Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Sala Teatralna

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 30 z 38 Previous  1 ... 16 ... 29, 30, 31 ... 34 ... 38  Next
AutorWiadomość


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32687
  Liczba postów : 106038
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Sala Teatralna  - Page 30 QzgSDG8




Specjalny




Sala Teatralna  - Page 30 Empty


PisanieSala Teatralna  - Page 30 Empty Sala Teatralna   Sala Teatralna  - Page 30 EmptyNie Paź 17 2010, 20:16;

First topic message reminder :


Sala Teatralna


Opustoszałe, zakurzone, nie używane od lat pomieszczenie. Początkowo, miało to być miejsce organizowania różnorodnych przyjęć i okazji, a także wspaniałe miejsce ćwiczeń dla kółka teatralnego. Jednakże przez brak zarówno prowadzącego, jak i chętnych sala ta pozostała nieużywana. Na ziemi można znaleźć pare pergaminów, zawierających zgubione notatki studentów, czy też początkowe rysopisy scenariuszy jeszcze sprzed wielu lat. Dzisiaj, uczniowie przybywają tu najczęściej tylko po to, by odpocząć od hałaśliwych rówieśników i zaznać nieco ciszy i spokoju.

Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Charlie O. Rowle
Charlie O. Rowle

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188cm
C. szczególne : łobuzerski, i rozbrajający uśmiech. nadmiar energii, pali
Galeony : 1802
  Liczba postów : 829
https://www.czarodzieje.org/t17714-charlie-oliver-rowle#498256
https://www.czarodzieje.org/t17716-cygaro#498257
https://www.czarodzieje.org/t17715-charlie-oliver-rowle#498254
Sala Teatralna  - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Sala Teatralna  - Page 30 Empty


PisanieSala Teatralna  - Page 30 Empty Re: Sala Teatralna   Sala Teatralna  - Page 30 EmptySro Mar 04 2020, 03:12;

Czasem się zastanawiał, co było w niej takiego wyjątkowego. Była ładna, miała nieziemskie loki i ciemne oczy, ale była przy tym niezwykle silna, niezależna i odrobinę irytująca. Przypominała mu zwierzynę, która chciała, aby na nią ciągle polować - wodziła za nos, a gdy już myślał, że ją ma, ona czmychała niewzruszona. Nie był w stanie za nią nadążyć. Dlatego to wszystko wydawało mu się pułapką, fasadą, iluzją. Przedstawiony przez nią obraz nie pasował do tego, który miał w głowie i chociaż nie chciał, intuicja mu szeptała, że dziewczyna zwyczajnie kłamie. A kłamstwem Rowle się brzydził. Dlaczego więc naiwnie brnął w jej głupią grę? Bo przy kłamstwie ojca, ta wydawała się nieszkodliwa.
Czego od niego chciała?
Nie wiedział o ekscesach z Gunnarem, bo urwał się im kontakt, a poza tym nie zamierzał się z nią na Merlina wiązać! Była śliczna, chciał ją całować i spędzać miło czas, bez zaangażowania. Była wyzwaniem, bo mu się nie dała, niezależnie, czego próbował - potem sobie to wytłumaczył tym, że wolała kobiety, jak reszta jej rodu, o czym sama wspomniała. Zacisnął usta, robiło się gorąco i atmosfera gęstniała, głowa zachodziła mu dzikimi myślami prowokowanymi spływającymi dookoła jej ciała lokami, opatulającymi twarz niczym całun. Było w nich coś mamiącego na tyle, że na chwilę zapomniał o jej podstępie. Nie mógł powstrzymać wyobraźni kokietowanej jej białą sukienką i chyba odrobiną zawstydzenia. Kobiety to potwory. Nie wiedział, czy chciał się jej pozbyć, czy ją sprawdzić, wykonując te wszystkie podstępne gesty. Ładnie pachniała, jej skóra była delikatna. Dotykał, przesuwał palcami, powstrzymywał się od brutalnego wyrwania z niej pocałunku. Drzemiąca w nim ciemność mówiła, że w ten sposób też się rozładował. Gdy odwróciła głowę, zatrzymał usta przy skórze policzka, lubieżnie go muskając.
Charlie.
Brzmienie własnego imienia sprowadziło go na ziemię. Nie wiedział, czy wypowiadała je Gabrielle czy może Emily, a może był to odtrącony i wyparty z pamięci głos matki. Na chwilę oprzytomniał, wzrok wbił się w dechy. - Dlaczego nie, skoro to mój teatr?
Pytanie retoryczne. Odsunął się, przygotował wszystko, dotrzymując słowa i porywając ją do tańca. Na opór uśmiechnął się tylko niemrawo, unosząc kąciki ust ku górze i poruszając brwiami, jakby usłyszał, ale całkiem nie przejął się jej słowami, przekonany, że zrobi, co będzie chciał. Faktycznie wcześniejszego kopnięcia różdżki nie zauważył, zajęty sobą. Lubił z nią tańczyć była w tym dobra. A potem wszystko musiało się spierdolić, gdy mogło być tak miło. Jej słowa działały niczym płachta na byka, ugryzł się jednak w język, zamiast komentować, zielonymi ślepiami obserwując jej ruchy. Podeszła bliżej jakby chciała być myśliwym. Z jej włosów nie było czuć truskawek, to był inny aromat i kilka wdechów, sekund, myśli poświęcił, aby spróbować go rozszyfrować. Zapomniał na jej szept, jak się oddycha. Po skórze przeszedł go dreszcz, a on przeklną pod nosem, unosząc wcześniej zamknięte powieki. Zlustrował ją chłodnym, niezależnym spojrzeniem. Nim się odezwał, jego głowa sama poruszyła się w niemym zaprzeczeniu. Tkwił tak zły, czerwony, aż piosenka się skończyła, a on nieco wyszarpał się od niej, całując jednak wierzch dłoni i cofając się kilka kroków. Podniósł butelkę, przeczesując włosy.
- Powinnaś iść, taniec się skończył. - rzucił cicho, odkręcając i upijając kilka łyków, szacując pozostały trunek. Chodził w kółko nerwowo, chaotycznie, gubiąc się sam w sobie, zerkając na loki okazjonalnie. - To nie jest niczyja sprawa. Nie Twoja, nie szkoły. Moja.
Dodał dość ostro, zamykając oczy i licząc do dziesięciu. Źle znosił, gdy ktoś się wtrącał w sprawy jego rodziny, gdy ktoś poza Dominikiem próbował do niego dotrzeć. Miał wrażenie, że każdy go oszuka, miał jakąś psychozę i niechęć do bycia porzuconym. Lubił być sam w tłumie, lubił, gdy to ludzie uzależniali się od niego. Lubił kontrolę. A ten głupiec mu ją zabrał. Prychnął, odwracając się gwałtownie i podbiegł do deski, w którą znów uderzył. Ciszę przerwał huk, pękające gości i paskudne bluźnierstwo.
- Idź. Nie patrz na mnie. Wyjdź.
Powtórzył, łapiąc oddech. Jego głos był dość szorstki, chociaż przebijała się przez niego troska. Nie chciał zrobić czegoś głupiego, no i nie mógł spełnić jej życzenia.
Powrót do góry Go down


Melusine O. Pennifold
Melusine O. Pennifold

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 169
C. szczególne : turban na głowie z magicznymi wzorami, piegi na twarzy, płynne ruchy, zwiewne ubrania;
Galeony : 758
  Liczba postów : 653
https://www.czarodzieje.org/t15444-meluisne-pennifold
https://www.czarodzieje.org/t15473-meluzyna#415677
https://www.czarodzieje.org/t15446-meluisne-pennifold#414814
Sala Teatralna  - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Sala Teatralna  - Page 30 Empty


PisanieSala Teatralna  - Page 30 Empty Re: Sala Teatralna   Sala Teatralna  - Page 30 EmptyCzw Mar 05 2020, 00:28;

Ty uważasz się za lepszego od innych, osób o brudnej krwi, jako ktoś z wysokiego rodu. Ja jestem wyjątkowa w zupełnie innym wymiarze. Jest mnóstwo arystokratów w świecie magicznych, wszędzie się znajdą mistrzowie transmutacji, natkniesz się na kilka genów wil, czy osób potrafiących hipnozę. Ale nie ma drugiej osoby takiej jak ja. Z nikim mnie nie pomylisz, w żaden sposób nie wrzucisz mnie do żadnego worka stereotypów; nie ma innych kobiet które myślą tak ja ta z rodu Pennifold. Dlatego uciekam i wracam. Może tworzę iluzję, może moje słowa to czyste kłamstwa i nie powinieneś wierzyć w ani jedno słowo. Może to wszystko jest dla mnie głupią grą, w którą wciągam Cię z czystej nudy; a całe moje wierzenia są czystą bajką, w które wierzę, bo chcę.
A może to po prostu ja.
Może nie miałeś w planach się ze mną wiązać, ale w jakiś sposób to zrobiłeś. Jeśli Ty byłeś przy mnie tak długo, dlaczego ja miałabym się w tej chwili wycofywać. Myślenie o myśliwym, o uciekającym, wszystko to są pojęcia względne w mojej opinii. Dla mnie liczą się niewidzialne sploty wydarzeń; los który nas rozdziela, albo wręcz przeciwnie, przyciąga z powrotem. Wiem, że nie rozumiesz moich wymagań. I zdaję sobie sprawę, że nie nie do końca wiesz jak według mnie działa świat. Ale nie mogę Cię prosić byś się w niego zanurzył. Wiadomo, że trudno jest dotknąć głębi oceanu przy kimś kto sądzi, że potrafi oddychać pod wodą.
Nie odpowiadam na pytanie o Twoim teatrze, jedynie przechylam lekko głowę, po czym daję się porwać do Twojego tańca. Przez chwilę pięknego i przez jeszcze krótszy moment przynoszącego momentalne ukojenie. Ale nie możemy trwać wiecznie w udawaniu, że nic się nie dzieje. Psuję to, nie powinnam się odzywać, a przynajmniej widzę, że Tobie się tak wydaje. I oczywiście, że nie potrafisz jeszcze odpowiednio określić mojego zapachu; wciąż nie wiesz jak pachnie wolność.
Pewnego dnia rozpoznasz nutę ziół, których używam, zawsze tych z jeziora. Jak uwielbiam skojarzenia z czystym, morskim powietrzem i energią natury przepływającą przez żyły. Chyba że sobie na to nie pozwolisz.
Tak jak teraz, wyszarpujesz się z mojego uścisku, patrząc na mnie chłodno, znowu próbując się odgrodzić jakimś murem. Próbujesz ode mnie uciec, kończąc taniec, jakbyś miał właśnie ochotę to samo zrobić z naszą znajomością. Staram się nie okazać mojej irytacji Twoimi dalszymi słowami, dlatego tylko na chwilę odrywam od Ciebie mój jakże czujny wzrok i sama też poprawiam rozpuszczone włosy. Odchodzisz, bierzesz butelkę, ja z powrotem na Ciebie patrzę i widzę jak Twoja irytacja wzrasta. Stoję wciąż w miejscu niczym słup morskiej soli, kiedy Ty rozwalasz kolejną deskę.
- Mówiłam, że nie zwiększamy puli życzeń - mówię najpierw bardzo cicho, kiedy huk przestaje bębnić nam w uszach. - Ale spełnię Twoje jedno.
Odwracam się od Ciebie i siadam na niewygodnej podłodze teatru znienacka, by na Ciebie nie patrzeć. Przez chwilę tak siedzę i milczę, zaplatam swoje włosy w wysokiego kucyka, nieprzyzwyczajona do rozpuszczonych loków. Rozczesuję splątane włosy palcami, sprawdzam ich końcówki w milczeniu, nadal nie ruszając się z miejsca. Jakbym nawet dała Ci moment na możliwość złudnej ucieczki ode mnie.
- Kiedy byłam chora, zapytałam mojego ojca dlaczego wciąż jest z moją matką. Skoro jest z kimś innym, a on nie może być do końca kim chce - mówię po jakimś czasie, chociaż może nie chcesz mnie słuchać, może chcesz po prostu rozwalać i niszczyć wszystko wokół. - Powiedział, że czasem czujesz, że jest coś ważnego. Rzecz dla której warto zostać, nieważne co się dzieje.
Wciąż się nie odwracam do Ciebie mówiąc tylko, słysząc, że jeszcze nie uciekłeś.
- Nawet jak rozwalisz to całe miejsce, Charlie, jak rozpłatasz każdą deskę na pół, będziesz palić mosty wraz z relacjami, będziesz musiał na chwilę ochłonąć - mówię na temat niby nie związany z moimi wcześniejszymi słowami. - A wtedy, nie dam Ci utonąć - oznajmiam nagle stanowczym tonem i odwracam w końcu głowę, tak byś widział mój profil. Stanowczy, chłodny, a równocześnie spokojny. Podnoszę na Ciebie wzrok. Nie wiem do końca jak Ci przekazać to, że nawet jeśli nie wiem o czym mówimy, to tutaj jestem. Jak Cię przekonać do tego i co zrobić.
- To tylko słowa, Charlie. Jeśli je wypowiesz na głos, nic się nie zmieni, jeśli coś się już wydarzyło - nawiązuję do mojego ostatniego życzenia dzisiejszego dnia.
Powrót do góry Go down


Charlie O. Rowle
Charlie O. Rowle

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188cm
C. szczególne : łobuzerski, i rozbrajający uśmiech. nadmiar energii, pali
Galeony : 1802
  Liczba postów : 829
https://www.czarodzieje.org/t17714-charlie-oliver-rowle#498256
https://www.czarodzieje.org/t17716-cygaro#498257
https://www.czarodzieje.org/t17715-charlie-oliver-rowle#498254
Sala Teatralna  - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Sala Teatralna  - Page 30 Empty


PisanieSala Teatralna  - Page 30 Empty Re: Sala Teatralna   Sala Teatralna  - Page 30 EmptyNie Mar 08 2020, 04:15;

Był wychowywany w przeświadczeniu, że jest lepszy. Utwierdzany w przekonaniu, że jest prawowitym czarodziejem i magia oraz wszystkie jej przywileje należą mu się od urodzenia, a nie są błędem w genetyce, anomalią. Postrzegał się tak jednak głównie przez pryzmat krwi, w swoim odbiciu widząc wiele wad i nieprawidłowości. Daleko mu było do ideału i chociaż doskonale o tym wiedział, żyło mu się na tyle dobrze i swobodnie, że nic z tym nie robił. Uznawał, że jeśli ktoś nie zasługuje na niego, gdy jest najgorszy, to nie powinien go dostawać w najlepszej odsłonie. Zresztą, romantycznych uniesień i związków nie brał pod uwagę, bo i po co? Tego typu więzi przynosiły jedynie rozczarowanie i cierpienie, ograniczały. Słowa te rozbrzmiewały echem w jego głowie niczym mantra. Patrząc jednak na Melusine, był w stanie wyjątkowość dostrzec, chociaż w większej mierze oceniał ją przez pryzmat walorów fizycznych, na dobrą sprawę wciąż nie znając głębi jej charakteru. Była też tak skomplikowana, jak to było możliwe i bardziej — był pewien — się nie dało. Grała, bawiła się. Podobnie jak on, tylko na różnych zasadach.
Charles nie zdawał sobie sprawy, że miał już z nią więź, chociaż wcale jej nie kontrolował i nie potrafił nazwać, wmawiając jedynie własnej głowie, że było inaczej. Latał za nią, bo chciał. Bo była ładna i chciał ją całować, myśląc najprymitywniej i męsko tak, jak się tylko dało. Ona taka nie była. Miała więcej godności, wierzył, że się szanowała. Nie oczekiwał od niej lojalnego trwania u boku, gdy będzie miał ochotę coś rozpierdolić. Najgorzej, gdy próbowała go zrozumieć, bo wierzył, że to niemożliwe. Raz, że byli skrajnie różni, a dwa — wcale tego nie potrzebował, doskonale radząc sobie w swojej męskiej lub samotnej twierdzy, gdzie jedyną rozwydrzoną księżniczką była jego siostra. Lubił jednak z nią tańczyć, odnajdując w tym odrobinę spokoju i radości, wpatrując się w jej przepiękne włosy przecinające ze świstem powietrze i materiał białej sukienki. Miała w sobie nutę morskiej bryzy, chociaż nie wiedział, czy to prawda, czy tylko gra skojarzeń alkoholowy i słów o wodzie, które kiedyś do niego powiedziała. Wciąż o nich pamiętał, jednak wcale nie rozumiał.
Włączył mu się instynkt obronny, samozachowawczy. Przejmowały nad nim kontrolę impulsy, które nie zawsze niosły ze sobą pozytywny skutek. Nie chciał jej urazić, ale chciał, żeby się odczepiła. Przestała pytać, świdrować go wzrokiem, naciskać. Zupełnie, jakby jej zależało, a przecież niczego o nim nie wiedziała. Nie chciałby, aby tak skończyła się ich znajomość, jednak nie potrafił teraz racjonalnie myśleć. Musiał się znieczulić przed uderzeniem. Robiło się mu już niedobrze od gwałtownych ruchów i wlewanego w siebie alkoholu, dopadało go zmęczenie. Czasem po ataku furii wymiotował z bezsilności i wściekłości, a chciałby — na Merlina teraz chyba najmocniej, aby nikt, a zwłaszcza krukonka się o tym nie dowiedział. Nie mógł już na nią patrzeć, stając twarzą w twarz z deską będącą wyimaginowanym odzwierciedleniem jego powodów, zaciskając pięść i dając się ponieść.
- Nie zachowuj się tak, jakbyś wszystko wiedziała. - prychnął na jej słowa, przymykając oczy. Zerknął jednak ukradkiem przez ramię, obserwując, jak siada na teatralnej scenie, całkiem bezbronna i odwrócona do niego plecami, a ciemne loki kołysały się na plecach, kontrastując z bielą odzienia. Znów były hipnotyzujące. Przymknął powieki, przygryzając dolną wargę z siłą tak dużą, że zwyczajnie ją przegryzł. Odwracała jego uwagę od złości, a to wcale nie było sprawiedliwie. Jak miał odreagować na wczorajsze wydarzenia, na zdradę, gdy mu nie pozwalała? Zebrała jednak włosy w kucyka. - Wciąż tu jesteś, czuję to.
Szepnął poirytowany jej nieposłuszeństwem, uderzając znów w drewnianą belkę — tym razem nogą, kopiąc niczym złe dziecko. Zaczęła mówić i chociaż nie chciał słuchać, jej głos przebijał muzykę i roznosił się echem po sali. Nawiązywała do tych opowieści, którymi się z nim podzieliła jeszcze podczas przyjęcia zaręczynowego Emily. Zaśmiał się, odchylając głowę do tyłu, znów zaczął chodzić w kółko i gestykulować, wprawiając w ruch trzymaną przez siebie butelkę, rozlewając niechlujnie alkohol. - I uważasz, że warto zostać i nie dać mi zniknąć w otchłani? Niezależnie od tego, jak paskudnie Cię traktuje. Naiwna jesteś, to Cię kiedyś zgubi.
Zatrzymał się, patrząc na nią z góry z odrobiną złości, ale i troski jednocześnie. W całej swojej sile wydawała mu się tak prosta do skrzywdzenia. Zupełnie jakby prosiła się o nauczkę. Upił kolejny łyk, odrzucając butelkę na bok. Wiedział, że trochę się wyleje, jednak miał ważniejsze rzeczy na głowie. W jego oczach nie było nic dobrego. Nie zauważył, nawet gdy ciało mu drgnęło i skierowało się przed nią. Opadł na kolana krok lub dwa mając do sylwetki Melusine, zbliżając się z tą swoją obojętną miną i błyszczącymi oczyma. Raz jeszcze przesunął nimi po jej twarzy, zsuwając spojrzenie na dekolt. Napierał, wymuszał na niej uległość i gdy znalazł się na tyle blisko, złapał ją za ramiona i położył na dechach, kładąc jedną nogę pomiędzy jej udami, ręce umieszczając tak, że miał między nimi jej głowę i rozsypane dookoła kosmyki ciemnych włosów. Tkwił tak chwilę w bezruchu, zwyczajnie patrząc, zanim nachylił się, przysuwając usta do jej ucha. Przygryzł jego płatek, zdrową dłonią łapiąc za jeden z jej nadgarstków. Był pijany, zły i przede wszystkim był mężczyzna. Tyle razy dawał jej możliwość odwrotu, ucieczki — a ona, głupia, wciąż o niego walczyła, chociaż była to bitwa z góry skazana na porażkę. - Powinnaś była wyjść, posłuchać. Czemu jesteś taka uparta?
Zapytał szeptem, a potem zniżył głowę, ustami przesuwając się po jej szyi, drażniąc ją oddechem i językiem, a jednocześnie tkwił tak uparcie, silnie w miejscu, że trudno będzie jej uciec. Zaczynał myśleć, że są znacznie lepszy formy odreagowywania i buntu. - Nie dasz mi utonąć, a co, gdy sama pójdziesz na dno? To sprawa mojej rodziny, nie Twoja.
Każde słowo przypieczętowywał kolejnym pocałunkiem, prostym gestem drażniącym wrażliwą membranę skóry, zbliżając się do górnej krawędzi sukienki. Czuł, jak zaczyna szybciej krążyć mu krew w żyłach. Skoro chciała mu pomóc, miała możliwość — był jednak równie uparty, co ona i nawet spełnianie jego oczekiwać nie sprawiało, że cokolwiek od niego otrzyma.
Powrót do góry Go down


