Ciemna i brudna sala do run świeciła pustkami. Na oknie stał jeden zwykły kwiat, którego można często spotkać w domach mugoli. Światła w sali prawie nie było i sprawiała ona wrażenie bardzo ponurej i zimnej. Gdyby nie ławki, można by było pomyśleć, że robi ona za kostnicę.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - Starożytne runy
Wchodzisz do Klasy Starożytnych Run, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Starożytne Runy. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Howard Forester oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Tecquala. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoi czara, z której unosi się niebieski dym. Na niej świeci się napis „teoria. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować dwa pytania i odpowiedzieć na nie. Gdy sięgniesz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z historii magii i run można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
pytanie nr 1:
Pierwsza kostka:
1 – Wypisz i opisz symbole związane z runą Algiz (łoś, łapy łabędzia, człowiek stojący na ziemii z wyciągniętymi w górę ramionami). 2 – Wypisz runy znajdujące się w kręgu Ognia (Kenaz, Fehu, Thurisaz, Sowilo, Gebo). 3 – Wymień kręgi energetyczne, do których należą runy (wody, powietrza, ziemi, ducha). 4 – Jakie rośliny symbolizuje Thurisaz? (nasturcja, rojnik) 5 – Która z run jest związana z grecką Temidą? Wytłumacz, w jaki sposób jest powiązana (Ehwaz). 6 – Opisz znaczenie runy Mannaz oraz przyporządkuj, do jakiego kręgu energetycznego należy.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
pytanie nr 2:
Pierwsza kostka:
1 – Narysuj i nazwij runy, energetycznie należące do Ziemi (Uruz, Iwaz, Berkano, Ingwaz, Odala). 2 – Podaj znaczenie trójki run: Algiz, Ingwaz, Raido. 3 – Narysuj runę, której symbolem jest orzeł i rubin (sowelo). 4 – Opisz, jak Runa Perdo wpływa na zdrowie człowieka (wzmacnia witalność, pobudza do pracy układ immunologiczny, dodaje sił i energii życiowej, pomaga walczyć z nałogami). 5 – Przypisz poszczególnym surowcom (kamień księżycowy, koral, hematyt) runy, które symbolizują. 6 – Narysuj wszystkie runy, które są nieodwracalne (Gebo, Hagal, Naudiz, Isa, Jera, Ehwaz, Sowelo, Ingwaz, Dagaz.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - historia i runy:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - pytanie 1:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - pytanie 2:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za pytania oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Lena weszla dziś do klasy trochę wcześniej niż zazwyczaj. Chciała dowiedzieć się czy wszyscy uczniowie odrobili zadaną prace i czy wszystkie trafią dziś do jej rąk. Weszła spokojnie, nie śpieszyła się. No, bo niby po co? Usiadął jak zawsze przy swoim biurku. Może i było stare, ale prawdopodobnie miało jakąś ciekawą historię na swoim koncie. Kobieta zbarbiła się lekko, a jej długie wlosy opadły na twarz. Chwila skupienia i jedna myśl: co dzisiaj zaproponuje uczniom na zajęciach?
Autor
Wiadomość
Edgar T. Fairwyn
Wiek : 48
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : kamienny, lekko znudzony i pogardliwy wyraz twarzy
Jak zwykle przed egzaminami Edgar dwa razy bardziej cisnął, trzy razy więcej wymagał, cztery razy więcej palił i pięć razy więcej osób wywalał z sali. Wcale nie dlatego, że na ostatnią chwilę próbował wtłoczyć coś do pustych łbów idiotów, eufemistycznie zwanych uczniami - na to już było za późno. W tym momencie bardziej niż zwykle usiłował pokazać tym, którzy w jego oczach byli do niczego, że nie mają po co wiązać run przyszłości i do egzaminu nie powinni nawet podchodzić. Być może im badziewne oceny nie wadziły, ale jemu zaniżały statystyki. Skończywszy kolejnego papierosa, wszedł do klasy i szybko zapisał pytania na wejściówkę, po czym usiadł za biurkiem i czekając na uczniów, zajął się sprawdzaniem prac z poprzedniej lekcji.
--------------------------------------------- No więc tak. Wchodzicie i na "dzień dobry" piszecie kartkówkę, na którą pytań nie wymyślam, bo mi się nie chce.
Tu były kostki i bonusy, ale wyszły.
Za bycie irytującym w jakikolwiek sposób z marszu -30, a jak to nie pomoże, to out. Edgar jest bardzo nie w sosie.
Za napisanie kartkówki jest już 1pkt do kuferka, więc nie jęczeć jak wylecicie
Czas do EDIT: 12.06 godz. 03.01.
Ostatnio zmieniony przez Edgar T. Fairwyn dnia Sro 1 Kwi - 10:31, w całości zmieniany 2 razy
Trudno ukryć, że na ostatnich zajęciach trochę zjebałem - wcześniej Fairwyn miał o mnie całkiem znośną opinię jak na niego, ale po tym jak dostałem szlaban wiedziałem, ze mam już przejebane - na szczęście nie na wieki wieków amen, a jedynie do końca czerwca. Mimo to zdecydowałem się tym razem odrobinę bardziej przyłozyć do zajęć - wprawdzie nei spodziewałem się kartkówki, więc nie przygotowywałem się do niej jakoś szczególnie, ale była na tyle łatwa, że bez trudu zabazgrałem cały pergamin udzielając dość szerokich, niemalże wyczerpujących odpowiedzi na poszczególne pytania, po czym oddałem kartkę licząc, że obędzie się bez nauczycielskiego narzekania.
