Ciemna i brudna sala do run świeciła pustkami. Na oknie stał jeden zwykły kwiat, którego można często spotkać w domach mugoli. Światła w sali prawie nie było i sprawiała ona wrażenie bardzo ponurej i zimnej. Gdyby nie ławki, można by było pomyśleć, że robi ona za kostnicę.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - Starożytne runy
Wchodzisz do Klasy Starożytnych Run, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Starożytne Runy. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Howard Forester oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Tecquala. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoi czara, z której unosi się niebieski dym. Na niej świeci się napis „teoria. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować dwa pytania i odpowiedzieć na nie. Gdy sięgniesz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z historii magii i run można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
pytanie nr 1:
Pierwsza kostka:
1 – Wypisz i opisz symbole związane z runą Algiz (łoś, łapy łabędzia, człowiek stojący na ziemii z wyciągniętymi w górę ramionami). 2 – Wypisz runy znajdujące się w kręgu Ognia (Kenaz, Fehu, Thurisaz, Sowilo, Gebo). 3 – Wymień kręgi energetyczne, do których należą runy (wody, powietrza, ziemi, ducha). 4 – Jakie rośliny symbolizuje Thurisaz? (nasturcja, rojnik) 5 – Która z run jest związana z grecką Temidą? Wytłumacz, w jaki sposób jest powiązana (Ehwaz). 6 – Opisz znaczenie runy Mannaz oraz przyporządkuj, do jakiego kręgu energetycznego należy.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
pytanie nr 2:
Pierwsza kostka:
1 – Narysuj i nazwij runy, energetycznie należące do Ziemi (Uruz, Iwaz, Berkano, Ingwaz, Odala). 2 – Podaj znaczenie trójki run: Algiz, Ingwaz, Raido. 3 – Narysuj runę, której symbolem jest orzeł i rubin (sowelo). 4 – Opisz, jak Runa Perdo wpływa na zdrowie człowieka (wzmacnia witalność, pobudza do pracy układ immunologiczny, dodaje sił i energii życiowej, pomaga walczyć z nałogami). 5 – Przypisz poszczególnym surowcom (kamień księżycowy, koral, hematyt) runy, które symbolizują. 6 – Narysuj wszystkie runy, które są nieodwracalne (Gebo, Hagal, Naudiz, Isa, Jera, Ehwaz, Sowelo, Ingwaz, Dagaz.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - historia i runy:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - pytanie 1:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - pytanie 2:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za pytania oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Lena weszla dziś do klasy trochę wcześniej niż zazwyczaj. Chciała dowiedzieć się czy wszyscy uczniowie odrobili zadaną prace i czy wszystkie trafią dziś do jej rąk. Weszła spokojnie, nie śpieszyła się. No, bo niby po co? Usiadął jak zawsze przy swoim biurku. Może i było stare, ale prawdopodobnie miało jakąś ciekawą historię na swoim koncie. Kobieta zbarbiła się lekko, a jej długie wlosy opadły na twarz. Chwila skupienia i jedna myśl: co dzisiaj zaproponuje uczniom na zajęciach?
Autor
Wiadomość
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Na lekcji zjawiła się jeszcze przed czasem o co zawsze bardzo dbała. Naprawdę w wyjątkowych jedynie sytuacjach zdarzało się, że przychodziła spóźniona. Punktualność była jedną z wielu cech, które zostały jej wszczepione przez rodzinę, które naprawdę sobie ceniła. Starożytne runy nauczane w Hogwarcie znacząco odbiegały od podobnych zajęć przeprowadzanych w Mahoukotoro. Przede wszystkim dlatego, że bazowały one na systemie znaków wywodzącym się z dawnej Skandynawii, gdy ona wcześniej zapoznawana była z systemem chińskich znaków używanych do produkcji amuletów i talizmanów, który był całkowicie inny. Mimo wszystko pojawiła się na zajęciach, licząc na to, że nauczy się czegoś zupełnie nowego. Nie spodziewała się tylko tego, że Fairwyn zrobi im na samym początku krótką kartkówkę. Japonka całe szczęście uczyła się co nieco, by utrwalić sobie wiedzę, której mogło jej brakować przez różnice w toku nauczania między jej dawną szkołą, a Hogwartem, ale mimo wszystko czuła się lekko zestresowana całą sytuacją. Szczęśliwie na większość odpowiedzi odpowiedziała raczej bez większego problemu choć niektóre z nich wydały jej się wyjątkowo trudne i nie miała pojęcia czy udało jej się udzielić na nie poprawnej odpowiedzi. W każdym razie na ogół była z siebie dosyć zadowolona i miała nadzieję, że uzyska z tego krótkiego sprawdzianu dosyć dobry wynik.
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Runy były jednym z przedmiotów, które traktował jako główne, dlatego starał się nie opuszczać zajęć – choć zdecydowanie przesiadywał za mało czasu nad książkami. Trudno mu było wygenerować na to odpowiednią ilość czasu... i nie była to kwestia jego wybiórczości, ostatnio wszystkie przedmioty traktował raczej po łebkach i czuł, że w czerwcu mocno tego pożałuje. Wtedy to już na pewno będzie musiał przemyśleć swoje priorytety, teraz jednak... cóż, teraz mógł udawać, że tkwi w błogiej nieświadomości. – Dzień dobry, panie profesorze – przywitał się na wejściu, gdyż Fairwyn jak zwykle siedział na swoim miejscu, a za nim tablica z pytaniami, które u większości uczniów wywoływały dreszczyk adrenaliny. Czy i on miał się czego obawiać? Cóż, prawdę powiedziawszy to tak, zupełnie nie czuł się przygotowany do dzisiejszych zajęć. Rozejrzał się po sali, zatrzymał wzrok na @Gabriel R. Swansea, zawahał się przez moment, a potem usiadł obok niego, uznając, że nie ma przecież nic do stracenia. Na runach raczej sobie nie pogadają... ale patrząc na napiętą sytuację między nimi, prawdopodobnie wyjdzie im to na dobre. Wyjął z torby pergamin, pióro i atrament, poprawił podwinięte mankiety koszuli i zabrał się do pracy nad wejściówką, bo miał świadomość, że nie ma na co czekać. Napocił się nad tym i właściwie na żadne z pytań nie potrafił odpowiedzieć tak wyczerpująco, jak by sobie tego życzył, ale siedział dzielnie do samego końca, licząc na to, że nagle go oświeci. I, cóż, właściwie w pewnym sensie tak się stało. Odpowiednie trybiki najwyraźniej się poruszyły i przypomniał sobie jak powinna brzmieć jedna z odpowiedzi. Naprędce skreślił to, co zdążył napisać i poprawił swoją wypowiedź. Kiedy skończył, zerknął na kuzyna. Wyglądał na zadowolonego i chyba poszło mu lepiej niż jemu...
