Ciemna i brudna sala do run świeciła pustkami. Na oknie stał jeden zwykły kwiat, którego można często spotkać w domach mugoli. Światła w sali prawie nie było i sprawiała ona wrażenie bardzo ponurej i zimnej. Gdyby nie ławki, można by było pomyśleć, że robi ona za kostnicę.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - Starożytne runy
Wchodzisz do Klasy Starożytnych Run, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Starożytne Runy. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Howard Forester oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Tecquala. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoi czara, z której unosi się niebieski dym. Na niej świeci się napis „teoria. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować dwa pytania i odpowiedzieć na nie. Gdy sięgniesz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z historii magii i run można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
pytanie nr 1:
Pierwsza kostka:
1 – Wypisz i opisz symbole związane z runą Algiz (łoś, łapy łabędzia, człowiek stojący na ziemii z wyciągniętymi w górę ramionami). 2 – Wypisz runy znajdujące się w kręgu Ognia (Kenaz, Fehu, Thurisaz, Sowilo, Gebo). 3 – Wymień kręgi energetyczne, do których należą runy (wody, powietrza, ziemi, ducha). 4 – Jakie rośliny symbolizuje Thurisaz? (nasturcja, rojnik) 5 – Która z run jest związana z grecką Temidą? Wytłumacz, w jaki sposób jest powiązana (Ehwaz). 6 – Opisz znaczenie runy Mannaz oraz przyporządkuj, do jakiego kręgu energetycznego należy.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
pytanie nr 2:
Pierwsza kostka:
1 – Narysuj i nazwij runy, energetycznie należące do Ziemi (Uruz, Iwaz, Berkano, Ingwaz, Odala). 2 – Podaj znaczenie trójki run: Algiz, Ingwaz, Raido. 3 – Narysuj runę, której symbolem jest orzeł i rubin (sowelo). 4 – Opisz, jak Runa Perdo wpływa na zdrowie człowieka (wzmacnia witalność, pobudza do pracy układ immunologiczny, dodaje sił i energii życiowej, pomaga walczyć z nałogami). 5 – Przypisz poszczególnym surowcom (kamień księżycowy, koral, hematyt) runy, które symbolizują. 6 – Narysuj wszystkie runy, które są nieodwracalne (Gebo, Hagal, Naudiz, Isa, Jera, Ehwaz, Sowelo, Ingwaz, Dagaz.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - historia i runy:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - pytanie 1:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - pytanie 2:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za pytania oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Lena weszla dziś do klasy trochę wcześniej niż zazwyczaj. Chciała dowiedzieć się czy wszyscy uczniowie odrobili zadaną prace i czy wszystkie trafią dziś do jej rąk. Weszła spokojnie, nie śpieszyła się. No, bo niby po co? Usiadął jak zawsze przy swoim biurku. Może i było stare, ale prawdopodobnie miało jakąś ciekawą historię na swoim koncie. Kobieta zbarbiła się lekko, a jej długie wlosy opadły na twarz. Chwila skupienia i jedna myśl: co dzisiaj zaproponuje uczniom na zajęciach?
Autor
Wiadomość
Caesar T. Fairwyn
Wiek : 27
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192 cm
C. szczególne : Brak dwóch palców, wysoki wzrost, skupiona twarz, zimne spojrzenie, wyraźna nieśmiałość wobec młodych dam.
Znudzony oparł brodę o dłoń. Starał się nie słuchać rozmów, skutecznie ignorował fakt parę najwyraźniej przygłupich panienek, urządzających sobie piknik w Sali Run. Caesarowi nie chciało się nawet czepiać, wyjątkowo zmęczony po bezsennej nocy spędzonej na czytaniu. Był wyjątkowo spięty, spięty bardziej niż zawsze. Skupienie przychodziło z trudem, literki z podręcznika do zaklęć wdzięcznie tańczyły po całym podręczniku, sprawiając że z minuty na minutę robiło mu się coraz bardziej niedobrze. Uwagę młodego Fairwyna pochłonęło "l" dziwnie gibiące na boki, halucynacje wywołane brakiem snu coraz bardziej pochłaniały jego uwagę sprawiając, że Ślizgon kompletnie zatracił się w swych myślach. Zaskoczony na tyle na ile pozwalał mu dość obojętny wyraz twarzy, spojrzał na osobę, zakłócającą szalony pęd w głowie. Chłopak delikatnie zmarszczył czoło, poprawił na swym krześle i odrzekł. - Siadaj Lightingale - zabrzmiało zadziwiająco oschło. Nawet jeśli Caesar nie był zbyt wylewny w swych słowach czy czynach, można było zauważyć kiedy miał zły dzień i zdecydowanie złym dniem można było nazwać ten. Nic nie zmieniało faktu, że poczuł się źle, bo w żadnym wypadku nie powinien wyżywać się na tej dość nieznajomej blondynce. Rozluźnił spięte mięśnie twarzy, zacisnął palce u nasady nosa i zażenowany pokręcił głową. Rzeczone panienki jeszcze bardziej się rozchulały, całkowicie ignorując fakt, że ktokolwiek inny może chcieć powtórzyć materiały na lekcje albo przynajmniej spędzić chociaż odrobinę chwili w spokoju. Niestety za bycie niewychowanym odjąć punktów nie mógł, dlatego dalej próbując ignorować denerwujące szczebiotanie, powiedział. - Myślę, że cukier okazał się być na tyle ogłupiającym, że nawet nie zdają sobie sprawy z tego, jak wielkie zamieszanie robią. - strzelił kościami palców całkowicie nie przejmując się tym, że towarzyszącą mu dziewczynę może to obrzydzić. Dzisiaj był wyjątkowo zły i wyjątkowo podirytowany i najdrobniejszy, nieudany ruch doprowadzał go do szewskiej pasji. Pierwszy raz ucieszył się tak na widok swego ojca, rozmowy ucichły, a on skupił się na czymś co faktycznie sprawiało mu przyjemność. Skupiony słuchał słów Edgara, chociaż zmęczenie dalej dawało się we znaki. Nawet dobry wynik wypracowania i 10 punktów dla domu nie poprawiło Caesarowego humoru, dlatego kiedy przyszedł czas na wykonywanie zadania, szybko do tego przystąpił. Pieśni okazała się być dość problematyczna, rchłopak nigdy nie miał większych problemów z nauką, co nie znaczyło, że wszystko szło mu jak z płatka - nauczyciel run potrafił go zaskoczyć, przywalić soczystym testem z run, by skutecznie ostudzić Fairwynowską dumę z własnych wyników w nauce. To wszystko jeszcze bardziej go napędzało, sprawiało, że chciał poznawać więcej i częściej, często ignorując sen. Kiedy skończył odłożył pióro na blat i rozejrzał się po klasie, nie był jednym z pierwszym, ale zdecydowanie bardziej kusiła opcja bycia jednym z najlepszych.
