Na samym skraju błoni, tuż gdzie już zaczyna się las znajduje się przestronna polana. Została ona przeznaczona do prowadzenia na niej zajęć z Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami. Nauczyciele często z zaczynającego się tuż niedaleko lasu, przyprowadzali przeróżne zwierzęta. Na polanie znajdują się także poukładane pnie, na których uczniowie zwykli siadać w razie długiej, teoretycznej lekcji.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - ONMS
Idziesz na polanę, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Opiekę Nad Magicznymi Stworzeniami. Dobrze. To jedyny egzamin prowadzony na świeżym powietrzu. Stajesz więc na środku polany, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znana Ci Mist Pober oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Drakensberg. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoją dwie czary, z których unosi się czerwony dym. Na jednej z nich świeci się napis „teoria”, na drugiej zaś „praktyka”. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować jedno pytanie z tej pierwszej i jedno zadanie z drugiej. Możesz zacząć od którejkolwiek chcesz. Gdy sięgasz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z ONMS można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
teoria:
Pierwsza kostka:
1 – Jak należy postępować z hipogryfem? 2 – Scharakteryzuj jednorożca i wyjaśnij, czym skutkuje zabicie tego stworzenia. 3 – Czym sidhe różni się od elfa? Jaki dar można spotkać u sidhe? 4 – Wymień trzy gatunki trolli i opisz je. 5 – Podaj dwie inne nazwy nereidów i opisz ich wygląd. 6 – Czym jest iglica i jak się przed nią bronić?
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
praktyka:
Pierwsza kostka:
1 – Dosiądź hipogryfa. 2 – Wybaw niuchacza z kryjówki. 3 – Znajdź i zamroź jaja popiełka. 4 – Nakarm salamandrę i zapewnij jej bezpieczne miejsce (ogień). 5 – Odróżnij szpiczaka od jeża i zdobądź jego igły. 6 – Zajmij się młodym psidwakiem i usuń mu ogon specjalnym zaklęciem.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za wykonane zadanie. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - ONMS:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - teoria:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - praktyka:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za praktykę i teorię oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Autor
Wiadomość
Keith Everett
Rok Nauki : VII
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
Everett jednak obawiał się wyrywania piór swojemu memortkowi, otóż nie chciał po prostu dostać niższej oceny, jeśli przyprowadzi oskubanego ptaka. Niemniej jednak, wcale wciąż nie chciał zrezygnować z uwarzenia dzięki nim, świetnego veritaserum (chociaż jeszcze nie miał pojęcia komu go poda, to zawsze miło mieć taką możliwość!). Przez chwilę obserwował memortka swojego kolegi, który właściwie wyglądał praktycznie tak samo jak ten Everetta. Najwyraźniej krukoni mieli smykałkę do opieki nad ptactwem. W końcu nie bez powodu w herbie mieli kruka. - Wahałem się, ale ostatecznie tylko pozbierałem to co wypadło. Akurat zgubił jedno jak skakał po klatce - powiedział podnosząc chustę, którą przykryta była klatka. Jego memortek prezentował się bardzo dobrze. Był najedzony (w końcu Everett miał po co biegać po błoniach! Nie ma to jak polowanie na robactwo dla jakiegoś ptaka), jego piórka elegancko się prezentowały, a klatka była dobrze wyczyszczona. Everett starał się z prostego powodu, za wypracowania ostatnio często dostawał gorsze oceny, chciał więc chociaż w taki sposób poprawić sobie średnią. Oczywiście tak się skupił na obserwacji swojego stworzonka, że ani nie zauważył, że drugi Krukon jakoś specjalnie mu się przygląda. Swój wzrok odwrócił dopiero, gdy usłyszał, że zbliżyła się do nich nauczycielka. - Tak, mój też był łatwym podopiecznym. Jadł wszystkie robaki jakie mu dostarczałem i polubił oglądanie się w lusterku, które mu zawiesiłem - pamiętał po prostu, że papugi, które mieli w domu w dzieciństwie, chętnie bawiły się przed zwykłymi lusterkami. Może miały narcystyczne dusze i kochały się oglądać? A może po prostu czuły się mniej samotne z własnym odbiciem? To zabawne, że trafił na takie stworzenie. Wszkaże Everett ani nie lubił się obżerać, ani oglądać w lusterku!
Kiedy wreszcie nadeszła kolej Skyli, ta spokojnie (w końcu trzeba było się zaprezentować z tej "odpowiedzialnej" strony) podniosła klatkę z memrotkiem. Odchrząknęła teatralnie i zaczęła mówić. - Ja kocham zwierzęta, prze pani, u mnie miał bardzo dobrze - zaznaczyła, nie spuszczając czujnego wzroku z niezbyt lubianej nauczycielki. - Milioner, bo tak go nazwałam, karmiony był trzy razy dziennie, głównie robakami i jakimś tam ziarnem dla papug, które jednak bardzo polubił! Jeśli nie wydaje się hipersupermega wesolutki, to tylko dlatego, że się zakochał - ściszyła głos, aby przypadkiem wieści o życiu uczuciowym Milionera nie dotarły do jakichś niepowołanych uszu. Chciała być jak najbardziej dyskretną właścicielką! - I opowiadałam mu o mojej sowie, która już nie żyje i wie pani, memrotki nie przepadają za motylami - zakończyła swoje sprawozdanie, spoglądając do klatki, jakby czekając na aprobatę ptaszka. Zaraz jednak podniosła głowę, przypominając sobie o czymś ważniejszym. - Będę mogła go zatrzymać? - zapytała, robiąc z usteczek smutną podkówkę.
