Opustoszałe, zakurzone, nie używane od lat pomieszczenie. Początkowo, miało to być miejsce organizowania różnorodnych przyjęć i okazji, a także wspaniałe miejsce ćwiczeń dla kółka teatralnego. Jednakże przez brak zarówno prowadzącego, jak i chętnych sala ta pozostała nieużywana. Na ziemi można znaleźć pare pergaminów, zawierających zgubione notatki studentów, czy też początkowe rysopisy scenariuszy jeszcze sprzed wielu lat. Dzisiaj, uczniowie przybywają tu najczęściej tylko po to, by odpocząć od hałaśliwych rówieśników i zaznać nieco ciszy i spokoju.
...i Elena odchyliła się do tyłu wykonując dwa obroty tułowiem. Wyprostowała się i wyswobodziła z objęć Ponurego efektownym piruetem. Tańczyli przez chwię, tak jak wcześniej, gdy znow melodia nakazała cos niezwyłęgo. Elena zarzuciła swą piękną nóżke na ramie partnera patrząc mu w oczy. Ten na szczęście nie próznował. Przejechał delikatnie dłonią od jej kostki, po łudce, pośladku, przechodząc na drugą nogę, którą podciął i "zarzucił" sobie Elenę na kark. Diewczyna w dokładnie tej samej sekundzie w której usiadła na karku partnera odchyliła się w dół, chwyciła jego nóg i robiąc w powietrzy szpagad prześlizgnęła sie między nogami ponurego. Leżała przez chwilę na ziemi ciężko dysząc i patrząc w lekko zszokowane oczy Aleksandra. Ten jednak szybko się otrząsnął, podszedł do niej i podał jej rękę pomagając jej wstac.
/mam nadzieję, ze sie nie gnieważ za to, ze prowadziłam Aleksandrem przy tej figurze.../
podnosząc El nie musiał się mocno wysilić, zaraz znowu znalazła się w jego ramionach, -Jeszcze parę takich akcji, i chyba będę musiał zrezygnować z ponuractwa kusicielko-rzekł jej to delikatnie do ucha. - Mam nadzieje że następna piosenka będzie spokojniejsza, bo naprawdę nie wiem co nam wbije do głowy następnym razem- cicho chichotał ciągle przy jej uchu.
Ostatnio zmieniony przez Aleksander Brendan dnia Nie Mar 27 2011, 14:38, w całości zmieniany 1 raz
Zachichotała pod maską na jego slowa. -O to sie nie martw... W końcu to tylko taniec.- odrzekła mu prosto do uszka. -Zaraz będzie konieć. Wezme robieg, a ty mnie złapniesz, ok?- powiedziałą i nie czekając na odpowiedź oddaliła sie od niego na jakieś 3-4 metry. Wzięła rozbieg. Gdy dobiegła do ponurgo położyła mu ręce na ramionach, a on w tym samym momencie chwycił ja na wysokości bioder. Elena wybiła się leciutko, a mężczyzna zawisił ja nad swoja głowa. Kusicielka rozłożyła ręce na boki i wyprostowała nogi. Trwali tak przez parę sekund, po czym Aleksamder ją puścił i złapał tuż nad ziemią, a ona w locie zdażyła się obrucic. Postawił ją na ziemi, chwycili sie za ręce i skłonili, bo muzyka już przestała grać.
-Teraz to bym się czegoś napił- skierował siebie oraz El w kierunku barku, po czym nalał sobie odrobiny Ponczu, spróbował go, i lekko się skrzywiwszy, zerknął na stojącą nieopodal Skrztke, którą poprosił o przyniesienie czegoś z jego pokoju, po chwili napełnił sobie kieliszek winem daktylowym, korzennym, -Chcesz może skosztować. Zwrócił się do Kusicielki.
Do pewnej półwili doszły słuchy, iż w zamku była organizowana impreza z okazji pierwszego dnia wiosny. Co znaczyło to dla panny Fontaine? Oczywiście tyle, że absolutnie nie może tego przegapić. Blondwłosa zwykła pojawiać się na wszystkich istotniejszych przyjęciach w zamku, dlatego też nie wahała się i tym razem, szczególnie iż owe święto wiązało się z pożegnaniem przeklętej zimy! Co prawda z nutą słodkiego lenistwa, jednakże ostatecznie ruszyła przez dormitorium do swojej szafy by odnaleźć coś odpowiedniego na tą okazję. Wszakże miało to być jakieś wyjątkowe celebrowanie wiosny, bowiem w jakiś przebraniach (czyżby organizatorom było tęskno do Halloween?). Eff wcześniej nie zastanawiała się specjalnie co takie może założyć na tą szalenie wyjątkową okazję, dlatego też pół godziny przed imprezą dopiero zaczęła przegrzebywać swoje ubrania. Wyrzucając z szafy poszczególne części garderoby, w końcu skompletowała pewien zestaw. Dobrała jeszcze do niego maskę i szybko zniknęła w łazience. Po pewnym, wcale nie tak krótkim, czasie opuściła owe pomieszczenie. Miała na sobie ciemne legginsy, czarną długą koszulkę, która to jednocześnie robiła za sukienkę. Założyła do tego swe niebotyczne buty na obcasie, na oczy założyła maskę w stylu kociej buźki, natomiast swoje długie do pasa włosy związała na czubku głowy, tworząc wysoko upięty kucyk. Można śmiało rzec, iż wyglądała na pewno dość charakternie. Usta pociągnęła szybko jeszcze mocno czerwoną szminka, po czym lekkim i pewnym krokiem opuściła podziemia. Kierunek – sala teatralna. Nie śpiesząc się dotarła w końcu do wyznaczonego celu, a oczami szybko powędrowała pierw po zebranych ludziach, by w końcu skierować wzrok na samo wnętrze. Automatycznie przeczesała ręką związane włosy i zastanawiając się w którym kierunku się udać, ruszyła na wprost przez siebie. Z małej torebki wyciągnęła papierosa, po czym szybko go odpaliła, zmierzając gdzieś w stronę stoliku i skrywając cichą nadzieję, na parę łyków ognistej, która to cudem mogłaby gdzieś się tu znajdować. W pewnym momencie usłyszała głos nie nikogo innego, jak właśnie Griga. Momentalne przed oczami stanął jej ich ostatnie spotkanie, powrót i ogółem wszystko co wiązało się z tamtym wyjątkowo niepoważnym wydarzeniem. Oczywiście Effie nadal nie potrafiła sobie odpowiedzieć na pytanie, jakim cholernym cudem, w ogóle do tego doszło. Widząc Rosjanina w okolicy, tylko zaciągnęła się mocno papierosem i spojrzała gdzieś w innym kierunku, mrużąc lekko oczy i szukając wzrokiem dogodnego miejsca dla siebie.
