Ciemna i brudna sala do run świeciła pustkami. Na oknie stał jeden zwykły kwiat, którego można często spotkać w domach mugoli. Światła w sali prawie nie było i sprawiała ona wrażenie bardzo ponurej i zimnej. Gdyby nie ławki, można by było pomyśleć, że robi ona za kostnicę.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - Starożytne runy
Wchodzisz do Klasy Starożytnych Run, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Starożytne Runy. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Howard Forester oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Tecquala. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoi czara, z której unosi się niebieski dym. Na niej świeci się napis „teoria. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować dwa pytania i odpowiedzieć na nie. Gdy sięgniesz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z historii magii i run można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
pytanie nr 1:
Pierwsza kostka:
1 – Wypisz i opisz symbole związane z runą Algiz (łoś, łapy łabędzia, człowiek stojący na ziemii z wyciągniętymi w górę ramionami). 2 – Wypisz runy znajdujące się w kręgu Ognia (Kenaz, Fehu, Thurisaz, Sowilo, Gebo). 3 – Wymień kręgi energetyczne, do których należą runy (wody, powietrza, ziemi, ducha). 4 – Jakie rośliny symbolizuje Thurisaz? (nasturcja, rojnik) 5 – Która z run jest związana z grecką Temidą? Wytłumacz, w jaki sposób jest powiązana (Ehwaz). 6 – Opisz znaczenie runy Mannaz oraz przyporządkuj, do jakiego kręgu energetycznego należy.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
pytanie nr 2:
Pierwsza kostka:
1 – Narysuj i nazwij runy, energetycznie należące do Ziemi (Uruz, Iwaz, Berkano, Ingwaz, Odala). 2 – Podaj znaczenie trójki run: Algiz, Ingwaz, Raido. 3 – Narysuj runę, której symbolem jest orzeł i rubin (sowelo). 4 – Opisz, jak Runa Perdo wpływa na zdrowie człowieka (wzmacnia witalność, pobudza do pracy układ immunologiczny, dodaje sił i energii życiowej, pomaga walczyć z nałogami). 5 – Przypisz poszczególnym surowcom (kamień księżycowy, koral, hematyt) runy, które symbolizują. 6 – Narysuj wszystkie runy, które są nieodwracalne (Gebo, Hagal, Naudiz, Isa, Jera, Ehwaz, Sowelo, Ingwaz, Dagaz.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - historia i runy:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - pytanie 1:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - pytanie 2:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za pytania oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Lena weszla dziś do klasy trochę wcześniej niż zazwyczaj. Chciała dowiedzieć się czy wszyscy uczniowie odrobili zadaną prace i czy wszystkie trafią dziś do jej rąk. Weszła spokojnie, nie śpieszyła się. No, bo niby po co? Usiadął jak zawsze przy swoim biurku. Może i było stare, ale prawdopodobnie miało jakąś ciekawą historię na swoim koncie. Kobieta zbarbiła się lekko, a jej długie wlosy opadły na twarz. Chwila skupienia i jedna myśl: co dzisiaj zaproponuje uczniom na zajęciach?
Autor
Wiadomość
Niamh O'Healy
Rok Nauki : V
Wiek : 20
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 178
C. szczególne : irlandzki dialekt, odstające uszy, krzywy ryj
Absolutnie nie była orłem z run. Zresztą ogólnie raczej nie była orłem, choć z run to wybitnie. Wejściówkę napisała co prawda bez problemu, nie dało się jednak ukryć, że trudna nie była o ile zrobiło się pracę domową i chociaż trochę powtórzyło przed lekcją. Niamh nie była zbyt sumienną uczennicą, ale zapędów samobójczych też nie miała, więc nawet ona się przygotowywała przed runami. Tym razem miała jeszcze dodatkowo sporo szczęścia, bo pytania naprawdę jej podpasowały. Gorzej było z głównym zadaniem, które oprócz tego, że wymagało wiedzy, to jeszcze - nawet w większym stopniu - myślenia. Głowiła się nad zadaniem bardzo długo, nie chcąc podchodzić do profesora, bo nawet nie wiedziała, czego nie wiedziała, co z pewnością by mu się nie spodobało. Przejrzała kilka książek, szukając w nich jakiejś inspiracji i w końcu, chyba trochę cudem, ją olśniło. Zostało jej mało czasu, ale adrenalina zrobiła swoje i tuż przed końcem lekcji udało jej się połączyć zakodowane runami starożytne zaklęcie z współczesnym Ceruisam. Prazaklęcie nie mogło oczywiście działać tak jak to, które z niego wyewoluowało, bo przecież raczej trudno byłoby wyryć na mieczu czy toporze wroga znaki, które sprawiłyby, że ten parzył, ale może mogło rozgrzewać broń skrzyżowaną w walce z tą naznaczoną zaklęciem. Nie była do końca przekonana, ale lepszego tropu nie miała.
Poszło jej dobrze, więc nie spodziewała się usłyszeć swojego nazwiska wśród osób, które profesor w życzliwy jak na siebie sposób wypraszał z sali za nieposiadanie odpowiedniego przygotowania do dzisiejszych zajęć. Część z wywołanych osób, na szczęście nie ją samą, posłał do biblioteki po książki potrzebne do lekcji. Bridget w tym czasie grzała własne krzesło i patrzyła nieco tępo przed siebie, rozmyślając o czymś intensywnie. Dopiero głos Edgara sprowadził ją na ziemię i wysłuchała jego instrukcji uważnie. Starała się zawsze skupiać mocniej na tym, co tłumaczył, by oszczędzić sobie wstydu, a jemu satysfakcji zgnojenia jej w przypadku, gdyby musiała o coś dopytać. Wydawało jej się, że wszystko ogarnęła i zabrała się do pracy. Trafił jej się całkiem ciekawy przypadek! Zanotowała boku myśl, że zaklęcie to mogło w przeszłości być używane na biżuterii, by dusiła tego, kto ją nosił.
Byłam naprawdę zaskoczona, że wejściówka poszła mi tak dobrze, że nie tylko udało mi się nie wylecieć sali, ale przy okazji jeszcze dostałam świetną ocenę - nie żeby zależało mi na stopniach z run, ale punkty dla Slytherinu zawsze mogły się przydać! Mina mi nieco zrzedła, gdy zobaczyłam drugie zadanie, wiedziałam jednak, że nie mogę go teraz zawalić, bo to może wiązać się z dużymi minusami dla Slytherinu. Pozostawało mi zaufać resztkom swojej wiedzy i liczyć na to, że przyniesione księgi odrobinę mi pomogą. O dziwo z inskrypcją poradziłam sobie zaskakująco sprawnie i zaczęłam się obawiać, że robię coś nie tak, że poszło tak łatwo. Nie miałam jednak czasu na namysł, bo czekał na mnie jeszcze kod, który wydawał się trudny. I był tak, więc musiałam się pogłowić. Zależało mi, żeby nie pytać o nic wuja, więc skupiłam się i dzięki księdze poszło mi nieźle, a uzyskany anagram okazał się naprawdę łatwy. Wydawało mi się, że wszystko jest dobrze, a ku mojemu własnemu zaskoczeniu zostało mi jeszcze kilka minut, więc postanowiłam spróbować wypełnić zadanie dodatkowe. Trochę musiałam nazmyślać, ale miałam nadzieję, że mój pomysł jakoś da radę. Na pergaminie napisałam: Wikingowie mogli zapisywać to zaklęcie na amuletach, aby wpływać na wilki, tak aby atakowały one ich wrogów. Tatuowanie go na ciele mogło się wiązać z procesem stawania się animagiem - kultura nordycka wiąże zmiennokształtność z wilkami, istnieje więc szansa, że wikingowie chcieli w ten sposób wpływać na potencjalne zwierzę w które mieli się zmieniać.
