W tej sporej klasie, będącej w lochach mieści się około dwudziestu kociołków, na specjalnych palnikach. Zwykle panuje tu dość niska temperatura, co jest szczególnie uciążliwe zimą. Przez brak okien jedyne światło dają tu lampy wiszące na ścianach. W rogu klasy znajduje się gargulec z którego uczniowie mogą czerpać wodę potrzebną do warzenia mikstur. Przy prawej ścianie natomiast mieszczą się gabloty po same brzegi wypchane różnymi składnikami.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - Eliksiry
Wchodzisz do Klasy Eliksirów, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Eliksiry. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znana Ci Sava Raynott oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Riverside. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoją dwie czary, z których unosi się czerwony dym. Na jednej z nich świeci się napis „teoria”, na drugiej zaś „praktyka”. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować jedno pytanie z tej pierwszej i jedno zadanie z drugiej. Możesz zacząć od którejkolwiek chcesz. Gdy sięgasz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z eliksirów można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
teoria:
Pierwsza kostka:
1 – Zidentyfikuj eliksir po składnikach - muchy siatkoskrzydłe, pijawki, ślaz, rdest ptasi, sproszkowany róg dwurożca, skórka boomslanga. (odp - eliksir Wielosokowy) Jakie działanie ma ten eliksir? (na godzinę zmienia osobę, która go wypije, w kogoś innego - kawałek ciała tej osoby musi znaleźć się w wywarze). 2 – Podaj właściwości fizyczne eliksiru Słodkiego Snu. (odp. biały, gęsty, zapach cynamonu) Jak można go podawać? (doustnie, poprzez nasączenie pokarmu lub dolanie do napoju) Jakie są jego skutki? (sen bez snów) 3 – Jak poznać, czy Armortencja jest uwarzona prawidłowo? (odp. blask bijący od wywaru, para unosząca się w charakterystycznych spiralach) Jaki jest zapach Amortencji? (każdy odczuwa go inaczej, woń kojarzona z zapachami, które wydają się dla danej osoby najprzyjemniejsze) 4 – Podaj cztery składniki Eliksiru Skurczającego. (odp. korzonki stokrotek, figi, dżdżownica, śledziona szczura, sok z pijawek) Jakie jest antidotum na ten eliksir? (Wywar Dekompresyjny) Działanie jakiego, innego niż Skurczający, eliksiru niweluje to samo antidotum? (Eliksiru Rozdymającego) 5 – Opisz działanie wywaru Tojadowego i podaj, jaki składnik niszczy działanie eliksiru (odp. działanie - wilkołak podczas przemiany zachowuje świadomość i ludzki umysł; cukier) Przez kogo został wynaleziony? (Damokles Belby) 6 – Ile trwa przyrządzenie Veritaserum? (pełny cykl księżyca) Co to za eliksir? (najsilniejszy eliksir prawdy) Podaj nazwę antidotum. (nazwa antidotum nie jest znana)
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
praktyka:
Pierwsza kostka:
1 – Przyrządź Bełkoczący Napój. 2 – Przyrządź eliksir Młodości. 3 – Przyrządź eliksir Muzyczny. 4 – Pogrupuj składniki według kolejności, w jakiej dodaje się je do eliksiru Ridikuskus. 5 – Ze składników wybierz te, które potrzebne są do uwarzenia eliksiru Gregory'ego. 6 – Przyrządź eliksir Kłopoczący.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za wykonane zadanie. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - eliksiry:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - teoria:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - praktyka:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za praktykę i teorię oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Drugie zadanie było nieco oszałamiające. Aż tak nie wierzył w swoje umiejętności, by dokończyć po kimś eliksir, jednak nie mógł tak po prostu wycofać się. To nie było w stylu Earla, ale też nie chciał niczego schrzanić. Cała nadzieja padła śmiercią tragiczną z chwilą wylosowania wywaru dekompresyjnego, który wyglądał tak źle, iż nawet największy głąb domyśliłby się, że został źle przygotowywany od samego początku. Tym razem szczęście się do niego nie uśmiechnie. Niemożliwe, by jakimś cudem osiągnął z tego coś sensownego. Wbrew pozorom, szło mu naprawdę nieźle. Robił wszystko zgodnie z zaleceniami zawartymi w podręczniku, nawet uzyskał prywatną wskazówkę od profesora, ale właśnie wtedy stracił czujność i wszystkie poczynania Laverna szlag trafił! Zawalił na całej linii. Nie zdążył uratować eliksiru, zatem większość mikstury wyparowała w eter, zostawiając zaledwie pół fiolki do wypełnienia.
Spozniony:NIE Punkty w kuferku: 0 Wykonywane zadanie: 2 Wylosowane kostki: 1,4,1(nieparzysta) Losowanie: *klik*
Spóźniła się. Mocno się spóźniła. A ona nie znosiła się spóźniać. Ale cóż, trudno. Po wejściu do klasy przywitała się cichutko i uśmiechnęła się przepraszająco. Szybko zajęła swoje miejsce i zabrała się za przygotowywanie eliksiru. Chciała być dokładna, żeby jakoś się zrehabilitować po tym rażącym spóźnieniu. Uważnie kroiła składniki, w pełnym skupieniu odmierzała odpowiednie porcje. Wyglądało dobrze. Kiedy w pewnym momencie stwierdziła, że coś chyba jest niedokładnie przygotowane, zabrała się za to jeszcze raz. Zależało jej, żeby wszystko wyszło jak najlepiej. Gdyby podpadła jeszcze niedbałym przygotowaniem eliksiru, chyba spaliłaby się ze wstydu. A przecież lubiła eliksiry i ostatnim, czego sobie życzyła, było wywołanie niechęci czy czegoś równie przykrego u profesora. Przyjemny bulgot oznaczał zakończenie zadania. Była z siebie dumna. Odeszła od kociołka i zabrała się za następne zadanie.
