Jest to duża powierzchnia o owalnym kształcie, rozmiarów około 55 na 152 metry. Po dwóch przeciwnych końcach, na polach bramkowych umieszczone są trzy tyczki, każda z obręczą na czubku, do których to wrzuca się kafla. Po środku znajduje się koło środkowe, skąd na początku meczu wypuszcza się piłki. Odbywają się tu wszystkie rozgrywki Quidditcha między domami, a także treningi drużyn. Czasem uczniowie przychodzą sami, bądź większymi grupami by polatać sobie dla przyjemności.
Gdy Erin podeszła do niej Kayla przestała głaskać Negrę, która momentalnie przestała mruczeć, a wręcz ucierała łbem o o rękę dziewczyny prosząc o jeszcze. Jednak Kayla miała inne plany. Spojrzała na Blondynkę. Wyglądała na zmarzniętą, zdenerwowaną i może trochę znudzoną. Kiedy odezwała się odezwała Kayla się uśmiechnęła. - Nie zamarznie. - powiedziała ukazując w uśmiechy proste, białe zęby. - Jest przyzwyczajona do takich temperatur tak samo jak ja. Często spędzamy tak czas. - mówiąc to rozejrzała się wokół. Oprócz nich nie było tam nikogo. Wiedziała, że Erin nie lubi takiej pogody, więc zapytała z ciekawości: - Co Cię tu sprowadza? Nie jest Ci za zimno? - wstała i zaczęła chodzić w kółko, aby rozprostować kości. Zaczynało być jej zimno, ale nie aż tak, żeby wchodziła do środka budynku.
Gdy kot zaczął wydawać z siebie co najmniej dziwne dźwięki blondynka przerzuciła na niego wzrok, domyślając się, że zwyczajnie prosi o więcej pieszczot.Zwierzę było obdarzone bujnym futrem, jednak Erin wątpiła aby to dawało mu dostatecznie wiele ciepła.Na pewno nie w taką pogodę, gdy nawet najbardziej wytrzymałe zwierzęta wolały zakopać się w ziemi niż spacerować po śniegu.Może Morra wystawiała codziennie zwierzę na dwór aby to przyzwyczaiło się do mrozów?Nie, byłby to absurd.Widać przecież było, że dziewczyna darzy pupila sporą dawką miłości, choć Erin była tym faktem nieco zdziwiona.Zawsze uważała koty za fałszywe i zdradliwe stworzenia i nigdy nie zdecydowałaby się na żadnego, nawet jeśli byłby słodziutki i uroczy. - Jesteś morsem ? - Zmarszczyła nos słysząc jak to zabrzmiało.W myślach wypowiedzi zawsze wydają się mieć więcej ładu niż w rzeczywistości. - To znaczy czy wy lubicie zimno. Dziwnie czuła się mówiąc o tym kocie jak o zwykłej osobie, która mogłaby być przyjacielem Kayli, czy tam jej bratem, nieważne. W każdym razie byłoby to tak jakby rozmawiała ze swoją szafą i powierzała jej swoje sekrety i problemy.Widok doprawdy przekomiczny, a może nawet uroczy.Zapewne zwykły obserwator uznałby ją za nienormalną, tudzież pijaną. - Jest mi cholernie zimno. - Wydęła wargi próbując jakoś zlikwidować ich niekontrolowane drżenie spowodowane właśnie chłodem i ujemną temperaturą. - Nie wiem co tu robię, mam dziwne pomysły.
