Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Ognisty zakątek

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 8 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next
AutorWiadomość


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32734
  Liczba postów : 108770
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Ognisty zakątek - Page 8 QzgSDG8




Specjalny




Ognisty zakątek - Page 8 Empty


PisanieOgnisty zakątek - Page 8 Empty Ognisty zakątek  Ognisty zakątek - Page 8 Empty3/20/2016, 00:14;

First topic message reminder :


Ognisty zakątek


Za dnia jest to tylko zwykły fragment lasu, niczym nie wyróżniający się od pozostałych. Trochę szary i ciemny. Jednak kiedy nadchodzi zmrok, całe otoczenie rozjaśniane jest tysiącem świetlików, które jak latarnie oświetlają drogę zagubionym.

UWAGA: Aby wejść obowiązkowo należy rzucić kostką w pierwszym poście. Parzysta – udaje Ci się wejść, nieparzysta – niestety nie udaje Ci się wejść. Jeśli już raz odkryjesz lokację możesz odwiedzać ją bez ponownego rzucania kością. Zezwala się zdradzić lokalizację tematu dwóm osobom towarzyszącym.


CELTYKA NOC:

______________________

Ognisty zakątek - Page 8 Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Noreen Finch
Noreen Finch

Nauczyciel
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170
C. szczególne : często w towarzystwie kruka
Galeony : 1311
  Liczba postów : 390
https://www.czarodzieje.org/t22652-noreen-finch#757668
https://www.czarodzieje.org/t22683-poczta-noreen#759648
https://www.czarodzieje.org/t22653-noreen-finch#757669
https://www.czarodzieje.org/t22685-noreen-finch-dziennik#760145
Ognisty zakątek - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Ognisty zakątek - Page 8 Empty


PisanieOgnisty zakątek - Page 8 Empty Re: Ognisty zakątek  Ognisty zakątek - Page 8 Empty4/22/2024, 11:02;

Widziadła: rydwan
Atrakcja: ROMAN
Wylosowany efekt: wianki - wieczna chwała, muszę zaliczyć 3 atrakcje nocy, żeby się rozwiązać z romkiem i do tego się pożądamy 2/3

Wszystko wynikało z faktu, że nie czuła się jeszcze wystarczająco... Emocjonalnie dostępna (? proszę o wybaczenie w związku z tym bardzo dosłownym tłumaczeniem frazy), by móc zaoferować Ryanowi cokolwiek ponad przyjaźń i bała się, że pozostawiając jakiekolwiek niedomówienia, zasiałaby w nim ziarnko nadziei, które nim zdążyłoby zakwitnąć, należałoby wyplenić, gdy ją samą doścignie poczucie winy. Nie myślała o tym w sposób narcystyczny, bo prawdopodobnie celniej niż ktokolwiek wskazałaby swoje wady i słabości; wiedziała, że nie była najpiękniejszą dziewczyną tej nocy, na pewno nie w swoim stroju wypadającym tak blado w porównaniu do np. tej kwiecistej kreacji rudowłosej, którą mijali niedawno w tłumie. Nie była łamaczką serc, nie zależało jej nigdy na wielkim poklasku i rozsiewaniu aury femme fatale - cokolwiek poza jej regularną fatalność ciężko byłoby znieść nawet silnym jednostkom ludzkim. Pogrążona w ciemności wydarzeń poprzednich wakacji nawet przez chwilę nie dopuszczała do świadomości tego, że mógłby w jej życiu pojawić się ktoś nowy.
Ryan nie był nowy sensu stricto - znali się od dawna, od lat, jakby miała zacząć liczyć, może nawet zabrakłoby jej palców w dłoniach. Tego wieczoru jednak ujrzała go w zupełnie innym świetle, dostrzegając kwestie, które jej mózg suprymował przez tak długi czas. Był wspaniały. Im dłużej patrzyła w jego zielone oczy, tym bardziej przekonywała samą siebie, jak wyjątkowym był mężczyzną. Sposób, w jaki na nią patrzył, sprawiał, że sama również pragnęła tego oswobodzenia z ograniczających ją materiałowych oków. Minął naprawdę długi czas odkąd jej ciało przejęło kontrolę nad umysłem, dyktując warunki gry, w którą zamierzała go wciągnąć. A może to on wciągał ją? Po iskrach w jego oczach wnioskowała, że w nim także płonęło pożądanie, które sama odczuwała. Splatająca ich ramiona czerwona wstęga zdawała się zapuszczać wici jeszcze głębiej, końcówkami łaskocząc delikatnie jej głowę, podbrzusze, elektryzując opuszki palców, którymi wodziła teraz po jego policzkach, drażniąc jego gładko ogoloną skórę.
Rzucone werbalnie wyzwanie - "tak więc poznajmy się bliżej" - podjął, składając na jej ustach krótki pocałunek. Powściągnięcie się od przyciągnięcia go jeszcze bliżej wymagało od niej niezwykłego wysiłku. Gdzieś na peryferiach jej umysłu grzmiało ostrzeżenie, że patrzą na nich nieproszeni gapie (nawet jeśli absolutnie nikt nie zerkał w ich stronę), a jej samej nie wypadało, jako przedstawicielce szkolnej kadry, obściskiwać się z kimś na widoku. Całus był obietnicą, przypieczętowaniem ich spontanicznego postanowienia, by przenieść znajomość na jakiś inny poziom - wyższy poziom? Nie miała czasu ani chęci zastanawiać się nad tą kwestią, bo tym, co napędzało ją w tej chwili, był niedosyt - niedosyt jego ciepła, zapachu, smaku i dotyku. Mógłby już zrzucić tę koszulę, szczerze mówiąc mógłby pozbyć się już wszystkiego i przygarnąć ją w objęcia, aż zamknęłaby go w swoim ciele w ekstatycznym uniesieniu.
- U Ciebie? - zapytała, podążając za nim ulegle acz ochoczo, ciągnięta nie tylko przez wstążkę i jego dłoń, ale także pchana własnym pragnieniem. Ona sama nie miała mu do zaoferowania niczego poza kanciapą w skrzydle szpitalnym lub krzakami w Hogsmeade, a było to krótko mówiąc marnotrawstwem.

@Ryan Maguire
Powrót do góry Go down


Ryan Maguire
Ryan Maguire

Dorosły czarodziej
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180
C. szczególne : irlandzki akcent | niesforne loki | podobny do Tomasza ale wyższy i ładniejszy ofc
Galeony : 1020
  Liczba postów : 423
https://www.czarodzieje.org/t22430-ryan-maguire#742030
https://www.czarodzieje.org/t22432-ryan-maguire
https://www.czarodzieje.org/t22429-ryan-maguire
Ognisty zakątek - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Ognisty zakątek - Page 8 Empty


PisanieOgnisty zakątek - Page 8 Empty Re: Ognisty zakątek  Ognisty zakątek - Page 8 Empty4/22/2024, 13:42;

On też był - a raczej byłby, gdyby myślał w tej chwili logicznie - zdania, że znacznie bezpieczniej będzie pozostawić ich relację na przyjacielskim poziomie a sentyment do Noreen - w dalekiej przeszłości, zakładając że gdyby coś miało się między nimi wydarzyć, to już dawno by się wydarzyło. Chyba że właśnie się działo? Tylko czy nie za późno, by faktycznie mogło się przerodzić w coś bardziej znaczącego niż pełen napięcia moment i krótki pocałunek? Nie wiedział, nie zastanawiał się nad tym, chciał tylko jak najszybciej znaleźć się z nią sam na sam, bez ciekawskich oczu imprezowiczów, bez gwaru rozmów i muzyki, bez podstępnych magicznych trików ukrytych we wróżkowym pyłku czy jedzeniu. Bez pojawiającej się co jakiś czas w tle Irvette, która miała czelność pląsać roznegliżowana na brzegu rzeki w towarzystwie blondyna i rozpraszać Ryana od tego, co było teraz najważniejsze: Noreen. Pocałunek z nią okazał się być jeszcze wspanialszym doświadczeniem, niż sobie wyobrażał przed laty, gdy wzdychał do niej ze szkolnej ławki; intensywność tego jednego, krótkiego spotkania ich ust znajdowała się poza wszelaką skalą. Był w stanie przerwać je tylko dzięki wizji rychłej nagrody w postaci odrobiny prywatności, nawet gdyby miały to być najzwyklejsze w świecie krzaki, prawdopodobnie częściowo okupowane już przez rozochoconą młodzież; i gdy usłyszał odpowiedź kobiety, nie żałował podjętej decyzji. Jakby czytając mu w myślach, a bardzo go cieszyło że najwyraźniej myśleli o tym samym, Noreen bez ogródek zaproponowała pójście do niego. Pokiwał głową, potwierdzając ten plan, a w uśmiechu którym obdarzył ją, zanim ruszyli pospiesznie w stronę wyjścia, kryła się obietnica że tej nocy jest gotów spełnić nie tylko to, ale każde jej życzenie.

|zt z Noreen
Powrót do góry Go down


Ced Savage
Ced Savage

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 187 cm
C. szczególne : spokój
Galeony : 263
  Liczba postów : 537
https://www.czarodzieje.org/t22745-ced-savage#767083
https://www.czarodzieje.org/t22757-szara#767227
https://www.czarodzieje.org/t22746-ced-savage#767086
https://www.czarodzieje.org/t22850-ced-savage-dziennik#768897
Ognisty zakątek - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Ognisty zakątek - Page 8 Empty


PisanieOgnisty zakątek - Page 8 Empty Re: Ognisty zakątek  Ognisty zakątek - Page 8 Empty4/22/2024, 14:04;

   Niecodzienność.
   Towarzyszy mu dzisiaj od momentu, w którym wychodzi z domu. Ced nie spodziewa się, że w świecie czarodziejskim, w którym niewiele jeszcze może zdziwić, coś go zaskoczy. Czapka pojawia się przed nim jako jedna z tych niespodziewanych magicznych manifestacji, nie zakłada jej dlatego, że chce, a dlatego, że magia mu karze. Wiele rzeczy ostatnio dzieje się poza jego kontrolą, wiele się z niej wysnuwa, na większość z nich nie jest w stanie nic poradzić. Chociaż kiedy znika, pierwszy raz od dawna czuje się… spokojny. Prawdziwie spokojny i zrelaksowany faktem, że może się na chwilę ukryć od wariackiego tempa życia, zmian i niespodziewanych okoliczności, ten spokój jest jednak pozorny, trwa tylko chwilę, bo zaraz za nim przychodzi poczucie utraty tożsamości i lęk. W jednej chwili jest dobrze, nawet bardzo dobrze, a w następnej wszystko jest do niczego – on jest do niczego przede wszystkim.
   NIe ulega temu uczuciu, jak zawsze, afirmuje rzeczywistość, zdecydowany, że ma już dzisiaj plany. Plany, których nie potrafi sobie przypomnieć, dlatego tylko instynkt popycha go w kierunku, w jakim miał od początku się wybrać. Spóźniony – niestety.
   Widzi ją już z odlegości i miesza się w nim poczucie czy powinien podchodzić do niej w tym stanie – niewidzialny, a chęć po prostu zobaczenia jej i usłyszenia jej głosu. Ostatecznie idzie z losem na kompromis, przystając w miejscu, obserwuje ją z daleka, łagodną, śniadą twarz, zestawioną z dzikością nieposkromionych, czekoladowych loków, jej energię, niemal widzi jej aurę, czuje ją w powietrzu i tak po prostu nie chce i nie może oderwać spojrzenia. Nie może także wtedy, kiedy jedno jej ramiączko opada z ramienia i odsłania nagą skórę, niby tylko kilka centymetrów, ale te kilka centymetrów działa na wyobraźnię znacznie wyraźniej, niż by tego chciał. Kilka centymetrów jednego ramiączka, a następnie kolejnego. Nie wie skąd w nim takie pokłady przyzwoitości, bo z jednej strony wcale nie chce jej powstrzymywać, a z drugiej, jego kroki prowadzą go do niej, zaciska palca łagodnie na zgięciu jej łokcia i otwiera usta, żeby zwrócić jej na to uwagę, ale nie zdąża nic powiedzieć. Obserwuje jak jej oczy rozszerzają się gwałtownie i najpierw czuje jej ruch w uciekającym cieple w zakończeniu końcowek swoich palców, a później widzi, jak strach wycofuje ją w stronę drzewa.
   Nie myśli, instynktownie pokonuje ten krok za nią i jedyne, co jest w stanie teraz zrobić to podłożyć dłoń na tył jej głowy, amortyzując ewentualne uderzenie o pień. To jest błąd. Zdaje sobie z tego sprawę, kiedy jego palce wplątują się w niesforne loki, a on zostaje uwięziony trzydzieści centymetrów od jej twarzy – zniewolony jej oddechem i spojrzeniem ciepłych oczu.
   Przepraszam – powinien był powiedzieć w tych okolicznościach, ale nie jest mu przykro. Jest trochę oszołomiony, może, ale tylko dlatego, że nie pamięta jak się tu znalazł. Kiedy magia czapki pryska, ma wyraźną lukę w pamięci i jeszcze nie do końca rozumie, dlaczego pod wnętrzem dłoni wyczuwa miękkość jej włosów, która pokonuje nawet lekkie pieczenie knykci ledwie naruszonych przez fakturę pnia drzewa.
   — Udana? — powtarza za nią, podążając spojrzeniem od jej oczu, do ust i z powrotem do oczu, po czym dlugo milczy, w ciszy pozwalając jej przyzwyczaić się do ich ułożenia. Ostatecznie, jak najmniej inwazyjnym ruchem, wysnuwa palce z przerwy pomiędzy jej głową, a konarem i cofa się krok.
   — To dobrze — podsumowujee, jakby naprawdę czerpał tryumf z zemsty, o której zapomniał.
   — Magia cię dopadła?
   Wskazuje głową osunięte ramiączka jej sukienki, nie podejrzewając jej o to, że chce rozbierać się sama. Ale tak naprawdę co o sobie wiedzieli? Niewiele.
Powrót do góry Go down


Julia Brooks
Julia Brooks

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Dodatkowo : (ex)Kapitanka Krukonów
Galeony : 1554
  Liczba postów : 4966
https://www.czarodzieje.org/t19470-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19475-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19471-julia-brooks#576533
https://www.czarodzieje.org/t19697-julia-brooks-dziennik#589978
Ognisty zakątek - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Ognisty zakątek - Page 8 Empty


PisanieOgnisty zakątek - Page 8 Empty Re: Ognisty zakątek  Ognisty zakątek - Page 8 Empty4/24/2024, 19:07;

Jeżeli przyjaźn nie była w stanie przetrwać wielomiesięcznej rozłąki wywołanej, cóż, szarą codziennością, to albo nigdy nie była prawdziwą przyjaźnią, albo ich życiowe ścieżki rozeszły się tak różnych kierunkach, że nie było już widać powrotu. To jednak nie dotyczyło Juanity i Felixo, którzy potrafili znaleźć drogą do siebie, nieważne jak długo się nie widzieli i jak wiele zmian by w ich życiach nie zaszło.

