Mała polana, część lasu obok Hogsmeade - idealna do pikników czy spotkań towarzyskich. W nocy jednak nie zaleca się zapuszczania tutaj, ze względu na różne magiczne stworzenia, które można łatwo i nieumyślnie zwabić.
Autor
Wiadomość
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Ruch gracza:2 Przeszkoda: - Modyfikator: - Pole labiryntu: 2 Ilość punktów: +5 (aktywność)
Labirynt? No oczywiście, że musiał się tam wepchnąć. Pamiętał, jak kiedyś w jednym spotkał martwego jednorożca i liczył na podobne emocje i tego roku. Szybko jednak rogate konie przestały zawracać mu głowę, gdy dostrzegł charakterystyczną fryzurę @Xanthea Grey tuż przed wejściem w kukurydzę. -Dzień dobry Pani Profesor. - Przywitał się z kobietą, z szerokim uśmiechem na twarzy, choć jednocześnie puścił jej oczko, co mogło świadczyć o zdecydowanie luźniejszym podejściu do kobiety niż do jakiegoś tam Voralberga, czy innej Sanford. -Nie wypada, by dama sama łaziła po polu. Mogę dołączyć? - Zapytał szarmancko, co średnio pasowało do jego obitej mordy. Ucharakteryzowanej w ten sposób oczywiście. Wyjątkowo. -Muszę przyznać, że ostatnia lekcja była naprawdę ciekawa. - Wtrącił, jakby od niechcenia, choć z jego ust takie słowa nie padły chyba jeszcze nigdy w stosunku do kogokolwiek poza Beatrice. Można więc było powiedzieć, że był to ogromny komplement, z czego kobieta nie mogła zdawać sobie sprawy.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Po spotkaniu z Nicholasem nabrała apetytu na któryś z festynowych przysmaków. Podejrzewała jednak, że zarówno w jedzeniu, jak i napojach kryją się jakieś podejrzane magiczne efekty, a niekoniecznie miała ochotę, dajmy na to, zacząć lewitować parę metrów nad ziemią. Dlatego najpierw stanęła obok stoisk z poczęstunkiem i obserwowała, jak zachowują się ludzie po konsumpcji niektórych rzeczy. To było bardzo sprytne zagranie i przyniosło efekty. Szybko wywnioskowała, że po wacie cukrowej oraz popcornie nie dzieje się nic dziwnego, dlatego jak już pokonają labirynt to zabierze Diaza na jedzenie jednego wielkiego opakowania popcornu na spółkę. Na razie wybrała małe waty cukrowe - czerwoną oraz zieloną. Po zakupach Fire ruszyła do miejsca umówionego spotkania, bo nadchodziła godzina dziewiętnasta. Stanęła na uboczu z dobrym widokiem na wejście do labiryntu, myśląc o tym jak szybko zdoła go pokonać, a przy tym utrzeć nosa swojemu towarzyszowi. Obudziła się w niej ta chęć rywalizacji, która nakazywała przeć po wygraną za wszelką cenę. Nie skubała jeszcze waty, czekając na przybycie Antonio, aby mógł wybrać, który kolor bardziej mu odpowiada. Zobaczyła, że na pole kukurydzy wchodzi Solberg wraz z Xantheą, na co lekko uniosła brew, ale błyskawicznie zniknęli w środku, więc nie zdążyła zwrócić na siebie ich uwagi.
Nie spóźnił się, a ona i tak na niego już czekała. Nie żeby miał w zwyczaju się spóźniać, ale przyjechał chorobliwie wręcz za wcześnie. Przecież zabrał się z Londynu swoją Bonnie, a znalezienie miejsca parkingowego w czarodziejskim miasteczku nie należało wcale do łatwych zadań. Co nie zmienia faktu, że już od wpół do siódmej czekał w furze zaparkowanej gdzieś na obrzeżach miasta. Trochę się denerwował. Na Merlina, ale czym? Ruszył dokładnie za pięć siódma tak, aby być po prostu na czas. Nie chciał po sobie poznać, że tak bardzo na nią czekał. Cieszył się nie tylko z tego, że stanęła na nogi. Przede wszystkim był uradowany faktem, że znowu ją zobaczy. Rozpoznał ją pomimo przebrania. A wyglądała przepięknie w makijażu, który nie tylko nawiązywał do historii i kultury jego przodków, ale i po prostu podkreślał jej szlachetne rysy twarzy. Dosłownie, bo przecież była z Dearów. T y c h Dearów. Podszedł do niej pewnym krokiem ubrany w szary, gruby płaszcz. Nie miał na sobie nawet maski, ale przecież zapowiadał, że nie zamierza bawić się w przebieranki. To nie w jego stylu, choć teraz trochę żałował. Chciał wyglądać równie tajemniczo co ona. Zanim się odezwał, po prostu się uśmiechnął. Z kieszeni, w której trzymał rękę wyjął niewielka torebeczkę, w której unosił się nieziemski zapach kwiatów. Trochę słodki, ale nie za bardzo. Odrobinę orzeźwiający. I kapkę miodowy. - Nie mogłem się powstrzymać - żadnego cześć, żadnego dzień dobry czy dobry wieczór. Po prostu wyciągnął do niej prezent i spojrzał odrobinę nieśmiało w jej oczy. - Pachną różą damasceńską. I ogólnie jak kwiaty. Może ci się spodobają. Przyjął od niej zieloną watę cukrową i wcisnął do jej ręki torebkę. Skubnął swoją słodycz, odrobinę zawstydzony. No to teraz się okaże czy taki pospolity, mugolski w istocie rzeczy prezent przypadnie jej do gustu.