Melusine O. Pennifold
Melusine O. Pennifold

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 169
C. szczególne : turban na głowie z magicznymi wzorami, piegi na twarzy, płynne ruchy, zwiewne ubrania;
Galeony : 758
  Liczba postów : 653
https://www.czarodzieje.org/t15444-meluisne-pennifold
https://www.czarodzieje.org/t15473-meluzyna#415677
https://www.czarodzieje.org/t15446-meluisne-pennifold#414814
Sala Teatralna  - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Sala Teatralna  - Page 30 Empty


PisanieSala Teatralna  - Page 30 Empty Re: Sala Teatralna   Sala Teatralna  - Page 30 EmptyPon Mar 09 2020, 03:03;

Oto my; przeświadczeni o własnej wielkości, wychowania na kogoś, kto ma być kimś wielkim, albo co najmniej lepszym od reszty zwyczajnym bycie sobą. I nie dość, że jesteśmy w naszych oczach lepsi niż reszta, to jeszcze na dodatek mamy czelność twierdzić, że znamy swoje wady. A ludzie powinni nas tolerować razem z nimi. Kto by się spodziewał, że zdawałoby się mądra Krukonka oraz nieidący na układy Ślizgon mają taką paskudną wspólną cechę. Jednak równocześnie się całkowicie różniliśmy w niektórych sprawach, tak ważnych. Jak możesz tak myśleć o miłości? Kto Ci wpoił takie okropne myśli i jak dobrze, że wciąż ich nie znam tak dokładnie. Jak osoba, taka jak ja, której intensywne emocje są potrzebne do życia równie mocno co oddychanie, może tak uparcie brnąć z kimś takim w jakąkolwiek relację. Może nie wiem w co się pakuję, a może zwyczajnie pociągają mnie wyzwania, które mi dajesz. Nieczęsto takie dostaję, a jak widać jestem na to straszliwie podatna. Chcę zwyczajnie grać w tę grę, której zasad sami nie znamy, więc tylko przeciągamy niewidzialną linę, nie mając pojęcia gdzie jest jej koniec, gdzie początek. I na dodatek, wydaje mi się, że zamiast próbować ją przeciągać, to zbliżamy się coraz bliżej do jej środka; zapominając co w zasadzie mieliśmy robić; albo tego nie wiedząc od początku.
Jak możesz to robić? Równocześnie postrzegać mnie jako kogoś innego niż reszta, a jednak sądzić, że to jest jedyne czego chcesz, męskich prymitywnych pocałunków, złożonych na mojej delikatnej skórze. Może pewnego dnia otworzysz oczy obok moich czarnych loków, muśniesz je lekko opuszkami palców i będziesz wiedział, że nigdy nie musiałeś oczekiwać ode mnie trwania u Twojego boku; po prostu tak miało być i nawet jakbyś bardzo chciał, nie byłbyś w stanie cokolwiek zrobić. Że spokój i radość, które daję Ci w tańcu mogą nie być chwilowe, a mogą przynieść ukojenie na dłużej. Wystarczy mi na to pozwolić.
Ja mam się nie zachowywać jakbym wszystko wiedziała? Aż zerkam na Ciebie zaskoczona. Nie dlatego, że tak sądzisz, tylko że naprawdę uważasz, że będę mogła się od tego powstrzymać. Nawet jak nic nie wiem, chcę brzmieć jakbym miała doskonałe pojęcie o każdej drobnostce. Jest to jedna z najtrudniejszych próśb, którą mi dałeś, a nawet o tym nie wiesz. Bo przecież ja nawet wiem jak bardzo nie wiem.
Faktycznie wciąż tu jestem, siedząc sobie cicho na deskach i dopiero kiedy głośno zauważasz moją obecność zaczynam mówić, nie musząc się odwracać, by nie czuć Twojej rosnącej irytacji, tylko czekam na kolejny huk. Słyszę jednak zamiast niego Twój szaleńczy śmiech, ale jeszcze wciąż nie odwracam się w Twoim kierunku, nie sprawdzam co teraz robisz. - Nigdy wcześniej nie traktowałeś mnie paskudnie - oznajmiam na Twoje pytanie. Dziś się przecież nie liczy, jesteś pijany, zły, coś naprawdę złego musiało się wydarzyć, ale nie chcę Cię teraz tłumaczyć. Nie jestem pewna czy nie powiedziałam za dużo, czy nie zachcesz mi też czegoś udowadniać i chyba nie pomyślałam przy tym stwierdzeniu, bo już jesteś naprzeciwko mnie. Patrzysz na mnie lubieżnie; kładziesz na deskach, mimo wszystko nie rzucając mnie dziko. Oddycham ciężko, czując na sobie Twój oddech, wciągając opary alkoholu, który piłeś, a teraz gdy jesteś tak blisko mnie łączą się z zapachem Twojej wody kolońskiej. Gdybym miała więcej siły wyrwałabym się z Twojego uścisku, bo nie jestem pewna czy jestem podekscytowana, czy właśnie rozzłoszczona tą sytuacją. Nie odpowiadam na Twoje słowa, tylko odwracam na bok głowę w ramach buntu kiedy przygryzasz mój płatek ucha, przeciągasz językiem po szyi. Nie odpowiadam na to co mówisz, czując jak emocje buzuję we mnie i nie jestem pewna co chce zrobić. Pocałować Cię żarliwie, czy zrzucić z siebie w furii. Może to i to. Zaciskam więc jedynie usta, nie patrząc na Ciebie, chcąc ignorować Twoje wyczyny. Marszcząc lekko z poirytowaniem brwi.
Nagle jednak po Twoich słowach, orientuję się, że jedną z rąk mam wolną przez to, że nie masz obydwu sprawnych dłoni i jesteś rozproszony moją osoba. Gwałtownie wbijam w Ciebie wzrok, z dziwnym, szaleńczym uśmiechem, niepasującym do sytuacji i położenia w którym jestem.
- Przecież umiem oddychać pod wodą - mówię niemalże rozbawionym tonem i przybliżam głowę na tyle ile mogę do Twoich ust, równocześnie przenosząc wolną dłoń wzdłuż mojego ciała, jakbym chciała się po prostu nadpłynąć bliżej ku Tobie, podpierając się na łokciu, a rzeczywistości zmierzając prosto do wąskiej kieszeni w mojej sukience. - Orbis - szepczę w Twoje usta, a z różdżki którą trzymam w ręku wylatują świetliste pęta, które oplatają Twoje nadgarstki oraz łydki. Kolejnym zaklęciem odpycham Cię, tak że lądujesz teraz obok mnie. Podnoszę się z miejsca, albo raczej jedynie zarzucam zgrabnie nogą tak, że teraz ja siedzę na Tobie. Zaklęciem Colloshoo przygważdżam Twoje buty do podłogi, a potem to samo robię z pętami na Twoich rękach, które prędko zaklęciem umieściłam nad Twoją głową. Jesteś teraz tak samo bezbronny jak ja byłam przed chwilą.
- Co myślisz o tym uczuciu? - pytam kiedy góruję nad Tobą, wsadzając różdżkę z powrotem na swoje miejsce.
Powrót do góry Go down


Charlie O. Rowle
Charlie O. Rowle

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188cm
C. szczególne : łobuzerski, i rozbrajający uśmiech. nadmiar energii, pali
Galeony : 1802
  Liczba postów : 829
https://www.czarodzieje.org/t17714-charlie-oliver-rowle#498256
https://www.czarodzieje.org/t17716-cygaro#498257
https://www.czarodzieje.org/t17715-charlie-oliver-rowle#498254
Sala Teatralna  - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Sala Teatralna  - Page 30 Empty


PisanieSala Teatralna  - Page 30 Empty Re: Sala Teatralna   Sala Teatralna  - Page 30 EmptyCzw Mar 12 2020, 03:41;

Dumne i wielkie rody miały to do siebie, że zawsze wpajały swoim potomkom do głowy, że byli lepsi od innych. Być może w inny sposób, jednak zwykle sprowadzało się to właśnie do pewnego poczucia wyższości na płaszczyznach socjalnych. On miał dominować, być liderem. Dominik miał znacznie łagodniejszy, sprzyjający kompromisom i dyplomacji charakter, podczas gdy Charles miał wszystkie cechy samca alfa. Podsycane opowieściami, restrykcyjnym wychowaniem. Miał być silnym facetem, bronić rodziny, nie uzewnętrzniać się i pamiętać — zawsze -kim jest. To była duża presja narzucona na ramiona, pielęgnowana. Nie da się zmienić człowieka na pstryknięcie palcem i nawet najpiękniejsza z syren mogła mieć z tym problem. Była pomiędzy nimi iskra małej rywalizacji, której wcześniej nie zauważał. Nigdy nie wcześniej nie dopuszczał do siebie myśli, że mogłaby coś od niego chcieć, traktując ją niczym zabawę. Grę. Była pełna emocji, zrozumienia i wrażliwości, a on był prawdziwą deską w tym zakresie. Miał za to siłę, potrafił dbać o innych i ich oczarowywać. Melusine. Musiało pociągać ją szaleństwo, dreszcz niebezpieczeństwa. Miał ją za miękkiego i uległego kwiatka, nie mając pojęcia, jak bardzo się mylił. Był jednak pewien, że zdecydowanie za wiele od niego wymagała. Przeceniała jego prosty, chłopski mózg. Sama nazwała go ogniem, dlaczego więc ogarniało ją zdziwienie na chęć prymitywnych pocałunków czy zerwania z niej ubrań? Nie da się tak łatwo ugasić pożaru, podobnie jak okiełznać najmłodszego Rowla i owinąć go sobie dookoła palców. Przynajmniej tak wierzył. Wiedział przecież, czego chce, a czego nie chce i miłości, związku — stabilizacji - panicznie unikał, odrobinę nawet może się ich bojąc. Westchnął bezgłośnie w złości, jakimś takim poczuciu zmęczenia i zdenerwowania. Kompletnie go nie słuchała. Narażała się niepotrzebnie, psuła sobie jego obraz w głowie, sprawiając, że on sam miał jej dość i coraz trudniej było mu na nią patrzeć. Nie tylko dlatego, że jej tu nie chciał, ale też dlatego, że zwyczajnie alkohol wpędzał mu do głowy myśli rodem ze świerszczyków fabularnych. Przetarł palcami oczy, czując stróżkę krwi na ręku. Znów palący ból pękniętych gości zamknął go na te minuty w ryzach, krzycząc jedynie wewnątrz. Krzywda zawsze pomagała uwolnić się od nadmiaru emocji.
- Widzisz? Starałem się, a i tak nasza zabawa skończyła się moją przegraną. Widocznie nie lubisz grzecznych chłopców. - prychnął, przypominając sobie ostatnie pół roku, chociaż wcale nie brzmiał na złego. Wyglądało, że dobrze się wtedy bawił, gdy ich relacja była tak prosta. A ona chciała to zmieniać, całkiem bezsensu. Znów poczuł ucisk w głowie, zrobiło mu się cieplej. Świat zaczynał tracić na wyraźności, kolory natomiast były wyjątkowo intensywne. Oszalał całkiem, gdy białe ramiączko spłynęło po śniadej skórze w dół, ukazując kawałek obojczyka — a on go nie widział. Kurwa. Wyzywał ją w myślach pewnie paskudnie, gdy nogi powiodły go w jej stronę i znalazł się naprzeciw drobnej, ślicznej buzi — obsypanej piegami. Rozbierał ją wzrokiem. W mętnych, zielonych ślepiach z błyszczącą iskrą od alkoholu ona już była jego. I nie mógł się powstrzymać, przed położeniem jej na deskach. Nie zrobił tego jednak brutalnie, chociaż otumaniony whisky mógł to tak odebrać.
W końcu była cicho. Czuł jej zapach w nozdrzach, ciepło bijące od jej skóry, jak i zirytowany oddech. Ignorował to jednak, muskając ustami szyję, całując kolejny jej fragment. Zahaczał niewinnie językiem, czasem się przyssał-jednak nie zostawił na niej żadnego śladu. I chociaż wiedział, że nie będzie go chciała znać, to nie mógł powstrzymać rosnącej w sobie chęci zdjęcia z niej sukienki i tego przejmującego nad nim kontrolę pożądania. Trzymał ją za nadgarstek pewnie, pocierając drobną rączkę kciukiem, a drugą dłonią przesunął po jej talii, zapominając o istnieniu takich rzeczy, jak różdżka. Krukonka była zbyt absorbująca. Zmarszczył brwi zaskoczony jej nagłym wyzwaniem, nieufnie pozwalając jej drgnąć i przysunąć się, nęcony fałszywą obietnicą jej ust. A potem wydarzyły się rzeczy, o które w ogóle by jej w najśmielszych fantazjach nie posądzał. Wytrzeszczył oczy, zaskoczony twarzą Melusine — dominator.
Poczuł uścisk, skrępowanie na rękach i nogach, uśmiechając się pod nosem i prychając z rozbawieniem. Pewnie, gdyby był trzeźwy, zniósłby to dużo słabiej. Zacisnął powieki, gdy drugie z zaklęć odepchnęło go i sprawiło, że wylądował na deskach, tak bezbronny i pokonany. Leżał tak z zamkniętymi oczyma, oddychając ciężko i w głębi serca wiedząc, że mu się należało, chociaż zamiast przypływu rozsądku, w głowie miał tylko głupoty. Może jak zrobi czarownicy dzieciaka, to się wszyscy od niego odpierdolą i nie będzie musiał brać ślubu? Rozczaruje starego Rowlea tak, że go wydziedziczy. Poczuł na dłoni materiał, a potem dziewczynę, która dosiadła go okrakiem i patrzyła z góry, dodatkowo przytwierdzając mu podeszwy od butów do podłogi. Zaśmiał się, mimowolnie poruszając rękoma. Uniósł nieco głowę w momencie, gdy powieki odsłoniły jego tęczówki. Wbiły się w nią z zażartością, pożądaniem, złością, niechęcią. Wszystkimi emocjami, jakie prymitywny ślizgon znał. Nie zamierzał jednak dawać jej satysfakcji, nie powie mu tego, co chciałaby usłyszeć. Zamiast tego uniósł brew, uśmiechając się łobuzersko i ukazując dołeczki w policzkach, wzruszył ramionami. Przebiegła baba.
- Ty nie byłaś zachwycona, ale ja? Cholernie podniecająco. Tylko jak chcesz mnie mieć, to zrób to porządnie, żebyśmy obydwoje mieli z tego ubaw. - odparł, ściszając głos, rzucając jej jawnie wyzwanie i ją prowokując. Wiedział, że i tak tego nie zrobi. Wystraszy się, ucieknie, a on będzie miał spokój i będzie mógł nienawidzić wszystkie dalej, bez irytującego brzęczenia pytań nad głową. Był paskudny, bezczelny, pogrywał.