- Ale głupi ci gryfoni. – Parafrazowała pewnego grubego gala w niebiesko-białych portkach i popukała się wymownie po kruczoczarnej głowie. Gryfońska głupota była wręcz legendarna i choć miała wśród „czerwonych” wielu przyjaciół, to i oni udowadniali, że podejmowanie mądrych decyzji nie należy do ich mocnych stron. Nie, żeby sama mądrze czyniła, bo tak nie było. Ona po prostu, zanim zrobiła coś absurdalnie głupiego, dobrze się do tego przygotowała, jak na nieroztropną Krukonkę przystało. – Na Merlina. Jak się Patol wtedy zapieklił, to przez chwilę myślałam, że normalnie wyjdzie z siebie, stanie obok i zacznie opierdalać Hawka na dwa fronty. Założę się, że po tej lekcji bar u Irka został tammtego dnia opróżniony ze wszystkiego, co miało choć cień procentów. – Aż się zaśmiała na to wspomnienie, i to tak głośno i szczerze, jak się nie śmiała od miesięcy. Wraz z wiosną, zaczęła się budzić do życia, a wszystko wokół wskazywało, że w końcu wychodzi na prostą, tak prywatnie, jak i zawodowo.

Na wieść o Williamsie przewróciła wymownie oczyma. I nie omieszkała się podzielić z Solbim swoimi przemyślaniami. A te były takie, że rada pedagogiczna Hogwartu jest niepoważna, z tymi ciągłymi zmianami. Rozumiała, że różne wypadki chodzą po ludziach, czasami i dosłownie, ale nowy opiekun co kilka miesięcy? To było chore. Tacy Puchoni to chyba co semestr mieli kogoś nowego na stanowisku, aż Walsh w końcu wziął ich pod swoje niedźwiedzie łapy. Czy tam skrzydła.

Nie przewracała za to oczami na wieść o Paco i oświadczynach. Słysząc to, przystanęła i szczena jej opadła do samej ziemi. Trochę zajęło, zanim wydusiła z siebie cokolwiek.

– E, o, e, cooo, c, coooo… CO? – Zapytała jakże błyskotliwie, nie wiedząc, czy powinna coś jeszcze dodać, pogratulować czy w ogóle to wywalić mu bombardę między oczy za to, że nie powiedział jej tego od razu. – Jak to oświadczył? Gdzie? Jak? Co? CO? – Pokręciła głową chyba z milion razy, niedowierzając, a potem przetarła oczy, jak gdyby to wszystko miało być jakimś dziwnym snem, bo się akurat ożarła hindusa przed spaniem.

I potem układała sobie w głowie wszystko to, co mówił Max, choć co chwilę rozpraszał ją zapach czegoś pysznego. I była tym wszystkim tak przytłoczona, że nawet nie zajarzyła żartu o psidwaczku, tylko stęknęła jakieś głuche „aha, no”, zanim to zaczęła się uzewnętrzniać ze swoich problemów.

- Nigdy nie korzystałam z usług innych takich specjalistów, więc nie mam za bardzo porównania, ale zaczynam rozumieć siebie coraz lepiej, więc albo ona jest tak dobra, albo ja jestem tak pojętna. Albo jedno i drugie. – Skwitowała to wszystko wzruszeniem ramion. A potem zdecydowanym kręceniem głową odmówiła zabaw przy ognisku. – Sorry, Max, ale myślę, że po mojej ostatniej, hmmm, „przygodzie”, jeszcze trochę czasu upłynie, nim zbliżę się do ognia. – Przeżyła w swoim krótkim życiu wiele, od ataku czarnomagicznych derwiszy na pusty, po walkę z Mordredem, ale starcie z pradawnym avalońskim smokiem? To przelało czarę i straumatyzowało ją jak nic wcześniej. Nie przyszła tu jednak narzekać na własne problemy. Tymi się zajmie na kozetce. Przyszła tu jeść i się bawić i w tej kwestii nic się nie zmieniło. – Ale co powiesz na kąpiele w rzece?
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5402
  Liczba postów : 13174
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Ognisty zakątek - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Ognisty zakątek - Page 8 Empty


PisanieOgnisty zakątek - Page 8 Empty Re: Ognisty zakątek  Ognisty zakątek - Page 8 Empty4/24/2024, 23:32;

Zgodził się co do gryfońskiej głupoty, bo inaczej się nie dało. Sam trzymał z wieloma z nich sztamę, ale to nie oznaczało, że ma ich za geniuszy. W sumie to mało kto na tym łez padole potrafił myśleć, ale z gryfonów jakoś tak łatwiej się śmiało. Sami się podkładali pod żarty, a Max nie był debilem, żeby z tego po prostu nie skorzystać.
-To by wyjaśniało, czemu Irek przez cały miesiąc miał taki paskudny humor. Pewnie nie mógł załatwić zaopatrzenia po tym, jak Patol mu wszystko wychlał. - Pociągnął żart, choć akurat średni humor skrzata też nie był czymś wielce zaskakującym. Zresztą, kadra też nie była poważna i po raz kolejny Max musiał się zgodzić z przyjaciółką, gdy zeszli na temat Williamsa.
-Opiekunowie zmieniają się częściej niż my zmieniamy obsrane po transmie gacie. Już nie mówiąc o tym, że znowu odwalamy za nich całą robotę i sprzątamy każdy kąt z tego jebanego pyłku. - Wątpił, że nadejdzie dzień, gdy w Hogwarcie nastąpią prawdziwe i logiczne zmiany. Pozbył się już tych złudzeń dawno i nie ukrywał za bardzo faktu, że ufał tylko Walshom w tej zapchlonej budzie. Zresztą, ciężko byłoby im nie ufać, po tym wszystkim co z chłopakiem przeszli i jak bardzo pomogli mu stanąć na nogi, gdy był już naprawdę na dnie. Zresztą Julce zawdzięczał to samo i nigdy tego nie ukrywał.
Zaśmiał się na reakcję pałkarki na jego wieści. Domyślał się, że mógł to być dość duży szok, bo były to raczej duże wieści i choć początkowo sam miał ogromne wątpliwości, czy dobrze postąpił, tak teraz niczego nie żałował. Miał wrażenie, że wszystko ułożyło się tak, jak być powinno.
-Jakoś na początku jesieni. Poszliśmy na spacer do parku i wyskoczył z pytaniem. Powiem Ci, że mocno mnie zbił z tropu szczególnie, że jeszcze na wakacjach nie wiedzieliśmy co i jak posklejać. - Opowiedział jej szybko o tym, jak Paco klęknął i zadał pytanie, a sam zareagował inteligentnym "zrobię co?". -Odmówiłem, więc na razie nie kupuj kiecki. Jak będziemy coś planować, dowiesz się pierwsza i mam nadzieję, że będziesz u mojego boku, jak będziemy podejmować to wątpliwe moralnie zobowiązanie na całe życie. - Przeszedł do sedna, bo nie mógł przecież ukrywać tego, że jednak żadnej obrączki na palcu nie nosił. Poza tym, naprawdę nie wyobrażał sobie, by miał brać ślub i jej by przy tym nie było. To by była dopiero tragedia, na jaką żadne z nich nie zasługiwało.
Gdy Max latał przekonany, że jest piękną wróżką, Julka była kuszona zapachami, które ich otaczały. Chłopak bardzo kulturalnie bekał jej jeszcze smakołykami w twarz, co na pewno dodawało powagi sytuacji i pomagało jej w czymkolwiek.
-Pewnie obydwa. Naprawdę się cieszę, że udaje Ci się jakoś pływać na powierzchni tego bagna zwanego życiem. Jestem z Ciebie dumny, Juanita. - Pocałował ją w czoło, po czym bezmyślnie palnął propozycję skakania przez ogień, za co zaraz przeprosił, gdy wyznała, że wolałaby raczej wejść do wody.
-Woda w niczym gorsza. Powiedziałbym nawet, że to dobry pomysł. - Zgodził się, kierując ich w stronę rzeki. -W imię starych dobrych czasów? - Zapytał z figlarnym błyskiem w oku, po czym stanął przed nią, jak Pan Merlin, czy tam najebana matka, go stworzyli, ukazując światu swoje liczne blizny, z którymi powoli dochodził już do porozumienia.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Darby Easton
Darby Easton

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : Sarnie spojrzenie, opadająca powieka i melodyjny głos. Pachnie olejkiem arganowym.
Galeony : -71
  Liczba postów : 129
https://www.czarodzieje.org/t22666-darby-birdy-easton#758652
https://www.czarodzieje.org/t22668-lelum#758880
https://www.czarodzieje.org/t22659-darby-birdy-easton#758344
Ognisty zakątek - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Ognisty zakątek - Page 8 Empty


PisanieOgnisty zakątek - Page 8 Empty Re: Ognisty zakątek  Ognisty zakątek - Page 8 Empty4/25/2024, 01:33;

  Jej serce uderzało w ramę z żeber, jakby ogłaszało wojenną naradę, gdy próbowała nadać chwili jakiś kontekst, a krew buzowała jej pod skórą, rozbijając się dzwonieniem w uszach i przez chwilę niemal byłaby skłonna uwierzyć, że jest pijana. Gdy jednak pierwsze oszołomienie opadło, uświadomiła sobie łaskotanie w okolicach nosa i znaczenie słów, które wypowiedział do niej Ced. Nawet mimochodem wybaczyła mu, że prawie przestraszył ją na śmierć.
  — Tak, pewnie tak — przyznała, pocierając powieki i nos, by pozbyć się drobinek, które jednak lepiły się do ciała, jakby sam fakt, że tańczą w powietrzu, nie był wystarczający — chyba jedna z wróżek uznała, że się przedstawi i…
  Wylądowała tutaj. W lesie. Nie na tyle daleko od centrum wydarzeń, by uznać swój spacer i okres nieświadomości za długi, ale wystarczająco, by światła przedzielała linia drzew, ukrywając miejsce, w którym się znaleźli przed widokiem większości uczestników. Próbowała nawet dostrzec trawiasty dywan, po którym szła, ale oprócz wydeptanych w mchu i igliwiu pojedynczych śladów i mglistego wspomnienia, nic po nim nie pozostało. Zmarszczyła brwi, odpychając się od sosny, zerkając to na Ceda, to na ścieżkę, by ponownie zawiesić wzrok na chłopaku.
  — Śledziłeś mnie?
  Ułożyła drżące w rozbawieniu wargi w pytanie, ale za kotarą ze słów kryło się coś jeszcze, nuta zaciekawieniem, skrywana potrzeba, by potwierdził tę oczywistość. Nie do końca wiedziała, dlaczego to robi, jej serce wciąż dudniło w gryfońskiej piersi, a każdy mocniej nabierany oddech sprawiał, że drobinki pyłu wnikały coraz głębiej w jej drogi oddechowe, czyniąc swoją magię, co przyjmowała z bierną akceptacją, myląc to odczucie z czymś, nad czym miała pełną autonomię. Nadal było jej gorąco, wciąż uważała, że zsunięcie ramiączek sukienki przyniosłoby jej jakąś odkrywczą myśl — może coś w jej umyśle wskoczyłoby na swoje miejsce — jednak odzyskany dostęp do pokładów rozsądku podpowiadał, że nie powinna tego robić, tym bardziej nie przy Cedzie, przy którym jednocześnie czuła pełną swobodę swojego nieokiełznanego ducha, jak i wymuszoną ostrożność po ich ostatnim bliższym zbliżeniu. Odkleiła spojrzenie od jego twarzy, opuszczając podbródek, by skierować wzrok na pochwyconą dłoń. Tą samą, którą zderzył się z drzewem, próbując — nie do końca wiedziała — chyba ratować ją przez bezpośrednim spotkaniem z twardą powierzchnią.
  Bezceremonialnie uniosła ją sobie ku twarzy, ze spojrzeniem godnym szkolnej pielęgniarki albo polowej uzdrowicielki, szukając zadrapań na skórze. I były tam, niewielkie, bielące się zarysowaniem na knykciach, nie na tyle, by podejść krwią, ale zdecydowanie o zdartym naskórku. Posłała mu spojrzenie, skrzyżowanie “nie musiałeś” i “dzię-to było głupie-kuję”, zanim pochyliła się w przód, zbliżając usta. Broń Merlinie, by dotknąć wrażliwego naskórka, jedynie by podmuchać. Stróżką chłodnego powietrza przesunąć wzdłuż jego dżentelmeńskich kostek.
  — Przysięgam, że to działa cuda. Może, t y l k o może vulnus alere byłoby lepsze — na chwilę przerwała to co robiła, nie patrząc jednak na minę Ceda, pozwalając sobie tylko pleść wprost w jego dłoń, której gładkość skóry nieco ją zdziwiła, nie wiedziała, czego się spodziewać, kiedy myślała o jego dłoniach, bo... o nich nigdy nie myślała. Nigdy. Dobrze, że pod tym kątem nie widział jej policzków, ale przysięgłaby, że nagle w lesie zrobiło się cieplej. — gdybym miała ze sobą różdżkę. Ale nie mam, więc improwizuję. A jest na tyle ciemno, że jeśli nie będziemy się przyglądać, to można uznać, że nawet skutecznie.
  Równie skuteczny był całus w stłuczone kolano, ale takie praktyki uzdrowicielskie zachowała dla siebie. Coś głośniejszego odwróciło jej uwagę, jakieś zawołanie albo śmiech, co ciężko było rozróżnić z odległości, jeszcze przytłumione przez muzykę, ale przechyliła głowę w stronę źródła dźwięku i światła. Tyle chciała zrobić, widziała stół z kwiatami i tworzące się wianki, druidzie specjały z bąbelkami i przekąski, na myśl których jej żołądek zareagował ssaniem. Obowiązkowo planowała zanurzyć się w rzece, nawet jeśli nie w ramach przeprowadzanego rytuału, to dla swojego własnego, by obmyć się z pozostałości zimowych miesięcy. I może otworzyć się na to, co nadchodzi. Ale przede wszystkim chciała tańczyć przy ogniu, do upadłego, aż nogi jej odpadną albo zgubi buty. Tyle że te już przepadły, co uświadomiła sobie, czując nagłą wilgoć leśnego poszycia. Nie, żeby jej to przeszkadzało.
  — Masz całą noc? Musisz wrócić do zamku przed pierwszymi promieniami słońca, bo inaczej przemienisz się w kamień czy...?
  O ile ona, w całym swoim dziewiętnastoletnim jestestwie, była sobie panią losu i czasu, nagle przypomniała sobie, że w przeciwieństwie do niej, Ced wciąż jest objęty szkolną godziną policyjną. Cały czas o tym zapominała — czasem wydawał jej się wykuty z czystej dojrzałości.
Powrót do góry Go down


Julia Brooks
Julia Brooks

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Dodatkowo : (ex)Kapitanka Krukonów
Galeony : 1554
  Liczba postów : 4966
https://www.czarodzieje.org/t19470-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19475-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19471-julia-brooks#576533
https://www.czarodzieje.org/t19697-julia-brooks-dziennik#589978
Ognisty zakątek - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Ognisty zakątek - Page 8 Empty


PisanieOgnisty zakątek - Page 8 Empty Re: Ognisty zakątek  Ognisty zakątek - Page 8 Empty4/25/2024, 17:53;

Rytuał wody: i

Śmianie się z Gryfonów było świętym obowiązkiem każdego Krukona, Ślizgona, a nawet Puchona. Skoro "czerwoni" sami się ośmieszali przy pierwszej lepszej okazji, chwil do śmiechu nie brakowało. W końcu stereotypy nie biorą się znikąd, co potwierdzają szkolne kroniki pełne głupich i jeszcze głupszych wybryków reprezentantów domu Godryka Gryffindora. Trzeba im jednak oddać, że brali to wszystko na klatę z godną podziwu dumą i klasą.