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Wyłowiła go wzrokiem i zanim zdążyła ten głupi impuls powstrzymać, również wyczuła, jak kąciki ust unoszą się w zadowolonym uśmiechu, bo faktycznie się pojawił. Bynajmniej nie wątpiła, że nagle ją wystawi, ale i tak ucieszyła się, że znowu się widzą, po ponownie zbyt długim czasie rozłąki. Nie do końca wiedziała natomiast, jak należycie powitać Antonio. Suchym "hej" czy może cmoknięciem w usta? Jak witali się ludzi darzący się... sympatią, tak to nazwijmy. Nie, na pewno nie powinna go teraz całować. Przecież znajdowali się wśród tylu ludzi, nie mogli liczyć na prywatność, jaką do tej pory charakteryzowały się ich spotkania. Nie to, że Fire się Diaza wstydziła, bo właściwie to wcale nie, ale też nie zamierzała wykonywać pierwszego ruchu dopóki się nie upewni, jak swobodnie on czuje się z nią w towarzystwie na festynie. Ale czy w ogóle chciałaby ułożyć swoje wargi pomalowane na czarno na tych należących do Katalończyka? Próbowała o takich zachciankach nie myśleć, ale gdy zobaczyła, jak ku niej idzie, ubrany w elegancki płaszcz, znowu obudził się w Blaithin jakiś dziwny głód. Taki, którego wata cukrowa na pewno nie zaspokoi. - O? - podniosła obie brwi. Czy Toni się... ekscytował? Rudowłosa popatrzyła uważnie na to, co mężczyzna trzymał, ale przede wszystkim w nosie zakręcił się jej niezwykle piękny zapach. Tak oszałamiająco przyjemny, że od razu uznała, że muszą to być jakieś bardzo drogie i wyrafinowane perfumy, takie wybrane z najwyższej półki. Wzięła w dłonie torebkę i wyciągnęła flakonik wypełniony przezroczystym płynem, któremu się przyjrzała. - Będę ich używać. - powiedziała od razu bez zawahania, bo i ją kupiła woń damasceńskich róż. Spojrzeniem wyłapała drobną nieśmiałość przebijającą przez zachowanie Antonio, co tylko zachęcało Fire do tego, aby jeszcze bardziej go zawstydzać. Dlatego zamiast schować prezent do swojej torebki, jak pierwotnie zamierzała uczynić, psiknęła kilka razy na szyję perfumami. - Ocenisz czy mi pasują? Wspięła się na palce, a dłonie oparła o ramiona Diaza, tak aby mógł twarzą bez problemu dosięgnąć miejsca naznaczonego zupełnie nowym, intensywnym zapachem. Jakieś iskierki zatańczyły w bladobłękitnej tęczówce, kiedy tak igrała z mężczyzną, tym razem samodzielnie inicjując ich dotyk. - Spróbuj smaku tej waty. - powiedziała rozzuchwalona i oderwała kawałek czerwonego puchu zębami po czym zbliżyła usta do warg Tonio, ale nie po to, aby je złączyć, a jedynie umożliwić mu przejęcie kawałka cukrowego wyrobu.
Antonio Díaz
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : Wielka rana na plecach, rana po poparzeniu na ramieniu
Na Merlina, jaki ona ma śliczny ten uśmiech. - Powinnaś zdecydowanie częściej to robić – zasugerował, nie tłumacząc wcale, co tak właściwie ma na myśli. Może powinna częściej przyjmować od niego prezenty? Malować się w ten sposób? A może po prostu go prowokować? On mówił oczywiście o jej uśmiechu, ale zanim zdążył powiedzieć coś więcej ona już robiła to ostatnie - odpakowała perfumy i spryskała swoją długą szyję. Rzecz jasna osobiście wybierał dla niej ten zapach. Szczerze liczył na to, że przypadną jej do gustu. Doprawdy, trudno w sumie przewidzieć, co zrobi, jeśli będzie inaczej. Jednak biorąc pod uwagę fakt, to jak ochoczo się nimi otuliła, chyba było okej. Ale przecież nie mógł tego stwierdzić, jeśli najpierw tego nie sprawdzi. Empirycznie. Przysunął się więc do niej, chciwie korzystając z każdej okazji, żeby się do niej zbliżyć. Zatrzymał się tuż przy jej szyi, tak, że mogła poczuć na niej ciepło jego oddechu. Ale taka bliskość nie była przecież im obca, prawda? Raz byli w takim uścisku, że bliżej się nie dało. - Piękne – odpowiedział, z całych sił powstrzymując się od przymknięcia oczu. Nie czas to i nie miejsce na to, by puszczać wodze fantazji. Ale naprawdę do niej pasowały. - Chyba dobrze wybrałem – dodał po chwili i w jednej sekundzie się odsunął. Czy tego chciał czy nie, nie umiał przestać myśleć jak i ona. Nie wiadomo kto tu na nich patrzy. A nóż widelec ktoś niepowołany ich razem przyuważy i może Fire narobić kłopotów. Taki Solberg albo co gorsza Sal… do teraz nie wiedział, co tak właściwie myśleć o swoim „przyjacielu”. Maximilian nieźle namieszał mu w głowie tą bójką w „Trzech Miotłach”. A mimo to musiał być głupi, prawda? Uśmiech musiał przemknąć przez jego twarz, gdy zaproponowała mu tak nowatorski sposób na jedzenie cukrowej waty. Spojrzał na swoją, zieloną, którą swoją drogą dalej skubał. I spojrzał na czerwony kłębek pomiędzy jej wargami. To chyba oczywiste, którą opcję wybierze? - Jedzenie po studencku? Tego jeszcze nie grali – odpowiedział, nie mogąc oderwać od niej wzroku. Przecież nie powinien… Ach, jebać to. Znowu się do niej zbliżył, wolną ręką złapał ją za talię i nieznacznie do siebie przysunął. Wcale jej nie pocałował, gdy skubnął rubinowej waty. Ale ich usta być może na krótką chwilę się złączyły. - Taka kusząca jeszcze nie byłaś. I słodycz nie ma z tym nic wspólnego. Obawiam się jednak, że zaprosiłaś mnie tu w nieco innym celu – mruknął, wcale się od niej nie odsuwając. Nie od razu. Dopiero po chwili jego palce się rozluźniły, a ręka wróciła do skubania przekąski zabarwionej na zielono. Wskazał głową na labirynt, a potem spojrzał z powrotem na nią. Czemu nie mógł przestać się uśmiechać?
