Kiedy akurat żaden uczeń czy student nie potrzebuje pomocy, to właśnie tutaj czas spędza szkolna pielęgniarka. Pomieszczenie nie było zbyt duże, ale i nie było potrzeby na większe. Chociaż królowała biel, jak w całym skrzydle, to jednak było przytulniej. Uczniowie nie bywali tu zbyt często, ale zdecydowanie było to miejsce, gdzie w razie pilnej potrzeby można było szukać pomocy.
Od razu zauważyła, że z dziewczyną jest coś nie tak. Nie taką widywała panienkę Nox. Pełną energii, entuzjazmu i wiecznie uśmiechniętą, a nie wycofaną, zamkniętą i przede wszystkim wystraszoną. Wiedział, że dziewczyna nie przyszłaby do niej ryzykując utraty punktów, gdyby nie było to coś ważnego. Upewniwszy się, że dziewczyna usiadła we wskazanym przez nią miejscu zamknęła drzwi i usiadła na przeciwko niej. Ułożyła ręce na biurku splatając ze sobą palce i nie spuszczając z niej swego bystrego spojrzenia. Długo nie musiała jednak czekać aby dziewczyna się otworzyła i zaczęła mówić co też ją tutaj przywiodło. Nie przerywała jej, nawet na chwilę. Chciała dowiedzieć się wszystkiego, aby móc zadać pytania uzupełniające jak i dojść do sedna problemu. Od razu do głowy przyszło jej kilka hipotez odnośnie jej stanu, jednak nie mogła od tak ich powiedzieć. Musiała się co do nich upewnić. - Dobrze, zacznijmy w takim razie od twoich koszmarów. - powiedziała spokojnie nie spuszczając z niej spojrzenia. - Pamiętasz może coś z nich? O czym są ? Jak się w nich czujesz? - zadała trzy najbardziej interesujące ją pytania. Oczywiście na początek. Nie chciała zasypać dziewczyny pytaniami. Chciała aby poczuła się komfortowo i bezpiecznie. Przez moment myślała nawet o hipnozie lub eliksirze na uspokojenie, jednak musiała widzieć każdą reakcję na to co mówiła sama. To z pewnością ułatwiłoby jej ocenę stanu, a co do zaników pamięci to miała zamiar poruszyć je na sam koniec.
Wiedziała, bardzo dobrze wiedziała, że to pytanie padnie. Musiała się zmierzyć z tym wszystkim, a to nie było proste. Panna Nox zamknęła oczy i próbowała sobie przypomnieć wszystko dokładnie i bardzo wyraźnie i kiedy zobaczyła obrazy ze snów otworzyła natychmiast oczy i zadrżała. Gęsia skórka pojawiła się na jej całym ciele, a bicie serca przyśpieszyło. - Na początku… byłam pomiędzy ciemnością, całkiem sama – wyszeptała i wzięła głęboki oddech – uspokój się Nox, to był tylko sen, zły sen – mimika jej twarzy się zmieniła. Stała się pusta. Za wszelką cenę chciała wyrzucić wszystkie negatywne emocje, które nią teraz targały – później pojawił się ktoś jeszcze. Na początku nie miałam zielonego pojęcia kim jest ta postać. To była tylko czarna plama, kształt wymieszany z ciemność, ale w między czasie, otrzymała ona pewną tożsamość… kiedy ostatnio na nią spojrzałam, wyglądała tak samo jak ja… a jednak… – dziewczyna objęła się ramionami i uniosła swoje niepewne spojrzenie na Norę jakby szukając na jej twarzy jakiś podpowiedzi, które pomogłyby jej stwierdzić, że nie jest źle, jednak nie znalazła tam nic. Przejechała palcami po ramieniu o opuściła dłoń na biurko. Zaczęła kreślić różnego rodzaju wzoru na drewnie, to pomagało się jej skupić – czułam wielkie przerażenie i smutek, kiedy się jej przyglądałam – westchnęła głęboko. Bez względu na to co ta postać jej robiła, wciąż odczuwała w stosunku do niej te same emocji i kiedy ich spojrzenia się łączyły, odczuwała żal i poczucie winy, mimo iż winna nie była – ona… krzywdziła mnie w każdym śnie… na początku tylko obrażała i groziła, ale z każdym kolejnym zwiększała swoją siłę – zadrżała – zaczęła się nade mną znęcać, bić, torturować, aż w końcu – mimowolnie położyła dłoń na szyi i zacisnęła na niej palce – zabijała mnie… – przegryzła dolną wargę dosyć mocno, bo już chwilę później po kąciku jej ust spłynęła stróżka krwi, a ona to po prostu zignorowała – czułam cały ból, czułam swoją śmierć… to było... - podniosła wzrok na pannę Blanc i otarła w końcu brodę, w oczach zebrało się kilka łez - straszne...