Po raz pierwszy czułem, tak niczym nie skrępowaną bliskość w tańcu, od wielu lat. Dopełnialiśmy swoich kroki dopasowując się do swoich ruchów naszych ciał a świat dookoła przestawał powoli istnieć. Nie byłem wyśmienitym tancerzem wedle tradycyjnego kanonu, lecz tańcząc z nią chciałem improwizować to czego nie pamiętałem z lekcji tańca, byle móc dalej widzieć te iskierki radości w jej oczach. Jej zapach, ruchy i uśmiech doprowadzały mnie na skraj upojenia i zatracenia się w tańcu. W tej chwili nie bardzo już, zwracałem uwagę na to co dzieje się w sali i dookoła mnie poza prowadzeniem by nie wpaść na żadną inną parę...
Raczej powinniśmy zacząć od tego „w zasadzie pomimo tego, że się nienawidzili”. Pogląd był ten sam, bowiem obydwaj mieli słabość do alkoholu oraz szaleństwa. Bez tego życie straciłoby barwy. W końcu ileż można siedzieć w książkach i modlić się do „pana pseudo siedzącego na górze”. A może chcieli też nauczyć anglików jak się bawić? Steve powoli zaczynał uważać, że dla nich impreza zaczyna się o dwudziestej, a kończy o dwudziestej drugiej, wypijając do końca pierwszą (i zarówno ostatnią) szklaneczkę ponczu. Ani nie potańczą, ani w butelkę nie zagrają. Życiowe niedorajdy! Cóż, fakt iż był na dachu, może jedynie świadczyć o tym, że Grigori sobie lubi popatrzeć na kochających się ludzi. Każdy ma jakieś fantazje, upodobania, lecz świadkowanie podczas zdrady jest lekką perwersją. Steve chętnie pokaże mu, gdzie jest gabinet pielęgniarki, aby ten zaczął się leczyć. Wszak żółte papiery nie są kalectwem (trwałym przynajmniej...). Pistolet był zapowiedzią wojny. Dość wiadome było, że chłopcy nie pałają do siebie wielką miłością, lecz prawdę mówiąc Thomas nie pamięta, skąd się to wzięło. Okej, przeleciał Tamarę jako podmiot zemsty, lecz owy czyn miał dobić Dimtriego a nie wkurzyć szalonego piromana, który podpalił mu ubrania. A Steve był taki grzeczny wobec niego! Miło się przywitał, nawet nie zastrzelił go zabawkowym pistoletem, czyż nie powinien za to dostać nagrodę? Niestety nawet na imprezie brakowało pięknych pań, więc był skazany na towarzystwo Rosjanina. Zacmokał, zapalając papierosa. - Dokładnie, moim zdaniem idealnie wpasowujesz się w klimat. Nie musisz się przebierać, aby być cielaczkiem. - odpowiedział zarazem. O tak, prawdę mówiąc, Grigori miał w sobie zwierzęcy magnetyzm. Był przystojnym, lekko(bardzo!) świrniętym facetem, który odbierał źle jego intencje. Wypuścił wolno dym papierosowi, tym samym strzepując popiół obok. (A mógł przecież strzepać go na buty Grigoriego...). Jakaś dziewczyna, kusząc go ruchami bioder, zabrała mu używkę, zapraszając do tańca. Obiecał jej, że później dołączy do niej na parkiecie, bo teraz „musi załatwić biznes”. - Nie piję z bydłem. - rzekł, spoglądając na niego nienawistnie. Pff! Śmiał podważać jego męskość, gdy widział go w akcji?! Gdy widział jak Tamara wije się w jego objęciach?! A może sam chciał doświadczyć tego spotkania? Dla Steve nie było problemu, o ile ten by nie ględził i nie podpaliłby mu czułego miejsca. Nie ślinił się, patrząc na Tamarę. Miał raczej odruch wymiotny. Bez krępacji zabrał papierosa Grigoriemu, zaciągając się nim porządnie. Do sali weszła piękna kobieta. O tak, na pewno taki gbur i łajdak jak Grigori nie będzie mógł jej nigdy mieć. Bo co taka piękność mogła oczekiwać od niego? Chyba jedynie fajerwerków. Zbyt bardzo wątpił w jakiekolwiek umiejętności Rosjanina w podrywaniu, przecież wolał popatrzeć sobie!
Zaśmiaał sie pod maską. No tak... jej tez się chciało pić. Podeszli do barku, ale jakoś nie miała ochoty na nic z tamtąd. Gdy Ponury zaproponował jej swój trunek, nic nie mówiąc zdjęła swą porcelanową maske odsłaniając tak samo białą twarz o czarnych oczach i krwistoczerwonych ustach. Wyjęła kieliszek z jego ręki i upiła łyk. Nie za duzy, nie za mały... tak, zeby tylko poczuć smak i zwilżyc trochę język. -Dobre...- powiedziałą oddając mu kieliszek. Wiedziała, ze nie o to mu chodziło, więc uśmiechnęła się zadziornie.
Cóż... szczerze mówiąc, to nie przepadała za wolnymi utworkami. Nie, żeby się krępowała czy też nie umiała tańczyć w ich leniwym rytmie, ale niezliczone pokłady energii, które liczyły na zużycie się, przy takiej melodii nie miały na to najzwyczajniej szansy. Uśmiechnęła się, kiedy chłopak schował jej kosmyk za ucho. Sama nawet go nie zauważyła. No proszę... nie byli od siebie jakoś wielce różni. W każdym razie pod względem zainteresowań. Rozejrzała się po sali, szukając owej ptaszyny. I... kiedy już myślała, że go nie zobaczy, znalazł się, proszę państwa. - Piękny. - Wyszeptała przypatrując się pełnemu gracji, ale oczywiście i w jakiś sposób groźnemu zwierzęciu. - Piszę piosenki, komponuję co nieco, gram na gitarze i fortepianie... no i kocham sztuki walki i sporty ekstremalne, więc się strzeż - mrugnęła do niego zawadiacko, patrząc w jego czarne oczy. Niespotykany kolor...
- Jak Wolisz tak smakować nie zaprzeczam ale widzę tu kogoś kto doceni w pełni- Uśmiechnął się do Eleny, chce grać w ten sposób proszę cię bardzo, rozejrzał się za znajomą twarzą po czym -Tamaro Aleksiejewno jak miło cię widzieć dołączysz do nas-rzekł po rosyjsku podniósł kieliszek zwracając się do przyjaciółki która naprawdę wyglądała na znużoną, i tym bardziej potrzebującą wsparcia moralnego w postaci towarzystwa, może w końcu wybaczy mi skradanie się. Pokazał El by poczekała tutaj a sam ruszył w kierunku Tamary. W końcu wyjaśni mi czemu wyglądała jak wygłodniały wampir ostatnio. Eh przyda mi się jej osąd dotyczący El, bo jak wiem pewnie będzie mnie z bagna wyciągać, sam się zastanawiał jak ta mała kusicielka do Salsy namówiła, nie dość że nie mój styl to jeszcze nikt prawie nie wie że to potrafię tańczyć, na balach po prostu się tego nie tańczy, no może poza jednym uśmiechnął się na wspomnienia, zabawy w Havanie w Karnawale Rum cygara i piękne kobiety, oczywiście udałem się tam jako przystojny Latynos, eh piękne czasy i dowód co można osiągnąć Wielosokówką.
