Miejsce, z którego rozciąga się piękny widok na jezioro i część Zakazanego Lasu. Uczniowie, często się tu zatrzymują, by porozmyślać i zrelaksować wzrok.
Wolałam nie wiedzieć o czym myślał, ale ten błysk w oku... - Ależ się cieszę, że wróciłeś. Zaśmiałam się perliście. Tak, teraz powinno być dokładnie tak jak na początku. - Z przyjemnością wrócę do naszej dawnej rozgrywki. Już zaczęło mi brakować tych naszych potyczek i treningów. Uśmiechnęłam się promiennie. To, co było - Chrzanić to. otwieramy kolejny rozdział tej pokręconej historii z elementami rozdziałów poprzednich.
Położyłem ręce na barierce punktu widokowego po bokach jej talii. Mając pewność iż nie ucieknie mi od tak, przylgnąłem do jej ciała dotykając jej nos swoim. Och chciałem więcej i to znacznie więcej. lecz jakoś nie wypadało przy Yavanie ... A chrzanić to całowałem ją namiętnie w usta rozkoszując się ich słodyczą i lekkim ciągle wyczuwalnym posmakiem jej krwi, na wargach w okolicach, jeszcze nie do końca wygojonych rozcięć powstałych w bitwie w cukierni. Ach jak ja kochałem jej zapach i ten błysk w oku. I może to lekko perwersyjne, lecz miałem nadzieję iż ugryzie mnie tak jak w tedy w lochach przed dormitorium Slytherinu. - Macie jakiś pomysł na zabawę ? Spytałem Yawana i Sigrid patrząc na oboje z błyskiem w oczach odsuwając się od kotka na wyciągnięcie ręki, lecz ciągle trzymając ręce po jej bokach . -No chyba że wolicie stać i marznąć na mrozie, patrząc na ten przepiękny widok... Nie bardzo było mi zimno w tej chwili, a widok miałem przecudny i to tuż przed sobą. Lecz wiedziałem że znając jej charakter i tak przerwała by to za chwilkę i zrugała mnie za brak etykiety względem naszego nowego przyjaciela...
Wrócił, w końcu wrócił!! Miałam ochotę krzyczeć z radości. Przynajmniej moje oczy lśniły niepokojącym blaskiem. - Ja proponuję udać się na dobre piwo kremowe do wioski i trochę pogadać. Chyba,że... W tym miejscu zawiesiłam efektownie głos. - Yavan miałby ochotę trochę z nami poćwiczyć. Wiedziałam, że ta druga opcja w chwili obecnej w ogóle nie może być zrealizowana. Zapytać jednak nie zaszkodziło. być może w przyszłości, kto wie...
- Yavan, proszę powiedz temu upartemu przedstawicielowi męskiej populacji, że powinien jeszcze przez jakiś czas odpoczywać. - cóż nie zamierzałem mówić Natanielowi jak się ma o siebie troszczyć, poza tym jak zdążyłem zauważyć prowadzili między sobą interesującą grę w której nadmiernie nie chciałem przeszkadzać. Stanąłem więc z boku przyglądając się z lekkim uśmiechem całej sytuacji, nic innego mi nie pozostało przynajmniej do słów. - Ja proponuję udać się na dobre piwo kremowe do wioski i trochę pogadać. Chyba, że... Yavan miałby ochotę trochę z nami poćwiczyć. - nie miałem pojęcia o co chodzi, poćwiczyć? Zawsze byłem skory do treningów tylko co ci dwoje trenują? Zadając pytanie najszybciej uzyskam odpowiedź. - Nie mam nic przeciwko drugiej propozycji, ale zanim się zgodzę możecie mi wyjaśnić na czym ten trening polega?
Och jak ja ją kochałem gdy patrzała na mnie tak jak teraz. Dumna, niezależna i prześliczna Sigrid.Przyjemny dreszcz przeszedł mnie po plecach gdy wspomniałem ostatni trening. Czy nie mieliśmy czegoś dokończyć. Spojrzałem w jej oczy przypominając sobie naszą rozmowę na kamieniach pośrodku rzeki... ,,Pamiętasz?" Zadałem nieme pytanie uśmiechając się przy okazji rozjarzając oczy zielonym blaskiem rozbawienia... - Och Yavanie ... Odezwałem się do przyjaciela. (Ktoś z kim walczyłem w bitwie ramie w ramie mógł byś już tak nazwany) - Sigrid chciała nauczyć się posługiwać nożem a ja uczę ją podstaw mojego stylu... Przeżywiłem lekko głowę parząc na chłopaka z uśmiechem. - Byłbym zaszczycony gdybyś dołączył i zgodził się ćwiczyć z nami, lecz w tym stanie jestem marnym nauczycielem i uczniem więc może na razie piwo, a po jutrze trening. Co wy na to ?
