Opustoszałe, zakurzone, nie używane od lat pomieszczenie. Początkowo, miało to być miejsce organizowania różnorodnych przyjęć i okazji, a także wspaniałe miejsce ćwiczeń dla kółka teatralnego. Jednakże przez brak zarówno prowadzącego, jak i chętnych sala ta pozostała nieużywana. Na ziemi można znaleźć pare pergaminów, zawierających zgubione notatki studentów, czy też początkowe rysopisy scenariuszy jeszcze sprzed wielu lat. Dzisiaj, uczniowie przybywają tu najczęściej tylko po to, by odpocząć od hałaśliwych rówieśników i zaznać nieco ciszy i spokoju.
Autor
Wiadomość
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Koniec roku zazwyczaj mijał Maxowi w książkach i na zajęciach. Ten semestr był jednak wyjątkowy. Solberg miał wrażenie, że dużo czasu ostatnio poświęca na rozwijanie się artystycznie. Czy to przez wspólne muzykowanie z Gab, czy teatralnie z Shawnem. Nie mógł powiedzieć, że taki obrót spraw mu przeszkadzał. Pomimo nawału zajęć i ogromu nauki, zawsze chętnie znalazł czas na coś bardziej kreatywnego. Dlatego też nawet chwili nie zawahał się, gdy Will zaproponował wspólne muzykowanie. Sala teatralna faktycznie miała niesamowitą akustykę. Jedyne czego w niej brakowało, to instrumentów, które musieli ze sobą przytargać. Max wygrzebał z pokoju muzycznego tę samą gitarę, której używał, gdy był tutaj ostatnio i nucąc sobie wszedł do sali. William siedział już w środku strojąc swój instrument. -Hej! Widzę, że już wziąłeś się za próbę doprowadzenia tego sprzętu do użytku. - Przywitał się z kumplem wskakując na scenę. Szkolne instrumenty nie były najgorszej jakości, ale wiele z nich było już lekko zniszczona od komunalnego używania przez uczniów. Wiele gitar nie trzymało stroju i miało zużyte struny. Dlatego też Max starał się zawsze wybierać to samo pudło, żeby wiedzieć czego się spodziewać. -Przyniosłeś coś nad czym chcesz pracować, czy idziemy na żywioł? - Spytał rozsiadając się obok Willa i również zabierając do nastrojenia swojej gitary. Felix nie miał już większych problemów ze zrobieniem tego na ucho. Była to praktycznie pierwsza rzecz, jakiej się nauczył. W końcu co to za przyjemność grać na rozstrojonym instrumencie. Jak zawsze też robił to z kostką między zębami. Rzadko używał jej do samej gry, ale z jakiegoś powodu uwielbiał trzymać ten maleńki kawałek plastiku w ustach. Czekał tylko na dzień, gdy przez przypadek jakąś połknie.
Istotne zmiany zachodzą w naszym życiu, zawsze wtedy, kiedy się tego najmniej spodziewamy; tak właśnie było w przypadku Gabrielle. Zaczęło się od niepozornego opracowania nut do piosenki napisanej pod wpływem chwili, później zaraza ta, związana głównie z muzyką rozbrzmiewającą w duszy dziewczyny zaczęła rozprzestrzeniać się dalej, coraz częściej sama siebie przyłapała na cichym nuceniu słów piosenek zapisanych niebieskich atramentem w notesie oprawionym w czerwoną skórę. Ostatnio doszło nawet do tego, że zwyczajnie biorąc prysznic śpiewała na cały głos, zupełnie ignorując fakt, że inni mogą ją usłyszeć. Ba! Na pewno usłyszeli jej głośny śpiew, jednak ona wydawała się tym nie przejmować już tak bardzo jak w przeszłości. Korzystając z faktu, że dzisiejsze zajęcia skończyły się znacznie szybciej, a ilość zadań domowych ograniczała się do jednego, Gab postanowiła skorzystać z tej szansy i poćwiczyć trochę w sali teatralnej, która była pomieszczenie o idealnej akustyce. Po zajęciach szybko przebrała się w wygodny dres i od razu pomknęła do drugiej części zamku, gdzie mieściło się zapomniane przez wielu pomieszczenie. Zmarszczyła delikatnie brwi, kiedy ju, że na korytarzu usłyszała dobiegający z wewnątrz dźwięk gitary. Wprawne palce uderzały o napięte struny wydobywając melodię z wydawałoby się martwego pudła; ktoś tchnął w nie życie. W pierwszej chwili Gabrielle pomyślała o Maxie, z którym miała okazję już raz ćwiczyć, niemniej jednak rozbrzmiewające nuty różniły się od tych prezentowanych jej przez Ślizgona. Zwolniła krok, niepewnie przekraczając próg sali. Wychyliła najpierw głowę, by określić kto znajduje się w środku; najpierw dostrzegła Solberga, którego widok od razu wprawił ją w lepszy nastrój. Dziewczyna wyprostowała się, uśmiechnęła się szeroko i przywitała wesołym: - Cześć, znowu się tu spotykamy, mam dla nas nową piosenkę skoro już… - urwała w połowie zdania. Kiedy podeszła bliżej, okazało się, że chłopak tak naprawdę nie jest całkiem sam, a osobą mu towarzyszącą był nie kto inny, jak @William S. Fitzgerald. Puchonka zrobiła większe oczy, wyraźnie zaskoczona widokiem rudowłosego Ślizgona. - Och, Will. Cześć - przywitała się, nie mogąc wyjść z szoku, jaki wywołał u niej jego widok. - To ja nie będę wam przeszkadzać - rzuciła, gotowa do odwrotu.
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Szczerze? Miał, kurwa, nadzieję, że jednak to przedstawienie nie dojdzie do skutku. Ich próby nie były zbyt owocne, chociaż trzeba przyznać, że śpiewać potrafili, aczkolwiek pewnie nie brzmieli idealnie i generalnie to na chuj to wszystko było, nie wiedział. Nadal również nie miał pojęcia, jak mogą wypaść na pierdolonej scenie, nie byl pewien, czy Lou faktycznie ćwiczyła te zaklęcia, nie był właściwie pewien niczego, ale nie było sensu się nad tym zastanawiać. Najwyżej uznają, że poszli na całkowity minimalizm, czy coś i będą sterczeć na środku sceny, w blasku jupiterów. Światła mogły być faktycznie zielono-niebieskie, to kojarzyło mu się niezmiennie z jeziorem, z wodą, tym wszystkim, a skoro miał być jebanym trytonem. - Myślałem, że dadzą nam spokój - mruknął do Lou, kiedy dotarli na miejsce i założył ręce na piersi, zastanawiając się, czy naprawdę będą musieli bawić się w te pojebane rzeczy, czy jednak nie. Włosy miał w nieładzie, co właściwie pasowało do jego roli, w końcu musiał wyglądać, jakby cały czas siedział pod wodą, czy coś podobnego. Nie wiedział jeszcze tylko ostatecznie, czy ma coś więcej robić, nie był do tego przekonany, ale powiedzmy sobie szczerze, nie był w ogóle przekonany do tego, żeby śpiewać i robić z siebie błazna w taki sposób. Z drugiej strony - sama muzyka była całkiem w porządku, gdyby nie brać do tego wszystkiego jego jako jakiegoś pierdolonego Upiora. Kurwa, nie powinien zdecydowanie o tym zbyt wiele myśleć, bo to dokładnie chuja dawało. - Ciekawe, czy reszta ruszy dupy - mruknął jeszcze, bo jakoś nie chciało mu się w to wierzyć, ale z drugiej strony, wszystko było możliwe, skoro nawet on sterczał tutaj jak skończony debil, wiedząc doskonale, że przedstawienie będzie pewnie klapą w ich wykonaniu. Liczył na to, że inne grupy również nieco zjebią, bo w innym wypadku chyba sobie strzeli w mordę, czy coś, kurwa. Nie było się jednak nad czym tak bardzo rozwodzić i pozostawało poczekać na profesora.
Trochę nie po to się zakładała ćwiczyła i przygotowywała się przez tyle czasu, żeby nagle stwierdzić, że jednak odpuszcza. W jej grupie było chyba najwięcej osób, więc naprawdę trudno było o to, żeby każdy danego dnia miał możliwość uczestnictwa w sztuce, a jednak zapowiadało się na to, że to faktycznie mogło się udać. Davies doskonale wiedziała jedno - żadnej z nich nie czekała improwizacja od zera, bo przecież zdołały już ustalić własne wersje, narracje, a i ruchy taneczne (albo akrobacje, zależnie od roli). To miało prawo się udać. W końcu zainwestowały już w to zarówno czas, jak i swoją kreatywność, zatem teraz nie zostawało im nic innego, jak błyszczeć na deskach sceny.
To nie było tak, że nie chciała brać w tym udziału, ale dalej nie czuła się zbyt pewnie i nie wiedziała zupełnie, co ma z tym zrobić. Mogła recytować, ale biorąc pod uwagę jej popisy taneczne, to z całą pewnością po prostu Elijaha wywróci i tyle z tego będzie. Nie była zbyt przekonana do tego, co ma zrobić, ale przynajmniej miała odpowiedni strój, a przynajmniej tak jej się wydawało. Dopracowali kilka szczegółów, aczkolwiek byli zapewne dalecy od jakiejkolwiek rewelacji. Nie chciała jednak teraz o tym mówić, nadmiernie się stresować, czy coś podobnego, więc jedynie przywitała się z Morgan, po czym zakołysała się na piętach, jakby to miało jej w czymś pomóc. - Nawet nie wiem, czy pamiętam, co ja miałam recytować - rzuciła, marszcząc lekko brwi, bo faktycznie miała wrażenie, że wszystko, dokładnie wszystko, po prostu nagle wyparowało jej z głowy i nie ma bladego pojęcia, co ona tutaj właściwie robi. Cóż, zawsze pozostawała improwizacja, ale to z pewnością nie poszłoby tak świetnie, więc po prostu westchnęła ciężko, dochodząc do wniosku, że zapewne we właściwym momencie wszystko wskoczy na swoje miejsce, bez większego problemu. Przynajmniej taką miała nadzieję, bo w innym wypadku będzie klapa, kiedy nie wydusi z siebie ani jednego słowa i co najwyżej coś tam zamruczy pod nosem.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
I oto nadszedł ten dzień, gdy należało zaprezentować w pełni swoje umiejętności aktorsko-muzyczne w musicalu. Dla niektórych naprawdę arcytrudne zadanie, ale chyba powinny sobie jakoś poradzić biorąc pod uwagę przebieg ich próby. Była dobrej myśli. Tym bardziej, że stanowili naprawdę zgraną drużynę. Cała krukońska ekipa razem z dodatkiem w postaci Moe stawiła się odpowiedniego dnia o odpowiedniej porze w sali teatralnej, w której miała się odbyć prezentacja tego, co każda z poszczególnych grup miała do pokazania tej nieco skromnej publiczności. Na pewno będzie ciekawie. A oni dadzą takiego czadu, że wszystkim poopadają szczęki. - Na pewno dasz radę, Viks. Nie daj się tylko zjeść tremie - powiedziała jeszcze do pani prefekt, która jak zwykle czymś się przejmowała. Owszem istniało ryzyko, że któraś z nich zapomni tekstu, ale wtedy trzeba jakoś to nadrobić improwizacją. A przynajmniej się o to starać.