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Ruch gracza:5 Przeszkoda: żywiołak kukurydzy - nic mi nie robi Modyfikator: - Pole labiryntu: 5
Zmarszczyła brwi pytająco, kiedy to powiedział, bo właściwie nie wiedziała, co niby takiego zrobiła. Ale już kilka razy Antonio komplementował uśmiech Fire, więc zdołała jakoś się domyślić, przez co na chwilę spuściła wzrok speszona. Mimo to nie umiała zatuszować tego prostego wyrazu radości zdobiącego pomalowaną twarz. Nie powiedziała wprost "dziękuję", ale już o tym wiedział, że to słowo bardzo rzadko pojawia się w jej słowniku. Mimo to widać było jak na dłoni, że prezent w pełni przyjęła. Dla niego chciała i ładnie wyglądać, i pięknie pachnieć, aby zawsze miał ochotę się zbliżyć i owiać ciepłym oddechem skórę na szyi... co przyjęła z delikatnym dreszczem przemykającym przez kręgosłup. Słowa Antonio można było odebrać dwuznacznie - dobrze wybrał perfumy czy dobrze wybrał swoje rudowłose towarzystwo? Każda opcja podobała się dziewczynie. Zdawało się, że jak na tyle obaw kotłujących się w ich obojgu dotyczących tego, że prędzej czy później coś zepsują, wszystko toczyło się po ich myśli. Zaskakujące, że jeszcze się nie pokłócili, a wręcz przeciwnie - zdawali dogadywać się tak dobrze, że to aż podejrzane. - No widhisz - powiedziała niewyraźne, bo trzymała dalej w zębach kawałek waty. Chwila podzielenia się tym przysmakiem nie trwała długo, ale wystarczająco, aby Blaithin poczuła satysfakcję. Musnęła wargi Katalończyka subtelnie, smakując rozlewającej się na języku słodkości. - Wiesz, cel zawsze może się zmienić... - spomiędzy ciemnych warg wydobył się kuszący pomruk, dopowiadający wiele ciekawych znaczeń wypowiedzianych przez Blaithin słów. W oczywisty sposób nęciła teraz Antonio, kierując jego myśl na jeden, konkretny tor. Nie odważyłaby się na tyle, gdyby nie poczucie pełnej kontroli nad sytuacją, które pozwalało Fire rozwinąć przysłowiowo skrzydła. A gdy jeszcze przed chwilą dostrzegała drobne zawstydzenie u mężczyzny, to jakiś diabeł siadał na ramieniu rudowłosej i nalegał, aby to wykorzystać. Ale uwodzenie należało przerwać, co mogło zresztą tylko wzmocnić apetyt na później. Przeszli do labiryntu, gdzie Blaithin rzuciła ostatnie intensywne spojrzenie Antonio zanim zniknęła za wysokimi łanami kukurydzy, bo oczywiście chciała spróbować w pojedynkę pokonać drogę do środka. Jako że w końcu przestała skupiać się na wiadomo kim to nareszcie mogła pełną uwagę poświęcić otoczeniu. Przeszła na nowo w stan wysokiej czujności, a z rękawa wysupłała na wszelki wypadek różdżkę. Wątpiła, aby w labiryncie nie poustawiano jakiegoś rodzaju przeszkód, chociaż to festyn, tu są dzieciaki, więc raczej żaden bogin znikąd na nią nie wyskoczy. Poruszała się całkiem sprawnie naprzód, odpowiednio wybierając drogę dzięki rozwiniętej intuicji. Była wprost przekonana, że Antonio idzie gorzej. Kiedy nagle prawie na niego wpadła. Popatrzyła z zaskoczeniem na mężczyznę, ale nie zdążyli wymienić słów, bo obok pojawił się jakiś dziwaczny upiór lub inne straszydło. Żywiołak kukurydzy zerknął w ich stronę, ale może nie do końca parę zauważył, bo pozwolił im przemknąć obok. - Nie możemy się na zbyt długo rozdzielić, co? - zażartowała Fire, zadowolona z tego obrotu spraw, chociaż niemalże weszła twarzą w kukurydzę, gdy spoglądała na Diaza.