Każde słowo, każdy gest analizowała jak i zapamiętywała chcąc na koniec postawić trafną diagnozę. Czy dziewczyna wyglądała dla niej jak obłąkana? Nie. Bardziej jak zagubiona istota nie potrafiąca sobie poradzić z emocjami. Jednak nie była w stanie rozgryźć co tak dokładnie jej dolega. Wyglądała jak osoba walcząc, nieświadomie, z sobą samą bądź przeżywająca traumatyczne przeżycia na nowo w swojej podświadomości. - Rozumie. - wstała od biurka podchodząc do jednej z szafek. Chwilę szperała między poszczególnymi fiolkami, aż wyjęła dwie najbardziej ją interesujące. Znała już odczucia dziewczyny co do jej snu więc spokojnie mogła jej podać eliksir uspokajający. Wróciła do niej kładąc jedną z fiolek na biurku, a drugą podając dziewczynie - Proszę, wypij to. - poczekała aż dziewczyna opróżni fiolkę i ty razem w rękę wzięła drugą fiolkę. - To jest eliksir pomagający zasnąć spokojny snem. Dzięki niemu dzisiejszej nocy nie będziesz miała koszmarów. - położyła fiolkę przed nią zabierając tą pustą. - Teraz opowiedz mi proszę o tych zanikach pamięci. Jak się one objawiają? I skąd wiesz, że je masz? - sprzątnęła pustą buteleczkę do jednej z szuflad czekając na odpowiedź Lilith.
Dziewczyna przyjrzała się niepewnie Norze, gdy ta wypowiedziała to jedno słowo. Co miała zamiar teraz zrobić? Nic więcej nie chciała powiedzieć, tylko rozumiem? To było dziwne, bardzo dziwne, jednak nie chciała nic mówić na ten temat. Gdyby mogła to na pewno nie wspominałaby już o tym śnie. Pierwszą fiolkę wypiła bez zastanowienia i od razu poczuła jak jej cały organizm się uspokaja. O jeju już dawno nie była w taki m stanie, co trzeba było przyznać, jest dla niej kojące w tym momencie. Zamknęła oczy czując jak wszystko się układa w niej, a ona sama może po prostu, delikatnie się uśmiechnąć. Magia, zaklęcia i eliksiry zawsze na propsie. Tak czy siak trzeba było zacząć drugą część historii. - Kiedy zamrugam, budzę się w całkowicie innym miejscu, niż byłam wcześniej… na przykład wychodzę z zajęć i kiedy kończę mrugać jestem przy zakazanym lesie – akurat to był przykład wzięty z doświadczenia. Jednak wolała nie wspominać, że ktoś rzucił na nią jeszcze do tego zaklęcie Petryficus Totalus – ludzie mówią, że robię… dziwne rzeczy, o których nie mam zielonego pojęcia – nie chciała się rozgadać na ten temat. Nie chodziło o to, żeby opisywać każdą sytuację, w której się znalazła, po prostu chciała znaleźć na to środek – rozmawiałam z kimś, groziłam komuś, czy… coś innego… nie jestem taka, a od pewnego czasu czuję się jakby wszyscy spoglądali na mnie i rozmawiali o ‘moich’ wyczynach…
Może jednak pomyliła się w swojej ocenie. Z dziewczyną ewidentnie nie było najlepiej i jedna z opcji, które Nora postawiła sobie na początku, była najbardziej prawdopodobna. Zaklęcie Obliviate wykluczyła od razu. Gryfonka nie miałaby wtedy takich koszmarów. Bardziej śniłaby o zapomnianych sytuacjach. Pozostawało jej w takim razie jedno. Rozdwojenie jaźni. Koszmar w którym jej drugie "ja" przejmowało kontrolę nic nie mówiło Norze, do momentu aż wysłuchała jej wypowiedzi odnośnie zaników pamięci. Przetarła skronie spoglądając na nią. Jak miała przekazać taką wiadomość tak młodej dziewczynie. - Wiem co Ci dolega. - popatrzyła na nią pewna tego, co za chwilę miała jej przekazać. - Masz rozdwojenie jaźni. - czekała na jej reakcję, jednak po otrzymaniu jak i wypiciu eliksiru uspokajającego nie było to łatwe - Jest to choroba na podłożu psychicznym. Występuje u czarodziejów jak i Mugolii. - starała się mówić spokojnie aby nie wystraszyć dziewczyny. - W twoim ciele znajdują się dwie osobowości. Tak jakby dwie inne osoby. Jedną jesteś ty, a drugą prawdopodobne, że osoba z twoich snów. Może pragnąć chronić Cię za wszelką cenę, bądź zniszczyć. - zdecydowanie musiała powiadomić kogoś z Munga. Sama nie byłaby w stanie pomóc dziewczynie. - W twoim przypadku podejrzewam iż chce Cię zniszczyć. Stan ten jednak można leczyć. Nie martw się. Nie zostawię Cię tak jak teraz. - posłała w stronę dziewczyny uśmiech, choć wcale nie było jej do śmiechu. W swojej całej karierze jeszcze nie spotkała się z takim przypadkiem.