- Pewnie mu jeszcze wyżarł wszystkie kiszonki. Biedny Ireczek. A tak swoją drogą, co słychać u Gwizdka? Nawet sobie nie wyobrażasz, jak tęsknię za tym grubaskiem. Następnym razem, jak się spotkamy, to masz mi ogarnąć od niego kanapkę z szarpaną wołowiną. Odpłacę się ciepłymi słowami na temat twojego wdzięku i inteligencji. I to w większości szczerymi! – zaproponowała, oblizując się na myśl o tym kulinarnym dziele sztuki zamkniętym w dwóch przesiąkniętych mięsnym sokiem kromkach białego pieczywa. Myślom zawtórował jej brzuch, grzmiąc jak armatni wystrzał. – Oh, pardon – przeprosiła jeszcze i zaczęła słuchać o Williamsie.
– To, że akurat ty masz awersję do „sprzątania” pyłku, to mnie trochę dziwi – wyszczerzyła się radośnie, dumna ze swojego dowcipu. Czy była dumna z postępów Maksia w kontekście walki z demonami i nałogami? Najbardziej na świecie! A czy oznaczało to, że zamierza przestać z niego żartować? W żadnym wypadku.

Zgadzała się jednak, że w zdecydowanej większości szkolni nauczyciele to zbieranina przypadkowych czarodziejów i czarodziejek, którym po prostu w życiu nie wyszło i Hogwart był dla nich nie powołaniem, a deską ratunkową, ciepłą posadką na lata z pewną pensją. Oczywiście bywały wyjątki, i taki Joshua to był złoty chłop z fantastycznym podejściem do młodzieży oraz powołaniem. To samo (no, może z pominięciem tego podejścia do młodzieży) można było powiedzieć o Voralbergu.

Czym jednak były dyskusje o szkolnej kadrze przy takiej bombie, jak oświadczyny Paco? Angielkę wieść ta zmiotła z planszy i z trudem artykułowała myśli, a im więcej wiedziała, tym więcej pytań rodziło się w jej głowie. Kolejna bomba to wieść o tym, że Maksio odrzucił oświadczyny, a mimo to wciąż są razem. Sama uważała, że odmowa potrafi być gwoździem do trumny każdego związku, ale najwyraźniej to, co łączyło jej przyjaciela i starszego mężczyznę, było czymś prawdziwym i mocnym.

- Jasne, obraziłabym się, gdyby było inaczej – burknęła z udawanym urażeniem, dumna jak cholera z tego, jak wszystko zaczął ogarniać w swoim życiu Solberg. – Tylko błagam, ubierz się jak człowiek, a nie w jedną z tych pstrokatych koszul. Ślub to nie wakacje. No, chyba że wakacje od świętego spokoju. No i macie się zabezpieczać. Wystarczy, że muszę się opiekować tobą, mój ty kochany, dwumetrowy dzieciaku – ex-Krukonka z niemałym wysiłkiem zmierzwiła fryzurę przyjaciela, zastanawiając się, czy przypadkiem przez te kilka miesięcy ten znów nie urósł. Z tym Ślizgonem wszystko było możliwe.

Co tu dużo mówić, zrobiło jej się jakoś cieplej na serduszku, kiedy Max stwierdził, że jest z niej dumny. Zazwyczaj starała się bagatelizować własne osiągnięcia, twierdząc, że to nic takiego. Regularne wizyty u magipsychologa coś jednak zmieniły. Nauczyła się doceniać siebie oraz to, co robi. A obiektywnie musiała przyznać, że w tak młodym wieku udało jej się osiągnąć sporo. Największym sukcesem było jednak zrozumienie, że proszenie innych o pomoc, nie jest słabością, a odwagą. Wychodziła na prostą i z każdym dniem stawała się troszeczkę lepszą wersją siebie, szczęśliwszą i spokojniejszą. Rozumiała zarazem, jak długa jeszcze przed nią droga, niekiedy trwająca i przez całe życie. – Dzięki, Max. Ja również jestem z siebie dumna. Także tego... – zmieszała się lekko, a potem wyjaśniła, czemu skakanie przez ognisko nie wchodzi w rachubę.

- W imię starych dobrych czasów – przytaknęła z werwą, po czym niespiesznie zaczęła zrzucać z siebie kolejne części garderoby, aż w końcu stanęła naprzeciw niego, skąpana w świetle wiosennego księżyca. – To, co? Na trzy? – zapytała i nie czekając na odpowiedź, wskoczyła do wody przy "Raz". Z zimnymi kąpielami było jak z odrywaniem starego plastra. Im bardziej człowiek zwlekał, tym bardziej cierpiał...

...Nie! Jednak się myliła!

Kuuurwaaaaaa! – wyrwało jej się mimowolnie z ust, gdy przeraźliwy chłód wyzuł z niej resztki chęci życia.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5402
  Liczba postów : 13174
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Ognisty zakątek - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Ognisty zakątek - Page 8 Empty


PisanieOgnisty zakątek - Page 8 Empty Re: Ognisty zakątek  Ognisty zakątek - Page 8 Empty4/25/2024, 18:42;

Atrakcja: Rytuał wody
Wylosowany efekt: A - topię się c:

Irek był im znany z niektórych posiadówek, ale z Gwizdkiem to chyba przeżyli większość ostatnich lat w Hogwarcie. Max uwielbiał kuchenne skrzaty za to, jak cierpliwie i miło tolerowały jego gębę i specjalne potrzeby żywieniowe, wraz z licznymi kradzieżami jedzenia, których wciąż się dopuszczał.
-Gwizdek ma się dobrze. Ta stara szkapa przeżyje nas wszystkich. Ostatnio wziął się za zajebiste paluchy serowe. Muszę Ci je przemycić. - Streścił krótko, zaraz potem zapewniając, że zgarnie jej największą kanapkę, jaką tylko będzie w stanie. Co jak co, ale żarełka to się przecież nigdy nikomu nie odmawiało. A już na pewno nie Brooks. -Jak niektóre szczere, to git. - Dodał jeszcze, przyjmując formę zapłaty, bo nie potrzebował niczego więcej. I tak już przyjaciółka dała mu w życiu więcej niż potrzebował, czy zasługiwał.
-A widzisz. Wolę zdecydowanie inne haluny. Te są jakieś popierdolone. - Opowiedział jej o kilku przypadkach, jak słyszał jakieś głosy, które kazały mu iść na bal, czy inne kurwidołki. Nie wiedział, ile z tego sama doświadczyła, ale zawsze można było się wymienić doświadczeniami. Na szczęście dzisiaj widział się tylko jako pięknego wróża, a nie jako zielonowłosego menela w samych gaciach.
Nie było co strzępić mordy na szkolną kadrę. Poruszali ten temat wiele razy i niestety nic się nie zmieniało. Wciąż do samo gówno, z niewielką ilością brokatu, do jakiego obydwoje widać zaliczali chociażby Joshuę.
Max dobrze wiedział, co Brooks i inni sądzili o jego związku z Paco. Sam nawet podejrzewał, że odmowa może wiązać się z pogorszeniem ich sytuacji, ale wyglądało na to, że wszystko szło w coraz lepszym kierunku. Owszem, wciąż się kłócili, ale nie było to już tak chore, jak kiedyś.
-Nie zaryzykuję Twojego focha na najbliższe osiem stuleci. - Zapewnił ją, po czym parsknął, gdy przeszli do kwestii ewentualnego ślubnego ubioru. -Nie martw się, mam już gotowy taki piękny pogrzebowy garnitur. - Zapewnił ją radośnie, burknąwszy coś jeszcze o tym, że sama jest wenerą i specjalnie prostując się, by musiała włożyć więcej wysiłku w potarganie jego staranie rozjebanej fryzury. Jak mu brakowało tego skrzata, to tylko on wiedział. Na szczęście, po wielu miesiącach, znów mogli razem odpierdalać głupoty.
Nauczył się o wiele lepiej wyrażać emocje i doceniać bliskich. Nie żałował więc przyjaciółce podobnych stwierdzeń szczególnie, że były po prostu prawdą. Julia była ambitna i pracowita, ale niestety niosło to ze sobą koszty, które były na tak młodą osobę zbyt wysokie. Wiedział o tym bardzo dobrze, nie tylko z autopsji, ale i dlatego, że spędził z tą odważną krukonką wiele lat. Uważał ją jednak wciąż za jedną z najsilniejszych osób, które miał przyjemność poznać i nie bał się tego mówić otwarcie.
-I słusznie. - Przybił jej stwierdzenie z ogromną pewnością, bez problemu zmieniając plany na dalszą część wieczoru. Nie raz już skakał przez ognisko i nie raz pewnie jeszcze miał to w życiu zrobić. Dziś mógł sobie to odpuścić i nic na tym nie stracił.
Wyszczerzył się bardziej, gdy po chwili obydwoje stali nago nad brzegiem rzeki. Dobrze było wiedzieć, że w tych ich popierdolonych życiach, niektóre rzeczy się nie zmieniały. -Jak na tymczasowego nielota trzymasz się nawet nieźle. - Puścił jej oczko, po czym odliczył wraz z przyjaciółką i wleciał do jeziora. Niestety, nie dosłyszał jej przekleństwa i sam zdołał tylko krzyknąć jakieś niezrozumiałe słowo, gdy poślizgnął się i runął jak długi do lodowatej wody, a nurt porwał go i wciągnął pod powierzchnię, zabierając oddech i możliwość samodzielnego wyratowania się z opresji. W końcu doczekał się swojego końca. Umarł jak żył - głupio.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Julia Brooks
Julia Brooks

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Dodatkowo : (ex)Kapitanka Krukonów
Galeony : 1554
  Liczba postów : 4966
https://www.czarodzieje.org/t19470-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19475-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19471-julia-brooks#576533
https://www.czarodzieje.org/t19697-julia-brooks-dziennik#589978
Ognisty zakątek - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Ognisty zakątek - Page 8 Empty


PisanieOgnisty zakątek - Page 8 Empty Re: Ognisty zakątek  Ognisty zakątek - Page 8 Empty4/25/2024, 20:47;

- Zdecydowanie musisz! Klubowy catering może i jest wygodny, zdrowy i takie tam, ale zdecydowanie nie jest smaczny – powiedziała i rozmarzyła się na myśl o chrupiących paluchach ciągnącej się mozzarelli, autorstwa niepowtarzalnego i jedynego w swoim rodzaju ziomeczka. Gwizdek przez cały pobyt Julki w szkolnych murach był, obok Maxa i miotły, jej najlepszym przyjacielem. Ze starym skrzatem zżyła się do tego stopnia, że śniadania jadała razem z nim w szkolnej kuchni zamiast w Wielkiej Sali. On dzielił się z nią najświeższymi ploteczkami i dyptamowym smakoszem, a ona opowiadała mu, co działo się na lekcjach, na kogo mordę darł Patol i z uśmiechem pokazywała kolejne złamania po brawurowych upadkach i siniaki po nieco mniej brawurowych tłuczkach, którymi obrywała na każdym kroku. Tęskniła za nim, za jego jedzeniem i świszczącym oddechem, kiedy to w pocie czoła uwijał się przy garnku z fasolką. Tak, brakowało jej Hogwartu pod wieloma względami, ale Gwizdka – najbardziej. Adaptacja do nowego, dorosłego życia była niełatwa, i choć doceniała to, że w końcu ma czas dla siebie, to odcięcie pępowiny było bolesne, choć przez te wszystkie lata z przekorą powtarzała Maxowi: "Let’s get out of that goddamn hellhole!" Najwyraźniej wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma, a trawa w Hogwarcie jest zawsze bardziej zielona.

- Ja co jakiś czas pakuję łódkę w butelkę, kupuję Świstoklik i spadam na Lazurowe chociaż na kilka dni, żeby zaznać normalności, bo to, co się dzieje na Wyspach od kilku lat, to jest, jak to mówią fhancuzi, "le żołk". Ostatnio na treningu usłyszałam jakieś dziwne szepty, a potem oślepłam na moment. Obudziłam się w szatni z potrzaskanymi przez tłuczek żebrami. Co prawda lepsze to, niż latające nad głową smoki, ale wciąż, nie jest idealnie – stwierdziła kąśliwie, bo choć przygody po pyłku bywały zabawne, to przede wszystkim były męczące oraz niebezpieczne, kiedy haluny dopadały cię w jakimś nieoczekiwanym momencie, na przykład w trakcie lotu.

- Dziewięć, nie osiem. I nie stuleci, a tysiącleci – poprawiła wesoło przyjaciela, bo gdyby o niej zapomniał w tak ważnym dniu, to najpierw z pomocą cyganki rzuciłaby klątwę na jego małego, a potem się popłakała jak wtedy, gdy Irytek w drugiej klasie zgolił jej grzywkę. Albo gdy ryżego Fitzgeralda wzięto do szkolnej drużyny przed nią. Takie to miała problemy w młodości, nie ma co.

Teraz również problemów jej nie brakowało, a jednym z nich był sam Solberg, który nie chciał jej pozwolić na potarganie tego bigosu na głowie, który nazywał fryzurą. - Pogrzebowy, powiadasz? Mam nadzieję, że do tego dnia nigdy nie dojdzie. Żeby zrobić dla ciebie trumnę, trzeba będzie wyciąć cały Zakazany Las. Jak mi się przez to centaury przeniosą pod dom, to cię wskrzeszę tylko po to, żeby móc cię zabić ponownie – pogroziła mu z rozbawieniem palcem, bo tak szczerze mówiąc, diabli złego nie biorą i prędzej to ją w zaświaty wyśle własna brawura albo jakiś zbłąkany tłuczek.