Z minuty na minutę robiło się coraz zimniej. Było to bardzo dziwne, ponieważ prawie codziennie Kayla wraz z Negrą wychodziły na dwór o tej porze. Gdy usłyszała pytanie czy jest morsem nie obraziła się na Erin. Wiedziała, że dziewczyna ma dobre intencje. - Lubimy każdą porę roku. Próbujemy zaakceptować naturę taką, jaką jest, więc nie wychodzimy na dwór tylko, kiedy jest gorąco, ale także gdy jest zimno czy mokro. Po prostu lubimy powietrze. - podsumowała uśmiechając się. Trochę się zdziwiła zachowaniem Blondynki. Była już przecież ma VII roku, a jeszcze nie wyczarowała sobie kuli ognia czy ciepła. Kayla czekała jeszcze trochę na ruch koleżanki, ale nic nie zrobiła. Wzięła sprawę w swoje ręce i rzuciła zaklęcie: - Lacarnum Infalamare! - w mgnieniu oka kula ognia i jednocześnie ciepła zaczęła ogrzewać, ale nie parzyć obie dziewczyny oraz kota. W mig zrobiło jej się ciepło. Jednak Kaylę trapiła jedna rzecz. - Czy czujesz, że temperatura spada coraz niżej? Wydaje mi się, że nie jest to normalne zjawisko pogodowe... - lekko się zamyśliła. - Co o tym sądzisz?
Rzeczywiście robiło się coraz zimniej, choć mogło to być spostrzeżenie osób już zziębniętych, których ciała pozbawione ciepła coraz gorzej odbierały panujący chłód.W istocie temperatura mogła pozostać cały czas niezmienna, choć zapewne zawsze nieco stopni odejmował jej lodowaty wiatr, który był kolejnym kaprysem złośliwej zimy i potrafił jak nikt odbierać innym naturalne ciepło.Może właśnie dlatego panna Harrison tak nie znosiła zimy.Była to pora, która mimo piękna jakim był śnieg jej towarzyszący, potrafiła odebrać przyjemność porannych czy też wieczornych spacerów. - Nie łatwiej byłoby wydać powietrze wlatujące oknem w zamku ? - Zapytała mimowolnie parskając śmiechem, kiedy gryfonka mówiła w liczbie mnogiej o upodobania.Zgrabnie to jednak zatuszowała pozorując atak kaszlu.Jak dobrze posiadać choć krztę zdolności aktorskich. - Nie wpadłam na to. - Bąknęła zawstydzona brakiem własnej pomysłowości.Kula ognia przyjemnie grzała gdy tylko zbliżyło się do niej na odpowiednią odległość, co też Erin z zachwytem uczyniła.Zimno na prawdę dokuczało z całą swą złośliwością, miło więc było odegrać się mu i pokazać, że będąc czarodziejem można łatwo je przechytrzyć.Choć nie mogło to się oczywiście równać z ogniem kominka w pomieszczeniu.Nie narzekała jednak.Mogła przecież siedzieć tu sama i nie wpaść na ten jakże genialny i banalny pomysł. - Jest zimna. - Zmarszczyła brwi spoglądając na nią nieco idiotycznym spojrzeniem. - Normalne, że temperatura spada. Co o tym sądzi ? Och, przecież to właśnie ta pora roku gdy stopnie idą w dół, a wszyscy zaszywają się w najcieplejszych kątach z kubkiem herbaty.To takie oczywiste.
Na boisko weszła Melody. Usiadła na ławce i jak zwykle czytała. Uczyła się wielu zaklęć, gdyż niewiele znała. Było bardzo chłodno. Z torby wyciągnęła ciemnoszary sweter oraz szalik z barwami Krukonów. Czytała, czytała i czytała. Nagle zrobiła sobie przerwę by popatrzeć w zachmurzone niebo. Patrzyła na ptaki i ciemne chmury ruszajace się po niebie. Szczerze mówiąc było zimno.
