Ciemna i brudna sala do run świeciła pustkami. Na oknie stał jeden zwykły kwiat, którego można często spotkać w domach mugoli. Światła w sali prawie nie było i sprawiała ona wrażenie bardzo ponurej i zimnej. Gdyby nie ławki, można by było pomyśleć, że robi ona za kostnicę.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - Starożytne runy
Wchodzisz do Klasy Starożytnych Run, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Starożytne Runy. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Howard Forester oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Tecquala. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoi czara, z której unosi się niebieski dym. Na niej świeci się napis „teoria. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować dwa pytania i odpowiedzieć na nie. Gdy sięgniesz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z historii magii i run można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
pytanie nr 1:
Pierwsza kostka:
1 – Wypisz i opisz symbole związane z runą Algiz (łoś, łapy łabędzia, człowiek stojący na ziemii z wyciągniętymi w górę ramionami). 2 – Wypisz runy znajdujące się w kręgu Ognia (Kenaz, Fehu, Thurisaz, Sowilo, Gebo). 3 – Wymień kręgi energetyczne, do których należą runy (wody, powietrza, ziemi, ducha). 4 – Jakie rośliny symbolizuje Thurisaz? (nasturcja, rojnik) 5 – Która z run jest związana z grecką Temidą? Wytłumacz, w jaki sposób jest powiązana (Ehwaz). 6 – Opisz znaczenie runy Mannaz oraz przyporządkuj, do jakiego kręgu energetycznego należy.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
pytanie nr 2:
Pierwsza kostka:
1 – Narysuj i nazwij runy, energetycznie należące do Ziemi (Uruz, Iwaz, Berkano, Ingwaz, Odala). 2 – Podaj znaczenie trójki run: Algiz, Ingwaz, Raido. 3 – Narysuj runę, której symbolem jest orzeł i rubin (sowelo). 4 – Opisz, jak Runa Perdo wpływa na zdrowie człowieka (wzmacnia witalność, pobudza do pracy układ immunologiczny, dodaje sił i energii życiowej, pomaga walczyć z nałogami). 5 – Przypisz poszczególnym surowcom (kamień księżycowy, koral, hematyt) runy, które symbolizują. 6 – Narysuj wszystkie runy, które są nieodwracalne (Gebo, Hagal, Naudiz, Isa, Jera, Ehwaz, Sowelo, Ingwaz, Dagaz.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - historia i runy:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - pytanie 1:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - pytanie 2:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za pytania oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Lena weszla dziś do klasy trochę wcześniej niż zazwyczaj. Chciała dowiedzieć się czy wszyscy uczniowie odrobili zadaną prace i czy wszystkie trafią dziś do jej rąk. Weszła spokojnie, nie śpieszyła się. No, bo niby po co? Usiadął jak zawsze przy swoim biurku. Może i było stare, ale prawdopodobnie miało jakąś ciekawą historię na swoim koncie. Kobieta zbarbiła się lekko, a jej długie wlosy opadły na twarz. Chwila skupienia i jedna myśl: co dzisiaj zaproponuje uczniom na zajęciach?
Autor
Wiadomość
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Część praktyczna kostki:dwa udane rzędy (podnoszę oczko z kości 5 w pierwszym rzędzie)
Sama nie była pewna, czy dobrze robi podchodząc do egzaminu ze starożytnych run. Niby przedmiot ten nigdy nie sprawiał jej większej trudności, ale jak pierwsze dni pokazały, sprawdzenie wiadomości jakie się posiadało nie zawsze było równoznaczne z umiejętnościami, jakie student naprawdę posiadał. Ruda nie chciała zakładać nic z góry, gdy pochylała się nad arkuszem pytań podczas teoretycznej części egzaminu. Żadna odpowiedź spod jej pióra nie padała pochopnie. Starannie wszystko przemyślała, by jak najlepiej spróbować wstrzelić się w klucz odpowiedzi zgodnie z tym, czego zdołała się przez ten rok nauczyć. Nie miała pojęcia, jak jej poszło, ale z ulgą i parującą głową przeszła w końcu do części praktycznej. Otworzenie zamków wydawało się prostą czynnością, ale wcale tak nie było. Całe szczęście miała do dyspozycji tabliczkę z pomocnymi symbolami, która dość mocno ułatwiała jej robotę. Z ogromnym skupieniem wzięła się więc do pracy próbując zdeszyfrować zamek i dostać się do tego, co znajdowało się w skrzyneczce. Pierwszy zamek ustąpił dość szybko, na co lekki uśmiech pojawił się na twarzy ślizgonki. Z drugim nieco dłużej się męczyła, ale ostatecznie on też został otwarty. Irvette nie potrzebowała więcej do szczęścia. Jeśli dwa otwarte zamki miały oznaczać zdany egzamin, to chętnie taki wyrok przyjęła, podziękowała profesorowi i opuściła klasę by udać się na kolejny egzamin.
//zt
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Część praktyczna:1, 1 + 1 = 2, 2 6, 2, 3 2, 1 > 1 > 2, 5 Trzy udane rzędy. Modyfikatory: 0/2 przerzuty (20pkt), podniesienie jednej kostki o oczko w górę.
