Opustoszałe, zakurzone, nie używane od lat pomieszczenie. Początkowo, miało to być miejsce organizowania różnorodnych przyjęć i okazji, a także wspaniałe miejsce ćwiczeń dla kółka teatralnego. Jednakże przez brak zarówno prowadzącego, jak i chętnych sala ta pozostała nieużywana. Na ziemi można znaleźć pare pergaminów, zawierających zgubione notatki studentów, czy też początkowe rysopisy scenariuszy jeszcze sprzed wielu lat. Dzisiaj, uczniowie przybywają tu najczęściej tylko po to, by odpocząć od hałaśliwych rówieśników i zaznać nieco ciszy i spokoju.
Nauczyciele są coraz gorsi i coraz bardziej demoralizują młodzież. Tylko, że Corin akurat nie miała nic przeciwko. Po pierwsze dlatego, że zdecydowanie na więcej jej pozwalali. A trzeba było przyznać, że była ogromną psotnicą i Hogwart nie raz musiał ją stopować, żeby czasem nie byli zmuszeni do jej wyrzucenia. A drugim i ważniejszym powodem był fakt, że porządni nauczyciele nie wchodzą w bliższe relacje z uczniami. Prince złamał tą zasadę zostając jej najlepszym przyjacielem i kimś znacznie więcej. Tak się wszystko zmieniło, że nikt już nie zwraca uwagi na to, że całują się na środku Hogsmeade, czy korytarza w szkole. Każdy zdawało się, że będzie na tej lekcji ubrudzony. Farby leciały, zaklęcie nie trafiały tam gdzie powinny. Ogólnie istna katastrofa. Ciekawe kto to będzie potem sprzątał. I jak widać bardzo dobrze, że Corn nie zaangażowała w lekcję swojej różdżki, bo z jej kalectwem byłoby zdecydowanie gorzej i pewnie Cait ucierpiałaby bardziej. - Jest okej – Powiedziała z lekkim uśmiechem – Nawet bardzo okej – Dodała już po chwili, kiedy wyrwana z zamyślenia wróciła do świata zewnętrznego. Obejrzała dokładnie każdy szczegół. - Skróćmy ją trochę i podepnijmy o tutaj – Podeszłą do sukienki pokazując konkretne miejsce, w którym chciała ją unieść i spojrzała na towarzyszkę z zapytaniem, czy uważa to za dobry pomysł.
Bardzo dobrze im szło. Oczywiście pomijając fakt o tym, że pewne dziewczęta postanowiły sprawdzić czy są łatwopalne. Ale sytuacja była już opanowana, więc szacuneczek i ogólnie szał na mieście, bo on - Jeremy. Podołał dziwnym obowiązkom dorosłego, które wymagały od niego kontaktu z ludźmi wystającym nieco poza relacje "kumpel - kumpel". Dlatego to wszystko napawało go dumą. Obserwował z uśmiechem, jak inni uczniowie radzą sobie ze wszystkim i jak niektórzy czekali gotowi na werdykt. Sukienki zdecydowanie przydadzą się do jakiegoś szkolnego przedstawienia i wszyscy będą z tego zadowoleni... Przecież zawsze brakował rąk do pracy. Ogólnie uczniowie wydawali się być jacyś niedzisiejsi. Odłączeni od świata i od wspólnego organizowania czegokolwiek. Chyba wszyscy to zauważyli. I dlatego Jeremy postanowił to wszystko wsadzić w program swoich zajęć. Może nie był najwybitniejszy, ale przynajmniej cokolwiek robił. Zaraz uśmiechnął się do reszty szeroko... - Na dziś to wszystko! - Poinformował młodzież obserwując, jak co niektórzy żywo zbierają swoje rzeczy spod krzesełek i kierują się do wyjścia. Po drodze wszyscy mruczeli jakieś pożegnania, a inni energicznie mu machali. Teraz on - Jeremy; miał sporo sprzątania tutaj i właściwie wszystko załatwił machnięciem różdżki. Wystarczy tego czarowania zanim ktokolwiek zdecyduje się podpalić swojego partnera.
Po ostatnich dniach Nikola była bardzo podekscytowana. Nie dość, że spotykała wielu nowych ludzi, to działo się również wiele ciekawych rzeczy. Dla przykładu: poznała Cornelię, bardzo sympatyczną, ale dziwną dziewczynę, mogła spotkać się Pincem, po tak długim czasie i… no właśnie i co? Do teraz dręczyło ją wspomnienie pocałunku jakim obdarował ją Avan. To było uczucie, które za żadne skarby nie chciały wyjść z jej głowy. Spacerując po Hogwarcie postanowiła wstąpić do sali teatralnej, by się rozluźnić. Zresztą jeżeli nie będzie ćwiczyć w końcu stanie się gorsza, albo zapomni jak to jest występować. Niepewnie otworzyła drzwi i rozejrzała się po sali. Była pusta. Dla niej to lepiej. Weszła do środka i weszła na scenę. Z góry spojrzała na rzędy krzeseł po czym zamknęła oczy i postanowiła rozluźnić swój głos rozśpiewując się. Zawsze to robiła. Śpiewała, później grała krótkie scenki i wychodziła. Nikt tutaj nie przychodził, oraz nikt nie słyszał co się tutaj dzieje. Na korytarzu było ledwo słyszalne to co ktoś tu robi, zwłaszcza, że ona nie miała takiego mocnego głosu, więc jeżeli ktoś się nie przysłuchał nie wiedział co tutaj się dzieje. - Całe życie zawieszani Na sznurkach, cieniutkich, Czyimś ruchem poruszani Dla uciech malutkich, Wszystko z drewna, Więc drewniane życie Wciąż nie pewna w życiu dola twa, A piosenka którą tu słyszycie Dziś w drewnianej duszy Marionetki łka
Ludzie mówią, że nie mamy duszy, Ludzie mówią, że nie znamy łez, Lalki z drewna przecież nic nie wzruszy Lalka nie ma serca czy to prawdą jest?
Poszukiwałem spokojnego miejsca gdzie w spokoju mógłbym przeczytać kilka interesujących ustępów w pewnej książce. W przeciwieństwie do rysowania które mogłem wykonywać wszędzie o ile miałem nastrój to nauka w w moim wypadku wymagała odpowiedniego miejsca. Kiedy przechodziłem koło pewnej nieznanej mi sali usłyszałem pewien głos, wydawał mi się znajomy dlatego z wielką ostrożnością otworzyłem drzwi i wśliznąłem się do środka. Nie pomyliłem się to był znajomy głos choć zaskoczyło mnie to że szara myszka śpiewała. Niby to oczywiste że tego typu osoby mają jakiś talent plastyczny lub muzyczne, ale i tak zrobiło to na mnie pewne wrażenie. Nie zamierzałem przeszkadzać, dlatego usiadłem sobie na widowni i otworzyłem w wybranym miejscu książkę i zagłębiłem się w lekturze. Śpiew mi nie przeszkadzał, a nawet było mi przez to przyjemniej, czyżbym lubił właśnie ten głos? Podobnie było podczas naszego ostatniego spotkania. Możliwe że zabawki tak mają, fascynują, bawią i pomagają czasami. Jak na razie nie zamierzałem się tym przejmować, lektura była ważniejsza w tym konkretnym momencie, chciałem skończyć eksperyment, powiedzmy że dość niebezpieczny.
