutku Nicholasa do krainy pogodnej beztroski. - Chodź, Tonio! Zatańczmy z ogniem - szepnął, w sposób, który tylko oni dwaj mogli zrozumieć aż tak dwuznacznie. Seaver pociągnął Katalończyka w stronę rytualnych płomieni, które spowite magią miały otoczyć ich zaklętą opieką.
Widziadła:świat Atrakcja: wypijamy cydr i idziemy na rytuał wody Wylosowany efekt: wstążkowianki związały mnie z Rickym do następnego poranka, po cydrze - dym z uszu i kule ognia wylatują mi z buzi, na rytuale wody…
rytuał wody:
… obmywa cię woda, oświetla cię blask księżyca, wszystko to ściśle wiąże się z uczuciami, a ciebie teraz przepełnia to najważniejsze, najsilniejsze jakie można poznać. Jeśli nie jesteś w związku – obdarzasz gorącym uczuciem losową osobę! Efekt trwa do końca wątku na evencie.
Gdy spostrzegła jego niepewny uśmiech, pomyślała sobie, że była ślepa. Jak mogła chodzić do tej cholernej szkoły przez taki szmat czasu i nigdy się w nim nie zabujać? Zaaferowana hultajami, którzy nie byli ewidentnie warci jej uwagi, zupełnie nie zwracała uwagi na takich cudownych chłopaków jak Ricky. No dobra, może pierdonął bombardą Solbergowi w twarz, ale koniec końców nikomu się nic nie stało. Jego śmiech był bardzo przyjemny dla jej ucha, bo wszystko wskazywało na to, że pomimo dość niespodziewanego startu, zabawa się dopiero zaczyna. Usłyszała jego uwagę i niepewny uśmiech zamienił się w ten tajemniczy, gdy na chwilę odwróciła się, przystanęła i szepnęła mu do ucha. - A może to ja się w nią zmienię? – Nie wiedzieć kiedy jej ręka znowu odnalazła jego dłoń, ale zamiast spleść je w uścisku, zaczęła wspinać się palcami ku górze. - Ja się niczego nie boję, Ricky – odparła, odsuwając się od niego na tyle, by mógł spojrzeć w jej oczy. Przez chwilę wyglądała na poważną, bo naprawdę chciała sobie wmówić, że wcale się nie boi. Tego, że przyjdzie taki czas, że powie jej nie. Że pójdzie w swoją stronę, zrywając błękitną wstążkę. Że jeśli ktoś z tłumu porwałby go na chociażby pół całusa w policzek, nie pękłoby jej serce. Nie, nie chciała się bać. A patrząc prosto w jego źrenice wmawiała sobie, że bać się nie musi. Że on jest inny. Że jej tu nie zostawi. - Tysiąc nocy to całkiem sporo – zauważyła rezolutnie, niezbita z pantałyku mocą tego komplementu. Wydawał się szczery i niewymuszony, szczerze mówiąc nie wiedziała na co może sobie pozwolić w odpowiedzi. Zanim pomyślała nad jakimś rewanżem, który nie zdradziłby faktu, jak bardzo porwała ją ta noc (a nader wszystko – jego towarzystwo), Ricky podawał jej już hibiskusowy cydr. Podziękowała ślicznie, upiła łyk i poczuła, charakterystyczny smak. - Woah. Ależ ostre – mruknęła bardziej do siebie niż do niego, a potem zerknęła już na jego uśmiech. Ten uśmiech, ten cholerny uśmiech. Dobrze wiedziała, że tak zaczynają się prawdziwe kłopoty. Otworzyła usta, by mu odpowiedzieć, ale zanim zdążyła zareagować kula ognia umknęła z jej ust. Zakryła więc wargi, dusząc chichot, bo to chyba była bardzo zgrabna i nieco ciepła iluzja i chyba nikomu nic się nie stało. - Chyba woda. Masz rację, gorąca ze mnie dziewczyna – zaśmiała się, przyjmując komplement swoim sposobem, to znaczy z udawaną pewnością siebie i uroczym rumieńcem na twarzy. Póki co nie piła cydru, bo i bez tego miała ogrom wrażeń. A największą z atrakcji były złote usta Ryszarda, które nie dość, że mówiły takie ładne rzeczy, to jeszcze wyglądały słodko i kusząco. Nie umiała odwdzięczyć się jak człowiek – dobrym słowem za dobro słowo, toteż postąpiła wedle tego, co podpowiadały jej instynkty. Złapała go za koszulę i przyciągnęła do siebie, kradnąc mu bezczelnie buziaka, bo taki miała kaprys. Całował dosko, bawili się świetnie, a jak sam przed chwilą powiedział. - Wiesz, ile takie gorące dziewczyny są w stanie skraść buziaków przez jedną, krótką noc? Andiamo, principe. Zanim zamienimy się w żaby – zaśmiała się, nie będąc poważną ani na pół minuty i już tuptała w stronę rzeki. Gdy dotarła na jej brzeg, wcale nie nalegała na to, by odwrócił od niej swoje spojrzenie. Ba! Zsunęła z siebie sukienkę nie spuszczając wzroku z jego tęczówek, wyraźnie rzucając mu wyzwanie. Gdy materiał wylądował już całkiem na ziemi, a ona stała przed nim w samej bieliźnie, uśmiechnęła się swoim sposobem – wyglądała na zadowoloną i nietrudno było domyślić się, co chodzi jej po głowie. Czekała, aż i on się rozbierze, nie odwracając wcale płochliwie wzroku. A potem oboje zanurzyli się w zimnej wodzie. Przez chwilę pływała bezwolnie, jak płatek kwiatu unoszony na powierzchni, po prostu rozkoszowała się tym doznaniem w świetle księżyca i w czasie celtyckiej nocy. Czuła magię, czuła zimno i ciepło jednocześnie, czuła się dobrze z samą sobą, nie będąc wcale sama. Spojrzała przez ramię na Ryszarda i wtedy stało się coś, co w jej sercu nie działo się już bardzo dawno. Ta niewinna gra, ten flirt i półsłówka, te skradzione pocałunki, magia, chwila, ta jedna noc. To będzie za mało. To wszystko obróciło się przeciwko niej, na pewno dostrzegł w jej oczach, że czegoś się wystraszyła, że go okłamała, że… właśnie to, czego bała się najbardziej właśnie się stało. Trącona jakimś dziwnym przekonaniem, że tak powinna właśnie zrobić, przemierzyła tą niewielką, dzielącą ich jakimś cudem odległość i przegryzła wargę. Wyglądała, jakby chciała coś powiedzieć, ale najwyraźniej się rozmyśliła. Nie miała teraz odwagi, by skraść mu pocałunek, nie wyciągała ufnie rąk, nie garnęła się do dotyku, którego tak rozpaczliwie pragnęła. To było coś innego, przed chwilą po prostu dobrze się bawiła, a teraz? Czuła się, jakby była kompletnie zakochana. A miłość kojarzyła jej się z jednym.
Antonio Díaz
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : Wielka rana na plecach, rana po poparzeniu na ramieniu
Widziadła:kochankowie, rozegrany Atrakcja:rytuał ognia, gdzie wypadło mi MINUS dwanaście Wylosowany efekt: Wstążka oplata nas do końca celtyckiej nocy. Podążanie 3/3. Ogień próbuje mnie strawić, bo mam nieczyste serce czy coś.