Kostki:19 () + 10pkt za posta poniżej 24h od Edgara = 29 = PO
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Nigdy nie pałał jakąś wielką miłością do run; ani go to jakoś specjalnie fascynowało, ani tym bardziej nie było mu potrzebne do szczęścia, życia czy w sumie czegokolwiek tak naprawdę. Obyłby się doskonale bez poznawania tajników jakichś starożytnych alfabetów pozostałych po cywilizacjach, których czasy dawno przeminęły, bo i tak poza samymi lekcjami nie będzie miał z tej wiedzy żadnego pożytku. A jednak mimo to zdecydował się zebrać w sobie i pofatygować na zajęcia z myślą, że może dzięki wykazaniu podobnej inicjatywy jego (nie)kochani rodzice trochę z niego zejdą i nie będą mu od samego początku nowego roku truć czterech liter, że niewystarczająco się przykłada czy coś; w ich oczach wszak nawet coś tak mało przydatnego w codziennym życiu jak runy były elementem tego wszechstronnego wykształcenia, które tak na nim wymuszali. Nawet zadał sobie trudu, żeby przed zajęciami przewertować podręcznik i ogarnąć mniej więcej czego dotyczyły poprzednie lekcje. W końcu jednym z raczej powszechnie znanych faktów było to, że Fairwyn niemal każde swoje zajęcia rozpoczynał wejściówką i Will szczerze wątpił, żeby te miały się okazać jakimś wyjątkiem, a głupio byłoby zaraz na dzień dobry wylecieć na zbity pysk, skoro już się zdecydował prawie z własnej woli wziąć w nich udział. Wrzuciwszy tylko do torby niezbędne szpargały, opuścił ślizgońskie dormitoria z takim zapasem czasu, że na miejsce dotarł z na ładną chwilę przed rozpoczęciem lekcji. — Profesorze — rzucił po przekroczeniu progu klasy w kierunku nauczyciela, uzupełniając to o nieznacznie kiwnięcie głową. Jeden rzut oka na tablicę i wypisane na niej pytania mu wystarczył, by stwierdzić, że dobrze zrobił, zaglądając wcześniej do książki. Bez dalszej zwłoki zajął jakieś pierwsze lepsze wolne miejsce bliżej tyłu sali, wyciągnął czysty pergamin oraz pióro i zabrał się do pisania. Pytanie po pytaniu pewnie kreślił swoje odpowiedzi, nie zawieszając się na dłużej praktycznie przy żadnym z nich; całość poszła mu dość sprawie, co prawdopodobnie mniej zawdzięczał posiadanej wiedzy, która nie była jednak zbyt powalająca, a bardziej dobrej pamięci i szczęściu, że pytania dotyczyły akurat tego co sobie powtórzył, ale to tylko taki szczegół. Po skończeniu dla upewnienia jeszcze raz przejrzał swoje wypociny i nie doszukawszy się żadnych literówek ani innych tego rodzaju durnych błędów, zadowolony odsunął pergamin na skraj ławki, a następnie się wyprostował.
Nie miała przyjemności poznać innych lekcji run niż te z Edgarem Fairwynem, który zaczął uczyć akurat przed tym, jak ona dobiła do trzeciego roku. Tak więc z jednej strony przedmiot ten zawsze kojarzył jej się z przykrymi doświadczeniami, a z drugiej nie znała innych metod nauczania niż fairwynowska mordownia, co skutkowało tym, że jak bardzo by ją te lekcje nie męczyły, jakimś sposobem miała z run nie najgorszą wiedzę. Nawet ona powtarzała materiał z run przed lekcją. Teoretycznie wisiało jej, czy wyleci z sali, ale z doświadczenia wiedziała już, że po jednej takiej akcji było tylko gorzej, bo nadrabianie na własną rękę wybitnie jej nie szło, a chyba jeszcze nie trafił się taki odważny, który poleciałby na konsultacje do Fairwyna. Zwykle pisała wejściówki na styk, tym razem miała jednak niesamowite szczęście. Nie dość, że sporo pokrywało się z pracą domową, którą wyjątkowo zrobiła samodzielnie, a nie zerżnęła od kogoś mądrzejszego, to jeszcze resztę pamiętała z poprzednich lekcji. Mimo że pojawiła się w klasie ze skromną nadzieją, że uda jej się naskrobać na to Z, to gdy odkładała pióro zakwitła w niej nadzieja na najwyższą ocenę. Nigdy jeszcze jej się nie udało i podejrzewała, że drugiej takiej okazji nie dostanie.
Była pewnie z nielicznych osób, którym poziom narzucany przez Fairwyna nie przeszkadzał. Runy były jedną z tych dziedzin, którymi interesowała się jeszcze przed Hogwartem, a w szkole cisnęła je mocno od pierwszych zajęć. W efekcie na pewnym etapie sporo wyprzedziła rówieśników i trochę zalatywało jej nudą, przez co chcąc, nie chcąc zaczęła się opuszczać. Aż pojawił się Fairwyn, u którego, żeby w ogóle zaliczyć, trzeba było umieć tak, jak do tej pory na Wybitny. Lubiła wyzwania, więc to, że znów musiała zacząć się starać, było jej bardzo na rękę. Doszło już nawet do tego, że runami interesowała się na równi mocno, co historią magii. Z wejściówką rozprawiła się szybko, bo też dużo wcześniej niż zwykle przyszła do klasy. Dobrze wiedziała jednak, że raczej niewskazanym było kręcenie się, o rozmowach nie wspominając, więc z nudów obok jednych odpowiedzi zaczęła pisać drugie lewą ręką. Domyślała się, że pewnie ugodzi to w obsesyjny perfekcjonizm profesora, ale szczerze miała to w dupie. Raczej nie spodziewała się, by obniżył jej punkty za estetykę, jego komfort psychiczny interesował ją tyle, co jego ich.
Nie pamiętał, kiedy ostatnio był na lekcji Starożytnych Run. Temat go może jako-tako ciekawił, ale przecież zawsze miał milion innych, ważniejszych, spraw na głowie. Opuścił więc poprzednie zajęcia, a o nadrabianiu materiału nawet nie pomyślał. I to był błąd... Wszedł do sali na pewniaka, wielce dumny, że zaszczycił swoją obecnością profesora Fairwyna. Zupełnie tak, jakby ten służbista zwracał uwagę na byle Gryfona, otrzymującego mierne stopnie. Czarna płachta szkolnego uniformu powiewała za nim, gdy kroczył dziarsko przez środek sali, stukając butami o kamienną podłogę. Puścił oczko w kierunku Darcy i skinął głową Mattowi na przywitanie. Dostrzegł też Morgan, co zadecydowało o tym, że zatrzymał się tuż przy niej i zasiadł w sąsiedniej, pustej ławce. Rozsiadł się wygodnie, wyprostował plecy i odchylił sylwetkę nieco ku tyłowi, splatając ramiona za głową. A potem popatrzył na tablicę... Co, do chu... Znowu wejściówka?! Czy ten człowiek posiadał jakiekolwiek serce? Westchnął ciężko i rozpoczął poszukiwania pióra w swojej torbie bez dnia. Po paru minutach znalazł jakieś, niestety nie to samosprawdzające, które otrzymał na Święta. Niech to Avada trzaśnie! Zawsze ma pecha. Pytania na tablicy nic mu nie mówiły, mógł co najwyżej strzelać i improwizować, bawić się w bajkopisarza. Oparł się z rezygnacją na jednym ramieniu i począł się zmóżdżać. Nie potrafił jednak skupić myśli w pełni i wykrzesać z czeluści pamięci jakichś sensownych odpowiedzi. Coś tam nabazgrał, coś tam odgadł na logikę, ale nie był zbytnio zadowolony. Może gdyby czytał..? Albo chociaż usiadł w ławce z kimś mądrym. Prosić Morgan o pomoc nawet nie śmiał, szedł o zakład, że nauczyciel od razu pogrążyłby też dziewczynę, a tego by sobie nie wybaczył. Po upływie dziesięciu minut - oddał niechętnie pergamin ze swoimi marnymi wypocinami. Mina mu zrzedła i nie był już taki zadowolony z życia. Chyba opuści salę szybciej niż przypuszczał.