Powrót do góry Go down


Melusine O. Pennifold
Melusine O. Pennifold

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 169
C. szczególne : turban na głowie z magicznymi wzorami, piegi na twarzy, płynne ruchy, zwiewne ubrania;
Galeony : 758
  Liczba postów : 653
https://www.czarodzieje.org/t15444-meluisne-pennifold
https://www.czarodzieje.org/t15473-meluzyna#415677
https://www.czarodzieje.org/t15446-meluisne-pennifold#414814
Sala Teatralna  - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Sala Teatralna  - Page 30 Empty


PisanieSala Teatralna  - Page 30 Empty Re: Sala Teatralna   Sala Teatralna  - Page 30 EmptyCzw Mar 12 2020, 23:46;

A my nabieramy się jak dzieci na ich słowa; zgadzamy się, że na pewno jesteśmy mądrzejsi niż inni; że nas los prowadzi nas w niezbadane, lepsze miejsca. Ojciec uczy Cię byś pokazywał swoją najmocniejszą, najsilniejszą stronę, by pokazać, że Ty tu jesteś najsilniejszy. Dość ironicznie ja słyszałam to samo. Silna, niezależna, nie dająca się ugnieść komukolwiek. Prawdziwa potomkini Meluzyny, dla której mężczyźni są jedyne przelotną miłostką; uprzyjemnieniem dnia i przedłużeniem rodu; a jednak ja zamiast tak to traktować próbuję przywiązać się uparcie do kogoś, chociaż nigdy nie byłam w tym dobra. Zastanawiając się jaki jest powód mojej nieudolnej wersji bycia blisko kogoś. Czemu zmieniałam wiecznie kogoś oczekując na coś więcej? Kiedy się okaże, że znudzi mi się sprawdzanie czy w końcu ktoś wygra naszą durną grę; czy jeśli po tygodniu, miesiącach, latach w końcu uda mi się zrobić z Tobą to co chcę, nie uznam, że muszę iść dalej w poszukiwaniu dalszej zabawy? Gdybym na chwilę się uspokoiła, przemyślała wszystko co od Ciebie w tej chwili wymagam i doszła do wniosków co by się stało, gdym faktycznie osiągnęła to co chcę, doszłabym do tego, że boję się jednej rzeczy; że nie zdołasz mnie zatrzymać przy sobie jak dojdziemy do mety.
Z drugiej strony może na wszystko źle patrzymy, a ja niepotrzebnie bym to analizowała. Może to nie Ty jesteś deską emocjonalną. Tylko ja jestem Twoją ratunkową.
- Może po prostu Tobie kiepsko idzie wygrywanie - mówię jeszcze cicho, może nawet nie usłyszysz mojego przytyku co do Twojego przegrywania, ale ja mam odrobinę dość słyszeć coś takiego. A to dopiero początek, bo oto już leżysz na mnie, próbujesz zagarnąć do siebie, pokazać swoją siłę, wyższość, nic sobie nie robiąc z mojego niezadowolenia. Czy wierzyłam, że wtedy możesz mi coś zrobić? Nie wiem, nie potrafię sobie odpowiedzieć na moje pytanie, ale w żadnym wypadku nie pozwalałam sobie tego okazywać. Zirytowana, a równocześnie spokojna. Silna, chociaż bezbronna. Dopóki nie przypominam sobie o moim asie w kieszeni i nie pętam Cię nagle zaklęciami, sprawiając, że po chwili leżysz pode mną w końcu pozbawiony siły. Dobrze, że nie znam głupot, które przelatują Ci przez głowę. Ale ty nadal starasz się ze mną walczyć prowokować mnie swoimi słowami. Głupimi, pustymi, nieistotnymi. Targasz się pode mną, chociaż ja, szczerze wierzę, że tak naprawdę, chciałbyś móc mi przekazać coś więcej.
- Och, zamknij się Rowle - mówię i łapię Cię za szczękę, którą ściskam mocno zezłoszczona, zaciskając zęby z irytacją; wbijając palce w Twoją twarz i równocześnie klatkę piersiową, jakbym miała zamiar sprawić Ci ból.
- Musimy ochłonąć - podejmuję decyzję za naszą dwójkę i rozglądam się za tym Twoim alkoholem, do którego idę. Biorę duży łyk, zostawiając Cię na deskach. I jeśli krzyczysz, narzekasz, złorzeczysz, cokolwiek nie robisz ja kompletnie się nie przejmuję Tobą stojąc na brzegu sceny i oddychając dłuższą chwilą ze spokojem, szukając mojej patronki w prośbie o uspokojenie mojego rozgrzanego ciała, chętnego do rzeczy, które w obecnej sytuacji byłyby profanacją mojego ciała. Dopiero kiedy uznaję, że jest w porządku wracam do rzeczywistości odwracam się do Ciebie.
- Ile razy mogłam powtarzać, pula życzeń się nie zwiększa, a ty wciąż nie spełniłeś swojej obietnicy - mówię w końcu spokojnie kiedy tylko mam okazję, a Ty jesteś odrobinę bardziej skupiony. Macham różdżką używając zaklęcia Cantus Musica i salę teatralną wypełnia teraz bardzo spokojna, celtycka melodia. Odkładam butelkę, którą wciąż niepotrzebnie trzymałam w rękach i podchodzę do pozostawionego samemu sobie Ciebie.
- Będziemy tu siedzieć, dopóki mi nie powiesz - oznajmiam w końcu kiedy mam szansę. - Nie rób głupot, bo zostaniesz tu na zawsze - mówię i używam Diffendo rozcinając jedynie Twoje dłonie. Jeśli jeszcze się burzysz odczekuję to. Jeśli nie, kładę swoją różdżkę bardzo daleko od nas, by nikt nie mógł jej dostać i parę razy Ci to pokazuję, kiedy ją odkładam, byś zrozumiał, że nawet jeśli będziesz chciał mnie dusić przypartą do desek, nie będę miała jak Cię uwolnić; wcześniej colligatusem wiążę Twoje sznurówki bardzo mocno. Podchodzę kilka kroków i siadam obok Ciebie; a raczej za Tobą.
- Spróbujmy jeszcze raz - oznajmiam i przybliżam się do Ciebie tak by bardzo ostrożnie dotknąć Twojej głowy, a potem podsunąć się tak blisko Ciebie, by położyć ją na swoje kolana o ile mi pozwalasz. Nimfia muzyka leci wokół nas, a moje chłodne już dłonie dotykają Twojego rozgrzanego czoła, zgarniając z niego lekko mokre włosy. Dotykam delikatnie Twojej twarzy, ale nie erotycznie, a spokojnie, z czułością; wyciągam bardzo powoli rękę i chcę złapać Twoją dłoń, dlatego patrzę na Ciebie z góry na przyzwolenie. Już nie z dominacją, a zachęceniem. Drugą zaś ręką nakazuję Ci zamknąć oczy.
- Pomyśl, że jestem tylko ja. I nic innego się nie liczy. Nie musisz potem nic robić. Nie masz żadnych obowiązków. Wiem, że tak nie jest, po prostu tak sobie wyobraź - mówię spokojnie, a ostatnie zdanie lekko gwałtownie, gdybyś chciał mi znowu okropnie zaprzeczać. Głaszczę Twoje włosy spokojnymi rucham. - Jeśli delikatnie przekrzywisz głowę poczujesz zapach świeży zapach mojej sukienki. Po prostu to zrób i powiedz mi. Tylko mi. - Kiedy chcesz otwierać oczy, ja próbuję Ci je zamknąć, jeśli chcesz uciekać dłońmi, próbuję łapać je z powrotem, gdy próbujesz mówić, przesuwam opuszkami palców po Twoich wargach. Otwieram w końcu szeroko oczy patrząc pusto na zakurzoną kurtynę przede mnę.
- Musisz wyjść za inną - kończę w końcu czując jak ogromna gula podchodzi mi do gardła, a żołądek ściska się lekko; nie wiem w zasadzie dlaczego, bo przecież doskonale się tego spodziewałam po naszym pierwszym intymniejszym spotkaniu na imprezie Twojej siostry, że tak to będzie. To pewnie kwestia poczucia niesprawiedliwości oraz współczucia. W skumulowaniu tak silnych, że ściskam Twoją dłoń mocniej, a jakaś pojedyncza słona łza spływa mi po piegowatym policzku coraz niżej, a ponieważ ledwo się orientuję, że tam jest, spada na Ciebie bezgłośnie; a zarazem z wielkim hukiem, odbijając się echem po całej sali teatralnej.
Powrót do góry Go down


Charlie O. Rowle
Charlie O. Rowle

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188cm
C. szczególne : łobuzerski, i rozbrajający uśmiech. nadmiar energii, pali
Galeony : 1802
  Liczba postów : 829
https://www.czarodzieje.org/t17714-charlie-oliver-rowle#498256
https://www.czarodzieje.org/t17716-cygaro#498257
https://www.czarodzieje.org/t17715-charlie-oliver-rowle#498254
Sala Teatralna  - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Sala Teatralna  - Page 30 Empty


PisanieSala Teatralna  - Page 30 Empty Re: Sala Teatralna   Sala Teatralna  - Page 30 EmptySob Mar 14 2020, 22:29;

Dziecko zawsze ślepo wierzy, podąża za rozsądnym głosem rodzica. Ufa mu, obiera jako swojego przewodnika w drodze przez życie, o którym nie ma jeszcze pojęcia. Nie jest w stanie ocenić czy zweryfikować przedstawianych przez niego informacji. Jak mówią, tak jest. Miał dyktować zasady, a nie im ulegać. Był Rowle'm i miał błękitną krew, nigdy nie mógł o tym zapomnieć. Ona miała aurę podobnych kolorów, rozsiewała dookoła poczucie wyższości. I chyba poza jej urodą, to przyciągnęło go najmocniej i skłoniło do czarowania jej na wszelkie sposoby, byle uległa i byle dostał buziaka. Nigdy nie wyglądał dalej, nie szukał innych zakończeń tej historii. Chciał ją po prostu przez chwilę mieć, zdobyć. Taki był z niego płytki i paskudny gnojek. Nie wyobrażał sobie też w żadnym ze scenariuszy, że zaczęłoby jej w jakikolwiek sposób zależeć na nim czy na relacji z nim, bo podobnie, jak do Charliego, krukonce to nie pasowało. Nie była romantyczną duszą, wierzył w to. Nie byłoby w stanie pojąć myśli, które snuły się jej po głowie, zrozumieć jej obaw — bo on nigdy nie wybiegał w przyszłość tak daleką, aby dostrzegać jakąkolwiek metę.
Być może faktycznie: każde z nich na swój sposób było deską, a może ogień nigdy nie miał zostać ugaszony przez wodę.
- A może Ty nie umiesz dostrzec początku swojej porażki, Melusine. - rzucił cicho, patrząc na nią przez chwilę i puszczając jej oczko, całkiem pewny siebie. Może osiągnął swój cel i nawet o tym nie wiedział? Przesunął po jej piegach spojrzeniem, potem po ustach — aż wreszcie dotarł do szyi. Iskra trzeźwości przemknęła nieśmiało przez jego umysł — zastanawiał się, czy się go bała? Czy wierzyła, że mógł jej coś zrobić czy może wiedziała, że się zgrywał? Najgorsze było to, ze sam nie był pewien. Z jednej strony dałby sobie w mordę za takie zachowanie, a z drugiej pchało go, ciągnęło coś, aby posunął się jeszcze dalej. I to nie dlatego, aby ją nastraszyć. Gdy był pijany, zły, miał poczucie zdrady i zostania oszukany, pchało go do złego i przemocy, uwydatniały się same najgorsze cechy jego charakteru. Bo był silniejszy, bo mógł, bo mu się należało, bo poczułby się lepiej. Sam nie wiedział, który szept szaleństwa był tym najwyraźniejszym. Na szczęście, fale wcale nie opadły i woda postanowiła zaatakować, zanim płomień ją ugasił i doprowadził do tragedii.
Nie był łatwy w obyciu. Nie poddawał się chwili bezradności, zawsze był głupi i walczył oraz pyskował do końca. Miał jej dać satysfakcję? Nigdy w życiu. Chociaż skrępowane zaklęciem kończyny, przyklejone do podłogi buty wcale mu życia nie ułatwiały, wciąż patrzył na nią z tą samą iskrą dominacji i zadziorności w zielonych, mętnych oczach. Zawsze przy piciu wydawało się, że ciemniejsza odcień jego tęczówek zachodzi jakąś mgłą. Oblizał wargi, patrząc na nią z głupim przeświadczeniem, że może wymyślić sposób, aby się uwolnić i odwrócić rolę. W brązowych oczach siedzącej na nim dziewczyny pojawiły się emocje, których nie potrafił ani nazwać, ani nawet zrozumieć. Nie znał ich. Były obce, spoglądały na niego nieufnie i chociaż przez moment chciał się zastanowić nad tym, co widział — do niczego mądrego nie doszedł. Na jej słowa zaśmiał się, kręcąc głową, wprawiając w ruch brązowe kosmyki włosów, gdzie kilka opadło mu na czoło.
- Niedoczekanie Twoje, wygrasz może bitwę, ale wojna — skarbie, wojnę zawsze wygrywam ja. - odparł, czując na szczęce jej palce, co nie powstrzymało jednak tego głupiego uśmiechu. Przesunął po niej spojrzeniem, jakby na potwierdzenie swoich słów, chociaż tak naprawdę odrobinę się w tym starciu i wymianie zdań gubił. Wszystko zaczynało mu się mieszać, bolała go ręka — wciąż zaschnięta krew przy większych ruchach palców odpadała, a po skórze przemykały gorące, szkarłatne krople. Był też zmęczony. Nie spał całą noc, a nadmiar emocji sprzed czterdziestu ośmiu godzin wykończył go psychicznie. W żaden sposób nie zamierzał jednak tego pokazać. Umiał walczyć do samego końca, nawet w najgorszych warunkach. Był wytrzymały, od małego pracowano nad jego granicami.



Przymknął oczy, oddychając głośno, starając się pozbyć ucisku w spodniach i spowolnić szaleńcze bicie serca. Jej kolejnych słów nie skomentował, prychając pod nosem. To przecież ona zaczęła go ujeżdżać, dając mu nadzieję, a potem pozbywając się jej z przerażającą łatwością, zostawiając go z niczym. To on był w tym poszkodowany. Leżał jednak grzecznie, obrażony, powtarzając sobie w głowie, jakie to baby są paskudne. I jeszcze kradną alkohol, kiedy jemu nic poza tym bezruchem nie zostało. Wzruszył nawet ostentacyjnie ramionami na jej wspomnienie o niespełnionej obietnicy. Uniósł jednak na chwilę jedną z powiek, zerkając dookoła z ciekawością, aby określić jej położenie. Dźwięki nazbyt mu się zlewały, dudniły zbyt mocno. Każdy krok odbijał się echem po głowie, a do ta dziwna melodyjka, która w jakiś sposób do dziewczyny mu pasowała.
- Nie dość, że dominator-to jeszcze szantażystka. Ja to mam gust. - mruknął oburzony tym stwierdzeniem, patrząc teraz w sufit. Poruszył niespokojnie głową, zgarniając włosy na bok. Nieco się uspokoił, ciało przestało mu pulsować, a w głowie pojawiały się znów te okropne wspomnienia i wizje dotyczące ostatnich wydarzeń, chcąc go znów sprowokować. Naładować baterie złości, które na chwilę rozbroiła. - Radzę Ci usiąść i odpocząć, bo nie mam niczego do powiedzenia.
Dodał jeszcze, unosząc na chwilę brew i patrząc w jej stronę, po czym znów spojrzał w sufit, jak gdyby nigdy nic. Trochę mu nogi już cierpły, jednak będąc prawdziwym mężczyzną, nie marudził na te drobne niedogodności, które mu zapewniła. Obserwował ją z niezrozumieniem wymalowanym na śniadej buzi, już kompletnie się gubiąc w tym, czego chciała, a tym, bardziej w jaki sposób próbowała to zdobyć. Teoretycznie mówiła cały czas wprost i szczerze, tak, jak lubił najbardziej, jednak on, głupi, udawał, że nie słyszy. Wzdrygnął się nerwowo, gdy złapała za jego głowę, już chcąc przekląć, jednak ostatecznie przygryzł wewnętrzną stronę policzka, wzdychając i wywracając oczyma na poduszkę z jej kolan. Teraz chciała go wziąć na łagodność? Uparta. - Czy ja wyglądam na jakąś maskotkę lub uczestniczkę babskiej, dziwnej terapii?
Zapytał z niezadowoleniem. Dotykała go, drażniła, rządziła się. Zaśmiał się rozbawiony, niemający na nią słów. Byli tak skrajnie różni, że był absolutnie pewien, że nigdy się nie zrozumieją. Cały czas szeptało mu w głowie jej porównanie do ognia i wody. Jaki był sens w gaszeniu płomieni, skoro przestawały być wtedy sobą? Nie umiał myśleć w sposób, o jaki go prosiło. Zawsze było tysiące rzeczy, które miał w głowie. Nie puścił jednak jej dłoni, zamykając te oczy dla świętego spokoju, bo i tak nie mógł się ruszyć.
Chciał mówić — nie mógł, widzieć — też zabraniała. Jak miał dać jej odpowiedź? Rowle zmarszczył nos i brwi, poruszył się niespokojnie. Doprowadzała go do szału! A potem wypowiedziała słowa, na które pomimo jej sprzeciwów otworzył szeroko oczy, czując, jak powietrze zatrzymuje się dookoła i serce przestało mu bić. Przez ułamek sekundy był martwy, bo głośne wypowiedzenie tych słów uświadomiły mu, że są rzeczywistością. Poczuł wilgoć na policzku, przesuwając spojrzeniem na jej twarz. Kłębiły się emocje w jej brązowych oczach, których nie rozumiał. Jak się tam pojawiły? To nie miało jednak znaczenia — była jedna rzecz, która wyciszała wszystko inne. Mógł chcieć zabić Emily, ale gdy tylko z oczu jego siostry poleciały łzy — Charles przechodził jakąś gwałtowną zmianę. Jakby ktoś rzucił na niego urok. Obiecał ojcu, że jedyna róża Rowle'ów nigdy nie będzie przez niego płakała, a każdego, kto doprowadzi ją do łez, po prostu zgnoi, da nauczkę. Wszystko ucichło. Zacisnął usta, przełykając ślinę, nawet myśl o Violetcie odgarniając na bok. Patrzył na nią trochę nieporadnie, jednak w oczach tliła się łagodność i troska. - Ej, czemu płaczesz, głupia. - rzucił cicho, zwilżając wargi. Myślał, szukał rozwiązania. Dbał na swój pokrętny sposób o kobiety, które lubił. Napiął mięśnie, unosząc się do góry — na tyle ile mógł i dość pokracznie, ale musnął jej czoło ustami. - Nie przejmuj się tym, to nic takiego. Tymczasowy problem. Nie płacz przeze mnie, nie chciałem Cię do tego doprowadzić. Jesteś na to zbyt dumna i piękna, Mel.
Dodał szczerze, opadając na jej kolana i patrząc na nią z uwagą. Nie wiedział, co lepszego mógł zrobić lub powiedzieć. Taki rosły facet, a wystarczyła jedna łza, aby wpędzić go w poczucie winy. Oczywiście, tylko wybrane przedstawicielki płci pięknej potrafiły tak nim zmanipulować, chociaż gdzieś wewnątrz wiedział, że brunetka wcale nie udawała. Zacisnął mocniej jej dłoń, bo na te nieszczęsne, babskie łzy - miał olbrzymie wyrzuty sumienia. Aż przypominały mu się momenty, gdy płakała jego siostra - potrzebująca matki, której nie była i mająca tylko surowego ojca, głupiego brata i Dominika, który sam nie mógł wszystkiego dźwigać.
Powrót do góry Go down


Melusine O. Pennifold
Melusine O. Pennifold

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 169
C. szczególne : turban na głowie z magicznymi wzorami, piegi na twarzy, płynne ruchy, zwiewne ubrania;
Galeony : 758
  Liczba postów : 653
https://www.czarodzieje.org/t15444-meluisne-pennifold
https://www.czarodzieje.org/t15473-meluzyna#415677
https://www.czarodzieje.org/t15446-meluisne-pennifold#414814
Sala Teatralna  - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Sala Teatralna  - Page 30 Empty


PisanieSala Teatralna  - Page 30 Empty Re: Sala Teatralna   Sala Teatralna  - Page 30 EmptyPon Mar 16 2020, 01:51;