Z Lailą było inaczej. Ona zupełnie nie zastanawiała się nad tym jak dogadzać zwierzakowi i co mu przynosić. Tylko raz otworzyła książkę do ONMS i zaraz przeczytała bardzo krótką notatkę o szczuroszczecie. I co mu niby miała dać? Ach skorupiaki. A zatem pofatygowała się, aby zdobyć towar. Obejrzała się na ludzi, których przybyli i do każdego mruknęła "cześć". Oh, oh. Jaka ona jest wspaniała, że się nawet wita z ludźmi. Potem ogarnęła, że przybyła nauczycielka i pragnie opowieści o zwierzakach. Pewnie jest zdziwiona, że wszystkie żyją, albo jeszcze żyją, a więc. No nic. Laila uśmiechnęła się delikatnie będąc następną w kolejce... Chyba nie miała wyjścia, jak tylko zabrać głos. - Ja opiekowałam się szczuroszczetem. Karmiła go trzy razy dziennie skorupiakami, albo i pięć razy jeśli chciał gryźć stopy Puchonów, którzy chcieli się z nim przywitać. - Wzruszyła ramionami zastanawiając się czy powinna coś jeszcze dopowiedzieć. - Hm. Chyba nic ekscytującego się nie działo poza tym, że chciał pogryźć klatkę. Koniec jej wypowiedzi, która obfitowała w gorące szczegóły z jej związku ze szczuroszczetem. W przeciwieństwie do Sky nie chciała zatrzymać swojego zwierzaka. Wręcz przeciwnie. Byłaby bardzo szczęśliwa, gdyby ktoś jej go zabrał. Ot co.
Krukon również przywitał się z jakimiś tam znajomkami, posyłając Dahlii zaniepokojone spojrzenie. Skrzywił się też od razu mimowolnie, słysząc, jak dziewczyna nazwała swoje zwierzątko. Bitch please, Pan Chris? Pewnie dlatego Pan Gryfek go nie polubił, gdyby on, Ced był kugucharem, na pewno również nie darzyłby go sympatią. High five, panie Gryfku! Starał się nie spoglądać na nauczycielkę, a kiedy zaczęła mówić, słuchał uważnie, wzrok kierując jednak na Scarlett. I kiedy Wright wreszcie podeszła do niego i SMS, wyciągnął klatkę z ptaszkiem, który nawiasem mówiąc, nie prezentował się szczególnie wybitnie. - To jest Wróżebnik, bo wróżebnik mojej dziewczyny to Lelek, uzupełniają się - poinformował nauczycielkę, uśmiechając się z satysfakcją - No i eee tego, bo my, w ramach eksperymentu głównie zostawialiśmy je same sobie, wie pani, prokreacja! Znaczy oczywiście, karmiliśmy je, ale jako odpowiedzialni, wczuwający się w rolę opiekunów, pragnęliśmy, aby nasze Lelek i Wróżebnik nauczyły się samodzielnego życia. Nie chcieliśmy, aby były to upośledzone jednostki, nie zdolne do życia w społeczeństwie, prze pani! - wyjaśnił, biorąc Scarlett za rękę. Och, niemalże kochający rodzice! Zmarszczył brwi, spoglądając na swego Wróżebnika z prawdziwym wzruszeniem. Jestem pewna, że Scarlett zrobiła to samo! - Niestety, okazało się, iż Wróżebnik i Lelek są samiczkami i prokreacja była niemożliwa... - pokręcił głową, zagryzając dramatycznie wargę. - I z naszego eksperymentu nici, aczkolwiek są one teraz przygotowane do życia z pewnością bardziej niż inne osobniki - zakończył swój dziki monolog, wyciągając klatkę z wymęczonym Wróżebnikiem prosto przed nauczycielkę.
Huan Bedau
Wiek : 29
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 175
C. szczególne : brunet,oliwkowo-szare oczy,na ramieniu i łokciu ślady kłów po wilkołaku.
Przyszedł na lekcje nieco spóźniony, ale nie przejmował się tym, gdyż łatwo było się dostać niezauważonym w gromadę uczniów. Poza tym dobrze, że przyszedł, czyż nie?ONMS był lubianym przez niego przedmiotem, bo lubił zwierzęta, a i nauczycielka nie była zła. Niby lubił przedmiot, ale z nim nigdy nic nie wiadomo i równie dobrze mogłby go zignorować w imię wolności, tak, tak. Dużo uczniów nie było, ale nie powiedział formułki „przepraszam za spóźnienie”. Liczy się obecność, ot co.
(wybacz Merlinie robię Ci konkurencję! 6) Dyplom, Cassandro, masz w tym roku dyplom. Przestań marudzić i użalać się nad sobą. Ciąża to nie choroba, to nie jest koniec życia, zwłaszcza że miałaś to już za sobą! Cassandra liczyła, że przez to całe głodzenie po prostu stała się bezpłodna. A tu proszę... Jeszcze ten niuchacz! Pragnęła zapaść się pod ziemię, schować się w swoim cieplutkim kocyku w domu i nie wracać już do Hogwartu. Niby była dorosła, tutaj dyplom, tutaj własne mieszkanie, a zachowywała się jak gówniara! Cały tydzień nie było jej w Hogwarcie. Zajmowała się zwierzątkiem jak własnym dzieckiem. Czy w tak wczesnej ciąży włączył się już słynny instynkt macierzyński? Zjawiła się na lekcji, prowadząc niuchacza na smyczy. Nawet kilku sztuczek go nauczyła! Przywitała się z nauczycielką, z uczniami i przysiadła się do kogoś znajomego, kto chętnie z nią przecież będzie gadał! - Drodzy Państwo o to Misio, Misio jest niuchaczem, który upodobał sobie wciąganiem tym swoim cudownym nosem pomarańczy i fistaszków z koszyczka. A dałabym sobie rękę uciąć, że nigdy by tego nie zjadł! To bardzo spokojne zwierzę, ale ma jeden minus, bardzo głośno chrapie! - zwróciła się do nauczycielki, mówiąc głupoty. W końcu Cassandra nie mogła się za nic skupić.