- Jestem jak najbardziej za. Powiedziałam to całkiem szczerze, Yavan był jedną z niewielu osób w których towarzystwie dobrze się czułam. - A właśnie, walentynki minęły dość burzliwie to może spotkamy się gdzieś razem. Miałam nadzieję, że mój pomysł wypali, ale widząc zdziwione miny chłopaków raz jeszcze rozważyłam swoje słowa. Cóż, nie mam często rumieńców.... - Właściwie to miałam na myśli mnie z Natanielem i ciebie, Yavan z Margaret. Zamilkłam przerażona tym, co powiedziałam...nie byłam pewna, czy Yavan chciał rozgłaszać swój związek. - Och przepraszam Yavan, ja zauważyłam, że bardzo lubisz Margaret i dlatego... Pogrążałam się dalej, czasami zastanawiam się, gdzie ja zostawiam swój rozum...
Spojrzałem z zainteresowaniem na Yavana... No proszę, można było się spodziewać iż ktoś o tak ognistym tempera męcie jak ten arab nie będzie zbyt długo sam...Ale to imię ... Wydawało mi się jakoś znajome. Ach oczywiście buła na balu walentynkowym. Z miłym uśmiechem pokiwałem głową... - Pewnie z chęcią poznam twoją dziewczynę Yavanie. Wieczór mógłby być co najmniej interesujący... Dwoje ślizgonów, urocza krukonka oraz gryfonka. Taka mieszanka zapowiadała niezły miszmasz i kulturowy szok. Do pełni szczęścia brakowało już tylko jakiegoś puchonka... Byłem jednak jak najbardziej za. W końcu im większa różnorodność charakterów tym ciekawsza jest rozmowa - Więc w miasteczku o dwudziestej ? Zapytałem Yavana z nadzieją w głosie... Ot naprawdę chciałem pożyć przez chwilę jak normalny człowiek...
- Z przyjemnością – uśmiech pojawił się na mojej twarzy – obawiałem się, że nikt tu nie będzie ćwiczył posługiwania się krótkim ostrzem, jednak na moje szczęście rozproszyliście je. - z Natanielem już od naszego pierwszego spotkania chciałem się zmierzyć, więc propozycja którą usłyszałem z ust dziewczyny uradowała mnie. - Właściwie to miałam na myśli mnie z Natanielem i ciebie, Yavan z Margaret. - ostatnie słowa wprowadziły mnie w zdziwienie, nie miałem pojęcia że ktokolwiek to zauważył, od czasu balu spotkałem Margaret tylko kilka razy i nie pamiętam by oprócz Jane widział nas ktoś razem. Zdziwienie jednak szybko minęło przecież nigdy nie zamierzałem ukrywać tego co czuję do płomyczka. - Nie sądziłem, że jest to aż tak widoczne...nie pomyliłaś się kocham Margaret – nie wstydziłem się swoich słów bo przecież nie miałem czego – zapytam Ją o spotkanie. Ale chciałbym byście mi wyjaśnili słowa które wypowiedziałeś „...twoją dziewczynę”. Kompletnie tego nie rozumiem.
Spojrzałem na Kotka i uśmiechnąłem się od ucha do ucha. Ot jak ja mam mu to powiedzieć? Powoli byle by jasno i zwięźle bez nie dopowiedzeń. - Hmm ,, Twoja dziewczyna" , to kobieta z którą się spotykasz i ciągle pozostajesz w nieformalnym związku. Przerwałem zastanawiając się jak dalej brnąć w ten grząski temat. Był Arabem i w jego kulturze moje słowa mogły być odebrane całkiem inaczej, a tego właśnie obawiałem się najbardziej. - Zwrot ten stosuje się też do określenia jak blisko jest dana osoba oraz podkreśla twój związek z nią. Dla przykładu ona może nazwać cię swoim chłopakiem. Miałem nadzieje iż poją , ech wolałem nie wiedzieć co by zrobił gdyby poczytał moje słowa za obrazę lub coś w tym guście...