Jak się okazało, rzeczywistość postanowiła zrewidować jej poglądy. Kiedy już się otrząsnęła po pierwszym szoku wywołanym lodowatą wodą, kątem oka dostrzegła oświetloną księżycem sylwetkę Maksia, niesionego przez porywisty nurt. Nie zastanawiając się dwa razy, ruszyła za nim, machając rękami i nogami, ile fabryka dała. Dopłynięcie do rosłego Ślizgona nie było łatwe, a chłód wyciskał z niej energię jak z gąbki, lecz w końcu udało jej się chwycić go za biceps, a następnie zahaczyć drugą dłonią za wystający z wody zbłąkany konar. Dysząc ciężko jak Hogwart Express, starała się rzucić coś pocieszającego, ale nie była w stanie przez dłuższą chwilę, przepełniona adrenaliną i zmęczeniem.

- Ży-żyjesz? – wydukała w końcu, pomagając mu wygramolić się na brzeg. - Wiesz, że teraz będziemy musieli wrócić tam nago? Do tych wszystkich ludzi? – zapytała... i zaczęła się śmiać. Najpierw cicho, a potem coraz głośniej i głośniej. Stres ją w końcu puścił, a zamiast niego poczuła wielką ulgę z samego tylko faktu, że żyją i mają się (względnie) dobrze.


Ostatnio zmieniony przez Julia Brooks dnia 4/26/2024, 14:32, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry Go down


Ced Savage
Ced Savage

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 187 cm
C. szczególne : spokój
Galeony : 263
  Liczba postów : 537
https://www.czarodzieje.org/t22745-ced-savage#767083
https://www.czarodzieje.org/t22757-szara#767227
https://www.czarodzieje.org/t22746-ced-savage#767086
https://www.czarodzieje.org/t22850-ced-savage-dziennik#768897
Ognisty zakątek - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Ognisty zakątek - Page 8 Empty


PisanieOgnisty zakątek - Page 8 Empty Re: Ognisty zakątek  Ognisty zakątek - Page 8 Empty4/25/2024, 21:26;

   Na granicy trzeźwości, Ced może przyznać jej rację, śledził ją, albo to jego podświadomość ją śledziła, ale fakty były inne. Fakty przemawiały za tym, że nie wiedział, jak i kiedy się tu znalazł, magia ostatnimi czasy bardzo wyraźnie odbija się na wszelkich intencjach, przez co Savage daleki jest zrozumienia tego, jakie były jego własne. Mimo to, kąt jego ust unosi się w odpowiedzi na jej pytanie, światło odbija się w jego włosach i oczach, nadając jego uśmiechowi fałszywej nuty prawdziwości. Fałsz. Prawda. Uczciwość. Niejawność. Przeplatały się w nim, w każdym jego geście. Jego ton, jakim mógłby usypiać dzieci przed snem i odganiać koszmary, wydaje się tak bardzo spójny z łagodnym wyrazem twarzy i tak bardzo oczywiście pozytywny, że zdaje się, że Ced jest dzisiaj w bardzo dobrym humorze. Pochyla się nawet odważnie do dołu, w jej kierunku, kiedy pyta:
    — Powinienem? Poprawię się.
   Następnym razem, to prawie jak obietnica, bo nic w jego tonie nie wskazuje na to, jakby miał kłamać, jakby składał jej puste przyrzeczenia bez pokrycia. Jeszcze nie zdaje sobie sprawy z tego, jak zadziornie i bezpośrednio brzmi jego komentarz, jego intencje są czystsze niż głęboko zabarykadowane myśli, dalekie od doszukiwania się w nich buńczuczności, są szczere i białe. Jak biały potrafi być Ced w każdej minucie swojego puchonowego życia. Nie może być jednak nieskazitelnie niewinny cały czas, bo kiedy Darby chwyta jego dłoń w swoje palce, a on wstrzymuje powietrze w czasie, kiedy ona zbliżą usta do jego skóry, jego ciało zdradziecko przypomina mu o jego człowieczeństwie, o pierwotnej naturze młodego człowieka. Nie robi tego gwałtownie, ale cofa rękę, wysnuwając ją spomiędzy jej palców, tak gładko, jakby to jedwabna nić albo aksamit przesuwał się po jej skórze na pożegnanie, zanim ciepło jego palców zastępuje chłód otoczenia. On też czuje tęsknotę za bliskością jej dłoni, ale nie daje jej po sobie poznać niczym więcej niż tylko powłóczystym spojrzeniem z intensywnością zawieszonym na jej twarzy. Cieszy zamiast tego uszy jej głosem i propozycją, historią, którą mu opowiada. Zaskakująco często nawet proste słowa, jakie do niego kieruje brzmią jak bajka, albo miła melodia dla uszu. Ta wypowiedź, jaka do niego dociera, nie jest od tego wyjątkiem:
   — Jestem księżniczką w tym scenariuszu – zauważa, próbując sobie zafirmować w tych słowach własne rozbawienie, ale rozbawienie to niedokładnie ta emocja, jaką teraz czuje.
   — Szczerze, nie mam pojęcia, ale zaryzukuję. Mam ochotę spędzić ten czas z tobą, bez limitu czasu.
   Nie brzmi, jak typowy puchon, obowiązkowy i sumienny, ale zbliża się koniec szkoły, nawet puchoni czują już trochę więcej wolności. Dzisiaj jest celtyka noc, w taką noc, jak ta można sobie pozwolić na większe rozluźnienie.
   — Jak cię zabawić, Darby?
   Daje jej drogę wolną do wybor
u. W nim atrakcje nie wywołują większych, czy mniejszych emocji, każde z nich traktuje równo, gdyby nawet mógł wybrać, strzelałby w ślepo, tylko po to, żeby zachować decyzyjność i nie tracić czasu, nie dlatego, że któraś z rozrywek budzi w nim większy entuzjazm od innych.
Powrót do góry Go down


Jamie Norwood
Jamie Norwood

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191 cm
Dodatkowo : Półwil, prefekt
Galeony : 1863
  Liczba postów : 1398
https://www.czarodzieje.org/t21547-jamie-norwood#699534
https://www.czarodzieje.org/t21553-torcik#699779
https://www.czarodzieje.org/t21551-jamie-norwood
Ognisty zakątek - Page 8 QzgSDG8




Moderator




Ognisty zakątek - Page 8 Empty


PisanieOgnisty zakątek - Page 8 Empty Re: Ognisty zakątek  Ognisty zakątek - Page 8 Empty4/26/2024, 14:20;

Przez chwilę przyglądał jej się uważnie, próbując zastanowić się, czy mówiła szczerze, czy w jakiś pokrętmy sposób próbowała się z niego w tej chwili nieco naśmiewać. Jednak nic w jej postawie nie świadczył o tym drugim, więc uśmiechnął się do niej lekko kącikiem ust i skinął głową, przyjmując ten niewypowiedziany wprost komplement.
- Muszę się zgodzić, że tamta skrzatka wydaje się bardzo uzdolniona - zgodził się, nie tracąc uśmiechu z twarzy. Z pewnością powinien w tym momencie ekscytować się, że Irvette była jednak chętna zrzucić ubrania i wejść do wody, ale… Nie był już podlotkiem. Jednak jakaś część niego była mile połechtana, że rudowłosa była gotowa skorzystać z atrakcji Celtyckiej Nocy w jego towarzystwie do tego stopnia, aby swobodnie rozciąć suknię i wejść do lodowatej wody. Czuł jakiś cień zadowolenia do chwili, gdy Irvette wyraziła swoją prośbę. Już raz na ten temat rozmawiali, ale nie byli ze sobą tak blisko, aby tłumaczył jej dlaczego nie znosił tej części swojej natury, dlaczego ją negował i starał się nie używać, jak tylko mógł. Czuł obrzydzenie do siebie, które zawsze wracało. Nawet gdy korzystał z uroku dla ratowania sytuacji w pracy, niechęć do samego siebie zawsze wracała, atakując go, gdy był akurat sam z własnymi myślami. Teraz jednak było inaczej, teraz ona prosiła o zrobienie tego, za co ostatnim razem złamała mu kolano. Teraz potrzebowała zapomnienia, aby zrobić coś, czego nie potrafiła zrobić w normalny sposób. Potrzebowała zapomnienia… Czy w takiej sytuacji urok wili nie był jak narkotyk? Wtedy każdy potomek wili byłby dilerem.
Zadziałało. Widział jak stała się uległa, jak mógł w tej chwili panować nad nią, namówić do wszystkiego, czego sam chciał, a ona nie miała teraz żadnego prawa głosu. W tej jednej chwili istniała dla jego zadowolenia i ta myśl, jakkolwiek mogła być upajająca, była goryczą, która miała pozostawić niesmak po całej nocy. Mimo to nie przerywał uroku, ani nie przekraczał granic, jakie sam narzucił. Chodziło tylko o to, żeby rozebrała się i weszła do wody, gdzie mogła już być całkowicie swobodna. Uśmiechał się do niej cały czas lekko, utrzymując kontakt wzrokowy, ale niemal wybuchnął gorzkim śmiechem, gdy usłyszał jej prośbę. Już była jedna taka, która podobne słowa wypowiedziała, twierdząc, że nie było to spowodowane urokiem, a obecnie nie mógł z nią się skontaktować, nie miała czasu, aby się spotkać. Jednak uniósł różdżkę, aby odciąć ostrożnie prawy rękaw sukni, a następnie rozwiązał ją, stając blisko Irvette. Nie było to wygodne, ale w ten sposób pozostawał do naprawy jedynie rękaw, nie zaś cała suknia.
Tyle starań poszło na marne, kiedy zamiast po prostu pozwolić wodzie się obmyć, został rozproszony zamieszaniem na straganach i pociągnięty ku dnu rzeki. Chwała za zerwany wzrokowy kontakt, za to, że Irvette odzyskała świadomość i zdołała pociągnąć ich ku powierzchni. Do tej pory Jamie nie sądził, aby był kiepskim pływakiem, ale zdecydowanie czym innym było pływanie w basenie, a czym innym próba przeciwstawienia się nurtom. Zaczerpnął łapczywie powietrza, a czując dłoń Irvette na swojej twarzy, słysząc jej zmartwienie w głosie, nie mógł nie uśmiechnąć się pomimo kaszlu, jaki jeszcze nim wstrząsał. Oczywiście, czuł złość wobec siebie, że okazał się słaby, ale będzie mieć później możliwość wyrzucania sobie tego, gdy już będzie sam w dormitorium.
- Mam udawać nieprzytomnego, żebyś udzieliła mi pierwszej pomocy, czy urok całkowicie minął? - zapytał słabym głosem, kładąc dłoń na jej dłoni i zacisnął na niej palce. - Dziękuję - dodał cicho, z nieznacznym trudem. Podziękowania za ratunek były przyznaniem się do słabości, ale z jakiegoś powodu miał wrażenie, że akurat to Irvette rozumiała doskonale. Odkaszlnął, po czym spojrzał na moment w bok, szukając wzrokiem ich ubrań oraz schowanych w nich różdżek. - Chodź, musimy się wysuszyć, zanim Celtycka Noc zakończy się dla nas koniecznością łykania eliksiru pieprzowego - zarządził, zaciskając na moment palce na dłoni Irvette, nim pociągnął ją lekko w stronę ich ubrań.

@Irvette de Guise

______________________


Cleanse my soul
free me of this anger that I hold and make me whole
Powrót do góry Go down


Larkin J. Swansea
Larkin J. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180cm
C. szczególne : medalik na szyi
Dodatkowo : Metamorfomag
Galeony : 3027
  Liczba postów : 1009
https://www.czarodzieje.org/t19499-larkin-j-swansea#577514
https://www.czarodzieje.org/t19599-marmo-sowa-larkina#582623
https://www.czarodzieje.org/t19516-larkin-j-swansea#578211
https://www.czarodzieje.org/t21399-larkin-j-swansea-dziennik#692
Ognisty zakątek - Page 8 QzgSDG8




Moderator




Ognisty zakątek - Page 8 Empty


PisanieOgnisty zakątek - Page 8 Empty Re: Ognisty zakątek  Ognisty zakątek - Page 8 Empty4/27/2024, 14:26;

Widział wyraźnie, jak z każdą kolejną chwila Victoria traciła kontakt z tym, co ją otaczało. Nie mógł powiedzieć, żeby jej słowa, gesty, czy uśmiech na niego nie działały, ale miał świadomość, że nie zachowywałaby się w podobny sposób, gdyby nie była odurzona czymś. Być może była to wina pyłu, a może coś się stało, kiedy skakała przez ognień. Niemniej, gdy udało mu się wyswobodzić z jej ramion, aby na chwilę zanurzyć się w rzece i zmyć z siebie to wrażenie, jakby ciągle stał pomiędzy płomieniami, wrócił do niej pospiesznie. Zaraz też odkrył, że właściwie niewiele się zmieniło, a Victorię zdawało się ciągnąć do niego jeszcze bardziej niż wcześniej. Wiedział już, że powinni jak najszybciej opuścić teren Celtyckiej Nocy, a zamieszanie przy straganach, pojawienie się wróżki, jak i rozbawienie Brandon jedynie utwierdziły go w jego pomyśle.
Pospiesznie zarzucił na siebie koszulę, choć nie zapinał jej. Zamiast tego po prostu wziął Victorię na ręce, obejmując jej plecy jedną ręką, a drugą kładąc pod jej kolanami. Trzymał ją blisko siebie, nie kryjąc cienia rozbawienia sytuacją, zastanawiając się przy okazji, czy właśnie tak wyglądałaby, gdyby pozwolili sobie wypić zbyt wiele alkoholu. Jednak rozbawienie nie mogło całkowicie zagłuszyć zmartwienia, jakie mimowolnie pojawiło się, gdy dostrzegał, jak zamglone spojrzenie miała Brandon.
- Zabieram cię do siebie. Pora dokończyć świętowanie w mieszkaniu - powiedział cicho do Victori, przyciągając ją bliżej siebie, aby pocałować delikatnie jej skroń i niosąc ją, udał się do wyjścia z terenu obchodów święta. Mimowolnie przypomniał sobie ostatni raz, gdy tak ją niósł, kiedy była zaskoczona przez czerwonego kapturka i leczył jej rany. Wspomnienia uderzyły w niego z nieco sentymentalną nutą, na które nie potrafił się nie uśmiechać. Kto mógł przypuszczać, że ostatecznie uda mu się doprowadzić ich do miejsca, w jakim byli teraz? Gdy znał odpowiedź na swoje pytania, ale pozostawało czekać, gdy wybrzmią między nimi.
- I wiesz co? W następnym roku chyba odpuszczę zabieranie cię do skoków nad ogniem - powiedział z cichym śmiechem, gdy oddalili się dostatecznie od terenu Celtyckiej Nocy, aby wezwać Błękitnego Rycerza i podać swój adres. Wkrótce zamknęli się w mieszkaniu, gdzie mogli dochodzić do siebie po wrażeniach święta.