Elijah J. Swansea
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Czuł delikatną tremę, ale na szczęście na taką, by w jakimkolwiek stopniu odbierała mu ona umiejętności. Właściwie można to było nazwać bardzo silną ekscytacją, od której delikatnie trzęsły mu się ręce i serce biło w szybszym rytmie; i było to na swój sposób bardzo przyjemne. Trochę jak... zakochanie? Morgan rzuciła mu się w oczy jako pierwsza, podszedł więc do niej i zaatakował piegowaty policzek pocałunkiem na powitanie. — Cieszę się, że nic nie mówię, skopałbym Wam całe przedstawienie — powiedział do Victorii, uśmiechając się przy tym szeroko. Jego pamięć... tak, dał jej przecież prywatny popis związany z jej imieniem. Był pewien, że wciąż o tym pamiętała. — Jestem gotów zginąć ku chwale sztuki. Pięć razy. — Popychadło dobrze pasowało do jego dzisiejszej roli... ale jemu zdawało się to w ogóle nie przeszkadzać.
Loulou Moreau
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173cm
C. szczególne : francuski akcent, burza loków, ciemniejsza karnacja
Wychodziła z założenia, że nie boi się niczego, nie pozwala, żeby lęk przejął nad nią dowodzenie, ani żeby ktokolwiek nazwał ją tchórzem. Czy jednak trema i niechęć do robienia przedstawień przed innymi można było w to wliczyć? Rano, gdy się budziła, zastanawiała się, czy byłby sposób, aby się z tego wykręcić. Może i w jakiś sposób udało się jej naprostować sytuację z Maxem, ale wciąż nie czuła się komfortowo z myślą o odgrywaniu Christine. Nawet nie chodziło o to, z kim gra, a o to, że po prostu musi śpiewać na scenie przed wszystkimi. Opanowała zaklęcie nanoszące na materiał wybrany wzór, więc była pewna, że spodnie Maxa będą wyglądać jak rybi ogon, ale cała reszta… Niby potrafili śpiewać, pytanie jednak, czy to wystarczy? - Uwierz mi, ja też - odpowiedziała mu cicho, rozglądając się wokół. Czuła, że nerwy powoli przejmują nad nią kontrolę i przestaje zachowywać spokój. Myśli kołatały się w jej głowie, powtarzając wszystko, co było ustalone, a było tego nie wiele. Stroje, wygląd ogółem, parę elementów dekoracyjnych sceny, aby przypominało dno morskie. Gorzej z samą interakcją między nimi, a to dzięki jej cudownym zahamowaniom, które jak widać, potrafiły bardziej uprzykrzyć życie, niż w czymkolwiek pomóc. - Pewnie przyjdą, choć może nie wszyscy - odpowiedziała głucho, czując, że krew odpływa jej z twarzy ze zdenerwowania. Trema. Mogła wsiąść na miotłę, grać przed całą szkołą w quidditch, mogła stanąć do pojedynku zaklęć przed wszystkimi i nawet przegrać, ale przedstawienie nie było jej bajką. Śpiewała pod prysznicem, nie przed innymi. Poprawiła nieco nerwowo włosy, wypuszczając, wstrzymywane mimowolnie powietrze, spoglądając w bok, na Maxa. - Na scenie… Rób to, co uważasz za odpowiednie, dobra? Spieprzyłam ostatnią próbę, ale może nie zrobimy z siebie głupków, jeśli to ty będziesz prowadził, że tak powiem? - zaproponowała cicho, przygryzając policzek od środka. Och, naprawdę wolałaby być w dormitorium, na boisku, gdziekolwiek, zamiast odgrywać rolę. Z drugiej strony - zrobić co trzeba i będą mieć spokój. Spojrzała po zbierających się osobach, uśmiechając się do znajomych. - Niech to już się zacznie... I skończy - dodała, bardziej do siebie, niż do Maxa, wciskając dłonie do tylnych kieszeni spodni.
Był chyba jedyną osobą na sali, która była naprawdę podekscytowana tym wydarzeniem. Trochę martwił się, że osoby się wykruszą, że egzaminy zaczną pochłaniać zbyt wiele uwagi i projekt Forestera umrze śmiercią naturalną. A jednak - co nie zdarzało się często, a już na pewno nie napawało go taką radością - był w błędzie. Z samego rana napisał porannego wyjca do Noxa, coby Ślizgon na pewno, w ferworze zachwytu i ogłupienia nad swoim nowym chłopcem, nie zapomniał, że i wobec Ezry miał pewne zobowiązanie. Tym bardziej, że naprawdę byli dobrze przygotowani na ten występ. I cóż, Ezra z pomocą Leonardo włożył naprawdę wiele wysiłku w to, by wejść w buty Sandy - i nie chodziło tu wyłącznie o czerwone obcasy, które w drodze przez cały Hogwart niósł w ręku, by oszczędzić sobie odrobiny cierpienia chociaż na schodach. Tak jak bohaterka Grease musiała przejść metamorfozę, tak spotkało to również Ezrę, choć w nieco innym kontekście. Nie bał się dopasowanego ubrania, tym bardziej, że magiczny efekt załagodził niektóre typowo męskie, których przecież nie miał aż nadto, mankamenty figury. Co było również zasługą Mefisto, choć skórzana kurtka chwilowo uniemożliwiała tego rozpoznanie. Chciał mieć dobry widok na wchodzących, więc opadł na teatralny fotel na tyłach sali, przeczesując palcami włosy; jeszcze nigdy nie miał ich tak długich, w dodatku całkowicie skręconych. Tak więc nic dziwnego, że Ezra nie tylko wyglądał jak zupełnie inna osoba, ale też tak się czuł. Założył zgrabnie nogę na nogę, a po jego głowie głośno tuptały słowa piosenki, próbując wyrwać go na scenę. Teraz, już, czekanie zawsze przecież było najgorsze. Ze zniecierpliwieniem bębnił więc palcami o oparcie, czekając aż Nox dołączy. I miał nadzieję, że przyprowadzi/przekona do udziału/siłą przyciągnie ze sobą Skylera; czas poświęcony jemu i Emily nie mógł przecież pójść na marne!
Howard jeszcze nigdy nie był tak podekscytowany zadaną pracą jak tegoroczną. Dał uczniom bardzo dużo czasu na przygotowania i miał nadzieję, że naprawdę pilnie wywiązali się z zadania. Bardzo skrupulatnie wybrał im piosenki, dopasował osoby do zespołów. Nawet mógł w końcu odkurzyć lekko spleśniałą salę teatralną. Aż łezka mu się w oku zakręciła jak przypomniał sobie lata jej świetności, kiedy to wywijał tu Charlestona podczas którego unosił się nad widownią. To były czasy! Jednak nie czas teraz były na wspominki! Zadowolony rozejrzał się po uczniach, nie przejmując się specjalnie spóźnieniami innych. Witał się z każdym serdecznie, pytając o nastroje, stroje i przystroje sceny. Cieszył się jak dziecko z każdego studenta powtarzając wspaniale jak mantra. - Witajcie wszyscy! Cudownie was widzieć, cieszę się że tak licznie się zgłosiliście! - zaczyna Howard ze sceny. - Cóż wydaje mi się, że już wystarczająco długo na to czekaliście, więc... Cóż zapraszam serdecznie pierwszą grupę!
Zasady
1.Rzucacie dwiema literkami, które będą oznaczać procenty, jak wam poszło w dniu przedstawienia (jedna na śpiewanie, druga na taniec). 2.Jeśli nie zrobiliście żadnej próby, z innymi, czy samodzielnie, automatycznie tracicie na wejściu 20 % do obydwu rzutów (śpiewania oraz tańczenia). Jeśli zrobiliście zakończoną i pełną próbę dodajecie sobie 20% do dowolnego rzutu. Możecie te procenty rozdzielić i dać 10 % do jednego i 10 % do drugiego. 3. Każda dodatkowa próba to kolejne 10 %. 4. Każde 10 punktów w kuferku możecie wymienić na dodatkowe 10 % do jednej z kategorii. 5. Termin odpisu jest do 7 maja, godziny 23.59. 6. Jeśli ktoś z waszej grupy się nie pojawi tracicie wszyscy 10% do obydwu statystyk. Pamiętajcie, że możecie znaleźć sobie zastępstwo, które nie sprawi, że cokolwiek stracicie, nawet jeśli nie był na próbie. 7. Jeśli osoby wpisane poniżej nie pojawią się do 7 maja, stracą punkty dla domu.
@Elijah J. Swansea rzuca jedną kostką oraz za każde 20 punktów wzrasta mu 10%, ze względu na to, że jedynie tańczy. Na wstęp za próbę dostaje również 10%, nie 20%. @Maximilian Brewer ma dodatkowe 5 % za bardzo starą pracę domową.
Rzuć dwoma literami, a potem sprawdźcie ich efekty:
A- 0%, B -10 %: 0- 10% Idzie Ci tragicznie, tragicznie. Zapominasz tekstu, źle tańczysz, chodzisz po scenie bez sensu, co ty tu w ogóle robisz? Obowiązkowo każdy z twoich partnerów ma – 20%, dodatkowo, również obowiązkowo musisz wybrać dwie z tych opcji, (wybierz tak by pasowało do tego na co rzuciłeś taki niski wynik): zapomnieć tekstu/ przewrócić się/ zejść ze sceny w złym momencie/ pominąć całą swoją zwrotkę/ zacząć śpiewać z kimś w złym momencie/ wyrwać kogoś do tańca za wcześnie itp. Możesz też wymyślić sobie coś innego w tym stylu, indywidualnie.
C - 20 %, D - 30 % : Cóż jesteś bardziej kulą u nogi na tym przedstawieniu i chyba wszyscy woleliby, żebyś po prostu grał jakiś rekwizyt. Obowiązkowo jedna z osób wyraźnie traci charyzmę podczas Twoich tragicznych wygibasów, albo koszmarnego zawodzenia. Wybierz (jeśli masz wybór) na kogo wpadłeś, bądź przerwałeś mu linijkę tekstu podczas piosenki. Straci on 10 %. Również obowiązkowo, dodatkowo masz zrealizować jedną z tych opcji (wybierz tak by pasowało do tego na co rzuciłeś taki niski wynik): zapomnieć tekstu/ przewrócić się/ zejść ze sceny w złym momencie/ pominąć całą swoją zwrotkę/ zacząć śpiewać z kimś w złym momencie/ wyrwać kogoś do tańca za wcześnie itp. Możesz też wymyślić sobie coś innego w tym stylu, indywidualnie.