Kości: 13 Punkty kuferkowe: 2pkt Bonusy: + 5pkt za czas posta WYNIK: 13 + 5 = 18pkt (N)
Dickens V. Vardana
Rok Nauki : I
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : ścięte na wojskowo włosy, kilka tatuaży, kolczyk w uchu, jednak najbardziej charakterystyczne jest jego zagryzanie dolnej wargi lub własnych kości u dłoni
kostki:25 bonusy:+5 za czas,+1 za kuferek wynik: 31, czyli śliczne W
Starożytne runy, szybko, szybko. Spakował resztę swoich rzeczy do plecaka i szybko wybiegł z dormitorium. Tymczasowego lokum, w którym się nieźle rozgościł. Tak bardzo, że przyciął komara. Dlatego teraz biegł na zajęcia jak na złamanie karku, dlatego wyglądał jak psu wyciągnięte z gardła kiedy wbiegał do sali. Zatrzymał się, mocno dysząc.-Dobry.-Jak na sportowca, miał niezłą zadyszkę. Ciekawe czy to wina niewyspania, czy jego kondycja naprawdę się pogorszyła. Nie, to niemożliwe. Profesor przywitał ich wejściówką, co skomentował jedynie cichym przekleństwem pod nosem, mając nadzieję, że doszło to do uszu kilku innym osobom, w końcu znajdowali się nie tak daleko od niego. Zerkając na to, co przygotował ich profesor, zmarszczył mocno brwi, zastanawiając się nad możliwymi odpowiedziami. Czas go gonił, a on notował to, co dosłownie przychodziło mu do głowy. Bzdury, które gdzieś wisiały, jednak nie miały swojego końca, ani początku. Pisał jeszcze kiedy ogłoszono koniec wyznaczonego im czasu, niemal namiętnie pisząc na skrawku pergaminu. Niemal z czułością odprowadził swoje wypociny.
Finnegan Gilliams
Wiek : 20
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : blizny: podłużna na lewym nagarstku, po pogryzieniu na prawej kostce, pooperacyjne na klatce piersiowej
Ostatnio na runy sporo się spóźniła i chociaż jakimś cudem udało jej się wtedy zdać wejściówkę, to drugi raz nie zamierzała tak ryzykować. Przyszła do klasy przed jeszcze przed lekcją. Miała tylko nadzieję, że nie będzie pierwsza. Siedzenie samemu w klasie z nauczycielem samo w sobie było stresujące, a z Edgarem Fairwynem wręcz nie do wyobrażenia. Na szczęście w klasie było już sporo osób. Nawet przez moment zaczęła wątpić w sprawność swojego zegarka, szczególnie że wszyscy obecni byli już zajęci pisaniem odpowiedzi na pytania z tablicy. Wolała nie tracić czasu na wnikanie i po prostu zajęła miejsce, i jak najszybciej wzięła się za pisanie. W trakcie okazało się, że jednak zdążyła przed lekcją. Z ulgą przyjęła do wiadomości, że ma jeszcze dziesięć minut, bo tym razem pytania wydawały jej się dużo trudniejsze. Kiedy czas upłyną, nie była taka pewna, czy tym razem zostanie w klasie.
Punkty: czas (5), kostki (16), kuferek (0), stata (1) = 22 = Z
Nancy A. Williams
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
Znowu spóźniona! Czy kiedyś nauczy się pilnować czasu? Kolejny raz zasiedziała się w pokoju wspólnym i musiała biec na lekcję. Gdyby nie fakt, że za chwilę miały się zacząć starożytne runy pewnie nieco by zwolniła, ale na ten akurat przedmiot nie warto się spóźnić. Z drugiej strony i tak nie umiała za wiele i jak będzie kartkówka to pewnie czeka ją bieg w drugą stronę, do dormitorium. Ale co tam! Ruch to zdrowie, najwyżej sobie pobiega. A że postanowienia noworoczne jeszcze przez chwile były w niej silne stwierdziła, że od następnych zajęć uczy się systematycznie! Dobiegła na miejsce, wzięła głęboki wdech, poprawiła torbę na ramieniu i otworzyła drzwi. - Proszę, proszę, żeby jeszcze nie zaczął... - mruknęła do siebie pod nosem i weszła do sali. - Dzień dobry panie profesorze! - przywiała się uśmiechając się szeroko i naiwnie licząc, że coś jej to pomoże. Odetchnęła z ulgą. Wyglądało na to, że zdążyła! Heldze dzięki, że po świątecznym obżarstwie była w stanie tu tak szybko dobiec. Tylko, że po chwili pożałowała, że w ogóle tu przyszła. Kartkówka! No to koniec... Usiadła w wolnej ławce, wyjęła pergamin i pióro i zaczęła pisać. No, dużo czasu jej to nie zajęło i miejesca na pergaminie również. Westchnęła ciężko odkładając pióro i zaczęła zastanawiać się co też zrobi ze swoim wolnym czasem kiedy już zostanie wyproszona z klasy.
Bridget Hudson
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Jej obecność na starożytnych runach nie była zaskoczeniem. Zjawiła się w sali przed czasem, zajęła jedno z wolnych miejsc przy pustej ławce i wypakowała swoje rzeczy, przygotowując się do napisania wejściówki z pewnej partii materiału. Nie wiedziała do końca czego się spodziewać po teście, w ostatnim czasie była dość zabiegana i nie zanotowała dokładnie wymagań do kolejnych zajęć, lecz liczyła na łut szczęścia, że akurat będzie wiedziała, o co chodzi profesorowi. Przyglądała mu się nieco, ale zza kurtyny czekoladowych włosów, które odgarnęła za uszy dopiero w chwili otrzymania kartki. Po przeczytaniu zadań uśmiechnęła się pod nosem - nic jej nie zaskoczyło. Pewnie uzupełniała puste miejsca i luki, a pracę oddała jako jedna z pierwszych.
punkty: 36 (o ile się nie pomyliłam) [ 15 z kostek, 14 z pracy domowej, 4 za 41 pkt w kuferku i 3 za runy jako najwyższą statę. za termin bonusów brak.]
Miałam dużo zajęć i byłam naprawdę zmartwiona całą tą sytuacją z Cassianem, dlatego moje chodzenie do szkoły było dość wybiórcze – pojawiałam się głównie na zajęciach na których mi zależało najbardziej. Tego poranka popędziłam na zajęcia z transmutacji – choć nie był to mój ulubiony przedmiot to wiedziałam, że muszę go zdać na Owutemach. Jakież było moje zdziwienie, gdy wbiegając do Sali niemal z rozpoczęciem lekcji, zamiast poważnego i groźnego Pattona Craine’a dostrzegłam za biurkiem jeszcze poważniejszego i jeszcze groźnego Edgara Fairwyna, nauczyciela run, a przy okazji mojego wuja (choć szczerze powiedziawszy wątpię, żeby o tym pamiętał). Co najgorsze nauczyciel był opiekunem mojego domu, a co za tym idzie w obecnej sytuacji wolałam nie podpadać mu, ostentacyjnie wychodząc z sali, dlatego zdecydowałam się zająć miejsce gdzieś z boku i jakoś przewegetować nielubianą lekcje. Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że mamy do napisania wejściówke – nie byłam z tego faktu absolutnie zadowolona, bo runy raczej nie należały do moich mocnych stron. Zwyczajnie nie lubiłam ani przedmiotu, ani prowadzącego, zaś niechęć ta wzrastała dlatego, że trzymałam się bliżej z jego nieślubnym synem. Mimo wszystko jakieś podstawy run znałam z czasów, gdy jeszcze pojawiałam się na zajęciach, poza tym kartkówka w dużej części opierała się na zadaniu domowych, które odpisałam od koleżanki, żeby zdobyć punkty dla Slytherinu i coś z niego zapamiętałam, więc myślę, że w finalnym rozrachunku praca poszła mi całkiem nieźle, choć myślami byłam zupełnie gdzie indzie.
