Za dnia jest to tylko zwykły fragment lasu, niczym nie wyróżniający się od pozostałych. Trochę szary i ciemny. Jednak kiedy nadchodzi zmrok, całe otoczenie rozjaśniane jest tysiącem świetlików, które jak latarnie oświetlają drogę zagubionym.
UWAGA: Aby wejść obowiązkowo należy rzucić kostką w pierwszym poście. Parzysta – udaje Ci się wejść, nieparzysta – niestety nie udaje Ci się wejść. Jeśli już raz odkryjesz lokację możesz odwiedzać ją bez ponownego rzucania kością. Zezwala się zdradzić lokalizację tematu dwóm osobom towarzyszącym.
CELTYKA NOC:
Celtycka noc
W tę wyjątkową Celtycką Noc całe Hogsmeade tętni życiem. Otoczona mistycznymi lasami i pagórkami wioska rozkwita w barwach i dźwiękach wiosennego święta. Wszystkie domy przyozdobione są kolorowymi wstęgami, kwiatowymi girlandami i lampionami, tworząc magiczną atmosferę, której z łatwością podda się każdy, kto postanowi wspólnie z innymi dziś świętować.
Po ognistym zakątku krzątają się druidzi, nad głowami latają wróżki rozsypując na wasze głowy magiczny pyłek, a wysłannicy z Ministerstwa Magii krążą po okolicy, pilnując bezpieczeństwa wszystkich. Widać też znanego eksperta od wróżek, Tylera Kingfishera, który pilnie obserwuje te magiczne stworzenia w ich naturalnym środowisku. Wszędzie słychać śmiechy, śpiew, a dookoła rozpalone ogniskowe stosy rzucają ciepłe światło na zgromadzonych.
Daj się ponieść temu szaleństwu i magii. Stwórz swój wianek, poskacz przez ognisko, skosztuj przysmaków przygotowanych przez druidów, a jeśli pragniesz przygody - wybierz się na poszukiwanie legendarnego kwiatu paproci. Złap magiczny cydr i udaj się do namiotu, w którym odbędzie się główna atrakcja wieczoru, a mianowicie koncert Evangeline od Bloodstone. Odrzuć wszelakie troski i baw się jakby jutra miało nie być!
Uwaga! Ze względu na lokację i obecność wróżek każdy rzuca kością tarota na widziadła, jakie mu towarzyszą podczas obchodów Celtyckiej Nocy.
Kod:
<zgss>Widziadła:</zgss> wpisz wylosowane widziadła <zgss>Atrakcja:</zgss> wpisz atrakcję, w której bierzesz udział <zgss>Wylosowany efekt:</zgss> wpisz efekt z wylosowanej kostki i czas jej działania
Wstążkowianki
W tym roku wszyscy musicie zrobić sobie własny wianek! Zasady są bardzo proste! Jeśli wylosujecie kostkę k100 w przedziale 21 - 37 dostajecie +1 punkt do DA oraz wieczną chwałę. Dostajecie przerzut za każde 7 punktów w DA bądź za cechę Gibki jak lunaballa (zręczność).
W wianek zaś wplątujecie wstążkę dowolnego koloru i jeśli chcecie, przychodzicie zaplatać wianek z drugą osobą – wstążka później oplata was, dlatego jedno z was musi rzucić kostką na to jak długo wytrzymuje wasza wstążka oraz jakie przynosi skutki. Jeśli jesteś sam również możesz rzucić na skutek wstążek i wybrać osobę, z którą cię łączy.
Jak długo 1 – Wstążka wiąże was tak, że wystarczy jeden post, a możecie ją rozerwać. Jednak czy tego chcecie? 2 – Łączycie się na kolejne 3 posty. 3 – Wstążka rozwiąże po tym jak pójdziecie wspólnie do 3 różnych atrakcji na Celtyckiej Nocy. 4 – Wstążka opadnie kiedy tylko wyjdziecie poza miejsce Celtyckiej Nocy. 5 – Musicie się pocałować, by wstążka opadła. Dopóki tego nie zrobicie jesteście ściśle związani. Jeśli sami tego nie wiecie, druid przy ogniskach może wam to podpowiedzieć. 6 – Aż do poranku następnego dnia.
Jak wpływa? 1 – Macie nieustanną ochotę na swój dotyk. Nie musi być erotyczny, po prostu sama bliskość waszego partnera sprawia, że… czujecie się jakoś lepiej i ciepło na sercu. Trwa to całą Celtycką Noc. 2 – Coś się stało kiedy tylko we dwoje dotknęliście wstążkę czujecie do siebie niesamowitą miętę na następne 3 posty (co najmniej, jeśli wolicie może to trwać całą noc). Zapowiada się uroczy wieczór. 3 – Wstążka nie oplątuje tylko waszych nadgarstków, ale… całe ręce! Od czubka środkowego palca, aż do ramienia jesteście opleceni magią. Wygląda na to, że czy chcecie czy nie, czeka was wieczór pełen bliskości. 4 – Wstążka najwyraźniej nie tylko związała wasze nadgarstki, ale połączyła w jakiś… szczególny sposób. Na tyle, że potraficie odczuwać swoje emocje. Może nie przez cały czas, ale co jakiś czas czujecie przejawy irytacji, radości, ekscytacji waszego partnera, cokolwiek ten nie czuje. 5 – Pożądanie. To właśnie odczuwacie na kolejne trzy posty. Nie jest to nic romantycznego i nie tracicie dla nikogo głowy. Po prostu, zwyczajnie czujecie niesamowitą chęć do zwykłego baraszkowania ze swoim partnerem wstążkowym. Miejmy nadzieję, że jesteś tu ze swoją drugą połówką. 6 – Wstążka spłatała wam psikusa. Wasza druga połówka musi zrobić to o co prosicie przez kolejne trzy posty, więc ostrożnie z życzeniami. Rzućcie kostką jeszcze raz. Osoba z wyższym wynikiem będzie tą która może wydawać rozkazy.
Koncert
Główną atrakcją wieczoru jest koncert Evangeline of Bloodstone! Zespół zgodził się uświetnić swoim występem obchody Celtyckiej Nocy, więc koniecznie przyjdź pobujać się do znanych kawałków. Całość odbywa się w ogromnym namiocie na obrzeżach ognistego zakątku, a dzięki zaklęciom namiot nie przepuszcza dźwięków i nie zagłusza innych atrakcji dostępnych na miejscu.
Rzuć k6 na ekscesy pod sceną.
1 – Ale heca! Podczas jednej piosenki wokalistka rzuca w tłum swój wianek i to właśnie tobie udaje się go złapać. Zgłoś się w upomnieniach po (na)strojny wianek. 2 – Nie dość, że zostałeś bezczelnie zdeptany przez stado podekscytowanych fanów to jeszcze dostajesz z łokcia prosto w oko. No pięknie, wyglądasz teraz jakbyś brał udział w Czaro MMA. Koniecznie poproś jakiegoś asa z uzdrawiania o pomoc, żebyś tak nie straszył podbitym okiem. 3 – Bawisz się w najlepsze, kiedy nagle dostrzegasz pod nogami jakąś błyskotkę. Kiedy się po nią schylasz, okazuje się, że to 15 galeonów. Chyba los ci sprzyja, co? Otóż nie, bo już masz chować zdobycz do kieszeni, kiedy pojawia się obok ciebie rozsierdzona kobieta, która oskarża cię o kradzież i zanim zdążysz cokolwiek powiedzieć to wzywa ochronę. Dorzuć k6: parzysta - wszystko szybko się wyjaśnia, zostajesz uniewinniony i bogatszy o 15 galeonów, zgłoś się w odpowiednim temacie po hajs, nieparzysta - nie warto było schylać się po te pieniądze, bo ochroniarz ci je konfiskuje i wyrzuca spod sceny, bo na koncercie nie ma miejsca dla tak bezczelnych złodziei jak ty. 4 – Jesteś tak podekscytowany koncertem, że nawet nie zauważasz, że tuż za tobą rozpętała się prawdziwa kłótnia, w trakcie której doszło do różdżkoczynów. Rykoszetem dostajesz zaklęciem, przez które zaczyna ci się palić ubranie!! Szczęście w nieszczęściu, czujności nie straciła osoba będąca obok ciebie (możesz uznać, że to jakiś random albo twój towarzysz) i gasi twoje ciuszki.. piwkiem. Dosko, jesteś cały mokry i oblepiony w piwie i śmierdzisz spalenizną, a przez to wszystko przegapiłeś ulubioną piosenkę. 5 – Gibasz się wesoło pod sceną, kiedy nagle czujesz, że wszystkie oczy zwrócone są ku tobie. Okazuje się, że tak dosko tańczyłeś i się bawiłeś, że sama wokalistka zaprasza cię do siebie, żebyście wspólnie popląsali do najbardziej energetycznej piosenki zespołu. Cóż za prestiż!!! Lepiej się postaraj, bo teraz to ty jesteś główną gwiazdą wieczoru. Dorzuć k6: parzysta - idzie ci fenomenalnie, zgłoś się w upomnieniach po punkt z DA, nieparzysta - wywracasz się na samym środku i jedyne co czujesz to palący wstyd. 6 – Znienacka napada na ciebie rozchichotana nastolatka, wychwalając cię po niebiosa!! Otóż pomyliła cię z młodym czaroinfluencerem i błagalnym tonem prosi o wspólne zdjęcie i autograf. Może i nie jesteś jakimś fejmem, ale to przemiłe dostać tyle komplementów.
Rytuał ognia
Szczyt wzgórza w Hogsmeade rozjaśniał ogniem rytualnego ogniska, które jaśniało z każdą chwilą coraz bardziej. Święte ognie Celtyckiej Nocy są znane ze swoich magicznych właściwości – ich płomienie, żar, popioły i dym gwarantują ochronę, jeśli tylko masz czyste serce święty ogień zapewni ci zdrowie i protekcję! Czas odegnać zło poprzez tańce i skoki przez płomienie!
Rzuć kostką k100 — uwaga! od wyniku kostki należy odjąć swoje punkty z Czarnej Magii. Jeśli posiadasz cechę gibki jak lunaballa, możesz przerzucić kostkę i wybrać lepszy wynik.
<10 – święty ogień chroni tych o czystym sercu, twoje najwyraźniej takie nie jest. Gdy tylko zbliżasz się do płomieni, te przybierają na sile, rosnąc w górę i wszerz, spopielając trawę i dotkliwie cię parząc. Odsuń się jeśli życie ci miłe, blizna po płomieniach będzie stale ci przypominać, że zostałeś uznany za niegodnego rytualnego tańca przy ogniu Celtyckiej Nocy, a przez najbliższy miesiąc wszystkie rzuty kośćmi musisz wykonać dwa razy i wybrać gorszy dla siebie rzut!
11-20 – kiedy zbliżasz się do ogniska, płomienie jakby przybierają na sile, stają się bardziej intensywne i buchają gorącym ogniem. Tańcząc i skacząc przez nie czujesz gorąco, które pali twoją skórę, choć nie zostawiają na niej trwałych śladów. Do wschodu słońca jesteś jednak koszmarnie gorący i parzysz każdego, kto próbuje cię dotknąć!
21-35 – tańczysz w najlepsze, a nawet pokusiłeś się o skok przez ognisko. Masz jednak wrażenie, że uczucie gorąca i duszności nie jest wcale takie naturalne. Czujesz jak zalewa cię pot, kroplami spływając po skroniach, plecach, mocząc dłonie i całą resztę twojego ciała. Jeśli nie wykąpiesz się w rzece w rytuale wody – nadmierna potliwość będzie ci jeszcze towarzyszyć w kolejnym wątku!
36-50 – tańczysz roześmiany, skaczesz przez święte palenisko i nie dzieje się nic spektakularnego. Może trochę się potykasz, może nie jesteś najlepszym tancerzem, ani profesjonalnym skoczkiem, ale za to bawisz się naprawdę przednio! Ciężko jednak stwierdzić na ile to działanie ognia, samej nocy, czy endorfin, ale przecież najważniejsze, że się wspaniale bawisz!
51-70 – tańczysz i skaczesz w najlepsze, kiedy dym ze świętego ognia otwiera wszystkie twoje zmysły. Możesz poczuć się tak, jak po wypiciu eliksiru otwartych zmysłów, a nawet jak po avalońskim ziele. Jedno jest pewne, doznania tej nocy będą istotnie niezapomniane, czujesz więcej, mocniej. Efekt trwa przez całe twoje obchody Celtyckiej Nocy!
71-80 – zbliżasz się w dzikim tańcu do ognia i czujesz jak przenika przez twoje ciało, twoją duszę, którą święte ognie Celtyckiej Nocy całe szczęście uznały za godną swojego błogosławieństwa. Czujesz jak spływa na ciebie wiedza, niedostępna dla nikogo innego i dzięki temu otrzymujesz dowolny przerzut kostki na tym evencie. Oznacza to, że jeśli podczas tegorocznych obchodów Celtyckiej Nocy wylosujesz kostkę, której zwyczajnie nie chcesz – możesz ją śmiało przerzuć!
81-90 – rozpiera cię taka radość, jakiej nigdy nie czułeś. Nogi same cię niosą, a ty tańczysz natchniony duchem swoich przodków, magii i magicznego pyłu, który wciąż spowijał Wielką Brytanię. Czujesz się fantastycznie, do końca miesiąca nie może stać ci się żadna poważna krzywda, bowiem ognie Celtyckiej Nocy spowiły cię swoją ochroną!
91-100 – zdaje się, że święte ognie Celtyckiej Nocy wybrały właśnie ciebie. Czujesz jak zalewa cię radość, usta wykrzywiają się w szerokim uśmiechu, a ty masz ochotę tańczyć i tańczyć do białego rana. Płomienie ogniska jedynie delikatnie cię łaskoczą, nie robią krzywdy, niemal ustępują twoim krokom gdy tylko się do nich zbliżasz. Spływa na ciebie magiczna ochrona świętego paleniska i zaczynasz lśnić jak Edward w Zmierzchu. Przez najbliższy miesiąc otrzymujesz przerzut przy każdym wykonywanym rzucie kostką, z możliwością wyboru lepszej kostki!
Rytuał wody
Rwąca rzeka wciąż jest lodowata, ale przecież już pożegnaliśmy zimę. Czas zrzucić z siebie ubrania i wskoczyć do wody – teraz oświetlonej jedynie nikłym światłem księżyca. Nie od dziś przecież wiadomo, że kąpiel tej nocy oczyszcza ciało i duszę, a także zapewnia zdrowie i płodność. Magia szaleje jak co roku podsycana jeszcze nieokiełznanym wciąż pyłem.
Zrzucasz z siebie ubrania i stajesz w wodzie, która najpierw obmywa kostki, by z każdym twoim kolejnym krokiem jej rześkość sięgała wyżej. Jeśli posiadasz cechę magik żywiołów (woda), możesz przerzucić kostkę, liczy się drugi rzut. Rzuć kostką literką:
A – woda nie jest dla ciebie łaskawa, nurt rzeki znienacka przyspiesza, gdy tylko zanurzasz się w lodowatej toni i porywa za sobą. Nie jesteś w stanie utrzymać się na nogach, zanurzasz się całkowicie, tracąc powietrze. Jeśli nikt ci nie pomoże, ta przygoda może być fatalna w skutkach! Osoba ta jednak obowiązkowo także musi rzucić kostką na rytuał wody!
B – woda obmywa twoją skórę, a ty bierzesz głęboki oddech. Czujesz jak opuszczają cię wszystkie troski i zmartwienia. Wiatr rozwiewa twoje włosa, a wszystkie twoje mięśnie się rozluźniają. Wydaje ci się, nie, jesteś przekonany, że nic już nie jest w stanie zaburzyć tej harmonii, którą właśnie osiągnąłeś. Do końca tego wątku nic, ani nikt, nie jest w stanie wyprowadzić się z równowagi!
C – obmywa cię woda, oświetla cię blask księżyca, wszystko to ściśle wiąże się z uczuciami, a ciebie teraz przepełnia to najważniejsze, najsilniejsze jakie można poznać. Jeśli jesteś obecnie w związku – masz wrażenie, że zaraz serce pęknie ci z ogromu przepełniającego uczucia do tej jednej osoby, którą już wcześniej sobie wybrałeś, czujesz potrzebę gorącego werbalnego zapewniania o nim! Jeśli jednak nie jesteś w związku – obdarzasz gorącym uczuciem losową osobę! Efekt trwa do końca wątku na evencie.
D – zimna woda coś w tobie zmieniła, ale nie wiesz jeszcze co. Czujesz się tak samo, a jednak masz wrażenie, że kąpiel w rzece miała znaczący wpływ na resztę wieczoru. Okazuje się, że nie musisz nosić gwiazdy południa, by wywołać ten sam efekt. Przyciągasz do siebie innych, elektryzujesz swoją atrakcyjnością i nikt nie jest w stanie przejść obok ciebie całkiem obojętnie. Jeśli chcesz kogoś uwieść, niewykluczone, że ten wieczór może okazać się przełomem, na który tak długo czekałeś! Efekt trwa do końca wątku na evencie.