Widział jego zdziwienie i kompletnie go nie rozumiał. Nie wiedział, że może nie przystoi przy takich dżentelmenach jak Nico wyrażać się w taki sposób o damach, ale tamten temat przeminął z wiatrem. Owszem, trochę zepsuła mu humor, ale zabawa miała dopiero się zacząć. - Opowiedz mi o tych snach – mruknął mu w odpowiedzi, niespiesznie się do niego zbliżając. Zaśmiał się przy tym cicho, kiwnął głową na jego propozycję. Co prawda ledwo tu przyszli, ale zawsze mogli zmyć się do Przystani i… zrobić cokolwiek, co tam nieskładnie wyszeptał mu na ucho. Tonio też nie myślał rozsądnie, ale w jego głowie szybko zaświtało jedno ale… Ale chwila, jaka trawa? Owszem, coś tutaj rosło, ale na pewno nie było to bujne i zielone. Raczej pożółkłe i wydeptane… to chyba muszą być te halucynacje, pomyślał sobie Tony, podążając w ślad za Nico, bo chciał przede wszystkim pilnować w tej chwili, aby nie stała mu się żadna krzywda. Nie odgadł, co widział oczyma wyobraźni, coś chyba wiązał (sądząc po gestach), ciągnąc za sobą Diaza przy każdym ruchu (być może tasiemka i drzewo nie istniały, ale aksamitna wstążka już tak). Trochę się zdziwił, ale nie był zdenerwowany, miał wrażenie, że wszyscy tu mają głowy w chmurach i jakieś narkotyczne wizje. Wiadomo, że to przez wróżki. To przecież nie jego wina. Gdy wizja minęła i zobaczył, jak Nico ślicznie się do niego uśmiecha, zapomniał nawet o dyskomforcie, którego przed chwilą doznał. Wyglądał tak jak nie on, przecież niemalże zawsze był taki poważny, a jednak teraz miał tę minę, którą Tonio chciał widzieć na jego twarzy najczęściej. Już chciał coś powiedzieć, może znowu go pocałować, ale Nicholas zaproponował już coś, czemu nie sposób było odmówić. Taniec przy ogniu, ach ileż on miał z nim wspomnień. Barcelona, dawno temu i z nią. Teraz jej wspomnienia już go tak nie bolały, wspominał je rzewnie, bez żałoby, jak coś co słusznie minęło. Rzecz jasna dalej miewał wyrzuty sumienia, bo przecież mimo usilnego okłamywania samego siebie, nie wyciągnął jej z Azkabanu. Ale czy teraz miało to jeszcze jakieś znaczenie? Podszedł ufnie do ognia, ale zanim zaczął tańczyć, zanim dał się porwać w wir muzyki i doznań, poczuł ogień. Prawdziwie gorący, chyba piekielnie gorący ogień. Natychmiast się odsunął, siarczyście klnąc pod nosem. Nie chciał psuć Nicholasowi zabawy, ale chyba sobie nie potańczą. - Innym razem, comparde. Może z kimś innym. Wygląda na to, że jestem zbyt nieczysty, by partycypować – mruknął, spoglądając na osmalone przedramię. Rana była różowa i piekła, pomóc mogła jedynie. - Woda. Widziałem tu rzekę. Co powiesz na szybką kąpiel? – zapytał z błyskiem w oku, starając się nie tracić dobrego humoru.
Świętowanie trwa w najlepsze, gdy nieoczekiwanie do waszych uszu dolatują jakieś krzyki, nawoływania i dźwięki szamotaniny. Pracownicy Ministerstwa Magii kierują się pospiesznie w stronę druidzkiego straganu, gdzie Tyler Kingfisher coraz głośniej wylewa swoje żale i ostrzeżenia na wszystkich tych, którzy chcą go słuchać. Nie jest zadowolony, w jego spojrzeniu miga coś groźnego, coś, czego nie powinno tam być.
- To bliźniacza księga! Księga Jasnego Dworu - komunikuje mężczyzna, z pewnością, jakiej można mu zazdrościć. Po jego postawie widać, że doskonale wie, z czym ma do czynienia, a jego upór zaczyna onieśmielać druidów, zupełnie, jakby byli skłonni przyznać mu rację. - Przyjrzyjcie się, to nie wasze symbole! Co wam padło na oczy?
Pytanie zdaje się unosić w powietrzu. Dokładnie tak, jak pył wróżek, który wiruje, unosi się, to znowu opada. Jest go coraz więcej, próbuje dostać się dosłownie wszędzie, jakby chciał wszystkich udusić. A najwięcej jest go dookoła druidzkiego straganu, gdzie nieoczekiwanie spośród jedzenia wyskakuje wróżka. Roześmiana, z grymasem na twarzy, który świadczy o jej mało przyjemnych zamiarach, zajada się śledziami, jakby miała do tego absolutne prawo. Cmoka, rozbawiona tym, co się dzieje, a kiedy Kingfisher spogląda ku niej z pełnym zrozumieniem sytuacji, zaczyna chichotać jeszcze głośniej, podskakuje i kłania mu się głęboko.
- Król Ciemnego Dworu posyła swoje pozdrowienia! Jest pełen podziwu dla waszej determinacji, ale nie spełniliście obietnic, jakie złożyliście, kiedy otworzyliście przejście. Chyba doskonale wiecie, co to znaczy? Oj, Król nie jest zadowolony! Jego pupilek ciągle śpi w tym waszym wielkim lazarecie, a wy próbujecie tylko usuwać nasze prezenty! Przyjmijcie je, toć z dobroci serca! - krzyczy wróżka i słyszą ją dosłownie wszyscy, jakby miała w sobie niewyobrażalnie wiele mocy. Jakaś nowa magia, której nie znacie? Zapewne tak.
Nim jednak ktokolwiek jest w stanie cokolwiek zrobić, wróżka podskakuje, wydaje z siebie chichot przypominający skowyt upiora i rozmywa się w pyle, jaki obsypuje wszystkich dookoła. To jednak wystarczy, by pracownicy Ministerstwa zdecydowali się zabrać ze sobą Tylera Kingfishera i księgę, którą trzyma, zapewniając, że będzie jej chronił i dowie się, jak poradzić sobie z wróżkami.
C. szczególne : Zawsze ubrany na czarno w strój zakrywający wszystko prócz dłoni i głowy. Prawie nigdy się nie uśmiecha, za to wiele emocji można wyczytać z jego spojrzenia.
Wstążkowianki: JAK DŁUGO:4 – Wstążka opadnie kiedy tylko wyjdziecie poza miejsce Celtyckiej Nocy. JAK WPŁYWA:5 – Pożądanie. To właśnie odczuwacie na kolejne trzy posty. Nie jest to nic romantycznego i nie tracicie dla nikogo głowy. Po prostu, zwyczajnie czujecie niesamowitą chęć do zwykłego baraszkowania ze swoim partnerem wstążkowym. Miejmy nadzieję, że jesteś tu ze swoją drugą połówką. k100:84 i po 6 przerzutach 69
Scenariusz widziadeł: 13 - Śmierć: Wokół ciebie pojawia się wysoka, soczyście zielona trawa, w której masz ochotę się położyć. Kawałek przed sobą widzisz niewielkie drzewo obwieszone kolorowymi wstążkami i otoczone kręgiem z kamieni. Masz ochotę zawiesić na nim swoją wstążkę, ale uważaj, aby nie uszkodzić drzewa! Rzuć k6 gdzie 1 i 6 oznacza, że złamałeś jedną z gałęzi, czego konsekwencją jest pech w kolejnym wątku. I dorzut 5, czyli nie złamał.
Rytuał ognia: 49-13(cm)=36 – tańczysz roześmiany, skaczesz przez święte palenisko i nie dzieje się nic spektakularnego. Może trochę się potykasz, może nie jesteś najlepszym tancerzem, ani profesjonalnym skoczkiem, ale za to bawisz się naprawdę przednio! Ciężko jednak stwierdzić na ile to działanie ognia, samej nocy, czy endorfin, ale przecież najważniejsze, że się wspaniale bawisz!
Rytuał wody: F – gdy tylko wchodzisz do wody, a nurt rzeki opryskuje twoją gołą i ciepłą skórę, już wiesz, że dawno nie czułeś tak silnej potrzeby dotyku drugiej osoby. Niekoniecznie chodzi o coś intymnego, ot, trzymanie za ręce powinno wystarczyć. Im bardziej jednak z tą potrzebą będziesz walczyć, tym silniej ją poczujesz! Efekt trwa do końca wątku na evencie.