Część I – Inskrypcja: https://pl.wikipedia.org/wiki/Brakteat_z_Vadstena Część II – Kod: GOORCOR Część III – Anagram: Corrogo
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Nie wyproszono jej z sali to znaczy, ze było wszystko w porządku. Znaczy została wyproszona, ale jedynie w celu przyniesienia wskazanych przez Fairwyna lektur, które po krótkiej przebieżce do biblioteki w towarzystwie innych wybrańców. Całe szczęście wiele jej chyba nie ominęło w tym czasie. Książki wylądowały tam gdzie sobie tego profesor zażyczył, a oni ruszyli do swoich miejsc. Wkrótce okazało się jakie też było ich zadanie. Strauss zmarszczyła jedynie brwi, gdy dostali do przetranskrybowania run. I choć w teorii wszystko wyglądało pięknie tak nieraz z praktyką miała pewne problemy i musiała się czasami dłużej zastanowić. Lub po prostu tego dnia bardzo łatwo było ją rozproszyć przez co zdecydowanie pracowała nieco wolniej niż cała reszta zajmująca się przydzielonymi przez Edgara zadaniami. Cóż... Tak to już bywa. W końcu życie jest jak grzęda dla kur... Długie i obsrane, jak to zwykł mawiać wujek Otto.
Zadziwiająco sam test nie poszedł jej tragicznie. Co prawda nie otrzymała wybitnego, ale właściwie dopiero zaczynała swoją przygodę z runami takimi jakie wykładano je w Hogwarcie. Zdecydowanie ten przedmiot sporo odbiegał od tego, czego mogła się nauczyć w Mahoutokoro. I to było widać. Trzymała się książek przy wszystkim byle tylko niczego nie pomieszać, a niektóre rzeczy wydawały jej się po prostu mylące lub wymagały sprawdzenia. Zbyt wiele rzeczy różniło się od tego, co już znała i wiedziała z poprzedniej szkoły przez to na pewno wypadała słabiej na tle innych. Może po prostu runy nie były jej pisane? Trzeba było zamiast tego pójść na jakieś inne zajęcia, które miałyby charakter bardziej uniwersalny i niezwiązany z kulturą europejską.
Zadanie, które przed nimi postawił było trudne, czyli w jego mniemaniu na poziomie. Liczył jednak na to, że po latach wałkowania podstaw w końcu można było przeprowadzić z nimi coś konkretnego. Nie były to już czysto teoretyczne przykłady z podręcznika, ale zupełnie realne problemy, z którymi musieliby się mierzyć w terenie - pełne błędów, niejasności, niespotkanych do tej pory odmian. Edgar mógłby policzyć na palcach wszystkie artefakty, które badał, na których inskrypcja wyglądała dokładnie tak, jak ogólnie przyjęty system znaków, którym była zapisana. Do tego wszystkiego należało dodać nadgryzienie zębem czasu. Nie dziwiło go, że wielu studentów miało problemy i przychodziło po radę. Nie był tym zadowolony, a nawet trochę poirytowany, ale mimo to się nie dziwił się. Właściwie, przy takiej frekwencji, procent uczniów, którzy robili wszystko samodzielnie i tak był spory, a Edgar nigdy nie wątpił, że z całej szkoły zaledwie garstka miała predyspozycje, by zajmować się runami na poważnie. Nie bez powodu był to przedmiot dodatkowy. Z zaskakującą jak na siebie wyrozumiałością (nadal mówił i wyglądał jakby gardził każdym, kto podchodzi do niego z jakimkolwiek pytaniem, ale zrezygnował za to z cynicznych uwag i retorycznych pytań, którymi zwykle raczył rozmówców, gdy chciał dać im do zrozumienia, że są debilami) pomagał uczniom przebrnąć przez miejsca, w których utknęli. Musiał też sprawiedliwie przyznać, że duża część problemów, z którymi przychodzili uczniowie nie wynikała z ich braku wiedzy na poziomie, na jakim powinni byli ją mieć. Być może wszystko to wynikało z faktu, że zadanie, które robili było w końcu odrobinę ciekawsze niż zwykle i za każdym razem tłumaczył coś innego, a nie po raz setny ten sam, podstawowy problem. Pod koniec lekcji przeszedł się jeszcze raz po klasie i ocenił to co zrobili, powytykał jakieś błędy, po czym wrócił do biurka. Zabrał ze sobą tylko pracę @Matthew C. Gallagher. - Prace są dla Was, także Ci którzy z jakiegoś powodu jeszcze do niczego nie doszli, mogą jeszcze do tego wrócić - poinformował ich zwyczajnym dla siebie bezpłciowym głosem, nawet nie patrząc w ich stronę, na przyglądając się notatkom Ślizgona. - Panie Gallagher, proszę jeszcze zostać. Nie odwracając wzroku od jego pergaminu, poczekał aż chłopak podejdzie, a wszyscy pozostali przestaną szurać krzesłami i w końcu sobie pójdą. Wtedy dopiero spojrzał na Matthew przysuwając mu po blacie jego pracę. - Proszę mi wyjaśnić jak pan do tego doszedł - nakazał głosem tak pozbawionym wyrazu, że ślizgon nie mógł mieć pojęcia, czy nadprogramowa uwaga ze strony nauczyciela oznacza dla niego kłopoty, czy może przeciwnie.
----------------------------------------------------------------------------- Wyniki: Gunnar - 20; 2 pkt (runy/zaklęcia) Bjørn - 55 (nagradzam dodatkowo za sprawne zrobienie wszystkiego, a przede wszystkim za to, że ogarnął całkiem sam mimo mojego błędu w najtrudniejszej części - czuj się ozięble pochwalon); 2 pkt (runy/zaklęcia) Morgan - 45; 2 pkt (runy/zaklęcia) Boyd - 40; 2 pkt (runy/zaklęcia) Matthew - dojdziemy do tego; 2 pkt (runy/zaklęcia) Elizaveta - 40; 2 pkt (runy/zaklęcia) Gab - 30; 2 pkt (runy/zaklęcia) Elijah - 45; 2 pkt (runy/zaklęcia) Nessa - 45; 2 pkt (runy/zaklęcia) Beatrice - 27 (drobny błąd, ale sposób oganięty); 2 pkt (runy/zaklęcia) William - 45; 2 pkt (runy/zaklęcia) Darcy - 30; 2 pkt (runy/zaklęcia) Ettie - 30; 2 pkt (runy/ zaklęcia) Niamh - 45; 2 pkt (runy/zaklęcia) Bridget - 45; 2 pkt (runy/zaklęcia) Viv - 45; 2 pkt (runy/zaklęcia) Violetta - 10; 2 pkt (runy) Yuuko - 10; 2 pkt (runy)
Osoby, które nie odpisały -30; 1 pkt (runy) Osoby, które wyleciały po wejściówce -5; 1 pkt (runy)
ostatni raz podsumowuję bez Excela ;_;
//zt wszyscy oprócz mnie i Matthew
Matthew C. Gallagher
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : zawadiacki uśmiech, podczas którego jego prawa brew zawsze unosi się nieco wyżej niż lewa; dołeczki w policzkach
Co chwila dało się słyszeć poruszające się po pergaminie pióra – niektórzy skończyli przed czasem, inni wędrowali przez całą klasę, by zapytać profesora Fairwyna o jakąś wskazówkę. Nikomu tak naprawdę się nie dziwił, bo sam miał podczas swojej pracy mały kryzys i niewiele brakowało, by poprosił nauczyciela o pomoc. Spiął się jednak i wypróbował chyba wszystkie możliwe kombinacje, by wreszcie odnaleźć w tekście litery, które udało mu się ustawić w odpowiedniej kolejności, by odczytać hasło. Musiał przyznać, że dzisiejsze zadanie było ogromnym wyzwaniem, ale z pewnością było przy tym ciekawe i dawało przy tym sporo satysfakcji. Co prawda nie wiązał swojej przyszedł kariery akurat ze starożytnymi runami, ale naprawdę dobrze się bawił podczas nauki tej dziedziny magii, i to już nie pierwszy raz. Rozgryzanie różnego rodzaju kodów i odszyfrowanie wiadomości zapisanych za pomocą rozmaitych alfabetów sprawiało mu niebywałą przyjemność, dlatego starał się jak najczęściej uczęszczać na lekcje opiekuna Slytherinu. Nawet pomimo jego mało przystępnego charakteru i surowych wymogów co do dyscypliny. W końcu czas przeznaczony na wykonanie zleconej przez mężczyznę pracy upłynął. Matthew zaczął więc pakować do torby wszystkie przyniesione na lekcję podręczniki, ale nim skierował się w stronę drzwi wyjściowych, do jego uszu dobiegł głos profesora Fairwyna, który kazał mu pozostać w klasie. Wiele myśli zaczęło mu krążyć po głowie – coś się wydarzyło? Źle wykonał swoje zadanie? Przez moment zawładnęły nad nim wątpliwości, ale nie… był przecież przekonany co do swojej odpowiedzi. A może chodziło o coś innego, zupełnie niezwiązanego z lekcją? Podszedł do biurka nauczycielka, z niecierpliwością oczekując aż wszyscy inni uczniowie opuszczą salę. Wreszcie usłyszał konkretne polecenie, które nico go zdziwiło. Mimo to nie dał się zbić z tropu i jeszcze raz sięgnął wzrokiem do swojego pergaminu, by wskazywać mężczyźnie fragmenty, o których właśnie mówi. - Zatem najpierw transliterowałem zapisaną futharkiem inskrypcję na alfabet łaciński… – Zaczął swój wywód, wodząc palcem po własnoręcznie napisanej pracy, tłumacząc nauczycielowi po kolei cały tok myślenia, jaki towarzyszył mu podczas jej sporządzania.