E -40%, F - 50% : Cóż, najwyraźniej brakuje Ci jakiegoś talentu. Jest całkiem poprawnie, ale jednak wydaje się, że nie jesteś całym sercem w tej sztuce i raczej nie przykuwasz niczyjej uwagi, chyba że kilkoma pomyłkami. Musisz wybrać opcję czy to po prostu brak talentu taki jak: drewniane ruchy, lekki fałsz itp. A może to kwestia techniczna np. zapomnienie słów, zbyt duży stres, kilka pomyłek przy ruchach tańca. Nie możesz jednak zwalić winy na otoczenie, bo na to rzucasz też dodatkowo kostką k6. Jeśli wylosujecie na taniec i śpiewanie tą samą kostkę k6, możecie ją przerzucić.
Problem z rekwizytami:
1. Twój strój był dość marnie zrobiony, rozpruwa Ci się znaczna część przebrania. 2. Wybrany element dekoracji zostaje przez Ciebie przewrócony. Na Ciebie lub na kompana. 3. Pamiętasz co miałeś zrobić z tym rekwizytem? Chyba nie bo wziąłeś coś nie swojego. 4. Magiczny rekwizyt, którego używaliście zaczyna szaleć i Cię uderzać, zaczepiać czy robić coś innego. 5. Trudno jest dobrze tańcować na tej starej podłodze. Deska Ci się łamie pod nogami, wbija drzazga, albo gdzieś utykasz. Dopasuj odpowiednio problem związany ze starością powierzchni. 6. Nie, to żadne rekwizyty. Wszystko działało sprawnie. To tylko Ty. Wymyśl w czym jeszcze się pomyliłeś oprócz pierwszej kwestii.
G - 60%, H -70: Może to Twój wrodzony talent, może chemia z partnerem, a może solidne przygotowanie, ale grasz naprawdę dobrze! Może nie ma w Tobie tej iskry, którą by szukał Howard, ale wszystko idzie całkiem poprawnie. Nie dzieje się nic szczególnego, ani bardzo złego. Dodatkowo jeśli masz chęć, rzuć kostką k6. Nie jest ona obowiązkowa, ale jeśli już ją rzucisz musisz rozegrać. Jeśli wylosujecie na taniec i śpiewanie tą samą kostkę k6, możecie ją przerzucić.
Czy aby na pewno było tak poprawnie?:
1. Tak naprawdę magia teatru odrobinę na Ciebie wpłynęła. Przez większość występu myślałeś, ż jesteś jednym z magicznych wybitnych piosenkarzy. Zerknij na listę zespołu i wybierz sobie kim myślałeś, że jesteś. 2. Tym razem uderzyła Cię magia... miłości! Przez wszystkie emocje podczas przedstawienia byłeś przekonany o swoim głębokim uczuciu do jednej z osób z którą występowałeś. Czy mocno to było widać? 3. Podczas występu ktoś musiał rzucić na Ciebie bardzo zabawne zaklęcie. Okazało się, że jesteś przez jakiś czas przeczepiony do dowolnej osoby z którą odgrywasz scenę. Dowolną częścią ciała. Na szczęście jakoś z tego wybrnęliście, chociaż pewnie było to stresujące. 4. Okazało się po przedstawieniu dostałeś dziwnego napadu stresu na dłużej. Twoje następne zaklęcie w kolejnym wątku nie będzie działało tak jak powinno przez Twoje trzęsące się ręce. Dopóki nie napiszesz o tym posta w dowolnym wątku (nie tutaj), nie dostaniesz dodatkowego punktu. 5. Cóż za stres! Czujesz go jeszcze? Chyba całkiem mocno bo cały następny tydzień cierpisz na bezsenność. 6. Miałeś drobny uraz podczas przedstawienia, który na szczęście nikt nie zauważył. Ty jednak następny tydzień będziesz musiał się borykać z dowolną raną.
I - 80%, J - 90%: Ku Twojemu zdziwieniu (albo i nie) jesteś w tym naprawdę dobry! Brawo. Nic się nie plącze, wszystko idzie sprawnie, nie popełniasz żadnego błędu. Twoje dobre wystąpienie sprawia, że jedna z osób z którą występujesz zyskuje 10% więcej z dziedziny w której wylosowałeś tak wysoki wynik.
powyżej 100%:Jesteś gwiazdą w tej dziedzinie! Wszyscy to wiedzą śmieją się wraz z Tobą, czy wzruszają, nie ma znaczenia, żyją razem z Tobą. Wszyscy z którymi współpracujesz otrzymują plus 10 % do dziedziny w której jesteś tak dobry! Oraz 5% do drugiej. Niech żyje król sceny!
Grupy:
Usunięte zostały grupy z postaciami nieaktywnymi, bądź które zgłosiły się, że nie będą uczestniczyć! Jeśli coś by się zmieniło proszę o informację.
<zg>Grupa:</zg> Wypisz nazwiska i role w swojej grupie. <zg>Próba:</zg> Podaj link do próby swojej grupy. <zg>Dodatkowe:</zg> Jeśli pisałeś bądź robiłeś coś na musical, zamieść tu link; Howard rozważy czy przyda Ci się do punktacji. <zg>Punkty w kuferków:</zg> Napisz ile masz punktów w kuferku z DA i ile procent możesz sobie za to dodać. <zg>Wylosowane literki:</zg> Podlinkuj wylosowane literki i napisz która jest od śpiewania, która od tańca. <zg>Dodatkowe procenty:</zg>Podaj dodatkowe procenty, które możesz użyć do kostek i napisz swój finalny wynik na śpiewanie oraz tańczenie. <zg>Plusy i minusy dla grupy:</zg>Jeśli zyskałeś dodatkowe procenty dla grupy koniecznie je podaj. Pamiętajcie by brać je pod uwagę. Jeśli jest dużo osób w grupie i będziecie mieć z tym problem zgłaszajcie się do mnie. <zg>I jeszcze punkt poproszę:</zg>Każdy z was dostanie za lekcję jeden punkt z DA oraz jeden punkt wybrany przez was. Pamiętajcie, że musi on pasować do tego co robicie na scenie nie możecie używać eliksirów i prosić o punkt z transmutacji. Jeśli nie macie pomysłu, dodam wam punkt drugi z DA.
Ja również stresuję się całym występem. Szczególnie patrząc na to jak tragiczną scenę mam razem z moim Kapitanem. Co jak co, ale robienie szpagatu podczas gdy on trzyma mnie do góry nogami, pokazuje prawdziwe zaufanie do naszego Elio. Wchodzę razem ze wszystkimi kiedy Victoria po raz kolejny stresuje się całą sytuacją. Pocieszająco kładę dłoń na ramieniu Krukonki, a wszyscy próbują ją pocieszyć. - Jakby coś się działo to zwalaj na Elio - radzę uprzejmie, sprawdzając swoje kolczyki i dotykając swojej fryzury. Rzadko nie chodziłam w turbanie, a jeszcze rzadziej związywałam włosy kiedy to robiłam. Musiałam nałożyć naprawdę dużo Ulizanny, którą jeszcze zostawił u mnie Theo wieki temu, by moje loki nie puszyły się tak jak zwykle. Z resztą cała moja stylówka zdcydowanie nie przypominała tego co zwykle. Miałam tylko nadzieję, że moja kurtka nie przeszkodzi mi w tańcu. W końcu udaje się mnie namówić na zdjęcie okularów, chociaż bardzo chciałam w nich wystąpić, bo nigdy takich nie widziałam, ale zgadzam się, że nie są zbyt praktycznym rekwizytem, więc zostawiam je na krześle, kiedy wstaję razem z grupą, by rozpocząć nasz taniec. - Fajnie, że jesteś. Ładnie wyglądasz - mówię jeszcze z uśmiechem do Nancy, która właśnie pojawiła się w naszej grupie w zastępstwie za nieobecną Alise. Jeszcze tylko jakaś Ślizgonka by się przydała. Pierwsze kilka nutek jestem jak w amoku, tak skupiona na swoim tekście że niemalże nie zauważam co się wokół mnie dzieje. Jak nasz tancerz podchodzi do mnie zestresowana zaczynam swój tekst. Co prawda nie fałszuję, ani nic, ale mój głos nigdy nie był tak syreni jak bym chciała, więc owacji na stojąco bym nie dostała. Co innego moje ruchy! Jakimś cudem razem z Elio wszystko idzie nam świetnie. Kieruję zaklęciem wstążkami, które według tekstu mają go zabić. Okrążam naszego kapitana, a te razem ze mną latają wokół. W końcu pomagając sobie odrobinę zaklęciem odpychającym łapię w pasie Elijaha i szybko lądujemy w dość dwuznacznej pozie, podczas której też robią szpagat. Mogę tylko mieć nadzieję, że moje dżinsowe spodenki nie pokazują biednemu blondynowi zbyt wiele. Z gracją wracam na ziemię, posyłam kolejne zaklęcie i wstążki duszą, a raczej udają, że duszą chłopaka. Z bijącym sercem wracam na swoje miejsce by odśpiewać z dziewczynami refren.
Tekst mojej piosenki z próby:
Moja siostra Weronika i ja miałyśmy swoje taneczne, objazdowe show. Jeździłyśmy po całym kraju, a mój mąż Charlie, podróżował z nami. Kulminacyjnym punktem naszych występów było dwadzieścia magicznych instrumentów oraz tańców z rzędu. Gitara różdżkowa, rundak, celtyckie dudy, szpagat, jedno po drugim. Pewnego dnia siedzimy sobie w hotelu, w uroczym miasteczku Hogsmeade, pijemy, mamy niezły ubaw, a ja wyszłam na zapalić Błękitne Gryfy. Wracam, otwieram drzwi, a tam Weronika i Charlie robią figurę numer dwadzieścia jeden. On cały spocony, ona w szerokim rozkroku. Byłam w takim szoku, że totalnie mnie zamroczyło. Do dziś zawodzi mnie pamięć. Dopiero po chwili, gdy zdejmowałam magiczne wstążki moich baletek z ich szyj, zorientowałam się, że... oni chyba nie żyją.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Kiedy tylko w pobliżu pojawiła się Nancy, Strauss posłała jej delikatny uśmiech. Nie sądziła, że po tym jak Alise będzie musiała się wycofać z całego musicalu to właśnie Williams dołączy do nich w jej miejsce. Nie miała nic przeciwko temu, ale po prostu nie sądziła, że Puchonka da się na to namówić. Howard po krótkim słowie wstępu wywołał ich na scenę. I tak jak mogła się spodziewać jej występ nie należał do najlepszych z prostego względu: artystka była z niej... no dobra nieco lepsza niż chujowa. Pierwszy jej błąd? Zapomniała przy wychodzeniu na scenę zabrać swojej różdżki, którą miała wetknąć za podwiązkę oraz pałki do Quidditcha, którą miała okładać Elio, ale to uświadomiła sobie dopiero później. Na pewno dużo wcześniej uświadomiła sobie to, że nie jest gwiazdą opery nawet takiej mydlanej i z pewnością nie powinna za bardzo próbować się afiszować w czasie wyśpiewywania refrenu wraz ze swoimi towarzyszkami. Potem jednak, gdy podeszła do Krukona i oparła rękę o jego ramię uświadomiła sobie, że to będzie naprawdę długi i karkołomny występ. Jeśli chodzi o tekst to raczej nie miała z nim większych problemów. Sama go napisała, miała czas, by go spamiętać. Może tylko wymawiała czy też wyśpiewywała go nieco off rythm. Miała też nadzieję, że tym razem nie podeptała za bardzo kapitanowych stópek, które trzeba było kochać i szanować za poświęcenia w czasie meczy. Pod koniec swojej partii i niezwykle ognistym tangu odsunęła się od niego nieco, by położyć swoją prawą nogę na jego ramieniu, a wtedy... deska, na której stała okazała się być wyjątkowo zbutwiała ze starości i miała kaprys, by sobie pęknąć pod jej ciężarem. Z jej gardła wyrwała się nieplanowana wokaliza głoski A. Zapadła się w scenie po samo kolano i równocześnie uczepiła się rąk stojącego niedaleko Elijaha, licząc na to, że deski nie zapadną się jeszcze gorzej. - Kurwa, Elio, trzymaj mnie! - poleciła mu zdenerwowanym szeptem po czym po wyciągnięciu z dziury kontynuowała swój występ, starając się niejako zbyć niedawny incydent. - Więc wiecie co zrobiłam? - spytała głośno, wracając do swojej teatralnej persony. - Wzięłam pałkę do ręki i... - okurwa... pałki w ręce nie było. Zerknęła jeszcze w kierunku pozostałych dziewczyn licząc, że któraś jej podrzuci rekwizyt. I całe szczęście tak się stało. - Też strzeliłam. Tłuczkiem... w jego pusty łeb - tutaj wzięła potężny zamach pałką prosto w głowę blondyna, ale zatrzymała się tuż przy niej, nie chcąc go zbytnio uszkodzić. I to chyba byłoby na tyle... Niezwykle udany występ, prawda?