Kostki: 5,4 (razem 9 pkt) Bonusy: 2 (Tecquala +Trausnitz), 5 (za 29 w kuferku), 1 (trzecie miejsce) Łącznie: 17
Nie rozumiała run. Były takie skomplikowane i niepotrzebne. Dobrze, że profesor Fairwyn nie czytał w myślach. Tak sądziła, chociaż nie za bardzo wiedziała jak to czytanie w myślach działa. Leeglimencja i Okuloocośtam. Same te słowa należały do niewypowiedzialnych, a co dopiero praktyka. Szybko z głowy wykreśliła słowa "niepotrzebny przedmiot". Tak dla ogólnego bezpieczeństwa i samopoczucia. Zawsze chodziła na zajęcia w mundurku, mimo że nie każdy nauczyciel wymagał tego od swoich podopiecznych. Mitchel po prostu nie zamierzała nikomu się narażać. Zwłaszcza nauczycielom. Byli chodzącymi autorytetami, żeby nie powiedzieć ideałami. Takiemu Edgarowi na pewno daleko do ideału profesora. Przychodząc na starożytne runy czuła się, jakby wchodziła do klasy skazańców. Zresztą sam wygląd tej sali był przytłaczający. Ciemna, brudna, na oknie stał samotny kwiatek - dziwne, że jeszcze zipie. Tą sale sami uczniowie uważali za kostnice bo, gdyby nie te ławki można było tak pomyśleć. Usiadła sobie w jednej z tych ponurych, twardych i za nic niekomfortowych ławek. Odetchnęła cichutko i spojrzała na tablice z pytaniami. Tak zwana wejściówka. Wiedziała co się święci. Profesor Fairwyn słynął z wywalania osób z sali. Oznaczało to, że jeśli napiszesz beznadziejnie, wylatujesz. Miało to sens. Chwyciła za pióro i zaczęła kreślić odpowiedzi, starając się pozostać w tej ciemnicy, kostnicy zwaną klasą starożytnych run.
Kostki: 2, 2 Link Bonusy: drugie miejsce (bo tylko eliksiry na pierwszym xD) +2, bonusowa kostka dwie parzyste mam to chyba +2 Razem: 8 (oj i tak wylatuje :c)
Bridget Hudson
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Bridget, jakkolwiek nieprzytomnie wyglądała, była do zajęć bardzo przygotowana. Aktywności poprzedniej nocy wcale nie przeszkodziły jej w powtórzeniu dużej partii materiału ze starożytnych run, ponieważ doszły ją słuchy z bardzo wiarygodnych źródeł, że Edgar Fairwyn zamierzał zrobić kartkówkę i ich sprawdzić. Poza tym zbliżał się już koniec roku, a to oznaczało, że dla niektórych zbliżały się ważne egzaminy. Pamiętała, jak rok temu wyglądały zajęcia z tego przedmiotu tuż przed owutemami - było ciężko. Niemniej jednak wysiłek się opłacił, a Bridget bardzo starała się o utrzymanie stypendium, które dostawała za wysokie wyniki w runach. Zjawiła się w klasie na czas, chociaż po jej prezencji można było stwierdzić, że zbierała się raczej w pośpiechu. Mundurek nie był do końca wypracowany, rękawy miała trochę pomięte, w dodatku odznakę prefekta naczelnego przypięła do złej piersi, a na głowie miała niemałe gniazdo z włosów. Przeczesała je szybko palcami, rzucając cichutkie "dzień dobry" do profesora Fairwyna, po czym zajęła miejsce w jednej z przednich ławek i w oczekiwaniu na rozpoczęcie zajęć, pogrążyła się w myślach... Już pierwsze spojrzenie na kartkówkę sprawiło, że uśmiechnęła się pod nosem. Znała z miejsca odpowiedzi na trzy pierwsze pytania, a kolejne też nie wydawały jej się aż tak trudne, by sobie z nimi nie poradziła. Zajęła się pisaniem i oddała pracę jako jedna z pierwszych, pewna wybitnego wyniku.
kostki: 6, 4 kostka bonusowa: 6 (+1) kuferek: +3 punkty z kuferka: +5 razem: 19
Runy, były jej ulubionymi zajęciami. Kochała je i rozumiała. Ava usiadła gdzieś w tylnej ławce, tak jak zawsze. Myślała że będzie wszystko dobrze? Bo czemu miało być źle. Sama nie wiedziała dlaczego tak bardzo lubiła runy. W sali było ciemno, mimo tego że nie lubiła ciemności, to uwielbiała klimat klasy run. Kartkówka zajęła się pisaniem jej, skupiając się nad odpowiedziami. Wiedziała że teraz może jej pójść gorzej, ale wiedziała że będzie wszystko dobrze, bo czemu miało by nie być. Przecież była dobra w te kostki. Kiedy skończyła pisać, sprawdziła jeszcze czy wszystko dobrze jest zapisane.
Kostki :4,6 Kuferek :2 Razem- 12
Ostatnio zmieniony przez Ava Wagner dnia Sro 6 Cze - 4:36, w całości zmieniany 2 razy
- Gdzie ja zostawiłam tę cholerą książkę? Dziewczyna od rana chodziła po całym Hogwarcie, szukając swojego podręcznika od transmutacji. Była niemalże pewna, że odłożyła ją na jej miejsce w kufrze, jednak nie było tam nawet śladu po zgubie. Nie chciała ryzykować użycia zaklęcia Accio. Przy zakłóceniach magii równie dobrze mogłaby już nigdy więcej jej nie zobaczyć, co byłoby jej bardzo nie na rękę. Została jej więc jedna jedyna możliwość - odwiedzenie wszystkich miejsc, w których z nią ostatnio była. Tak oto dziewczyna trafiła do klasy starożytnych run. W ferworze poszukiwań zapomniała o jednej, drobnej rzeczy... Że akurat miała się tam odbywać lekcja, na której wcale nie zamierzała się zjawiać. Lekcja prowadzona przez profesora Fairwyna. Gdy otworzyła drzwi od sali i uświadomiła sobie swój błąd, było już za późno, by się wycofać. W polu widzenia nigdzie nie było jej książki, a co gorsza, jeszcze została przywitana kartkówką! Mruknęła ciche "dzień dobry" i z cichym westchnięciem wzięła kartkę i napisała, co wiedziała - czyli niewiele. Miała nadzieję, że nauczyciel jak najszybciej wyrzuci ją z sali - była pewna, że ani on, ani ona nie chcą obecności dziewczyny na tych zajęciach. Najchętniej sama by już wyszła, ale wolała nie irytować dodatkowo profesora, który i tak znany był ze swojego burzliwego temperamentu.