Inskrypcja Tu raczej nie ma co tłumaczyć, odczytana za pomocą linka z futharkiem.
Szyfr Odczytałam go w ten sposób, że pierwsza z cyferek w X.Y.Z odpowiada liczbie wersu liczonego od początku tekstu. Druga cyfra odpowiada za to, który wyraz w zdaniu należy wziąć pod uwagę, zaś trzecia cyfra – którą literę danego wyrazu.
Na początku przyjmowałam oczywiście najprostszą wersję, że i wers, i wyraz, i literę liczymy „od przodu. Jednak z uwagi na to, że nie wychodziło mi żadne sensowne rozwiązanie, a podpowiedź w technicznych informacjach sugerowała, że kody niekoniecznie są stworzone dla każdego w ten sam sposób i że są różnego poziomu trudności (czyli niekoniecznie ta najprostsza wersja z pierwszego zdania), pomyślałam że w przykładowym 2.3.4 wcale nie musi chodzić o czwarty wyraz liczony od lewej strony. Może być to w końcu wyraz liczony również od prawej. Podobnie z literami. Ba, stwierdziłam, że nawet każdy ciąg może prowadzić do nieco innego położenia. Na przykład pierwszy ciąg do wyrazu liczonego od tyłu i litery też od tyłu, drugi do wyrazu od przodu i litery od tyłu, a choćby trzeci ciąg to litera od przodu, a wyraz od tyłu itd. No i zgadywałam, że musimy sami rozkminić system, do którego faktycznie to prowadzi ^
Jako że nie znałam konkretnego szyfru, postanowiłam więc wypisać wszystkie możliwe kombinacje według powyższej metody i otrzymałam (cyferkami oznaczone są kolejne ciągi liczbowe):
1. U (drugi wyraz liczony od tyłu, jedna litera więc to samo dla wersji litery od tyłu i od przodu) – Z (drugi wyraz liczony od przodu i litera też od przodu) – A (drugi wyraz liczony od przodu, ale litera od tyłu)* 2. A – E – H 3. L – E - I – C [tutaj nie byłam pewna czy liczymy jako wers wtrącenie, które stanowi runiczną inskrypcję ze ściany kamienia – dlatego też wzięłam na wszelki wypadek pod uwagę litery z obu wersów]** 4. E – Z 5. R – N – S - E 6. C – R – I 7. P – C – Y – Ą 8. A – N – O – D 9. I – O
*Przy dalszych już nie będę wypisywać w nawiasach, bo wiadomo o co chodzi – chyba że będą inne wątpliwości, to dodam w nawiasie. **Ostatecznie musiała być tutaj akurat litera „I”, więc mi samo wyszło, co się niby ma liczyć.
Zastanawiałam się nad tym czy szyfr nie powinien prowadzić do konkretnych liter, ale zważywszy na fakt, że mieliśmy również ograniczoną bazę haseł (w postaci spisu zaklęć), stwierdziłam że szyfr może jednak prowadzić do kilku znaków i nadal pozostać możliwym do odczytania. Powstała mi bowiem wskazana powyżej „siatka” liter, którą porównałam z bazą haseł. Do powyższego zbioru liter pasowało wyłącznie jedno zaklęcie, czyli Orchideus. Oczywiście w anagramie z uwagi na to, że ciągi prowadziły do różnych zbiorów liter – w tym przypadku jednak wyłącznie prawidłową była także tylko jedna sekwencja liter (wskazana w poprzednim poście z pracą).
Edgar T. Fairwyn
Wiek : 48
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : kamienny, lekko znudzony i pogardliwy wyraz twarzy
Oparłszy się na łokciach, śledził z uwagą tłumaczenia ślizgona, jedynie od czasu do czasu ponaglając go gestem, gdy opisywał coś bardziej oczywistego. Przez cały ten czas w żaden sposób nie zdradzał ani myślą, ani słowem uczynkiem i zaniedbaniem, czy domysły chłopaka są prawidłowe. Kiedy ten skończył, Edgar przysunął bliżej siebie jego materiały i studiował je przez chwilę z kamiennym wyrazem twarzy. Kilkukrotnie pokiwał delikatnie głową, ale trudno było powiedzieć, czy miało wyrażać to aprobatę. W pewnym momencie sięgnął po pióro, rozpisał coś na czystym kawałku pergaminu, po czym wrócił do analizy notatek Gallaghera. Choć przez cały czas był równie zdystansowany, co zawsze, jego ruchy były jakby bardziej energiczne. W końcu odłożył w wszystko, co trzymał w rękach i przeniósł wzrok na twarz ślizgona. – Panie Gallagher – zwrócił się do niego tym samym co zawsze zimnym, apatycznym tonem – Prawdopodobnie odkrył pan w tej inskrypcji coś, na co nikt wcześniej nie wpadł. A przynajmniej ja, póki co, nie widzę błędu. Nakłaniałbym pana do głębszego zbadania tematu. Ma pan już pomysł na pracę dyplomową? – w tym miejscu zrobił pauzę, jednak nie dość długą, by chłopak zdążył odpowiedzieć – Oczywiście wymagałoby to od pana dużo pracy, także w terenie, więc powinien pan podjąć decyzję jeszcze przed wakacjami. Mina Edgara nie zdradzała ani krzty entuzjazmu, ani nadziei, a w oczach cały czas błyszczała odwieczna pogarda do drugiego człowieka i można by się zastanawiać, czy szczerze próbował namówić chłopaka, czy po prostu uczciwie informował go o szansach, z cichą nadzieją, że nie podejmie się zadania. Nieświadomie skrobał przy tym kciukiem kant biurka, czego jednak szybko zaprzestał, w jednej chwili podnosząc się z dużą jak na siebie werwą z krzesła. – Proszę się dobrze zastanowić – dodał oschle, szukając po kieszeniach marynarki czegoś, co okazało się być paczką papierosów. Rzucił szybkie spojrzenie na drzwi, sugerując subtelnie, że teraz ślizgon powinien wyjść. – Ach – przypomniał sobie, kiedy chłopak był już przy drzwiach – Za zadanie wybitny i dodatkowe piętnaście punktów za... dodatkową obserwację – ton jego głosu brzmiał, jakby zamiast dodawać odejmować, ale uczniowie Hogwartu byli już raczej przyzwyczajeni intonacja profesora miała drugorzędne znaczenie.