Nataniel zaczął odpowiadać na zadane prze zemnie pytanie, widziałem jakie sprawia mu to problemy, przystawał, zastanawiał się i co pewien czas spoglądał na mnie niepewnie. To co usłyszałem było dla mnie nowe i trudne do pojęcia, owszem denerwowało mnie to podejście, ale zamierzałem całkowicie panować nad sobą. Sam poprosiłem o wytłumaczenie, więc nie mogłem wyładowywać swoich uczuć na osobie która chciała mi pomóc. By się uspokoić oparłem się o balustradę i spokojnie odczekałem kilka chwil... - Więc jest to forma kontaktu między kobietą i mężczyzną przed narzeczeństwem? Cóż drugą część wytłumaczenia mogę zrozumieć, ale z pierwszą mam problem. Mogę mieć jedną dziewczynę naraz i bliższy kontakt z inną kobietą jest uważany za zdradę?
- Zależy, czym jest dla ciebie "bliższy kontakt". Widzisz jeśli to przyjaźń, żadna dziewczyna nie powinna mieć z tym problemów. Co innego jeśli uważasz przez to kontakty seksualne... Zamilkłam widząc jak na policzkach Yavana pojawiły się rumieńce. Nie mogłam nic na to poradzić, ale czasami byłam naprawdę zbyt bezpośrednia. Czytałam o jego kulturze, przecież wiedziałam jak się tam podchodzi do spraw związanych z seksualnością człowieka...A mimo wszystko, to powiedziałam. Jedyne, co może mnie usprawiedliwiać w takim momencie to troska o przyjaciela, dla którego nasza kultura może być zgoła niepojęta. - Widzisz, nawet w nieformalnym związku, kontakty płciowe z inną osobą są raczej uważane za zdradę i mogą doprowadzić do jego rozpadu . Nawet szczere rozmowy by nie pomogły. Spojrzałam swoimi czarnymi oczami na ślizgonów. Nadal opierałam się o barierkę a wiatr rozwiewał mi włosy. - Jest jeszcze jedna zasada, spotykając się z kimś musisz być z ta osobą naprawdę szczery. Musisz się liczyć, że w dobie informacji kłamstwo raczej łatwo wyjdzie na wierzch a rana pozostawiona na duszy okłamanej osoby długo tam pozostanie. Nie chciałam nic więcej mówić, miałam pewne doświadczenia związane właśnie z takimi kłamstwami, ale teraz przestały się one dla mnie liczyć. Po raz pierwszy mogłam powiedzieć, że jestem naprawdę wolna i szczęśliwa. - Jeśli chcesz jeszcze o coś zapytać, pytaj. Po to są przyjaciele. Uśmiechnęłam się promiennie, jednym z tych uśmiechów wypływających prosto z serca i opromieniających całą twarz. Czekałam na kolejne pytania. Wiedząc, że to co powiedziałam zaintrygowało chłopaka. dostrzegłam to w jego spojrzeniu.
Dziewczyna była bardzo bezpośrednia w swojej odpowiedzi, na tyle bym oblał się rumieńcem, bardziej z zaskoczenia niż zażenowania, Sigrid spojrzała na mnie zaniepokojona, szybko pokręciłem głową dając do zrozumienia, że nic się nie stało i słuchałem dalej. - Jest jeszcze jedna zasada, spotykając się z kimś musisz być z ta osobą naprawdę szczery. Musisz się liczyć, że w dobie informacji kłamstwo raczej łatwo wyjdzie na wierzch a rana pozostawiona na duszy okłamanej osoby długo tam pozostanie. - po tych słowach moja znajoma przez chwilę milczała, pewnikiem wracała wspomnieniami do niemiłych wydarzeń, mrugnąłem do niej by ją pocieszyć, niestety nic lepszego nie przychodziło mi do głowy. Gdy Sigrid skończyła przymknąłem oko i podniosłem głowę ku niebu. Musiałem przemyśleć to co przed chwilą usłyszałem, nie miałem jeszcze zdania na temat „spotykania się” i spraw z tym związanych, chociaż bardzo mi to przypominało narzeczeństwo, to istniały wyraźne różnice. Ów związek był nieformalny i mógł się zakończyć w chwili kiedy któraś ze stron tak zadecydowała, co pozwalało poznać swoją przyszłą partnerkę bez wciągania w to rodziny. Co bardzo mi odpowiadało, musiałem teraz tylko skupić się na reszcie niezrozumiałych rzeczy. - Dziękuję – zwróciłem głowę do obojga i spojrzałem radośnie na nich – sądzę że przynajmniej w części pojąłem to co zechcieliście mi przekazać. Masz rację Sigrid mam jeszcze pytania, a przynajmniej jedno, jak się zaczyna takie „spotykanie się”? W narzeczeństwie oświadczasz się i jest wielka uczta, a w tym przypadku...powinienem zapytać? Lub dokonać czegoś innego? - zastanowiłem się czy przypadkiem nie zadałem kolejnego głupiego pytania, ale pozwoliłem zdecydować o tym moim przyja...jak zawsze miałem problemy z tym słowem! Przygryzłem wargę i zacisnąłem pięści ze złości..