Kostki: 2, 1 + 0 + 0 = 3
Ostatnio zmieniony przez Cecily Rosewood dnia Wto 5 Cze - 22:54, w całości zmieniany 1 raz
Enzo, usłyszawszy, że jego ma się dziś odbyć jego ulubiona lekcja, promieniował radością, nie mogąc doczekać się kolejnego. Powiedzieć, że Enzo uwielbiał runy, byłoby zbyt słabym określeniem, on wręcz je kochał. Uwielbiał wszystko, co z nimi związane, a tematyka lekcji niezmiernie go interesowała. Nie wiedział skąd takie właśnie zainteresowania, nigdy nie interesowało go nic z tematyki bliskiej runom, tylko runy. Co prawda nauczyciel owego przedmiotu, był dość.... specyficzny, Enzo jednak uwielbiał go jak wszystko, co było związane z tym przedmiotem. Nic nie mogło go powstrzymać przed pojawieniem się w klasie. Wiele osób uważało klasę run za nieprzyjemną, Włocha to nie interesowało, miała być wystarczająco wygodna, by dało się w niej przyswajać wiedze, a była na tyle wygodna. Jak się okazało, już na starcie czekała go kartkówka. Czy nieoczekiwany sprawdzian w jakikolwiek sposób go poruszył? Nie. Czuł się gotów do napisania sprawdzianu, a po otrzymaniu kartki z zadaniami utwierdził się w przekonaniu, że ma całkiem sporą wiedzę z antycznych run. Szybko wypełnił wszystkie zadania, starając się udzielać wyczerpujących, ale nie przesadzonych odpowiedzi. Kiedy zapełnił kartke, bez wachania podał je profesorowi, starając się go nie zdenerwować, wiedząc jak mogło się to skończyć. Kiedy sprawdzian miał już za sobą, rozsiadł się wygodnie i zaczął czekać na dalszy etap lekcji.
Kostki 5,2=7 BonusyPierwsze miejsce +3, +2 bo 10 punktów w kuferku, +1 bo parzysta bonusowa kostka Razem13(Yay, W o długość pyska xD)
Nie chciało mu się. Cholernie już mu się nie chciało chodzić na lekcje, słuchać nauczycieli, pisać zadań domowych i klasówek. Przede wszystkim klasówek, ale zmuszał się. W ostatnich dniach sporo opuścił i nie chciał kolejnej lekcji zawalić. Runy były dość ważnym przedmiotem którego chciał się uczyć. Edgar jak i niektórzy uczniowie nawet uważali, że to jest najważniejszy przedmiot, ale który nauczyciel tego nie uważał? Dla każdego nauczyciela jego przedmiot będzie najważniejszy tylko, że... on strasznie cisnął i wywalał z klasy. Jeśli wywalał z klasy to uczniowie niewiele potrafili, taka była kolej rzeczy. Nie dziwił się. Wszedł do klasy i przywitał się z nauczycielem i kilkoma uczniami po czym usiadł obok jakiejś krukonki mając nadzieję, że to miejsce jest wolne. Właśnie zaczął wyciągać potrzebne rzeczy kiedy nadeszło to. Kartkówka, największa zmora uczniów. Nadal nie rozumiał dlaczego prawie co lekcje musieli na to tracić czas, który wciąż to uciekał. Jednak nie zamierzał tego mówić profesorowi, pewnie i tak miałby to w dupie i go wywalił z lekcji. Szkoda tylko, że nie był na poprzednich zajęciach. Miał wrażenie, że mógł lepiej to napisać. Oddał pergamin profesorowi jako jeden z ostatnich kiedy ten oznajmił, że czas dobiegł końca. Nawet gdyby Adam miał więcej punktów to nie dałby rady więcej rzeczy wymyślić. Jednak był pewien, że zostanie w klasie. Tyle dobrego!
Kostki 6,4=10 Bonusy +2 Razem12
Ostatnio zmieniony przez Adam Henderson dnia Wto 12 Cze - 14:00, w całości zmieniany 1 raz
Harriette Wykeham
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168
C. szczególne : za duży, powyciągany wełniany sweter na grzbiecie, łańcuszek z obrączką na szyi
Przed egzaminami standardowo wszyscy nauczyciele cisnęli dwa razy bardziej, chociaż prym zdecydowanie wiódł tutaj Fairwyn. Ettie szczerze współczuła tym, dla których runy nie były jednym z nadrzędnych przedmiotów, bo przetrwanie tych lekcji bez zaangażowania i wkładu własnego było chyba niemożliwe. Z drugiej strony był to przedmiot nieobowiązkowy, więc w gruncie rzeczy nie rozumiała, po cholerę tacy ludzie w ogóle się tu pojawiali. Jej osobiście szkoda byłoby tracić czas na numerologię czy wróżbiarstwo, a to że czasem się tam pojawiała, na pewno uległoby zmianie, gdyby prowadzący byli takimi kosami jak Fairwyn. Usiadła w ławce z @"Lysaneder S. Zakrzewski", zanim ktoś znów by ją uprzedził, ciągle myśląc o tym, że to jeden z ostatnich razów, kiedy z nim siedzi. Przyjaźnienie się z ludźmi ze starszych roczników było czasem nieznośnie przykre. Widok pytań na tablicy, które rzuciły jej się w oczy zaraz po przekroczeniu progu klasy, zupełnie jej nie dziwił. Nie były jakoś specjalnie trudne, a przynajmniej jej się tak wydawało. Nie zwlekając wyjęła przybory i szybko napisała odpowiedzi.