- Opowiem - odpowiedział Nicholas, a potem przekrzywił głowę, patrząc na Diaza z zadziornością chochlika. - Pokażę. I dam ci odczuć moje sny na własnej skórze. To była obietnica, której zamierzał dotrzymać i zrealizować ją z pełną gorliwością. Noc celtycka uderzyła mu do głowy do tego stopnia, że porzucił wszelkie opory i bawił się na całego, i to pomimo braku upojenia. Alkoholowego, oczywiście, bo te inne dopisywały szeroką gamą. Był tak szczęśliwy, że nawet poparzenia Antonio nie mogły zrujnować jego szczęścia, choć prócz radości zagościła w jego oczach również troska. - Na pływanie nigdy nie trzeba mnie namawiać - rzucił pogodnie, ostrożnie prowadząc kochanka tak, by nie naruszyć świeżego poparzenia. Zabrał go nad rzekę, ale na dystans od innych świętujących, bardziej na uboczu, gdzie mieli zdecydowanie więcej prywatności. Nie chciał, by ubrania lepiły mu się do ciała, tym bardziej, że kąpiel była pretekstem, by nakłonić także Diaza do swawolniejszych zabaw. - Koszula będzie przeszkadzać - powiedział Katalończykowi z zadziornym błyskiem w oku, gdy byli już na brzegu rzeki. Wyciągnął różdżkę i sprawnym evanesco pozbawił siebie tuniki, a Antonio wszystkich ubrań od pasa w górę. Dla bezpieczeństwa, rzecz jasna i by materiał nie urażał rany. Krok za krokiem, oswajając się z lodowatą wodą, wszedł do rzeki, z zachwytem czując jak obmywa go jej nurt. Było rześko, a jego rozgrzane ciało szybko zanurzyło się niemal po szyję. I natychmiast prócz odczuwanego już wcześniej pożądania, zapragnął również fizycznej bliskości, potrzebę dotyku, której nie mógł i nie chciał się opierać. - Carissimo - wyszeptał, przysuwając się do Antonio, wolną ręką głaszcząc go nieśmiało po brzuchu, by zaraz potem powędrować dłonią do jego policzka i obdarować mężczyznę czułym i głębokim pocałunkiem. Chciał więcej, o wiele, wiele więcej. Chciał tego tu i teraz, nie bacząc na nic. I kiedy tak zatracał się coraz silniej w ogarniającej go namiętności, nagle jakieś krzyki zaburzyły urok tej nocy. Niechętnie, z oporem oderwał się od ust Katalończyka, a potem spojrzał w stronę, z której rozbrzmiał złowieszczy chichot wróżki. Słuchał jej w milczeniu, z niepokojem, wciąż wtulony w kochanka, od którego nie zamierzał się nawet o cal odsunąć. - Księga Jasnego Dworu? - powiedział cicho, bardziej do siebie, niż do Diaza. Zmarszczył brwi, bo choć byli daleko od całego zdarzenia, tę księgę rozpoznałby wszędzie. - To ta sama, którą skradziono z mojego gabinetu! Ta, od której wszystko się zaczęło... Potrząsnął głową i spojrzał w brązowe oczy Tonio. - Chodźmy stąd. Proszę. Nie pozwolę, by wróżkowy pyłek zepsuł nam tę noc. Chodźmy do Przystani. Chodźmy świętować tak, jakby jutro nie miało nigdy nadejść.
Atrakcja: rytuał wody Efekt: flirciarski cydr 2/2, miłość do Werki
Niekontrolowane pożądanie wywołane magią ustąpiło, ale fascynacja towarzyszką tego wieczoru pozostała i zdawała się tylko narastać z każdym jej słowem i gestem. Rydzard zachodził w głowę jak to możliwe, że przez te wszystkie lata dzielenia szkolnych korytarzy nigdy nie zwrócił na nią uwagi w inny sposób niż tylko jako byłą dziewczynę Fitza czy po prostu spoko koleżankę z Ravenclawu; jasne, nie umknęły mu różne oczywiste zalety Werki, ale nigdy dotąd nie dostrzegł, że jest t a k a. Nie miał w głowie odpowiedniego określenia, co tylko świadczyło o tym, jak bardzo ją stracił po tym jednym pocałunku i kilku słowach. Niczego się nie boję zabrzmiało jak obietnica, dotyk jej dłoni wywołał dreszcz, ale zdecydowanie z kategorii tych przyjemnych. - Ja tylko tego, że ta noc okaże się za krótka - odparł, tak jakby miał na nią jakiś konkretny plan, chociaż zupełnie tak nie było. Chciał po prostu, żeby trwała i trwała, bo była tak magiczna, i to wcale nie za sprawą wstążki, wianka czy wróżek - tylko Weroniki, która czarowała go tak, że choćby chciał, to nie byłby w stanie powstrzymać się przed mówieniem jej samych najmilszych rzeczy i komplementów. Przychodziło mu to zupełnie naturalnie, było szczere, być może podsycone romantyczną, malinową nutą cydru, ale może wcale niekoniecznie. Może gdyby nie czarodziejski napój, myślał by to samo, tylko powstrzymał się przed wypowiadaniem wszystkiego na głos w obawie, że Werka każe mu się zamknąć i spadać. Ale nie kazała, bez względu na to, czy ulegała (wątpliwemu) urokowi Ryszarda czy też magii celtyckiej nocy; nie zastanawiał się nad tym teraz, zresztą, ciężko byłoby cokolwiek sensownego wymyślić w chwili w której dziewczyna przyciągała go do spontanicznego całuska, mówiącego zdecydowanie więcej niż tysiąc słów i robiącego większe wrażenie niż spektakularna kula ognia, która wydobyła się z ust Very po łyku cydru. Rozbawiony zarówno tym wyczuciem czasu jak i jej komentarzem, ruszył posłusznie w stronę rzeki, chichocząc beztrosko. - Nie mam pojęcia, nigdy aż tak gorącej nie spotkałem, ale mam nadzieję, że całkiem sporo - odpowiedział nie tylko figlarnie, ale i zgodnie z prawdą, pociągając Werkę do biegu, tak jakby mieli znaleźć się nad brzegu w wyznaczonym czasie. Nie wiedział, czego się spodziewać po rytuale wody, dlatego jak zwykle nie nastawiał się na nic konkretnego - a już na pewno nie na to, że spełni się jego marzenie sprzed kilku chwil i kolorowa sukienka Very znajdzie się na trawie. Naturalnie, podjął to rzucone spojrzeniem wyzwanie i chwilę później jego ubrania dołączyły do porzuconej na brzegu sukni, a on sam - do dziewczyny wchodzącej do rzeki. Głosy bawiących się przy ognisku ludzi jakby przycichły, srebrne światło księżyca oblewało postać Werki pięknym blaskiem, chłodna woda obmywała ich ciała i nagle atmosfera zrobiła się wręcz mistyczna, jakby działo się coś więcej niż za zwyczajna magia. Zanurzył się, pozwalając by rześka woda przejęła nad nim kontrolę, dryfował bezwiednie obok dziewczyny, chłonąc w milczeniu to wszystko, co rzeka miała mu do przekazania, aż poczuł rozlewające po ciele, płynące od serca ciepło, które zniwelowało chłód wywołany wodą. Wreszcie spojrzenia Ryszarda i Weroniki skrzyżowały się i dopiero wtedy dotarło do niego, co tak naprawdę czuł. Postąpił krok w jej stronę, prawie już się uśmiechał, cały rozanielony na jej widok, jednak nie sposób było nie dostrzec w oczach dziewczyny nuty niepokoju. - Coś nie tak? Zimno ci? - zapytał, wyciągając ramiona, żeby ją przytulić, a przy okazji ogrzać, ochronić, obdarzyć czymś zupełnie innym niż dotychczas. Nie frywolnym flirtem, nie niepohamowaną namiętnością, a głębokim, szczerym, obezwładniającym uczuciem. Nie miał pojęcia, że miłość od pierwszego wejrzenia istnieje. Ani że on potrafi tak się czuć. - Chyba musimy... - zaczął cicho, ale przerwał mu dobiegający znikąd i zewsząd donośny głos, któremu towarzyszył dziwny wzrost stężenia duszącego wróżkowego pyłu. Urwał w pół zdania, wytrącony zupełnie z równowagi i jakby wyrwany z amoku. Nadal po uszy zakochany w Werce, ale otrzeźwiony na tyle, by przyszło mu do głowy że to będzie dla niej zbyt wiele i jakiekolwiek wyznania zrobią tu więcej szkody niż pożytku. - Też to słyszałaś? - zapytał, zastanawiając się czy głos nie znajdował się tylko w jego głowie. I co to, kurwa, jest lazaret.