- Jak się zaczyna? Dobre pytanie... Sama tak naprawdę nie znałam żadnych konkretnych odpowiedzi. Dla każdego było to coś innego. Zależało od charakteru, znajomości, temperatury uczucia.... - Szczerze to nie mam pojęcia. Zwykle jest to sprawa czysto jednostkowa. Ty najzwyczajniej w świecie wiesz, że chcesz być z tą osobą, ona też to wie. Chcecie spróbować, czasami rozmawia się na ten temat, innym razem wystarczy tak prosty gest jak chociażby złapanie za rękę, nieśmiały uśmiech, blask w oczach, czułe słowa, pocałunek... To chyba nie ma aż takiego znaczenia jak to się zacznie. Owszem romantyczne dziewczyny będą czekały na księcia z bajki z tym jego całym patosem, ale tak naprawdę podejrzewam, że wystarczyłoby zwykłe okazanie zainteresowania, odrobina czułości. Na chwilę odpłynęłam do własnych wspomnień i pierwszego spotkania z Natanielem. Zaintrygował mnie, pod chłodną powłoką kryło się coś więcej. Potem spotkanie w lochach i...No właśnie "i" jakoś się potoczyło. Czasami jest ciężej, innym razem cudownie... -Ech. Yavan ja naprawdę nie wiem tak do końca jak zaczyna się związek. Dla mnie najważniejsze wydaje się to, by czuć to "COŚ" w sercu. Czuć ogień w pobliżu tej osoby i okazać jej to. Ogarnąć ją tym płomieniem... Pięknie, wychodziła ze mnie dusza artystki, poetki . Jak nic pomyślą sobie, że jestem nieuleczalną romantyczką...I niestety będą mieli raczej rację...
Mówiła z pasją którą dobrze znałem, jej piękne uczucia ukazały się otoczeniu, teraz spoglądałem na wspaniałą kobietę która czuła płomień w sobie. Uśmiechnąłem się lekko bo znam to uczucie, od razu pomyślałem o Płomyczku, praktycznie widziałem ją przed sobą radosną, smutną, uśmiechniętą, skąpaną we łzach po prostu Ją całą piękną w moich oczach. - Wystarczy...nie sadzę bym poją co oznaczają słowa „spotykać się”, ale to nie ma znaczenia jeśli najważniejsze są uczucia. – czułem ognie rozchodzące się wewnątrz mojego ciała...uczucia, miłość sprawiają że zacząłem postrzegać świat całkowicie inaczej – Dziękuję, chyba zrozumiałem przesłanie..słowa i pojęcia są niczym wobec uczuć i czynów. - podszedłem do Sigrid i uścisnąłem ją mocno, odkąd przypadkowo usłyszałem słowa „spotykamy się”, „to mój chłopak”, „to twoja dziewczyna?” zastanawiałem się nad znaczeniem tych wyrazów – Przypomniałaś mi co jest najważniejsze. - cóż dopiero po chwili zauważyłem, że jestem z byt blisko, szybko puściłem dziewczynę i odszedłem na kilka kroków -...Wybacz – wyszeptałem.