To prawda, kształtowani przez rodziców idziemy zgodnie z nurtem, który nam narzucają. Tak jest z Tobą, tak było ze mną. Jesteśmy ulepieni z tej samej gliny co nasi rodzice i tak naprawdę nigdy nie planowaliśmy się zmieniać. Zatopieni w swoim przekonaniu o własnej nietykalności, zdaje się, że zapominamy o tym, że tak naprawdę i nasi najbliżsi mogą nas skrzywdzić, w sposób, w jaki sami byśmy nie pomyśleli.
Powiedziałabym, głupi jesteś, uważając w ten sposób, żeby pozbywać się mnie po krótkim pocałunku, jednej dłuższej próbie uwiedzenia. Dlaczego byłeś przekonany, że będziesz miał mnie dość? A może przez to, że ja byłam w Twoich oczach niestała w uczuciach, czułeś się bezpiecznie zabiegając o mnie. Pewny, że dzięki temu nie dam Ci możliwości zbliżenia się do mnie na zbyt długo. Ale faktycznie moje myśli galopują czasem ponad ramy czasowy, skoro z pewnością w obecnych sekundach liczy się tylko i wyłącznie nasze wspólne teraz.
- Umiem dostrzec znacznie więcej niż ty - stwierdzam z pewnością w głosie, na tyle ile mi pozwalała sytuacja. Czy się bałam? Może odrobinę. Nie mogę kompletnie temu zaprzeczyć, leżąc bezbronna na ziemi z Twoim gorącym oddechem na szyi. Ale przecież nadal żyłam w przekonaniu, że mogę Cię okiełznać. Że kto jak kto, ale ja zostałam tu zesłana przez los, byś mógł odpocząć w moich ramionach od gwaru życia. A teraz próbuję zrozumie targające Tobą emocje, zamieniając się z Tobą miejscami, chociaż wciąż uparcie uważasz, że Ty masz tutaj decydujący głos. Myślę, że w tym wszystkim to jest Twoje najbardziej nieprawdziwe stwierdzenie. Dlatego uśmiecham się z politowaniem na Twoje niepokryte niczym groźby.
- Nie wybieram się w żaden bój; głupi Charlie Rowle - mówię kręcąc z dezaprobatą głową. - Nie wszyscy maszerują na Ciebie na jatkę - oznajmiam jeszcze, puszczając wtedy Twoją twarz i zamiast tego, przejeżdżając po niej delikatnie, opuszkami palców. A potem przez chwilę zapominamy obydwoje o ponurej rzeczywistości chcąc się od niej odciąć naszymi pocałunkami i ciepłem naszej skóry. Jakbyśmy mogli tym samym oderwać się od wszystkiego co jest wokół i chociaż na chwilę złudnie udawać dwójkę ludzi potrafiących cieszyć się sobą. Tylko sobą. Jednak nie pozwalam by to zabrnęło za daleko uciekam z Twoich zachłannych rąk. Może i jestem potworem, ale wtedy kim byłbyś Ty?
Odchodzę na chwilę, włączam muzykę, próbuję się wyciszyć, nie przejmując się Twoimi obelgami i Tylko wzdycham ciężko na kolejną odmowę współpracy; ale też słysząc ją stwierdzam, że muszę w końcu do Ciebie dołączyć, bo zaraz znowu stracisz głowę w dzisiejszym szaleństwie i niepojętej goryczy, której chyba sam nie do końca rozumiesz. Dlatego podchodzę do Ciebie, kładę ręce na twarzy, dotykam dłoni i ignoruję Twój bunt i zaczepki. Nie chcę przecież kompletnie gasić Twoich płomieni, chcę tylko powstrzymać je przed przesadnym rozprzestrzenianiem się. I staram się uspokoić dotykiem, słowami, ale Ty szamoczesz się bezustannie, śmiejesz bez sensu, nie chcesz słuchać tego co mówię; zgadzając się jedynie na odrobinę pożądanego przeze mnie spokoju.
A potem sekundy trwające wieczność, kiedy czuję, że zastygasz na moich kolanach. Mam wrażenie, że przestajemy oddychać i za chwilę upadniemy na deski, zwyczajnie wtapiając się w ciężkie elementy sceny na której gramy.
Nie chciałam rzucić na Ciebie żaden czar. Moja łza nie była zaplanowana i teraz jestem zła, że daję ponieść się emocjom. Przechodzi mi też przez głowę, że pewnie inaczej wyobrażałeś sobie mnie, kiedy pomyślałeś, że mogę dziś zapłakać.
- Nie płaczę. Sam jesteś głupi - mówię najpierw dziecinnie, ocierając mokry policzek i oddychając odrobinę głębiej, wydychając powietrze coraz spokojniej. Kiedy zauważam, że to nagle Ty pocieszasz mnie, śmieję się z nagłego absurdu tej sytuacji i pochylam się znienacka, całując Cię w policzek, kiedy leżysz na moich kolanach; a potem powoli podnoszę głowę, dając Ci do zrozumienia, że chcę wstać. Idę po różdżkę leżącą gdzieś dalej, jeszcze dalej dotykając na wszelki wypadek moich piegowatych policzków, by sprawdzić czy są suche. Wracam do Ciebie, a po drodze przywołuję jakąś wielką, zakurzoną poduchę teatralną, którą jednym ruchem czyszczę. Rzucam ja obok Ciebie i kładę tam głowę, a potem uwalniam Cię od wszystkich zaklęć, które rzuciłam, odkładając różdżkę za moje plecy; ciągnę delikatnie za Twoją koszulę, byś położył się obok mnie. Odgarniam splątany lok z twarzy i przybliżam się do Ciebie. Wyciągam dłoń, by prowadzić palcami po Twoim policzku, tworząc nieistniejące kształty.
- Tymczasowy problem - powtarzam, wyciągając delikatnie nogę, by położyć ją na Twoim torsie. Patrzę prosto na Ciebie i przekręcam delikatnie Twoją twarz, byś również na mnie spojrzał. Łzy już dawno zastygły na moich długich rzęsach, zostawiając jedynie po sobie zarumienione policzki oraz splątane loki. - Czasem tak jest. Jednego dnia jest ciemno, zasłaniasz okna. Drugiego też, również są zasłonięte. Aż w końcu któregoś dnia możesz zobaczyć odrobinę światła. Ale od Ciebie zależy czy uchylisz zasłony - mówię powoli ręką jeżdżąc po Twoich spierzchniętych wargach, błądząc po zmęczonych powiekach. - Nie zmienimy tego co przyniesie los, ale czasem musimy zauważyć co nam daje - kończę jeszcze jakbyś nie zrozumiał o czym mówię, wzdycham i przykładam swoje czoło, do Twojego.
- Jakie masz opcje? - pytam cichutko chcąc wiedzieć co zamierzasz zrobić. Nasze oddechy są złączone ze sobą już w nie szalonym tańcu; wspólnie, spokojnie oddychamy tym samym powietrzem między nami.
Powrót do góry Go down


Charlie O. Rowle
Charlie O. Rowle

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188cm
C. szczególne : łobuzerski, i rozbrajający uśmiech. nadmiar energii, pali
Galeony : 1802
  Liczba postów : 829
https://www.czarodzieje.org/t17714-charlie-oliver-rowle#498256
https://www.czarodzieje.org/t17716-cygaro#498257
https://www.czarodzieje.org/t17715-charlie-oliver-rowle#498254
Sala Teatralna  - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Sala Teatralna  - Page 30 Empty


PisanieSala Teatralna  - Page 30 Empty Re: Sala Teatralna   Sala Teatralna  - Page 30 EmptyWto Mar 17 2020, 17:26;

Było mu tak wygodnie, przestrzegając tych kilku reguł ojca i zgadzając się z jego poglądami, miał całkiem spokojne życie. Mógł szaleć, nikt nie robił mu pretensji, gdy wracał spity lub nawet przy-ćpany do domu nad ranem, hałasując niczym stado słoni w porcelanie. Pewnie nawet zniósłby te zaręczyny, gdyby nie to, że dla Charlesa Rowlea obietnice były kwestią honoru i dumy, w które bardzo wierzył. Skoro ojciec mu obiecał — pewnie przez świadomość jego zaburzeń psychicznych, że nie odwali mu takiego numeru, to powinien się tego trzymać. Wolał czyny niż słowa, jednak te nieszczęsne obietnice były całkiem inną historią.
Gdyby był mądrzejszy i czytał w myślach, trudno byłoby mu się z nią nie zgodzić. Była bezpieczną opcją, która mogła, ale nie musiała się udać. Mogli się świetnie bawić bez zobowiązań, nic od niego nie chciała i nie musiał niczego jej obiecywać. Miała koleżanki, miała Gunnara. Nie potrzebowała jeszcze jego, a poza tym, była zbyt wrażliwa i delikatna, aby sobie z nim poradzić — przynajmniej do dziś ślepo w to wierzył. Bieganie za nią było zabawnym wyzwaniem, jednak w końcu musiało się skończyć. Gry zawsze mają ten swój koniec, niezależnie od wyniku. Remis? Porażka? Nie wiedział, jednak trudno było to nazwać sukcesem, zwłaszcza jak teraz całkiem wymknęło się spod kontroli i sprawiło, że jego umysł pogrążył się w chaosie.
- Nigdy w to nie wątpiłem. - wzruszył ramionami, bez cienia wstydu przyznając jej rację. To nie było tak, że był nieświadomy swojej ułomności emocjonalnej i robił z siebie, nie wiadomo kogo. Fala gorącego powietrza uciekła spomiędzy jego warg, zmieniając się w cichy świst. Nie wnikał w to, co widziała, a przede wszystkim w sposób, w jaki postrzegała jego samego, bojąc się, chyba że mógłby się przestraszyć. Odwróciła rolę, pokazała mu, że potrafi być oprawcą, a nie tylko ofiarą. Pokazała stronę, o której nigdy by nie podejrzewał pięknej Melusine, ubranej w zwiewne sukienki i noszącej turban. Była taka niepozorna, co poniekąd było myślą elektryzującą jego umysł na tyle, aby zbudzić pokłady prostej, męskiej fantazji. Zaśmiał się szczerze i autentycznie na jej stwierdzenie, a w policzkach pojawiły się jego łobuzerskie dołeczki, dodając odrobiny blasku zmęczonej i brudnej twarzy. - A nie pomyślałaś o tym, że już bierzesz w nim udział i po prostu nie zauważyłaś?
Miała gorące palce, którymi bez cienia wstydu wodziła po jego twarzy, muskając policzki czy zarys szczęki. Wymieniali pocałunki — dla odmiany zainicjowane przez nią. Nie wiedział już całkiem, czy próbowała zapomnieć i się dobrze bawić, czy zwyczajnie całowała go, bo miała na to ochotę i był w tym dobry. Na kontakt fizyczny Rowle jednak nie narzekał. Lubił mieć blisko piękne, kobiece ciało — od którego biło ciepło oraz dziwna troska, którą na pokrętny sposób okazywała mu w każdym geście. Tylko dlaczego wplatała w to cokolwiek innego niż pociąg fizyczny? Lubiła sobie chyba komplikować, jemu przy okazji też mieszała w głowie, zostawiając go w najmniej odpowiednim ku temu momencie. Paskudna.
Przymknął oczy. Zmęczenie otulało jego ciało coraz mocniej, popękane kości w ręku zaczynały o sobie przypominać, puchnąć w brudzie zaschniętej krwi. Dłonie Charliego pozostawiały wiele do życzenia, nie były zadbane i delikatne, nosiły mnóstwo blizn mniejszych lub większych, będących świadkami oraz dowodem jego walki, chociaż łatwo było zauważyć, że czasem on sam nie wiedział, z kim walczył lub jakich metod powinien używać. Dobrze byłoby, gdyby chronił siebie — czego wcale nie robił. Ostatnie dwa dni życia zlewały mu się w jakąś breję, której nie mógł do końca zrozumieć, brnąc na oślep z agresją i żalem. Pretensją do całego świata, nawet niczemu winnej Violetty. Krukonka się jednak nie poddawała, na swój sposób ujmując go tą zaciętością w walce właściwie o nic, ani o nikogo — bo nie był człowiekiem, które na jakiekolwiek poświęcenie zasługiwał. Była dobrym człowiekiem, kobietą o pięknym ciele i sercu, co powinno być wystarczającym powodem, żeby się nad nią aż tak nie znęcał i był chociaż trochę milszy. Cóż, nie wyszło na początku, bo jego paskudne zamiary i odzywki były widoczne gołym okiem, a jednak dla świętego spokoju przestał wierzgać i marudzić, tkwiąc w bezruchu. Najgorzej, ze w takich momentach całą tę breję niepotrzebnych uczuć czuł znacznie intensywniej, niż ból pięści.
Łzy były bronią ostateczną, najlepszym środkiem zapobiegawczym na jego paskudne wnętrze. Nie mogły to być jednak krople urojone z byle jakich oczu, bo wtedy, zamiast przejąć się w jakikolwiek sposób, to drwił. Wszystko to było winą ojca i Emily, bo wpajane miał od małego do głowy, aby pilnować się z odzywkami. Nie chciał, żeby krukonka przez niego płakała, nawet jeśli w jakiś sposób przewidywał to w dzisiejszym scenariuszu.
- No, jestem kretynem, ale to żadna tajemnica. Nie Ty pierwsza, nie Ty ostatnia mnie od głupków wyzywasz. - zauważył, siląc się na uśmiech, byle tylko przestała płakać i się złościć, bo nie wiedział, co z tym zrobić. Nerwowo zastukał paznokciami o brudne deski sceny teatralnej, wypuszczając znów powietrze ze świstem. Dlaczego ostatnio musiał wybierać kobiety pełne emocji, zamiast trafić na taką, co chciałaby tylko i wyłącznie schadzek w schowku, zadowalając się jego dłońmi czy pocałunkami? Gabrielle też była pełna przemyśleń, analizowała i kontemplowała nad wszystkim, chociaż milion razy mówił jej, że nie powinna, bo marnuje życie. Zmrużył oczy, zdziwiony buziakiem w polik i wytrącony z rozmyślania nad zawiłościami damskich charakterów. Przeszło mu jednak przez myśl jeszcze pytanie, czy ojciec po odejściu tamtej kobiety, co go urodziła — był sam dla świętego spokoju czy sam, bo żadna inna nie była tak głupia, żeby go chcieć? Był młody, miał pieniądze i nazwisko, a utknął z bandą dzieciaków. Dla samego seksu powinien przyprowadzić jakąś fajną, młodą czarownicę do domu. Żadne z Rowle'ów (no, może poza Emily, bo ona była rodzinnym pokrętem), nie miałoby nic przeciwko.
Wszystko potoczyło się na tyle płynnie, że nim mrugnął, znów był wolnym człowiekiem. Posłał jej krótkie spojrzenie. Przetarł swoje nadgarstki, siadając na chwilę i wyciągając nogi, rozmasowując zesztywniały od desek kark. Spojrzał w dół — prosto na odsłonięty tors, łapiąc za dwa brzegi koszuli i łącząc je guzikami, doprowadził się do względnej przyzwoitości, przeczesując nawet włosy ręką. Chciało mu się pić, kręciło mu się w głowie — z głodu, od wypitego alkoholu, pragnienia nikotynowego, całej tej sztuki. Sam nie wiedział, co otumaniło go mocniej. To nie było relaksujące picie, jak wtedy z Cassiusem — teraz po prostu uciekał, a nie chciał się śmiać. Zacisnął usta, wbijając spojrzenie w paskudną ranę między palcami, gdy zgiął lewa dłoń w pięść. Widząc jednak, że nadal ma ochotę leżeć, westchnął ciężko i wrócił na podłogę, podginając kolano, reagując na pociągnięcie koszuli bo czuł, że jest jej to winien. Objął ją ramieniem, bawiąc się ciemnym lokiem między palcami. Zdał sobie sprawę, jakim potworem był — chcąc zrobić jej krzywdę, zwyczajnie wykorzystać, podczas gdy ona — głupia - ufnie tkwiła obok, wierząc, że mu przeszło. W którym momencie z mroku narodził się ten Charlie, który chciał zrywać z ludzi sukienki dla czystej przyjemności? Czy sprowokowały to ostatnie wydarzenia, czy może chodziło o coś więcej? Może po prostu był potworem i musiał z tym żyć. Dureń wyprostował głowę, patrząc w sufit — nie mając odwagi chyba odwrócić głowy na tyle, żeby na nią spojrzeć. Rozpraszała go tym rysowaniem po policzku.
- Tak. - przytaknął całkiem pewnie, bo w głębi duszy wiedział, że absolutnie nikt poza zaklęciem czarno magicznym nie byłby w stanie zmusić go do ślubu, nawet jeśli kosztowałby go to rodzinę czy nazwisko. Nie był człowiekiem umiejącym istnieć w okowach zasad, pod biczem reguł — był sam sobie Panem i wiedział, że innej drogi po prostu nie było. Chyba tylko zaskoczenie i spojrzenie Dominika powstrzymało go przed zrobieniem w domu piekła. Starszy brat zawsze był ostoją, bardzo go szanował i kochał. Niechętnie przekręcił głowę, co nakazała mu ruchem i posłał jej krótkie spojrzenie zielonych, mętnych oczu. Pewnie capił alkoholem. Uniósł brew na jej słowa. - Kompletnie nie rozumiem, o czym do mnie mówisz i co do mojej narzeczonej mają zasłony? Na chuj taki los, którego nie możesz zmienić? Na chuj Ci życie, którego nie możesz kontrolować, Melu? Lepiej wtedy umrzeć.
Odparł cicho, wzruszając ramionami, czując bijące od niej ciepło, które przedzierało się przez chłód teatralnych desek. Skąd w niej tyle czułości, kiedy jeszcze dwadzieścia minut temu nie myślał o niczym innym, jak o zdjęciu jej sukienki? Zagryzł wewnętrzną stronę policzka, znów czując narastającą złość i irytację, negatywny sztorm dreszczy przedarł się przez jego skórę. Najwyżej zwariuje jak Finn. Może powinien zrobić wreszcie coś takiego, co pozwoli odciąć się od niego tym, których krzywdzić nie chciał, a ciągle to robił. - Nie myślałem jeszcze nad tym. Muszę porozmawiać z Dominkiem i powiedzieć o tym kilku osobą, chociaż pewnie zaraz pół świata się dowie, że Violetta Strauss ma być moją żoną. Całe szczęście, że nie muszę się martwić ślubem, bo prędzej powieszę się na pasku, niż mnie do tego zmuszą.
Odparł z uśmiechem, całkiem pewnym siebie i głupio dumnym z odpowiedzi, unosząc na chwilę powieki i przesuwając wzrokiem po jej twarzy, wciąż bawił się ciemnym lokiem. Dlaczego w ogóle szeptali? Tworzyło to dziwną atmosferę, której też biedny i ułomny Charlie nie rozumiał. Westchnął, obniżając głowę i korzystając z okazji, że miała przymknięte oczy, ucałował obydwie powieki, czując na ustach posmak soli. Zupełnie, jakby jej łzy miały smak oceanu.
Powrót do góry Go down


Melusine O. Pennifold
Melusine O. Pennifold

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 169
C. szczególne : turban na głowie z magicznymi wzorami, piegi na twarzy, płynne ruchy, zwiewne ubrania;
Galeony : 758
  Liczba postów : 653
https://www.czarodzieje.org/t15444-meluisne-pennifold
https://www.czarodzieje.org/t15473-meluzyna#415677
https://www.czarodzieje.org/t15446-meluisne-pennifold#414814
Sala Teatralna  - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Sala Teatralna  - Page 30 Empty


PisanieSala Teatralna  - Page 30 Empty Re: Sala Teatralna   Sala Teatralna  - Page 30 EmptyCzw Mar 19 2020, 00:52;