Egzaminy rozpoczęły się srogo, a sam zapisał się na ich wyjątkowo ogromną ilość. Oczywiście, że się uczył - sam fakt tego, że odsyłał dość zaawansowane prace do profesora Zanettiego zdawał się być korzystny względem konieczności wertowania kolejnych linijek obranego przez siebie materiału. Zresztą, był już prawie na wylocie pod względem stworzenia zmodyfikowanego zaklęcia korzystającego z potencjału alfabetu futharku starszego. Mógł być z siebie cholernie dumny, wszak ambicje, które posiadał, różniły się od tych sprzed paru lat, gdy nie wiedział, co ze sobą zrobić. Zbliżał się koniec edukacji, a on - zgodnie z własną wolą i bez jakichkolwiek sił zewnętrznych - zamierzał w pełni pokazać, że te lata nie poszły na marne, nawet jeżeli musiał spędzić dodatkowy rok w murach Hogwartu w ramach swoistego zignorowania własnych obowiązków. Nawet ten stracony miesiąc zdawał się nieść ze sobą znacznie więcej korzyści, gdy zapoznawał się w pełni z tematem w bibliotece w Hogsmeade, pozostając tam na długie godziny, byleby jak najbardziej usprawnić proces tworzenia zaklęcia i szukania powiązań względem run i odwrotnie. Wchodząc do sali, przywitał się i kiwnął głową, zasiadając do odpowiedniego stanowiska. Część teoretyczna zdawała się być najbardziej zżerającą, ale też - najbardziej angażującą lewą dłoń, którą to pisał już od dłuższego czasu i nie sprawiało mu to żadnego większego problemu. Otrzymany pergamin posiadał na sobie wiele pytań, na które to musiał odpowiedzieć - czekoladowe tęczówki nie zamierzały dzisiaj ściągać. Samemu czuł się na siłach, by podjąć się takiego wysiłku - zresztą, pytania, które dał profesor Raphael, nie posiadały w sobie krzty złośliwości i konieczności wyciągania najróżniejszych rzeczy z odmętów ich umysłu. Wszystko wydawało się być spójne pod względem czasu i logiki, a gdy pióro z atramentem poszło w ruch, Lowell nie zastanawiał się nad odpowiedziami - po prostu pisał, korzystając z tej wiedzy, którą zdobył na przestrzeni ostatnich miesięcy. Następny etap zdawał się być bardziej zaawansowany, gdyż polegał przede wszystkim na otwieraniu poszczególnych zamków. Posługiwanie się runami w sytuacjach stresowych, w szczególności wtedy, gdy musiał otworzyć skrzynkę, którą doskonale pamiętał z zajęć samego Serafiniego, zdawało się nieść ze sobą spore ryzyko. Oczywiście wcześniej, wszak teraz Lowell był zdecydowany i nie zamierzał tego w żaden szczególny sposób sknocić. Tabliczka z dziewięcioma symbolami miała umożliwić mu znalezienie kombinacji trzech run, ale musiał się przy niej dokładniej wysilić i nasilić. Pamiętał doskonale lekcje, jakie profesor prowadził i starał się dostosować do wszelkich potencjalnych porad, które zawitały pod kopułą czaszki. Na spokojnie, bez pośpiechu, choć sam fakt tego, że to wszystko jest na ocenę, no cóż, niósł ze sobą spore ryzyko zepsucia czegoś. Na szczęście, zgodnie z posiadaną wiedzą i łutem szczęścia, udało mu się pierwsze otworzyć jeden z zamków, czując wewnętrzną ulgę. Mimo stresu, drugi również się poruszył, choć na tym student nie zamierzał przerywać własnej pracy. Rok temu sknocił kompletnie własny refleks, który wskazywał na to, że nie powinien zajmować się pracą Łamacza Klątw, ale teraz... czuł się już bardziej pewien, przystając na dłuższą chwilę przy ostatnim zamku. Czas mijał niemiłosiernie, a i zwoje mózgowe Lowella (to te istniały?) działały na znacznie wyższych obrotach, analizując tabliczkę z dziewięcioma symbolami. Starał się znaleźć powiązania magii runicznej, wszak ten ostatni zamek zdawał się być trudniejszy do przeparsowania, jakoby nie mógł znaleźć odpowiedniego rozwiązania. Dopiero po ciut dłuższym czasie trzeci zamek - gdy kombinacja trzech run była prawidłowa - pozwolił otworzyć do końca magiczną skrzynkę, udowadniając, iż praktyka pozwala osiągnąć sukces i nie należy się poddawać, gdy problem jest bardziej złożony i wymaga dłuższej chwili na zastanowienie.
[ zt ]
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Jakby nie patrzeć starożytne runy były czymś, co naprawdę lubiła. Głównie dlatego, że wiązały się one z historią magii, która była jej ulubionym przedmiotem teoretycznym. Po tym jak zjawiła się w sali, zajęła jedno z wolnych miejsc, oczekując na to aż egzamin się zacznie. Jeśli chodziło o to, co Raphael przygotował dla nich w zakresie teorii to nie było to jakoś szczególnie trudne i musiała przyznać, że z pewnością da sobie z tym radę. Udzielała w miarę długich odpowiedzi, na tyle na ile to było możliwe, aby ukazać to, że faktycznie zna się na tym wszystkim. Dopiero po tym, gdy odpowiedziała na każde z nich na tyle na ile mogła zajęła się zadaniem praktycznym, które zlecił im Serafini. Przyjrzała się uważnie skrzynce, którą miała otworzyć, starając się znaleźć w tym wszystkim jakąś logikę i wzór jakim mogłaby się posłużyć. Dopiero po chwili przeszła do wykonywania odpowiednich czynności, aby już po chwili usłyszeć szczęk wszystkich trzech zamków, które ustąpiły pod wpływem jej działań. Voila. W końcu co takiego trudnego było w otworzeniu tak skonstruowanego pudełka?
z|t
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
Starożytne Runy wydawały się jej jednym z tych przedmiotów, na które człowiek zapisuje się tylko po to, aby wypełnić sobie jakoś lukę w terminarzu czy dlatego, że został mu jeden slot na arkuszu zgłoszeniowym do egzaminów. W każdym razie jakoś tak się stało, że postanowiła wziąć w nich udział i przetestować swoją wiedzę i umiejętności. Sama siebie zaskoczyła w momencie, gdy odkryła, że jest w stanie udzielić sensownych odpowiedzi na wszystkie pytania znajdujące się na teście. Z drugiej strony część z nich wymagała nie tyle wiedzy, co raczej umiejętności logicznego myślenia. W każdym razie część pisemna poszła jej nadzwyczaj dobrze i mogła zacząć już myśleć nad tym jak będzie wyglądała praktyka... Nie spodziewała się jednak pudełka. Nieco nieufnie podeszła do niego, obracając je w palcach i badając jego powierzchnię. Coś na pewno powinna zrobić, aby otworzyć te zamki. Metoda prób i błędów? Nie miała najmniejszego pojęcia, co robiła. Po prostu liczyła na cud, działając niejako instynktownie. I wtem oto miły dla ucha szczęk zamków obwieścił jej, że kombinatorstwo popłaca, gdy po jednej z prób okazało się, że robi coś dobrze i udało jej się otworzyć skrzyneczkę, z którą inni się męczyli. Punkt dla niej, prawda?
z|t
Hawk A. Keaton
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : miodowe końcówki włosów, blada twarz, blizna na prawym przedramieniu po szponach sokoła, blizny na lewej dłoni i ręce po kugucharze, nosi mugolskie ciuchy
2022/01/18 - Starożytne Runy PD: tutaj | Kuferek: 0 (1 po PD) | Podręcznik: tak
Drzwi się nagle otwierają i zamykają, spekulacje - myśli ulegają zawahaniom.
Ostatnie dni mijają w dziwnej abominacji, której nie jestem w stanie pojąć. Poniedziałek zanika w eterze rozmyślań - z poniedziałkiem mija również ból głowy i słodko spędzona końcówka weekendu na opróżnianiu butelki starej whisky. Przybywają kolejne obowiązki, chociaż niespecjalnie czuję się ich jakkolwiek godzien. Odgarniam włosy, przygotowuję się - w końcu nie mogę przychodzić byle jak na zajęcia, a kiedy udało mi się wysłać ten nieszczęsny list z pracą domową na Starożytne Runy, to szkoda byłoby zmarnować okazję na pojawienie się na zajęciach. Choć niespecjalnie mnie to interesuje; nie wierzę w magiczną moc inskrypcji, tudzież run. Ochronność? Przed głupotą raczej nic człowieka nie ochroni, a sekundy będą tak samo upływać, potencjał magiczny pozostanie w jednym i tym samym miejscu, a demony przeszłości postanowią się odezwać w najmniej spodziewanym momencie. Nie czekam na nikogo, idę sam w kierunku średniowiecznego zamku, gdy Migotka pomaga mi w szybszym przedostaniu się do szkoły, a ja nie muszę się już męczyć z Błędnym Rycerzem. Wcześniej jednak postanawiam zrobić być może jedną z mądrzejszych rzeczy - odwiedzam bibliotekę. Nie wątpię w to, że często tam przychodzę, by nieco uspokoić własne myśli, które gnają ostatnimi czasy ze stresu niczym pegazy, nie dając mi ani chwili wytchnienia, ale tym razem, zamiast czytać rzecz jasna o ognistych ptakach - feniksach zradzających się z popiołu - postanawiam chwycić za podręcznik do starożytnych run, wypożyczając go na jedną godzinę. Nie jest wcześnie rano, w związku z czym myślenie idzie mi nieco gładko, choć działam o pustym żołądku. Patrzenie na jedzenie w ostatnim czasie sprawia mi wystarczająco dużo trudności. Kiedy wchodzę do sali, okazuje się, że jestem w sumie pierwszą osobą, która zakłóca porządek i ciszę. Może nie do końca go niszczy, wszak trzeba by było zrobić naprawdę ogrom rzeczy, by tak wyszło, ale dźwięk stukotu podeszwy skutecznie powiadamia o moim przybyciu. Profesora w klasie nie ma; nie dziwię się, przerwy są ważniejsze, plotki w pokoju nauczycielskim również. Spoglądam na wolne ławki i postanawiam udać się do jakiejkolwiek z tyłu, byleby nie musieć znajdować się gdzieś z przodu. Pod pachą trzymam wyniesiony z biblioteki egzemplarz, a spojrzeniem jasnoniebieskich oczu - ostrożnie i z należytą dozą uwagi - przechodzę do drzwi wejściowych, czekając na subtelną odpowiedź na pytanie, kto pojawi się następny w klasie.
