Opustoszałe, zakurzone, nie używane od lat pomieszczenie. Początkowo, miało to być miejsce organizowania różnorodnych przyjęć i okazji, a także wspaniałe miejsce ćwiczeń dla kółka teatralnego. Jednakże przez brak zarówno prowadzącego, jak i chętnych sala ta pozostała nieużywana. Na ziemi można znaleźć pare pergaminów, zawierających zgubione notatki studentów, czy też początkowe rysopisy scenariuszy jeszcze sprzed wielu lat. Dzisiaj, uczniowie przybywają tu najczęściej tylko po to, by odpocząć od hałaśliwych rówieśników i zaznać nieco ciszy i spokoju.
Autor
Wiadomość
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Wylosowane pytanie: 4 - czas wolny a praca Wylosowana kostka:1+1 za uzdro = 2 Jak będziesz występował w następnej scenie: zobaczymy
Od początku mogła spodziewać się tego, że zapewne Huxley będzie od nich chciał jakiejś scenki rodzajowej związanej w jakiś sposób z uzdrawianiem i jego historią. Nie myliła się, bo zaraz też zostali porozdzielani na dwuosobowe zespoły, a jej trafił się pierwszak. Super. Najwyraźniej została niańką. Na domiar złego jeszcze trafiła im się czarownica, którą ledwo kojarzyła. No to naprawdę pięknie. Czuła już w kościach, że to się nie może skończyć dobrze. Westchnęła jedynie ciężko. Gdzie ostatni raz słyszała to nazwisko? Możliwe, że było to w Nowym Orleanie, gdy szukała informacji o Laveau. Wtedy też mogła natknąć się na Annie, ale nie poświęcała jej większej uwagi. - Z tego co kojarzę to ona chyba pochodzi z Luizjany. Chyba jakoś dziewiętnasty lub dwudziesty wiek... Znając życie pewnie jakoś się angażowała społecznie w wolnym czasie czy coś - westchnęła. - No nic. Pora zajrzeć do książek i poszukać czegoś na jej temat. Masz jakieś preferencje do tego jak chcesz to przedstawić, młody? Bo ona w ogóle nie miała konceptu. Wiedziała tylko tyle, że potrzebuje więcej czasu, żeby coś konkretnego przygotować i znaleźć potrzebne informacje.
Wylosowane pytanie: 5, wrogowie i czciciele Wylosowana kostka:3 Jak będziesz występował w następnej scenie: zaśpiewa dziewczę
Cóż do sali weszła jako ostatnia, tuż przed nauczycielem i być może dlatego to jej przypadło pracować w samotności. Przynajmniej miała dzięki temu pełną swobodę jeśli chodziło o stronę artystyczną. Przy tej bardziej historycznej związanej z konkretną wiedzą chętnie przygarnęłaby jakąś pomoc. Wiedziała na pewno tyle, że Dilys znana była z tego, że przez wiele lat pracowała jako uzdrowicielka w Św. Mungu. Mogłaby nawet przysiąc, że gdzieś natknęła się na jej prace traktujące o magicznych chorobach zakaźnych. Jeśli zaś chodziło o kwestie związane z czcicielami i wrogami to już było nieco gorzej. Wiedziała jedynie tyle, że z pewnością po objęciu posady dyrektorki Dilys była uwielbiana przez większość ludzi. Niemniej o ile dobrze pamiętała to chyba miała nieco na pieńku z czystokrwistymi rodami, którym się naraziła jakąś ze swoich prac, która bodajże nawiązywała do statusu krwi i prawdopodobieństwem występowania pewnych chorób. Zdecydowanie chodziło o to, ale nie mogła przypomnieć sobie wszystkich szczegółów. Dlatego też była wdzięczna za to, że Huxley udostępnił im tyle różnych materiałów, w których mogła przebierać do woli.
Wylosowane pytanie: 2 Wylosowana kostka: 6 Jak będziesz występował w następnej scenie: ych no nie wiem
Szczerze mówią wcale nie przejmuję się jękami Jamesa. Wręcz przeciwnie. Jedynie zerkam na niego z uniesionymi brwiami i nic nie komentuję te narzekania. Bynajmniej nie dlatego, że jestem niegrzeczna! Po prostu musze koniecznie poprawić swoją fryzurę i niesforne loki. Od tego jednego, lekko uniesionego kosmyka odrywa mnie dopiero Farris, proponując absurdalne rozwiązanie. Nie mogę się powstrzymać od uśmiechu na te słowa, mimo że mój wzrok miał pozostać karcący. - Podpowiadasz mi głupoty! Nie mam takich wyraźnych rysów twarzy jak ty czy Twoja siostra, wyglądałabym jak rozmemłany człowiek - ziemniak - stwierdzam i chichoczę pod nosem kiedy wkraczamy do sali. Pomysł z baletnicami nie był taki zły więc z umiarkowanym zainteresowaniem kiwam głową. Może to i jest jakaś myśl! Muszę jednak dalej zająć się upiększaniem swojej osoby, więc zabieram się za malowanie ust. Ledwo zamykam lusterko i wrzucam do torebki, słyszę jakieś szepty Jamesa, że już się rozmazałam. Cmokam z niezadowoleniem na swoje roztrzepanie. Zamiast znowu wyszukiwać lusterka pochylam się konspiracyjnie do Jamesa zza moich gratów, które rzucił na biurko, by mnie poprawił. Wyczekująco robię do niego oczy, by mi pomógł, zanim nie wejdzie nauczyciel. Zakładam, że zrobi to prędko, zaklęciem. Po chwili już byliśmy dobrani w pary i spoglądam na kobietę, którą dostaliśmy. Znam ją z czekoladowych żab. Wysyłam przyjaciela, by zabrał kilka książek, byśmy mogli je wspólnie przejrzeć. - No dobrze. Więc jest bardzo brzydka, ma garb i na dodatek jest jednooka. Dramat. Chyba ty powinieneś nią być. Z charakteru... cóż wydaje się, że była bardzo pracowita i uczciwa. Co za nudy. Ktoś o takiej aparycji, musiał być chociaż odrobinę nieuprzejmy, by odbić sobie jakoś wygląd - mruczę i przeglądam książki, które mieliśmy przed sobą. - Myślę, że powinniśmy tańczyć. Ja będę umierać po scenie, a ty będziesz mnie niby leczył i kręcił się z moim pół martwym ciałem w ramionach. Świetnie tańczymy. Może jakiś niesamowity układ! - ekscytuję się wspólnym występem znacznie bardziej niż wszystkim innym.
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Wylosowane pytanie:3 - legendy Wylosowana kostka:4 + 6 = 10 Jak będziesz występował w następnej scenie: sztuka...
-No cześć. - Rzucił do wyprodukowanej w chinach, kiedy ta do niego podeszła. Dobrze że wylądowali razem w parze, bo jako tako się znali i mogli nawzajem nadążyć za swoim myśleniem. Całe szczęście też Huxley był dla nich łaskawy i dał im kogoś tak łatwego Jak Nicolas Flamel. Jednak kiedy myślał o zadaniu to bardziej wyglądało to jak combo Działalności Artystycznej i Historii Magii niż Uzdrawiania i tego drugiego. Na Papę Gryfa jednak ani myśli narzekać, bo go ręka Boska Merlinowska pokara zatruciem pokarmowym albo wenerą na egzaminie końcoworocznym. - Odkrył i stworzył on kamień filozoficzny, a tym samym eliksir życia - To był pewnik który z całą pewnością mógł potwierdzić. W końcu to dlatego był sławny, prawda? - Nie czuję się najlepiej w muzyce i tańcu, więc chyba sztuka to jedyne co nam zostało. - Mogła się o tym przekonać kiedy byli na balu. Taniec nie jest jego domeną. - Umiem w Nordycki, Szkocki i Rosyjski akcent, ale Francuzki niezbyt mi idzie. - Dosłownie kaleczył ten język kiedy go używał. Opanowanie francuskich inkantacji było dla niego ładnym wyzwaniem. Spojrzał do jednej z książek traktujących o Flamelu-Mhm. Ponoć był jedną z osób które parę dekad temu powstrzymały zaklęcie Grindelwalda, które rozprzestrzeniało się po Paryżu. Istnieje też legenda o tym jak gnom mu ukradł kamienie filozoficzne i wpadł z nimi do rzeki. - To chyba mogło być całkiem w porządku tematem sztuki. Ech... Jak mus to mus. -Żono moja, gdzie me mienie?! Gdzie też się podziały moje dwa filozoficzne kamienie! - Improwizował po gryfońsku... Dadzą radę.