Klasa powoli się zapełniała, ale przygotowane zawczasu pytania na wejściówkę oszczędziło mu przypominania, że w jego klasie ma panować cisza. Edgar nie miał problemu z pracą w hałasie, wręcz przeciwnie, przez lwią część życia zarówno prowadził badania, jak i tworzył, w raczej niesprzyjających, terenowych warunkach. Po prostu nie lubił towarzystwa uczniów i im mniej zaznaczali swoją obecność, w tym lepszym był samopoczuciu. Po to z resztą zostawiał drzwi klasy otwarte, by mogli sobie rozmawiać przed lekcją zostać na korytarzu i widzieć, kiedy zaczyna się lekcja. Ludzie jednak niezbyt chętnie podłapywali ten trop, uciekł się więc do innych metod uciszania. Szuranie krzeseł czy nawet ich oddechy w prawdzie do niego docierały, podsycając niechęć do świata, ale dało się przeżyć, skupiając na własnej pracy. Gdy lekcja naprawdę już się rozpoczęła, zamknął drzwi i co jakiś czas zerkał znad rysunków naskalnych na uczniów, sprawdzając, czy ktoś już nie skończył. Kiedy pierwsza osoba odłożyła pióro, wziął czysty pergamin i zapisał na nim kilka tytułów, po czym poszedł między ławki, by sprawdzić odłożone już prace. - Davies, Strauss, Gallagher, Wykeham i Zakrzewski - wymienił, po tym, jak bez słowa sprawdził ich prace i oddał ich pergaminy - Idźcie, proszę, do biblioteki i przynieśli te książki - wręczył przygotowaną wcześniej listę @Beatrice R. Zakrzewski i przeszedł do kolejnej osoby. - Panno, Williams - jedno spojrzenie na kartkę @Nancy A. Williams właściwie wystarczyło, ale z łaski i tak ją wziął; chciał z resztą wiedzieć, czy wiedziała chociaż to, co napisała - Sugeruję, by pani do nich dołączyła i jak najszybciej nadrobiła materiał - rzucił zimno znad jej pergaminu, który chwilę później jej oddał. Do powrotu piątki wysłanej do biblioteki sprawdzał prace na szybko tłumacząc błędy, które dało się sprostować szybko. Być może, gdzieś w drodze powrotnej, spotkali @Bruno O. Tarly, którego Edgar również odprawił za brak wiedzy. Oddał ostatniej osobie jej pracę, po czym wziął książki od delegowanych do ich przyniesienia uczniów i położył je na wolnej, pierwszej ławce. - Jak już wiecie - zaczął - Runy były przez starożytnych wykorzystywane przede wszystkim w procesach magicznych - mówiąc, układał jednocześnie podręczniki równo na blacie i w porządku alfabetycznym - Obecnie większość poznanych rytuałów i temu podobnych, zastąpiliśmy efektywniejszymi metodami. Być może część z was nadal zastanawia się po co komu archeologia. Te osoby powinny w końcu zdać sobie sprawę, że część używanych przez was dzisiaj zaklęć, eliksirów, metod wróżenia itp. została wynaleziona właśnie w oparciu o starożytną magię. Na dzisiejszych zajęciach każde z was dostanie jedną inskrypcję, która swego czasu posłużyły jako inspiracja dla autorów współczesnych zaklęć i jako ich prawzór. Waszym zadaniem będzie odkrycie, o jakie zaklęcie chodzi. Możecie korzystać z przyniesionych książek i konsultować się ze mną. Są jakieś pytania? Wyjaśniwszy wszystko, rozdał uczniom ich zadania, a sam wrócił do odtwarzania nieczytelnych rysunków naskalnych.
--------------------------------------------------------------------------------- UWAGA, UWAGA! Czytajcie uważnie, bo napisałam to tylko raz! #michelleoftheresistance
Zadanie ma 3 części:
Wszystkie trzy opuściły forum.
Możecie zrobić wszystko w jednym poście lub w kilku. Czas macie aż do 29.01 godz. 21.37.
SPÓŹNIENI! Osoby spóźnione muszą najpierw napisać wejściówkę. Fabularnie Egdar Was odpytuje, bo szkoda mu czasu. Zasady zaliczenia takie jak w poprzednim poście, nie obowiązuje Was tylko 1. bonus. Jak już napiszecie posta, tu musicie poczekać aż Wam odpiszę i dam zadanie, co może zająć kilka dni, bo trochę z tym roboty, a ja różnie mam czas. Dla bezpieczeństwa umówmy się, że można przychodzić do 20.01., a ja najpóźniej 23.01 dam zadanie (jak ktoś przyjdzie wcześniej, to dostanie wcześniej).
Ostatnio zmieniony przez Edgar T. Fairwyn dnia Sro 1 Kwi - 13:46, w całości zmieniany 9 razy
Nancy A. Williams
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Burza brązowych loków na głowie i uśmiech przyklejony do twarzy, tatuaż z runą algiz na lewej kostce
W zasadzie to zaczęła się pakować tuż po tym jak oddała kartkę. Nie przejmowała się za bardzo, że nie zaliczy kartkówki, przyszła tu licząc na trochę szczęścia, albo jakiegoś wyraźnie piszącego ucznia w ławce obok. To nie tak, że nie chciała w tej lekcji uczestniczyć, bardzo chętnie zgłębiłaby tajemnice tych fikuśnych szlaczków, ale nie tym razem. Niestety była patentowanym leniem, a przerwa świątecznie wcale nie pomogła jej w mobilizacji do nauki no i prawdę mówiąc nawet nie otworzyła książek. Kiedy profesor wyczytał jej nazwisko wstała już spakowana i podeszła odebrać swoją pracę. Może jak ją natchnie jakaś motywacja to spróbuje odnaleźć poprawne odpowiedzi na zadania z kartkówki. - Oczywiście, do widzenia. - uśmiechnęła się przepraszająco i skierowała w kierunku wyjścia. Słysząc jakie zadanie czeka pozostałych w sali uczniów wręcz ucieszyła się, że została oddelegowana. W życiu nie rozwiązałaby zadania, które przygotował profesor. Postanowiła, że jeśli ponownie najdzie ją ochota na zajęcia to najpierw porządnie zgłębi zaległy materiał! Albo chociaż spróbuje. Albo może następnym razem uda jej się jakoś wymyślić poprawną odpowiedź! Dobre chęci to podstawa! Wyszła z sali i powędrowała do swojego dormitorium.
zt
Gunnar Ragnarsson
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 188 cm
C. szczególne : blizna z pazurów wzdłuż kręgosłupa do połowy pleców; na ramionach tatuaże run nordyckich wpisanych w islandzką, mistyczną symbolikę i zarys skalnych grani
@Nessa M. Lanceley nie była zbyt rozmowna, ale hej... to była lekcja szkolnego guru, więc nie wziął sobie tego do serca. Odchylił się na krześle w tył, będąc wdzięcznym za papier, który mu pożyczyła. Większość uczniów już pooddawała swoje prace. Wiedział, bo obserwował każdego z nich kolejno, żeby następnie zawiesić wzrok na profesorze sprawdzającym pergaminy. Poszło mu to całkiem sprawnie, za co należały się słowa uznania. Gunnar pierwszy raz widział Fairwyna w drygu pracy. Wcześniej nie było mu nigdy dane dostąpić tego zaszczytu. Jednak minuty mijały, a sytuacja na lekcji nie ulegała wielkim zmianom, dlatego w końcu utkwił spojrzenie na suficie, ignorując nagłą, spadającą na niego senność, o którą winił @Keyira Shercliffe i jej nocne schadzki. W końcu nauczyciel sprawdził wszystko, część uczniów odesłał do biblioteki po materiały i tą część Gunnar odprowadził spojrzeniem, zastanawiając się nad doborem tych konkretnie osób. Od tego nie byli prefekci? Nie zajmował sobie tą myślą długo głowy, decydując ostatecznie, że mniej roboty dla niego znaczy lepiej. Zamiast tego skoncentrował się na następnym zadaniu, jakie zostało im polecone. Korzystając z odpowiedniej pomocy materiałów dydaktycznych, szybko rozwikłał inskrypcję, zatrzymując się na szyfrze. Dlatego wstał, podchodząc do @Edgar T. Fairwyn. — Tu zrobił profesor błąd. Czy też osoba odpowiedzialna za konkretną inskrypcję. — Ale ja z problemem drugiej części zadania. Mogę liczyć na pomoc? Jego uwagę rozproszyło jedynie wyjście @Nancy A. Williams. Współczuł jej utraty lekcji, sam wiedząc jaka to strata. Dlatego zanotował sobie w pamięci, że może w idei bycia prefektem i stanowienia lepszego przykładu dla uczniów niż był dotychczas, może zaproponuje jej później pomoc. W końcu, skoro i tak już poprosił o nią Edgara, z pewnością będzie miał się czym podzielić.