tłumaczenie:
heitir yggdrasill niepolskich znaków brak
Harriette Wykeham
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168
C. szczególne : za duży, powyciągany wełniany sweter na grzbiecie, łańcuszek z obrączką na szyi
Zachichotała na uwagę Lysa i rozejrzała się po sali licząc udział uczniów każdego domu. - Zauważyłeś, że nas jest zawsze na runach najwięcej? Nie zdążyli się jednak pochylić nad tym fenomenem, bo do klasy wszedł Fairwyn, co natychmiast usadziło Ettie. Zamarła na moment, kiedy Fire z marszu oberwała minusowymi punktami za siedzenie w pierwszej ławce, ale zaraz przypomniał sobie, że ona nie miała z profesorem żadnej kosy na tym punkcie. Lubiła transliterację, chociaż kiedy spojrzała na tekst, który dostała, początkowo zwątpiła. Co druga runa w ogóle nie wyglądała na żadną znaną jej odmianę futharku. Zerknęła ukradkiem do Lysa, sprawdzając, czy jego też takie jest i na tym właściwie kończyły jej się pomysły na odwleczenie pracy. U Fairwyna nie specjalnie dało się zajmować czym innym niż lekcja. Wypisała sobie wszystkie runy znalezione w tekście, dopasowała te, które ewidentnie były ze starszego lub młodszego futharku. Następnie wstępnie odgadła część pozostałych, bazując na ich częstotliwości i wtedy ją tknęło. Znała to co miała przed sobą! "Znała" było trochę na wyrost, bo tak naprawdę kojarzyła tylko pierwszą strofę i nawet nie wiedziała, że w tej pieśni jest coś dalej, ale to już i tak było coś. Problem był taki, że chociaż pamiętała melodię i większość słów, to niektóre - oczywiście te, w których brakowało jej run - kompletnie wyleciały jej z głowy. Przez dziesięć minut nuciła pod nosem, próbując przypomnieć sobie co się działo w trzecim wersie. Za każdym razem trafiała jednak w tym miejscu na blokadę. Wstawiała w to miejsce wszystkie głoski, którym nie znalazła jeszcze odpowiednika w runie, ale na próżno. Myślała już, że będzie musiała oddać pracę z lukami, kiedy zobaczyła, że przy "f" nie miała żadnej runy, a kleksa. Kiedy tylko wstawiła ją w tekst, od razu wydało jej się to banalne. W kolejne dziesięć minut uzupełniła szybko resztę tekstu.
Translitero:
Stendr ae yfir groenn
------------------------------------------------------- Uwaga od Edgara!
Piszcie, piszcie, bo pustych postów nie uznaję. Macie trochę ponad dobę. Po drugiej dwanaście już nic nie sprawdzam. Period.
Lilyanne Scarlett Craven
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Mugolski tatuaż za uchem, przekleństwa, blizny na przedramionach i udach.
Scar od samego początku czuła, że jej obecność na tych zajęciach będzie błędem. Wejście profesora tylko ją w tym upewniło. Schowała cukierki do kieszeni, patrząc porozumiewawczo na Is. No to się zaczyna. Gdy wylądował przed nią pergamin pokryty runami tylko utwierdziła się w przekonaniu, że wyleci z lekcji. Była kiepska z tego przedmiotu, a bardzo przyjemny profesorek dodatkowo nie zachęcał do nauki. Wzięła się jednak w garść i skupiła na zadaniu. Coś tam przecież musiała pamiętać z tych nielicznych zajęć, na których kiedyś bywała. Powoli, mozolnie wypełniała pergamin literkami, które wydawały jej się prawidłowe. Miała nadzieję, że wystrzela chociaż połowę tekstu.
Strzelanka:
11. Thrja'r, o:r theim sal,
Lotta Hudson
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174
C. szczególne : Mała blizna na palcu dłoni, mocne oparzeliny na rękach i lekkie na szyi
Rozsądek od lat był moim nierozłącznym towarzyszem, dlatego wszystkim było trudno uwierzyć, że to właśnie ja zaszłam w ciążę - prymuska, pani prefekt, kobieta pracująca i na dodatek dziewczyna z całkiem dobrego domu. Młode ciąże kojarzyły się z patologią, a zarówno ja, jak i Will byliśmy wprost przeciwieństwem środowiska patologicznego. Młodzi, atrakcyjni, ambitni - nawet w przypadku takich ludzi czasem po prostu zawodzi antykoncepcja. Oparłam się na swoim poparzonych dłoniach nie czując już bólu, gdzieś w duchu ciesząc się z towarzystwa drugiej Krukonki. Była dla mnie tarczą okrywającą przed wścibskimi spojrzeniami, a jednocześnie ciepłym głosem podnoszącym mnie na duchu. - Już widzę Craina dającego mi ulgi - mruknęłam do Melusine uśmiechając się leciutko - Prędzej usłyszę, że jestem nieodpowiedzialną dziewuchą, która otwiera nogi bez użycia Alohomory Tym akurat się nie przejmowałam - ostatnie wydarzenia sprawiły, że opinia takiego prostaka jak nauczyciel nie była w stanie mnie dotknąć. Dużo bardziej raziły mnie słowa ludzi, których znałam. Musiałyśmy przerwać rozmowę, gdyż Fairwyn rozpoczął swój wywód - nieszczególnie tęskniłam akurat za tym, ale perspektywa powrotu do pilnej nauki dawała mi sporo radości. W końcu to (poza opieką nad zwierzętami) robiłam najlepiej. Tekst zadany przez nauczyciela do transliteracji nie był szczególnie łatwy, ale nie zamierzałam narzekać. Szło mi dość opornie, ale po długich staraniach i kilku podejściach do zadania udało mi się je skończyć. Zajęło mi to wprawdzie większość wyznaczonego czasu, ale i tak byłam z siebie zadowolona.