Cały tekst bez pomyłek:
Kojarzycie tych ludzi, którzy wiecznie na coś narzekają? Takich jak Eddie Eddie wstąpił do drużyny Quidditcha, ale nie, nie po to żeby grać Po to, żeby być gwiazdą. Eddiemu przeszkadzało dosłownie wszystko: zbyt słonecznie, za deszczowo, tego nie zrobi, bo się spoci, a latać to on może jedynie w markowych szatach Przez podobne wydziwianie nie mogliśmy normalnie latać. Każdy trening Quidditcha był z nim udręką Co chwila coś mu nie pasowało i wiecznie strzelał jakieś fochy. Więc wiecie co zrobiłam? Wzięłam pałkę do ręki i też strzeliłam. Tłuczkiem w jego pusty łeb.
Grupa: 1 - @Violetta Strauss, 2- @Alise L. Argent, 3 - @Victoria Brandon, 4 - @Melusine O. Pennifold 5 - @Morgan A. Davies. Popychadło - @Elijah J. Swansea Próby:1 Dodatkowe: - Punkty w kuferków: 20 punktów (20%) Wylosowane literki:B (śpiew) i A (taniec) - ostatecznie: śpiew 10% + 20% (za próbę) + 10% (z kuferka) = 50%, taniec: 0% + 10% (z kuferka) + 10% (od Melusine) = 20% Dodatkowe procenty: 20% za próbę Plusy i minusy dla grupy: - 10% dla Elijaha, bo na niego wpadam I jeszcze punkt poproszę: nie mam niestety pomysłu, więc DA Wpadka:3 - biorę nie swój rekwizyt
Stres, stres, stres, oczywiście, że ją zjadał. Jednym było pokazywanie się publicznie, bywanie i generalnie robienie wszystkiego tego, co każdy Brandon robić powinien, a czymś innym było paradowanie po scenie w stroju, który na pewno nie dodawał jej pewności siebie i czuła się po prostu niezbyt mądrze. Nie mówiąc już zupełnie o tym, że tańczyć to ona chyba nie umiała za diabła - na próbie podeptała Elijaha, a teraz miała wrażenie, że w ogóle nie pamiętała, co miała zrobić i jak się zachować, więc podejrzewała, że ich rzekome tango będzie po prostu jedną wielką klapą. Pewnie to jej kiepskie nastawienie miało wpływ na ostateczne wyniki, ale niewiele mogła na to poradzić, w końcu nie wszystko było możliwe do wykonania, nie wszystko było w zasięgu jej możliwości, a skoro była dobra w zaklęcia, to już niekoniecznie musiała być niesamowitą aktorką. Starała się robić dobrą minę do złej gry i robić to, co dziewczyny, kiedy było trzeba. Cały czas jednak myślała o chwili, kiedy sama będzie musiała stanąć naprzeciwko Elijaha i powiedzieć całą swoją kwestię, czy raczej wyrecytować ją do rytmu muzyki. Tym martwiła się mniej, tym bardziej że im bliżej jej chwili na scenie, tym bardziej przejaśniało jej się w głowie i właściwie była pewna, że się nie pomyli. Gorzej było z krokiem, bo od początku, gdy ruszyła do chłopaka, szło jej źle, żeby nie powiedzieć koszmarnie. - Stoję sobie w pracowni i kroję składniki na eliksir - zaczęła zatem, mając wrażenie, że z tym uda jej się popłynąć. Tylko jakim cudem, na Merlina, nie wzięła noża! Pięknie, przecież miał być nóż, a ona miała ze sobą pałkę. Miała ochotę przyłożyć nią sobie prosto w głowę, ale starała się robić dobrą minę do złej gry i jakimś cudem udało jej się nawet dość sprawnie pozbyć rekwizytu, który należał, zdaje się do Violi. Nieco zbyt szybko z tego wszystkiego poleciała z tekstem: - Ciach, ciach, ciach, asfodelus, markozy, lulek, pykostrąk - ale mogło być gorzej. - Nagle wpada mój mąż. I zaczyna wrzeszczeć na mnie bez powodu! Że niby go zdradzam! - rzuciła, bo to doskonale pamiętała, ale już teraz czuła, że ani trochę nie wychodzi jej taniec. Myliła się, nie szło jej to dobrze i Elijah na pewno miał problem z tym, żeby jakoś z nią tańczyć, była o tym przekonana. - Płakałam, błagałam go, próbowałam go uspokoić, ale on wciąż wrzeszczał - rzuciła, niemalże zderzając się z chłopakiem i to był początek katastrofy. Nie miała noża, którym miała w niego rzucić, więc pozostawało jej jakoś rzucić się na niego, symulując ten atak, czy robiąc coś podobnego. - Nie miałam wyjścia. Musiałam coś zrobić, no to go pociachałam - wyrecytowała zatem, co brzmiało w jej uszach jak czytanie czytanki i zero było w tym jakiegokolwiek aktorstwa, ale trudno się mówi i się żyje dalej. Szkoda tylko, że skoczyła na Elijaha, wywróciła go i narobiła niezłego bigosu, ewakuując się prędko i na pewno niezbyt tanecznie, na swoje miejsce w szeregu, mając wrażenie, że zaraz z tego wszystkiego zemdleje.
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Grupa: Maximilian Brewer - Upiór; Loulou Moreau - Christine Próba:1, 2 Dodatkowe: n/d Punkty w kuferków: 5 (0%) Wylosowane literki:B, B Dodatkowe procenty: 20% (próba), 10% (druga próba), 5% (za zadanie) - ostateczny wynik: śpiew 10% + 20% (z próby) + 10% (z drugiej próby) + 5% (za zadanie), taniec 10% Wpadka:5 - utykam Plusy i minusy dla grupy: - 20% I jeszcze punkt poproszę: nie mam pojęcia
Max nie był przekonany do tego całego przedstawienia, może dlatego, że po prostu nie bardzo mu to leżało, może dlatego, że śpiewać w dwójkę, nawet jak się na siebie wzajemnie wydzierali, to jednak co innego, niż wyskakiwać przed nich wszystkich, popierdalać w spodniach, które miały na sobie wzory łusek i w ogóle zachowywać się, jak skończony zjeb. Skoro jednak przyszła już ich pora, totalnie nie wiedział, co ma ze sobą zrobić, bo tańca nie uwzględniali i pozostawało mu jedynie prowadzić po scenie Lou, która na całe, kurwa, szczęście, śpiewać nawet umiała. Co prawda prawie jej zajebał w czoło, kiedy podniósł ją pewnie dość nieoczekiwanie, starając się, żeby coś z tego, kurwa wyszło, a potem równie mądrze wyciągnął ją na moment za kulisy, nim skończyła śpiewać, no ale chuj, trudno się mówi, mogło być gorzej? Ze śpiewaniem nie miał aż takich jebanych problemów, bo jednak tekst znał, a głosu przynajmniej nie miał, jak jakaś jebana kaczka, ale po scenie poruszał się w tak drewniany sposób, że nikt nie powinien od niego oczekiwać, że nagle stanie się mistrzem estrady. Do tego było mu w chuj daleko. A jeszcze dalej było, kiedy stanął na chwiejnej desce i wbił sobie w bosą stopę drzazgi. Na całe szczęście to był moment, w którym akurat śpiewała Lou, bo pewnie zawyłby jak jakiś ranny bawół. I tak miał problem z tych ich całym konfetti, które może nieźle wyglądało w blasku niebieskich i zielonych świateł imitujących wodę, ale jak źle szło, to wpadło do gęby albo się dało na nim poślizgnąć, więc wiedział, że na Wybitną to na pewno nie zasłużyli. Ani teraz, ani kurwa, nigdy, ale przynajmniej mieli to z głowy. Tyle dobrze, że swojego tekstu nie popierdolił i śpiewanie poszło mu nieźle, ale do wczuwania się w rolę to było mu kurwa niesamowicie daleko.