I – inskrypcja: tojuzbylo.pl/wiadomosc/wikingowie-pochowani-w-swych-lodziach-odnalezieni-w-estoni II – kod: pytam Edgara > PIMMOTEDEIN III – anagram: opiszę później > IMPEDIMENTO
Bjørn H. Nordhagen
Rok Nauki : VI
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 182cm
C. szczególne : Blizna na lewej łopatce, włosy w nieładzie, bardzo jasna cera, heterochromia centralna
Czekał w niepewności na podanie wyników kartkówki. Nie poszło mu źle, przecież zapełnił praktycznie cały pergamin, odpowiedział na każde pytanie, a mimo to miał wrażenie jakby mu nie wyszło. Niemalże odetchnął z ulgą, gdy jego nazwisko nie padło razem z pozostałymi oddelegowanymi do biblioteki. Chyba by sobie nie wybaczył jakby zawalił taki przedmiot. Niby do najprostszych nie należał, ale przodkowie by na niego patrzyli z pogardą, na sto procent. Trafiłby prosto do Hel i jeszcze by go szturchnęli nogą Fenrirowi na pożarcie. Nawet jeśli nie wierzył w zaświaty, to taki byłby jego pośmiertny los. Wyszło jednak na to, że jego obawy były kompletnie nie na miejscu, bo ocenę dostał naprawdę dobrą. Przejrzał swoje błędy, kiedy dostał pergamin, słysząc tłumaczenie wiedział na co następnym razem zwrócić uwagę. Przede wszystkim na to, żeby się lepiej skupiać. Archeologia była ważna, tego był pewien. Zarówno ta mugolska jak i magiczna dostarczały wielu informacji na temat życia dawnych ludów, ich wynalazków, kultury. Sam nigdy by się nie wpakował w zawód archeologa, ale uczenie się o tym było przyjemnością, a rozszyfrowywanie run pochłaniało większość jego uwagi. Fairwyn zresztą przypominał mu jednego z nauczycieli, których miał w mugolskiej szkole – zawsze musiał być spokój i porządek, cisza panowała na każdej godzinie lekcyjnej, a dzieciaki nie wchodziły na głowę osobie prowadzącej zajęcia. I to było dobre rozwiązanie. Otrzymaną inskrypcję rozszyfrował dość szybko, przepisując runy na litery. Większość z nich napisał z pamięci, dlatego nim przeszedł dalej, sprawdził czy nie zrobił błędu. Dopiero wtedy zajął się kodem, korzystając z odpowiednich książek przyniesionych wcześniej przez oddelegowanych uczniów. Z początku się pomylił przy znaczeniu liczb, kiedy w drugim ciągu coś zaczęło nie grać. Wpatrywał się w cyfry, w pomoce naukowe, aż w końcu odkrył o co chodzi. Stąd poszło z górki, a kod ukształtował się na pergaminie przed nim. Przy rozszyfrowywaniu anagramu pojawił się jednak problem, jedna z liter się nie zgadzała. Nie przychodziło mu do głowy inne zaklęcie niż duritio, jednak nie zgadzał mu się brak i, za to obecność a. Szybko przejrzał rozwiązanie czy nie popełnił błędu i odkrył, że zagubiona litera znajduje się zaraz obok tej, która wychodziła mu z szyfru. Na wszelki wypadek napisał już odpowiedź do zadania dodatkowego. Skoro duritio miejscowo znieczula, zaklęty inskrypcją artefakt mógł pomagać starożytnym medykom podczas amputacji. Wikingowie prowadzący liczne walki odnosili wiele ran, które ulegały zakażeniom, a lepiej było pozbyć się objętej chorobą kończyny niż umrzeć w łożu. Kiedy nauczyciel był wolny od pytań innych uczniów, podszedł do niego z pergaminem by spytać o możliwość błędu w podanym kodzie liczbowym. – Panie profesorze, w ciągu liczb chyba jest błąd. Mam rozwiązanie, ale pasuje jeśli zamienię 3.6.4.4 na 3.6.4.3. Wytłumaczył, a jeśli wszystko się zgadzało – powrócił na swoje miejsce, siadając cicho i opierając się o oparcie.
Część I – inskrypcja: akademiaducha.pl/magia-starozytnych-wikingow Część II – kod: T – I – R – U – D – O – I Część III – anagram: Duritio
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Po powrocie z biblioteki z materiałami natychmiast usiadła do swojej porcji wiedzy, gorączkowo zajmując się otrzymanymi tekstami. Początkowo miała trochę problemów z samym przekładem, co wydawało się nawet jej nieco dziwne, zwłaszcza po tym, jak poszła jej wejściówka. Być może zbyt często robiła to z pamięci i myliły jej się niektóre runy? Nie zrażając się początkowymi problemami, w końcu z powodzeniem wykonała część zadania, ale z kolejną miała już większy problem. Okazało się, że potrzebowała pomocy profesora, ale po, być może nawet w pewnym sensie zadziwiająco burzliwych, konsultacjach, wspólnie udało im się dotrzeć do poznania treści całej otrzymanej inskrypcji. Już w ławce podjęła się przypisywaniu runicznemu zaklęciu pierwotnego przeznaczenia. Ceruisam, zaklęcie parzące, w aktualnej wersji było urokiem dotykającym różdżki ofiary i powodującym, że ta silnie rozgrzewała się w jego dłoni. Jednym z dawnych sposobów użycia go mogło być umieszczanie go na przedmiotach, których mistrz run chciał chronić przed, na przykład, kradzieżą, bowiem wywoływałoby oparzenia w momencie, gdy ktoś chciałby po nie sięgnąć.
CZĘŚĆ I: pl.wikipedia.org/wiki/Kamienie_z_Hunnestad CZĘŚĆ II: MUSCERIA (swoją drogą to byłaby ładna nazwa dla zaklęcia ) CZĘŚĆ III: CERUISAM
Wbrew temu, co mogłaby sugerować naprawdę przyzwoita ocena z wejściówki (aż sam się trochę zdziwił, że tak sprawnie udało mu się przyswoić materiał), runiarz był z niego żaden, więc zadanie, które kazał im wykonać profesor, początkowo zupełnie go przeraziło i słysząc skomplikowany instruktaż aż zaczął żałować, że się tu pofatygował. Szybko jednak okazało się, że odczytanie inskrypcji z pomocą podręcznika wcale nie było aż tak skomplikowane i poszło mu dość sprawnie; musiał się jednak sporo nagłówkować nad rozszyfrowaniem ukrytego w tekście kodu. Myślał i myślał, czas mijał nieubłaganie, a on za cholerę nie wiedział, jak się za to zabrać; schował zatem dumę do kieszeni i, śladem kilku innych uczniów, podreptał do profesorskiego biurka po pomoc. Fairwyn udzielił mu krótkiej, acz konkretnej podpowiedzi, która rozjaśniła gryfoński umysł i nadała znacznie większy sens pozornie przypadkowym liczbom, układającym się w kod; olśniony, wrócił do swojej ławki i zaczął skrobać zawzięcie po pergaminie, aż rozszyfrował z gąszczu cyfr i liter, że chodzi o zaklęcie Fallat, służące do ochraniania wzroku i umożliwienia patrzenia na słońce osobie, na którą zostało rzucone. Skoro wikingowie nie tylko prowadzili intensywną ekspansję, ale byli też wytrawnymi kupcami i wypuszczali się w dalekie morskie wyprawy, by podróżować poza tereny Skandynawii, ta magiczna inskrypcja mogła im służyć, by zapewnić lepszą widoczność na łodzi, gdy płynęli pod słońce. Zapisał wszystko, co udało mu się wyczytać i wydedukować, po czym odłożył pióro i, oparłszy się wygodnie na krześle, pozwolił myślom podryfować na chwilę w zupełnie innym kierunku.