z.t. x2 z @Victoria Brandon

______________________

ti dedico il silenzio
tanto non comprendi le parole
Powrót do góry Go down


Irvette de Guise
Irvette de Guise

Absolwent Slytherinu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 1557
  Liczba postów : 2884
https://www.czarodzieje.org/t19796-irvette-lavena-de-guise
https://www.czarodzieje.org/t19821-poczta-irvette#601307
https://www.czarodzieje.org/t19797-irvette-de-guise
https://www.czarodzieje.org/t19820-irvette-de-guise-dziennik#601
Ognisty zakątek - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Ognisty zakątek - Page 8 Empty


PisanieOgnisty zakątek - Page 8 Empty Re: Ognisty zakątek  Ognisty zakątek - Page 8 Empty4/27/2024, 23:07;

Nie pomyślała o tym, że urok może działać niczym narkotyk, ale też nie wiedziała dokładnie jak takie używki działają. Poza alkoholem w raczej skromnych ilościach, nie tykała niczego, co mogło być dla niej szkodliwe. Z urokiem wili też nie miała zamiaru przesadzać poza tym jednym wyjątkiem. Szczerze mówiąc, była nieco poddenerwowana, bo nie wiedziała, jak w pełni zareaguje na to doznanie. Dobrze wiedziała, jak czuje się człowiek pod hipnozą, ale tutaj kwestia była nieco inna, choć na kilku płaszczyznach podobna. Z momentem, gdy postanowiła jednak oddać się w ręce Jamiego, wszystkie rozmyślania i zmartwienia odeszły na bok, zastąpione jedynie przeraźliwą chęcią przebywania blisko chłopaka i przypodobania się mu, jak to tylko możliwe, a jeśli miała to osiągnąć swoim nagim ciałem, to proszę bardzo. Nie zająknęła się nawet, gdy niszczył rękaw jej sukni, a zaraz potem rozwiązywał gorset. Nie spojrzała też nawet na opadający z jej ciała materiał, wciąż nie mogąc oderwać wzroku od tego cudownego i tak hipnotyzującego uśmiechu. Marzyła o tym, by skosztować, czy te usta smakują tak słodko, jak wyglądają. Jamie jednak chciał by weszła do wody, a przecież nie mogła mu odmówić.
Niestety, a może i na szczęście, cały ten dziwny sen szybko się urwał, gdy nurt rzeki porwał Jamiego. Irv potrzebowała sekundy, by odnaleźć się w rzeczywistości, ale zaraz też, z lekkim trudem, wyciągnęła chłopaka na brzeg. Miała szczerą nadzieję, że przeżył nie tylko dlatego, że w jakiś dziwny sposób darzyła go sympatią, ale i dlatego, że bardzo źle wyglądałby trup uwiązany do jej nadgarstka w tak tłumnym do tego miejscu. Na szczęście kaszel przyszedł jako oznaka życia, a zaraz po nim pojawił się lekki uśmiech i dziewczyna odetchnęła w duchu. Żył i dobrze.
-Oj nie dramatyzuj, Norwood. Jesteśmy kwita. - Odpowiedziała, lekko rozbawiona, po czym szybko pochyliła się i lekko pocałowała chłopaka. Skoro i tak planowała przekraczać znane sobie granice tego wieczoru, to równie dobrze, mogła zmusić go do milczenia i w ten sposób.
-Masz rację, lepiej się ubrać. - Zauważyła przytomnie, że trochę oleju w głowie miał. Może nurek był z niego średni, ale głupi nie był. -W tę stronę będzie mi jeszcze trudniej. - Zauważyła, spoglądając na leżącą na trawie suknię. Splątane ramionami wstążki utrudniały im obydwu proces ponownego odzienia się, przez co musieli po raz kolejny zawiązać komitywę.
-Może jakaś zupa na rozgrzanie? - Zaproponowała, trzęsąc się z zimna. Powoli docierało do niej, jak lodowata była woda w rzece i jak mocno podrażniła jej skórę.

______________________



 
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Powrót do góry Go down


Veronica H. Seaver
Veronica H. Seaver

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 160 cm
Dodatkowo : prefekt
Galeony : 379
  Liczba postów : 823
https://www.czarodzieje.org/t22481-veronica-h-seaver#746026
https://www.czarodzieje.org/t22491-poczta-verki#746343
https://www.czarodzieje.org/t22482-veronica-h-seaver#746035
https://www.czarodzieje.org/t22781-veronica-h-seaver-dziennik
Ognisty zakątek - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Ognisty zakątek - Page 8 Empty


PisanieOgnisty zakątek - Page 8 Empty Re: Ognisty zakątek  Ognisty zakątek - Page 8 Empty4/28/2024, 14:56;

Atrakcja: rytuał wody
Wylosowany efekt: miłość od pierwszego wejrzenia

Za krótka, za mało, niewystarczająco.
Kąpali się w rzece w czas upływał im na tej mistycznej, magicznej z wielu powodów chwili. Teraz żałowała tego, że obiecali sobie tylko jedną noc. W jedną noc może wydarzyć się wiele, ale wcale nie musi. Nie wiedziała, że wstążka związała ich do poranka, ale to nie miało znaczenia, bo bardziej niż ona do świtu związała ich wspólna obietnica. Ale tylko, jak zdążył zauważyć, do świtu.
I to wszystko przez jej strach.
Kąpali się w rzece osobno, ale razem, przez chwilę dryfując bezwiednie, niemal porwani przez jej nurt. Veronica przymknęła ufnie oczy, bo wiedziała, że on jest blisko, że nie pozwoli, żeby stała się jej krzywda, chciała wierzyć, że nie musi się już bać. Gdy po chwili je otworzyła, pomyślała sobie, że światło księżyca odbite w tafli wody był pięknym widokiem. Ale jego oczy jeszcze piękniejszym.
Z kolei jej tęczówki zdradzały zbyt wiele.
Kąpali się w rzece, będąc nie za daleko, nie za blisko siebie. Ryszard dostrzegł jej strach, ale on sam zdawał się po prostu szczęśliwy. I to na jej widok. Wyciągnął ręce, żeby ją przytulić i choć wszystko w niej krzyczało, by się do niego nie zbliżać, bo to zbyt niebezpieczne, bo znowu komuś zaufa, bo im bliżej go do siebie dopuści tym większą pozwoli zrobić sobie krzywdę.
- Nie, wszystko w porządku – odpowiedziała, przytulając się do niego tak mocno, jakby nie chciała już nigdy wyswobodzić się z tych ramion. Nie słuchała głosu rozsądku, chciała słuchać serca, dlatego odgarnęła włosy z jego czoła i spojrzała nie na usta, a na oczy. Chyba musimy… co? Musimy co? Tak bardzo chciała wiedzieć, ale tę chwilę przerwało im nagle donośny głos jakby tuż obok jej ucha.
Król Ciemnego Dworu? Jakie obietnice? Veronica niechętnie oderwała wzrok od ślepi Ryśka i rozejrzała się wkoło. Bez trudu nawet z tak daleka dostrzegła, że na lądzie jest jakiś raban. Westchnęła i spojrzała z powrotem na niego. Mimowolnie przytuliła się jeszcze bardziej, nachyliła się lekko do jego ucha. Tak, żeby nie widział rumieńców na jej twarzy. Tak, żeby nie widział, że myśl, że chyba się z nim zakochała przeraziła ją bardziej niż wróżkowy herold.
- Tak. Coś się dzieje. Coś złego. A ja nie chcę, żeby… też chcę, żeby ta noc się nie kończyła. Tak szybko – Szeptała, jakby w obawie, że ktoś może ją usłyszeć. Nie żeby było w tym coś złego dla większości ludzi, ale dla niej takie wyznania nierzucone w atmosferze frywolnego flirtu to nie byle co. - Chodźmy do ciebie. Albo do mojego kuzyna. Ma dom niedaleko, to znaczy my mamy, bo mam się do niego wprowadzić. Nie obrazi się, jak przenocujemy w gościnnym. Jest tam spokojnie, można tam… pogadać.
Czy czuła się jak idiotka, występując z tak śmiałą propozycją? Być może. Ale wbrew pozorom nie miała na myśli nic zbereźnego. Owszem, jego usta były cudowne i słodkie. I może coś się wydarzy, ale w tym momencie chciała przede wszystkim trochę lepiej go poznać. Dowiedzieć się co lubi, czego nie i o czym marzy. Chciała mu powiedzieć tyle rzeczy, a drugie tyle posłuchać o nim. Ale nie tutaj, nie teraz. W intymności czterech ścian, przykryci jedną kołdrą, nawet grzecznie w ubraniach, byle tylko rozmawiać do świtu. Nie, nie do świtu. Do jutra.
Bo w tym momencie uświadomiła sobie, że to nie może skończyć się dzisiaj. Że jutro nadejdzie wkrótce, a potem pojutrze i popojutrze i że każdy z tych dni chce spędzić właśnie z nim.

@Ricky McGill
Powrót do góry Go down


Antonio Díaz
Antonio Díaz

Dorosły czarodziej
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : Wielka rana na plecach, rana po poparzeniu na ramieniu
Galeony : 1145
  Liczba postów : 498
https://www.czarodzieje.org/t22066-antonio-aaron-diaz#722743
https://www.czarodzieje.org/t22078-poczta-antonio#723310
https://www.czarodzieje.org/t22067-antonio-diaz#722751
https://www.czarodzieje.org/t22483-antonio-diaz-dziennik#746036
Ognisty zakątek - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Ognisty zakątek - Page 8 Empty


PisanieOgnisty zakątek - Page 8 Empty Re: Ognisty zakątek  Ognisty zakątek - Page 8 Empty4/28/2024, 15:00;

Atrakcja: rytuał wody
Wylosowany efekt: chyba się zakochałem brew

Dał się poprowadzić na brzegi z ufnością, na którą nie powinien sobie pozwalać. Ale coś w Nico dawało mu wrażenie, że naprawdę mógłby powierzyć mu swoje sekrety, ba!, jeden w sumie i tak mu powiedział. Ten największy, ten który najbardziej bolał, bo jej cisza była dla niego jasnym sygnałem.
Zdziwiło go to, jak szybko Nicholas pozbawił się ubrań. Pamiętał doskonale jego opory przed pokazywaniem mu swojego ciała, tam, w Venetii. Ale oni przecież już tam nie byli, minęło już tyle czasu, a stali tak daleko od innych, że nikt poza Tony nie mógłby dostrzec tych paskudnych ran. I wtedy go olśniło, uświadomił sobie, że to bezdenne (być może zbyt śmiałe) zaufanie jest obopólne. Że on mógłby tak samo dosadnie skrzywdzić Nico, jak i on jego. Ale na całe szczęście nikt nikogo krzywdzić przecież nie chciał.
Zapomniał już o oparzeniu, gdy uśmiechnął się dziko i odpowiedział lakoniczne.
- Ależ oczywiście. – Nie myśląc wcale o jeszcze różowej ranie, a o innych, nieco mniej przyziemnych rzeczach. Gdzie Nico, tam i Tonio – poszedł jego śladem, czując, jak chłodna woda łagodzi nie tylko ból, ale i obyczaje. Z każdym krokiem było w nim coraz mniej pożądania, a coraz więcej… uczucia. Nie miał pojęcia, że to magia, po prostu uświadamiał sobie coraz dosadniej, że im dalej w nurt tym bardziej kocha. Kochał Beę, kochał Blaithin, a teraz pokochał również Nico.
Nie, to nie jest możliwe. Czy można być taką szmatą, żeby kochać trzy osoby na raz?
Drgnął, gdy poczuł jak ręka mężczyzny dotyka najpierw jego brzucha, by wspiąć się ku górze. Tony posłał mu rozmarzony uśmiech, starając się nie zniechęcać myślą, że porządnie mu już odwaliło. Odwzajemnił pocałunek, a było w tym tyle czułości, ile nigdy wcześniej Nicholas doznać nie mógł. Nieczęsto sobie na to powalał. Nie z każdym, ale to przecież nie był byle kto. I tym razem wcale nie było w tym ukrytej agendy. Po prostu chciał mu przez to powiedzieć, że jest tak niesamowicie ważny. Że jest czymś więcej niż przelotny romans. Że jest kimś więcej, niż sam jest w stanie przyznać na głos.
I wtedy się zaczęło. Antonio się skrzywił, gdy usłyszał donośny głos. Odwrócił głowę w kierunku, z którego dobiegał, ale nic nie rozumiał. Wiedział tylko, że wróżkowa sprawa. I że od tych baśniowych istot dla własnego bezpieczeństwa lepiej trzymać się z daleka.
Dlatego mocno się zdziwił, słysząc szept Nico. Po pierwsze, że wiedział czym ona jest. Po drugie, że ją mu s k r a d z i o n o. Ile się wydarzyło, gdy go nie było? Zbyt wiele.
- D-dobrze – odpowiedział Díaz, patrząc w wystraszone oczy mężczyzny. Nie rozumiał zbyt wiele z tego, co tu się działo, ale instynktownie poczuł, że to nieodpowiedni czas na zadawanie pytań. Złapał go stanowczo za rękę i poprowadził w kierunku brzegu. Wkrótce potem skierowali swoje kroki do Przystani, w której miał nadzieje nie tylko się czegoś dowiedzieć, ale i przetrwać tę dziwną, pełną widziadeł, magii i pyłu noc do rana.

