Angie zauważyła kilkoro pierwszorocznych którzy usadowili się na odległym końcu ich stołu nic dziwnego ,że byli zdenerwowani pierwszy dzień w nowej szkole nigdy nie jest łatwy ,nie tylko w Hogwarcie. Wypiła trochę soku dyniowego i znudzona pogrzebała widelcem w swoim talerzu .Chciała znaleźć się już w dormitorium nudziło ją to ciągłe siedzenie .Rozejrzała się w poszukiwaniu znajomych twarzy .Gdy jej wzrok powędrował w kierunku stoliku ślizgonów skrzywiła się .Zobaczyła kuzynkę przyglądającą się jedzeniu."A jednak Connie naprawdę się tu przeniosła ,ciekawe jak jej się tu podoba w końcu to nie Beouxbantons ... "zamyśliła się. Po paru minutach znów przystąpiła do picia soku z dyni żałując ,że nie jest to ognista whisky.
Beauxbatons, nie Beouxbantons. Zaznaczyłam Ci na czerwono wszystkie przecinki i kropki: Kończysz słowo - znak interpunkcyjny - spacja.
Ostatnio zmieniony przez Angie Saunders dnia Nie Sie 29 2010, 17:06, w całości zmieniany 1 raz
Pogładził się po szorstkim policzku, spoglądając to na Mortheusa, to na Caspra. - Jestem gajowym - odparł spokojnie, kąciki ust uniosły się lekko do góry. Być może byli zdziwieni odpowiedzią, w końcu spędził kilka dobrych lat w ministerstwie... tułając się od departamentu do departamentu, w niektórych pozostawiając za sobą świetne wrażenie, w innych wręcz przeciwnie. Przez to zapewne z góry założą, że jest niekompetentny. Może i odrobinę tak było, ale nie obawiał się, podstawy do wyrzucenia go z tej posady musiały być zawarte w rzeczowej i kompetentnej rozmowie, a nie prywatnym wrażeniu. Spojrzał na Constance, spojrzeniem zupełnie nieokreślonym. Takim trochę w rodzaju "cholera, zaraz znów rozpętasz burzę, ale wierzę, że to nie twoja wina". - Spokojnie, Constance - mruknął więc tylko. - Oczywiście, miałaś prawo ich wylegitymować, ale... - Zerknął na lewitujące zwoje, gdzie widniały ich karty. - To chyba już udowodniono. Nie wracajmy do tego? - Zabrzmiała intonacja pytająca. Poczuł, że to może być męcząca rozmowa. Sam nie wątpił, że to w istocie Mortheus i Casper. Zwłaszcza w tożsamość tego drugiego... roztaczana przez niego woń alkoholu jest nie do zapomnienia. Westchnął, słysząc Blake'a. Ale jedyną reakcją było skinięcie głową, co mógł na to odpowiedzieć? "No to spieprzaj do tych Węgier"? To dopiero byłoby niekompetentne.
Wyraźnie zirytowany Blake odpowiada Constance: - To oczywiste, że ktoś całkowicie pozbawiony dobrych manier, nie wie, kiedy popełnia faux pas. Jednak poinformuję Panią, że dobrym zwyczajem jest, aby wymagając od kogoś dokumentów i przedstawienia się, samemu to zrobić. Do tego taka roszczeniowa postawa wobec starszych ludzi, do których nikt inny nie ma pretensji o ich obecność, jest chyba niewskazana? Po tym, jak Pani upewniła się, że jesteśmy rzeczywiście z Ministerstwa to czy mogłaby Pani nas opuścić? Chciałbym móc porozmawiać na poważne tematy z ludźmi, którzy są godni wprowadzenia w takie konwersacje.
- Rozumiem. Rzekł Do Morpheusa i zanotował coś na pergaminie. - A od jakiego czasu pan piastuje tę funkcję? Zadał drugie Pytanie, po czym zwrócił się do Constance. - Droga Pani czy będzie Pani taka uprzejma i zaczeka chwilę? Chciałem Pani również zadać kilka pytań. Postanowił nie kłócić się i załagodzić spór. - Casprze opanuj się proszę i pomóż mi dobrze? Zwrócił się do kolegi z Ministerstwa, po czym zwrócił twarz na Morpheusa. Wcale nie uważał że Phersu jest osobą niekompetentną.
- Przepraszam panów bardzo. Constance Madeleine Pernelle, miło mi poznać - odrzekła ze słyszalną ironią w głosie, nie podając jednak ręki na przywitanie. Jeszcze się czymś zarazi, szczególnie, że ten cały Casper, czy jak mu tam, śmierdział alkoholem. Constance powstrzymywała się, aby nie wybiec z sali, bo nie mogła już tego wytrzymać. Już miała dodać jakiś celny komentarz, jednak nie powiedziała nic więcej. Nie było warto. I tylko przez myśl jej przemknęło, e lepiej byłoby jakby tamten facet udał się do tych Węgier.
- Drogi Mortheusie, nie uważam, aby moja obecność tutaj dłużej była wskazana. Nie chcę również podważać kompetencji Dyrektora w sprawie zatrudnienia poszczególnych osób. Swoje uwagi już dawno spisałem, a nie wydaje mi się, aby przesłuchania należały do moich kompetencji. Żegnam Państwa, mam nadzieję, że do mojego przyszłego pojawienia się w Hogwarcie, jakość manier znacząco się poprawi. - po tych słowach opuścił szkołę.