CZĘŚĆ I: national-geographic.pl/aktualnosci/wyprawa-sladami-wikingow CZĘŚĆ II: (z pomocą) LATLAF CZĘŚĆ III: Fallat
Matthew C. Gallagher
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : zawadiacki uśmiech, podczas którego jego prawa brew zawsze unosi się nieco wyżej niż lewa; dołeczki w policzkach
Nie miał raczej wątpliwości co do swoich odpowiedzi na wejściówce, mimo że skończył pracę przed czasem. Wraz z paroma innymi uczniami został natomiast oddelegowany przez profesora Fairwyna do biblioteki. Skinął głową na znak zrozumienia, po czym podążył za panną Davies. Współczuł przy tym Nancy i Bruno, którym tym razem niestety się nie poszczęściło. Wiedział jednak, że nie może aktualnie koncentrować na nich swojej uwagi. Najważniejsza była lista książek sporządzona przez nauczyciela starożytnych run. Zerknął więc na nią i pomógł kolegom i koleżankom znaleźć wszystkie wskazane tam pozycje. Kiedy powrócił do klasy i przekazał mężczyźnie podręczniki, usiadł na swoim miejscu i uważnie słuchał kolejnych wskazówek, starając się wyciągnąć z tych zajęć jak najwięcej informacji. Domyślał się, że będą one niezbędne do wykonania zleconego przez profesora Fairwyna zadania, więc nawet zrobił sobie jakieś pomocne notatki. Wreszcie zasiadł nad swoją inskrypcją, która została spisana za pomocą futharka. Znał ten alfabet, więc transliteracja nie sprawiła mu większych problemów. Sprawnie przepisał inskrypcję za pomocą łacińskich liter. O wiele trudniejszy okazał się jednak drugi etap pracy, w którym musiał rozgryźć konkretny szyfr. Przejrzał zlokalizowane na podstawie odczytanej inskrypcji źródło naprawdę wiele razy, żeby natrafić w kodzie na jakąś prawidłowość. Kiedy już mu się wydawało, że jest bliski rozwiązania, niestety okazywało się, że hasło nie miało większego sensu. Zrewidował jednak wreszcie swoją metodę i zdał sobie sprawę z tego, o co w tym wszystkim chodzi. Kiedy rozwikłał zagadkę, odpowiedź stała się jasna i klarowna. Odnotował więc konkretne litery na pergaminie, przechodząc do rozczytania anagramu. Lubił tego typu zagadki, chociaż tym razem musiał również sięgnąć pamięcią do wiedzy nabytej na innych lekcjach, żeby dopasować jakieś zaklęcie do tego zbioru. Wreszcie udało mu się znaleźć to jedno, które odpowiadało odnalezionym przez niego literom – Orchideus. Zapisał je i zaczął zastanawiać się nad tym, jak mogło działać starożytne zaklęcie umieszczone na jakimś artefakcie lub w jakimś konkretnym miejscu. „Skoro Orchideus wyczarowuje bukiet kwiatów, myślę że starożytny prawzór tego zaklęcia mógł być wykorzystywany do wzrostu plonów. Dzięki zawarciu jego inskrypcji w jakimś miejscu lub na jakimś przedmiocie znajdującym się w pobliżu hodowanych roślin, można było znacząco przyśpieszyć proces ich dojrzewania lub zwiększyć oczekiwane zbiory.” – Zawarł w swojej pracy również przypuszczenia co do dawnego zastosowania zaklęcia, po czym odłożył pióro i pergamin na bok, oczekując na upływ wyznaczonego do tego zadania czasu. Przy okazji zerknął jeszcze raz na swój tekst i sprawdził, czy nie ma w nim żadnych błędów.
Część I – Inskrypcja: wikiwand.com/pl/Kamień_runiczny_z_Dynna Część II – Kod: U – H – I – E – S – R – C – D – O Część III – Anagram: ORCHIDEUS
bez pomocy profesora, wykonane zadanie dodatkowe
Elizaveta Konstantinova
Rok Nauki : VI
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 164
C. szczególne : Albinoska -> białe włosy, brwi i rzęsy, bardzo jasna cera z różowymi akcentami
Choć była raczej pewna swoich odpowiedzi, niepewność i tak pozostała. Dlatego odetchnęła z ulgą gdy okazało się, że mogła zostać w klasie. Zostało już tylko nie dać się wyrzucić na kolejnych etapach. Zadanie z początku całkiem jej spasowało. Choć alfabetu runicznego tak dobrze nie znała, udało jej się z pomocą książki szybko dojść do tego, co było tam zakodowane. Nawet znalazła błąd w zapisie, którego jednak postanowiła na razie nie zgłaszać, a jedynie wspomnieć o tym w swojej pracy. Problem pojawił się dopiero przy rozszyfrowaniu kodu. Próbowała na różne sposoby, wyliczała sumę z liczb, liczyła konkretną ilość liter w wersach i dopasowywała do podanego kodu. Jednak po jakimś czasie musiała sama przed sobą przyznać, że bardziej skupiała się na jak najładniejszym przepisaniu run po raz dziesiąty, aniżeli rozwiązaniu zagadki. Podeszła więc do @Edgar T. Fairwyn . - Panie profesorze – zaczęła i pokazała swoje notatki. – Udało mi się rozczytać inskrypcję, przy okazji wydaje mi się, że tutaj jest błąd i powinno być Y nie Z – wskazała w zaznaczone miejsce. – Mam jednak problem z drugą częścią zadania. Szybko dostała małą podpowiedź i wróciła do ławki, dalej się głowiąc. Ze względu na swoje problemy postanowiła po raz kolejny przepisać runy i dotychczasowe rozwiązania na czystą kartkę, żeby dobrze i schludnie to wyglądało, bo na jej poprzedniej zdążył się zrobić bałagan zapisków. I kiedy skończyła idealne kreślenie ostatniej z run, wpadła wreszcie na pomysł. Zaczęła powoli podstawiać litery i w mgnieniu oka udało jej się odnaleźć zaklęcie. Chciała oczywiście wykonać zadanie dodatkowe, z tym że był to twardy orzech do zgryzienia. CLAMOR zmuszało drugiego czarodzieja do silnego i niekontrolowanego ataku płaczu, a dodatkowo było ono zaklęciem ofensywnym. Chociaż nie była pewna swojej odpowiedzi, postanowiła zapisać przemyślenia, a nóż były one poprawne. Stwierdziła bowiem, że skoro wikingowie często walczyli, przydatnym mogło być zapisanie przez mistrza run prawzoru tego zaklęcia na broni, by przy uderzeniu, a może i zbliżeniu się do przeciwnika, wywoływał on u niego właśnie magiczne podrażnienie lub łzawienia oczu. Widoczność w walce jest jedną z kluczowych rzeczy, dlatego mogło być to równie kluczowe wykorzystanie tego prawzoru.