E – magia wody zadziałała na ciebie zupełnie odwrotnie. Zamiast harmonii, czujesz niesamowite wzburzenie, zamiast miłości – nienawiść tak silną, że niemal zwala z nóg. Każdy zdaje się być wrogo do ciebie nastawionym, masz wrażenie, że wszyscy cię szczerze nie znoszą. Efekt utrzymuje się trzy kolejne posty!
F – gdy tylko wchodzisz do wody, a nurt rzeki opryskuje twoją gołą i ciepłą skórę, już wiesz, że dawno nie czułeś tak silnej potrzeby dotyku drugiej osoby. Niekoniecznie chodzi o coś intymnego, ot, trzymanie za ręce powinno wystarczyć. Im bardziej jednak z tą potrzebą będziesz walczyć, tym silniej ją poczujesz! Efekt trwa do końca wątku na evencie.
G – woda i księżyc przeplatają się w symbolice, a magia tej nocy wpływa na ciebie naprawdę osobliwie. Zalewa cię gorąca namiętność, a woda w rzece przestaje być już zimna, zdecydowanie zbyt słabo gasząc płonące wewnątrz ciebie uczucie! Cóż, każdy wie, że taki właśnie urok Celtyckiej Nocy! Efekt trwa do końca wątku na evencie.
H – księżyc jasno świeci na niebie, jego blask odbija się od tafli rzeki, w której właśnie się zanurzasz. Czujesz jak twoja intuicja się rozwija i wszystkie jej wskazówki stają się dla ciebie jasne. Właśnie z tego względu otrzymujesz dodatkowy przerzut. Oznacza to, że jeśli podczas tegorocznych obchodów Celtyckiej Nocy wylosujesz kostkę, której zwyczajnie nie chcesz – możesz ją śmiało przerzuć!
I – woda oczyszcza cię tak dotkliwie, że nie sięga to jedynie twego ciała, lecz także duszy i umysłu. Dlatego przez kolejny miesiąc nie jesteś w stanie rzucić żadnego zaklęcia ofensywnego i z dziedziny czarnej magii, jeśli będziesz próbował – twoja różdżka zacznie cię parzyć tak, że nie będziesz w stanie jej utrzymać. Zachowasz także czystość w mowie i tak samo przez kolejny miesiąc (do końca kwietnia) nie jesteś w stanie skłamać!
J – Celtycka Noc to noc płodności, odrodzenia i życia. Woda obmywa twoje nagie ciało, wygładza blizny (niepowstałe przez czarną magię), leczy drobne skaleczenia, ale co najważniejsze – zwiększa twoją płodność! Przez kolejny miesiąc (cały kwiecień) nie działa na ciebie żadna antykoncepcja, jeśli nie jesteś gotów na potomstwo, poćwicz powściągliwość!
Poszukiwania paproci
W tym roku waszym celem jest znalezienie języcznika migoczącego. Podobno jeśli go znajdziej będziesz bogaty, płodny, wiecznie szczęśliwy i… na pewno wiele innych rzeczy. Jaka jest prawda? Kto to wie, ale prawie wszyscy wybierają się by poszukać tej złotej odmiany paproci, którą koniecznie trzeba potem trzymać w domu, w wazoniku czy nawet słoiku, bo przecież nigdy nie zdechnie! I liczyć na to, że przyniesie wam fart!
• Aby znaleźć roślinę musicie przejść przez las w którym roi się od niebezpieczeństw, dlatego chodzą tam wszędzie nauczyciele, którzy mają monitorować czy aby na pewno nic wam nie jest. Dlatego nie ma co się bać - Patton z radością przybiegnie wam na ratunek, gdyby coś wam się działo.
• Waszym celem jest dojście do pola 15. Rzucacie kostką k6, dopóki nie wejdziecie na to pole. Dodajecie do siebie wyrzucone cyferki i po każdej wyrzuconej kostce sprawdzacie co macie na danym polu i piszecie posta.
• Każdy kto znajdzie paproć dostaje nagrodę: 1 pkt ONMS, 1 pkt z Zielarstwa oraz złoty języczek migoczący, który daje 3 dowolne przerzuty do wykorzystania przez rok.
• Ta wyprawa nie jest polecana na samotne przechadzki, polecamy wziąć sobie towarzysza.
• Uwaga! Ta atrakcja rozgrywa się w lesie i w nim właśnie opisujecie wyprawę wraz z kodem i kostkami.
1 – Twoja wyprawa rozpoczyna się niesamowicie, bo wdeptujesz w kupę lunaballi. Jak można było tego nie zauważyć? w końcu ona się świeci! No nic, nawet jeśli szybko wyczyściłeś podeszwę, wciąż trochę śmierdzi. 2 – Ależ z Ciebie ciapa. Idziesz, idziesz i nagle potykasz się o wielki, wystający korzeń. Wywalasz się i dość mocno się obijasz! Jeśli jest obok Ciebie ktoś kto ma co najmniej 5 punktów uzdrawiania nie masz co się martwić. Jak nie - ty czy ktoś inny rzuca na ciebie zaklęcie tak marnie, że kulejesz dopóki nie wyjdziesz z lasu i jakiś nauczyciel cię nie poskłada 3 – Co za czillowy spacer! Czy cokolwiek trudnego może się tutaj wydarzyć? Idziesz zadowolona z siebie, znajdujesz asfodelusa, po którego możesz się zgłosić do kuferka, żyć nie umierać, pruj dalej! 4 – Podczas spaceru nawet nie zauważasz jak niuchacz pakuje się do Twojej torby czy kieszeni, a jeśli macie jakąś biżuterię, nagle próbuje wam sprzątnąć to i uciec. Jeśli masz cechę Gibki jak lunaballa w porę wywijasz się niuchaczowi, jeśli nie - tracisz 50g. I po co było brać tyle hajsu do lasu? 5 – Ten fragment lasu ma wzmożoną aktywność pyłkową Rzuć kostką k6, by sprawdzić co się dzieje.
Pyłkowy las:
1 - Nie macie żadnych granic i czujecie się prawdziwie wolni! Na tyle, że postanowiliście się rozebrać do rosołu! Jeśli poszliście sami chodzicie nadzy i weseli dopóki nie wyjdziecie poza pole nr 10. Jeśli ktoś was powstrzymał od całkowitego negliżu ukradkiem próbujecie coś z siebie zdjąć dopóki nie przekroczycie pola 10. 2 - Macie niezwykłą ochotę polizać grzyba koło waszej drogi! Pochylacie się nad nim i koniuszkiem językiem dotykacie go, dopóki ktokolwiek nie zdąży was zatrzymać! Język przyczepia się do grzyba, musicie go odkleić i na dodatek w dwóch kolejnych postać macie obrzydliwe krosty na języku. 3 - Macie wrażenie, że też jesteście wróżkami! Próbujecie skakać z kwiatka na kwiatek, wydaje wam się że latacie i machacie rękami jakbyście naprawdę mieli skrzydełka. Miejmy nadzieję, że wybraliście się z kimś zaufanym kto nie będzie się z was śmiał kolejny miesiąc. 4 - Jesteście nagle PRZEKONANI, że ktoś was śledzi! Biegacie od krzaka do krzaka, szukacie niewidzialnych przeciwników, rzucacie dziko zaklęcia. Rzućcie dodatkowo literką. Spółgłoska - nic się nie dzieje, Samogłoska - trafiacie w nauczyciela, który patrolował okolicę, zabiera was z lasu i nie możecie kontynuować wycieczki. 5 - Po drodze spotykasz pająka, czarnego, wielkości twojej ręki, który wydaje się chce ci coś powiedzieć! Zaczynasz go nosić, kładziesz go na ramieniu - kontynuujesz rozmowę z nim jakby nigdy nic. Kiedy już wracają ci zmysły (po 10 polu) zastanów się jak twoja postać zareagowałaby na pająka na ramieniu. Jeśli masz wystarczającą ilość punktów z ONMS (1), możesz go sobie przygarnąć. 6 - Macie dość i marzy wam się drzemka - więc to właśnie robicie. Kładziecie się i idziecie w kimę. Jeśli jesteście z kimś - ta osoba musi przenieść was dalej. Jeśli sami - znajduje was nauczyciel i odsyła z zabawy, nie możecie już brać udziału w dalszej wycieczce. Nie możecie brać udziału w tej wycieczce również jeśli i ty i twój towarzysz zaśniecie (nawet jeśli wylosujecie tę kostkę na różnych polach.
6 – Ten fragment lasu ma wzmożoną aktywność pyłkową Rzuć kostką k6, by sprawdzić co się dzieje. Rzuć kostką k6 i sprawdź co się wydarzyło (opisy kostek w polu nr 5). 7 – Ten fragment lasu ma wzmożoną aktywność pyłkową Rzuć kostką k6, by sprawdzić co się dzieje. Rzuć kostką k6 i sprawdź co się wydarzyło (opisy kostek w polu nr 5). 8 – Ten fragment lasu ma wzmożoną aktywność pyłkową Rzuć kostką k6, by sprawdzić co się dzieje. Rzuć kostką k6 i sprawdź co się wydarzyło (opisy kostek w polu nr 5). 9 – Ten fragment lasu ma wzmożoną aktywność pyłkową Rzuć kostką k6, by sprawdzić co się dzieje. Rzuć kostką k6 i sprawdź co się wydarzyło (opisy kostek w polu nr 5). 10 – Ten fragment lasu ma wzmożoną aktywność pyłkową Rzuć kostką k6, by sprawdzić co się dzieje. Rzuć kostką k6 i sprawdź co się wydarzyło (opisy kostek w polu nr 5). 11 – Jak tu wyjść do lasu bez ulubionej aktywności tego roku - spotkanie z Akromantulą! Może poszedłeś za potrzebą, a może po prostu jest ciemno, a ty zapomniałeś jak się rzuca lumosa, ale pająk wyskakuje z nienacka i już rzuca się na ciebie! Na szczęście nie jest to jakaś gigantyczna odmiana, ale nie wygląda to dobrze. Aby pokonać pająka musisz wyrzucić 74 lub więcej w kostce k100. Dodajesz do niej wszystkie punkty z zaklęć LUB transmutacji. A do tego jeśli jesteś z kimś - może Ci pomóc i dać swoje punkty kuferkowe LUB rzucić kostką. Jeśli losujesz mniej niż 74, akromantula paskudnie gryzie cię i zatruwa. Nie możesz wziąć udziału w większej ilości atrakcji, Hux przenosi Cię do Skrzydła Szpitalnego, gdzie musisz spędzić tydzień. 12 – Myślicie, że nie mogło być już gorzej, co? Ale mogło! Jeśli nie macie co najmniej 10 punktów z Zielarstwa nie dostrzegacie, że powiiniście się zatrzymać i wpadacie prosto w chaszcze brzytwotrawy! Rzućcie k6, by sprawdzić jak wiele macie ran. 1 - kilka zadrapan… 6 - cały pociachany. Jeśli masz 5 lub 6 koniecznie opatrzyć was musi ktoś z co najmniej 6 pkt w uzdrawianiu. Jeśli tego nie zrobi - wdaje się zakażenie i musicie napisać 3 posty w Skrzydle Szpitalnym, ale już po celtyckiej. 13 – Mało kto wie, ale podczas celtyckiej nocy Kwintopedy wyczuwając mięso ludzkie zbierają się w okolicach zbiorników wodnych jak nigdy! Może to ta poświata księżycowa, a może po prostu tłumy ludzi. Jednak jeśli nie macie co najmniej 15 punktów z ONMS, nie jesteście w stanie zauważyć że coś miga w wodzie i być czujnym. Jeśli wy lub wasz towarzysz macie tyle punktów, możecie ominąć sadzawkę i przejść dalej bez problemów jeśli nie - z wody wynurza się kwintoped i łapie waszą nogą, rękę czy coś i gryzie! Aby pokonać stworzenie musisz wyrzucić 69 lub więcej w kostce k100. Dodajesz do niej wszystkie punkty z zaklęć LUB transmutacji. A do tego jeśli jesteś z kimś - może Ci pomóc i dać swoje punkty kuferkowe LUB rzucić kostką. Jeśli losujesz mniej niż 69 kwintoped ODGRYZA CI kawałek mięcha. I ogólnie cały jesteś w jego pocałunkach. Nie możesz wziąć udziału w większej ilości atrakcji, Atlas znajduje cię niczym rycerz przenosi Cię do Skrzydła Szpitalnego, gdzie musisz spędzić dwa tygodnie. 14 – Czujecie, że to końcówka? Na pewno bo ta górka po której się wspinacie MUSI oznaczać koniec i dojście na polanę. Jesteście okropnie zasapani. Na tyle, że wywalacie się i staczacie na pole 12, które musicie teraz rozegrać. Tylko jeśli macie cechę Silny jak buchorożec (kondycja), ignorujecie tę karę i idziecie zasapani dalej. 15 – Wychodzisz na wielką polanę i czujesz, że to tutaj leży Twoje przeznaczenie. Rzuć kostką k100 - wskaże ona ile minut biegałeś po polanie latając za paprocią (trzymamy kciuki, by nie 100). Jednak polana jest wielka, a paproć nie powinna być na wyciągnięcie ręki.
Kod:
<zgss>Kostka:</zgss> <zgss>Pole:</zgss> dodawaj do siebie wylosowane kostki, by sprawdzić jakie masz pole
Stragan druida
Nie mogło i zabraknąć stanowiska, na które druid serdecznie zaprasza wszystkich. W swojej ofercie ma smakowite przysmaki, a także pamiątki, z których dochód zostanie przeznaczony na przyszłoroczne obchody Celtyckiej Nocy.
Ponadto, centralne miejsce na straganie zajmuje tajemnicza księga. Podobno jest to niedawno odnaleziony artefakt druidów, który można obejrzeć pod czujnym spojrzeniem jednego z nich. Lepiej żeby nikt nie próbował dotykać tego magicznego tomu.
Jedzenie i napoje:
cydr
Spoiler:
Orzeźwiający, dodający energii napój w różnych smakach, rzuć k6 jaki ci się trafił (efekt na 2 posty): 1 - gruszkowy; dobry, taki nie za słodki, z kolei ty nadrabiasz i każdemu prawisz komplementy i zdrabniasz jego imię. 2 - jabłkowy; klasyczny smak, po którym bekasz jak świnia. 3 - hibiskusowy; charakterystyczny ostrzejszy smak, który nie każdemu przypadnie do gustu. Po wypiciu z uszu leci ci dym, a z ust wylatują kule ognia, które na szczęście nie mogą zrobić nikomu krzywdy. 4 - brzoskwiniowy; wariant, który dodaje najwięcej energii. Nie dość, że nie zmrużysz tej nocy oka to jeszcze czujesz przemożną chęć, aby być w każdym miejscu jednocześnie i mówisz z niesamowitą prędkością, że ciężko cię zrozumieć. 5 - malinowy; edycja limitowana o wdzięcznej nazwie Malinowy Chruśniak! Pyszny smak z nutą kwaskowatości, po którym robisz się flirciarski i frywolny. 6 - miętowy; innowacyjna receptura o rześkich, wyraźnych nutach smakowych. Po wypiciu pojawia się przemożna chętka na całowanie i w każdym poście koniecznie musisz dać komuś buziaka (chociażby w policzek). Cena: 15g
jajka łupduka
Spoiler:
Prawdziwy przysmak dla koneserów tradycyjnej kuchni. Podawane z przeróżnymi farszami i okraszone świeżym szczypiorkiem nie tylko są świetną przekąską, ale i dają +20 do krzepy. Cena: 5g
celtycki magiżurek
Spoiler:
Pożywna starohogsmidzka zupa, której przepis przekazywany jest z pokolenia na pokolenie. Po zjedzeniu czujesz błogie ciepło, a wszelkiego rodzaju bolączki mijają. Cena: 10g
pieczony pasztet
Spoiler:
Specjał druidów, po którym kicasz jak szalony. Dostępny w dwóch wersjach - z jackalope albo wege z czarosoczewicy. Cena: 10g
porcja śledzia kiszonego
Spoiler:
Wyborny przysmak dla fanów kuchni z całego świata - dodany został do niego śluz gumochłona oraz suszone liście mandragory. Bardzo intensywny w smaku. Efekty: Cały świat mieni się błękitem, a z ust wydobywa Ci się zapach mięty. Gdy jednak pocałujesz drugą osobą lub dotknie ona Twoich warg, poczuje rybi odór kiszonki! Dodatkowo - znasz wszystkie rodzaje ryb na świecie! Cena: 10g
pieczony ziemniak od druida z gulaszem jagnięcym
Spoiler:
Przysmak, który podaje się w stowarzyszeniu druidzkim po zakończeniu postu trzydziestodniowego, który miał wzmocnić moc magiczną i zadowolić duchy żywiołów. Podobno, jeśli pieczony ziemniak trafi się z korzonkami - będziesz miał olbrzymie szczęście! Efekty - rzuć k6: Parzysta: Trafiłeś na korzonki, a po zjedzeniu całej porcji, dopada Cię olbrzymia siła i szczęście! Do końca wydarzenia nie możesz przestać się uśmiechać, wszystko Ci wychodzi, a do tego jesteś doskonałym tancerzem! Nieparzysta: Niestety ziemniaki nie były dla Ciebie łaskawe, jednak nie sprowadziły nieszczęścia. Po zjedzeniu całej porcji jesteś odrobinę śpiący, przez co Twojemu rozmówcy wydaje się, że jesteś znudzony rozmową. Ponad to - nadal doskonale tańczysz, jeśli już ktoś wyciągnie Cię do tańca. Cena: 10g
Pamiątki:
(na)Strojny wianek
Spoiler:
Subtelna ozdoba głów wszystkich panien (choć nie tylko) wykonana z różnokolorowych polnych kwiatów, nawiązująca do tradycji Celtyckiej Nocy. Nie jest to jednak taki zwyczajny wianek! Osoba, która nałoży go na głowę może dostrzec, że kolor jej włosów zmienia się w zależności od aktualnego nastroju. I tak: ognistoczerwone kosmyki mogą pojawić się w przypadku rozdrażnienia czy złości, błękitne - gdy czarodziej jest spokojny lub rozmarzony, a kolor żółtojajeczny... wskazuje na głębokie zawstydzenie. Kuferek: +1 transmutacja Cena: 150g
Jajeczna Pozytywka
Spoiler:
Zaczarowany przedmiot wykonany ze skorupek po jajkach magicznego zająca. Dotknięta różdżką zaczyna grać najpopularniejsze melodie Celtyckiej Nocy i wytwarza magiczną bańkę (pomieści dwie osoby), wewnątrz której mamy poczucie, że siedzimy nad strumieniem w samym środku wiosny. Zdawać by się mogło, że słychać nawet śpiew ptaków i zapach świeżej trawy! Kuferek: +1 DA Cena: 200g
Kolczyki z Królikiem
Spoiler:
Inspirowana Celtycką Nocą biżuteria wykonana ze złota oraz zaczarowanej cyrkonii- wykonywana przez potomków druidów, którzy jako jedyni, znają potrzebne zaklęcie. Gdy jest noszona — kamyk zmienia kolor na zielony, jeśli w promieniu 5 metrów znajduje się jakieś magiczne zwierzęta. Kuferek: +1 ONMS Cena: 150g
Księga Zaklęć Uzdrawiających
Spoiler:
Opasłe tomiszcze, nie wiadomo przez kogo napisane. Wiadomo jednak, że zawarte w nim receptury na proste eliksiry, łatwe zaklęcia, pozwalają, aby przy pomocy domowych środków uleczyć się z większości mniej groźnych chorób. Posiadając tę książkę, nie ma konieczności pisania w skrzydle szpitalnym/Mungu, nawet jeśli tak wychodzi z kostek. Kuferek: + 2 Uzdrawianie Cena: 300g
Replika Drogi Mlecznej
Spoiler:
Kwadratowy, przezroczysty sześcian o wymiarach 10x10cm, w którym to znajdują się wszystkie gwiazdy, planety, asteroidy, księżyce dostępne w naszej galaktyce. Zachowane są idealnie odzwierciedlone w skali odległości pomiędzy poszczególnymi ciałami niebieskimi. Wszelkie obiekty można przy pomocy różdżki dowolnie przybliżać, oddalać, przemieszczać w miniaturowej galaktyce a szybkie potrząśnięcie układem w górę i w dół powoduje powrót układu do stanu pierwotnego. Kuferek: +1 Astronomia Cena: 150g
Uszy Królika
Spoiler:
Opaska z uszami królika, która po nałożeniu przemienia daną osobę w to właśnie zwierzę na 12h. Taka osoba ma wszystkie cechy królika. Zostaje jej jednak zdolność słownej, ludzkiej komunikacji. Mogą wystąpić jednak efekty uboczne, takie jak pozostanie wąsików, uszu lub ogonka po powtórnej transformacji w człowieka. Efekty uboczne: Rzuć kostką, by sprawdzić, czy masz efekty uboczne. Sam możesz wybrać, które z nich się u Ciebie pojawią. Pamiętaj, żeby wspomnieć o nich w kolejnych wątkach: 1,2 - Żadnych efektów ubocznych 3,4 - Efekt uboczny na godzinę po przemianie. 5,6 - Efekt uboczny na cały dzień po przemianie. Cena: 80g
Amulet ognia
Spoiler:
Mały wisiorek wykonany z naturalnych materiałów, takich jak drewno, kamienie i kryształy. W kamieniu wyryte są płomienie z ogniska, symbol mocy i oczyszczenia. Dla noszącego go czarodzieja jest ochroną przed poparzeniami pierwszego stopnia. Cena: 120g
Druidzka świeca
Spoiler:
Przedmiot wykonywany przez okolicznych druidów z największą dbałością, używany kiedyś podczas rytuałów oczyszczających. Świeca raz zapalona będzie się palić dopóki ta sama osoba jej nie zgasi, w dodatku nie jest w stanie nikogo poparzyć ani wywołać pożaru. Aktualnie używana najczęściej jako nocna lampka. Krążą pogłoski, że odgania złe duchy i chroni przed koszmarami. Cena: 40g
Widziadła:cesarzowa Atrakcja: wstążkowianki 55 Wylosowany efekt:3 - oplątuje całe ręce od czubków palców po ramię
Dał się zabrać Carly na obchody Celtyckiej Nocy z dwóch powodów - wiedział, jak bardzo lubiła to święto i nie miał nic innego do roboty. Był w trakcie poszukiwania nowej pracy, po tym jak z końcem marca zrezygnował z pracy w aptece. Nie miał jednak zamiaru każdego wieczora przeglądać ofert pracy i zastanawiać się, co tak naprawdę będzie dla niego przydatne. Jednocześnie żałował, że nie miał ostatnio możliwości skontaktować się za bardzo z osobą, z którą chciał iść na to święto. Wyglądało jednak na to, że albo naprawdę nie mylił się i wcześniej rzeczywiście działał jego urok, albo dziewczyna nie miała czasu na coś więcej niż praca i najbliżsi. Nie zamierzał nad tym ubolewać, skoro sam nawet nie wiedział, czy cokolwiek więcej w nim się kryło. Zamiast tego mógł naprawdę skorzystać z porady Carly i po prostu się bawić. - Zakładasz, że zaraz znajdę sobie kogoś, z kim postanowię zabawić się w pełni? - odpowiedział pytaniem swojej siostrze, kręcąc przy tym głową. - Raczej ty nie zaciągnij nikogo od razu do lasu i zachowuj się jakoś… - dodał jeszcze nieco zgryźliwie, ale bez prostestu ruszył w stronę przeciwną od tej, w którą poszła jego siostra. Wpatrywał się w kolejne stragany, zastanawiając sie, czy z czegoś nie skorzystać, jak zacząć te dziwne szaleństwa i próby bycia swobodnym sobą, kiedy nagle usłyszał za sobą czyjś chichot. Odwrócił się gwałtownie, chcąc zobaczyć kto tak blisko niego podszedł i śmiał się w ten niezbyt przyjemny sposób, ale nagle wokół zapadła ciemność. Całkowita, przez którą nie tylko nie przedostawały się liczne światła, ale i dźwięki. Nie wiedział, jak długo trwał w tym stanie, ale kiedy się ocknął, nie widział już nigdzie Carly. Warknął pod nosem, przeklinając na pył i wróżki i czasowy brak świadomości, po czym ruszył dalej. Potrzebował gdzieś się zatrzymać, usiąść i uspokoić, żeby nie krążyć wokół jak wściekła osa. Nagle dostrzegł rude loki. Inne, niż te, których zwykł wypatrywać, ale należące do równie interesującej dziewczyny. Może nawet bardziej, w zależności od tego, jak się na nią spoglądało. Niemniej to właśnie te rude loki zwróciły jego uwagę, sprawiając, że mimowolnie zaczął zastanawiać się, czy przypadkiem miał jakiś typ? Skoro kolejny raz reagował na ten konkretny kolor włosów? Myśl ta była tak abstrakcyjna, że półwil zaśmiał się pod nosem, ruszając jednak w stronę dziewczyny, obok której usiadł, jak gdyby nigdy nic, biorąc do ręki kilka kwiatów. - Mała podpowiedź jak robi się wianki? - zapytał, spoglądając na Irvette z lekkim, nieco krzywym uśmiechem. Miał nadzieję, że za chwilę nie podejdzie do niego nikt i nie oznajmi, że zajął jego miejsce i zwyczajnie będzie mieć okazję pogadać z nią i może spędzić ciekawie Celtycką Noc.
Miesiąc minął od powrotu z ferii i Nakir czuł rosnące w nim zirytowanie, choć to nie do końca nazywało drżenie, jakie mimowolnie odczuwał. Skupiał się w pełni na swojej pracy, spokojnie rozmawiał z pozostałymi aurorami, jak zawsze nie przejmował się, jeśli żartowali sobie z niego, czy próbowali mu dokuczać, kiedy znów się peszył i rumienił. Jednak, gdy miał chwilę, że mógł pozwolić sobie na ucieczkę myślami w inne tereny, jego wspomnienia mimowolnie uciekały do przygody, jaką rozpoczął na wyjeździe. Nie lubił niedokończonych spraw, nie lubił, kiedy coś się urywało, bez jakiegokolwiek wyjaśnienia, a dokładnie tak było w tym przypadku. Dlatego z zadowoleniem przyjął informację, że aurorzy proszeni są o pomoc w pilnowaniu tegorocznych obchodów Celtyckiej Nocy. Co prawda praca polegała na przechadzaniu się pomiędzy uczestnikami zabawy i dbaniu, aby pył nie namieszał nikomu za bardzo w głowie, ale nie zabraniano im brania udziału w niektórych konkurencjach. Ewentualnie kompani Whitelighta po prostu chcieli znów z niego zadrwić, znaleźć sobie kolejny pretekst do żartów i śmiechów, podpuszczając młodego aurora, aby ruszył w tłum. Być może liczyli, że spróbuje zapleść wianek i zwiąże się z kimś wstążką, co utrudni mu pracę, a może po prostu chcieli zobaczyć, jak jego rumieńce na coś się przydają. Szczególnie kiedy te nasiliły się wraz z halucynacjami, jakich doznał zaraz po pojawieniu się w miejscu zabawy. Miał wrażenie, że ktoś się o niego ocierał, że głaskał go po włosach i mówił, że jest jego. Nikogo oczywiście nie było tak blisko niego, więc wszystko zdecydowanie było widziadłami, z którymi nie było wiadome jak walczyć. Niemniej Nakir nie miał ochoty brać udziału w zabawach, więc na jakiekolwiek podpuszczanie ze strony pozostałych aurorów reagował kręceniem głową i lekkim uśmiechem. Liczył za to, że wypatrzy jedną, bardzo konkretną twarz, bardzo konkretną sylwetkę i będzie mógł kontynuować przygodę, jaką podarowała mu swatka. Obserwował więc uważnie tłum, przyglądał się każdej osobie z osobna, pozostając ciągle gdzieś w cieniu, odruchowo unikając miejsc bardziej oświetlonych, z nieśmiałym uśmiechem wymijał samotne osoby, nie chcąc przypadkiem zostać przez nikogo porwanym. Odwrócił się znów w stronę wejścia i znieruchomiał, wbijając spojrzenie w parę, która weszła. Wysoki blondyn o zmarszczonych brwiach i trzymająca go pod ramię blondynka. Walentynka. Nieświadomie Nakir zesztywniał, przyglądając się, jak dziewczyna przyciąga mężczyznę do siebie, jak śmieje się przy nim swobodnie i dziwny warkot zaczął narastać w jego piersi, kiedy na jego oczach Walentynka rozdzieliła się z wysokim nieznajomym, ruszając między stragany. Whitelight dopiero wtedy zorientował się, że jego współpracownicy coś do niego mówili. Ze śmiechem przestrzegali go przed Williamem Juniorem, ale Nakir machnął na to ręką, uznając, że w tej chwili mężczyzna nie widział, że opuszcza posterunek, ruszając w stronę zabaw. Jego kompani, widząc, że zupełnie nie zrozumiał, o czym mówili, postanowili zmilczeć, pozwalając mu ruszyć za dziewczyną, informując jedynie, że będą go wzywać, jeśli okaże się potrzebny. Auror nie potrzebował niczego więcej, aby z lekkim uśmiechem i dołeczkiem w policzku ruszyć w ślad za blondynką. Spacerował za nią równie wolnym krokiem, obserwując, czy nikt nie zamierza do niej dołączyć, aż w końcu przyspieszył kroku, stając za jej plecami, gdy i ona zatrzymała się na moment. - Miesiąc to zdecydowanie za długo po wcześniejszych, częstszych spotkaniach - powiedział cicho, nachylając się w stronę jej ucha. Dostrzegł od góry amulet, jakim się bawiła, jaki zdobił jej dekolt i na moment zawiesił na nim spojrzenie. Nie była to byle jaka błyskotka i wydawało mu się, że była tego w pełni świadoma. - Czy dasz się porwać na tę noc, czy może nie przyszłaś całkiem sama i czekasz na powrót towarzysza? - dopytał, uśmiechając się lekko, niepewnie, co kolejny raz kontrastowało z determinacją błyszczącą w błękitnych oczach.
Widziadła:umiarkowanie Atrakcja: wstążkowianki 47 Efekt: 3 - plącze nas całych i 4 - kończy się jak wyjdziemy z terenu
Świętowanie Celtyckiej Nocy było czymś, co poznała tutaj, w Wielkiej Brytanii. Bardzo podobał jej się ten koncept i fakt, że tej nocy świętowało się poniekąd połączenie z naturą. Owszem, całe obchody skierowane były mocno w stronę partnerstwa i bliskości, ale Rudej nie przeszkadzało to w tym, by udać się na Ognistą Polanę samej. Czy liczyła na jakieś zaproszenie? Możliwe, że tak, ale mało kto wiedział, że wróciła już ze Szwajcarii, więc nie miała pretensji z takiego obrotu sprawy. Chciała się po prostu dobrze bawić i oczyścić głowę z tego, co miało miejsce w ostatnich tygodniach jej życia, bo nagromadziło się tego dość sporo. Ubrana w zwiewną, wiosenną sukienkę i z kilkoma kwiatami wplecionymi w starannie ułożone włosy, pojawiła się na polanie w naprawdę dobrym humorze. Wszechobecny śmiech i muzyka upewniły ją w tym, że podjęła słuszną decyzję. Od razu skierowała swoje kroki do stanowiska z wiankami. To musiało być miejsce stworzone dla niej. Wybrała kilka roślin, które najlepiej mogły skomplementować jej strój i powoli wzięła się do pracy. Niestety, dość szybko efekt wróżkowego pyłu przerwał jej to, czym się zajmowała. Spojrzała na opadające jej na ramiona loki i z przerażeniem zdała sobie sprawę, że zmieniły kolor na zielony! Co więcej, zauważyła, że siedzi na pieńku w samych majtkach. Odruchowo zasłoniła dłonią piersi, by nie robić afery, ale dość szybko zrozumiała, że nikt nie zwraca na nią uwagi i połączyła to z szalejącymi wszędzie halucynacjami. Odetchnęła z ulgą na tę myśl i starając się ignorować to, co jej oczy widziały, a co było jedynie wytworem jej umysłu, powróciła do plecenia wianka. Właśnie pracowała nad delikatnymi łodygami stokrotek, gdy usłyszała nad sobą znajomy głos. -Jamie! Nie sądziłam, że Cię tu spotkam. - Posłała mu szeroki i całkiem szczery uśmiech, przesuwając się nieco, by zrobić mu miejsce obok siebie. -Usiądź, zaraz Ci wszystko pokażę. To naprawdę nie jest trudne. Musisz najpierw wybrać swoje rośliny. - Zaczęła go instruować, po czym powoli pokazała mu krok po kroku, jak splatać ze sobą łodygi, by stworzyły mocne połączenie. -Nie zapomnij tylko o wstążce. Szykujesz to dla kogoś specjalnego? - Ze względu na dobry humor, pozwoliła sobie na to bezczelne pytanie. Z drugiej jednak strony, znała się też bardzo mocno na mowie kwiatów i jeśli chłopak chciał podarować komuś swoje dzieło, to mógł wpleść tam jakąś ważną wiadomość.