Widziałam na jego twarzy delikatne światło, charakterystyczne dla osób zakochanych. Pewnie pomyślał o Margaret. Dość szybkim krokiem podszedł i mnie objął. Był dużo niższy, prawda...ale poczułam się tak...tak przyjemnie, jakbym odzyskała utraconego dawno temu brata. -Wybacz Po tym słowie odsunął się jak oparzony. A raczej zaskoczony, własnym zachowaniem. uśmiechnęłam się trochę smutno, delikatnie. - Nic się nie stało. Miej tylko świadomość, że od teraz będę cię traktowała inaczej... Zamilkłam przedłużając dramatyzm tej sceny. - Teraz będziesz dla mnie jak brat. I stało się, powiedziałam coś o czym od dawna marzyłam. Chciałam mieć choć odrobinę, namiastkę prawdziwej rodziny. W głębi duszy miałam nadzieję, że nie będzie się śmiał.
Nic nie mówiący uśmiech pojawił się na moich ustach, byłem zaskoczony, szczęśliwy i przerażony, moje myśli i uczucia szalały we mnie jak opętane. Przypominały mi o bolesnej przeszłości której nie chciałem pamiętać właśnie w tej chwili! Cisza się przedłużała, nie nadeszła jak dotąd moja odpowiedź, a dziewczyna zaczęła odczuwać niepokój, ścisnąłem mocno pięści tak by moje kostki pobielały. Ból przywrócił mnie do porządku znów byłem w stanie normalnie myśleć... - W takim razie pozwól że i ja Cię będę traktował jak siostrę! - wykrzyczałem słowa zalegające głęboko we mnie, kiedy już myślałem trzeźwo w żadnym wypadku nie obawiałem się podjąć tej decyzji – Wybacz, że musiałaś czekać na moją odpowiedź, wyjaśnię to kiedykolwiek zechcesz – uśmiechnąłem się do siostry, bo właśnie tak zamierzałem od tej pory traktować Sigrid.
Niemal stłumiłem cichutkie warknięcie... Niemal więc mogło wydać się jedynie szumem wywołanym przez zimowy wiatr. Stałem tuż obok niej a oczy patrzyły czujnie w araba. Nie żebym mu nie ufał ale po prostu taką mam naturę... -Więc jak jesteśmy umówieni? Objąłem ramieniem Sig i i wtuliłem twarz w jej włosy całując ja delikatnie za uchem. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę iż nigdy z nią nie tańczyłem. I pragnienie jakie ogarnęło mnie było wręcz nieziemskie. Nikt kto nie rozumie jak ważny jest taniec w związku nie pojmie dlaczego tak zależało mi na tym by być z nią na parkiecie sam na sam... Nie spokojnie Nataniel na ziemię nie bujaj w obłokach no jestem. Stałem już spokojny rozkoszując się jej bliskością i towarzystwem
Oho, czyżby był zazdrosny. Poczułam jak jego dłonie oplatają mnie w pasie z delikatną zaborczością. Nie przeczę, że było to niebywale przyjemne uczucie, a gdy dodatkowo poczułam jego usta na swojej skórze... - Podejrzewam ,że jesteśmy omówieni. I Yavanie mam prośbę, serio przyjdź z Margaret. Lubię tą dziewczynę, ale jakoś nigdy nie miałam okazji by z nią porozmawiać. A chciałabym poznać przyszłą szwagierkę... Mówiąc to puściłam mu oczko i szybko zwróciłam swoją twarz do Nataniela. - Czy nie będzie przyjemnie pobawić się w gronie przyjaciół? Bez kłótni, bez nieporozumień i bez ataków dziwnych czarnoksiężników? Moje oczy lśniły. Miałam nadzieję, że lokal okaże się przyjemnym miejscem w którym będzie można potańczyć, na balu niestety nie było mi to dane. A tak kochałam to robić, choć do profesjonalistki było mi naprawdę daleko.
Uśmiech pojawił się na moich ustach kiedy zauważyłem jak Nataniel obejmuje moją siostrę, zadziwiające z jaką łatwością przychodziło mi myślenie o Sigrid jako o siostrze, cóż nie było to nic złego więc nie zamierzałem się tym przejmować. Przyglądałem się parze, a moje myśli wędrowały ku Margaret, nie było godziny bym nie myślał o tej dziewczynie jej pięknie, uroku i osobowości. Kiedy usłyszałem. - Podejrzewam ,że jesteśmy omówieni. I Yavanie mam prośbę, serio przyjdź z Margaret. Lubię tą dziewczynę, ale jakoś nigdy nie miałam okazji by z nią porozmawiać. A chciałabym poznać przyszłą szwagierkę...- zaniemówiłem na chwilę, skąd wiedziała?- Jest moją siostrą więc to oczywiste. - opowiedziałem sobie szeptem, przekrzywiłem lekko głowę. - Zapytam się, sądzę że będzie Jej miło, zobaczymy. Więc gdzie dokładnie się spotkamy?