Xanthea Grey
Wiek : 36
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170cm
C. szczególne : wygląda zdecydowanie młodziej niż pokazuje metryka, ma wyraziste oczy, ufarbowane na szaro włosy do linii bioder i bardzo jasną karnację
Ruch gracza:5 Przeszkoda: żywiołak, ide dalej Modyfikator: - Pole labiryntu: 5
Xanthea przyszła do labiryntu z czystej ciekawości. W dzieciństwie uwielbiała straszyć siostrę i kuzynki, a częściej sama była straszona. Taka zabawa była dla niej jak powrót do dzieciństwa, za którym nieraz szczerze tęskniła. Jej ręka wciąż nie wróciła do pełni sprawności i czasem pojawiały się ataki, ale mimo to kobieta postanowiła nie ograniczać się na festynie. Przyszła przebrana, a jakże, za wiedźmę i całkiem dobrze się czuła w tym stroju, mimo nietypowego u niej mocnego zakrycia ciała. A może właśnie na tym miała polegać straszność jej stroju? Przerażający brak dekoltu. - Max! - ucieszyła się szczerze. - Miło spotkać tu znajomą twarzyczkę. Przyznaję, że nie spodziewałam się ciebie na mojej lekcji. Ale to miło, że przypadła ci do gustu! Uwielbiam chaos i dużo energii, myślę że przynajmniej część uczniów mogła w tym zasmakować. Chętnie zgodziła się na wspólną walkę z labiryntem. Zaczęła całkiem nieźle, bo wpadła na żywiołaka kukurydzy, ale sprawnie go ominęła i ruszyła dalej.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Ruch gracza:4 Przeszkoda: - Modyfikator: - Pole labiryntu: 4
Całe szczęście, że on nie widział, kto wchodził za nim do labirytnu. Nie ręczył za to, że następne spotkanie z Diazem będzie w jakikolwiek sposób mniej brutalne nawet jeśli miało odbyć się w towarzystwie dwóch kobiet. -Ze wzajemnością. Zaskoczyłaś mnie, ale jak dotąd pozytywnie. Nie mogę już patrzeć na Sanford... - Wyznał, kompletnie zapominając o czymś takim jak granice w relacji uczeń-profesor. Wynikało to z wielu czynników, ale też specjalnie nie czuł, by przy Xan musiał się jakoś hamować. -Niektórzy byli zachwyceni, inni nadal nie rozumieją i pewnie nigdy nie zrozumieją takiego podejścia do eliksirów. Wiem coś o tym. - Prychnął, skinięciem głowy zapraszając kobietę do labiryntu, gdzie ich drogi się powoli zaczęły rozchodzić i o ile Grey spotykała żywiołaki, to Max po prostu sobie spacerował między kukurydzą, odpalając fajeczkę i kontemplując nad życiem i swoją przyszłością w Hogwarcie.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Xanthea Grey
Wiek : 36
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170cm
C. szczególne : wygląda zdecydowanie młodziej niż pokazuje metryka, ma wyraziste oczy, ufarbowane na szaro włosy do linii bioder i bardzo jasną karnację
Ruch gracza:2 Przeszkoda: - Modyfikator: - Pole labiryntu: 7
Xanthea nie miała najmniejszych problemów z bezpośredniością Maxa. Może i teraz byli w relacji nauczyciel-uczeń, ale w umyśle Grey wciąż dominowała relacja z Pure Lux, czyli pełna swoboda, równość i czasem bardziej, a czasem mniej poważne zwierzenia. No, może ten pijacki flirt musiał nieco trzymać się w ryzach. - Eliksiry nie są dla wszystkich. Tak jak zaklęcia. Ja jestem beznadziejna z transmutacji. Ale za to zielarstwo...! - westchnęła z rozmarzeniem, bo kochała rośliny. No i tak adekwatnie do jej rozmyślań znów na nią naskoczył żywiołak kukurydzy. Więcej ich Natura nie miała?! - Oj Max, guzdrasz się, a ja zgarniam wszystkie stwory. Po co damie rycerz w tyle?! I to wcale nie tak, że chciała rzucić dwuznacznością. Solberg potrzebował jakiegoś kopa energetycznego chyba, bo zaraz będą musieli do siebie krzyczeć.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Ruch gracza:4 Przeszkoda:strach na wróble - pokonany Modyfikator: Pole labiryntu: 8
No tak, mieli dość luźny początek znajomości i z całym szacunkiem, ale nie był w stanie patrzeć na nią jak na takiego poważnego Walsha, czy innego belfra, do którego z kijem lepiej nie podchodzić. Ba, gdyby nie Morales, to i pewnie by ją w swoim klubie wyrwał, a wtedy to dopiero ich spotkanie w szkolnych murach nabrałoby kolorów. -Niby tak. - Przyznał z lekką powagą, bo choć rozumiał, to jednak nie do końca. -Dla mnie cała magia mogłaby nie istnieć. Oprócz eliksirów rzecz jasna. No i transmutacji, ta też jest okej. - Dodał coś od siebie, skoro już wymieniali się upodobaniami. To, że kochał kociołki nie było żadną tajemnicą, ale już z zapędami do transmutacji krył się nieco lepiej. Nie specjalnie, ale lepiej. Z zamyślenia wyrwał go głos Xan, która faktycznie wyrwała do przodu, jak rakieta. -Już biegnę! Dosiadam rumaka i lecę! - Zaśmiał się i udając, że przekłada nogę przez koński grzbiet "popatatajał" w jej stronę, nawet wyprzedzając kobietę nieznacznie. -Tu coś się dzieje, czy tylko szukamy wyjścia? - Zapytał, ale nie zdążył dostać odpowiedzi, bo zobaczył stracha na wróble, który wyglądał, jakby Max miał być jego kolacją, a to raczej nie mieściło się w planach chłopaka. -Dobra, UNIK! - Ostrzegła Grey, samemu wymykając się potworowi, bo na chuj przecież rzucać zaklęcia, jak jest się zwinnym jak rącza łania.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Xanthea Grey
Wiek : 36