Kayli wydawała się dziwna sytuacja z obniżającą się temperaturą, ale jednocześnie wiedziała, że Erin nie wydaje się to niepokojące. Trudno... - pomyślała - Może faktycznie dziewczyna ma rację, że to normalne w zimie... Zaczęła myśleć o innych rzeczach. - Może i masz rację... Ale wiesz... My to znaczy ja, bardzo lubię sport. Kiedy nie gram w Quidditcha lub nie siedzę na zajęciach w szkole to jestem przeważnie tutaj. Czasem mażę o karierze sportowej, ale moi rodzice chcę bym została Ministrem Magii w Departamencie Tajemnic tak jak oni... - Kayla posmutniała. - Może kiedyś uda mi się ich przekonać... - nastał grobowa cisza. Lecz po chwili dziewczyna ponownie uzyskała dobry nastrój i zapomniała o niezręcznym temacie. - Lubisz Quidditcha? - podniosła jedną brew do góry i z zaciekawionym spojrzeniem wpatrywała się w Erin. Kayla była tak mocno "związana" ze swoją miotłą (nimbus 2000), że mogła wzywać ją do siebie myślami. Tak właśnie zrobiła w tej chwili. W parę sekund miotła znalazła się u jej boku. Kiedy patrzyła na przylatującą miotłę zobaczyła zziębniętą Krukonkę. Kayli było jej szkoda, więc ponownie wypowiedziała zaklęcie i koło nieznajomej wytworzyła się kula ognia. Zawsze lubiła pomagać.
Nagle Melody zrobiło się przyjemnie ciepło. Zauważyła przed sobą kulę ognia wytworzoną przez dziewczynę siedzącą obok niej. -Dziękuję- podziękowała ciepło Gryfonce. Kiedy ogrzewała swoje zziębnięte ręce, przez przypadek wiatr zdmuchnął jedną z książek Melody. Dziewczyna nie wiedziała co robić, bo różdżkę zostawiła w pokoju. -Co ja mam zrobić?- odezwała się do siebie Melody.
Znów parsknęła śmiechem, kiedy dziewczyna omylnie użyła liczby mnogiej i o dziwo, ponownie udało się jej to zatuszować sztucznym napadem kaszlu, który mógł się wydawać dziewczynie coraz bardziej podejrzany, dlatego też właśnie blondynka mruknęła coś w stylu 'przeziębienie' i dłońmi mocniej zacisnęła supeł utworzony z szalika owiniętego wokół jej smukłej szyi, a żeby cała ta wersja była bardziej wiarygodna chrząknęła kilka razy dla niepoznaki i przez chwilę narzekała na uciążliwe drapanie w gardle, spowodowane fatalną pogodą i zimnem. - Nie marnuj marzeń z powodu rodziców. - Skinęła w jej stronę głową uśmiechając się pokrzepiająco i przelotnie kładąc dłoń na jej ramieniu, którą szybko ponownie ukryła w bezpiecznej i ciepłej kieszeni zimowej kurtki. - Serio, nie warto. Wybieranie pracy przez pryzmat rodziny to jedna z najfatalniejszych decyzji jaką można podjąć.Wszak to nie twoja rodzina, a ty codziennie będziesz musiał rano wstawać by iść do pracy, której nie potrafisz oddać całego serca, a tylko dlatego, że jest ono już zarezerwowane przez inne zajęcie, tak ci bliskie i odległe jednocześnie. - Uwielbiam. Nawet gram w drużynie jako ścigająca. - Oznajmiła z dumą prostując się nagle i ukazując w uśmiechu białe ząbki.Quidditch był sportem w którym Erin czuła się całkowicie wolna i pozbawiona obaw, które zostawały na dole podczas gdy ona szybowała w górze. - Wow.Nieźle czarujesz. - Stwierdziła gładko obserwując jak miotła posłusznie dolatuje do gryfonki w kilka minut.Panna Harrison w myślach nadała jej już tytuł wzorowej uczennicy, która poza tym, że posiada wiedzę książkową ma także w zanadrzu wspaniałe pomysły, bardzo zresztą przydatne. - I jesteś miła. - Skomentowała po raz kolejny widząc jak obok zziębniętej krukonki pojawia się kula ognia taka jaka towarzyszyła im od jakiegoś czasu.