W końcu skończyła. Miała zamknięte oczy, a jej oddech lekko przyśpieszył. Starała się uspokoić. Chyba za bardzo się wczułam. Nikola, dobrze wiesz, że nie możesz aż tak się starać przy śpiewaniu, bo się udusisz! Kiedy już czuła się pewniej otworzyła oczy i zobaczyła na widowni kogo? Otóż to… Pan Avan Loyliard. Pierwsze co przyszło jej do głowy to wykrzyknąć: „Prześladowca!”, ale przypomniała się jej sytuacja ostatnia, kiedy bez przemyśleń rzuciła coś głupiego no i skończyło się to wiadomo jak. Dziewczyna zamknęła oczy i odchrząknęła. - A brawa gdzie? – spytała odrobinie pretensjonalnie, ale też lekko się uśmiechając – Chociaż z grzeczności powinieneś zaklaskać raz czy dwa, a później możesz rzucać pomidorami. Jestem dosyć dobra w unikach, więc będziesz miał problem z trafieniem – zaśmiała się podchodząc do krawędzi sceny. Gdy już tam doszła usiadła i niepewnie na niego spojrzała. Wzięła jeden głęboki oddech upewniając się, że wszystko w porządku siedziała machając nogami w przód i w tył. - Co Cię tu sprowadza? – prześladowco… dodała w myślach.
No proszę czuła się całkiem pewnie, nawet mi to pasowało. Z pewnym zdziwieniem w całej swojej postawie, że to już koniec zamknąłem dość opasłe tomiszcze i spojrzałem na dość rozbawioną szarą myszkę. Wyglądałem dość poważnie i o dziwo nie zamierzałem bić braw, nie dlatego że mi się nie podobał występ, ale z pewnej zasady. - W tej pozycji nie tak łato byłoby ci ich unikać, ale nie mam pomidorów przy sobie, a i książką nie zamierzam rzucać. Poza tym nawet nie miałbym poco, repertuar taki sobie, ale wykonanie naprawdę dobre. Ale nie licz na oklaski, nie tym razem. - powiedziałem z pewną niewielką złośliwością, która przechodziła bardziej w żart. - Sprowadza mnie książka i moje badania..jak i twój głos. To ostatnie zaważyło nad decyzją o znalezieniu się właśnie tutaj. Z czystej ciekawości autora, jak ci się podobał szkic? - ciekawe czy danie tego szkicu było dla mnie grą czy zrobiłem to pod wpływem impulsu? Rozpoczęcie szkicowania było impulsem, ale czy reszta? Nie byłem w stanie odpowiedzieć na to pytanie, co trochę mnie niepokoiło. Ciekawe czy nie mógłbym tego użyć w zabawie? O byłoby ciekawe, ale może jest jeszcze za wcześnie.
Jak to dziewczyna miała w zwyczaju naburmuszyła się, kiedy powiedział, że w takiej pozycji nie dałaby rady unikać pomidorów. A żeby wiedział, że dałaby! Może wyglądałaby komicznie, ale uniknęłaby je! Chociaż… kiedy wspomniał o książce, to spojrzała na nią niepewnie. Nie dałaby rady książki ominąć, a podejrzewam, że z jej odpornością na zranienia, choroby i tym podobne, trafiłaby do skrzydła szpitalnego. Gdy Avan powiedział, że wykonanie jest dobre spojrzała na niego jak na kosmitę. A mówił, że nie będzie miły, chyba sam nie wiedział, że sprawił jej przyjemność tym komplementem. Posłała mu szczery uśmiech. - Nie potrzebuje oklasków… wystarczy mi informacja, że Ci się podobało… Zresztą, jesteś pierwszą osobą, która słyszała jak śpiewam… – powiedziała niepewnie. Miała nadzieje, że nikt nigdy nie usłyszy jej głosu, no ale nie wyszło. - Książka? – powtórzyła za nim i spojrzała z powrotem na tom – Co to za książka? – spytała niepewnie – Ach, właśnie… nie zdążyłam Ci podziękować… bardzo mi się podobał, masz talent – wydukała zarumieniona, po czym kontynuowała swoją wypowiedź – wiesz… – zaczęła niepewnie. Tak bardzo nie chciała, ale było jej głupio, że on pozwolił jej na to, a ona nic mu nie dała w zamian – … głupio mi, że dałeś mi możliwość odpowiedzi na trzy dowolne pytania, a ja nie dałam nic w zamian… więc jeżeli chcesz… to możesz zadać mi trzy pytania, a ja odpowiem zgodnie z prawdą.
Uśmiechnąłem się kpiąco kiedy spojrzała na mnie jak na jakieś dziwadło które z niewiadomego powodu pochwaliło szarą myszkę zamiast ją pożreć. Wykonanie przypadło mi do gustu i tylko dlatego usłyszała takie anie inne słowa z moich ust, nic nadzwyczajnego, a może jednak nie? Tak naprawdę rzadko kiedy kogokolwiek chwaliłem, nie miałem tego w zwyczaju. - Typowa szara myszka, skrywa swoje zdolności przed wszystkimi, a potem masz ci los nikt nie zwraca na nią uwagi. Jeśli masz taki głos to jednak po to by ktoś go usłyszał, to moje prywatne zdanie. - powiedziałem to z karcącą postawą, nie podobało mi się to że ktoś nie potrafi pokazać innym w czym jest dobry. Wiedziałem bardzo dobrze że takie są szare myszki, ale bez przesady. Powinienem zrobić coś z tą dziewczyną. Zamyśliłem się trochę i skupiłem wzrok na niej kontynuując rozmowę. - Co do książki to jest związana z moją specjalizacją magiczną..pracuję nad czymś. - miało to zabrzmieć złowrogo, tak by nie chciała pytać dalej. Byłem ciekawy czy zrezygnuje. - Owszem mam. - to raczej było zdawkowe, dlatego ze zdecydowanie chciałbym lepiej szkicować, to naprawdę jest jedna z tych rzeczy w których mój aktualny poziom mi nie starcza. - Dałem ci taką możliwość, ale to nie znaczy że oczekiwałem czegoś podobnego. Była to dla mnie swoista zabawa, ale jeśli chcesz i jesteś pewna że chcesz usłyszeć pytania to radzę ci to powiedzieć jeszcze raz. - to było prawie skazanie się, a może nie? Na pewno miała tak to odebrać.
Dziewczyna słysząc jego słowa zaśmiała się. No cóż była świadoma, że się marnuje i że nie powinna tak robić. Ale to robiła, co w tym złego? Ona nie dostrzegała żadnego problemu w tym, że ukrywała swój głos przed innymi. Że ukrywała swoje zdolności aktorskie. To nic takiego! - Nad czym? – powiedziała prawie natychmiast, wręcz zaintrygowana tą jego specjalizacją. No cóż, to było… ciekawe, on był ciekawy. Może właśnie dlatego zainteresowała się tym – Jednak… jak nie chcesz to nie mów – dodała po chwili. Nie chciała wymuszać na nim czegokolwiek… zresztą i tak by się jej to nie udało! Ale można mieć nadzieję prawda? Słysząc jego słowa spojrzała na niego niepewnie. Naprawdę może mieć takie pytania, na które nie będzie ona w stanie odpowiedzieć? Miała się bać? Mimo wszystko nie chciała mu być nic winna zatem: - Możesz zadać mi trzy pytania, a ja odpowiem zgodnie z prawdą. – potwierdziła swoje słowa i oczekiwała na dalszą część zniecierpliwiona.