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170cm
C. szczególne : wygląda zdecydowanie młodziej niż pokazuje metryka, ma wyraziste oczy, ufarbowane na szaro włosy do linii bioder i bardzo jasną karnację
Ruch gracza:1 Przeszkoda: strach na wróble - pokonany za pomocą Lumos Modyfikator: eliksir szybkości Pole labiryntu: 8
A czy Xanthea by go wyrywała? Jako barmana raczej nie. Gdyby się spotkali poza miejscem jego pracy? Możliwe. Ostatecznie Max był niezłym ciachem, a Xanthea lubiła się dobrze bawić. Już jej się zdarzył romans ze studentem. Który, o ironio, był teraz asystentem, tak jak i ona sama. - Po co ci właściwie studia, Max? Zdaje się, że doskonale sobie radzisz bez nich. - zagadnęła, naprawdę zaciekawiona tematem. Uśmiała się serdecznie, kiedy Max "dosiadł wierzchowca", ale zaraz mina jej zrzedła. Syknęła z bólu, bo jej rękę znów nawiedził paskudny atak, który towarzyszył jej od samej Venetii od feralnej wycieczki do Purpurowego Sadu. Przez to właśnie zrobiła ledwo krok naprzód i jeszcze wpadła na Maxa, zdezorientowana przez ból. - Unik...? Co...? - chciała się rozejrzeć, ale pociemniało jej na moment przed oczami. - Lumos! A... to tylko strach na wróble. Ależ jej to popsuło humor. A może nawet nie tyle humor, co zaburzyło pozytywną aurę. Rozcierała rękę, czekając aż czucie wróci i zniknie dyskomfort związany ze "zniknięciem" ręki.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Ruch gracza:3 Przeszkoda: - Modyfikator: - Pole labiryntu: 11
Sam nie miał typowego romansu z nauczycielem żadnej płci, choć parę sytuacji mogłoby pod tę definicję podejść, choć nie zastanawiał się nad tym głębiej. -Też się zastanawiam. - Prychnął, bo pytanie kobiety trafiło idealnie w punkt, który zatruwał jego życie i chęci do czegokolwiek, przez ostatni miesiąc. -Powiedzmy, że zdecydowałem się na nie z powodów osobistych, ale nie jestem wcale pewien, czy dotrwam dłużej niż ten rok. - Przyznał szczerze, wzruszając ramionami, jakby ta sprawa była mu zajebiście obojętna, co zdecydowanie mijało się z prawdą. Ale o tym nie musiała w jego opinii już wiedzieć. Nie zdążył skomentować tego, że na niego wpadła, bo już robił unik przed strachem na wróble, jak prawdziwy rycerz zostawiając damę samą sobie, żeby sobie poradziła. Co też zrobiła, bo nie była wyraźnie głupia. -Taki strach na wróble, a pewnie wysysa dusze i sprzedaje w Azkabanie jak cukierki. Ja bym uważał. - Pokręcił głową, zastanawiając się, co jeszcze ich tu spotka. W końcu zaczynało robić się ciekawie...
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Xanthea Grey
Wiek : 36
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170cm
C. szczególne : wygląda zdecydowanie młodziej niż pokazuje metryka, ma wyraziste oczy, ufarbowane na szaro włosy do linii bioder i bardzo jasną karnację
Ruch gracza:3 Przeszkoda: - Modyfikator: eliksir szybkości Pole labiryntu: 11
- Moje motywacje nauczycielskie też stoją pod znakiem zapytania. Ale nie ukrywam, że po ostatniej lekcji zaczynam się tu dobrze bawić. - rzuciła, jakoś podświadomie czując, że taka rozmowa może ich chociaż trochę do siebie zbliżyć. A potrzebowała kogoś w tym cholernym zamku. Potrzebowała tamtego barmana z Pure Lux. - Zawsze możesz zrobić przerwę i kontynuować innym razem, prawda? Ale skoro masz jakieś powody, to może warto wytrwać. Co cię blokuje? Bo radzisz sobie raczej bardzo dobrze. Na eliksirach wprost perfekcyjnie. Zrównała z nim krok, żeby chwilę mogli sobie w spokoju pogadać. Na szczęście tym razem nic jej nie napadło i mogła zaczerpnąć oddech. Ręka też trochę zaczęła odpuszczać, co było dobrym znakiem. - Cukierki. Coś strasznego. Masz pojęcie jak źle cukier robi na cerę? - aż się wzdrygnęła na moment i odgarnęła włosy, by rzeczona cera była bardziej widoczna. Perfekcyjna, bez żadnych niedoskonałości, jak przystało na czarownicę, która w świecie kosmetycznym siedzi od lat.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Ruch gracza:1 Przeszkoda:Żywiołak - pokonan Modyfikator: eliksir szybkości Pole labiryntu: 12
Zdziwił się słysząc te słowa. -Naprawdę? To ciekawe. W sensie... Nigdy nie byłem po waszej stronie, więc nie wiem jak to dokładnie wygląda, ale zazwyczaj kadra jakoś się trzyma. - Nie był pewien, czy wypada mu pytać o powody takiego stanu rzeczy, więc pozostawił tę decyzję kobiecie, samemu zastanawiając się, czy to wina zamku, czy prywatnych problemów. U niego była to raczej ta pierwsza sprawa, czego nigdy specjalnie nie ukrywał, głośno wyrażając pogardę dla szkoły, w której przyszło mu się edukować. -Przerwę już miałem, po kolejnej nie wrócę na pewno. - Przyznał, nie wchodząc w szczegóły tego, jak bardzo dobrowolna była to przerwa. -Blokuje mnie cała ta szkoła. Jej podejście do uczniów i spraw codziennych. Nie rozumiem za grosz priorytetów ustawianych przez kadrę i tego, że my jesteśmy na samym dnie tej listy. Nie mówię już o samym nauczaniu, które jest sztywne i polega na zakładaniu nam klapek na oczy. Czuję się tam fatalnie i tyle. - Przemilczał komplement na temat swoich umiejętności eliksirowarskich, bo nie miał w zwyczaju wierzyć w żadne miłe słowa, jakie do niego kierowano. Zamiast tego skupił się na odpowiedzi, która była możliwe że bardziej gorzka, niż się Xanthea spodziewała. -Absolutnie nie. Nie znam się na tym, więc możesz mnie oświecić. - Zachęcił, nim wpadł na kolejnego upiorka, którym tym razem był żywiołak kukurydzy. Max jednak nie miał ochoty na porcję warzyw i po prostu wymknął mu się, dalej idąc przez labirynt, jakby nigdy nic.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Xanthea Grey