Kiedy pani profesor powiedziała, że wie co jej jest podniosła na nią pełne nadziei spojrzenie. Skoro wiadomo co to jest, to znaczy, że można to wyleczyć i wszystko wróci do normalności. Jednak jej kolejne słowa zbiły ją z tropu. Lilith wpatrywała się w ciszy w Norę nie do końca wiedząc co ma teraz powiedzieć. Rozdwojenie jaźni? Dwie osobowości? To znaczy, że ona, ale jednak nie ona robiła to wszystko co ludzie mówili? Czyli… przespała się z Jessiem, zrobiła coś Vittori i… i dobierała się do Lucasa? Co jeszcze mogło się zdarzyć co jeszcze nie wyszło na wierzch, a ona o tym nie wiedziała… S.V… czyżby to też była ona? - Mam pytanie… – wyszeptała przerywając tą wielką ciszę, jedna rzecz ją męczyła najbardziej – jeżeli ona zrobiła coś… złego… to to również jest moja wina? – miała wielkie poczucie winy, którego nie była w stanie tak po prostu pokonać - przepraszam, ale to wszystko jest dla mnie takie… nierealne… – dobrze, że miała ten eliksir uspokajający, bo nie wiem co by się z nią teraz działo. Była w kropce to prawda, ale chociaż nie panikowała ani nic w tym stylu. - Co można z tym zrobić? – zapytała w końcu już trochę pewniej.
Doskonale rozumiała jej przerażenie które maskowane było eliksirem. Jej pytania również były na miejscu. Pomimo iż Nora nie miała odczynienia z tym zjawiskiem w życiu to dużo czytała na ten temat. W końcu usiała być przygotowana na wszystko. Nawet na najmniej spodziewane. Nabrała więcej powietrza w płuca chcąc chwilę pomyśleć nad odpowiedzią. - Nie moja droga, to nie jest również twoja wina. Nie można być winnym czemuś czego się nawet nie zrobiło, prawda? - spojrzała na nią z całkowitym przekonaniem w oczach. Miała nadzieję, że i dziewczyna przekona się do jej słów. - Jest kilka sposobów leczenia. Ja jednak proponowałabym zacząć od hipnozy. Będziemy mogły, dzięki niej, dowiedzieć się wielu przydatnych informacji. Bo widzisz, to jest o wiele bardziej skomplikowane niż może się wydawać. Twoja druga osobowość może mieć zupełnie inną płeć, wiek, charakter, zamiary, nawet imię. Dzięki hipnozie będziemy mogli ją lepiej poznać. - dowiedzieć się jakie ma zamiary - to jednak dodała w myślach. Nie chciała straszyć dziewczyny. - Jeśli jednak hipnoza nie pomoże wtedy spróbujemy innego sposobu. - spojrzała na nią zaplatając ręce - Jest jeszcze coś co chciałabyś wiedzieć? - być może miała jeszcze jakieś wątpliwości bądź pytania.
Mieć to samo ciało, lecz dwie różne osobowości. To było skomplikowane. Jak miałaby to teraz wytłumaczyć swoim bliskim? Musicie mi wybaczyć, nie ja to zrobiłam, ale ona. Przecież uznają ją za kompletną wariatkę… ewentualnie uznają, że nadużywa sobie choroby, żeby wytłumaczyć swoje nie właściwe zachowania. Oprócz tego przecież nie mogła po prostu podejść do kogoś i powiedzieć: Cześć, mam zaburzenie osobowości więc jak będę wredna to weź na mnie poprawkę, buziaczki. To brzmiało irracjonalnie i wątpię, by ktoś chciałby w coś takiego uwierzyć. Ona sama nie była w stanie do końca przyjąć tego do wiadomości. Mam drugą osobie w głowie – pomyślała i położyła dłoń na krtani. Czyli jest możliwość, że to ona przejmowała jej sny, może nawet nie sny, a konfrontowała się z nią w tych… wizjach. Chciała jej pokazać swoje istnienie i przekazać jakie ma w stosunku do niej zamiary – oczywiście nie były dobre. W innym wypadku rozmawiały by przy filiżance herbaty, a nie spotykały się w pokoju tortur, Lilith czuła się bardzo zagubiona. Każde kolejne słowo było dla niej… skomplikowane i z każdą chwilą wszystko traciło sens, który dziewczynie udało się w końcu znaleźć. - Ja… nie wiem… – wyszeptała widocznie tym zmieszana. Może powinna się z tym wszystkim przespać… ale im szybciej zaczną, tym szybciej będą mogło skończyć z… tym kimś. S.V.. Czy to naprawdę mogło być… jej drugie ja? – Chyba nie.
Patrzyła na nią zastanawiając się jakim sposobem w tak drobnej istocie jest ktoś jeszcze. Ktoś, kogo nie powinno tam być. Nie chciała jednak męczyć dziewczyny jeszcze bardziej. Po zastanowieniu znów podeszła do półki z eliksirami i zabrała z niej kilka fiolek eliksiru który dała już Lilith, a mianowicie na sen i kilka fiolek uspokajającego. Spojrzała na swoją dłoń i upewniwszy się, że tyle starczy usiała z powrotem ustawiając je przed sobą. Miała szczerą nadzieję, że tyle będzie starczyło do następnej wizyty. - Wiem, że teraz wydaje Ci się to nie możliwe i wręcz irracjonalne. Nie będziemy dziś próbowały niczego innego. Chcę abyś się z tym przespała. Zbyt dużo dziś usłyszałaś. Pamiętaj jednak, że im dłużej będziesz zwlekała tym większe mogą być konsekwencję. Nie chcę jednak na Ciebie naciskać. Gdy będziesz gotowa przyjdź do mnie. Wtedy zaczniemy terapię. - ostatnie słowo odbiło się echem od ścian wracając ze zdwojoną siłą. - Dam Ci jeszcze kilka fiolek z eliksirem na sen i uspokojenie. Nie nadużywaj ich jednak. - ostrzegła po czym wstała z dziewczyną od jej biurka. - Jeśli któryś z nauczycieli Cię zaczepi powiedz, że wracasz ode mnie. Potwierdzę to jeśli będzie trzeba. - uśmiechnęła się do dziewczyny kładąc jej rękę na ramieniu. Miała nadzieję, że będzie w stanie udźwignąć to co właśnie jej przekazała. W innym przypadku będzie skazana na klęskę. - Dobranoc moja droga. - zamknęła za nią drzwi i usiadła znów w fotelu rozmyślając nad tą małą czarownicą.