//zt
Matthew – 15 za wejściówkę, 30 łącznie za zadanie, 15 za runiczne odkrycie + propozycja Edgara do rozpatrzenia
Howard miał na tę lekcję przygotowaną pewną autorską, napisaną runami łamigłówkę, aby ukazać uczniom sposób nauki tego trudnego przedmiotu również przez zabawę, jednak w pierwszej kolejności postanowił sprawdzić poziom wiedzy, jaką uczniowie reprezentowali po lekcjach z poprzednim nauczycielem tego przedmiotu. Czy jego metody, choć surowe, przynosiły jakieś rezultaty? - Dzień dobry, moi mili. Zajmijcie miejsca i tym razem, dość wyjątkowo, proszę o ciszę. - lubił szmer rozmów, zwłaszcza tych, w których słyszał kreatywność, uwalniane endorfiny, puszczenie wodzy wyobraźni i artystyczny polot. Taki już był. A jednak Starożytne Runy, w których specjalizował się obok Działalności Artystycznej, wymagały czegoś skrajnie innego. - Zrobimy sobie szybką kartkówkę, a potem przejdziemy do właściwego ćwiczenia, które, mam nadzieję, nakłoni Was do kreatywnych sposobów nabywania wiedzy. Na tablicy macie trzy pytania, a ja daję Wam kwadrans na zanotowanie odpowiedzi. Czas start!
Pytania na tablicy:
1. Wymień jedno z magicznych zastosowań run. 2. Podaj nazwę dowolnego Aettiru Futharku Starszego. 3. Przedstaw znaczenie wybranej runy Futharku Starszego.
Możecie się posiłkować dowolnymi źródłami, tutaj podrzucam kilka przykładowych: 1, 2, 3.
Nie musicie ani pisać poważnych wypracowań, ani nawet faktycznie odpowiadać na pytania, mają Wam one raczej ułatwić napisanie postów w ramach lekcji. Ale Howard będzie to czytał i jak ktoś obrazi jego przedmiot to będzie mu przykro.
Mechanika: rzucacie dwiema kośćmi-k6, a potem sumujecie ilość oczek i podajecie ją nad/pod postem.
Dodatkowe/ujemne punkty:
→ Bonus/kara od statystyk: 0p. z run w kuferku = -1 oczko 1-9p. z run w kuferku = +1 oczko 10+p. z run w kuferku = +2 oczka
→ Posiadanie Run w pierwszej trójce najwyższych statystyk w swoim kuferku = +1 oczko (zmienione z +2 o 22:00 dnia 29.04, zanim jeszcze ktokolwiek odpisał, ale i tak zwracajcie uwagę) → Posiadanie przy sobie punktowanego przedmiotu z Run/HM i wspomnienie o nim = +1 oczko → Odpis w kwietniu = +1 oczko → Odpis w ostatni dzień terminu = -2 oczka
Termin:5.05, godz. 21:00
Kodzik:
Kod:
<zg>Kość:</zg> [url=link]oczka[/url] <zg>Dodatkowo:</zg> kary/bonusy - ile i za co <zg>Łącznie:</zg> suma
Za ten i następny etap pojawią się oceny, jednak nie podaję ich z góry. Howard jest kochany i dostosuje system oceniania do tego, jak Wam pójdzie. Powodzenia!
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Kość:3 i 4 Dodatkowo: +2 (punkty w kuferku) +1 (kwiecień) [+1 za trzecią statę jeśli nie liczyć u mnie czarnej magii] Łącznie: 10 [lub 11]
Oczywiście, że nie mogła sobie odpuścić lekcji run. W końcu związane one były z historią magii, którą dosyć lubiła. W sali pojawiła się, gdy tylko nadarzyła się ku temu okazja. Zajęła miejsce w jednej z wolnych ławek i czekała na to, aż zbierze się reszta uczniów, a Forester stanie przed tablicą, by w końcu rozpocząć zajęcia. Pierwszym zadaniem jakie im przypadło było napisanie szybkiej kartkówki. Całe szczęście, że Howard wybrał w miarę proste pytania. A przynajmniej takie odniosła wrażenie. Najważniejsze było to, żeby nic nie poplątała i podała wystarczającą ilość informacji. Zaczęła od nakreślenia tego po co stosuje się runy i jakie jest jedno z ich magicznych przeznaczeń, a następnie postanowiła wymienić Aettir Hagali i opisać znajdującą się w niej runę Nauthiz. Może i był to nieco posępny wybór, bo przecież mogła wybrać sobie wiele innych run, ale akurat ta konkretna przemawiała do niej na poziomie egzystencjalnym niemal można by rzec. Przynajmniej miała takie wrażenie. Spisała ostrożnie wszystko, co przychodziło jej do głowy w trakcie trwania tej krótkiej kartkówki. Choć jak zwykle pióro odłożyła przed czasem.
Kość:6, 3 Dodatkowo: + 1 punkt za 1 punkt z kuferka, + 1 za odpis w kwietniu Łącznie: 11
Victoria jak zawsze dość prędko postanowiła wybrać się na lekcję. Nie lubiła się spóźniać, nie lubiła się wlec gdzieś w ogonie, nie przepadała właściwie za tym, by znajdować się gdzieś na szarym końcu. Nic zatem dziwnego, że na lekcji zjawiła się dość prędko i zajęła swoje miejsce, by po chwili już uważnie słuchać tego, co profesor miał do powiedzenia. Być może nie była jakaś rewelacyjna z run, ale na pewno nie była aż taką skończoną łamagą, żeby nie widzieć absolutnie nic. Niepewnie jednak spojrzała w stronę tablicy, by odczytać pytania, jakie zostały tam zapisane przez profesora Forestera i poczuła, że dłonie jej się nieco pocą. Pierwsze zagadnienie nie było takie trudne, więc właśnie z miejsca wpisała, iż niektóre z run służą po prostu wzmocnieniu zapisów runicznych. Dalej było już trudniej, bo musiała sobie przypomnieć, czym był Futhark Starszego, ale właściwie z miejsca skojarzyła go z Freją i taką nazwę wpisała przy pytaniu o Aettir, po czym zaczęła zagryzać nieco wargę, starając się wpaść na to, czego to dotyczyło i ostatecznie, po samej nazwie, jaka wpadła jej do głowy, doszła do wniosku, iż symbolizuje on życie danego człowieka. Miała nadzieję, że te odpowiedzi będą dla profesora wystarczające, nie chciała się też jakoś szczególnie mocno zbłaźnić, a więcej wypisywać również nie zamierzała.
