Ciemna i brudna sala do run świeciła pustkami. Na oknie stał jeden zwykły kwiat, którego można często spotkać w domach mugoli. Światła w sali prawie nie było i sprawiała ona wrażenie bardzo ponurej i zimnej. Gdyby nie ławki, można by było pomyśleć, że robi ona za kostnicę.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - Starożytne runy
Wchodzisz do Klasy Starożytnych Run, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Starożytne Runy. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Howard Forester oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Tecquala. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoi czara, z której unosi się niebieski dym. Na niej świeci się napis „teoria. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować dwa pytania i odpowiedzieć na nie. Gdy sięgniesz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z historii magii i run można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
pytanie nr 1:
Pierwsza kostka:
1 – Wypisz i opisz symbole związane z runą Algiz (łoś, łapy łabędzia, człowiek stojący na ziemii z wyciągniętymi w górę ramionami). 2 – Wypisz runy znajdujące się w kręgu Ognia (Kenaz, Fehu, Thurisaz, Sowilo, Gebo). 3 – Wymień kręgi energetyczne, do których należą runy (wody, powietrza, ziemi, ducha). 4 – Jakie rośliny symbolizuje Thurisaz? (nasturcja, rojnik) 5 – Która z run jest związana z grecką Temidą? Wytłumacz, w jaki sposób jest powiązana (Ehwaz). 6 – Opisz znaczenie runy Mannaz oraz przyporządkuj, do jakiego kręgu energetycznego należy.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
pytanie nr 2:
Pierwsza kostka:
1 – Narysuj i nazwij runy, energetycznie należące do Ziemi (Uruz, Iwaz, Berkano, Ingwaz, Odala). 2 – Podaj znaczenie trójki run: Algiz, Ingwaz, Raido. 3 – Narysuj runę, której symbolem jest orzeł i rubin (sowelo). 4 – Opisz, jak Runa Perdo wpływa na zdrowie człowieka (wzmacnia witalność, pobudza do pracy układ immunologiczny, dodaje sił i energii życiowej, pomaga walczyć z nałogami). 5 – Przypisz poszczególnym surowcom (kamień księżycowy, koral, hematyt) runy, które symbolizują. 6 – Narysuj wszystkie runy, które są nieodwracalne (Gebo, Hagal, Naudiz, Isa, Jera, Ehwaz, Sowelo, Ingwaz, Dagaz.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - historia i runy:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - pytanie 1:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - pytanie 2:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za pytania oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Lena weszla dziś do klasy trochę wcześniej niż zazwyczaj. Chciała dowiedzieć się czy wszyscy uczniowie odrobili zadaną prace i czy wszystkie trafią dziś do jej rąk. Weszła spokojnie, nie śpieszyła się. No, bo niby po co? Usiadął jak zawsze przy swoim biurku. Może i było stare, ale prawdopodobnie miało jakąś ciekawą historię na swoim koncie. Kobieta zbarbiła się lekko, a jej długie wlosy opadły na twarz. Chwila skupienia i jedna myśl: co dzisiaj zaproponuje uczniom na zajęciach?
Autor
Wiadomość
Anseis Karsinis
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 0%
C. szczególne : Nieuczesane włosy, pierścień z wygrawerowanym „Fortes Fortuna Adiuvat”
Pomimo zgryźliwości nauczyciela i jego specyficznego podejścia do uczniów, Ans bardzo lubił Fairwynna. Przez te wszystkie lata zdążył zauważyć, że ciężka praca jest nagradzana, miał dzięki temu motywację do uczenia się i szukania nowych tekstów do przetłumaczenia. Oczywiście puchonowi daleko było do zostania mistrzem czy wiązania run z karierą zawodową. Miano hobby pasowało już nieco bardziej. -Dzień dobry, panie profesorze. Przywitał się z nauczycielem zaraz po wejściu do sali. Nie zauważył asystentki co uznał za dobry omen. Rosaline była ładna i na ostatnich zajęciach bardziej był skupiony na patrzeniu się na nią niż na tym co ma robić. Machnął ręką na powitanie @Li Na i usiadł na swoim stałym miejscu w połowie sali. Zaczął obserwować nauczyciela próbując odczytać jaki ma dzisiaj humor. Kiedy Edgar był z czegoś zadowolony(a raczej nie zły) to lekcja przebiegała bez wielu uwag. W przypadku złego humoru...bogowie nordyccy, pomóżcie nam.
Kostki: 3, 2 Kuferek: 3
Bridget Hudson
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Bridget kiedyś postanowiła sobie, aby nie opuszczać lekcji starożytnych run pod żadnym pozorem, ale niestety nie udało jej się to. W ostatnim czasie przegapiła jedne zajęcia, a z drugich zmuszona była wyjść i udać się do skrzydła szpitalnego w wyniku niekontrolowanego krwotoku z nosa, który zjawił się znikąd, a ustąpił tak szybko, jak tylko przekroczyła próg skrzydła. Czyżby to stres? Niby nie miała czym, to tylko zajęcia, ale od incydentu z jej szaloną matką przy szpitalnym łóżku profesora Fairwyna, Hudson drżała na samą myśl o stawieniu się przed jego obliczem w obawie, że nauczyciel coś jej zrobi. Psychicznie rzecz jasna, a akurat o głowę to dziewczyna musiała się troszczyć... Niemniej jednak stawiła się w klasie kilka minut przed rozpoczęciem zajęć i zajęła jedno z wolnych miejsc w jeszcze pustej ławce. Wyciągnęła podręcznik oraz notes, przygotowując się do zajęć i czytając skrupulatnie przepisane notatki z ostatnich lekcji.