Spozniony:TAK Punkty w kuferku: 5 Wykonywane zadanie: 1 Wylosowane kostki: 5, 5 Losowanie: *klik*
Kiedy zobaczyła eliksir dekompresyjny, jakim miała się zająć, aż jej ręce opadły. Był przygotowany wręcz tragicznie. Właściwie prościej byłoby go uwarzyć od początku, ale skoro jej zadaniem było naprawienie go, to cóż, zrobi wszystko, co w jej mocy. Niestety, jej umiejętności nie były powalające. Naprawdę się starała, chociaż momentami było jej słabo od nadmiaru duszących oparów. Walczyła długo i dzielnie. Momentami nawet miała ochotę się poddać, ale wiedziała, że nie może. Wciąż chciała nadrobić jakoś to spóźnienie. Niestety, jej dzieło nie wyglądało zbyt zachęcająco. Cóż, na upartego można by je nazwać zdatnym do spożycia, ale ona by się raczej nie odważyła spróbować. Może szczęście przy ważeniu eliksirów na dzisiaj się skończyło.
Spozniony:TAK Punkty w kuferku: wciąż 5 Wykonywane zadanie: 2 Wylosowane kostki: 1, 5, 2 Losowanie: *klik*
Blaze w czasie trwania całych zajęć starał się się obserwować, kto sobie radził, kto miał problemy i udzielał stosownych wskazówek, co by nikt nie wysadził lochu w powietrze. Szkoda takiego pięknego zamku, prawdę mówiąc. Ale pomijając to, wszystko szło na tyle sprawnie, że nie musiał interweniować w żadnym katastrofalnym przypadku. Najwyraźniej wszyscy reprezentowali jako-taki poziom umiejętności, choć z większością z nich zdecydowanie trzeba będzie popracować. Gdy tylko ostatnia osoba oddała do oceny swój wywar, Blaze stanął przy biurku i ocenił wzrokiem ustawione na blacie fiolki. - Dziękuję wam bardzo serdecznie za udział w zajęciach. Mam nadzieję, że się nie nudziliście. A teraz zmykajcie! - Odczekał chwilę, aż wszyscy opuszczą klasę i dopiero wtedy zabrał się za sprzątanie bałaganu. Wprawdzie różdżką nie posługiwał się tak wprawnie, ale wystarczyło kilka porządnych ruchów, aby wszystko wróciło na swoje miejsce, po czym zebrał fiolki do koszyka i wyszedł z lochów, co by w spokoju oraz zaciszu własnych komnat zająć się ocenianiem prac.
Wchodzisz do Klasy Eliksirów, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Eliksiry. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znana Ci Alexa Sanford oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Riverside. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoją dwie czary, z których unosi się czerwony dym. Na jednej z nich świeci się napis „teoria”, na drugiej zaś „praktyka”. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować jedno pytanie z tej pierwszej i jedno zadanie z drugiej. Możesz zacząć od którejkolwiek chcesz. Gdy sięgasz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z eliksirów można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
teoria:
Pierwsza kostka:
1 – Zidentyfikuj eliksir po składnikach - muchy siatkoskrzydłe, pijawki, ślaz, rdest ptasi, sproszkowany róg dwurożca, skórka boomslanga. (odp - eliksir Wielosokowy) Jakie działanie ma ten eliksir? (na godzinę zmienia osobę, która go wypije, w kogoś innego - kawałek ciała tej osoby musi znaleźć się w wywarze). 2 – Podaj właściwości fizyczne eliksiru Słodkiego Snu. (odp. biały, gęsty, zapach cynamonu) Jak można go podawać? (doustnie, poprzez nasączenie pokarmu lub dolanie do napoju) Jakie są jego skutki? (sen bez snów) 3 – Jak poznać, czy Armortencja jest uwarzona prawidłowo? (odp. blask bijący od wywaru, para unosząca się w charakterystycznych spiralach) Jaki jest zapach Amortencji? (każdy odczuwa go inaczej, woń kojarzona z zapachami, które wydają się dla danej osoby najprzyjemniejsze) 4 – Podaj cztery składniki Eliksiru Skurczającego. (odp. korzonki stokrotek, figi, dżdżownica, śledziona szczura, sok z pijawek) Jakie jest antidotum na ten eliksir? (Wywar Dekompresyjny) Działanie jakiego, innego niż Skurczający, eliksiru niweluje to samo antidotum? (Eliksiru Rozdymającego) 5 – Opisz działanie wywaru Tojadowego i podaj, jaki składnik niszczy działanie eliksiru (odp. działanie - wilkołak podczas przemiany zachowuje świadomość i ludzki umysł; cukier) Przez kogo został wynaleziony? (Damokles Belby) 6 – Ile trwa przyrządzenie Veritaserum? (pełny cykl księżyca) Co to za eliksir? (najsilniejszy eliksir prawdy) Podaj nazwę antidotum. (nazwa antidotum nie jest znana)