Spoglądam na mężczyznę, który pojawia się w progu i natychmiast rozpoznaję w nim profesora Fairwyna. Plotki i opinie o tym nauczycielu od zawsze dźwięczały mi w uszach, wygląda na to, że był naprawdę ciekawą personą, nawet jeśli stał się ofiarą uczniowskiej ciekawości. Nie wyglądał nigdy na specjalnie poszkodowanego, pewnie niewiele go to obchodziło. Nie jestem pewna o co chodzi, gdy zwraca się do panny Dear, pewnie dlatego, że ominęła mnie ostatnia lekcja. Czy to nie prymusi powinni siedzieć z przodu? Rzadko spotykam się z nauczycielami, którzy tego unikają. Siedzę cicho i staram się nie zwracać na siebie uwagi, mając nadzieję, że w istocie posiadam choć podstawową wiedzę. Przed moimi oczyma pojawia się tekst do przetłumaczenia i choć wewnętrznie wzdycham, nie wydaję z siebie żadnego dźwięku. W moich oczach maluje się jednak szok na wzmiankę o pracy domowej - najlepsza, naprawdę? Może jednak czas lepiej przyłożyć się do run. Może po prostu inne były fatalne. Zresztą co innego praktyczna wiedza, co innego zadania domowe. Nie wznosząc sprzeciwu zabieram się do pracy, bo czy pozostaje mi cokolwiek innego?
Chwilę zastanawiała się nad wypowiedzią Scar. - Możliwe, że coś w tym jest. - przyznała. Niewykluczone przecież, że dziewczyna wcale się nie myliła i właśnie tak było. Albo że zakłócenia magii wpłynęły na takowy bieg wydarzeń. - Sama pewnie na ich miejscu zrobiłabym to samo. - odpowiedziała i sięgnęła po ciastko. Nie była głodna, ale czuła potrzebę zajęcia czymś swojej szczęki, gdy nie mówiła. Wracając do tematu. Ciekawość to normalna cecha, więc z jednej strony nic dziwnego, że ludzie mają w zwyczaju wpychać swój nos tam, gdzie akurat nie powinni. Tak już jest i nic się z tym nie zrobi. - Sama nie wiem - odparła i ugryzła kolejnego herbatnika. Słyszała o tym, że nauczyciel był w Mungu, ale jakoś nie rozmyślała nad przyczyną tego. Przyjęła do wiadomości i dalej normalnie funkcjonowała. Chciała jeszcze coś dodać, ale nie zdążyła, bo do klasy wszedł Fairwyn, nakazując im schować jedzenie. Odwzajemniła spojrzenie Scarlett i umieściła ciastka w torbie, po czym usunęła też okruszki z ławki. Przed nią widniał teraz pergamin pokryty runami, które miała przetransliterować. No to powodzenia. Znała swoje umiejętności i wiedziała, że nie uda jej się wykonać zadania w stu procentach dobrze. Ba, jeżeli będzie miała dobrze chociaż połowę to już będzie sukces. Miała na to tylko 20 minut, więc czym prędzej wzięła się do pracy. Nie szło jej nawet wybitnie źle i jakoś sobie poradziła.
Translitero:
17. thaer lo:g logethu
Anseis Karsinis
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 0%
C. szczególne : Nieuczesane włosy, pierścień z wygrawerowanym „Fortes Fortuna Adiuvat”
Jęknął cicho po informacji o braku kartkówki. Spędza tyle czasu żeby się uczyć i nikt nie chce dać mu możliwości sprawdzenia się? Przynajmniej jego wypracowanie zostało docenione. Oczywiście nie był zadowolony ze słów "trochę gorzej" ale trudno, punkty dla domu są a to najważniejsze. Wysłuchał krótkiego monologu nauczyciela z lekko uniesioną lewą brwią. Mają bez żadnej pomocy przetworzyć tekst i to jeszcze mieszany? No panie Fairwyn, myśli o zgnojeniu i wypieprzeniu ludzi z sali za niekompetencje dzisiaj się spełnią. Nie chcąc być zaliczonym do "wybrańców" zabrał się za tekst wyłapując najpierw te prostsze runy i za każdym kolejnym czytaniem transliterował coraz więcej. Starał się kombinować i wyłapywać słowa po znaczeniu innych ale raczej dobrze to nie wyszło. Zmarszczył brwi widząc swoje niekompletne dzieło i pokręcił głową. Oby to wystarczyło profesorowi...
Zabrałem się do roboty nieco niechętnie, uprzednio schowawszy cukrowe pióro. Nie mam problemu ze słuchaniem nauczycieli, ale hej, nikt nie lubi, jak się go ostentacyjnie poprawia. Przynajmniej na osłodę padła też mała pochwała pod moim adresem. Ech, no to co, nudna robótka przed nami. Ten symbol to ta literka, a ten krzaczek, to ten znaczek, i tak dalej, i tak dalej, w miarę transliteracji, tekst nie stawał się dla mnie ani trochę bardziej zrozumiały. W kilku miejscach miałem wrażenie, że idzie sobie język połamać, wymawiając to, ale sprawdzałem dwukrotnie i wszystko zdawało się być zrobione poprawnie. No trudno. Po przerobieniu ostatnich wersów, odepchnąłem od siebie pergamin i oparłem na krześle. Co ma być to będzie. Z jednej strony byłem bardzo ciekawy, jak mi poszło, z drugiej - nieco zawiedziony takimi zajęciami, które bardziej przypominały wykonywanie pracy domowej.