Grupa: Javert - @William S. Fitzgerald, Marius - @Fillin Ó Cealláchain, Enjorlas - @Boyd Callahan, Eponine - @Nessa M. Lanceley, Cosette - @Wiera R. Krawczyk, Jean Valjean - Howard :) Próba:próba Dodatkowe: nie Punkty w kuferków: 2 Wylosowane literki:I (80%) - śpiew, G (60%) - taniec Dodatkowe procenty:śpiew: 80%+20%=100% i taniec: 60% Plusy i minusy dla grupy: "Wszyscy z którymi współpracujesz otrzymują plus 10 % do dziedziny w której jesteś tak dobry! Oraz 5% do drugiej. Niech żyje król sceny!" I jeszcze punkt poproszę: chciałabym zaklęcia bo walczę w powstaniu ale nic konkretnego nie opisuję więc nie wiem czy się liczy
Nie przykładał zbyt wielkiej wagi do musicalu, do udziału w którym został zmuszony przez Howarda za jakieś tam drobne przewinienia, których już nawet nie pamiętał i niespecjalnie zależało mu na powaleniu publiczności na kolana swoim niesamowitym występem, ale ponieważ to obowiązkowy i słowny chłopak był, to skoro już brał w tym udział, to uczęszczał dzielnie na wszystkie próby organizowane przez pozostałych członków grupy i jeszcze dzielniej powstrzymywał się od wpierdolenia ryżemu, który śpiewający irytował równie mocno, co mówiący. Niechęć do towarzysza niedoli zadziałała chyba w tym wypadku na jego korzyść, udało mu się bowiem przeobrazić wielki gniew na widok wroga w całkiem wiarygodne, bojowe emocje, które towarzyszyły odgrywanej przez niego postaci. W dniu występu był nieszczególnie zestresowany i raczej pewny, że wszystko pójdzie spoko, w końcu ćwiczyli, to co mogłoby pójść nie tak; z umiarkowanym zainteresowaniem przyglądał się najpierw wyczynom kolegów i koleżanek, a gdy nadeszła ich kolej, zrobił wszystko dokładnie tak jak planowali, z zapałem wymachując różdżką z której leciały groźne snopy iskier i zagrzewając śpiewem do walki w powstaniu. Część wokalna poszła mu po prostu tak wspaniale, że publiczność wyglądała jakby też była gotowa rzucić się razem z nim do boju, z tańcem zaś przyzwoicie, ale nie aż tak - ot, poprawnie powtórzył całą choreografię, nie włożył w to jednak tyle serca ile mógłby, gdyby tylko bardziej się wczuł, widział zresztą po minie Howarda, że nie omdlewa z zachwytu. Nie bardzo się tym jednak przejął, bo poza irlandzkimi wygibasami to nie przepadał za tańczeniem, zresztą to jak doskonale poszło mu odegranie Enjorlasa z pewnością rekompensowało wszystko.
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Naprawdę chciała wziąć udział w musicalu. Pierwotnie miała odegrać duet z Prudencią, ale oczywiście coś nie wyszło i plan spalił na panewce. I tak całe wydarzenie, by ją zapewne ominęło, gdyby nie to, że w ostatniej chwili Nessa musiała wycofać się z projektu przez co Yuuko mogła wskoczyć na jej miejsce. W zasadzie to niemal musiała jeśli grupa nie chciała odegrać sceny bez brakującej aktorki. I choć miała doświadczenie sceniczne to raczej stresowała się niesamowicie. Głównie ze względu na to, że nie miała wystarczająco dużo czasu na to, by odbyć próby zarówno z innymi jak i indywidualnie, by przećwiczyć wszystkie teksty i ruchy, które musiała wykonać. To było główne źródło jej nerwów. Całe szczęście okazało się, że pomimo wszelkich przeciwności wszystko wyszło tak jak powinno, gdy już znalazła się na scenie. W takich sytuacjach skupiała się głównie na zadaniu jakie miała do wykonania, na tym, by wczuć się w muzykę i dać się jej poprowadzić. I choć była pewna swojego wokalu, który nie zawiódł jej w trakcie wykonywania dosyć wymagających partii to i poruszanie się po scenie w choreografii również nie sprawiło jej trudności choć to już nie była zbytnio jej dziedzina. W zasadzie można by było uznać, że największym wyzwaniem było dla niej przetransmutowanie własnych ubrań w bardziej męski strój, który przybierała jej bohaterka, ale i z tym sobie jakoś poradziła, a rzeczy, które miała na sobie zmieniły się w szary, roboczy strój, który zdecydowanie nie nadawał jej kobiecego wyglądu.
Nancy A. Williams
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Wciąż nie wiedziała jakim cudem dała się na to w ogóle namówić... Nancy i jakakolwiek działalność artystyczna to nie było dobre połączenie. Czuła się kompletnym beztalenciem i jak jeszcze w samotności kompletnie jej to nie przeszkadzało, tak przed publicznością... O Merlinie... Nie wzięłaby udziału w musicalu z własnej woli, ale kiedy cała grupa jej znajomych przyszła, by poprosić o pomoc w tej sytuacji bez wyjścia, nie potrafiła im odmówić... Widziała, że zależało im na tym występie i nie potrafiła powiedzieć "nie", a teraz stała za sceną i przeklinała samą siebie za ten brak asertywności. Chciała uciec i zakopać się gdzieś pod ziemią, byle tylko nie wychodzić za drugą stronę kurtyny. Myśl o publicznym śpiewaniu automatycznie zaciskała jej gardło w supeł, a wspomnienie tańca wywoływało niekontrolowane drżenie całego ciała. Czy istniał ktoś, kto nadawał się mniej do wystąpień publicznych? Chyba była ostatnią osobą, którą powinni prosić o zastąpienie Alise, ale jednocześnie zgłaszając się do niej, mieli pewność, że Nancy nigdy nie odmówi pomocy. Nawet swoim własnym kosztem, tak jak teraz. Nawet nie była w stanie odpowiedzieć na komplement od Melusine, kiwnęła więc jedynie głową, starając się przełknąć gulę w gardle. Kostium wcale jej nie pomagał, czuła się w nim zdecydowanie zbyt nago i niekomfortowo. Zaczęło się tragicznie. Krzyknęła, widząc zza sceny, jak Viola wpada w dziurę. Nawet nie byli w stanie przygotować tego miejsca porządnie pod ich występy? Na szczęście nic poważnego się nie stało, a dwójka Krukonów poradziła sobie z wypadkiem całkiem nieźle, udając, że absolutnie nic się nie dzieje i wszystko jest według planu. A zaraz potem przyszła jej kolej. Czyjeś ręce wypchnęły ją na scenę, bo nie mogła postawić nawet pierwszego kroku. Zamarła na moment, zanim zabrała się w garść, a potem jakoś poszło. Dobiegła do Elio, by odtańczyć z nim swoją partię, która była dla niej jeszcze bardziej krępująca niż opinający jej ciało strój. Serio, kto wymyślił ten układ? Co prawda rzucenie kapitana Krukonów na ziemię było całkiem przyjemne, ale to, co było potem... Wręcz płonęła ze wstydu, na szczęście sceniczny makijaż był na tyle porządny, że nie było widać, jak jej twarz oblała się czerwienią przy tych wygibasach i wtedy... Przypomniała sobie, że miała też śpiewać... Zgubionych linijek nie miała jak nadrobić, wyrecytowała więc niemrawo to, co jej zostało. Cóż, tak to się kończy, gdy bierze się kogoś na ostatnią chwilę. Grupa chyba wyszłaby lepiej, gdyby po prostu wykreślili tę postać i zagrali bez niej, ale sami chcieli! Ostrzegała! Z nerwów, które były już zdecydowanie poza skalą, wepchnęła się jeszcze swoim tekstem w zwrotkę Morgan, a potem już tylko ruszała ustami, udając, że śpiewa, bo to była istna tragedia. Nigdy więcej.
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Grupa: 1 - @Violetta Strauss, 2 - @Nancy A. Williams, 3 - @Victoria Brandon, 4 - @Melusine O. Pennifold, 5 - @Morgan A. Davies. Popychadło (ale się przyjęło!)- @Elijah J. Swansea Próby:1, 2, łącznie +30% Dodatkowe: - Punkty w kuferków: 33, +30% Wylosowane literki: śpiewanie → J + G ← taniec Dodatkowe procenty: mam -10% do śpiewu od Nans, dodaję +20 do śpiewu i + 40 do tańca, wychodzi 2x 100% Plusy i minusy dla grupy:+15% do wykorzystania dla tańca i śpiewu, ale nie wiem, czy zadziała wstecz, Elio i tak pewnie taniec 100% I jeszcze punkt poproszę: transmutacja, skoro nikt nie skorzystał
- Spodziewaj się chwili improwizacji. - napomknęła do Swansea, posyłając mu tak nieprzyzwoicie psotnicze spojrzenie, że już za same zamiary należał jej się kryminał. Ale zakład rządził się swoimi prawami, czyż nie? Teraz już nie było odwrotu. A kim ona by była, aby nie dotrzymać swojej części umowy, którą ciężko wywalczyła podczas treningu? Jeszcze przed swoim właściwym wejściem transmutowała jego ubiór w niedbale narzuconą i dopiętą na o kilka za mało guzików koszulę i dopasowane, acz poprzecierane jeansy. I koniecznie aparat na szyi. W tle w miejscu dotychczasowej scenografii pojawiły się cztery zawieszone portrety. Zdjęcia. Jednak nikogo nie przypominały. Były bardziej symbolami, niż prawdziwymi postaciami. Sylwetkami, konturami osobowości. W jej solowej części na szczęście nie było zbyt wiele tańca. Wystarczyła zatem odrobina pewności siebie i kilka wyćwiczonych, doskonale zapamiętanych (zwłaszcza po drugiej próbie) ruchów, gestów, spojrzeń - potem całość działa się sama. Kilka pewnych kroków w kierunku Krukona, obejście go dookoła wzbogacone o wodzenie opuszkami palców po jego karku, pozornie po to, by przez cały czas utrzymywać niezmienny, kontrolowany dystans. Stop. Krok do tyłu, głowa na jego ramieniu. Kwestia. - Kochałam Emmeta Lanceleya bardziej niż mogłabym to wyrazić słowami. - głos nie drgnął, uśmiech nieudolnie ukryła poprzez rzekomo pokutne opuszczenie głowy. O nie, nie czuła żadnej skruchy. Publiczność? Występ grupowy? Taniec? Śpiew? Pierwszy raz przy takim wydarzeniu czuła się dobrze. Pewnie. W odpowiednim miejscu. I nie, nie na scenie. Nie w centrum uwagi. Przy nim. - Był prawdziwym artystą, wizjonerem, geniuszem fotografii. - obrót, rama, pozwoliła mu prowadzić. Szło płynnie, gwałtownie, tak, jak trzeba. - Ale ciągle próbował odnaleźć siebie w tym, co robił. Ciągle szukał nowych inspiracji. I odnalazł je. - zostawiła go na środku sceny, udając się do wywieszonych wcześniej zdjęć. - Jane. Karen. Rose. I Arthura. - agresywnie chwytała za kolejne portrety z góry i zdzierała ich kluczowe części, by sylwetki postaci lądowały jedna po drugiej pod jej nogami. Była przekonująca, zaciekła, roztargniona, nieprzewidywalnie groźna. Po pozbyciu się pełnej zdrady przeszłości, wróciła do głównego winnego jej krzywd. Zdradził ją krótki uśmiech, drgnięcie kącików warg. Nie odgrywała idealnie. Na szczęście tylko on zdołał to dostrzec. Rama, przejście wgłąb sceny. I element, którego nie planowali. Depcząc po zdjęciach, dotarli pod samą ścianę. Znów obeszła go wokół, jakby szykowała swój wyrok już teraz, jeszcze przed zakończeniem solowej sceny. Szykowała. Inny. Na koniec przejścia stanęła przed nim, sięgnęła mu za szyję, obejmując go zdecydowanie zbyt natrętnie. Musiał się nachylić, by pozwolić jej zdjąć z siebie aparat, choć to nie tym była teraz zainteresowana. Musiał odgrywać. Musiał podążać. Musiał dotrzymać słowa. - Można powiedzieć, że rozstaliśmy się z powodu odmiennych poglądów estetycznych. - rzuciła po wszystkim jakby od niechcenia, odsuwając się na moment od niego, ale sam pasek aparatu zostawiając na swoim pierwotnym miejscu. Miała inny pomysł. - Mnie nigdy nie bawiły ruchome zdjęcia. - szarpnęła za trzymany w dłoni aparat, imitując uduszenie Krukona i właśnie ten rodzaj śmierci poniesionej z jej rąk. Skończyła. Jej występ kończył solowe sceny, więc został tylko wspólny taniec, umówiony refren i zejście pełne oczekiwania na reakcję Forestera. Na koniec była wykończona. Głową. Na to nie pomagały żadne pokłady kondycji fizycznej.