C. szczególne : biegające po ciele tatuaże, w pracy przykryte długimi rękawami, chociaż wychodzą na ręce i czasem na szyję | pojedynczy kolczyk szeherezady w uchu
- Kto jest gotowy, może iść występować! Liczy się wasza wiedza oraz przedstawienie! - mówię kiedy przechadzam się między parami. Klepię po ramieniu pannie Brooks, która okazała się być twórcza. Pokazuję jej kciuka do góry; może i uważała to za blamaż, ale czułem w niej niesamowity potencjał artystyczny. Krukon również wyglądał na drama queen. Za to kiedy mijam najwyższego Gryfona z mojego domu (chyba był wyższy niż Percy), również kiwam głową z zadowoleniem na jego słowa. - Ładna z was para - stwierdzam wesoło do Mulan oraz Lilaca. Gdyby ktoś mnie potrzebował rozglądam się po uczniach, ale wszyscy wydają się działać prężnie w swoich parach.
Rzucacie ponownie kostką k6 na to jak wam idzie przedstawienie. Macie 1 przerzut za każde 10 punktów z DA.
Jak wam idzie?:
1 - Istna tragedia. Rzućcie kostką k6 na błędy 4 razy. Możecie uznać, że to wasze nieudolność, bądź zwalić winę na niewygodne stroje czy inne problemy na scenie. Niewiele z wiedzy przekazaliście, bo wszyscy byli rozproszeni. 2 - Bardzo kiepskie przedstawienie. Rzucacie na błędy 3 razy. 3 - Cóż... Mogło być gorzej. Rzucacie na błędy 2 razy. 4 - Tak naprawdę jest całkiem nieźle! Może jakaś nieistotna pomyłka - macie tylko 1 błąd. 5 - Idzie wam naprawdę dobrze. Wszystko poprawnie, żadnych większych błędów, ani nic w tym stylu! Gratulacje. 6 - To była istna poezja! Piękne ruchy! Nieskazitelny śpiew! Gwiazdy estrady!
Błędy:
1 - Wywróciliście się x razy. Rzuć kostką k6 ile. 2 - Pomyliliście tekst. 3 - Zaczęliście nagle śpiewać w złym momencie. 4 - Potknęliście się i wpadliście na partnera. 5 - Zapomnieliście co mówić i zaczęliście czytać z kartki 6 - Zaczęliście scenę w złym momencie i wasz dialog był bez sensu w pewnym momencie.
Kod:
<zg>Przerzuty i punkty z kuferka w DA:</zg> <zg>Wylosowana kostka:</zg> wpisz kostkę oraz dodaj te z poprzedniego etapu oraz waszych partnerów
Uwaga! Wybaczcie za opóźnienie. Macie czas do 19.12 do godziny 19.00, nawet jeśli nie napisaliście jeszcze wcześniejszgo etapu!
______________________
Courage is not living without fear
Courage is being scared to death and doing the right thing anyway
Hawk A. Keaton
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : miodowe końcówki włosów, blada twarz, blizna na prawym przedramieniu po szponach sokoła, blizny na lewej dłoni i ręce po kugucharze, nosi mugolskie ciuchy
Przerzuty i punkty z kuferka w DA: 0 Wylosowana kostka: Hawk: I etap:4 (pytanie), 5 - 1 = 4; II etap:3 (wystąpienie), 5, 2 (błędy) Julia: 6 (wystąpienie)
Po pierwsze - nienawidzę publicznych wystąpień. Naprawdę. Nie wiem, co musiało strzelić do głowy nauczycielowi, by organizować zajęcia w takiej formie. Nie no, rozumiem kreatywność i tak dalej, łatwiej się niby przez to zapamiętuje, ale prędzej czuję, że nie jest to dla mnie. Nawet głowa mi o tym przypomina, gdy skrupulatnie pulsuje i nie zamierza mi dać ani chwili spokoju. Czuję, że prędzej czy później się to na mnie odbije, ale nie zamierzam aż nadto się na tym skupiać - koniec końców mam inne, ważniejsze rzeczy do zrobienia. Mój humor w związku z formą zajęć upadł, bo miałem nadzieję, że uda mi się jakoś czegoś nauczyć względem uzdrawiania - no ba, wziąłem ze sobą nawet różdżkę. No cóż, najwidoczniej, gdy następnym razem jej nie wezmę, będzie mi potrzebna. Byleby zaintrygować się w pełni na odegraniu własnej roli i zniknąć z oczu innych. Powtarzam to sobie w głowie niczym mantrę, której to pieśń rozbrzmiewa bardziej i intensywniej pod kopułą czaszki. Biorę głębszy wdech, patrzę na Julię. I pokładam w nią całą nadzieję względem przedstawienia, względem cyrku, który ma się dziać. - C-Chodźmy i miejmy to z... głowy. - proponuję, nawet nieśmiało ją lekko ciągnę za ubranie, mając nadzieję, że tym samym ją do tego przekonam. Zbytnio nie musiałem się przy tym starać, bo po chwili lądujemy na scenie, a ja czuję ponowny strach. Nie potrzebuję oczu patrzących w moim kierunku. Nie potrzebuję nikogo, kto by mnie oceniał. Pole widzenia ewidentnie się zawęża, stoję niczym ostatni kołek, przeżywając w środku sytuację intensywniej, a przede wszystkim bardziej. Szum opanowuje mój słuch, ponownie część informacji do mnie dociera, a część - no cóż, niespecjalnie. Nie mogę tego w pełni kontrolować, niezależnie od tego, jak bardzo bym chciał. Powstrzymuję drżenie rąk, może moja gra aktorska jest równa zeru, może niespecjalnie udaje mi się cokolwiek zawrzeć. Powtarzam sobie w umyśle, że będzie dobrze. Że to tylko lekcja, że zaraz się to skończy. Na szczęście ukradkiem jasnoniebieskich tęczówek udaje mi się dostrzec nieco więcej, niż tylko i wyłącznie mój strach, gdy ten oplata moja sylwetkę i uniemożliwia podejmowanie bardziej racjonalnych decyzji. Widzę Julię, która radzi sobie znakomicie w roli średniowiecznej uzdrowicielki, co mnie pokrzepia na duchu - delikatnie, nie usuwając całej otoczki braku przekonania, ale jest ewidentnie lepsze niż brak czegokolwiek, co mogłoby nieco odwrócić moją uwagę. Coś tam mówię, ale niespecjalnie dużo, mylę się w tekście i rozpoczynam w złym momencie, gdy Brooks pod postacią Cliodny "uleczyła" mnie z niemożności mówienia, ale mam to gdzieś. Gdy przedstawienie się kończy, uciekam ze sceny jak najszybciej, czekając tylko i wyłącznie na to, aż lekcja się zakończy, Nie skupiam się na obserwowaniu poczynań innych - po prostu trzymam kurczowo torbę pod pachą i mam nadzieję na szybkie, bezbolesne wyjście z sali.
Wylosowane pytanie:3 Wylosowana kostka:3 - 1 = 2 + 6 od mer = 8 Jak będziesz występował w następnej scenie:
Kompletnie nie przejmuję się jej karcącym spojrzeniem tylko szczerzę się wesoło, próbując wyobrazić sobie łysą Mer. Widok ten tak mnie bawi, że śmieję się pod nosem, kręcąc głową. To prawda, Gryfonka z tymi swoimi perfekcyjnie ułożonymi lokami wygląda lepiej niż jakakolwiek dziewczyna w Hogwarcie, o czym przypominam jej na każdym kroku. Tym bardziej szkoda, że wcale w siebie nie wierzy i porównuje się do innych, ale przecież od tego ma mnie - żebym ciągle mógł powtarzać jaka jest wspaniała. - Racja! Teraz jesteś pięknym rozmemłanym człowiekiem - ziemniakiem z lokami - chichoczę, owijając sobie dookoła palca kosmyk jej włosów i mam nadzieję, że widzi, że żartuję. Zaraz potem ta prosi mnie o poprawienie rozmazanej szminki i nawet do głowy nie przychodzi mi myśl, żeby zrobić to zaklęciem. Pewnie byłaby jeszcze bardziej niezadowolona, że rzucam jej jakimś chłoszczyściem na ryj, dlatego wyciągam rękę i delikatnie poprawiam makijaż. Z precyzją dokonuję poprawek jakbym zajmował się tym przez całe życie (bo trochę tak było, mam dwie siostry i wiem jak ważne jest dla nich, żeby wyglądać dobrze - choć nie skupiają się na tym aż tak jak Tew). - No, teraz to już możesz startować w wyborach na najpiękniejszego ziemniaka - oznajmiam ucieszony i zanim się odsuwam, daję jej jeszcze zaczepnego pstryczka w nos. Słucham zaaferowany co nas dzisiaj czeka, unoszę brew na pytanie o podręczniki (ja przywlokłem tu tylko siebie, a Mer cały zestaw do mejkapu, więc jesteśmy świetnie przygotowani) i już mam narzekać co za nudy, kiedy słyszę słowo klucz - prezentacja. Cieszy mnie to niezmiernie, bo oznacza to, że oczy wszystkich będą skierowane na mnie i moją partnerkę, a chyba nikt nie ma wątpliwości, że choćbyśmy nie mieli o czymś pojęcia to i tak przedstawimy to w fenomenalny sposób. Uśmiecham się szeroko do dziewczyny, z werwą biegnę po książki i inne materiały, a następnie siadam obok gotowy do działania. Wertuję opasłe tomy, szukając jakichkolwiek informacji na temat wiedźmy, której imienia nie umiem nawet powtórzyć i marszczę czoło - taki jestem tym wszystkim skonfundowany. Średnio mnie interesuje, że żyła na przełomie XVI i XVII wieku w jakiejś zapyziałej wiosce Gorsemoor. Najpóźniej jutro o tym zapomnę. Gdy słyszę co opowiada o niej Mer, automatycznie garbię się i mrużę jedno oko, próbując upodobnić się do Gunhildy. - Ja podobny do niej? Skądże - oburzam się ze śmiechem, wciąż intensywnie czytając podręcznik. - O, miałaś rację! - mówię podekscytowany tym, że odbijała sobie parszywą mordę czymś innym. - Krążą pogłoski, że była wielką fanką orgii i że zapłatę za pierwszy lek przyjęła w naturze. Słuchaj, no to mamy ustalone. Ja będę tą całą Brunhildą i będziesz musiała tańczyć, żeby zdobyć lek. Ale pamiętaj, że musisz być przekonująca, inaczej umrzesz na smoczą ospę - przypominam z zafrasowaną miną, jakby mnie jakkolwiek obchodziło to schorzenie. - Jak mi się spodoba to ci nawet parę galeonów rzucę dodatkowo, co ty na to? Kupisz sobie za to coś ładnego - proponuję, a zawadiacki uśmiech błąka się na moich ustach. Wszystko w imieniu sztuki, oczywiście. - Nawet nie musimy się przejmować charakteryzacją - wskazuję na swoją mordę, która według mnie jest równie paskudna co ta, jaką zapewne miała czarownica, którą musimy przedstawić innym. - Dorobimy ci tylko jakieś dzioby na twarzy i będzie git.