Runy były tym przedmiotem, z którym rudowłosa podopieczna Fairwyna sobie nie radziła. A najgorsze było to, że jej korepetytora w osobie jego syna gdzieś wcięło. Szła więc na lekcje pełna obaw, mając przed oczyma cały czas obraz z biblioteki, działu ksiąg zakazanych, gdzie to biedny Calum oberwał po całości. Zatrzymała się jeszcze przed wejściem do sali, wypuszczając z ust powietrze z cichym świstem i wygładzając rękoma materiał szkolnej, plisowanej spódnicy. Nie chciała podpaść w żaden sposób opiekunowi swojego domu, więc przywdziała nienaganny ubiór — koszula była śnieżnobiała i wyprasowana, wstążka w barwach domu tkwiła pod szyją, a na ramię spływał luźny, grzeczny warkocz. Nawet się specjalnie nie pomalowała, stawiając na naturalny wygląd. Poprawiła torbę na ramieniu i weszła do klasy, rozglądając się po jej wnętrzu z ciekawością. Trochę uczniów się zebrało, prawie każdy miał nietęgą minę, na co dziewczyna pobladła i odwróciła głowę w stronę nauczyciela, posyłając mu nerwowy uśmiech. —Dzień dobry Panie Profesorze..— rzuciła grzecznie na przywitanie, kiwając mu jeszcze głową. Chyba nie był w najlepszych humorze.. Tylko czy to nie było już normalne? Uśmiechnięty i pogodny Edgar dopiero byłby powodem do zmartwień. Nie chcąc jednak stać przy jego biurku dłużej, niż to koniecznie, ruszyła w stronę najbliższej ławki. Kiwnęła głową do @Enzo Zaccaria, zajmując miejsce obok niego i odwieszając torbę na haczyk znajdujący się na dole mebla. Wsunęła się wygodnie na krześle, posyłając ślizgonowi krótkie, aczkolwiek intensywnie spojrzenie, po czym westchnęła bezgłośnie, siedząc jak na szpilkach. To wszystko przez bibliotekę. Obraz Fairwyna trzaskającego piorunami niczym Odyn nadal był dość żywy w jej głowie. Naprawdę powtórzyła materiał, spędziła cały wieczór i dwie godziny rano na czytaniu podręcznika i robieniu notatek. Nie można niestety być najlepszym we wszystkim, jednak nadzieja była matką głupich, a ta kocha swoje dzieci. Przymknęła na dłuższą chwilę oczy, gdy okazało się, że zrobił im wejściówkę. Kurwa świetnie. Złapała za pióro, zaciskając drugą dłoń w pięść i wędrując spojrzeniem do pergaminu, na którym tkwiły pytania. O dziwo nie było tragicznie, coś wiedziała! Nie była więc aż takim bezmózgim cepem. Zrobiła, co umiała w ciszy i spokoju, koncertując się i pracując samodzielnie. Wiedziała, że Enzo był naprawdę dobry z tego przedmiotu, jednak Lanceleyówna ściągania nie uznawała. Wstała i odniosła zwinięty w rulon pergamin do nauczyciela, mając bez emocjonalny wyraz twarzy i unikając spojrzenia na jego twarz. Wróciła na miejsce, siadając wygodnie, zakładając nogę na nogę i układając obydwie ręce na ławce. Nie wiedziała, czy może już wyjąć podręcznik oraz pomoce naukowe, więc nie zrobiła nic. Obróciła głowę w stronę Włocha, posyłając mu pytające spojrzenie — była jednak pewna, że jemu poszło świetnie. Był naprawdę w to niezły. Rozejrzała się po klasie, posyłając pozostałym uczniom krótkie, zaciekawione spojrzenie.
Ben miał jakąś awersję do starożytnych run. No bo chciał się ich uczyć, nawet je trochę lubił, ale za cholerę nie potrafił się nigdy zmobilizować, aby uczyć się regularnie, z lekcji na lekcję. Miał przecież jeszcze masę innych przedmiotów, w tym transmutacje, zaklęcia i eliksiry, które skupiały cała jego uwagę i które naprawdę uwielbiał, nawet jeśli nie zdał OWUTEMów tak dobrze, jakby mógł zdać. I choć zwykle starał się uczyć najlepiej jak tylko mógł, tym razem zupełnie zapomniał o lekcji. Co oczywiście mogło się dla niego skończyć po prostu fatalnie. No ale miał gdzieś w środku cichą nadzieję, że profesor Fairwyn nie zrobi kartkówki. Nie mógł się mylić bardziej... Zaraz po przekroczeniu klasy i zobaczeniu pytań wypisanych na tablicy, chciał zrobić w tył zwrot, ale jedno krótkie spojrzenie na profesora dało mu jasno do zrozumienia, że lepiej tego nie robić. Dość łatwo można było zauważyć to, że mężczyzna jest nie w humorze. A już i bez tego był surowym nauczycielem, więc... Ben wolał nie ryzykować. Przecież coś tam chyba pamiętał z lekcji i z tego, co zdarzyło mu się przeczytać ostatnio. Rzucił ciche "dzień dobry" i podszedł do ławki, w której siedziała już @Cecily Rosewood. Nie chciał tak siadać bez pytania, więc poruszył ustami tak, jakby pytał "mogę?". Usiadł jednak bez czekania na jej pozwolenie, bo bał się, że zdenerwuje nauczyciela tym, że tak długo stoi, zamiast usiąść jak cywilizowany człowiek. Od razu wyjął potrzebne przybory, którymi miał napisać kartkówkę. Czyli pióro i kawałek pergaminu. W każdym razie, nad wieloma pytaniami się długo głowił, ale sądził, że nie będzie aż tak źle, jak by mogło być. O, na pewno był pewien, że nie dostanie trolla. Nie wiedział jednak czy dostanie Okropnego czy może Nędznego. W duchu jednak modlił się o zetkę ze względu na to, że wtedy nie będzie musiał opuszczać klasy, a to byłaby straszna kompromitacja. Cóż, może by chociaż miał nauczkę za to, że chodzi na zajęcia, z których słabo mu idzie? Oddał kartkę od razu, gdy tylko skończył pisać i cicho, niemalże bezdźwięcznie westchnął. Nie chciał irytować Fairwyna jeszcze bardziej, skoro sądził, że kartkówka nie poszła mu tak, jak powinna. Posłusznie wrócił na swoje miejsce, czekając na werdykt
kostki: 6, 1 bonusowa kostka: 5 ---> 0 oddaję 2 punkty z kostek @Felix Fletcher, bo jest lepszy z run od Bena. Zaraz napiszę nim posta! ocena: 7-2=5 ---> O
Stresował się. Naprawdę cholernie się stresował na myśl o jednej z ostatnich lekcji run, bo chodził na nie już drugi rok i z autopsji wiedział, że Edgar Fairwyn lubi robić testy i kartkówki na wstępie nie tylko pod koniec roku, ale pod koniec roku szczególnie. Dlatego przygotowywał się do lekcji już kilka dni wcześniej, choć szło mu to mozolnie. Kochał runy i historię, ale po prostu, gdy było na podwórku tak pięknie, nic nie wchodziło mu do głowy. Co miał zrobić, przecież nie jego wina, prawda? W każdym razie się starał. I gdy wchodził do klasy, miał wrażenie, że mimo wszystko coś mu w głowie zostało. A przynajmniej miał taką nadzieję. Zawsze wpadał do klasy jak burza, ale na lekcjach run było inaczej. Był grzeczny, spokojny i starał się usiedzieć cicho na swoim miejscu, choć było to nie lada wyzwania dla tak energicznego Puchona, jakim był Felix. Tym razem jednak musiał kontrolować się bardziej niż zwykle, bo słyszał, że profesor ma podły humor i nie chciał podpadać mu jeszcze bardziej. Nie chciał podpadać mu wcale. Wszedł do sali, powiedział dzień dobry, usiadł w jednej z wolnych ławek i nie szczególnie przejął się tym, że miał za moment pisać kartkówkę. Wyjął kartkę, pióro i zaczął pisać, odpowiadając na pytanie. Wiedział, że przynajmniej połowa jest źle, ale czuł też, że nie było dramatu, jaki mógłby być, gdyby się nie przygotował. Oddał spokojnie kartkę i wrócił na swoje miejsce. Położył dłoń na blacie ławki i z całej siły musiał powstrzymywać się przed wystukiwaniem jakiegoś durnego rytmu. Przecież wyleciałby z klasy na zbity pysk pewnie!