Każdemu jest bezpiecznie na jakiś czas żyć zgodnie z zasadami rodziców. Ja również kierowałam się działaniami mojego rodu, przekonana, że w ten sposób spełnie moje przeznacznie. Ale po jakimś czasie okazało się, że wcale nie muszę tego robić tak jak każdy członek moej żeńskiej części rodu. Skoro są osoby, które nie potrzebowały dwóch dusz, by ich scalić - kobiecej dla miłości, oraz męskiej dla zwyczajnej prokreacji, kto wie czy nie mogę tego połączyć. Oczywiście w tej chwili nie było to dla mnie żadnym celem, po prostu im bardziej poznawałam drugą płeć, tym bardziej brnęłam drogą, którą tak mało kobiet z mojego rodu uskuteczniało.
Czy kiedykolwiek byłam tak naprawdę bezpieczną opcją? Dopóki byłam nieosiągalna, może i tak. A kiedy opuszkich Twoich palców mogły dotknąć mojej gładkiej skóry, usta posmakować moich, dłonie zanurzyć w moje ciemne loki. Czy nadal byłam bezpieczną opcją, nawet jeśli mogłam uciec? Nawet jakbyś o tym zapomniał, zamknął oczy i zanurzył się w truskawkowym oddechu, bądź stanął na ślubnym kobiercu z wyznaczoną Ci kobietą; jeśli wrócę pewnego dnia nie będziesz nigdy skłonny do powrotu? Czasem losy ludzi związują się w zawiły sposób, gdzie nie ma porażki, czy remisu; nie ma prostego wyniku, pozostawiając jedynie przybliżenie w postaci fal, którego nigdy nie potrafimy do końca określić.
Nie podoba mi się Twoja obojętność na ułomność w emocjach, którą tak łatwo przyswajasz więc jedynie krzywię się lekko na te słowa. Już obydwoje dobrze zdajemy sobie sprawę z tego, że nie znamy się tak dobrze, chociaż mam wrażenie, że ja rozumiem odrobinę więcej niż Ty. Jak zwykle z resztą, to też przecież ustaliliśmy.
- Nie. Kiedy pójdę z Tobą na wojnę, na pewno byś to zauważył - oznajmiam ze wzruszeniem ramion, ignorując Twoje głupie zaczepki; by potem faktycznie pójść na chwilę z Tobą w tą erotyczną lekko walkę, w której nie ma wygranych i przegranych. Są tylko dwie smutne istoty, które nie wiedzą czego chcą i dlaczego los poprowadził ich w ten sposób. Na te deski, w tym rozczarowującym teatrze, wśród zakurzonych zasłon i niepokojących światłach. Gdzie obydwoje jesteśmy przekonani o własnej wartości, czy raczej tym co sobą reprezentujemy. A jednak w jakiś sposób próbując dopełniać braki, których potrzebujemy. Bo czym jesteśmy, jeśli nie niesioną przez wodą nicością, pozwalając odbijać się od brzegów, które niechcący napotykamy? Czy nie tym jestem dziś dla Ciebie, kiedy pozwalasz mi poddać się na chwilę na tych kolanach; a moja łza toczy się po policzku powoli, niby nieistotnie, a jednak wżerając się w naszą skórę niczym eliksir, na który żadne z nas nie zna antidotum.
- Och, przestań, głupcze - mówię jeszcze i uderzam Cię lekko po ramieniu, kiedy mówisz coś co tak naprawdę wcale nie poprawia mi humoru, a jeszcze bardziej denerwuje. Przecież od początku wiedziałeś, że nie jestem kobietą, którą zadowoli kilka pocałunków i rozmytych obietnic. Po co wciąż się oszukujesz, że nie szukasz właśnie takiej. Która spróbuje zawalczyć o Ciebie w kwestiach, których nie możesz sam pojąć. Zrozumieć Cię tak jak nie potrafisz sam siebie. Powinieneś sobie to uświadomić między jedną deską, a drugą kiedy orientujesz się, że tak naprawdę w tym całym wplątaniu się w narzeczeństwo, okazuje się, że musisz się komukolwiek się z tego tłumaczyć. Nie do końca mi, ja miałam przecież zniknąć w morskiej pianie. Ale nawet innej dziewczynie, której zależało tak mocno od samego początku. Gdybym zaś słyszała Twoje myśli zapytałabym czy może przypadkiem nie jest tak, że żadna nie dorównuje tej, której zapragnął na zawsze. Świat jest zaplanowany w skomplikowany, a jednak prosty sposób. Musisz pokochać kogoś w całej jego nędznej glorii.
Nie wiem czy Ci wierzę, że się z tego wyplączesz. Po imprezie z Twoją rodziną jestem przekonana, że jesteś niesamowicie blisko z poglądami rodu do którego należysz i trudno jest Ci wyplątać się z tego. Nawet jeśli teraz mówisz, po alkoholu, nieprzespanych nocach, że jakoś z tego wybrniesz. Dlatego nie kiwam głową, nie potwierdzam entuzjastycznie Twoich słów, a jedynie składam Ci delikatny niczym mgiełka pocałunek w czubek Twojego głupiego nosa. Kręcę głową dopiero kiedy mówisz ponownie tak banały, odbiegające tak od tego co chcę Ci przekazać.
- Mówię, że los daje nam okazje. Które możemy wykorzystać, tylko musimy to zauważyć - tłumaczę powoli, jeszcze przez chwilę łapią delikatnienie Twoją twarz, by zmusić Cię do spojrzenia w moje ciemne tęczówki i zmusić na chwilę do zatonięcia w ich głębi. - Ludzie słabi łapią za liny by się wieszać. Silni rozumieją kiedy należy podnieść zasłony, widząc szczelinę szczęścia - tłumaczę dalej na swój sposób, z jednej strony pozornie prosto, z drugiej ubierając w to dziwne metafory. -  Rozumiesz, Charlie? To tylko próba. Czy potrafisz zrozumieć kiedy masz wyjść z ciemności, którą Cię próbuje otoczyć sytuacja.
Nie sądzę, że rozumiesz, a ja nie potrafię tego przekazać dosadniej. Czasem tak mam, pozornie proste rzeczy ubieram w kwieciste bukiety, które trudno jest rozdzielić.
- Porozmawiaj - zgadzam się, przejeżdżając dłonią po wcześniej szarpanej koszuli. Wyłapuję imię Twojej przyszłej żony, którą znam dobrze z qudditcha. - I pamiętaj, że masz kilka opcji. Jeśli zdecydujesz się na Violettę, może przekonasz się, że można kogoś pokochać nie z wyboru; a jeśli jej nie pokochasz, możesz żyć dalej swoim życiem, tak jak teraz - mówię o Twojej niestałości i patrzę na Ciebie, sprawdzając czy wiesz o czym mówię, by wytłumaczyć Ci wprost, jeśli tego nie rozumiesz. - Możesz odejść od rodziny i zobaczyć życie bez niej. Może to właśnie poszerza horyzonty... na wiesz, wolność - mówię nawiązując do ostaniej rozmowy i nawet uśmiechając się lekko, ale tylko na chwilę; bo szybko marszczę brwi i mrugam niespokojnie - Albo wybierzesz wyjście tchórzy, którzy nie potrafią zmierzyć się z losem - dodaję na koniec, pozwalając Ci pocałować moje słone powieki, zaciskając dłoń na koszuli i przysuwając się bliżej, by poczuć Twój zapach, przesiąknięty lekko alkoholem, papierosami, a równocześnie przedzierający się ten Twój.
- Jesteś tchórzem, Charlie? - pytam szeptem odbijającym się po całej sali.
Powrót do góry Go down


Charlie O. Rowle
Charlie O. Rowle

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188cm
C. szczególne : łobuzerski, i rozbrajający uśmiech. nadmiar energii, pali
Galeony : 1802
  Liczba postów : 829
https://www.czarodzieje.org/t17714-charlie-oliver-rowle#498256
https://www.czarodzieje.org/t17716-cygaro#498257
https://www.czarodzieje.org/t17715-charlie-oliver-rowle#498254
Sala Teatralna  - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Sala Teatralna  - Page 30 Empty


PisanieSala Teatralna  - Page 30 Empty Re: Sala Teatralna   Sala Teatralna  - Page 30 EmptyWto Mar 24 2020, 01:37;

Rodzina Rowle nie była jakaś wybitnie ważna czy ceniona w magicznym świecie. Nie mieli takich wpływów jak Swansea czy Fairwynowie, wszechobecni ja językach. Dlatego właśnie ojcu zależało, aby każde z jego dzieci dostało możliwość wejścia wyżej, niż on. Był wymagający i surowy, ale szczerze wierzył we wszystko to, co im przekazywał. Nie zawsze się dogadywali, wcale nie pochwalał jego wyborów i fascynacji, a jednak Charles czuł się poniekąd tym, na którego ojciec chciał najtrudniejsze rzeczy zrzucić, gdyby go zabrakło. Był najgorszym wyborem, a jednocześnie najbardziej pewnym, bo w przeciwieństwie do swojego rodzeństwa, miał silny i nieugięty charakter. Trudno było go złamać, a problemy z agresją widocznie nie były aż tak dużym problem w mniemaniu ojca, skoro oddał go zamiast Dominika — dla lepszej przyszłości.
Nic od niego nie chciała, on mógł się wygłupiać i za nią biegać, tworzyć sobie bezpieczną iluzję, pozbawioną zaangażowania, którego tak nie lubił. Ludzie wszystko sobie komplikowali, zupełnie niepotrzebnie. Skoro i tak prędzej czy później druga osoba Ci się nudziła, to po co w ogóle cokolwiek zaczynać? Westchnął, przymykając oczy. Podobała mu się, była w jego typie. Doskonale o tym wiedziała i pewnie nie omieszka tego wykorzystać raz czy dwa, a on nie mógł nic z tym zrobić. Starał się przestać myśleć, całkiem odciąć od tych wszystkich zjebanych możliwości, które miał. Nie chciał myśleć o rodzinie, Violetcie, Gabrielle czy swoich kumplach. Potrzebował tylko ciszy. Nie wierzył w przeznaczenie, żaden los i żadne nici — wszystko zależało tylko od nich samych. Rodzili się, mając tyle samo wdechów, co wydechów i tylko od nich zależało, jak to wykorzystają. Zagadał ją, bo chciał. Biegał za nią, bo chciał. Pocałował ją, bo chciał. Skąd miał wiedzieć, czego będzie chciał jutro? Nawet myślenie o tym sprawiało, że drgała mu żyłka na szyi. Rozumiała więcej, widziała więcej, była lepsza od niego i nawet nie zamierzał z tym dyskutować.
- Mówisz? Masz wojenny turban czy dajesz tak popalić, że będę wiedział, że mnie nie lubisz? - zapytał, unosząc brew, niego zaintrygowany tym faktem. Powiódł spojrzeniem po deskach, odszukując pokryty gwiazdkami materiał. Bronił się chyba kiepskimi żartami, bo gdyby wiedział o przebiegu jej myśli i porównaniu ich do smutnych istot, które nie wiedziały, czego chcą — musiałby się zgodzić. Czego więcej pragnął Charles Rowle poza wolnością? Świętego spokoju, to na pewno. Patrzył na nią już znacznie spokojniej, zielony odcień jego tęczówek zdawał się łagodnieć — zupełnie jakby ten złowieszczy duch, co przejął nad nim kontrolę, gdzieś uleciał. Jakby ta łza miała zmienić wszystko. Może zmieniła, może nie. Przynajmniej odwiodła go od rozbierania jej w myślach i chociaż na chwilę pozwoliła mu się skupić na jej silnych, brązowych oczach.
- Mogę być i głupcem, jak przestaniesz płakać. Nie chcę, żebyś przeze mnie płakała. - odparł niewzruszenie, przyjmując godnie szturchnięcie w ramię, nie odpuszczając wzroku. W tym akurat szczery nie lubił przyzwoitych kobiet doprowadzać do płaczu. Problem w tym, że Rowle był przekonany, że Melusine lubi tak poważniej dziewczyny, a przy tym ona też traktowała jego jako zabawę, odskocznię. Nie podejrzewał, że pocałunki i obietnice to będzie dla niej zbyt mało. W gruncie rzeczy nie wiedział o niej wielu rzeczy, wciąż pozostawała tajemnicą. Jakiego koloru wodą była? Jakie było jej dno — miękkie i piaszczyste czy może pełne ostrych kamieni? Przełknął ślinę, bo za cholerę nie potrafił nawet domyślić się, co kryło się za jej spojrzeniem. Jak głębokie myśli przemykały przez jej umysł. Przeklął bezgłośnie, już całkiem się gubiąc. Była naprawdę dobra we wprowadzeniu mężczyzn w ogłupienie, sprawianie, że sami tonęli w napływie głupich, nikomu niepotrzebnych emocji. Zawsze radził sobie sam, nie potrzebował przecież nikogo blisko. Miał brata. Miał siostrę. Nie czuł wyrzutów sumienia względem nikogo, bo Straussówna została mu wybrana i został postawiony przed faktem dokonanym, nie miał wpływu na decyzję ojca. Nie musiał się tłumaczyć, ale wkurwiało go, że pewnie będzie musiał złamać kilka obietnic, a tego nienawidził robić. Po swoich agresywnych myślach był przekonany bardziej niż kiedykolwiek, że nie jest dość dobry i nie powinien nigdy, nikogo pokochać. Uniósł dłoń, sprawdzając kciukiem jej policzek — ślad po łzie wciąż był odczuwalny na skórze, co chyba niezbyt się Charliemu spodobało.
Zmrużył oczy, gdy dostał całusa w nos — prychając mimowolnie, chociaż w grymasie na jego twarzy dominowało zmęczenie, a nie złość. Pozwalał jej robić to, co chciała — posłusznie więc wpatrywał się w nią, próbując ukryć odrobinę męskiej, głupiej fascynacji jej śliczną, zarumienioną buzią, którą okalały pasma wijących się, ciemnych włosów. Bez turbanu była całkiem inna. Nie wiedział, dlaczego akurat wybrała sobie jego do obnażenia się z tego najcenniejszego dla siebie skrawku materiału, a jednak chciał ten widok zachować — cokolwiek by się nie wydarzyło. Był rasistą, ale wierzył w obietnicę — a gdy ktoś je łamał, robił się złośliwy. Nie zamierzał za żadne skarby brać ślubu ze swoją narzeczoną, a jeśli nie znajdzie lepszego rozwiązania, po prostu wyrzeknie się nazwiska, odsuwając ród od wstydu. Bo tego by nie zniósł.
- Sami sobie te okazje tworzymy. Wydaje mi się, że nie jestem ani słaby, ani silny. Jestem liderem, on musi mieć wszystko. - odparł ze wzruszeniem ramion, obejmując ją mocniej, pozwalając się jej przytulić. W jej zapachu, który uderzył w jego nozdrza, dało się wyczuć morską bryzę i miał wrażenie, że jest mamiącą ludzi nimfą, syreną, mocniej niż kiedykolwiek wcześniej. Mówiła tak skomplikowanie, mądrze. - Poradzę sobie, nie martw się. Znajdę sposób, żeby to odkręcić. Violetta też mnie nie chce, więc poniekąd — siedzimy w odwołaniu tego razem. Byle znaleźć metodę, która nie narazi naszych rodzin.
Dodał jeszcze, opierając głowę o chłodne dechy, wpatrując się w sufit. Odetchnął głośniej, smyrając ją palcami po ramieniu, drugą rękę kładąc sposobie pod kark, stuknął palcami w drewno. Ignorował szczypanie skóry, miał większe problemy. Charles miał bardzo dużą wytrzymałość fizyczną, większą niż nawet psychiczną. Głupie zaręczyny i moment słabości to za mało, aby go zniszczyć. Upadł w bitwie, ale wojna będzie jego — tak, jak ojciec go zawsze uczył. Kurwa, czemu nie Dominik? On miał być głową rodu.
- Nie wezmę ślubu z Violettą. - odparł, marszcząc brwi na jej słowa, chyba niezbyt zadowolony. Nic do tej dziewczyny nie miał, była ładna i pewnie mądra, skoro tiara przydzieliła ją do domu Roweny. Była też kuzynką Seo, przyjaciółką Williama. To pierwsze już było wystarczającym powodem, bo to trochę tak, jakby brał się Chloé, która była siostrą jego przyjaciela. Kodeks nie pozwalał. Zaśmiał się na jej kolejne słowa, kręcąc głową i odwracając ją w stronę dziewczyny, przesunął oczyma po jej buzi. - Jak odejść od rodziny? O czym Ty mówisz? Nie porzucę swojego rodzeństwa, nigdy. Jestem Rowle'm, zawsze będę. To ostateczna opcja, której mam nadzieję, nie będę musiał użyć. Bez nich wolność nie ma znaczenia.
Nie lubił słowa tchórz, było takie obraźliwie. Musnął jej powieki, zaraz opierając usta o jej czoło i tkwiąc w milczeniu. Czy on umiał zmierzyć się z losem? Nie miał pojęcia nawet, jak się do tego zabrać jeszcze. To wszystko było świeże, nie przemyślał sobie i nie ułożył w głowie rozwiązania. Czując, jak zaciska palce na jego koszuli i przysuwa się, musnął jej czoło i wydał z siebie głośne mruknięcie zamyślenia, na zadane przez nią pytanie. Pewnie dostałby kurwicy na jego brzmienie, gdyby nie zmęczenie i wyrzuty sumienia.
- Jeszcze nie wiem, jak się z nim zmierzyć, ale znajdę sposób. Nie jestem wychowany na tchórza Melusine. Gdybym był, nie rozmawialibyśmy teraz. Jestem najsilniejszym ogniwem w swojej rodzinie. - odparł cicho, przymykając oczy i czując pod nosem brązowy lok, dmuchnął, aby opadł gdzieś na bok. Pewnie miała go za idiotę i nie widziała sensu w dalszej konwersacji z tak ograniczonym chłopakiem, a jednak nie drgnął nawet z miejsca. Niby jak miał jej wynagrodzić swoje myśli i na nią spojrzeć? Nie dawało mu to spokoju. A co, jeśli łapało go szaleństwo równie wielkie, co Finna? - Ładnie pachniesz.
Powrót do góry Go down


Melusine O. Pennifold
Melusine O. Pennifold

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 169
C. szczególne : turban na głowie z magicznymi wzorami, piegi na twarzy, płynne ruchy, zwiewne ubrania;
Galeony : 758
  Liczba postów : 653
https://www.czarodzieje.org/t15444-meluisne-pennifold
https://www.czarodzieje.org/t15473-meluzyna#415677
https://www.czarodzieje.org/t15446-meluisne-pennifold#414814
Sala Teatralna  - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Sala Teatralna  - Page 30 Empty


PisanieSala Teatralna  - Page 30 Empty Re: Sala Teatralna   Sala Teatralna  - Page 30 EmptyPon Mar 30 2020, 03:32;

Na wszystko patrzyliśmy jakoś pokracznie, nie łącząc jednego z drugim. Jakby każda nasza myśl nie mogła znaleźć żadnego połączenia. To w czym byliśmy podobni to były nasze wady. A to w czym rozbieżni, było na tak dalekich krańcach, że powoli to podchodziło do absurdu. Czy jestem w ogóle w stanie sprawił, żebyś nadawał na tych samych falach? Zrozumiał chociaż skrawek emocji, które pragnę Ci przekazać. Póki co jestem przekonana, że tak jest. Z czasem jednak czy mój zapał nie będzie ostygał, kiedy będę natrafiać na coraz to inne skorupy? Czy może odwrotnie, jeszcze bardziej będę chciała się przez nie przebić?
A potem nasze słowa, ciała, myśli wymieniają się najróżniejszymi utarczkami słownymi. Ze złości w pasję, z pasji w zrezygnowanie, by potem w końcu mój szczery smutek, na który ty nie reagujesz swoim. To prawda, ja próbowałam Cię poznać, Ty jednak jeszcze nie chciałeś wychodzić poza te szuwary pozorów, które otaczały nas spokojnie. Nie wiem czy wiesz o mnie cokolwiek prawdziwego, oczywiście oprócz mojej rodzinie, charakteru i tego jak Cię postrzegam. A przynajmniej tyle ile udało Ci się mnie zrozumieć. Nie mam pojęcia czy uda mi się wyciągnąć z tej klatki, w której utknąłeś. Boję się odrobinę, że razem z nią się stoczył na moje ostre dno oceanu. A tam utoniesz, bo nie będę Cię potrafiła wyplątać z ograniczeń w Twoim umyśle, a Ty z kolei już będziesz tak zanurzony, że nie będziesz miał jak ode mnie odejść. Wtedy byłby to zaiste tragiczny impas.
Słucham co mi mówisz, kładąc głowę na Twojej piersi i przymykając lekko oczy. Powtarzasz, że nie pozwolisz na ślub, dodajesz jaki jesteś silny, podkreślając swoją nietykalność, nawet przez ojca. Pozwalam się przekonać Ci na tą krótką chwilę, kiedy zatapiam się w Twojej koszuli na której tańczą moje ciemne loki. Patrzę na rękę, którą stukasz i dopiero teraz przypominam sobie, że ją poważnie zraniłeś, sięgam do niej bez pytania i kładę obok swojej, równocześnie ponownie szukając różdżki i gnieżdżąc się w miejscu.
- Durito - mówię cicho jedynie kojąc Twój ból, bo nie jestem zbyt wykwalifikowana jeśli chodzi o uzdrawianie. Nie do końca rozumiem dlaczego tak oburzyłeś się na moje słowa. Przecież nie mówię o porzuceniu wszystkich tylko odejście z domu rodzinnego.
- Mówię o samodzielnym życiu, bez dziedziczeniu ich spadku. Nie o zostawieniu swojego rodzeństwa na zawsze - tłumaczę prędko na Twoje burzenie się. Kolejne Twoje słowa zaś wydają mi się odrobinę nieistotne. Coś co powtarzasz sobie tyle razy, że sam w to wierzysz. Jesteś liderem, najsilniejszym ogniwem, wszystko przetrzymasz, zapobiegniesz jak trzeba. Nie przyznajesz się jak bardzo Ci potrzebne jakiekolwiek wsparcie i pomoc.
- Tchórze też nie przyznają się do słabości - szepczę jeszcze z ogromnym smutkiem, myśląc o tym jak gruby mur sobie sam tworzyć i czując, że ja, sama, chuda nimfa, nie jestem w stanie w żaden sposób go ominąć.
- Poleżmy chwilę - mówię tylko na Twoje słowa i przymykam ponownie zmęczone oczy, głaszczę delikatnie Twój tors. W końcu musiałeś być tak długo niespokojny. Należy Ci się krótki odpoczynek tutaj ze mną. Macham różdżką zostawiając tylko lekko tlącą się lampkę za kurtyną. Wyciągam dłoń, by zamknąć Twoje powieki i musnąć je delikatnie wargami; i tak zakończyć pierwszy akt Twojego dramatu.