Wylosowane pytanie:6 Wylosowana kostka: 5 - 2 (bo malo pkt mam z uzdro i historii) = 3 Jak będziesz występował w następnej scenie: CHYBA TANCZE albo musical, jeszcze nie wiem
Gdy Williams oznajmił co będą dzisiaj robić i zarządził początek lekcji, bez słowa potuptała po podręczniki - tylko w nich była jakakolwiek nadzieja, zważając na to jaką miała wiedzę na temat uzdrawiania czy historii. Zresztą Murphy tak samo nie był szczególnie w tym obeznany. - Dobra, czytaj o jakichś ogólnych informacjach, ja poszukam czegoś ciekawszego - oznajmiła, zrzucając na niego o wiele nudniejsze zadanie. Usiadła tuż obok i podpierając policzek o dłoń, wertowała pożółkłe stronnice zakurzonych książek. - Jezu ale beznadzieja. Nie rozumiem. Niby odkryła to całe skrzeloziele, ale wszyscy mówią, że to ten drugi cep i jakby okej, ktoś mógł się pojebać, bo to było milion lat temu, ale chyba minęło już tyle czasu, że mogliby to jakoś uporządkować - narzekała cicho. Mimo wszystko dalej przeglądała podręczniki, nie zważając nawet na palca, przeciętego ostrą krawędzią strony i znużenie, które przymykało jej piegowate powieki. Ożywiła się dopiero, gdy natknęła się na interesującą wzmiankę, niepodpartą żadnym źródłem. - O chuju złoty. Ona niby była napalona na Nicolasa Flamela. Jak bardzo trzeba być zdesperowanym, żeby czaić się na dziada, który ma, to znaczy chyba, żonę i jakieś miliard lat? - spojrzała na Murraya. Zaraz potem dźgnęła go w ramię, żeby tym razem na pewno oderwał się od lektury i skupił na plotkach, które właśnie czytała. - Słuchaj, eksperymentowała na mugolach. Podobno najpierw ich uwodziła, a potem testowała na nich skrzeloziele. Dramat - skwitowała to, kręcąc głową. - Musiała być albo piękna albo wybitnie uzdolniona. Stawiam na to pierwsze. A skoro tak to ja się w nią wcielę - rozłożyła ręce na boki, uśmiechając się niewinnie. - Co w ogóle robimy? Na poezję chyba nie jestem gotowa, żadna piosenka Salazara nie pasuje, a taniec... Nie wiem czy dasz radę z tak świetną partnerką jak ja - złapała go za rękę, uśmiechając się szeroko. - MOŻE JAKIEŚ TANGO. Będziesz tym merlina ducha winnym mugolem, co to uległ jej urodzie. Wszyscy nam uwierzą - teatralnym gestem odrzuciła włosy na ramiona. - A na końcu to zeżrę i mnie uratujesz, wpierdalając mi mordę do wiadra, bo przecież puenta jest taka, że skrzeloziele działa. Tylko się upiększ, Elladora byle kogo by nie tknęła - droczyła się z nim, dopiero teraz puszczając jego dłoń.
______________________
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
Przerzuty i punkty z kuferka w DA: 0/0 Wylosowana kostka:etap I: pytanie 4 na 6 | etap II:moje piękne 6, a Drake ma 4
Cóż można było mieć pewne wątpliwości, co do tego czy na pewno dobranie ich w parę to był naprawdę dobry pomysł. Biorąc pod uwagę ich poczucie humoru i niezwykle ciekawe pomysły to albo mogła wyjść z tego niezwykle dobra komedia albo po prostu parodia taka, że Huxley poleci im po punktach. Chociaż raczej nie spodziewała się, żeby to zrobił. - Dobra, damy radę jakoś gadać wierszem. To nie powinno być takie trudne, nie? - przynajmniej biorąc pod uwagę inne opcje to ta wydawała się najbezpieczniejsza i dawała większe pole do improwizacji w razie jakby coś poszło nie tak. Najważniejsze było tylko się nie roześmiać w trakcie. Odwróciła jeszcze głowę w kierunku Williamsa, gdy tylko ten przechodził obok. Niemal od razu wyszczerzyła się w radosnym uśmiechu i przylgnęła do boku swojego scenicznego męża, kładąc przy okazji dłoń na jego klatce piersiowej. - No wiem - rzuciła na wpół żartobliwie, ledwo powstrzymując się od śmiechu. No, ale żartów koniec. Dlatego też zaraz odsunęła się od Drake'a, aby móc zacząć odgrywanie ich cudownej scenki małżeńskiej, zaintonowanej przez Lilaca. - Cóż za pytanie, drogi mężu! Kamienie te leżą przy twym wężu! Pamiętaj też, by wypuścić go z wora, gdy legniemy do łoża tego wieczora. Korzystając z daru długowieczności, żyjemy szczęśliwie w bezdzietności. Choć jako twoja wierna żona, każdego dnia jestem chędożona. Dla ciebie również mój drogi, wspólnie spędzony czas jest niezwykle błogi. W czasie, gdy ty w ogrodzie sadzisz rabaty, ja przygotowuję nam pyszne obiady. Może i nieco za bardzo poleciała z tekstem, ale hej. W końcu to byli Francuzi. Co innego mieli do roboty niż korzystać z przyjemności cielesnych i dobrego jedzenia? Dobra była jeszcze praca alchemiczna, ale do niej z pewnością odniesie się jeszcze jej cudowny partner. Przynajmniej chwilowo wszystko szło im w zasadzie bez jakichkolwiek problemów. Po prostu wczuli się w role i robili z nimi, co chcieli.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Przerzuty i punkty z kuferka w DA: 24pkt i lecimy wierszem Wylosowana kostka:etap I: pytanie 4 na 2 | etap II:4 więc pomyliłam tekst
Chciała czy nie to jednak jakoś musiała odegrać Annie Marquette, ale to już po tym jak zgrabnie podobierała sobie materiały, starając się odnaleźć w książkach coś na jej temat. Och, gdyby tylko to mogło być tak proste na jak wyglądało. W końcu jednak udało jej się wyrwać jakiś staromodny strój lekarski czy pielęgniarski, który miała nadzieję, że chociaż trochę upodobni ją do starej magomedyczki. - Na pacjentach twarzach krosty, znak to niechybny smoczej ospy! - zaczęła, krzątając się po scenie wokół pierwszoroczniaka, któremu przypadła rola jej młodego pacjenta. - Parska, kicha, z nosa iskra bucha. Ee... kaszel ostry jak u bystroducha - coś musiała pomylić, bo ta linijka zupełnie nie miała sensu. No, ale show must go on jak to śpiewali The Ministress i trzeba brnąć jakoś w to wesołe bagno, zwane aktorstwem. - Buzia puchnie, zielenieje. Trzeba pójść grób kopać w knieje. Epidemia szaleje, dzwony w katedrze biją. Szukam pulsu, palce łączą się z szyją. Serce staje, ziemia wita. Ktoś w niebiosach dziś zawita! O jak ładnie jej się ułożył wierszyk, prawda? Idealnie dopasowany do czasów szalejącej smoczej ospy. Po prostu lepszego nie mogła ułożyć, prawda to?