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Miał tutaj nie iść, bo po co? Ale zrobił prace domową, ale pomyślał o ojcu i tak dodając dwa do dwóch... Wróci do swojej rodzimej ziemianki i będzie miał o czym ze staruszkiem pogadać przynajmniej, a jeśli zajęcia okażą się nudnym ciągiem wzorków, których zrozumieć się nie da to Wacuś najwyżej wyjdzie i tyle go było. Nigdzie tego przedmiotu zdawać nie będzie, więc jakoś nie przejmował się zaangażowaniem. W sali zobaczył @Hawk A. Keaton, z którym niedawno zaliczył dziwny eksces, ale każdy robi błędy co nie? Uśmiechnął się w stronę Krukona, unosząc głowę lekko w górę na powitanie i później typowym gestem, sugerującym najebanie się Wacuś odchylił kark u stukną w niego otwartą dłonią, a tak żeby ów libacje sugerować tudzież zaproponować. Gdyby zaczęli teraz to głupio, bo było przed 12, ale jeśli piliby rum to zwyczajnie mogliby się nazwać piratami. Jednak już do ławki wsiadł jakieś przypadkowej, sam, bo czemu by nie. Później zaczęło się ogarnianie i przerażenie, bo niektórzy zdawali się mieć podręcznik do przedmiotu. Puchon nie wiedział, że komuś w ogóle chce się pisać książki o runach. Dlatego jeśli będzie miał sposobność to sobie od kogoś taką zapożyczy albo przy odrobinie szczęścia ktoś z takową się dosiądzie.
Eva całkiem lubiła zajęcia ze starożytnych run, choć profesor Forester nie był jej ulubionym pedagogiem w całej szkole. Z samego przedmiotu radziła sobie nieźle, chociaż najpewniej czuła się z dostępem do podręcznika, ponieważ z głowy bardzo niewiele mogła powtórzyć jeśli o runy chodziło. W ostatniej chwili odesłała nauczycielowi pracę domową, a jej temat mocno zasugerował jej lekcję wprowadzającą do ćwiczenia zaklęcia. Była tą możliwością bardzo podekscytowana, chociaż nigdy nie próbowała takiej złożonej magii. Weszła do sali przed czasem, oprócz niej w środku siedziało dwóch studentów z wyższego rocznika. - Cześć, chłopaki - powiedziała, zajmując miejsce przy jednej z pustych ławek. Posłała im delikatny uśmiech, po czym odwróciła głowę, zajęta grzebaniem w torbie, by wyciągnąć na blat podręcznik do starożytnych run. Wypożyczyła go ze szkolnej biblioteki w tym roku, bo nie miała kasy na nowszy egzemplarz. Ten, z którego chciała dziś korzystać, był już mocno wyświechtany, z obdartą okładką i licznymi uszczerbkami w kartkach. Na szczęście jeszcze nie znalazła wepchniętych między ciągi run symbole "męskości"...
Starożytne runy nie były moim ulubionym przedmiotem. Co tu dużo mówić - znacznie bardziej wolałam działanie niż siedzenie w ławce i patrzenie w podręcznik, w którym były zapisane stare znaki używane przed wiekami. Niemniej byłam Krukonką co oznacza, że różne rzeczy można o mnie powiedzieć ale na pewno nie to, że byłam tępa. Tak więc od samego początku uświadomiłam sobie fakt, że mimo, iż runy nie wydają mi się przydatne teraz to w przyszłości może się okazać ona umiejętnością na wagę złota. W końcu różne sytuacje zdarzają się w życiu a posiadanie runicznego amuletu nie byłoby w końcu takim złym wyjściem prawda? Tak więc i tym razem przybyłam na zajęcia i zajęłam jedno z wolnych miejsc. Przed sobą położyłam nieodłączny dla mnie na tych zajęciach podręcznik.
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Drake wszedł do klasy po cichu i starał się nie zwracać na siebie większej uwagi, co nie do końca mu wychodziło biorąc pod uwagę że idąc wyglądał jak chodzący monolit. Mimo wszystko przywitał się w niektórymi lekkim uniesieniem dłoni wyszukując w międzyczasie wzrokiem jakąś wolną ławkę. Jednak w międzyczasie wyłapał Wacka, który siedział w miarę blisko więc... Czemu by się nie przysiąść? Zajął więc bezpardonowo krzesło obok puchona. - Cześć Wacek. Jak tam dzionek? - Spytał wyjmując z torby swoje rzeczy. Między innymi wymagany przez profesora Podręcznik, który już wcześniej parę razy przeczytał. Sam przedmiot nie był też najgorszy i całkiem go lubił, więc na lekcję przyszedł z przyjemnością.
Wyprawa na szóste piętro z tymi schodami staje się prawdziwą przygodą, słowo daję. Tym razem moja eskapada na Starożytne Runy miała szczęśliwe zakończenie, ale niejednokrotnie spóźniłam się na lekcję, bo schody postanowiły obrócić się trzy razy i za każdym razem zatrzymać się na złym półpiętrze. Dwa lata, a ja nadal nie przyzwyczaiłam się do tych psotnych marmurów. Zawsze mnie zaskakują i zawsze, ale to zawsze, muszę trzymać się oburącz poręczy, żeby się nie ześlizgnąć podczas tej schodowej karuzeli. Dlatego tuż przed przekroczeniem progu sali poprawiłam włosy i żółto-czarny krawat. Tak na wszelki wypadek. Odszukałam wzrokiem wolną ławkę i zajęłam w niej miejsce dla siebie i dla @Doireann Sheenani. Na blat wyłożyłam podręcznik do Starożytnych Run i swoją pracę domową. Nie byłam z niej zadowolona, powinnam przyłożyć się bardziej, ale zabrakło mi czasu przez przygotowania do meczu z Gryfonami. Następnym razem postaram się bardziej. Wyciągnęłam też ołówek i swój szkicownik. W nagłym przypływie weny postanowiłam nabazgrać trochę na kartkach, tak w oczekiwaniu na nauczyciela i początek lekcji. Rysowanie nie jest moją mocną stroną, ale wyjątkowo kojąco na mnie działa. Szczęśliwie nikt nie widział tych koślawych i niezgrabnych kresek.