Atrakcja: rytuał wody Wylosowany efekt:A - topie się jeśli mi nie pomoże Irv
Zaśmiał się cicho, gdy odbiła piłkę w jego stronę, mając wrażenie, że dostrzega w jej słowach nikły komplement, na który nie potrafił odpowiednio zareagować. Szczęśliwie nic podobnego nie było od niego oczekiwane i po chwili śmiał się cicho, dopytując, czy w pracy też chodziła w wiankach. Kto wie, może powinna, może wtedy rośliny sprzedawałyby się jeszcze lepiej? Jednak temat został urwany, gdy Irvette postanowiła przywitać się z kimś, kogo zdecydowanie postawiła na czarnej liście, a przynajmniej tak Jamie odebrał jej zachowanie i ton głosu. To wystarczyło, żeby sam nie dbał o to, z kim rozmawiali. Fakt, że mężczyzna w żaden sposób nie zareagował, że zachował się, jakby podkulił ogon, jedynie wzmagał kpiący uśmiech na twarzy półwila. Nie wiedział o co chodziło, ale też nie miał powodu, aby o to dopytywać, choć mowa ciała rudowłosej świadczyła o być może problemach, w jakich być może potrzebowała pomocy. Z pewnością nie tyle w temacie rozwiązania, co rozładowania emocji i zebrania myśli. Co jak co, ale Norwood wiedział doskonale, że niektóre kobiety nie potrzebowały podsuwanych rozwiązań, a chwili na odreagowanie, żeby później z chłodną kalkulacją wszystko załatwić tak, jak tego chciały. Tak, żeby to im ostatecznie wszystko pasowało. Kiedy przywitała się z kolejnym mężczyzną w o wiele cieplejszy sposób, Jamie przeniósł na niego spojrzenie oraz towarzyszącą mu blondynkę, do obojga uśmiechając się ledwie dostrzegalnie. Nie przykładał jednak większej wagi do tego kim byli, jak wyglądali, nie widząc niczego szczególnego w tym, że Irvette witała się ze znajomymi. Jedynie to, że wciąż trzymała go za dłoń było ciekawe, choć niewiele później otrzymał odpowiedź na swoje niezadane pytanie. Zdecydowanie nie widział w tym geście niczego złego, niczego krępującego, bo czy nie od tego była Celtycka Noc? Szaleństw, zbliżeń, ognia… Jeśli mieli się bawić i choć trochę się lubili, nie było potrzeby, aby uciekać od czegoś, co było cóż, wygodne. Zdecydowanie lepiej było trzymać się za ręce, gdy te i tak były związane wstążką, niż napinać ją byle tylko się nie dotknąć za bardzo. Jednak rumieniec na twarzy Irvette sprawiał, że na moment traciła na obrazie twardej, nieprzystępnej i to również było ciekawe. Cóż, była inna niż zakładał w czasach, gdy wspólnie chodzili do Hogwartu. - Przyjmę to jako komplement i nie będę pytał, przed czym w takim razie miałem być bronią – powiedział i mrugnął do niej zaczepnie, nim skupił się na samej rzece i tym, jak mieli do niej wejść, będąc związani. Wszystko po to, żeby po chwili spojrzeć na nią z wyrazem zaskoczenia w oczach, choć bynajmniej nie chodziło o docinek o magii, ani nawet rumieniec, jaki znów (!) pokrył jej policzki. Czyżby miał tego dnia naprawdę duże szczęście, że wywoływał takie reakcje mniej lub bardziej świadomie? A może Irvette miała bliźniaczkę, o której nie mówiła. - Słyszałem jednak, że nie wszystko po użyciu reparo jest naprawdę w nienaruszonym stanie, a sądziłem, że kobiety przywiązują się do swoich ubrań – wyjaśnił, ale zaraz znieruchomiał, gdy tylko rudowłosa wspięła się na palce, gdy wyszeptała do jego ucha prośbę, jaką wierzył, że nikt nigdy do niego nie skieruje. Prosiła o coś, czego nie chciał robić, nie wobec osób, które darzył sympatią. Bronił się przed podobnymi zagraniami i nawet wykorzystanie uroku w trakcie pracy sprawiło, że miał wyrzuty sumienia. Jednak jednocześnie w jej prośbie kryło się coś, co może mógłby nazwać desperacją, choć nie był pewien, czy było to właściwe słowo. Wpatrywał się w jej oczy twardo, mając ochotę odmówić, nim w końcu westchnął ciężko, przymykając na moment oczy. Zaraz też objął wolną ręką Irvette w talii i przyciągnął do siebie, aby nie uciekła, nie zerwała kontaktu wzrokowego, którego zdecydowanie potrzebowali na początku. - Jak sobie życzysz… Pora żebyś zrobiła coś dla mojej przyjemności – powiedział miękko, pozwalając sobie na zaprzestanie kontroli nad sobą. Czuł tę miękkość, to dziwne uczucie, kiedy urok zaczynał się rozlewać, i skupił spojrzenie na oczach Irvette, trzymając ją blisko siebie, nachylając się do niej, niemal do pocałunku, czekając na błysk w jej spojrzeniu, który potwierdzi, że urok zaczął działać. Miał co do tego mieszane uczucia i choć nie mógł zaprzeczyć ekscytacji, jaką zawsze niosło korzystanie z uroku, tak jednocześnie czuł niechęć do samego siebie. Nie akceptował tej części siebie i tego nie było łatwo się pozbyć. - A teraz rozetnij suknię, tak żebyśmy mogli wejść do rzeki – odezwał się cicho, gdy miał pewność, że wszystko zaczęło działać, gdy czuł, że Irvette poddała się temu. Jednocześnie sam także pozbył się swoich ubrań, pozostając w bokserkach i po chwili, gdy byli gotowi pociągnął za sobą Irvette do wody, nie odrywając od niej spojrzenia, starając się utrzymać urok jak najdłużej, wiedząc, że w jej przypadku nie było to tak proste. W wodzie być może byłoby dobrze, gdyby nagle nie doszło do zamieszania na straganach, kiedy nagle wszyscy usłyszeli czyjś głos. Wróżki? Jasny Dwór? Obietnica i leżenie w szpitalu? O czym mówili? Jednak ten głos wystarczył, żeby Jamie postawił nieostrożnie nogę i został porwany przez nurt rzeki, przeklinając jedynie pod nosem.