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
praktyka:
Pierwsza kostka:
1 – Przyrządź Bełkoczący Napój. 2 – Przyrządź eliksir Młodości. 3 – Przyrządź eliksir Muzyczny. 4 – Pogrupuj składniki według kolejności, w jakiej dodaje się je do eliksiru Ridikuskus. 5 – Ze składników wybierz te, które potrzebne są do uwarzenia eliksiru Gregory'ego. 6 – Przyrządź eliksir Kłopoczący.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za wykonane zadanie. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - eliksiry:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - teoria:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - praktyka:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za praktykę i teorię oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Eliksiry. Na Merlina, co on wiedział o teorii? Niewiele. Najlepiej radził sobie z praktyką, był mistrzem w dobieraniu nawozów i wymyślaniu nowych, bardziej innowacyjnych. Ale te wszystkie równania, teorie i inne bzdury... Ech, naprawdę, nie lubił tego. Kiedy wymyślał nowy eliksir poprawiający wzrost roślinek, działał intuicyjnie, czując, co może być potrzebne. Oczywiście, znał podstawowe eliksiry, ale zawsze wolał skorzystać z podręcznika, bojąc się, że namiesza. Nie potrafił zidentyfikować eliksiru, pamiętał, w jakich eliksirach występowały te składniki, ale nie mógł znaleźć punktów wspólnych. W końcu zdecydował się na strzał, jednak nie wyszło mu to na zdrowie. Miał tylko nadzieję, że praktyka pójdzie mu lepiej. I rzeczywiście! Pytanie bardzo przypadło mu do gustu - przygotowanie eliksiru Młodości to pestka. Deven z lekkim uśmiechem na ustach dobrał składniki w idealnych proporcjach, wymieszał sprawnie i pewnie, i podgrzał do odpowiedniej temperatury. Komisja wyglądała na zadowoloną, a Deven mimo początkowych potknięć wyszedł z sali z Zadowalającym. Czyli nie było tak źle, jak się obawiał.
Przedstawiła się na wejściu, standardowo, dostrzegając w pomieszczeniu bardzo nieprzychylne twarze. Wszyscy z obecnych dzierżyli w powietrzu, zasilane magią samopiszące pióra. W pierwszym momencie przystanęła, obserwując te dumne facjaty. Już teraz wiedziała, ze ten test nie może skończyć się dobrze. Nie była na tyle dobra z Eliksirów, żeby móc czuć się swobodnie w obecności takich gburów. Chrząknęłaby wymownie, ale nie chciała tym wkurzyć komisji, więc stała w miejscu. Przeniosła spojrzenie powoli na czary znajdujące się w powietrzu. Gdyby nie fakt, że normalnie cieszyła się jasną cerą, a przez jej stan zdrowia zdawała się teraz niemalże przezroczysta, pobladłaby jeszcze bardziej. Zaschłoby jej w gardle, ale obecnie nawet w tej chwili, odpowiadając komisji, czuła się jakby coś piłowało jej podniebienie i przełyk. Przełknęła ślinę, nie potrafiąc się skupić, nie potrafiąc wydusić z siebie nawet żadnego więcej słowa. Bo niby jakie? Po prostu, nie znała odpowiedzi na pytanie. Miętoliła kartkę w dłoni i nie wiedziała co dodać…. Nie wiem? Jej duma jej na to nie pozwoliła. Wydukała z siebie kilka słów, przypadkowo wybranych, zapamiętanych nazw, które nawet nie była pewna czy wyczytała z tego samego działu, z którego odpowiadała. Lepiej było jednak powiedzieć cokolwiek niż nic. Dalej nie poszło lepiej. Składniki jakie otrzymała i nazwa Eliksiru zupełnie nic jej nie mówiły. Gdyby chodziła do mugolskiej szkoły, prawdopodobnie wyliczyłaby dokładny rachunek podobieństwa, jakie miała szanse, że przypadkowo ułożone składniki, pogrupuje i wyłoży w odpowiedniej kolejności. Tymczasem, zdecydowała, że nie potrzebowała nawet takiej Widzy, żeby móc stwierdzić, że jej szanse na pozytywny wynik zarówno tej jak i poprzedniej części testu są bliskie zeru. Czy ten dzień mógł być jeszcze gorszy? Nie wiedziała, jak bardzo. Czekało ją jeszcze kilka testów i miały jej one pójść tylko nieznacznie lepiej od obecnego. Skoro ten był kompletnym fiasko, wyobraźcie sobie, jaki prezentowała poziom przez ostatnie kilka dni. Dokładnie te kilka dni, w których zaliczała OWuTeMy. Trzeba mieć jej szczęście, żeby zachorować na końcoworoczne egzaminy, decydujące o przyszłości młodego czarodzieja.