Zjawiłem się w sali przed czasem, po czym zająłem jedno z wolnych miejsc. Nie wiedziałem do tej pory, po co ciągle próbowałem swoich sił na tych zajęciach i po długim rozmyślaniu stwierdziłem, że to prawdopodobnie długo skrywany masochizm odnajdywał ujście w tego typu aktywnościach. No bo powiedzmy szczerze, czy trzeba mi było w życiu częstszych spotkań z wujciem Fairwynem niż przypadkowe minięcie się na korytarzu zamku? Hm, raczej nie. Miałem przy sobie zabawkową akromantulę, którą gładziłem po jej różowych, włochatych nogach, o dziwo nie czując obrzydzenia. Dostałem ją na święta, już nie pamiętam od kogo. Możliwe, że od Doriena, ale ręki bym sobie nie dał uciąć. Początkowo wrzeszczałem jak baba, gdy z pudełka spojrzało na mnie to... coś, ale z czasem przywykłem do niej i wręcz polubiłem ją. Szkoda tylko, że prawdziwe akromantule są nieco inne i gdyby kiedyś strzeliło mi do głowy kupienie sobie prawdziwej, prawdopodobnie skończyłbym jako jej obiad w środowe popołudnie.
kuferek: 14 kostki: 3, 2
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Starożytne runy wcale nie były przedmiotem, który jakoś szczególnie Leonardo interesował; miał jednak do nich spory sentyment. To dlatego zjawił się na poprzednich zajęciach... No i skoro przeżył, to chyba nie mogło być aż tak tragicznie. Pamiętał metody nauczania Edgara Fairwyna i doskonale wiedział, że prawdopodobnie skończy jako kulka nieszczęścia przekonana o swojej życiowej beznadziejności. Fakt faktem, nie powstrzymywało go to od zjawienia się w sali. Chciał przynajmniej dać sobie możliwość na pielęgnowanie umiejętności, które tak uparcie wpajano mu w Tecquali. Chyba trochę żałował, że po przeniesieniu do Hogwartu porzucił ten przedmiot... A może to świadomość nadchodzącego końca edukacji tak pchała go do działania? Do klasy wszedł zaczytany w podręczniku, pomiędzy którego strony wcisnął parę notatek z dawnych lat i tych świeższych, które ściągnął od uczęszczających na zajęcia znajomych. W całym tym porywie ambicji wydawało mu się, że jednak nie pozapominał wszystkiego! Rozejrzał się pospiesznie po sali, szukając sobie jakiegoś wolnego miejsca. Jak masochizm, to po całości - przysiadł się do @Bridget Hudson z uprzejmym uśmiechem na ustach. - Mooogę? - Zagadnął wesoło, odstawiając torbę na podłogę. Nie zamierzał jej przeszkadzać, w końcu jakiś tam instynkt przetrwania posiadał i zwyczajnie nie chciał podpadać Fairwynowi. To jest, już to zrobił... i to razem z panią prefekt naczelną. To dopiero był pamiętny szlaban!
Kuferek: 5 Kostki: 4, 2
Bridget Hudson
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Bridget była skupiona na przeglądaniu notatek, kompletnie nie zwracając uwagi na to, co działo się dookoła niej. Kilka razy podniosła nieznacznie głowę, by dostrzec, kto wchodził do sali. Dostrzegła Leonardo (bo naprawdę ciężko go przeoczyć), nawet skinęła mu delikatnie głową (pewnie nawet tego nie widział), po czym spuściła wzrok, by ponownie przeczytać linijkę, której nie dokończyła wcześniej, aż nagle usłyszała znajomy głos obok siebie. - Jasne, pewnie, siadaj - powiedziała, instynktownie przesuwając się ze swoim krzesłem, mimo że w ławce było jeszcze wystarczająco dużo miejsca na ćwierćolbrzyma. Obdarzyła go przyjaznym uśmiechem. Od czasu kiedy wpadli razem w tarapaty (niestety właśnie u profesora starożytnych run), ich relacja nieco się poprawiła i ostatecznie przestali drzeć ze sobą koty. - Co słychać? - zapytała jeszcze szeptem, odsuwając swoje zapiski nieco na bok. I tak już niewiele jej dadzą.