Ostatnio zmieniony przez Aleksander Brendan dnia Nie Mar 27 2011, 20:58, w całości zmieniany 3 razy
Tak, w zasadzie to byłby lepszy początek. Ale chociaż jeśli chodzi o zabawę, mieli bardzo podobne podejście, to zapewne w każdej innej kwestii zupełnie się różnili. Cóż jeśli chodzi o nauczenie anglików zabawy, to najwidoczniej takie było ich założenie. Bo Grigori za każdym razem dawał im jakiś szczególne atrakcje i w zasadzie miał nadzieję, że tym razem tak nie będzie. W zasadzie co do tego, że nie tańczą miałby wątpliwości, bo całkiem rozbawiony Orlov zagapił się właśnie na parę rodem z mugolskich musicali. Cóż, może zacznijmy od tego, że gdyby Grig wiedział co tam zastanie prawdopodobnie omijałby to miejsce szerokim łukiem. Bo patrzenie się na dymającego Steve’a do dziś śni mu się po nocach. I faktycznie chyba skorzysta z jego rady i pójdzie do pielęgniarki, żeby wymazała mu z pamięci tamtą obleśną scenę. Gdyby Grig miał rzuciłby mu rękawicę, czy coś w tym stylu, żeby wypowiadać wojnę, ale w sumie nieważne. Cóż to już nie problem Orlova, że Steve postanowił zadrzeć z jego przyjacielem, myśląc, że Grig po prostu będzie patrzył na to z boku. Oczywiście, że był grzeczny dla niego, w końcu skoro Rosjanin potrafił spalić mu rzeczy, Howard zapewne bał się co może jeszcze mu zrobić, co było w zasadzie całkiem rozsądne. Grigori zgadzał się z brakiem godnych uwagi kobiet, więc tolerował głupie ględzenie Amerykanina. - Cielaczkiem ? – zapytał całkiem rozbawiony Orlov. Nie miał pojęcia o co mu chodzi w tym momencie, a gdyby domyślił się, że chodzi o jakiś zwierzęcy magnetyzm, prawdopodobnie byłby już w drugim końcu Sali. Oczywiście, że nie strzepnął na buty Grigorija, bo się go bał. Spojrzał na dziewczynę, która zakręciła się wokół Steve’a. - Nie powinieneś iść korzystać z okazji? Jakiegoś kolejnego jednorazowego numerku? Bo z tego co zauważyłem, kobiety nie mają nigdy ochoty na drugi raz z tobą – powiedział przelotnie zerkając na Tamarę i w ten sposób coś, co teoretycznie mogłoby być pokazaniem jego męskości, zmienił na coś zupełnie przeciwnego. Uśmiechnął się pod nosem, widząc irytację Howarda. Ależ oczywiście, że podpaliłby mu czułe miejsce, gdyby tylko znaleźli się w sytuację, nad którą właśnie rozmyśla Steve. I któż to ma dziwne fantazje erotyczne? Spojrzał niezadowolony na Amerykanina, kiedy ten zabrał mu papierosa. - Nie poparz sobie rączki – mruknął i machnął butelką w stronę Steve’a, tak, że część wylała się na skradzionego papierosa, który zaczął się zajmować ogniem. Kiedy ten sobie radził z mini pożarem do sali weszła kobieta kot, którą Orlov od razu rozpoznał. Szybko wyszukał paczki papierosów i zapalił sobie nowego, po czym upił spory łyk wódki. Postanowił skupić swoją uwagę na swoim obecnym kompanie, więc odwrócił się w jego stronę i uśmiechnął uprzejmie.
Nienawiść tak jednoczyła ludzi... Do tego stopnia, że obydwaj marzyli o zabiciu kompana . Pomimo tego nawet, że znajdowali się na imprezie, gdzie miało liczyć się szaleństwo, a nie ostre tekściki. Och, tak, Grigori był niesamowity, wyjątkowy, aż mdli mnie od jego doskonałości. Chyba obydwaj również mieli nieco wybujałe ego i wielką pewność siebie. Tak, tak, teraz się nie przyznawał, ale Thomas bardzo dobrze wiedział, co on chciałby widzieć. Prawdę mówiąc, wtedy widział piersi Tamary, no i może nogi mężczyzny. Więcej zdecydowanie mógł słyszeć. Śni mu się po nocach? Och, jakie to urocze! Grigori w stan miał zafundowane małe porno i tego nie doceniał? A może właśnie przez ten widok niezbyt wychodziło mu w łóżku, bowiem nie mógł dorównać umiejętnościom Steve? Dlatego powinien otrzymać żółte papiery. Zachowywał się jak dziecko, które musiało się zemścić. A czyż nie był dorosły? Thomas traktował ową sprawę tylko pomiędzy nimi: Dimitrim i nim. A może Grigori sam miał romans z Tamarą na boku? Howard się jego nie bał, po prostu nie chciał zniżać się do jego poziomu, który sobą reprezentował. Cóż, Rosję zawsze uważał za kraj mało cywilizowany, gdzie się tylko pije. Tylko Ameryka była wyjątkowa. No i może Meksyk, ale jego też znienawidził ze względu na Lottę. - Idealnie odnajdziesz się w jego roli, wszak nie musisz się za bardzo wczuwać. - rzekł, prychając pod nosem. Dlaczego żadna ciekawa osobistość właśnie nie przyszła na imprezę? Skończyłby durną rozmowę z Rosjaninem i w końcu zaczął się bawić. Przecież przy Grigu mógł porozmawiać jedynie o jego zacofaniu emocjonalnym lub o żółtych papierach. Och, nawet pomógłby mu usiąść na kozetce, do której by się albo przykleił albo zostałby ukuty przez "przypadkowo znajdująca się pinezkę". - Martwię się o Twoje życie seksualne i zostawiam Ci resztki z pańskiego stołu – odpowiedział, tym samym zerkając na Tamarę. A więc wie. Niezbyt mu się to podobało. W końcu sam seks z nią odszedł dawno w zapomnienie i Steve za nic nie chciał tego powtórzyć. Była tylko marionetką. Ale w sumie mógł się tego spodziewać. Przez jego komentarz poczuł niesamowity gniew. Co go interesowało z kim sypiał? Był aż tak zazdrosny? Cóż, najwyraźniej będzie musiał zarzucić na Rosjanina lasso, aby ten zaczął się zachowywać jak cywilizowany człowiek. Zacisnął pięść za sobą, aby jakoś przetrwać rozmowę z nim. Miał tupet doprawdy. Zaciągnął się papierosem, a następnie oparł dłoń z nim o brzeg stołu. Piękna kobieta, zjawiskowa. Miała niesamowity magnetyzm. Jeszcze ten stój! Kobieta kot, czyż nie? Gdy tylko oblał go wódką, przeklął siarczyście, wypuszczając papierosa z ręki. Od używki tryskał niesamowity ogień, który pokrótce wylądował na ciągnącym się ogonie Effie.