Najtrudniejszy ze wszystkich przedmiotów, a który był naprawdę ważny w tym, co Emmet chciał osiągnąć. Naprawdę nie liczył na fenomenalny wynik, jednakże dobra ocena pozwoliłaby mu łatwiej dotrzeć do celu. Sęk w tym, że nie miał za grosz pojęcia o wyczuciu przy warzeniu eliksirów. Nauczenie się na pamięć wszystkich możliwych receptur ani trochę nie pomagało w polepszeniu jego zdolności, toteż na cały egzamin poszedł wyraźnie nieprzygotowany oraz w wyjątkowo złym nastroju. Amortencja. No naprawdę, gorzej chyba trafić nie mógł. Eliksiry miłosne uważał za czystą i niepomierną głupotę, toteż ani razu nie zajrzał do książki, żeby przeczytać cokolwiek na ten temat. Prawdopodobnie powiedziałby cokolwiek wartościowego, gdyby choć raz trafił na odpowiednie informacje, a w tym wypadku coś tam bąknął w odpowiedzi o zapachu i w sumie tyle byłoby radosnego szczęścia ze zdawania najtrudniejszego przedmiotu obok transmutacji. Równie doskonale poszło mu z warzeniem eliksiru młodości. Nawet nie słyszał o czymś takim, a co dopiero miałby to jakoś przyrządzić. W jakiś niekontrolowany sposób wymieszał ze sobą wszystkie składniki, lecz i tak dostał najmniejszą liczbę punktów. Chyba już tylko z litości, jeśli mamy być szczerzy.
Eliksiry - jedna z największych zmór życiowych Utopii, a jednak postanowiła zdawać z nich egzaminy. Sama nie była jednak pewna, dlaczego. Być może miało to jakiś związek z Cichym i tym, jak zaczęło się pomiędzy nimi psuć, gdy do gry wkroczyła Avalon. Poza tym po dokonaniu wyboru nie było już odwrotu. Usłyszawszy o Eliksirze Skurczającym, nie była do końca pewna, co odpowiadać. Zaczęła strzelać, podając przy tym składniki po części Eliksiru Muzycznego a po części Rogu. Nazwy antidotum też nie kojarzyła, ale udało jej się strzelić, że niweluje też ten Rozdymający. Wystarczyło wziąć to na logikę, zwłaszcza że przypomniało jej się to w samą porę. A jako że pamiętała składniki eliksiru, który kazano jej przyrządzić w kolejnym zadaniu, wyrobiła się na Zadowalającego. Nie była z siebie za bardzo zadowolona, choć patrząc na jej wiedzę, poszło jej i tak całkiem nieźle. Gdyby wiedziała, jak ogromne ma zaległości, pewnie o wiele bardziej by się do tego wszystkiego przyłożyła.
Magia lecznicza zawsze zapowiadała się na przedmiotem, który nie jest jakoś specjalnie oblegany. Większość uczniów wolała nauczyć się podstawowych zaklęć pomagających w różnych wypadkach, ale poza podstawami nie brnęli w to dalej. Benj akurat miał ostatnio plan, żeby udać się na taką lekcje, bo zdał sobie sprawę, że tak naprawdę jest z tego bardzo, bardzo przeciętny. Cocci, wyjdziesz za mnie? Szkoda tylko, że doszły go słuchy, iż lekcja znajduje się w podziemiach, a konkretniej klasie eliksirów. Wolałby w sumie w jakimś weselszym miejscu uczyć się jak pomagać sobie i innym, a nie klasie, która bardziej przypominała loch albo sale więzienną. Gdy otworzył drzwi do sali, zauważył, że nie ma tam praktycznie nikogo. Po cichu wszedł do środka i zajął miejsce w środku sali, tak by móc się wtopić w tłum podczas zajęć.
Ray długo zastanawiał się, czy przyjść na tą lekcję. Nie miał żadnych planów, na dodatek pracował w św. Mungu, więc wypadałoby wiedzieć coś o tej magii leczniczej. Ale jak wiadomo obecność na lekcji wiązała się z przebywaniem w gronie innych osób, co nie było mu na rękę. Mimo wszystko, postanowił pójść na wykład, przecież kilka godzin w obecności innych uczniów mu nie zaszkodzi. Może i nie jest komunikatywny, ale jest ambitny. Nie zaszkodzi nauczyć się czegoś nowego. Lekcja miała się odbyć w klasie eliksirów. Tyle dobrze. Klasa, którą zna, bo uwielbia eliksiry. Udał się do klasy, a gdy lekko uchylił drzwi, zauważył, że w klasie siedzi tylko jeden chłopak. To z pewnością Krukon. Kilka razy widział go w dormitorium. Przez chwilę zastanawiał się, czy nie przyjść później, gdy będzie więcej osób. Wtedy wszedłby po cichu, żeby nie zwracać na siebie uwagi. No dobra raz się żyje. Otworzył drzwi i wszedł do klasy. -Cześć.-wymamrotał po cichu, niemal niedosłyszalnie. Wybrał ławkę przed chłopakiem, który pierwszy zjawił się w sali.
Luki niecierpliwie czekał na lekcję magii leczniczej. Był z tego przedmiotu co najmniej kiepski, a ostatnio rozważał zostanie uzdrowicielem.. Może to jest właśnie to, co chce robić? Pomagać innym? W sumie.. to do niego pasuje. Kwestię profesji zawodowej Lucas zawsze odkładał na później, bo twierdził że ma dużo czasu. Z tego 'dużo' zrobiły się nagle ostatnie trzy lata studiów.. Nie Luki, nie myśl o tym teraz. Ciesz się chwilą, przecież masz dużo czasu.. Chłopak nie miał zielonego pojęcia dlaczego lekcja miała odbyć się w lochach. Czy w Hogwarcie nie było żadnych wolnych, bardziej przyjemnych sal? Nie przepadał za tą ponurą atmosferą panującą w 'ślizgońskich' podziemiach zamku, ani za tymi wszystkimi puszącymi się Ślizgonami, których spotykał na każdym kroku. Choć część z nich była miła, albo przynajmniej obojętna, to dalszym ciągu znajdowali się tacy, którzy wyśmiewali jego rodzinę i nazywali chłopaka szlamą.. Zawsze było to dla niego przykre i chociaż wiedział, że nie powinien się nimi przejmować, to zawsze czuł ukłucie w sercu.
