Skryte za lasem miejsce, do którego jest bardzo trudne dojście – tylko nielicznym udaje się odnaleźć to magiczne jezioro. Zbiornik przez cały rok jest pokryte spękanym lodem. Przy brzegu znajdują się większe kry, natomiast im dalej w stronę środka, tym mniej dryfujących bryłek lodu.
UWAGA: Aby wejść, obowiązkowo należy rzucić kostką w pierwszym poście. Nieparzysta – udaje Ci się wejść, parzysta – niestety nie udaje Ci się wejść. Jeśli już raz odkryjesz lokację możesz odwiedzać ją bez ponownego rzucania kością. Zezwala się zdradzić lokalizację tematu dwóm osobom towarzyszącym.
Autor
Wiadomość
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
W wielu względach byli bardzo podobni, ale jeśli chodziło o ból fizyczny Eskil miał to szczęście, że życie go do niego nie przyzwyczaiło. Oczywiście, że młodszy z nich nie musiał udawać, że to tylko zadrapanie, ale Max dobrze wiedział, że obędzie się bez niepotrzebnych wizyt u uzdrowiciela, bo jakoś poradzi sobie z tą kością, którą niestety sam pogruchotał w przypływie dość dużej słabości. Był na siebie wściekły za to, co zaszło, ale teraz nie miało to większego znaczenia. Miał kogoś kim musiał się zająć i to było ważniejsze niż jego własne sumienie. -Williams i cała reszta widzieli mnie w zdecydowanie gorszym stanie i jeszcze nikt mi nekrologu nie wystawił. - Odparł z uśmiechem, bo za szkolnych czasów skrzydło szpitalne było jego drugim domem praktycznie. Nie tylko że względu na bójki i podobne odpierdalanie, ale też przez liczne nieudane eksperymenty z kociołkiem, które nie raz wysyłały go wprost w objęcia szkolnych pielęgniarek. Oczywiście, że nie miał zamiaru na nikogo donosić. Nie był święty, a też jeśli mógł sam rozwiązać jakiś problem nie widział czemu miałby angażować w to innych. Nie, harpi sekret był z nim bezpieczny tak samo teraz, jak i w wypadku gdyby Eskil jednak mocniej go pocharatał. -Też tak uważam. Stary przepraszam za to, serio, to się nigdy nie powtórzy. - Jeszcze raz przeprosił, bo przecież nie był taki. Nie łamał nóg zakazanymi zaklęciami. Jeśli spuszczał wpierdol to tradycyjnie. Był przerażony tym, jak łatwo dziś dał się ponieść i w efekcie skrzywdził drugą osobę. Cóż nie był uzdrowicielem i nie znał magicznego zaklęcia znieczulającego. Musiał więc działać jak potrafił licząc, że Eskil przeżyje te kilka chwil bólu i dyskomfortu. Starał się jak najszybciej uporać z tym wszystkim, by chłopak nie męczył się za długo, ale pewnych rzeczy nie dało się przyspieszyć. -Rogogona? - Zapytał, po czym przyszło zrozumienie. Smocze figurki były przecież szalenie popularne ostatnimi czasy. -Trzymaj i przestań się przejmować nic mi nie jest, patrz. - Różdżką przywołał eliksir z torby, by nie ryzykować atakiem smoczka i podał Eskilowi, po czym sprawnym ruchem zaliczył własną ranę, bo choć nie chciał to wiedział, że młody ślizgon nie da mu spokoju jeśli będzie nadal krwawił. -Słuchaj, nie przejmuj się tym. Nie powinienem był Cię prowokować i nie mam nic do Ciebie. W ramach pojednania proponuję piwo. Ja stawiam. - Wyciągnął do nastolatka dłoń, szczerze chcąc zakopać jakikolwiek topór wojenny. W tej chwili nie potrzebował wrogów i choć może nie liczył na przyjaźń, tak chciał jakoś zadośćuczynić Eskilowi całą tę sytuację.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Eskil Clearwater
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : wszędzie nosi ze sobą bezdenny plecak; na głowie czapka z daszkiem + kaptur bluzy