Tamara znajdowała się w miejscu wręcz idealnym dla obserwatora. Ona widziała wszystko, co działo się na sali, natomiast ją widzieli tylko nieliczni. Z jednej strony zaczynała się trochę nudzić, z drugiej jednak dziękowała temu, kto rządził ludzkim losem, że nie stała się znowu główną atrakcją wieczoru. Jej obiektem zainteresowania stali się oczywiście Grigori i Steve, jak mogłoby być inaczej. Jednak czasem spoglądała na resztę sali, patrząc na tańczące pary. Bo ile można gapić się na dwóch facetów, ktorzy drażnią się, właściwie nie wiadomo o co. Nawet nie domyślała się, że ona miała z tym jakiś związek, choć w sumie powinna była. Ale jej mózg od pewnego czasu nie pracował na najwyższych obrotach. Znudzona trochę, miała zamiar wyjąć ze swej torebki (którą miała ze sobą, choć o tym jeszcze nie wspominałam) paczkę z papierosami i odpalić jednego, jednak w tym momencie podszedł do niej Aleksander. Tamara pamiętała, jak skończyło się ich ostatnie spotkanie i jakoś nie napawało jej to optymizmem. - Aleksandrze, mi również - odparła cicho. W międzyczasie zdążyła zlapać Grigorija na tym, jak znowu na nią patrzy. Czemu? I jeszcze Howard? Rozmawiali o niej, czy co? Była świadoma doskonale, ze była marionetką w rękach Steve'a i ona również nie spieszyła się do powtórzenia sytuacji z Wieży Astronomicznej. Ona chciała poukładać sobie wszystko na nowo, ale nie było to łatwe. I wcale nie wyglądała Tamara na znużoną ani potrzebującą towarzystwa! Nie no, może jednak wyglądała. - Nalejesz mi czegoś mocniejszego? Proszę.
- Jak sobie życzysz, gdzie ja to miałem, szlak że też ubranie musiałem transmutować- Szukał ręką po wewnętrznych kieszeniach stając się nie rozlać wina z kieliszka, - O jest !- Wyciągnął srebrną piersiówkę- wewnątrz jest 12 więc uważaj dobrze, ewentualnie mam wino daktylowe ale mocne to ono nie jest w naszych kategoriach- podał jej piersiówkę- Mógłbym prosić cię o chwilę czasu pragnął bym Ci kogoś przedstawić, zależy mi na twoim osądzie-ostatnie słowa rzekł bardzo cicho by usłyszała je jedynie Tamara
Ostatnio zmieniony przez Aleksander Brendan dnia Nie Mar 27 2011, 18:42, w całości zmieniany 1 raz
Panna Fontaine skrywała cichą nadzieje, że spotka tu kogoś z kim będzie mogła zamienić parę zdań, oczywiście automatycznie modliła się o jakichś przyzwoitych Ślizgonów. Swoją drogą dawno już nie widziała Alexis i nawet przyszła jej do głowy myśl, by skrobnąć do niej jakąś krótką wiadomość. Tymczasem Effie powoli obracała się, zastanawiając czy gdzieś nie ma jakiejś znajomej jej grupki. Niestety ku jej niezadowoleniu, jak na złość kręcili się tu sami nieznani jej uczniowie. No prawie. W momencie gdy blondwłosa uznała, iż pójdzie gdzieś w stronę krzeseł po prawej stronie. Obróciła się lekko, by pociągnąć za swój ogon, który to ciągnął się po posadzce. Oczywiście uczyniłaby to, gdyby nie to co dostrzegła. Na jej kocim ogonie właśnie wylądował jakiś mocno palący się papieros, co tylko spowodowało iż ogień dobrał się do jej części stroju. Wściekłym wzorkiem powędrowała ku dwójce stojącej nieopodal. Oczywiście znajdował się tam Orlov, bo przecież kto inny mógłby mieć coś wspólnego z jakimś podpaleniem?! A do tego w jego towarzystwie znajdował się oblany wódką Amerykanin. Szybko odwróciła od nich wzrok i momentalnie wyciągnęła różdżkę. Prostym Aquamenti ugasiła swój palący się ogon. Uśmiechnęła się chłodno i podeszła parę kroków w ich kierunku. - Rozumiem, że nie możecie absolutnie wytrzymać na jednej imprezie nie robiąc wokół siebie zamieszania, to zapewne jakieś kompleksy, ale ja wcale nie marzę o byciu waszą pochodnią - rzekła początkowo spokojnie, aczkolwiek z ostatnimi słowami z wyjątkowo sztucznym uśmiechem. Na koniec tych słów przydeptała obcasem nadpaloną końcówkę ogona, by do końca ją ugasić. Ponieważ ogień jeszcze nieco się tlił, kolejny raz skierowała Aquamenti na niego, a moment później, już unosząc różdżkę, strumień wody poleciał na spodnie Amerykanina. Dopiero po chwili Effie przerwała zaklęcie. - Och jak mi przykro - powiedziała pozbawionym emocji tonem, przelotnie spoglądając na Howarda, po czym obróciła się następnie pokonując kilka kroków, by nieopodal zatrzymać się i dzięki Silverto osuszyć swój ogon.