Kayla nie była głupia. Wiedział, że Erin się z niej lekko nabija, ale nie miała nic przeciwko temu. Odpowiedziała tylko sarkastyczne "Taa..." i spojrzała się wymownie na przyjaciółkę wybuchając śmiechem. Nie chciała wracać już do tematu rodziców więc odpowiedziała tylko skinieniem głowy. Kiedy usłyszała, że Erin też gra w drużynie żałowała, że zadała to pytanie. Musiało ją wtedy zaćmić, bo przecież już doskonale pamięta jak dziewczyna świetnie lata. Już chciała wzbić się ponad ziemię i zachęcić Blondynkę do tego samego, ale gdy usłyszała szum rozwiewających się kartek popatrzyła się w tamtą stronę. To była ta sama dziewczyna, której było zimno. Kayla zareagowała szybko. - Accio! - krzyknęła i natychmiast kartki znalazły się w jej ręce. Podała je dziewczynie i powiedziała - Jestem Kayla Morra, a to jest Erin Harrison. - popatrzyła na Erin prosząc ją gestem głowy o pomoc w rozmowie.
Dziewczyna ze zdziwieniem popatrzyła się na Gryfonkę i życzliwie uśmiechnęła się do niej. Dziewczyna przedstawiła mi się, o raz przedstawiła koleżankę. Było mi bardzo miło. -Cześć nazywam się Melody Noah-Oznajmiła dziewczyna. Było jej bardzo miło i cieszyła się, gdyż w tej szkole jest od nie dawna i nikogo nie znała. Może Melody wreszcie w Hogwarcie odzyska spokój? W mugolsiej szkole nikt jej nie lubił i była uznawana za dziwaczkę.- To jest chyba mój najszczęśliwszy dzień w moim życiu- powiedziała sobie w Myślach Melody. Po kilku sekundach spojrzała na dwie Gryfonki i szczera mimiką twarzy uśmiechnęła się.
Spojrzała zadziwiona, kiedy Kayla wybuchła śmiechem zastanawiając się co też może być powodem jej wesołości.Szybko jednak zorientowała się, że może jej umiejętności aktorskie wcale nie są aż tak dobre jak początkowo sądziła i dziewczyna zdążyła dość szybko się zorientować.Możliwe, że zdradził ją ten mało realistyczny kaszel, choć przecież przekonana była, że wypadł całkiem nieźle, szczególnie gdy dołożyła do niego różnorakie gesty.Obiecała sobie jednak, że kiedyś stanie przed ogromnym lustrem i patrząc na siebie całkiem obiektywnie poćwiczy aktorskie chwyty, które z pewnością przydadzą się jej w wszelakich sytuacjach, choćby takich jak dzisiejsza, gdy rozbawienie było nie na miejscu, bo mogło zwyczajnie gryfonkę urazić. - Niezdara. - Skomentowała cicho poczynania krukonki z książką, która poszybowała w powietrzu, jednak została sprytnie sprowadzona przez Kaylę ponownie w dół. Niechętnie ruszyła za brunetką.Nie miała oczywiście nic przeciwko zawieraniu nowych znajomości, jednak Melody wydawał się jej osobą roztargnioną, przez co obawiała się, że może przypadkiem pchnąć kulę ognia w jej stronę. - Hej. - Przywitała się z brunetką zmuszając się do delikatnego uśmiechu i mimo wszystko odsuwając się od płomienia uwięzionego w kulce.
Kiedy Erin skomentowała poczynania Melody , Kayla skarciła ją wzrokiem. Pewnie każda z nich była kiedyś taka. Lekko zagubiona, onieśmielona, może trochę niezdarna. Takie są zawsze początki. Ale kiedy już się nawiąże z kimś kontakt zawsze jest już z górki. Zdobywa się doświadczenie, więcej przyjaźni. Po prostu jest łatwiej. Erin była już w VII klasie, więc może już nie pamiętała czasów I klasy, ale Kayla miała świetną pamięć. Do dziś nie lubi niektórych osób, które... A z resztą nieważne. Nie chciała teraz o tym myśleć. - Gdzie Twoja różdżka? - zapytała siadając obok dziewczyny na ławce z miotłą w ręku. Przesunęła się w kierunku dziewczyny robiąc miejsce Erin. - Grasz w Quidditcha? - zadała następne pytanie, chcąc zagrać mały sparing.