kostki: 5, 1 bonusowa kostka: 5 ---> 0 bonus za kuferek: +1 (3 miejsce ex aequo ) ocena: 5 + 1 + 1 + 2 (przekazane od Bena) = 9 ---> Z
Nikt nie musi mi tego mówić, doskonale wiedziałem, że instynkt przetrwania umarł we mnie już dawno temu. Wchodzenie do sali starożytnych run po ostatniej przygodzie w dziale ksiąg zakazanych było, krótko mówiąc, samobójstwem, lecz zbliżał się koniec roku, potrzebowałem dopełnić formalności na niektórych przedmiotach i inne takie... Okej, tak naprawdę to potrzebowałem tylko wybadać jedną sytuację. Zbliżał się ślub mojego brata, na który został zaproszony sam Fairwyn. Bądź co bądź był jakimś moim wujem, mimo że prawdopodobnie sam nie był tego szczególnie świadomy. Dorien niestety pożalił się, że nie otrzymał żadnej odpowiedzi zwrotnej i niepokoił się, czy w ogóle dotarła do niego taka informacja. Miałem więc zadanie... Zapytać go. Skierowałem swoje kroki prosto do jego biurka. - Dzień dobry, profesorze - przywitałem się, przybierając na twarz jakiś tam uśmiech, chociaż pewnie wyglądałem, jakbym przeżywał bolesną obstrukcję. - Mam do pana pewne pytanie, niezbyt związane z lekcją... Chodzi o wesele w rodzinie. Wybiera się pan? Potrzebujemy wiedzieć... by obsadzić... stoliki... - mówiłem ściszonym głosem, z każdym kolejnym słowem wątpiąc w słuszność moich zamiarów. Och, kogo ja chciałem oszukać - od początku wiedziałem, że dostanę zjebę.
2, 3 + 3 (za 16pkt w kuferku) + 1 (3 miejsce w kuferku)
Runy nie należały do jej najulubieńszych przedmiotów, niemniej jednak poświęcała im sporo czasu, jej zdaniem wystarczająco dużo, by otrzymywać wysokie stopnie. Wiedziała o zbliżającym się teście, już w zeszłym roku zorientowała się, że będzie to stale powtarzający się motyw na zajęciach profesora Fairwyna. Za nim samym jako człowiekiem nie przepadała już w ogóle, lecz mimo tego po wejściu do klasy obdarzyła go przyjaznym uśmiechem, który oczywiście odbił się od jego lodowatej fasady. Ledwo powstrzymywane wywrócenie oczami zakryła pod powiekami w postaci jednego, dłuższego mrugnięcia, kiedy opadała na miejsce w jednej z wolnych ławek. Wyczekiwała rozdania kartek i kiedy w końcu otrzymała swoją, z zadowoleniem stwierdziła, że pójdzie jej dobrze. Może nie wybitnie, ale bardzo dobrze, a to liczyło się dla niej najbardziej.
Nie zwracał większej uwagi na uczniów wchodzących do sali, dopóki jeden nie stanął przy jego biurku. - Nie - odpowiedział, mierząc @Calum O. L. Dear zimnym hehe spojrzeniem - I to nie jest miejsce na załatwianie prywatnych spraw, panie Dear - brakowało tylko, żeby zaczął do niego mówić "wujku". Nie byłby pierwszym Dearem. Nie patrząc już na niego podał mu leżący na blacie biurka czysty pergamin i skinął na ławkę. W tym, że Krukon nie miał absolutnie żadnej wiedzy runicznej, byli zapewne zgodni i Edgar nie musiał mu nic udowadniać, ale skoro już przylazł, to niech się pomęczy. Kiedy czas minął, Fairwyn przeszedł się po klasie zbierając prace i sprawdzając je na bieżąco. @Lysander S. Zakrzewski, @Bridget Hudson, @Enzo Zaccaria i @Harriette Wykeham, zostawił bez komentarza. @Ava Wagner i @Carson Gilliams poprawił drobne błędy w odpowiedziach i również nic nie mówiąc przeszedł dalej. Pierwsza praca, która "zasługiwała" na wyróżnienie, należała do @Amy Mitchel. - Nędzny, panno Mitchel - rzucił jej pokreśloną czerwonym atramentem kartkę z powrotem na ławkę - Jeżeli chce pani uczestniczyć w zajęciach dla starszych klas, proszę najpierw nadrobić materiał - powiedział, wyzbytym emocji, chłodnym tonem i wskazał sugestywnie drzwi. O ile mierny poziom Mitchel można jeszcze było wytłumaczyć wiekiem, o tyle @Cecily Rosewood i @Ben Rogers nic nie usprawiedliwiało, szczególnie, że napisali gorzej od trzecioklasistki. - Czy którekolwiek z was, potrafi mi wyjaśnić, po co w ogóle przychodzicie na te zajęcia? - wycedził bezbarwnie przez zęby - Mogę państwa zapewnić, że jeżeli przez pięć nie byliście w stanie pojąć najprostszych rzeczy, to już was nie olśni. Nie marnujcie mojego czasu. Prace @Adam Henderson, @"Nessa Lanceley" i @Felix Fletcher, również pozostawiały wiele do życzenia, ale mając porównanie z kartkówkami Rosewood i Rogersa, nie wyrzucił ich z klasy. Na koniec został jeszcze tylko jego, pożal się boże, siostrzeniec, na którego pergamin nawet nie spojrzał. - Teraz może pan wyjść - oznajmił łaskawie, wskazując drzwi zabranym od chłopaka pergaminem. Nie zamierzał nic im dziś tłumaczyć. Reszcie, która pozostała w klasie, rozdał kopie różnych starych manuskryptów i polecił zrobić przekład, a sam wrócił do własnej pracy.