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Spojrzał na Drake'a i pierwsza jego myśl była prosta: pyta bo chce wiedzieć czy pyta, żeby zacząć gadać? Jakakolwiek opcja nie byłaby prawdziwa to Puchon uśmiechnął się i nawet z dziwnym zaskoczeniem cieszył z obecności góry mięcha przy sobie. No, przy sobie obok w ławce, ale to już szczegóły. - Nie wiem, ale miło cie widzieć bez kaca. - Wacuś zmarszczył brwi, odwracając szybko głowę w drugą stronę aby przemyśleć, co powiedział. Wrócił spojrzeniem na Gryfona. - Miło cie widzieć nie będąc na kacu - tak się poprawił i z jakże wielkim zachwytem odkrył, że jego para ma podręcznik. Ano i jak to para, powinni się podzielić ów podręcznikiem. Brunet początkowo chciał zajebać tekstem, że o, a cóż to za podręcznik - nigdy takiego nie widziałem. Najpewniej jest to prawdą jednak chodzi tutaj do słynnych nawiązań przy subtelnym dopraszaniu się o jedzonko na szkolnym korytarzu w polskim liceum: "O, początek, nigdy takiego nie jadłem". No i jak tu się nie podzielić? No grzech! - Jakże to niespodziewane, że masz podręcznik - powiedział półżartem, kładąc mu dłoń ostrożnie na ramieniu, bo tak podobno perswazja działa. - Bardzo miłym byłoby gdybyś, na ten przykład, zechciał się nim podzielić z towarzyszem niedoli - mówił całkiem poważnie, chociaż pewne rozbawienie tkwiło, gdzieś w wacusiowym środeczku i czekało aż wybuchnie. Co go bawiło? Nie wiem, ale przecież ta rozmowa była tak niepoważna, że aż nierealistyczna. Po czym nie wytrzymał, zaczerwienił się i zaczął się śmiać, chowając twarz w rękaw Drejka. - Przepraszam - dodał niewyraźnie, wciąż schowany, bo nie chciał wracać do rzeczywistości. Jeszcze psor wejdzie i nadejdzie wraz z nim smutek i żałość.
C. szczególne : Jest drobna i wygląda zdecydowanie młodo. | Na lewym barku ma blizny po Sectumsemprze, a pomiędzy łopatkami ma tatuaż. | Posiada kolczyk w nosie. | Końcówki włosów pofarbowane są na żółto.
PD: brak Kuferek: 9 punktów Podręcznik: przeczytany i posiadany
. Doireann miała nieodparte wrażenie, że ostatnio "próbowała się nie spóźnić" zbyt wiele razy. Zauważyła, że chodziła dużo szybciej i miała bardzo wyraźne uczucie, że powinna była robić właśnie w tym momencie dodatkowe trzy rzeczy, bo inaczej się nie wyrobi. Nie miała najmniejszego pojęcia, dlaczego miałaby tak gnać i kto ustanawiał te wszystkie terminy, które próbowała dogonić, ale uparcie biegła - bo przecież miała teraz bardzo dużo do udowodnienia. Kto mógłby pomyśleć, że zestresowana nastolatka, która naciskała na siebie bardziej, niż ktokolwiek mógłby od niej oczekiwać okaże się osobą zmęczoną? Puchonka nie brała pod uwagę możliwości, by chwilowe wyjście do Hogsmeade było niewystarczającym odpoczynkiem - dlatego też była bardziej, niż zdziwiona, kiedy poranka dnia następnego obudziła się z twarzą przyciśniętą do pergaminu i rozlanym kałamarzem nieopodal własnej głowy. Zasnęła. Bogowie, padła kiedy miała zamiar wziąć się za zrobienie tej nieszczęsnej pracy domowej, a teraz nie było już czasu. Mogła jedynie dalej uskuteczniać bieg z nadzieją, że nie była ona tak ważna, jak mogłaby się wydawać. Nim jednak opuściła dormitorium zaczepiła jedną ze współlokatorek, prosząc by zajęła jej miejsce i zapewniając, że zaraz przyjdzie, "ino się przebierze i weźmie podręcznik". Kiedy więc dołączyła do pozostałych uczniów poczuła się niezmiernie wdzięczna za to zaklepane przez Freyę krzesło. Już w nienagannie uprasowanym mundurku zajęła miejsce koło dziewczyny, gdzieś pomiędzy drzwiami, a krzesłem poprawiając przypinkę prefekta. - Już jestem. - oznajmiła oczywistość, przy okazji okraszając ją uprzejmym uśmiechem. - Zapomniałam o pracy domowej. - dodała zaraz potem kierowana tym silnym poczuciem, że oto musi się wyspowiadać, bo inaczej umrze ze wstydu. - Profesor Forester raczej nie jest z tych, którzy krzyczą, ale to jedynie wszystko utrudnia. Zawiodę dobrego człowieka, Freyo. - zaśmiała się cicho, krótko i nerwowo. Niepotrzebnie tak biegała.
Kuferek: 10 pkt Praca domowa:jest Podręcznik: także jest
Zawsze czuł się nieco dziwnie na lekcjach łączonych ze starszymi rocznikami. Z jednej strony na pewno dojrzalej, kiedy jakimś przypadkiem udawało mu się nie odstawać znacząco poziomem wiedzy, z drugiej nakładana na siebie presja w takich przypadkach była jeszcze większa. Z dwóch przedmiotów na które składała się wspólna ocena, to runy były jego słabszą stroną, więc przed lekcją starał się jak najlepiej przygotować, czytając podręcznik i pisząc zadaną pracę domową. Postanowił usiąść samotnie, woląc aby to nauczyciel w razie konieczności dołączył go do pary; wiedział, że niektórzy starsi uczniowie nie lubili rozmawiać i pracować z pierwszoklasistami - Emrys w końcu też nie zawsze lubił pracować z pierwszoklasistami, jeśli ci nie przykładali się do swoich zadań. Ułożył starannie podręcznik na brzegu ławki, obok wykładając też pióro i pergamin i w nieco niezręcznej ciszy oczekując na rozpoczęcie lekcji.
Pojawiłem się w klasie kilka chwil przed rozpoczęciem. Dość ciężko oddychałem, co świadczyło o pokonaniu drogi w biegu. Poświęciłem zbyt dużo czasu na małą przerwę na błoniach, chcąc zaczerpnąć nieco świeżego powietrza i rozprostować nogi. To drugie udało mi się aż za dobrze. Łapiąc oddech rozejrzałem się po klasie, szukając wolnej ławki. Na ostatnich zajęciach profesor wspomniał o pracy w parze, ale jakoś nie miałem ochoty na wspólne działanie. Usiadłem za @Hawk A. Keaton, którego szturchnąłem palcem. -Czołem mistrzu, jak się trzymasz? - zapytałem go, posyłając mu lekki uśmiech. Patrząc się na krukona, wyciągnąłem z torby nieco poniszczony podręcznik i położyłem go na ławce.