Przemyślała wszystko, mogłoby się wydawać, bardzo dokładnie. Spędziła kilka dni w bibliotece czytając i dowiadując się nowych rzeczy na temat przypadłości, na którą zaczęła chorować i im więcej się dowiadywała, tym bardziej wszystko układało się w całość. Jednak elementy układanki cały czas przed nią uciekały. Zbliżając się do gabinetu pani Nory dziewczyna czuła wielki strach. Nie była w stanie go opisać, a nie pozwalał jej się skupić. Tego było po prostu za dużo. Dowiedziała się o S.V. wielu rzeczy i żadna z nich nie była przyjemna. Z każdą kolejną chwilą przychodziło jej na myśl, że dogadanie się z jej osobą, może być całkowicie niemożliwe. Lilith westchnęła głęboko i uderzyła się otwartymi dłoniami w policzki. Zawsze pomagało jej się pozbyć wszystkich myśli. Zapukała do drzwi. Nie było odwrotu. Czekała, aż dostanie pozwolenie i weszła do pomieszczenie posyłając profesor Blanc niepewny uśmiech. Automatycznie pobladła, widać było, że przejmuje się całą tą sytuacją. - Dobry wieczór – wydukała niepewnie – nie przeszkadzam?
Ostatnie dnie panna Blanc spędziła na zbieraniu informacji odnośnie choroby panienki Nox. Musiała przyznać iż był to bardzo wciągający jak i interesujący temat. Jeszcze nigdy nie spotkała się z tak bardzo tajemniczym zaburzeniem jak to. Najwidoczniej jeszcze nie wszystko dane było jej zobaczyć. Właśnie czytała jedną z wielu książek na ten temat, gdy usłyszała ciche pukanie do drzwi. Nie zastanawiając się długo odłożyła książkę na biurko. - Proszę. - przeniosła swoje spojrzenie na drzwi w których po chwili pojawiła się Lilith Nox. Uśmiechnęła się pod nosem. Jak to myśli czasem potrafią wywołać osobę o której się w danej chwili myślało. - Nie przeszkadzasz. Proszę, usiądź sobie wygodnie w fotelu. - ruchem dłoni wskazała jej miejsce nie spuszczając z niej oczu. Wyglądała jeszcze gorzej niż wcześniej. - Przemyślałaś naszą ostatnią rozmowę? - nie było sensu ukrywać istoty tego spotkania. Nora doskonale zdawała sobie sprawę po co Nox przyszła do niej.
Widząc uśmiech u panny Blanc, uśmiechnęła się pod nosem i pewniej podeszła do wskazanego miejsca. Usiadła i rozejrzała się po pomieszczeniu. Ostatnio była tak zdenerwowana, że zapomniała obejrzeć każdy najmniejszy kąt, teraz, żeby poukładać swoje myśli oglądała wszystko dokładnie. - Tak – po tej odpowiedzi nastała długa cisza, a ona nie do końca wiedziała co ma teraz powiedzieć. Odwróciła spojrzenie na profesor i wzięła głęboki oddech, trzeba powiedzieć wszystko, czego się dowiedziała. - Popytałam kilka osób i dowiedziałam się, że wysyłałam listy do wielu osób. Pismo było nie moje, a podpis… S.V. takie właśnie inicjały widniały na pergaminie – dziewczyna wlepiła spojrzenie w biurko i zacisnęła dłonie na kolanach – ona… ja… my… znaczy się… – na policzkach dziewczyny pojawiły się rumieńce, nie wiedziała jak ugryźć ten temat – przez nią trafiłam do łóżka z pewnym chłopakiem, a oprócz tego… ona… podobno dobierała się do mojego przyjaciela – czerwień na jej policzkach powiększyła się, za wszelką cenę chciała unikać kontaktu wzrokowego, czuła się zakłopotana. Po jej zachowaniu widać, że w takim razie był to jej pierwszy raz, a ona nawet nie była tego świadoma… - nie wiem do czego ona jest jeszcze zdolna, chciałabym jakoś… chociaż trochę móc kontrolować to co ona robi… – wzięła głęboki wdech i odważyła się w końcu podnieść wzrok – pomoże mi pani?