W ostatnim czasie, głównie ze względu na Rosaline, przykładałem się do run jeszcze bardziej niż zwykle, sam byłem zdziwiony, że jestem w stanie w ogóle poświęcać czas na pilną naukę czegoś innego niż obrona przed czarną magią. W gruncie rzeczy nie zależało mi na ocenie, ale nie chciałem, żeby mój olewacki stosunek do przedmiotu, który szedł mi całkiem nieźle, odbił się w jakiś sposób na mojej siostrze, udawałem więc pilnego ucznia. Tym razem zajęła prowadził tylko stary Edgar, więc przyjąłem stałem technikę "mieć wyjebane, ale nie podpadać". Na zajęciach pojawiłem się chwilę wcześniej, zająłem standardowe miejsce z tyłu i w przeciwieństwie do zajęć z Rose nawet nie zajrzałem do notatek zamiast tego majstrując jakieś małe rysuneczki w swoim zeszycie.
Bianca na runach była praktycznie zawsze. Właściwie sama nie do końca wiedziała czemu, niby nie wiązała przyszłości z runami, ale były ciekawe. Intrygowała ją historia, a runy były dowodem historii, więc wszelkie pytania "po co ci to" zbywała wzruszeniem ramion. Nawet wyprany z emocji nauczyciel jej nie przeszkadzał, tym bardziej, że uczył ja już dobre kilka lat, kwestia przyzwyczajenia, szczerze średnio sobie wyobrażała runy z kimś innym. Weszła do sali przed rozpoczęciem lekcji i przywitała się z profesorem. Poprawiła bransoletkę z zębów piranii na nadgarstku, którą dostała od taty i rozejrzała się po klasie. Zobaczyła swojego brata na końcu sali, ale średnio chciała siedzieć tak daleko. Koniec końców podeszła do @Calum O. L. Dear. - Wolne? - zapytała, ale nie czekając na odpowiedź opadła na krzesło obok, powiedzmy, że to był tylko zwrot grzecznościowy. Spojrzała na pająka, a potem przeniosła wzrok na krukona. - Całkiem.. urocze. Dałeś jej, albo mu, jakieś imię? - Bianca nie przepadała za pająkami. Nie można było powiedzieć, że się ich bała (chyba, że mówimy o prawdziwych akromantulach), ale ją brzydziły. Przypomniała sobie jednak film, który kiedyś oglądała z prababką Heleną o pająku, jakaś Charlotta chyba czy coś w tym stylu.
Kuferek: 15 Kostki: 5, 3
Harriette Wykeham
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168
C. szczególne : za duży, powyciągany wełniany sweter na grzbiecie, łańcuszek z obrączką na szyi
Przed runami miała okienko, więc udało jej się przyjść trochę wcześniej. Mimo to w klasie siedziało już trochę osób, w tym Fairwyn. Stwierdziła, że to dobry moment, żeby ogarnąć trochę zaległych obowiązków. Ostatnią godzinę - mimo, że spędziła w bibliotece - przegadała. Uśmiechnęła się do Lysa, przechodząc obok jego ławki, ale powędrowała trochę bliżej, siadając za @Leonardo O. Vin-Eurico. Teoretycznie mało to było strategiczne, bo nic za nim nie widziała, ale miała swoje powody. Każdy kto uważał, że historia magii była nieprzydatnym w życiu przedmiotem, powienien zobaczyć jaki interes kręciła na nim Ettie. Ogromny procent prac, które trafiały na biurko profesora Morrisa był pisany jej ręką, którą następnie wyciągała po galeony lub różne ajtemki. Była całkiem dumna z tego swojego interesu i nikt nie przekonałby jej do tego, że był nieuczciwy. W pewnym sensie nawet pomagała swoim zleceniodawcom pogłębiać wiedzę - na ile mogła starała się dobierać to co pisała pod konkretne osoby licząc na to, że może nawet ich to zainteresuje. A przynajmniej sobie tak to tłumaczyła. Złapała szybko świetlik, który wypadł z torby, gdy wyciągała pióro i pergamin, wrzuciła go z powrotem i szybko zaczęła skrobać pracę domową. Opisanie jakichkolwiek znanych postaci magicznych było tak proste, że aż przyjemne. Po chwili miała już zrobione jedno zadanie, które zwinęła w rulonik i smyrnęła nim Leo, żeby je sobie wziął. - Chcesz też? - zapytała szeptem siedzącą z nim @Bridget Hudson - Jakoś się dogadamy. Napisała kolejne dwie prace i odłożyła na bok, czekając aż przyjdą ich oficjalni autorzy. @Mefistofeles E. A. Nox przekazała zadanie bez zbędnych komentarzy, kiedy wszedł do klasy. Fire na razie nie było i nie miała pojęcia czy będzie w ogóle, ale ją akurat mogła złapać w pokoju wspólnym czy gdzieś.
---------------------------------------------------- Kostki: 2,4 Kuferek: 38 +3 za świetlik
PD dla Leo:
Cassandra McCullough (1883 - 1979) - laureatka Orderu Merlina Pierwszej Klasy (nagrodzona pośmiertnie w '81), znana jasnowidzka i uzdrowicielka, autorka ok. 40 książek dotyzących zielarstwa, wróżbiarstwa i uzdrawiania. Po tym jak w 1946 Lord Voldemort uśmiercił jej córkę, zamierzała powstrzymać go na własną rękę. Poświęciła śledzeniu go 10 lat, ostatecznie jednak powróciła do zawodu uzdrowicielki.