Po przyjemnej drzemce, postanowił się przewietrzyć... Co prawda pogoda nie zachęcała, nadal było chłodno i wietrznie, ale Nami chyba po prostu musiał wyjść z zamku... Nadal załączał mu sie agresor, kiedy myślał o artykule w szkolnej gazetce. Ktoś bezczelnie ich obsmarował, co gorsza, zupełnie nie zgodnie z prawdą! ... No, może też nie do końca tak zupełnie, ale z pewnością z ogromną przesadą! Stał tak na moście, już od kilkunastu minut, wpatrując się w Zakazany Las... Teraz, kiedy już powoli się ściemniało, i niebo było pokryte czerwonymi, pomarańczowymi i fioletowymi smugami, wyglądał naprawdę cudnie. Zgasił o balustradę kolejnego, już trzeciego papierosa. Owinął szczelniej ślizgoński szalik wokół szyi, z kieszeni płaszcza wyciągając paczkę fajek, sięgając kolejną, i za pomocą różdżki, odpalając ją. Schował swój magiczny kijek z powrotem do nogawki spodni, gdzie zwykle ją trzymał, zaciągając się papierosem. Właściwie nie palił zbyt często, ale teraz jakoś wyjątkowo miał chcice na ten zapach, to uczucie ciepła, wypełniającego płuca. Paranoja, pomyślał nagle, przyszedłem się dotlenić, a truje się nikotyną... Zaśmiał się do siebie, poprawiając okulary, które zsunęły mu się z nosa. Nie lubił ich, ale przynajmniej mógł podziwiać dokładnie piękne widoki, zamiast rozmazane plamy...
Bellatrix żuła gumę jabłkową zmierzając do punktu widokowego na moście i podśpiewując jedną z swoich ulubionych piosenek. Normalni ludzie siedzieli w zamku grzejąc swoje tyłki przy kominku, ale nie szanowana Panienka Lennox o nie! Uwielbiała zapach zimnego wiosennego powietrza, czuć go we włosach, podziwiać z mostu zachód słońca nad zakazanym lasem… Po prostu nie mogła sobie wyobrazić nic lepszego. Uśmiech na jej twarzy poszerzył się gdy zauważyła chłopaka stojącego przy balustradzie palącego papierosy. Ona ostatnio nie mogła sobie odmówić i przy każdej nadarzającej się okazji paliła ile się dało. Wychyliła twarz jeszcze przed chwila zatopioną w miękkiej chustce w kwiaty i nie przestając się uśmiech powiedziała: -Widzę że nie tylko ja jestem amatorką świeżego powietrza-oparła się o balustradę spoglądając na chłopaka. Miała nadzieje ze się nie znają ostatnio bardzo chciała poznać kogoś nowego ale kompletnie jej to nie wychodziło.
Był tak zapatrzony w dal, że nawet nie zauważył, że ktoś się zbliża... Równie dobrze ktoś mógłby strzelić mu klątwą prosto w plecy. Ale zamiast tego, przybyła dziewczyna do niego po prostu zagadała... - Ja to właściwie wole ciepłe, suche miejsca, ale raz na jakiś czas dobrze jest się dotlenić. - jakby na "potwierdzenie" swoich słów, zaciągnął się mocno dymem. Poprawił pasemko, które spadło mu na oczy- chciał się dobrze przyjrzeć dziewczynie. Musiała być niewiele starsza od niego... Chociaż teraz te dzieciaki na jakiś odżywkach dziwnych wychowywane, że ciężko stwierdzić, ile kto ma dokładnie lat. Od razu zwrócił uwagę na jej niebieskie oczęta... A później przejechał wzrokiem po całej jej sylwetce. Niezbyt kulturalne, ale nie mógł sobie odmówić. Wyciągnął z kieszeni nadal prawie pełną paczką papierosów, wysuwając ją w stronę dziewczyny. - Namida Kirei. - przedstawił się, z lekkim uśmiechem na ustach. Bądź co bądź, wypadało się przedstawić.