Nora sama przysunęła sobie krzesło aby móc usiąść naprzeciwko dziewczyny. Chciała mieć z nią jak największy kontakt. Każda jej reakcja, mimika, czy gesty mogły pomóc w terapii którą miała odbywać. Nora jednak zdawała sobie sprawę, że może to nie pomóc i będą musiały szukać innego sposobu na wyleczenie Lilith. Z cierpliwością czekała, aż ta zbierze się w sobie i zacznie mówić. Nie chciała na nią naciskać. Gdy to się stało słuchała jej uważnie zapisując istotne informacje. Oczywiście sama nie pisała. Pozwoliła aby zrobiło to za nią pióro samopiszące unoszące się obok jej głowy. - Bardzo dobrze zrobiłaś pytając się innych o to co robiłaś. Oczywiście nie ty, a twoja druga strona. - spojrzała na nią spokojnie, a pamiętając jak wcześniej nie mogła się zdecydować nad nazwaniem tego westchnęła - Musisz pamiętać, że to nie jesteś ty. Nie ty pisałaś wspomniane listy, i nie ty poszłaś do łóżka z chłopakiem. - patrzyła na nią dość intensywnie przez co dziewczyna mogła poczuć się jeszcze bardziej skrępowana. - Dobrze. Teraz mam do Ciebie pytanie. Chcesz dziś zacząć terapię czy wolisz jeszcze z tym poczekać. Pamiętaj jednak, że im dłużej czekasz tym więcej może Ci ta osoba... S. V. przysporzyć kłopotów. - teraz pozostawiła panience Nox wolną rękę. Nie chciała ingerować w jej decyzję. Choć gdyby dziewczyna się nie zgodziła to i tak pewnie by to uczyniła. Była przecież niepełnoletnie i chodziło tutaj o jej zdrowie, jak i nie życie.
Wiedziała o tym, była tego tak bardzo świadoma, ale… - Tak, wiem, ale… ja wciąż odczuwam, że to ja jestem winna, może przez to jak inni na mnie reagują. – bała się. Straty, zranienia człowieka i nawet jeżeli to nie była ona, to inne osoby o tym nie wiedziały. A nawet jeżeli były świadome, to wciąż były w stanie obwiniać ją. To było okropne z jednej strony. Westchnęła pod nosem i skuliła się trochę bardziej czując natężone spojrzenie panny Blanc. A może lepiej będzie jak zrezygnuję? Mogę przyjść jutro, ja dzisiaj nie dam rady, ja… – nagle ją coś tknęło. To właśnie przez takie zachowanie ona wyszła na światło dzienne. Nie miała zamiaru dawać jej więcej siły. Podniosła spojrzenie, a jej cała mimika i gestykulacja się zmieniła. Była pewniejsza siebie i trochę odważniej postanowiła do tego podejść. - Chcę zacząć, im szybciej tym lepiej. – wciąż się bała, ale tym razem nie chciała tego dać po sobie poznać – Co mam zrobić?
I właśnie takiego zdecydowania oczekiwała panna Blanc od panienki Nox. Był to już pierwszy krok w jej leczeniu. Dzięki temu mogły wygrać z S. V. Uśmiechnęła się ciepło do dziewczyny wstając na chwilę i kierując się do półki z eliksirami. Przyjrzała się im chwilę, jednak zrezygnowała z podania dziewczynie eliksiru na uspokojenie. Z pewnością to nie pomoże. W pierwszej kolejności jednak złapała małą buteleczkę eliksiru Otwartych zmysłów. Tak na wszelki wypadek. Następnym eliksirem było Veritaserum. Jeśli ta "inna" osobowość nie będzie chciała współpracować wtedy Nora chętnie jej pomoże. Jeszcze chwilę postała przy szafce upewniając się, że wzięła wszystko co potrzebne. Kiwając lekko głową wróciła do dziewczyny. - Nie bój się. Nic Ci się nie stanie. Na razie postaraj się zrelaksować. - pomogła dziewczynie ułożyć się w wygodny sposób na fotelu, odkładając wcześniej zabrane eliksiry na swoim krześle. Delikatnie przejechała różdżką po jej ciele, od głowy po stopy, wprowadzając ją w pewnego rodzaju stan hipnozy. Miała nadzieję, że dzięki temu uśpi prawdziwą tożsamość dziewczyny i wywoła tą drugą. Teraz wystarczyło jedynie poczekać na reakcję. Usiała na krześle wkładając fiolki do kieszeni szaty.
Lilith obserwowała z wielką uwagą każdy ruch profesor. Wciąż obawiała się tego co ma nastąpić, jednak z drugiej strony, czuła, że jest gotowa dlatego pozwoliła jej działać. Całe szczęście, że panna Nox była ponadprzeciętnie podatna na hipnozę i kontrolę umysłu, prawie natychmiast działania Blanc wpłynęły na jej świadomość. Może i to był powód, przez który to właśnie u niej wykształciła się druga osobowość? Nie wiadomo. Dziewczyna poczuła jak całe jej ciało rozluźnia się, a oczy zamykają się mimo woli, obraz się rozmazał do tego stopnia, że nastała ciemność…
… otworzyła prawie natychmiast oczy. Jej spojrzenie stało się ostre i pewne siebie, a przede wszystkim odrobine zaskoczone sytuacją, w której się właśnie znalazła. Co się stało? Przecież zawsze to ONA zdobywała kontrolę nad ciałem, jeszcze nigdy nie udało jej się wyjść od tak, zwłaszcza w tym miejscu. Gdzie ona była? Co ta mała zrobiła? Wlepiła swoje pełne niezadowolenia i pogardy spojrzenie w Norę i prychnęła pod nosem. A więc zgłosiłaś się w końcu po pomoc – pomyślała zirytowana tym faktem. Już nie było odwrotu, za dużo sygnałów wysłała kobiecie, która nie spuszczała z niej spojrzenia, tylko idiota nie zauważyłby, że wszystko od gestów, po mimikę twarzy, zmieniło się w gryffonce. Skoro nie mogła udawać, to musiała rozegrać to w całkowicie inny sposób. - Co mała Lilith wymyśliła tym razem? – powiedziała chłodnym tonem. Nie wiadomo czemu, ale przez sam jej głos po ciele mogły przelecieć ciarki.