Cicho odetchnęłam z ulgą na wieść o braku wejściówki. Nie czułam się zbyt przygotowana, żeby być w stanie ją napisać. Pewnie nic by mi z tego nie wyszło. Nie zamierzałam podpadać Fairwynowi, więc siedziałam spokojnie, czekając na dalszą część lekcji. Czyżby moja próba zjednania sobie łask profesora wynikała z jego pokrewieństwa z Rileym? Całkiem możliwe. Jednak sama o tym szczególnie nie myślałam. Tłumaczenie staronordyjskiego tekstu nie powinno stanowić dla mnie problemu. Lubiłam takie zadania, w pewien sposób ćwiczyło się logiczne myślenie, trochę kombinowania, trochę wiedzy i trochę szczęścia. Od razu zabrałam się za robotę. Znacznie bardziej wolałam takie zajęcia niż godzinne słuchanie wykładu.
Caesara kojarzyła głównie z tego, że był podobnie jak ona sama, wyjątkowo spokojnym i nieszkodzącym nikomu człowiekiem. Szafir istniała nieco oderwana od rzeczywistości. Zajęta zawsze własnymi sprawami, planami i tematami, które ją interesowały. Ewidentnie ciężko było dotrzeć do osoby tak zajętej i specyficznej, więc nie dziwiła się, że praktycznie nigdy nie miała przyjaciół. Nie zamierzała nawet tego zmieniać. Cudownie było mieć możliwość porozmawiania z kimś, ale bez zaangażowania w jakąkolwiek głębszą relację. Przywiązanie nakładało tylko kolejne obowiązki, a tych Lightingale miała i tak za dużo. Reakcji Caesara Szafir nie nazwałaby wyżywaniem się. Właściwie to nie zwróciła na szorstki ton większej uwagi, rejestrując tylko przelotnie w myślach, że powinna na wszelki wypadek uważać ze swoimi własnymi komentarzami, ale to akurat problemem nie było. W gruncie rzeczy niektórzy wściekali się na Sapphire za to, że mogli swobodnie rzucić w nią stekiem obraźliwych słów, a Ślizgonka zareagowałaby na to najwyżej uniesieniem brwi i skonsternowanym spojrzeniem. Nic tak nie irytowało, jak obojętność, a dziewczyna nie przywykła do tego, żeby przypadkowej osobie pokazywać, co czuje. U Fairwyna było to bardziej widoczne. Przejmował się czymś, zamartwiał, a może był po prostu zmęczony? - Cóż... nie zrzucałabym całej winy na cukier. - odpowiedziała gładko, bez żadnych wyrzutów sumienia sugerując, że owe dziewczyny były po prostu głupie. - Rozchmurz się, Caesar. - rzuciła wyjątkowo lekko, bez żadnego nacisku w głosie. Ot, zwykłe dwa słowa. Jeśli do czegoś się kompletnie nie nadawała to było to właśnie pocieszanie ludzi w złym humorze. Siedziała wyjątkowo spokojnie i nieruchomo, stanowiąc niezły kontrast dla Ślizgona wyłamującego palce. Odnajdywała coś fascynującego w czytaniu ludzkiej psychiki, dlatego nawet, kiedy w klasie zjawił się już nauczyciel, spojrzenie szafirowych oczu dalej opadało na ciemnowłosego chłopaka. A więc mieli zajmować się transliteracją... Lightingale nigdy wybitnie uzdolniona z run nie była, dlatego to zadanie wydawało się trudne. Zwłaszcza, że nie mogła korzystać z podręcznika, który nieraz ją ratował. Spojrzała na swoją pieśń i przygryzła wargę, zastanawiając się, jak tu coś wymyślić... Napisała połowę i oparła brodę o dłoń, nie mogąc rozgryźć pozostałej części run. Widziała doskonale, że Fairwynowi szło o wiele lepiej. Jakoś tak nie wątpiła, że dostanie Wybitny. Piórem dopisała kilka kompletnie przypadkowych liter, które prawdopodobnie nie miały żadnego sensu, po czym westchnęła.
Hmm...:
ureth eetu elna
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Przywitała się z Biancą delikatnym uśmiechem, wsuwając jednocześnie dłoń z pierścionkiem głębiej w rękaw szaty. Czuła znajomy kształt różdżki ukryty pomiędzy materiałem, który uspokajał Fire. Przymknęła powieki i uśmiechnęła się pod nosem, słysząc informację o otrzymaniu ujemnych punktów. Prefekt, który reagował w taki sposób musiał być z pewnością niecodziennym widokiem. Kiedy podniosła wzrok podchwyciła spojrzenie @Severus I. G. Horan, ale niczego nie powiedziała. Podniosła torbę i przeszła te dwa kroki, żeby usiąść w drugiej ławce. Za siedzenie otrzymywała punkty ujemne, ale dziewczyny za jedzenie już tylko drobne upomnienie... Przewróciła oczami. Fairwyn miał swoje dziwactwa i cóż, inni je po prostu akceptowali, a Fire głupio wychodziła naprzeciw ustalanym przez profesora zasadom. Narażała przy tym dobro dobro, a wręcz czuła na plecach zdegustowane spojrzenia Gryfonów, więc tylko posłała Lysowi, Etce, Lyo i Leo spojrzenie będące parodią skruchy. Przynajmniej oni mogli jakoś ratować tę sytuację. Popatrzyła na ten tekst i skrzywiła się. Naprawdę Fairwynowi musiało zależeć na udupieniu całej grupy. Przejrzała całą pieśń z góry na dół parę razy i początkowy sceptycyzm zniknął. Jednak wiele run kojarzyła, a co do niektórych miała nawet pewność. Z tym, że Blaithin mocno siedziała w temacie i mimo wszystko należała do jednej z lepszych uczennic, więc pozostawało tylko współczuć ludziom nielubiących tego przedmiotu... Żart, nikomu nie współczuła. Mogli w każdej chwili opuścić zajęcia. Pisała długo, bawiąc się piórem i zmieniając co chwilę pozycję siedzącą. W końcu uznała, że jest znośnie, po czym odchyliła się z głośnym skrzypnięciem na krześle, wyciągając przed siebie nogi. - Będziemy sobie śpiewać? - zapytała, kiedy każdy już skończył profesor miał zamiar przejść do rzeczy.