Cóż mogli na to poradzić, że ich charaktery były idealne do tego, aby ta dwójka stała się wrogami. I nawet impreza nie mogła tego zmienić. Chociaż w sumie, gdyby obydwaj wypili określoną ilość alkoholu, może i zapanowała między nimi krótkotrwała przyjaźń. Oczywiście, że Grig był niesamowity i wyjątkowo, ale nie doskonały. Był po prosu unikalny i nawet Howard nie mógł powiedzieć, że tak nie było. Co do ego i pewności siebie, owszem to były cechy, które ich łaczyły w pewnym sensie, może to dlatego tak trudno było im normalnie rozmawiać. Nie, zupełnie nie doceniał darmowego porno od Steve’a, wręcz gardził nim. Nie wiedział jakie umiejętności ma Howard, bo widział to na tyle przelotnie, że nie mógł ich określić, a nawet jakby widział więcej, ostatnie o czym by pomyślał to porównanie siebie do kena z Ameryki. To nie była kwestia zemsty! To była czysta przyjemność widzieć denerwującego się Howarda, a Grig nawet kiedy był dorosły nie zamierzał rezygnować z rzeczy, które są dla niego przyjemnością. Cóż nawet gdyby Orlov miał romans z Tamarą, chociaż nie miał oczywiście, Steve byłby ostatnią osobą, która by o tym wiedziała. Cóż co do reprezentowania słabego poziomu, mógłby raczej powiedzieć Orlov, w którego właśnie „dorosły” mężczyzna celował sztucznym pistoletem, czym niby wywołuje wojnę? Faktycznie Ameryka była wyjątkowa, bo na jednej wymianie przyjechało dwóch półgłówków zakochanych w sobie jak Steve i jego przyjaciel, takich jakich w Rosji trzeba szukać ze świecą. Cóż za niesłychany kraj! - Twoje riposty są niebywale cięte – powiedział kręcąc głową z dezaprobatą co do wypowiedzi na temat cielaka. Zaklaskałby, gdyby nie to, że miał zajęte ręce. No cóż, droga wolna, bynajmniej Rosjanin nie przytrzymywał go przy sobie siłą, o ile nie zauważył. Może więc sobie pójść do dziewczyny, która tam właśnie próbowała zaciągnąć go do tańca, czy coś w tym stylu. Ale skoro uważa Griga za kogoś bardziej wartościowego niż wszystkich anglików powinien czuć się doceniony czy coś? - Naprawdę nie musisz się martwić o moje życie seksualne – powiedział uśmiechając się pod nosem. Dopiero po chwili zorientował się, że powiedział to w miarę głośno, a dookoła nich szwendała się kobieta kot, więc przelotnie zerknął na nią czy nie słyszała tej wypowiedzi. Upił kolejny łyk wódki, kiedy akurat Howard przypalił Effie ogon. Na twarzy Orlova odmalowało się na chwilę przerażenie. Dlaczego akurat ona musiała być w okolicy? Kiedy powiedziała coś o kompleksach i pochodni, Grigori zajął się swoją butelką wódki, by nie patrzeć na dziewczynę, jeszcze pomyśli, że specjalnie podpalił jej ogon, żeby ją zaczepić. Dopiero jak skierowała promień wody na Steve’a spojrzał na nią przelotnie radośni, a ich spojrzenia na chwilę się skrzyżowały. Szybko z powrotem zerknął na Amerykanina. - Biedny Steve, wygląda na to, że niektóre kobiety nawet nie zwracają na ciebie uwagi. Może już chodzą plotki, że nie potrafisz sprostać w łóżku. Albo na takiego wyglądasz. Takiego, który niektórym nie może dać rady – powiedział Grigori, zerkając na Effie, żeby podkreślić o kim mówi ze swoim piromańskim uśmieszkiem, zadowolony, że podpuszcza, czy coś w tym stylu robi Howardowi. Mówił wszystko w miarę cicho z racji tego, że kobieta kot suszyła nieopodal swój ogon, więc musiał pochylić się trochę w stronę Steve’a.
Patrzyła teraz na poczynania Aleksandra, próbując udawać, że nie obchodziło ją wcale wejście tej pół-wili, z którą to miała okazję być kiedyś w nader bliskich stosunkach. I to, że teraz to jej okazywano uwagę (choć w sumie mogła się tego spodziewać, wszak to pół-wila! przyciągająca wzrok jak magnes). Czy czuła się olana? No pewnie. Ale sama sobie na to zapracowała, więc... - Nie denerwuj się tak, mamy czas - rzekła do poirytowanego Aleksandra. Ona właściwie zapytała o ten alkohol tylko po to, by się czymś zająć. Wzięła od niego piersiówkę, gdy tylko już ją wyjął zza pazuchy. - Dziękuję, będę uważać - odparła i odkręciła korek od piersiówki, po czym przytknęła ją do ust i wypiła z niej kilka łyków. Znowu ta dwunastka, która paliła w gardło. Nadal nie była do niej przyzwyczajona. W międzyczasie katem oka zauważyła małe zamieszanie wokól trójki znajomych jej osób. Jakoś nie zdziwiło jej, że strój dziewczyny został podpalony. Tamara nie miała czasu zastanawiać się nad tym, czyja to sprawka. Miała teraz inne rzeczy na głowie. - Jest dla ciebie kimś waznym? - zapytała, by się upewnić. W końcu wiedziała, czym skończył się ostatni poważny związek Aleksandra. I nie chciała, by popełnił błąd.
A pal go. Wróg, przyjaciel, czy ktokolwiek tam inny. Impreza powinna być zabawą, a nie użeraniem się, kto jest lepszy i ma większe ego. Przecież wiadome było, że Stiw! Nawet jakby był pijany, nagle nie stałby się jego przyjacielem. Nie po spaleniu jego rzeczy oraz takiej wymianie zdań. W Thomasie aż wrzało. Szukał wzrokiem dobrego alkoholu, co nie będzie rosyjską wódką. Bo prawdę mówiąc, wódka jedynie kojarzyła mu się z Grigiem, więc była „blee”. Nie interesowało go to, czy był doskonały. Nawet bez kokardki na głowie wyglądał idiotycznie, zachowywał się idiotycznie i był idiotą. Jego unikalność owszem istniała, lecz bądźmy ze sobą szczerzy – Steve nie przyzna mu tu racji. Był Rosjaninem, który palił wszystko, co miał na drodze. Jego unikalność polegała tylko i wyłącznie na jego nienormalności. A powinien doceniać darmowe rzeczy! Mimowolnie jeszcze zerknął na Tamarę. Wiele o niej plotek chodziło, a ich wątek był dość rozchwytywanym tematem na szkolnych korytarzach. Dlatego też i wyskok Grigoriego nie byłby nie zauważony, a on już by się o to postarał. W końcu pośrednia zemsta jest słodka. Romans z Tamarą? Kara to czy nagroda? Och, oczywiście, że on reprezentował niski poziom. Steve tylko wczuwał się w rolę kowboya przez korzystanie z rekwizytów. A jego chętnie udusiłby lassem. O tak, niech zginie marna kreatura. Wywrócił oczami, słysząc jego komentarz. I tak Grigori był bydłem. Mogłaby się doczepić do niego jakaś puchonka, tak zwana mucha, która swoją namolnością sprawiłaby, że się zabije. Ale piękny scenariusz! Po wypowiedzeniu zdania o jego życiu seksualnym (które notabene dla Steve wydawało się obleśne), podążył za jego spojrzeniem. Kobieta kot i on?! WILA I ON?! Jak miał ochotę pierdzielnąć tego pacana w pusty łeb! Jak mógł się posunąć do takiego czynu?! Liczył tylko na to, że wila była pijana i nie widziała, kim jest ten człowiek. Można upić wilę? Ha! Może tak się kaja, bo boi się przyznać do błędu! Dumny ze swojego rozumowania, wypiął pierś. - Seks z samym sobą, to seks z jedyną osobą, która Cię kocha, Orlov. - rzekł obojętnym tonem. Nie chciał mu pokazywać swojej furii. Zaraz po tym zdarzył się niefortunny wypadek. Przecież nie chciał jej podpalić! Spojrzał w oczy Effie, ukazując jakąś tam skruchę. Chciał jak w przedszkolu wskazać palcem na Grigoriego, lecz była oszołamiająco piękna. - Przepraszam, to przypadkiem – bąknął, gdy zaraz po tym oberwał wodą. Pięknie! Ten wieczór powinien przejść do historii! Prychnął wściekły. Nie dość, że przeprosił za tego pajaca, to jeszcze oberwał za niego! Wyjął różdżkę, susząc swoje spodnie za pomocą zaklęcia Silverto. Wściekły zagryzł wargę. To nie było najprzyjemniejsze. Po wysuszeniu ubrań, schował różdżkę do tylnej kieszeni. Gdzie są o zgrozo jego znajomi? Miał tu spędzić cały wieczór w towarzystwie panny przewrażliwionej i pajaca? Wziął głęboki oddech, słysząc jego wypowiedź, a następnie wywrócił oczami. - Zamknij się już, Orlov – warknął. Steve wiedział, że Rosjanin za nic się go nie posłucha, dlatego też pomógł mu zrozumieć co to jest cisza. Otóż, zamknął jego usta pocałunkiem, zdecydowanie nienawistnym. Ha! Kto by pomyślał! Nie obchodziło go, że widzą to wszystkie osoby na imprezie. Miał to gdzieś. Był wystarczająco wkurzony, a taki obrót akcji choć na chwilę mógł spowodować zerwanie się gruntu pod Grigorim z szoku. W końcu kto by pomyślał, że jego wróg go pocałuje? I właśnie po tym, odsunął się od niego, chwycił butelkę whisku, a następnie wymijając kobietę kot ruszył w stronę parkietu.