Wiek : 36
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170cm
C. szczególne : wygląda zdecydowanie młodziej niż pokazuje metryka, ma wyraziste oczy, ufarbowane na szaro włosy do linii bioder i bardzo jasną karnację
Ruch gracza:2 Przeszkoda: - Modyfikator: eliksir szybkości, KOMPAS Pole labiryntu: 11+2+3=16
- Waszej stronie. - powtórzyła Xan kręcąc głową. - Po tym w jakim stylu zakończyłam Hogwart uważam moje asystowanie za doskonały dowcip. Ale tego nie zamierzam opowiadać na trzeźwo. A propos, kiedy znów stajesz za barem w Pure Lux? Alkohol i życzliwy właściciel klubu doskonale zastępowały jej terapię i spowiednika razem wziętych. A że miała ochotę się wygadać, rzuciła wyraźną sugestią jak zamierza spędzić wolny czas. - Trzeba gdzieś wydać te ciężko zarobione pieniądze z tego okropnego zamku, prawda? - mrugnęła do niego wesoło. - Wszystkie szkoły są takie same. Wierz mi, przerobiłam jeszcze dwie poza Hogwartem. Ale da się to przeżyć. Ja byłam już starsza od reszty, kiedy podjęłam studia. W samej szkole spędzałam niewiele czasu. Za to nawiązywałam kontakty, podróżowałam w weekendy, rozwijałam własny biznes. Da się. Ale gorzej jeśli męczą cię tu duchy przeszłości. Wtedy może naprawdę warto rozważyć inną szkołę. Oczywiście jeśli masz takie możliwości, znasz języki i tak dalej. Xanthei coś zamigotało wśród kukurydzy, więc się po to schyliła i dostrzegła... Kompas! Tak po prostu leżał sobie tutaj i się do niej uśmiechał. No to skorzystała! A ten pokazał jej doskonałą opcję na skór! Czyżby wydeptał ją ktoś niechcący? No ale grunt, że działało! - Max, zobacz! Tędy da się przejść! - rzuciła do chłopaka, który przecież był tuż za nią. Wystrzeliła do przodu, zgarnęła token i nagle uświadomiła sobie, że Solberga z nią nie ma. - Max? Gdzie jesteś? Dosiadaj rumaka, bo się tu zestarzeję czekając!
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Ruch gracza:1 Przeszkoda: - Modyfikator: kompas, eliksir szybkości x2 Pole labiryntu: 13+3 = 16
No teraz to się nieco zainteresował, bo brzmiało to jak mocna historia, którą miał ochotę wysłuchać od początku do końca. -Da się załatwić. - Zaśmiał się, po czym momentalnie spochmurniał, gdy zapytała o jego obowiązki w klubie. -Raczej nie robię tego często. Wiem, że w przyszły weekend będę zastępować naszą barmankę, więc serdecznie zapraszam, jak ta sakiewka zrobi się za ciężka. Od kiedy wrócił na studia jego praca ograniczała się do papierkowej roboty, którą mógł klepać między zajęciami, czy nawet na samych lekcjach, jak były wyjątkowo nudne. Nie było to coś, co go cieszyło, jednak wiedział, że jako właściciel musi stanąć na wysokości zadania nie tylko przy tych przyjemnych rzeczach. -Salem i..? - Zapytał, nie komentując wyjazdów czy pracy, bo sam to robił w celu zajęcia sobie każdej możliwej sekundy w życiu. Nie potrafił siedzieć na dupsku a też nie chciał, bo zazwyczaj wtedy dopadały go wszelkie demony przeszłości, a tych miał naprawdę wiele. -Nie sądzę, by inna szkoła miała cokolwiek zmienić. - Przyznał, co sądził o tym pomyśle. Nie żeby nie doceniał jej porady, ale wiedział, że niektóre rzeczy mogą nie być winą systemu edukacji, a tutaj przynajmniej mógł na spokojnie odpierdalać to, co odpierdalać musiał, by jakoś poukładać sobie życie na nowo. -Co? -Zapytał inteligentnie, bo sam został rozproszony kompasem, który znalazł, a obok niego leżała też fiolka eliksiru. Oczywiście, że nim dotarł do Xan musiał to zajebać. -Już jestem! Wybacz, dużo fantów tu leży i nie mogę się powstrzymać. - Zamachał jej dwiema fiolkami przed oczami nim ruszyli dalej.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Xanthea Grey
Wiek : 36
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170cm
C. szczególne : wygląda zdecydowanie młodziej niż pokazuje metryka, ma wyraziste oczy, ufarbowane na szaro włosy do linii bioder i bardzo jasną karnację
Ruch gracza:1 Przeszkoda: - Modyfikator: eliksir szybkości x2 Pole labiryntu: 17
- Ardeal - odparła na pytanie o szkołę. - No wiesz, zamierzam byc stała klientką, to mam wymagania! Na przykład ulubionego barmana serwującego doskonałe drinki. Potrzebuję kolejną niespodziankę eliksirową! A może to byłby dobry pomysł na lekcję? Tylko dla pełnoletnich, oczywiście! Rozpoznaj eliksir w drinku, bardzo użyteczna lekcja. Postanowiła pociągnąć ten temat, nie wyczuwając w którą stronę poszły myśli Maxa. Za to jego zbieractwo już musiała dostrzec! I aż zaśmiała się wesoło, bo i ona nie była lepsza. - Jasne, sama też znalazłam dwie fiolki. Oho! Lekcja praktyczna w terenie? No to panie Solberg, proszę mi opisać zawartość znaleziska!