Kimberly chodziła od jednego ucznia do drugiego, przyglądając się zwierzątkom i oczywiście słuchając wszystkich zebranych. Co rusz kiwała głową, uśmiechając się lekko, albo niekiedy patrząc z przerażeniem na to, w jakim stanie bywały magiczne stworzonka. Na szczęście jednak będą mogły ją jeszcze z matką odratować, spokojna głowa! Szkoda tylko, że żywe istoty musiały paść ofiarą eksperymentu, ehehe! Ale to nic, dadzą sobie radę, Wright była o tym święcie przekonana. No proszę, nawet dwóch spóźnialskich dołączyło! Nie była typem nauczyciela, który karał za to swych uczniów, czy tam studentów, więc tego wszystkiego nie skomentowała. - Świetnie! Poznaliście więc sześć magicznych stworzeń, nie tylko ze zdjęć i informacji z książek. Laoise, strasznie mi przykro, że nie powiedziałaś o swojej alergii, z pewnością dobralibyśmy ci inne zwierzątko - zwróciła się do uczennicy, trochę zaniepokojona jej stanem zdrowia. Nie mogła spamiętać wszystkich uczuleń, bo nauczała wiele osób, dlatego wyszło tak a nie inaczej. - Pamiętajcie jednak, że mimo wszystko zwierząt nie należy przekarmiać. Za to dużo miłości i zaangażowania plusuje, bo kiedy my jesteśmy zadowoleni, one również - podsumowała nieco słowa wszystkich, choć nie u każdego widziała entuzjazm z powodu pupila, a mimo to dobrze im poszło! Widocznie niektóre zwierzęta umieją się szybko dostosowywać do zaistniałych warunków. - Tak na przyszłość wam powiem, że kuguchary najlepiej zostawić samym sobie, to bardzo mądre zwierzęta i generalnie same poradzą sobie z jedzeniem. Choć oczywiście kiedy zauważycie, że wasz pupil nic nie je, to trzeba zatroszczyć się o odpowiednią karmę dla niego - wyjaśniła. - Psidwaki z kolei w ogóle są trudnymi do opanowania zwierzętami, więc nie przejmuj się Nikola. Mają też zaprogramowany radar czystości krwi, więc im mniej w was czarodzieja, tym ciężej je oswoić. Co się zaś tyczy memortków, to rzeczywiście są najprostszymi zwierzątkami do udomowienia. Szybko też przestawiają się z naturalnego pokarmu, czyli małych owadów na kupną karmę. Z Lelkami jest gorzej, bo są z reguły dosyć wycofane i zazwyczaj kiedy same nie zbierają pokarmu, to ciężko im się przemóc do zjedzenia czegoś podanego im pod nos. Niuchacze... są dosyć głupie i łatwo się przywiązują, również nie sprawiając większych problemów. O ile nie zostawi się ich samym sobie, bo wtedy mogą zdemolować pokój w poszukiwaniu skarbów! - tutaj zaśmiała się krótko. - I ostatnie, szczuroszczety, to z kolei bardzo bystre zwierzątka i potrafią się szybko zaadaptować do tego, co mają. A jak nie mają to są na tyle sprytne, aby zdobyć samemu pożywienie. W każdym razie dziękuję wszystkim za lekcję - kontynuowała, by ostatecznie zakończyć "część wykładową" i przejść do kolejnego punktu spotkania. W tym celu spojrzała po swojej liście i po tym, co w trakcie ponotowała. - Więc tak, Isolde, Merlin, Favian, Keith, Laila, Skyla, Huan oraz Cassandra mogą zatrzymać swoich podopiecznych, jeżeli oczywiście chcą, bo nie jest to żadnym przymusem - uznała w końcu, po krótkim namyśle. Skoro tak dbają o zwierzęta... hehe, naiwniaczka. - Za to zadanie dostajecie też ocenę Powyżej Oczekiwań, choć Skyli postawię Zadowalający. Reszta zaś... no cóż, nie chcąc was za bardzo krzywdzić, dostaniecie Nędzny. Ale nie przejmujcie się tym, jeszcze będzie szansa, aby wszystko nadrobić! - zapewniła entuzjastycznie. Nędzny to odpowiednik dostatecznego, więc chyba nie będzie tak źle? - Każdy dostanie też po 5 punktów dla domu za obecność. Wszyscy wymienieni przeze mnie dostaną 15 punktów za zadanie, Skyla dostanie 10, reszta zaś również po 5. - ciągnęła dalej. Dużo miała do powiedzenia dziś! - Co się zaś tyczy nagród dla wszystkich... - zaczęła kolejny temat, sięgając do swojej wyjątkowo pojemnej torebki. - Każdy dostanie po jednej fiolce eliksiru*. Używajcie mądrze! - zastrzegła, choć oczywiście nie była na tyle głupia, aby uważać, że na pewno użyją ich roztropnie... no ale nic, pozostało mieć nadzieję. W każdym razie rozdała każdemu odpowiedni specyfik. - I na koniec! W ramach Dzikich Zwierząt, bo widzę, że mamy tu paru studentów i osoby z ukończonym 17-stym rokiem życia, to chciałabym was zaprosić serdecznie na wycieczkę do Rumunii**, gdzie będziemy obcować ze smokami. Nie chcę jednak brać młodszych osób, bo to będzie dość niebezpieczne. Nie mniej jednak również będzie punktowane oraz nagradzane. Szczegóły podam w odpowiednim czasie, ale możecie już się namyślać - zakończyła, klasnąwszy w dłonie, kiedy oczywiście już rozdała wszystko, co miała. - Także dziękuję za uwagę, koniec zajęć - skwitowała, zaczynając zbierać swoje manatki.
*eliksiry są następujące: OSOBA OPIEKUJĄCA SIĘ KUGUCHAREM: eliksir z sierścią kuguchara – gdy wypije go inna osoba, zdradza, czy ten człowiek ma złe zamiary (chwilowy błysk w oku, MROCZNIE), gdy wypijesz go sam, chroni cię przez jeden dzień przed wszelakim niebezpieczeństwem. OSOBA OPIEKUJĄCA SIĘ PSIDWAKIEM: eliksir z sierścią psidwaka – podany drugiej osobie sprawia, że na jeden dzień staje się ci ona bezgranicznie oddana. OSOBA OPIEKUJĄCA SIĘ SZCZUROSZCZETEM: eliksir z sierścią szczuroszczeta – przez jeden dzień jesteś odporny na zaklęcia, uroki i działanie innych eliksirów, w pojedynkach twoje zaklęcia są zawsze skuteczne. OSOBA OPIEKUJĄCA SIĘ NIUCHACZEM: eliksir z sierścią niuchacza – przez jeden dzień masz niebywałe szczęście! Szczególnie do odnajdywania zagubionych rzeczy i… pieniędzy. OSOBA OPIEKUJĄCA SIĘ MEMORTKIEM: eliksir z piórem memortka – przez jeden dzień dana osoba mówi ci całą prawdę, bez względu na wszystko. OSOBA OPIEKUJĄCA SIĘ LELKIEM WRÓŻEBNIKIEM: eliksir z piórem lelka wróżebnika – podany drugiej osobie pozwala na wywróżenie ci PRAWDZIWEJ przyszłości! Gdy sam go wypijesz, to ty możesz przepowiadać innym PRAWDZIWĄ przyszłość przez jeden dzień. Eliksiry dostali wszyscy, zgodnie z rozpiską, jakie zwierzątko zostało im przydzielone. Osoby, które będą chciały wykorzystać eliksir fabularnie, dobrze by było, aby zgłosiły się w temacie z poszukiwanym mistrzem gry. On pomoże więc określić skutki działania eliksiru! **Oczekujcie w temacie "Ogłoszenia".