Stuk, stuk, stuk...laska od dłuższego czasu oznajmiała moje przybycie. Korytarz powoli pustoszał, uczniowie spieszyli na zajęcia lub też inne dla nich ważne sprawy. Obdarzałem każdego uśmiechem, co by nieco podnieść młodych na duchu. Dzisiejsza pogoda zachęcała co najwyżej do leżenia w łóżku, a nie ślęczenia w klasie nad książkami. Przystanąłem przed drzwiami do klasy, przekrzywiając głowę w bok. Wtedy też korytarz ucichł, pozwalając mi na tą krótką chwilę delektować się pięknem ciszy. Chwilę później zakłóciłem go skrzypnięciem otwieranych drzwi. -Dzień dobry, kochani. - powiedziałem głośno, wchodząc żwawym krokiem do środka. -Cieszy mnie, że macie ochotę spędzić ze mną nieco czasu. - tym bardziej, że miałem prowadzić runy, przez wielu uczniów uznawany za bardzo nudny przedmiot. Podszedłem do biurka i położyłem na niego teczkę. Otworzyłem ją, chwilę pogrzebałem i wyciągnąłem prace domowe. Ocenione prace oddałem ich właścicielom, każdego obdarzając szerokim uśmiechem. Wróciłem przed biurko i oparłem się o niego. -Wszyscy, którzy odrobili zadanie domowe spisali się znakomicie. - spojrzałem na każdego z osobna, nieco dłużej zawieszając wzrok na @Doireann Sheenani. Następnie ponownie sięgnąłem do torby i wyciągnąłem z niej kilkanaście kartek. Przy pomocy różdżki rozesłałem je po jednej na każdą ławkę. -Na kartkach znajdziecie tekst napisany w Futharku starszym. Waszym zadaniem jest go przetłumaczyć. Dalsze instrukcje dowiecie się z tekstu. - powiedziałem, zaczynając powoli przechadzać się po sali. -Życzę Wam powodzenia. Pamiętajcie, że jest to zadanie na ocenę!
Mechanika:
Pary: 1.Hawk A. Keaton i Ivy Jones 2. Wacław Wodzirej i Drake Lilac 3. Eva Castel i Emrys A. R. Landevale 4. Freya Grönlund i Doireann Sheenani 5. Kaldred Sindre i Morgan A. Davies
Zadanie
Każdy rzuca literką, oznaczająca ile czasu zajęło Wam odczytanie tekstu. A - 1min, B - 2min, C - 3min itd. Wynik sumujecie z drugą osobą w parze. Kiedy macie już przed sobą przetłumaczony tekst, dowiadujecie się, że macie do wykonania dwie rzeczy:
Część pierwsza: runy ochronne! Każdy rzuca kostką k6, by dowiedzieć się ile zdołał wypisać. 1-2: 1 runa 3-4: 2 runy 5-6: 3 runy Łącznie na parę możecie wypisać maksymalnie 7 run. ad. 1: Osoby, które wykonały PD są bogatsze wiedzą o te, które wymienili. ad. 2 :@Hawk A. Keaton wymienił w PD wszystkie runy, dlatego rzut kostką jego parę nie obowiązuje.
Część druga: każdej z wypisanych run przypisujecie nordyckie bóstwo. Niektóre są im specjalnie dedykowane, a niektóre jedynie powiązane z funkcjami, które sprawowali. Do tego zadania potrzebny jest Wam podręcznik, bez niego go nie wykonacie! ad. 1: Jeśli odczytanie instrukcji zajęło Wam więcej niż 15min, to z braku czasu, przypisujecie maksymalnie 4 bogów.
Termin pisania postów : 25.01.22 27.01.22. Żeby dostać 2 punkty musicie napisać po 2 posty. Można się spóźniać, ale proszę przychodzić w parach. Dodatkowo za każde 24 godziny spóźnienia dodajecie 1 minutę do czasu odczytania tekstu.
Wiesz. Raczej na pewno Ci go pożyczę skoro razem siedzimy. - W końcu była mowa o przesunięciu książki na środek ławki żeby obydwoje mieli do niego łatwy dostęp. Tym bardziej że mieli pracować razem i w parach, co stawiało sprawę jasno. Jeśli nie będą współpracować to nie pójdzie im najlepiej. Lekko się speszył kiedy Wacek zaczął chichrać i schował twarz w jego rękaw. Drake więc tylko westchnął i lekko go szturchnął kiedy Profesor już wszedł do klasy, rozdał ich prace domowe i teksty do pracy na lekcji. Po zobaczeniu swojej oceny mimowolnie się uśmiechnął. No i dobrze zrobił że postanowił się zastosować do prośby i napisać dosyć mało, ale na temat. Zwłaszcza że żeby napisać na drugą część pracy domowej nie musiał się niczym posiłkować bo wiedzę o tym zaklęciu miał w małym palcu. W końcu nie aż tak dawno się go uczył. Tak więc Drake i Wacuś zabrali się do tłumaczenia tekstu, a kiedy skończyli pozostało im wypisać runy o których wiedzieli. No i na szczęście mogli się posiłkować swoimi pracami domowymi.
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
H, 4, 8 minut czytania i 2 znaki Mam podręcznik obviously Kufer 65 bo to runokujonka
Zadanie z run zupełnie jej umknęło w toku przygotowań do meczu Quidditcha, co niestety jasno pokazywało, że niekoniecznie miała w ostatnim czasie głowę do odświeżania sobie wiedzy z Run. O ile transmutacja to już jej miała najwyraźniej towarzyszyć przez resztę jej dni, a Quidditch jakoś sam potrafił upchnąć się w jej grafik bez zadawania pytań i otrzymania przyzwolenia, tak chociażby historia magii odeszła ostatnio na dalszy plan. Wyglądało na to, że aby akurat na tym przedmiocie móc się mocniej skupić, powinna od siebie zdecydowanie więcej wymagać w kwestii zaangażowania w szkolne zajęcia. Może nawet wykazać się jakąś własną inicjatywą? W tym roku była dotąd niestety najwyżej cieniem wiceszefa koła IKE, którym potrafiła być w minionych latach. - Przepraszam, Profesorze! - rzuciła od drzwi tuż po tym, jak Howard rozpoczął zajęcia, więc na szczęście udało jej się przynajmniej wysłuchać, na czym to wszystko miało polegać. Choć niestety lekcja wydawała się być przede wszystkim przedłużeniem pracy domowej, a akurat z niej to nie dane jej było nawet poznać treści tematu. Ale kto, jak nie ona sobie miała z tym poradzić? - Siedem z dwudziestu czterech brzmi jak totalna łatwizna. - wyszeptała dziarsko do Krukona, obok którego zajęła miejsce, ale wcale nie była taka pewna siebie w tym, co ostatecznie miała znaleźć. Nawet, jeżeli znała wiele z cech przypisywanych znakom, potrzebowała bazowania na zapisach z podręcznika, a i tak koniec końców całość mogłaby się udać bardzo przeciętnie, gdyby nie pilność w nauce, jaką wykazywał się Sindre ze swoim wykutym zadaniem domowym. I chyba zdolnością do szybkiego czytania kolejnych linijek notatek, bo szedł przez linijki jak strzała. Może po prostu wiedział, gdzie i czego szukać? Ostatecznie powinno się udać, choć ze swojej strony załatwiła tylko dwa z wymaganych do wymienienia znaków.