Merlinie, pomyślał, powstrzymując się jednak od sugestywnego wywrócenia oczami. Teraz nawet Mortheus musiał uspokajać Caspra, który był osobą dość... emocjonalną? Wybuchową? Przewrażliwioną? A może wszystko na raz. - Zaledwie od kilku dni - odparł, równie spokojnym głosem co wcześniej, spoglądając jeszcze na Constance i mając nadzieję, że nie da się sprowokować i wciągnąć w dalszą kłótnię, bo tego właśnie chciał Blake. - Poprzedni gajowy odszedł jakiś czas temu i poszukiwano nowego; na jakiś czas jego obowiązki przejęli inni pracownicy i z tego co oceniłem, wyszło im nad wyraz dobrze. A Casper nagle się zmył. Odprowadził go wzrokiem i z lekkim zaskoczeniem spojrzał znów na Mortheusa.
- Dziękuję. A czy pan gdzieś wcześniej pracował? Spytał. Może jest trochę dociekliwy, po chwili zwrócił się do obojga. - Przepraszam za mojego kolegę naprawdę. Jego spojrzenie na dłużej zawisło na Constance, ponieważ bardziej do niej kierował przeprosiny. Nie miał już więcej pytań do Morpheusa.
To pytanie chyba było czysto formalne, Mortheus znał przecież odpowiedź na nie. Uśmiechnął się nieznacznie. Gdy tylko Casper wyłączył się z rozmowy, sytuacja stała się znacznie mniej napięta. - Owszem, pracowałem - odparł Mortheusowi, formalności to formalności, zapewne musiał to mieć na piśmie. - W Ministerstwie Magii, na Pokątnej. W odpowiednim departamencie powinien znajdować się wykaz prac, których się podjąłem.
- Bardzo Panu dziękuję. Odrzekł do Niego. Teraz zwrócił się do Constance. - czy mogłaby pani odpowiedzieć mi na kilka pytań? Należało spytać. przecież nie będzie naciskał. Jak spodka się z odpowiedzią odmowną po prostu da spokój i wyjdzie.
Słuchała tego przesłuchania z uwagą, to mogło się kiedyś przydać. Jak widać, ten Cearell był bardziej kompetentny i lepiej odnosił się do ludzi, nie był tak impulsywny jak Blake. - Proszę bardzo, niech pan pyta - odpowiedziała uprzejmie. Jakoś rozluźniła się po wyjściu Blake'a.
- Dziękuję. Więc jaką pani pełni funkcję w tej placówce? Zadawał te same pytania, bo miały na celu dowiedzieć się jak najwięcej o kadrze Hogwartu. Przy okazji machnął różdżką i zwoje pergaminu z jego i Caspra danymi oraz nakaz od ministra zniknęły.
- Pracuję w bibliotece - odparła gładko. Czy stresowała się? Nie, jakoś nie bardzo. Stała niewzruszona, choć nogi zaczynały ją boleć. Mogła nie zakładać tych obcasów. No ale cóż, cierp ciało, co się chciało. Ech. Spojrzała przelotnie na Morpheusa, po czym wróciła wzrokiem na pracownika Ministerstwa.
Ostatnio zmieniony przez Constance Pernelle dnia Nie Wrz 19 2010, 20:52, w całości zmieniany 1 raz
- Dziękuję. A od jak dawna pani tu pracuje? Spytał, po czym zauważył ze bolą ją nogi. - Może Pani usiądzie? Jak skończy zadawać pytania to pójdzie i spróbuje przemówić do rozsądku Casprowi.
- Od kwietnia tego roku - odpowiedziała na kolejne pytanie. Nie mogąc już wytrzymać, skorzystała z propozycji Cearella i usiadła przy stole jednego z domów. - Coś pan jeszcze potrzebuje wiedzieć? - zapytała ciekawie.
- Tak. Czy gdzieś pani wcześniej pracowała? Jeżeli tak to gdzie? Ostatnie pytanie i będzie się zmywał. Spojrzał na bibliotekarkę oczekując od niej odpowiedzi. Trochę mu się zeszło w Hogwarcie przez te nie porozumienia.
- Nie, nie pracowałam nigdzie wcześniej. To moja pierwsza posada - odpowiedziała niczym nie speszona. Czułą, że w kartotekach może to źle wyglądać, jednak teraz się tym zbytnio nie przejęła. - Czy to już wszystko na dziś? - spytała, zniecierpliwiona odrobinę. Szczerze mówiąc, nie lubiła, gdy ktoś grzebał jej w przeszłości.
- Tak to wszystko. Dziękuję Pani bardzo. Rzekł wstając. Zwinął pergamin, ucalował dłoń bibliotekarki i uścisną Morpheusowi. -[b] Dowidzenia i miłego dnia Państwu życzę. To powiedziawszy opuścił szkołę.
Odetchnął cicho, odprowadzając spojrzeniem Mortheusa. - Zabawnie, co? - mruknął trochę ponuro do Constance, zaraz jednak na twarz wpełznął łobuzerski uśmiech. - Cóż, ale mogło być znacznie gorzej. Casper ma dobry humor - dodał z przekąsem, śmiejąc się cicho.
- Do widzenia - pożegnała się z pracownikiem Ministerstwa i odprowadziła go wzrokiem. Spojrzała zaraz na Morpheusa i uśmiechnęła się. - Baardzo zabawnie - odparła. - Uff, już po wszystkim - odetchnęła z ulgą. Po tym wszystkim jakoś opadła z sił, nie miała ochoty nigdzie się ruszać.
Z racji iż ktoś (?!) zablokował jeden temat "Wielka Sala", a kolejna osoba założyła takowy drugi, zrobił się niepotrzebny bałagan. Tak więc ten temat zamykam (po jakimś czasie zostanie schowany), a odsyłam do drugiego o tej samej nazwie, w tym samym subforum.