Wiedza, jaką posiadał na temat kobiet nie była wcale tak daleka od tego, co zgadzało się z postawą Irv. Rudowłosa nie była typem księżniczki, która czekała, aż ktoś za nią naprawi jej problemy. Tak szczerze, to nie była żadnym typem, a jednocześnie wpasowywała się w kilka kobiecych standardów. Wszystko zależało od tego, jak dobrze się ją znało i jakie relacje między nią, a drugą osobą się wytworzyły. Widok pięknej towarzyszki Ryana na moment wytrącił Irv z równowagi, choć nie dała tego po sobie poznać, odchodząc dalej z Jamiem, który w pewien sposób miał się jednak stać dzisiaj jej bronią. Czy też może raczej tarczą. Ciężko było jej w pełni zrozumieć własne myśli i założenia tak samo jak to, dlaczego wciąż nie puściła jego dłoni. Rumieniec na jej twarzy często wykwitał i w większości przypadków dziewczyna przeklinała taki stan rzeczy, mając tę reakcję za słabość, której nie potrafi kontrolować. Bywały jednak chwile, kiedy umiejętnie wykorzystywała niechcianą zmianę kolorytu. Na ten moment starała się ignorować ciepło na twarzy, choć wiedziała, że przy jej bladej cerze jest to nie do przeoczenia. -I słusznie. Uważam, że bylibyśmy dobrym duetem w sytuacji kryzysowej. - Był to naprawdę spory komplement z jej strony i gdy wypowiadała te słowa, mimo rumieńca na jej twarzy, w jej głosie nie było słychać nawet krzty zakłopotania. -Magia skrzatów potrafi o wiele więcej niż doprowadzić moje ubrania do pierwotnej kondycji, nie przejmuj się. - Odbiła ponownie piłeczkę. Co prawda reparo zawsze było pierwszym pomysłem, ale w razie czego miała na podorędziu ukochaną służkę, która jeszcze nigdy jej nie zawiodła, a którą Jamie miał już okazję poznać, gdy Irvette połamała mu kości. Czuła, że może prosić go o wiele. Czuła, że po tym, co jej powiedział tamtego dnia, może nie być zbyt przychylny do spełnienia jej dzisiejszej zachcianki, ale musiała spróbować. W pewien sposób i dla niej było to szalenie niewygodne, więc gdy przez chwilę nie uzyskała żadnej odpowiedzi, zastanawiała się, czy chłopak podejmie tę nietuzinkową rękawicę, jaką mu rzuciła. Gdy jednak poczuła jego dłoń, pewnie przytrzymującą jej talię, wiedziała już, że zamierza przynajmniej spróbować odebrać jej całą kontrolę. Uśmiechnęła się triumfalnie, nie spuszczając wzroku z jego oczu. Przez krótki moment, jej własne tęczówki pociemniały, w geście automatycznej obrony, którą miała w sobie zaprogramowaną od dziecka. Całą siłą swojej woli zmusiła się jednak do poddania urokowi półwila i już po chwili, jej oczy błyszczały czystym szmaragdem. Tak jasnym, jak jeszcze chyba nigdy w jej życiu. Serce dziewczyny zaczęło przyspieszać tempa z każdym milimetrem zbliżającej się do niej twarzy Jamiego. Dokładnie tak, jak chciała, zapomniała o wszystkim, co znajdowało się poza jego spojrzeniem, a jej umysł i ciało pragnęły zrobić wszystko, byle tę bliskość ze ślizgonem zachować na zawsze. -Co tylko zechcesz. - Odparła delikatnym głosem, a po rumieńcu na jej policzkach nie było już śladu. Była pewna, że zaraz skona, jeśli nie złączy swoich ust z tych, które należały do Jamiego. Były tak blisko i były tak kuszące. Gdyby tylko mogła zniwelować dzielący ich dystans do zera... Nim jednak jakkolwiek zareagowała, kolejne słowa opuściły usta jej dzisiejszego partnera. Normalnie pewnie zdzieliłaby go w twarz za tak bezczelną wypowiedź. Na szczęście, a może i wręcz przeciwnie, nic tego wieczoru nie było normalne. Rudowłosa machinalnie poruszyła prawą dłonią, by sięgnąć po różdżkę, ale nie miała do niej dostępu przez fakt, że wciąż pozostawała związana z ramieniem Jamiego. -Nie poradzę sobie bez Ciebie. Rozbierz mnie Jamie. - Sama nie poznałaby swojego głosu, gdyby teraz go usłyszała. Mówiła jednak prawdę, choć w tych słowach kryło się więcej, przez wzgląd na działający na nią urok. Jedyne, czego się obawiała to fakt, że puści jej talię. Sama myśl o tym sprawiała, że ogarniał ją jakiś wewnętrzny smutek. Niestety jego dłoń i tak ją opuściła, gdy sam pozbawił się odzieży, co akurat aż tak jej nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Nie długo potem, obydwoje stali już w bieliźnie, na brzegu rzekki. Z daleka mogło wyglądać, jakby Irvette nie miała na sobie niczego, przez cielisty materiał jej majtek i samonośnego stanika, które pięknie wtapiały się w jej bladą skórę. Dziewczyna myślała jednak tylko o tym, by znów zbliżyć się do półwila. Nie interesowało ją zamieszanie, które wybuchło na polanie, ani inne głosy. Liczył się tylko on. Niestety po raz kolejny wszystko uległo zmianie w momencie, gdy Jamie wpadł do wody. Wstążka oplatająca ich ramiona pociągnęła w dół i Irv, która ledwo zdążyła złapać oddech. Zerwany kontakt wzrokowy przerwał urok i całe szczęście, bo dziewczyna odzyskała jasność umysłu. Szybko zorientowała się w sytuacji. W miarę możliwości zmieniła ich pozycję tak, by mogła pewnie chwycić chłopaka, po czym zaczęła wyciągać ich ku powierzchni. Nie było to łatwe, bo o ile jej zaklęcia były silne, tak już mięśnie zdecydowanie mniej, choć wciąż nie zaniknęły jeszcze po tym, jak pełniła rolę pałkarki w szkolnej drużynie. W końcu zimne powietrze owiało ich twarze, gdy wydostali się z toni rzeki. Irv była przemoczona, zmęczona i zdecydowanie mniej perfekcyjna niż kilka chwil temu. Nie wiedziała też, że była o wiele bardziej czysta. Woda Celtyckiej Nocy zadziałała na nią swoją magię, oczyszczając nie tylko jej ciało, ale i w pewnym sensie duszę. -Mon Dieu,Jamie! Wszystko w porządku? - Zapytała, brzmiąc już zdecydowanie bardziej jak ona, gdy znaleźli się bezpiecznie na brzegu. Ujęła wolną dłonią jego twarz, uważnie studiując ewentualną korzyść niesienia pomocy.
Widziadła:Diaboł, rozegrane Atrakcja: idziemy w stronę jedzenia Wylosowany efekt: -
Gdy Ben zobaczył, jak Issy chowa się za Izoldą, po prostu się uśmiechnął. Po pierwsze był za wysoki, by to cokolwiek dało, po drugie Auster przecież już go zauważył. No cóż, pan Rain chyba rzadko kiedy umyka z sypialni przed końcem nocy i chyba było mu całkiem wstyd. Benjamin nie mógł mieć pretensji, sam planował przecież zrobić to samo, poza tym to było wieki temu. Ucieszyło go jednak to, że kobieta mu odmachała. To mogło oznaczać jedno – że rzeczywiście zakopali wojenny topór i teraz ich relacja będzie tylko lepsza. Podszedłby do nich, ale nie byli sami. Poza tym on był umówiony, a niegrzecznie byłoby latać z różą do kogokolwiek innego. A zresztą, szybko zniknęli mu z oczu, tonąc w tłumie, który plótł wianki. Chwilę jeszcze na nią czekał, ale wcale mu to nie przeszkadzało. W towarzystwie Gwen wszystko było prostsze albo przynajmniej tak zapamiętał to z ich randki w Himalajach. Uśmiechnął się promiennie, gdy tylko ją zobaczył. Ona jeszcze go nie spostrzegła, bo dość spektakularnie wpadła prosto w jego ramiona. - Gdzie się człowiek spieszy… – zażartował, przyjmując z zadowoleniem fakt, że puściła mu oko. Chciał myśleć, że zalotne i filuterne, ale prawda była taka, że wydawało mu się, że taka po prostu była. Pewna siebie i przebojowa. - To nieistotne, ważne, że już jesteś tu ze mną – odpowiedział, machając niedbale wolną ręką. Podążył swoim spojrzeniem za jej, uśmiechnął się jeszcze bardziej promiennie, gdy tylko zainteresowała się kwiatkiem. - No a jak. Piękna róża dla pięknej pani – mruknął, już chcąc jej ją podarować, ale ona z uporem maniaka zaczęła poszukiwania w damskiej torebce. Tej bezdennej czeluści, w której nie sposób coś znaleźć. Nagle beztroska atmosfera się rozwiała, bo Ben usłyszał jakieś krzyki i odgłosy świadczące o szamotaninie, albo nawet i bójce. Widząc pracowników Ministerstwa Magii, odruchowo podążył ich śladem, wodzony ciekawością, albo nawet i szaleństwem. Nie trzeba chyba dodawać, że pociągnął za ramię delikatnie Gwen, chciał trzymać ją blisko siebie, aby w razie czego móc ją obronić. W końcu on ją tu zaprosił. Nagle z oddali, ze straganu druidów znikąd pojawiła się kolejna wróżka. Ta była jednak jakaś inna, może trochę większa, może bardziej pewna siebie, a już na pewno bardziej wygadana. Król Ciemnego Dworu? Jakie znowu przejście? O jakie obietnice może chodzić? Miał w głowie tyle pytań, ale postać zniknęła, zanim cokolwiek zdążył zrobić. Gdy to wszystko minęło, spojrzał zdumiony na Gwen i zapytał się z troską. - Wszystko okej? Na Merlina, co to było. – W jego oczach widać było autentyczne zdumienie całą tą sytuacją. Widać w Hogsemade jak w Hogwarcie, nigdy nie może być spokojnie. - Chodźmy może się czegoś napić. I coś zjeść. Cokolwiek to było, już tego nie ma, a ja umieram z głodu. Dodał z nieporadnym uśmiechem, raz po raz spoglądając w miejsce, w którym zniknęła heroldzia wróżka. Niewykluczone, że chciał je zbadać. Ale to już pozostanie słodką tajemnicą Bena.