Wszedł do klasy, gdzie siedziało już dwóch uczniów. Rozpoznał ich od razu, byli to dwaj Krukoni; Benj i Raymond. Luki zajął miejsce w ostatniej ławce po lewej, uśmiechnął się lekko i pomachał do Raya.
Drzwi do klasy otwarły się. Ray odetchnął z ulgą, może ktoś zagada Benj'ego i po prostu zapomną o jego obecności. Do sali wszedł Lucas. Często mijali się na korytarzach. Jako że Raymond uwielbia obserwować ludzi, przywołał sobie w pamięci obraz Puchona. Z jego obserwacji wynikało, że jest typem samotnika, ale na ogół dla innych uczniów jest miły i koleżeński. Luki rozejrzał się po pomieszczeniu i ruszył na koniec klasy. Ray usłyszał dźwięk odsuwanego krzesła i zerknął na tył sali. W tym samym momencie chłopak uśmiechnął się do niego. Na początku pomyślał, że Lucas uśmiecha się do Benj'ego, ale ten wydawał się być zajęty własnymi sprawami. Puchon uniósł rękę i pomachał do Raymonda. Ktoś do niego pomachał. W ostatnim czasie niewiele rozmawiał z resztą studentów, więc na ten przejaw koleżeńskości zareagował w miarę entuzjastycznie. Odwzajemnił uśmiech i odmachał Lucasowi.
Magia lecznicza nie była szczytem marzeń Haeila, ale co innego miał do roboty? Lubił zajęcia z eliksirów, a uzdrawianie zawsze może się przydać. Co prawda nie był łajzą, ale nawet najlepszym zdarzają się jakieś drobne wypadki, w końcu jest tylko człowiekiem. No i miał blisko ze swojego dormu co też było plusem, bo nie musiał lecieć na zajęcia przez pół szkoły, ani marznąć na dworze. Szczerze mówiąc był ciekaw, co będą dokładnie robić. Z uzdrawiania już coś tam potrafił i w sumie dobrze byłoby się trochę podszkolić. Gdy wszedł do klasy zauważył dwóch Krukonów i Lucasa. - Cześć chłopaki - uśmiechnął się do nich przyjacielsko i zajął miejsce niedaleko nich.
Magia lecznicza należała do tych poważnych i prawdziwie magicznych przedmiotów... czyli takich, w których Raphael zdecydowanie nie celował. Inaczej. Po prostu nie miał do nich wrodzonego talentu, a zajmowało go zbyt wiele rzeczy, by przykładać się do przedmiotów, które nie miały w sobie eteryczności Astronomii albo Wróżbiarstwa. Magia lecznicza nie tylko była poważnym przedmiotem, jednym z tych zbliżonych do fizyki, biologii czy chemii, ale też zwyczajnie wymagała odpowiedzialności. Raphael nie był odpowiedzialny, to znaczy nie uważał się za takiego, choć trzeba przyznać, że przez ostatni rok trochę się zmienił. Jakby... wydoroślał? Tak czy inaczej, nie wiedział, co mu przyszło do głowy, że zdecydował się wziąć udział w tych zajęciach, ale przecież może z nich wynieść coś interesującego? Cóż, pewnie do końca życia nawet najprostsze eliksiry będzie kupował w aptece, ale nigdy nie wiadomo, kiedy będzie musiał komuś udzielić pomocy. Szczerze mówiąc, pewnie bardziej by zaszkodził i pomógł, ale trzeba próbować stać się najlepszą wersją samego siebie, prawda? Wyjątkowo się nie spóźnił. Prawdopodobnie to zbawienny wpływ Sereny. Tak czy inaczej, wszedł do klasy ze swoim marzycielskim, nieobecnym uśmiechem i zajął stanowisko pod ścianą. To, że chciał się czegoś nauczyć, nie oznaczało, że musi się rzucać w oczy.
Uczniowie gromadzili się w klasie, co cieszyło Raymonda. Im więcej ludzi, tym bardziej będzie niezauważalny. Weszło kolejnych dwóch uczniów, pierwszy wszedł ślizgon i powitał wszystkich. Ray rzucił krótkie przywitanie i wrócił do swoich rozmyślań. Następny wszedł jakiś chłopak, chyba kolejny Puchon. Nie był pewien. Ten drugi zajął miejsce gdzieś pod ścianą. W sali było ich już pięciu, na dodatek sami chłopcy. Ray często odwracał się w tył i zerkał na Lucasa. Dalej zastanawiało go z jakiej okazji Puchon uraczył go tak miłym gestem powitania. Przecież nigdy zbyt wiele nie rozmawiali. Może powinien zagadać? W sumie dzisiaj miał ochotę na niezobowiązującą pogawędkę. Ale bycie nim do czegoś zobowiązuje. Ray nigdy nie odzywał się pierwszy. Zazwyczaj to ktoś zagadywał do niego. Dzisiaj zastanawiał się, czy nie złamać swojej niepisanej zasady i nie dosiąść się do Lukiego.