Nie zauważyłam kiedy Edgar wszedł do klasy, ale całe szczęści zaraz potem się odezwał, więc jego obecność została dość mocno zaznaczona. Jesienna chandra nie chciała dać mi spokoju. Zastanawiałam się czy przypadkiem nie powinnam była czegokolwiek powtórzyć na te lekcję, ale i tak było już za późno. Słuchałam nauczyciela jednym uchem, a drugim wypuszczałam jego słowa. Usłyszałam jednak, że mamy transliterować jakiś poemat, więc wzięłam do ręki pióro i kawałem pergaminu i zwyczajnie wzięłam się do pracy. Prawdę mówiąc robiłam to trochę od niechcenia. Nie miałam na to zbyt dużo ochoty, ale cóż – trzeba było to robiłam, proste. Skończyłam całkiem szybko, sprawdziłam czy na pewno się nie pomyliłam i odłożyłam pióro na stół.
Puchonka odwróciła się gwałtownie kiedy usłyszała swoje imię wypowiadane przez nauczyciela. Miała wrażenie, że jest czerwona niczym dojrzały pomidor. Spuściła wzrok i przełknęła ślinę. Dlaczego to zawsze ona musiała mieć takie sytuacje. Całe szczęście Fairwyn skupił się na innych osobach, więc Maili mogła mieć nadzieję, że w sumie to go to nie obeszło. Wysłuchała co ma do powiedzenia i właściwie od razu zabrała się do pracy. Runy nie były jej specjalnością, ale chyba nie była też najgorsza. Przetransliterowała ten poemat, w ogóle nie wiedząc o co w nim chodzi. A może nie powinna była znaleźć się w tej klasie?
Spóźnić się na jeden z ulubionych przedmiotów szkolnych to prawdziwy ból. Prince nie ukrywał w żadnym stopniu, że przed wejściem do sali profesora Fairwyna musiał poważnie się zastanowić, czy faktycznie tego chciał. Zajęcie miejsca oznaczało włączenie koncentracji i czujności, operowanie wszelkimi poznanymi już informacjami i przy okazji próba przyswojenia czegoś nowego. Edgar Fairwyn był, wbrew pozorom, fenomenalnym nauczycielem. Szorstki i nieprzyjemny, ale czy kogoś to obchodziło? Uczył świetnie, wiedzę sam miał ogromną i chociaż czasem budowany przez niego dystans przeszkadzał, tak w większości pozwalał uczniom na lepszy rozwój. Wszedł do środka z wyraźną skruchą wymalowaną na twarzy. Skinieniem głowy przywitał nauczyciela, cichutko rzucając przeprosiny - nie chciał przeszkadzać, zajął po prostu dyskretnie wolne miejsce gdzieś z brzegu, a kiedy otrzymał zadanie to zaraz zabrał się za robotę. Szczerze, to był tragicznie roztargniony i niezbyt wiedział co się dzieje, ale postanowił po prostu spróbować.
Spoiler:
16. kuld:ina:thriethju
Strasznie przepraszam i w razie czego pewnie coś zedytuję, ale tak na szybko JEST! <3
Edgar T. Fairwyn
Wiek : 48
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : kamienny, lekko znudzony i pogardliwy wyraz twarzy
Gdy klasa transliterowała, Edgar był zajęty tym samym, tyle, że z innego języka. Z jakiego trudno było na razie określić. Przerywał pracę tylko po to żeby wręczyć teksty spóźnionym, ale nie przeszkadzało mu to w patrzeniu na to, co działo się w klasie. Na szczęście było względnie spokojnie. Rudą Dear po prostu ignorował. Po kilkunastu minutach, zobaczył, że część już się nudzi. Wstał i zaczął sprawdzać prace tych, którzy twierdzili, że już skończyli. Niczego nie komentował, tyko zaznaczał coś na osobnym pergaminie i oddawał teksty uczniom. Z jednym wyjątkiem. W pracy @Hannah Wilson nie było nawet na co patrzeć. Edgar przy tym zadaniu był naprawdę wyrozumiały - przy transliteracji nieznanego alfabetu błędy naturalnie się zdarzały i chociaż w niektórych pracach wołały o pomstę do nieba, przymykał na to oko. W tej lekcji chodziło o to, żeby przygotować ich do całkowicie samodzielnych tłumaczeń, musieli więc nauczyć się jak wybrnąć z własnych pomyłek. Im mniej postarali się w teraz, tym trudniejszy miał być dla nich kolejny etap,a to już nie był jego problem. Liczył, że czegoś ich to nauczy. Praca Wilson przekraczała jednak granice dopuszczalnych błędów. Fairwyn widział, że dziewczyna ewidentnie nie pamięta podstawowego futharku, co z resztą zamierzał jej udowodnić, przed wyrzuceniem z klasy. - Tej runy pani nie zna? - położył przed nią kartkę, wskazując pierwszy lepszy, błędnie oznaczony znak - Sowilo - młodszy futhark,forma krótkogałązkowa. Dalej: Kaunan - młodszy w obu formach; Uruz, Laguz - takie same w starszym i młodszym... - przeciągał palcem nad jednym wersem, nazywając kolejno runy powtarzające się w którymkolwiek z podstawowych alfabetów - Miała tu pani prawie czysty młodszy futhark. Ile pani zajmie nauczenie się dwóch prostych alfabetów, panno Wilson? Pytanie było oczywiście retoryczne i zaraz potem, wstawiwszy dziewczynie trolla, wyprosił ją z klasy. Niewzruszony dokończył sprawdzanie i wrócił do biurka, opierając się o nie jak na początku lekcji. - W waszych translacjach w większości są pewne błędy, ale nie zamierzam im wam wskazywać. Musicie odkryć je sami. Panno Ford, proszę się zamienić pracami z panną Gilliams. Jeżeli ktoś jeszcze rozpoznaje swój tekst, lepiej niech się przyzna, bo w ten sposób niczego się nie nauczycie. Nie o to chodzi, żebyście to pisali z pamięci. Będziemy to ćwiczyć jeszcze przez kilka zajęć, więc na przyszłość mówicie od razu. Wbrew pozorom nie czytał w myślach, ani nie miał nietoperzego słuchu, ale łatwo było przewidzieć jakie błędy popełniłby ktoś, widząc te teksty po raz pierwszy, a tych zabrakło u Ford. Transliteracja Gilliams była z kolei zdecydowanie najsłabsza, więc nawet lepiej było, żeby dziewczyna zaczęła od tłumaczenia czegoś, co przynajmniej było poprawnie zapisane. - Tym razem możecie korzystać z podręcznika oraz słowników z pranordyjskim i XIVwiecznym staronordyjskim. Macie mało czasu, więc nie przejmujcie się jeżeli te tłumaczenia nie będą wybitne czy poprawne gramatycznie - na razie mają mieć po prostu sens. Możecie zaczynać. Sam wrócił do swojej pracy, ale po kilku minutach utknął w martwym punkcie. Zerknął na zegarek. Teoretycznie mógł przeczekać ten kwadrans, siedząc bezczynnie... nie, nie mógł. - Za kilka minut wrócę - oznajmił klasie, kierując się w stronę drzwi - Pracujcie. Po czym wyszedł do gabinetu, po dodatkowe materiały.
------------------------------------------------------------ Moja ulubiona część -_-, czyli tłumaczenie co robicie xD
TŁUMACZENIE WYSZŁO Z FORUM.
Ostatnio zmieniony przez Edgar T. Fairwyn dnia Sro 1 Kwi - 9:50, w całości zmieniany 1 raz
Finnegan Gilliams
Wiek : 20
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : blizny: podłużna na lewym nagarstku, po pogryzieniu na prawej kostce, pooperacyjne na klatce piersiowej
Kątem oka obserwowała Fairwyna, kiedy sprawdzał jej pracę. Z jego twarzy nic się jednak nie dało wyczytać. Ale chyba powiedziałby coś od razu, gdyby było bardzo źle? O tym, że faktycznie tak było, przekonała się kiedy zjechał jakąś Ślizgonkę. Szkoda laski, ale Finn i tak odetchnęła z ulgą. Przytkało ją kiedy profesor wymienił jej nazwisko. Jak to "rozpoznaje swój tekst"? No bez jaj, że trafiła z tymi literkami? Nie miała zielonego pojęcia o czym jest tekst, który przed nią leżał. Zamieniła się jednak ze starszą Puchonką bez słowa. Nie była taka głupia, żeby dyskutować z Fairwynem. Dopiero po chwili zaczęło do niej docierać, że przyfarciła i w sumie to nauczyciel poszedł jej na rękę (lel, chyba prędzej przypadkiem niż z dobroci serca), bo tekst, który miała zamiast swojego był już poprawnie przetransliterowany. Wystarczyło tylko poszukać podobnie wyglądających wyrazów w podręczniku. Tu się jednak zaczynały schody. Finn nie miała podręcznika. Nie taki w każdym razie. Ona dopiero co zaczęła pranordyjski, a jak tak patrzyła na tekst, to nie wiele go tam było. Rozejrzała się nerwowo po klasie, każdy zajęty był skrobaniem na własnych pergaminach albo kartkowaniem książek, a ona siedziała jak trusia. Fairwyn co jakiś czas zerkał na klasę, więc żeby nie zwracać na siebie uwagi zaczęła bazgrać na swojej kartce kółka. Chciało jej się płakać. Przecież on ją pod koniec lekcji zabije. Ha! Żeby zabił! Zjedzie ją równo przy całej klasie jak tamtą Ślizgonkę, a ona tu nie miała nawet jednej przyjaznej duszy. Co ona sobie myślała, tu przychodząc? Że będą przepisywać starszy futhark runa po runie? Dlaczego wcześniej jej się wydawało, że wywalenie z klasy było nieistotną konsekwencją? Przecież ona nigdy nie wyleciała z klasy? Nie miała pojęcia jak to się robi! W jej oczach zebranie swoich rzeczy i przejście kilku kroków do drzwi jakimś dziwnym sposobem wydawało się równie trudne co przetłumaczenie podanego tekstu. Zastanawiała się czy nie symulować jakiejś choroby, ale za bardzo bała się, że Fairwyn się kapnie. Albo zapyta co robiła do tej pory. Wtedy pojawiło się światełko w tunelu. Nauczyciel wyszedł z klasy. Tylko co z tego? Wszyscy nadal byli pochłonięci własnymi tłumaczeniami, które nawet dla nich chyba wydawały się hardcore'owe, a ona dalej rozglądała się po ludziach jak głupia. Mogłaby uciec. Ale jak dosłowne było te fairwynowe "kilka minut". Może poszedł na korytarz na fajka i zobaczy ją jak będzie wychodziła? Zresztą kogo ona oszukiwała? I tak by nie wyszła - nie miała jaj. Obgryzając paznokcie, rozmyślała nad własną zgubą, gapiąc się nieobecnym wzrokiem w jakichś Ślizgonów w ławce obok. Well, fugg. I to takie bez kaksoispiste dededede.
//Nie pomagać mi! Już kogoś mam :DDD
Honey A. L. Ford
Rok Nauki : VII
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.72 m
C. szczególne : włosy blond, bardzo jasne, wychudzona sylwetka, blada cera, kilka widocznych pieprzyków na lewym policzku
Siedziała sobie cicho, co chwile zerkając w stronę @Edgar T. Fairwyn ale nie zatrzymując na nim dłużej wzroku, niż było to konieczne. Podobno patrząc na kogoś, można przyciągnąć jego spojrzenie. Ludzie jakby wyczuwali, że ktoś się na nich gapi. Cholernie obawiała się, że niespodziewanie Fairwyn spojrzy w jej stronę i coś powie, zwłaszcza po tym, jak zjechał Wilson. Honey cieszyła się, że jednak coś wie z tych run. Biedna Hanka. Ford żałowała, zapisania znaczenia tej pieśni co dostała. Niepotrzebnie to zrobiła. Przez to Fairwyn myślał, że po prostu zerżnęła to z pamięci. Wypowiadając jej nazwisko, profesor spowodował, że puchonka zastygła w bezruchu, serce waliło jej jak oszalałe. Na szczęście nie dostała opierdzielu jak ślizgonka, która przed chwilą była zmuszona do opuszczenia sali. Uśmiechnęła się prawie niedostrzegalnie do @Finnegan Gilliams. Posłusznie zamieniła się pracą z młodą krukonką. Spojrzała na tekst pełny błędów i westchnęła. Mieli mało czasu, a ona musiała poprawiać cały tekst jakiejś innej pieśni niż dostała i to na własne życzenie. Zagryzła wargę z nerwów i zabrała się za tłumaczenie, używając książek i tego, co miała pod ręką (a na co zgodził się profesor). Czasami po prostu lepiej udać głupiego. Szybko uwinęła się z poprawieniem tekstu, tak też przystąpiła od razu do drugiego zadania. Patrzyła na kartkę, zastanawiając się, czy tym razem wszystko zrobiła dobrze. Edgar podkopał jej pewność siebie. Chyba odda pracę na końcu...
Spoiler:
er und th(þ)olli stendr; które pod biegunem stoi
Severus I. G. Horan
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1.85 m
C. szczególne : prawie niezmienna mimika twarzy, szczupły i nieco umięśniony (żaden z niego heros)
Obserwował spokojnie Edgara, jak ten sprawdza pracę. Wykonał dobrze tłumaczenie, więc nie spodziewał się nadmiernej uwagi profesora. No, ale komuś musiało się dostać i to zazwyczaj tym, co są najlepsi albo najgorsi. Runy nie były trudne. Ciekawe, łatwe do zapamiętania. Nie interesował się nimi tak, aby poświęcać im więcej uwagi, jednak zastanawiał się nad tym, czy te starożytne symbole skrywają jakąś zakazaną magię, drogę ku nieśmiertelności czy inne ciekawostki. W końcu Odyn najwyższy z bogów nordyckich odkrył pismo runiczne i jego magiczne moce. Może kiedyś runy były warte swych legend, ale teraz? Tłumaczyli jakieś teksty, a dokładniej pieśni. Będą sobie śpiewać? Wprowadzać się w trans? Po co komu była ta wiedza. Chyba tylko Edgar to wiedział, po co mu była ta wiedza. Profesor wyszedł, a on wyjął podręcznik. Nie miał zamiaru nad tym główkować, skoro mieli mało czasu. Słowniki pranordyjskim i XIV-wiecznym staronordyjskim językiem na pewno się bardziej przydadzą niż podręcznik. Otworzył jeden z nich i zaczął tłumaczyć.
Spoiler:
Tłumaczenie: Thaethan Koma, Meyjar -> Þaðan koma, meyjar stąd pochodzą dziewki
- Pewnie dlatego, że tylko my mamy tyle odwagi, żeby obcować z Fairwynem - szepnąłem niemal bezgłośnie, tak by tylko Ette mogła mnie usłyszeć, po czym wziąłem się za tłumaczenie. Wyciągnąłem podręcznik i oba słowniki. W międzyczasie wyłapałem jeszcze kilka błędów w transliteracji i było mi trochę głupio, że pomyliłem się w takich głupotach. Tłumaczenie szło mi bardzo opornie - widać było, że po kilku tygodniach bez zajęć runicznych zupełnie wyszedłem z wprawy - normalnie przetłumaczyłby tak prosty tekst w kilka minut, tym razem jednak zajęło mi to znacznie więcej czasu. Jasne, zawsze mogłem zerżnąć od Etki (która pewnie by mnie za to nie zwyzywała), jednakże mimo mojego skrajnego lenistwa uważałem takie działanie za głupotę i brak honoru. Na szczęście, mimo że szło mi powoli wyrobiłem się przed przyjściem Edgara.
Profesor sprawdził ich prace, ale nie wskazał w nich błędów, Is więc nie wiedziała, czy dobrze przetransliterowała pieśń, czy nie. A jeśli nie (co było pewne), to ile błędów zrobiła. Orłem z run to ona nie była i wiedziała, że przy kolejnym zadaniu pomoc podręcznika będzie konieczna. Dobrze, że mogli z nich korzystać. Uparcie jednak postanowiła spróbować przetłumaczyć tekst sama. Trzeba przyznać, że choć się starała, to skutków to nie przyniosło. Straciła jedynie cenne minuty czasu, którego i tak nie mieli dużo. Sięgnęła wolną ręką do torby i wyjęła z niej podręcznik, po czym położyła go przed sobą na ławce i otworzyła na stosownej stronie. Jej oczy rozszerzyły się na moment, ale szybko się ogarnęła i wróciła do pracy. Na szczęście zanim wrócił nauczyciel, zdążyła skończyć.
Tłumaczenie:
17. thaer lo:g lo:gethu lista praw ustanowiona
Bridget Hudson
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Bridget przyjęła słowa profesora z ulgą. Najwyraźniej nie zamierzał w żaden sposób mścić się na niej publicznie... Sama nie wiedziała, skąd w ogóle przychodził jej do głowy taki pomysł, nie miała pojęcia, czy Fairwyn posiadał skłonności do tego typu zachowań, ale jej wyobraźnia podpowiadała jej naprawdę wiele. Ostatecznie nie dostała większych poprawek swojego tekstu, aczkolwiek gdy usłyszała, że większość błędy posiada - uważniej przyjrzała się swoim wersom. Nie znała tej pieśni, akurat tak jej się trafiło. Może to i dobrze - miała okazję poćwiczyć. Zajęła się pracą i starała się pozostać skupiona jak najdłuższy czas.