Czekanie na jej kolejną wersję wydawało się trwać w nieskończoność. Nora przez cały czas nie spuszczała oczu z dziewczyny dzięki czemu od razu dostrzegła przebudzenie. Jej mina nie zdradzała zupełnie nic. Jakby została wyryta w marmurze. Zdecydowanie nie była to panna Nox. Było to widoczne gołym okiem. Nawet chłodny ton głosu nie zaskoczył panny Blanc. - Wymyśliła? W zasadzie to nic szczególnego. - założyła nogę na nogę opierając ręce na kolanach. - Zastanawiałyśmy się jedynie czy byłabyś skora na rozmowę. - jej głos był spokojny lecz bezbarwny. Nie zdradzał żadnego zdenerwowania, zaciekawienia, czy nawet znudzenia. Był niczym woda. Całkowicie bez koloru i wyrazu. - Lubię wiedzieć z kim prowadzę rozmowę, tak więc może powiesz mi jak masz na imię? Ja jestem Nora Blanc, pielęgniarka w tutejszej szkole. A ty? - wlepiła w nią swoje spojrzenie czekając na odpowiedź bądź jakąś reakcję.
Dobrze wiedziała na jakiej zasadzie polegają takie rozmowy. Psychologię miała w małym paluszku, musiała mieć, bo z jej trybem życia, bez tego by nie przetrwała. Dziewczyna wyprostowała się i rozciągnęła tak jakby obudziła się z głębokiego i długiego snu. - Blanc, taak? – wydukała z szerokim uśmiechem i wlepiła w nią swoje zaciekawione spojrzenie – Zagramy w grę? – zapytała całkowicie ignorując pytanie o jej imię – Będziesz podawać mi informacje, które mnie zaciekawią, a ja w zamian opowiem Ci o sobie, co ty na to? – co takiego było złego w tej dziewczynie? Uśmiechała się i zachowywała jak zwykła osoby, lecz mimo to, że w jej głos jakby ćwierkolił, to jednak wciąż był ostry i wypełniony czymś niebezpiecznym. Jej gesty były niekontrolowane, a ona sama wyglądała tak, jakby miała uderzyć w twarz kobietę bez najmniejszego powodu. - Zwą mnie Seraphia Veritias – dodała po chwili bez zastanowienia. Widocznie informacja o imieniu i nazwisku kobiety była dobrą wymianą, za informacje o niej – pozwól, że nie powiem, czym się zajmuję, to moja słodka tajemnica – zaśmiała się pod nosem posyłając kobiecie oczko – więc co byś chciała wiedzieć? – zero szacunku, zero pokory, rozmawiała z nią jak równy z równym… albo jakby czuła się od niej lepsza.
Jedną informację udało się jej uzyskać. Imię. Wiadomym było, że nie będzie identyczne jak Lilith, jednak i tak ją zaskoczyło. Tym bardziej, że ta mała chciała zagrać w grę. No cóż, jeśli chciała dowiedzieć się o niej czegoś więcej musiała się zgodzić. Dla dobra dziewczyny. - W grę... - udała, że zastanawia się przez chwilę nad odpowiedzią. - Dobrze, zgadzam się. Jeśli będę znała odpowiedź na zadane przez Ciebie pytanie, odpowiem. - oparła się wygodniej, kątem oka zerkając na pióro. Nadal notowało. - Może zacznijmy od prostych, jak i podstawowych pytań. - uśmiechnęła się do niej, starając się aby było to w miarę wiarygodne. Po jej zachowaniu mogła stwierdzić, że jest starsza od Lilith. A może tylko się jej wydawało... - Wiek, płeć, zawód. - te trzy pytania interesowały ją, na początek, najbardziej. Dzięki nim mogła jakoś to złożyć w całość.
Podniecała ją ta cała sytuacja. Dobrze wiedziała jak zakończy całą tą rozmowę dlatego teraz tylko się bawiła. Wygra ten pojedynek i sprawi, że kobieta zrezygnuje z dalszej pomocy dla Lilith. To nie było trudne, jednak jak na razie możemy się bawić. Dziewczyna oparła się wygodnie i wlepiła w nią swoje zaintrygowane spojrzenie. - 25 lat, kobieta, nie powiem, bo i tak nie uwierzysz – zaśmiała się na te ostatnie słowa. Tym nie miała zamiaru się dzielić, nie z nią i z nikim innym – teraz moja kolej – pochyliła się w jej stronę i spojrzała jej głęboko w oczy. Myślała co byłoby najlepsze w tej sytuacji. - Chcesz mnie usunąć z tego ciała? – mimika jej twarzy nie zmieniła się, a ona powiedziała to z takim wielkim spokojem. Czyżby nie obchodziło ją to, że chcą ją w pewien sposób… zabić? Gdyby jej to nie obchodziło, to by o to nie pytała. A może nie była w stanie wymyślić lepszego pytania? Bardzo trudna sprawa. - Dopóki istnieje, nie dam małej Lilith spokoju, a pozbyć się mnie nie pozbędziecie, niepotrzebny wasz trud kochana – zaśmiała się głośno wielce rozbawiona całą tą sytuacją.