Miałem skrawek sumienia Myślałem, że mam ich, a tylko znałem imienia Miałem swój stres, swój gniew, chwałę, cierpienia Wartości się jak olej w aucie wymienia
Atrakcja: rytuał wody Wylosowany efekt:D - Przyciągasz do siebie innych, elektryzujesz swoją atrakcyjnością i nikt nie jest w stanie przejść obok ciebie całkiem obojętnie.
- W takim razie zapraszam na kolację do mnie - powiedział prosto, kłaniając jej się lekko z zaczepnym błyskiem w spojrzeniu. Wiedział, że przygotowanie jedzenia, nawet jeśli przy pomocy rodowego skrzata, było lepszym przejawem uczuć i intencji niż pisanie dla niej wierszy. On sam również miał problem ze zrozumieniem poezji, z właściwym interpretowaniem słów i być może dlatego nigdy nie rozumiał w pełni poetów. Znał za to jej smaki, zdążył poznać, co lubiła jeść, a czego raczej unikała i był pewien, że zdoła przygotować dla nich odpowiednią kolację do mniej wygodnej rozmowy, którą w końcu musieli odbyć. Mimo wszystko było wiele do wyjaśnienia zarówno z przeszłości, jak i chwil obecnych. Wyjaśnienia, ustalenia, rozwiania wątpliwości, jakie mogły pojawiać się u każdego z nich. Były też tematy, których nie poruszali, które próbowali samodzielnie wyjaśniać, co w ich przypadku nie było najlepszym wyjściem. Larkin był jednak zdania, że w końcu dojrzeli do tego, aby usiąść wspólnie i omówić wszystko na spokojnie. Ostatecznie Celtycka Noc nie była odpowiednia do podobnych dyskusji, czego oboje byli świadomi, już po chwili wirując w tańcu, skacząc ponad płomieniami i pozwalając pierwotnej, czystej magii przepływać przez ich ciała. Victorii wyszło to zdecydowanie lepiej, czemu nie mógł i nie chciał zaprzeczać, ale też najwyraźniej ogień, czy może dym, miały na nią inne działanie niż na niego. W czasie, gdy on się pocił, czując niezwykły gorąc i duszności, ona… Ona zdawała się płonąć od środka, ale nie tym ogniem, jaki znał. Coś się w niej zmieniło, pojawiło się coś, czego wcześniej nie było. Obserwował ją z zafascynowaniem, śmiejąc się cicho na wzmiankę o ćwiczeniach. Cóż, być może rzeczywiście powinien wplątać w swoją codzienność jeszcze więcej aktywności fizycznej, aby rzeczywiście nie zastać się jak wielu artystów. Zaraz też Krukon zmrużył lekko oczy, a włosy ponownie zareagowały na gwałtowną falę ekscytacji, jaka przelała się przez jego ciało, gdy tylko rozpoznał uśmiech Victorii, jaki był pewien, że tylko on mógł oglądać. Przez chwilę był gotów od razu wracać do mieszkania, zabrać ją ze sobą, aby sprawdzić, co też w niej się zmieniło, co tak naprawdę stało się, gdy skoczyła ponad ogniskiem. - Zgaduję, że mimo wszystko nie dołączysz? - zapytał cicho, kiedy kierowali się ku rzece. Wiedział, jak spoglądała na wodę, że mimo przełamywania swojego lęku, wciąż unikała podobnych atrakcji jak kąpiel w nieprzewidywalnej rzece. Z tego powodu nie naciskał, a gdy znaleźli się na brzegu, transmutacją stworzył wieszak na ubrania tuż obok Victorii, na którą spojrzał uważniej. Nie odrywając od niej wzroku zaczął zdejmować z siebie koszulę, zostając w spodniach, które transmutacją skrócił, aby swobodniej było zanurzyć się w wodzie. - Zaraz wracam w takim razie - powiedział cicho, odwieszając koszulę na wieszak i z zadowoleniem zanurzył się w wodzie, cały czas mając na widoku Krukonkę. Gdyby nie stan, że niemal się dusi z gorąca, zdecydowanie nie odstąpiły jej na krok. Nie teraz, gdy jej zachowanie zdawało się go wabić… Zanurzył się w wodzie, pozwalając jej zamknąć się nad jego głową, całkowicie obmywając z tego gorąca, jakie wciąż czuł i gdy po chwili się wynurzył, od razu wbił spojrzenie w Victorię. Nie wiedział, czy kąpiel w rzece miała także jakieś działanie, ale czuł się trochę bardziej wyjątkowy, choć może chodziło o to, jak wcześniej na niego spoglądała? Nie czując już duszności, wyszedł z rzeki, na brzegu od razu doprowadzając spodnie do właściwego stanu, po czym zbliżył się do Victorii z lekkim uśmiechem w kąciku ust. - Jakie dalsze plany? - zapytał, zatrzymując się tuż przy niej, sięgając dłonią po koszulę, kiedy nagle od strony straganu dało się słyszeć jakieś zamieszanie, a niewiele później donośny głos był słyszalny przez wszystkich. Swansea zmarszczył lekko brwi, spoglądając w tamtą stronę, próbując zrozumieć, o czym mówiła… wróżka. Po chwili wydawało się pozornie, że wszystko się uspokoiło, słyszał nawoływania między aurorami i szybkie deportacje, ale mimo to nie był pewien, czy powinni dłużej zostawać w tym miejscu.
Victoria gubiła się w tym, co się działo. Nie umiała tego inaczej opisać, nie byłaby również w stanie tego nazwać, bo nigdy wcześniej nie znajdowała się w takim stanie, jak teraz, nigdy wcześniej nie miała tak wyostrzonych zmysłów, tak pełnych emocji i braku stabilności. Uwagi Larkina zdawały się do niej trafiać, a jednocześnie przepływały obok niej, powodując, że odnosiła wrażenie, jakby unosiła się gdzieś ponad tym wszystkim, jedynie uśmiechając się znacząco, doskonale wiedząc, co się działo. Przynajmniej tak sądziła, bo im bardziej zapadała się w tym stanie, tym mniej była normalna, stawała się jakimś cieniem samej siebie, czymś, czego nie umiała do końca zrozumieć, czymś, co było jedynie, jak bezwolna kukiełka. I jak ta kukiełka skierowała się za Larkinem nad wodę, nawet nie czując z tego powodu lęku, a może jedynie ekscytację, jaka zdawała się ją całą wypełniać, powodując, że miała przemożną ochotę stąd uciec. Nie wiedziała, jak miała sobie z tym poradzić, tym bardziej że każdy ruch Swansea przyciągał ją do niego, co było w zaistniałej sytuacji co najmniej niebezpieczne. Tak samo, jak zastawianie jej samej sobie na brzegu, gdzie była skłonna paść na ziemię i było to coraz lepiej widać. Jej stan był co najmniej dziwny i gdyby ktoś jej się przyjrzał, na pewno uznałby, że zdążyła zażyć jakieś substancje wybuchowe. Co gorsza, było to coraz bardziej widać, kiedy próbowała złożyć sensowną odpowiedź, ale zamiast tego, wyciągnęła ręce w stronę Larkina, jakby nie mogła zostawić go w spokoju, a całe zamieszanie z wróżką i krzyczącym Kingfisherem po prostu ją rozbawiło. Tak samo, jak biegający wszędzie aurorzy, przypominający jej nieco ćmy, które rozbijały się gdzieś w okolicy, uderzając o to, czy o tamto, bez większego ładu i składu. Jej emocje zaś gotowały się pod tym wszystkim, jak źle przygotowany eliksir, który mógł w każdej chwili wybuchnąć i nie była w stanie nad niczym panować. Serce dudniło jej w piersi, słyszała je bardzo dobrze, jakby nagle znalazła się w głębokiej studni, wszystko w niej łomotało, piszczało, a ona znajdowała w tym jakąś nieopisaną przyjemność, euforię, jaka rozlewała się po jej ciele, sprawiając, że aż cała drżała, nie do końca wiedząc, co powinna o tym myśleć. Bo, prawdę mówiąc, nie myślała w ogóle i dało się to dostrzec w jej jasnych oczach, które stopniowo zaczęła zasnuwać prawdziwa mgła, a to, co ją otaczało, bawiło ją. Tak po prostu, w najmniej przewidywalny i w najmniej sensowny sposób. Słowem - tragedia.