UWAGA! Osoby wymienione, które zdecydowały się na zabranie swojego zwierzątka, proszone są o podkreślenie tej informacji w poście. Dziękuję.
Huan Bedau
Wiek : 29
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 175
C. szczególne : brunet,oliwkowo-szare oczy,na ramieniu i łokciu ślady kłów po wilkołaku.
Uśmiechnął się ciepło do swojego małego przyjaciela i pokazał go Kimberly. Gdyby nie to ze Niuchacz - to czarne, puchate stworzenie z długim ryjkiem. jest stworzeniem łagodnym, a nawet przymilnym, nie powinno go się trzymać w domu, ponieważ może niszczyć dobytek właściciela. Mieszkają w norach wydrążonych nawet do dwudziestu stóp pod ziemią i rodzą od sześciu do ośmiu młodych w miocie.Wykorzystuje się je w kopalniach, z powodu ich zamiłowania do wszystkiego, co się świeci. Wydobywają z kopalni wszelkie skarby a oczka błyszczały wesoło.Przestępował niecierpliwie Chyba nawet rewelacyjnie! Zwierzę odżyło. Wyglądało lepiej, niż tydzień temu! Gratulacje! Liczył na to, że nauczycielka pozwoli im zatrzymać zwierzątka, niemniej jednak byłoby szkoda, się rozstać z Niko - To jest Niko. Dawałem mu różne karmy, wybrał sobie jedną i tą mu podawałam.ale nie ruszył zadnej Próbowałem tez urozmaicić dietę, więc dawałem mu też gąsienice i pająki, tak na zmiane pająki i tłuste gąsienice pożerał rownie szybko jak sie pojawiało.Dużo z nim rozmawiaem to chyba wszystko. - zatrzymam go ponoc dobre jest odczulanie jak sie pzrebywa w otoczeniu lub miejscu ? – zapytał w końcu z promiennym uśmiechem. A tak w ogóle to ja mam na alergię na wszelka siersc i zajmując się nim - po chwili kichnoł wycierajac czerwony nos chusteczką. - Także dziękuję za pupila,zaczął zbierać swoje rzeczy chwycił klatke z Niki i udał sie na zamek Z/T
Laila, jak już wspominałam wyżej, nie chciała zostawić sobie szczuroszczeta. Zdecydowanie wolałaby już w zamku mieć kota, który nie chciałby jej zjeść na śniadanie, niż takie rzeczy. Dlatego kiedy wszyscy entuzjaści tego pomysłu cieszyli się życiem ona odeszła na bok z klatką ze zwierzakiem i uśmiechnęła się do pani profesor. - Chyba nie jestem gotowa na takie doświadczenie, ale dziękuję za szansę sprawdzenia się. - Odstawiła klatkę na bok i klęknęła obok niej, aby pożegnać się ze zwierzakiem, którego zapewne już nie zobaczy. Gdyby dała jej małą pandę do opieki, to Laila chętnie by się zajęła i pewnie przytulałaby się do niej całą noc i cały dzień, choć zwierzę tego by nie potrzebowało. Ale zdarza się. Trzeba się poświęcać dla swojej drugiej połówki! Howett pomachała szczuroszczetowi i oddaliła się od grupy, która zainteresowała się wycieczką. Nie dla niej takie rzeczy, chociażby ze względu na wiek i inne czynniki, które zabraniają jej wyjechać, a chętnie by sobie pojechała. Ostatnio przecież o tym myślała. Czemu ją zatrzymywali? Ciekawe, ciekawa. Pewnie dlatego, że dopiero we wrześniu zdejmą z niej namiar, a ona ma wtedy plan wyprawić wielką imprezę i zniknąć na jakiś czas. Nikt jej nie znajdzie. Dosłownie nikt. Ona się pozbiera do całości, której wszyscy jej zazdroszczą. Musi spełnić swoje marzenie. I na pewno to zrobi. Niedługo. Niedługo wszystko będzie dobrze. Uśmiechnęła się na odchodne i zniknęła.
[zt]
Isolde Bloodworth
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : zjawiskowo długie nogi, blizna na prawym boku, arystokratyczny akcent, tytanowy pierścień (pierścień działania)
To była najlepsza wiadomość dnia! Isolde uśmiechnęła się promiennie najpierw do nauczycielki, a potem do swojego memortka, Pana Rozmownego. Nie dość, że zdobyła dużo punktów dla Gryffindoru, to jeszcze zyskała eliksir z piórem memortka i nowego pupila! Spojrzała na ptaszka i mrugnęła do niego porozumiewawczo. "No to teraz będzie nas dwoje" pomyślała z rozbawieniem. - Z przyjemnością go zatrzymam. Dobrze się dogadujemy i nie jest zbyt absorbującym współlokatorem- powiedziała, trzymając mocno klatkę. Zobaczyć smoki w Rumunii... oto drugie największe marzenie Isolde, którą zawsze fascynowała potęga tych stworzeń, równie imponujących, co niebezpiecznych. Na pewno się wybierze! Teraz mogłaby się udać choćby na koniec świata, gdyby mogło jej to pomóc w uporządkowaniu spraw natury sercowej... Posłała nauczycielce delikatny uśmiech i ruszyła w stronę zamku, przyciskając klatkę do swojego boku.