To prawda że to była jej sprawa czy swoje zdolności będzie ukazywała światu czy też nie, ale i tak nie lubiłem takiej postawy, no chyba że skrywanie jakiś zdolności powodowało wymierne korzyści. Ale tym razem nie zamierzałem kontynuować tego tematu, szczególnie że pojawił się znacznie ciekawszy. Skupiłem wzrok na dziewczynie w taki sposób jakbym zaraz miał zdradzić coś co ważnego, coś co nie było przeznaczone dla każdego..to nie była jakaś olbrzymia tajemnica, ale z zasady nie lubiłem mówić każdemu kogo spotkam o moich eksperymentach szczególnie że nie do końca były legalne. - Specjalizuję się w magii leczniczej i aktualnie opracowuję coś na kształt mugolskiej szczepionki. Ma za zadanie tymczasowo osłabić działanie mrocznej magii. Nawet jeśli posiadam teoretyczny konspekt tego jak to powinno wyglądać brakuje mi kilku puzzli w tej układance i właśnie ich szukam. - zdecydowanie ten temat potrafił mnie pochłonąć, ale jak na razie panowałem nad sobą. Już się zdarzyło że ktoś próbował użyć na mnie tego typu zaklęć, więc tego typu badania były w moim interesie, ale jednocześnie bardzo lubiłem swoją specjalizację. Kiedy pomyślałem nad pytaniem które mogłem zadać od razu przyszło mi jedno do głowy, nic nadzwyczajnego. - Co się stało że ty taka jesteś, cicha, wycofana, nie lubisz wystawać, co spowodowało że właśnie taka jesteś? - powróciłem do gry z szarą myszką. Zdecydowanie nie powinienem sobie pozwalać na odchodzenie od tego podejścia, a właśnie to się dzieje przy tej dziewczynie czasami.
Nikola spoglądała na niego z wielkim zainteresowaniem. To co mówił było ciekawe, fascynujące i niezwykłe! Że sam opracowuje coś takiego? No tylko pogratulować. Dziewczyna zamknęła oczy i zaczęła myśleć. Z tych przemyśleń wyrwał ją głos chłopaka. Spodziewała się takiego pytania. Teraz musi odpowiedzieć. Spojrzała przed siebie starając się poukładać pewne informacje. Dlaczego ona taka jest? To proste. - Przeszłość… – zaczęła niepewnie. Jej wzrok skierował się na chłopaka i skupił się na nim analizując jego postawę, jego spojrzenie, każdy jego gest – … mój ojciec, zawsze obwiniał mnie o śmierć matki, wmawiał mi, że nic nie potrafię zrobić, nie mam prawa głosu, wszystko co zrobię przyniesie komuś cierpienie, że jestem niepotrzebna… – … że mogłabym nie istnieć… – …dziecko, którym wtedy byłam uwierzy w to wszystko. Dlatego przestałam się odzywać do kogokolwiek, zbliżać. Uważałam, że jestem niepotrzebna. W końcu to przekonanie znikło i zaczęłam wierzyć w siebie, ale nie potrafiłam pokonać przyzwyczajeń i tak zostało… – wypowiedziała wszystko w zamyśleniu. Nastała chwila ciszy. Dziewczyna wpatrywała się w chłopaka niepewnie, po czym kontynuowała – … nie ufam ludziom. Są zakłamani i samolubni. Nie obchodzą ich czyjeś uczucia… – jej głos stał się chłodny i oschły – … najważniejsze jest to, żeby kogoś pogrążyć i mieć z tego dobrą zabawę. Nikola ponownie zamilkła, tym razem na dłużej. Przegryzła dolną wargę chcąc się uspokoić. Kiedy się to udało posłała chłopakowi delikatny uśmiech. - Drugie pytanie.
No tak przeszłość kształtuje człowieka, szczególnie młode lata, sam doskonale o tym wiedziałem. Ale teraz przynajmniej wiedziałem co ukształtowało szarą myszkę. Dobrze wiedziałem że mnie obserwowała, często potrafiłem takie rzeczy stwierdzić, a w tym przypadku nie było problemów bo siedziała dokładnie naprzeciwko mnie i starała się wywnioskować co takiego sobie myślę. Nie zamierzałem niczego po sobie poznać, nie takie już historie słyszałem, choć trzeba było przyznać że nie cieszyła mnie właśnie taka opowieść. Ale jak zwykle chciałem powiedzieć coś od siebie. - Ludziom się nie wierzy, tak jest stworzony ten świat. Złożenie swojego życia w inne ręce to największa głupota. A jeśli chodzi o samolubność, to tak naprawdę czego się spodziewasz każdy taki powinien być. Jakbym miał wybrać między moim życiem a kogoś innego to jest to prosty wybór. Ludzie powinni myśleć o sobie i tych na których bardzo im zależy. A co do zabawy, to przecież także o to chodzi w życiu, często robię coś dla zabawy i zdarza się że krzywdzę przy tym innych. Robię to z premedytacją, ale nie po to by kogoś pogrążyć lub by go zniszczyć. - mówiłem to z pewnym siebie uśmiechem, może nawet trochę rozbawienia było w tym. Śmiałem się z siebie, bo przecież po co powiedziałem to wszystko? Dla zabawy? A może w nagrodę dla szarej myszki? A może nie potrafię zrozumieć powodu? Lepiej zadać kolejne pytanie. - Masz przyjaciół, chłopaka lub tego typu osoby, jeśli tak to opowiedz mi o nich. - to nie do końca było pytanie, ale nie miało to dla mnie znaczenia. Ponownie skupiłem swój wzrok na dziewczynie i wyglądało to prawie tak jakbym oglądał jej nagą duszę poznając ją coraz bardziej z każdym pytaniem, a przecież mam jeszcze jedno.
Chłopak miał rację i ona dobrze o tym wiedziała… jednak… mimo wszystko nie chciała mu przyznać, że dobrze mówi. Nadal w głębi serca miała nadzieję, że istnieją ludzie, którzy nie są tacy źli… może chciała mieć w sobie tą odrobinę nadziei, żeby jeszcze być sobą. Wierzyć, że ten świat, że Ci ludzie mogą być dobrzy… Jednak z drugiej strony ta dobroć zanika, każdy dba tylko o siebie, tylko o swoje zyski. Łatwiej być złym, ponieważ przynosi to dużo zabawy i nie ma się z tego większych konsekwencji… dlatego wszystko zaczyna upadać. - Wiesz… – skupiła się na jego drugim pytaniu – … mam chłopaka jest dosyć… osobliwy. Jednak… sama nie wiem dlaczego z nim jestem. Pewnie dlatego, że akceptuje mnie taką jaką jestem. Poznał mnie od początku do końca i nie przeszkadzają mu moje wady, a moje zalety podziwia. Nigdy nie myślałam, że będę w stanie poznać kogoś takiego – powiedziała z delikatnym uśmiechem. Jednak jej wyraz twarzy nie wykazywał radości. Była… obojętna, jakby to, że Prince istnieje, że jest z nią nie było niczym ważnym. Zresztą sama zaczęła się już gubić w tym związku. Nawet nie była pewna w stu procentach czy go kocha, bądź coś w tym rodzaju. Miała trzydzieści procent pewności co do mężczyzny. - Co do przyjaciół, to nie mam ich… Na nim… kończy się moja lista bliskich osób.