Nie powinno go tutaj być. Jednocześnie jednak nie chciał spędzać tego czasu w domu, mając dość panującej tam atmosfery, kiedy wszyscy udawali, że nie są na siebie źli, że nie mają do siebie uwag, że nie są o siebie wzajemnie zazdrośni. Miał wrażenie, że wszyscy byli wilkami w owczych skórach, a ich rodzice zwyczajnie robili wszystko, żeby wydobyć na światło dnia każdy problem, każde potknięcie, jakiego dopuścili się w ciągu minionego roku. Było to wręcz diabelnie męczące, nie mógł zaprzeczyć, i prawdę powiedziawszy, nie chciał chyba nawet do końca przekonywać się, co mógłby jeszcze usłyszeć. Poza uwagami dotyczącymi jego studiów i odkładanego ślubu, na który przecież liczyła cała rodzina, poza nim samym. Unikał Josephine, ona unikała jego i był pewien, że prędzej czy później, zwyczajnie uda im się rozejść, niczym się nie przejmując. I właśnie z tego powodu uciekł, zniknął, uznał, że nie może spędzić w domu ani chwili dłużej i znalazł się właśnie tutaj, w ognistym zakątku. Sam. Nie potrzebował towarzystwa, chociaż musiał przyznać, że widok radosnych par i całego majdanu, jaki się z tym wiązał, nie był dla niego nazbyt miły. Był, być może, odrzucający, tego nie mógł wykluczyć, jak również tego, że zwyczajnie mógł przesiedzieć tutaj całą noc i patrzeć w niebo, bo nie znajdzie nikogo i niczego interesującego. Wkrótce jednak dostrzegł @Ryan Maguire i @Noreen Finch, więc uniósł rękę, by ich pozdrowić. Nie miał jednak pewności, czy powinien do nich podchodzić, bo wyglądało na to, że byli tutaj we dwójkę, a to oznaczało, że nie powinie wpychać się między wódkę i zakąskę. Bezpieczniej byłoby zatem skierować się zupełnie gdzie indziej, jednak gdzie indziej dostrzegł również @Thalia S. Heartling i nie wiedział, co powinien zrobić. Wyglądało jednak na to, że ta zamierzała się oddalić, być może mając własne plany na ten wieczór, więc Frederick - umęczony spotkaniem z ciamarnicą, które nadal było po nim widać - został w miejscu, po prostu rozglądając się ze znudzoną miną, jakby nic z tego, co go otaczało, nie miało dla niego znaczenia. I właściwie tak było, bo szum i huk rozmów jak zawsze mu przeszkadzał, a nie mając jednej rzeczy, na której mógł się skupić, nie czuł się najlepiej.
______________________
I'm real and the pretender
I have my flaws I make mistakes But I'm myself
I'm not ashamed
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Widziadła:Głupiec - Czujesz cudowny zapach. Jest ucieleśnieniem wszystkiego, czego pragniesz, najlepszego, najwspanialszego jedzenia na świecie. Zniewalająca, wywołująca ślinienie woń, nie chce opuścić cię nawet na chwilę, a ty zwyczajnie musisz coś zjeść! Tylko nic nie będzie dla ciebie dostatecznie smaczne.
Julka, tak dla kontrastu, ostatni raz Celtycką Noc obchodziła jeszcze przed studiami. Zdecydowanie było jej nie po drodze z tym świętem, a co było tego powodem? Może brak czasu, a może niechęć do Hogsmeade, które w oczach ex-Krukonki było najnudniejszym miejscem na Wyspach? Prawdopodobnie jedno i drugie. W tym roku nie miała jednak wymówki, żeby nie wpaść, bo ukończenie Hogwartu wiąże się z dużą ilością czasu wolnego. No i nie oszukujmy się, miała iść z Solbim, a to największa marchewka ze wszyustkich i młody Ślizgon nie musiał jej namawiać dwa razy. Kontakt nieco im się urwał przez ostatnie miesiące. Chłopak znajdował się w tym samym miejscu, co ona przed rokiem, czyli starał się łączyć pracę, naukę i treningi. A ona? No cóż, może mogła zrobić więcej, starać się bardziej, odzywać się częściej. Ale nie potrafiła. W jej życiu wiele się wydarzyło i teraz uczyła się na nowo zrozumieć, kim jest, jaka jest jej rola w tym wszystkim i co dalej – po szkole, po rozstaniu, po kontuzji. Nie znalazła odpowiedzi na wszystkie pytania, ale i tak udało jej się pozbierać na tyle, że w końcu, po raz pierwszy od dawna, czuła spokój, a nie lęk, złość i niepewność.
Ubrana w lekką kurtkę przeciwdeszczową w kolorze lawendy i wygodne jeansy, szła obok Felixo, uśmiechając się coraz szerzej i szerzej na rewelacje przyjaciela. Kilka miesięcy bez Hogwartu, którym tak otwarcie gardziła… i czuła tęsknotę. Well, well, well, how the turn tables!
- Mam nadzieję, że jej nie odmieniłeś i teraz Patol Craine sobie ucina w niej poobiednie drzemki. – Pomyślała, z satysfakcją szczerząc się na to wyobrażenie. – I jak to się skończyło? Kto oberwał najbardziej? – Dopytała jeszcze o spotkanie kółka, aż tu nagle dotarli na miejsce i ten wszędobylski pyłek zaatakował jej nozdrza. I efekt tego był bardzo przyjemny, bo dziewczyna momentalnie poczuła jakiś piękny zapach, od którego momentalnie zgłodniała. – To będzie bardzo dobra noc! – Poprawiła go z uśmiechem, niuchając jak pies myśliwski i rozglądając się po okolicy. – Piwo. I koniecznie coś do żarcia, bo umieram z głodu. A skoro już o umieraniu umowa, to jak tam się ferie udały? Znowu Williams i piguły miały ręce pełne roboty, składając was do kupy? – Czy żałowała, że nie pojechała? Troszeczkę, ale co się odwlecze, to nie odleci. No i Himalaje brzmią chłodno, a ona woli te cieplejsze klimaty. Do dziś czuła ciarki na myśl o wielogodzinnej medytacji i wpatrywaniu się w zorzę. Czerwoną kreskę, będącą pamiątkę po tej wyprawie, do dziś miała na palcach. Podobnie zresztą jak Max.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Cydr: 2 -jabłkowe beki Ziemniaki: 5 - spać mi się chce
Oczywiście, że brakowało mu kontaktu z Juleczką. Kiedyś nierozłączni, teraz wrzuceni w dorosłe życie, które pokazało im, jak wiele zyskiwali mieszkając w jednym zamku. Cóż, takie już było życie i mogli jedynie dziękować, że udało im się w końcu skumać i wybrać na największą imprezę tego półrocza we wspólnym towarzystwie. Co jak co, ale miłości to Brooks nie szczędził nigdy, więc i ta noc nie była pod tym względem specjalnie inna. -A wszyscy zaczęli jęczeć, że mam ją odczarować. McGill rzucił mi w mordę Bombardą, ale Lockie niestety ją zablokował i rzucił się na tego pajaca z pięściami. No i Milburn wylądowała w powietrzu, głową w dół, pokazując nam wszystkim swoje różowe majty. Bawiłem się wybornie, nie powiem, że nie. - Streścił, by mogła sama ocenić, kto był tam najbardziej poszkodowany. Dodał jeszcze, że przywrócił Marlę do oryginalnego kształtu, bo już miał dość tej przesadnej rozpaczy ze strony reszty uczestników spotkania. Przecież tylko zmienił ją w fotel, a nie zajebał ze szczególnym okrucieństwem. -Jak sobie życzysz. - Zgodził się radośnie na szamkę, po czym skierowali kroki do odpowiednich stoisk, z których leciał tak przecudny aromat, że Max cudem tylko nie dostał ślinotoku. -Generalnie bez specjalnego szału. Nie słyszałem o zbyt wielu przypadkach urazów. Zresztą Williamsa nawet nie było. - Odpowiedział na jej pytania, bez większego entuzjazmu. -Ale goniło mnie Yeti, zerwałem mięsień i nabawiłem się jakiejś ich tamtejszej gorączki! - Dodał już zdecydowanie żywiej i bardziej entuzjastycznie, bo nie byłby sobą, gdyby nie wpakował się przecież w jakieś gówno. -No i chuj, nie mają browarów. - Mruknął, gdy zapoznał się już z asortymentem druidów. Wybrał więc cydr i pieczone ziemniaczki z gulaszem, choć nie była to wcale łatwa decyzja. Niestety z napojów wyskokowych oferowali tylko to. -Ale mów, jak tam u Ciebie. Kontuzja zaleczona, czy jeszcze daje Ci po dupie? - Przeniósł rozmowę na to, jak trzymała się Brooks, w międzyczasie napychając sobie mordę gorącym posiłkiem.
Widziadła:17 Atrakcja: koncert Wylosowany efekt:4 - ubrania w ogniu, @Darren Shaw ratuj (znowu)
Pisząc wiadomość Darrenowi na wizzengerze była właściwie pewna, że jej odmówi. Uprzejmie jak na dżentelmena przystało, ale stanowczo powie, że nie ma czasu. Co innego, kiedy chodziło o rozwijanie sie w materii zaklęć czy transmutacji, które, wydawało się jej, w jakimś stopniu go pasjonowały - co innego, kiedy proponowała mu koncert w lesie i jedzenie nadziewanych plumpek z papierowych talerzyków. Jakie było jej zdziwienie, kiedy w oszczędnych słowach, ale właściwie to się zgodził. Przyszła więc punktualnie na miejsce, czatując przy wejściu na teren imprezy, a kiedy dostrzegła go w oddali uśmiechnęła się, wyciągając rękę wyżej. - Hej! - przywitała się, zaraz po tym jak spłonęła intensywną czerwienią na karku i policzkach, dziękując Merlinowi, że było w miarę ciemno i nie będzie tego widać - Znalazłam ulotkę. - wyciągnęła rękę, wciskając mu złożony papier w dłonie. Nie "znalazła" tylko wzięła ze stojaka, ale to odjęłoby jej trochę zasługi za ten wysiłek, więc mózg automatycznie, chcąc dobrze przy nim wypaść, podsuwał jej najgłupsze rozwiązania. Odchrząknęła, odwracając na chwilę wzrok, by wziąć głębszy wdech. Po tylu latach mogłaby się już do niego przyzwyczaić, a jednak wciąż stanowił jakiś element stresowy, mimo, że oboje byli już względnie "po" szkole. - Słyszałam, że gra dziś Evangeline of Bloodstone. - powiedziała, nie kryjąc zainteresowania tematem, rozglądając się pomiędzy ludźmi w poszukiwaniu drogi do sceny. Jednocześnie jedno oko na maroko skanowało stoiska, z nadzieją, że w trasie na koncert może trafią budkę z jedzeniem i piciem, bo Merlin jej świadkiem, bez procentów będzie jej wybitnie ciężko przestać czerwienić sie jak cymbał.
Słyszysz za sobą jakieś głosy, które twierdzą, że obraziłeś ich właścicieli. Niezależnie jednak od tego, czy próbujesz przeprosić, czy wręcz przeciwnie, czujesz po chwili grad ciosów na swoich nogach i ramionach.
Atrakcja: wstążkowianki Wylosowany efekt:97, 6, 5 Wiecznej chwały nie zdobywam pomimo przerzutów (szkoda linkować), związuje mnie z Rickym do następnego poranka, a do tego się pożądamy
efekt:
Pożądanie. To właśnie odczuwacie na kolejne trzy posty. Nie jest to nic romantycznego i nie tracicie dla nikogo głowy. Po prostu, zwyczajnie czujecie niesamowitą chęć do zwykłego baraszkowania ze swoim partnerem wstążkowym. Miejmy nadzieję, że jesteś tu ze swoją drugą połówką.
Wieczór, kwiaty i powiew wiosny. Czy trzeba czegoś więcej? Śmiała wątpić, choć pewnie gdyby zwykła nie okłamywać siebie, przyznałaby w myślach, że jakiś brak czuła. Może dlatego tak stresowała się tym, że mimo wszystkich argumentów przemawiających za tym, żeby nie wychylać nosa z sypialni, zdecydowała się ubrać w swoją najlepszą kieckę i upleść włosy w fikuśne spięcie. Kroczyła koło Ricky’ego, wdzięcznie się do niego uśmiechając. Wcale nie była tu akurat z nim, żeby wzbudzić czyjąkolwiek zazdrość. Gdy dotarli wreszcie na miejsce, wszystko byłoby cudownie – w końcu wokół otaczały ich kwiaty, ogień trzaskał już wesoło, a w powietrzu czuć było powiew wiosny – gdyby nie ten wszechobecny pyłek... Veronica nie powstrzymała kichnięcia, zakręciło się w jej głowie, a potem się zaczęło. Najpierw usłyszała głos, spojrzała odruchowo na McGilla, ale nic przecież nie mówił. Twierdziły one, że śmiała kogoś obrazić, no cóż, w to akurat nie wątpiła, bo każdy wiedział, że ma niewyparzoną gębę. A potem poczuła pierwsze uderzenie. - O kurwa – wymsknęło jej się bardzo nie po dziewczęcemu. Złapała się za kolano, ale wkrótce urojone ciosy sięgnęły również ramion, w efekcie czego Ver tak jakby się do siebie przytuliła. Gdy to piekło minęło, uśmiechnęła się słabo do Ricky’ego, próbując obrócić sytuację w żart. - Szkoda, że te halucynacje biją też poniżej pasa. Wyprostowała się i odgarnęła włosy z twarzy. W końcu zewsząd słychać śmiechy i śpiew, przyszli się tu bawić! - Chodź – rzuciła i złapała go za rękę. W powietrzu rozległ się jej dźwięczny śmiech, a zły humor ulotnił się jak kamfora. Nic, absolutnie n i c nie było w stanie zepsuć jej tego wieczoru. W końcu przyszedł czas na zabawę, koniec ze smutami i wsłuchiwaniem się w swoje tak trochę złamane serce! Podeszła do kwiatów, z których chętni splatali sobie wianki. Veronica porwała z ziemi kilka z nich i zaczęła je ze sobą łączyć. Szło jej nieudolnie, ale początki zawsze są trudne, a poza tym wiecie jak to mówią – dla chcącego nic trudnego. Spojrzała z ciekawością na Ricky’ego, wplatając gdzieś przy okazji herbacianą różę we włosy. - To nie może być chyba aż takie trudne, nie sądzisz? – mruknęła z wdzięcznym uśmiechem na twarzy. Zaprosiła go gestem, by jej pomógł, ale do niczego nie zamierzała go zmuszać. Choć szczerze mówiąc trochę liczyła na to, że nie zostawi jej tu na lodzie jak zapewne zrobiłby to… nieważne. Masz przestać o nim myśleć. Złapała niebieską wstążkę i wplotła ją zręcznie w te kwiaty, które trzymały się siebie. Ale czym byłoby świętowanie bez odrobiny magii? Aksamit szybko oplótł Veronicę i Ricky’ego, co dziewczyna przyjęła zdziwionym i jakże elowentnym. - Och. Spojrzała w oczy Gryfona i nagle poczuła się jakoś dziwnie. Inaczej. W jej oczach zalśniły wszystkie pragnienia, których w życiu nie ośmieliłaby się powiedzieć na głos. Z ust wyrwało się westchnienie, nagle zrobiło jej się gorąco, bynajmniej od ognia. Powstrzymała usta od nierozważnych słów, ale ręki już zatrzymać nie zdążyła. Pomknęła ona ku jego twarzy, ale odważyła się co najwyżej na odgarnięcie włosów z jego czoła. Przynajmniej na razie.
Widziadła:kapłan - przechodzę przez most i mam wyimaginowanego przeciwnika Atrakcja: wstążkowianki Wylosowany efekt:15 + noc pełna pożądania wylosowana przez Verkę
Ryszard był autentycznie zachwycony, że taka wspaniała dziewczyna jak Veronica zechciała udać się z nim na obchody celtyckiej nocy, jako że nie wyobrażał sobie ani rezygnacji z uczestnictwa w imprezie ani tym bardziej pójścia na nią jako piąta witka u miotły dla Marleny i jej partnera, a tak zapewne by skończył gdyby Krukonka się nad nim nie zlitowała. Był przekonany, że wieczór okaże się być fantastyczną zabawą, kiedy wystrojony w pstrokatą, kwiecistą koszulę i szeroki uśmiech przemierzał u boku Werki wypełnioną kwiatami, ciepłą poświatą ognia i przede wszystkim rozbawionym ludźmi gotowymi do celebracji polankę... ale im dalej w las, tym większy czuł niepokój, aż nagle zorientował się, że pojawił się przed nimi most, czym bardzo się zdziwił - jego towarzyszka chyba też, bo skwitowała to siarczystym przekleństwem. Ani trochę go to nie oburzyło, co tu dużo mówić, podobnie niewyparzonym językiem popisała się, kiedy rugała towarzystwo na kółku artystycznym - i tylko zyskała tym sobie jego jeszcze większą aprobatę. - No - potwierdził tę kurwę elokwentnie, dostrzegając przy tym na moście postać czarodzieja, który zaczął ciskać w nich zaklęciami. Widząc to, odruchowo próbował zasłonić przed nimi znienacka kulącą się z bólu Verkę, wykonał nawet odważny kop w powietrze, godny prawdziwego karateki i prawie przy okazji złamał sobie stopę bo trafił w jakąś gałąź; na szczęście słowa dziewczyny w porę sprowadziły go na ziemię i uświadomił sobie, że to tylko wizje wywołane pyłem. Uff. - Mam nadzieję że teraz jak im tak brawurowo oddałem to już dadzą ci spokój - odparł, uznając że wyśmianie sytuacji do dobry plan - a jeszcze lepszym było rzucenie się w wir atrakcji. Dał się poprowadzić Verce do wianków i wcale nie musiała go namawiać, żeby do niej dołączył, bo zrobił to z wielką przyjemnością. - Pewnie, że nie. W najgorszym wypadku wyjdą nam brzydkie i też będzie dosko! - zawyrokował optymistycznie, zgarniając od razu garść roślin i rozpoczynając ich splatanie, którego nie można było nazwać szczególnie pieczołowitym, ale ostatecznie zmajstrował coś na kształt kawałka wianka. Podniósł wzrok na koleżankę, kiedy wplatali już między płatki swoje wstążki i dopiero zauważył, że sama przyozdobiła się różą. - Ładnie ci z tym kwia... - zaczął, urywając w pół słowa, gdy zaczęła dziać się wstążkowiankowa magia, oplatająca ich nie tylko aksamitnym materiałem, ale i czymś innym, bardzo intensywnym odczuciem, które nie towarzyszyło mu od dawna i teraz zdawało się uderzyć mu do głowy ze zdwojoną siłą. O c h. - ...tkiem we włosach - dokończył wreszcie, po chwili odzyskując stracony wątek, a do tego jakby dostrzegając Veronicę na nowo, w zupełnie innym, dalekim od platonicznego, świetle. Choć zdecydowanie nie była to miłość. - Verka... zajebista dziewczyna z ciebie - pokusił się o bardzo wyszukany komplement, taki był z niego mistrz uwodzenia; zachęcony jej czułym gestem, odwdzięczył się podobnym, poprawiając wymykającą się jej z włosów różę, choć wzrok wciąż ześlizgiwał mu się uporczywie w kierunku ust dziewczyny, które - przynajmniej w jego wyobrażeniach - aż się prosiły, by je pocałować. Potrzebował tylko jakiegoś znaku, że rzeczywiście tak było, a dopóki go nie zobaczy jasno i klarownie, będzie musiał się męczyć i hamować. Nie widział innej opcji. - Masz ochotę się czegoś napić albo... - pójść do mnie -... ehm... spróbujemy jakiegoś rytuału? - zapytał, naiwnie licząc na to, że zajęcie się atrakcjami odwróci jego uwagę od sprośnych myśli związanych z Verką, choć kiedy odchodzili ze stoiska z wiankami, nie mógł się powstrzymać i zuchwale objął ją w talii zamiast po koleżeńsku złapać za rękę.