CZĘŚĆ I - INSKRYPCJA: https://pl.linkfang.org/wiki/Kamie%c5%84_runiczny_ze_Skivum (po zmienieniu z na y) CZĘŚĆ II - KOD: skorzystała z jednej podpowiedzi -> M - L - O - C - R - A CZĘŚĆ III - ANAGRAM: CLAMOR Wykonane zadanie dodatkowe
Tym razem wyjątkowo nie stresował się, kiedy profesor Fairwyn sprawdzał jego kartkówkę. Siedział spokojnie, wpatrując się w profesora i starając się nie spoglądać na kuzyna, który zajął miejsce tuż obok. Po co? Nie wiedział. W końcu na runach i tak nie mogli porozmawiać, mogli jedynie podpaść Edgarowi przez jakieś szepty lub inne formy "przeszkadzania", które nie dla każdego mogły być czymś, na co zwróciliby uwagę. Starał się odsunąć swoje myśli od kuzyna, a także powstrzymać się przed chęcią przypadkowego dotknięcie go, czy celowego złamania pióra, żeby pożyczyć jedno z tych Elijahowych. No cóż, silna wola to podstawa i taką postawę na dzisiejszej lekcji przybrał Gabriel, niewzruszenie wpatrując się w sylwetkę profesora, który opowiadał o starożytnej magii. W sumie, Fairwyn miał rację, nigdy nie zastanawiał się jaka była geneza powstania zaklęć, eliksirów, a już tym bardziej dziwnych sposobów wróżenia, jednak nie zdziwiło go, że pochodziły one od ich przodków i wiązały się z runami. Kiedy dostał swoją inskrypcję szybko zajął się rozszyfrowywaniem tego, co było na niej zapisane. Okazało się to dość ciekawe, jednak kod go trochę zagiął. Szczególnie przez bliskość Elijy, który bazgrał sobie coś obok. Gabriel nie mógł porządnie się skupić, jednak nie chciał pytać o podpowiedź nauczyciela. Ambicja godna Ślizgona. Kiedy już miał się poddać zwrócił uwagę, że źle przepisał swój tekst. Kiedy poprawił swój błąd, kod nagle zrobił się logiczny, a sam Gabriel zapałał nowym entuzjazmem do zadania. Miał szczęście i jego zaklęcie było dość krótkie, przez co szybko nadrobił stracony czas.
Część I: national-geographic.pl/historia/wikingowie-krola-piasta-nieczyste-interesy-slowian-i-skandynawow
Cześć II :O-D-R-U Część III:DURO - zamienia przedmiot w kamień
Elijah J. Swansea
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Paradoksalnie przy Gabrielu nie czuł się nieswojo, nawet jeśli ich stosunki ostatnio były napięte i nic nie zapowiadało tego, by miały ulec poprawie. Być może była to kwestia lat spędzonych w jego towarzystwie? Zawsze byli blisko – zawsze miał go przy swoim boku lub mniej-więcej w zasięgu wzroku. Był jego wsparciem, cichą kompanią, stałym punktem, który pozwalał mu odnaleźć się we własnych myślach. Przy nim potrafił się skupić... jak więc mógłby przejść obok obojętnie? Wciąż bez słowa, zabrał się do pracy nad przygotowanym przez profesora Fairwyna zadaniem. Nie należało ono do najłatwiejszych, bo choć z futharkiem poradził sobie bez najmniejszych problemów, złamanie kodu wymyślonego przez nauczyciela zajęło mu dłuższą chwilę. Z zagryzioną wargą, wgapiał się w kartkę dobrych kilka chwil i dopiero po jakimś czasie dostrzegł w tym jakikolwiek sens. Powoli zaczął składać je w całość i po kilku minutach miał gotowy ciąg liter, z którego ułożył zaklęcie. Na pergaminie dopisał treść dodatkowego zadania: zaklęciem furnunculus można było oznaczać miejsca lub przedmioty, które chciało się zabezpieczyć, nie robiąc przy tym krzywdy drugiej osoby. Domniemany złodziej zostałby w dość paskudny sposób oznaczony, dzięki czemu można było łatwiej go znaleźć.
Część I: mediewalia.pl/publicystyka/kamien-runiczny-z-jelling-krola-gorma-to-falszerstwo/ Część II: C - U - F - U - N - S - U - R - N - U - L Część II: Furnunculus + zadanie dodatkowe
Chciała się odezwać do @Gunnar Ragnarsson, gdy tylko się dosiadł, jednak wejściówka skutecznie sprawiła, że posłała mu jedynie pociągłe spojrzenie i przepraszający uśmiech. Nie chciała kolejny raz podpadać Fairwrynowi, więc w milczeniu wzięła się do pracy. O dziwo wyglądała tylko strasznie i skomplikowanie, bo nawet nieźle sobie poradziła. Gdy karmelowe ślepia przesunęły z zaciekawieniem po sali, dostrzegła, że większość obecnych na zajęciach była w jakieś elicie związanej z tym przedmiotem. Westchnęła bezgłośnie, raz jeszcze sprawdzając swoją pracę, zanim ją oddała. Profesor szybko przechodził do rzeczy, żegnając jedną puchonkę, a resztę wysyłając po księgi. Jeden z gryfonów również nie miał szczęścia i już myślała, że ją również ominie druga część zajęć, gdy Fairwryn rozpoczął lekcje na dobre. Dziś miała szczęście. Dostała swoją inskrypcję, przyglądając się jej w ciszy i skupieniu — zwariował. Ona miała takiego pecha czy wylosowała po prostu trudny egzemplarz? Zagryzła dolną wargę, zaciskając pióro w dłoni i szykując sobie czyste pergaminy. O dziwo poświęcony runom czas owocował, bo gdy tylko odkryła, co i jak ma zrobić, poszło jej sprawnie — sama była zaskoczona, że jak na siebie, dość szybko uwinęła się z tłumaczeniem, dochodząc do ukrytego w tekście zaklęcia. Wcześniej jednak miała mały problem - niewielki błąd, zrządzenie losu, mianowicie brakowało kodu na jedną z literek - rozmazał się atrament, o czym poinformowała nauczyciela, a ten udzielił jej odpowiedniej pomocy, aby dokończyć zadanie. Odczytanie kodu nie było proste, a do tego chodziło o naprawdę przykry czar. Zaczęła pisać zadanie dodatkowe: Dostrzegając postawę obronną rysunku oraz tego, że było to miejsce spoczynku — wniosek był prosty! Zabezpieczenie magiczne chroniło nie tylko przed złymi mocami, ale także przed hienami cmentarnymi i ewentualnymi śmiałkami, chcącymi pozbyć się nagrobka, aby spoczywająca tam osoba odeszła w zapomnienie. Na tamte czasy i możliwości medyczne, powstałe na jego skutek rozległe rany na ciele mogły okazać się śmiertelne. Ludzie mogli uwierzyć, że ów grób jest przeklęty i więcej nie zakłócać jego spokoju.
Część I - Inskrypcja: http://www.wikiwand.com/pl/Kamie%C5%84_runiczny_z_Krogsty Część II - KOD: P-U-S-C-R-E-M-T-E-M-S-A Część III - Anagram: Sectumsempra Dodatkowe Zadanie: Jest!
Spojrzała na swoje zadanie i zabrała się do pracy. Pierwsza część nie była taka prosta jak mogła się wydawać. Na początku myślała, że wystarczyło odczytać zapis runowy, a później poszukać odpowiednich liter na danej stronie i książce. Jednak złapała się na jednym błędzie, że jedną literę pomyliła i nie wychodziło jej. Dopiero jak przyjrzała się dostrzegła swój błąd i go naprawiła. Drugi etap, czyli szukanie liter potrzebnych doczytania hasła. Nie wychodziło jej tutaj. Nie miała pojęcia gdzie jest błąd czy jest on przez przypadek nauczyciela, czy jej. Dlatego zdecydowała się skonstruować z nauczyciele, by dowiedzieć się powód dla czego jej nie wychodzi. Okazało się banalny i raz jeszcze spojrzała. Tym razem znalazła odpowiednie hasło i zaklęcie samo się ułożyło. Tak miała przed sobą zaklęcie i zadanie było zakończone wszystko zapisała na swojej kartce.