Ktoś mógłby powiedzieć, że to niesamowity wpływ Anglii, bo Winona pojawiała się na lekcjach znacznie częściej i intensywniej niż w Salem. Niestety ona nie postrzegała to jakoś coś dobrego, ani nie wyczuwała żadnych podniosłych idei, które sprawiły, że zaczęła pojawiać się na nietypowych przedmiotach. Cały Hogwart, Winnie określała jako jedne z najnudniejszych miejsc na ziemi, pełne flegmatycznych uczniów i zblazowanych nauczycieli. I w zasadzie nie było tu specjalnie zbyt dużo do roboty, niż właśnie chodzenie na lekcje. Hensley weszła do klasy głośno gwiżdżąc i tupiąc kowbojkami. Jest bardzo skupiona na łapaniu i podrzucaniu różdżki, więc przez jakiś czas słychać jej obecność na korytarzu, kiedy pałęta się głośno po lochach, szukając średnio efektywnie sali. W końcu wchodzi tam, gdzie powinna się znaleźć i z ekscytacji różdżka spada jej na ziemię, kiedy ona wyraża swoją radość głośnym „HA!”. Zbiera swoją zgubę z ziemi i rozgląda się po pomieszczeniu, w którym znajdowali się jedynie chłopcy. Winona nie miała pojęcia kim byli ludzie wokół niej, bo średnio jej szło asymilowanie się z brytyjskimi dżentelmenami. Nie to, że nie chciała, albo była uprzedzona! No dobra może trochę. - Siemka! – mówi głośno do wszystkich nieznajomych, jakby byli jej najlepszymi ziomkami na świecie. Winnie nie lubi alienować, więc wybiera sobie miejsce tuż obok puchona Lucasa, bo pamięta, że ci w żółtych ubraniach są zazwyczaj przyjaźni. Uśmiecha się do niego szeroko i mruga mu na powitanie. Raymond siedzący chyba naprzeciwko rzuca ukradkowe spojrzenia Lucasowi, więc Winnie uśmiecha się też do niego, taka jest przyjazna. - Co tam, piękni? – pyta ze swoim charakterystycznym akcentem, patrząc się na chłopców.
Jessica weszła do klasy lekko znużona i zmęczona. Ostatnio jej problemy ze snem się stanowczo nasiliły, a wczorajszą noc, tym razem zmarnowaną z powodu palca, który jeszcze dotkliwie jej dokuczał po feralnej lekcji ONMS dawał jej znać aż do teraz. Pamiętając, że nie popisała się zbyt dobrze i to z każdej strony. Tym razem chciała przyjść na zajęcia z Uzdrawiania punktualnie i dokładnie wiedzieć na czym będzie polegało ich dzisiejsze zadanie. Drugim bardzo ważnym powodem dla którego, tak bardzo chciała tutaj być, była nie wątpliwie tematyka samych zajęć, bo w końcu uzdrawianie samo w sonie nie było łatwą sztukę - A jej zdaniem wręcz jedną z najtrudniejszych. Posiadając te umiejętności w dość dobrym stopniu wiedziała, że będzie potrafiła pomóc nie jednej osobie, a taki cel jest warty starania. Kiedy znalazła się już w środku i zajęła swoje stałe miejsce, wzięła głęboki wdech i poczuła wyraźną ulgę: "Ach, ten zapach" pomyślała. W końcu była to ta sama sala gdzie na co dzień odbywały się Eliksiry więc czuła się tu praktycznie jak ryba w wodzie, po prostu w swoim żywiole, a przykre i gryzące zapachy, pozostałości po składnikach i eliksirach nie robiło na niej wrażeni. Z wielką i wyraźną ulgę odetchnęła, gdy w sali nie znalazła Profesora. Następnie przeleciała szybko wzrokiem po klasie i nie odnajdując bardziej znajomych twarzy, w końcu nie witając się z nikim usiadła przy jednej ze środkowych ławek.
Chłoszczyść, powtarzam celując różdżką w poklejone włosy, a przez swój szybki krok, nieuważnie miotając zaklęciem w stare ściany Hogwartu. Ot moja amerykańska horrendalna pomoc dla podupadającej szkoły. Swoją drogą, trasa, którą właśnie przemierzałem ukazywała wyjątkowo brzydką stronę starego zamku. Zdecydowanie wolałem wyższe piętra, jakkolwiek przyjemniejsze od zimnej, śmierdzącej i co gorsza, ubogiej, piwnicy. Nim wszedłem do środka klasy (której znalezienie nie było rzeczą najprostszą na świecie), znów przeczesałem włosy. Nie było w nich już śladu po kleistym eliksirze, którzy je pokrywał, gdy zasnąłem z głową na stole, przypadkiem rozlewając fiolkę z niedokończoną miksturą. Odkąd Salem spłonęło, częściej popadałem w senne amoki. Na tę chwilę jednak bardziej mnie martwiło, że od nowa będę musiał warzyć tamtą cholerną miksturę. Raz jeszcze spojrzałem na srebrny zegarek opinający mój nadgarstek - brawo ja, nawet nie byłem spóźniony. - O co chodzi, Angole mają tryliardy pomieszczeń z jakimiś wyjebanymi widokami, obrazami w złotych ramach i ze świecznikami wartymi kilka stów za jeden, a tymczasem połowa tej szkoły mieszka w zimnych, czarnych piwnicach. Jeśli Ci z dołu nie są po prostu biedniejsi, to nie pojmę za cholerę, czemu oni dostali takie pokutne warunki - wygłosiłem moje przypuszczenia tuż po tym, jak zaczepiłem Winnie siedzącą tuż przede mną. Obserwowałem ją, gdy zagadywała innych szukając znajomości. Czy czegoś tam. Swoją drogą, nie byłbym najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi trafiając tu bez znajomych. Namiastka domu?