Literka: B Kostka: 3 Odczyt: 8 + 2 = 10 minut Ilość run: 3(PD) + 2 + 2 = 7
Spojrzałem na ocenioną pracę domową z mieszaniną zadowolenia i rozczarowania. Literki PO, znajdujące się w prawym rogu, ugodziły w moją potrzebę perfekcji. Czy byłem zły na nauczyciela? Bynajmniej, co najwyżej na siebie samego. Widocznie mogłem podejść do zadania lepiej, napisać więcej...gdzieś przyczyna musiała się znajdować. Wysłuchałem słów Forestera z dużą dozą uwagi, nie mogąc sobie pozwolić na kolejne uchybienie. Dosiadającą się do mnie gryfonkę przywitałem krótkim spojrzeniem i uśmiechem. Przez umysł przeleciała myśl, czym zasłużyłem sobie na towarzystwo pani kapitan, ale...co się będę głowił nad takimi błahostkami. Przeniosłem swoją uwagę na otrzymany tekst. Przejechałem po nim pobieżnie wzrokiem, co okazało się drogą do sukcesu. Wyłapałem kilka znanych wyrażeń i domyśliłem się, że ponownie chodzi o runy ochronne. Widocznie nauczyciel chciał nam dzisiaj ułatwić zadanie i zawczasu przygotować z materiału. Słysząc komentarz, skinąłem głową. -Szczególnie, gdy była na ich temat praca domowa. - zerknąłem na część ławki Morgan, nie dostrzegając jej pergaminu. Uniosłem nieco brew, zdziwiony tym faktem. Otworzyłem usta by o to spytać, ale zaraz je zamknąłem. Nie była to moja sprawa. -Mamy trzy na start, dodajmy... - otworzyłem podręcznik i przejechałem palcem po runach. Razem z partnerką dobraliśmy pozostałe cztery runy. Wróciłem wzrokiem na kartkę, wykrzywiając przy tym usta. Dalsza część wspominała coś o bogach. -Chyba jeszcze musimy im przypisać nordyckich patronów. - mruknąłem, kartkując podręcznik w poszukiwaniu informacji.
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Moje kosteczki: A, 1 Kosteczki Drejka: F, 2 W sumie: 1min +6min => 7min, 2 runy + PD => 7run
Wejście profesora do najmilszych nie należało, ale w gruncie rzeczy nikt nie jest ci miło, gdy musisz przestać się śmiać, bo niby obraża to cudzy autorytet. Tak też Wacuś się odkleił do Gryfona i myśli powoli osadzały się już w rejonach lekcji, a nie jakichkolwiek innych. Później nadeszła praca domowa, a student spojrzał na nią podejrzliwie. Pismo niby jego, ale ocena jakaś taka nad wyraz wysoka. Chociaż skoro darowanemu czemuś nie zagląda się w coś to chłop postanowił sobie nie robić nic z tym faktem ino zapomnieć i nie narażać się głupio na jakieś represje. Przynajmniej teraz nie. Teraz był czas na naukę. I Drake'a tak już mimowolnie. Chociaż w myśl zasady, że najpierw małe przyjemności, później okrutna praca - Wacuś obrócił się do @Doireann Sheenani i @Freya Grönlund. Z takim wręcz oburzeniem, że Pani Prefekt nie szanuje instytucji ich znajomości! - Stara, jakbyś mi powiedziała to bym ci to napisał - dodał, będąc złym na siebie, że w ogóle wcześniej jej tego nie zaproponował i nawet nie wiedział, że Dori ma takie problemy. Do drugiej koleżanki się jedynie pociesznie uśmiechnął na powitanie, bo nie chciał zostawiać Gryfona samego z robotą. No i nawet skupił się jeden z drugim po czym Morgan nagle wyjebała z pytaniem i Wacuś prawie na zawał nie zszedł. Tsa, łatwizna... Podziwiał ją za takie umiejętności oraz obycie w runach, ale sam zaczął czuć strach. Straszliwy strach przerywany lękiem. Przełknął głośno ślinę. - Patrz! - Podekscytował się, niemalże nie spadł z krzesła kiedy ten kod runiczny odczytali. Niby Natalia Nykiel śpiewał: Twoje słowa to ciągi liczby, nie ułożę z nich równania. I jebać ciągi, one są zjebanymi cyferkami. Chwalmy zaś runy za to że dają się czytać! - Pisałem o tych bogach w pracy domowej. Mogę ci zdradzić, że nie wiem, co tam pisałem, więc chyba musimy zacząć od zera. - Spuścił smutny wzrok gdzieś za ławkę.
Zostałam przydzielona do Hawka. Jako, że nie najgorzej współpracowało nam się już podczas opieki nad hipogryfami to i tym razem nie powinna nam pójść źle. Na początek dobrej współpracy uśmiechnęłam się do chłopaka. -No to zabieramy się do tłumaczenia - powiedziałam po czym bez względnych ceregieli zabrałam się do tłumaczenia tekstu. Praca z podręcznikiem nie jest taka trudna, szczególnie jeśli chodzi o tłumaczenie. Gorzej byłoby jeśli musiałabym wszystko tłumaczyć z głowy. Ze skupieniem nieco wystawiłam język pomiędzy zębami i rozszyfrowywałam kolejne znaczki. Całkowicie skupiłam się na tłumaczeniu zapominając o reszcie świata. Poszło mi z tym szybciej niż się spodziewałam. Kiedy w końcu skończyłam odwróciłam się w stronę Hawka, by porównać moje tłumaczenie z jego. -Z tego tłumaczenia wyszło mi, że mamy przypisać runy do nordyckich bogów, a tobie?