Część 1: https://pl.wikipedia.org/wiki/Brosza_z_Meldorf Część 2: E - R - F - I - C - E - I - L - A Część 3: C - A - L - E - F - I - E - R - I
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Nie czuł ani krzty stresu, gdy profesor zabrał się za sprawdzenie jego pracy; wiedział, że poszło mu całkiem nieźle, a nawet – jak się okazało – wprost wybitnie i tym razem wylot z klasy na ryj mu w żadnym razie nie groził. Od niechcenia powiódł spojrzeniem za osobami, którym zbrakło wiedzy i/lub szczęścia i zostały wywalone z lekcji, po czym pełnię swojej uwagi przeniósł na pergamin z zadaniem, a cienka zmarszczka przecięła jego czoło. Zabrał się jednak od razu do pracy. Pierwsza część poszła mu dość sprawnie – zdecydowanie nie określiłby się ekspertem od tych wikińskich szlaczków, ale z pomocą podręcznika odczytanie ich i przełożenie całości na alfabet łaciński okazało się niemal dziecinnie proste. Znacznie większe wyzwanie stanowiło już odcyfrowanie kodu na podstawie źródła, które mu wskazała wcześniejsza inskrypcja; William początkowo nawet odniósł wrażenie, że otrzymany od Fairwyna ciąg cyferek nie ma większego sensu – wyglądało to na jakiś kompletnie losowy zbiór liczb bez żadnego ładu i składu, nijak mający się do tekstu. Dwoił się i troił, żeby znaleźć w tym jakąś prawidłowość, ale coś mu ciągle umykało i to co mu wychodziło miało jeszcze mniej sensu. Wrodzona ambicja nie pozwalała jednak Ślizgonowi poddać się i poprosić belfra o podpowiedź, jak zrobiło to już kilka osób przed nim. Zacisnął po prostu zęby i po raz kolejny z rzędu przyjrzał się swoim nieco chaotycznym notatkom, ale nadal nic; nieco sfrustrowany tym faktem właśnie zaczął rozważać przełknięcie dumy i zwrócenie się jednak o tą pomoc, w końcu orzeł z run był z niego żaden, kiedy w końcu dojrzał co robił nie tak. Był to tak głupi i oczywisty błąd, że miał ochotę aż palnąć się otwartą dłonią w czoło. Naniósł od razu poprawkę i nagle wszystko stało się dużo jaśniejsze, a odnalezienie ukrytego zaklęcia okazało się wręcz prościzną. Anagram sam w sobie nie nastręczył mu bowiem już aż tak wielkich trudności w rozszyfrowaniu. Znając zaś nazwę czaru, nie musiał zbyt długo zastanawiać się nad jego potencjalnym zastosowaniem w zamierzchłej przeszłości. Protego to zaklęcie ochronne służące do wyczarowania niewidzialnej bariery chroniącej rzucającego przed innymi czarami i urokami, więc mistrz run mógłby nanosić tą inskrypcję na tarcze wikińskich wojowników, żeby w ten sposób wzmocnić ich właściwości obronne w walce. Zapisawszy to wraz z resztą zadania na czystym arkuszu pergaminu, odsunął go na bok i odchylił się na krześle, splatając dłonie na karku. Nie ma co, mógł być z siebie naprawdę zadowolony, zważając na to, że z runami nie był za pan brat. Dzisiejsze sukcesy wprawdzie na pewno nie rozbudziły w nim jakiejś ukrytej miłości do przedmiotu, bez przesady, ale skłamałby mówiąc, że to wyzwanie zupełnie mu się nie podobało. Zapewne tylko dlatego, że mu po prostu świetnie poszło, ale mniejsza akurat z tym.
Część I – inskrypcja: historykon.pl/nowe/odkrycie-z-kanady-zmienia-historie-wikingow Część II – kod: G – E – T – R – O – O – P (samodzielnie) Część III – hasło: PROTEGO + zadanie dodatkowe
Darcy U. Hirrland
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : amerykański akcent, blizna na lewym przedramieniu, przygarbiona postawa i czerwona szminka na ustach
Mimo wcześniejszej pewności siebie i przekonania, że wejściówka poszła jej całkiem dobrze, Darcy nie mogła oprzeć się nerwowemu spoglądaniu w stronę sprawdzającego prace nauczyciela. Odetchnęła z ulgą, kiedy wśród wyproszonych osób nie padło jej nazwisko. Rozsiadła się wygodniej na krześle, spoglądając na resztę ocalałych; w ciemnych tęczówkach można było dostrzec cień dumy i samozadowolenia. Krótką jednak okazała się być ta chwila triumfu, bowiem bardzo szybko znalazła się przed nią kolejna kartka z kolejnym zadaniem do rozszyfrowania. Westchnęła ciężko i tak jak pozostali uczniowie otworzyła posłusznie podręcznik, rozpoczynając skrupulatną pracę nad tłumaczeniem. Zadanie zajęło jej więcej czasu niż pozostałym, zdążyła się pomylić w kilku miejscach, przez co hasło wychodziło jej jakieś takie nieskładne. Ostatecznie jednak dobrnęła do końca, mocno zdenerwowana całym zadaniem. Jej pergamin wyglądał niechlujnie, pełno było na nim przekreśleń i zamazywań, przez co mina Gryfonki nie była już taka wyraźna jak na początku lekcji. Nie podjęła się zadania dodatkowego, bo nie dość, że nie starczyłoby jej czasu, to zwyczajnie miała dość bawienia się runami. Głowa ją rozbolała od małych literek, a poszczególne znaki przeskakiwały jej między oczami. Ostatni raz spojrzała więc na swoją pracę, podpisała się i tak jak poprzednio odłożyła na skraj ławki.
I - Inskrypcja: islandia.org.pl/kensingt.html II - kod: C-A-L-A-T-O-N-I-U-A-E-T III - zaklęcie: Anteoculatia
Harriette Wykeham
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168
C. szczególne : za duży, powyciągany wełniany sweter na grzbiecie, łańcuszek z obrączką na szyi
Razem z czwórką innych osób, które napisały jako pierwsze poszła do biblioteki po wskazane przez profesora książki. Trzeba przyznać, że mimo bycia pewną swoich odpowiedzi, serce na moment jej stanęło, gdy kazał im wyjść z klasy. Czy mogła aż tak się mylić? Przy Fairwynie zawsze się trochę bała i miała problemy z logicznym myśleniem, kiedy zwracał się bezpośrednio do niej, co było o tyle kłopotliwe, że gdzie jak gdzie, ale w jego klasie była to niezbędna umiejętność. Wracając natknęli się na wychodzącego z sali @"Bruno Turly" i wyglądało na to, że on już nie wróci. Wyszczerzyła do niego zęby bez krzty złośliwości. Każdemu się mogło zdarzyć wylecieć i osobiście wolałaby z tego żartować. - Ciesz się wolnością! - rzuciła mu emfatycznie, choć kwestia jego wolności była mocno względna, jeśli zamierzał nadrabiać straconą lekcję, a po ilości targanej przez nich z powrotem do klasy dodatkowej literaty wnosiła, że trochę będzie się działo. W klasie okazał się, że nie będzie jednak tak źle, a ilość książek wynikała raczej z tego, że każdy miał trochę inne zadanie, a przynajmniej na tyle, by potrzebować innych pozycji. Samo zadanie było zaś jej zdaniem bardziej żmudne niż trudne. Zawsze lubiła rozgryzać językowe kody, które w gruncie rzeczy były dla niej logiczną zagadką, jednak oprócz potrzeba było też mnóstwo skupienia, precyzji i cierpliwości z czym u niej bywało gorzej. Mimo wszystko ostatecznie udało jej się wszystko rozpracować.