Clidona - średniowieczna, irlandzka druidka, znana ze swojej animagicznej postaci mewy i uzdrowidzilskich zdolności. Według legendy w uzdrawianiu pomagały jej magiczne ptaki, usypiające śpiewem chorych. Clidona odkryła również magiczne właściwości księżycowej rosy.
PD dla Mefa:
Esther (X/XIw.) - jedna z pierwszych mieszkanek Hogsmeade. Słynęła z tworzenia przeklętych artefaktów, jednak najbardziej znana jest z odkrycia domniemanego antidotum na wilkołactwo. Według podań zginęła w pojedynku z czarnoksiężnikiem, który chciał wykraść recepturę, a przed śmiercią zniszczyła wszystkie materiały dotyczące jej pracy.
Kate McNiven (1678 - 1715) - szkocka czarownica, która wynalazła amulet mający chronić wilkołaka przed przemianą w czasie pełni, a dodatkowo pozwalający mu korzystać ze swoich zdolności, kiedy tylko chciał, przy zachowaniu pełni świadomości. Jej otkrycie zostało jednak uznane za niebezpieczne przez sabat, do ktorego należała i który później się od niej odwrócił, gdy miejscowi mugole oskarżyli ją o czarną magię. Pozbawiona wsparcia magicznej społeczności zginęła na stosie w 1715.
PD dla Fire:
Edna Chopin - francuska czarownica, która wzmacniała swoje zaklęcia i eliksiry krwią - początkowo zwierzęcą. Niezadowolona z ktrótkotrwałego efektu, przerzuciła się na ludzką. W celu jej pozyskania w 1900 zorganizowała masową masakrę w czasie obchodów Festiwalu Błogosławieństw w Paryżu. Została osadzona w Azkabanie, gdzie umarła w 1919r.
Johanna Blake (1919 - ...) - obecna Najwyższa Kapłanka Avalonu. Okres jej panowania już dziś opisywany jest jako najbardziej ofenstwny. Blake zasłynęła między innymi z eliminowania oraz torturowania śmierciożerców podczas Pierwszej Wojny Czarodziejów.
!!!!!INFO OD EDGARA!!!!! Od teraz rzucajcie kostkami ponownie, w każdym poście.
Ostatnio zmieniony przez Harriette Wykeham dnia 21/2/2018, 15:06, w całości zmieniany 1 raz
Nie chciał tym razem wszystkiego spaprać, więc postanowił przyjść trochę wcześniej. Wiedział, że gdyby by się spóźnił, nauczyciel mógł by się wkurzyć. Szedł spokojnie w stronę klasy, rozglądając się i patrząc na magiczne ruszające się obrazy na ścianach. Fascynował się nimi od I klasy. Patrzył uważnie jak szlachcic z obrazu przygląda mu się, paląc w tym czasie fajkę. Otworzył drzwi, ciekawy czy zastanie już kogoś w środku. Uradowany, widząc, że zdążył na czas usiadł za @Harriette Wykeham. Wyjął szybko książki, które trzymał w swojej torbie. Położył je na ławce, tak samo jak pióro. Rozejrzał się i bacznie obserwował pozostałych uczni. Patrzył także co chwilę na zegarek, gdyż chciał, aby nauczyciel pojawił się jak najszybciej.
------------- Kuferek - 2 Kostki - 6,4
potwierdzam, że to były te kostki
Ostatnio zmieniony przez David Starvis dnia 17/2/2018, 16:40, w całości zmieniany 1 raz
Chyba nic z tych runów nie umiem, bo chociaż słyszałam o lekcjach z Fairwynem już dawno temu, to nigdy się nie pofatygowałam. Pewnie coś tam wiem, nie czuję się co prawda super wyuczona, ale zdarzyło mi się zajrzeć do podręcznika, a samo odszyfrowywanie znaczenia jakichś szalonych znaczków, wydaje mi się super ciekawe, tak samo jak jakby kodowanie zwyczajnego pisma. Na wszelki wypadek mam w torbie schowany świetlik, na tyle na wierzchu, żebym w razie czego mogła go wyjąć i użyć, chociaż jednocześnie wcale się nie to nie nastawiam. Obiło mi się o uszy jakie szlabany dostał pewnego razu Crotez, nawet jeśli nie mam pojęcia co przeskrobał. Na błękitnej koszuli luźno mam związany krawat w barwach slytherinu - całkiem mi się podoba, chociaz nie mam pojęcia jak można nosić go ciasno opinającego szyję. Za mną powiewa ciemna peleryna, również wyróżniająca się to tu, to tam, srebrno-zielonym kolorem. Całkiem do twarzy mi w tym kolorze, więc wcale nie upieram się, żeby go nie nosić. Wchodzę do klasy i patrzę po wszystkich, ale nie dostrzegam żadnego ślizgona do którego mogłabym się dosiąść. Rzucam tylko krótkie spojrzenie @Harriette Wykeham, mając zamiar uważać, jakby chciała znowu coś odwalić. Potem siadam w drugiej ławce po lewej i kładę na niej swoją torbę.