Ta sytuacja była porąbana. Słowa Maxa naprawdę go pocieszały choć miały w sobie cień goryczy. Może jednak mu się wydawało? Nie znał się na ludziach, a z Maxem nie miał za wiele styczności poza mijaniem się na szkolnych korytarzach. Trochę się pobili i chcąc nie chcąc chłopak używał takich słów, że żal i wyrzuty sumienia Eskila odchodziły w siną dal. Czy to dobrze czy jednak źle? Wystarczyło poczekać aż ten ból złamanej i nastawianej nogi przeminie i poczuje ulgę. Wyładował się na nim, cierpienie zmęczyło jego nerwy i paradoksalnie go rozbudziło... to chore, ale jeszcze chwila a zacznie dopisywać mu dobry humor. Roześmiał się, ale już mniej nerwowo. - Na majty Merlina, czuję się jak na haju. - odsunął przedramię od swoich oczu i podniósł się do siadu. Popatrzył średnio przytomnie na Maxa. - Nie no, chyba mi pomogło to harpiowanie... wyżyłem się. Niechcący na tobie, ale mimo wszystko jakoś tak mi lżej. - podrapał się po głowie bo był jednak brutalnie szczery i przy tym zaczął pałać sympatią do tego brutala. Nabrał głęboko powietrza do płuc i teraz odetchnął z ulgą. Max ma ledwie ślady na twarzy, które za parę dni powinny zniknąć, on miał tylko poharataną nogawkę i miękką nogę... - Przecież jesteśmy cali i zdrowi, co nie? - uniósł brew i wskazał i na jego twarz i na swoją nogę. Od razu odżył. - Ha, mam coś lepszego niż piwo. Mam flaszkę-niedopitkę piętnastoletniej whiskey. Dostałem po tym wydarzeniu w pociągu, gdzie Hawk został prawie zgwałcony, gdzie wszyscy szukali miecza a zamiast tego poszli pić alkohol. Co ty na to? - nie miał z kim wypić tego paskudztwa bo Hunter przestał się z nim kolegować. - Możemy Drake'a zgarnąć i go upić. We trzech dalibyśmy radę opędzlować tę butelkę. - dodał, bo łaknął towarzystwa tylko nie dopuszczał tego do siebie przez ostatnie miesiące. Skoro już z Maxem sobie wszystko wyjaśnili i ten całkowicie normalnie podchodził do widoku paskudnej paszczy potwora to czas na alkohol.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Eskil nie był kimś, kogo Max chciałby celowo zranić. Dlatego też próbował jakoś załagodzić sytuację, choć dobre serduszko nie było jedynym powodem. Oczywiście Solberg chciał przez to zagłuszyć też własne sumienie i liczył, że jak się trochę pokaja, to Clearwater nie będzie nikomu o tym rozpowiadał. Całe szczęście w uzdrawianie Solberg nie był już słaby i mógł zatuszować dowody zbrodni. -Jak na haju powiadasz? Czyli chillera utopia, czy wychodzą na Ciebie jakieś pojebane stwory i zaczniesz mi tu spierdalać? - Zaśmiał się, choć oczywiście wiedział, że jest to tylko takie wyrażenie. Jakoś nie podejrzewał, by Eskil siedział w mocniejszych używkach, choć oczywiście mógł się mylić. Jakby nie było był jednak ciekaw, jak narkotyki wpłynęłyby na jego harpią i wilowatą stronę. -Czyli jednak są tego jakieś plusy. Jakbyś potrzebował jeszcze kiedyś na kogoś naskoczyć, polecam się z całego serca. - Zapewnił zupełnie poważnie, choć na jego twarzy wciąż malował się uśmiech. Skoro młodszy z nich przestał panikować, to i Max jakoś od razu lżej do wszystkiego podszedł. -Fizycznie na pewno. - Prychnął rozbawiony, bo ciężko było uznać, że to co przed chwilą miało miejsce było przejawem zdrowia psychicznego. Zresztą w tym krótkim zdaniu było też zbyt wiele prawdy o tym ile problemów skrywał sam Solberg. Problemów, które nie były zazwyczaj widoczne gołym okiem, choć ostatnio znacząco zaczęły odbijać się na jego sylwetce. -No i teraz gadasz z sensem. Dwa razy nie musisz pytać. Leć po flaszkę i lecimy w teren! - Widać zaczynali nadawać na tych samych falach. Może i Max powinien zainteresować się, czy Eskil jest w ogóle letni, by z nim pić, ale miał w to totalnie wyjebane. Zresztą, z tego co wiedział nie była to pierwsza procentowa przygoda Clearwatera, więc to nie on miał go tu demoralizować. Przynajmniej nie wprowadzać w ten popierdolony świat. -Drake`a? - Zapytał, a jego entuzjazm wyraźnie nieco zgasł. Wciąż miał do gryfona mieszane uczucia, ale już po chwili ogarnął się i przekonał, że nie może przecież wiecznie tego wszystkiego rozpatrywać. -A bierz kogo chcesz, nawet cały Hogwart. Skoczę do domu i też coś przyniosę. - Zaproponował, bo może i dla nich butelka na trzech była czymś wystarczającym, ale dla Solberga w tym stanie zdecydowanie potrzeba było czegoś więcej. -To co, widzimy się o osiemnastej przed wejściem do parku? - Zaproponował, a gdy uzgodnili szczegóły teleportował się do Inverness, by poczynić potrzebne przygotowania.
//zt x2
+
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees