Jest to cieplarnia, w której nie da się znaleźć niebezpiecznych roślin. Uczniowie zajmują się tu bardzo prostymi rzeczami, takimi jak sadzenie nieszkodliwych i całkowicie bezpiecznych "zarośli". Mimo tego, iż jest to miejsce zupełnie niegroźne, Septienne - nauczycielka zielarstwa, dba o to, by wejście było zamknięte na klucz, tak jak w innych cieplarniach.
Autor
Wiadomość
Symphony O. Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : Piegi porozsypywane po całej twarzy
Symcia chciała tylko przejść się niewinnie po Hogwarcie... Ot krótki spacerek... Naprawdę nie spodziewała się spotkać profesora na swojej drodze. No dobra, może się spodziewała, ale miała cichą nadzieję, że to się jednak nie stanie. Chociaż... Kontakt z Profesorem Walshem... Może to jednak był dobry wieczór? Czy tam już raczej noc. - Niee... Nic się nie stało - odpowiedziała uciekając nieco wzrokiem. Faktycznie nic się nie stało, nie kłamała. Mimo to była tam po godzinach i musiała szybko znaleźć jakąś wymówkę. - Proszę nie stawiać mi minusowych punktów ja tylko... Nie mogłam zasnąć panie profesorze, musiałam się przejść - spojrzała się w końcu na nauczyciela ze szczenięcymi oczkami byleby tylko nie musiała narażać swojego domu na minusowe punkty, albo siebie na jakąś karę.
A czy wymówka co do snu byłą według niej adekwatna? Cóż... Owszem. Było już późno, więc można by założyć, że wszyscy uczniowie powinni już spać, a kary za koszmary chyba nie można dać... Prawda? Co prawda nastolatka nie wyglądała na kogoś kto przed chwilą wyszedł z łóżka niemniej jednak mogła się rozbudzić, tak? W końcu koszmar i te sprawy... A zasnąć mogła w szatach, w końcu ciężki dzień i te sprawy... No dobra może brzmiało to słabo, aczkolwiek nic nie jest w życiu niemożliwe... CHYBA.
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Christopher uniósł lekko brwi, przyglądając się dziewczynie, zastanawiając się, o co właściwie chodziło i czy może nie potrzebowała pomocy, tylko nie do końca umiała o nią zapytać. To się czasami zdarzało i doskonale zdawał sobie z tego sprawę, wiedząc, że nie wszystko w tym świecie, w tym życiu, było takie, jakbyśmy sobie tego życzyli. Oczywiście, nie chciał zakładać z góry czegoś złego, bo to również nie było coś, co by do zielarza pasowało, jednak brał pod uwagę również taką możliwość. To zaś oznaczało, że być może powinien poszukać Ezry i przedyskutować z nim to, co się działo z dziewczyną, bo zapewne to właśnie opiekun Krukonów miał w tym temacie najlepsze rozeznanie. Ponieważ jednak byłoby to działanie, które zapewne pociągałoby za sobą jakąś reakcję, jakąś kolejną akcję, wolał zostawić to na sam koniec i nie angażować się tak od razu w jakiś bałagan, czy nie snuć po prostu niedorzecznych historii, gdy nie działo się tak naprawdę nic złego. - Nie zamierzałem robić niczego podobnego - powiedział łagodnie, nie dając po sobie poznać, że jej wyjaśnienie wydało mu się mimo wszystko nieco dziwne. Nie była już dzieckiem, nie wyglądała również na przerażająco zmęczoną, choć oczywiste było, że faktycznie coś ją gnębiło, jakoś na nią wpływało i właśnie z tego względu przygnało ją tutaj, w jedno z tych miejsc w Hogwarcie, gdzie można było się nie tylko ukryć, ale podziwiać również coś pięknego, coś, nad czym można było się pochylić, gdzie można było przepaść w czymś więcej, niż tylko pusta sala. - Chociaż to nieco niebezpieczne miejsce o tej porze. Nie wszystkie rośliny są do człowieka przyjaźnie nastawione i chociaż w większości są piękne, mogłyby również pogłębić bezsenność - stwierdził jedynie, zauważając przy okazji, że kwiaty na błoniach zaczęły już kwitnąć, że można było się wybrać nad jezioro, żeby tam poszukać upragnionego spokoju i chwili wytchnienia. - Martwi się pani tym, co ma miejsce w kraju, panno Seaver? - zapytał jeszcze, starając się mimo wszystko łagodnie ustalić źródło problemów.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
W tym roku na egzamin z zielarstwa zostaliście skierowani do Cieplarni Numer Jeden. Jej drzwi pozostają zamknięte aż do chwili pojawienie się profesora Walsha, który następnie rozsadza was przy stołach ustawionych w pobliżu wejścia. Pozostała część szklarni została zasłonięta i wszystko wskazuje na to, że dostaniecie się tam dopiero, gdy końca dobiegnie teoretyczna część egzaminu. Na stołach lądują pergaminy, pióra i atrament, a klepsydra zaczyna odliczać czas po tym, jak tylko profesor Walsh wymawia temat dzisiejszego eseju.
Część teoretyczna
Wygląda na to, że eseje są jedną z ulubionych przez profesora Walsha form sprawdzających waszą wiedzę. Dlatego też nie powinny dziwić was rolki pergaminu lądujące na stołach, wskazujące na to, że mężczyzna oczekuje od was czegoś bardziej ambitnego, niż krzyżyka postawionego przy odpowiedniej odpowiedzi. Ćwiczenie zdolności pisarskich nie jest takie złe, zatem do dzieła!
Postawione przed wami zadanie brzmi następująco: Rośliny trujące - ich zastosowanie, sposób zbierania i hodowli. Przedstaw informacje dotyczące co najmniej trzech różnych gatunków.
Mechanika: Nie musicie w swoim poście umieszczać napisanego przez waszą postać eseju. Obowiązkowo musicie jednak odnieść się do wyniku kości literowej, która określa dodatkowe wydarzenie dotyczące pisanej przez waszą postać pracy - informacje na temat scenariuszy znajdziecie poniżej. Dodatkowo każdy z was rzuca kością k100, która określa, jak wasza postać w ogóle radzi sobie z napisaniem tego eseju. Im niższy wynik tej kości, tym trudniej waszej postaci znaleźć odpowiedzi na postawione pytanie, tym bardziej się z tym mozoli i tym ciężej zmieścić jej się w wyznaczonym czasie.
Kość literowa:
A jak Ale ja nic nie wiem; pisanie idzie ci potwornie opornie, nie jesteś w stanie zmieścić się w wyznaczonym czasie, zaczynasz kombinować jak jednorożec pod górę, ale wiele ci z tego nie przychodzi; ostatecznie napisałeś jakieś straszne głupoty i od wyniku k100 musisz odjąć 10 punktów. B jak Bingo; wygląda na to, że ten temat to było dokładnie to, czego potrzebowałeś i po prostu płyniesz, nie zatrzymując się nawet na chwilę, twoje pióro skrzypi po pergaminie, a ty jesteś pewien, że idzie ci świetnie; w efekcie twoja praca zostaje wysoko oceniona, więc możesz do wyniku k100 dodać 20 punktów. C jak Chyba muszę kombinować; temat nie jest taki tragiczny, nie jest również najlepszy na świecie i może lepiej by było, gdybyś trafił na coś innego, ale to nie zależy już od ciebie; piszesz wszystko, co wiesz, ale ani nie jest to niesamowicie błyskotliwe, ani niesamowicie źle, więc nie tracisz ani nie zyskujesz żadnych punktów. D jak Dużo do pisania; wiedzę niewątpliwie masz, całkiem niezłą, trzeba ci to oddać i nie masz problemów z opisaniem tego, co jest według ciebie najważniejsze, wygląda jednak na to, że czas ci się kończy; ostatecznie otrzymujesz wysoką ocenę, a do wyniku k100 możesz dodać 10 punktów. E jak Eseje to moja specjalność; a przynajmniej dokładnie tak ci się wydaje, bo lanie wody jest czymś, co jak uważasz, masz po prostu w małym paluszku; szkoda tylko, że to wcale nie oznacza, że masz dużą wiedzę i ostatecznie za bajkopisarstwo musisz odjąć od wyniku k100 10 punktów. F jak Fart albo i nie; udało ci się poplątać kilka zagadnień, tak po prostu i nie wiesz, jak do tego doszło, chyba musiałeś się zamyślić albo za szybko chciałeś wszystko napisać; w efekcie twój błąd zostaje zauważony, a ty musisz odjąć od wyniku kości k100 5 punktów. G jak Gdybym miał atrament; pisanie pali ci się w rękach i właściwie można powiedzieć, że tak jest dosłownie, bo za nic w świecie nie możesz się zatrzymać, temat eseju jest dokładnie tym, co chciałeś dostać, tylko jakoś czasu i zasobów do napisania wszystkiego brakuje; ostatecznie nie udaje ci się zapisać wszystkiego, ale i tak do wyniku k100 możesz dodać 15 punktów. H jak Huśtawka pisarska; podchodzisz entuzjastycznie do tematu, wydaje ci się, że nie będziesz miał z nim problemu, ale już po chwili odkrywasz, że jest inaczej, tylko po to, by wziąć głęboki oddech i znowu zmienić zdanie; to na pewno nie pomaga, ale nie przeszkadza ci na tyle, by zniszczyć twoją pracę, więc ostatecznie ani nie tracisz, ani nie zyskujesz punktów. I jak I jeszcze szczypta tego; może ktoś ci mówił, że co za dużo, to nie zdrowo, a może nie, ale wygląda na to, że zakończenie twojego eseju nie jest dokładnie takie, jak być powinno i coś w nim kuleje; w efekcie zostajesz nieco gorzej oceniony i od wyniku kości k100 musisz odjąć 5 punktów. J jak Jak się pisało?; nie panikujesz, w końcu jest jeszcze dużo czasu na napisanie eseju, a przynajmniej tak ci się wydaje, masz jednak problem z rozpoczęciem pisania; tylko tyle, nic więcej, więc w efekcie ani nie tracisz, ani nie zyskujesz punktów.
Modyfikatory:
1. Do wyniku kości k100 możesz dodać swoje punkty z zielarstwa, ale nie więcej niż 30. 2. Jeśli zielarstwo jest twoją najlepiej rozwiniętą dziedziną kuferkową, do wyniku kości k100 możesz dodać 10 punktów, a jeśli jest jedną z trzech najlepiej rozwiniętych dziedzin kuferkowych, do wyniku kości k100 możesz dodać 5 punktów; 3. Jeśli w tym roku uczestniczyłeś w chociaż jednej lekcji zielarstwa, odrobiłeś przynajmniej jedną pracę domową z zielarstwa albo wykonałeś zadanie związane z zielarstwem w ramach Stowarzyszenia Miłośników Przyrody, albo brałeś udział w spotkaniu koła naukowego, do wyniku kości k100 możesz dodać 20 punktów; możesz jednak wybrać tylko jedną aktywność. 4. Jeśli twoja postać powstała mniej niż 3 miesiące temu, do wyniku kości k100 możesz dodać 10 punktów.
Część praktyczna
Po zakończeniu części teoretycznej egzaminu, pergaminy lądują na stole przy profesorze, a wy zostajecie postawieni przed koniecznością przekroczenia zasłony oddzielającej od was pozostałą część szklarni. Gdy tylko przedostajecie się na drugą stronę, orientujecie się, że trafiliście w prawdziwy gąszcz roślin. Jest ich tutaj cała masa, niektóre dobrze znane, inne zupełnie nie i trudno połapać się w tym, czy zostały tutaj ustawione w jakiś konkretny sposób albo w jakimś konkretnym celu.
Dopiero kiedy profesor Walsh do was dołącza, dowiadujecie się, że postawione przed wami zadanie jest testem waszej spostrzegawczości. Klepsydra będzie nieubłaganie odliczała wam czas, gdy będziecie biegali pomiędzy tymi wszystkimi roślinami, szukając trujących gatunków. Każdy z was otrzymuje pusty notatnik, w którym zobowiązany jest do przyklejenia fragmentu odnalezionej rośliny, jego nazwania i wskazania, czym dokładnie ten okaz się charakteryzuje.
Mechanika: Każdy z was rzuca kością k100, która określa to, jak wam idzie. Każde 10 zdobytych punktów oznacza, że odszukaliście i opisaliście właściwie jedną roślinę. Zatem im wyższy wynik, tym lepiej wam idzie, tym więcej gatunków trafia w wasze ręce, a notes, który ostatecznie oddajecie profesorowi Walshowi jest wypełniony po brzegi należytą treścią.
Modyfikatory:
1. Jeśli zielarstwo jest waszą najlepiej rozwiniętą dziedziną kuferkową, do wyniku k100 możecie dodać 20 punktów, a jeśli jest jedną z trzech najlepiej rozwiniętych dziedzin do wyniku k100 możecie dodać 10 punktów. 2. Jeśli wasza postać powstała mniej niż 3 miesiące temu, do wyniku kości k100 możecie dodać 20 punktów. 3. Do wyniku kości k100 możecie dodać wszystkie swoje punkty kuferkowe z zielarstwa. 4. Jeśli braliście udział w lekcji zielarstwa, odrobiliście pracę domową, braliście udział w spotkaniu Stowarzyszenia Miłośników Przyrody albo wykonaliście zadanie tego koła, do wyniku k100 możecie dodać 20 punktów, jednak uwaga musi to być inna aktywność, niż ta wykorzystana przy części teoretycznej egzaminu.
Oceny
By poznać ocenę końcową z egzaminu musicie dodać do siebie wynik kości k100 (oraz zastosowanych modyfikatorów) z części teoretycznej oraz wynik kości k100 (oraz zastosowanych modyfikatorów) z części praktycznej:
• Wybitny: 171 i więcej punktów • Powyżej oczekiwań: 140 - 170 • Zadowalający: 90 - 139 • Nędzny: 50 - 89 • Okropny: 21 - 49 • Troll: do 20 punktów
Kod
Kod:
<zg>Wynik egzaminu teoretycznego:</zg> wynik kości k100 + zastosowane modyfikatory (z linkami do kuferka, lekcji, pracy domowej albo wykonanego zadania koła naukowego/spotkani) <zg>Wynik egzaminu praktycznego:</zg> wynik kości k100 + zastosowane modyfikatory (z linkami do kuferka, lekcji, pracy domowej albo wykonanego zadania koła naukowego/spotkania) <zg>Ostateczna ocena:</zg>
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
Wynik egzaminu teoretycznego:J jak Jola oraz 58, + 10 za nową postać Wynik egzaminu praktycznego: 36, +20 za nową postać Ostateczna ocena: 58 +10 + 36 + 20 = 124 (zadowalający)
Zasiadła do stolika i spojrzała na kartkę oraz jego tytuł "Rośliny trujące - ich zastosowanie, sposób zbierania i hodowli. Przedstaw informacje dotyczące co najmniej trzech różnych gatunków." No nieźle. Wzięła długopis do ręki i zaczęła nim stukać o swoją dłoń, zastanawiając się co napisać, ale z drugiej strony też za bardzo nie wiedziała, jak zacząć. Po prostu zbierała myśli dłużej niż inni, co wcale nie było jakimś wielkim minusem, bo gdy zaczęła już pisać, to poszło z górki, niemal jak zawsze. Im więcej pisała o trujących roślinach, tym było lepiej dla niej i napisała całkiem sporo ze sporą ilością lekkości w sobie. Tak, mogła być z siebie zadowolona. Kiedy skończyła pisać, oddała kartkę nauczycielowi, a następnie podeszła do części praktycznej, a przed nią wyrósł prawdziwy gąszcz roślinności. Z tego co się dowiedziała od profesora Washa, to był to test spostrzegawczości, było sporo znanych i nieznanych roślin. Wzrokowo lekko się gubiła od samego spoglądania. Zaczęła więc bieganinę między roślinami z pustym notatnikiem. Chodzenie chwilę jej zajęło, a chodziła głównie po okolicy z nadzieją, że znajdzie jakieś znane jej rośliny, które mogłaby wpisać. Koniec końców udało znaleźć jej się trzy sztuki. Gdy skończyła, oddała notatnik profesorowi, a potem usiadła na swoim miejscu.
Anna Brandon
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 156
C. szczególne : Odznaka prefekta naczelnego na piersi i bransoleta Urqharta na ręce
Wynik egzaminu teoretycznego:80+15(literka G)+10(nowa postać)+5(kuferek)=110 Wynik egzaminu praktycznego:9 (xD)+20(nowa postać)+5(kuferek)=34 Ostateczna ocena:144pkt = Powyżej Oczekiwań
Anna zapałała miłością do świata roślin jeszcze przed przyjazdem do Hogwartu dzięki swojej kuzynce Elizabeth, z którą miała przyjemność dzielić również Dom w szkole. Zaczęło się niewinnie od fruwokwiatu, a rozwinęło się w prawdziwe zamiłowanie, które przetrwało do dziś. Praca przy roślinach koiła nerwy, a Puchonka z czasem zdała sobie sprawę, że rośliny lubią ją równie mocno co zwierzęta. Miło robić coś, co się udaje, prawda? Dlatego też na egzamin z zielarstwa przyszła całkiem nieźle przygotowana. Trujące rośliny całkiem dobrze wpasowały się w temat, który ostatnio zafascynował Brandonównę, więc miała naprawdę sporo do napisania. Pisała jak szalona, pokrywając maczkiem pergamin, zapominając nawet o eleganckim piśmie, które szlachciance przecież wypadało mieć. No ale ocena była istotniejsza w tym wypadki, a Puchonka naprawdę chciała wykazać się posiadana wiedzą. Niestety ostatecznie zabrakło jej czasu, żeby przelać na pergamin wszystko, czym zamierzała się wykazać, ale i tak nie wyszło najgorzej. Była naprawdę dumna ze swojego eseju i zadowolona oddała go profesorowi. Kiedy dostała do ręki notatnik, sprawa wyglądała trochę gorzej. Po pierwsze bolał ją nieco nadgarstek po wcześniejszym szaleństwie pisarskim, a poza tym udzielił jej się zmysł artystyczny. Trochę mierziło ją to jak niechlujne było jej wcześniejsze pismo, więc tym razem postanowiła wszystko nadrobić, starannie kaligrafując opisy roślin i wybierając najładniejsze elementy roślin do wklejenia. Ostatecznie efekt był naprawdę przepiękny, ale... No cóż. Do jej notatnika załapały się tylko trzy gatunki. Ale za to w jakim stylu! z/t
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Wynik egzaminu teoretycznego:10 i A - 10 (z kości) + 29 z kuferka + 20 z lekcji = 49 Wynik egzaminu praktycznego:96 + 29 z kuferka + 20 z lekcji = 145 Ostateczna ocena: 49 + 145 = 194 (Wybitny)
Zielarstwo na pewno nie było jego ukochanym przedmiotem, ale z uwagi na to, że zamierzał być porządnym i sumiennym uzdrowicielem, musiał mieć pojęcie o tym, jak wyglądały dane rośliny. Jak się je zbierało, jak z nich korzystano, żeby w sytuacji kryzysowej mógł je po prostu wykorzystać. Dlatego przykładał się do nauki, przykładał się do tego, żeby zdać ten egzamin na naprawdę wysokim poziomie. Starał się, jak się dało, ale i tak miał totalną pustkę w głowie, kiedy przyszło, co do czego. Pisał z oporami, zastanawiając się nieustannie nad tematem, jakby spodziewał się, że z jakiegoś powodu był niesamowicie podchwytliwy, jakby widział w nim coś, co może go zagiąć. Pewnie dlatego nie był do końca w stanie wyrobić się w wyznaczonym czasie i obiecywał sobie, że z kolejnym zadaniem poradzi sobie na pewno lepiej. Musiał, bo z eseju zdecydowanie nie był zadowolony i nie do końca wiedział, czy uda mu się z tego wybrnąć. Kiedy przeszli do drugiej części pomieszczenia, spojrzał niepewnie na notes, który został mu wręczony, a w następnej chwili znajdował się pomiędzy roślinami. Tak jak podejrzewał, praktyka szła mu o wiele lepiej. Rozpoznawał właściwe rośliny, pobierał ich liście albo inne charakterystyczne części, sprawnie opisywał i wskazywał na najbardziej znane właściwości, wypełniając faktycznie przekazany mu notes. Biegł przed siebie, ale tutaj nabrał o wiele większej pewności siebie, niż nad kawałkiem pergaminu. Widać było, że jest człowiekiem czynu, a nie człowiekiem pióra i zakończyło się to dla niego naprawdę pozytywnym wynikiem egzaminu, co pozwoliło mu złapać niesamowicie głęboki oddech. Wiedział, że jeszcze kilka sprawdzianów wiedzy przed nim i przede wszystkim obrona dyplomu, ale uznał, że dobrze zaczął.
Chcąc nie chcąc, musiał się uczyć zielarstwa chociaż w podstawowym stopniu, bo było ono mocno związane zarówno z eliksirsmi jak i uzdrawianiem. Zdecydowanie nie był asem w tej dziedzinie, nie miał w sobie zbyt wiele pasji do grzebania w ziemi ani tak zwanej ręki do roślin, dlatego nie liczył że pójdzie mu jakoś spektakularnie na egzaminie u Walsha; coś tam poczytał przed testem, ale materiału i gatunków do zapamiętania było tyle, że sam nie wiedział za co się zabrać i w efekcie pisanie eseju o roślinach trujących poszło mu co najmniej opornie. Namęczył się przeokrutnie i kombinował niesamowicie, ale czy cokolwiek sensownego z tego wyszło, to nie był przekonany. Być może wypociłby nieco więcej, gdyby się odpowiednio skupił, ale zwyczajnie brakło mu czasu - pozostawało mu tylko mieć nadzieję, że profesor jakoś doceni te desperackie próby. Rośliny trujące były też tematem części praktycznej, co początkowo bardziej go zestresowało, ale jak już zanurkował w gąszczu zarośli, szybko się okazało że rozpoznawanie gatunków idzie mu znacznie lepiej niż pisanie o nich esejów. Rozpoznał prawidłowo aż osiem, sam z siebie bardzo dumny i nieco zaskoczony że tak dobrze mu poszło. Zadowalający z tego akurat przedmiotu był dla niego wystarczającym wynikiem, a z cieplarni wychodził z lekkim sercem i w dobrym humorze. Miło było nieco nadrobić porażkę poniesioną na eliksirach.
Harmony Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Edit bo źle policzyłam punkty z kuferka, 12 czerwca (kiedy publikowałam ten post) Remy miała 10 pkt z ziele nie 8, jestem debilem XD Wynik egzaminu teoretycznego:23 – 10 (A) + 10 (kuferek) + 5 (trzecia najwyższa) + 20 (praca domowa) = 46 Wynik egzaminu praktycznego:76 + 10 (trzecia najwyższa) + 10 (kuferek) + 20 (lekcja) = 114 Ostateczna ocena: 164 + 10 (ziele jedną z trzech najwyższych statystyk, na trzecim miejscu na równi z GM) = 174 wybitny
Nie rozumiała, co się stało. Tak zupełnie nie. Przecież… Radziła sobie z zielarstwem! I to naprawdę dobrze sobie z nim radziła! Znała wiele roślin, o zagranicznych mogłaby opowiadać godzinami wraz z pokazywaniem zasuszonych przykładów liści i kwiatów. A jednak gdy usiadła do egzaminu, witki jej opadły. Może to presja, bo chciała pokazać profesorowi Walshowi, że się starała? Bo naprawdę tak było! Przecież obiecała mu, że jeżeli pomoże jej z bukietem, ona przyłoży się do zajęć i nauki jeszcze mocniej! Nie tylko tej związanej z pasją do podróżowania – tej książkowej. I tak bardzo chciała udowodnić, że się uczyła, starała i umiała, że ze stresu wszystkiego pozapominała. Coś tam nabazgrała, coś wyprodukowała, w większości albo zdania wyjęte z książki bez większego zrozumienia, albo jakieś bajki, które powstały pod presją uciekającego czasu… Najchętniej to zjadłaby ten test ze wstydu przed jego pokazaniem, a to znaczyło bardzo dużo, biorąc pod uwagę to, że nie chciała jeść… Musiała się postarać na praktyce.
Znalezienie roślin trujących, to był jej moment! Czas na poprawę! Ruszyła jak dzika pomiędzy wszystkie krzaki, drzewa i rośliny. Zamierzała udowodnić, że ten beznadziejny wynik to tylko stres i że naprawdę przygotowała się do egzaminu. W terenie wreszcie poczuła, że może to zrobić. Poczuła się jak na wszystkich podróżach, buszując pomiędzy zielenią, z której raz za razem wyciągała nową roślinę. Robiła to szybko i dokładnie, z praktyką mając się jak ryba w wodzie. W dodatku wklejanie do notatnika i opisywanie, zupełnie jak to, co robiła w swoim Dzienniku Przygód! Przy piątej roślinie już zupełnie się wyluzowała, odetchnęła i spisywała wszystkie fakty o zebranych przykładach w jak najbardziej profesjonalny sposób – miała czysty, spokojny umysł, mogła i więc zabłysnąć przygotowaną teorią. Po tym zebrała jeszcze sześć kolejnych gatunków, każdy tak samo dogłębnie przedstawiając i nareszcie czując, że mogła spojrzeć profesorowi Walshowi w oczy. I to z uśmiechem!
Ostatnio zmieniony przez Harmony Seaver dnia Pon Lip 31 2023, 23:42, w całości zmieniany 1 raz
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Wynik egzaminu teoretycznego:42 -10(A) +30(kuferek)+5 (top 3 w kuferku) +20 (udział w lekcji) = 87 Wynik egzaminu praktycznego:67 +10 (top 3 w kuferku) + 48(kuferek) +20 (Udział w innej lekcji) = 145 Ostateczna ocena: 232 (Wybitny)
W końcu nadszedł ten czas w roku, gdy wszystko inne musiało odejść na bok, bo studenci siadali do egzaminów. Ruda od miesięcy przygotowywała się do tego okresu i czuła się dość pewnie szczególnie, że jej pierwszym testem miał być egzamin z zielarstwa. Wparowała do cieplarni praktycznie jak do siebie, z uśmiechem witając profesora Walsha. Tak, była pewna, że jeśli o ten przedmiot chodziło, nic nie jest w stanie jej zagiąć. I za wiele się nie pomyliła, ale o tym miała przekonać się później. Temat roślin trujących był jej bardzo bliski, więc ani trochę nie poczuła się gorzej, gdy zobaczyła pierwszą część egzaminu. Zaczęła odpowiadać na pytania teoretyczne i choć początkowo stres związany z potrzebą osiągnięcia idealnego wyniku sprawił, że w jej głowie pojawiła się pustka, to po chwili oddechu i uspokojenia się wewnętrznie, Irvette zaczęła zapełniać każdą wolną przestrzeń pergaminu odpowiedziami. W końcu oddała swoją pracę i przeszła do części praktycznej, która sprawiła, że na jej twarzy pojawił się uśmiech. Wśród gąszczu i zapachów roślin, czuła się prawie jak w rodzinnej szklarni we Francji i choć nigdy wcześniej nie poznała ułożenia akurat tego miejsca, znajdowanie kolejnych trujących egzemplarzy flory, okazało się być dla niej naturalne i banalne, jakby mieszkała w tej dżungli od lat. Klepsydra odliczała czas, a Irv miała w posiadaniu tyle okazów, że ledwo była je w stanie utrzymać. Nic więc dziwnego, że ostatecznie usłyszała, że zdała ten egzamin na ocenę Wybitną, co poprawiło jej humor na resztę dnia i pozytywnie nastawiło do egzaminów, które jeszcze ją czekały.
//zt
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Wynik egzaminu teoretycznego:4 + 18 (kuferek), + 5 (top 3 w kuferku) -5 (literka F) => 22 Wynik egzaminu praktycznego:33 + 18 (kuferek), + 10 (top 3 w kuferku) => 61 Ostateczna ocena: 22+61=>83 (Nędzny)
Egzamin z przedmiotu, na który praktycznie się nie chodziło cały rok? Jedziemy z tym dziadem, nie pierwsze i nie ostatnie zaliczenie tego typu. W końcu jakoś na te studia Wacuś się doczołgał. Owszem, zawsze odpowiada, że to zasługa dobrej dupy i umiejętności machania różdżką. Jednak czy to atuty, które królują na zajęciach z zielarstwa? Absolutnie nie. W tym właśnie momencie zaczynał się problem. No, ale kurwa, dawanie eseju to już niejako torturowanie studentów. Szczególnie, że pierwszą trująca rośliną, o której pomyślał Wacek był ziemniak, po tym jak zmieni się w wódkę i po tym jak ktoś zatruje się wódką. Tak właśnie powodziło się na włościach Puchonowi. Oczywiście, zaczynając od ziemniaków nie mógł przejść do byle jakiej rośliny. Tylko czy znał coś innego czym można się otruć? Może tojadem. Chłop nie wiedział, więc tak sobie słowami błądził i co czwarte zdanie może rzeczywiście miało jakiś sens, zdając się być tymi budującymi ocenę lepszą niż nędzna. A potem mieli biegać po szklarni... Więc nie dość, że napocić się pisemnie to jeszcze trzeba było napocić się tak serio fizycznie. Pobrudzić rączki chlorofilem czy innym jadem jakiejś kąsającej kapusty. Masakra niewybredna. Wacek przez cały egzamin miał w głowie tylko nikłe pocieszenie się tequilą w zakątku czterech ścian przyjaznego baru.
Wynik egzaminu teoretycznego:37 + 10 za scenariusz D 4 z kuferka + 10 za najwyższą statystykę + 20 za lekcję + 10 za postać młodsza niż 3 miesiące = 91 Wynik egzaminu praktycznego:78 + 20 za najlepiej rozwiniętą dziedzinę + 20 za postać młodsza niż 3 miesiące + 4 z kuferka = 122 Ostateczna ocena: 213pkt = Wybitny
Anastasia z zielarstwa przyszła naprawdę dobrze przygotowana. To był jej ulubiony przedmiot, w dodatku całą dziedzinę darzyła ogromnym sentymentem, dlatego z ogromną przyjemnością zgłębiała wiedzę jej dotyczącą, zarówno w teoretycznym, jak i praktycznym wymiarze. Część teoretyczna zaskoczyła ją w sposób pozytywny, ponieważ trucizny bezpośrednio łączyły się z jej bezwzględną pasją, czyli leczeniem. Miała wiedzę i było to widać, dlatego noty otrzymała naprawdę wysokie. Jeszcze lepiej poszło jej na części praktycznej, na której biegała od kwiatka do kwiatka, skrupulatnie zapełniając cały zielnik, ostatecznie wypełniając po brzegi otrzymany przez profesora notatnik. Kiedy oddawała nauczycielowi swoje dzieło, była z niego naprawdę dumna. I... Cóż. Wyglądało na to, że profesor również. Kiedy wychodziła z oceną wybitną, cała puchła z dumy tak mocno, że miała ochotę opowiedzieć o swoim sukcesie całemu światu. I wtedy właśnie zdała sobie sprawę, że właściwie to nie ma ani jednej osoby, której mogłaby się pochwalić. Żadnej. Usta jej lekko zadrżały, jej ręce zacisnęły się na paskach plecaka. Strasznie było nie móc dzielić sie z innymi swoimi troskami. Ale samotność w świętowaniu sukcesu... Kto wie, czy to nie było jeszcze gorsze. z/t
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
Wynik egzaminu teoretycznego:62[/ur]+15 (G)+4 (kuferek)=81 Wynik egzaminu praktycznego: 30+4 z kuferka=34 Ostateczna ocena: 115 (Zadowalający)
Mulan nigdy jakoś szczególnie nie interesowała się dziedziną zielarstwa i nie ciągnęło jej do tego w żaden sposób. Dlaczego więc zdecydowała się na to, aby podejść do egzaminu z tego przedmiotu? To proste, pracując w rezerwacie miała do czynienia z wieloma różnymi rodzajami roślin, które rosły albo w naturalnych warunkach albo na specjalnie doglądanych przez pracowników z działu florystyki terenach. Musiała mieć chociaż jakieś pojęcie na temat tego, co mogłoby zabić ją albo któreś z magicznych stworzeń i orientować się w tym temacie. Dla takiej osoby jaką była Huang, kompletnie niezaznajomioną w hodowli i rozpoznawaniu roślin, teoria zdawała się być o wiele łatwiejsza od praktyki. Głównie z tego powodu, że o wiele łatwiej było zapamiętać jej informacje, które mogły okazać się później przydatne. Zresztą tak się składało, że akurat w tym roku profesor Walsh postanowił dać im esej na temat trujących roślin. Bingo. Właśnie na takich rzeczach bardziej się skupiała, przygotowując się do egzaminu na tyle na ile była w ogóle w stanie. Dlatego właśnie czuła się w pewien sposób natchniona i gotowa do tego, aby przelać całą swoją wiedzę na papier. I musiała sama przyznać, że nie spodziewała się tego, że będzie miała aż tyle do napisania w tym ustępie. Potem jednak nadeszła praktyka, a to było o wiele gorsze. O ile mogłaby bezbłędnie pewne gatunki wskazać na rycinach w podręcznikach tak rozpoznanie ich w prawdziwym życiu było o wiele bardziej skomplikowane. Nie przypominały one aż tak bardzo swoich rysunkowych odpowiedników i z tego względu Huang często wątpiła w to czy na pewno miała przed sobą odpowiednią roślinę. Biegała szaleńczym tempem po cieplarni, ale tak naprawdę mało co była w stanie wskórać. W końcu skończył jej się czas, a w notatniku wcale nie widniało tak wiele informacji. Wyglądało jednak na to, że zabiegana Gryfonka swój brak umiejętności terenowych w cieplarni nadrobiła wcześniejszym esejem dzięki czemu jednak była w stanie uzyskać wynik pozytywny na egzaminie. Przynajmniej tyle jej się udało osiągnąć.
z|t
Mina Hawthorne
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : rozsiane po ciele tatuaże, kolczyk w nosie, na środkowym palcu prawej ręki zawsze nosi pierścień Atlantów, który przykrywa krwawy znak, praktycznie zawsze towarzyszy jej blady pyton królewski imieniem Faust
Wynik egzaminu teoretycznego:F;40 -5 +16 (kuferek) +20 praca domowa +10(stata)= 81 Wynik egzaminu praktycznego: 78+20(stata)+20 (PD)+16 (kuferek)= 134 Ostateczna ocena: 215 (Wybitny)
Biorąc pod uwagę profesję całego rodu Hawthorne'ów ujmą na honorze byłoby, gdyby Mina nie podeszła w ogóle do egzaminu z zielarstwa, albo co gorsza: oblała go. Nie było wątpliwości, co do tego, że dziewczyna szła śladami swojej rodziny i podzielała ich pasję do roślin. Miała ogromną pasję do roślin, która przekładała się na pielęgnowaną pod okiem bliskich wiedzę oraz umiejętności praktyczne. Wierzyła w to, że na pewno uda jej się uzyskać pozytywny wynik w czasie egzaminu. Musiała tylko pokazać się z odpowiedniej strony. Nigdy nie szło jej dobrze pisanie wypracowań. Nie potrafiła dobrze ubierać w słowa pewnych rzeczy. Plątała się. Z pewnością w pewnych ustępach było to widać. Musiała nawet wracać się, bo zauważyła, że w kilku punktach pisane przez nią akapity były tak chaotyczne, że można było dojść do zupełnie innych wniosków niż te, które zamierzała przedstawić. Niemniej jednak finalnie chyba udało jej się napisać naprawdę dobrą pracę, z której mogłaby być dumna. Potem przyszła pora na część praktyczną. Co prawda pracowała pod presją czasu, ale czuła się dosyć spokojna. Jakby nie patrzeć miała już wcześniej kontakt z trującymi czy też jadowitymi roślinami, w tym jeden niestety dosyć bliski, także czuła, że na pewno sobie poradzi z takim wyzwaniem. Faktycznie można było uznać, że tak było, bo gdy tylko Walsh dał jej sygnał do rozpoczęcia działania zaczęła snuć się po całej cieplarni, gdzie znajdowały się najróżniejsze gatunki roślin, które pospiesznie rozpoznawała, a następnie zapisywała najważniejsze informacje na ich temat od myślników, aby nie tracić zbytnio cennego czasu po czym przemieszczała się dalej, aby przejść do kolejnego gatunku. Szło jej to naprawdę sprawnie i na sam koniec notatnik zapełniony był może i nieco chaotycznym pismem, ale i wieloma przydatnymi informacjami. Z ulgą zarejestrowała uśmiech na twarzy mężczyzny, gdy obwieszczał jej końcową ocenę z egzaminu. Wybitny. Nie liczyła na cokolwiek innego. Niższy wynik nie wchodził w rachubę, bo inaczej nie mogłaby spokojnie spojrzeć rodzinie w oczy. Może i na co dzień nie była szczególnie ambitna, ale w tej jednej dziedzinie chciała być zawsze najlepsza.