Widziadła: pustelnik (nie wiem co się dzieje, wiec chce się rozebrać, potem rozegram) Atrakcja: jedzenie Wylosowany efekt: cydr 5 - zaraz będę frywolny
Bardzo lubię celtycką noc i żałowałem, że nie spędzałem tego święta za granicami Anglii. Dlatego uznałem, że koniecznie muszę iść w tym roku i dopiero kiedy tam szedłem zorientowałem się, że chociaż miałem to zrobić wcześniej - zapomniałem powiedzieć Isolde, że musi ze mną iść! Dlatego pośpiesznie wyjmuję wiza, by napisać jej wiadomość i całe szczęście przyjaciółka natychmiast się zgadza. Jeszcze bardziej podekscytowany lecę na celtycką. W tym roku wyglądała jak zwykle spektakularnie. Na razie omijam większość atrakcji i rozglądam się w poszukiwaniu znajomych twarzy; i wtedy widzę @Lennox Rain. - LENNOX! - krzyczę i przytulam się do wielkiego brata z radością. - Co nie powiedziałeś że idziesz, zabrałbym się z tobą - zaczynam, ale po chwili ktoś wpada na Noxa. Automatycznie przytrzymuję go (jakbym faktycznie był w stanie go utrzymać jakby serio się zachwiał) i wyglądam zza jego ramienia na @Thalia S. Heartling. - Hej Thalia, pięknie wyglądasz - mówię uprzejmie z lekkim uśmiechem zakłopotania, zakładając że zaraz ucieknie, ale chcę być miły. Wtedy jednak wstążka z jej wianka oplata ją i Lennoxa. Wytrzeszczam oczy i zerkam na swoje brata. Przez chwilę stoję i się gapię na nich z niemądrym wyrazem twarzy. - Eeee, ale przypadek, co? No to ten... Wszystko ok u ciebie? - pytam dziewczyny i kątem oka widzę @Ryan Maguire, który kieruje się do żarcia. - O, szukałem Ryana, tam jest, muszę lecieć, sorka! - mówię i jak najszybciej uciekam z tej niekomfortowej sytuacji, pozostawiając brata na pastwę losu. Kładę dłoń na ramieniu przyjaciela jak tylko do niego się zbliżam i oddycham z ulgą. - Wstążka właśnie oplotła dłonie Lennoxa i Thalii, więc musiałem uciec - na sam początek uraczam ploteczkami przyjaciela oraz @Noreen Finch obok niego. - Hejka Noreen! - mówię z uśmiechem do pielęgniarki. - Jak super, że w końcu udało ci się wyciągnąć ją na randkę. Próbowałeś chyba z dziesięć lat - żartuję sobie niesamowicie śmiesznie w stronę Romka i poprawiam swoją szatę. Na to święto ubrałem się w jasnozieloną, magiczną szatę z której co jakiś czas kwitły kwiatki, które raz za razem znikały. - O cydr, idę po niego chcecie też? - pytam i przesuwam się do budki obok, by zamówić coś sobie i przy okazji porozglądać się za @Isolde Bloodworth.
Augustine Edgcumbe
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 188
C. szczególne : zmieniający się kolor brwi | dresiki i bluzy z kapturem | okrągłe kolczyki w uszach | szkocki akcent | pachnie super kosmetykami czarodidasa
Widziadła: cesarzowa (na chwilę pochłania mnie ciemność, potem ogarnę) Atrakcja: wianki 64 Wylosowany efekt: -
Nie jestem fanem celtyckiej. Mam wrażenie, że te wstążki, atmosfera schadzek czy jak to inaczej nazwać są zbyt przesadzone. Jednak skoro Marlena oznajmiła, że trzeba iść nie kłócę się i nie oponuję, w końcu nie będzie szła sama na takie lubieżne święto, albo nie zmuszę jej do siedzenia ze mną w piwnicy zamiast tego. Dlatego dzielnie zakładam swój odświętny czarny dresik i wychodzę z poziomki, by spotkać się z Marlą przy wejściu na celtycką. Oczywiście ja dojeżdżam błędnym rycerzem. Jest bardzo szybki i nie muszę się stresować okropną teleportacją. Uśmiecham się krzywo (ale szczerze) na widok Marli i kiwam jej głową z daleka. A kiedy do mnie podbiega nawet pochylam się lekko ku niej, by dostać buziaka na przywitanie. - Ładnie wyglądasz. Prowadź - mówię krótko i treściwie (dla odmiany) i niepewnie wyciągam dłoń, którą Marlena ze znacznie większą werwą łapie. Już coś tam gada i ciągnie mnie w kierunku jakichś wianków. Wzdycham sobie w duchu na fakt, że muszę je pleść, ale nic nie mówię tylko posłusznie kieruję się tam gdzie trzeba. W międzyczasie natychmiast widzę sylwetkę Julki, która stoi z Solbegiem i bez słowa wytłumaczenia do Marli natychmiast zmieniam wygląd na taki co nie zna Julka i liczę na to, że nie zaczepi Marleny z jakiegoś powodu i nie będę musiał pokazywać kim jestem. Taki ze mnie dzielny eks. Nie to, że się wstydzę, ale chcę uniknąć jakichkolwiek niezręczności. Siadam do plecenia tych wianków i więcej za mnie robi jakaś typiara niż ja sam. Biorę go tylko do ręki i nie chcę w nim chodzić, ale wstążka z wianka Marli opada na nas natychmiast jak wstajemy od miejsca plecenia, łącząc nasze nadgarstki. Wcale się tym specjalnie nie dziwię i tylko łapię mocno dłoń dziewczyny, czując jeszcze większe pokrzepienie w jej bliskości niż zwykle. - Ryszard - zauważam krótki w stronę Marleny i pokazuję na chłopaka niedaleko nas, zakładając że będzie chciała go zaczepić. Podchodzimy do słownie parę kroków do będących blisko @Ricky McGill wraz z @Veronica H. Seaver. Na chwilę nawet zapominam, że nie wyglądam jak zwykle i kiwam im głową na przywitanie dopiero widząc ich spojrzenia przypominam sobie, że sprytnie się zakamuflowałem. - August - przedstawiam się swoim mrukliwym tonem, jakbym poznawał ich dopiero, tym samym tłumacząc że to tylko ja, nie jakiś inny fagas Marleny. Dopiero teraz zauważam jak beztrosko się obejmują i chcę jakoś delikatnie dać do zrozumienia Gryfonce, że chyba nie powinniśmy przeszkadzać.
Widziadła: 21 - świat (potem rozegram) Atrakcja: cydr Wylosowany efekt: 1 - prawienie komplementów i zdrobnienia (serio, znowu? xD) - przez dwa posty
Z jakiegoś powodu Isolde rzadko kiedy potrafiła odmówić Issy'emu - może dlatego że wprowadzał element spontanicznoścci do jej poukładanego życia prywatnego. No bo życie zawodowe było istnym chaosem - sama sobie takie wybrała. Nie zdążyła się nawet przebrać, ruszając na obchody celtyckiej nocy prosto z Ministerstwa, dlatego nie miała na sobie niczego wymyślnego - ot, dżinsy, czarną bluzkę i krótki niebieski płaszcz, za to rozpuściła włosy i może nawet wetknęła za ucho jakiś kwiatek, choć prawdę mówiąc czuła się przy tym jak idiotka. Chyba powaga weszła jej już tak w krew, że nawet coś tak niewinnego jak mały kwiatuszek sprawiało, że czuła się trochę niepewnie. Kiedy wchłonęło ją to morze ludzi, spróbowała opanować odruch, który kazał jej szukać potencjalnych zagrożeń - wyluzuj, dziewczyno, przyszłaś się tu zabawić, spotkać z przyjacielem, a nie dokładać sobie pracy, bawiąc się w ochroniarza. Skinęła głową kilku znajomym, z daleka pomachała do kolegi z Ministerstwa, ale uparcie próbowała się przebić do straganu z cydrem, gdzie miał czekać na nią Issy - no chyba że akurat pojawił się na horyzoncie ktoś ciekawszy i zawrócił jej przyjacielowi w głowie. Z lekkim poczuciem winy pomyślała o Benjaminie Austerze i dziwnej zmianie, jaka zaszła w ich relacjach. Nie była w stanie tego wyjaśnić, ale z jakiegoś powodu czuła się niefair w stosunku do Issy'ego, który odkąd sięgała pamięcią miał poważną słabość do Austera. Odsunęła od siebie tę myśl i z ulgą dostrzegła przyjaciela @Issy Rain, który grzecznie na nią czekał w umówionym miejscu. Kawałek dalej zauważyła @Ryan Maguire , który był jej dobrym znajomym z Ministerstwa i z którym nieraz wyświadczali sobie przysługi w towarzystwie jakiejś dziewczyny (@Noreen Finch), której raczej nie kojarzyła, ale pomachała obojgu przyjaźnie, zmierzając jednak w stronę Issy'ego. - Cześć, Issy! - zawołała wesoło, próbując przekrzyczeć ten zgiełk i przytulając mocno swojego przyjaciela. - Strasznie dużo ludzi! Jakieś konkretne atrakcje, na które macie ochotę? - zapytała z miejsca, zamawiając cydr. Nie usłyszała, jaki smak jej proponowano, ale skinęła głową, żeby mieć to z głowy, zapłaciła i upiła łyk, może trochę zbyt łapczywie. - Wyglądasz cudownie w tej szacie, ptysiu! Jest absolutnie piękna! Szkoda, że ja nie miałam czasu ani głowy do jakichś przebieranek - westchnęła, wpatrując się w Issy'ego ze szczerym uznaniem. Nie wiedziała, skąd jej się wzięło to zdrobnienie, ale przypuszczała, że to znowu jakaś magia. W Himalajach też wszystkich nazywała ptysiami i misiaczkami. O losie. - Dobrze, że mnie tu wyciągnąłeś. Inaczej pewnie po prostu padłabym na kanapę - zażartowała, biorąc go pod rękę.
Noreen zapomniała już, jak to było ubrać się inaczej niż ciotka-klotka - a mimo eleganckiego, odświętnego wydania nie dorównywała stylem i finezją swojemu partnerowi. @Ryan Maguire zaskoczył ją swoją propozycją, ale chyba jeszcze bardziej zrobił to swoim kwiecistym garniturem. - Coś czuję, że źle się na to wszystko ubrałam - stwierdziła ze śmiechem, omiatając wzrokiem swoje szare, garniturowe spodnie o szerokich nogawkach i płaskie buty z błyszczącą klamrą, odbijającą migające wokół światełka. Przywdziała jeszcze lejącą koszulę o kolorze złamanej bieli, z dwiema wstążkami przy szyi, perfekcyjnie związanymi w luźną kokardę, a na ramiona zarzuconą miała czarną marynarkę. Omiotła wzrokiem przebiegającą obok nich grupkę nastolatek, podekscytowanych nie tylko koncertami, ale również tańcem przy ognisku - z tymi ich misternie splecionymi w warkocze włosami, z koronami kwiatów i w zwiewnych sukniach. Czuła się jak na zlocie nimf leśnych, na których sama była co najwyżej trollem. - Musisz mi wybaczyć, ostatnio jedyne, co noszę, to szpitalne szaty - stwierdziła z lekkim przekąsem i przepraszającym uśmiechem, bo mógł to wiedzieć, a mógł też nie, ale to wyjście było prawdopodobnie pierwszym tego typu od czasu tych felernych wakacji, które próbowała przez ostatnie miesiące wyrzucić z głowy. No i nie licząc tego fiasko w postaci randki w ciemno, która finalnie właściwie się nie odbyła. Oczywiście potraktowała zaproszenie Ryana jako czysto koleżeńskie, nawet przez myśl jej nie przeszło, że mogłoby się ono przerodzić w coś innego. Do czasu. - Och, doprawdy? - rzuciła ze śmiechem, słuchając jego historii z młodości. - Muszę przyznać, że zapłaciłabym dużo galeonów, by zobaczyć powtórkę z rozrywki - dodała, już podświadomie malując obrazek podchmielonego i upojonego celtycką nocą i wróżkowym pyłem Ryana wyznającego miłość obecnemu vice dyrektorowi, którego-imienia-nie-wolno-wymawiać-bez-dreszczu-grozy-na-plecach. Przystała na jego propozycję, bo naprawdę wydawał się głodny, gdy z taką pasją zaczął opisywać odczuwane zapachy i zachwycać się dostępnymi na straganie smakołykami. Poszła razem z nim do stolika, by przyjrzeć się potrawom i wybrać sobie coś, co w miarę możliwości nie zawierało mięsa. Wybór padł na wegetariański pieczony pasztet z czarosoczewicy (o czym upewniła się jeszcze przed zakupem), po czym odeszła na bok, by kontynuować rozmowę z Ryanem. Nim zdążyli się zadomowić we własnym towarzystwie, ponieważ w bardzo krótkim czasie dołączyła do nich @Thalia S. Heartling, wprost wpadając w objęcia Noreen. Dziewczyna musiała w szybkim czasie zareagować i odsunąć talerzyk z pasztetem z daleka od jej jasnej kreacji. - Thalia! Piękny wianek! - pochwaliła kwiecistą, czerwoną koronę na jej głowie, uśmiechając się do niej przyjaźnie. Cała ta sprawa z Lennoxem była dziwaczna i ciężko było jej się do niej odnieść, więc uznała, że najlepiej będzie w ogóle tego tematu nie poruszać, by nie psuć sobie wzajemnie humorów. Dostrzegła jednak zaostrzenie w jej spojrzeniu, gdy przeniosła wzrok na Ryana. O ich niesnaskach też nie miała bladego pojęcia i z nagła zrobiło jej się głupio wobec przyjaciółki, bo najwyraźniej zawiązywała relacje z wszystkimi mężczyznami, z którymi ona miała jakiś problem. - Nie wiem, ile ognistej musiałoby się polać, żebyś mnie tam zobaczyła - stwierdziła żartobliwie, starając się przekuć całe to napięcie w żart. No i w zasadzie i tak nie planowała się za bardzo moczyć. Ani parzyć przy ogniu. Ciekawe co na to Ryan? Koleżanka zostawiła ich pod pretekstem sprawdzenia czegoś dziwnego, klepiąc ją nieporadnie w ramię i Noreen zmarszczyła brwi, zaskoczona tak nagłym, niczym niewytłumaczonym odejściem. Postanowiła jednak nie zawracać sobie tym za bardzo głowy, bo choć bardzo lubiła Thalię, to nie z nią przyszła na obchody nocy celtyckiej. Gdzieś w tłumie mignął jej @Frederick Shercliffe, którego pozdrowienie odwzajemniła razem z lekkim uśmiechem. Był trochę za daleko, a wokół było zbyt dużo innych migających światełek, by jej wzrok wyłapał rany zadane przez ciamarnicę. Szkoda, może gdyby je widziała, mogłaby mu pomóc szybciej się z nimi uporać? - I jak, zadowala Cię twoje jedzonko? - zapytała, pakując sobie porcję pasztetu do buzi, gdy nagle znów ktoś do nich podszedł - tym razem był to @Issy Rain, który na początek podzielił się z nimi pikantną plotką. Dla Noreen była to informacja nieco martwiąca, więc poszukała wzrokiem koleżanki, chcąc oszacować szanse na wyswobodzenie jej z tej niekomfortowej dla niej sytuacji, lecz wtedy Issy wypowiedział to magiczne słowo, przez które prawie się udławiła. - Och, to nie, my, to nie tak - zaczęła bełkotać, ale została zagłuszona przez czyjś gromki śmiech. Spąsowiała, kolorem policzków przypominając kwitnące na szacie Raina kwiaty, gdy spojrzała na Ryana z mieszaniną zakłopotania i oczekiwania w oczach. Czy faktycznie byli na randce? - Jasne - przystała na jego propozycję przyniesienia cydru, lecz nie wiedziała, czy ją usłyszał, bo już obracał się na pięcie i zmierzał ku pięknej blondynce (@Isolde Bloodworth), która machała w ich stronę i której Noreen w ogóle nie kojarzyła. Odmachała jej jednak, bo głupio byłoby jej zignorować taki gest, po czym odwróciła się z powrotem do Ryana, jakby wyczekując odpowiedzi na wciąż wybrzmiewające w jej głowie pytanie, którego nigdy nie zwerbalizowała.