Melody niechcący usłyszała wyznanie Gryfonki. Posmutniała. Fakt Melody jest nie co niezdarną osobą, ale próbuje tego uniknąć. Kiedy Gryfonka odpowiedziała je koleżeńskie ,,Hej" Melody zrobiło się miło, lecz we wnętrzu swojej duszy czuła uraz rzucony przez koleżankę. Melody popatrzyła miło na Kayle i proszącym wzrokiem orzekła - Czy mogłabym moją książkę? - zapytała z lekkim uśmiechem dziewczyna.
Zignorowała karcące spojrzenie dziewczyny.Oczywiście rozumiała wiele sytuacji.Sama wiele razy niemal płakała gdy w pierwszej klasie gubiła się co chwilę i nie mogła odnaleźć drogi, a błądząc trafiała co chwila w te same miejsca, czy czasem nawet w gorsze.Jednak radziła sobie.Każdy powinien umieć sobie radzić.Nie można być przecież wiecznie zagubionym dzieckiem błagającym o pomoc.Czy życie to nie nauka wyzbycia się tego?I na Merlina, krukona nie była w pierwszej klasie.Wyglądała dorośle i Erin przypisałaby ją nawet do piątoklasistów, którzy radzili sobie już całkiem dobrze.Panna Harrison całkowicie jednak ominęła fakt, że owa Melody mogła dopiero do ich szkoły przybyć.Nie zaprzątała sobie jednak tym głowy.W końcu skoro już są obok niej mogą ją poznać.Może okaże się nawet sympatyczna ? Posłusznie opadła obok Kayli i zlustrowała wzrokiem krukonkę. - Co czytałaś ? - Co prawda Morra zbombardowała ją już gradem pytań, jednak blondynka była ciekawa jedynie tej konkretnej odpowiedzi.
Melody popatrzyła w stronę Kayli i odpowiedziała - przez przypadek zostawiłam w pokoju, gdyż śpieszyłam się do biblioteki. Chcę się kilku zaklęć, ponieważ...-I wtedy Melody posmutniała, ale chciała to powiedzieć. -Nie gram w Quidditcha, a z reszta w gimnazjum słaba z w-fu była- Melody zatkała usta, gdyż zdradziła swoją tajemnicę, której nienawidziła. dziewczyna opuściła głowę i zamilkła.
Kiedy Erin nawiązała "konwersację" z Krukonką Kayla się ucieszyła. Może się zaprzyjaźnią... - Pamiętaj. Nigdy nie zostawiaj swojej różdżki nigdzie. To Twoja najważniejsza i najcenniejsza rzecz. Nie możesz nie mieć jej przy sobie. Nigdy. - powiedziała spokojnym tonem. - Nie przejmuj się. Możemy Cię nauczyć. Quidditch to nie jest to samo co wf w zwykłej szkole. To coś więcej. Może odkryjesz w nim swoje powołanie? - zażartowała, choć nie była pewna czy to na pewno był żart. - Masz w ogóle miotłę?
Melody miała przeczucia, że dziewczyny wiedzą kim jest krukonka. Dziewczyna wzięła głęboki oddech i odpowiedziała Erin - Aaaa... taką książkę z zaklęciami. Nie mam jeszcze wprawy , bo w tamtym świecie nie wiedziałam, że jestem...- I tu Melody znów zakryła usta. Dziewczyna była zdezorientowana. Powiedzieć, że jest...czarownicą o mugolskiej krwi czy nie. Krukonta martwiła się, że jak powie prawdę dziewczyny będą mówić do niej ,,szlama". Melody jest bardzo wrazliwa na takie brzydkie słowa, bo czuje się odmieńcem, dziwadłem, a na sam widok Ślizgonów robi jej się gęsia skórka.