Zupełnie standardowa lekcja. Najpierw sobie transliterujemy, potem ładnie tłumaczymy, a kiedy komuś nie idzie Edgar wyraża swoje niezadowolenie zimnymi słowami. Norma, przyzwyczaiłam się przez te wszystkie lata. Prawdę mówiąc, nie żałowałam, że Fairwyn uczył mnie też w poprzednich szkołach. Miałam wrażenie, że tylko dzięki temu w ogóle wiedziałam z czym to wszystko się je. Nie czułam, że runy to mój ulubiony przedmiot, ale był całkiem przyjemny. Nawet to, że Edgar był oziębły we wszystkim co robił, nie sprawiało, że miałam ochotę uciekać z klasy gdy tylko nadarzyła się okazja. Wiedział co robi i jak wbić uczniom do głowy wiedzę, nawet kiedy ci niespecjalnie się o to prosili. Westchnęłam i zabrałam się na tłumaczenie tego gówna, to znaczy bardzo ważnej rzeczy. Spojrzałam na wyrazy i chwilę pomyślałam. Mimo chwilowego zawieszenia szybko przypomniałam sobie pierwsze słowo, a dalej poszło jak po maśle. Nakreśliłam translację i poprawiłam jeden delikatny błąd w ostatnim słowie.
Maili słuchała Fairwyna z uwagą i siedziała cała spięta. Bała się, że nauczyciel skomentuje jakoś jej pracę, nieprzyjemnie skomentuje. Jej wzrok powędrował do ślizgonki do której mówił Edgar. Maili bardzo jej współczuła. Sama nienawidziła kiedy ktoś się do niej zwracał w ten sposób na forum klasy. Nie była nieśmiała, ale chyba każdy mógł się zgodzić, że nie było to przyjemne. Zawsze w takich momentach miała ochotę zapaść się pod ziemię i jednocześnie rozpłakać. Kiedy tylko nauczyciel skończył mówić Maili zabrała się do roboty. Patrzyła na słowa, które przed chwila nakreśliła na pergaminie, a jej głowa była zupełnie pusta. No pięknie, teraz na pewno nie miała co liczyć na przychylne oko Edgara. Po chwili można było uznać, że ją olśniło. Powoli pisała kolejne litery słów, a kiedy miała całość zmarszczyła brwi. To co napisała było kompletnie bez sensu. Nie wiedziała jednak co z tym zrobić. Nie chciała też tego tak zostawiać. Spojrzała na @Bridget Hudson szukając u niej pomocy.
Wydaję mi się, że już skończyłam, więc odchylam się na krześle i patrzę się w moją kartkę. Profesor Fairwyn najwyraźniej uznaje to za znak na to, że myślę, że już skończyłam. Dostrzegam wtedy jedno przeoczenie, jest jednak za późno, bo bierze moją kartę i notuje coś sobie, a ja nie mam ochoty się odzywać. Może i dobrze robię, jak tylko słyszę nauczyciela wygarniającego coś Wilson. Dziwię się, słysząc, że ktoś zna na pamięć staronordycki tekst? Naprawdę? Rozumiem, znać na pamięć teksty piosenek, nawet tych bardziej kiczowatych zespołów, ale kto, niebędący oczywiście Edgarem, spamiętuje runiczne teksty? Nie daję jednak niczego po sobie poznać, a jedynie robię to co wszyscy inni, czyli uważnie śledzę przebieg lekcji. Sięgam po słownik i zaczynam powoli tłumaczyć tekst, jednocześnie w myślach przeklinając samą siebie. Po jaką cholerę wybrałam się w ogóle na tą lekcję? Tłumaczenie zajmuje mi nieco czasu i z początku wydaje mi się zupełnie bez sensu, ale wiem, że muszę przez to jakoś przebrnąć. Nawet jeżeli będzie to droga przez mękę. Nauczyciel daje nam chyba mało czasu, więc spieszę się, starając na dodatek by nie zrobić jeszcze więcej błędów. Dopiero po kilkunastu bolesnych minutach udaje mi się dojść do czegoś, co brzmi jakby mogło zostać kiedyś napisane. Przez bandę pijanych wikingów, być może.
Tłumaczenie:
thaers i dala falla, płynie w dole doliny,
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
No właściwie to nie spodziewała się reakcji. Edgar zdawał się obstawać przy taktyce kompletnego ignorowania Fire, ale cóż... przecież wiedział, jaka potrafi być uparta. A nadwyrężanie cierpliwości Fairwyna było ciekawą zabawą. Słuchała, jak wyprosił jakąś Ślizgonkę z dość znudzoną miną. Kto by pomyślał, że zatęskniła za tą wyprawą w Grecji. To dopiero było przeżycie. Blaithin wątpiła, żeby nauczyciel znowu ich na jakąś zabrał, a przynajmniej nie w najbliższym czasie. Musiała męczyć się nad tekstami piosenek. Ciekawe, czy on też zajmował się takimi bzdetami w jej wieku. Zaczęła tłumaczyć swoje zapiski, nie mając większych problemów z tekstem, bo potrzebne elementy odnajdywała w podręczniku. Czasem nawet zdarzały się słówka, które pisała z pamięci. Musiała się trochę pospieszyć, więc nie wyglądało to elegancko, ale wszystko opisała. Fire zdawała się nawet nie zauważyć, że profesor w międzyczasie gdzieś wyszedł na kilka minut. Pogryzła przy pracy swoje pióro.
Translejszyn:
margs vitandi = bardzo mądry (wyczuwam ironię w tym, że akurat ten wers dostałam xD)
Lilyanne Scarlett Craven
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Mugolski tatuaż za uchem, przekleństwa, blizny na przedramionach i udach.
Gdy usłyszała dalszą część zadania miała ochotę walnąć twarzą o ławkę. Nie była za dobra z run, a jej szanse na jakąś w miarę pozytywną ocenę drastycznie malały. Postanowiła jednak jeszcze się nie załamywać, tylko pokombinować z zadaniem. Przeczytała swoje dzieło kilka razy i coś powoli zaczęło jej się układać. Zawsze to lepiej zrobić cokolwiek niż zupełnie nic. Ostatecznie wyszło jej coś bez ładu i składu, ale puściła wodze fantazji i pisząc tłumaczenie lekko zaimprowizowała. Pozostawało mieć nadzieję, że jej wypociny nie będą za bardzo odbiegać od oryginału.
Coś jest:
11. Thrja'r, o:r theim sal, trzy z ten jezioro ~ Trzy z tego jeziora