Ostatnio zmieniony przez Ivy Jones dnia 24.01.22 22:16, w całości zmieniany 1 raz
Hawk A. Keaton
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : miodowe końcówki włosów, blada twarz, blizna na prawym przedramieniu po szponach sokoła, blizny na lewej dłoni i ręce po kugucharze, nosi mugolskie ciuchy
Pierwsze widzę Wacława, który decyduje się zawitać na Starożytnych Runach bez najmniejszego skrępowania. Wewnątrz czuję się dziwnie po tym, co dokładnie się stało; biorę głębszy wdech i nie uśmiecham się w żaden sposób. Nawet nie wiem, czy picie teraz byłoby rozwiązaniem wszelkich problemów, jakie to krążą dookoła i nie zamierzają odpuścić. Przynajmniej nie widzę, żeby jakkolwiek to na niego wpłynęło pod względem podejścia, więc koniec końców mam prawo do poczucia, że jednak nie jest aż tak źle. Gdzieś wewnątrz zawsze walczą te dwie strony, kiedy dzierżony przez przeciwną barykadę nóż może albo nigdy nie zostać użytym, albo stać się głównym narzędziem zbrodni w celu sprawienia przykrości. Wątpliwości sporo, niczym śniegu nasypanego na zewnątrz; strachu jeszcze więcej, kiedy staram się o tym nie myśleć, a wewnątrz czuję, że serce zaczyna mi brnąć w rytm niespokojny i pełny zawahania. Muszę się zdystansować - i doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Dlatego staram się skupić na czymkolwiek więcej, a przed oczami otwieram sobie podręcznik, by zasięgnąć jakichkolwiek informacji. Starożytne runy nie są moim konikiem i wcale nie zamierzam się z tym kryć. Wszelkie rzeczy, jakie udało mi się wypisać w ramach pracy domowej, pochodziły właśnie poprzez źródła znajdujące się w bibliotece. Kwestia chęci - a też, czuję się nadal winny odzyskania punktów. Winny w sumie wielu rzeczy - bo wraz z poltergeistem, który się na mnie uwziął, zbyt wiele rzeczy uległo zmianom, nad którymi nie mogę zapanować w żaden sposób; odgarniam włosy z bladego czoła. Do ławki, w której siedzę, podchodzi tym samym Kaldred. Już otwieram usta, by cokolwiek powiedzieć, bo trzymam się co najmniej względnie, kiedy to do sali wchodzi profesor Forester. Jak się okazuje, odrobienie pracy ma jakiś sens na tych zajęciach. Nie odzywam się zatem, a zamiast tego wsłuchuję w to, co ma do powiedzenia nauczyciel - nie lubię przerywać. Zresztą, nie jestem jakiś wielomówny, nie gadam też za dużo, w związku z czym trwanie w tym układzie wcale nie sprawia mi żadnych większych problemów. Patrzę, jak kartki poprzez magię przedostają się na ławki - i zdaję sobie sprawę, że takiego poziomu raczej już nie osiągnę. Jak się okazuje, po słowach nauczyciela zobowiązany jestem współpracować z Ivy, którą na szczęście znam poprzez fakt wspólnej opieki nad magicznymi stworzeniami. W sumie jedyny powód, dla którego wychodzę na błonia. Nie odzywam się, a zamiast tego chwytam za tekst i staram się za niego zabrać w bardziej prawidłowy sposób. Pochylam się do przodu, kładę dłoń na własnym policzku, a ręka ląduje w zastanowieniu i intensywnym główkowaniu na ławkę poprzez łokieć. Jak wcześniej - runy nie są moją mocną stroną. Są tym, co nie wymaga krzty magii, ale za to wymaga krzty odrobiny zrozumienia. I o ile niektóre z tych inskrypcji można z łatwością odczytać, jak chociażby dwu- lub trzyliterowe słowa, tak jednak muszę się nad tym pochylić nieco bardziej. A na pewno zdecydowanie intensywniej. Zamiast jednak czytać ciągłym tekstem, decyduję się na pisanie tłumaczenia, co idzie mi nieco lepiej. Nie potrafię myśleć, gdy głowa postanawia mnie zaskoczyć bólem, a samo siedzenie w ławce nie sprawia mi większej radości. Współczuję tylko Jones tego, że musi ze mną mieć obecnie do czynienia. Przymykam oczy, spoglądam na kartkę i zastanawiam się nad tym, czy jest to dobrze zrobione. Być może z paroma błędami, ale jednak - staram się niezbyt skupiać na elementach, które mogą być dla mnie nieistotne. - T-Też mi tak wyszło. - mówię w jej kierunku, starając się przypomnieć zalążki własnej pracy domowej. Nie wiem, czy mogę wyciągnąć z torby kopię, niemniej jednak nie decyduję się w obecnej chwili na cokolwiek więcej, kiedy to wytężam własny umysł i staram się skupić na temacie lekcji. - Wypiszmy p-pierwsze te runy ochronne. P-Potem... przypiszemy je do nordyckich bogów. - mówię w jej kierunku, starając się znaleźć w spisie treści podręcznika nieco więcej informacji na ten temat. Co do Ansuz, Gebo, Thurisaz i Raidho nie mam żadnych wątpliwości, że są dobrze wymienione.
Do sali wchodzili kolejni uczniowie, a w moim szkicowniku przybywały kolejne chaotyczne kreski. Mazałam tak właściwie bez celu, bez ładu i składu, a finalnie moje dzieło przypominało koszyk z jabłkami i kilka niezidentyfikowanych kwiatów oraz liści. Średniej jakości sztuka, ale przecież nikt nie będzie tego oglądał, nawet ja sama, bo zapomnę o tej stronie zapewne już pod koniec dnia. Więc gdy tylko dołączyła do mnie Doireann, zamknęłam zeszyt i wsunęłam go z powrotem do torby. Odwróciłam się do dziewczyny i uśmiechnęłam ciepło na powitanie. — Och, może ja Tobie oddam swoją? — zaproponowałam, wskazując na swój pergamin z pracą domową. Na spisanie odpowiedzi było już za późno, ale naprawdę byłabym skłonna ją wyręczyć, bo widocznie była zatroskana obecną sytuacją. Nie dziwiło mnie to ani trochę, nauczyciel faktycznie był wyjątkowo miłym czarodziejem, którego zaufania nie chce się zawieść. Nie zdążyłam jednak wcielić swojego spontanicznego planu w życie, gdyż do sali wszedł już profesor Forester, od razu przechodząc do rzeczy. Pochyliłam się lekko ku Doireann i szepnęłam, żeby się nie przejmowała. Nie pierwsza i nie ostatnia praca domowa z Run. Zresztą nie tylko ja byłam skora do pomocy — zaoferował się także @Wacław Wodzirej. Dobrze wiedzieć, że w razie problemów jest na kogo liczyć. Za to lubię Hufflepuff. Wzięłam do rąk kartkę i ze zmarszczonym czołem zaczęłam rozczytywać kolejne litery. Chyba z pięć minut spędziłam z nosem przy pergaminie. — Aż mnie się w oczach troi od run tych... — zaśmiałam się cicho, tak, żeby nie przeszkadzać w skupieniu innym uczestnikom lekcji. — Musimy my chyba wypisać runy ochrania... ochrenia... ochronne. — na Merlina, chyba przegrzał mi się mózg. — Ja znam tylko kilka, chyba ze tri, a Ty? — może gdybym przeczytała ten podręcznik wtedy w parku, a nie oddawała się rozmowie z nowo poznanym Krukonem, to teraz byłoby nam łatwiej...
C. szczególne : Jest drobna i wygląda zdecydowanie młodo. | Na lewym barku ma blizny po Sectumsemprze, a pomiędzy łopatkami ma tatuaż. | Posiada kolczyk w nosie. | Końcówki włosów pofarbowane są na żółto.