- Oj zastanawiam się, ale nie chce znowu jak idiota skakać na główkę, pozwolisz porwać się do tańca, tak w ramach rekonesansu i możliwości rozmowy, bez wzbudzania podejrzeń- Uśmiechnął się , wypił kieliszek do dna i odstawił na tace, z którą zmierzał skrzat. -Poczekaj momencik z odpowiedzią muszę coś powiedzieć mojej aktualnej partnerce, bo się obrazi śmiertelnie, a ty zobaczysz ją dokładnie, bez możliwości pomyłki- Odszedł od Tamary na krótki moment, kierując się do Eleny. -Wybacz mi kusicielko lecz obiecałem przyjaciółce, ten jeden taniec w myśl starych dobrych czasów poczekaj momencik, wracam do ciebie po tym Tańcu, odpocznij momencik. Ukłonił się i ruszył w kierunku Tamary uśmiechając się do niej.
Tańczyłam z Natanielem chłonąc chwilę i każdy dotyk. Kątem oka dostrzegałam jednak w sylwetkach pewną prawidłowość. Zaszokowana stanęłam w miejscu i zamarłam. To był bal przebierańców? Zachciało mi się śmiać. Skoro tak to powinnam się przebrać. - Przepraszam cię Natanielu, za chwilkę wrócę. I z uśmiechem na ustach wyszłam na korytarz. Może nie będę oryginalna, ale przynajmniej pozostanę sobą. Krótki pobyt w dormitorium i mogłam wrócić. Nie minęło nawet pół godziny, gdy ponownie pokazałam się w drzwiach. Na szczęście miałam w walizce przygotowany na różne okazje strój arabskiej tancerki. Niby nic specjalnego, długa w kolorze wina spódnica z podłużnymi rozcięciami odsłaniającymi nogi. W tańcu materiał wirował zmysłowo, co niebywale przypadło mi do gustu. Specjalny stanik w takim samym kolorze i szal. Wszystko ozdobione w charakterystyczny sposób. Byłam wysoką i smukłą osobą , a ten strój dodatkowo to podkreślał. Moja jasna skóra nabrała niepokojącego blasku w świetle świec. Nie musiałam się zbytnio starać jeśli chodziło o makijaż, lekkie muśnięcie warg waniliowym balsamem i podkreślenie czarnych oczu tuszem. Całości dopełniała srebrna biżuteria, bransoletki na przegubach rąk i berberyjskie kolczyki. Włosy pozostawiłam rozpuszczone. Byłam ciekawa, co powie Nataniel i powolnym krokiem, pozwalając by materiał wirował u mych stóp podeszłam do chłopaka stojącego przy napojach . - I jak ? Może być?
Popatrzyłą na nigo dziwnie, gdy odszedł w stronę jakiejś dziewczyny. Wzięła ze stolika jakiś drink i wypiła go duszkiem. Że też tu wszystko mają takie słabe...- Pomyślała i wezwała do siebie skrzata. Szepnęła mu cos do ucha, a ten zaraz zniknął. Wtedy wrócił Aleksander. -Ok, nie ma sprawy...- powiedziała nie bez lekkiego wyzutu. No, kto lubi jak facet mowi, ze tarez będzie tanczył z inną? Westchnęła głęboko i w tym momencie pojawił sie obok niej skrzat z butelką w ręku. -To o co Panienka prosiła...- powiedział podając jej trunek. -Dzięki...- powiedziała i otworzyła butelkę. Skrzat skłonił się nisko i odszedł. Elena wzięła ze stołu jakiś kieliszek i nalała do niego żółtawą ciecz. O! jak ona lubiła to wzmocnione wino z winnicy wujka! Spojrzała na porcelanową maskę. Nie chciało jej się już jej nosic więc wyjęła róźdźke i skierowała ją w stronę drzwi. Skupiła sie na innej masce, leżącej w jej dormitorium i mruknęła... - Accio Maska.- po chwili w jej ręce wylądowała zielona maskazasłaniające tylko górną część twarzy i z otworami na oczy. Założyła ją i z kieliszkiem w jednej i butelką w drógiej ręce ruszyła w stronę krzeseł. W rogu, schowany w cieniu siedział samotnie jakiś Krukon. postanowiła, ze sie przysiądzie. -Hej...- powiedziała siadajac obok.- Jestem Elena.- Wyciagnęła w jego stronę ręke i upiła łyk z kieliszka. -Chcesz łyka?- spytała pokaując butelkę.- Wino z lekkim wzmocnieniem. Polecam.- powiedziała. Jezu... ona byla miła... i to dla kogoś kogo w ogóle nie znała... i sie do tego kogoś dosiadła... A nawet pijana nie była!