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Kość:3, 1 Dodatkowo: + 1 punkt za 1 punkt z kuferka, + 1 za odpis w kwietniu Łącznie: 6
Runy, wbrew pozorom, Maxa nieco interesowały, były bowiem w pewnym sensie związane z wróżbiarstwem, aczkolwiek nie do końca. Było trochę kurewskich różnic, ale mimo wszystko nie narzekał, kiedy wybierał się na te zajęcia, był nawet skłonny napisać odpowiedzi na te wszystkie pytania, jakie zostały mu postawione, szkoda tylko, że początkowo za chuja pana nie umiał sobie przypomnieć, o czym mowa. Dobra, magiczne zastosowanie run nie było takie trudne, wiedział w końcu, że niektóre z nich były wykorzystywane do osiągnięcia szybszych zmian, inne zaś do zdobywania szczęścia, toteż to zapisał właściwie z miejsca, z nieco znudzoną nawet miną, którą chyba pokrywał swój brak wiedzy w dalszych aspektach tych wszystkich zagadnień. W końcu do jego zakutego łba wpadła jednak myśl, że zna jeden Aettir, chociaż właściwie chuj wie skąd, więc wpisał jego nazwę na chybił trafił: Tyr. Czym się jednak to gówno zajmowało i charakteryzowało, nie wiedział zupełnie. Zerknął w stronę profesora, ale mimo wszystko nie wydawało mu się, żeby zmyślanie było tutaj najlepsze, nie chciał zarobić szlabanu za debilne odzywki, bo chuj wie, jak to się skończy w kontekście jego obowiązków względem Rose. Toteż po prostu po namyśle dodał, że Aettir zapewne odpowiada za życie, to w końcu była według niego odpowiedź niesamowicie ogólna i chyba zawsze, kurwa, dobra. Usiadł wygodniej, czekając zatem na ciąg dalszy lekcji.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Kość:7 Dodatkowo:+1 za kuferek +1 za top 3 w kuferku +1 za przyniesienie książki z HM +1 za odpis w kwietniu Łącznie:11
Starożytne runy był jednym z tych przedmiotów, które bardziej fascynowały Solberga, dlatego też bez zniechęcenia wybrał się na lekcję. Gdy wszedł do klasy, profesor Forester już tam na nich czekał. Usiadł w pierwszej lepszej wolnej ławce i zaczął się wypakowywać. Klasycznie najpierw położył na ławce swoją eukaliptusową różdżkę, pióro i pergamin. Wyjął także księgę "Największe bitwy Czarodziejów", którą nie tak dawno otrzymał od Shercliffe`a. Zaczął zagłębiać się w tę lekturę i prawie wszędzie ją ze sobą nosił. Gdy usłyszał, że Forester zaczyna lekcję od kartkówki, mina trochę mu zrzedła. Ostatnimi czasy wszyscy się uparli na sprawdzanie ich wiedzy na samym początku zajęć. Spisał z tablicy pytania i zaczął myśleć. Pierwsze pytanie nie sprawiło mu wielkiego problemu. Napisał, że jednym z najpowszechniejszych zastosowań run w magii jest i wykorzystanie do przepowiadania przyszłości lub stworzenia amuletów ochronnych.. Przy drugim musiał się już chwilę zastanowić. W końcu przypomniał sobie, że istnieje coś takiego jak Aettir Hagali, co umożliwiło mu odpowiedź na ostatnie pytanie. Opisał w nim runę Nauthiz, która była symbolem braku życiowej równowagi i niezadowolenia oraz różnego rodzaju przeciwności. Gdy skończył jeszcze raz zerknął na swoje wypociny i odłożył pióro. Więcej już z siebie nie wydusi, tego był pewien.
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Może i nie była wielką pasjonatką run, ale postanowiła się pojawić na zajęciach. Głównie dlatego, że zawsze mogła się na nich nauczyć czegoś nowego. Tym bardziej, że tak bardzo różniły się one od tego czego uczyła się w dawnej szkole. Wciąż było to dla niej coś nowego i w pewnym stopniu ekscytującego. Nawet jeśli za bardzo nie wiązała swojej przyszłości ze stosowaniem run. Pojawiła się w sali przed rozpoczęciem zajęć i usiadła w jednej z ławek dosyć blisko środka sali. Tak z przezorności, by mieć pewność, że na pewno usłyszy wszystkie słowa profesora, gdyby przeszedł on do omawiania niektórych zagadnień. Nie spodziewała się tylko tego, że na tych zajęciach czeka ją kolejna wejściówka. Sięgnęła zatem po wyjęte przybory do pisania i podpisawszy się na kawałku pergaminu przeszła do odpowiadania na pytania. Wydawały jej się one w miarę proste i miała nadzieję, że udało jej się przyswoić bez większych problemów wymaganą wiedzę. Pierwsze zaczęła od wymienienia magicznego zastosowania run, a następnie przeszła do następnych pytań, które wymagały wiedzy o podziale alfabetu runicznego, a także konkretnych runach. Postanowiła wymienić z nazwy Aettir Freji oraz opisać przynależącą do niego runę Gebo, która wydała jej się być dosyć interesującą. Miała tylko nadzieję, że nie przekręciła niektórych faktów oraz informacji i wszystko co napisała było zgodne z prawdą.
Elijah J. Swansea
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Odkąd Edgar Fairwyn wyjechał, wszyscy jakby odetchnęli, a runy przestały kojarzyć się z godzinami stresu i zgrzytania zębami. Sam nigdy nie miał z profesorem na pieńku, głównie dlatego, że potrafił systematycznie się uczyć i... milczeć. Fairwyn był wybitnym naukowcem, ale pedagog był z niego niestety żaden – i chyba tylko dlatego nikt zdawał się za nim przesadnie nie tęsknić. Trudno docenić czyjąś wiedzę kiedy opłatą za nią były warknięcia, wyrzucanie z sali i bez przerwy odejmowane punkty. W klasie pojawił się z charakterystycznym dla siebie wyprzedzeniem, a mimo to zauważył w środku już kilka osób. Nie miał dziś ochoty na samotną lekcję, dlatego, zamiast szukać wolnej ławki, zaczął zastanawiać się do kogo by się tutaj przysiąść. Jego wzrok z początku padł na Victorię, do której się uśmiechnął, potem jednak zauważył Violettę i bez wahania ruszył ku niej. Od wydarzeń z Zakazanego Lasu nie miał okazji z nią porozmawiać... a może powinni? — Można? — zapytał, wskazując na miejsce obok i jeśli nie zaprotestowała, po prostu je zajął. Wyjął z torby wszystkie potrzebne mu do lekcji rzeczy, wziął głębszy wdech, spojrzał na nią i wypalił — jak się czujesz? Nie pytał pro forma, widać było, że odpowiedź szczerze go interesuje... a może – martwi? Za dobrze pamiętał, jak źle wtedy wyglądała i stanowczo zbyt mocno kojarzyło mu się to z islandzkimi przygodami, w które wpakował siebie i Elaine. Z tego też powodu źle czuł się z wypytywaniem ją o stan i unikał tego wcześniej; aż za dobrze wiedział jak bardzo może to być niekomfortowe. Kiedy profesor wszedł do klasy, przywitał go dość głośnym „dzień dobry” i bez większego ociągania sięgnął po pergamin. Zdawało mu się, że był przygotowany do zajęć, więc kartkówka nie powinna stanowić problemu. Wymienił więcej niż jedno zastosowanie run, ale za to przy ich znaczeniu nieco się zawahał. Mogło pójść mu lepiej, ale hej – był nawet zadowolony; a przynajmniej nie musiał się bać, że ktoś rzuci mu tą kartkówką prosto w twarz.
Kość:3 i 1 Dodatkowo: +1 za całe 2pkt w kufrze, +1 za kwiecień Łącznie: 6
Runy nigdy nie należały do jego ulubionych i szczególnie fascynujących dla niego przedmiotów, ale musiał przyznać, że w wykonaniu Howarda i tak wydawały się przystępniejsze niż za czasów Fairwyna, dlatego zjawił się na lekcji, nie licząc co prawda na spektakularne sukcesy, ale też spokojny, że uda mu się wyjść z nich bez upokorzeń. A dodatkowa wiedza mogła się przydać, zwłaszcza że koniec roku zbliżał się wielkimi krokami i straszył widmem egzaminów końcowych, zaliczeń, wypracowań i innych tego typu przyjemności. Zasiadł gdzieś z tyłu, bo mimo chęci do nauki jednak wolał nie rzucać się w oczy, po czym przystąpił zaraz do odpowiadania na pytania zadane przez profesora w ramach wejściówki. Uh. Mógł zerknąć wczoraj do podręcznika, ale zamiast tego cały wieczór grał z Fillinem w karty... Zastanowiwszy się głęboko, nabazgrolił coś z grubsza o zastosowaniu starożytnych run, bo to pytanie wydawało mu się najprostsze; aettiry mniej więcej kojarzył, więc jeden zapisał, choć nie był pewny czy nie zrobił czasem literówki w skomplikowanej nazwie (jak to kurwa było, Halag? Hagal? Hlagag??), a potem próbował coś jeszcze wypocić o jednej z konkretnych run, nie wydawało mu się jednak by poszło mu najlepiej. Gdy już nabrał pewności, że wykrzesał z siebie całą nędzną wiedzę którą posiadał, odłożył pióro i czekał aż reszta skończył, wbijając wzrok w zieleniejące za oknem błonia.
