Wśród różnorakich budynków w Hogsmeade, ten wyróżnia się pod względem swego niepowtarzalnego klimatu. Bo gdzie indziej można w okolicy znaleźć sklep który przez cały rok otaczają tropikalne palmy? Dodatkowo budynek pomalowany jest na zielony kolor, co zupełnie odróżnia go od szarych sklepów. Kiedy przekroczysz próg tego niebanalnego sklepu, od razu poczujesz zmianę temperatury. Jest ona bowiem dostosowana do upodobań tropikalnych papparów zamieszkujących niektóre z porozstawianych wewnątrz palm. Z racji, iż są to ulubione zwierzęta właściciela, ten uznał, iż nie będzie ich zamykać w klatkach. Co za tym idzie, nigdy nie wiadomo, kiedy nad głową przeleci Ci jedna z tych dużych, oswojonych papparów. Warto tu także wspomnieć parę słów na temat samego sprzedawcy. Nanuk jest około sześćdziesięcioletnim mężczyzną o Indiańskich korzeniach, co też doskonale widać w jego rysach twarzy. Ciemna karnacja i długie czarne włosy są dla niego znakiem rozpoznawczym. Mężczyzna ten kocha zwierzęta i można by rzec, że nikt ich tak doskonale nie rozumie, jak właśnie on. Stało się to też powodem do otwarcia sklepu, w którym właśnie je mógłby sprzedawać. Przypominamy o punktowych limitach ilości posiadanych zwierząt!
Dostępne przedmioty:
► Akcesoria dla zwierząt (grzebyki, obroże itp.) ► Klatka dla wybranego zwierzaka ► Pokarm dla zwierząt ► Bahanocyd - 55g ► Magiczna siatka do łapania stworzeń wodnych - 65g ► Magiczna siatka do łapania stworzeń lądowych - 65g ► Magiczna siatka do łapania stworzeń podniebnych - 65g ► Rękawice ze skóry węża morskiego - 120g ► Łańcuch Scamandera - 200g
Zwierzęta oznaczone * uznawane są za trudnodostępne – aby je kupić, należy rzucić kostką.
Spoiler:
1, 2 - Sprzedawca patrzy na ciebie nieufnie i zdaje się zbywać wszystkie pytania dotyczące stworzenia, które chcesz kupić. W końcu próbujesz zdobyć informacje bardziej natarczywie, a mężczyzna peszy się i oznajmia, że nigdy nie było tu takich zwierząt. 3, 4 - Nie ma żadnego problemu! Sprzedawca wszystko ci wyjaśnia, daje mnóstwo rad i oczywiście, dokonujesz zakupu. Możesz wrócić do domu z nowym pupilem! 5, 6 - Hm… Nie, chyba nie ma tutaj takich stworzeń… Sprzedawca z tajemniczym uśmieszkiem odmawia, chociaż wcale nie próbuje cię zbyć. Rzuca dziwnymi aluzjami, które jedynie podsycają twoją ciekawość. Ostatecznie okazuje się, że tego zwierzęcia nie ma akurat teraz – możesz spróbować innym razem.
Pogoda nieśmiało zaczynała się poprawiać. Nie na tyle, by zaraz z rozmachem odrzucać płaszcze i szale, w półbiegu zakładając na siebie kąpielówki z klapkami do kompletu, jednak słońce spisywało się znakomicie, przyjemnie ogrzewając im twarze. Był weekend, a więc dobra pora, by nareszcie wysnuć nos sprzed książek i zanurzyć się nieco w wiosennej atmosferze. Do tego czasu Liam rzadko miewał okazję, by pospacerować po Hogsmeade o innej godzinie, niż późne popołudnie, a więc tym bardziej cieszył się z tak miłej odmiany. Aż trudno uwierzyć z jaką ochotą wyskoczył o świcie z łóżka (Rivai’owym świcie, czyli dziewiąta godzina…), sytuując siebie oraz przyjaciela na alejkach miasteczka dobre kilkanaście minut przed południem! Był potwornym śpiochem, który w dni wolne potrafił przytulać się do poduszki tak długo, aż ktokolwiek nie zegnałby go z łóżka… z tego powodu dzisiejszy dzień można uznać za udany już z samego startu! - Rany! Ale dawno tędy nie przechodziłem, wiesz…? – zagadywał rudzielca nieprzerwanie od momentu wyjścia z pokoju, nie zamykając się na więcej, niż wymagało to od niego zjedzenie śniadania i sporządzenie porannej toalety. – Tydzień temu chyba widziałem w tej witrynie fasolki w promocji, choć przyznam Ci, że po ostatniej pomidorowej chyba spasuję na jakiś czas z tymi smakołykami… co prawda pomidorowa nie była najgorszą jaką jadłem, ale… ej, trafiło ci się kiedyś coś gorszego, niż psia karma? W ogóle całkiem wiosennie się tu zrobiło! Patrz.. mają wybuchające zajączki w ofercie! – wskazał energicznie na jedną z wystaw sklepowych, która prezentowała wyjątkowo bombowe zabawki wielkanocne, uważając jednak, by ruch nie wyrządził krzywdy siedzącej w kieszeni płaszcza traszce. Zamilkł na kilka sekund, zastanawiając się nad czymś. – Zostajesz na Wielkanoc w Hogwarcie? Ja chyba tak… rodzice znowu uznali, że wolą pracować, zamiast posiedzieć i pogadać, a dziadkowie wyjeżdżają w tym czasie do kuzynki dziadka… - póki jeszcze żyje… – Nie znam za dobrze rodziny od tamtej strony, ale powiem Ci, że trzyma się nieźle. Ma już… 98 lat? Ale chyba nikt jej tego nie powiedział. Dwa dni temu babcia Varinia pisała mi, że ciocia włączyła się w wyścigi wnuków na miotle… i wygrała! – zaśmiał się szczerze, wyobrażając sobie, jak zabawnie musiała wyglądać jego daleka ciotka w wyczytanej z listu sytuacji. – Szkoda, bo myślałem, że może zgodziliby się, żebym znów cię zaprosił do siebie na ten czas… mugole mają taką śmieszną zabawę w szukanie jajek, wiedziałeś? Co prawda bawią się w to w większości dzieci, ale hej… mnie by to absolutnie nie przeszkadzało. Te jajka są czekoladowe! – wyszczerzył się do niego, sugerując, że najprawdopodobniej już raz czy dwa zdarzyło mu się biegać z dzieciarnią za słodyczami – A jeśli nie to, to w Londynie jest mnóstwo innych rzeczy i ughh… naprawdę szkoda. - zrobił zrezygnowaną minę, akurat popychając drzwi menażerii, by wejść do środka i po dżentelmeńsku przytrzymać je Neirinowi. – Proszę, madame… - pokłonił się w momencie, gdy jego ruda dama przekroczyła próg drzwi. Szybko głupio się do niego wyszczerzył. Mimo zawodu w związku z Wielkanocą, wciąż nie tracił humoru na idiotyczne żarciki. Machinalnie, a także z pełną kulturą przywitał się z pracownikami sklepu, choć nie patrzył jeszcze kto stał tego dnia za ladą, momentalnie skupiając się na wyposażeniu menażerii. - Okey dokey! To teraz podjeść do klatek z krukami… – wychylił łeb i stanąwszy na palcach, próbował ogarnąć wzrokiem pierzastą część sklepowych pupili. – Chyba najpierw poszukamy zwierzaka dla ciebie, a o Felix Felicis popytam się później przy ladzie, hm…? Co prawda wyczytałem już, jak powinno się ją karmić i traktować, ale od jakiegoś czasu i tak mam z nią pewny problem i wolałbym porady eksperta… – zajrzał do kieszonki, chcąc sprawdzić, co słychać u traszki.