/ztx2
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5103
  Liczba postów : 12278
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Sala Teatralna  - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Sala Teatralna  - Page 30 Empty


PisanieSala Teatralna  - Page 30 Empty Re: Sala Teatralna   Sala Teatralna  - Page 30 EmptyNie Kwi 12 2020, 19:13;

Poszukiwanie jajek: Próba 5: H - udane, razem 4 jajka

Zadanie, które postawiła przed nim Gabrielle było dla chłopaka przyjemnym wyzwaniem. Lubił komponować swoje utwory, ale raczej rzadko miał okazję pisać aranżację cudzych piosenek. Dlatego, gdy puchonka poprosiła go o pomoc z wielką chęcią się zgodził. Z nutami pod pachą pojawił się na sali teatralnej. Z sali muzycznej "pożyczył" sobie gitarę, aby w razie czego móc zademonstrować dziewczynie, co wyszło z jego pracy. Wszedł na scenę i usiadł na podłodze. Typowo dla siebie włożył w usta kostkę do gry z wizerunkiem maskotki Slytherinu i zaczął stroić instrument w oczekiwaniu na Gab. Na scenie czuł się dobrze i wszelkiego rodzaju występy zawsze sprawiały mu radość, chociaż nigdy nie wiązał swojej przyszłości z karierą aktora. Prędzej zacząłby się profesjonalnie zajmować muzyką, ale sam Max nie uważał jeszcze swojego poziomu za wystarczający, aby próbować zostać gwiazdą. Był dobry w tym co robił i zdawał sobie z tego sprawę, jednak chciał ciągle się rozwijać i gdy tylko mógł poświęcał chwilę na ćwiczenia.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Gabrielle Levasseur
Gabrielle Levasseur

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : długie, blond włosy, w okresie letnim - piegi na nosie i policzkach, tatuaż kwiatu niezapominajki na prawym obojczyku
Dodatkowo : Ćwierćwila
Galeony : 626
  Liczba postów : 1459
https://www.czarodzieje.org/t16791-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16936-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16819-gabrielle-levasseur
Sala Teatralna  - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Sala Teatralna  - Page 30 Empty


PisanieSala Teatralna  - Page 30 Empty Re: Sala Teatralna   Sala Teatralna  - Page 30 EmptyNie Kwi 12 2020, 19:45;

Szukanie jajek: Próba II, nieudana ( C jak Centaur - 30%)


Notes oprawiony w czerwoną skórę, leżący na dnie puzderka szpargałów, jak zwykle czekał na swój moment. Odłożony na dobrych kilka miesięcy nosił na sobie ślady zapomnienia w postaci kurzu, który wzniósł się w powietrze, kiedy blondwłosa czarownica dmuchnęła w niego, chcąc wrócić mu dawną świetność. Mimochodem ciemna czerwień nabrała żywszego koloru, a Gab zwracając zupełnie uwagi na otoczenie zatopiła się w kartach zapisanych niebieskim atramentem, pachnących niezapominajkami, które zawierały jedynie słowa - melodię każdego z nich wybrzmiewała w sercu dziewczyny.
- Witaj, stary przyjacielu - przywitała się czule, z nieśmiałym uśmiechem na ustach. Otworzyła jedną z pustych stronnic i nim się spostrzegła pojawiły się na niej kreślone zgrabnym pismem litery, tworząc piosenkę. Wszystkie uczucia jakimi darzyła Charliego i ich obecna sytuacja zawarta została w prostych słowach, którym o dziwo daleko było do melancholii czy patetycznych wyznań. Było to dla Levasseur zaskakującym odkryciem, a jeszcze większe zdziwienie wywołała u niej chęć stworzenia z owych słów autentycznego utworu, takiego którego melodia rozbrzmiewać będzie nie tylko w jej sercu, ale również przenośnym gramofonie.
Nie czekając na to, że zmieni zdanie postanowiła o pomoc poprosić niedawno poznanego Ślizgona, który to chwalił się, a raczej w rozmowie powiedział, że potrafi grać na instrumentach. Puchonka umówiła się z nim następnego dnia w jednym miejscu, które miało idealną akustykę, już drodze nastrajając swój głos. Fala dziwnych dźwięków opuszczających usta blondynki odbijała się od ścian korytarzy; co chwilę zmieniała ich ton oraz wysokość. Sali teatralna na szczęście miała być dziś pusta - czego dowiedziała się u źródła czyli przewodniczącego koła Twórczych Teatrofili. Ubrana w odpowiedni do nastawienia i wyobrażenia jakie miała w głowie dotyczące piosenki strój , przekroczyła próg sali, z oddali dostrzegając siedzącego na deskach sceny Maxa; tak bardzo cieszyła się, że chłopak chce jej pomóc. Zacisnęła mocniej palce na czerwonej okładce podchodząc na tyle blisko, by mógł ją usłyszeć.
- Cześć! - przywitała się szeroko uśmiechając. Odłożyła notes na deski, po czym opierając się o nie całymi dłońmi, wskoczyła na scenę. Trzeba było przyznać, że panienka Levasseur była bardzo wysportowana, a jej figura - nad którą ostatnio intensywniej niż zwykle pracowała - w ubraniach jakie wygląda prezentowała się wręcz zabójczo.
- O świetnie, że masz gitarę. Widziałeś tekst? - zapytała, jakby od razu przechodząc do sedna sprawy. Była bardzo ciekawa wizji chłopaka, która pojawiła się w jego głowie i co ważniejsze - czy zgadzała się z tą jej.


Ostatnio zmieniony przez Gabrielle Levasseur dnia Pon Kwi 27 2020, 15:45, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5103
  Liczba postów : 12278
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Sala Teatralna  - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Sala Teatralna  - Page 30 Empty


PisanieSala Teatralna  - Page 30 Empty Re: Sala Teatralna   Sala Teatralna  - Page 30 EmptyNie Kwi 12 2020, 20:26;

Gdy skończył stroić gitarę zaczął brzdąkać melodię, nad którą ostatnimi czasy pracował. Nie od razu zauważył obecność Gabrielle. Dopiero, gdy dziewczyna weszła na scenę i się z nim przywitała, dotarło do niego, że ktoś się pojawił.
-Nie strasz mnie dziewczyno! - Przywitał się z nią z uśmiechem. Puchonka w swoim obecnym stroju wyglądała zjawiskowo i Max nie mógł zaprzeczyć, że mu się podobała. Przez krótką chwilę nacieszył swój wzrok jej widokiem, po czym spojrzał znów na swoją gitarę.
-Coś tam widziałem, ale na pamięć go nie znam. - Ciężko by mu było komponować aranżację bez tekstu. Lubił dopasowywać muzykę do jej słów i zazwyczaj, gdy tworzył coś swojego też najpierw brał się za część liryczną, a dopiero później za akordy.
-Uznałem, że łatwiej przytargać gitarę niż fortepian. - Zaśmiał się patrząc Gabrielle prosto w oczy. Nigdy wcześniej nie miał okazji słyszeć jak dziewczyna śpiewa i bardzo był ciekaw, jaki ma głos. Sam nie był najgorszy jeżeli chodzi o wokal ale zdecydowanie wolał grę na instrumentach.
-Opracowałem dwie wersje. - Powiedział podając jej przyniesione przez siebie nuty. Sam grając na gitarze nie potrafił z nich korzystać, jednak przydawały się one, gdy chciał zasiąść do pianina.
-Jedna jest bardziej spokojna, druga bardziej w stylu oryginału. - Dziewczyna nie sprecyzowała do końca, czego oczekuje od Maxa dlatego chciał od razu skomponować dwie aranżacje. Była większa szansa, że któraś z niej przypadnie dziewczynie do gustu, a w razie czego mogli przecież na bieżąco je modyfikować.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Gabrielle Levasseur
Gabrielle Levasseur

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : długie, blond włosy, w okresie letnim - piegi na nosie i policzkach, tatuaż kwiatu niezapominajki na prawym obojczyku
Dodatkowo : Ćwierćwila
Galeony : 626
  Liczba postów : 1459
https://www.czarodzieje.org/t16791-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16936-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16819-gabrielle-levasseur
Sala Teatralna  - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Sala Teatralna  - Page 30 Empty


PisanieSala Teatralna  - Page 30 Empty Re: Sala Teatralna   Sala Teatralna  - Page 30 EmptyPon Kwi 13 2020, 20:02;

Zaśmiała się na słowa opuszcajace usta bruneta, po czym podeszła do niego i dała buziaka w policzek. Co prawda nie znali się zbyt dobrze, nie łączyły ich żadne zażyłości, lecz chłopak był na tyle uroczy, że nie potrafiła odmówić sobiw gestu, którym najczęściej witała bliskich sobie przyjaciół.
- Nie wiedziałam, że jesteś taki strachliwy, to zupełnie nie podobne do wychowanków Salazara - zaśmiała się, zakładając kosmyk blond włosów za ucho. Usiadła po turecku na przeciwko niego, kładąc między nimi czerwony notes oraz przenośny gramofon, który miał również funkcje nagrywania.
- Spokojnie, nawet ja nie znam go jeszcze na pamięć - pocieszyła Maxa, uśmiechając się szeroko, tak że widoczne były jej białe zęby. Słowa piosenki napisała pod wpływem chwili, wiele rzeczy robiła właśnie w taki sposób - dawała się ponieść. Tym razem było podobnie, jednak szkodliwość wydawała się mniejsza, w dodatku przypomniało to dziewczynie, co kiedyś było dla niej całym światem - muzyka. Jak mogła o tym zapomnieć?
- Tu masz rację - przyznała, kiedy wspomniał o gabarytach obu instrumentów, ona sama zawsze chciała nauczyć się na jakimś grać; potrafiła na klawiszach odebrać prostą melodię, lecz ostatecznie nigdy nie opanowała tej umiejętności na tyle, by samej poradzić sobie z kompozycją, która poza tekstem zawierałaby również melodię słyszaną przez wszystkich.
Wzięła notes w dłonie, wetrując jego strony, by otworzyć ją na tej odpowiedniej, która zawierała tekst piosenki, którą chciała opracować wraz ze Ślizgonem. Odłożyła go, chwytając nuty, wydęła usta patrząc na niego w zastanowieniu.
- Cóż… chciałabym coś w bardziej nowoczesnym stylu. - przyznała od razu odrzucając, tą spokojnjeszą aranżację, która nijak nie pasowała do jej wizji.
-Czekaj, ja zaśpiewam, a ty po prostu spróbuj się dopasować co? - zapytała, wstając z miejsca. Zdjęła skórzaną kurtkę pod którą miała czarną, sportową bluzkę . Stanęła pośrodku sceny, dłonią pokazując Ślizgonowi, by również wstał. Przymknęła oczy, nieco zdenerwowana, wszakże rzadko dzieliła się z kimś swoją twórczością i jeszcze rzadziej przed kimś występowała. Ułożyła dłonie na biodrach, w głowie wizualizując sobie, że wokół zaczyna rozbrzmiewać muzyka. Powoli traciła kontakt z rzeczywistością, pozwalając by jej dusza znalazła się w zupełnie innym miejscu.
- Ohhh Ohh Ohhh Ohhh Ohhhh Ohhhh Ohhh Ohh Ohhh Ohhh Ohhhh Oh hhh - zanudziła starając się nadać całej piosence odpowiedni rytm, które byłby również jasnym przekazem dla chłopaka.
- Ask me to stay and I'm not gonna leave. Don't make me wait with my heart on my sleeve. Cuz I won't go 'less you want me to. I'd surrender it all for you - zaśpiewała pierwszą zwrotkę, jednak zamiast stać w miejscu, czując w sercu rozbrzmiewającą muzykę zaczęła się poruszać; najpierw z rękoma na biodrach zaczęła kręcić w koło górną częścią ciała, stając wciąż w rozkroku, by po chwili zacząć ruszając się przekierować biodra i ramiona w bok, następnie wróciła do pozycji wyjściowej, milknąc.
Blond włosy opadły jej na twarz, więc gdy skierowała swoje spojrzenie na Maxa, odgarnęła je dłonią.
- Właśnie o coś takiego mi chodzi - powiedziała, nieśmiało się uśmiechając. - No i refren zrobiłam nieco w innej tonacji. O takiej - I said there's somethin' bout the bad boys. That makes the good girls fall in love. I said there's somethin' bout the bad boys. That makes the good girls fall in love.
Na scenę czuła się jak ryba w wodzie, ale jednak świadomość tego, że ktoś na nią patrzy, ocenia, sprawiała, że dziewczyna odczuwała pewien dyskomfort.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5103
  Liczba postów : 12278
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Sala Teatralna  - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Sala Teatralna  - Page 30 Empty


PisanieSala Teatralna  - Page 30 Empty Re: Sala Teatralna   Sala Teatralna  - Page 30 EmptyPon Kwi 13 2020, 21:04;

Bez przemyśleń na ten temat przyjął od Gabrielle buziaka i odwdzięczył się tym samym. Był to miły gest na powitanie i często witał się w ten właśnie sposób ze znajomymi dziewczynami. Nieważne, czy była to bliska mu osoba. W końcu taki buziak nic nie znaczył.
-Po prostu zaskoczyłaś mnie, gdy byłem w innym świecie. -Max już dawno temu nauczył się panować nad strachem i nawet, gdy był w przerażającej go sytuacji, nie miał problemów z kontrolą swoich lęków. Oczywiście pojawienie się w sali puchonki nie należało ani trochę do tego rodzaju momentów. Prawda była taka, że Solberg potrafił się zatracić w muzyce na tyle, że świat zewnętrzny przestawał mieć dla niego znaczenie. Bardzo dobrze więc rozumiał jak to jest dać się ponieść emocją i stworzyć coś pod wpływem chwili. Większość jego muzyki właśnie tak się rodziła. Ciężko było mu wybrać, czy wolał grać na gitarze, czy jednak jego ulubionym instrumentem był fortepian. Obydwa miały w sobie coś, co Max kochał i pozwalały mu wyrazić siebie i drzemiące w nim emocje. Raczej nie miewał też problemu z graniem przy innych ludziach. Jeżeli była okazja, np. jakieś ognisko czy impreza, chętnie brał pod rękę gitarę i umilał innym czas.
-Bardziej nowocześnie? Jak sobie życzysz! - Odrzucił nuty do łagodnej, balladowej aranżacji. -Idziemy na żywioł? I to mi się podoba. - Z uśmiechem czekał aż dziewczyna zacznie swój występ. Kreatywne podejście do tematu zawsze mu odpowiadało. Oczywiście komponowanie w czasie rzeczywistym wiązało się z tym, że czasem pojawiały się niedopasowane nuty tu i ówdzie, ale to było częścią procesu twórczego. Gdy dziewczyna zrzuciła z siebie kurtkę ukazując odsłonięty przez króciutką bluzkę brzuch, Solberg nie miał już wątpliwości, że podjął dobrą decyzję zgadzając się pomóc Gabrielle. Muzyka i piękna kobieta, połączenie które kochał. Gdy puchonka zaczęła śpiewać, szybko wbił się w jej melodię i już po chwili czuć było swego rodzaju mentalne połączenie między nimi. Obydwoje maksymalnie wczuli się w swoją sztukę, ale nie występowali jako soliści. Byli zgranym zespołem. Max zamknął oczy, a Gabrielle zaczęła swobodnie poruszać się na scenie. Obydwoje czuli się na scenie bardzo komfortowo.
-Masz nieziemski głos! Czemu wcześniej Cię nie słyszałem? - Szczerze skomplementował dziewczynę, gdy pierwsze wykonanie mieli już za sobą. Zanotował w myślach, aby częściej grać z dziewczyną.
-Może w refrenie spróbujemy dodać trochę więcej pazura? - Pasowałoby to zarówno do tekstu piosenki, jak i do emocji, które dziewczyna próbowała nią przekazać. Był ciekaw, jak zareaguje na jego propozycję. Miał już w głowie jedno przejście, które chętnie by w tym utworze wykorzystał.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Gabrielle Levasseur
Gabrielle Levasseur

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : długie, blond włosy, w okresie letnim - piegi na nosie i policzkach, tatuaż kwiatu niezapominajki na prawym obojczyku
Dodatkowo : Ćwierćwila
Galeony : 626
  Liczba postów : 1459
https://www.czarodzieje.org/t16791-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16936-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16819-gabrielle-levasseur
Sala Teatralna  - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Sala Teatralna  - Page 30 Empty


PisanieSala Teatralna  - Page 30 Empty Re: Sala Teatralna   Sala Teatralna  - Page 30 EmptySob Kwi 18 2020, 19:39;