Anna Brandon
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 156
C. szczególne : Odznaka prefekta naczelnego na piersi i bransoleta Urqharta na ręce
"Och, nie jesteś tutaj sam. Ktoś do ciebie szepcze, zapewniając, że już na ciebie czekają, że on na ciebie czeka, a ty z jakiegoś powodu zaczynasz odczuwać dziwną ekscytację na samą myśl, że musisz spieszyć się… na bal!"
Atrakcja: zmierza na obchody Celtyckiej Nocy! Strój: zwiewna sukienka w puchońskim kolorze
Aneczka nie mogła powiedzieć, że wyciągnęła z pobytu w Himalajach tyle, ile chciała. Planowała więcej pozwiedzać, nauczyć się, dowiedzieć o tamtejszej kulturze i przyrodzie. Nie udało się, ale miało to jednak niezaprzeczalny plus - panienka Brandon wreszcie wypoczęła. I to tak prawdziwie. Marzec był dla niej czasem spokojnego powrotu do szkolnego rytmu, przywrócenia balansu i złapania oddechu, ustalenia priorytetów i opracowania planu. Niestety odrobinę zmniejszyła przez to aktywność jako prefekt, choć dyżurów przestrzegała z Brandońską sumiennością. Dzisiaj nadeszła znów kolej na chwilę oddechu, zanim zaczną się najbardziej wytężone przygotowania do egzaminów końcowych. Na obchody Celtyckiej Nocy założyła swoją ukochaną żółciutką sukienkę, we włosy wplotła kilka kwiatów, nie przesadzając jednak - w końcu wianki mieli pleść już na miejscu! Do dyskretnej kieszonki ukrytej wśród falbanek schowała świeżo wypolerowaną różdżkę, sakiewkę z galeonami i chustkę do nosa - w końcu nigdy nie wiadomo, co może się zdarzyć, prawda? Na nogi miała ochotę wsunąć sandałki, ale mimo wszystko było na nie jeszcze zbyt zimno, no i obchody były w lesie, więc z rozsądku zdecydowała się na adekwatne do pogody wiązane buciki, łączące wygodę z elegancją i celtyckim klimatem. Kiedy razem z innymi uczniami ruszyła w stronę Hogsmeade, jej wzrok wyłowił Tima, z którym się nie umawiała, ale którego spodziewała się spotkać. To było jak oczywistość, ostatnio przecież chodzili razem wszędzie. Gryfon stał się dla niej nieodłącznym elementem codzienności, a chociaż byli "tylko przyjaciółmi", Aneczka nieświadomie zaczęła traktować go jak kogoś więcej. - Tim! - ucieszyła się, podchodząc do niego i ujęła jego ramię niczym dama idąca pod rękę z dżentelmenem. - Zapowiada się cudowna noc, nieprawdaż?! Przyznam szczerze, że rok temu skończyła się dla mnie okropnie. Czy Yuri opowiadał ci, jak mnie ocalił? Nie zdążyłam się naprawdę zabawić, wszystko poszło nie tak. Ale dzisiaj będzie zupełnie inaczej! Przy tobie po prostu nie może spotkać mnie nic złego. Aneczka westchnęła, przypominając sobie jak rycersko Tim osłonił ją przed eksplodującym eliksirem. To był prawdziwy bohater, mężczyzna, na którym mogła polegać, a przyjaźń, która ich łączyła, mogła się oprzeć wszystkiemu. - Masz wspaniały strój. Taki klimatyczny i... aaaapsik! Puchonka kichnęła od wróżkowego pyłku, który unosił się wszędzie wokół, a efekty stały się widoczne natychmiast. Zaczęła słyszeć szepty i poczuła nieokiełznaną potrzebę, by udać się tam, gdzie wzywały ją tajemnicze głosy. Zaśmiała się pogodnie i pociągnęła Tima za ramię. - Chodź, Tim! Chodź! Musimy iść na bal!
Coś, a może ktoś?, się o ciebie ociera. Masz wrażenie, że po twoich włosach przesuwają się czyjeś palce, zupełnie, jakby ktoś próbował cię pogłaskać, jak psa. Masz chęć za tym podążyć, a może uciec? Niezależnie od tego, co zrobisz, słyszysz, jak ktoś cicho chichocząc, powtarza, że należysz do niego!
Atrakcja: na razie tylko zwiedzam ;p Wylosowany efekt: -
Życie studenta było zupełnie inne niż to, które prowadził uczeń. Główną zaletą była dużo większa wolność w zarządzaniu swoim czasem, co w jego wypadku nie było aż takie dobre, bo niezbyt sobie z tym radził. Ale jakoś zaliczał wszystkie testy i łączył to z pracą. W tym pierwszym przypadku pomoc Ani, a nawet sama jej obecność sporo ułatwiały, panna Brandon była bardzo sumienna i zorganizowana, nawet jeśli w tym semestrze trochę odpuściła. Praca z kolei była sama w sobie fajna, bo łączyła działanie i kontakt z ludźmi, a dodatkowo bardzo pomagała w odzyskaniu tego co łączyło go kiedyś z Nicholasem. Teraz nadszedł dzień, kiedy pojawiała się kolejna cześć życia studenckiego, a mianowicie impreza. W przeciwieństwie do niektórych kolegów nie zamierzał się sponiewierać z tej okazji. Głównie dlatego, że miał plan spędzić tę noc w towarzystwie Aneczki, a upicie się jak szczeniak, byłoby cholernie głupie w takiej sytuacji. A Tim nie był głupi, może był roztrzepany i nieuważny, ale na pewno nie był głupi. Kręcił się niedaleko wejścia do Hogsmeade wypatrując swojej miłości, kiedy poczuł czyjąś dłoń na włosach. Pomyślał, że to jego umysł podpowiada mu przyjemne rzeczy, ale wrażenie było zbyt intensywne jak na sugestię, do tego ten szept, który rościł sobie od niego prawa. No nie, znowu? Miał nadzieje, że zwidy go nie dopadną, ale były to płonne nadzieje, bo zjawisko się rozprzestrzeniało jak pandemia. Wiedziony doświadczeniem szarpnął mocno kosmyk włosów, żeby ból przywołał świadomość. W końcu wypatrzył, tak bardzo znajomą twarz Ani, która zauważyła go prawie w tym samym momencie. Podał jej ramie, prawie nie rejestrując tego faktu, pomimo że ten gest nie był dla niej typowy. - Dobry wieczór panna Brandon, w rzeczy samej, mniemam, iż zabawa będzie przednia. - Żartobliwie podchwycił jej sposób wypowiedzi, ale nie było to przedrzeźnianie, ale wyraz sympatii i dobrego humoru. - Nie opowiadał, ale zamierzam zrobić wszystko, żebyś się dobrze bawiła dzisiejszej nocy. O swoim stroju zupełnie zapomniał, chociaż faktycznie dopasował go do klimatu celtyckiego, lubił ten styl, bo zawsze identyfikował się z irlandzką odnogą swoich korzeni. Miał płócienna koszule z kołnierzem i rękawami wiązanymi na rzemyki i zamszowe spodnie z wyszywanym węzłem celtyckim na każdej z nogawek. Nie zdążył odwzajemnić komplementu, bo Ania...kichnęła i zmienił się wyraz jej twarzy. Już to wcześniej widział, a oznaczało halucynacje od pyłku. Miał nadzieje, że nie będą tak uparte jak jego poprzednie. - Tak, Aniu idziemy, bal poczeka, mamy cała noc. - Dał się pociągnąć, ale dyskretnie kontrolował kierunek owego ciągniecia.
Ostatnio zmieniony przez Thomas Seaver dnia Pon Kwi 15 2024, 19:29, w całości zmieniany 1 raz
Atrakcja: wstążkowianki 55 Wylosowany efekt:3 - oplątuje całe ręce od czubków palców po ramię i 4 - kończy się jak wyjdziemy z terenu
Szeroki uśmiech na jej twarzy, skierowany bezpośrednio do niego, był tak niecodzienny, jak widok radości na jego, a jednak i on uśmiechnął się nieco szerzej w odpowiedzi. Nie wiedział tak naprawdę jak dziewczyna zareaguje na jego widok, szczególnie gdy ostatnia ich rozmowa była dość dziwna... Choć nie zakończyła się niechęcią, więc może po prostu przesadnie się tym przejmował. Skoro zaś Irvette wydawała się naprawdę zadowoloną z tego, że go widziała, nie zamierzał przejmować się niczym więcej. - Carly mnie wyciągnęła, a skoro już jestem na miejscu, to nie będę upijał się cydrem w samotności - odpowiedział całkowicie szczerze, choć w jego ton wkradły się tony irytacji, jak zawsze, kiedy siostra robiła coś, co miało na celu wepchnięcie go między ludzi. - Dlatego cieszę się, że cię zobaczyłem - dodał szczerze, spoglądając prosto na Irvette. Przysunął się bliżej, gdy zaczęła tłumaczyć, jak powinien tworzyć wianek, mimowolnie lustrując spojrzeniem jej upięcie włosów, sukienkę... Z pewnością nie powinien był tego robić, zachowując się niemal jak dzieciak, ale prawdą było, że choć zwykle Irvette nosiła się bardzo kobieco, teraz wyglądała inaczej. Jakby to ona była jedną z wróżek, które odpowiedzialne były za wszystkie halucynacje. Spuścił na moment wzrok próbując ustawić się do pionu, skupiając znów na trzymanych roślinach. Zaraz też dotarło do niego, że pytała o osobę, dla której miałby robić wianek i uśmiech na moment zamarł na jego ustach. Sięgnął więc po kolejne rośliny i jedną ze wstążek, aby zaplatać dalej wianek, kręcąc w końcu głową. - Nie ma nikogo takiego, Irvette - odpowiedział poważnie, mając wrażenie, że z jakiegoś powodu nie było to tak łatwe do powiedzenia, a jednocześnie było niezwykle prawdziwe. Nie było nikogo specjalnego w jego życiu, komu chciałby podarować wianek z Celtyckiej Nocy, z kim chciałby gdzieś się wybrać, czy robić inne podobne rzeczy. Nie chciał jednak brzmieć jak zdołowany półwil, więc zaraz uśmiechnął się półgębkiem, spoglądając na towarzyszącą mu dziewczynę, jakby chciał rzucić jej wyzwanie. - Chyba że zamierzasz zająć to miejsce i na tę noc stać się kimś najważniejszym dla mnie - powiedział prosto, ale gdy tylko poczuł tę dziwną miękkość w swojej głowie, odwrócił spojrzenie, wracając nim do tworzonego wianka, któremu zdecydowanie wiele brakowało do ideału, ale nie wyglądał najgorzej. - Oczywiście, o ile w tej chwili nie wepchnąłem się na czyjeś miejsce i za moment okaże się, że tworzysz wianek dla kogoś innego, niż dla siebie - dodał jeszcze, nie dostrzegając, że wstążka, którą dodawał do wianka miała swoje plany i powoli owijała się wokół ich ramion.
Faktycznie wcale tak często się nie uśmiechała. Ten dzień był jednak inny. Otoczenie przyrody robiło swoje, a Jamie zdawał się komponować z naturą bez wysiłku. Nie miała od niego żadnego żalu, wręcz podejrzewała, że ich ostatnia rozmowa, choć nieco ostra, to zbudowała im wspólny grunt. Obydwoje byli swego rodzaju wynaturzeniem i choć nie ufała chłopakowi aż tak bardzo, to uważała go za ciekawe i całkiem przyjemne towarzystwo. -Nie jestem fanką nadużywania alkoholu, ale kubeczek nie powinien zaszkodzić. - Od razu postawiła tę jedną granicę. Zbyt dużo ostatnio sobie pozwalała w kwestii napojów wyskokowych, a fakt, że ostatnia jej libacja skończyła się częściowym brakiem pamięci sprawił, że nie do końca chciała to powtarzać. Zdawała sobie też sprawę z jego spojrzenia i tego, jak dzisiaj wyglądała. Uznała tę reakcję za cichy komplement w jej stronę, co tylko jeszcze bardziej wzmogło jej dobry humor. Jakby nie patrzeć, każda kobieta chyba lubiła dobrze wyglądać. A przynajmniej ona zdecydowanie. Zakłopotała się lekko dopiero, gdy zobaczyła reakcję na swoje pytanie. Nie chciała być wścibska, ani psuć Jamiemu humoru. Ot, pchnęła ją do tych słów zwykła, ludzka ciekawość. -Wybacz, nie chciałam byś poczuł się niekomfortowo. - Przyznała, poprawiając zaraz jego taktykę plecenia, bo kwiaty powoli zaczynały schodzić mu nie w tym kierunku, w którym powinny. Chciała dodać coś jeszcze, ale poczuła, jak urok chłopaka próbuje się przedostać do jej umysłu. Oparła się mu delikatnie. To, że była w dobrym nastroju nie sprawiło, że straciła całkiem czujność. Ostatnie wydarzenia, wręcz przeciwnie, zaowocowały tym, że była gotowa na defensywę w każdej sytuacji. -Przemyślę tę propozycję. - Odpowiedziała lekko żartobliwie, samej wplatając wstążkę w swój wianek. Nie była pewna, jaką moc może ona nieść i liczyła na to, że nie będzie to nic, co wprowadzi ją w kłopoty. -Tworzę go dla siebie. Z tego co wiem, przyszłam tutaj sama, a to oznacza, że miejsce osoby towarzyszącej jest wolne. - Zaraz też posłała mu szeroki uśmiech, dając do zrozumienia, że nie przeszkadza jej obecność jego osoby. Wciąż nie była pewna, co powinna zrobić z kwestią swojego życia towarzyskiego i choć natrętne myśli obijały się w jej głowie, skutecznie odsuwała je na bok. Tej nocy chciała wykorzystać wolność, która niedługo mogła zostać jej odebrana. -Coś mi się wydaje, że magia postanowiła zdecydować za nas. - Zwróciła uwagę na materiał, który oplótł ich ramiona, odbierając jej część swobody ruchu w pleceniu wianka. Na szczęście powoli już swoje dzieło kończyła. -Chyba będziemy musieli znaleźć atrakcję, która nie wymaga użycia obydwu rąk. - Wróciła do żartobliwego tonu, zastanawiając się, czy faktycznie zostaje im już tylko picie cydru, czy mimo tej małej niedogodności, będą w stanie skorzystać z innych rozrywek, proponowanych przez organizatorów przedsięwzięcia.