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Ruch gracza:6 Przeszkoda: - Modyfikator: eliksir odwagi, kompas, eliksir szybkości x2 Pole labiryntu: 20
-Nie kojarzę. Gdzie ona jest? - Zapytał, bo dla niego to brzmiało jak psychotropy, a nie miejsce edukacji, choć wynikało na to, że się mylił. A może jednak nie? -Miło mi to słyszeć. Mogę podesłać swój grafik na przyszły miesiąc. - Puścił jej oczko, uśmiechając się nieco szerzej. -Wątpię, że się dyrekcja zgodzi, ale hej, trzymam kciuki! Naprawdę to mogłoby być coś. - Sam chętnie by wziął udział w takiej lekcji, choć wiedział, że jeśli nawet Wang poluzuje gacie, to nie będzie mógł. Trudno, nie zawsze musiał brylować na zajęciach, mógł wykorzystać ten czas i popracować nad czymś innym... -Widzę trafiłem na odpowiednią osobę. - Zaśmiał się, widząc fiolki i w jej dłoniach. Aż zaciekawił się tym, czy również miała nieco lepkie rączki, ale przecież nie będzie wprost pytać. Szczególnie, że to on stał za znikającymi w szkole składnikami do eliksirów. -Lekcja? Co? Ja nic nie słyszę? Muszę iść! - Zaczął się od niej oddalać, oczywiście żartując z tego wszystkiego. Sam chętnie by te fiolki przestudiował, choć zdecydowanie preferował spokojniejsze warunki.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Xanthea Grey
Wiek : 36
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170cm
C. szczególne : wygląda zdecydowanie młodziej niż pokazuje metryka, ma wyraziste oczy, ufarbowane na szaro włosy do linii bioder i bardzo jasną karnację
Ruch gracza:4 Przeszkoda: żywiołak, uciekam Modyfikator: eliksir szybkości x2 Pole labiryntu: 21
Xanthea nawet nie zauważyła kiedy Solberg ją przegonił. Dlaczego? Otóż właśnie w tym momencie uznała, że jej nerwy zostały wystarczająco nadszarpnięte. Kiedy ominęła kolejnego żywiołaka, zdała sobie sprawę co jej grozi, jeśli wreszcie któryś ze stworów okaże się groźny i będzie trzeba po nią wzywać pogotowie. - Nie ma mowy żeby ratownicy widzieli mnie w takim stanie. - wymamrotała nagle do siebie, zupełnie bez kontekstu, przynajmniej dla postronnych słuchaczy. Rozpięła trzy guziki sukienki i wywinęła je tak, by pięknie podkreślał jej ponętny biust. Odetchnęła pełną piersią, delektując się swobodą. - Od razu lepiej. Wybacz Max, co mówiłeś?
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Ruch gracza:22 Przeszkoda: - Modyfikator: eliksir odwagi, kompas, eliksir szybkości x2 Pole labiryntu: 22
On z kolei nie zauważył żadnego żywiołaka, zajęty śmieszkami i petem, którego wyjebał gdzieś za siebie. Może nie wywoła pożaru labiryntu, choć to ułatwiłoby im powrót, bo oto minęli już środek, zbierając token i pozostało tylko wydostać się z tej kukurydzy. -Nic ważnego. - Machnął ręką, skręcając w lewo. -Mam nadzieję, że dobrze pamiętam drogę. Nie uśmiecha mi się spędzić tu nocy. Chociaż wtedy moglibyśmy się wpatrzeć w zawartość tych fiolek. - Powiedział przez ramię, licząc na to, że czarownica go usłyszy.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Xanthea Grey
Wiek : 36
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170cm
C. szczególne : wygląda zdecydowanie młodziej niż pokazuje metryka, ma wyraziste oczy, ufarbowane na szaro włosy do linii bioder i bardzo jasną karnację
Ruch gracza:5 Przeszkoda: - Modyfikator: eliksir szybkości x2 Pole labiryntu: 26
No proszę, zdaje się, że wyjście było coraz bliżej! No ale licho nie śpi i należało zachować stałą czujność, jak to powtarzała jakaś tam ważna postać o której kiedyśtam mówili na jakiejś szalenie istotnej lekcji z niezwykle zajmującej historii magii. Xanthea nieznosiła historii magii i wypisała sie z niej kiedy to tylko było możliwe. - A co do grafiku, to zdecydowanie mi się przyda. I to nie jest ironia! - rzuciła wesoło, ale potem zaczęła się rozglądać. - No serio, nie chcę całego Halloween spędzić w polu kukurydzy! Nie ma tu jakiegoś jeszcze skrótu? Kompasu? Czegokolwiek? Nie było. Ale nie było też żywiołaków, strachów i innych potworności, a to zapowiadało rychły sukces.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Ruch gracza:1 --> 4 Przeszkoda: - Modyfikator: eliksir odwagi, kompas, eliksir szybkości Pole labiryntu: 26
Zgodził się więc na udostępnienie jej swoich planów dotyczących pojawienie się w robocie, choć ostrzegł, że może się to zmienić ze względu na jego naukę i inne rotacje w Luxie. W końcu biznes to żywy organizm i ciężko było czasem całkiem przewidzieć wszystkie ruchy, jakie miały się tam dokonać. -Niczego nie widzę, ale chyba widzę wyjście. - Wskazał palcem na przerwę w kukurydzy, z której widać było pole. Tak, to zdecydowanie wyglądało jak koniec zabawy. -A co do halloween, planujesz coś więcej? - Podpytał w celu podtrzymania rozmowy.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Xanthea Grey
Wiek : 36
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170cm
C. szczególne : wygląda zdecydowanie młodziej niż pokazuje metryka, ma wyraziste oczy, ufarbowane na szaro włosy do linii bioder i bardzo jasną karnację
Ruch gracza:5 Przeszkoda: - Modyfikator: eliksir szybkości x2 Pole labiryntu: 30+
- Planuję się doskonale bawić w jeszcze doskonalszym towarzystwie - stwierdziła ze zdecydowaniem w głosie, jeszcze nieświadoma, że alkoholu tutaj nie uświadczy. Tylko ziółka i jakieś bezalkoholowe trunki, a przecież chciała, żeby ją kopało! - A ty? Co ciekawego planujesz? Bo szczerze mówiąc planowałam złapać tu swoją latorośl, ale chyba za bardzo wciągnęło ją własne życie. Westchnęła ciężko, ale jej mina wyrażała rozczulenie i tęsknotę. - Dzieciaki tak szybko dorastają - rzuciła niebezzasadnie, bo jej Słoneczko kończyło w tym roku swoją siedemnastkę! Tymczasem jednak zamajaczył jej wylot z labiryntu. - Och no nareszcie!