Otworzył książkę na przypadkowej stronie, i udawał, że czyta. W rzeczywistości jednak obserwował uczniów oraz myślał, co zrobi później. Śledził wzrokiem wszystkie książki. Widać było, że był bardzo zdenerwowany tym, że nauczyciel jest, ale nie rozpoczyna lekcji. Wziął pióro do ręki, i zaczął coś rysować. W tej chwili zorientował się, że ma ukryty talent. Rysowanie nauczycieli z śmiesznymi ubraniami. Znudzony już tym rysowaniem znowu wziął się za czytanie. Nigdy nie ogarniał tych run, więc postanowił, że uczyni żeby nauczyciel był z niego dumny, chociaż jeden raz w życiu. Nie przepadał za tym nauczycielem, pragnął jego przyjścia tylko, żeby nie siedzieć bezcelowo w miejscu. Patrzył na swoich rówieśników i zastanawiał się, co w tej chwili robią.
Maximilian ostatnimi czasy uczęszczał na wszystkie zajęcia, bo przerwa jaką zafundował sobie przed świętami teraz napawała go przerażeniem. Odpuścił sporo lekcji, a co za tym idzie - wiedza stała w miejscu, a egzaminy same się nie zaliczą, na studia się nie dostanie i co? Nie wyobrażał sobie przez zwykłą głupotę przedwcześnie opuszczać Hogwartu. Wszedł do sali odpowiednio wcześniej - nie znosił spóźnień i ku swojemu zaskoczeniu - zastał już kilka osób i samego nauczyciela. Wzruszył ramionami i rozejrzał się, kiwnął z uśmiechem do @Bridget Hudson, i @Harriette Wykeham, która zajmowała się wysyłaniem superliścików - gdyby znał ich treść sam poprosiłby o pomoc, choć znając podejście Gryfonki do Blackburna spotkałby się z kpiącą odmową. Cóż, będzie musiał sam odrobić pracę domową. Zajął ostatecznie miejsce obok @Daisy Manese - Można? - zapytał kładąc na ławce swój podręcznik i uśmiechając się do koleżanki. Kojarzył ją ze Slytherinu, Ślizgoni powinni trzymać się razem czy coś. Chciał dziś posłuchać poleceń Edgara, bo choć uważał runy za nawet ciekawe, to jakoś zawsze brakowało mu czasu by zająć się nimi porządnie stąd jego umiejętności były raczej mierne.
Widząc kolejnego ślizgona wchodzącego do klasy, od razu zacisnął dłoń w pięść. Nie wiadomo, czy było to spowodowane nienawiścią do praktycznie wszystkich ślizgonów, czy po prostu irytacją z powodu tylu ślizgonów w jednym pomieszczeniu. Patrzył w stronę siedzących ze sobą ślizgonów i coraz bardziej gotowała się w nim złość. Dał radę się jednak opanować i rysował sobie rysunki obrażające Slytherin. Narysował ślizgona, dodał mu rogi, kły oraz dodał napis "Możesz być jego kolejną ofiarą, uważaj." i rzucił go do @Daisy Manese, jednak w taki sposób, że nie wiadomo było kto był twórcą liściku. David zaś otworzył szybciutko książkę, i udawał, że ją czyta. Tak na prawdę jednak obserwował ślizgonów, i czekał na ich reakcję.
Runy. Nie przepadała za nimi ani za historią magii, a oba te przedmioty miały ze sobą wiele wspólnego. Mianowicie to, że były nudne. W ogóle niepotrzebne, a ten profesor co ich nauczał to i tak wszystkich uważał za idiotów, więc nie miała pojęcia, dlaczego Fairwyn rozpoczął naukę dzieciaków w Hogwarcie. Może miał jeszcze trochę nadziei, że może zrobić tym dzieciakom pranie mózgu i zmusić ich trochę, chociaż do nauki. Nie wyglądał na takiego, co by posiadał jakąkolwiek nadzieje, za to na takiego co robi pranie mózgu to już tak. Wzdrygnęła się, kiedy weszła do sali. Wypatrzyła sobie jednego z gryffonów. Sama też miała swoją szatę z godłem lwów. - Cześć. - Usiadła obok @David Starvis. - Mam nadzieje, że nie zajęte? - Mogła się przesiąść. Może chłopak nie chciał jej towarzystwa, ale na to zbytnio nie zwracała uwagi. Zależy, co odpowie. Odwróciła głowę w jego stronę i obdarzyła go swoim uroczym uśmiechem, a potem spojrzała przed siebie.
Skupiony obserwowaniem ślizgonów, nie zauważył nawet Alexis, która się do niego dosiadała. - Nie, można siadać. Cześć - odpowiedział i odwzajemnił uśmiech. Chwilkę później zamknął książkę i rysował kolejne rysunki, teraz już tylko dla zabicia nudy, nie dla obrażenia ślizgonów. Dumny ze swojego pięknego rysunku Hogwartu z zewnątrz, pokazał go @Alexis Shercliffe - Co o tym sądzisz?