Magia lecznicza, dość przydatny przedmiot, jeśli ktoś ma pecha i często ulega różnego rodzaju wypadkom. Przydaje się również wtedy, gdy ktoś ulegnie wypadkowi i będzie trzeba mu pomóc. Dobrze jest umieć posługiwać się tego typu magią, w końcu nigdy nie wiadomo kiedy może się przydać. Na lekcji pojawiła się również drobna blondynka o delikatnie różowych policzkach. Uchyliła drzwi i weszła cicho do klasy. Było już dość dużo osób, niektórych znała, a innych widziała pierwszy raz na oczy. W klasie eliksirów unosiła się woń różnego rodzaju mieszanek, a to ziół, a to jeszcze czegoś innego. Pachniało tak, jak zawsze w klasie przeznaczonej do eliksirów. - Cześć. Powiedziała na przywitanie, uśmiechając się miło do zgromadzonych osób. Zastanawiała się przez chwilę, gdzie mogłaby usiąść. Zauważywszy Hae, przestała się zastanawiać. Podeszła do niego i nachyliła delikatnie. - Będzie Ci przeszkadzać, jeśli usiądę? Pytanie było dość retoryczne, była pewna, że Hae nie będzie miał nic przeciw temu. Usiadła więc obok, gdy odpowiedział. Czemu miałby mieć coś przeciw? Przecież się lubili, a on nie byłby na tyle okrutny by stwierdzić, że ma sobie iść. - Chyba niewiele się spóźniłam. Stwierdziła, zerkając z lekkiego ukosa na Azjatę. Przejechała delikatnie dłonią po włosach i ujęła w palce jeden z kosmyków, obracając go to w jedną, to w drugą stronę.
Można powiedzieć, że przyczłapał na zajęcia. Nie było w jego kroku nic co by wskazywało na to, że idzie tutaj z przyjemnością. A na niektóre zajęcia właśnie w taki sposób chadzał. Jak zawsze musiał wcześniej dokładnie dowiedzieć się gdzie odbędzie się lekcja, żeby przypadkiem nie błądzić zbyt długo po zamku. To było ostatnie czego chciał. Szczególnie, że nie miał nadal najlepszego zdania o hogwartczykach, więc wolał się ich o nic nie pytać. Wciąż miał w głowie obraz z dziedzińca z którym za nic nie mógł sobie poradzić. Było to na tyle dziwne, że nie zamierzał odpuścić tamtej dziewczynie. Nie miał w zwyczaju narzucać się innym osobom, ale tym razem… Było inaczej. Nie mógł spokojnie przejść korytarzem, aby nie wyszukiwać jej spośród uczniów. Nie wiedział o niej za wiele, ale to miało się zmienić. Na wszystko miał czas. Tak jak teraz, bo na zajęcia się nie spóźnił. Wszedł do klasy gdzie inni zaczęli się powoli zbierać. Nie przyjął tego z entuzjazmem, bo lubił zajmować swoje ulubione miejsca, a na tych niestety ktoś już siedział. Zajął miejsce jak najdalej od innych, aby w spokoju jeszcze przemyśleć kilka rzeczy.
Nie za bardzo zwracał uwagę na uczniów wchodzących do klasy, więc w pierwszej chwili nie zauważył również dobrze znanej mu Gryfonki. Gdy jej dźwięczny głos rozległ się w pomieszczeniu jak na zawołanie odwrócił głowę w jej kierunku i aż szerzej otworzył oczy ze zdumienia. Pierwszy raz widział ją w jasnych włosach i szczerze mówiąc, dziewczyna wyglądała obłędnie. Widział jak przez krótką chwilę rozglądała się po klasie aż w końcu zauważyła go i podeszła bliżej. Spytała, czy może zająć miejsce obok niego. - No pewnie, że nie - odparł posyłając jej przyjacielski uśmiech. - Siadaj - odsunął krzesło stojące obok, aby nie musiała się z nim mocować. - Nauczyciela jeszcze nie ma, więc można powiedzieć, że w ogóle się nie spóźniłaś. Patrzył na Morticię jak bawi się kosmykiem swoich włosów. - Ślicznie dziś wyglądasz, wiesz? - rzucił, delikatnie ujmując jej dłoń. - Co prawda wcześniej nie wyobrażałem sobie ciebie w innym kolorze włosów niż rudy, ale blond również do ciebie świetnie pasuje. Naprawdę podobało mu się jak Morti teraz wygląda. W końcu dobrze było widać naturalne, delikatne zaróżowienie na policzkach dziewczyny, którym dosyć mocno kusiły Haeila. I uznał, że skoro nie ma jeszcze nauczyciela chyba może skorzystać z okazji i delikatnie ucałował lewy policzek Morticii.