Thaddeus H. Edgcumbe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 195cm
C. szczególne : Zaraźliwy uśmiech, szkocki akcent, drobna blizna obok ust, wielkie dłonie i jeszcze większa muskulatura
Kość:2+3 Dodatkowo: -1 oczko za 0pkt w kuferku, ale! +1 oczko za odpis w kwietniu Łącznie: 5!
Starożytne runy na dobry początek powrotu do edukacji? Czemu nie! Lepiej zacząć od czegoś - względnie - łatwego, niż od razu przegrzać sobie wszystkie trybiki np. na takiej historii magii z której zawsze coś mu umykało (jeśli nie dotyczyło akurat Quidditcha). Nie pokwapiłby się na starożytne runy, jeśli dalej prowadziłby je Fairwyn - to była chyba ostatnia twarz, jaką chciałby widzieć po powrocie... Forester z kolei to już zupełnie inna para butów. A na pewno nie naukowy trep. Rzecz jasna, nie spóźnił się - na lekcje wyjątkowo zawsze przychodził o czasie, choć i tak w tym przypadku trafił mu się lekki poślizg. Odwykł już od noszenia mundurków i kiedy tylko wyszedł z Pokoju Wspólnego, zorientował się, że jako jedyny skończył w jeansach i koszulce z Iron Manem. Z politowaniem nad swoim rozgarnięciem - wrócił się po mundurek z herbem Domu Borsuka. I tak wzorowo wystrojony - wszedł do klasy run, od razu rozglądając się w poszukiwaniu znajomych twarzy. Viola, Elio... @Boyd Callahan! — Hej stary — klepnął Gryfona po przyjacielsku w ramię, może nieco zbyt mocno, ale na pewno z uczuciem. Thad miał się stawić w Hogwarcie dopiero na meczu, ale... Zasiać strach w sercach wrogów swoim powrotem to też jakaś taktyka! Rzecz jasna w ogóle tak nie uważał, ale Gryfoni nie będą mieli przynajmniej najłatwiej. Mimo pierwszej ochoty na przypalenie głupa z Callahanem, Puchon zdecydował się jednak na dołączenie do pewnej Krukonki. Przy Brandonównie wiedział, że będzie się pilnował, bo nie lubił, kiedy gromiła go oburzonym spojrzeniem... Musiał jakoś wbić się w ten szkolny rytm. Przysiadł się więc do Victorii, uśmiechając się do niej ukradkiem i uchylając niewidzialnego kapelusza. A potem Howard postanowił przemówić i na dzień dobry poczęstował ich kartkówką. Na to nie był specjalnie przygotowany... Szczęśliwie pytania były w miarę podstawowe, więc odetchnął z ulgą, pochylając się nad pergaminem. Zastosowanie? Najprościej, amulety i talizmany. Pamiętał, że nawet jego babka nosiła jakieś orunowane minerały zamiast biżuterii. Futhark Starszy był jednym z popularniejszych alfabetów runicznych. Aettir... Aettir... Wiedział, że były trzy, tylko jak one się do cholery nazywały... Zostawił sobie więc drugie pytanie na koniec, licząc, że coś mu jeszcze do głowy wpadnie po drodze. Na ostatnie pytanie postanowił objaśnić na tyle na ile pamiętał runę Teiwaz, którą nie raz podsuwał mu Archie podczas wykładów o "prawdziwych mężczyznach". Męstwo, odwaga, poświęcenie... Kiedy tak opisywał tę runę, gdzieś na granicy umysłu zatańczyło mu skojarzenie, że Teiwaz był powiązany z jedną z nordyckich legend. Tej z Fenrirem i gostkiem, który próbował go poskromić... I stracił dłoń. Jednoręki bóg... Tyr! Na Merlina, Aetthir Tyra! To się dopiero nazywa dedukcja! Z nieukrywanym zadowoleniem odłożył pióro i wyprostował się na krześle, czekając na resztę.
Adrian Von Neuhoff
Rok Nauki : VII
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 181
C. szczególne : Blizna na nadgarstku po opaleniu papierosem. Długie do ramion kręcone blond włosy.
Postanowił zajrzeć dzisiaj na lekcje Run. Runy były dość przyjemnym przedmiotem, więc udał się w kierunku klasy gdzie aktualnie ma się odbyć lekcja. Dzisiaj była kartkówka z czego bardzo zadowolony nie był. Wchodząc do klasy rozejrzał się. Spostrzegł @Yuuko Kanoe, która siedziała sama więc postanowił się do niej przysiąść. - Cześć. - przywitał się siadając na miejscu. Wyjął swoje pióro i pergamin. Pytania były nawet proste, dlatego od razu po podpisaniu się zaczął pisać. Pierwsze pytanie wydawało mu się bardzo proste. Amulety i talizmany, dobrze pamiętał opowieści jego babki. Tak nawet mugole wiedzieli, że w talizmanach jest ukryta moc, która miała chronić przed złem. Drugie pytanie nad którym musiał jednak trochę pomyśleć. Wiedział, że są trzy, ale nie pamiętał dokładnie ich nazw. Na pewno jeden był Tyra i właśnie tego postanowił opisać. Kojarzył, że były dane ludziom przez bogów, które miały dawać siłę i kondycję. Tak kończąc te wypociny odepchnął się od stołu siadając prosto i zerkając na Yuuko, ta chyba jeszcze walczyła z pytaniami, więc nie chciał jej w żaden sposób przeszkadzać.
Silvia Valenti
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : Silny włoski akcent, szeroki uśmiech na twarzy, kilka mniejszych blizn na dłoniach, leworęczna
Kostki:5 i 1 Punkty dodatkowe: 1) 10+p. z run w kuferku = +2 oczka 2) Posiadanie Run w pierwszej trójce najwyższych statystyk w swoim kuferku = +1 oczko 3) Posiadanie przy sobie punktowanego przedmiotu z Run/HM i wspomnienie o nim = +1 oczko (wzięła ze sobą świetlik) 4) Odpis w kwietniu = +1 oczko Łącznie: 11 oczek
Oczywistym dla niej było, że po powrocie do Hogwartu, runy będą jednymi z pierwszych zajęć, na których się pojawi. Uwielbiała ten przedmiot i w sumie mocno za nim tęskniła będąc w Ilvermorny. Tam nie miała na to czasu i musiała zrezygnować z wielu różnych przyjemności. Dlatego teraz zamierzała to nadrobić. Pierwszym zaskoczeniem związanym z tym przedmiotem, był dla niej fakt, że Fairwyn już nie prowadził go. Lubiła zajęcia z nim, choć nie każdy mógłby powiedzieć to samo. Profesor Fairwyn był po prostu bardzo specyficznym człowiekiem, a jego sposób bycia Włoszce w zupełności odpowiadał. Nie mniej, wiadomość o tym, że dzisiejsze zajęcia poprowadzi profesor Forester przyjęła ze sporą dozą konsternacji. Była bardzo ciekawa, co z tego wyjdzie. Po wejściu do klasy od razu udała się w stronę ławki, którą zazwyczaj zajmowała. Nikt tam jeszcze nie siedział, więc dobrze się złożyło. Zajęła miejsce i wyjęła wszystkie niezbędne przybory na blat szkolnej ławki. Różdżkę, podręczniki, pióro, kałamarz oraz świetlik, który w ostatniej chwili zdecydowała się wziąć ze sobą. Nie była pewna, co będą dzisiaj robić, więc uznała, że może się przydać. Lekcja rozpoczęła się szybko od standardowej kartkówki sprawdzającej wiedzę. Nie miała większego problemu z odpowiedzeniem na pierwsze dwa pytania. Drugie sprawiło jej więcej problemów, ale ostatecznie nie przejęła się tym zbytnio. Jak na to, że miała roczną przerwę od tego przedmiotu, uznała, że nieźle sobie poradziła.