Dziewczyna wsłuchiwała się z wielkim zainteresowaniem w nauczycielkę. Ucieszyła się również, kiedy dowiedziała się, że to nie była do końca jej wina, że skończyło się to tak, a nie inaczej. Spojrzała na stworzonko ostatni raz, czując mimo wszystko żal, że musi się z nim rozstać. Co do wycieczki… kiedy usłyszała o smokach zamieniła się w słuch… chyba jeszcze nigdy w życiu nie słuchała z taką uwagą! A oczy świeciły się jak gwiazdy. Koniec lekcji. No to czas wrócić do pokoju… w końcu odpocząć po tym trudnym tygodniu. - Dowidzenia – wydukała w stronę nauczycielki i zniknęła.
Issie z wielką ulgą oddała Leo nauczycielce. Mimo, że Kuguchar nie prezentował się najlepiej, dziewczyna była z siebie dumna, że jako tako udało jej się podołać zadaniu, które wcale nie było to dla niej łatwe! Nie chciała zamieniać zwierzaka na jakieś inne, ponieważ stwierdziła, że nie podda się przez jakąś głupią alergię! Nie, nie, musiała udowodnić światu jak to bardzo poświęciła się dla sprawy. No i mamy efekty... Mimo wszystko nie bardzo przejmowała się swoją oceną, ważne, że zaliczyła! Na informację o wyjeździe do Rumunii strasznie się podekscytowała. Od zawsze marzyła o tym, żeby zobaczyć prawdziwego smoka! To dopiero będzie zabawa! Spojrzała porozumiewawczo na Cedrica, z którym już od dłuższego czasu planowała taką wyprawę! W ogóle to całe szczęście, że umie podrabiać dokumenty ostatnio miała urodziny i się kwalifikuje! Bo jakby ominęła ją taka wycieczka, to normalnie dziewczyna by się załamała psychicznie... Z bezpiecznej odległości pożegnała się ze swoim byłym podopiecznym, który wyglądał na bardzo zadowolonego z faktu, że więcej tej dziewczyny nie zobaczy. I wzajemnie! Pożegnała się jeszcze ładnie ze wszystkimi znajomymi, zabrała swój eliksir i raźnym krokiem i z jednym problemem mniej, powędrowała do zamku.
Żal i ból, ale Lelek i Wróżebnik niestety nie mogły zostać ze Scarlett i Cedem! A oni się tak bardzo starali, no doprawdy... Czy ta poruszająca opowieść Bennetta nie ruszyła Kimberly? Szok, no naprawdę! Czy ta kobieta w ogóle miała uczucia? No nie, a Cedric to ją kiedyś naprawdę miał za taką świetną! Gdyby nie pewien dziwaczny incydent, pewnie on i Scarlett dostaliby jakieś super oceny. A taki nędzny z Dzikich zwierząt to mu do niczego nie był potrzebny, ech. O tyle dobrze, że dostali te fajne eliksiry! Och, najchętniej Bennett już by ich użył... ale nie, zaczeka, o! Humor mu się jednak trochę (trochę to jednak mało powiedziane!) poprawił, kiedy nauczycielka poinformowała ich o wycieczce do Rumunii, ZOBACZĄ SMOKI i w ogóle, jak to Wright powiedziała, będą z nimi obcować! Nono, przedmiot wykładany przez Kim wciąż jednak plasował się wysoko w hierarchii ulubionych przedmiotów Ceda. Szkoda tylko, że wycieczka była od 17 lat, bo to oznaczało, że Scarlett nie mogła jechać... co jednak entuzjazm Ceda ostudziło. Nie mniej jednak nasza parka zdecydowała się w końcu opuścić polanę. Przez całą drogę do zamku podniecony Ced wykładał SMS całą swoją wiedzę na temat smoków, szczególnie tych rumuńskich... miejmy nadzieję, że swoją żywą i zapewne chaotyczną gadaniną nie zanudził panienki Saunders!
Wreszcie mogła odetchnąć z ulgą, Milioner dołącza do jej zwierzyńca! Koleżanki z dormitorium na pewno się ucieszą, heheh. Zapewniła szybko swojego podopiecznego (oczywiście tak, żeby nikt inny nie słyszał!), że pomoże mu zdobyć serce tej udającej niedostępną Aurelii Farge! Taka z niej wspaniała opiekunka będzie. Co prawda Quinley nie paliła się szczególnie do zbierania jakiegoś robactwa po błoniach, więc biedny Milioner pewnie dalej będzie zmuszony do spożywania pokarmu dla papug... Na wieść o wycieczce do Rumunii, Skyla niemalże podskoczyła, na szczęście przypominając sobie w porę o klatce z memrotkiem, którą wciąż trzymała. Och, ona już widziała siebie, jak znajduje smocze jajo, a później z tym smoczym jajem wraca do Hogwartu, smok się wykluwa i zostają najlepszymi przyjaciółmi do końca życia! Z pewnością pozwoliłby jej i Olliemu polatać na swoim grzbiecie... i pomimo, iż wciąż bardziej rajcowała ją wizja lotu z motylami, to jednak lot na smoku... no, to też było coś. Aż westchnęła głęboko z tego całego podekscytowania! I musiała szybciutko powiedzieć o tym Twydellowi, dlatego zabrała swojego Milionera, eliksir, który odstała od nauczycielki (chyba już nawet miała pomysł jak go wykorzysta!) i już jej na polance nie było.
I uwaga uwaga, oto rozpoczynamy rundę drugą naszych tajniackich rozrywek bludgera! Tajny Cwaniak Organizator porozsyłał do losowo dobranych w pary zwycięzców pierwszych rund następne wskazówki, nakazujące stawić się delikwentom w podanych miejscach i o podanym czasie. Dalsza część bitwy o niesamowitą nagrodę i chwałę na wieki, rozpoczęta! Na polance zagrają: Riley Salinger oraz Joshua Williams
Nadszedł dziś drugi pojedynek w tajnych mistrzostwach bludgera, czyli tak naprawdę dopiero teraz zaczyna się poważna gra. Riley po otrzymaniu listu natychmiast zjawił się na polanie ONMS, nie wiedząc jeszcze, z kim tym razem będzie miał do czynienia. Ostatnio trafił na dziewczynę z Hogwartu, poszło łatwo. Oczywiście nie afiszował się wygraną ani nie obnosił, gdyż zwyczajnie tego nie lubił. Przegrana lub wygrana była tylko czystą formalnością, on nie chciał spocząć na laurach, pragnął brnąć do przodu. Dlatego był dziś wyjątkowo zdeterminowany, a jego spojrzenie ciskało gromy. Dopiero na polanie zadał sobie podstawowe pytanie - kto będzie jego przeciwnikiem? Nie wiedział przecież jeszcze, że oto przyjdzie mu walczyć z Joshuą, zawodnikiem z własnej drużyny. Liczył na szybką wygraną, jak ostatnio, co wcale nie znaczy, że łatwą. Zaraz koło polany zaczynał się las, więc przystanął na jego skraju, skryty w cieniu drzew. Oparł się o pień, ściskając mocniej rączkę swojej miotełki, niemal wbijając w nią paznokcie. Nie ze zdenerwowania, złości, czy chęci wygranej. Po prostu, wbijał paznokcie w miotełkę, bo zaczął już powoli się niecierpliwić. Jedno, czego nienawidził w quiddichu - czekania.