Czy ta sytuacja ją męczyła? Owszem. Odpowiedzi tej dziewczyny, a raczej kobiety, były denerwujące. Tym bardziej jej postawa. Jednak odpowiadała na jej pytania. Na razie nie musiała stosować na niej Veritaserum. Choć niech tylko wyprowadzi Norę z równowagi to poczuje smak tego eliksiru. - Chcę. - odpowiedziała zgodnie z prawda. Sama pewnie doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Więc po co miała kłamać. - Doskonale zdaję sobie z tego sprawę. - uśmiechnęła się do niej. Może jednak podać jej ten eliksir? - Czego tak naprawdę chcesz od tej dziewczyny? - jedno z pytań na liście które było dość istotne. Miała nadzieję, że odpowie na nie. W przeciwnym wypadku nie będzie już tak miła.
Była świadoma tego, że to pytanie padnie. A ona nie przestawała się uśmiechać. Wręcz przeciwnie wybuchła śmiechem tak nienormalnym, że aż mógł on przyprawiać o ciarki. - Naprawdę to nie jest oczywiste? – uspokoiła się, a mimika jej twarzy się zmieniła, rozbawienie połączyło się z chorą fascynacją całej tej sytuacji – Chcę ją zniszczyć, chcę żeby zniknęła z tego świata, żeby już nigdy w życiu nie miała ochoty wracać – dziewczyna, a raczej kobieta przyłożyła kciuk do ust i przegryzła go. To pomagało jej się uspokoić, nie wiadomo co byłaby w stanie zrobić, gdyby za bardzo się rozbrykała w tym momencie – nie mam zamiaru zniknąć, nie mam zamiaru poddać się bez walki… to ja wygram – zaśmiała się pod nosem i to co zrobiła chwilę później… Seraphia zerwała się z miejsca i z rękawa wyciągnęła różdżkę, dobrze wiedziała, gdzie młoda ją ukrywa, najpierw wycelowała w stronę panny Nory, ale już chwile później przyłożyła ją sobie do skroni. - To ja mam władzę paniusiu pamiętaj o tym… Diffindo – nagle na twarzy dziewczynki od czoła, przez oko, a później policzek i pewną część szyi pojawiła się rana, z której spływała krew, jej mimika twarzy nawet nie zareagowała na ból, po prostu wciąż się uśmiechała…
…nagle poczuła, że jej nogi przestają utrzymywać ją w prostej pozycji. Upadła na ziemie upuszczając różdżkę, kiedy otworzyła oczy, a raczej oko poczuła przeraźliwy ból na twarzy, a w jej oczach pojawiły się łzy. Złapała się za obolałe miejsce i skuliła się nie puszczając rany.
Odpowiedź była taka jakiej się spodziewała choć miała nadzieję, że to co myślała na początku nie będzie prawdą. Chciała przejąć ciało Lilith, aby móc istnieć w tej postaci. Było to naprawdę niesamowite, a jednak i przerażające. Czuła, że hipnoza tutaj nie pomoże i szczerze powiedziawszy to nie miała pojęcia jak uratować tą dziewczynę. Musiała natychmiast skontaktować się z Amnezjatorem jak i Medykiem z Munga. Może oni jej pomogą bardziej niż ona. Zajęta myślami nawet nei zauważyła kiedy ta zerwała się z miejsca dobywając różdżki. Dopiero jej głos zwrócił uwagę Nory. Odruchowo dotknęła miejsca, gdzie sama zawsze miała ją przy sobie. Widząc jednak, że zamiast niej krzywdzi ciało dziewczyny zerwała się z miejsca. Ta osobowość miała zapędy psychiczne. Zdecydowanie. Przejechała po ciele dziewczyny różdżką, aby nie odczuwała bólu. Dopiero po tym zajęła się jej raną lecząc ją. Jedynie pozostało po niej zaczerwienienie które za dzień lub dwa powinno zniknąć. Pomogła jej usiąść na fotelu i spojrzała na nią nie ukrywając zmartwienia. - Powinnaś iść i odpocząć. Dużo dziś przeżyłaś. - usiadła na krześle czekając aż dziewczyna się podniesie i opuści gabinet. Na chwile powiodła swoim spojrzeniem na okno za nią. Już prawie zapadła noc.
Była przerażona, nie wiedziała co się stało, zamknęła oczy, a kiedy ponownie je otworzyła czuła niesamowity ból na twarzy. Panna Blanc była również zdezorientowana i spanikowana, a oprócz tego… ona nie chciała wracać chciała dowiedzieć się czegokolwiek, a nie! Wpatrywała się w profesor przez bardzo długi czas. Chociaż już po chwili znała odpowiedzi na pytania. Nora opowiedziała jej wszystko, a ona z każdym kolejnym jej słowem czuła się coraz bardziej zdumiona i… przerażona! Przecież ona mogła… Ona jest gotowa na największe poświęcenie niż można było się spodziewać. Jest gotowa zrobić wszystko, by tylko osiągnąć swój cel. Lilith opuściła spojrzenie, nie była w stanie wytrzymać tego wszystkiego. - Przepraszam – w jej oczach pojawiły się łzy, znów czuła się winna, przez to, że zmusiła ją do oglądania tego – dziękuję za pomoc, dobranoc – wydukała szybko i opuściła pomieszczenie w ciszy.