Je twarz mówiła wszystko, całe jej nadzieje i rozczarowania. W pewnym sensie denerwowały mnie jej poglądy i rozterki, może dlatego że naprawdę wierzyła w tą wyidealizowaną dobroć i miłość. Chciałem by szara myszka przestała być tak naiwna i kiedyś się zmieniła..to było dziwne. Bardzo różnie spoglądaliśmy na to samo. Ale nie zamierzałem komentować póki nie odpowie na moje pytanie. No proszę więc ma kogoś, ciekawa informacja i to bardzo..a jeszcze ciekawsza jest ta obojętność. - Dałabyś spokój z tym że każdy samolubny to ktoś zły, nawet samolubne osoby potrafią kochać i może im na kimś zależeć. A co do reszty to jednak bycie tym dobrym i szlachetnym to margines, ale istnieje. - minimalnie podniosłem głos, nie powinno być to zbytnio zauważalne, nadal się w nią wpatrywałem w ten sam sposób tylko dlatego że chciałem dokładnie zaobserwować jej reakcję na moje następne słowa. - Ciekawe jest to że to ja wzbudzam w tobie więcej uczuć i reakcji niż twój chłopak. - chodziło mi właśnie o te słowa jak i następne. - Twoje słowa zdecydowanie do tego co skrywasz w sobie nie pasują, mówisz mi to co było i chcesz by pozostało..choć pewnie sama już nie wiesz i starasz się utrzymać przeszłość bo nikt by ci nie pozostał. - to nie było złośliwe, nawet trochę ciepła było można poczuć z mojego tonu. A mój wzrok wszystko obserwował i czekał na reakcję.
Nikola wpatrywała się w Avana w ciszy. Jego słowa miały sens jednak. - Ale ja nigdy nie powiedziałam, że każdy samolub to ktoś zły. Ja też jestem samolubna w niektórych sprawach, a nie oznacza to, że jestem przecież zła, nieprawdaż? – wydukała wpatrując się w niego i świdrując go swoimi szmaragdowymi oczkami. Kiedy wypowiedział kolejne zdanie dziewczyna wpatrywała się w niego zdziwiona. Widocznie sama nie zdawała sobie sprawy z tego co robi. Odwróciła wzrok i wlepiła spojrzenie w sufit. - Aha – i na tym jej wielka odpowiedź się skończyła. Olała to pierwsze zdanie i przeszła do następnego – Powiedziałam Ci prawdę. Powiedziałam, że nie mam przyjaciół, co nie oznacza, że ich nie szukam. Nie jestem łatwą osobą, więc trudno mi nawiązywać z kimś jakiekolwiek relacje. Co do mojej przeszłości, to ona dla mnie nie istnieje. Moje życie zaczęło się od nowa w wieku dwunastu lat. Nic wcześniej nie było… – widocznie była zirytowana. Jej dłoń zacisnęła się na srebrnym medalionie, który wisiał na jej szyi, ponownie skierowała na niego swoje spojrzenie – …więc jeżeli uważasz, że przeszłość to jedyne co mi pozostało, to mylisz się, bo gdyby tak było, to wątpię, bym była sprawna psychicznie, by z kimkolwiek rozmawiać. To co zdarzyło się kiedyś jest nieaktualne… nieważne. Nie obchodzi mnie przeszłość, obchodzi mnie jedynie teraźniejszość i przyszłość… – dziewczyna zamilkła. Wpatrywała się w niego ze złością, jednak po chwili się opamiętała, przegryzła wargę i kontynuowała – …zresztą, to nie było pytanie… nie muszę Ci się tłumaczyć, to tylko może utwierdzać Cię w fakcie, że niby masz rację – do jej głowy ponownie przyszło coś czego nie mogła tak o pozostawić – a co do wzbudzania we mnie uczuć, może i wzbudzasz ich więcej, może nie, nawet mnie to nie interesuje W końcu skończyła gadać! Szczerze mówiąc, to nawet nie pamiętała, kiedy ostatnio tak dużo mówiła. - Trzecie, ostatnie pytanie.
- Ale uznałaś że to jest wada w kontekście poprzedniej wypowiedzi i tak ją zestawiłaś, do tego twoje myśli mówiły podobnie. Może przez to że jesteś podenerwowana. - przestałem się tak mocno wpatrywać w szarą myszkę, wyglądało na to że pomału traciłem zainteresowanie rozmową, a może to była kolejna gra? To ona się powinna nad tym zastanawiać. Naprawdę tak trudno było mnie zrozumieć? Bo tak naprawdę nie miałem na myśli jej dawnej przeszłości i tego co się działo z jej ojcem, to już mnie nie interesowało. No cóż trzeba jeszcze tłumaczyć. - Moje słowa tyczyły się tylko i wyłącznie twojego związku i jeśli chodzi o przeszłość to o waszą, a nie dawną związaną z twoim ojcem, to mnie już nie interesuje całkowicie. Ale o tym właśnie pomyślałaś chociaż tematem był twój chłopak, więc jednak nadal sobie z tym nie poradziłaś. - powiedziałem to może i mentorskim tonem, ale jednoczenie nie wywyższałem się, bo i według mnie nie miałem prawa. Górowałem nad wieloma osobami pod wieloma względami, ale w tym wypadku nie byłem wcale taki lepszy od szarej myszki. Raczej jej współczułem, choć to dobrze maskowałem. - Nigdy nie powiedziałem jakie wzbudzam uczucia w tobie i czy one są pozytywne. I owszem nie musi cię to obchodzić. A co do trzeciego pytania to zadam je przy kolejnym spotkaniu. Teraz chciałbym się zając lekturą, jest dla mnie ważna, a ty pewnie szara myszko chciałabyś się uspokoić i mnie nie widzieć, prawda? - teraz zachowywałem się podobnie jak przy naszym pierwszym spotkaniu, pewny siebie, nonszalancki, tajemniczy, ale nie jakiś złośliwy z pewnym zainteresowaniem jej osobą. To była przecież obietnica ponownego spotkania, tylko czy jej się taka obietnica podobała?
Słuchała go z coraz większym niezadowoleniem. Z minuty na minutę była coraz bardziej zła. Mogła go źle zrozumieć! MIAŁA TAKIE PRAWO! Każdy myśli inaczej i tego nie powinno się kwestionować. Na koniec zrobiła parę wdechów i wydechów. Po czym zmarnowana położyła się na scenie i wlepiła spojrzenie w sufit. - Jestem spokojna… ktoś taki jak ty, nie mógłby mnie wyprowadzić z równowagi – nie skomentowała nic co powiedział. Nie wiedziała co ma na to odpowiedzieć. Chyba miał rację… jest przewrażliwiona. Nie powinna się doszukiwać wszystkiego złego w tym co mówi chłopak, bo on ją podpuszcza. - Wiesz… trudno mi to przyznać… ale jesteś… – na chwilę zamilkła po czym podniosła się na przedramionach i spojrzała na niego – …interesujący – gdybyś był innym człowiekiem pewnie dawno bym sobie już poszła i dała sobie z tobą spokój… – a co do twojej lektury, ja nie mam zamiaru nigdzie iść… chciałabym jeszcze poćwiczyć, a tylko tutaj mam taką możliwość – wydukała niezadowolona i ponownie się położyła.
Uśmiechnąłem się tajemniczo na pierwsze słowa szarej myszki, mogła mieć rację, ale jednocześnie przecież mogła się mylić. Ale jak na razie nie zamierzałem tego sprawdzać, a dokładnie jej tego udowadniać. - Możliwe, ale i tak nie jesteś spokojna, więc może jednak uzyskałem to co chciałem? A może jednak moim celem była ciekawa rozmowa? Ale mniejsza o to. - nie powiem by mnie zaskoczyła tymi słowami, ale podobało mi się kiedy i jak to powiedziała, tak jakby szukała właściwego słowa i to którym mnie określiła najbardziej pasowało, ale nie koniecznie było tym właściwym. Mi zdecydowanie nie przeszkadzało to że zamierzała tutaj śpiewać, wręcz to i było na rękę. Rozsiadłem się wygodnie i otworzyłem książkę na odpowiedniej stronie dotyczącej wpływów mrocznej magii. Zacząłem czytać i powiedziałem tylko. - Powodzenia w ćwiczeniu szara myszko. - byłem ciekawy czy zacznie śpiewać, ale zdecydowanie pogrążyła mnie lektura, to było widać od razu jak moje oczy szybko wodziły po piśmie, a jedną ręką zacząłem się bawić nożem z przyzwyczajenia.