Nie mógł darować sobie uczestniczenia w Celtyckiej Nocy - Lennox przecież absolutnie uwielbiał świętować wszystko, niezależnie od tego, czy miały to być malutkie prywatne okazje, czy też wielkie imprezy i krajowe czy ogólnoświatowe celebracje. Jeśli w grę wchodziło jednak cieszenie się wszechobecną magią, to poziom ekscytacji wkraczał na jeszcze wyższy poziom... nawet teraz, chociaż pewnie bezpieczniej byłoby zachować większy dystans. Rzecz w tym, że powrót do Wielkiej Brytanii nie zadziałał wystarczająco dobrze na doskwierającą Lexowi samotność; liczył na coś więcej, na ulgę, która jeszcze nie nadeszła. Było lepiej, ale nie zamierzał akceptować myśli, że może to jest maksimum. Potrzebował wrzucić się w tłum, zginąć w nim bądź się wyróżnić, byle tylko łapać przypadkowe uśmiechy, zagadywać randomowe osoby przy byle jakich możliwych okazjach, a może też wreszcie wpaść na konkretnych znajomych i zacieśnić więzi. Nie zdążył nawet porządnie porozglądać się po okolicy, gdy jego uszu dobiegł dziwny chichot, w jakimś stopniu jakby złowieszczy? Odwrócił się niespokojnie raz czy drugi, mając ciągle wrażenie, że coś mu umyka, aż wreszcie zamarł w bezruchu pod gwałtownie rozrastającą się naokoło ciemnością. Jeszcze sekundę temu był w gęstym tłumie podekscytowanych czarodziejów, więc jakim cudem teraz czuł się tak... samotny? Porzucony? Odizolowany nie tylko spojrzeniem, ale całym swoim jestestwem? - ...Easy - wyrwało mu się cicho, gdy ciasne przytulenie @Issy Rain okazało się być pierwszym bodźcem, sprowadzającym go z powrotem do rzeczywistości. Zamrugał niespokojnie, próbując się nieco doprowadzić do porządku, choć serce dalej rozbijało się szaleńczo w klatce piersiowej, a palce niemal świerzbiły chęcią sięgnięcia po różdżkę. Nie zdążył nawet wyjaśnić, że w sumie to nie chciał się narzucać i trochę podejrzewał, że i tak na siebie wpadną - w tej samej chwili ktoś inny na niego wpadł i Lex automatycznie wyciągnął rękę, by złapać odbijającą się od niego drobną istotę. - ...to ja - przytaknął jej szalenie elokwentnie, przemykając ciekawskim spojrzeniem po kwiatach w jej włosach, tak innych od typowych dla Thalii roboczych ubrań szpitalnych. - Jak zresztą zawsze - dopowiedział bratu, uśmiechając się lekko pod nosem, zaraz unosząc brwi w jeszcze większym rozbawieniu na widok oplatającej jego dłoń wstążki. - A to bardzo subtelne, jeśli chcesz mnie potrzymać za rękę to wystarczy zapytać - zaśmiał się lekko. - No albo nawet złapać, przecież nigdy bym- huh - rozproszył się pod nagłą realizacją, że wstążka jednak nie odpuszcza i nawet gdy drugą dłonią próbował odsunąć ją od skóry, to nic to nie dawało. - To już mniej śmieszne - wymamrotał, zerkając za uciekającym w popłochu Issy'm, ale dalej jeszcze walcząc ze wstążką.
Ryan Maguire
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180
C. szczególne : irlandzki akcent | niesforne loki | podobny do Tomasza ale wyższy i ładniejszy ofc
Zaprzeczył z zaangażowaniem, kiedy Noreen zaczęła wątpić w swój strój, bo zupełnie szczerze uważał, że jego towarzyszka wygląda bardzo szykownie i brak kwiatków czy wstążek ani trochę nie ujmuje jej wyglądowi. Wzmianka o pracy wywołała z kolei porozumiewawczy uśmiech, bo mógłby o sobie powiedzieć to samo, z zamianą szat szpitalnych na ministerialne. - Skąd ja to znam... Musimy częściej gdzieś wychodzić, żeby całkowicie nie wyjść z dresscode'owej wprawy i nie wskoczyć potem na jakiś bal w gumofilcach - stwierdził wesoło, bo chętnie spędziłby z Noreen więcej czasu. Mimo upływu lat zdawała się być wciąż tak samo sympatyczną, uroczą osobą którą polubił jeszcze w szkole. Próbował jeszce ze śmiechem wynegocjować z nią przysięgę, że nie będzie go podpuszczała do podobnych wybryków jak te o których jej opowiedział, bo chociaż nie wątpił, że dla niej byłaby to wybitna rozrywka, to dla profesjonalnego wizerunku, jaki kreował Ryan w Minister, raczej niekoniecznie. Nie znaczyło to oczywiście, że nie zamierzał się dobrze bawić - choć mina nieco mu zrzedła, gdy przy straganie z jedzeniem dołączyła do nich @Thalia S. Heartling. Aż mu żurek celtycki stanął w gardle, kiedy zobaczył jej twarz i czułe powitanie z Norką, z którą najwyraźniej bardzo się przyjaźniły; naturalnie, nie dał po sobie niczego poznać i ograniczył do uprzejmego: - Thalia - wypowiedzianego oficjalnym tonem, w którym za grosz nie dało się wyczuć sympatii. Całe szczęście, kobieta dosyć szybko się ulotniła, za to na horyzoncie pojawił się znacznie milszy widok - @Frederick Shercliffe, któremu Ryan pomachał z uśmiechem, choć z bardzo zdziwioną miną, bo nie spodziewał się zobaczyć przyjaciela na takiej imprezie. Ciekawe z kim przyszedł? - Szok, nie wierzę że widzę tu Freda. Kojarzysz go, prawda? - zapytał, bo wydawało mu się że widział ich rozmawiających na jego felernej imprezie urodzinowej. Zerknął w stronę kolegi, zaintrygowany, ale nikogo nie dostrzegł u jego boku, więc skupił się na swojej towarzyszce i żurku. Westchnął, bo wcale go nie satysfakcjonowało. - Smaczny, nie powiem, ale to nie to, na co liczyłem... Chyba spróbuję jeszcze czegoś - oznajmił, a kontemplowanie kolejnej potrawy przerwało mu pojawienie się @Issy Rain. - O nie. Biedny Lennox - mruknął w odpowiedzi na rewelacje, jakie sprzedał im przyjaciel, skupiając się na postaci jego brata, choć obiektywnie pewnie sytuacja ta była bardziej niezręczna dla Thalii - z tym, że Ryana niekoniecznie to obchodziło. Zresztą, Issy szybko przeniósł uwagę wszystkich na żartowanie sobie z niego, co Roman skwitował tylko śmiechem, bo przecież nie będzie się teraz zawstydzał z powodu młodzieńczego zauroczenia. - Widzisz, szkoda że nauczyć cię ogłady próbuję jeszcze dłużej i nadal mi się nie udało - skomentował, potem unosząc w górę kciuk na propozycję cydru i poklepał oddalającego się mężczyznę po łopatce, co miało oznaczać podziękowanie za tę przysługę. Przeniósł wzrok na Noreen, której kolor, mina, i wcześniejszy bełkot jasno wskazywały na to, że czuje się niezręcznie. Uśmiechnął się przepraszająco. - Spokojnie, nie martw się, nie musimy nazywać tego randką - pospieszył z wyjaśnieniami - Issy na pewno nie chciał cię wprowadzić w zakłopotanie, tylko mnie obśmiać. Wybacz - dodał, skupiając się bardziej na tym by towarzyszka odzyskała dobry humor niż na ubolewniu, że umawianie się z kobietami ewidentnie mu ostatnio nie wychodziło: randka w ciemno go wystawiła, Irvette uciekła za granicę, a Noreen prawie umarła z zażenowania na samą myśl. No cóż, chyba powinien wrócić do powziętej dawno temu decyzji, że jedyna kobieta w jego sercu to d y p l o m a c j a. - Okej... Skoro jesteśmy jeszcze za trzeźwi na kąpiele w rzece i zbyt wystrojeni żeby ryzykować spalenie spodni w ognisku, to zostają nam... - rozejrzał się po okolicy w poszukiwaniu atrakcji, z których mogliby skorzystać gdy wróci Issy. W międzyczasie zauważył że dołączyła do niego @Isolde Bloodworth, której odmachał na powitanie. Coraz więcej znajomych twarzy, jak miło! - Wianki? - wskazał w stronę stoiska. Noreen chwaliła ozdobę na głowie Thalii, więc obstawiał że może być nimi zainteresowana. Był jeszcze koncert, ale chyba jeszcze się nie zaczął, bo nikt nawet nie kręcił się w pobliżu sceny.
Antonio Díaz
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : Wielka rana na plecach, rana po poparzeniu na ramieniu
Och, nie jesteś tutaj sam. Ktoś do ciebie szepcze, zapewniając, że już na ciebie czekają, że on na ciebie czeka, a ty z jakiegoś powodu zaczynasz odczuwać dziwną ekscytację na samą myśl, że musisz spieszyć się… na bal!
Atrakcja: wstążkowianki Wylosowany efekt:84, 4, 5, wstążka oplata nas do końca celtyckiej nocy. Podążanie przez trzy posty
Efekt:
Pożądanie. To właśnie odczuwacie na kolejne trzy posty. Nie jest to nic romantycznego i nie tracicie dla nikogo głowy. Po prostu, zwyczajnie czujecie niesamowitą chęć do zwykłego baraszkowania ze swoim partnerem wstążkowym. Miejmy nadzieję, że jesteś tu ze swoją drugą połówką.
Antonio maszerował dziarsko przed Hogsmeade. Całe miasteczko było przystrojone na okoliczność obchodów celtyckiej nocy, a on nie dość, że zmierzał na spotkanie z kimś szczególnym, to jeszcze czuł się, jakby szedł na bal! Od kiedy tylko przekroczył terytorium miasteczka, słyszał w głowie usilne szepty, które mruczały mu “bal, bal, niech żyje bal!”. Wiedział, że to efekt wróżkowego pyłu - w końcu na ulicach nie rozmawiano o niczym innym od paru dobrych tygodni - ale ekscytacji wyzbyć się nie mógł. Chciało mu się śmiać i tańczyć, tym bardziej, że w końcu po dosyć długiej przerwie miał spotkać się z Nicholasem. Ich relacja była skomplikowana, to fakt, bo świetle nowych rewelacji nie sposób powiedzieć, jaka właściwie czeka ich przyszłość. Díaz tym faktem póki co się nie martwił, bo będąc na radiowej ciszy z Blaithin po prostu łatwiej było mu ignorować wszystkie głosy, które mówiły mu, że postępuje źle. Toteż gdy w końcu spotkał się z mężczyzną, przywitał go buziakiem w policzek i śmiało złapał za rękę, wskazując po kolei na wszystkie atrakcje. - Jest tu naprawdę cudnie, nie wiedziałem, że potraficie się tak bawić - mruknął mu na ucho, przechodząc obok ogniska, nad którym skakali ochotnicy. Coś mu to przypomniało, ale jako, że nie chciał się teraz smucić, szybko odciął się od tych myśli. - Co na początek, bello? Zagadał filuternie, póki co nie wyjaśniając nijak dziwnej sytuacji z Almodovarem. To prawda, obiecał mu to, ale mają jeszcze całą noc. Gdy zobaczył stos kwiatów, z których ludzie wyplatali sobie wianki, nie mógł się powstrzymać. Chodźmy tu, powiedział, ciągnąc go ku zgromadzeniu, w którym notabene znajdowało się dwóch jego kuzynów. Nie żeby mieli się tu spotkać - chętnych na własny wianek było multum, a każdy z nich był zajęty przede wszystkim amorami. - Umiesz to robić? - zapytał, zgarniając ręką garść kwiatów. Zaczął je ze sobą łączyć, a jako, że szło mu jako tako, po prostu się roześmiał. Wsadził niezapominajkę za ucho Nico, nie zauważając, jak powoli oplata ich czerwona wstążka. Uśmiechnął się do niego szczerze, pogładził przez chwilę jego policzek, a potem musnął w roztargnieniu jego usta. I wtedy poczuł to, czego czuć nie powinien. Nie tu, nie teraz, nie wobec kogoś innego poza nią. Pożądanie.
Benjamin Auster
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : zagojone blizny po cięciach na przedramieniu zakryte zazwyczaj koszulą z długim rękawem
Pod twoimi nogami rozlewa się nieoczekiwanie woda. Właściwie zdajesz sobie sprawę z tego, że wchodzisz do sadzawki, a gdy spoglądasz w toń, dostrzegasz na dnie przedziwny, fascynujący zamek. Chcąc lepiej mu się przyjrzeć, klękasz i próbujesz wsunąć głowę pod wodę, tylko po to, żeby uderzyć się z całej siły w czoło. Trafiasz w zdecydowanie twardą ziemię.
Atrakcja: póki co wejście Wylosowany efekt: -
Od zawsze lubił Hogsmeade. Kojarzyło mu się z tym czasem szkolnej beztroski, gdy chadzał uliczkami miasteczka i palił pierwsze papierosy. Pijał pierwszy alkohol. I robił wiele innych rzeczy po raz pierwszy w życiu. Rzadko kiedy ostatnio się tu zapuszczał, toteż na umówione spotkanie wybrał się odrobinę wcześniej. Lampiony, kwiaty, wróżki i druidzi… no, no. Postarali się. Gdy dotarł już w końcu na miejsce, ze zdziwieniem spostrzegł, że pod jego nogami rozlewa się woda. Niemalże poczuł, jak wilgotna toń sięga jego kostek, przeniósł spojrzenie na ziemię, a tam pod taflą dostrzegł przecudny zamek. Poczuł się zaintrygowany, toteż od razu klęknął, przyglądając się temu zjawisku. Trwał tak przez chwilę, a potem stwierdził, że dobra, chuj. Nie powinien, ale spróbuje. Wsunął głowę pod wyimaginowaną wodę i przydzwonił czołem w zimne podłoże. To go ocuciło. Wstał, otrzepał kolana z pyłu, chrząknął. Rozejrzał się niepewnie, zupełnie jakby przestraszył się, że ktoś to zauważył. Ze zdziwieniem zobaczył kilka znajomych twarzy w całym tym tłumie. Obecność @Frederick Shercliffe zamierzał zupełnie zignorować, ot, nieprzyjemność, którą nie warto zaprzątać sobie głowy. To co wydało mu się szczególnie interesujące to @Isolde Bloodworth i… @Issy Rain gaworzący otoczeni wianuszkiem nieznajomych mu osób. Auster lubił o sobie myśleć, że jest opanowany, a jednak nie mógł powstrzymać rumieńców, które wstąpiły mu na twarz ich powodu. Jego nie-randka z Isolde okazała się dziwnie przyjemna, za to ostatnie spotkanie z Rainem… było aż nazbyt przyjemne, a zakończyło się tak nagle. Jeśli go zauważyli, pomachał w ich stronę. Jeśli nie, również pomachał, mając szczerą nadzieję, że to w końcu zrobią. Był jednak umówiony, co z tego, że jego towarzyszka @Gwen Honeycott nie była jeszcze na miejscu, zamierzał grzecznie na nią poczekać. Ubrany w wyprasowaną, luźną, lnianą białą koszulę i swoje najlepsze dżinsy. Narzucił na siebie czarną kurtkę, tak w razie gdyby zrobiło się chłodno, a pachniał nieziemsko. Cytrusowo. Chciał zrobić na swojej randce, bo chyba można to tak nazwać, jak najlepsze wrażenie. Rozejrzał się, dusząc w sobie chęć, by odpalić papierosa. I czekał, ściskając pojedynczą różę w ręce.
______________________
Miałem skrawek sumienia Myślałem, że mam ich, a tylko znałem imienia Miałem swój stres, swój gniew, chwałę, cierpienia Wartości się jak olej w aucie wymienia
~
Scarlett Norwood
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
Naprężyła mięśnie, kiedy zdała sobie sprawę z tego, że ktoś stanął tuż za nią. Odnosiła wcześniej wrażenie, że jest obserwowana, ale nie czuła z tego powodu lęku, zupełnie, jakby oswoiła się z podobnymi sprawami, jakby nie wywierały na niej tak wielkiego wrażenia i być może było to prawdą. Wiedziała, że nie może wpadać w panikę, że nie może dostawać małpiego rozumu, a ojciec zaszczepił w niej pewność, że tylko sprytem może zwyciężyć, kiedy sytuacja zaczyna robić się co najmniej nieciekawa. Była jednak również niepokornym chochlikiem, więc zwyczajnie ignorowała niektóre odczucia, pozwalając na to, by drapieżnik, który za nią podążał, w końcu do niej podszedł. I właściwie od razu uśmiechnęła się lekko, kącikiem ust, przymykając przy tej okazji powieki, kiedy tylko usłyszała jego głos. Odetchnęła głębiej, mając wrażenie, że jego oddech omiótł jej skórę i uniosła nieznacznie ramię, jakby spróbowała się skulić, choć zdecydowanie nie uciekała od jego obecności. Nie ulegało również wątpliwości, że była zwyczajnie zadowolona, że była usatysfakcjonowana tym, że ją znalazł, bo ostatecznie coś podobnego o czymś świadczyło. Choć, co musiała przyznać, długo kazał jej na to czekać, aczkolwiek Carly nigdy nie stała w miejscu, nie wzdychała tęsknie i nie robiła podobnych rzeczy. Już nie. Zdążyła z tego wyrosnąć, odkrywając, że bawiły ją zupełnie inne rzeczy i było to widać w jej obecnym zachowaniu, w tym, jak przekrzywiła nieznacznie głowę, by spojrzeć na mężczyznę kątem oka, spod przymkniętych powiek. - Możesz winić jedynie siebie, skoro wcześniej nie złapałeś tropu – stwierdziła cicho, przeciągając ostrożnie słowa, które zdawały się drżeć na jej języku. Trudno było powiedzieć, czy w tym stwierdzeniu kryła się nagana, czy nie, czy było w tym coś, na co powinien zwrócić uwagę, zupełnie, jak na pułapkę, w jaką nieświadomie się pchał. Chociaż, gdyby miała być szczera, to była niewątpliwie prawdziwa zasadzka, w którą wpadli oboje – gdyby było inaczej, Carly nie czułaby takiego zadowolenia i niecierpliwości, jaka niemalże osiadła na jej barkach, powodując, że wewnętrznie zaczęła się rwać, wyrywać, oczekiwać nieoczekiwanego, zupełnie, jakby za chwilę miała spotkać ją kolejna, niezapomniana przygoda. - Mój towarzysz poszedł szukać własnego szczęścia, więc jestem zdana na łaskę i niełaskę wróżek, przekornego losu i nieznajomych. Zdaje się, że to niebezpieczne – odpowiedziała, kiedy zaśmiała się cicho, zastanawiając się, czy Jamie za chwilę się przed nią nie pojawi, żeby burknąć z niezadowoleniem na to, co robiła. Ostatnimi czasy dawał jej jednak o wiele więcej przestrzeni, ufając, że doskonale wie, co robiła i to jej odpowiadało. Poza tym, nie miała powodu, żeby przyklejać się do brata, jak rzep do psidwaczego ogona, była ostatecznie dorosła, a skoro tak, miała pełne prawo do tego, żeby robić dokładnie to, co robić chciała. Przesunęła ostatni raz amulet między palcami i puściła go, pozwalając, by swobodnie wsunął się między jej piersi, wciąż spoglądając na stojącego za nią mężczyznę, mając pełną świadomość tego, jaki ten miał widok. Teraz kiedy miała całkiem płaskie buty, kiedy nie stali pośród zwałów śniegu, jeszcze wyraźniej było widać, jak niska przy nim była. I tak samo bezczelna, tak samo sugerująca, że potrzebuje pomocy, jak wcześniej.