Nie wysyłam jakoś często listów, więc nawet nie zauważam, kiedy z moją swoją coś się dzieje. Może umiera, może znajduje sobie swoją miłość życia i postanawia z nią przenieść się do lepszego miejsca - kto ją tam wie. Najważniejsze, że jej nie ma. Kiedy pierwszy raz idę do sowiarnii i jej nie ma, stwierdzam po prostu, że pewnie wyleciała akurat na łowy i po prostu używam szkolnej, ale sytuacja powtarza się znowu, a potem jeszcze kolejny raz i ciężko mi to ciągle olewać. Mogłabym co prawda już ciągle używać szkolnych sów, ale ja zwyczajnie lubię mieć rzeczy na własność, dlatego piszę do taty list przedstawiający sprawę, szczegółowo wyjaśniający dlaczego potrzebuję więcej galeonów niż co miesiąc i całkiem szybko je dostaję. Żeby nie iść daleko, wybieram się do menażerii w Hogsmeade. Wita mnie mnóstw par wpatrzonych we mnie oczu, przyglądam się sowom, ale jakoś żadna nie przyciąga mojej uwagi. Wpadam więc na całkiem szalony pomysł, że może to nie musi być sowa - może tak papuga? Całkiem sporo galeonów brzęczy w mojej sakiewce, więc wiem, że mogę sobie na nią pozwolić. Wybór jest oszałamiający, a przede wszystkim super-kolorowy. Przebieram w różnych barwach piórek, w końcu decydując się na zieloną - Aleksandrettę Obrożną. Umie donosić listy, a poza tym można z nią pogadać. Czy to jest jest fantastyczne? Już nie mogę się doczekać, aż nauczę ją mówić kolejne słowa. Razem z nowym zwierzakiem na ramieniu, wychodzę z menażerii.
zt
Neirin Vaughn
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 196cm/106kg
C. szczególne : Oparzenia: prawa noga, część nogi lewej, część torsu, wnętrze prawej ręki. Blizny po porażeniu prądem: wewnętrzna część lewej dłoni i przedramienia.
Pogoda była naprawdę miła. To wspaniałe uczucie, doświadczyć wiosennego ciepła po takiej zimie. Co prawda nie była nadmiernie dotkliwa, ale mroziła wtedy, kiedy już miało się nadzieję na powrót Słońca. Skoki temperatury powodowały silnej rozchwiania, człowiek nastawiał się na ciepło, dostawał zimno... Zgłupieć można i łatwo nabawić się zapalenia płuc. Tyle dobrego, że zamku nie trzeba ogrzewać ręcznie. Słuchał paplaniny Liama, spoglądając obojętnie po witrynach sklepowych, szukając wzrokiem czegoś w miarę niecodziennego, na czym mógłby zawiesić wzrok na dłużej. Nic jednak takiego nie znajdował. - Psia karma jeszcze nie jest taka zła. Raz miałem woskowinę z uszu - stwierdził po paru sekundach zawahania, czy można uznać to za najgorszy smak. - Chyba nigdy nie zdarzyły mi się wymiociny... Ale miałem jeszcze spocone stopy. Zdecydowanie nie przepada za fasolkami wszystkich smaków. Zbyt wielkie ryzyko, że wylosuje się coś doprawdy obrzydliwego. Ale nim zdążył dłużej zastanowić się nad swoimi przygodami z tymi słodyczami, temat zszedł na święta. - Tak - krótka, konkretna odpowiedź. Nie rozwodził się nad nią zbytnio. Miał do wyboru spędzać Wielkanoc w sierocińcu, snuć się ulicami Londynu albo liczyć na zaproszenie od kogoś. A skoro nikt nie może go gościć, woli nawet nie tarabanić się do miasta, zamiast tego zostając w szkole. I tak nie robiło mu to wielkiej różnicy, o czym Liam doskonale wiedział. Nawet, jakby sam Rivai wrócił do domu, a rudzielca nie zaprosił, Neirin nie czyniłby żadnych wyrzutów względem szatyna. - Szukanie jajek? Bawiliśmy się w to. Rodzice chowali nam jajka wszędzie. Pod krzakami, na pastwiskach, przy płotach albo pod drzewami... Mieliśmy prawie całą wieś do sprawdzenia. Teraz jak o tym myślę, to doskonały sposób, aby pozbyć się dzieci na cały dzień - skomentował. Sprytne. Rodzice sobie godzinkę pochodzili późnym wieczorem, rozrzucając czekoladki, a na drugi dzień dzieciarnia przepadała na kilka godzin co najmniej, zaaferowana poszukiwaniami. Przekroczył próg pomieszczenia i od razu zdjął szalik. W środku było ciepło, głośno i egzotycznie. Palmy porastały podłogi, a między nimi przelatywały papugi. Wśród drzew stały też klatki, akwaria i terraria, tworząc prawdziwe zoo. Godzinami można by było kręcić się po sklepie i wraz nie zobaczyć wszystkiego. - Czy tutaj nie pracuje@Bridget Hudson? - Zagadnął przyjaciela, wchodząc głębiej i wyciągając dłoń w nadziei, iż jakaś papuga zleci mu na przedramię. Nic jednak takiego się nie wydarzyło, wręcz przeciwnie, został ofuknięty przez jedną żako za bezczelność i brak orzechów w ramach poczęstunku. Spuścił zatem rękę, wchodząc głębiej i przechadzając się pomiędzy klatkami. Zdawało mu się, iż pani prefekt właśnie w sklepie ze zwierzętami dorabia po zajęciach, acz mógł się mylić. Zbyt silnych więzów dwójka Puchonów nie miała. Mimo to, rozglądał się za znajomą twarzą, zerkając też z zaciekawieniem na egzotyczne zwierzęta.
Bridget Hudson
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Bridget w swojej pracy bardzo rzadko się nudziła. O ile nie obsługiwała klientów, którzy nie zawsze wiedzieli, czego szukali, miała od groma roboty przy zwierzętach, które trzeba było karmić, wyczyścić im klatki lub po prostu dotrzymać im towarzystwa lub pobawić się w chwilach nudy. Swoją drogą bardzo to lubiła. Kiedyś miała wątpliwości, czy aby na pewno chciała się tym zajmować, jako że jej starsza siostra już była mocno zakręcona na punkcie magicznych zwierząt, nie chciała być w jej cieniu, lecz ostatecznie doszła do wniosku, że jest to ta dziedzina, która przychodziła jej najłatwiej i warto było w nią "inwestować". No i skoro miała czas i dużo zapału do pracy, menażeria powoli stawała się jej drugim domem. A może i trzecim, a nawet czwartym... W każdym razie spędzała tu kilka godzin niemal każdego dnia i bardzo, ale to bardzo cieszyła się z każdej mijającej minuty pośród zwierząt. Akurat stała gdzieś z boku, wsuwając nad klapką pożywienie dla wielkiego boa zwiniętego w kącie bogato wyposażonego terrarium, gdy usłyszała znajomo brzmiące głosy. Wyjrzała zza rogu i jej oczom ukazała się para chłopców z Hufflepuffu, Liam oraz Neirin. To jasne, że spotykała tu sporo kolegów ze szkoły, jako że znaczna większość z nich posiadała zwierzątka i przychodziła do menażerii, jednak z ludźmi domu borsuka zawsze witała się nieco wylewniej. Ruszyła do nich niemal dosłownie w tym samym momencie, gdy Nairin zapytał, czy przypadkiem tu nie pracuje. - Cześć! - przywitała się głośno, już z daleka machając do nich ręką. - Co słychać? Szukacie czegoś? - zapytała, gotowa do pomocy. Usta rozciągnęły jej się w szerokim uśmiechu, a wzrok wędrował raz w kierunku jednej, raz drugiej twarzy.
Papugi były oczkiem w głowie właściciela - Nanuk uwielbiał sprowadzać coraz to nowsze i piękniejsze okazy, które zasiedlały jego sklep. Każdą z nich trzeba było jednak oswoić i dobrze przygotować do obcowania z czarodziejami, którzy nie zawsze mieli najlepsze podejście do zwierząt. Nic zatem dziwnego, że czasami zdarzały się drobne wypadki, którym nawet @Naeris Sourwolf i @Bridget Hudson nie mogły zaradzić. Tego dnia papugi były wyjątkowo pobudzone, jakby magia w pomieszczeniu wibrowała z jakaś nienaturalną częstotliwością, a każda niespodziewana sytuacja potrafiła je rozdrażnić. Wszystko zaczęło się od wejścia starszej czarownicy obwieszonej biżuterią, która wpadła w oko jednej z papużek. I naturalnie odczuła potrzebę upolowania tej błyszczącej się zdobyczy....