/Można się dosiadać i zagadywać!
Freja Nielsen
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 169cm
C. szczególne : śnieżnobiałe włosy; pojedyncze rzemyki na nadgarstkach
Kość:1 i 4 Dodatkowo: +1 za punkty, +1 za posiadanie run w pierwszej trójce, +1 za świetlik, +1 za odpis w kwietniu Łącznie: 9
Runy były jednym z tych przedmiotów, o których zwyczajnie nie miała zdania. Nie sprawiały jej większych trudności, ale i nie fascynowały na tyle, by móc poświęcić im więcej studenckiej uwagi. Bardzo dokładnie omawiali je na terenie Stavefjord, więc zdążyła się już na tyle osłuchać z tematem, że zwyczajnie jej mózg zaczął odrzucać dłuższe wykłady powiązane z runiczną wiedzą. Narzuciła na siebie szybciutko szatę, do której kieszeni spakowała różdżkę, pióro i świetlika. Ruszyła w kierunku sali pospiesznym krokiem, nie chcąc spóźnić się na zajęcia. Na miejscu powitał ich supermilusi psor Forester, na którego widok uśmiechnęła się szeroko (to nic, że nie miała żadnych artystycznych zdolności), ale mina szybko jej zrzedła po usłyszeniu hasła związanego z przeprowadzeniem kartkówki. Zajęła miejsce przy stoliku, podparła się łokciem o blat, przyjmując pozycję rozczarowanego osobnika zastaną rzeczywistością. Zerknęła na trzy wypisane na tablicy pytania i z westchnieniem wzięła się do roboty. To, co wiedziała na pewno, to że w rodzimej Skandynawii odkryto najstarsze napisy runiczne, ale wiedza ta nie była jej aktualnie potrzebna. Opisała pokrótce, że runy są wykorzystywane na drodze wzajemnej komunikacji, wpływając na relacje (miłosne, sympatyczne lub te niekoniecznie wpisujące się w rejestr przyjaźni) i odbiór drugiego człowieka. Pomagają w osiąganiu celów, wykorzystuje się je do przepowiadania przyszłości i… na tym się zatrzymała, drapiąc się po głowie w zastanowieniu. Co jeszcze? Określa życie jednostki w zakresie dzieciństwa, przyszłości, dojrzewania? Nie była pewna, dlatego skreśliła wszystko co do tej pory napisała i wspomniała tylko o wykorzystywaniu run w zakresie badania przyszłości i budowania komunikacji. Na drugie pytanie odpowiedziała dość pewnie, uśmiechając się pod wąsem noskiem – Aettir Freja. W jej skład wchodziło bodajże osiem run. Jakich? Chyba był to uruz… Ale czy dałaby sobie za to łapki uciąć? Była pewna tylko tej, która nazywała się ansuz i oznaczała boga Odyna, dlatego to ją zdecydowała się zawrzeć w swej odpowiedzi.
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Kość:6 i 2 = 8 Dodatkowo: 2 za kufer, 1 za top3, 1 za odpis w kwietniu i 1 za item Łącznie:13
Pojawiła się w klasie run z mieszanymi uczuciami. Tym razem wcale nie miał prowadzić ich Fairwyn, a jeden z nauczycielskich ulubieńców uczniów w postaci Forestera. Czy nauczyciel właśnie runami postanowił się zająć zamiast zorganizować obiecane koło teatralne? A może chciał skorzystać z okazji i przekonać się, z jakim poziomem wiedzy miał do tej pory styczność Edgar? Czy jego też wiedza małolatów miała doprowadzić do skrajnego szaleństwa? Zajęła miejsce w opuszczonej ławce, tego dnia chcąc uniknąć intensywnych interakcji. A przynajmniej w czasie lekcji run, podczas której, przez swoje pochłonięcie tematem, jak zwykle nie byłaby pewnie najlepszym kompanem do rozmów. Forma wejściówki się z jakiegoś powodu nie zmieniła. Choć Davies nie korzystała z podręcznika, uznając pytania za wyjątkowo łatwe, miała go w plecaku, zresztą razem z historyczną mapą. Po zapisaniu swoich odpowiedzi odnośnie Aettiru, czy magicznych właściwości run, czuła się całkiem nieźle przygotowana na kolejne zadanie.
Bruno O. Tarly
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183,5
C. szczególne : mocno zarysowane kości policzkowe, baran na głowie, typowo brytyjski akcent
Kość:5 i 1 = 6 Dodatkowo: +1 oczko za 3pkt z Run w fukerku +1 oczko za odpis w kwietniu Łącznie:8
Zazwyczaj było mu nie po drodze na Starożytne Runy, ale teraz, gdy szanowny i wspaniały profesor Fairwyn był nieobecny, to jakoś łatwiej było mu odnaleźć właściwy korytarz i salę. Spóźnił się odrobinę, ale profesor Forester nie rozpoczął jeszcze wykładu, więc Tarly cichutko, na paluszkach, przemknął przez komnatę i zasiadł gdzieś z tyłu, w wolnej ławce. Nauczyciel był sympatycznym czarodziejem, nigdy nie miał z nim żadnych utarczek czy zwad. Zupełnie inaczej sprawa wyglądała w przypadku byłego opiekuna Slytherinu. Jego szczęście nie trwało jednak długo, bo po chwili Forester oznajmił, że mają piętnaście minut na napisanie kartkówki. K a r t k ó w k i. Z ciężkim westchnięciem sięgnął do swojej znoszonej torby i wyciągnął z niej cienką rolkę pergaminu, a potem dobył pióra. Spojrzał przymrużonymi oczami na tablicę i wytężał wzrok, żeby cokolwiek przeczytać. To było już niezłym wyzwaniem, a co dopiero udzielenie poprawnych odpowiedzi. Mógł usiąść bliżej. Albo wziąć okulary. Czy pytania były łatwe? Cóż... Gdy profesor nie patrzył (albo tylko Brunowi tak się wydawało), to zaryzykował i pochylił się wprzód, by zagadać do Puchonki @Silvia Valenti siedzącej w ławce przed nim. - Pssst. Masz może odpowiedź na trzecie? - szepnął, kątem oka obserwując sytuację w sali. Kto nie ryzykuje ten nie... zalicza wejściówki. Może ściągać nie wypada, no ale dzięki temu (i jakiejś tam własnej wiedzy, którą posiadał) udało mu się cokolwiek napisać:
Bruno O. Tarly Gryffindor, II rok studiów
Ad.1. Każda runa symbolizuje coś odmiennego i ma pomagać na coś innego w innej sferze życia. Najczęściej stosuje się je jako amulety, a poszczególne runy mają albo odstraszać złe siły, albo przyciągać do nas te dobre, pomagać szczęściu, miłości etc.
Ad.2. Aettir Freji - Jera Uruz
Ad.3. Runa Uruz: To runa o charakterze energetycznym. Symbolizuje siłę, nieograniczone możliwości, wolność oraz porywczość. Podobno poprawia relacje w związkach i pielęgnuje przyjaźń. Może muszę się w taką zaopatrzyć.
Wyrobił się na styk i odłożył pióro po równo kwadransie. Czy był zadowolony ze swojej pracy? No tak średnio. Sporo nakreślił, sporo nastrzelał. Może gdyby częściej chodził na zajęcia w poprzednich semestrach. Może gdyby czytał więcej ksiąg... Ale chyba nie było najgorzej. Prawda?