2. Ależ ja nieogarnięta, przepraszam! Joshua bał się doprawdy tej gry. Biedną Binnie posłał do skrzydła szpitalnego, co jeśli i on tam teraz wyląduje? Obiecał jej masaż piersi i jak zwykle olał swoje przyrzeczenia. Joshua oczywiście się nie spieszył. Nie bardzo tęsknił za wszystkimi siniakami, zwłaszcza, że toczył się bal i to właśnie tam powinien się bawić! Tańczyłby jakieś swoje harce z ekipą, nie przejmując się tym, iż zaraz może ktoś mu przywalić. I to nie był łut szczęścia. On tak bardzo nie chciał przecież, aby Binnie wylądowała w skrzydle szpitalnym! Zwłaszcza, że są z tej samej drużyny. Aj, naprawdę musi wymasować te piersi. Joshua wolnym krokiem zmierzał w stronę polany, zastanawiał się na kogo trafi, kto w ogóle brał udział w bludgerze? Wracał sobie z Zakazanego Lasu i cieszył się, jaki to jest sprytny, że żaden pref go nie przyłapał. Wtedy na skraju zauważył postać. Czy powinien zaczynać bez jakiegoś wyraźnego sygnału? E tam! Zamachnął się i oto Rileya mógł poczuć uderzenie w nogę. Dopiero gdy Joshua wyszedł z cienia, zobaczył znów, że walczy przeciwko swojej drużynie. - Czy to są jakieś żarty na Merlina?! Kto organizuje tego bludgera? Kanada? Dziecinada - warknął, ale przecież nie pobiegnie w stronę chłopaka, piszcząc jak bardzo go przeprasza za uderzenie. Przecież wcale nie było mu przykro. Zaczesał swoje włosy do tyłu, może Riley zrezygnuje?
To ja przepraszam, mam super tempo, hehe. Riley wskoczył na miotłę i wzbił się w powietrze, czując, jak silny wiatr mierzwi mu włosy. Nie zdążył nawet porządnie wzlecieć czy nawet zauważyć przeciwnika, a już oberwał w nogę! Uniósł gniewne spojrzenie do góry i wyraźnie zdziwił się na widok Joshuy. - Wcale bym się nie zdziwił. Może chcą w ten sposób nas wyeliminować - burknął niezadowolony, przyznając Williamsowi rację. Rozważy to sobie później, bo przecież i tak mogło się dziać! W każdym razie jeszcze nie wiedział, czy to wszystko jest ustawione, czy to zwyczajny przypadek, ów dobieranie przeciwników. Miał to szczęście, że ostatnim razem znokautował Amelię i zachodził sobie w głowę jedynie dlatego, że była dziewczyną, więc powinien należycie się nią zaopiekować i odprowadzić do skrzydła szpitalnego, czego chyba ostatecznie nie zrobił. Właściwie to już nie pamiętał. Na pewno nie chciał mieć na sumieniu żadnego z Ognistych Krabów. A póki co pozdrawiamy Binnie i życzymy jej szybkiego powrotu do zdrowia przy wspaniałym masażyście - Joshule! Riley zobaczył nadlatujący tłuczek, zamachnął się i z całej siły odbił, a tłuczek pomknął... Pomknął, przynajmniej tak mu się początkowo wydawało. W rzeczywistości nawet w niego nie wycelował, a gdy nadarzyła się druga okazja, i tak zaliczył pudło. Po części może dlatego, że walczył przeciwko koledze z drużyny, czego osobiście nienawidził.
4. Gdy Joshua zauważył jak tłuczek leci w jego stronę, szybko wykonał unik. Co za tupet! On tu mówi, że mogliby sobie odpuścić dla dobra drużyna, a ten mimo wszystko celuje. Riley pewnie miał mocne uderzenie. Osobiście Joshua wolał go unikać na treningach. A teraz? Teraz byli tylko oni. Nie wiedział, czy ważniejszy był bludger czy prawdziwe mistrzostwa. Australia wcale nie zapowiadała się na mocnej pozycji, skoro przegrała już z Kanadą. Istnieje szansa, że wygrają z Hogwartem, lecz Joshua wolał się nie łudzić. - Ach, jasne, dlatego właśnie się zamachnąłeś. Może chcesz, aby Kanada wygrała? - spytał, chociaż nie miał tego na myśli. Był naprawdę wkurzony, że obydwoje doszli do pięknego wniosku: lepiej w to nie grać. A Riley bach i atakuje. Joshua nie mógł być bierny. Wzniósł się na miotle. Został sprowokowany przecież. Nie chciał działać przeciwko swojej drużynie, chociaż wielu już tak sądziło przez związek z Filipem, ale autentycznie zrobiło mu się przykro. Mogli przecież zrezygnować. Ale nie. Męska duma nie zna granic. Joshua uderzył Rileya w tors tłuczkiem. Czy to jest jego jakaś super metoda? Najpierw kończyna, tors, a potem...? Tu przynajmniej nie będzie obiecywał masażu cycków!