BRIDGET 1,2 - masz już doświadczenie z papugami i od razu rozpoznałaś zamiary ptaka. Interweniujesz natychmiast, ściągając na siebie uwagę stworzenia. Dorzuć kostkę. Parzysta - najwyraźniej miałaś duży wkład w wychowywanie tych papug, bo dźwięk Twojego głosu sprawił, że ptak stracił zainteresowanie klientką i posłusznie przysiadł na twojej ręce, domagając się pochwały. Prawdziwy z Ciebie zaklinacz papug. Dostajesz 1 punkt z ONMS. Nieparzysta - co prawda ptak zwrócił na Ciebie uwagę... Szkoda tylko, że irracjonalna złość wcale mu nie minęła, tylko przeniosła się na inny obiekt. Bolesne dziobnięcia w rękę to na pewno nie efekt, który chciałaś osiągnąć... 3,4 - ta papuga lubi błyskotki i to właśnie posrebrzany łańcuszek był w tym wszystkim jej celem. Jednym kłapnięciem dziobem przejęła biżuterię, ale przestraszona krzykami klientki natychmiast się spłoszyła i odleciała na palmę. Masz szczęście, że w locie wypuściła zdobycz z dzioba, a nie ją połknęła, bo zamiast zapłacenia klientce 15 galeonów za zniszczenie biżuterii, musiałabyś biec do weterynarza. 5,6 - kompletnie nie masz pojęcia w jaki sposób uspokoić papugę. Czegokolwiek próbujesz, jesteś nieelegancko ignorowany. W dodatku na złość ptaka zaczynają reagować pozostałe stworzenia, przez co kilka osób obrywa skrzydłami po głowie - jedno trzeba przyznać, klienci jeszcze nigdy tak chętnie i szybko nie wychodzili ze sklepu. Dodatkowo z półki spada pudło karmy, która rozsypuje się po całej podłodze. Jeśli miałaś jakieś plany po pracy, będziesz musiała je przełożyć, żeby uporać się z tym bałaganem i uspokoić zwierzęta. Szef jest jednak dla Ciebie wyjątkowo miły i za nadgodziny płaci Ci 20 galeonów.
NAERIS 1,2 - niestety trafiłaś na kobietę wyjątkowo kłótliwą i skłonną do wyolbrzymiania. Wiesz, że papuga w rzeczywistości nie zrobiłaby nikomu krzywdy i gdyby tylko zachowano spokój, sprawę udałoby się opanować o wiele szybciej. Nie masz jednak takiej siły przebicia, a nie chcesz dodatkowo stresować zwierząt i wszczynać kłótni. Dajesz więc kobiecie rabat na zakupy w ramach rekompensaty za stres. Szef potrąca Ci to jednak z pensji. Tracisz 20 galeonów. 3,4 - naturalną reakcją u wielu ludzi była panika. Kobieta zaczęła się odganiać rękami, co wcale nie pomogło w uspokojeniu ptaka, a jedynie go rozsierdzało. Początkowo tego nie zauważyłaś, ale papuga w tym zamieszaniu zdążyła skaleczyć klientkę pazurami. Może nie jest to bardzo groźna rana, mimo to wiesz, że takie rzeczy nie powinny się zdarzać. Próbujesz zatem to naprawić. Dorzuć dwie kostki. Jeśli ich suma będzie równa bądź wyższa niż 8 zaklęcie Vulnus alere wychodzi Ci znakomicie. Możesz je wpisać jako opanowaną zdolność. Dostajesz również 1 pkt do uzdrawiania. Jeśli nie, zaklęcie zadziałało odwrotnie i jeszcze poszerzyło ranę. Takiej reprymendy od szefa jeszcze nie dostałaś. 5,6 - jesteś przekonana, że klientka była po części winna rozjuszeniu na co dzień bardzo łagodnej papugi. Nie omieszkasz więc jej tego wytknąć, kiedy próbuje się wykłócać. Wydaje Ci się, że sprawa jest przegrana, kiedy w sprawę wtrąca się kilku innych świadków. Może nie byli oni zbyt zadowoleni z tego co się działo, ale wstawiają się za Tobą. Ostatecznie dochodzi nawet do tego, że kobieta Cię przeprasza za nadmierną emocjonalność. Jako że szef nie wiedział nic o interwencji innych ludzi, chwali Cię za opanowanie sytuacji i nagradza 15 galeonami.
Bardzo podobała mu się sama koncepcja szukania tych jaj. Nie dość, że można pobawić się w poszukiwacza, to trudy zawsze zostają nagrodzone słodkością w postaci czekolady. Liama nie trzeba byłoby przekonywać ani chwili dłużej: porwałby się na podobną zabawę już za pierwszą wysuniętą propozycją. Nie ciągnął jednak tematu długo, kończąc go tylko serią zachwytów i szybkich komentarzy odnośnie dzieciństwa rudzielca. Neirin w istocie, był z zagranicy, bowiem jego korzenie sięgały Walii, ale szatyn często miał poczucie, jakby byli dla siebie zupełnie innymi kulturami, nie tylko pod kątem ziem. Mugole okropnie go fascynowali… „Czy tutaj nie pracuje Bridget Hudson?” - Wydaję mi się, że t-… hej, Bri! – niemal się wyprostował, obdarowując dziewczynę niezwykle sympatycznym uśmiechem. To prawda, nie mieli okazję zbyt często ze sobą rozmawiać. Domyślał się, że miała po uszy obowiązków nie tylko z pracą w Menażerii, ale także pełnioną w szkole funkcją… i samymi studiami! Nie przeszkadzało to jednak Liamowi, by po prostu ją lubić. Według jego zdania i tych kilku słówek wymienionych razem w pokoju wspólnym, była naprawdę sympatyczną osobą. Z tym samym niezachwianym dobrym humorem podszedł bliżej dziewczyny, kładąc ostrożnie dłoń na nieco wybrzuszonej kieszeni szaty. Poczuł tam jakiś niespokojny ruch… traszka się niecierpliwiła? - U nas wszystko w porządku, właśnie rozmawialiśmy o mugolskich tradycjach wielkanocnych. Słyszałaś o tym, że mugolskie dzieci szukają czekoladowych jajek po ogrodach? Super, nie?! Sam widziałem jedną z takich imprez w niemagicznej części Lodnynu! A Neirin nawet się w to bawił! – znany był z tego, że gadał nieprzyzwoicie dużo, choć nie można było odmówić mu tego rozkosznego, niemal dziecięcego entuzjazmu, gdy tak zachwycał się byle wielkanocnym szukaniem jaj. – U Ciebie też wszystko gra? – zagadnął zaraz grzecznie, nie chcąc oczywiście zachować przywilej trajkotania wyłącznie dla siebie. – Mm.. tak! Przede wszystkim chcielibyśmy poszukać zwierzątka dla Neirina. Kruk, prawda? – zerknął krótko na rudzielca, a później wrócił do prefekt. – Przydałoby się towarzystwo dla tego, którego już mamy… potwornie męczy mojego kota. – zaśmiał się sympatycznie, robiąc małą przerwę w wypowiedzi. – A później prosiłbym cię o pomoc z moją dwuogonową traszką, bo jest jedna rzeczy, która mnie niepokoi… ale może najpierw kruk! Nei? – zwrócił się do przyjaciela – Masz jakieś wymagania?
Bridget Hudson
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Przepraszam za tą wstawkę, odpowiadam w tym poście na ingerencję i nie ma on związku z naszym obecnym wątkiem. Jakoś za bardzo się te dwie rzeczy nałożyły, wybaczcie mi chłopcy :*
Ptaki nigdy nie były ulubionymi zwierzętami dla Bridget Hudson, głównie dlatego, że przez większość swojego życia nie miała z nimi do czynienia i nie zdążyła nabrać większego doświadczenia w pracy z nimi, zanim rozpoczęła tę tutaj, w Menażerii. Na szczęście właściciel był w wielu sytuacjach bardzo wyrozumiały i od zupełnych podstaw tłumaczył jej, co i jak należało robić, dzięki czemu z dnia na dzień dziewczyna stawała się coraz lepsza i potrafiła radzić sobie w zdecydowanej większości ciężkich przypadków. Tego dnia jednak działo się z papugami coś dziwnego. Coś, na co lekarstwa nie potrafił nikt znaleźć. Hiper aktywność, w którą wkroczyły, zdawała się nie mieć większego powodu, chociaż zarówno Bridget, jak i Naeris zgodnie stwierdziły, że atmosfera była jakaś taka... Gęstsza i dziwniejsza. Może to wszystko przez zakłócenia magii? Zwierzęta potrafiły na nie reagować na przeróżne sposoby. Teraz natomiast jedna z papug wyjątkowo mocno zainteresowała się błyskotkami, które miała na sobie jedna z kobiet odwiedzających menażerię. Inna sprawa, że sama klientka rozsiewała wokół siebie specyficzną aurę, papużce bardzo podobały się wszystkie naszyjniki, pierścionki i inne ozdóbki, które do siebie przypięła i postanowiła je zdobyć, atakując Merlinowi winną panią. Dziewczyny czym prędzej ruszyły na ratunek, a Bridget przypadło w udziale uspokojenie ptaka. Ten jednak wcale nie chciał jej słuchać, bezczelnie ignorując każde jej słowo i czyn, a dodatkowo rozjuszając całą resztę papug. Armia skrzydeł zaczęła uderzać innych ludzi po głowach, a Bridget z przerażeniem wymalowanym na twarzy obserwowała, jak klienci wychodzą ze sklepu, wystraszeni i zirytowani całą tą sytuacją. Gdy papugom uciekli ludzie, ofiarą stało się wielkie pudło z karmą, które runęło z górnej półki i rozsypało się po całym sklepie. Bridget myślała, że stanie na środku i zacznie płakać. Wszystko jednak stopniowo ucichło, uporała się zarówno z bałaganem, jak i z niespokojnymi zwierzętami. Zajęło jej to nie tylko sporo czasu, ale kosztowało również nerwy. Jedyny pożytek z tego był taki, że szef postanowił zapłacić jej za nadgodziny spędzone w sklepie. Może to i lepiej, że siedziała tam dłużej, niż zamierzała? Zaległości z lekcji nadrobi, a to chyba lepsze niż pójście do zamku, by wszyscy wkoło czuli nie tylko zapach porażki, ale również tej nieszczęsnej karmy.