- Chodziłaś do zwykłej szkoły ? - Zignorowała inne wypowiedzi dziewczyny i spojrzała na Melody wyraźnie zszokowana. Wszak niecodziennie trafiał się czarodziej, który przez jakiś czas uczył się wśród mugoli.Ciekawiła ją kwestia, czy nie zauważyła swoich zdolności.Jej rodzice też niczego nie dostrzegli? Dowodziłoby to tylko, że oboje są mugolami.No i kolejnym interesującym faktem, a jednocześnie niezwykle tajemniczym była kwestia listu z Hogwartu.Czyżby go nie dostała? A może zignorowała.Słyszała jednak, że do takich rodzin przychodzi jakiś przedstawiciel. - Co to jest wf ? - Zmarszczyła nos słysząc nieznane jej określenie.Czy dziewczyny aby na pewno mówiły w jej języku ?
Wlazł na boisko widział jak zawsze piękną Erin. I jakąś dziewczynę której nie znał. Idąc na boisko tylko po to by odpocząć, pożonglować, zapalić faje. Jak zawsze jak na niego wypadało przywitał się z dziewczynami krótkim uściskiem. -Co robisz Erin? Jak nauka? O czym on gadał o nauce? Śmieszne. Chociaż trzeba przejść siódmą klasę. A potem odziedziczyć sklep w Hogs nie musiał kończyć szkoły a raczej musiał skończyć osiemnaście lat. A będzie to niedługo. -Niedługo święta, macie już prezenty? Wyjął paczkę papierosów. -Mogę zapalić? Spytał grzecznościowo od razu po tym dodał. -Może wy chcecie?
W oddali dostrzegła zbliżającą się postać mężczyzny i uśmiechnęła się nieznacznie widząc, że ową postacią jest David Thomson, którego znała z...? Właściwie nie wiedziała skąd, jednak fakt ten niezbyt jej przeszkadzał.Ważne, że widywała go dość często na imprezach i słyszała o nim z opowieści innych.Zaraz czy to nie on czasem rzucił się na jakiegoś ucznia w czasie balu z pięściami ? Bardzo możliwe. - Hej. - Przywitała się z uśmiechem na ustach. - Od kiedy interesują Cię kwestie nauki ? Trudno Cię nawet ściągnąć na lekcję. Zignorowała jego pytanie o święta.Nigdy nie były jej specjalnie bliskie, więc czemu miałaby ot tak zacząć trajkotać o prezentach, choince i jakże uroczej rodzinnej atmosferze. - Nie odmówię. - Odparła wyjmując z paczki jedną podłużną bibułkę i podpalając go różdżką.Nie paliła codziennie, jednak skoro dziewczyny poczną rozmawiać o rzeczach o których nie ma pojęcia, będzie miała zajęte usta i nie będzie musiała co chwilę zadawać głupich pytań.
-Nie przesadzaj z tymi lekcjami, uczęszczam na każde. Puścił oczko do Erin, druga dziewczyna nie mogła tego zauważyć. David tez odpalił papierosa i zaciągnął się. Poprawił czarną czapkę, był można powiedzieć że nie możliwy śnieg zaczyna już powoli padać deszcz leje a on na krótkim rękawku. -Nie mogę się doczekać meczu na miotłach pokibicuje, chyba że będę musiał grać. Ale i tam będzie czad. Nieznajoma dziewczyna była chyba młodsza od Erin i Davida. Zaciągnął się ponownie, po czym włożył rękę do kieszeni.