Czas:I; 9 minut + 5 minut u Freyi = 14 minut! Runy:6; 3 runy + 3 runy u Freyi = 6 run
. Świat, nawet jeśli był zmienny i działy się w nim rzeczy nagłe i nieprzywidywalne, swoja pewność odjandywał właśnie tutaj, pomiędzy ławkami klasy pachnącej kurzem i pergaminem - bo raz jeszcze puchońska brać udowodniła, że jeśli szukać żywego złota, to tylko u nich. Propozycja Freyi wywołała na twarzy dziewczyny lekką konsternację, by ta zaraz potem przerodziła się w nieco wzruszony uśmiech. No mamo, no! Przecież to było kochane, tak się poświęcać, by komuś zaspany tyłek ochronić. Nim jednak cokolwiek powiedziała - rzecz jasna odmawiając i dziękując bardzo mocno - zaoferował się @Wacław Wodzirej. I chociaż w słowach Wodzireja mogła znaleźć trochę czegoś, co zinterpretowała za łagodne opieprzanie, to i tak ilość ciepła i wszystkiego, co pozytywne zdawało się przelewać z jej irlandzkiego serduszka. - To się nie godzi. - rzuciła jedynie Puchonowi, siląc się na pouczający ton. Wcale jednak nie wyglądała na szczególnie zadufaną - bo siedziała widocznie rozczulona i uśmiechnięta. No, to byli dobrzy ludzie. - Następną na pewno zrobię. - odszepnęła jeszcze Freyi. - Tak, żebyś nie musiała więcej oferować mi swojej. Dziękuję. - dodała, bo czuła, że powinna podkreślić to, jak bardzo doceniała propozycję. Czy to odrobinę zbyt długie spojrzenie Howarda bolało? Tak. Czy sama Doireann spoglądała na niego wtedy równie gorliwie, skrywając w swoim spojrzeniu nieme błaganie o wybaczenie? Owszem, właśnie tak to wyglądało. Bo chociaż Puchonka wyznawała zasadę, że profesorowie w pierwszej kolejności są od uczenia i swoją opinię o nich w znaczącym stopniu uzależniała od tego, jak przekazywali swoją wiedzę, tak jednak czuła sympatię względem Fostera. No bogowie, nie dało się nie lubić tych wielkich okularów, melancholijnego spojrzenia i kochanego usposobienia. Odkupienie postanowiła więc odnaleźć na papirusie. Lustrowała go wzrokiem, próbując cokolwiek sobie przypomnieć. Nie poświęcała się runom tak, jakby należało, ale… No, do tej pory nie sądziła, że kiedyś najdzie ją tak wielka ambicja, by być z nich naprawdę dobrą. Żałowała lat, kiedy to uważała, że przyzwoite minimum było wystarczająco dobre. - Niektóre są po prostu zbyt podobne. - oparła łokieć na stole i wsparła policzek na własnej dłoni, pochylając się nad kartką. Runy kojarzyły się jej ze wszystkimi nietypowymi alfabetami, a te zaś jednoznacznie z lingwistką. Nauka języków nie była zaś mocną stroną Puchonki. To, że potrafiła posługiwać się irlandzkim i angielskim było szczytem jej możliwości. - Och. Och, wiem. - odezwała się po dłuższym czasie. - Z tymi… - postukała palcem trzy różne kształty. - ...dam sobie radę. T-To znaczy, chyba dam sobie radę.
Czas: 7+6 minut = 13 minut Runy: 7 za pracę domową Hawka
Kiedy usłyszałam, że Hawkowi wyszło to samo co mnie upewniłam się, że przetłumaczenie tekstu dobrze mi wyszło. W końcu ciężko żeby dwie osoby popełniły taki sam błąd przy takiej pracy jak tłumaczenie tekstu na dodatek mając pod ręką podręcznik prawda? Zaczęłam więc sprawdzać znaczenie run i je wypisywać za każdym razem kiedy natrafiałam na jakąś dawałam znać Hawkowi byśmy nie wypisywali tych samych. Pierwsza w oko wpadła mi Algiz. Podręcznik jasno wskazywał, że poprzez to, iż runa tłumaczona była również jako łabędź była ona wiązana z walkiriami, czyli wojowniczymi córkami Odyna, których zadaniem było sprowadzać do Walhalli dusze poległych w bitwie wojowników. Niemniej jednak mogła też być łączona z Heimdallem chociaż związek ten nie przemawiał do mnie postanowiłam zapisać obok runy zarówno jego jak i walkirie i ruszyłam dalej. Następną runą, która mogła być powiązana z bogami była Isa. Jako, że symbolizowała ona lód i zamrożenie pasowała jak ulał jako atrybut bogini Skadi żony Njörðra oraz nordyckiej bogini polowań oraz zimy. Zapisałam ją na pergaminie obok runy i wróciłam do tekstu. Ostatnią runą, która wpadła mi w oczy była Dagaz. Symbolizowała ona połączenie dnia i nocy, życia i śmierci. Jak ulał pasowała do Heimdalla, który poprzez sprawowanie pieczy nad Bifrostem łączył w ten sposób ze sobą różne światy. Podobnie w czasie Ragnaroku miał on zabić Lokiego jak i sam zginąć z jego ręki co paradoksalnie łączyło ze sobą zwycięstwo w pojedynku zwykle kojarzone z życiem jak i przegraną, która w tamtych czasach najczęściej wiązała się ze śmiercią. Wypisałam więc zarówno jego jak i runę i zwróciłam się do Hawka patrząc jak jemu idzie praca.
Drake patrzył na runy jakie mieli wypisane w pracach domowych oraz te które im się udało wyszukać w książce. - Jakoś damy radę. - Wyjął kartkę papieru i zaczął wypisywać w kolumnie wszystkie runy jakie udało im się odkryć. Popatrzył jeszcze na Wacusia - Całe szczęście że nie musimy przyporządkowywać całego alfabetu. - Do run miał malutki talent, nie aż taki jak do zaklęć, ale jednak jakiś tam jednak istniał. Zwłaszcza że to zadanie nie było aż tak wymagające i jedyne czego wymagało to spięcia pośladów i przeczytania kilku stron podręcznika. Zaczął więc zaraz obok każdej z run pisać imię odpowiadającego im bóstwa. Po jakimś czasie skończył. Nie wszystko było podane wprost przez podręcznik przez co musiał spożytkować też już posiadaną wiedzę na temat mitologii nordyckiej i jej panteonu. Przykładowo wielką matką w tej mitologii była Sif. - Skończyłem. - Rzucił do Wacława odkładając pióro na blat.
C. szczególne : krótka fryzura, zachrypnięty głos z trudnym do zidentyfikowania akcentem, papieros w ustach, ekscentryczne stroje, dziwaczny manieryzm i wieczny poker face
czas:F, 6 minut +3 za spóźnienie ilość run:4, 2 runy
W ostatniej chwili postanawiam porzucić swoją książkę na rzecz lekcji. Od "Leksykonu umarłych gwiazd" odrywam się z trudem, ale rozbudzone ostatnio nowe zainteresowanie runami skłania do wyjścia z dormitorium. Książka w końcu nie ucieknie, chociaż myśli wyrywają się w stronę zagadki eksplodującej pięciokrotnie gwiazdy, gdy kieruje swoje kroki w stronę odpowiedniej sali, zupełnie nieświadoma, że wtargnę na lekcję ze znaczącym spóźnieniem. Mamroczę przeprosiny w stronę nauczyciela, zajmuję miejsce i niezdarnie wyciągam z torby podręcznik, okręcając się w miejscu, żeby spytać kogoś o zadanie. Przez chwilę już myślę, że będę musiała biedzić się nad nim sama – co prawda zazwyczaj bardziej mi odpowiada ta strategia niż grupowe działania, ale materiału było sporo jak na jedną osobę i jedną godzinę lekcyjną – na szczęście nie ja ostatnia przekroczyłam próg sali. Machnięciem witam się z dziewczyną, która zajmuje miejsce obok mnie i przekazuję jej to, czego przed chwilą się dowiedziałam o zadaniu. Bez zwlekania zabieram się do tłumaczenia; nie mam zbyt wielkiego pojęcia o runach, ale kilka z nich mniej więcej rozpoznaję; z resztą pomaga mi podręcznik.