--------------------------------------------- Miałam przygotowaną fajną lekcję, ale nie mamy na to czasu, więc zostawię ją na wrzesień. Wam daję kostki, że byście sobie doexpili tego punkcika na egzaminy i żeby jeszcze zamieszać w punktacji.
Kostki były, ale wyszły.
Bonusy te same co ostatnio. Dodatkowa kostka, to DODATKOWA kostka. Rzucacie ją osobno. Czas do 29.06, do 20.17
Ostatnio zmieniony przez Edgar T. Fairwyn dnia Sro 1 Kwi - 10:33, w całości zmieniany 1 raz
To był ten moment, kiedy Nessa nie miała pojęcia, co właściwie robiła na prowadzonych przez Fairwyna zajęciach. Niezależnie od tego, ile czasu poświęcała nad naukę i jak często powtarzała materiał, runy po prostu jej nie wchodziły. Była to relacja chyba gorsza od tej, którą miała z zielarstwem! Tam jeszcze okazjonalnie udawało się pójść na kompromisy, a tu wcale. I jeszcze opiekun Slytherina, którego słowa rozbrzmiewały jej echem w głowie. Gdy dostała manuskrypt to przełożenia, runy zatańczyły jej przed oczyma, a dziewczyna pobladła. Aż się jej słabo zrobiło, a po skórze przeszedł dreszcz. Zagryzła dolną wargę, po czym oparła się łokciami o blat ławki i schowała twarz w dłoniach. Kręciło się jej w głowie ze złości, zmęczenia i ogólnego wkurwienia na samą siebie. I po chuj tyle się uczyła, kiedy nawet nie potrafiła przełożyć głupiego tekstu, o jakimś banalnym znaczeniu? Przejechała dłonią po włosach, opierając się o krzesło. Napisała, co wiedziała, czyli tyle, co nic, słysząc rozbrzmiewające echem w głowie słowa Edgara, że po co ona w ogóle chodzi na te zajęcia? Najśmieszniejsze było to, że dziewczyna naprawdę się uczyła. Była zbyt ambitna ciągle siedziała w książkach.. Widocznie nie można być alfą i omegą za wszystkiego. Jego wejściówka i drugie zadanie uświadomiły ją tylko w przekonaniu, że to nie dla niej. Tym samym w jej głowie narodziło się postanowienie, że nie będzie zdawała run, tylko wybierze historie magii. Tak było bezpieczniej dla wszystkich, a przede wszystkim dla jej świadectwa. Z historii z łatwością powinna dostać PO lub W — a w runach cudem w Hogwarcie byłoby Z. Czy był jednak sens zarywania nocek nad czymś, co zwyczajnie w jej rudej głowie nie chciało się zakodować? Nie. Odsunęła kartkę na brzeg ławki, trupio blada i z zawrotami głowy. Modliła się, żeby nie zemdleć na krześle i jeszcze dodatkowo nie podnosić mu ciśnienia. Wystarczy, że jej bezmózgowie z run to zrobi, gdy tylko weźmie pergamin w rękę. Już czuła to spojrzenie, widziała tego ogromnego Trolla i te odjęte punkty. Cudownie. Przepiękne uwieńczenie tygodnia. Przeklęła bezgłośnie pod nosem, zaciskając oczy i starając się uspokoić, co wcale jej nie wychodziło. Poczuła burczenie w brzuchu, omijanie posiłków dla nauki zaczynało robić swoje. Zerknęła na Enzo — plus taki, że chłopak by ją złapał i nie dał robić sobie głowy. Znów oparła łokcie na drewnianym blacie ławki, chowając twarz w dłoniach, łapiąc oddech. Niedobrze. Nie sądziła, że aż tak się zdenerwuje i przejmie głupim przedmiotem, z którego i tak wiedziała, że jest wybitnie słaba.
Jak się okazało, jedyną odpowiedzią na to, jak napisał kartkówkę, była cisza. Zwiastowało to, co najmniej dobry wyniki. Trochę już chodził do Hogwartu, a co za tym idzie, uczęszczał na lekcje profesora Fairwyna, potrafił rozpoznać niektóre rzeczy, tylko nieliczne, ale jednak. Właśnie owa cisza, sprawiła, że nie zdziwił go Wybitny na kartce. Zdziwiła go inna rzecz. Fakt, że Nessa nie opuściła klasy, wraz z inną znajomą rudowłosą, Cecylie, był co najmniej zaskakujący. Wystarczyło powiedzieć, że nawet jeżeli Lanceley była w czymś lepsza od Rosewood, to na pewno nie były to runy, obie bowiem, były pod tym względem, co tu dużo mówić, upośledzone. Uspokoił go fakt, że praca Gremlina była w wielu miejscach pokreślona i nie wyglądała tak pięknie, jak jego czysta kartka, na której jedyną skazą była ocena. Nie mógł się powstrzymać od cichego śmiechu i ostentacyjnego zaprezentowania pannie Lancelcey swojej pracy niby przypadkiem. Dumnie wypiął pierś, kiedy profesor Fairwyn powiedział Cecylie dokładnie to samo co on kilka dni wcześniej. Widać było, że Enzo uczy się od najlepszych. Nauczyciel Run nie zamierzał pozwolić im na nude i już chwilę po rozdaniu prac, na ich ławkach wylądowały manuskrypty, które tylko czekały na przetłumaczenie. Praca niezbyt interesująca, Enzo oddał jej się z oddaniem, tylko co jakiś czas rzucając spojrzenia na pannę "Zdobywaj punkty dla domu", siedzącą i nic nie robiącą, podczas gdy on tłumaczył wers za wersem, przybliżając się do końca i zdobycia punktów, w końcu, skończył i z zadowoleniem rozsiadł się na krześle. Uznał, że dobrze by było, gdyby Nessa nie traciła punktów w tak hurtowych ilościach, zapisał więc na małej wolnej karteczce pytanie. Pomóc ci runami? Może będziesz lepszą uczennicą niż Rosewood. Po podsunięciu jej kartki wrócił do powtórnego sprawdzania manuskryptu, z zamiarem ignorowania rudowłosej do końca lekcji.