Loulou Moreau
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173cm
C. szczególne : francuski akcent, burza loków, ciemniejsza karnacja
Grupa: Maximilian Brewer - Upiór; Loulou Moreau - Christine Próba:1, 2 Dodatkowe: n/d Punkty w kuferków: 4 (+1 za pozytywkę) (0%) Wylosowane literki: E, E Dodatkowe procenty: 20% (próba), 10% (druga próba), - 20% (wpadka Maxa); ostatecznie śpiew 60% (+10 za drugą próbę) , taniec 50% (bez zmian bo się wyzerowały bonusy) Wpadka: 2 Plusy i minusy dla grupy: - I jeszcze punkt poproszę: transmutacja, za dodanie wzoru łusek na spodniach (?)
No i się zaczęło. Za kulisami, zanim nadeszła ich pora, pomogła wysmarować Maxa farbą po torsie, aby był bardziej zielonkawy. Nie zakrywała jednak tatuaży skomplikowanymi wzorami, uznając, że rzeczywiście wyglądają dobrze nawet na trytonie. Użyła zaklęcia exemplar, aby nadać jego spodniom łusek. Uśmiechnęła się lekko zadowolona z efektu. Raczej byłby kiepski z niej kostiumograf, ale na czas musicalu musiało wystarczyć. Nadeszła ich pora na występ. Czuła, że trema mimo wszystko ją trzyma, ale próbowała skupić się tylko na Maxie, a raczej jego trytońskiej wersji. - Ten głos nawiedzał mnie, przybywał w snach - zaczęła, a później wszystko działo się samo. Śpiewem potrafiła zdecydowanie oddać więcej, niż ruchem. Mimo wszystko nie czuła się dobrze na scenie, przed innymi. Nie lubiła robić scenek, a to nie było niczym innym, jednak próbowała dać z siebie wszystko. Nawet udało się nie pisnąć, gdy Max jednak wziął ją na ręce. Problem pojawił się, gdy poślizgnęła się na konfetti, posyłając je w stronę Maxa, nieomal trafiając mu nimi do ust. Posłała mu tylko przepraszające spojrzenie, śpiewając dalej. Nie czuła się dobrze, ale miała nadzieję, że profesor Forester nie będzie z nich najmniej zadowolony. Może i nie zależało jej na Wybitnym, ale niekoniecznie chciała dostać Trolla. Cieszyła się, że przynajmniej śpiew im wychodzi, choć nie wiedziała, jak to wygląda z boku. Kiedy nagle Max wyciągnął ją za kulisy przed czasem, już nie wracała się. Dokończyła śpiewaną frazę tak, aby wydawało się, że prostu śpiewa z sypialni Upiora, aż w końcu zamilkła. Skończyła się ich chwila i zostało obserwować kolejne występy. Stanęła obok Maxa, pocierając czoło dłonią. - Przynajmniej mamy to już za sobą… Przepraszam za to konfetti - rzuciła cicho, obserwując występ kolejnej grupy.
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Grupa:@Ezra T. Clarke - Sandy, Mefisto - Danny Próba:Próba Dodatkowe: - Punkty w kuferków: 30pkt, czyli 30% Wylosowane literki:Śpiew E (40%), taniec B (10%) Dodatkowe procenty: Śpiew: 40% (literka) + 30% (kuferek) + 15% (od Ezry) = 85% Taniec: 10% (literka) + 20% (próba) + 15% (od Ezry) = 45% (kostka nr 2) Plusy i minusy dla grupy:+10% dla Ezry ze śpiewu I jeszcze punkt poproszę:Zaklęcia
Jakkolwiek żenujące by to nie było, Mefisto prawie się spóźnił. W ostatniej chwili okazało się, że po jednej z ostatnich prób szwy przy rękawie kurtki nie stanęły na poziomie zadania i wilkołak na szybko starał się je jakoś złapać, byle tylko nie puściły w najgorszym momencie. Ostatecznie musiał biegiem puścić się do sali teatralnej, wyklinając pod nosem swojego słynnego pecha i modląc się, żeby stracić dokładnie tyle czasu, by Ezra już nie miał szans go za tę gafę opieprzyć. - Mmm, weird as fuck, kinda hot - poinformował chłopaka, pełnym podziwu spojrzeniem ogarniając jego strój. W tej ostatniej chwili, kiedy już wszystko było dopięte na ostatni guzik, czuł się zupełnie inaczej niż na próbach. I chociaż spodziewał się tych zmian, które prezentował jego sceniczny partner, to i tak potrzebował chwili, by przestać się na niego bezczelnie gapić. Sam nie przeszedł aż tak drastycznej przemiany, choć pochował tatuaże, nietypowo zażelował włosy i ubrał się zupełnie inaczej. - Chodź, czas żebym zginął w twoim cieniu - zagadnął jeszcze, żartem próbując pozbyć się jakże irracjonalnej tremy, od której najwyraźniej nie potrafił uciec. Bo, Merlinie, Mefistofeles wcale nie był wilkiem scenicznym. Nawet jeśli faktycznie mu się to podobało, nawet jeśli nie pierwszy raz miał występować, to i tak czuł się przy tym nieswojo. Czym innym były śmiałe poczynania na próbach, a czym innym zerknięcie z teatralnych desek na wychowanków Forestera. Biorąc pod uwagę to, że Nox nie lubił nawet zbytnio śpiewać (i sam Sky musiał wymyślać okazje, żeby usłyszeć jakieś utwory w jego wykonaniu) przy ludziach, wychodził ze swojej strefy komfortu znacząco... i to jeszcze u boku profesjonalisty, jak gdyby standardowy stres mu nie wystarczał. Miał wrażenie, że mięśnie pospinały się niewygodnie i przyblokowały go już na samym początku, chociaż głos działał dokładnie tak, jak powinien. Próbował skoncentrować się na Ezrze, licząc na jego pomoc w żałosnym momencie, w którym "naprędce" zrzucana kurtka zaczepiła się o koszulkę i nie chciała zejść; nie wiedział jakim cudem w całej tej idiotycznej walce potrącił ramieniem pobliską jarmarczną budkę, stanowiącą część tła ich przedstawienia. Głębszym wdechem spróbował odgonić niepokój i wkraczające już zażenowanie, lepsze podejście mając do śpiewu... i przypominając sobie, że nie może dać się zaciąć na jednym potknięciu. Miał w końcu przed sobą wytrzymanie magicznego glifa elektryzującego i wyczarowane przez Sandy pułapkowe schody - a i tak faktycznie odżywał dopiero w momencie, w którym kontakt fizyczny uświadomił go, że musi skupić się tylko i wyłącznie na swoim partnerze. Wiedział, że taniec mógłby mu iść o wiele lepiej i na próbach nie wyglądał tak, jak teraz... ale robił co mógł, najwięcej energii przeznaczając na to, żeby nie przeszkadzać Ezrze.
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Grupa: Javert - @William S. Fitzgerald, Marius - @Fillin Ó Cealláchain, Enjorlas - @Boyd Callahan, Eponine - @Yuuko Kanoe, Cosette - @Wiera R. Krawczyk, Jean Valjean - Howard :) Próba:I Dodatkowe: - Punkty w kuferków: 11 → +10% Wylosowane literki:G - śpiew | A - taniec Dodatkowe procenty: śpiew → 60% + 10% (Boyd) = 70% | taniec → 0% + 20% (próba) + 10% (kuferek) + 5% (Boyd) = 35% Wpadka:6 Plusy i minusy dla grupy: -10% dla kogoś, bo apparently nie umiem chodzić po scenie :'D I jeszcze punkt poproszę: dunno, zaklęcia? a jak nie jest wystarczająco, to DA też będzie ok!
Z jednej strony nie przejmował się ani trochę całym tym musicalem, w który został wkręcony wbrew własnej woli, ale z drugiej cieszył się, że w końcu będzie miał to z głowy i nigdy więcej nie będzie już musiał o tym myśleć. Oby też nigdy więcej nie przyszło mu być zmuszonym do współpracy z duetem Callahan i Cealláchain; w szczególności z Gryfonem (z tym drugim był w drużynie, więc jeszcze jakoś był go w stanie znieść) – nawet nie byłby w stanie zliczyć, ile razy podczas grupowych prób pojawiała się w nim chęć popełnienia na nim mordu, bo to, że śpiewał nie czyniło go ani trochę mniej wkurwiającym (może nawet bardziej). Szczęśliwie jednak udało mu się nie wprowadzić tych myśli w czyn, a miast tego przelać kotłujące się w nim emocje w odgrywaną przezeń postać – w końcu wcielał się w gościa stojącego po przeciwnej stronie barykady niż reszta, więc to nawet było mu na rękę i zdecydowanie ułatwiało zadanie. Z umiarkowanym zainteresowaniem obserwował mniej lub bardziej udane popisy aktorskie pozostałych grup nim przyszła kolej na nich. Nie czuł ani grama stresu, kiedy wyszedł na scenę – wyjdzie to super, nie wyjdzie to świat się od tego przecież nie zawali, a mu i tak nieszczególnie zależało na tym, żeby się mocno wykazać. Część wokalna poszła mu… w porządku, nie porwał może publiczności swoim wystąpieniem, ale nie zaliczył też żadnych głupich wpadek na tym polu – głos miał mocny i pewny, trzymał się swojej linii melodycznej, nie pomylił słów ani nikomu nie wciął się w tekst. Ogólnie było nieźle jak na fakt jak bardzo miał to w poważaniu. Inna sprawa, jeśli chodzi o choreografię – wprawdzie im się poszczęściło w tym względzie i nie musieli na scenie odwalać nie wiadomo czego, ale i tak jakimś cudem zdołał coś zawalić. W pewnym momencie tak niefortunnie postawił w stopę, że go przeważyło i mimo szczerych chęci nie zdołał wyratować się przed upadkiem, a że jednocześnie brał dość spory zamach sypiącą iskrami różdżką – co miało imitować rzucanie jakiegoś zaklęcia – ta przez zaskoczenie wyleciała mu z dłoni i z impetem uderzyła w któregoś z towarzyszy niedoli. O dziwo nawet coś takiego nie zdołało go wybić z rytmu, jeśli chodzi o śpiew. Rudzielec szybko się pozbierał i odszukał swój magiczny patyk, starając się udawać, że kompletnie nic się nie stało i to było jak najbardziej zaplanowane (wcale nie było), choć po tym w dalsze wymachiwanie różdżką ani inne takie nie wkładał w ogóle serca, chcąc po prostu wytrwać jakoś do końca. Szczególnie, że amortyzując swój wcześniejszy upadek musiał coś sobie zrobić, bo nadgarstek lewej ręki zaczął go rwać przy każdym, nawet najdrobniejszym ruchu. — Nigdy więcej — mruknął bardziej do siebie niźli do pozostałych, kiedy wreszcie zeszli ze sceny, żeby inni mogli się wydurnić popisać swoim aktorskim i muzycznym kunsztem, naprawdę szczęśliwy, że sam ma już ten cyrk za sobą.