Zt z Nico
Powrót do góry Go down


Ricky McGill
Ricky McGill

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 188
C. szczególne : irlandzki akcent | zapach błękitnych gryfów
Galeony : 113
  Liczba postów : 602
https://www.czarodzieje.org/t21890-ricky-mcgill#717434
https://www.czarodzieje.org/t21892-ricky
https://www.czarodzieje.org/t21889-ricky-mcgill
Ognisty zakątek - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Ognisty zakątek - Page 8 Empty


PisanieOgnisty zakątek - Page 8 Empty Re: Ognisty zakątek  Ognisty zakątek - Page 8 Empty4/28/2024, 16:53;

Atrakcja: rytuał wody
Wylosowany efekt: miłość od pierwszego wejrzenia


Nie spodziewał się, że wodny rytuał będzie czymkolwiek więcej niż zwykłą kąpielą w zimnej rzece, która pozostawi po sobie co najwyżej uczucie orzeźwienia i w dłuższej perspektywie ewentualnie przeziębienie; uważał to wszystko raczej za zwyczajną świąteczną atrakcję i, jak to się mówi, w tym przypadku całkiem trafnie: pic na wodę. Okazało się jednak, ku jego ogromnemu zdziwieniu, że kryje się za tym coś znacznie więcej i wcale nie chodziło już tylko o nagłe, niespodziewane uczucie jakim obdarzył Verkę i zwrot, jaki być może nastąpi w ich relacji - ale też to, że odczucie prawdziwej miłości, nawet jeśli tylko pod wpływem celtyckiej magii, sprawiło że nagle całe jego dotychczasowe życie, kręcące się głównie wokół poszukiwania przyjemności i rozrywek, wydało mu się puste i bezsensowne. Jakby brakowało w nim tego jednego, ważnego elementu. Ukochanej osoby.
I tej nocy była nią Veronica. A Ryszard niczego nie pragnął obecnie bardziej, niż tego by pozostała w jego ramionach nie tylko do świtu, ale już na zawsze - i to właśnie chciał jej powiedzieć, że będą musieli jeszcze raz negocjować warunki wcześniejszej umowy, bo nie wyobraża sobie życia bez niej. Nie zdążył jednak, bo wydarzyło się coś dziwnego, co zdecydowanie rozbiło mistyczną atmosferę; aż westchnął ciężko, w obawie, że nadchodzi koniec, że będą musieli wyjść z rzeki i stawić czoła rzeczywistości czekającej na nich na polanie, a z odgłosów szamotaniny i głośnej wymiany zdań nie wynikało, by działo się tam coś miłego. W normalnych okolicznościach prawdopodobnie pobiegłby szpagatami w samo centrum afery, żeby zobaczyć co się dzieje i dorzucić swoje trzy knuty - ale nie teraz, teraz liczyła się tylko Veronica, a kiedy usłyszał co do niego mówi, poczuł ogromną ulgę. Nawet jeśli rzeczywiście w ognistym zakątku działo się coś złego, wcale nie musieli się z tym konfrontować, mogli uciec, zaszyć się w bezpiecznym, spokojnym miejscu i dalej cieszyć swoim towarzystwem, a chociaż propozycja chodźmy do ciebie zwykle brzmiała w takich sytuacjach bardzo jednoznacznie, to nie tym razem. Tym razem wydało mu się naturalne, że naprawdę przede wszystkim (bo nikt nie powiedział, że tylko i wyłącznie) sobie usiądą i pójdą porozmawiać. Czuł, że może z nią pogadać o wszystkim, był gotowy naprawdę się przed nią otworzyć i pokazać też tę stronę Ryszarda, którą nie zawsze dało się dostrzec kiedy świrował beztrosko na szkolnych korytarzach i którą znali tylko najbliżsi; chciał też dowiedzieć się wszystkiego o niej, chciał poznać rzeczy ważne i kompletnie nieistotne, słuchać o marzeniach i wspomnieniach, ale też ulubionym kolorze i tym, co jej się wczoraj śniło. O wszystkim.
- Dobrze, zapraszam, wynajmujemy z Marleną mieszkanie na Amortencji, taka tam klitka, ale słuchaj, jestem przekonany, że nigdy nigdzie nie widziałaś takiej zajebistej kolekcji magnesów na lodówkę jak u nas - rozgadał się i chwycił Verkę za rękę, by mogli razem wynurzyć się z wody i zacząć zbierać do wyjścia. Wtedy też do niego dotarło, że może jednak dziewczyna czułaby się swobodniej we własnym domu, z kimś znajomym za ścianą; może i on kochał ją dozgonną miłością, a ona miała ochotę spędzić z nim czas, ale to nie zmieniało faktu, że dosyć słabo się znali. - Ale wbicie na chatę do kuzyna też brzmi super! Jak ma na imię, mogę go znać ze szkoły czy to jakiś boomer? Fajnie, że się wyprowadzisz z zamku, to jednak dużo większa swoboda i... - gadał dalej wesoło, kiedy pomagał Verce założyć sukienkę, co z rękami związanymi wciąż wstążką wcale nie było takie proste, i kiedy przepychali się w tłumie do wyjścia, mimo tego że impreza zdawała się dopiero rozkręcać, i kiedy wyszli w końcu z ognistego zakątka, by ruszyć w stronę Alei Amortencji, do któregokolwiek z domów, który wolała. Bo wiadomo, Ryszard poszedłby za nią i na koniec świata.

|zt z @Veronica H. Seaver
Powrót do góry Go down


Jamie Norwood
Jamie Norwood

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191 cm
Dodatkowo : Półwil, prefekt
Galeony : 1863
  Liczba postów : 1398
https://www.czarodzieje.org/t21547-jamie-norwood#699534
https://www.czarodzieje.org/t21553-torcik#699779
https://www.czarodzieje.org/t21551-jamie-norwood
Ognisty zakątek - Page 8 QzgSDG8




Moderator




Ognisty zakątek - Page 8 Empty


PisanieOgnisty zakątek - Page 8 Empty Re: Ognisty zakątek  Ognisty zakątek - Page 8 Empty4/28/2024, 17:13;

atrakcja stragany ( opłacone żurki)

Jamie miał okazję rozmawiać z jednym Ślizgonem, który w ten sposób traktował bycie zauroczonym przez wilę. Nie widział w tym niczego złego, dochodząc do wniosku, że skoro sam chciał być z tym konkretnym półwilem, to bycie przez niego oczarowywanym nie było złe. Zdaniem Norwooda było, ale przecież nie mógł wiedzieć wiele o podobnych relacjach, skoro sam ich unikał. Teraz kiedy Irvette prosiła go o pomoc w takiej formie, nie mógł jej po prostu odmówić. Wiedział, że nie powinien, skoro ona oferowała mu pomoc z kontrolą nad urokiem. Kontrolą, którą być może miał, tylko wciąż zachowywał się, jakby chciał odciąć od siebie tę część swojego istnienia. Z tego powodu poddał się jej prośbie, zrobił, co chciała, jednocześnie nie pozwalając, aby doszło do czegoś, czego mogłaby później żałować.
W chwili, w której ocknął się po niemal utonięciu w rzece, był pewien, że jedyną osobą, która będzie żałować wejścia do rzeki, będzie on.  Mimowolnie wyrzucał sobie, jak słaby był, jak słaby się okazał, kiedy nagle Irvette pocałowała go lekko. Spojrzał na nią z cieniem zaskoczenia w spojrzeniu. Był pewien, że urok przestał już działać, więc…? Prychnął pod nosem, ale nie skomentował jej gestu, uśmiechając się jednak lekko pod nosem. Skoro uważała, że byli kwita, nie było o czym więcej mówić.
- Ubrać i wysuszyć… O ile moje włosy za chwilę same wyschną, ty pewnie będziesz mieć z nimi problem, chyba że je zapleciemy - dodał jeszcze, kiedy zakładali na siebie ubrania. Nie było to łatwe, ale przy wzajemnej pomocy jakoś się udało. Jamie nie przejmował się w tej chwili nawet tym, że proponował rudowłosej pomoc przy uczesaniu włosów. Nie było to coś, do czego zwykł się przyznawać, ale też nadzwyczajne okoliczności wymagają niecodziennych rozwiązań i za takie uważał swoją ewentualną pomoc. Musiał też przyznać, że o ile rozwiązanie wstążek jej sukni było proste, związanie ich na nowo już takie nie było. Cieszył się jedynie, że nie wyciągnął całkowicie wstążek z jej sukni.
- Zupa brzmi dobrze - zgodził się na jej propozycję, spoglądając na nią z góry, widząc jak się trzęsie. Normalnie uznałby ją za cóż, niewłaściwie ubraną, ale wiedział, że winna takiej reakcji była zwyczajnie rzeka i propozycja, aby tam się udali. Najchętniej po prostu objąłby Irvette, aby w ten sposób jakoś pomóc jej odzyskać ciepło, ale przez oplatającą ich wstążkę, nie było mowy o podobnych gestach. Dlatego też po prostu skierowali się do straganów, gdzie Jamie poprosił o dwie porcje magiżurku.
- Smacznego i oby szybko ciepło wróciło - życzył, kiedy dostali swoje porcje i usiedli przy ławce. Musiał jednak przyznać, że wstążka nawet w tym była przeszkodą i miał ochotę zwyczajnie ją zerwać. - Czy to jest chwila, kiedy pytam o tamtych dwóch, z którymi się witałaś? Jeden, którego wyglądałaś, jakbyś chciała zmienić w robaka i drugi, który z kolei zdawał się być zaskoczony twoim widokiem? - zapytał przy okazji, spoglądając uważnie na dziewczynę, będąc ciekaw, czy cokolwiek zdradzi, czy będzie chciała uniknąć tematu.

@Irvette de Guise

______________________


Cleanse my soul
free me of this anger that I hold and make me whole
Powrót do góry Go down


Irvette de Guise
Irvette de Guise

Absolwent Slytherinu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 1557
  Liczba postów : 2884
https://www.czarodzieje.org/t19796-irvette-lavena-de-guise
https://www.czarodzieje.org/t19821-poczta-irvette#601307
https://www.czarodzieje.org/t19797-irvette-de-guise
https://www.czarodzieje.org/t19820-irvette-de-guise-dziennik#601
Ognisty zakątek - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Ognisty zakątek - Page 8 Empty


PisanieOgnisty zakątek - Page 8 Empty Re: Ognisty zakątek  Ognisty zakątek - Page 8 Empty4/29/2024, 10:37;

Raczej nie była kimś, kto czegoś żałuje. W większości podejmowała bardzo mocno przemyślane decyzje. Zazwyczaj, bo od kilku tygodni wiele rzeczy uległo mocnej zmianie. Sama dziwiła się temu, jak lekko przyszło jej poproszenie Jamiego o coś tak radykalnego w jej oczach i zdecydowanie nieodpowiedzialnego. Czuła jednak, że jeśli może wystosować tę prośbę w czyimś kierunku, to ślizgon zdecydowanie był tą osobą. Poddała się jego woli i wszystkiemu, co nadeszło później, a krążąca w jej organizmie adrenalina spowodowała, że posunęła się jeszcze do jednego gestu, tak bardzo odległego od jej zwyczajnego zachowania. Nie żałowała jednak ani sekundy tego wieczoru.
-To nie jest wcale zły pomysł. Gorzej z wykonaniem. - Zdziwiła się miło na jego propozycję zaplecenia włosów. Z wiadomych powodów sama nie była w stanie się tego podjąć, więc musiała prosić go o pomoc. Prosty warkocz był tym, co ją zadowalało i tak też postanowiła postąpić, gdy już na powrót ubrali się w swoje stroje, co było ogromnym wyzwaniem. Jednak jakoś mu sprostali i już po chwili kroczyli w stronę stoiska z jedzeniem.
-Dziękuję. - Posłała mu uprzejmy uśmiech, gdy zapłacił za ich pożywienie. Dość niepewnie patrzyła na zupę, nim w końcu podjęła się degustacji. -Nie jest wcale najgorsza, jak na straganowe jedzenie. - Przyznała, bo choć jej kubki smakowe były zdecydowanie przyzwyczajone do bardziej wykwintnych dań, to jednak żurek spełnił swoją rolę i bardzo szybko ją rozgrzał.
Szybko też poprawił się dziewczynie humor, gdy wręcz roześmiała się lekko na wspomnienie Diaza i nieco zarumieniła myśląc o Ryanie. -Cóż, nie mylisz się co do żadnego z nich. Obydwu wyciągałam z bagien w dziwnych sytuacjach. - Zaczęła lekko, by zaraz nieco spoważnieć. -Pan Díaz zdaje się być bardzo śliskim osobnikiem. Nie znam jego dokładnych intencji i nie mam całkowitych dowodów, ale jestem pewna, że ma wiele na sumieniu. Podejrzewam, że ukrywając swoją tożsamość prowadził warsztaty z magicznych artefaktów. - Wyznała na tyle cicho, by nikt niepożądany nie usłyszał jej słów. Nie chciała, by Díaz wiedział więcej, niż było to konieczne o jej podejrzeniach i zamiarach wobec niego, ale musiała przyznać, że pogróżki, które w jego stronę skierowała, były dla niej zabawną częścią wieczoru. -Co do drugiego mężczyzny... - Kupiła sobie sekundę, by dobrać odpowiednie słowa, maskując tę chwilę łyżką zupy, która trafiła do jej ust. -Cóż, ma prawo być zdziwiony. Zostawiłam go w trakcie dość prywatnej rozmowy, bez jakiejkolwiek odpowiedzi, oznajmiając, że opuszczam kraj na czas nieokreślony. Miałam go poinformować gdy wrócę, byśmy dokończyli temat, ale tak się złożyło, że tego nie zrobiłam. - Dość ogólnikowo, ale jednak szczerze streściła zamieszanie z Maguirem. Miała wrażenie, że jej relacje ostatnio są dalekie od prostych i oczywistych, a ta była dość odpowiednim przykładem na ten stan rzeczy.
-Zdecydowanie ta zupa była dobrym pomysłem. Co powiesz na poszukiwanie paproci? Myślę, że polana dała nam już wszystko, co miała do zaoferowania. - Skinęła w stronę lasu nieopodal. Miała ochotę oddalić się od tego tłumu i poczuć nieco swobodniej.

//zt z Jamiem -> Idziemy po paprotkę.