z|t
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Taka kolej losu w życiu, że czasem trzeba robić coś, czego się nie umie. Gorzej, jak się robi coś czego się nie umie i nie lubi, ale tym podyktowane jest pole bitewne zwane edukacją szkolną, gdzie niestety, nawet będąc na studiach czasem masz jakieś zajęcia zapchaj dziury, wymagane by wyrobić odpowiednią ilość godzin terroru na umyśle. Lockie nie był orłem z zielarstwa. Jego największym sukcesem było przynoszenie mamie kwiatków do szpitala i trafianie w kwiaciarni akurat w te, które nie były ani trujące ani krwiożercze - na tym jego talenty się kończyły. Z tego też powodu, do odrobienia zadania domowego, zaprzągł tęgi umysł jakim był jego pół-brat Wacek, który chociażby sam nie wiedział, to przecież i tak by spróbował pomóc. Taka już jego dusza puchońska, choć Swansea miał przeczucie, że Wacek by mu pomógł nawet gdyby nie nosił na piersi herby borsuka. Stali przed donicami, obaj w oczekiwaniu na to, aż Lockie w końcu wyjawi, z czym miał problem i ślizgon bardzo chciał to wyjawić, ale problem polegał na tym, że nie umiał tej rośliny nazwać, więc jedynie wymownie wskazał ją palcem, niemal oskarżycielsko i wbił wzrok w Wodzireja. To winowajca. Ta tutaj. Albo ten.
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Został zaciągnięty do cieplarni, a jego ciało od razu przypomniało sobie o bolesnych siniakach, które zaczęły zdobić jego ciałko po ostatniej wizycie na spotkaniu miłośników przyrody. Tę, oczywiście, Wacław uwielbiał niewybrednie. Jednak należało zaznaczyć, że się nie znał na wielu tych niepięknych aspektach, które Marzanna roztaczała po świecie co wiosnę. A zielarstwo to już w ogóle zło konieczne było, więc samo wejście w okowy tej placówki napełniało Puchona czystą nienawiścią. No, może bardziej wielką niechęcią, ale stał się chłop taki dość sassy. - Co to jest? - Zapytał się ja Draq Queen, która widzi drugą królową w tej samej sukience. Nawet z taką maniera złapał dłonią swój łokieć i w drugiej ręce miał dłoń wygiętą nadgarstkiem. Z wielką niechęcią przyglądał się roślinie, która jakimś tajemnym językiem prekolumbijskim starał się Loki - no w sumie co on chciał z tym zrobić? - Inaczej, czemu tutaj jesteśmy i w jakim celu jest ci potrzebna - nachylił się nad rośliną i ją powąchał. - maroza? - Dopytał się z wielką niepewnością, gdyż zielsko to było zielsko i dopóki Wacek się nad tym skupiać nie musiał to tego nie robił.
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Nie znając nikogo, kto dopomógłby mu lepiej w temacie braków edukacyjnych, których się nabawił przez ostatnie dwa lata - właściwie to nie mając nikogo do pomocy, ale do tego sie przecież nie przyzna, że o pomoc prosić nie potrafi - pokładał wszelkie nadzieje we wsparciu edukacyjnym ze strony Puchona, czy ten tego chciał czy nie. Podparł się pod boki, unosząc brwi z ustami zaciśniętymi w wąską linię, ponieważ, cóż, to było właśnie jego pytanie. W sensie, że "co to jest". Kiedy padło magiczne słowo "maroza", brwi Locka uniosły się wyżej, jeszcze bardziej pytająco i zamrugał. - Że ma-co? - zmrużył oczy, pochylając się nad maleńką roślinką - Mam napisać rozprawkę o roślinach pasożytniczych. - przyznał - Ale nie wiem które to. Ta jest taka mała i niepozorna, że z góry założyłem, że to pasożyt. Jak pchły, czy kleszcze, nie? - przeniósł spojrzenie na Wacka i uśmiechnął się do niego pięknie. - Bo Ty się na zielarstwie znasz, nie..?
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Wszelkie niedopowiedzenia ku okolicznościom ich spotkania zostały rozmyte zaś Wacław poczuł się niejako doceniony po czym od razy na jego barki spadł ciężar godny trzymania horyzontu niczym Atlas, którego bogowie musieli nienawidzić za jego niechlubne grzeszki, iż taką karę mu ofiarowano. - Maroza - stwierdził z pewnością siebie godnej każdej rośliniary, mówiąc, że ojoj, twoja monstera jest smutna. Jasne, że jest smutna, jak się przypierdalasz. - Nienawidzę kleszczy - aż coś go skręciło. Przypomniał sobie, że te lubiły się ukrywać w roślinach i w ogóle wszystkie fakty o kleszczach uderzyły go na raz, a on bał się pozostawać w cieplarni. - Słodkie Swarogu, miej dla mnie miłosierdzie - wybełkotał, wpatrując się w niebo, przysłonięte szklanym dachem. - Rośliny robią fotosyntezę - czy to była cała jego wiedza o zielarstwie? Owszem. Jednak teraz miał rżnąc specjalistę w tym temacie. - A znając ten fakt możemy uznać, że znam się na zielarstwie. - Uśmiechnął się, ale tak jakoś ponuro. - Chodź - Puchon przywrócił sobie radość do życia, porywając Lokiego za ramie przez pierwszy metr przynajmniej, aby chłop się ruszył. - Poszukamy jakiś pasożytów. Jakoś rok temu pisałem pracę o takim jednym słodziaku - po kilku minutach doszli do młodego drzewa, które już zdążyło przerosnąć Wacka. - Czasem trzeba wiedzieć, czego się szuka. - Zapytał się drzewa czy może wejść w jego koronę i nie słysząc większych sprzeciwów odgarnął gałęzie. - Wiesz co to jest? - Zapytał, wskazując na zalążek rosnącej jemioły.
/Rzuć k100 na rozpoznanie jemioły, wynik powyżej 85 oznacza, że ani nie rozpoznajesz pasożyta a sam on jest zainfekowany.