Ezra T. Clarke
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Grupa: Ezra - Sandy, Mefisto - Danny Próba:Próba Dodatkowe: - Punkty w kuferków: 106pkt, czyli 100% Wylosowane literki:Śpiew H (70%), taniec D (30%) Dodatkowe procenty: Śpiew: 70% (literka) + 40% (kuferek) + 10% (od Mefa) = 120% Taniec: 30% (literka) + 20% (próba) + 60% (kuferek) = 110% Plusy i minusy dla grupy:+15% dla Mefa ze śpiewu i z tańca I jeszcze punkt poproszę:Zaklęcia
Na drzwi sali teatralnej spoglądał zdecydowanie częściej niż wypadało; samotne wyjście na scenę nawet profesjonalnemu aktorowi zupełnie się nie uśmiechało, na pewno nie do takiej piosenki. Jednak z każdą mijającą minutą był coraz bardziej przekonany, że Nox najzwyczajniej w świecie go wystawi. To zaś sprawiało, że ślicznie przypudrowana buzia nabrała chmurnego wyrazu. Do czasu. - Kinda cute - zaśmiał się, w odpowiedzi mierząc chłopaka równie uważnym spojrzeniem. Cóż, Mefisto nie mógł się poszczycić szczególnie chłopięcą urodą, ale brak tatuaży i sztywniacka kurtka robiły swoje. Ugryzł się w język, by nie upomnieć Noxa, że trochę tego pożerania spojrzeniem może pozostawić na scenę. Głównie dlatego, że bezczelne gapienie się z pewnością mu schlebiało, tym bardziej, że sam nie mógł wyjść z podziwu, jak to wszystko ostatecznie dobrze wyszło. - Hej - zatrzymał go, spoglądając na niego poważnie; można było niemal pomyśleć, że jakieś słowa otuchy wnet popłyną z krukonich ust. Zamiast tego jednak uniósł prawy kącik ust, woląc pozostać na żarcie. - Jak nie będziesz wiedział co robić, to po prostu myśl, że bardzo chcesz mnie przelecieć i będziesz już wiedział, co robić. Damy radę. Wierzył w to całym sercem; i to nie było tak, że Ezra się nie stresował, że nie bał się, że coś pójdzie źle. Wbrew pozorom doświadczenie nie gwarantowało stalowych nerwów. Potrafił jednak ten stres przekuć w motywację. Wiedział, że napięcie odpuści po pierwszych dwóch wersach, jak rozpadający się na dwie części kokon, uwalniający motyla ze zjawiskowymi skrzydłami. W prawej ręce dzierżył różdżkę, bawiąc się nią, gdy wchodził na scenę, lewa za to zajęta była żarzącym się (bezpiecznie!) papierosem. Przechylił nieznacznie głowę, spoglądając wyzywająco na Danny'ego i wypowiadając magiczną kwestię, będącą znakiem dla wejścia muzyki. Zbliżył papierosa do ust, rozdmuchując dym. Na szczęście miał na tyle refleksu, by niewerbalnie przemienić kurtkę Noxa w stado motyli. Papieros trzymany pomiędzy wargami zahamował przekleństwo, gdy jeden z ich straganów poleciał potrącony; z tym już nie miał jak pomagać, więc zarzucił własną skórzaną kurtkę, ciskając ją w stronę widowni i eksponując ramiona, które pokrywał czarny tusz ciągle poruszających się powabnie rysunków. -You better shape up, cause I need a man and my heart is set on youuu - zaśpiewał, odnajdując coś satysfakcjonującego w odepchnięciu Mefisto butem i tym kobiecym zarzucaniu biodrami przy każdym ruchu. Widownia powoli przestawała istnieć; nie słyszał ani śmiechów, ani żadnych innych głosów, mogących być wskazówką, jak szło im do tej pory. Zamiast tego poddał się muzyce, zawierzając swoim nogom, że same najlepiej wiedziały, co miały robić i nie potrzebowały do tego jego uwagi - po to tak wiele ćwiczyli. Bliskość Noxa też go nie peszyła, spokojnie zarzucał na niego ręce i obdarowywał kuszącymi spojrzeniami i ruchami, bowiem braku panowania nad własnym ciałem Ezrze nie można było zarzucić, nawet w jego obecnej postaci... Sam zgrabnie wskoczył na podest po krótkich schodach, zaklęciem glisseo wygładzając powierzchnię nim zrobił to Mefisto. Tak jak Ślizgon próbował mu nie przeszkadzać, tak zadanie Ezry było tu zupełnie inne. - The one that I want, ooh ooh ooh. The one I need, oh yes indeed. - Nox zeskoczył z platformy i to był jedyny moment, w którym Clarke'a dopadła większa niepewność - rezygnacja nie leżała jednak w jego naturze. Wyskoczył z podestu, wierząc w gotowość Noxa; ezrowe serce i tak zabiło szybciej, gdy na moment zawisł głową dosyć nisko. Wtedy też w odruchu mocno spiął uda, napierając sobą na biodra Noxa, jakby sam próbował zachować stabilizację. Co nie było jednak konieczne - ćwiczone na ciężarach ramiona Ślizgona i tym razem okazały się odpowiednią asekuracją. Ostatni refren rozbrzmiewał więc jeszcze żywiej, a szeroki uśmiech, który Ezra dzielił z Sandy wcale nie był udawany; pomimo początkowych potknięć czuł, że z całą pewnością im się udało - i wcale nie potrzebował patrzeć na Forestera ani pozostałych uczniów, nie musiał słyszeć oklasków, by czuć się dumnym. Z rękami wciąż oplatającymi szyję Mefisto, z adrenaliną buzującą mu w żyłach, oddał na moment pałeczkę Sandy i spontanicznie nachylił się, by na ustach swojego scenicznego partnera zostawić muśnięcie; takie, które nie degustowało wewnętrznie Ezry ani nie napawało niesmakiem publiki. Dopiero potem zsunął się, stając stabilnie na ziemi i wdzięcznie ukłonił, mając w odruchu dłuższe pożegnanie z publicznością niż to prezentowały poprzednie, szybko uciekające grupki.
Fillin Ó Cealláchain
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175
C. szczególne : czarne, wąskie ubrania; mocny irlandzki akcent; prawie udany tatuaż na szyi, nad karkiem : all four boyd;
Grupa: Javert - @William S. Fitzgerald, Marius - @Fillin Ó Cealláchain, Enjorlas - @Boyd Callahan, Eponine - @Yuuko Kanoe, Cosette - @Maximilian Felix Solberg zamiast Wiery XD, Jean Valjean - Howard :) Próba:I Dodatkowe: - Punkty w kuferków:- Wylosowane literki: J - śpiew | A - taniec Dodatkowe procenty: śpiew → 100% ponad| taniec → 0% + 20% (próba) i tyle :)) Plusy i minusy dla grupy: -10% dla jednej osoby I jeszcze punkt poproszę:
Już prawie zdążyłem zapomnieć o tym całym musicalu i miałem nadzieję, że Howard też, a tu taka przykrość. Niezadowolony wbijam się na salę teatralną i z westchnieniem siadam z moją drużyną, odrobinę unowocześnioną i wyjątkowo postępową. Bo oto ponieważ zmyła się gdzieś Wiera musieliśmy wzywać posiłki. I tak oto zamiast dwóch seksi rudzielców (Nessy i Wiery, nie mówię o Ryżym) mamy atrakcyjną Yuuko oraz zdecydowanie mniej atrakcyjnego Maximiliana Felixa. Na szczęście my nie zaczynaliśmy, tylko mogłem podziwiać Victorię i inne dziewczyny nieprzyzwoicie ubrane i tańczące na krzesłach wokół kapitana drużyny Krukonów. Zakładam, że tak po prostu wyglądają ich treningi, więc nawet jakoś specjalnie się nie krzywię na to co tam wyprawia z Viks. Szczególnie, że ilość wpadek na ich przedstawieniu sprawia, że za mocno chichoczę, żeby się tym przejąć. Kiedy idziemy na scenę czuję się jak dureń, szczególnie, że musieliśmy w ostateczności poprosić Maxa o pomoc, kiedy Howard nam go podrzucił jako możliwość. Idiotyzm. Wobec tego przed występami spędziłem na udoskonalaniu Maxa. Zaklęciami transmutacyjnymi próbowałem nadać mu odrobinę przyjemniejszą, kobiecą wersję. Oczywiście najgorszy był wzrost, bo jako że byłem dwie głowy niższe od mojego kolegi z drużyny w końcu ustaliliśmy, że nie zdążymy nic z tym zrobić i po prostu będzie siedział, albo chodził daleko ode mnie. Wydłużyłem włosy Solberga, zmniejszyłem nos oraz brwi, zrobiłem odrobinę bardziej wystające kości policzkowe, próbując nadać mu jakiś kobiecy wygląd. Ponieważ nauczyłem się ostatnio używać mazideł Nessy (z przyczyn czysto próżnych i spowodowanych moją poranioną twarzą) nawet nakładam makijaż jakiś na twarz chłopaka i instruuje go jeśli chodzi o szminkę oraz tusz do rzęs. Kiedy w końcu pojawiamy się na scenie nie wygląda aż tak tragicznie i nawet przypomina kobietę. Zaczynamy śpiewać i idzie nam naprawdę nieźle. Coś tam sobie śpiewamy, chociaż William rzuca niepotrzebnie różdżką w nas. Ja z kolei w pewnym momencie idę w kompletnie złą stronę niż miałem i nagle znajduję się gdzieś w okolicy Boyda, chociaż miałem przecież jeszcze stać z Maxem, przez co ten musi odrobinę się gubić. W końcu jednak kończymy, ja wybieram oczywko mojego ziomka, z którym stoję na scenie, zagrzewając wszystkich do boju. Naprawdę kto by się spodziewał, że tacy z nas śpiewacy.
Elijah J. Swansea
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Martwiło go, że Victoria tak bardzo się przejmuje. Otrzymała wsparcie całej „drużyny”, ale czy to miało wystarczyć? Nie potrafił przy tym pozbyć się myśli czy aby meczów nie będzie przeżywać w podobny, równie intensywny, ale i negatywny sposób. Chyba niepotrzebnie się tym martwił, wszak sztuka działała tak na wszystkich wyłącznie dlatego, że zawsze – bez wyjątku – zawierała kawałek duszy osoby, która dzieliła się nią ze światem. Była prywatna, indywidualna, odkrywała zakamarki, które zwykle chowało się przed światem. Podawanie sobie piłki, bez względu na to jak istotne, nie do końca mogło się z tym równać. „Będzie dobrze”, szepnął tuż przed rozpoczęciem, ale dobrze bynajmniej nie poszło, przynajmniej na początku. Ubrany w mundur magimilicjanta, ustawił się i wypowiedział słowa wstępu, czekając aż Violetta zacznie ich występ. Od początku czegoś mu w niej brakowało i chyba jednocześnie z nią zmiarkował się, że nie wzięła ze sobą quidditchowej pałki. Nie było jednak czasu ani możliwości na odwrót, musieli grać tak jakby nic się nie wydarzyło. Nie skupiał się szczególnie na jej tekście, taniec szedł im bezbłędnie, aż do momentu, kiedy... — Kurwa mać, Viol — szepnął, z trudem powstrzymując się, żeby nie powiedzieć tego głośniej. Widać było po nim, że się wystraszył kiedy tak nagle zapadła się w podłodze – dosłownie. Złapał ją mocno i ostrożnie pomógł jej wydostać się z dziury, a potem dokończyli występ. Nancy była dzisiejszym zaskoczeniem, nie był pewien jak będzie im się współpracować, bo ze sobą nie ćwiczyli. Liczył, że uda im się jakoś zgrać, ale może była to płonna nadzieja? Martwił się, że Alise zrezygnowała przez niego i jego relację z kapitan Gryfonów, o której w szkole było chyba coraz głośniej. Nie wiedział, czy była zazdrosna, czy może dalej zła za wydarzenia z czasu ich ostatniego spotkania – skąd miał wiedzieć, skoro unikała go jak ognia? Uśmiechnął się do Nancy, tak jakby chciał jej w ten sposób powiedzieć, że rzucenie nim o ziemię dziś jest okej, no i, cóż, rzeczywiście upadł. Z rozbawieniem odnotował myśl, że brakuje tylko Heaven, by zgromadzić wszystkich kapitanów na jednej scenie. Choć nie śpiewała najlepiej, taniec poszedł im o dziwo dobrze – gdyby tylko poćwiczyli, byłoby idealnie. Przyszedł czas na zdenerwowaną Victorię, która niestety wzięła przykład ze swojej poprzedniczki i zapomniała swojego rekwizytu. Jego zmysł perfekcjonisty wył ostrzegawczo jak mugolska syrena, wprawiając go w głęboki dyskomfort, ale starał się za wszelką cenę, by nie było tego po nim widać. Uśmiechnął się do niej zachęcająco, widząc, że od początku nie szło jej dobrze. Obiecał sobie poprowadzić ją najlepiej jak potrafi, ale czy tak naprawdę miał na to jakiekolwiek wpływ? Był tu właściwie rekwizytem i choć to partner prowadził w tańcu, dziewczyny grały silne, dominujące kobiety i musiały pokazać to również w tańcu; jako uległe popychadło miał ograniczone możliwości. Nie szło im z Vicą najlepiej i z trudem dobrnęli do końca. Części z Melusine obawiał się chyba najbardziej, a to wszystko ze względu na akrobatyczne wygibasy przypisane do jej układu. Tym bardziej zdziwił się kiedy wszystko w końcu poszło gładko. Przyzwyczaił się już chyba do myśli, że dziś nic nie będzie wystarczająco dobre, a tymczasem wyszło naprawdę dobrze. I nawet szpagat wyszedł im bez problemu! Trzeba przyznać, że odetchnął z ulgą, również dlatego, że zbliżali się do końca. Teraz tylko Morgan, z którą ćwiczył zdecydowanie najwięcej. Teraz tylko zatańczyć swoje, spełnić przegrany zakład i paść bez życia na scenę – totalna łatwizna. Znajome ruchy przywoływały niedawne wspomnienia; Merlinie, prezentowała się bosko, a swoją rolę miała opanowaną do absolutnej perfekcji. Nie miał pojęcia jaką chwilę improwizacji miała na myśli, ale ufał jej przecież i to bardziej niż komukolwiek innemu. Wiedział, że co by nie zrobiła, odnajdą wspólny rytm na parkiecie... udowodniła mu to już ostatnim razem. Dał się więc – o zgrozo – poprowadzić pod ścianę, nie będąc pewnym co go pod nią czeka. Śmierć? Zapewne. Umarł dziś już tak wiele razy – umarł więc po raz kolejny. W chwili konania złapał jednak za jej rękę, by upewnić się, że nie odejdzie i kiedy tylko uznał, że odegrał swoją „rolę” w wystarczającym stopniu, przyciągnął ją mocno do siebie, wymuszając, by wpadła wprost w gotowe na to ramiona. Obrócił się – dość tanecznie, choć bardziej z przyzwyczajenia niż z pomyślunku i publicznym pocałunkiem przyszpilił ją do muru, pod który sama tak chętnie poszła. Miał co najmniej kilka możliwości na spłacenie swojego długu, jedną wyjątkowo kuszącą, ale czuł, że musi zrobić to na swoich warunkach. Że choć czasem pozwala się prowadzić, a czasem dusić znienacka, wciąż może doszukiwać się pomiędzy nimi równości. I, Merlinie, nigdy nie czuł się tak równy jak w tej krótkiej chwili.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Grupa: Javert - @William S. Fitzgerald, Marius - @Fillin Ó Cealláchain, Enjorlas - @Boyd Callahan, Eponine - @Nessa M. Lanceley,Cosette - @Maximilian Felix Solberg, Jean Valjean - Howard :) Próba:n/d Dodatkowe:Bezsenność przez tydzień Punkty w kuferków:11 (+10%) Wylosowane literki: C- śpiew, J - Taniec Dodatkowe procenty:Śpiew -20% + 30% + 10% = 60% , Taniec - 100% -20% = 80% Plusy i minusy dla grupy: +10% dla kogoś w tańcu I jeszcze punkt poproszę:Transma? Jak mogę (za wzorki na ubraniu i lekką zmianę wyglądu ubrania)
Nie do końca wiedział jak to się stało, że został nagle wciągnięty do musicalu. W jednej chwili żył sobie własnym życiem, a w następnej Howard prosi go o pomoc jednej z grup. Jako że muzyka nie była mu obca postanowił zgodzić się i pomóc znajomym. Wbił na zajęcia lekko spóźniony i natychmiast zobaczył znajome rude czupryny. Przywitał się ze wszystkimi i szeptem zaczął prosić o instrukcje. Został mniej więcej wtajemniczony w swoje zadanie. Miał grać Cosette - kobietę, którą postać Filla darzyła uczuciem. Całe szczęście Solberg był zaznajomiony z treścią tej sztuki i mógł dość dobrze wyobrazić sobie swoją rolę. Faktycznie problem wzrostowy był raczej nie do przejścia, ale to tylko szkolna sztuka, przecież nikt nie będzie z niego robił prawdziwej kobiety. A jednak! Fill złapał różdżkę i zaczął zmieniać Maxa w niezbyt urodziwą ale jednak kobietę. Do tego położył mu trochę makijażu na twarz i zaciągnął na scenę. Skoro już i tak był prawie babą, Solberg postanowił dodać coś od siebie. Prostym zaklęciem zmienił rękawy bluzki i dodał sobie kobiecy dekolt. Całość doprawił lekką koronką, czy tam inną falbanką i pokrył delikatnym wzorkiem. Może efekt nie był powalający, ale na pewno lepsze było to niż nic. W końcu stanął naprzeciwko Filla i przybierając adekwatny wyraz twarzy rozpoczęli swój występ. Max naprawdę był zdziwiony jak sprawnie im to szło. Miał lekkiego stresa, ale większość nut lądowała na swoim miejscu, a w tańcu nogi podążały za każdym krokiem reszty z drużyny. Całe szczęście, że za dzieciaka tańczył, bo zapewne nie dałby sobie tak dobrze rady teraz. Zdecydowanie nie tak wyobrażał sobie spędzenie dzisiejszego wieczoru. W pewnym momencie Fill odszedł od niego i Felix nie do końca wiedział, co się stało, bo według ustaleń mieli jeszcze razem wykonać kilka kroków, ale udało mu się nie wybić z rytmu. W końcu jednak zakończyli swój popis i mogli odetchnąć. -Mam nadzieję, że przywrócisz mnie później do dawnej formy. Chyba, że podobam Ci się jako laseczka. - Puścił oczko do Filla posyłając mu uroczy uśmiech, po czym roześmiał się. Musiało to wyglądać komicznie, tak jak sam Solberg w tej chwili. Nie mógł się już doczekać, aż jego twarz wróci do normy.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Tak jak Howard się spodziewał czasem byli naprawdę niesamowicie, a za innym razem kompletnie knocili przedstawienie. Jednak cokolwiek się nie działo Forester siedział z poważną, wzruszoną miną, co jakiś czas z zachwytem wzdychając nad swoimi uczniami. I sam na chwilę wszedł na scenę, by pośpiewać razem z jedną z grup donośnym głosem. Kiedy wszystko jest zakończone staje na scenę, by podziękować wszystkim z ręką na sercu. - Panie Clarke, czapki z głów, mało kiedy można spotkać tak utalentowanego młodego człowieka. Należą się panu kolejne owacje na stojąco! Tak samo jak dla kogoś po kim nie spodziewałem się takiego talentu i zaangażowania. Panna Morgan powinna porzucić qudditcha dla sztuki. Żartuję oczywiście, ale ja bym to rozważył - oznajmia najpierw podekscytowany Howard, zmuszając wszystkich uczestników do wstania i klaskania na stojąco. - Kto by też przypuszczał, że mamy takich uzdolnionych panów! Panowie Ó Cealláchain oraz Callahan. Piękne irlandzkie głosy. Mam dla was świetną propozycję, dla was oraz pana Swansea! Powinniście stworzyć swego rodzaju trio. Panowie by śpiewali, a pan Elijha mógłby wokół was tańczyć! Bo panowie to niestety... lepiej żebyście stali na scenie. Może pani Davis by pomogła? W każdym razie do wszystkich, którym tak dobrze poszło wyślę listy z propozycjami na koniec roku! I dostajecie uroczy prezencik ode mnie. Czarodziejskie kredki! Howard klasnął w dłonie zadowolony z siebie i wszystkich, schodząc ze sceny, by jeszcze pogratulować każdemu oddzielnie. No może niektórych omijał skrzętniej (pan Brewer), ale ogólnie cieszył się ze wszystkimi.
Ocena jest za całokształt (taniec oraz śpiew) jeśli tylko jedna dziedzina poszła wam bardzo dobrze dostajecie dodatkowy prezent. Za występ można mieć maksymalnie 200 %, nie więcej. Wszyscy którzy mieli bardzo dużo procent z jakiejś przedmiotu otrzymują dodatkowo przedmiot - czarodziejskie kredki (+1 DA). Wszyscy, którzy są z doskoku mogą dostać niestety jednie jeden punkt, jednak bardzo dziękuję za wsparcie grup <3.