- Jasne. - Skomentowała to tylko wywrotem oczu.Oczywiście, jej także zdarzały się wagary, ale nie widziała jeszcze Thomsona na żadnych zajęciach na których była.Możliwe było, że zapisał się tylko na jedne, akurat te, których Erin nie miała w planie, ale wątpiła w to. - Twoje ostatnie kibicowanie nie skończyło się czasem minusowymi punktami ? - Zaśmiała się z sytuacji gdy David przerwał mecz, wchodząc na boisko i zabawiając wszystkich swoimi umiejętnościami żonglowania, by następnie oślepić małego rudzielca, Bell zaklęciem.Cała sytuacja była zabawna dla każdego domu z wyjątkiem puchonów, których na pewno nie ucieszyła spontaniczność i poczucie humoru Davida. Wcisnęła papierosa między wargi by wypełnić płuca tą trującą substancją, która już po chwili opuściła je by wtopić się w powietrze.Papierosy puchona były dla niej nieco za mocne, lecz usilnie starała się ignorować drapanie w gardle i pilnowała się aby nie zacząć kaszleć.
Kucnął i podrapał się po nodze gdzie widniał tatuaż. -Nie odebrali mi punktów nic a nic, grozili mi wyrzuceniem ze szkoły za tą bijatykę na balu. -Obłęd czy ja coś zrobiłem? Obiłem chłopca tak jak zasłużył. -A jak się żyje ? Jakieś problemy? -Wypił bym herbatę co ty na to? Do Hogs jest nie daleko. Zaciągnął się ponownie. Wydmuchując dym w stronę nie znanej dziewczyny. -Będziesz studiować? Bo teraz można bez ruszania się z Hogwartu. Odetchnął myśląc o ciepłej herbacie która zaproponował.
-Tak chodziłam- oznajmiła Melody.-Nie było zbyt fajnie. wszyscy mugole wyśmiewali, się ze mnie, obrażali, poniżali itp. uwierz nie chciałabyś być na moim miejscu- posmutniała Krukonka.-A wracając do twojego pytania, w-f to w skrócie wychowanie fizyczne. To damo co Quiddich tyle że nie lata się na miotłach tylko się biega, skacze itp.- opowiadała krukonka. Nagle zauważyła Puchona na na boisku i uśmiechnęła się do niego. Melody cały czas przeszkadzało to że była po prostu czarownicą mugolskiej krwi.
- Kogo pobiłeś ? - Wielkimi oczyma spojrzała w stronę Davida.Nigdy przecież nie popierała bójek, a tym bardziej tych poważnych.Czyż nie idiotyczne było okładanie się pięściami za rzeczy, które można sobie wytłumaczyć słownie? Panna Harrison nigdy nie pojmie takiego rozwiązywania problemów.Owszem, mogła by pobić Rose Harm, której szczerze nienawidziła, mogłaby nawet walnąć w nią zaklęciem.Nie pobiłaby jednak nikogo nieznajomego lub dopiero poznanego. - Jesteś bardzo niegrzeczny. Ponownie zaciągnęła się papierosem tym razem nie mogąc opanować cichego chrząknięcia. - Nie chce mi się iść. - Oznajmiła.Spacer w taką pogodę nie był dobrym pomysłem. - Poza tym jestem z Kaylą. - Jeszcze nie wiem. - Wzruszyła ramionami na pytanie o przyszłość.Miała jeszcze tyle czasu.
Widząc nieznajomego chłopaka wyciągnęła w jego stronę rękę i powiedziała: - Kayla Morra. Gryffindor. Piąta klasa. - uśmiechnęła się. Widziała, że Erin bardzo lubi tego chłopaka. Było to widać po sposobie w jaki na niego patrzyła. Z resztą on tak samo patrzył się na nią. Według Kayli pasowali do siebie. Postanowiła im nie przeszkadzać więc wstała z ławki i nakazała przyjaznym gestem to samo Melody. Zaczęły chodzić dookoła boiska. - To co z Twoją miotłą? - zapytała miło.