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Przerzuty i punkty z kuferka w DA: 146 Wylosowana kostka:etap I: pytanie 5 na 3 | etap II:5
Samotne przygotowania do występu szły jej w sumie coraz lepiej. Kiedy już udało jej się mniej więcej zapoznać z żywotem wspomnianej Dilys to mogła przejść do bardziej twórczej części składającej się na na dobraniu odpowiednich strojów, które miały być odpowiednie zarówno dla magomedyczki, pracującej w świętym Mungu jak i dla dyrektorki Hogwartu. Nic dziwnego, że w pierwszej kolejności zdecydowała się na zdecydowanie przestarzałe uzdrowicielskie szaty, które zastąpiła bardziej odświętnym strojem, który miał być ujawniony dopiero po rzuceniu nieskomplikowanego zaklęcia. Jeśli zaś chodziło o muzykę, która miała jej towarzyszyć to postawiła na dosyć energiczny i radosny kawałek w iście musicalowym stylu. Była naprawdę pewna siebie. Może i nie miała wiele czasu, ale starała się jakoś zorganizować cały występ. I tak oto muzyka zaczęła grać, a ona sama musiała wejść w rolę pogodnej lekarki, która zaczęła śpiewać utwór zadedykowany swojej pracy.
Tumble outta bed and stumble to the kitchen Pour myself a cup of Wideye Potion It's so tiring, being always in motion Put on my clothes rather hastly Last night accident was kind of nasty Walking out of home with a wand Ready for another day on the ward
Working 9 to 5, what a way to make a living I guess I will never get to know that feeling They just use your mind and they never give you credit It's enough to drive you crazy if you let it
Może i zaczynała niezbyt pozytywnie jeśli chodziło o tekst, ale kolejne zwrotki piosenki nawiązywały do kolejnych awansów w św Mungu, które otrzymywała kobieta, aby finalnie zakończyć utwór tekstami nawiązującymi do jej lat kadencji jako dyrektorka Hogwartu. I to jedna z najlepszych swoją drogą. Miała jedynie nadzieję, że jej skromny występ spodobał się Williamsowi.
*reference song
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Przerzuty i punkty z kuferka w DA: 1pkt, czyli 0 przerzutów Wylosowana kostka: 4 + 6 + 10 = 20
Nie był mistrzem występowania na scenie, chociaż samo odgrywanie roli wychodziło mu dosyć gładko. Większym problemem było zapamiętanie tekstu tak żeby niczego nie pokręcić. Nie pomagało to że humor randomowo wybranej sztuki okazał się być dość niskich lotów. Chociaż i z takiego dało się na spokojnie pośmiać. Kiedy Mulan rzuciła swoją kwestią, on zapomniał swojej przez co odrazu przeskoczył do następnej, co skutkowało pominięcie połowy rozmowy Flamella z żoną. Drake więc dał że podbiega do okna i się za nie wychyla. -Tam jest złodziej mały! Wredny i paskudny gnom w ścierkę odziany. Oczy jak łajno, a nos jak kalarepa! Okradł mnie z kamieni, ale coś go goni. Czy to... Latająca rzepa? - Nie miał pojęcia po jakich eliksirach ktoś pisał tę sztukę, ale musiał mieć nieźle nasrane pod kopułą. Albo być z gryffindoru. Na jedno wychodziło
Murphy M. Murray
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 173
C. szczególne : często chodzi po szkole z rogami lub ogonem, a w chwilach wzmożonych emocji włosy zawsze informują o tym otoczenie swoim kolorem; blizna po ranie ciętej na lewym boku na wysokości pępka
Wylosowane pytanie:1 Wylosowana kostka: 3 - 4 = -1 Jak będziesz występował w następnej scenie: Pewnie tańce, może jakiś musical, jeszcze się okaże Irytek: tak pojawia się
Generalnie nie wiem za bardzo, co się dzieje, dlaczego uzdrawianie mamy w sali teatralnej albo w ogóle co ja tu robię, zamiast kimać w swoim ciepłym łóżeczku i odsypiać turbulentną noc. Po przyjściu do sali witam się z ludźmi trochę na oślep, bo połowa mojego mózgu znajduje się jeszcze gdzieś w. Fazie REM. Nic dziwnego, że podręcznik podsunięty mi przez Marlę zdaje się być zapisany hieroglifami. A w dodatku jeszcze do sali wbija Irytek. — KEATON I MURRAY UDAJĄ CNOTKI, A CHCĄ POPODZIWIAĆ SWOJE KLEJNOTKI! — wyśpiewuje mi nad głową, rechocząc przy tym rubasznie, a ja staram się mimo wszystko dzielnie wertować kartki, szukając wzmianek o wskazanej wiedźmie. — MURRAY I KEATON UDAJĄ GŁUPA, PO DZWONKU ZA ROGIEM PÓJDĄ SIĘ ŁUPAĆ! — Staram się nie zwracać uwagi na rozchichotaną Marlę, udając, że ja tam nic nie słyszę. To chyba jedyne, co kiedykolwiek zadziałało na Irytka, chociaż ten i tak pewnie jest zadowolony z dość pokaźnej publiki. — Dobra, znalazłem coś… ona miała dwanaścioro dzieci? — dziwię się na głos, przejeżdżając palcem po tekście. — I to polowa była charłakami, a jej mąż utopił się w kałuży… yyy… no nieźle, nie dziwię się, że zaczęła eksperymentować ze skrzelozielem — stwierdzam, wczytując się dalej. — Nic tu nie ma o Flammelu, ale za to jej siostra była żoną jakiegoś arystokraty który nazywał się Abs… Abro… Abrach… chuj, nieważne w sumie, ta siostra w każdym razie się jej wyrzekła i… yyy… kłóciły się potem o… prawa skrzatów domowych? Co? — wszystko stopniowo przestaje się trzymać jakiejkolwiek kupy, więc przebiegam ponownie wzrokiem po tekście. — Aha… nieważne, to nie o niej, żartowałem — stwierdzam w końcu, odkrywając, że czytałem o jakiejś Eleonorze, zamiast Elladorze. Ups. — Wszystko przez tego Irytka, rozproszył mnie jebaniec — zwalam na niego. Już chyba nie mam czasu szukać właściwych informacji, zwłaszcza że trzeba omówić formę, a informacje, które znalazła Marla, starczyłyby na odegranie całego dramatu, więc i tak nie byliśmy w najgorszej sytuacji.— Ja nie dam rady?! — obruszam się. — Nie ma chuja, tańczymy. Ale do tańca by się jakaś muzyka przydała. Nie wiem, czy Luumos grali coś co przypomina tango — stwierdzam, drapiąc się po głowie. — Ale na pewno pasuje bardziej od Salazara. — Wyciągam kciuk w górę, akceptując scenariusz Marli, chociaż na koniec mina mi rzednie i zamieniam wyciągnięty palec na inny, udając, że wcale mnie ten komentarz specjalnie nie dotknął, chociaż trochę tak było, mimo że wiedziałem, że O’Donnell sobie żartuje. — To może jednak ja się wcielę w Elladorę, lepiej mi pójdzie bycie nieskazitelnie pięknym i uzdolnionym.