Szczerze mówiąc wcale nie miał ochoty być na tych zajęciach. Starożytne runy nie brzmiały zbyt ekscytująco, a sama myśl o tym słynnym starym alfabecie jakoś nie sprawiała, że miał ochotę zaciekawiony zgłębiać temat historii tych znaków. Może i dla niektórych starożytne sposoby komunikowania się były pasjonujące, jednak jeśli chodziło o Thomasa - szedł na tę lekcję z obowiązku. A wybrał ten przedmiot, jak większość - tak po prostu strzelając i wybierając cokolwiek. No niestety Choi zapałem do nauki nie grzeszył. Wchodząc do klasy, przywitał profesora, nieco obojętnym: "Dzień dobry", po czym skierował się do najbliższej ławki, gdzie zdołał zauważyć wolne miejsce. Niestety pech chciał, że wzrokiem napotkał ostatnią osobę, z którą w tej chwili chciałby siedzieć. @Li Na o której mowa siedziała kilka ławek dalej od tej, którą on wybrał. Całe szczęście go nie zauważyła, albo... po prostu udawała, że go nie widzi. Ah, świetnie. - pomyślał, wyjmując podręcznik z torby. I pomyśleć, że kiedyś nie było zajęć na których siadaliby oddzielnie, a teraz nawet się ze sobą nie witają. Chłopak po chwili rozmyślań otrząsnął się i westchnął, czekając już tylko na to aż rozpocznie się lekcja.
Kuferek: 0 Kostka 1: 5 Kostka 2: 5
Ostatnio zmieniony przez Thomas Choi dnia 18/2/2018, 22:14, w całości zmieniany 1 raz (Reason for editing : podpis, trzeba było się go pozbyć w poście)
Siedzę sobie i przyglądam się swoim paznokciom, sprawdzając czy są równo pomalowane. Ich dzisiejszy kolor to jasny róż, z delikatnymi, błyszczącymi elementami - uwielbiam kolorowe paznokcie. Zajęta oględzinami nie zauważam, kiedy do mojej ławki podchodzi chłopak, chyba ślizgon, patrząc po jego ubiorze. Odwzajemniam uśmiech i przesuwam torbę na część ławki przed sobą, żeby obok zrobić miejsca na jego rzeczy. O tak, ślizgoni powinni trzymać się razem. Jeszcze niedawno bym tak nie pomyślała, ale okoliczności coraz bardziej do tego zmuszają. Chłopakowi obok miło patrzy z oczu, nie tak jak zapatrzonym w siebie krukonom i przemądrzałym gryfonom (albo na odwrót, nie jestem pewna, jeszcze trochę mi się myli, chociaż wydaje mi się, że obydwie cechy można przypisać jednym i drugim). Ma całkiem miłą twarz i jest okropnie wysoki, więc to lepiej, żeby usiadł. - Jasne, siadaj - mówię i chwilę potem dostaję liścik. Nie powiem, dawno ich nie dostawałam, więc jestem całkiem zaintrygowana. W pierwszym odruchu rozglądam się, żeby dowiedzieć się od kogo to, ale oczywiście nie mogę wiedzieć, że nadawcą jest @David Starvis. Wszyscy albo rozmawiają ze znajomymi, albo zajmują się sobą. Rozwijam więc wiadomość i na początku nie wiem o co chodzi. To po napisie i barwach Slytherinu orientuję się, że chodzi o @Maximilian Blackburn (bo chyba tak ma na imię). Zaczynam się śmiać, raczej cicho, żeby nie zwrócić na siebie uwagi Fairwyna. - Max, to chyba ty - pokazuję ślizonowi rysunek, szczerząc się do niego. - Ktoś próbuje mi przekazać, że powinnam się ciebie bać. Ma rację? - zniżam głos do ledwo słyszalnego szeptu.
David zorientował się po chwili, że na jego twarzy pojawił się szydzący uśmieszek, jak dobrze, że ślizgoni tego nie widzieli, bo byłby problem. Na szczęście nie stracił zapału do robienia rysunków, tym razem narysował taką samą postać, ale płci żeńskiej. Napisał na niej "Podobasz się jej", i rzucił to w taki sam sposób jak poprzednio. Teraz jednak musiał się bardziej postarać, bowiem musiał zrobić z niego samolocik. Posłał go dokładnie w ręce @Maximilian Blackburn. Jednak to nie wszystko. Po chwili poleciał kolejny liścik, tym razem do @Daisy Manese. Była na niej bardzo dokładnie narysowana postać Maxa, a owa postać była zaczarowana i mówiła "Kocham Cię" Każdemu, kto otworzył list. David wykorzystał ruch ręką Maxa, która najwyraźniej drapał się po głowie i wyszło na to, że list rzucił sam Max.
Nie możesz kierować działaniami innej postaci, Max niekoniecznie musi się drapać po głowie.