Fairwyn nie skierował w moją stronę żadnej złośliwej uwagi mogłem więc uznać moją pracę za co najmniej niezłą. Zdążyłem jeszcze dostrzec, że wyjebał Caluma, ale później już całkowicie poświęciłem się translacji mojego manuskryptu. Trafiłem na dość łatwy tekst, więc dość szybko przemierzałem kolejne linijki. Mimo całej osoby Edgara i mojej niechęci do szkoły czułem, że będzie brakowało mi starożytnych run - niestety czas mijał nieubłaganie i musiałem zamknąć ten rozdział. W kilka chwil skończyłem jedno z moich ostatnich w życiu (a przynajmniej w szkole) tłumaczeń runicznych. Zwróciłem pracę Fairwynowi jako jeden z pierwszym, po czym wróciwszy na miejsce zająłem się swoimi sprawami.
Kostki: 8 Bonusy: 2 (Tecquala +Trausnitz), 5 (za 30 w kuferku), 1 (trzecie miejsce) Razem: 16
Na pytanie profesora tylko uniósł brew. wiedział, że to pytanie retoryczne. Raczej chyba nie liczył na to, że uczniowie powiedzą mu dlaczego przyszli na zajęcia bo odpowiedź aż cisnęła się na usta. Przychodzili tutaj dlatego że wymagali tego od nich. Dla ocen, dla obecności, dlatego by go denerwować. Nieliczni tutaj przychodzili dlatego że naprawdę lubili tę lekcję. Adam by był jednym z nich gdyby tylko nauczyciel za każdym razem nie wydzierał się na kogoś i nie wywalał z lekcji. Przecież to każdego mogło spotkać więc po jaką cholerę te cyrki? Ah tak, musiał się na kimś wyżyć. Tyle dobrego, że nie zaczął głośno narzekać na te prace które napisali, ale to było słabe wyjaśnienie skoro teraz mieli przed sobą coś nowego. Spojrzał na nauczyciela i nic nie powiedział tylko się zajął starymi manuskryptami mając nadzieję że ten okaże trochę litości.
Kostki: 11
Bridget Hudson
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Bridget odetchnęła z ulgą, gdy okazało się, że profesor Fairwyn przemilczał jej pracę. Zdążyła nauczyć się, że słyszenie uwag od niego nie wróżyło nic dobrego. Zdecydowanie bardziej wolała być przez niego pominięta, bowiem oznaczało to święty spokój i brak skołatanych nerwów. Mimo tego zawsze stresowała się na runach, jakoś tak... Kilka osób wyleciało z sali i Bridget ucieszyła się, że nie była jedną z nich. Miała za to nadzieję, że kolejne zadanie pójdzie jej równie dobrze co pierwszy test. Przekład tekstu był w miarę łatwy. W kilku miejscach wpatrywała się w kopię manuskryptu ze zmarszczonymi brwiami, ale ostatecznie chyba sobie z nimi poradziła. Ostatecznie efekt nie był najgorszy, co prawda w jej pracy pojawiły się drobne błędy, ale nie przeszkodziło to Fairwynowi w wystawieniu jej pozytywnej oceny.
kostki: 3, 2 bonusy: 5 (kuferek), 2 (2 miejsce w kuferku) razem: 12 (PO)
Na szczęście upiekło się jej i bez większych problemów dostała pozytywną, wysoką ocenę. Powyżej Oczekiwań z reguły zadowalało ją na lekcjach profesora Fairwyna, bowiem wiedziała, że jest on bardzo wymagający i na Wybitną ocenę należało wykonywać zadania bezbłędnie, a niestety nie było jej jeszcze stać na tego typu nieomylność. Siedziała i cierpliwie czekała, aż skończy się poprawianie prac reszty osób, wodząc wzrokiem po zebranych w ławkach uczniach i studentach. Kilkoro z nich wyleciało z klasy! Dobrze, że ostatecznie udało jej się zachować swoje miejsce w środku. Przekład, który zlecił im w następnej kolejności, sprawił jej kilka problemów. Niektóre miejsca były dla niej na tyle niejasne, że zostawiała je i szła dalej. Ostatecznie i tak nie wyszło najgorszej, bowiem przełożyła znaczną większość tekstu i dostała kolejne PO do kolekcji, co niezwykle ją satysfakcjonowało.
Wisząc nad własnym przekładem, Ette rozglądała się trochę po klasie, zatrzymując się na tych, którym wyraźnie nie szło. Czasem zastanawiała się co powodowało ludźmi, którzy chodzili na runy, mimo że co lekcję słyszeli jedynie, że do niczego się nie nadawali. Jakby nie patrzeć był to przedmiot dodatkowy, a Fairwyn nie nagradzał samych dobrych chęci. W sumie to nic nie nagradzał, więc o ile komuś naprawdę nie zależało na wiedzy, nie miał tu za bardzo czego szukać. No chyba, że ujemnych punktów. Może ona i Lys nie byli jedynymi pomyleńcami, którzy ścigali się w ich utracie. Przeniosła wzrok na przyjaciela, pochłoniętego swoim manuskryptem i z ulgą stwierdziła, że chyba nie zamierzał nic tracić. Może dał za wygraną? W końcu po tych wszystkich feralnych transmutacjach i miotlarstwach chyba wygrywała w cuglach. O ile nie zdażyło się coś, czego nie była świadoma. Spojrzała ostrożnie na Fairwyna, zajętego jakimiś własnymi papierami. Nie wątpiła, że i tak widział wszystko i wcale nie trzeba by się bardzo wysilać, żeby zarobić trochę ujemnych. Nie była tylko pewna, czy chce się ponownie podkładać Fairwynowi. Nie do końca rozumiała dlaczego - w końcu ani nie wrzeszczał, ani nie ubliżał, nie dawał szlabanów, zdawał się nie pamiętać poprzednich wybryków i w gruncie rzeczy nie zwracał na nic uwagi, dopóki nie wchodziło mu sie w drogę i nie było idiotą - a jednak jakoś tak się go bała. Chyba że... zamazała część tłaczenia, które miała już zrobione i zgniotła pergamin, wyjmując sobie czysty. Zaczęła od nowa, tym razem pozostawiając w tekście luki i myląc się celowo w kilku miejscach. Nie lubiła robić z siebie kretynki, ale tak było łatwiej. Fairyn na pewno nie zamierzał teraz im tego sprawdzać, więc nie będzie musiała patrzeć w jego zimne oczy, kiedy zobaczy te jej twórczość. Do tego jej wysoki poziom z run był chyba ogólnie znany i jak raz odda słabą pracę, to nic się nie stanie. Taką przynajmniej miała nadzieję.