Praca w sklepie była czystą przyjemnością. Naeris nie mogła narzekać ani na pensję, ani na współpracowników - do tego mogła robić to, co najbardziej kochała. Na ten moment nawet nie wyobrażała sobie odejścia z menażerii, gdzie zadomowiła się już tak mocno. Kochała każdego kruka, każdą ropuchę i każdego psidwaka, jakim miała okazję się tu opiekować. Mogłoby się zdawać, że serce dziewczyny jest niczym bezdenna studnia dla wszystkich stworzeń i chyba rzeczywiście tak było. Nigdy nie wyczerpywała jej się cierpliwość, wszystkie traktowała na równi, z identyczną troską dbając o przestraszonego kota i rannego żółwia. Gdyby mogła, zaopiekowałaby się wszystkimi. - Spokojnie, nic wam się nie stanie. - szepnęła, uspokajająco gładząc barwne pióra jednej z papug. Rozmawianie ze zwierzętami przychodziło Naeris bardzo naturalnie, można nawet śmiało stwierdzić, że lepiej porozumiewała się z nimi niż z ludźmi. Nie chciała, żeby stresowały się dziwną atmosferą, dlatego starała się zapewnić im sporo uwagi i czułości. Niestety, to i tak nie pomogło w obliczu nagłego zamieszania. Sourwolf nie do końca zorientowała się nawet, co się stało, gdy donośny skrzek zaalarmował całą menażerię. Pozwoliła, żeby to Bridget zajęła się papugami, które najwyraźniej wpadły w jakiś amok. Bała się bardzo, żeby rzadka nie zrobiła sobie krzywdy. Pozostawała jeszcze kwestia pomocy starszej pani, która znalazła się w epicentrum tego chaosu. Naeris pospieszyła w obronie czarownicy. Próbowała przekonać ją do zachowania spokoju, bo krzyki i gwałtowne ruchy mogły tylko pogorszyć sytuację. W końcu Krukonce udało się zabrać czarownicę na zaplecze, gdzie była wolna od atakujących ją ptaków. - Och, jest pani ranna! - zauważyła z ukłuciem strachu - co jeśli będzie chciała narobić przez to problemów panu Nanukowi? A jeśli napiszą o nich w Proroku jakiś nieprzyjemny artykuł albo nabawi się jakiejś choroby przez te ślady po pazurach, albo jest jakąś ważną osobistością i będzie jeszcze gorzej... Jasnowłosa przeprosiła ze skruchą kobietę, oferując, że pomoże jej z ranami. Nie były głębokie, ale wolała opatrzyć je od razu. Nie była przecież żółtodziobem... A przynajmniej miała nadzieję, że na takiego nie wyjdzie. Wyciągnęła różdżkę, żeby rzucić proste zaklęcie i starała się przy tym ani przez chwilę nie wahać. Zadrapania momentalnie znikły, pozostawiając klientkę wolną od bólu i brzydkich śladów. Naeris kamień spadł z serca i czarownica również wydawała się uspokojona. Krukonka upewniła się, że Bridget poradziła sobie z papugami (zauważyła przy tym, że także reszta klientów postanowiła opuścić menażerię), po czym ostrożnie wyprowadziła starszą panią. Nie miała czasu na bycie z siebie dumną - najważniejsze, że ostatecznie zarówno zwierzęta, jak i kobieta były bezpieczne. Przeprosiła raz jeszcze za zamieszanie i wróciła do wykonywania swojej pracy w sklepie.
Praca w menażerii nie zawsze była przyjemna. O ile przyjmowanie dostaw oraz kontakt z klientami nie były takie złe, tak różnie to bywało, gdy chodziło o zwierzęta. Sama opieka nad nimi dawała dużo satysfakcji. Karmienie, sprzedaż, sprawdzanie stanu ich zdrowia to była Twoja codzienność, jednakże nie zawsze było tak różowo. Właściciel menażerii źle ułożył wasze grafiki, dzięki czemu przez cały weekend sklep pozostawał bez opieki. W poniedziałek to ty rozpoczynałaś zmianę. Nakarmiłaś wygłodniałe zwierzęta i wstępnie ogarnęłaś całą tonę szelek i obróżek, jakie zdążyły przyjechać w ramach porannej dostawy, lecz pozostało najgorsze - sprzątanie wszystkich klatek.
1 i 2 - Uporządkowanie wszystkiego zajęło Ci bardzo dużo czasu. Jesteś spocona, ręce masz całe w ptasich odchodach i na dodatek rozerwałaś sobie szatę o wystający element w klatce jednej z papug. Najważniejsze jest jednak to, że zdołałaś wszystko przygotować, zanim pojawili się pierwsi klienci. Patrzyli na Ciebie trochę dziwnie, gdy pojawiłaś się przed nimi taka psidwakowi z gardła wyjęta, ale nie to było najważniejsze. Właściciel, który zjawił się godzinę później, był pod wrażeniem tego, że mimo wszystko udało Ci się zapanować nad sytuacją. Przeprosił Cię za swoje niedbalstwo i oznajmił, że tylko dzisiaj możesz wybrać sobie dowolne zwierzątko ze sklepu na jego koszt. 3 - Stajesz na głowie, aby doczyścić wszystkie klatki, lecz magia dzisiaj wyjątkowo się buntuje. Zamiast pomagać tylko przeszkadza i wkrótce wszystkie klatki, na których wypróbowałaś chłoszczyść, nadają się jedynie do wyrzucenia, gdyż zaklęcie nieodwracalnie wygina w nich pręty. Właściciel menażerii potrąci Ci za nie 20G z następnej wypłaty. 4 - Dzielnie walczysz z brudem i smrodem, kiedy do menażerii wchodzi klient. Jest nieznośnie wybredny i zajmuje Ci tak wiele czasu, że gdy w końcu wychodzi, jesteś do tyłu z pracą. Zagęszczasz ruchy, lecz dzięki temu stajesz się nieuważna. W pewnym momencie jedna z klatek, ułożonych jedna na drugiej, spada na ziemię, zawadzając wcześniej o Twoje ramię. Z rozdartej szaty sączy się nieprzerwanym strumieniem mnóstwo krwi, co bardzo niepokoi zwierzęta. Musiałaś wysłać sowę do współpracownika, błagając go o przejęcie fragmentu twojej zmiany i udałaś się do uzdrowiciela. Jeżeli napiszesz post w skrzydle szpitalnym bądź w szpitalu, zdobędziesz za darmo dwie fiolki eliksiru wiggenowego, mającego pomóc w zaleczeniu rany. Zgłoś się po nie w odpowiednim temacie. 5 i 6 - Sprzątanie nie jest szczytem Twoich marzeń i chociaż okropnie Cię nudzi, czas stale płynie. Wkrótce Twoja zmiana dobiega końca, a Ty możesz śmiało przyznać to przed samą sobą - wcześniej nie miałaś pojęcia, że można doczyścić klatkę z ptasiego guano na tyle różnych sposobów. Zdobywasz jeden kuferkowy punkt z onms, zgłoś się po niego w odpowiednim temacie.
______________________
Naeris Sourwolf
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 167 cm
C. szczególne : Tatuaż anielskich skrzydeł na plecach
Do pracy Naeris wybierała się w naprawdę dobrym humorze. Udało jej się podciągnąć parę ocen, odwiedziła też ciotkę w Newcastle. Nadal miała sporo na głowie, a zwłaszcza parę nowych pomysłów męczyło jasnowłosą główkę - myślała o swojej przyszłości częściej niż powinna. Z radością szła do menażerii, żeby spędzić trochę czasu przy pracy ze zwierzakami. Tam jednak czekało ją drobne rozczarowanie. Nanuk zazwyczaj lepiej dbał o swoich pracowników i sklep. Musiał popełnić jakiś błąd, a konsekwencje spadły na Sourwolf, gdy zobaczyła jak zaniedbany został sklep. Serce jej się krajało, gdy widziała głodne zwierzęta, przestraszone, bo nikt się nimi nie zajmował. Pomimo, że sytuacja była dość tragiczna, Naeris nie załamała się i wzięła do pracy. Zajęła się sprzątaniem bałaganu, dzielnie usuwając zanieczyszczenia... a raczej próbując, bo magia wyjątkowo było przeciwko dziewczynie. Próbowała pozbyć się ptasich odchodów, ale Chłoszczyść tylko wszystko pogarszał. Parę klatek uszkodziła i przeraziła się, że właściciel będzie na nią wściekły. Resztę doczyściła już ręcznie, a za szkody z przykrością zapłaciła. Ale liczyło się to, że pomogła zwierzętom. Przynajmniej one były wdzięczne Krukonce.