Lubiła, kiedy inni okazywali pozytywne emocje, a dobry uśmiech zawsze był na topie. Zadowolona w myślach nuciła sobie piosenkę jedną z repertuaru zespołu Felix Felicis. Nastawienie Alex do innych osób było zawsze, a właściwie przeważnie pozytywne. Nie ważne czy to krukon, puchon, ślizgon czy swój. Wszyscy byli ludźmi, a to, że był podział na domy to już inna sprawa. Ona nie miała zdolności artystycznych. Chłopak za to chyba miał. Alex nie znała się na sztuce, ale jak ktoś ładnie rysował, to było widać. David ładnie rysował i najwidoczniej zadowalała go jego praca, skoro jej pokazał. Nie bał się oceniania. - Myślę, że ładne. - Powiedziała pewnie, chociaż nie miała pojęcia jak ma ocenić pracę gryffona. - Podoba mi się. - Właśnie jej się to podobało, chyba wystarczy. Jeśli Starvis oczekiwał głębszej analizy swojego dzieła, mógł się zawieść. Obserwowała, jak David rzuca liściki w stronę jakiś ślizgonów i zaraz to odwróciła głowę w inną stronę, żeby to nie zdradzić jego pozycji. Najwidoczniej nie chciał zostać przyłapany.
Kostki: 6 i 2 Kuferek: 0
Edgar T. Fairwyn
Wiek : 48
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : kamienny, lekko znudzony i pogardliwy wyraz twarzy
Ktoś jeszcze wątpił w to, że mu się rozbestwili pod okiem Zakrzewski? Edgar już jakiś czas temu przestał czytać sprawdzane wypracowania i przyglądał się znad pergaminu uczniom, którzy w dużej części zachowywali się tak, jakby nie uświadamiali sobie, że był w klasie. Z jednej strony zastanawiał się jak daleko się posuną, jednak już po chwili doszedł do wniosku, że nie ma na to ani czasu ani siły. - Do lekcji zostało pięć minut - odezwał się cichym, ale stanowczym głosem - Nikt was tu siłą nie trzyma, więc proszę, żebyście rozmowy dokończyli na korytarzu. A pana, panie Starvis, na razie tylko ostrzegam - już on sam najlepiej wiedział, o co chodziło. Edgar zazwyczaj nie interesował się liścikami pisanymi do siebie przez uczniów, jednak w momencie w którym te śmieci latały w powietrzu jego cierpliwość - czy może raczej obojętność - się kończyła. Zanim wrócił do prac domowych, przeleciał jeszcze wzrokiem po klasie i zatrzymał się na Calumie Dear. Wydawało mu się, że ma zajęcia młodzieżą, ale najwidoczniej nie poinformowano go, że przyjdzie przedszkole. - Panie Dear, potrzebuje pan jeszcze kocyka? - zapytał jeszcze bardziej sarkastycznie niż zwykle - Nie chcę tego widzieć do końca lekcji, a na przyszłość proszę zostawić zabawki w dormitorium - dodał już śmiertelnie poważanie i wrócił do sprawdzania prac.
---------------------------------------------------------- Przypominam, a niezorientowanym uświadamiam, że Edgar ma oczy i uszy ,i kutasy dookoła głowy. Niemniej jednak zachęcam do testowania - lubię odejmować punkty i takie tam różne :D @David Starvis - jeśli chcesz rzucać papierem nadal, to rzucasz też kostką: parzysta - Edgar nie wiedział; nieparzysta - wkraczam.
Czas na przychodzenie macie do 22.02 godz. 22.02. Instrukcje w pierwszym poście.
BONUS! Osoba, która znajdzie w moim podpisie błąd na koniec lekcji dostanie +5 pkt dla domu. Wnerwia mnie już od dawna, ale nie chce mi się zmieniać i sobie tłumaczę, że i tak nikt tego nie widzi ;p Zmobilizujcie mnie. Odpowiedzi oczywiście offtop.
Ostatnio zmieniony przez Edgar T. Fairwyn dnia 20/2/2018, 22:32, w całości zmieniany 1 raz
Mefistofeles E. A. Nox
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Lekcje Fairwyna były po prostu specyficzne. Nauczyciel pogrążony w tej swojej obojętności zdolny był jedynie do okazywania swym podopiecznym pogardy - a przynajmniej tak było to odbierane, bo sam Mefisto uważał, że i tym sobie mężczyzna nie zawracał głowy. Wymagał, choć jednocześnie inni go chyba nie obchodzili. Posiadał ogromną wiedzę i potrafił ją wtłoczyć, ale tylko tym, których jego podejście motywowało. Na Noxa nieszczególnie to działało; na widok tego typu ludzi miał ochotę zrobić wszystko, byle tylko odnaleźć ich granicę i wytrącić z równowagi. Zaglądał na runy tak sporadycznie, jak tylko było to możliwe. Miał dobrą pamięć, kojarzył jakieś różne alfabety i aż takim wielkim idiotą chyba nie był... Zwyczajnie go to nie obchodziło. Okazjonalnie wchodził do klasy i zajmował miejsce gdzieś bardziej z boku i z tyłu, choć nie na samiutkim końcu. Bądź co bądź Fairwyn był opiekunem Slytherinu i czasem choćby dla picu można było zatańczyć tak, jak on grał. Teraz postąpił podobnie, jednak całą drogę do klasy upewniał się w przekonaniu, że to idiotyczny pomysł. Humor miał beznadziejny, cały dzień czuł się rozdrażniony i nie mógł usiedzieć w miejscu; gdyby jakimś cudem zatracił umiejętność odczytywania kalendarza to uznałby, że zbliża się pełnia. Teraz jedynie zwalczył w sobie pokusę wyklinania wszystkiego i wszystkich, zacisnął dłonie w pięści i wcisnął je w kieszenie spodni - do momentu, gdy @Harriette Wykeham podała mu jakiś świstek papieru. Przez chwilę nie miał pojęcia co to, a potem minimalnie złagodniał, żeby unieść brew z uznaniem i pójść dalej. Przynajmniej nie musiał siedzieć nad pracą domową z Historii Magii... Znalazł sobie miejsce bez jakiejś irytującej persony obok, usiadł i przemknął wzrokiem po pracy napisanej przez Gryfonkę. Cóż, tematykę dobrała idealnie; zanotował w pamięci ten przyjemny aspekt, by na pewno nie zapomnieć o odwdzięczeniu się, choćby drobniutkim. Mefisto nie wyglądał, jakby na kogokolwiek czekał. Opierał się dłońmi o brzeg ławki, wbijając w nią mocno palce, a noga podrygiwała mu niespokojnie. Mogliby już po prostu zacząć i skończyć.