Musiała przyznać, że Max jest niezwykle uroczy, a buziak który odwzajemnił wzbudził u niej jednocześnie zaskoczenie oraz radość. W zielonych tęczówkach pojawiły się wesołe iskierki, sprawiając, że jej oczy wydawały się znacznie większe. Intensywność ich koloru wzrosła, kiedy chłopak zabrał głos, wszakże Gab doskonale rozumiała, jak to jest znaleźć się w innej rzeczywistości za sprawą rozbrzmiewającej wokół muzyki; jej również wiele razy zdarzało się zapominać o otaczającymi ją świecie. Reakcja Ślizgona na jej obecność w tym przypadku była uzasadniona, jednak zupełnie przez blondynkę zamierzona.
- Wiem, jak to jest - stwierdziła, odgarniając z twarzy włosy, które smyrgały ją w policzek. Tak naprawdę mało osób wiedziało, że Puchona nie tylko pisze teksty, ale również potrafi nieźle śpiewać. Nawet jeśli przez połowę swojego życia Levasseur zastanawiała się czy ścieżką jej kariery zawodowej powinien być Qudditch czy może deski sceny, w ostatnich miesiącach zupełnie porzuciła myśli o tym. Notes schowała w puzderku szpargałek, zaś miotłę odłożyła do schowka. Słysząc jednak jak Max gra, widząc skupienie wymalowane na jego twarzy docierało do niej, jak wiele straciła porzucając to co kochała. Może tak naprawdę przez ten cały czas szukała właśnie tego? Błądziła po nieznanych ścieżkach, pakowała się w kłopoty, robiła głupie i szalone rzeczy, ale może tak naprawdę to wszystko dążyło właśnie do tego momentu, w którymi ponownie staje na deskach teatru dając się ponieść muzyce? Możliwe.
- Trzeba wnieść trochę życia w to miejsce - zaśmiała się, widząc jak kurz osiadł na ciemnym drewnie desek oraz ciężkiej zasłonię. Dawno nie odwiedzała tego miejsca, jednak miała wrażenie, że nic się tu nie zmieniło - nic poza nią samą.
Denerwowała się, skłamałabym mówiąc, że nie. Miała zimne ręce, które jednocześnie się jej pociły, lecz starała się nie dać tego po sobie poznać. Z uśmiechem na ustach, pokazując rząd białych zębów wyszła na środek sceny i rozpoczęła występ; wystarczyło, że pierwsze słowa opuściły usta blondynki, by ta znalazła się w zupełnie innym świecie. Zamknęła się na zewnętrzne bodźce, całkowicie skupiają się na muzyce, która wpierw płynęła jedynie w jej serce, a po chwili - kiedy Max podchwycił rytm - rozniosła się po całej sali, wprost idealnie zgrywając się z jej głosem.
Zakończyła kierując swoje spojrzenie na Ślizgona, nie potrafiła powstrzymać szerokiego uśmiechu oraz prostego gestu, jakim było przytulenie go.
- To było świetne! - oznajmiła, kładąc dłonie na jego ramionach i odsuwając się na ich długość, by ten mógł czuć się swobodnie. Nie miał jeszcze pojęcia, jaki styl bycia prezentuje Gabrielle, co mogło go niejako peszyć, a tego nie chciała.
- No wiesz, raczej nie chwalę się tym, że potrafię śpiewać, choć gdy jestem na scenie czuje się jak ryba w wodzie. - przyznała, niejako uświadomiając sobie, że tak naprawdę ona sama stała sobie na przeszkodzie do sukcesu. - Z resztą ty też wydajesz się być szczęśliwy na scenie, nie myślałeś o założeniu zespołu? - zapytała unosząc prawą brew ku górze. W jej głowie, kiedyś zrodził się podobny pomysł, jednak porzuciła go po tym, gdy wyjechał Vini.
- Jestem otwarta na każdą propozycję - powiedziała, klasnęła w dłonie podekscytowana tym, co wymyślił chłopaka. - No to dajesz! - zachęciła go.

Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5103
  Liczba postów : 12278
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Sala Teatralna  - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Sala Teatralna  - Page 30 Empty


PisanieSala Teatralna  - Page 30 Empty Re: Sala Teatralna   Sala Teatralna  - Page 30 EmptyPon Kwi 20 2020, 03:12;

W przeciwieństwie do Gabrielle, Max nie miał w zwyczaju odkładania na bok swoich pasji. Co prawda sam nie miał pojęcia, czym chciał się zająć w przyszłości, ale nie wyobrażał sobie rezygnacji z tego, co dawało mu najwięcej przyjemności. Głównie były to eliksiry i muzyka. Mimo tego, że były to względnie różne zainteresowania, Solberg widział mnóstwo podobieństw między nimi. Obydwa był dla niego sztuką związaną z szukaniem odpowiednik składników w taki sposób, aby ostatecznie stworzyć coś nieziemskiego, miksturę idealną, symfonię dźwięków i składników. Zarówno eliksiry jak i muzyka działały też w jego odczuciu na bazie chemii. Gdyby jej zabrakło nikt nie uwarzyłby ani jednej mikstury, a zespoły na scenie straciłyby "to coś", co przyciąga tłumy. Wszak wrażenie jedności muzyków i ich zgranie było niesamowicie ważne. Chłopak nie denerwował się dzisiejszą próbą. Nawet jeżeli coś poszłoby nie po jego myśli rozumiał, że taki właśnie był urok sztuki. Przy Gabrielle jednak czuł, że współpraca będzie bardzo owocna. Jej głos i ruchy w pewnym sensie nim kierowały i inspirowały do wyobrażenia sobie dalszego przebiegu melodii.
-Trudno mi się z Tobą nie zgodzić. Jak na pierwszy wspólny występ było zadziwiająco dobrze. - Posłał jej szeroki uśmiech. Ważne było, aby puchonka była tak samo zadowolona z ich współpracy jak on. Szczególnie, że to dziewczyna prosiła o pomoc przy swoim utworze. Jej wizja była tutaj nadrzędna.
-Zdecydowanie powinnaś! Gdybym miał taki głos, wszyscy by o tym wiedzieli. - Nie był to do końca żart. Może i ślizgon nie był typem chwalipięty, ale na pewno wiedział kiedy i gdzie pokazywać swoje talenty.
-Myśleć myślałem i to wiele razy. Jednak nie jest to takie proste. Nie wystarczy tylko dobrać muzyków, ale trzeba też wspólnie ustalić rodzaj muzyki, jaką będzie się wykonywać. A to już budzi większe problemy. - Przez chwilę miał zespół ze swoimi mugolskimi kolegami , jednak ten szybko się rozpadł, gdy ich perkusista zaczął umawiać się z pewną dziewczyną, której nie podobało się w jakim towarzystwie chłopak spędza czas. Ciężko było jej się dziwić, patrząc na to, co często działo się na ich próbach, ale reszta członków zespołu bardzo długo miała żal do kumpla, że zrezygnował ze wspólnego grania dla jakiejś kobiety.
Po raz kolejny rozpoczęli wykonywanie utwory i gdy doszli do refrenu, Max wykonał lekko funkowe przejście, które jednocześnie ożywiało i dodawało utworowi charakteru.
-I co o tym sądzisz? - Zapytał, gdy dziewczyna ponownie przestałą śpiewać.
Powrót do góry Go down


Gabrielle Levasseur
Gabrielle Levasseur

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : długie, blond włosy, w okresie letnim - piegi na nosie i policzkach, tatuaż kwiatu niezapominajki na prawym obojczyku
Dodatkowo : Ćwierćwila
Galeony : 626
  Liczba postów : 1459
https://www.czarodzieje.org/t16791-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16936-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16819-gabrielle-levasseur
Sala Teatralna  - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Sala Teatralna  - Page 30 Empty


PisanieSala Teatralna  - Page 30 Empty Re: Sala Teatralna   Sala Teatralna  - Page 30 EmptyPon Kwi 20 2020, 18:04;

Odkładanie na bok własnych pasji, nigdy w przypadku blondwłosej czarownicy nie było zabiegiem zamierzonym, wręcz przeciwnie - działo się to poniekąd bez jej wiedzy, a uświadomiła sobie to dopiero w momencie, kiedy wraz z Maxem znalazła się na scenie. Kiedy człowiek dorasta, a jego myśli zajmują inne sprawy łatwiej jest zapomnieć o tym, co tak naprawdę sprawia radość. Mimo wszystko najważniejszym jest to, by na nowo to odnaleźć, a Gabrielle prawdopodobnie była na dobrej drodze. Nie bez przyczyny odgrzebała wysłużony notes, nie bez powodu napisała tekst piosenki i nie bez powodu zwróciła się o pomoc do Ślizgona; miała w tym wszystkim jakiś swój cel, choć jeszcze działała niejako po omacku, wciąż nie będąc pewną, którą drogą powinna pójść. Kariera była kuszącą wizją, jednak czy pośród wszystkich zespołów i piosenkarzy miała szansę by się wybić? Miała co do tego pewne wątpliwości, które w znacznym stopniu ją ograniczały, być może gdyby miała własny zespół byłoby łatwiej, lecz ciężko było znaleźć odpowiednie a przede wszystkim zgrane ze sobą osoby.
Patrząc na Maxa, blondynce nie umknął fakt, że w przeciwieństwie do niej - ten nie denerwuje się ani trochę. Może dlatego, że ona sama już dawno nie śpiewała, co wywoływało stres przed kompromitacją w oczach Ślizgona? Możliwie. Wszystko minęło, kiedy tylko pierwsze słowa piosenki opuściły jej usta; strach zastąpiony został pewnością i radością, którą budził w niej nie tylko tekst ale również melodia grana przez Solberga.
Uśmiechnęła się znacznie szerzej słysząc, że i jemu podobało się, to co udało im się na początek stworzyć. Już teraz Gabrielle miała to dziwne przeczucie, że ich współpraca nie skończy się na dzisiejszym spotkaniu i nie chodziło tylko o to, że piosenkę należało dokończyć, ale miała ona jeszcze kilka tekstów, którym chętnie nadałaby duszy poprzez skomponowanie do nich nut i melodii.
Zawstydziła się trochę, kiedy usta Ślizgona opuścił komplement, nawet jeśli przyzwyczaiła się już do tych, które opisywały jej urodę, tak po raz pierwszy usłyszała od kogoś (poza rodziną), że ładnie śpiewa, co wywołało u niej zawstydzenie objawiające się nieśmiałym uśmiechem i czerwonymi plamami na policzkach.
- Nie wiem czy ktoś… Czy inni chcieliby mnie słychać, raczej nie pisze piosenek dla tłumów, są one bardziej obrazem tego, co dzieje się w moim życiu, moich odczuć i wewnętrznych przeżyć, a tego chyba nikt nie chce słuchać - powiedziała, poniekąd wyjaśniając mu dlaczego tak naprawdę ukrywa swój talent. W gruncie rzeczy Gabrielle - choć na taką nie wyglądała - była naprawdę skromną osobą, a przede wszystkim tchórzem; bała się sięgnąć po szczęście, najczęściej przed nim uciekając, to tyczyło się nie tylko relacji damsko-męskich, ale wszystkiego w życiu dziewczyny. Było naprawdę okropną, a zarazem okrutną wadą i tylko naprawdę dobre argumenty mogły jedynie zmienić zdanie Gab.
Westchnęła na słowa Maxa, opuszczając drobne ramiona, bo ciężko było nie przyznać mu racji. O ile muzyków można było znaleźć nawet przy pomocy szkolnej tablicy ogłoszeń, tak ciężej było wszystkie pojedyncze, często indywidualne jednostki zgrać w zespół, który byłby naprawdę dobrany i pod względem samego rodzaju muzyki jaką mieliby grać, ale również charakterów.
- Tu masz rację, ale - powiedziała, unosząc z uśmiechem palec wskazujący ku górze - Ja bym to jeszcze przemyślała. Może akurat w murach Hogwartu uda się kogoś znaleźć, sama znam kogoś kto potrafi grać na perkusji - powiedziała, chcąc zachęcić chłopaka do tego, aby nie porzucał marzeń o własnym zespole. Co prawda nie do końca znała umiejętności Charliego w zakresie gry na bębnach, ale to zawsze mógł być jakiś początek, prawda?
Na prośbę Maxa Gabrielle raz jeszcze zaczęła śpiewać to co już zdążyła opanować na tyle, by móc to zrobić z pamięci, a kiedy doszła do refrenu, Ślizgon zmienił nieco brzmienie. Zaledwie sekundę zajęło jej to, żeby dostosować się do jego gry i ostatecznie wszystko wyszło naprawdę dużo lepiej.
-Jest świetnie! - przyznała - Dobry pomysł z tym funkowym rytmem-dodała z uśmiechem, biorąc w dłonie notes. - Może teraz zaśpiew całą, refren zostawimy z Twoją propozycją i dalej polecimy żeby zobaczyć? Bo przy końcówce w refrenie dodałam tekst pomiędzy więc trzeba to zgrać dobrze - zauważyła, podchodząc bliżej chłopaka.
- Ohhh Ohh Ohhh Ohhh Ohhhh Ohhhh
Ohhh Ohh Ohhh Ohhh Ohhhh Oh hhh

Ask me to stay and I'm not gonna leave
Don't make me wait with my heart on my sleeve
Cuz I won't go 'less you want me to
I'd surrender it all for you

Friends turn to foes, I don't know who to trust
You say I worry, I worry too much
But I can't help what I'm feeling now
I just want us to be somehow

I said there's somethin' bout the bad boys
That makes the good girls fall in love
I said there's somethin' bout the bad boys
That makes the good girls fall in love

Clear as a crystal or sharp as a knife
Words will be words 'till you bring them to life
Show the whole world that you're mine alone
Tell them girls to go find their own

I said there's somethin' bout the bad boys
That makes the good girls fall in love
(And if you're not good for me)
I said there's somethin' bout the bad boys
That makes the good girls fall in love
(And if you're not good for me)

Don't leave me stranded
(And if you're not good for me)
Don't lead me on
(And if you're not good for me)
I'd rather feel abandoned
(And if you're not good for me)
Then please, be gone

I said there's somethin' bout the bad boys
That makes the good girls fall in love
(And if you're not good for me)
I said there's somethin' bout the bad boys
That makes the good girls fall in love
(And if you're not good for me)
- tym razem zaśpiewała cały tekst, aby pokazać Maxowi, co dokładnie ma na myśli.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5103
  Liczba postów : 12278
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Sala Teatralna  - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Sala Teatralna  - Page 30 Empty


PisanieSala Teatralna  - Page 30 Empty Re: Sala Teatralna   Sala Teatralna  - Page 30 EmptySro Kwi 22 2020, 03:10;

Solberg nigdy nie zastanawiał się, jakie ma na coś szanse. Jeżeli chciał coś robić, po prostu się za coś brał i raczej nigdy nie poddawał. Swoim pasjom oddawał się całym sobą i dawało to widoczne rezultaty. Nieważne, jak bardzo zajęty był szkołą czy rodziną, zawsze znalazł chociaż chwilę na to, co sprawiało mu przyjemność. W końcu nie można spędzić życia na samych obowiązkach. Trzeba też mieć z niego coś dla siebie, a Max czerpał z życia pełnymi garściami. Czasem aż zanadto. Dlatego też nie denerwował się grając z Gabrielle. Wolał skupić się na przyjemności z grania niż na lęku przed... Właśnie, czego on miał się obawiać? Porażki? Zagrania złych nut? Przecież były to normalne błędy, które nie wstyd było popełniać. Felix od małego nie miał problemów z publicznymi występami. Zawsze dziwił się osobom, które dopadała trema. Uważał, że taki stres tylko zwiększał szansę na to, że coś pójdzie nie tak i sprawiał, że człowiek zapominał o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi. O radość i pasję, o przyjemność i miłość do tego co się robi. A przede wszystkim, o wyrażenie siebie poprzez sztukę.  
-Jak dla mnie to właśnie sprawia, że są jeszcze lepsze. Pisanie i śpiewanie z głębi serca. To dodaje Ci wiarygodności i sprawia, że słuchacz czuje to co Ty. Nienawidzę pioseneczek pisanych tylko po to, żeby się sprzedawały. - Na krótką chwilę na jego twarzy pojawiło się zdegustowanie. Typowo komercyjne utwory brzmiały zawsze dla niego sztucznie i w większości bardzo podobnie. Solberg uwielbiał sztukę, w której czuł jej autora. Nieważne, czy był to obraz, piosenka, czy rzeźba.
-To mielibyśmy już trzech do kompletu. Jeszcze tylko basista i mamy pełen skład. - Zaśmiał się. Mówił pół serio pół nie. Z chęcią założyłby zespół z innymi uczniami Hogwartu, ale czy udałoby mu się znaleźć odpowiednich ludzi? Nie liczył, że zostaną drugimi "Fatalnymi Jędzami", chciał tylko raz na jakiś czas zebrać ekipę i w dobrym towarzystwie stworzyć coś ciekawego.
-Cieszę się, że Ci się podoba. Jak będę się za bardzo wtrącał, to mnie pogoń, ww końcu to Twój utwór. - Musiał zmienić lekko pozycję, bo ramię, na którym opierał ciężar gitary przy pomocy paska, powoli dawało mu we znaki. Gdy dziewczyna zaczęła ponownie śpiewać, Felix znów odpłynął. Jego palce trącały struny gitary i bez żadnej pomyłki powtórzył całą melodię tak, jak zabrzmiała ona poprzednim razem. Gdy Gabrielle doszła do wspomnianego fragmentu, otworzył oczy, aby nawiązać z nią kontakt i wyłapać jej wizję. Niestety nie poszło mu tak, jak zamierzał.
-Możemy powtórzyć samą tę końcówkę? - Zapytał gdy w sali ucichły dźwięki piosenki. -Chyba nie udało mi się załapać tego, co miałaś na myśli. - Trącił szybko każdą strunę i dostroił instrument, by zapobiec fałszom, które mogły wybić dziewczynę z tonacji i był gotowy na kolejne podejście.
Powrót do góry Go down


Gabrielle Levasseur
Gabrielle Levasseur

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : długie, blond włosy, w okresie letnim - piegi na nosie i policzkach, tatuaż kwiatu niezapominajki na prawym obojczyku
Dodatkowo : Ćwierćwila
Galeony : 626
  Liczba postów : 1459
https://www.czarodzieje.org/t16791-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16936-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16819-gabrielle-levasseur
Sala Teatralna  - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Sala Teatralna  - Page 30 Empty


PisanieSala Teatralna  - Page 30 Empty Re: Sala Teatralna   Sala Teatralna  - Page 30 EmptySro Kwi 22 2020, 11:36;

To intrygujące, jak wraz z przypływem lat człowiek, jego pasje, marzenia i podejście zmieniają się, choć przecież wydawały się być czymś stałym, niezmiennym, definicją własnego ja. Jeszcze rok temu Gabrielle miała bardzo podobne podejście do Maxa, żyła pełnią życia, skupiała się na tym, co było ważne dla niej, jednak wystarczyło kilka sytuacji, które wpłynęły na nią w takim stopniu, że zaczęła podążać zupełnie inną ścieżką. Ktoś powiedziałaby "dorastasz, zmieniasz się, to naturalne" tylko dlaczego dziewczynie się to zupełnie nie podobało? Miała wrażenie, że dorastanie wiążą się tylko ze złymi wyborami, źle ulokowanymi uczuciami i ucieczką przed tym, co kiedyś było wszystkim.
Westchnęła cicho, czując, że myśli kłębiące się w głowie ponownie zbaczają z wytyczonego przez nią kursu. Nie ważne jaki sztorm szalał w jej życiu za drzwiami sali, ona musiała się skupić na tym, co działo się tu i teraz. Na szczęście obecność Maxa wiele jej ułatwiała; niejako widziała w nim siebie sprzed roku.
Dopiero po dłuższej chwili do blondynki, że obawy które miała zanim przyszła w to miejsce zniknęły, być może pomogło w tym zaśpiewanie kolejny raz napisanego przez nią utwory, który z każdą kolejną nutą wygrywaną przez Ślizgona brzmiał coraz lepiej? Możliwe. Możliwym też było że strach znikł, bo robiła zwyczajnie to, co kochała.
- Teoretycznie masz rację, jednak show biznes rządzi się swoimi prawami, już chyba wolałabym mieć własny zespół i występować weekendami w dziurawym kotle - odparła i choć miało to zabrzmieć głównie jako alternatywa, Gabrielle zrozumiała, że to nie był wcale taki głupi pomysł. Niemniej jednak problem stanowił owy zespół, którego członków nie miała, a ci którzy potrafili grać, niekoniecznie chcieliby to robić publicznie; pozostawała jeszcze kwestia Charliego, bo o ile wiedziała, że ten gra na perkusji o tyle nie była pewna czy jest gotowa na spotkanie z nim. Lepiej zostawić ten temat pomyślała, krzywiąc się nieznacznie.
- Mój basista niestety wyjechał, aleeeee…. Zawsze możemy dać ogłoszenie na tablice, na pewno się ktoś zgłosi - odpowiedziała, od razu mając lepszy humor. Czy oni właśnie byli w trakcie zakładania zespołu? Zmarszczyła czoło w zastanowieniu, bo przecież wciąż tak jakby żartowali sobie, prawda?!
- Nie no, mój jest tylko tekst, muzykę tworzymy razem - uściśliła, uśmiechając się przy tym szeroko. Właśnie tak przecież było, to że Gab miała w głowie melodię, było jedynie czubkiem góry lodowej;nie była ona dopracowana, zawierała wiele fałszywych nut i niedopracowanych dźwięków.
Zaśpiewała piosenkę raz jeszcze, subtelny grymas pojawił się na jej uroczej twarzy, kiedy przy końcówce nie wszystko wyszło tak jak należy. Może niepotrzebnie dawała te wstawki? Niestety w jej wizji były one jednymi z ważniejszych słów, które chciała zachować.
- Dobra, raz jeszcze. W tych momentach musisz zrobić takie szybkie przejście, a później jakby wrócić do pierwotnej melodii - wyjaśniła starając się, by było mu łatwiej. - Może zróbmy tak, że zaśpiewam to kilka razy, najpierw wolno a później razem dostosujemy to do odpowiedniego tempa, wtedy powinno pójść lepiej - zaproponowała, obdarzając Ślizgona ślicznym uśmiechem. Usiadła przed nim prostując plecy i zaczęła śpiewać.
- Don't leave me stranded
(And if you're not good for me)
Don't lead me on
(And if you're not good for me)
I'd rather feel abandoned
(And if you're not good for me)
Then please, be gone

I said there's somethin' bout the bad boys
That makes the good girls fall in love
(And if you're not good for me)
I said there's somethin' bout the bad boys
That makes the good girls fall in love
(And if you're not good for me)
- najpierw powoli, a z każdym kolejnym powtórzeniem, coraz szybciej.


Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5103
  Liczba postów : 12278
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Sala Teatralna  - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Sala Teatralna  - Page 30 Empty


PisanieSala Teatralna  - Page 30 Empty Re: Sala Teatralna   Sala Teatralna  - Page 30 EmptyPią Kwi 24 2020, 04:33;

Z jednej strony Solberg musiał dość szybko dorosnąć. Dzieciństwo spędził w dość wyjątkowych warunkach i często opiekował się matką, gdy ona nie była w stanie. Z drugiej jednak strony, mimo wszystko zachował gdzieś w sobie taką dziecięcą radość i czasem wręcz naiwność. Jego osobowość była dla niego samego zbyt skomplikowana żeby wiedział, kim jest naprawdę, tym niegrzecznym chłopakiem, który pakuje się w kłopoty częściej niż trzeba, czy tym opiekuńczym, wrażliwym i ambitnym dzieciakiem. Czasami zastanawiał się, jak to było możliwe, żeby w jednej osobie skrywały się dwie tak odmienne dusze. Próbował jednak żyć tak, aby inni nie musieli być świadkami jego rozterek. Z reguły podchodził do wszystkiego z uśmiechem i dookoła widział same szanse. Dlatego też miał takie, a nie inne zdanie w temacie pasji. Poza tym, to właśnie muzyka pozwalała Felixowi czuć się sobą. Gdy trącał struny gitary, czy naciskał klawisze fortepianu, nie liczyło się kim jest, a to, jakie melodie właśnie z niego wypływają.
- Nie chciałabyś zostać wielką gwiazdą goszczącą na ekranach telewizji i zapełniającą największe stadiony swoimi fanami? - Trochę podpuszczał dziewczynę. Bardzo szanował to, że ważniejsza była dla niej jej muzyka niż sława, a przynajmniej tak to rozumiał. Wyobraził sobie sztab ludzi biegający naokoło niej i mówiący jak się ma dziś ubrać, o czym śpiewać i jak trzymać mikrofon. Mimowolnie zaśmiał się na ten obrazek.
-Brzmi jak dobry pomysł. Może ktoś by jeszcze zaoferował coś ciekawego. - Bez wątpienia brzmiało to jak narada w sprawie założenia własnego zespołu. Solberg nie robił sobie wielkich nadziei, ale jeżeli Gab byłaby chętna, nie miałby nic przeciwko temu. Oczywiście zakładając, że znajdą resztę składu. W innym wypadku wystarczy mu to, co ma teraz.
-Teoretycznie muzyki jeszcze nie ma, więc na razie to nadal Twój utwór. - Nie lubił zostawiać czegoś w stanie niedokończonym i uważał, że dopóki nie postawi się kropki na końcu jakiegoś projektu, to oficjalnie on jeszcze nie istnieje.  A już na pewno projekt nie był skończony dopóki Max nie był z niego zadowolony. Zauważył, że Gabrielle również skrzywiła się, gdy zagrał nie do końca udaną melodię. Wysłucham cierpliwie jej wskazówek i nim ponownie powtórzyli repertuar, spróbował zagrać same ostatnie kilka nut. Gdy uznał, że mniej więcej już łapie, co i jak, wzięli się znów za wspólne wykonanie. Dziewczyna śpiewała w kółko ostatnie kilka wersów utworu, za każdym razem lekko przyśpieszając. W końcu dobrnęli do oryginalnej prędkości utworu. Max był zadowolony z ich pracy. Nie spodziewał się, że tak sprawnie im to dzisiaj pójdzie. Ostatnie kilka nut zagrał nieco delikatniej, chcąc uzyskać efekt wyciszającej się pod wokalem puchonki muzyki.
-Teraz było dużo lepiej. - Stwierdził przecierając obolałe od metalowych strun opuszki palców.
Powrót do góry Go down


Gabrielle Levasseur
Gabrielle Levasseur

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : długie, blond włosy, w okresie letnim - piegi na nosie i policzkach, tatuaż kwiatu niezapominajki na prawym obojczyku
Dodatkowo : Ćwierćwila
Galeony : 626
  Liczba postów : 1459
https://www.czarodzieje.org/t16791-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16936-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16819-gabrielle-levasseur
Sala Teatralna  - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Sala Teatralna  - Page 30 Empty


PisanieSala Teatralna  - Page 30 Empty Re: Sala Teatralna   Sala Teatralna  - Page 30 EmptyPią Kwi 24 2020, 11:13;

Gabrielle, choć dzieciństwo miała dużo łatwiejsze niż Max doskonale rozumiała, jak to jest posiadać skomplikowaną duszę. Nie myśleć tak szablonowo, jak inni i stać przed ciągłymi wyborami, gdzie rozumu kłócił się z serce o podjęte decyzje. Nawet jeśli historia życia dziewczyny, różniła się od tej, jaką posiadła chłopak to oboje nie różnili się od siebie za bardzo, chociaż o tym nie wiedzieli. Każdy z nich miał własne demony, które ich prześladowały, każdego dnia, każde z jakiegoś powodu dojrzeć musiało szybciej, choć w przypadku Gabrielle było to i tak znacznie później niż u Solberga, a w dodatku każde z nich zachowywało się w różnych sytuacjach niczym małe dziecko, które pragnęło poznawać świat i doświadczać nowych rzeczy. Różnica jaka między nimi istniała polegała na tym, że panienka Levasseur dla niektórych była niczym otwarta księga, wystarczyło spojrzeć w jej zielone oczy, aby ujrzeć prawdziwe emocje które nią miotały, nawet jeśli na ustach Puchonki widniał wesoły uśmiech.
Dla Gabrielle muzyka była czymś, co pomagało, pozwalało poskładać w jedną całość targające nią emocje oraz zapanować nad nim. Była też formą wyrażania uczuć, kiedy nie potrafiła ich wypowiedzieć na głos inaczej niż poprzez tekst piosenki.
Słysząc pytanie padające z ust Ślizgona zaśmiała się.
- Nie, zdecydowanie nie - odparła automatycznie; nawet jeśli nigdy się nad tym nie zastanawiała, nie miała żadnych wątpliwości. Wielka sława na ten moment nie była czymś dla niej, wiązała się z wielką odpowiedzialnością, której nie była w stanie wziąć na swoje barki. Może była jeszcze zbyt niedojrzała? Możliwe. Z drugiej strony od samej sławy ważniejsza była dla niej muzyka, to co może przez nią wyrazić i jak wpływa na nią samą.
Fakt, że właśnie planowali złożyć zespół docierał do Puchonki powoli, z każdym wypowiedzianym prze z nich zdaniem żartobliwy ton znikał, zostawał zastąpiony coraz to poważniejszymi słowami, by ostatecznie dostać miano pomysłu, a przecież miało to być zwykłym żartem. Blondynka otworzyła szeroko usta, wydając z siebie niezidentyfikowany dźwięk, jakby chciała coś powiedzieć, zmarszczyła przy tym w zabawny sposób nos, unosząc palce wskazujący ku górze, jednak ostatecznie na jej twarzy pojawił się jedynie grymas konsternacji, a usta nie opuściło żadne zdanie. Pozwoliła sobie na chwilę ciszy, w której dotarło do niej, co właśnie zaszło.
- Czy my… Czy my właśnie zakładamy zespół? - zapytała, nie mogąc wyjść z zaskoczenie, jakie to wszystko w niej wywołało. Oczywiście szansę, że naprawdę uda im się to zrobić były dość nikłe, choć nie zamiarzała rezygnować z prób w towarzystwie Maxa, dwie osoby to prawie jak zespół.
- Trudno mi się z tym nie zgodzić, ale jeszcze trochę pracy i będzie to nasze wspólne dzieło - powiedziała, mimo wszystko nie mogąc odpuścić, bo to dzięki muzyce Ślizgona, słowa które zapisała w czerwonym notesiku otrzymają duszę.
Kiedy wyjaśniła Maxowi o co chodzi dokładnie, ponownie zabrali się do pracy i tym razem wyszło im naprawdę dobrze. Była pod wrażeniem, jak brunet szybko potrafił się do niej dostosować; było to zadziwiające.
- Ekstra! I to wyciszenie przy końcówce, świetny pomysł - powiedziała, uśmiechając się szeroko. Po czym wstała z podłogi.
- To jak? Próbujemy jeszcze raz całość i na dziś kończymy? - zapytała, unosząc do góry prawą brew; stanęła pośrodku sceny.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 5103
  Liczba postów : 12278
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Sala Teatralna  - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Sala Teatralna  - Page 30 Empty


PisanieSala Teatralna  - Page 30 Empty Re: Sala Teatralna   Sala Teatralna  - Page 30 EmptyPon Kwi 27 2020, 02:13;

Był pod wrażeniem, jak szybko dziewczyna zanegowała występowanie w niej chęci sławy i poklasku. Zazwyczaj ludzi ciągnęło do bycia rozpoznawalnym i posiadania rzeszy fanów. Max chciałby osiągnąć taką wielkość jednak z zupełnie innych powodów. Po prostu fakt zarabiania na życie poprzez muzykę był dla niego niezwykle atrakcyjny. Oczywiście sława miała także kilka bonusowych aspektów, które go przyciągały. Nie odmówiłby fankom i imprezom. Jedyne, co go odtrącało to kwestia braku prywatności. Bardzo dobrze zdawał sobie sprawę, jak życie prywatne cierpi, gdy ktoś staje się rozpoznawalny, a on nie wyobrażał sobie, aby jego życie było aż tak publiczne. Potrzebował swojej prywatności, przestrzeni i tajemnic.
-Granie po knajpach brzmi wystarczająco nawet dla mnie. Chociaż góry galeonów na tym nie zarobisz. - Jako spełnianie siebie w muzyce była to bardzo dobra opcja. Małe kluby, kameralne knajpy i skromne przyjęcia miały swój niepowtarzalny klimat. Dużo łatwiej było złapać kontakt z publicznością i dużo częściej załapać się na darmową szklankę ognistej whisky.
-Chyba tak...Dość głębokie te rozmyślania jak na samo teoretyzowanie. - Posłał w jej stronę uśmiech. Jeżeli miał stworzyć coś z Gabrielle, nie miał wątpliwości co do płodności i sukcesu ich formacji. Nawet jeżeli nie znaleźliby reszty członków zespołu, ich skromny duet miał potencjał. Trzeba było tylko upewnić się co do zaangażowania obydwu.
-W takim razie pamiętaj o moim udziale w sprzedaży. - Zażartował. Nie zależało mu na tym na poważnie, szczególnie, że przyszedł tu tylko aby pomóc dziewczynie. W jego głowie to nadal był jej utwór ale nie miał zamiaru się kłócić. Jeżeli faktycznie założą jakiś zespół, wtedy sytuacja się zmieni.
-Uwielbiam ten sposób kończenia utworów. Jest to dużo subtelniejsze niż takie zwykłe "urwanie" piosenki. - Oczywiście nie był to zabieg, który zawsze pasował, ale tym razem czuł, że będzie to właściwe. Jak widać puchonce też się spodobało.
-Jak najbardziej. Może zdążymy jeszcze na kolację. - Powoli doskwierał mu już głód. Chciał jednak dopiąć utwór do końca tak, aby Gabrielle była z niego zadowolona. Wyczekał, aż dziewczyna da mu znak, że jest gotowa i ponownie salę wypełniły dźwięki muzyki. Zagrali całość, od początku do końca, bez najmniejszej przerwy, ani sfałszowanego dźwięku. Max był szczęśliwy z tego, jak brzmiała ta całość. Nie było wątpliwości, że ten duet dobrze się dogaduje. Tym razem ślizgon bacznie obserwował ruchy Gabrielle na scenie i w pewnym momencie nawet zaczął lekko podrygiwać z nią, cały czas nie przerywając gry na gitarze. Gdy ostatnie nuty wybrzmiały, zdjął instrument z ramienia.
-Było niemal idealnie! - Nie miał wątpliwości, że właśnie tak miało to brzmieć. Liczył, że takie próby będą się im zdarzać częściej i z czasem może nawet uda im się gdzieś razem zagrać.
-Ja będę uciekać. Oddam wszystko za tosty. - Dał jej na pożegnanie buziaka w policzek, zgarnął instrument i opuścił salę. Słyszał, jak dziewczyna również zamyka za sobą drzwi i rusza w swoją stronę.

//zt x2
Powrót do góry Go down


William S. Fitzgerald
William S. Fitzgerald

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Galeony : 4937
  Liczba postów : 1972
https://www.czarodzieje.org/t17623-william-s-fitzgerald#494556
https://www.czarodzieje.org/t17645-ulisses#495903
https://www.czarodzieje.org/t17635-william-s-fitzgerald#495526
https://www.czarodzieje.org/t19423-william-s-fitzgerald-dziennik
Sala Teatralna  - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Sala Teatralna  - Page 30 Empty


PisanieSala Teatralna  - Page 30 Empty Re: Sala Teatralna   Sala Teatralna  - Page 30 EmptyPon Maj 04 2020, 04:51;

  W ferworze wszystkiego co w przeciągu ostatnich miesięcy wydarzyło się w jego życiu oraz fakcie, że naprawdę dużo czasu w tym roku szkolnym poświęcał lataniu na miotle – kończył wszak podstawową edukację i wreszcie będzie mógł spróbować startować do którejś z profesjonalnych drużyn quidditcha, więc starał się wykorzystywać każdą okazję, żeby się doskonalić, William kompletnie zaniedbał swoją starą, oddaną przyjaciółkę jaką była… gitara. Brzdękanie na tym instrumencie zawsze sprawiało mu masę radości i zapewne, gdyby nie quidditch, to właśnie z muzykowaniem związałby swoją przyszłość, bo choć był w tym kompletnym samoukiem, to nie dało mu się odmówić pewnego talentu, który wymagał jednak solidnego oszlifowania, gdyby chciał to potraktować poważniej niż tylko jako hobby dla zabicia czasu.
  Póki co nie planował tego robić ani w bliższej, ani dalszej przyszłości, bo ta chwilowo wydawała się dla niego bardzo jasna, jeśli chodzi o przyszłe zajęcie.
  Nie oznaczało to jednak, że rudzielec miał zamiar rezygnować kompletnie z gry na gitarze, w żadnym wypadku! Za bardzo to lubił, żeby tak ordynarnie rzucać w kąt. Niedawno nawet, przekopując kufer z ubraniami, natrafił na swój stary notatnik z zapisami nut i kilkoma tekstami autorskich piosenek, które próbował swego czasu komponować. Właśnie to go poniekąd natchnęło, żeby sięgnąć po instrument i przekonać się czy zanadto nie zardzewiał, a jako że był bardzo towarzyskim jegomościem, to oczywiście nie miał zamiaru bawić się w to sam. W towarzystwie w końcu raźniej, prawda?
  Zagaił więc do Solberga, doskonale pamiętając, że rok młodszy kumpel też lubił gitarzyć i złożył mu propozycję nie do odrzucenia, żeby wspólnie trochę pomuzykować. Obaj na pewno na tym zyskają, a i będą mogli przyjemnie spędzić czas, zapomnieć na parę chwil o nauce i czyhających tuż za rogiem egzaminach kończoworocznych. Same profity! Umówił się więc z drugim Ślizgonem po zajęciach w sali teatralnej, pamiętając, że ma świetną akustykę i – przede wszystkim – przez większość czasu stoi pusta, więc nikt im nie będzie raczej przeszkadzał. Sam na miejsce przybył nieco przed czasem, przynosząc ze sobą gitarę zapożyczoną z pomieszczenia muzycznego – gdzie dojrzał nawet jedną z tych nieszczęsnych pisanek, ale znajdowała się w takim miejscu, że musiałby się przekopać przez masę instrumentów, a nie miał na to w ogóle chęci (i czasu), więc odpuścił – a także swój stary notatnik, bo może uda im się nawet doszlifować coś z jego ‘repertuaru’. Zadbał też o coś, żeby zwilżyć gardło, bo przecież nie będą siedzieć o suchych pyskach, co nie?
  W oczekiwaniu na pojawienie się Maxa przyklapnął na deskach sceny, wziął do rąk gitarę i przejechał palcami po strunach, marszcząc zaraz brwi; nie miał może słuchu absolutnego, ale nawet on był w stanie stwierdzić, że instrument brzmiał kompletnie nie tak jak powinien, więc zabrał się za próbę jego nastrojenia, żeby wydawane przez nią dźwięki nie raniły uszu.

@Maximilian Felix Solberg

Jajko wielkanocne: C → 30% (nieudana), próba XII :’)
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Sala Teatralna  - Page 30 QzgSDG8








Sala Teatralna  - Page 30 Empty


PisanieSala Teatralna  - Page 30 Empty Re: Sala Teatralna   Sala Teatralna  - Page 30 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Sala Teatralna

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 30 z 38Strona 30 z 38 Previous  1 ... 16 ... 29, 30, 31 ... 34 ... 38  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Sala Teatralna  - Page 30 JHTDsR7 :: 
hogwart
 :: 
Skrzydlo zachodnie
 :: 
drugie piętro
-