3
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Tak prawdę mówiąc, to Mefisto nie miał pojęcia jakim cudem wylądował w menażerii. Kompletnie nie nadawał się do pracy ze zwierzakami, z którymi zaraz musiał się pożegnać - tęsknie spoglądał na klientów wynoszących sowy, koty, króliki... Wykorzystywał każdą wolną chwilę na odrobinę zabawy ze stworzeniami, które nieustannie go otaczały. Chętnie czyścił klatki, bawił się, karmił; najgorsze w tym wszystkim było to, że zaczynał rozważać przygarnięcie jakiegoś malucha do własnego mieszkania. Obawiał się tylko reakcji Lilith, która potrafiła nieźle dać się we znaki, czy to chodziło o zbłąkanego ptaszka na parapecie okna, czy jakiegoś Noxowego gościa. Tak czy inaczej, akurat tego dnia Mefisto miał inne plany. Poinformował właściciela o szczególnym zamówieniu, którym miał się w pełności zająć samodzielnie - z przygotowaniem, dostarczeniem, poinformowaniem. Nox pominął skrzętnie fakt, że to on zamierzał dokonać owego zakupu, coby podarować znajomemu Puchonowi małego węża. Rzecz w tym, że pojawiły się u nich ostatnio takie piękne żółto-czarne maluchy, ale klienci zupełnie się nimi nie interesowali, przez co właściciel menażerii chciał się ich, krótko mówiąc, pozbyć. A Mefisto nie mógł na to pozwolić, zatem tylko czekał aż wybije odpowiednia godzina, by w końcu skończyć nudne zamiatanie podłogi ("zaklęcia są zdradliwe, panie Nox, lepiej użyć własnej siły!") i zabrać się za przygotowywanie "prezentu". Wiedział, że to dobra decyzja, bo maluch trafi w dobre ręce.
To trochę wyglądało, jakby zaczynała go prześladować. No, ale nie mogła się powstrzymać! W końcu cały czas kombinowała jakby tu wkręcić się w to wszystko. Zamierzała go jeszcze trochę pomęczyć, powypytywać o jego początki i zagadać o to nie raz. Aczkolwiek tym razem miała trochę problem ze swoim własnym tatuażem - strasznie kiepsko się goił i w sumie nie wiedziała, czy udać się z tym do pielęgniarki, czy właśnie do Mefa. Może to było normalne, tylko ona o tym nie wiedziała? Nie chciała robić z siebie panikary, więc postanowiła go podpytać trochę. W dodatku miejsce pełne zwierząt zawsze odwiedzała z przyjemnością, a tutaj było ich pod dostatkiem. Całkiem fajna praca, chociaż kiedy Emily myślała o tym, że pewnie nie trzeba opiekować się tylko słodkimi zwierzątkami, ale też nie daj Merlinie jakimiś okropnymi pająkami od razu zmieniała określenie z fajna, na przerażająca. Miała nadzieje, że nie spotka tutaj takiego stworzenia. Kiedy weszła do środka jej oczom ukazał się naprawdę piękny wąż. Je zdecydowanie lubiła, więc zbliżyła się trochę do niego. Nie dotykała go jednak bez pozwolenia chłopaka, nigdy nie było wiadomo jak gad zareaguje. - Piękny - rzuciła w kierunku Noxa, przyglądając się jego żółtym plamkom.
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Nie spodziewał się wcale Emily - ani, na dobrą sprawę, nikogo innego. Tego dnia w ogóle był wyjątkowo mały ruch, ale Mefisto to nie dziwiło, bo poniedziałki bywały niesamowicie leniwe. Dzięki temu miał trochę więcej czasu na realizowanie własnych planów. Niewyobrażalnie zauroczony małym pytonem, to właśnie jemu poświęcił całą swoją uwagę; projektował idealne terrarium pod czujnym spojrzeniem gada. - To do mnie? Bo jeśli nie, to raczej piękna- poprawił Ślizgonkę, puszczając jej oczko. Fakt faktem, była to żółto-czarna samica i warto było o tym pamiętać. Mefisto gestem poprosił dziewczynę, żeby dała mu chwilkę; musiał poodnosić kilka pudeł na zaplecze, żeby nie zostawiać sobie całego sprzątania na później. Ladę i tak już całą zastawił różnymi pierdółkami, którymi zamierzał uraczyć węża. - Dobra. W czym mogę pomóc? - Zagadnął, znowu wyjątkowo uprzejmie. Rowle miała niezłego farta, skoro notorycznie wpadała na Mefisto w pracy - tam pamiętał o tym, by dobrze się zachować. Teraz wyglądał wyjątkowo porządnie, nawet jeśli sińce pod oczami zwiastowały nadchodzącą wielkimi krokami pełnię. - Szukasz czegoś konkretnego? - Bo chyba nie przyszła tutaj, żeby dotrzymać mu towarzystwa...
Widziała, że chłopak naprawdę przejawiał duże zainteresowanie wężem. Musiał lubić swoją prace i z pewnością nie traktował jej jako najwyższej konieczności. To całkiem fajne, że udało mu się znaleźć nawet dorywczą pracę, w której dobrze się czuł. Szczególnie, że drugim zajęciem były tatuaże, które z pewnością go fascynowały. Ewidentnie wiedział, jak połączyć przyjemne z pożytecznym. Emily nie miała pojęcia jeszcze jak dorabiać na studiach w taki sposób, żeby było to w miarę znośne. Kompletnie nie widziała się w roli barmanki i miała nadzieje, że do tego dojdzie w ostateczności. Nie potrafiła być na siłę miła dla ludzi, dla których nie chciała i nie potrafiłaby w żaden sposób łagodnie obejść wszelkich chamskich odzywek. Koniecznie musiała się rozejrzeć za jakimś przyjemnym miejscem. Pokręciła głową na słowa chłopaka, nie odrywając jednak spojrzenia od węża. - W sumie nie przyszłam tutaj dla zwierząt, chociaż nie powiem, pokusa jest spora - przyznała, rozglądając się po pomieszczeniu pełnym uroczych stworzeń. - Chodzi o tatuaż. Chyba dzieją się z nim jakieś dziwne rzeczy. Smaruje tym co mówiłeś, ale mam wrażenie, że to nie goi się tak jak powinno - przyznała, bo o dziwo to miejsce wciąż ją trochę pobolewało i nie wyglądało zbyt ciekawie.
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Trzeba było przyznać, że był zadowolony. Nawet na to żmudne zamiatanie podłogi nie narzekał zbyt głośno, przyjmując do wiadomości, że nawet takie rzeczy należało wykonywać. Czas spędzony z miotłą do sprzątania, Mefistofelesowi wynagradzały chwile ze zwierzakami. Teraz również wcale nie czuł się tak, jakby ciężko harował. W końcu zajmował się przesłodkim pytonem, jednocześnie nieustannie upewniając się w myślach, że oddanie go w ręce Neirina to dobry pomysł. - Jestem pewien, że coś by się dla ciebie znalazło - zapewnił, tylko trochę sucho i sztucznie. Nie zamierzał Emily wciskać na siłę pupilków, skoro nie przyszła w takim celu. Zostawił na chwilę terrarium, aby uraczyć dziewczynę beznamiętnym spojrzeniem. Skoro nie chodziło jej o asortyment menażerii, to musiała mieć sprawę bezpośrednio do niego. - Tatuaż? - Zmarszczył brwi, od razu się ożywiając. Gestem zachęcił blondynkę, aby do niego podeszła - chyba nie było niczego dziwnego w tym, że chciał sprawdzić o czym mówiła? Pozwolił aby schowała się za ladą, a sam dodatkowo zasłonił ją swoją sylwetką, gdy delikatnie unosił materiał jej koszulki. Faktycznie skóra wyglądała na niezbyt elegancko zaczerwienioną, zupełnie jakby tatuaż zrobiono kilka minut temu. - Dobra, to nic takiego - oznajmił w końcu, odsuwając się. Nie chciał ryzykować zostania przyłapanym przez menażera, więc zabrał się za nerwowe prace porządkowe, o mały włos nie zrzucając w blatu pustego terrarium. - Masz tam po prostu bardzo delikatną skórę, ale nie ma czym się przejmować. Będzie się goiło trochę dłużej... odradzam wizyty w Skrzydle szpitalnym, bo moim zdaniem doprawianie mugolskich tatuaży magią jest bez sensu. Podrzucę ci potem inny krem - zaoferował, rzucając Rowle piłeczkę dla kugucharów, żeby odłożyła ją na stojącą obok szafkę.