Po imponującej walce z hipogryfem, w której dziewczyny przegrały z kretesem Ruth i @Adoria Nymphia Amparo dotarły w końcu do skrzydła szpitalnego. W pomieszczeniu, gdzie zwykle leżeli poturbowani uczniowie było ciemno, zimno i głucho, co musiało oznaczać, że aktualnie tylko one jak te dwie ostatnie sierotki potrzebowały pomocy szpitalnej pielęgniarki. A Ruth to już w ogóle - pracując w Mungu zwykła trochę żartować sobie z osób, które przychodziły obite, pogryzione, czy co tylko sądząc, że zasłużyły na to przez swoją lekkomyślność. Jednak czym, jeśli nie lekkomyślnością nazwać bieganie niemal w środku nocy dookoła jeziora? Dziewczyna obiecała sobie, że na wieczór będzie zostawiać imprezy, a rano, kiedy jest bezpiecznie i jasno mogą sobie z Aną biegać, ile tylko im się podoba. Poza tym popołudniami i wieczorami biegali często nauczyciele, Riri nie raz widziała, jak Wise, ten od astronomii, stuka adidasami miarowo w ubitą ziemię na błoniach. Dlatego z prostego rachunku niebezpieczeństw i możliwości napotkania nie tych osób, co potrzeba dziewczyny koniecznie powinny zmienić swój rozkład biegów. Ze względu na fakt, że naprawdę nikogo nie było w okolicy Ruth zdecydowała się w końcu zapukać do gabinetu pielęgniarki. -Przepraszam, można? - zapytała, wchodząc i z zaskoczeniem odkryła, że pielęgniarki, którą kojarzyła z twarzy nie ma. Zamiast niej dyżur odbywał młody, całkiem przystojny pielęgniarz. Był barczysty i wyglądał, jakby miał prawie dwa metry wzrostu, więc choć siedział, Ruth od razu dostrzegła to, że całe pomieszczenie jest zdecydowanie za małe na jego jednego. -Zaatakował nas hipogryf - dodała niepewnie, pokazując zakrwawione ramię Adorii. Mężczyzna wyglądał na żywo zainteresowanego wejściem dwóch młodych studentek, ale krukonka odebrała to raczej jako po pierwsze chęć niesienia pomocy a po drugie wyrwanie go z letargu nudnego dużyru, za co w gruncie rzeczy powinien im podziękować.
To był kolejny nudny dyżur w małej klatce na pierwszym piętrze. Jeśli nawet coś się działo, to było to zakładanie plastrów na podrapane kolana trzecioklasistów, co młodego, wykształconego pielęgniarza nie bardzo fascynowało. Od kilku godzin czytał książkę, pił kawę za kawą i palił papierosy, przez co gabinet nasiąkł dymem, co również niespecjalnie było powodem zmartwień młodego lekarza, bowiem w środku nocy nikt nie przychodził z problemem do skrzydła szpitalnego. Właśnie kończył trzeci kubek kawy i zabierał się za kolejny rozdział ciekawej książki o magicznych roślinach wodnych, kiedy usłyszał pukanie do drzwi. Zerwał się jak szalony i zaklęciem pootwierał okna, wywiał nieprzyjemny zapach tytoniu oraz rzucając "Essentia Mirabile" dodał pomieszczeniu ciekawy, przyjemny zapach. On czuł cytrynę i miętę, ciekawe, co poczują osoby, które przyszły do niego w środku nocy... A może to dyrektor! O nie, tylko nie to... Kiedy zobaczył dwie śliczne studentki aż zaniemówił z wrażenia. Szczególnie ta o ciemniejszej karnacji, z czekoladowymi oczami i zagubioną miną sprawiła, że miał ochotę w tym momencie zużytkować szpitalne łóżka w absolutnie innym celu, niż zostały tu sprowadzone. Z nią, rzecz jasna. -Wszystko w porządku? - zapytał głupawo, w końcu jedna z nich powiedziała przed chwilą, że zaatakował je hipogryf. W Hogwarcie? Co się dzieje, do licha?! -Proszę panią o zajęcie miejsca, tutaj - pokazał dłonią leżankę i podjął Adorię za rękę pomagając usiąść. Trochę olał też Ruth, ale i ta nie wyglądała, jakby potrzebowała natychmiastowej pomocy. Rozwinął ostrożnie bluzę, którą dziewczyna owinęła ranę i zbladł, widząc głębokie bruzdy spowodowane drapnięciem zwierzęcia. -Już się tym zajmuję - powiedział, cofając się po różdżkę leżącą na biurku. -A co też takie piękne panie robiły w środku nocy, że aż zaatakował je hipogryf? O tej porze to się śpi, choć nie jestem pewien, czy z taką piękną buzią ktoś w ogóle pozwala wam sypiać - uśmiechnął się zadziornie do Adorii nie widząc, że stojąca za nim Ruth zrobiła najbardziej zażenowaną minę na świecie. Powinien się cieszyć, że miała stłuczony bark, bo pewnie oberwał by po głowie. Albo sama przywaliłaby sobie w czoło, słysząc ten tani podryw.