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Ruch gracza:4 Przeszkoda: - Modyfikator: eliksir odwagi, kompas, eliksir szybkości Pole labiryntu: 30!
-Jest to doskonały plan. - Sam miał podobne zamiary, choć musiał przyznać, że poniekąd ciągnęło go też do zamku, gdzie czekały na niego projekty, papierki i inne rzeczy, choć przede wszystkim robił się głodny i zmęczony. -Jeszcze nie wiem. Pewnie chwilę pokręcę się po okolicy i wrócę do lochów. - Przyznał szczerze, odpalając kolejnego peta i zaciągając się głęboko nikotyną. -A tego to nie wiem. Może ją gdzieś tu znajdziesz. - Na dzieciach się nie znał, tak samo na wszelkich rodzicielskich sentymentach. Był jednak pewien, że prawie cała szkoła była dzisiaj w wiosce, więc prawdopodobieństwo spotkania kogoś drastycznie wzrastało. -I wolność! - Rozłożył ręce, okręcając się wokół własnej osi. -Ogromnie miło mi było. Baw się dobrze i nie daj się żadnym strachom! Ja będę leciał, chcę jeszcze kogoś złapać. - Pożegnał się z Xan, gdy dostrzegł na jednym ze stanowisk znajomą mordę i znów rzucił się w wir halloweenowej zabawy.
//zt x2
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Christopher Walsh
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Ruch gracza:1 → 3, za eliksir, wchodzę do stracha i 3 Przeszkoda: tak Modyfikator: tak, eliksir szybkości Pole labiryntu: 3 - 1 = 2
Chris nie wracał już do sprawy eliksirów, bo nie chciał, żeby to jakoś na nich rzutowało. Wiedział, że Josh nie czuł się z nimi komfortowo, tak więc starał się w to nie angażować, nie wciskać, ani nie robić niczego, co mogłoby jakoś wpłynąć na drugiego mężczyznę. Zamiast tego razem z nim uciekł z piwnicy, kołysząc lekko nietoperzem w kieszeni. Nawet gdyby w tej chwili usłyszał wybuch za swoimi plecami, zapewne jedynie by się roześmiał i pokręcił głową, starając się uznawać wszystko, co się działo, za mniej lub staranniej dobrany żart. Zaraz jednak zerknął na Josha, by uśmiechnąć się do niego kącikiem ust, a jego jasne oczy błysnęły w doskonale znany mu sposób. - Proponowałbym raczej na czworaka - powiedział cicho, a później zatrzymał się, gdy znaleźli się w pobliżu pola kukurydzy, przy okazji przekrzywiając lekko głowę, nie wiedząc do końca, czego powinni się tam spodziewać, poza oczywistymi koszmarami sennymi. Co do tego nie miał akurat wątpliwości, w końcu to była Noc Duchów, a nie coś całkowicie przyjemnego. A ponieważ do tej pory wszystko było bardzo spokojne, to domyślał się, że właśnie przestawało. - A wiesz, że właściwie żadnego nie widziałem? - mruknął, nim ostatecznie ruszył przed siebie, żeby właściwie od razu znaleźć eliksir szybkości, jaki bezczelnie wykorzystał i wpadł we własna pułapkę. Spotkał się ze strachem na wróble i z jakiegoś powodu nie umiał sobie do końca z tym poradzić, czując się zbyt oszołomiony, by z nim walczyć, więc nieznacznie się cofnął, by uspokoić się i nabrać sił na to, by iść dalej. Cóż, przynajmniej teraz wiedział, co kryje się w labiryncie.
______________________
After all these years you still don't know The things that make you
beautiful
Joshua Walsh
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Ruch gracza:5 Przeszkoda: żywiołak 3[ - idę dalej bez problemu Modyfikator: brak Pole labiryntu: 5
Spojrzenie Josha nieznacznie pociemniało, ale nie odpowiedział na słowną zaczepkę męża. Widać jednak było, że zamierzał wrócić do rozmowy, gdy tylko zamkną się za nimi drzwi domu. Czym innym była rozmowa o horrorach, a słysząc, że Chris żadnego nie widział, miotlarz uśmiechnął się zaczepnie. - Możemy nadrobić braki. Znam miejsce, gdzie puszczają różne stare filmy, więc wiesz… jedno słowo i mamy randkę z mugolskimi boginiami - zaproponował, nim ruszyli w labirynt. Ledwie wkroczyli, widział, jak Chris wypija eliksir i nagle już go nie było. Tyle z grania fair. To jasne że już wyruszać czas, gdy świat dał wyraźnie ci znak… Josh nucił cicho pod nosem, idąc równym tempem przed siebie, aż trafił nagle na żywiołaka kukurydzy. Nie wiedział, czy stworzenie było znudzone, czy nie dostrzegło go, ale miotlarz wyminął stworzenie nie będąc przez nie niepokojony i mógł iść dalej.