Marla O'Donnell
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : szeroki uśmiech, koścista sylwetka, bardzo ekspresyjny sposób bycia, irlandzki akcent, często wplata kolorowe apaszki we włosy
Gdy usłyszała o inicjatywie poczciwego Forestera, który postanowił zorganizować w szkole kulturalny miesiąc, którego zwieńczeniem miało być jakieś przedstawienie, na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Kto jak kto, ale ona akurat była wielką fanką takich akcji, dlatego przy pierwszej lepszej okazji zgłosiła się na ochotniczkę przy pomocy w ogarnianiu sali teatralnej. Tuż po bardzo wyczerpującej lekcji eliksirów, po której miała wrażenie, że zaraz eksploduje jej mózg, udała się w wyznaczone miejsce, trochę licząc na to, że upiększenie sceny i zrobienie tam porządku poprawi jej humor i pozwoli choć na chwilę zapomnieć o tych paskudnych oparach po nieudanych próbach stworzenia magicznych mikstur. Swoją pracę rozpoczęła od zebrania wszystkich śmieci, które walały się po podłodze - w pierwszej chwili chciała je po prostu wyrzucić, ale szybko się zorientowała, że może je wykorzystać do transmutowania w jakieś przydatne rzeczy. Toteż po pobieżnym przejrzeniu garderoby i ocenieniu czego wśród rekwizytów brakuje, skrupulatnie zmieniała stare pergaminy, papierki po słodyczach lub itemy pozostawione na przestrzeni tygodni przez uczniów w różne okulary, maski, sztuczne kwiaty, nakrycia głowy czy małe przedmioty codziennego użytku, które wydawały jej się niezbędne do stworzenia jakiegokolwiek widowiska. Następnie poukładała wszystko w eleganckich skrzynkach, które podrasowała sprytnym Reparo i inkantacją powiększającą, segregując i rozdzielając zgodnie z przeznaczeniem. W międzyczasie odpaliła też stary gramofon, który ku jej uciesze zaczął grać największe hity Franka Singultusa - nie omieszkała dać popisu swoich wokalnych i tanecznych (nie)umiejętności, mając cichą nadzieję, że usłyszy to sam Howard i zaproponuje jej główną rolę w sztuce. Potem zajęła się krzesłami (czego prędko pożałowała, bo okazało się, że jest ich bardzo dużo), które wyczyściła, poprawiła ich kolor, sprawiając kilkoma machnięciami różdżki, że był bardziej żywy, a na tych w pierwszym rzędzie nałożyła finezyjne wzorki za pomocą zaklęcia Exemplar. Sala teatralna zaczynała wyglądać co najmniej znośnie, a widoczne efekty ciężkiej pracy dodatkowo motywowały do dalszych działań. Po krótkim odpoczynku zabrała się za kotary, które dzięki Renevo znów wyglądały jak nowe - pozbawione dziur, wyblakłej barwy czy kurzu. Ostatecznie też transmutowała materiał w taki, który przypominał miły w dotyku welur - kojarzący jej się z bardzo fancy teatrami z ulotek czy reklam na Wizbooku. Na samym końcu swoją uwagę poświęciła na doprowadzenie do porządku samej sceny - co prawda wytarty parkiet był niezwykle urokliwy i stanowił swoisty dowód na to, że w ostatnich latach koło realizacji twórczych działało dosyć prężnie - dlatego na miarę swoich możliwości doczyściła posadzkę, zabezpieczyła ją przed ewentualnymi zabrudzeniami czy zarysowaniami oraz kilkoma zaklęciami sprawiła, że delikatnie błyszczała jakby ktoś rozsypał na niej pyłek lunaballi. Uważała, że w świetle lumosów będzie się to prezentowało co najmniej wybitnie. Z dumą spoglądała na swoje dzieło, po raz kolejny utwierdzając się w przekonaniu, że transmutacja jest najlepszą dziedziną magii. Mimo że na porządki i ogarnianie tego chaosu poświęciła kilka godzin, w czasie których powinna zająć się zaległym esejem z uzdrawiania, czuła satysfakcję. Bo pomieszczenie sprawiało wrażenie przytulnego, przepełnionego magią i zadbanego, czego nie mogła powiedzieć, gdy przybyła tu ze swoją misją.
/zt
______________________
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Trwał miesiąc kultury, co wiązało się z tym że trzeba będzie nieco ogarnąć salę teatralną żeby ta była w jak najlepszym stanie kiedy dojdzie już do kwietniowego występu. O ile ten w ogóle się odbędzie. W końcu księżyc wyparował, a coś mu mówiło że to nie koniec problemów. Tak czy inaczej, kiedy tylko znalazł się na miejscu nie zwlekał tylko od razu zabrał się do roboty. Śmieci już były ogarnięte z tego co widział, ale do zrobienia nadal było całe mnóstwo pracy. Wyjął swoją różdżkę, która delikatnie niedomagała przez to jaki miała rdzeń dosyć mocno powiązany z księżycem. A jako że go nie było, to różdżka działała tak jakby cały czas był nów. Na samym początku wszedł na scenę i zaczął oczyszczać podłogę za pomocą zaklęć czyszczących, ale kiedy to nie dawało żadnego widocznego rezultatu przypomniała mu się pamiętna lekcja z Patusem na której Wacek przyniósł korek analny. Dwa zaklęcia z czego jedno z nich mogłoby mu się teraz przydać. Dokładniej chodziło o Renevo, które zaczął rzucać na każdą deskę na scenie po kolei, żeby ta wręcz lśniła nowością. Sam pomysł był całkiem w porządku, ale nie uwzględnił tego ile ten proces właściwie będzie trwać, skoro zaklęcie rzuca na każdy element sceny po kolei. Kiedy skończył czuł się jakby ktoś z niego resztki życia wycisnął. Dlatego przycupnął sobie na jednym z krzeseł żeby odpocząć. A kiedy jego bateryjki nieco się odnowiły, wstał i zaczął zajmować się kolejnym dosyć istotnym elementem sceny jakim były kotary. Prawdopodobnie można było je zastąpić jakimś zaklęciem, ale Howard chyba wolał pozostać przy klasyce, a Drake nie miał zamiaru ingerować w to aż tak. Znając życie i tak zagra rolę drzewa albo coś podobnego. Wracając do samych kotar wydawały mu się wyjątkowo zaniedbane. W niektórych miejscach były dziurawe i ledwo wisiały. Na sam początek potraktował je Reparo w nadziei że nie było w niej żadnych wypaleń czego zwykłe zaklęcie naprawiające, naprawić nie może. W sumie opracowanie wariantu tego zaklęcia które naprawiałoby spaleniznę byłoby całkiem pożyteczne. Może kiedyś spróbuje je opracować? Nawet jeśli się nie uda, to warto będzie spróbować prawda? Kiedy płachty materiału nie były już podziurawione niczym ser zaklęciami lewitującymi spróbował je poprawić żeby wisiały w miarę równo, ładnie i symetryczne. Nie szło mu to najlepiej, bo co chwilę te się zrywały i dopiero po godzinie mordowania się z nimi osiągnął sukces w ujarzmieniu ich. Na wykończenie transmutował sam materiał na nieco bogatszy i przyjemniejszy dla oka. Na sam koniec zabrał się za niektóre krzesła, które nadal potrzebowały odświeżenia i napraw. Kilka popękanych i niemalże złamanych nóg zostało naprawione zaklęciem Reparo i odświeżone za pomocą Renevo. Starał zająć się jak najlepiej każdym z nich mając nadzieję że może któreś się odwdzięczy w postaci zagubionego galeona. Niestety tak się niestało. Kiedy sala wyglądała już według niego w miarę przyzwoicie ruszył wkierunku wyjścia z niej. W końcu spędził tu sporo czasu, a trzeba było się nauczyć na jutrzejsze lekcje.
/zt
Ezra T. Clarke
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Czuł się absolutnie fatalnie - i z każdym dniem coraz słabiej, chociaż co ranek zarzekał się, że przecież gorzej być już nie może. A jednak - jeżeli w jakiś dzień nie dręczyło go zwalające z nóg zmęczenie, powodowane najwyraźniej nauką czarnej magii, to rekompensowała to noc przepełniona koszmarami. Ucz się wróżbiarstwa i otwórz swoje wewnętrzne oko mówili... Westchnął ciężko, przysiadając na scenie i niespiesznie składając stosik pergaminów przygotowany dla uczniów. Nie miał pojęcia, jaka dawka wspomagających eliksirów była dla niego zdrowa, a jaka mogła już grozić efektami ubocznymi, ale zwyczajnie nie mógł zrobić nic innego - chyba że wziąć zwolnienie dopóki księżyc nie powróci na swoje miejsce. W oczywisty sposób było to niewykonalne, skoro nikt nie wiedział, ile to w zasadzie potrwa. Z tego powodu liczył też na wyrozumiałość ze strony studentów, którzy w mniejszym lub większym stopniu również zmagali się z różnymi problemami magicznymi. Chyba też zwyczajnie nie miał cierpliwości dziś z kimkolwiek się kłócić. Nie chciał przekładać na nich własnej frustracji, więc każdą wchodzącą osobę witał lekkim uśmiechem, nie starał się jednak nikogo zagadywać, woląc nacieszyć się pozostałą mu chwilą ciszy. - Dzień dobry wszystkim - powitał ich w końcu, zsuwając się ze sceny i sięgając po pergaminy, by puścić je pomiędzy rzędami. - Rozsiądźcie się proszę tak, by między każdym było jedno wolne siedzenie. Zdaję sobie sprawę, że nie jest to najlepsza sala do wejściówek, ale nie trzeba będzie dużo pisać. - Spodziewał się dostrzec rozczarowanie na ich twarzy - sam nigdy też nie lubił teorii na działalności artystycznej. Perspektywa jednak potrafiła się zmienić. - Wiem, wiem, nie podoba wam się, ale niedługo kończy się semestr i będziecie podchodzić do egzaminów, chciałbym wiedzieć, jaka jest wasza aktualna wiedza teoretyczna. Dwadzieścia minut wystarczy? - upewnił się jeszcze, spoglądając na zegarek i kiwając głową, by zaczynali.