To prawda impreza powinna być zabawą, a nie kłótniami, ale w końcu Steve sam podszedł bynajmniej w mało przyjacielskim nastroju do Griga i zaczął mieć do niego jakieś wątpliwości. Teraz mówi, że nie jest, ale w końcu Howard nie wyglądał na zbyt wiarygodnego człowieka, więc pewnie zmieniłby na ten temat zdanie z dziesięć razy. Cóż, może i w nim wrzało, ale w końcu to Steve był niezłym prowokatorem, bo Orlov z początku starał się w miarę ignorować Amerykanina. Cóż rosyjska wódka może według niego nie była dobra, bo kojarzyła mu się z Grigiem, albo po prostu to była wymówka, bo nie chciał się przyznać, że miał zbyt słabą głowy na ten trunek. I Rosjanin powiedziałby dokładnie to samo odnośnie idioty co Steve o nim, co prowadziło do błędnego koła, bo również nie przyznałby mu racji. Zaś Howarda unikalność polegała na tym, że był lalusiem, który boi się pobrudzić i jest zapatrzony w siebie, więc nie powinien krytykować niewinne zainteresowanie Orlova. Grigori już nie patrzył na Tamarę, bo do głowy by mu nie przyszło, że Steve może rozważać, że on i Howard mieliby romans. Całe szczęście, bo wtedy by on udusił go jego własnym lassem. No cóż, jak widać Rosjanin nie docenił swojego rozmówcy, który pochwycił jego spojrzenie. Na początku jego dziwny wyraz twarzy próbował wyjaśnić na tysiąc różnych sposobów, ale widocznie zerkał na kobietę kot jakby nie dowierzał, w to co tam sobie tlił w pustej główce. Chociaż Grig najchętniej szybko zaprzeczyłby, że chodzi o nią, nie wiedział nawet czy się domyśla, więc również przybrał zadowoloną minę, twierdząc, że taki pacan i tak nie poskłada wszystkich elementów układanki. - Kochasz się tylko z osobami, które cię kochają? – zapytał przebierając wyraz obrzydzenia, bo od razu przyszła mu na myśl jego matka, o ile kochała tego naburmuszonego chłopca. Kto wie do czego Steve może się posunąć. W każdym razie skupił się na tym, jak Howard uroczo ulega urokowi wili, która zawróciła mu widać całkowicie w głowie, patrząc na jego zamglony wzrok. Coś przed czym Grigori ustrzega się na wszelkie sposoby, jej idealnym wyglądem, urokiem i Bóg wie czym jeszcze. Dlatego wolał wlepić rozbawiony wzrok na Howardzie, niż dalej przyglądać się ślizgonce. Cieszył się patrząc na irytację Amerykanina do pewnego czasu… Kiedy poczuł usta Steve’a na swoich wargach. Przez chwilę patrzył na niego zszokowany, dopóki nie odbił się na nim wyraz wściekłości. Zanim Amerykanin zdążył ominąć kobietę kot złapał z rękę Howarda i przysunął z powrotem do siebie, drugą ręką wymierzył mu wyjątkowo mocny cios w brzuch. Napędzany nienawiścią i obrzydzeniem złapał zgiętego w pół Steve’a i rzucił go w stronę ściany, niebezpiecznie podwijając rękawy koszuli.
Podchodząc ówcześnie w stronę studentów, rzeczywiście usłyszała interesujące słowa Grigoriego na temat życia seksualnego, na co tylko uniosła lekko brwi, aczkolwiek całość zignorowała. Po przeprowadzeniu, krótkiej wymiany zdań, oraz odwdzięczeniu się za podpalenie ogona, ruszyła przed siebie, niezbyt zwracając uwagę na tłumaczenia Amerykanina o przypadkowym podpaleniu. Czy tak było, czy też nie, w jej mniemaniu powinien był bardziej uważać. Kiedy poprawiła swój ogon i rzuciła na ziemie swój wypalony papieros, który zaraz przydeptała, już chciała ruszy dalej, jednak na moment jeszcze obróciła się w stronę Rosjanina stojącego w towarzystwie owego Amerykanina. Oczywiście to co wówczas zobaczyła przeszło jej wyobrażenia, oraz definitywnie przebiło wszystkie myśli na temat tego, co może zaraz zobaczyć. Howard pocałował Orlova. Howard, Orlov, pocałunek. Effie zupełnie zaskoczona stała i patrzyła na tą absurdalna sytuację. Nawet się nie obróciła, kiedy Amerykanin skończył już swoją demonstrację orientacji i ruszył przed siebie. I jakby była widzem na jakimś wyjątkowo nietypowym filmie, obserwowała, jak Grigori oczywiście wielce ucieszony, łapie Amerykanina za rękę i w akcie radości, mocno przywala mu w brzuch. Wszystko działo się dość szybko, do tego blondwłosa miała dziwną pewność, że Rosjanin jeszcze nie skończył, a dopiero zamierza się w pełni odwdzięczyć. Właściwie, by tego się domyślić, wystarczyło jej rzucenie krótkiego spojrzenia w stronę rozwścieczonych oczu Orlova. Dobra, może ten Amerykański koleś w jakiś sposób zasłużył, jednak zostawienie z niego zaledwie mokrej plamy na tej imprezie na pewno nie było zbyt właściwym pomysłem, a domyśliła się, że do tego właśnie rozwścieczony chłopak zmierzał. - Grig - powiedziała pierw jakoś nieprzytomnie jeszcze będąc pod wpływem szoku związanego z tym co właśnie rozgrywało się przed jej oczami. Zaraz się ocknęła i przeszła szybko kilka kroków w stronę ściany gdzie właśnie poleciał Amerykanin, a Orlov zwiastując, że jeszcze nie odpuści, podwijał sobie rękawy. Blondwlosa zmrużyła lekko oczy i mocno złapała Rosjanina za odsłonięte przedramię. - Starczy, Girgori zostaw go już – powiedziała pewnym nieznoszącym sprzeciwu głosem, momentalnie także stanęła przed nim, starając się go jakoś zatrzymać przed ruszeniem na wprost ku Amerykaninowi. Spoglądając mu w oczy powtórzyła raz jeszcze stanowczo owe „zostaw”, aby w miarę do niego dotarło, co zamierza mu przekazać. – Już mu wystarczy, zapewniam Cię, już zrozumiał – dodała jeszcze, wyraźnie i powoli, zastanawiając się w jaki sposób mogłaby jeszcze próbować go zatrzymać, gdyby i to do niego nie dotarło. Powiedzmy, że nie miała w zanadrzu całego arsenału sposobów, które mogłaby teraz wykorzystać, pozostawało jej więc improwizować, kierować się intuicją... i modlić żeby zadziałało.