Emily bardzo lubiła zwierzęta i traktowała je wyjątkowo dobrze. W dodatku zawsze popierała wszelkie akcje, które bronią ich praw i starała się jakoś pomagać. Nie była zbyt dobra w organizowaniu głośnych protestów i niespecjalnie miała ochotę to robić, ale kiedy ktoś inny działał z rozmachem chętnie pomagała i zawsze spierała takie inicjatywy. Tatuaż bolał, co z pewnością nie było normalne, bo od jego wykonania minęło już trochę czasu i wszystko powinno być w porządku. Emily była pod takimi względami dużo bardziej wstydliwa niż udawała, że była i chociaż wiedziała, że to czysto profesjonalne to i tak dziwnie jej było zdjąć koszulkę zarówno podczas wykonywania tatuażu, jak i tutaj ją podwinąć. Nie dało się jednak ukryć, że bez tego trudno by mu było jej pomóc. - Okej, dzięki - kiwnęła głową, wiedziała, że pójście z tym do skrzydła nie miałoby zbyt wiele sensu, ale ignorowanie też nie było zbyt rozsądne, dlatego zwróciła się do chłopaka. Na wzmiankę o czymś innym do smarowania pokiwała głową. Miała nadzieje że to pomoże i wszystko ładnie się zaleczy. Rozejrzała się jeszcze po sklepie, bo te wszystkie stworzenia naprawdę przyciągały jej wzrok. No, może dopóki nie natknęła się na ogromnego pająka, który stał pewnie trochę bardziej na uboczu nie bez powodu. Łatwo mógł kogoś wystraszyć. Pisnęła mimowolnie, chociaż gdyby szła za tym jakakolwiek refleksja z pewnością zrobiłaby wszystko, żeby się powstrzymać przed tę reakcję. Odsunęła się szybko od pająka, na absurdalną wręcz odległość biorąc pod uwagę fakt, że był schowany za szybą. Bez żadnej możliwości kontaktu z Emily. A jednak jej głowa inaczej to odbierała. Z tego wszystkiego aż pobladła i powstrzymywała się intensywnie, żeby nie krzyknąć gorzej niż przed chwilą.
/dum dum ingerencja dla Mefisto, najpewniej dzieje się w zupełnie innym czasie, chyba że macie ochotę jakoś to rozegrać
W sklepie przewijały się najróżniejsze stworzenia, w tym także te niebezpieczniejsze. Widłowężami powinni zajmować się tylko wyspecjalizowani czarodzieje, nawet jeśli chodziło o pojedynczego, bardzo młodego osobnika. Nanuk do takich należał, choć i on nie był zachwycony perspektywą trzymania trzygłowego gada w sklepie, ale obiecał przekazać go swojemu dobremu przyjacielowi. Pracownikom menażerii nie dane było wiedzieć, czy miał posłużyć do handlu cennymi jajami czy może chciano go przetransportować go do lasu, gdzie mógłby spokojnie żyć. Grunt, że ogromne, przyszykowane na szybko terrarium w jednym z ukrytych przed spojrzeniami klientów pomieszczeń budziło zainteresowanie. @Mefistofeles E. A. Nox miał rękę do zwierząt i to trzeba było mu przyznać. Wąż nie był agresywny, a nawet kiedy Ślizgon przechodził przez pomieszczenie wydawał się wręcz całkiem sympatycznie nastawiony. Nox mógł zajmować się swoją pracą i opieką nad paroma dla odmiany niegrzecznymi kugucharami. Koty bardzo chciały się bawić i eksplorować teren, dostrzegając dogodny moment jeden z nich uciekł z twoich rąk. Przemknął błyskawicznie za niedomkniętymi drzwiami do pokoju, gdzie tkwił widłowąż, co jak można się domyśleć, spowodowało katastrofę. Musiałeś się spieszyć, żeby ochronić kuguchara przed gadem, którego obecność małego, nadpobudliwego sierściucha bardzo mocno zdenerwowała. Głośny syk oddziałał też na kota. Nastroszona sierść i wyciągnięte pazury zwiastowały niebezpieczne starcie, a kuguchar najwyraźniej nie uważał, że w starciu z dużo większym gadem nie ma za bardzo szans na wyjście bez szwanku. Zwłaszcza, że widłowąż za nic miał sobie teraz bezpieczne siedzenie w terrarium. Trzask szyby uświadomił Noxa w tym, że wąż naprawdę chce dopaść swoją ofiarę. A on był jedynym, który mógł temu jakoś zapobiec.
Rzucasz dwiema kostkami.
Co się dzieje z Tobą? 1,2 - Próbujesz złapać kota zanim wąż wyskoczy w jego kierunku, ale ci się to nie udaje. Jedna z trzech głów która miała zatopić się w pokrytym sierścią karku, trafia w twoje ramię. Palący jad rozlał się po twoim ciele, powodując, że ręka zaczęła ci szybko drętwieć, a palące zaciskać w niekontrolowanych odruchach. Najgorsze, że wąż ani myśli otwierać szczęk i chyba będziesz musiał go wyszarpnąć. A później szybko znaleźć antidotum, zanim stanie ci się coś gorszego. 3 - Masz niezłego pecha, bo może i udało ci się nieco odsunąć widłowęża, żeby nie miał jak rzucić się na kota, ale sierściuch z kolei wyjątkowo mocno nie chce dać ci się złapać. W chwili nieostrożności zbliżasz się do kuguchara, a ten drapie najmocniej jak tylko potrafi. Może i skończyłoby się na jedynie kilku krwawiących ranach na policzku, ale pazur zahacza również o Twój kolczyk w wardze i zaczepia go tak silnie, że kończysz z rozerwaną wargą i krwią w ustach. 4 - Dałeś prawdziwy popis swoich umiejętności! Mówiąc i spokojnie gestykulując udało ci się zapobiec atakowi węża, który jedynie obserwuje ciebie i kuguchara lśniącymi ślepiami. Lepiej nadal zachowywać ostrożność... 5,6 - Nie chcąc nadepnąć na kota, potknąłeś się i przewróciłeś na podłogę. Oprócz obicia się i paru siniaków, zauważasz jeszcze, że fragment z pękniętej szyby wbił ci się głęboko w udo. Udaje ci się pomimo wszystko zgarnąć kuguchara z zasięgu widłowęża, ale sytuacja dalej wygląda kiepsko.
Co się dzieje z wężem? 1 - Cała sytuacja zmieniła się w ułamku sekundy, a twój refleks nie mógł równać się z tym zwierzęcym (bynajmniej nie wtedy kiedy nie było pełni). Wąż zdążył przesunąć swoje ogromne ciało, żeby dopaść kota z drugiej strony. Możesz tylko dostrzec, jak zatapia kły w jego karku. Tego biednego stworzonka już nie dało się uratować... Wołasz Nanuka i razem radzicie już sobie bezproblemowo z wciągnięciem widłowęża do terrarium i tym razem zabezpieczeniem go o wiele lepiej i solidniej. 3,4 - Tak naprawdę ten atak na kota to była podpucha. Widłowąż chciał bowiem skorzystać z zamieszania i kiedy ty byłeś zajęty przytrzymywaniem kota, on wymknął się pomiędzy twoimi nogami. Nigdy nie podejrzewałbyś gada o taką szybkość, ale zdążył wydostać się na zewnątrz i zniknąć ci z oczu. Musisz błyskawicznie wezwać pomoc, żeby odnaleźć zgubę, ale na szczęście nie zajmuje to dużo czasu. 5,2 - Dzięki twoim umiejętnościom i wiedzy na tematy tych gadów udaje ci się uspokoić widłowęża, który wycofuje się w kąt terrarium. Z kotem też długo się nie męczysz. Kiedy już wyprowadzasz go z pomieszczenia i zamykasz w klatce, zauważasz, że jest po prostu przestraszony. Mogło dojść do o wiele większej tragedii, ale zapobiegłeś temu dzięki nieuleganiu panice. Możesz wpisać sobie punkt do kuferka z ONMS. 6 - Widłowąż zachowywał się coraz bardziej niespokojnie. Nie atakował cię co prawda, ale rzucał na wszystkie strony w poszukiwaniu dojścia do kuguchara. Zdążył strącić kilka pudełek, z których wysypała się karma, połamał też parę drobnych, ale drogich rzeczy. Musiałeś skorzystać z pomocy którejś ze współpracowniczek, która zdążyła dotrzeć na swoją zmianę (dowolnej), żeby jakoś zapanować nad dwoma zwierzakami. Niestety, za szkody, których narobił wąż, Nanuk potrąca ci 30 galeonów.