Zaśmiała się wesoło, taki szarmancki dżentelmen się jej trafił, ale kwiat dostać zawsze było miło. Oczywiście zamierzała za chwilę się nim cieszyć, jak na damę przystało, ale miała najgłupszy prezent, który znalazła przy okazji segregacji nagród i poczęstunku na dzień czekolady w fabryce i pomyślała, że choć Auster zapadł jej w pamięci jako nieco nostalgiczny, zakrawający o poważnego człowiek, to ona jednak była Honeycottówną, krwi Honeycottów, więc głupio byłoby mu sprezentować no nie wiem, chociażby książkę. - Jest. - powiedziała w końcu, wyciągając podłużne pudełko. Wyglądało podejrzanie jak puzderko na jakiś naszyjnik albo inną luksusową biżuterię, ale chochliczy uśmiech, kwitnący na jej jasnych ustach, chyba zdradzał, że nic z tych rzeczy tam nie ma. Podała mu podarunek, pochylając się lekko w jego stronę i z pełną powagą poinformowała - To majtki z cukierków. - patrząc mu prosto w oczy. Ta niespodziewana powaga sprawiała, że trudno było zdecydować czy to żart czy ona tak na serio, ale jak miało się okazać - całkowicie na poważnie, w środku znajdowała się bielizna ukręcona ze słodkich nitek i koralików. - Nowy wynalazek mojej ciotki, Elizy. Inspirowała się tymi kostiumami kąpielowymi, które rozpuszczają się po wejściu do wody, chciała zrobić słodką bieliznę, która nie zniknie mimo zjadania. - wyjaśniła, w końcu przyjmując różę - Musisz przetestować, i zdać mi raport. - dodała, zerkając na niego znad pięknego kwiatu, który powąchała z przyjemnością. Obejrzała się na zamieszanie wokół straganu druidów, ale po prawdzie po tych wszystkich tragediach, zniszczeniach i szaleństwach ostatnich kilku lat powoli nabywała jakiejś obojętności i znieczulicy. Nie przysłuchiwała się szczególnie mocno, a gdy Ben wrócił do niej swoją uwagą - uśmiechnęła się. - Wszystko okej. - kiwnęła głową, wzruszając ramionami - Pewnie jakaś wróżka. - palnęła, bo co innego. Zgodziła się, że czas coś jeść i wsunęła palce między jego palce, ni to chwytając go za rękę, ni to łapiąc za kłykcie i skierowała kroki do straganu jedzeniowego. - Możeee... cyderek? - zainteresowała się, pomimo pochopnej porywczości chroniąc swoją cenną różyczkę przed mijającymi ich ludźmi - I ziemniak? Albo jajko... - zmarszczyła brwi i spojrzała na niego przez ramię - Podzielimy się? Wtedy spróbujemy więcej. - posłała mu wesoły uśmiech, a gdy zamówili i oczekiwali na swoje dana odwróciła się w jego stronę- Jak Twoje książki? Artykuły? - spojrzała na niego z uwagą - Będę miała dla Ciebie zlecenie.
Widziadła: rydwan Atrakcja: pije cydr po którym bekam (dzięki issy :')) i wstążkowianki Wylosowany efekt:25, 3, 5 - wieczna chwała, muszę zaliczyć 3 atrakcje nocy, żeby się rozwiązać z romkiem i do tego się pożądamy 1/3
wstążkowianki:
Jeśli wylosujecie kostkę k100 w przedziale 21 - 37 dostajecie +1 punkt do DA oraz wieczną chwałę. Dostajecie przerzut za każde 7 punktów w DA bądź za cechę Gibki jak lunaballa (zręczność).
- Dobrze, podbiję z Tobą każdy parkiet, jaki tylko zechcesz! - zapowiedziała entuzjastycznie. Zaśmiała się, bo co innego miała zrobić w obliczu tak promiennego uśmiechu towarzysza? Jeszcze dla odmiany mogła tylko beknąć, bo dostarczony jej przez Issy'ego cydr o smaku jabłka wyjątkowo intensywnie łaskotał bąbelkami jej wnętrzności. Wystarczył ten jeden czy dwa łyki, które upiła choćby po to, by pozbyć się tej dziwnej suchości w ustach, którą nabyła po usłyszeniu magicznego słowa "randka", żeby zmieniła się w czkającą katarynkę. Opamiętała się na szczęście wystarczająco szybko, więc witana przez Ryana rudowłosa pieguska o niezwykle pięknym wianku na głowie i kreacji godnej prawdziwej leśnej nimfy prawdopodobnie nie zobaczyła, jak jej się odbijało. - Dobry wieczór - zwróciła się również do @Irvette de Guise, notując w pamięci imię dziewczyny, w zasadzie bez większego powodu. Dopiero gdy oddalili się w kierunku stoiska z kwiatami do wyplatania wianków, zaświtało jej w pamięci, że jej znajomy wygląd prawdopodobnie wynikał z tego, że zetknęły się już kiedyś przelotem - na urodzinach Ryana! Nie zostały sobie wtedy przedstawione, teraz też nie, lecz imię zadzwoniło dźwięcznie w jej pamięci. Lubiła się z Gwen Honeycott, z Ryanem najwyraźniej też mieli dobre stosunki sądząc po tym entuzjastycznym powitaniu. Nie miała wobec tego żadnych szczególnych uczuć, wszak z Ryanem się tylko kolegowali. Powtarzam, do czasu. Obserwowała, jak wstążka wspinała się po jego ramieniu, czując uderzające ją gorąco. Ten powiew ciepła nie pochodził ani z ogniska, ani z wiosennego wiatru, lecz w niej samej i rozlewał się w jej wnętrzu, gdy śledziła wzrokiem zaciskającą się na jego skórze czerwoną tasiemkę, tak wyraźnie kontrastującą z jego karnacją. Podniosła brodę, zadzierając ją tylko trochę, by sięgnąć jego oczu i sprawdzić, czy w jego tęczówkach również skrzyła się ta iskra, obecnie przeskakująca po jej skórze, zostawiając po sobie cienką strużkę gęsiej skórki. Ku własnemu zdziwieniu, pragnęła, by odczuwane przez nią pożądanie było współdzielone, mimo że jeszcze parę minut temu tak bardzo wzbraniała się przed randkowaniem. Guzik po guziku odsłonił przed nią dołek przy mostku i krzywiznę obojczyka, gdy materiał koszuli opadł niedbale na bok. Poczuła nagłą chęć wyswobodzenia się ze swojej własnej, związanej pod szyją misternie splecioną kokardą. Ujęła jego dłoń, tę, którą gładził jej własną, po czym owinęła mu palce lejącym materiałem, sugerując, by tym jednym pociągnięciem oswobodził ją z jej więzów. - Tak więc poznajmy się bliżej - odpowiedziała, wpatrując się w niego swoimi sarnimi oczami z malującym się na ustach zalotnym uśmiechem. Prawdopodobnie gdyby była w pełni władz umysłowych, w życiu by takiego uśmiechu w kierunku Ryana nie wyprodukowała - lecz czy nie należało korzystać z życia? Czyż nie po to zgodziła się przyjść na obchody nocy celtyckiej?
możemy odnieść się do posta MG w kolejnych naszych postach, bo mi szkoda atmosferę psuć na starcie XD
Darby Easton
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : Sarnie spojrzenie, opadająca powieka i melodyjny głos. Pachnie olejkiem arganowym.
Czy pamiętasz, gdzie miałeś iść? Stoisz na soczyście zielonej trawie i nie wiesz, dokąd zmierzałeś, co chciałeś zrobić. Wiesz za to, że z pewnością odzyskasz pamięć, gdy tylko zaczniesz się rozbierać, ale czy to na pewno dobre wyjście?