Musiał przyznać, że nie próbował nawet udawać, że jej nie śledzi. Gdyby ktokolwiek ich obserwował, zorientowałby się, a i gdyby tylko ona odwróciła się, wiedziałaby, że podążał za nią. Jednak nawet jeśli była tego świadoma, dopóki nie pokazywała tego po sobie, podążał za nią, aż się zatrzymała. Aż mógł stanąć znów za jej plecami, powstrzymując się od objęcia jej i przyciągnięcia do siebie, byle tylko upewnić się, że rzeczywiście ma ją przed sobą. Teraz kiedy nie miała na sobie grubych, ciepłych ubrań, wydawała się jeszcze drobniejsza, jeszcze bardziej wymagająca opieki, niż wcześniej. Wiedział już, że była to tylko gra, ale jednocześnie nie miał nic przeciwko graniu w nią. Z cieniem speszenia, obserwował, jak odwraca się w jego kierunku, jak nie przestaje bawić się amuletem. Słyszał każde jej słowo, a jednocześnie rejestrował, jak obracała biżuterią między palcami i nie mógł nic poradzić na to, że był ciekaw w tej chwili wszystkiego. Ponownie kusiła go, przyciągała obietnicą czającą się w jej uśmiechu i spojrzeniu, które mu posłała, nie odsuwając się od niego. Tak… Zdecydowanie wpadł w pułapkę, ale z lekkim uśmiechem zamierzał w niej zostać, sprawdzając, co go czeka. - Nie śmiałabym winić ciebie - powiedział od razu, nieznacznie skinąwszy jej głową, jakby w ukłonie. - Choć nie mógłbym powiedzieć, że nie łapałem tropu wcześniej… Nie było mi jednak dane za nim ruszyć - dodał przepraszająco, po czym spuścił wzrok prosto w jej dekolt, podążając za amuletem. Choć rumienił się przy tym, nie wycofał się jak podlotek, ani nie pożerał jej spojrzeniem, choć to ostatnie było trudne, gdy wszystko w nim szalało od tego spotkania. Odetchnął głębiej i wysunął się zza jej pleców, aby stanąć tuż przed nią, mimowolnie bawiąc się różdżką ukrytą w rękawie. Chciał wyczarować dla niej kwiaty, kolejny raz, ale w jednej chwili stanął mu we wspomnieniach czerwony goździk i wiedział już, że tego jednego kwiatka z pewnością jej nie podaruje. Pozostawała jeszcze kwestia amuletu, który rozpoznał pomimo skutecznego rozpraszania jej strojem i sposobem, w jaki mówiła. Amulet, jaki nie był często spotykany, miał za zadanie ostrzegać noszącego przed osobami w jego otoczeniu, zwracać na nie uwagę. Teraz kiedy opadł między piersi dziewczyny, Nakir nie mógł dostrzec, czy lśni błękitem, czy wciąż pozostawał srebrny, a z jakiegoś powodu był tego ciekaw. - Interesujesz się niespotykaną biżuterią, czy jest to w pełni świadome noszenie podobnej ozdoby w miejscu tak zatłoczonym? - zapytał, unosząc spojrzenie z jej dekoltu, uśmiechając się nieco przepraszająco. - Chciałbym jeszcze dać ci kwiaty, ale może zamiast wyczarowania wianka, upewnię się, że nic nie będzie ci grozić, w drodze do jednej z atrakcji? - zaproponował, gestem wskazując drogę do tworzenia wstążkowianków. Nie miał ochoty na udział w tych atrakcjach, ale jednocześnie nie chciał bezpardonowo zapraszać ją do wyjścia z miejsca imprezy. Chociaż, jeśli miał jej towarzystwo, czy naprawdę byłoby dziwne, gdyby potraktował to jak przygodę?
Widziadła:13 - śmierć i 6 (pech w następnym wątku) Atrakcja: - Wylosowany efekt: -
Rok. Od momentu, w którym Larkin odniósł wrażenie, że być może jego uczucia są w jakiś sposób odwzajemniane, a przynajmniej, że został zaakceptowany, minął rok. To właśnie w trakcie Celtyckiej Nocy wykonał gest, jaki spodziewał się, że zostanie odrzucony, ale tak się nie stało. To właśnie wtedy trzymał ją w swoich ramionach w tańcu, blisko siebie i wiedział, tak po prostu wiedział, że zmierza w dobrą stronę. Co prawda w trakcie tego roku niemal pozwolił jej wymknąć się z jego rąk, ale ostatecznie mógł powiedzieć, że wszystko było takie, jak powinno. Co prawda wciąż nie usłyszał od niej tych zwykłych, a jednak niosących wielką moc słów, ale wiedział, że tak, jak zachowywała się przy nim, nie zachowywała się przy innych. Miał też pewność, że tak samo spoglądała na niego, jak on na nią - nie jak na kandydata, a jak na tego, kto zajął miejsce u jej boku. Z tego powodu Celtycka Noc w oczach Larkina była po prostu czymś, co należało świętować. Jak inne rocznice, ważne wydarzenia, on chciał ponownie bawić się w towarzystwie Victorii, odkrywając w niej to, co zwykle było ukryte przed cudzym spojrzeniem. Z tego powodu zaprosił ją do wspólnego świętowania, aby przyszli razem i raz jeszcze dali się porwać magii nocy. Niestety, choć Celtycka Noc rządziła się swoimi prawami, nie było sposobu aby uniknąć wszechobecnego pyłu. Nawet jeśli wiedziało się, że wywołuje halucynacje, jeśli nawet było się już pewnym, że jest się w stanie je rozpoznać, nie zawsze ciało słuchało. Dokładnie tak samo było w przypadku Larkina, który niewiele przed terenem obchodów święta dostrzegł drzewo z zawieszonymi na nim wstążkami. Było piękne i trudno było powstrzymać się przed zawieszeniem na nim kolejnego kolorowego kawałka materiału. Niestety za bardzo się spieszył, przez co ułamał jedną z gałęzi, nieświadomie ściągając na swoją przyszłość pecha. Szczęśliwie po tym widziadło zniknęło, a on mógł w pełni skupić się na Victorii, jednocześnie zastanawiając się, czy był sposób na uniknięcie halucynacji. - Rok temu skakaliśmy przez ognisko... Wiedziałaś wtedy, że dostałaś jakby stworzonych z ognia skrzydeł? Był to widok wart uwiecznienia na obrazie - powiedział cicho, nachylając się do Victorii, a jego spojrzenie błyszczało zaczepnie. - Skaczemy i tym razem? Dla sprawdzenia, czy spędzając wolne chwile w pracowniach nie zastaliśmy się za bardzo? - zaproponował, wskazując na widoczne na wzniesieniu ognisko i skaczących przez płomienie ludzi. Rytuał ognia... Niewiele dalej była rzeka i Larkin czuł rosnące zaciekawienie, aby mimo wszystko podejść tam, choć jednocześnie wiedział, że Victoria nie będzie chętna, żeby wchodzić do lodowatej wody.
Była ciekawa tego, jak zareaguje, czy znowu dostrzeże w nim cień speszonego chłopca, czy znajdzie w nim tę samą determinację i ogień, które nie pozwalały mu tak naprawdę trzymać się daleko od niej. Owszem, zdążył ją urazić, ale nie na tyle, żeby nie mogła mu tego wybaczyć, tym bardziej że doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak na niego działała, jak ciągnęła go w swoją stronę, uniemożliwiając mu ucieczkę. Podobało jej się to, sprawiało jej to niesamowitą przyjemność, nie tylko wzmacniając jej pewność siebie i dumę, jaka nie chciała zgasnąć, ale również dając jej poczucie, że znalazła kogoś, z kim mogła grać w tę nieopisaną, niezastąpioną przez nic grę, która pełna była słodkich pokus i ciemnych ścieżek, jakimi człowiek nie powinien się poruszać. Była również ciekawa tego, do czego zdoła go nakłonić, do czego zdoła go przekonać, przełamując granice, o jakich być może nie miał nawet pojęcia. Kiedy jakiś czas wcześniej rozmawiała z Benjaminem, nie kłamała, zauważając, że zdobywanie przewagi w każdej chwili, kiedy druga strona nigdy się nie sprzeciwiała, nie było aż takie zabawne. Bo nie było i to nie ulegało wątpliwości, a jednocześnie Carly miała chęć przesunąć każdy mur, znieść każdą przeszkodę, bo to właśnie ją kusiło i korciło tak bardzo, że nie umiała tego od siebie odsunąć. - Doprawdy? Zatem istnieją sprawy ważniejsze ode mnie - odpowiedziała, przeciągając znowu słowa, brzmiąc, jakby była rozczarowana, choć trudno było powiedzieć, czym dokładnie. Oczywiście, była to znowu z jej strony zaczepka, kolejna z jej zagrywek, jakich nie próbowała nawet ukrywać, pewna, że może ją wykorzystać, zastanawiając się jedynie, jak głęboką w tę pułapkę wpadnie jej rozmówca. Był to również niewątpliwy fortel, który miał nakłonić go do zdradzenia czegoś o sobie, chociaż domyślała się, że nie był na tyle głupi, żeby naprawdę w to wpaść, żeby naprawdę dać się wciągnąć w coś, co zwyczajnie nie tak powinno wyglądać. A jednak nie zamierzała sobie odmawiać tej możliwości, zarzucając przynętę, ciekawa, czy jej ofiara była sprytniejsza od niej i potrafiła wykręcić się z tej sieci. W jedną z nich wyraźnie wpadła, choć jednocześnie Carly musiała przyznać, że mężczyzna całkiem sprawnie się z tego wywinął, odwracając uwagę od jej zachowania i koncentrując się na czymś innym. Na czymś, co wywołało jej uśmiech, a w jej ciemnych oczach pojawiła się co najmniej filuterna iskra, która sugerowała, że właśnie zwyciężyła. Trudno było powiedzieć, co dokładnie, ale nie ulegało wątpliwości, że jedno z pęt okręciło się właśnie wokół nóg jej rozmówcy, przytrzymując go w miejscu i ujawniając coś, o czym pewnie nie powinna wiedzieć. Ujawniając to, że miał świadomość, co dokładnie Carly nosiła, jaki amulet zdobił jej szyję. - Całkiem dobrze przyciąga cudze spojrzenia, więc być może to celowy zabieg - odparła, jakby zupełnie nie rozumiała, co miał na myśli, co było oczywiście całkowitą bzdurą i kłamstwem z jej strony. Widać było jednak po niej, że miała chęć roześmiać się głośno, wytykając mu nieostrożność, która spowodowała, że dostrzegła w nim coś, czego nie widziała wcześniej i być może zbliżyło ją to do rozwiązania tajemnicy, kim mężczyzna był tak naprawdę. - Skoro nie chcesz dać mi kwiatów, będę musiała pójść po nie sama. Szkoda - stwierdziła jeszcze, wzdychając cicho, a później spojrzała w stronę, gdzie faktycznie zaplatano wianki, by minąć mężczyznę, przechodząc tak blisko niego, że musiała otrzeć się o jego ciało i chwyciła za brzeg jego koszuli, w ten sposób dając mu do zrozumienia, że jeśli chciał, mógł z nią iść, choć oczywiście - nie musiał.
Atrakcja: wstążkowianki - 25 (+1 DA) Wylosowany efekt: czas działania 3 + efekt 3
Uśmiechnął się lekko, nieco nieśmiało, wpatrując się w nią uważnie, kiedy wypowiedziała to jedno zdanie. Były sprawy ważniejsze od niej, od jego przyjaciół, od wszystkich tak naprawdę, ale z jakiegoś powodu w tej jednej chwili chciał zaprzeczyć. Chciał przeprosić i powiedzieć, że od tej pory nic nie będzie od niej ważniejsze, ale to nie byłaby jego w pełni świadoma i szczera odpowiedź. Za to o wiele bardziej ciekawiło go coś innego, co podtrzymywało ogień w jego spojrzeniu, pomimo niepewnego uśmiechu. - Czyżbyś chciała stać się najważniejszą w moich oczach? - odbił piłeczkę, nie zaprzeczając jej słowom, tym samym nieznacznie potwierdzając je. Mimo wszystko był aurorem i nie była to dla niego po prostu praca. To było wypełnianie obowiązku względem czarodziejskiej społeczności, względem poległych współpracowników, ale także spełnianie marzenia. Był w czymś dobry, potrafił wykorzystywać swoje zdolności, robił coś dobrego, a przy tym dostawał to, czego chciał - adrenalinę. Jednak stojąca przed nim dziewczyna wydawała się mieć w zanadrzu takie sztuczki, które pozwoliłby mu czuć tę samą ekscytację u jej boku. Może nawet więcej. Czuł, jak wszystko przyciąga go do niej i mógłby się śmiać, że to tylko czasowa fascynacja, zwykłe pożądanie, ale prawdą było, że kryło się w tym coś jeszcze, czego nie potrafił do końca zrozumieć. Nie próbował więc, mając pewność, że gdy tylko dziewczyna dowie się kim jest, dowie się, że raczej był uznawany za czarną owcę w swojej części rodu, postanowi zerwać jakąkolwiek znajomość. Skoro tak, powinien korzystać z chwil, które były im dane, kiedy teoretycznie nie wiedzieli o sobie nic, a jednak poznawali się z każdym spotkaniem. Wiedział już, że mimo wszystko chciała się z nim widywać, czy raczej chciała, aby on tego chciał. Pamiętał, jak urażona wydawała się, kiedy odnalazł ją pierwszy raz… Teraz odnalazł ją trzeci raz i była to najwyższa pora, aby umówić się na kolejne spotkanie, na obiecane posiłki. To zaproszenie musiało jednak jeszcze chwilę zaczekać. - Nie sądzę, aby był potrzebny do tak prostego zabiegu. Trudno utrzymać spojrzenie na stosownej wysokości, kiedy całość stroju domaga się uwagi - odpowiedział, a do uśmiechu dołączył leniwie rozlewający się po jego policzkach rumieniec. Czy zdradził coś na swój temat? Z pewnością, ale nie odczuwał tego jako błędu, szczególnie gdy wiedział, że najprawdopodobniej mieli wspólnych znajomych, a przynajmniej mógł w dwie osoby dostać się do niej. Wystarczyłyby mu dwie osoby, aby wiedział, jak się nazywa, gdzie jej szukać i kim tak właściwie jest. Kiedy westchnęła i zaczęła go wymijać, od razu złapał ją stanowczo za dłoń, aby po chwili łagodnie zacisnąć na niej palce, ruszając za nią. - Czy ktoś powiedział, że będziesz musiała iść sama? - powiedział cicho, choć jednocześnie zastanawiał się, czy poradzi sobie z pleceniem wianka ręcznie, jak i nad tym, jak głośno będą śmiać się jego koledzy, patrolujący teren Celtyckiej Nocy. Jednak wystarczyło jedno spojrzenie na blondynkę, aby zapomniał o wszystkim, tak jak o tym, że dotarli na miejsce, gdzie był również towarzysz dziewczyny z samego początku, kiedy weszła na teren zabawy. Nakir posłał mu krótkie, uważne spojrzenie, a potem znów spojrzał na Walentynkę, aby upewnić się, że na pewno nie chciała do niego dołączyć. - Skoro nie wyczarowałem kwiatów i nie wręczyłem ich, pozwól mi przygotować dla ciebie wianek? - powiedział, sięgając po kwiaty, które podobały mu się, które w jakiś sposób wizualnie pasowały do dziewczyny, choć zupełnie nie znał się na ich znaczeniu. Nawet nie pamiętał, że naprawdę mogą mieć różne znaczenie. W trakcie związywania kwiatów sięgnął po wstążkę, która powoli, niepostrzeżenie, zaczęła owijać się wokół ich ramion, sprawiając, że auror odruchowo przysunął się bliżej Walentynki.