Wejściówka:
Rzucacie k6, która określa liczbę punktów zdobytych w pytaniach 1-5. Rzucanie k100, która określa liczbę punktów zdobytych w pytaniu 6. [Wynik > 10 = 0 pkt; 10-25 = 1 pkt; 26-55 = 2 pkt; 56 – 75 = 3 pkt; 76-100 = 4 pkt]
1. W którym roku powstał Magic Royal Theatre i jaki styl architektoniczny w nim dominuje? (1 pkt) 2. Jak nazywa się najsłynniejszy wśród czarodziejów kompozytor muzyki klasycznej i na przełomie których wieków żył? (1 pkt) 3. Przez który ród założona została słynna galeria sztuki w Londynie? Czyje dzieła można tam zobaczyć? (1 pkt) 4. Jaki tytuł nosi najczęściej oprotestowywane przedstawienie teatralne? Jaki gatunek zapoczątkowało? (1 pkt) 5. Która książka w Twoim przekonaniu powinna być obowiązkową lekturą dla każdego czarodzieja? Odpowiedź krótko uzasadnij. (2 pkt) 6. Wybierz, którą z postaci ze świata artystycznego uważasz za najbardziej inspirującą. Może masz jakiegoś idola? Opisz, co Ci się w nim podoba, czym przyciąga uwagę, czemu zawdzięcza swój sukces, etc. (4 pkt)
Kod:
Kod:
<zgss>Kuferek:</zgss> x pkt <zgss>Przerzuty:</zgss> wykorzystane/dostępne <zgss>K6:</zgss> <zgss>K100:</zgss> <zgss>Modyfikatory i ściąganie:</zgss>
Modyfikatory i ważne uwagi:
• Za każde 10 pkt można dodać sobie 1 pkt. [Istnieje jedna pula przerzutów na oba etapy.] • Osoby które mają 1-10 punktów z czarnej magii odejmują sobie 1 pkt za zmęczenie, 11-20 – 2 pkt i tak dalej. Podobnie osoby, które mają minimum 15 pkt z wróżbiarstwa odejmują 1 pkt przez siedzące im w głowie koszmary. [30 - 2 pkt i tak dalej] • Posiadanie samoodpowiadającego/samosprawdzającego pióra daje możliwość uzyskania łącznie 8 pkt bez konieczności rzutów kostką. Należy jednak rzucić k6 na przyłapanie, gdzie parzysta oznacza, że się upiekło, nieparzysta skutkuje wzięciem do odpowiedzi ustnej z niepewnymi konsekwencjami. [od słownej reprymendy czy punktów do wyrzucenia z klasy ] • Nie musicie pisać długich rzeczywistych odpowiedzi, jeżeli nie chcecie. Wystarczy napisanie jak Wam poszło. • Do pytań 5 i 6 możecie wymyślać odpowiedzi, nie muszą być to pozycje spisowe, natomiast jeżeli się na to zdecydujecie, to proszę, aby miały taką formę, by być może w tym spisie mogły się znaleźć!
Ściąganie:
uzależnione jest od aktualnej sympatii Ezry do danej osoby. Poziom sympatii można odnaleźć w ezrowym dzienniku i może ulegać zmianie po każdej lekcji i pd. Kostki są wyjątkowo przyjazne, bo Ezra sam jest w kiepskim stanie i jest mało uważny. Próbę ściągania można podjąć 3 razy.
• Osoby mające ją na poziomie 8-10: uznają, że po prostu udało im się ściągnąć albo nawet sam Ezra powiedział im, żeby przyjrzeli się jeszcze raz jakiemuś pytaniu. (max +2 pkt) • Osoby mające ją na poziomie 6-7: rzucają k6 gdzie 3- 6 oznacza sukces. (+1 pkt) a 1-2 brak konsekwencji przy pierwszym razie, -1 pkt przy każdym następnym. • Osoby mające ją na poziomie 4-5: rzucają k6 gdzie parzysta oznacza sukces (+1 pkt), nieparzysta przyłapanie (-1 pkt) • Osoby mające ją na poziomie 0-3 – k6 gdzie parzysta oznacza sukces (+1 pkt), nieparzysta to automatyczny Troll
Oceny:
Jako że Ezra nie sprawdza jako takiej obecności na lekcjach, nie przyznaję punktów za przyjście na zajęcia. Punkty można zdobyć poprzez starania i różne kwestie indywidualne, które później będę rozważać. Oraz ocenę: Wybitny - 10 pkt na wejściówce = 15 pkt dla domu. Powyżej Oczekiwań - 8-9 pkt na wejściówce = 10 pkt dla domu. Zadowalający - 6-7 pkt na wejściówce = 5 pkt dla domu. Nędzny - 4-5 pkt na wejściówce = 0 pkt dla domu. Okropny - 2-3 pkt na wejściówce = 0 pkt dla domu. Troll - 0-1 pkt na wejściówce = -5 pkt dla domu
Termin: 29.04 do północy
Ostatnio zmieniony przez Ezra T. Clarke dnia Nie Kwi 24 2022, 12:46, w całości zmieniany 1 raz
Kuferek: 1pkt Przerzuty: 0/0 K6:4miała być jedna, ale mój mózg zaszwankował K100:20 Modyfikatory i ściąganie: -
Wykazywanie się artystycznie nie należało do moich zbyt lubianych rzeczy. Dlaczego zatem tutaj przyszedłem? Znalazłoby się na to pytanie kilka odpowiedzi, ale tą najważniejszą była próba socjalizacji. Wciąż mocno pracowałem nad swoim charakterem i stawianie siebie w mniej komfortowym środowisku powinno było pomoc. No, przynajmniej tak uważał mój magiopsycholog, a ja częściowo zaczynałem mu wierzyć. Zjawiłem się, o dziwo, jako jeden z pierwszych w klasie. Przywitałem się z profesorem Clarke, na jego uśmiech odpowiadając moim, chociaż bardziej wyglądało to na dziwny grymas. Staram się, okej? Usiadłem na pierwszym lepszym miejscu i w milczeniu czekałem na rozpoczęcie zajęć. Niedługo później, przede mną pojawił się pergamin, oznajmiająca wejściówkę. Wzruszyłem sam do siebie ramionami, mając do tego neutralne podejście. Coś tam pamiętałem, ale nie mogłem powiedzieć, żebym ostatnio przypominał sobie coś teoretycznego. Podejście niezbyt krukonowe, ale co mi tam. Przejechałem wzrokiem po pytaniach i uśmiechnąłem się lekko. Wydarzenia historyczne zazwyczaj nie sprawiały mi problemów, dlatego na pytania z nimi związane odpowiedziałem bardzo szybko. Sprawa wyglądała odmiennie z pozostałymi, i szczerze mówiąc, żadna z odpowiedzi nie wydawała mi się odpowiednia. Szczególnie, kiedy chodziło o wyrażanie mojego własnego zdania. Bardzo nie lubiłem tego typu pytań i zadań, dlatego nie spodziewałem się zbyt wysokiej oceny za to, co opisałem. Odwróciłem pergamin i wbiłem wzrok w scenę, odpływając myślami gdzieś indziej.
Esme Cecil
Rok Nauki : V
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 165 cm
C. szczególne : śniada cera, okulary, gęste loki spięte w luźny kok, zniszczone trapery
Kuferek: 6 pkt Przerzuty: 0/0 K6:3 K100:100 Modyfikatory i ściąganie: brak
Słysząc o wejściówce lekko zsunęła się z krzesła. Przyzwyczaiła się do braku konwencjonalnych form aktywności na DA, był to jeden z ważniejszych powodów, dla których lubiła uczęszczać na zajęcia. Jednak Profesor Clarke wyglądał dzisiaj jak brat tego wampira z podręcznika od OPCM, czyli naprawdę źle, więc nie miała potrzeby podtrzymywać urazę. Czytając pytania 1 - 4 przeczuwała, że kiedyś rzeczywiście znała odpowiedzi na nie. Jednak teraz ciężko było jej stwierdzić, w jakim stopniu nasuwające się nazwy i pojęcia są tymi właściwymi. Postanowiła strzelać, w końcu nie było mowy o ujemnych punktach. W zadaniu piątym wahała się, czy wyrazić swoje zdanie (Nie widzę potrzeby, aby wprowadzać obowiązek czytania czegokolwiek...), jednak stwierdziła, że będzie to zbyt wyzywające. Zastanawianie się nad odpowiedzią zajęło jej trochę czasu, więc po prostu zostawiła puste pole i przeszła do zadania szóstego. Na koniec napisała o członkach swojego ukochanego zespołu, Marvel, grającego spell-techno. Wytłumaczyła, na co składa się wielka charyzma lidera grupy, Kyle’a Kindlinga i dlaczego według niej Leo Bluster wspiął się na wyżyny komponowania muzyki za pomocą magicznych generatorów. Wypowiedź zakończyła zdaniem: Leo Bluster to w zasadzie współczesny Wenzel.