______________________



 
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5402
  Liczba postów : 13174
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Ognisty zakątek - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Ognisty zakątek - Page 8 Empty


PisanieOgnisty zakątek - Page 8 Empty Re: Ognisty zakątek  Ognisty zakątek - Page 8 Empty4/29/2024, 12:36;

Atrakcja: Koncert
Wylosowany efekt: 5 -> Artysta zaprasza mnie na tańce -> 2 i idzie mi nieziemsko

On zdecydowanie nie żywił takiego sentymentu do Hogwartu. Owszem, początkowe tygodnie po wyrzuceniu były dla niego ciężkie, ale stanął na nogi w sposób, który dawał mu wiele radości i satysfakcji, a powrót do tego kurwidołka miał miejsce tylko dlatego, że liczył na zdobycie kilku odpowiedzi. Oczywiście nic takiego się nie stało, ale skoro już zaczął te studia, to chciał chociaż spróbować doprowadzić je do końca.
-To jest bardzo dobra metoda. Sam potrzebuję co jakiś czas się stąd wyrwać. Możemy kiedyś razem wyskoczyć. - Zaproponował, bo wizja kilku dni na łódce z Brooks wydawała się być definicją chillery utopii. A kto jak nie oni potrzebowali tego i byli w tym najlepsi. Zgodził się też z tym, że ten kraj to jeden wielki żart. Powtarzał to od dawna i raczej rzadko kiedy ktoś go słuchał. Na szczęście Brooks była równie krytyczna co do ich ojczyzny, co on sam.
-To tym bardziej, podziękuję. - Zaśmiał się serdecznie. Mieli wiele problemów, ale na szczęście posiadali też humor, którym sobie to wynagradzali. Często jedynie doraźnie, ale i to było w życiu potrzebne. W innym wypadku zapewne nie trzymaliby się na nogach tak prosto, jak to do tej pory robili. No i Hogwart pozbawiony byłby wielu przepięknych historii ich odpałów i szlabanów, a przecież trzeba było zostawić za sobą jakieś dziedzictwo.
-I dlatego macie mnie skremować. Żadnej trumny i żadnych centaurów. - Wytknął jej nie tylko słowem, ale i paluszkiem. Trumny były może i bardziej tradycyjne, ale o wiele mniej wesołe. On chciał być zmieniony w proszek i mieć dodatkową pewność, że na ten świat nie powróci. Wystarczająco już miał przygód za życia i był pewien, że jeszcze przynajmniej drugie tyle jest przed nim, bo może i zwolnił tempo, ale nie zatrzymał się całkiem.
Lodowata woda nie tylko odciągnęła jego myśli od czegokolwiek, ale i zdecydowanie zbliżyła do rozważanej śmierci. Na szczęście miał obok Brooks, która jako jedna z niewielu miała na tyle sił i chęci, by wyciągnąć go z wartkiej wody i spróbować postawić znów na nogi.
Zakasłał wodą i przez chwilę kontemplował, czy faktycznie żyje. Była to kwestia bardzo filozoficzna, ale ostatecznie odpowiedź była jedna.
-Jak zwykle niechętnie. - Uśmiechnął się do przyjaciółki, siadając powoli. Zaraz też się serdecznie roześmiał, gdy wspomniało o tym, jak bardzo nieubrani są i zdał sobie sprawę jak kuriozalnie to wszystko wyglądało.
-Miejmy nadzieję, że nikt nie zajebał nam ciuchów. Chętnie bym się wysuszył po tej kąpieli. - Odezwał się o dziwo logicznie, powoli ruszając tam, gdzie zostawili ubrania. Na szczęście wciąż tam byli i nie tylko mogli się ogrzać materiałem, ale i wysuszyć odpowiednimi zaklęciami. -Nie zostaje nam nic innego jak dobre pogo. Słyszysz ten hałas? Brzmi jakby nas wołał. - Nie kojarzył chyba zbytnio, kto grał dzisiejszego wieczoru, ale gdzie impreza, tam zazwyczaj i on z Brooks, więc po prostu chwycił ją za rękę i pociągnął w stronę bawiącego się już tłumu.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Benjamin Auster
Benjamin Auster

Absolwent Slytherinu
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : zagojone blizny po cięciach na przedramieniu zakryte zazwyczaj koszulą z długim rękawem
Galeony : 1263
  Liczba postów : 575
https://www.czarodzieje.org/t22014-benjamin-auster
https://www.czarodzieje.org/t22020-skrzynka-bena
https://www.czarodzieje.org/t22013-benjamin-auster#720723
https://www.czarodzieje.org/t22025-benjamin-auster-dziennik#7211
Ognisty zakątek - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Ognisty zakątek - Page 8 Empty


PisanieOgnisty zakątek - Page 8 Empty Re: Ognisty zakątek  Ognisty zakątek - Page 8 Empty4/30/2024, 13:39;

Widziadła: Diaboł, rozegrane
Atrakcja: "Najciekawsze może w tej mojej całej aferze to jest świat gastronomiczny"
Wylosowany efekt: 2, 2 na cydr, bekamy jak świnie king na jedzenie jeszcze nie rzucam, zobaczymy czy Gwen chce coś domówić

Majtki. Z cukierków.
Spojrzał na nią tak zszokowany, jakby właśnie powiedziała mu, że jest z nim w ciąży. Była tak niecodziennie poważna, że był wręcz zmuszony uznać, że chyba mówi na serio. Gdy wreszcie to zrozumiał, najpierw uśmiech wstąpił na jego twarz, a potem śmiech wyrwał się z gardła. No tak, przecież mówiła, że jest kulinarną mistrzynią. Skąd mógł jednak wiedzieć, że taką?
W złym smaku byłoby powiedzieć, że może i dobrze byłoby testować takie rzeczy razem, toteż powstrzymał się od bycia wulgarnym. Wiadomo, czego Auster zazwyczaj oczekiwał po randkach, ale szczerze mówiąc, z Gwen nie było jak zwykle. Póki co chciał się po prostu dobrze bawić bez zaciągania nikogo do łóżka. A zresztą, chwilowo okoliczności wcale temu nie sprzyjały.
Nie zdążył odpowiedzieć, zanim wróżkowy raban się zaczął, ale i równie szybko skończył. Westchnął z ulgą widząc, że Gwen jakoś specjalnie to nie obeszło, w końcu nie ma co sobie psuć humoru z powodu tego, że świat sypie się i wali, skoro czekać ich może całkiem miła randka. Złapała go za rękę, to dobry znak – pomyślał, idąc niespiesznie w kierunku straganu druidów.
- Cydru i różańca nigdy nie odmawiam – odpowiedział z uśmiechem, bo sama jej obecność jakoś dziwnie poprawiała mu humor. Przeszli do straganu (i porządku dziennego po tym przedziwnym zjawisku) i Auster zamówił dwie butelki na chybił trafił.
- Za udany wieczór – mruknął, wznosząc butelkę do góry. Stanęli w kolejce do jedzenia, a jako, że zapowiadało się trochę czekania, postanowił uraczyć się pierwszym łykiem. Dobry, jabłkowy. Ale potwornie gazowany. - Możemy się podzielić, możemy też wziąć więcej. Nie wiem, jaki masz dzisiaj apetyt – rzucił z uśmiechem, dusząc w sobie beknięcie. Cholera, niedobrze. Niezbyt to apetyczne.
Gdy w złożyli zamówienie (a on oferował się, by płacić za cokolwiek, co sobie zażyczy), wrócili do rozmowy. Jego książki? Powstawały w męczarniach, jak zwykle. Ale szczerze mówiąc serię o Carterze pisało się mu najlepiej, toteż nie zamierzał narzekać. Ani dać po sobie poznać, że na co dzień taki wredny z niego maruda.
- W porządku. Piszę już trzecią powieść z serii, ale nie przemęczam się. Na razie zbieram tantiemy z dwóch poprzednich, ale nie osiadam na laurach. Po prostu robię duży rozbieg, bo wydaje mi się, że szkoda zmarnować taki niecodzienny pomysł. - Wyszczerzył się, ignorując póki co temat drugiej pracy. Ale ten wrócił do niego jak bumerang, a przynajmniej tak mu się teraz wydawało. - Zlecenie? Och, to ciekawe. Ale chyba nie chcesz, żebym na łamach Proroka recenzował cukierkowe majtki? – Chciał złapać ją za talię i przysunąć do siebie, ale póki co się nie odważył. Chyba nie byli na takim etapie znajomości. Jeszcze.

______________________

Miałem skrawek sumienia
Myślałem, że mam ich, a tylko znałem imienia
Miałem swój stres, swój gniew, chwałę, cierpienia
Wartości się jak olej w aucie wymienia


~


Powrót do góry Go down


Gwen Honeycott
Gwen Honeycott

Nauczyciel
Wiek : 28
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 173
Galeony : 1288
  Liczba postów : 567
https://www.czarodzieje.org/t22493-gwen-honeycott#746421
https://www.czarodzieje.org/t22524-aero#747360
https://www.czarodzieje.org/t22492-gwen-honeycott-kuferek#746415
Ognisty zakątek - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Ognisty zakątek - Page 8 Empty


PisanieOgnisty zakątek - Page 8 Empty Re: Ognisty zakątek  Ognisty zakątek - Page 8 Empty5/7/2024, 01:21;

Widziadła: pustelnik
Atrakcja: szam am
Wylosowany efekt: póki co żaden, bo gram scenariusz widziadeł
@Benjamin Auster

Trudno było przewidzieć meandry myśli Gwen. Ktoś kiedyś ścieżki jej logiki przyrównał do lotu muchy, który, naukowo udowodniono, jest kwintesencją chaosu - bowiem owad ten porusza się w sposób całkowicie nieuporządkowany. Jakimś jednak cudem, Gwendolyn nie tylko ogarniała swoją kuwetę, ale też prowadziła zajęcia, spotkania koła, angażowała się w wychowanie bandy najbardziej zadziornych i krnąbrnych uczniów, jakich gościł Hogwart i jeszcze organizowała festyny. Coś w tym chaosie musiało być takiego, że na jego końcu świat układał się w doskonałą harmonię.
Uśmiechnęła się szeroko, obserwując jak paleta jego emocji, ze szczerego zdziwienia przeradza się w końcu w wyczekiwany przez nią serdeczny i swobodny śmiech. Jak mawiał dziadek Arthur, nie było niczego pyszniejszego w życiu poza śmiechem i czekoladą.
Przyjęła od niego butelkę, zaaferowana jednak smakowitościami, nawet jeszcze nie zwilżyła ust trunkiem. Jak na kucharkę przystało, jej wzrok (jak i nos) badawczo kontrolowały co tez znajduje się na straganach konsumpcyjnych. Wujek Ben powtarzał, że inspiracje są wszędzie, a już szczególnie te kulinarne i Gwen takimi prawidłami żyjąc, podążała za swoim wzrokiem (i nosem).
- Och ja mam zawsze ogromny apetyt. - zapewniła, zaglądając mu w oczy z ciekawością sroczki, po czym uśmiechnęła się wesoło - Na wszystko. - przyznała, zgodnie z prawdą i duszą gryfonki.
Nazamawiała jak głupia połowę rzeczy, których mogła dostać od ręki, drugą połowę zapewniając, że kupi, jak tylko się ugotują czy opieką, w związku z czym od straganów jedzeniowych odeszli z naręczami wszelkich cudowności. Czarownica jednak zaraz sprytnie rzuciła na poszczególne elementy kulinarnych popisów lokalnych odpowiednie wingardiumy i inne leviosy, dzięki czemu paszteciki kręciły im się koło uszu, a miseczka z żurkiem unikała rozlania, nawet kiedy Honeycott zaczynała w rozmowie żywo gestykulować.
- Zlecenie! - pokiwała entuzjastycznie głową, podnosząc butelkę cydru, by raz jeszcze się z nim stuknąć, skoro już sobie przypomniała, że go trzyma, w tym momencie jednak nagle była już sama. Na zielonej łące. Było pięknie i słonecznie, ale nie mogła sobie przypomnieć, co tu robi. Cydr wyślizgnął się jej z ręki, a palce zaczęły gorączkowo rozpinać guziczki kubraczka. Kichnęła, jednak to nie rozpędziło pyłkowego widu w jej głowie, a ten zapewniał, że musi się rozebrać do rosołu, by przypomnieć sobie, co tu robi na tej łące...
Powrót do góry Go down


Julia Brooks
Julia Brooks

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Dodatkowo : (ex)Kapitanka Krukonów
Galeony : 1554
  Liczba postów : 4966
https://www.czarodzieje.org/t19470-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19475-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19471-julia-brooks#576533
https://www.czarodzieje.org/t19697-julia-brooks-dziennik#589978
Ognisty zakątek - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Ognisty zakątek - Page 8 Empty


PisanieOgnisty zakątek - Page 8 Empty Re: Ognisty zakątek  Ognisty zakątek - Page 8 Empty5/8/2024, 17:54;

kostka koncertowa: O tu, a poniżej dorzut


- Chętnie. – Odpowiedziała bez chwili namysłu, bo co jak co, to z Maksiem mogłaby konie kraść, a potem je sprzedawać na czarnym rynku, nie mówiąc już o wielu innych, znacznie ciekawszych i bardziej uczciwych zajęciach, jak choćby żeglowanie po Lazurowym Wybrzeżu. – Mam na liście kilka akwenów, które chętnie bym zwiedziła. Niekoniecznie magicznych. Choć uwielbiała latać, to równie mocno lubiła wodę, na co wpływ miał fakt, że wychowała w Southampton. Weekend na nowoczesnej, magicznej motorówce, gdzieś u wybrzeża gorącej Francji, Hiszpanii lub Portugalii, w towarzystwie brata i zwierzaków? To brzmiało jak zajebisty plan.

- Żadnych centaurów. – Zgodziła się i wyciągnęła przed siebie mały palec prawej dłoni, a przybić pakt najmocniejszym z zaklęć – czyli „pinky promise”. Skoro już miała się zmagać z jedną tragedią, jaką była hipotetyczna śmierć bliskiego przyjaciela, to chciała tę żałobę przeżyć w spokoju, a nie użerać się z czterokopytnymi skurwolami, które donosiły na nich szkolnej dyrekcji. Tylko jak tu wymagać kultury i zrozumienia do omerty od kogoś, kto wychował się w lesie i srał w lesie? No właśnie, nie da się.

– Mnie też macie skremować. A potem wrzucić do morza. Albo wciągnąć nosem na jakiejś ostrej stypie. – Podzieliła się własnymi planami dotyczącymi śmierci. Kto z nich miałby zginąć pierwszy? Bukmacherzy mieliby twardy orzech do zgryzienia. Z jednej strony podsycany używkami hedonizm Maxa i jego skłonność do autodestrukcji, choć ostatnio mniejsza. Z drugiej laska, która tłuczkiem oberwała więcej razy, niż byłaby w stanie spamiętać, a do tego bez przerwy pchała się w paszczę lwa. Albo smoka. Albo Mordreda. Albo właściwie wszystkiego, co jadnym kłapnięciem mogłoby oddzielić bystrą kurkońską główkę od reszty ciała.

Przez chwilę na prowadzenie w tej walce wyszedł Max, ale na szczęście, udało jej się do niego dopłynąć i po dłuższej chwili, mokrzy, zmarznięci i pełni adrenaliny, siedzili nad brzegiem, zastanawiając się, jak to kurwa możliwe, że nawet w tak normalnych okolicznościach potrafią niemalże zginąć. Zupełnie jak gdyby ktoś nimi kierował, rzucając z rozbawieniem kością i zastanawiając się, jak przyprawić ich o kolejną traumę. Oni na (nie)szczęście traum mieli na swoim koncie już tak wiele, że najwyraźniej do nich przywykli. I dlatego też, zamiast rozczulać się nad sobą, wysuszeni i ubrani, ruszyli w kierunku wrzawy, którą wywołał znajdujący się na scenie zespół.