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Zamrugał obserwując plejadę emocji, malujących się na chłopięcej twarzy, w których ukrywaniu Wacław nie był niestety mistrzem. Wystarczyło jednak, że powiedział dwa mądre słowa o roślinach, a wszelkie wątpliwości - jeśli kiedykolwiek takie były - odnośnie jego tutoringu z tematyki zielarstwa , prysły jak bańki mydlane. Tak samo, jak jego wiara w to, że zlokalizował odpowiednią roślinę do swojej rozprawki. Posłuszny jak pies, dał się pociągnąć w głąb cieplarni, nieco tęsknym wzrokiem zerkając za marozą, której teraz już znał nazwę, a która wydawała się być wystarczająco mała i bezproblemowa, z pewną obawą zastanawiając się, czy Wodzirej nie znajdzie czegoś znacznie trudniejszego. Obserwował chwilę, jak młodzieniec rozmawia z drzewem, co ciekawe, w ogóle nie widząc w tym nic dziwnego - przypisując to po prostu jego osobowości. - No... drzewo? - nie rozpoznał ani trochę, że jemioła nie jest integralną częścią całości, ale uśmiechnął się przymilnie, mając nadzieję, że swoim nikłym to nikłym, ale urokiem osobistym, zamaskuje to fiasko.
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Przerażenie strawiło serce Wacława. Już nawet nie z powodów zielarskich a takich towarzyskich. Puchon nie wiedział czy to czas na śmiech czy płacz. Chciał trochę pokierować Ślizgona, dając mu jakieś wskazówki, co do tego, na co się patrzyli, ale to się nie poczyniło. Głównie za sprawą takiej uderzającej jak bolesny liść w twarz informacji - nie bez kozery chłop potrzebował pomocy z rozprawką, esejem czy co tam jeszcze tam było. - Um, mordo, czy ty nigdy nie podrywałeś nikogo w święto narodzin chrześcijańskiego boga? - Zapytał, bo o ile należało pogardzać tradycją mugolskiej religii, która niszczyła przez setki lat wszystko, co im się nie podobało w imię pokoju to ksiądz, który wymyślił lizanie się pod jemiołą był geniuszem swoich czasów. - Pobliż - poprosił, czekając aż Lokisław stanie na tyle blisko, aby oglądać roślinę pasożytniczą w swojej pełnej krasie. - To jest jemioła. Bardzo ciekawa roślina - zaczął, po czym postarał się wydobyć informacje, które pozyskał rok temu przy jakiejś pracy domowej. - Łacińska nazwa jemioły oznacza lep i chodzi o to że to sprytna bestia. Swoimi owocami, z szerokim zastosowaniem w eliksirowarstwie, kusi ptaki do zjedzenia. Są to jagody białe bądź czerwone. No i chodzi o to że one się nie trawią w pełni, więc nasionko z każdej jagody przelatuje przez ptaka i przylepia się do drzewa. Tak się jemioła rozmnaża. Co dalej? - Mruknął do siebie, pozostawiając drzewo w spokoju i dziękując mu za pomoc. - Nie ma korzeni tylko przyssawki i to w sumie ciekawe, bo też jak na nią spojrzeć to jemioła jest pasożytem tylko w połowie - ze swoją pełną ekspresją Wacek zaczął opowiadać. - Bo jemioła przeprowadza fotosyntezę, więc osłabia swojego żywiciela mniej niż inne pasożyty. Chcesz iść dalej? - Zapytał, bo w sumie mogli zostać, mogli poszukać czegoś jeszcze. - Tutaj też problem ma się dziwnie, bo ta jemioła, mam wrażenie, jakby to drzewo chciała zjeść - a to już dodał niepocieszony.
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Zmarszczył brwi, bo nie łapał absolutnie wcale, co ma podryw w boże narodzenie do drzewa, ale jak zostało mu nakazane tak podszedł bliżej i przyjrzał się jemiołowej kiści z bliska. Zauważył, że rzeczywiście jest to trochę inna kiść od innych kiści gałęzi i liści na drzewie, a jego usta ułożyły się w równe, okrągłe "o", kiedy wydał z siebie umiarkowanie rozumne stęknięcie, jako preludium procesu pojmowania. - To rośnie z ptasiego gówna? - cofnął głowę, krzywiąc się, ale zaraz uniósł brwi i wzruszył ramionami. Nie takie rzeczy działy się w magicznym świecie, żeby go obrzydziła ptasia kupa. Przyjrzał się dokładnie kształtowi listków jemioły, coś kojarząc te białe bobki z zajęć eliksirów, po czym bezceremonialnie i trochę odruchowo chcąc sprawdzić przyssawki upierdolił kawałek, odrywając go od pnia drzewa. Przestudiował miejsce przyczepu pasożyta, z wyraźnym zawodem zauważając, że nie ma tam przyssawki takiej, jak ma, no na przykład, ośmiornica. Uniósł spojrzenie na Wacka, bo ten znów zaczął parlać w jakichś trudnych słowach. - Chce. - skinął głową. Fajna jemioła, wcisnął ją do kieszeni, by o niej nie zapomnieć w rozprawce, ale o jednej roślinie, to za dużo nie urodzi.
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Trudno było ubrać coś w inne słowa. - No, nie, rośnie z nasionka. Ptaki to tylko przenoszą. Czasem też na dziobie. Czasem na skrzydłach. Pamiętaj, lepi się to, więc ma kilka możliwości. Głównie od ptaków, bo są duże i siedzą na drzewach. Jemioła rośnie na drzewach. Ma to sens - pokiwał nawet głową potakująco, żeby wszyscy zgromadzeni uwierzyli w sens jego słów. Z nim na czele. Później z trudem powstrzymał krzyk, kiedy Loki tak bestialsko postanowił sobie oderwać kawałek jemioły, chowając go do kieszeni. Było to takie niespodziewane. Rozczarowujące, ale i niespodziewane. - Um, ogólnie, jest taka zasada, że nie pozyskujemy więcej niż 30% dzikiej rośliny, aby ta mogła odrosnąć - rzucił to w formie faktu, aby w przyszłości Slizgon nie wpadł na pomysł wesołego rozrywania darów matki natury. Po czym poszli dalej na romantyczny spacer w głąb cieplarni. Może nawet nie w głąb, a po prostu zaczęli po niej błądzić, Wacek szukał w tym czasie jakiejś rośliny, której nazwę znał. Resztę mógł nazmyślać, ale z nazwą to tak głupio. - O! Patrz, jarzębina. Zawsze zbieram ją na jesień, bo są z niej świetny nalewki - powiedział, podbiegając do czerwonych jagód i uklęknął przed nimi. Po czym przypomniał sobie, że jarzębina tak nie wygląda. - A nie to tylko trelek - dodał smutny, zachęcając Lokiego, aby gdzieś obok niego przykucnął. - Lubisz naukę przez doświadczenie, co nie? - Dopytał, licząc na odpowiedź twierdzącą. - Zamknij oczy, otwórz buzie - powiedział z uśmiechem zboczonego okrutnika.