Gdyby była zwierzątkiem to by na niego zawarczała. Ale nie była więc to przemyślenie i chęć takiego zachowania się zostawiła dla siebie. Miała nadzieję, że wyjdzie, ale skoro nie miał takiego zamiaru trudno. Pokaże mu jaka z niej aktorka! Może pokaże mu jaka z niej aktorka… albo ucieknie, bo nie będzie umiała nic wydusić. Jak wspomniałam na początku śpiew był rozluźnieniem dla niej, przed prawdziwą sztuką jaką miała zamiar odegrać sama dla siebie. Dziewczyna wstała i weszła za kulisy, wyciągnęła sobie kilka rekwizytów, żeby zapełnić scenę i żeby w niektórych miejscach zrobić przerwę i pobawić się przedmiotami. Kątem oka spojrzała na niego z nadzieją… jednak chłopak nadal siedział i nawet nie zwracał na nią uwagi. Dasz radę, jeżeli chcesz być aktorką, to musisz się otworzyć, musisz pokazać na co cię stać. Pierwszy raz od bardzo dawna masz publiczność, więc pokaż mu jak pięknie wyćwiczyłaś Lady Makbet Zamknęła oczy i wzięła kilka wdechów. Kiedy ponownie otworzyła oczy była już inną osobą. Zupełnie przeciwną swojej naturze. - I jakiż Zły duch ci kazał tę myśl mi nasunąć? Kiedyś ją powziął, wtedy byłeś mężem: O ile byś był więcej tym, czym byłeś, O tyle więcej byłbyś nim. Nie była Wtedy po temu pora ani miejsce, Jedno i drugie stworzyć byłbyś gotów; Teraz się jedno i drugie nastręcza, A ty się cofasz? Byłam karmicielką I wiem, jak to jest słodko kochać dziecię, Które się karmi; byłabym mu jednak Wyrwała była pierś z ust nadstawionych, Które się do mnie tkliwie uśmiechały, I roztrzaskała czaszkę, gdybym była Zobowiązała się do tego czynu, Jak ty do tego.
(Nie chce mi się opisywać jakie robiła reakcje do każdego zdania xD Ale powiedzmy, że była bardzo przekonująca <3)
Snuła się po Hogwardzkich korytarzach, bez jakiegoś większego celu. Czemu jej nogi zapędziły ją aż na drugie piętro? Całe pierwsze znała na pamięć... Resztę w sumie, również. Ta szkoła posiadała jednak jeszcze wiele miejsc, w których jej noga nigdy nie postała. I z wielką nadzieją, czekała aż odkryje nowe... Jeszcze dziwniejsze miejsce. Teraz. Jej postać pojawiła się w starej, nieużywanej sali teatralnej. Nigdy tu nie była... A to miejsce wyglądało... Po prostu "ŁAŁ". Lubiła takie miejsce. Niby zapomniane i zakurzone, na pozór nie dającego niczego więcej. Zawierające jedynie miejsce. W końcu mogli tutaj zrobić coś innego. Nowszego, co bardziej przydałoby się szkole. A jednak zostawili sale. Uśmiechnęła się do siebie i przejechała dłonią po brudnym obici jednego z foteli. Unosił się z niego kurz a sama poszewka była naruszona, z której, jak zauważyła wychodził drucik i prawdopodobnie jakaś gąbka. Uważała, że to całkiem piękne miejsce. Ruszyła dalej, w kierunku głównej sceny. Brakuje to tylko fortepianu, choć pewnie coś by się znalazło. Podeszła do sceny, która sięgała jej do klatki piersiowej, oparła na jej ręce i podparła się na nich. Wskoczyła na skrzypiące deski i wyprostowała się. Uśmiechnęła się do siebie i zdjęła bluzę, w która teraz wydawała się nie na miejscu. Poprawiła czarny podkoszulek i przeszła się po scenie. Dokładne oględziny? Mhm... Być może. Było tu tak spokojnie... Cicho. Raj! Choć ona pewnie nie wytrzymałaby tutaj długo. Jakiś szmer, hałas... Tego potrzebowała.
Podczas ostatniej wycieczki, którą zafundowała mu Violet, znaleźli się także w sali teatralnej. Co prawda nie spędzili tu zbyt wiele czasu, może właśnie to skłoniło Tannera do powrotu tutaj? Z miejsca to pomieszczenie przypadło mu do gustu, wydawało mu się, że jest tu tak jakoś cicho.. i jeszcze bardziej magicznie niż w jakiejkolwiek innej części zamku. Mógł spokojnie schować się tutaj przed światem. Skoro tak bardzo odpowiadało mu to miejsce, może powinien zastanowić się nad wstąpieniem do teatru szkolnego? Ostatnio słyszał, że coś takiego jest organizowane, nie wiedział jednak kto się tym zajmuje ani jakie obowiązują w nim zasady. Zanotował w swojej małej główce, że musi to sprawdzić. Ostatnim razem, gdy był w sali teatralnej, była ona kompletnie pusta, wydawała się jak z innego świata. Teraz, gdy wszedł do niej wolnym krokiem, przeżył ogromne rozczarowanie, widząc jakąś dziewczynę, stojącą na środku sceny i oglądającą to pomieszczenie z zaciekawieniem. Wydawało się, jakby była tutaj pierwszy raz. A może tylko rozglądała się, tak samo jak on, bo nie mogła się nadziwić, ile w tym miejscu może kryć się tajemnic? Mimo wszystko, dostrzegł urodę dziewczyny, która była dość nietypowa. Od razu przykuła jego uwagę. Jednak co tu dużo mówić - każda dziewczyna od razu zwracała uwagę Tannera. - Cześć nieznajoma - uśmiechnął się lekko, tym uśmiechem, który zarezerwowany był dla każdej. Nie wysilał się na nic innego, nie miał na to ochoty. Miał nadzieję, że pobędzie trochę sam, zagłębi się w swoje myśli, aż tu nagle.. czar prysł. Skoro jednak spotkał już kogoś, może warto zacząć właśnie w tym momencie zmianę swojego charakteru i po prostu porozmawiać? Oby tylko nie okazało się, że to jakaś szlama lub mugol. Jak dobrze, że nikt nie mógł usłyszeć myśli Tannera! Od razu dostałby w twarz. - Widzę, że nie tylko mi to miejsce przypadło do gustu? - uniósł lekko brew i ruszył wolnym, leniwym krokiem w stronę sceny, stają przed nią i opierając się o nią rękami, jak to poprzednio zrobiła dziewczyna. On jednak nie wskoczył na scenę, a pozostał w tej pozycji, obserwując swoją nową koleżankę z dołu. Światło, które było lekko przyciemnione dodawało romantyzmu tej scenie. Jednak w głowie Tannera nie znajdowała się myśl chociaż odrobinę zbliżona do romantyczności. Chłopak tak naprawdę nie wiedział, co to jest. Zastanawiał się, jak długo będzie w stanie wytrzymać, normalnie rozmawiając. Szczególnie dzisiaj, gdy jego humor od samego rana sięgał dna. Właściwie nic się takiego nie stało, jednak chłopak chodził jakiś przygnębiony, zestresowany, nie mogąc się na niczym skupić. Miał nadzieję, że to miejsce mu pomoże.
Uśmiechnęła się jak głupia, do siebie. Nie miała w tym żadnego celu, ten gest nie był wywołany żadną szczególną myślą... Czy czymś innym. Po prostu. Jakby samo wdychanie stęchłego zapachu i przy okazji tony kurzy, w jakiś sposób zaspokajało potrzeby tej wariatki... Przymknęła na moment powieki i przechyliła się lekko do przodu, potem do tyłu a w głowie nuciła sobie treść jakieś piosenki, która chyba była jej nieznana. Albo jej mózg nie dopuszczał jakiś innych informacji na ten temat. Akustyka musiała tutaj być niesamowita. Takie ogromne pomieszczenie... To miejsce zdecydowanie miało coś w sobie, nie mówiła tutaj nawet o tych podartych i zakurzonych obiciach foteli. To siedziało chyba głębiej. Niektóre miejsce nie muszą krzyczeć, aby dało się je wyraźnie słyszeć. Jak nie dziwnie to zabrzmiało... Ah Ang, czasem sama siebie nie potrafisz zrozumieć, prawda? To dosyć smutne. Gdy tak zastanawiając się nad możliwością zagrania tutaj jakiejkolwiek nuty, obróciła się a jej oczom ukazała się odległa postać. Halo! Z tym towarzystwem to tak na serio? Od kiedy jej myśli zaczęły się spełniać? Nie to konkretnie miała na myśli. Jednak nie dała po sobie poznać tego, co tak naprawdę siedziało jej teraz w głowie. Uśmiechnęła się dziwacznie, jakby ta cała sytuacja, wydała jej się komiczna. Kim była? Mugolem? Szlamą? Zawsze uważała, że jak ktoś tak myśli stereotypami to ma bardzo zawężony pogląd na świat... Czyli dosłownie na wszystko. Gdyby chciał, mogłaby to nawet powiedzieć na głos. Nie wstydziła się swoich myśli, zdania... To zwykle ułatwiało życie. Nie wszystkiego bowiem można się domyślić. Ale nawet ona nie znałaby odpowiedzi na pytanie, kim była. W końcu trudno poznać siebie, skoro nie zna się dokładnie swojej historii. Ale co się będziemy w to zagłębiać. Auć. Każda zwracała jego uwagę? Czyli nie może poczuć się w żaden sposób wyróżniona? W końcu w szkole jest na pęczki dziewczyn. Kurczę! A zawsze chciała czuć się tą jedyną... Ale czy nuta sarkazmu jest wyczuwalna? Ma nadzieje. Zrobiła kilka większych kroków do przodu, jakby liczyła odległość od środka sceny do tego miejsca, gdzie zostawiła swoją bluzę, a gdzie niedaleko znalazł się chłopak. Uśmiech czarodzieja? Robiłby wrażenie, naprawdę, gdyby wkładał w to nieco więcej serca. Kucnęła i oparła łokcie na kolanach. Odwzajemniła uśmiech, tylko nieco szczerzej. Nic nie poradzi, że aura tego tajemniczego miejsca tak dobrze na nią wpłynęła. Czasem samo obcowanie w podobnych miejscach, napawa ją dziwną energią. I nawet jej tragiczny humor się poprawia, a niech wierzy lub nie, ale takowy często się jej zdarza. Spojrzała na chłopaka z góry, gdyż wciąż nad nim górowała. Odrobinę ale zawsze. -Witam nieznajomego.-Powiedziała spokojnie. I mimo tego, jak bardzo jej uśmiech mógł zachęcać do odwzajemnienia uśmiechu, głos, lekko ochrypły i ten wzrok... Niczym nie wzburzony, czasem bywał nieprzyjemny. Mało kto, to znosił. Ale nie była straszną osobę. Ponownie się uśmiechnęła i oparła policzek na dłoni. Tak, scena przepełniona romantyzmem. Nie wierzyła w te brednie ale niech mu będzie, choć naczytała się już książek. Teraz zapewne powinni zacytować jakiś znany, ckliwy poemat i wtedy pewnie się jeszcze na siebie rzucić. Albo lepiej! Podobno to właśnie niemożność dotknięcia kogoś, bywa bardziej wzniosła niż sam dotyk... Uh. Powinna przestać grzebać w kolekcji babcinych tomików. Choć to i pewnie wina samego Szekspira, że stworzył takie... Mhm. Pomińmy te określenia, jakie przygotowała. -Musimy się tym miejscem podzielić...-Powiedziała i podniosła na chwilę wzrok, jakby chcąc objąć jednym spojrzeniem całą scenerię.-Chyba, że masz coś przeciwko?-Przechyliła lekko głowę, jak zaciekawiony ptak. Dosyć zabawnie musiała wyglądać. Kucając i tak lustrując swojego towarzysza. Obserwacja to podstawa! Mówili naukowcy. I jeżeli chodzi o jego niemożność normalnego rozmawiania... Niech się nie przejmuje. Nie zamierzała do niczego go zmuszać. Tak naprawdę, to milczenie, nawet w dwie osoby bywa całkiem miłe. Poza tym, cokolwiek by powiedział, pewnie nie przejęłaby się tym tak bardzo jak myśli.
Cóż, skoro już jesteśmy przy myśleniu chłopaka na temat podziału ludzi na czarodziejów i mugoli.. tak, myśli on bardzo stereotypowo. Nie jest to do końca jego wina. Został wychowany właśnie w takich poglądach i nikt nie mógł mieć mu tego jakoś specjalnie za złe. Ostatnio zaczął się nawet zastanawiać, co zrobiliby jego rodzice, gdyby i on związał się z kimś, kto nie jest czystej krwi? Pewnie znów by się wyprowadzili, a chłopak mógłby przybić sobie piątkę z jego bratem i może nawet razem z nim cieszyć się tym, że mają bliską osobę obok siebie, nieważne czy jest to mugol, szlama czy rodowity czarodziej? Często zastanawiał się nad takim właśnie rozwiązaniem, ostatnio nawet podobało się to jemu coraz bardziej. Może właśnie ta tajemnicza, nieznajoma osoba będzie powodem, przez który zbuntuje się poglądom swojej rodziny i zacznie własne, trochę bardziej samodzielne i "dorosłe" życie? Gdyby tak się stało, chłopak nie miał by z pewnością nic przeciwko temu. Właściwie, potrzebował tylko małego impulsu, który pomógłby mu uwolnić się z pułapki, w jaką wpędzała go jego rodzina. Co do uśmiechu - tego też "nauczyli" go rodzice. Nie potrafił być szczery w uczuciach, zawsze udawał, kombinował, próbował nie pokazywać tego, co naprawdę czuje. I nawet, jeśli każda dziewczyna zwracała jego uwagę, to tylko dlatego, że takie miał wzorce w dzieciństwie. Najpierw ojciec, który hulał przez cały czas, nie wracał na noc albo sprowadzał jakieś panienki do domu.. aż dziwne, że matka Tannera go jeszcze nie zostawiła, prawda? Później brat, który poszedł całkowicie w ślady ojca. Jakby to ująć - z domu wynosi się niestety coś więcej niż meble. Gdy zobaczył jednak uśmiech dziewczyny, który bez wątpienia był dość szczery, w jego oczach pojawiła się mała, radosna iskierka. Nie zmieniło to oczywiście faktu, że nadal nie włożył żadnego uczucia w rozmowę z dziewczyną, jednak coś w jego wnętrzu zakotłowało się i lekko drgnęło. - Oczywiście, że nie mam nic przeciwko - powiedział, zerkając na nią w górę. Czuł się dość głupio, stojąc tak na dole, jakby dziewczyna miała nad nim przewagę. A może miała, tylko Tanner jeszcze o tym nie wiedział? Tak czy siak, chłopak podniósł się na rękach i wspiął na scenę z niespodziewaną zwinnością, przy czym w ogóle nie wyglądało, jakby użył do tego jakiegokolwiek wysiłku. Zrównał się teraz poziomami z dziewczyną, jednak nie stanął na prostych nogach, a usiadł na brzegu sceny, spuszczając z niej jedną nogę. Obrócił się w stronę nieznajomej, zerkając na nią z lekkim, może nawet dostrzegalnym zainteresowaniem. - Przyszłaś tu śpiewać? - uniósł lekko brew, przypominając sobie, w jakiej pozie zastał dziewczynę. Do tego bluza leżąca na scenie - z pewnością nie przyszła tutaj tylko postać. W przeciwieństwie do niego. On chciał zanurzyć się w ciszy, błogim spokoju i bez żadnych trzecich osób, oddać się swoim przemyśleniom. - Jeśli tak, bardzo chętnie posłucham - a co tam, jeśli będzie odrobinę milszy, nic się przecież nie stanie. Poza tym, może to i dobrze, że spotkał tu kogoś? Nie spędzi kolejnego dnia w samotności, może rozmowa da mu choć trochę radości i na chwilę zapomni o jego rozterkach? Oczywiście, nie miłosnych, bo takowych nie posiadał i z pewnością nie będzie posiadał przez długi czas.
I jak zawsze, wszystko sprowadza się do rodziny. Ale tak to właśnie wygląda... Rozumiała to, że wiele można było z domu wynieść, że pewne, no nie wiem, ideały zostały zaczerpnięte właśnie od tych ludzi, którzy to rzekomo mają nas wychowywać. Ale rodziciele powinni nauczyć również samodzielnego myślenia. Nie zamierzała tutaj nikomu ubliżać... Oczywiście. Jednak w niektórych rzeczach, nasze zdanie powinno kreować się na swój sposób. Sami powinniśmy decydować, co według nas jest słuszne czy odpowiednie... To nasze życia. Oni mogą nam jedynie pomóc. Choć sama nie powiedziałaby, że może kierować się tymi słowami. Nie była wychowywana normalnie. Znaczy... Inaczej. Miała wszystko, czego by potrzebowała. Można to nawet brać dosłownie. Ale nikt nie zastąpi dziecku matki, czy ojca. Nie narzekała. Musiała radzić sobie sama, i to jej pomogło usamodzielnić się już w młodym wieku. Czy było to dobrze? Czy tak powinno to wyglądać? Nie jest jej z tego powodu przykro. Osobiście uważała, że takie wylewne okazywanie uczuć jest zbyteczne. A nawet szkodliwe. Ludzie potrafią to wykorzystać, taka była nasza natura. Dlatego ona nie pokazywała tego, co tak naprawdę siedzi gdzieś tam głęboko. I nie oczekuje tego od drugiej osoby. Zawsze się zastanawiała, czy byłaby zdolna do okazania swoich prawdziwych uczuć komukolwiek. Bycie szczerym, a walenie uczuciami gdzie popadnie i odkrywanie się prawie do naga, to dwie różne rzeczy. Często mylone, jednak różne. Nie przeszkadzało jej w takim razie ton, czy nawet burknięcia ze strony chłopaka. Nigdy nie zmuszała ludzi do rozmowy, jeżeli chcieli sami prędzej czy później otworzą buzię. Poza tym, nikt nie lubi być pod presją... To męczące i frustrujące. Ktoś o słabych nerwach szybko by wybuchł. Uśmiechnęła się delikatnie, słysząc odpowiedz chłopaka. No i dobrze! Uh, jedyne czego by teraz potrzebowała to spór o przebywanie w tym pomieszczeniu. Choć nie wchodzi w żadne spory, nie posiada takiego zwyczaju. Oczywiście, mowa tutaj gdy jej humor jest na poziomie normalności... Gorzej jak wybuchnie. Wtedy... To z kijem nie podchodź. Zauważyła, że chłopak zamierza wskoczyć na scenę. Odchyliła się lekko do tyłu, znając jej szczęście pewnie i jeszcze uderzyłaby Go głową. Niezbyt przyjemne spotkanie. A kolekcji siniaków się już dorobiła. Uśmiechnęła się dziwnie, było to połączenie ironii i zadziorności. W końcu nie bez powodu była w Slytherin'ie... Nie? Uniosła lekko brew. -Bardzo nonszalancka poza.-Powiedziała i przekrzywiła głowę, jakby nad czymś się zastanawiała. Nie był skrępowany, czy nieśmiały. Lubiła ludzi, którzy twardo stąpali po ziemi, bo i to można było poniekąd wywnioskować. Ale nie byłoby zabawnie gdyby tak milczał i peszył się za każdym razem, gdy na niego spojrzy. Oj miała już takie wypadki... A ona wolała, jak człowiek żył i umiał powiedzieć więcej niż jedno wyraźne zdanie. -Mm... Nie.-Pokręciła spokojnie głową, mówiąc prawdę. To, że stała na środku sceny wcale nie oznaczało, że zamierzała śpiewać czy coś w tym stylu. Wzruszyła lekko ramionami... Choć nie powie, że nie przeszło jej to przez myśl.-Widok z środka sceny...-Odwróciła się aby spojrzeć na to miejsce.-Jest niesamowity... Ciekawi mnie, co czuły osoby, stojąc właśnie tam. Przed widownią i całą resztą... Choć myślę, że stojąc tak, samemu, z tylko swoimi myślami potrafi być bardziej... -Mruknęła i wzruszyła lekko ramionami, odwróciła wzrok i ponownie utkwiła go w chłopaku. Ale po co ona to mówi? Chyba musiała pozwolić uwolnić się niektórym myślom. Zaśmiała się i odchyliła lekko głowę do tyłu. -Posłuchać? Może i jestem dobra w tych klockach ale nigdy nie posiadałam widowni... To się raczej nie zmieni.-Powiedziała. -Poza tym, trzeba czegoś więcej, żeby posłuchać tego głosu... To niemalże zaszczyt!-Pokiwała głową. Jakby była pewna swoich słów. Tak, trzeba mieć to coś aby wydobyć z niej coś więcej... Tak już bywa.
Wiele złego można było powiedzieć o Tannerze, nawet jeśli rozmawiało się z nim raz w życiu. A może właśnie szczególnie wtedy? Ponieważ gdy wymieniło się z chłopakiem dwa słowa, można było określić go tylko w jeden sposób: egocentryczny dupek. Chyba, że jakimś cudem trafiło się na jego dobry dzień i nie burczał na każdego, nie odgryzał się za zwykłe "przepraszam" na korytarzu albo nie spoglądał na tyłki dziewczyn, które zażenowane najczęściej odchodziły jak najdalej od niego. Dzisiaj na szczęście był jeden z takich dni. A może na nieszczęście? Nieważne, całkiem nie do tego zmierzałam, zaczynając pisać pierwsze zdanie. Tanner z pewnością nie był skrępowany w towarzystwie dziewczyny. Siedział rozluźniony, z nonszalancką pozą jak już zdążyła zauważyć Angven. Nic nie stałoby na przeszkodzie, żeby teraz położył się, rozebrał, zaczął tańczyć albo cokolwiek jeszcze innego. Nieśmiały nie był, no i to była jedna z jego dobrych cech. A może właśnie z tych złych? Za swoją zbytnią pewność siebie często dostawał po mordzie - wychodził z założenia, że twarz nie szklanka, nie da jej się potłuc - jednak lubił tą cechę w sobie. Podobało mu się, że może podejść do kogoś bez żadnego skrępowania i rozpocząć rozmowę. Albo, że może tak jak teraz właśnie, siedzieć z nowo poznaną dziewczyną i nie musieć się zastanawiać czy już spocił się tak bardzo, że widać plamy czy jeszcze nie, albo czy jego twarz nie przybrała już pięknego, buraczkowego koloru. To były plusy chłopaka. - Nazwałbym to inaczej - uśmiechnął się lekko, przekręcając głowę. Neguje każde słowo innej osoby, więc dziewczyna będzie się musiała przyzwyczaić, jeśli chce z nim rozmawiać. Bardzo rzadko przyznaje też komukolwiek rację. Musi postawić na swoim - wygodna poza, nie nonszalancka. Z pewnością nie próbuję Cię nią poderwać - wyszczerzył zęby w lekkim uśmiechu, starając się, żeby żart był mocno wyczuwalny. Czasem nikt nie potrafił rozpoznać jego poczucia humoru, co bardzo mocno utrudniało mu życie. Ludzie brali wszystko zbyt poważnie, jego zdaniem oczywiście. - Chyba zaczynam rozumieć - odparł cicho, starając się podtrzymać atmosferę, która panowała w tej sali, a nie ją zburzyć, co było kolejną dziwną rzeczą w jego zachowaniu. Zawsze wszystko niszczył. Specjalnie lub nie, jednak zawsze udawało mu się wszystko zniszczyć. - Z pewnością czuli się wspaniale. Zamknij oczy. Wyobraź sobie, że jesteś w czymś najlepsza. Nie tak zwyczajnie najlepsza, tylko, że nie ma i nigdy nie było lepszej osoby od Ciebie. A teraz postaw się na środku sceny, przed ogromną widownią i spróbuj się nie uśmiechnąć - chłopak, podczas gdy mówił, sam wykonywał swoje polecenia. Gdy skończył, nastała cisza, która umożliwiła mu wyobrażenie sobie tego wszystkiego. Na jego twarzy, po raz pierwszy i z pewnością ostatni, ukazał się szczery uśmiech, zawierający zadowolenie, miłość, a nawet radość. No, no, czyżby coś drgnęło w nieczułym draniu? - Sugerujesz, że nie mam tego Twojego "czegoś więcej"? - spytał z lekkim rozbawieniem, unosząc do góry jedną brew. Nie przejmował się tym za bardzo, że dziewczyna tak uważa, chciał tylko wiedzieć dlaczego, no i oczywiście co jest dla niej tak ważne w człowieku. Z lekkim uśmiechem, który nie znikał z jego twarzy, patrzył na nią pustymi oczami, zastanawiając się jakiej odpowiedzi udzieli mu dziewczyna.
Nawet gdyby... Skoro człowiek taki jest, niepotrzebne jest zmienianie go na siłę. Lub ustawienie tak, aby to Tobie pasowało. Jeżeli nie czujesz tego, daj sobie spokój. Można spokojnie powiedzieć, że nienawidziła gdy ktoś próbował kogoś zmieniać na siłę. Każdy ma swoje gorsze dni... Ona, gdy wstała nie tą nogą, którą powinna zachowuje się jak suka. Twardo trzyma się swojego, nawet, jeżeli prawda nie leży po jej stronie. Gdyby ktoś wszedł w jej drogę, nieproszony, zapewne mogłoby nawet dojść do rękoczynu. Czasem bywała narwana, przyznaje. Chyba nic nie jest w stanie jej uspokoić, czy powstrzymać. Pewnie nie wypróbowała wszystkiego, ale jak dotąd, nic takowego się nie znalazło. I idealnie! Jedyne czego by teraz potrzebowała to skrępowanego towarzysza. Rozbierać się i tańczyć? Tak od razu? Jej towarzystwo, czasem bywało orzeźwiające ale żeby aż tak? Z pewnością zabawnie by to wyglądało. Pewnie sama by się przyłączyła, kto wie... Do jej głowy czasem wpadają naprawdę dziwne pomysły. A co jest złego w byciu sobą? Co w tym przypadku łączy się z pewnością siebie... To podstawa! Bezradność jest poniekąd urocza, ale sama doskonale wie, że prędzej czy później przestałaby posiadać ten urok. Nie mogła patrzeć jak ludzie nie mogą radzić sobie z najłatwiejszymi rzeczami. Jest to wynikiem tego, że sama od małego radziła sobie sama. Nie polegała na innych. A pewność siebie, chyba ją odziedziczyła... Zaśmiała się i pokręciła głową. Najwidoczniej trafiła na trudny przypadek, pewnie ktoś powiedziałby, że chłopak był typem "antyludzie"... Wiecie co mam na myśli. Ale nie zrażała się szybko... Ba! Trzeba czegoś więcej. Zawsze starała się zaakceptować innych... Takimi jakimi są. Nie oznacza to od razu, że wszystko toleruje. Nie była taka wspaniałomyślna. Nie powie również, że do każdego pała sympatią. -Naprawdę? Kuurdę! A już zaczynałam mieć nadzieje. Zniszczyłeś moje plany!-Powiedziała i zrobiła kwaśną minę, jakby była zawiedziona. Sarkazm? Nie... Skądże... Zaśmiała się cicho i ponownie pokręciła głową. Nie miał aż tak tragicznego poczucia humoru... Podniosła wzrok, wraz z jego następnymi słowami. Próbował utrzymać tę atmosferę? To prawie... Miłe? Nie znała go, jednak coś jej podpowiadało, że jest to dla niego nowość. Z dziwnym powodów, posłuchała go, jakby jego słowa naprawdę do niej dotarły. Jakby rozumiała ich sens, i zanim chłopak powiedział o uśmiechaniu, na jej ustach wystąpił dziwny uśmiech. Który chyba nie miał prawa wyjść na światło dzienne, siedział zbyt głęboko a teraz nie chciał tam powrócić. Uchyliła lekko powieki. -Wiem o czym mówisz...-Powiedziała. Oczywiście, że wiedziała. Sama to czuła, nie jeden raz... Jej palce u rąk lekko drgnęły, jakby przeszył je lekki prąd, który nie posiadał konkretnego źródła. Odwróciła się i spojrzała na jego osobę. I nawet zdążyła zauważyć ten uśmiech, który pojawił się na jego twarzy. Najwidoczniej i on robił coś, co do końca nie leżało w jego naturze. Podniosła się z swojego miejsca i otrzepała kolana z kurzy, który wcześniej osiadł na deskach sceny. Stała tak moment, odwrócona bokiem. Jej nagie ramiona lekko opadły, jakby nad czymś mocno rozmyślała i ta myśl, pochłonęła ją doszczętnie. -Może sugeruje... Może nie?-Wzruszyła lekko ramionami. Zaczęła robić kółko, jakby z zamiarem okrążenia chłopaka. Po kilku metrach, zatrzymała się.-Musisz mi pokazać, że nie boisz się być sobą...-Spojrzała na Niego. Słowa wydają się proste, jednak tylko słowa... Nie poznała wielu osób, które spokojnie mogły spojrzeć w jej oczy i powiedzieć, że wiedzą kim są i czego chcą. Dla niej najważniejsza była szczerość, nie tyle co wobec niej ale wobec siebie... Jeżeli nie brzmi to zbyt zagmatwanie, to dobrze. Ruszyła dalej, jakby dała upust tej jednej myśli, której chciała. -A tak poza nawiasem... Możesz do mnie mówić Shay.-Powiedziała spokojnie. Teoretycznie, mógł się do niej zwracać jak chciał. Nie robiło jej to różnicy. Uśmiechnęła się jak głupia, do siebie... Bez większego powodu. Humor dopisywał Ang? Prawie przerażające.