Riley prychnął tylko pod nosem. Oczywiście, że nie chciał, aby Kanada wygrała. Obserwowanie ich zwycięstwa było chyba ostatnim powodem, dla którego tutaj przyjechał. Mimo to nie zamierzał odpuścić ani trochę tajnych mistrzostw, bo gdyby w dodatku i je Kanada wygrała, byłoby to okropną porażką dla Australijczyków. Zresztą jakoś szczególnie Joshua nie oberwał, więc niech nie marudzi, bo Riley i tak okazał mu miłosierdzie (ehe). Właśnie miał mu to wygarnąć, ale nie zdążył - po raz kolejny dzisiejszego dnia oberwał. Tym razem w tors, a przez kilka milisekund zabrakło mu tchu. Rozwścieczyło go to, bo gdyby faktycznie Williamsowi zależało na dobrze drużyny, to by przecież tak nie postąpił! Postanowił nie poddawać się - skoro tak, to i on zaraz oberwie. Zwłaszcza, że Williams ma mu to za złe, a przecież sam zaczął. - Ty zamachnąłeś się pierwszy - przypomniał Salinger, z zaciętą miną odbijając w tym samym momencie nadlatujący tłuczek, który tym razem trafił w kończynę Williamsa. Bardzo dobrze! Riley wygra ten pojedynek czy Joshua tego chce, czy nie. Miał tylko nadzieję, że tym razem szczęście tymczasowemu przeciwnikowi nie dopisze, bo jeszcze jeden celny rzut i wówczas on wygra - nici z dalszego udziału w mistrzostwach.
4. Ech, naprawdę powinien ktoś przemyśleć, jakie pary losuje na bludgerze, bo Australia się wykończy. Dwójka konfidentów się zebrała i będzie walczyła przeciwko sobie. Joshua miał taki charakter, że nie podda się dla dobra drużyny. Jego duma nie mogła zostać poszkodowana. Przecież nie schowa ją w kieszeń, przyznając Rileyowi rację, iż nie powinni bawić się w jakiegoś bludgera. Jednak ktoś musi wygrać, a o tym decydują paskudne kosteczki. Nie liczył się fart ani determinacja i może dlatego to było takie fascynujące? Joshua, a raczej jego duma, nie potrafiłaby patrzeć na zwycięstwo Kanady. Oczywiście napiłby się z Madison, zrobił dramę Filipowi, że to przez niego Australia przegrała. Nie potrafiłby jednak spojrzeć na ranking i powiedzieć: kurde czyli co byli lepsi? Nie było lepszych, musieli wygrać, chociaż ich sytuacja wcale nie wyglądała kolorowo. Tłuczek boleśnie zranił Joshuę w nogę. Aż przeklął głośno. Naprawdę nie mógł trafić w co innego? Chociaż dobrze, że to nie czułe miejsce! Chłopak zrobił zamach, uderzając przeciwnika po raz kolejny w tors. Pięknie, jeszcze raz jak będzie musiał iść z kimś do Skrzydła Szpitalnego to nie będzie mógł kłamać, iż ogarniał się z Rileyem i spadli obydwoje ze schodów. Potrzebują więcej kłamstw!
Salinger był świadom, że wystarczy jeszcze tylko jeden celny rzut ze strony Williamsa, a wówczas odpadnie z tajnych mistrzostw. I niestety, stało się. Oberwał w tors i choć cholernie bolała go kończyna, która została uderzona wcześniej, a płuca bolały go, jakby rozpadały się na tysiąc malutkich kawałeczków za sprawą boleśnie wbijanych szpilek, to dzielnie wytrwał do końca. Zdołał nawet odbić jeszcze jeden, ostatni raz tego nieszczęsnego tłuczka, ale jak łatwo się domyślić, jego celność ucierpiała poprzez te uderzenia i spudłował. A więc to koniec... Trzy rundy, trzy celne trafienia Joshuy. Odpadł z rozgrywek. Nie wygra ich, a przez najbliższy czas również nie będzie mógł najpewniej latać. Na szczęście nie był zapowiedziany żaden mecz, tylko że przez ten czas, kiedy nie będzie mógł ćwiczyć, wypadnie z formy! Co wtedy? Wściekły i milczący, zleciał na ziemię. Miał Williamsowi cholernie za złe, że wpierw sam przekonuje go do przerwania, a później postępuje w ten sposób. Ponieważ klatka piersiowa wciąż go bolała, a i noga, bo chyba w nią oberwał, dawała znać o sobie, postanowił dłużej nie zwlekać. - Idę do skrzydła szpitalnego. Lepiej nie idź ze mną, ostatnio wielu kretynów przychodzi tam po bludgerze - rzucił, nie patrząc na kolegę z drużyny. W jednej łapce ściskał miotłę, drugą zaś trzymał się za klatkę piersiową. Najchętniej pewnie teraz gibnąłby się na trawę, ale nie chce, żeby Joshua oferował mu jakąkolwiek pomoc. Na razie to najlepiej niech on zejdzie mu z oczu! Ale że zapewne ani mu to w głowie, to Riley zrobił to pierwszy.