______________________
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Mefisto odrobinę niepewnie podchodził do Nanukowego pomysłu odnośnie przechowywania w menażerii widłowęża. Z jednej strony sam bardzo chciał zbliżyć się do tego stworzenia i dowiedzieć trochę więcej w praktyce, z drugiej - martwił się o inne stworzenia zamieszkujące te pomieszczenia. Automatycznie spadła na niego większa odpowiedzialność w postaci pilnowania, aby nic się nie zaplątało w tamte rejony sklepu... I, oczywiście, nie mogło to wcale być zbyt proste. Mefistofeles miał na głowie małe kuguchary, które robiły takie zamieszanie, jakby co najmniej wypełniono nimi cały sklep. Chyba nic dziwnego, że w pewnym momencie jeden z kociaków po prostu zniknął z pola widzenia zaaferowanego pracownika, udając się prosto do widłowęża. Dopiero hałas uświadomił chłopaka, jakim nierozważnym idiotą był, skoro dopuścił do takiej sytuacji. Pobiegł od razu do pokoju z trzygłową bestią, by pochwycić syczącego i prychającego kocura - priorytetem było zabranie go jak najdalej. Gorzej, że w tym momencie terrarium już odpuściło i teraz wszyscy byli narażeni na atak ze strony widłowęża. - Ty mała cholero... - warknął do kociaka, który uparcie drapał go po rękach. Przejęty wyrywającą się kulką sierści, nie dostrzegł jak jedna głowa zbliżyła się do niego trochę za bardzo. Otworzył jedynie szerzej oczy, czując jak w jego ramieniu zatapiają się ostre kły. Nie krzyknął, nie przeklął, a jedynie zamrugał kilkakrotnie i zaraz zacisnął szczęki - podobnie, jak stworzenie, które chyba puścić go nie chciało. Dwa ciężkie oddechy później, chłopakowi udało się oderwać od wściekłej bestyjki. Nieprzyjemny paraliż już rozlewał się po ciele Ślizgona, dodatkowo wymuszając na palcach nienaturalne skurcze. Trzymany w drugim ręku kuguchar padł jako druga ofiara widłowęża, ginąc na miejscu. Mefisto mógł być masochistą, ale nie był jeszcze samobójcą. Nie widział sensu w walce o nieprzytomnego, wykrwawiającego się kociaka - zamiast tego poszedł po właściciela menażerii, by później wspólnymi siłami okiełznać widłowęża. Jakimś cudem całkiem mu się upiekło, bo nie dostał żadnego poważnego rabanu; być może czynnikiem łagodzącym było własne odniesione obrażenie? Tak czy inaczej, Mefistofeles nie dociekał, bo odesłany został prosto do Świętego Munga, gdzie miał poprosić o antidotum.
/zt
2, 1
Bridget Hudson
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Bridget tego dnia była zdecydowanie bardziej zajęta pracą na zapleczu, przygotowywaniem posiłków dla zwierząt i obsługą kasy, na zmianę przechodząc od jednego do drugiego stanowiska i tak niemalże przez całą zmianę. Nie musiała się z niczym spieszyć, dzień mijał powoli, a przy tym liczba klientów nie była powalająca. W sumie to było praktycznie pusto na sklepie i gdyby nie to, że wędrowali z Mefisto tam i z powrotem po wszystkich kątach, nie byłoby w nim ruchu w ogóle. Kiedy raz wyjrzała głową zza zaplecza, by sprawdzić, czy ktoś przypadkiem nie błąka się w poszukiwaniu pomocy i dostrzegła jedną blondynkę przy terrarium z wężem. Nie wyglądała, jakby była w ogromnej potrzebie konsultacji, lecz Bridget zakodowała z tyłu głowy, by zerknąć ponownie za kilka chwil. W tym czasie poszła nasypać jedzenie szczurkom w klatce. Po powrocie do lady ujrzała, że dziewczynę chyba obsługiwał Mefisto, więc wróciła na zaplecze. Zapomniała jednak zabrać ważnej listy z tabelami dotyczącymi sprzedaży na sklepie, wobec czego wróciła... I dziewczyna ponownie chodziła sama. - Cześć - zagaiła do niej, przybierając na twarz szeroki uśmiech. - Szukasz może czegoś? Widziałam, że oglądałaś tamtego węża - dodała jeszcze, skinąwszy głową w kierunku terrarium z młodym pytonem. Jak nie Mefisto, to może ona zdoła nakłonić dziewczynę do kupna?
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Cieszył się, że Emily postanowiła do niego przyjść. Dla niego nie było problemem doradzenie w sprawach tatuaży, ponadto zależało mu na zadowoleniu klientów. Obserwował ją jeszcze chwilę, zanim wrócił do ogarniania nowego terrarium. Dał Ślizgonce chwilę na rozejrzenie się po sklepie, czując, że wcale nie zniknie zaraz za drzwiami - widział w jej oczach, że menażeria przypadła jej do gustu. - Co... och - wyrwało mu się, kiedy dziewczyna tak dobitnie zareagowała na widok pięknego ptasznika zamkniętego po drugiej stronie pomieszczenia. Nieco cyniczny uśmiech wypłynął na twarz Noxa, ale przełknął większość złośliwych komentarzy, których zwyczajnie nie wypadało mu wypowiedzieć w miejscu pracy. - Wiesz, jest całkiem szczelnie zamknięty. Raczej cię nie napadnie... To moja miłość - przyznał wobec tego, przecierając szybko wilgotną ścierką blat lady, który trochę się ubrudził. Wtedy też w pomieszczeniu pojawiła się Bridget, o której obecności Ślizgon trochę chyba zapomniał - drgnął z zaskoczeniem i zerknął na nią bez zrozumienia, kiedy zaczęła zagadywać Emily. Nie ma to jak wpakować się w sytuację, o której się nic nie wie. - Ten wąż został już kupiony - oznajmił trochę bardziej ostrze, niż powinien. Niby nic do Puchonki nie miał, ale najbardziej mu się podobało, kiedy wzajemnie schodzili ze swoich dróg. Po co sobie psuć nerwy? - I myślę, że poradzę sobie z Emily. Dzięki, Hudson. - Nie to, żeby ją wyganiał, ale nie czuła się troszkę zbędna? Na zapleczu z pewnością czekało na nią mnóstwo fascynujących zadań!
Emily powoli dochodziła do siebie, chociaż świadomość tego, że w nie tak dalekiej okolicy znajduje się ogromny ptasznik dosłownie przyprawiała ją o mdłości i sprawiała, że z każdą chwilą bladła bardziej. Starała się nawet nie zerkać w tamtym kierunku i przeniosła spojrzenie na chłopaka, na których odnalazła złośliwy, irytujący uśmieszek. Niespecjalnie obnosiła się ze swoją fobią, nie cierpiała przyznawać się do swoich słabości a ta była niby błaha, a jednak wyjątkowo duża. Przełknęła ślinę, uspokajając się trochę i posłała chłopakowi lekko zirytowane spojrzenie po jego reakcję. Mimo wszystko doceniła, że powstrzymał się przed głośnym komentarzem jej zachowania. Co mogła poradzić? Ten strach był dużo silniejszy od niej i jakby nie próbowała z tym walczyć, robiła się bardziej niespokojna na samo słowo "pająk". - Widzę, że zamknięty - mruknęła, dając do zrozumienia, że ani trochę jej to nie pociesza. - Miłość? - spojrzała na chłopaka i wzdrygnęła się na samą myśl, że ktoś miałby traktować to stworzenie jak swojego pupilka... Brać go na ręce, dotykać? Brzmiało przerażająco. Nagle podeszła do niej nieznajoma jej dziewczyna, kojarzyła ją jedynie z Hogwartu i wiedziała, że jest starsza. Widocznie też sobie tutaj dorabiała. Już miała otwierać usta w odpowiedzi, ale Nox ją uprzedził mało sympatycznym komentarzem. Emily doszła do wniosku, że chyba niespecjalnie się lubią. - Cześć - odpowiedziała tylko. - Tak tylko się rozglądam - dorzuciła, bo na propozycję dotyczącą węża już nie miała co odpowiadać.