-Ja kocham świeże powietrze-bez jakiegokolwiek skrepowania wypluła gumę która straciła swój smak jabłuszek. Ona także zlustrowała chłopaka wzrokiem. Trochę wyższy,o pięknych dłoniach i ustach. Te dwie rzeczy tak ją zachwycił że na chwile straciła kontakt z rzeczywistością. Dopiero jak chłopak się przedstawił,wykonała lekki wstrząs głową uwalniając zapach perfum i oczywiscie swój mózg. -Bellatrix Lennox. Jeżeli uważasz ze jest za długie możesz mówić Bella,choć wolę Bellatrix.-uśmiechnęła się ukazując jak się okazało Namidzie szereg ząbków i oczywiście sięgnęła po papierosa. Gdy już go podpaliła i zaciągnęła się dymem rzekła: -Hmmm to moje ulubione.-zaśmiała się cicho. Już go lubiła.
- Bellatrix... - powtórzył. Nie miał pamięci do imion, tym bardziej tych skomplikowanych, ale to... Było wyjątkowe. Ciekawe, to na pewno. - Ano, jestem wybredny, jeśli chodzi o używki. - przyznał, śmiejąc się cicho, przesuwając kolczykiem w języku po zębach, "klekocząc" cicho. I właściwie słychać było tylko ten dźwięk, i dźwięki natury. Między nimi panowała cisza, której przecież Namida nie cierpiał, dlatego powiedział, wymyślone na prędko. - Kocham zachody słońca w Hogwarcie... Nigdzie nie ma tak pięknych, jak tutaj... Przepełnionych magią...
-Ja pryz każdym papierosie obiecuje sobie że to będzie ostatni. Obrzydliwy nałóg,ale nie mogę wyrzucić z mojego serduszka papierosów-zaciągnęła się długo,żeby potem wypuścić kółka. Uwielbiała tak robić. Usłyszała "klekot" i spojrzała na chłopaka z świecącymi oczami z podniecenia: -Masz kolczyk w języku????? Ja zawsze tak chciałam,ale tatuaże z nim wygrały...ale ostatnio nie mam pomysłu gdzie by się ukolorować wiec chyba wreszcie sobie zrobię...-schowała włosy za ucho aby ukazać je w pełnej okazałości-Na razie najwięcej sreberka nosze na uszach. Dziewczyna zdecydowanie zgadzała się z tym stwierdzeniem. Pewnie,zachód słońca nad morzem też był przepiękny...ale z tym z Hogwartu nic się nie równało. -Ja tylko jak nie zapomnę i mam chwile czasu to przychodzę tu i go oglądam.Słońce to jedna z niewielu rzeczy na którą nie mamy wpływu i przez to jest najbardziej magiczne- Bellatrix znów złapał się na tym że zaczęła sprzedawać swoja filozofie życia, i gadać dużo,szybko i bez sensu skacząc z tematu na temat. Najchętniej walnęła by się w czoło z otwartej...ale może Namidzie nie przeszkadza takie paplanie na tysiąc tematów na zmianę?
- Ano, obrzydliwy... - przyznał. Sam jakoś nie mógł się tego wyzbyć, nie palił zbyt często, ale w szafce obok łóżka zawsze czekała na niego paczka ulubionych papierosów. Spojrzał nieco zdziwiony na dziewczynę... Była strasznie rozentuzjazmowana, taka... radosna. Ostatnio Nami nie miał za często do czynienia z takimi ludźmi, a przecież takich lubił najbardziej. Co ciekawe, Bellatrix wydawała się być taką samą gadułą, co on... - No... w samych uszach mam ich osiem. - zaśmiał się - Kolczyk w języku, to pikuś... Na dniach planuje zrobić jeszcze w wardze i w brwi. Tatuaże zresztą też, musi mi tylko przyjść do głowy jakiś super pomysł, wtedy od razu go sobie zrobię! - sam chyba siebie bardziej pragnął zapewnić. Nie był pewien jak to będzie wyglądało, ale wierzył, że wszystko pójdzie w porządku. Zwrócił wzrok na zachodzące słońce... Fakt, dziewczyna miała jak najbardziej racje, było samo w sobie magiczne. Po kolejnej krótkiej chwili wypełnionej ciszą, zaśmiał się cicho i spojrzał na Bellatrix swoimi czekoladowymi oczyma. - Zabawna jesteś, na swój sposób... I nawet miło się z Tobą gada...