Hariel Whitelight
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 184
C. szczególne : podobny do Camaela, wręcz myląco gdyby nie oczy i pieprzyk nad górną wargą | pachnie perfumami z nutą sosny | nosi super buty, które tworzą za nim kwiatkowy korowód | zawsze ma kolorowe okularki na nosie
Jest niewiele lekcji, które faktycznie lubię, a nie chodzę na nie z nudów. Po pierwsze jest to Historia Magii, ale niewiele osób potrafi ją przekazywać w interesujący sposób. Po drugie - działalność artystyczna. To zdecydowanie był mój faworyt. Szczególnie że lubiłem również wszystkich którzy prowadzili te zajęcia. Howard był bardzo pogodnym staruszkiem, a Ezra był... cóż, bardzo przystojny. Wchodzę do klasy i siadam w pierwszej lepszej ławce, nawet nie tak daleko jak zwykle. Opuszczam lekko swoje różowe okularki, by spojrzeć na @Ezra T. Clarke i uśmiechnąć się do niego promiennie. - Wygląda Pan jak zwykle bardzo przystojnie - mówię ciepło, chociaż nie była to niestety prawda; na jego twarzy było widać oczywiste zmęczenie, z pewnością spowodowane brakiem księżyca. Ja też nie czułem się szczególnie dobrze, ale już jakoś nauczyłem się z tym żyć. Irvette i James mieli gorzej, przy nich moje lekkie wory pod oczami wyglądały bardzo zdrowo. Ze spokojem przyjmuję jakąś wejściówkę. Co prawda dwa pierwsze pytania sprawiają, że bardzo się niepokoję, ale kolejne już okazują się być coraz prostsze. W Opisuję Cierpienia Młodego Krukona, które czytałem ostatnio na wakacjach i w zasadzie tylko dlatego ją wybieram, bo byłem z nią na świeżutko. Potem zaś rozpisuję poematy na temat Christoffa Tailora i jego niesamowitej twórczości, tak że pod koniec zajęć oddaję istny esej dla Ezry. Kiedy ten przechodzi obok usłużnie podsuwam swoją pracę i wskazuję na rok teatru, który wpisałem, a potem patrzę pytająco na nauczyciela. Przydałaby mi się pomoc czy wybrałem odpowiedniego kompozytora, ale nie chciałem nadużywać jego uprzejmości. Może sam mi powie, bo napisałem dwóch i jeszcze nie wybrałem.
Kuferek: 14 pkt Przerzuty: 1/1 K6:5 K100:99 Modyfikatory i ściąganie: -1 bo jestem czarnoksiężnikiem strasznym || +2 bo "ściągam"??
można zaczepiać
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Kuferek: 4 pkt Przerzuty: 0/0 K6:1 K100: 23 Modyfikatory i ściąganie:1 - ale bez konsekwencji, -1 bo trochę czarnej magii umie
Do klasy wszedł mocno zmęczony i szczerze to ledwo się trzymał na nogach. Nie tylko dlatego że wynik meczu z wężami trochę go dobił, ale też dlatego że księżyc nadal nie wrócił i dawało to Drake'owi dosyć nieprzyjemne objawy. - Dzień Dobry proszę Pana. - Przynajmniej mógł spróbować udawać że nie umiera wewnętrznie. No i co najgorsze zostani przywitani przez wejściówkę. Zabrał się do pisania i im dłużej patrzył w tekst, tym bardziej bolała go głowa. Zaczął więc pisać wszystko co wiedział, a do ostatniego zadania które było za największą ilość punktów przyłożyć się tak jak tylko mógł. Do awaryjnej ściągi na właśnie takie sytuacje nie miał jak zajrzeć, bo nauczyciel stał za blisko. Niestety jego starania poszły na marne kiedy skończył, bo nieuważnie potrącił swój kałamarz który rozlał się na jego kartkę. Ze wszystkiego dało się teraz przeczytać zaledwie parę zdań. Oczywiście samą ławkę oczyścił zaklęciem, ale testu już odratować się nie dało. Nawet gdyby to zrobił, to kartka byłaby... czysta. Westchnął i przyjął porażkę na klatę. Następnym razem będzie lepiej, nie? Oby tak.
Augustine Edgcumbe
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 188
C. szczególne : zmieniający się kolor brwi | dresiki i bluzy z kapturem | okrągłe kolczyki w uszach | szkocki akcent | pachnie super kosmetykami czarodidasa
Na niektórych lekcjach pojawiam się zwyczajnym przypadkiem. Na przykład na działalności artystycznej na której jestem zazwyczaj ponieważ zakładam, że przyjdzie też moja przyjaciółka i będę mógł słuchać jej szczebiotania. Dziś jednak przychodzę sam z czystego przyzwyczajenia. Wchodzę do klasy jak zwykle z miną wyrażającą bezprzeżne znudzenie, jakbym właśnie przyszedł na drzemkę czy coś w tym stylu. Szczerze nienawidzę mundurków. Dlatego i dziś założyłem bluzę z kapturem, który zasłaniał moje włosy na jeża i liczyłem na to, że moja przypinka Ravenclawu wystarczy na większość zajęć, bo dziś nie miałem z nikim specjalnie nieprzyjemnym. Siadam obok @Esme Cecil, którą chociaż kojarzę z wieży i wolę mieć chociaż odrobinę znajomą twarz niż kogoś kogo kompletnie nie znam. - Mogę? - mruczę i wskazuję na krzesło obok niej, chociaż tak naprawdę już Ezra zabierał głos, więc musiałem prędko usiąść obok dziewczyny. Na słowa o wejściówce westchnąłem z niezadowoleniem i aż z irytacji moje paznokcie wydłużyły się ponadprzeciętnie, jak szpony. Postukałem tak nimi o ławkę i chwilę odczekałem aż moja metamorfogiczna postać uspokoi się i wróci do poprzedniego wyglądu. Nie mam pojęcia odpowiedzi na większość pytań i jedyne co umiem dobrze opisać to DJ Pure'a na ostatnim ćwiczeniu. Nie pamiętam nawet jaką książkę ostatnio czytałem, która nie jest podręcznikiem, więc i tego nie mogę wymyślić. Zerkam aż na kartkę koleżanki obok, by się jakoś natchnąć, ale też głównie jej idzie w pisaniu farmazonów o zespole. Odkładam kartkę na bok i rozwalam się na krześle. Kładę rękę na biurku i z nudów zmieniam sobie kolor paznokci, jakbym wygrywał na nich melodyjkę.
Marla O'Donnell
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : szeroki uśmiech, koścista sylwetka, bardzo ekspresyjny sposób bycia, irlandzki akcent, często wplata kolorowe apaszki we włosy
Kuferek: 0 pkt Przerzuty: - K6:4 - 1 = 3 K100: 96 Modyfikatory i ściąganie: -1 bo jestem lady voldemort
Poniedziałki zawsze były ciężkie, ale ten szczególnie dawał jej się we znaki. Wciąż czuła dotkliwy ból po wczorajszym przegranym meczu i była pewna, że nie wstanie z łóżka przez najbliższy tydzień, a może i nawet rok, pogrążając się w rozpaczy i coraz bardziej dotkliwym zmęczeniu spowodowanym brakiem księżyca. Kiedy jednak dormitorium opustoszało, a i tak musiała ruszyć dupę, żeby nakarmić kota stwierdziła, że nie ma co wracać do wyra i z cierpiętniczym wyrazem twarzy narzuciła na swój szkielet szkolny mundurek, ogarnęła mordę (skrupulatnie tuszując cienie pod oczami jakimś korektorem, który pozwoliła sobie pożyczyć od Mer) i zeszła do wielkiej sali, żeby coś zjeść i napić się bazyliszkowego macchiato, które klasycznie zdziałało cuda i już po chwili z typową dla siebie werwą i optymizmem wkroczyła do sali teatralnej. – Dzień doberek! – uśmiechnęła się do Ezry i kiwnęła mu uprzejmie głową, a następnie rozejrzała się po pomieszczeniu, od razu dostrzegając anielską czuprynę @Hariel Whitelight. – Elo – przywitała się elokwentnie i usiadła obok, ale zanim zdążyła się wygodnie rozłożyć i ponarzekać na trudy życia, Clarke bez litości zawyrokował, że czas na napisanie wejściówki. Westchnęła ciężko, zgodnie z prośbą przesiadła się tak, żeby między nią a Harrym było jedno wolne siedzenie i zerknęła na pergamin z pytaniami. W pierwszej kolejności zajęła się tym ostatnim, wychwalając działalność Salazara, przytaczając przeróżne ciekawostki, które wyczytała w jego biografii, a także argumentując czemu to właśnie on jest tak wspaniałą osobistością; na resztę nie miała już tyle czasu, dlatego albo zostawiała je bez odpowiedzi albo pisała to, co jako pierwsze przychodziło jej na myśl. Po oddaniu pracy spojrzała na Ślizgona. – On serca nie ma, żeby po meczu robić takie świństwo – powiedziała do niego cicho. – Ale coś nie wygląda za dobrze, przez ten księżyc wszyscy piękni ludzie tracą swoją urodę – stwierdziła, mając na myśli nie tylko nauczyciela, ale również ich samych. – Jak się czujesz, trochę lepiej? – dopytała jeszcze, zafrasowana stanem przyjaciela.