Długo się zastanawiała, czy pojawić się na przyjęciu, czy też nie. Przez ostatnie pół roku przypominała raczej ducha a nie dawną Courtney. Teraz jednak postanowiła nadrobić stracony przez Osobę-Której-Imienia-Nie-Powinna-Wymawiać i zacząć znowu żyć pełnią życia. Ta impreza była właśnie pierwszym krokiem do tego. Trzeba zacząć odnawiać kontakty, poznawać nowych ludzi, ot co. Największy problem miała ze strojem, ale w końcu wygrzebała z kufra coś na kształt skróconego kimona, które na pierwszy rzut oka przypominało piżamę. Jednak odpowiedni makijaż i fryzura dopełniały idealnie kreację, pokazując jej prawdziwe zastosowanie. Biała maź, którą dostała od pewnej gejszy w Japonii, trochę gryzła jej delikatną skórę, ale warto było się poświęcić. Daleko jej było od oryginału, głównie ze względu na wzrost i strój, ale przynajmniej można było dojrzeć podobieństwo. Weszła do Sali akurat w momencie, w którym Steve został rzucona na ziemię przez Grigoriego. No pięknie... dałaby obu piękną gadkę o wydorośleniu i tak dalej, jednak uprzedziła ją dziewczyna w przebraniu kota. Nie spuszczając wzroku z całej sceny podeszła do barku i poprosiła jednego ze skrzatów o szklaneczkę sherry. Cudowny napój, naprawdę. O wiele lepszy od rozwodnionego ponczu. Rozejrzała się po sali, szukając kogoś do towarzystwa, jednak wszystkie osoby miały już towarzyszy. Ech... wypadłaś z obiegu złotko...po śmiesznie długiej chwili zdała sobie sprawę, że jej przyjaciel leży poobijany, a ona popija sobie drinka, patrząc na niego tylko jak jakąś idiotka. - Cholera - odłożyła z trzaskiem szklankę i podeszła szybkim krokiem do studenta, po czym uklęknęła, przechylając się w jego stronę. - Steve? - delikatnie potrząsnęła jego ramię, patrząc na niego zatroskanym spojrzeniem.
Właśnie taki kłótliwy poziom reprezentował Grigori. Zamiast po ludzku z nim pogadać, wyzywał go od poganiacza krów i tym podobne. A skąd wiedział, czy Stiw nie chce mu się zwierzyć z nurtującego go problemu? Że właśnie zadaje się z idiotą?! To właśnie Orlov nie wyglądał na zdrowego psychicznie człowieka, co więcej cały jego wygląd krzyczał, aby od niego uciekać. Jeszcze podpali mu wszystko co możliwe, a potem zrobi sobie pożywkę z ludzkiego mięsa. Oj tak, wszyscy myśleli, że był do tego zdolny! Wielki Pan Grigori zbawca świata. Pff! Niestety stroną która chciała kogoś ignorować był tylko i wyłącznie Steve. Dumnie znosił jego docinki, lecz ogień parzy i musiał wylecieć mu ten papieros! A potem samo pasmo nieszczęść. Nie spodziewał się tego po dzisiejszym wieczorze. Prawdę mówiąc, chciał się zabawić, upijając do nieprzytomności, a potem rano czuć, że żyje. Tak, właśnie tego pragnął pacan tego świata. I w tej kwestii pomylił się Grigori. Steve nie miał słabej głowy, a jedynie dbał o swoją psychikę. Chciał unikać wszystkiego, co może kojarzyć mu się z niewyżytym piromanem. W końcu wolał łykać lekkie narkotyki, a potem widzieć surrealistyczne obrazy niż mieć to na co dzień, jak niektórzy przedstawiciele Rosji. A może to nie wina Grigoriego? Może to paskudne geny? Niestety mu do niewinności wiele brakowało. Ale niech wmawia sobie co chce, w końcu sukces autosugestii nie jest aż tak wielki. Romans Grigoriego i Howarda właśnie poszedł na straty. Thomas zaczynał go jeszcze bardziej nienawidzić. I za Tamarę, za Effie, nawet za to, że pali papierosy. Zaczynało mu w nim przeszkadzać wszystko. Nawet to w jaki sposób się poruszał! Zacisnął tylko pięści. Widocznie Rosjanin słabo rozumiał po angielsku, bowiem Steve wcześniej powiedział mu, że jego życie seksualne ogranicza się do samotnych orgazmów. Postanowił nic już nie komentować. Jakby puściłby mu nerwy, to obydwoje wyszyliby z sali ledwo żywi, a sam pocałunek... Stało się, przynajmniej zamknął się na chwilę. Jakże nie miałby ulec wili? Byłby to grzech! Jawny, nie do wytrzymania, nawet największa jałmużna nie byłaby należytą pokutą. Zakręciło mu się w głowie, a sam poczuł alkohol w gardle. I cały dym papierosowy, który z powodu uzależnienia na pewno zalega już w płucach. Chwilkę trwało aż złapał oddech, a już poleciał na ścianę. Sam zakasał rękawy, wyjmując różdżkę. Już otworzył usta, aby wypowiedzieć formułę zaklęcia tnącego, gdy między nimi stanęła piękność. Z nienawiścią spojrzał na Grigoriego. Pewnie Tamara będzie niesamowicie zadowolona! Ale on już dopilnuje, aby utrzeć nosa temu pajacowi. Serce biło mu niemiłosierne, ciągle napędzane adrenaliną. Dłoń z różdżką wciąż uniesiona w górze drżała z przemęczenia. Chciał mu przywalić, lecz Effie mu ewidentnie teraz przeszkadzała. - Jeszcze się policzymy, Orlov – syknął tylko, wciąż czując mdłości. Czy ten pieprzony pajac znajdował siłę w wódce?! Opuścił dłoń, walcząc samym ze sobą. Niech tylko Ridley wyjdzie od jakieś panienki... Ostatecznie cała trójka włącznie z pięknością miała się spotkać na Turnieju Trójmagicznym. Niech Rosjanin zacznie się lepiej bać, aby nie zjadła go niebezpieczna dżdżownica. Odwrócił się na pięcie i zahaczając o Courtney, po prostu pociągnął ją za dłoń, wychodząc z pomieszczenia. Przeklął siarczyście w myślach na Orlova.
Skoro kotek wyszła się przebrać skorzystałem z tego i sam założyłem strój. Niestety jedynym jaki mogłem mieć przy sobie był stary bojowy strój mojego rodu. Cudowna lekki ubiór będący dziełem goblinów. Połączenie skóry, jedwabiu i odrobiny metalu w szaroczarnych barwach Niegdyś na torsie widniał wyhaftowany herb mojego rodu. Obecnie jako wyrzutek nie miałem prawa do niego więc usunąłem go by nie prowokować zemsty klanu nadużywaniem jego symboli. Na potrzeby zadań został nasycony licznymi zaklęciami ochronnymi działając jak wysokiej jakości zbroja broniąc przed czarami i pociskami konwencjonalnymi, nie raz ratując mi życie. Obecnie większość zaklęć wygasła i stanowił jedynie pamiątkę po dawnych latach chwały. Stroju dopełniały skórzane karwasze oraz pas na przedmioty z licznymi zasobnikami na biodrach. Przebrałem się szybko i przybyłem na salę akurat na czas by ujrzeć ją w pełnej krasie wchodzącą do sali. Nigdy nie widziałem jej jeszcze w tak oszałamiającej kreacji. Jej chód i sposób poruszania się wywołał w moim ciele lekki dreszcz a oczy zapłonęły blaskiem na widok jej uśmiechu. - Oszałamiająco kotku ... Powiedziałem obejmując ją w pasie i przyciągając do siebie... chcąc smakować jej zapach i czuć bliskość... - Zatańczysz ze mną pani ? Spytałem lekko chropowatym głosem czując jak instynkty i pragnienie bliskości z nią przejmują władzę nad moim ciałem...