Virgil H. Turner
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 178cm
C. szczególne : dysharmonia znamion; cienie zmęczenia osiadłe pod linią oczu; niesforne, kręcone włosy
Kość:1 i 6, jam jest człowiek skrajności Dodatkowo: +1 za kuferek +1 za kwiecień Łącznie: 9
Codzienność jak dotąd maluje się szarą smugą znużenia, rozplata się monotonną wstęgą na krajobrazie życia. Ból głowy zelżał, leniwie tlił się pod skórą; wolny od jego wpływów rozsądek przypomniał o określonych zajęciach. Pochwalił się w duchu, skoro nie zdoła się spóźnić i pewnym krokiem zanurzył się wewnątrz klasy. Starożytne runy należały do jednych z najbardziej cenionych przez niego przedmiotów - przyszedł więc, czując wewnętrzną narastającą ciekawość. Wciąż nie był pewny przyszłości - kąsany ciągle przez wizje - powinien przyjąć je i przywrócić rodzinie jej dawny status, myślący o pracy jako historyk magii lub łamacz klątw albo utrzymujący się z kiełkującej coraz to bujniej twórczości. Świetnie. Znużonym spojrzeniem prześlizgnął się wśród zgromadzonych twarzy gdy nagle zapadła wieść o nastaniu kartkówki. Wyjął pergamin, kreśląc w spontaniczności słowa; nie miał pewności, co do słuszności swych odpowiedzi, zaryzykował zagnany pod przysłowiową ścianę. Ostatnio czuł się fatalnie, jego skupienie sięgało żałości bruku (albo doszczętnie się o ten bruk rozbiło). Nie miał nawet pojęcia, czy czuć się zadowolonym ze swoich obecnych poczynań. Był obojętny. Porażająco wręcz obojętny.
Finn Gard
Rok Nauki : II
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177
C. szczególne : Podkrążone oczy, nerwowość i spięcie widoczne w każdym ruchu i grymasie, trochę nieprzytomny wzrok.
Kość:4 :c Dodatkowo: +1 oczko (za jeden punkt w kuferku xD), +1 oczko (posiadam przy sobie świetlik), +1 oczko (odpis w kwietniu) Łącznie: 7
Nie lubił starożytnych run i to głównie przez Fairywna, który prowadził lekcje w tak surowy sposób, że zgasił zapał Finna już na pierwszych lekcjach. Nic więc dziwnego, że zrezygnował z tych wykładów, ale gdy stary Forrester powrócił to postanowił sprawdzić jak to będzie wyglądać i teraz. Nie zdziwiła go kartkówka i niestety nie był zbyt dobrze przygotowany. Mimo wszystko przysiadł nad kartką i próbował wycisnąć ze swojej głowy. Niby miał przy sobie niedawno nabyty gadżet, który tłumaczył mu runy, ale tym razem go nie używał. Świetlik po prostu był w bocznej kieszeni jego plecaka, a sam Finn zajmował się wyciskaniem ze swojej głowy teorii, którą niegdyś próbował tam wtłoczyć. Magiczne zastosowania run nie sprawiły mu problemu, tak samo jak podanie dowolnej nazwy. Gorzej było z jej wyjaśnieniem, bo już zdecydowanie mu się wszystko pomieszało. Nawet nie zauważył jak jego pióro nieco zwiędło w jego dłoni, gdy się tym zirytował. Choć wytężał mózg to za nic w świecie nie mógł uporządkować swoich myśli dotyczących dwóch podobnych do siebie run. Napisał na kartce to, co wydawało mu się prawidłową odpowiedzią, ale brał pod uwagę, że się srogo mylił. Ciężko było lubić naukę starożytnych run, choć wiedział, że mogą być przydatne w życiu. To wiedza cenna, ale niezwykle trudna w zapamiętaniu. Oddał kartkę z mieszanymi uczuciami.
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Kość:1 + 2 = 3 Dodatkowo: -1 za zerową wiedzę z Run; +1 za kwiecień. Łącznie: nadal 3.
Byleby utrzymać prawidłową frekwencję – mówili, och, jakże mówili, jakże kłamali, gdy okazało się, że wystarczą tylko dwa miesiące nieobecności, by pięć miesięcy pracy na roli odbiło się, a jakże, przesiedzeniem całego roku znowu na czterech szanownych literach. Nie zastanawiał się, gdy postanowił wyruszyć do sali – nie zastawiał się, gdy usiadł w ławce, gdy myślami powędrował całkowicie gdzieś indziej, jakoby próbując wewnątrz duszy, która krzyczała wręcz o pomoc, a głuche echo odbijało się w naczyniu – krzesło odsunął, zajął odpowiedni stolik. Sam. Bo przecież zawsze działał sam. Nie szukał pomocy, nie szukał wsparcia, nie szukał czegokolwiek; licząc tylko na samego siebie, tak naprawdę starał się udowodnić własną samodzielność – a testem na samodzielność okazała się być tak naprawdę kartkówka z Magicznych Run, za którymi nie przepadał. Starożytne języki i litery nie miały dla niego żadnego znaczenia; znacznie miały jedynie rzeczy pożyteczne, które można wykorzystać w życiu codziennym. Podróżować nie zamierzał, odczytywać różnych rzeczy ze ścian również nie zamierzał – na co mu to więc jest? Nie mógł jednak wykrzesać zbytniej ilości wiedzy na pytania. Niezadowolony w duszy zatem, odpowiedział połowicznie na pytania i dość odlegle, mając jednak nadzieję na to, iż uda mu się jakimś cudem zdać kartkówkę. A tym samym uzyskać spokój. Wiedział jednak, iż tak nigdy nie będzie. Niech wreszcie go kiedyś otrzyma.
Kość:2,3 Dodatkowo: +1 - post w kwietniu, -1 - 0 pkt w kuferku Łącznie: 5
Zajęcia starożytnych run zarówno kochała i nienawidziła. Uwielbiała odczytywać teksty i dopasowywać znaczenie run i ich działanie, z drugiej strony popełniała tyle błędów, że w ogóle dziwiła się, że nauczyciel nie kazał jej wyjść i więcej nie wracać. Póki się to nie wydarzy, to będzie szkolić szare komórki i...denerwować innych. Dzisiejszą ofiarą została @Morgan A. Davies. Wchodząc tanecznym krokiem do sali, upatrzyła panią kapitan. Uśmiechając się podeszła do jej ławki i bez pytania się dosiadła. -Cześć. Rzuciła na powitanie, opierając się łokciami o ławkę i kładąc bokiem głowę na rękach. Przegryzła wargę, wpatrując się twarz dziewczyny, westchnęła i po paru sekundach opuściła ręce, wzrok kierując na tablicę. Gdy lekcja się rozpoczęła, zacisnęła usta, zbytnio się nie ciesząc z kartkówki. Znowu powypisuje bzdety i zbłaźni się przed nauczycielem. Chrząknęła i spojrzała na pytania. Przekrzywiła głowę w lewo, potem w prawo i zabrała się do roboty. Pierwsze pytanie było dość proste, więc śmiało napisała "1. Runy stosuje się, by ochraniać przed wrogimi siłami." Drugie pytanie wpisała bez głębszego zastanawiania się, przez co zrobiła literówkę. Jej odpowiedź brzmiąca "2. Bekanana" z pewnością wywoła przewrócenie oczami. Pytanie numer 3 było dla niej nieco trudniejsze, bo znaczenia run się jej lubiły mylić. Chwilę gryzła końcówkę pióra, aż w końcu napisała "3. Raido - piorun." Obstawiała, że jest to błędna odpowiedź, ale nie chciała ściągać od Morgan. Przynajmniej Forester będzie wiedział z jak fatalnym przypadkiem ma do czynienia. Podpisała pergamin imieniem i nazwiskiem i odłożyła pióro na bok. Pozostałe kilka minut spędziła na przemyśleniach, czy lepiej sobie stąd iść.