Kostki: nie rzucam, bo specjalnie źle piszę Bonus: nie liczę, bo specjalnie źle piszę Ocena: O sobie wezmę
Runy lubiła, może nie jakoś przesadnie, żeby stawiać je na piedestale. Postanowiła podejść do egzaminu z przedmiotu, by móc go kontynuować na studiach. Jako że jej ścieżka kariery nie była jeszcze zdefiniowana, uznała, że powinna się rozwijać w miarę ogólnie. Teoria poszła jej nieźle. Mannaz pamiętała, była w stanie opowiedzieć o jej znaczeniu. Krąg energetyczny sprawił jej trochę problemów, ponieważ zawahała się, zanim podała jego nazwę, ale ostatecznie wykazała się wiedzą. Gorzej poszła jej praktyka, ponieważ runy należące do Ziemi wyleciały jej z głowy. Coś tam próbowała, ale tylko się zdenerwowała. Chyba tylko jedną trafiła... Ten żałosny popis znacznie obniżył jej ocenę końcową, ale Zadowalający też nie był taki zły, prawda?
Nie stresowała się runami tak jak historią, ale jednak bardziej niż zaklęciami. Również zależało jej na tym przedmiocie, ale chyba nie aż tak. Poza tym po poziomie jaki narzucał im Fairwyn, owutemy wydawały się proste jak egzamin wstępny do przedszkola. A przynajmniej tak słyszała. Jak się okazało było w tym sporo prawdy. Wylosowane przez nią pytania były niczym w porównaniu do tłumaczeń z nieznanych nikomu przetworzeń futharku, które dostawali na lekcjach. Ettie rozgromiła zarówno teorię jak i praktykę szybciej niż fairwynowskie wejściówki i nie mogła uwierzyć, że to koniec.
Starożytne Runy. Jeden z przedmiotów, który wyjątkowo trudno wchodził w umysł panny Rieux. Nie wiedziała również, z jakiego powodu nie może przyswoić tak prostego w oczach nauczyciela materiału. Nie zdawała się tym zbytnio przejmować, rozwijając wokół siebie wyjątkową aurę tajemniczości. Liczą się chęci, bo równie dobrze mogłaby nie uczęszczać na tak mało intrygujący przedmiot, a jednak okazywała litość dla profesora, byleby pustek w sali nie było. Wyczuwała od niego znaczną niechęć do uczniów, jakby w tym zawodzie siedział na siłę, aczkolwiek siedział na tyle wygodnie, że mu to nie przeszkadzało, skoro przecież za edukowanie bandy chodzących do Hogwartu debili otrzymuje odpowiednią ilość galeonów. Ona jednak wolała iść w coś o wiele bardziej przydatnego od odczytywania run znajdujących się w podręczniku, na niektórych zabytkach starożytnych czarodziei oraz innych tego typu; ewidentnie jej konikiem były zaklęcia, OPCM oraz oczywiście transmutacja. Nie mogła być przecież ze wszystkiego dobra, zdawała sobie z tego sprawę, a jako że nikt nie przejmował się jej dalszym losem, to uczyła się tylko dla siebie. Weszła do sali, pozwalając na to, by posępny uśmiech zawitał na jej licu. Jak się okazało, jak to zwykle było, jako pierwsza wśród reszty uczniów, którzy odważyli się przyjść na tak przyjemne lekcje. Westchnąwszy cicho, spojrzała ukradkiem na jedną z ławek, które zawsze zajmowała - i która zawsze była wolna. Nie na końcu, nie z przodu, aż tak to się nie narażała. Jeszcze pozwoliłaby na to, żeby maska aktorstwa upadła na ziemię z hukiem i po prostu wyżyła się na profesorze (czego nie chciała zrobić). Środkowa, osadzona jednocześnie w takim położeniu, że wykazywała znaczny dystans między biurkiem Fairwyna a miejscem jej nauki, była wręcz idealną propozycją. Nie przepadała za tą lekcją, ale jako że chciała odkryć wszelkie tajemnice, musiała po prostu tutaj siedzieć.
Ocena: N Miejsce: 7
Silvia Valenti
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 170 cm
C. szczególne : Silny włoski akcent, szeroki uśmiech na twarzy, kilka mniejszych blizn na dłoniach, leworęczna
Niezmiernie się cieszyła, że po ostatnich wydarzeniach z udziałem jej i Thomena na boisku, jej dłoń bardzo szybko odzyskała całkowitą sprawność. Na początku wyglądało to o wiele gorzej, niż by się myślało. Owszem, było złamanie, owszem, bolało jak diabli, na szczęście w skrzydle szpitalnym pracowali sami kompetentni czarodzieje. Doprowadzenie ręki dziewczyny do stanu używalności zajęło im zaledwie kilka minut, ale dalej nie była ona tak sprawna, jak przed upadkiem z miotły. Powiedzieli, że potrzeba minimum tygodnia czasu. Teraz, po znacznie dłuższym czasie, czuła się tak, jakby nic złego jej się nigdy nie przytrafiło. Lubiła runy. I o dziwo całkiem nieźle sobie z tego przedmiotu radziła. Jej oceny ogólnie pozostawiały naprawdę wiele do życzenia, zarówno dla niej, jak i jej matki, ale runy były dla niej tak samo ważne, jak transmutacja. Jakimś dziwnym sposobem były jednym z przedmiotów, które udało jej sie w miarę dobrze zdać na egzaminach w czerwcu. Nic więc dziwnego, że dziewczyna żwawym krokiem ruszyła na zajęcia do profesora Fairwyna. Nie zamierzał pchać się na tyły, czy na sam przód klasy. Wiedziała, że tam z pewnością usiądą Ci najbardziej rozrabiający i Ci najpilniejszy uczniowie. Ona do żadnej z tych grup nie należała, więc nawet nie próbowała ich naśladować i udawać. Skoro już była na lekcji, wolała się na niej skupić, aby wynieść z niej coś więcej niż książki w swojej torbie. Może na przykład wiedzę też?