To nie jest tak, że Joshua chciał za wszelką cenę wygrać. Absolutnie. Jednak Riley pojechał mu po dumie! Williamsa trzymał się po prostu fart. Chociaż w tej kwestii był odpowiedzialny tylko za siebie, nie mógł na nikogo zwalić przegranej. Głupio było mu tak zostawiać Rileya. Wbrew pozorom znajdowali się w jednej drużynie i powinni sobie pomagać. Gdy chłopak oberwał w tors, Joshua zszedł na ziemię, biegnąc do kolegi. Pomógł mu wstać, otrzepać się z liści i całego tego cholerstwa. Podał mu nawet dłoń, w której tkwiła mała fiolka. - To pomoże ci się wylizać - rzekł nieco potulniej. Nie chciał, aby kolejna osoba szła do Skrzydła Szpitalnego, spędzając bujną historię o tym jak stół w Wielkiej Sali ożył i przywalił mu w kilka miejsc. Te bajeczki nigdy nie trzymały się kupy. W końcu z obitym ciałem trudno się myślało. - To ci naprawdę pomoże, nie musisz iść do Skrzydła - jego głos był miękki, zupełnie nie taki jak na co dzień. Powinien olać zarówno spojrzenie Rileya jak i jego wypowiedź, ale nie potrafił wbrew pozorom. Chodziło o dobro drużyny, która wisiała na włosku przez bludgera. Naprawdę nie wiem, kto dobierał te pary! Joshua skierował się na błonia, gdzie mógł spokojnie zapalić. [zt]
Marco Ramirez
Wiek : 37
Dodatkowo : Opiekun Ravenclawu, Animag (Pantera), Zaklęcia bezróżdżkowe
Pierwsze miejsce, które pokazała wam mapa jest każdemu bardzo dobrze znane. Tu w końcu większość z was dowiedziała się jak wygląda pies, a do wilkołaka to już od niego niedaleka droga. Oczywiście nie oznacza to, że Ramirez przygotował wam zadanie ze ślicznymi szczeniaczkami, które trzeba nakarmić. Takie zabawy to dla pierwszaczków, których macie bronić od tych nieobliczalnych potworów, chcących zawładnąć całą szkołą. Wiecie jak to zrobić? Argeni wszyscy i każdy z osobna powinien wiedzieć jak się zachować w przypadku napotkania kogoś interesującego, z kogo wyciągnięcie dalszych informacji powinno być bułką z masłem. Dobra wiem, że dla was to jeszcze czarna magia, ale kiedyś trzeba wyjść z mroku niewiedzy. Pierwsze razy podobno bolą, chcecie się przekonać? Na polanie widzicie dumnego hipogryfa, leżącego obok starych pniaków. Zanim jednak podejdziecie do niego, przeczytajcie małą karteczkę z zadaniem. Gdy już będziecie wiedzieć co robić, po prostu działajcie. Pamiętajcie to tylko godzina, a musicie zrobić wszystkie zadania!
Rzucacie jedną kostką w odpowiednim temacie na to, jak poszło wam zadanie. 1,4 – Ukłoniłeś się za nisko, przez co hipogryf ci się nie odkłonił. Chciałeś uciekać, ale jakaś wewnętrzna siła kazała ci stać w miejscu. Za drugim razem wszystko się udało zrobić jak należy. Możesz być z siebie dumny, choć dalej pamiętasz strach, który cię ogarną za pierwszym razem 2,5 – Bycie pokorną duszą nie jest twoją najmocniejszą stroną. Nie oznacza to, że pobiegłeś jak ostatni kretyn w jego stronę, wrzeszcząc coś o wyższości ludzi nad zwierzętami. Jedno jest jednak pewnie – nie udało ci się, lepiej byś zapytał kolegę lub koleżankę, której się udało o radę. A może poddasz się już przy pierwszym zadaniu? 3,6 – To chyba logiczne, że przy tak ogromnych umiejętnościach jakimi dysponujesz wszystko poszło w porządku. Nie obeszło się jednak bez strach przy szeleście nadeptywanych gałązek czy szumie piór. Hipogryf chyba też nie miał najlepszego humoru, po tych wszystkich próbach innych osób.
Daenerys weszła na polanę do opieki nad magicznymi stworzeniami. Bywała tutaj nie raz i z pewnością więcej razy niż inni uczniowie. Opieka nad magicznymi stworzeniami była jej ulubionym przedmiotem, w końcu dalej chciała dostać się do pracy przy smokach, jak jej ojciec. Nic więc dziwnego, że z tego przedmiotu była prymuska i spędzała tutaj najwięcej czasu. Przystanęła gdy zobaczyła hipogryfa. Nie dlatego, że nigdy nie miała z tym zwierzęciem do czynienia. Miała i to nie raz, jednak stwory te za każdym razem ją trochę onieśmielały. Swoją posturą wyglądały tak dostojnie, że Dany miała czasem wrażenie, że żaden człowiek, ani mugol nie był w stanie dorównać temu stworzeniu. Uniosła dłonie i zebrała swoje rozpuszczone włosy w kok na czubku głowy. Nie mogła zostawić ich rozpuszczonych, wszak spadłby jej na twarz, a co gorsza na oczy i jak ona biedna miałaby wykonać zadanie. Rozejrzała się nie dostrzegając nikogo. Czyżby była pierwsza na miejscu pierwszego zadania? Wzruszyła ramionami i spojrzała raz jeszcze na hipogryfa. Zamknęła oczy by nabrać powietrza. Stała tak przez chwilę wchłaniając noc i przypominając sobie jak obchodzić się z tymi stworzeniami. -podchodzę, kłaniam się i czekam. boże, spraw, żeby mi się odkłonił inaczej może być kiepsko - Dany otworzyła oczy biorąc jeszcze jeden wdech na odwagę i zaczęła powoli zbliżać się ku zwierzęciu.
Isolde Bloodworth
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : zjawiskowo długie nogi, blizna na prawym boku, arystokratyczny akcent, tytanowy pierścień (pierścień działania)
Isolde odetchnęła głęboko, czytając wskazówki. Zawsze była dobra z OPNM, która była jej ulubionym przedmiotem, a w każdym razie jednym z ulubionych. Niestety hipogryfy są równie dumne, co humorzaste i to, czy raczą się odkłonić, czy też potraktują ostrym, twardym dziobem zależało od wielu czynników. Zbyt wielu, by można było być czegokolwiek pewnym. Zazwyczaj zwierzęta reagowały na nią bardzo pozytywnie, ale kto może wiedzieć, co strzeli do głowy takiemu hipogryfowi...? Odgarnęła włosy i zebrała się w sobie. Miała nadzieję, że ich trening będzie polegał na czymś bardziej... konkretnym, ale nie będzie narzekać - w końcu miała jakieś zajęcie, które nie sprowadzało się do pieczenia kolejnego ciasta, którym karmiła wychudzoną Juno. Ech, panna Bloodworth zaczynała zamieniać się w prawdziwą kurę domową, hehe. Ukłoniła się hipogryfowi, stając w pewnej odległości od niego, ale coś poszło nie tak. Chyba jej wrodzona duma nie pozwalała kłaniać się zbyt nisko albo po prostu hipogryf był zbyt zniecierpliwiony, bo nie dość, że nie odpowiedział na powitanie, to jeszcze potrząsnął gniewnie głową, jakby miał zaraz się podnieść i pokazać Isolde, kto tu rządzi. Dziewczyna wycofała się powoli, przeklinając w duchu i czując, jak jej nastrój gwałtownie się pogarsza. Głupi hipogryf.