Bridget Hudson
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Bridget jedyne, co chciała zrobić, to pomóc dziewczynie w sklepie! Zresztą był to jej obowiązek, by zagadywać klientów, pytać, czego szukają i sugerować pomoc oraz poradę, ponieważ na tym polegała jej praca jako sprzedawczyni. Podchodząc do Emily nie spodziewała się, że Mefisto postanowi się do niej w ten sposób odezwać. Słysząc ton jego głosu, na moment skamieniała, czując ścisk w brzuchu. Nie trudno było zauważyć po Bridget, że średnio znosiła obecność Ślizgona w pobliżu siebie, jeszcze gorzej reagowała na jakikolwiek bezpośredni kontakt z nim. Zresztą on też chyba nie miał zamiaru się z nią kolegować, wobec czego zazwyczaj po prostu się ignorowali. Teraz jednak Mefisto zrobił się terytorialny. Otworzyła usta, chcąc mu odpowiedzieć, lecz je zamknęła i jedynie obrzuciła go morderczym spojrzeniem. Co on sobie w ogóle myślał, żeby się do niej zwracać w ten sposób? Czy ten człowiek nie miał ani krztyny rozwagi i pomyślunku? Zapewne nie obchodziło go to, jak mogła poczuć się Bridget, gdy zwrócił się do niej tak przy obcej osobie, a niestety nie tylko uraził jej uczucia, ale także dumę. Uniosła wyżej brodę. - To co jeszcze robi na sklepie? - rzuciła tylko bezbarwnym głosem, gryząc własny język, by nie palnąć niczego. - W takim razie zostawię was - dodała, posyłając Emily delikatny uśmiech. - Nie ma sprawy, Nox - zakończyła, kładąc szczególny nacisk na jego nazwisku, po czym wyminęła go i wróciła na zaplecze. Może kiedyś zastanawiała się nad tym, czy nie powinna przypadkiem wyciągnąć do niego ręki i chociaż spróbować go poznać, pokonać strach, który żywiła do jego osoby i wykonać ten pierwszy krok w kierunku poprawienia ich relacji. Teraz jednak wiedziała, że to nie miałoby sensu, bowiem z Noxa był kawał buraka, a ona nie zamierzała tracić na to czasu. z tego wątku jakby zt
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Nie był zbyt dobry w pocieszaniu. Mefistofeles niezbyt rozumiał lęk przed pająkami, chociaż jednocześnie starał się z niego nigdy zbytnio nie naśmiewać. Bądź co bądź, sam niekiedy reagował irracjonalnie na zamknięte pomieszczenia, co wypadało dość zabawnie. Teraz też poprzestał na uśmiechu, zaraz potem kiwając lekko głową. Chciał rozproszyć Emily poprzez pokazanie jej innych zwierzaków, ale do akcji wkroczyła Bridget. Oczywiście, uraził jej dumę i teraz musiała się wysilać. - Czeka - i to było tyle z wyjaśnień odnośnie pytona. Nie chciał być jakoś wybitnie niemiły, ale drażnił go ten strach, który pani prefekt okazywała w większości przypadków, kiedy na siebie wpadali. Teraz dodatkowo władowała im się w rozmowę nie znając kontekstu - i cóż, wyglądało to tak, jakby chciała Noxowi ukraść klientkę. Jego duma również była tutaj poszkodowana... co z tego, że nieadekwatnie? Prawdę mówiąc szkoda, że Bridget nie potrafiła zdobyć się na wyciągnięcie do Ślizgona ręki, bo takie gesty doceniał i zapewne wiele by to mogło odmienić; teraz jedynie odprowadził ją beznamiętnym spojrzeniem, aby zaraz wrócić do ustawiania karm zaprezentowanych na szafce. - Skoro nie pająk... To za tobą są króliki. Planuję przygarnąć w najbliższym czasie - dodał, trochę w formie ciekawostki - powoli rezygnował z nabywania ptasznika. - Masz w ogóle jakieś zwierzaki? - Zainteresował się, zerkając na Rowle z zaciekawieniem.
Obserwowała ich niezbyt przyjemną wymianę zdań z zaciekawieniem. Musiało im się mało przyjemnie razem pracować, skoro tak się odnosili. Trzeba było przyznać, że zwłaszcza niemiły był tutaj Mef, który chyba niespecjalnie przepadał za dziewczyną, albo był bardzo zaborczy, jeżeli chodzi o potencjalnych klientów. Jeśli był taki wyczulony na konkurencję to chyba podpytywanie go o robienie tatuaży nie było aż takim dobrym pomysłem. W końcu kiedyś Emily też by chciała z tym ruszyć. Kiedy dziewczyna wyszła, Emily spojrzała na Noxa kręcąc głową. - Nie wiedziałam, że praca tutaj to taka walka z konkurencją- odchrząknęła, mimo wszystko nie mogąc powstrzymać się przed tym komentarzem. Spojrzała na króliki, które były wyjątkowo urocze i od razu rozczuliły dziewczynę. Przyglądała się im z uśmiechem, ale na słowa ślizgona trochę się zdziwiła. Z wężem, pająkiem - jak najbardziej, potrafiła to sobie wyobrazić, ale z takim małym, słodkim króliczkiem? To musiałby być dosyć zabawny, ale w zasadzie i uroczy widok. - O, serio? - spojrzała na niego z uśmiechem. Nie wiedziała nawet, że ma taki ciepły stosunek do zwierząt. - Właściwie to nie, ale zawsze chciałam szczura - przyznała, rozglądając się po menażerii za konkretnie tymi stworzeniami. Podeszła do nich również i jeszcze bardziej się rozpromieniła. Miała ogromną słabość do tych gryzoni. Zaczęła myśleć, czy to nie jest dobry moment na przygarnięcie jakiegoś stworzenia. Uwielbiała je, ale zawsze się powstrzymywała, bo trochę się obawiała czy będzie potrafiła o nie dobrze zadbać. Może jednak nie warto było się tak przejmować?
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
- Żadna konkurencja - wyrwało mu się, zanim to przemyślał. Zaraz załagodził swoją wypowiedź delikatnym uśmiechem, po którym dodatkowo mrugnął do Ślizgonki. Nie chodziło mu o to, że Bridget była złą pracownicą... Zwyczajnie odchodził od jakiegokolwiek porównywania. Zresztą, to ona próbowała mu ukraść klientkę - Emily powinna docenić, że Mefistofelesowi zależało na dłuższej rozmowie z nią, prawda? Nawet jeśli cały czas uparcie pracował, chcąc skończyć o sensownej godzinie i potem złapać Neirina, to mimo wszystko poświęcał jej sporo uwagi. - Och, szczur to świetny pomysł - przytaknął zaraz, wymijając ladę tak energicznie, że gdyby zwolnił choćby o sekundę, to musiałby ją przeskoczyć. Podszedł do Rowle, widząc po niej, że sama zaczyna się do tego pomysłu przekonywać. - Towarzyskie i bardzo inteligentne... - W spojrzeniu Mefistofelesa pojawiło się drobne rozczulenie. - I co? Myślisz, że teraz jest dobry moment? Prawie wakacje, więc więcej czasu wolnego... - Kusił, chociaż nie aż tak, jak mały szary szczurek, który wlepiał ślepia w blondynkę.
Nie skomentowała słów chłopaka, nie były zbyt miłe i tylko utwierdziły ją w przekonaniu, że muszą z puchonką za sobą nie przepadać. Jedynie pokręciła głową i skupiła się na stworzeniu, które znajdowało się przed nią. Chyba naprawdę zależało mu na tej pracy, bo poświęcał jej sporo uwagi i zaraz zaczął ją przekonywać do kupna stworzenia. Jednak faktycznie, spojrzenie szczura przemawiało samo za siebie i niewiele trzeba było robić dodatkowo - Emily po prostu ubóstwiała te istoty i to już robiło robotę. - To chyba faktycznie całkiem dobry moment... - przyznała niepewnie. Nie chciała podejmować się kupna zwierzęcia aż tak spontanicznie, bądź co bądź była to spora odpowiedzialność i należało to chociaż trochę przemyśleć. Niby rozważała już te opcję wcześniej, ale nie tak poważnie. Postanowiła chociaż przespać się z tą myślą i wrócić niedługo. Czuła, że ta decyzja w jej głowie i tak została już podjęta pod wpływem tego uroczego spojrzenia, ale chociaż dla zasady należało odczekać. - Dobra, prześpię się z tą myślą, żeby chociaż poudawać, że nie kupuje zwierzaka tak spontanicznie - przewróciła oczami i zebrała się w końcu do drzwi. - W każdym razie dzięki za pomoc z tatuażem, możesz się mnie tutaj niedługo spodziewać - rzuciła na odchodne i po chwili zniknęła za drzwiami menażerii.