Gdy zauważyła się po raz pierwszy w nowym kolorze też była zaskoczona. Na początku nie mogła się przyzwyczaić, lecz musiała przyznać sama przed sobą, że wyglądała naprawdę ładnie. Zmiana koloru włosów wyszła jej na dobre i w sumie, chyba przy blondzie zostanie. Słysząc słowa Hae, uśmiechnęła się do niego zadziornie. Jaki kochany, nawet jej krzesło odsunął, żeby się z nim nie męczyła. To było naprawdę miłe. - O, no to dobrze. Już się obawiałam, że spóźnię się na kolejne zajęcia. Na szczęście to nauczyciel się spóźnia, a nie ja. Odparła uradowana. Morticia ostatnio miała bardzo dobry humor, można było to zauważyć. Od ostatniej sytuacji, gdzie wpadła na chłopaka w wieży i na niego nakrzyczała, nie zdarzyło się, że była jakaś niemiła, albo coś. Na pewno nie dlatego, bo spędziła czas w miłym towarzystwie. - Naprawdę? Dziękuję. Nawet nie wiesz, jak miło to słyszeć. Gdy Hae pocałował ją w policzek, uśmiechnęła się uroczo.
Na lekcję dotarłaś w towarzystwie Strażniczki Teksasu, która zdecydowanie była bardziej głośna i niesforna od ciebie. Zdążyłaś się przyzwyczaić przez te wszystkie lata, poza tym obserwowanie reakcji osób postronnych uznawałaś za przednie zajęcie. Ktoś mógłby pomyśleć, że pasujecie do siebie jak kołogonek do karety i zapewne nie poczyniłby rażącego błędu, ale ktoś inny, zdaje się nieco mądrzejszy, trafnie stwierdził, że przeciwieństwa się przyciągają. Zajęłaś miejsce obok Winony, powoli przeczesując palcami włosy, po czym wyjęłaś z torby podręcznik. Po chwili zza pleców dobiegł znajomy głos Cyrusa, skłaniając cię do gimnastyki. - Jeśli ułożyli nas wedle hierarchii, to chyba wypadamy jako klasa średnia. Podobno Gryfoni i Krukoni posiadają niesamowite widoki ze szczytów swoich wież – odparłaś, odwracając się w jego stronę. – Z drugiej strony... to nie my musimy zasuwać siedem pięter w górę po każdej lekcji eliksirów. No i nie mieszkamy na strychu, nie mylę się? – dodałaś, trochę z przekąsem, dla zabawy drocząc się z Cyrusem. Nie miałaś najmniejszego zamiaru zdradzać jego tajemnic – byłaś raczej jedną z tych, dzięki którym prędko nie wyjdą na jaw – a prowokowanie tego typu rozmów przynosiło ci nieopisaną radość, choć uśmiech rzadko kiedy znikał z twojej twarzy. Twoją uwagę przykuł srebrny zegarek opinający jego nadgarstek. Brawo, najwyraźniej Lynford zadbał o najmniejsze szczegóły.
Zabłądziłeś. Nie, jestem na miejscu. Nie udawaj głupszego niż jesteś. To miał akurat opanowane go perfekcji, ale ostatnio zaczęło mu dziwnie przeszkadzać. Nie wiedział czym to jest spowodowane, a wszelkie głosy, które pojawiały mu się w głowie skutecznie zagłuszał. Zaczynał być cieniem siebie. Wiecznie marudzącym, niezadowolonym, jęczącym. Czy nie gardziłeś zawsze takimi, Madness? Szedł szkolnymi korytarzami czując się inaczej niż jeszcze rok temu. Nie ma lekko, wiele się zmieniło, jeszcze więcej zjebał. Oddalał to wszystko od siebie starając nie spóźnić się na zajęcia. Nie miał pojęcia kto je będzie prowadził, podobno pojawiło się kilku nowych nauczycieli. Zaraz przyjdzie mu się o tym przekonać. Jak podejrzewał nie był pierwszy, ale mimo wszystko nikt znajomy nie wpadł mu w oko. Miał wrażenie, że cała sala wypełniona jest przyjezdnymi. Może i tak było, ale nie zamierzał poświęcać temu zbyt wiele uwagi. Co innego siedziało mu w głowie i na razie temu się oddawał. Dochodziły do niego strzępy rozmów i słowa wyrwane z kontekstu. Nie zwracał na nie uwagi, przesuwając wolno spojrzenie po osobach zebranych w klasie. Wiadomo kogo szukał. Jej już nie ma. Spierdalaj.
Szczerze mówiąc, Seth nie za bardzo miał coś do roboty dlatego też postanowił udać się na lekcję magii leczniczej. Uznał, że może być całkiem ciekawie a on nauczy się czegoś pożytecznego co z pewnością przyda mu się w przyszłości. W końcu nie był jeszcze do końca pewien, czym chce się zająć po ukończeniu szkoły. Teraz pracował w sklepie z amuletami, ale co potem? Jeśli nie będzie dobry w jednej bądź kilku określonych dziedzinach nie będzie miał co ze sobą zrobić. Przez studia chciał sporo zarobić, żeby potem móc kupić przytulne mieszkanie w Hogsmeade albo w Londynie. W sumie w Hogsmeade było spokojniej, chłopak miał już dosyć życia w zgiełku miasta. Spokojnym krokiem wszedł do klasy, w której zgromadziło się już wielu uczniów. Spodziewał się wielu Ślizgonów na tej lekcji, jednak zauważył tylko dwóch przedstawicieli wężowego domu. Zdziwiło go to trochę, ale cóż, co kto lubi. Zajął miejsce trochę na uboczu. Tego dnia nie miał zbyt dobrego nastroju, dlatego też czyjaś obecność u boku mogłaby zacząć działać mu na nerwy. Chociaż z drugiej strony byłoby przyjemnie, gdyby ktoś obok niego usiadł, bo szczerze mówiąc nie znał się za bardzo na uzdrawianiu.