Atrakcja: — Wylosowany efekt: —
Ogień zawsze ją przyciągał. Coś było w tym tańcu płomieni, trzasku drewna, które w końcu poddawało się i pękało, zapachu żywicy i dymnych kolumnach, w których to starała się dostrzegać ukryte historie. Być może ogniska fascynowały ją dlatego, że przypominały jej o ruchomym domu. O długich wieczorach pod odkrytym niebem, upragnionym cieple i bezpieczeństwie, które czuła, gdy tylko znajdowała się w otoczeniu miękkim blasku, o tym, jak nigdy nie mogła oderwać pełnego podziwu spojrzenia przyklejonego do pojedynczej iskry, która z każdą chwilą rosła, początkowo ledwo co się tląc, by skrupulatnie, uparcie, rozgrzanymi językami pochłaniać rzucone na pożarcie drewno. Rozanielonym wzrokiem przesunęła po tańczących parach, szybko jednak odnajdując w tych obcych splotach dłoni i namiastkach bliskości, coś kłującego, sięgającego do miejsca w jej sercu, którego nie chciała teraz odwiedzać. Gwałtownie odrzuciła głowę, co tylko podkreśliły spływające na ramiona loki — los jej świadkiem, że przed wyjściem próbowała je okiełznać na wszystkie znane sobie sposoby, a brązowe tęczówki ponownie odnalazły dymny woal, który niemal zlewał się z drzewami w tle, dostrzegając błyszczące drobiny. W całym powietrzu się od nich kręciło. Nie było to dziwne, biorąc pod uwagę, że co chwila słychać było bliższe i dalsze trzepotanie wróżkowych skrzydełek, obficie posypujących wszystko na swojej drodze pyłkiem, jakby cały świat był dla niech ciastkiem wymagającym dekoracji — ale nagle zawiał wiatr, coś porządnie zakręciło jej w nosie i nie mogła powstrzymać kichnięcia. A zaraz kolejnego, przy którym schowała twarz w dłoniach. Otrząsnęła się, jak przemoczone szczenię, czując się jakoś inaczej. Dziwniej. Powoli rozchyliła powieki — najpierw lewą, później prawą — uświadamiając sobie, że nie do końca wie, co tu właściwie robi. I jaki sens ma stanie, bo przecież powinna być w ruchu. Iść gdzieś, do przodu albo do tyłu, albo nawet zygzakiem. Zrzuciła ze stóp buty, które wydawały się jej tragicznie zbędne, na tym dywanie z miękkiej trawy, ciągnącym się aż po granice gęstwin lasu. — Zostańcie tutaj — poprosiła obie z porzuconych balerinek, ruszając ku przygodzie. Rozkładając ręce po bokach, stąpała po najzieleńszej z traw, krok po kroku, na czubkach palców, utrzymując sceniczną równowagę. Ludzie, stragany, nawet przepływająca obok rzeka — wszystko zlewało się na peryferiach pola widzenia, przemieniając się w coraz bliżej siebie rosnące drzewa, skąpane w ostatnich promieniach zachodzącego słońca. Na granicy świadomości przypomniała sobie, że było coś. Ktoś chyba nawet, z kim miała się spotkać. Jednak ciężko się jej myślało, gdy na ciele ciążył materiał sukienki, a przecież to pierwsze prawo kosmosu, że najlepiej myśli się nago. Zdejmij ją, myśli w jej głowie podśpiewywały te dwa słowa w rytm usłyszanej w magicznym radio reklamy. Sukienkę, której uszycie za pomocą magii pewnie zajęłoby mniej, niż kilkanaście minut i parę rzuconych zaklęć. Ale ona potrzebowała wysiłku, potrzebowała wyzwania, które pochłonie jej myśli, zajmie na dobre kilka dni, nawet jeśli wiązało się to z notorycznym wbijaniem igły w opuszki palców, spanie w stosie materiałów i fragmentów nitek, które potem znajdowała nawet w swoich włosach. Każdy szew był opatrzony jej uwagą. Każde założenie falbanki. Nie tylko dlatego, że chciała wyglądać ładne. A przynajmniej ładniej niż zwykle, w przypadkowych kombinacjach tego, co nosiła na co dzień. Gdy pracowała wieczorami i po nocach nad swoim specjalnym projektem, nie dawała sobie przestrzeni na myślenie. Tęsknotę. Pierwsze ramiączko nie stawiało oporu. Drugie równie prędko ogłosiło swoją kapitulację. Właściwie wystarczyło unieść ręce, nie przyciskać ich do boków, by stać się jednym z tematów poruszanych w akompaniamencie przełykania tostów na jutrzejszej śniadaniowej uczcie. Ktoś jednak wszedł na jej zielony dywan. Przynajmniej odniosła takie wrażenie, niemal mogłaby przysiąc, że poczuła ostrzegawcze muśnięcie na przedramieniu, które mogło być tylko wytworem jej wyobraźni, ostatnim podrygiem rozsądku. Wyraźnie słyszała dźwięk łamiących się pod ciężarem kroków gałązek, odczuła ruch powietrza, ale przecież nikogo nie… Chyba nawet nie zdążyła mrugnąć, gdy instynktownie wrzasnęła. Ced w końcu wyrósł przed nią znikąd, jakby zmaterializował się w powietrzu. Wyrwana z wizji, bosa, trzymając przód sukienki, jakby od tego zależało jej życie, odskoczyła do tyłu, uderzając plecami w chropowaty pień. — To, to, to, to… Wyjąkała, łapiąc oddech. Gdzie jest ognisko? — To... ta zemsta, tak? U-udana.
Atrakcja: NOREEN (i wianki) Efekty: ognisty cydr, pożądanie 2/3, związanie wstążką na trzy atrakcje
Początkowo wieczór zapowiadał się jak zwykłe, miłe spotkanie dwójki dawnych znajomych i takie też Ryan miał wobec niego oczekiwania; a nawet gdyby liczył na to, że wyjście będzie miało zabarwienie romantyczne, to stanowcza reakcja Noreen na słowo "randka" szybko wybiłaby mu z głowy jakiekolwiek plany flirtów. Do czasu, aż zaczarowana wstążka wpleciona w wianek nie zawróciła im w głowach. Wraz z materiałem pnącym się wzdłuż ramienia w Romanie budziło się intensywne pragnienie, by zbliżyć się do Norki w zdecydowanie sposób znacznie inny niż koleżeński; nie myślał do końca jasno i nie był też w stanie się powstrzymać przed próbowaniem. To, że dosłownie kilka minut wcześniej kobieta wprost oznajmiła, że nie ma ochoty na żadne romantyczne schadzki nic w tym momencie dla niego nie znaczyło, zapomniał o tych słowach gdy tylko poczuł dotyk aksamitu na swojej dłoni; a to, że jeszcze kilka minut temu czuł ukłucie zazdrości na widok Irwety przestało mieć znaczenie w momencie gdy Noreen - ku jego wielkiemu zadowoleniu - podjęła zalotną grę i skierowała jego uwagę na wstążkę. Z wrażenia aż zakręciło mu się w głowie, bo najchętniej to zdarłby z niej od razu całe ubranie i nie dowierzał, że wyglądało na to iż nie miałaby nic przeciwko temu. Wyglądało na to, że marzenia jednak się spełniają, wystarczy cierpliwie poczekać... I paść ofiarą sprośnej celtyckiej magii. Ale tego na razie nie wiedział, święcie przekonany że nagły poryw namiętności jest zasługą tylko i wyłącznie ich samych. Walczył sam ze sobą, jakby bezwiednie bawiąc się materiałem koszuli, wpatrzony w sarnie oczy Noreen spojrzeniem płomiennym jak te kule ognia, które jeszcze przed chwilą towarzyszyły mu przy mówieniu; czuł, że musi ją pocałować (i rozebrać) tu i teraz, a jednocześnie jakieś resztki rozsądku podpowiadały mu że nie powinni obściskiwać się publicznie, w końcu jako urzędnik i pracownica szkoły powinni zachowywać się przyzwoicie... Albo przynajmniej nie nieprzyzwoicie. Tak, to powinno wystarczyć. Dzielił ich tak niewielki dystans, że wystarczyło by lekko się pochylił, by skraść pocałunek z tych ponętnie uśmiechniętych ust; bardzo trudno było dosłownie po chwili się od nich oderwać, bo tylko wznieciło to jego ochotę na bliższe poznawanie. - Tłoczno tu, znajdźmy jakieś prywatniejsze miejsce - zaproponował, dopiero wtedy pociągając za kokardę i uwalniając dekolt Norki z materiału; a potem złapał ją za rękę i pociągnął już całą Norkę w stronę bardziej ustronnego kącika, w którym mogliby kontynuować rozmowę. Chociaż najchętniej teleportowałby ich od razu do swojego mieszkania.