- Pogo? Na Evengeline? Chyba powinniśmy pójść do namiotu medycznego, bo Twój mózg jest niedotleniony od topienia i bredzisz. –
Rzuciła z rozbawieniem, ale i tak dała się zaciągnąć pod scenę. I na Merlina, to był dzisiaj jej najlepszy pomysł, bo rudowłosa nimfa na scenie, czarowała zarówno pięknym głosem, jak i całą oprawą. Rozbrzmiała wrzawa po tym, jak zespół zagrał ostatnie akordy piosenki, a gdy ustały, zabrzmiała charakterystyczna harfa, rozpoczynająca kolejny utwór.

- O maaaaaaaamoooooo! – Krzyknęła przejęta Julka, a oczy jej się rozszerzyły, bo oto leciała jedna z jej ulubionych piosenek. – Jej głos zginął jednak w tłumie. I całe szczęście, bo zaczęła piszczeć z przejęcia, jak nastolatka.


Ostatnio zmieniony przez Julia Brooks dnia 5/11/2024, 21:32, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5402
  Liczba postów : 13174
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Ognisty zakątek - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Ognisty zakątek - Page 8 Empty


PisanieOgnisty zakątek - Page 8 Empty Re: Ognisty zakątek  Ognisty zakątek - Page 8 Empty5/9/2024, 12:35;

Nie było co się rozwlekać. Pewne rzeczy po prostu musiały zostać przyklepane, a "pinky promise" był niezrywalny. Jebać Wieczystą Przysięgę, przy pakcie małych paluszków była dziecinną igraszką i obydwoje o tym dobrze wiedzieli.
-Biorę na klatę opcję numer dwa. Nie będzie mi Ciebie żaden menel wciągał. Znaczy, żaden obcy menel. - Wyszczerzył się do niej łanie. Wątpił, by prochy z ludzi jakkolwiek kopały, ale doświadczenie to doświadczenie. No i nie mógł przecież zawieść przyjaciółki, to się nie godziło! Problemem tutaj faktycznie był tylko temat pierwszeństwa, bo szanse na rychły zgon mieli obydwoje równie duże. Fakt, że dożyli o tego dnia zdawał się przeczyć wszelkim prawom świata.
Temat mógł się rozwiązać szybciej niż się wydawało, gdy Max zaczął się topić, ale jak widać Julka nie zamierzała mu na to pozwolić. I dobrze, bo z kim by się później z tego śmiała? Jednak równowaga musiała być zachowana, również ta psychiczna, więc naturalnie poszli wytańczyć to, że nawet natura nie chce ich na tej planecie.
-A to nikt Ci nie powiedział, że pogo da się ogarnąć zawsze i wszędzie? - Spojrzał na nią bardzo oceniającym wzrokiem, jakby śmiertelnie się na niej zawiódł. Nimfa, czy troll, nieważne, on był gotów połamać sobie żebra. Zrezygnował jednak z tego pomysłu i wiedziony rytmem muzyki po prostu zaczął tańczyć wraz z Brooks. Bawił się wyśmienicie i krukonka też wyglądała, jakby specjalnie niczego jej nie było więcej potrzeba. Do tego stopnia pochłonął go taniec, że dopiero po chwili zorientował się, że Evangelina zaprasza ich na scenę.
-W końcu poznali prawdziwe gwiazdy. - Rzucił do przyjaciółki, nim wzięli się za dokańczanie swojego popisu na oczach całej zebranej gawiedzi. Musiał szczerze przyznać, że na takim koncercie jeszcze go nie było. I ani trochę z tego powodu nie narzekał.

@Julia Brooks

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Benjamin Auster
Benjamin Auster

Absolwent Slytherinu
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : zagojone blizny po cięciach na przedramieniu zakryte zazwyczaj koszulą z długim rękawem
Galeony : 1263
  Liczba postów : 575
https://www.czarodzieje.org/t22014-benjamin-auster
https://www.czarodzieje.org/t22020-skrzynka-bena
https://www.czarodzieje.org/t22013-benjamin-auster#720723
https://www.czarodzieje.org/t22025-benjamin-auster-dziennik#7211
Ognisty zakątek - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Ognisty zakątek - Page 8 Empty


PisanieOgnisty zakątek - Page 8 Empty Re: Ognisty zakątek  Ognisty zakątek - Page 8 Empty5/11/2024, 08:46;

Widziadła: Diaboł, rozegrane
Atrakcja: ogarnianie Gwen Ognisty zakątek - Page 8 1444931037
Wylosowany efekt: -

Jeszcze trudniej było przewidzieć, co tak właściwie czuje na jego widok i w jaką grę chce z nim pogrywać. Była na pewno bezpośrednia i pozbawiona pruderyjności, choć z drugiej strony, gdy wodziła go filuternie za nos, odnosił wrażenie, że wcale nie zmierza w jedną określoną stronę. Przynajmniej tak wydawało mu się na pierwszy rzut oka, ale kto wie?
- Na wszystko? - powtórzył z zawadiackim błyskiem w oku, postanawiając poigrać trochę ze słowami. W końcu to właśnie to była alfa i omega, w pewnym jedyne, w czym tak naprawdę był dobry. Zamierzał wykorzystać to na swoją korzyść, ale być może przy Gwen trzeba było uważać. Była rezolutna i podejrzewał, że choć czasami odzywa się w niej nuta szaleństwa i zew przygody, w gruncie rzeczy w decydującej chwili być może wygra zdrowy rozsądek.
Szybko okazało się jednak, że nie tylko nie żartowała, ale i mówiła dosłownie. Auster był nieco rozbawiony i odrobinkę przerażony, widząc ilość jedzenia, które zamówiła. Dla ich dwóch. Zapłacił bez zbędnych ceregieli, bo miał kaprys ją rozpieszczać i spełniać jej zachcianki. Wszystkie, można by rzec.
Stuknął się z nią i już chciał upić kolejnego łyka feralnego cydru, gdy nagle stało się coś dziwnego. Jej oczy straciły fokus, zaczęła patrzeć tępo przed siebie, a butelka wyślizgnęła się z jej rąk. Zamiast tego palce zaczęły sprawnie pracować przy guzikach i nie żeby o tym w pewnym sensie nie marzył, ale może nie przy ludziach.
- Gwen? – zapytał zaniepokojony, ale gdy tylko zrozumiał, co się dzieje, odrzucił jabłkowy napój na ziemię i bardzo szybko znalazł się tuż przy niej. Najpierw bezmyślnie zaczął zapinać guziki, które ona zdążyła rozpiąć. Była szybsza i bardziej zwinna, toteż szybko zmienił taktykę. Chwycił niecierpliwie za jej dłonie, licząc na to, że to pomoże jej się wybudzić z letargu. Z jego spojrzenia bił niepokój, może nie powinni byli tak głupio lekceważyć zagrożenia. Nie chciał, by się tu przy nim skompromitowała. Jakiś dziwny instynkt podpowiadał, że musi ją chronić.
- Halo, ziemia do Gwen. No weź się nie wygłupiaj, proszę. Wróć do mnie- mruknął z zakłopotaniem, nawet nie zwracając uwagi na to, jak blisko są w tej chwili ich twarze. To mogło nie mieć znaczenia, może będzie tak, że gdy się ocknie pomyśli, że on ją rozbierał i zwyczajnie mu przywali. A może nie, czas pokaże, póki co najważniejsze było, by odzyskała świadomość.


@Gwen Honeycott

______________________

Miałem skrawek sumienia
Myślałem, że mam ich, a tylko znałem imienia
Miałem swój stres, swój gniew, chwałę, cierpienia
Wartości się jak olej w aucie wymienia


~


Powrót do góry Go down


Julia Brooks
Julia Brooks

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Dodatkowo : (ex)Kapitanka Krukonów
Galeony : 1554
  Liczba postów : 4966
https://www.czarodzieje.org/t19470-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19475-julia-brooks
https://www.czarodzieje.org/t19471-julia-brooks#576533
https://www.czarodzieje.org/t19697-julia-brooks-dziennik#589978
Ognisty zakątek - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Ognisty zakątek - Page 8 Empty


PisanieOgnisty zakątek - Page 8 Empty Re: Ognisty zakątek  Ognisty zakątek - Page 8 Empty5/13/2024, 20:10;


Ciemnowłosa Angielka na końcu niewyparzonego języka miała obleśny żart, że branie na klatę opcji numer dwa, to żaden powód do przechwałek, ale koniec końców powstrzymała się od tego. Koniec końców tak uroczyste przysięgi, jak pinky promise, powinny być brane na poważne. Tak więc z powagą i tylko trochę rozbawionym spojrzeniem, przypieczętowała zakład, który związał ch do końca życia. – Dziękuję. Jak już ktoś ma mnie odkurzać, to tylko taki ekskluzywny menel jak Ty. – Zgodziła się, wyciągając paluszek. – Możesz mnie też sprzedać jakimś pojebanym, odklejonym bogaczom za grube knuty, Felixo. Mam do ciebie pełne zaufanie.

Prochy ludzkie prawie na pewno nie klepały. No właśnie, prawie. Pewności nie było i jeżeli kreska z Julki mogła przynieść Maksiowi ukojenie w tych jakże ciężkich i mrocznych chwilach, najtrudniejszych i najboleśniejszych w historii ludzkości, to tym lepiej. Żarty żartami, ale miała jednak nadzieję, że przyjdzie im dożyć starości, choć nieszczególnie się na to zanosiły. Ci żyjący najszybciej, umierali młodo… i przekonali się o tym chwilę później, w rwącej rzece.

Słów o pogo i wymądrzania Solberga początkowo nie skomentowała. Zamiast tego wyczekała i w odpowiednim momencie walnęła w niego barkiem, aż zahaczył o parkę stojącą przed nimi.
– No jak chodzisz, Solberg? Przepraszam was najmocniej. – Zwróciła się z wyraźną skruchą do poturbowanych. - Przyjaciel oberwał z kopyta od hipogryfa i czasem tak ma, że wpada w ludzi i nie trzyma moczu. Bywaaaajcie – Machnęła im jeszcze niedbale na pożegnanie i ruszyła z Maksiem pod scenę. – Dziwne. Ta dwójka chyba nie chciała ogarnąć pogo. – Wyszczerzyła się niewinnie, zanim to dała się porwać muzyce i Maksiowi, który do tańców to był pierwszy. I bardzo dobrze, bo ona była druga, krok za nim!

Czy to była beztroska i młodzieńcza witalność, którą aż buzowali? Może to otarcie o śmierć sprawiło, że bawili się, jak by jutra nie było? A może to po prostu fakt, że nie widzieli się wieki i tęsknili? Co by to nie było, ich taniec wygibaniec zrobił na wokalistce takie wrażenie, że aż przerwała na chwilę śpiew, by zaprosić ich na scenę. Przyjęła to ze zdziwieniem, ale też wielką radością. Tajemnicą poliszynela było to, że kochała koncerty i dzisiejszy zespół był jednym z tych, których słuchała najczęściej, szczególnie gdy chciała w sobie rozbudzić girl power. – Max, to się nie dzieje! - Wykrzyczała mu do ucha, idąc w kierunku sceny. A gdy już na niej była, stres momentalnie minął. Wystarczyło spojrzenie w roziskrzone oczy przyjaciela.

/zt x2
Powrót do góry Go down


Gwen Honeycott
Gwen Honeycott

Nauczyciel
Wiek : 28
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 173
Galeony : 1288
  Liczba postów : 567
https://www.czarodzieje.org/t22493-gwen-honeycott#746421
https://www.czarodzieje.org/t22524-aero#747360
https://www.czarodzieje.org/t22492-gwen-honeycott-kuferek#746415
Ognisty zakątek - Page 8 QzgSDG8




Gracz




Ognisty zakątek - Page 8 Empty


PisanieOgnisty zakątek - Page 8 Empty Re: Ognisty zakątek  Ognisty zakątek - Page 8 Empty5/22/2024, 13:13;

Widziadła: pustelnik - rozegrane
Atrakcja: -
Wylosowany efekt: -
@Benjamin Auster

Trudno powiedzieć, czy grała z nim w jakąś grę. Honeycott miała zbyt silne poczucie honoru, by igrać sobie z ludźmi jakimiś nieetycznymi i moralnie szarymi manipulacjami. Jaj słodki flirt brał się z tego, że gdzieś w czwartej klasie nauczyła się, że w emocjonalnie interesujące relacje nie należy wpadać z partyzanta, a najpierw tańczyć wokół siebie tak tokujące cietrzewie. Przez większość studiów męczyła się z tym, czując, że to marnowanie czasu, ale na tym etapie już przywykła, że nie można w pewnych tematach aż tak bardzo wszystkiego prosto z mostu.
Z ochotą smakowała różnych potraw, robiąc miny pełne ekscytacji, niemal drobiąc nogami w miejscu, tyle emocji wywoływały w niej poznawane kombinacje smakowe, dopóki oczywiście pyłek nie zrujnował całej zabawy.
Nie słyszała tego, że do niej mówił, właściwie nie słyszała niczego, co się wokół działo. Piękna łączka kusiła ją do wylegiwania się na golasa na słoneczku i z uporem maniaka próbowała do tego doprowadzić. Wpatrywała się głupio w guziki, które chwilę temu rozpięła, a one się wzięły i zapięły, marszcząc z konfuzją brwi.
Dopiero przy spacyfikowaniu i unieruchomieniu rąk, jej umysł zaczynał wyłapywać otaczającą ją rzeczywistość. W końcu coś na tej łączce trzymało ją za ręce...
- C-co..? - bąknęła słabo, potrząsając lekko głową. Miała wrażenie, że przez winietę tęczowych błysków dostrzega przebitki festynu, a także i mężczyzny, który stał przed nią, próbując obronić ją przed nią samą najwyraźniej.
Zamrugała kilkukrotnie oczami, skupiając się na powrocie do rzeczywistości, po czym rzeczowo przyjrzała się trzymającym ją dłoniom. Nie były wóżkowe.
- O pardonsy - uśmiechnęła się przepraszająco - Miałam taką wizję... - dodała, marszcząc brwi - Strasznie pojebany ten pyłek, co? - zaśmiała się - Dziękuje, że mnie przypilnowałeś. - jej reputacja pewnie by nie udźwignęła obscenicznego latania z gołą dupą po festiwalu, a choć rodzina pewnie przekułaby to w śmieszną historyjkę do opowiadania na rodzinnych spędach, to jednak jej praca zawodowa, szczególnie pedagogiczna, mogła poważnie ucierpieć.- I przepraszam. - dodała, uciekając na ułamek chwili wzrokiem.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Ognisty zakątek - Page 8 QzgSDG8








Ognisty zakątek - Page 8 Empty


PisanieOgnisty zakątek - Page 8 Empty Re: Ognisty zakątek  Ognisty zakątek - Page 8 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Ognisty zakątek

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 8 z 9Strona 8 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Ognisty zakątek - Page 8 JHTDsR7 :: 
hogsmeade
 :: 
Okolice Hogsmeade
-