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Pokiwał głową, na znak, że pojmuje, choć jego mina wskazywała wyraźnie, że chyba nie został on przekonany do teorii przenoszenia nasion na dziobie. Bez wątpienia jednak pojmował konotacje ptak siedzi na drzewie - jarzębina rośnie na drzewie, więc skłonny był dać się przekonać tym słowom. Niezrozumieniem jednak zakwitły jego oczy, kiedy Wacek zapowietrzył się na widok bestialsko potraktowanej jemioły, choć Lockie zakładał, że może po prostu to była jego jemioła, a on ją tak poprostu ukradł. - To było mniej niż 30%. - powiedział z takim przekonaniem, jakby umiał wycyrklować ilość okiem, a nie umiał. Podążał za Wodzirejem, tak jak należy robić, szczególnie na weselach, rozglądając się na boki z nadzieją, że może sam zobaczy jakiś okaz, który mu się chociaż skojarzy z czymś, co widział w jakiejś książce. Lockie w podręcznikach z Zielarstwa oglądał głównie obrazki, więc miał nadzieję, że cokolwiek rozpozna i nie będzie się tak ośmieszał aż do wieczora. Starał się zapamiętywać jak najwięcej z roślin, które widział, by móc potem rzeczywiście poczytać o nich trochę więcej. Kiedy ten wspomniał o jarzębinie, zaraz się ożywił, bo akurat jarzębinę to rozpoznawał i zaczął się rozglądać, tym bardziej skonfundowany, kiedy wacek uklęknął, bo Swansea przysiągłby, że jarzębina była drzewem i nie rosła przy ziemi. - Trelek? - zdziwił się, kucając obok i przyglądając podejrzliwie bobkom, zbieranym przez Wodzireja - No pewnie. - raz się żyje, a jak chce się umrzeć, to się doświadcza wszystkiego jak leci. Zamknął więc oczy i otworzył buzię, ufnie jak dziecko, do którego uśmiechają się zazwyczaj zboczeni okrutnicy.
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Chłop nigdy się nie natknął na wzmiankę o tym, że trelek jest jakiś trujący czy cos. Jadły go ptaki, a w zasadzie ptaki jedzą takie same rzeczy jak ludzie, więc dodając dwa do dwóch to można zjeść trelka, zwłaszcza znają jego ciekawą specyfikę. - Trelek, tak się nazywa ta roślina - dodał, dumny ze swojej wiedzy i ułożył subtelnie na języku Ślizgona jedną z jagód, czekając na efekty. No, najpierw wypadało mu zaproponować jeszcze przełknięcie. - Połknij. Przełknij i coś powiedź - Wacek zadziwiająco często wypowiadał podobne sentencje, ale zawsze okoliczności były wielce odmienne od dzisiejszej sytuacji. Zwykle towarzyszył temu miękki materac łóżka niżeli brudna ziemia cieplarni. - Jeśli chodzi to ta roślina pasożytnicza jest całkowita pędowa, czerpiąca wszystkie potrzebne do życia substancje z organizmu żywiciela. Wnika swoimi ssawkami w wysokie pędy nadziemne drzew i najczęściej przy ptasich gniazdach się zalęga. Trelek posiada krótkie, zdrewniałe łodygi, porośnięte obustronnie przez te oto jagody, no, owoce, cokolwiek - musiał się zastanowić, ale odpowiedź cokolwiek go zadowoliła. - No i teraz jak coś powiesz to przez moment będziesz mówić z moim pięknym wschodnioeuropejskim akcentem - uśmiechnął się dumny ze swoich metod dydaktycznych.
/Rzuć k100 90+ dławisz się jagodą
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Jego język zareagował dziwnym drgnięciem, kiedy kulka wylądowała w jego buzi, bo niby spodziewał się, że zostanie mu tam wrzucona, a jednak i tak dał się zaskoczyć. Rozgryzł ją, krzywiąc się nieco na cierpko-kwasny posmak i pociumkał chwilę, patrząc w zamyśleniu bezcelowo na Wackową twarz. Wziął wdech, chcąc mu powiedzieć, że nie wie, co takiego ma mu niby powiedzieć, ale wszystko co wydobyło się z jego gardła to KRAAAAA! niczym wrona, która przelatywała chwilę temu obok cieplarni. Zamrugał zdziwiony, spojrzał na Wacka, a potem na roślinę. - Trelek. - powtórzył po dłuższej chwili, niepewny, czy jego możliwość mowy powróciła, no i jak to już Wacek mógł się przekonać, wziął w rękę gałązkę trelka by go pomacać i zbadać empirycznie fakturę jego zdrewniałej łodyżki i pościskać jagódki, które konsystencją przypominały trochę tę jemiołę. - Nie jestem pewien, czy to moja ulubiona roślina. - przyznał, sadzając dupę na ziemi jednak i urywając kawałek trelka, by zbadać, czy ma on ssawki lepsze niż jemioła. Do tego wyciągnął swoją jemiołę i jął porównywać dwie roślinki, ich fakturę, listki i gałązki. - Czy wszystkie te pasożyty mają jagódki? - podniósł na niego wzrok.
+
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Trudne pytania wymagały łatwych odpowiedzi, a to rzecz, na której Wacław - tak dla odmiany- się znał. No, tam kilka rzeczy w jego asortymencie również było, ale nie skupiajmy się już na tym, ino cieszmy się radością płynącą z poznawania jagód. - Tak? Ogólnie nie jest zasadą, że pasożyty mają jagody. Jednak są to rośliny, jak każdy żywy organizm chce się rozmnażać - nie było to wypowiedziane sugestywnie, ale powinno. - My się zajęliśmy roślinami, które znam, bo je znam, a w tej cieplarni trudno uraczyć coś morderczego czy niepożądanego. Oprócz pasożytów, ale nie mamy aż tak wielkiego wpływu na nie. - Wzruszył ramionami. To tez były żyjątka i miały wolę przetrwania czy tam jakieś coś w DNA. - Mam nadzieję, że się dziś czegoś nauczyłeś - klepnął go w kolana, bo faceci czasem robili takie bezsensowne rzeczy, nazywając to takimi "męskimi". Hetero-samce były bardzo zabawne w tej jednej kwestii, bezapelacyjnie. - Proponuję ci tu zostać i nie umierać roślinek. One nie powinny cie zjeść, ale uważaj. Ja sobie idę, bo jeśli złapię kleszcza to będę bardzo niepocieszony - wydał na koniec, odchodząc w zapomnienie. Obcowanie z zielarstwem - obrzydliwe.
/zt
+
Carmen Seaver
Rok Nauki : IV
Wiek : 14
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 167
C. szczególne : Na ramieniu ma znamię w kształcie kompasu. Wiecznie uśmiechnięta. Duża szrama na całe plecy.Często można ją zobaczyć z fioletową torbą przewieszoną przez ramię..
Carmen jak zwykle błądziła chwilę w terenie szukając miejsca, w sam raz na tę chwilę. Mimo że, dopiero jest na trzecim roku to nadal się gubi. Jak na złość wszędzie tłumy uczniów, jakby nie mieli prac domowych, treningów czy ciekawszych zajęć od bezsensownego obrzydzania krajobrazu. Najmłodsza panna Seaver nie mogła wręcz uwierzyć w swoje szczęście, gdy okazało się, że szklarnia jest po prostu cudnie pusta. Tak więc korzystając z cudownych okoliczności Krukonka posadziła swoje cztery litery, położyła arkusz papieru i zaczęła przymierzać się do szkicowania dziwnej roślinki stojącej w kącie. Związała włosy w koński ogon, jak to czyniła jej matka, pochwyciwszy w lewą dłoń ołówek wzięła się do pracy. Czyż nie było wręcz idealnie? - Czy mogła bym tu przychodzić czasami do roślin lubię je wyciszają mnie. Mogę posadzić coś i się opiekować?uśmiechnęła się po czym zapytała grzecznie. Nawet mogła bym pomagać.