______________________
Anthony 'Moose' Grant
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 1,83
C. szczególne : burza loków; ciemne i długie rzęsy; krzaczaste i nieuporządkowane brwi; kilka magicznych tatuaży; zgrubienia na palcach od strun
Kuferek: 25pkt Przerzuty: 0/2 K6:2 K100:5 Modyfikatory i ściąganie:ściągam (+1)
— Dochodzę do wniosku, że jest za dużo piosenek o miłości i złamanym sercu i uważam, że powinniśmy napisać piosenkę o, no nie wiem, o pieniądzach na przykład, wszyscy lubią pieniądze — powiedziałem do Archiego, z którym szedłem totalnie spóźniony przez zamkowy korytarz, ale jakoś niespecjalnie się tym przejmowałem, nie do końca jeszcze rozumiałem ten cały system punktów domów w Hogwarcie i w sumie to nie robiło mi to żadnej różnicy, grunt to skończyć studia, zdobyć dyplom i móc machać nim przed oczami producentów, którzy uważali, że jakiś świstek jest ważniejszy od doświadczenia i umiejętności — Don't have your rent and it's the first of the months, where's my money? — zanuciłem pierwsze słowa, które mi ślina na język przyniosła i szturchnąłem przyjaciela w ramię, jakby chcąc mu powiedzieć, że to jeden z moich najlepszych pomysłów, na jaki kiedykolwiek wpadłem. Nie sądziłem, żeby Archie – no ja właściwie też – musiał przejmować się brakiem galeonów na koncie, ale większość czarodziejów mogła poczuwać się do takiego tekstu. — Your bank account has got insufficient funds — zaśpiewałem jeszcze, wchodząc już właściwie do klasy, ale szybko się zamykając, kiedy tylko zorientowałem się, że wszyscy odpowiadają na jakieś pytania. Wymieniłem szybkie spojrzenie ze Ślizgonem i ze skruchą – udawaną tylko w połowie – zerknąłem na nauczyciela. Usiadłem w ławce z Darlingiem i zabrałem się za pisanie, ale prawda była taka, że nie mogłem się skupić wcale, w ogóle, moja głowa była pusta odpowiedzi na pytania, za to pełna nowej piosenki, którą musiałem gdzieś zapisać. Zaznaczyłem więc jakieś przypadkowe odpowiedzi, zerknąłem przyjacielowi przez ramię, a na brzegu pergaminu zacząłem zapisywać słowa, które przed chwilą podśpiewywałem Archibaldowi, a pod nimi kilka akordów, które właśnie pojawiły się w mojej głowie, stwierdzając, że może Clarke będzie tak miły i pozwoli mi zatrzymać tę od siedmiu boleści kartkówkę.
Archie N. Darling
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 175cm
C. szczególne : Bardzo jasne oczy, kolczyk w języku, dużo biżuterii, kokosowy zapach, irlandzki akcent, dźwięczny głos
- Jestem całkiem pewny, że jest też masa piosenek o pieniądzach - śmieję się z niedowierzaniem, ale zaraz już kiwam głową z miną znawcy, by przypadkiem nie zgasić przyjaciela, który już mi pisze piosenkę i pewnie pod koniec lekcji będzie miał nie tylko większość tekstu, ale też nut. Robię mu też dramatyczny chórek przy "where's my moneyyy?" i łapię się za serce, jakby to pękało od braku wystarczających środków do życia... Chwilę później i tak pęka, ale niestety ze względu na wejściówkę, która wydaje się być bardzo smutnym aspektem zajęć z Działalności Artystycznej. Puszczam Łosiowi oczko i siadam w grzecznej odległości, by zająć się wypisanymi na kartce pytaniami. Początkowo jestem zwyczajnie zaskoczony, bo właściwie na każde znam odpowiedź i czuję się całkiem pewnie ze wszystkim, co piszę, może przy piątym pytaniu nieco zwalniając... Rozpraszam się dopiero przy ostatnim pytaniu, mając wrażenie, że opcji jest za dużo, a ja wcale nie umiem wybrać jednej konkretnej osoby, którą chciałbym tak wyróżnić; dodatkowo rozpraszam się, kiedy dostrzegam, że Krukon bezczelnie próbuje ode mnie ściągać. Nie sposób jednak dostrzec mojego oburzenia i wcale nie ukrywam przed nim swojej kartki, ale ostatecznie presja czasu robi swoje i zaczynam wypisywać... cóż, wszystko co wiem o @Ezra T. Clarke, albo raczej - czego dowiedziałem się o nim po wizycie na wystawie w Muzeum Historii Czarodziejskiej. Nie jest tego dużo, mam spore luki w spisie jego sukcesów, ale za to piszę więcej o tym, jaką inspiracją jest nauczyciel z takim bagażem doświadczenia i jak bardzo nie mogłem się doczekać właśnie na te zajęcia. Trochę pewnie przesadzam i słodzę, ale stwierdzam, że najwyżej zostanie to odebrane jako żart, a jeśli nie - cóż, przynajmniej będę podlizywał się jednemu z przystojniejszych profesorów... - Mam nadzieję, że w ostatnim pytaniu podałeś mnie jako idola - rzucam cicho do @Anthony 'Moose' Grant, kiedy już oddajemy nasze wejściówki.
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Czego jak czego, ale wejściówki na zajęciach z działalności artystycznej to się nie spodziewał. Nadal trzymała go euforia po wczorajszym wygranym meczu, a i z tegoż samego względu był też nieco wczorajszy można rzec, choć prawdopodobnie niespecjalnie rzucał się z tym faktem w oczy; dużo osób przez ten cały brak księżyca przedstawiało bardzo podobny obraz. Dobrze, że te zajęcia nie odbywały się z samego rana, bo miałby poważny problem, żeby być o czasie – i tak ledwie się wyrobił, do sali teatralnej wpadając dość mocno na styk. Nie miał nawet okazji za bardzo się rozejrzeć czy przywitać nim Clarke rzucił im na twarz wejściówkę. Westchnął jedynie pod nosem i zająwszy pierwsze lepsze miejsce rzucił okiem na pytania widniejące na otrzymanym pergaminie. Prawdę powiedziawszy szału nie przewidywał – jego wiedza w tematach artystycznych była raczej ograniczona i oscylowała głównie wokół muzyki współczesnej. Sam siebie zaskoczył tym, jak wiele zdołał wyłuskać z zakamarków swojej pamięci – przez pierwsze cztery pytania przebrnął niemal błyskawicznie, będąc przy tym tak na dziewięćdziesiąt dziewięć procent pewnym swoich odpowiedzi. W zadaniu piątym uciekł się nieco do wodolejstwa, w którym potrafił być całkiem niezły, bo nie mógłby się określić zapalonym czytelnikiem; przy aktualnej liczbie obowiązków spoczywających mu na głowie nie miał za bardzo czasu na książki i średnio pamiętał, kiedy ostatnio coś czytał dla przyjemności, a nie z obowiązku. Przy ostatnim też trochę popłynął, ale tu przynajmniej bardziej wiedział co pisze, wybierając jeden ze swoich ulubionych zespołów muzycznych – Invisible Wyverns – którego twórczością inspirował się, kiedy próbował swoich sił w komponowaniu własnych kawałków na gitarze w tych, ostatnio naprawdę nielicznych, wolnych chwilach, które miewał. Po oddaniu arkusza był raczej dobrej myśli, bo całość naprawdę okazała się znacznie przystępniejsza niż się spodziewał, gdy go dostał do ręki.
Kuferek: 15 pkt Przerzuty: dostępne K6:4 K100:66 -> 3pkt Modyfikatory i ściąganie: -
Spóźnił się na zajęcia! Nie dość, że przez ostatni rok nie był zbyt aktywnym studentem przez rozkojarzenie, ale ostatnio ocknął się, że właściwie kończył się rok szkolny i za chwilę miał podejść do egzaminów. Być może byłoby łatwiej zapomnieć o tym, rzucić studia i zwyczajnie zająć się pracą, ale z drugiej strony, było to skończenie głupie. Wszedł na salę teatralną na koniec tłumaczenia wejściówki przez Ezrę i jeśli miał być szczery, w tej chwili zaczął żałować. Nie mógł jednak tak po prostu się wycofać, więc zachowując kamienny wyraz twarzy usiadł w pierwszym wolnym miejscu, jakie dostrzegł, od razu przystępując do napisania wejściówki. Widząc pytania był pewien, że na cześć odpowie, może nawet większość. Celował w ocenę zadowalającą, zastanawiając się mimowolnie czy ominęły go zajęcia z rzeźby, gdy nie chodził na zajęcia.