6, 4 W kuferku 2pkt! W kwestii bonusika... Not even trying ._.'
Blackburn zajął miejsce obok dziewczyny przyjaźnie się uśmiechając. Była starsza od niego, ale nie wiedział dokładnie o ile. Ślizgon nie czuł jakiejś wielkiej różnicy pomiędzy domami, prawdę powiedziawszy zawsze bawiło go tworzenie podziałów i toczenie sporów, fikcyjnych w jego oczach. Miał jednak świadomość, że sporo osób postrzega przez pryzmat koloru, wkładając wszystkich Gryfonów do worka "zapatrzeni w siebie", Krukonów do "przemądrzali", Puchonów - "wesołkowato durni", a Ślizgonów - "wredne chamy". Wyjątek stanowiło oczywiście należenie do któregoś z powyższych - och, w tej sytuacji o swojej przynależności mówiło się w superlatywach. Zdziwił się szczerze gdy dziewczyna podała mu liścik, uniósł brwi i z pytającym wyrazem twarzy rozejrzał się wokół siebie. W końcu przybrał poważną minę i zwrócił się do towarzyszki - Zdecydowanie powinnaś - odparł ściszonym, ponurym głosem jednak drganie kącików ust machinalnie go zdradzało - z trudem powstrzymywał się od uśmiechu. Przyjrzał się rysunkowi i naprawdę nie był w stanie domyślić się, kto i z jakiego powodu postanowił zażartować w ten sposób - Najwyraźniej ktoś mnie nie lubi - wyszczerzył się, kątem oka obserwując salę w nadziei, że uda mu się wytropić sprawcę. Niedługo potem na ławce wylądowała kolejna kartka - Masz powodzenie - puścił jej oko, kolejna sekretna wiadomość w tak krótkim czasie!
Jej obecność na runach była ogromnym ewenementem, ale właściwie i tak nie przyszła się tu uczyć. Pojawiła się w tej sali tylko po to, aby Fairwyn - niezwykle upierdliwy opiekun domu, który chyba oczekiwał zaangażowania wychowanków w rywalizację o Puchar Domów - dostrzegał, że nie knoci notorycznie Ślizgońskich punktów. Zresztą powinien być już i tak z niej zadowolony, że pojawiała się na treningach quidditcha i chociaż tam pokazywała, że jednak do czegoś się nadaje. Umysłowa praca po prostu nie była dla niej. - Dobry - mruknęła do profesora pod nosem, mając świadomość, że mężczyzna prawdopodobnie i tak jej nie odpowie, po czym zaszyła się w kąciku pod ścianą. Erika nie potrzebowała rzucać mu się w oczy, będąc świadoma, że skończyłoby się to jakąś pogadanką. A podejrzewała, że żadna ze stron nie miała na to ochoty. Nawet gdyby naszła ją jakaś ochota większego udzielania się na lekcji, było to niemożliwe, ze względu na to, że właściwie fehu był jedyną runą, którą rozpoznawała bez problemu. Oparła więc leniwie głowę o ręce, odliczając te pięć minut, które zostało do rozpoczęcia się zajęć. Prawdopodobnie od tej jednej lekcji zależało, czy Erika miała zamiar jeszcze kiedyś postawić stopę w klasie starożytnych run...
Kuferek: 0 Kostki: 1, 4
Ezra T. Clarke
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Nie było tajemnicą, że nie lubił run. Nie lubił, nie rozumiał, nie potrzebował w swoim życiu. W normalnych okolicznościach noga Ezry Clarke nie przekroczyłaby progu klasy Edgara Fairwyna. Problem był taki, że frekwencja Krukonów na jakichkolwiek lekcjach była ostatnio żenująca. Ba, praktycznie nie istniała! Bergmann w przeciwieństwie do Edgara chyba nie miał takiego parcia na punkty (aczkolwiek trzeba było mu przyznać, że wzbraniał się ostatnio przed odjęciem ich Ezrze, mimo jego usilnych starań) Ktoś musiał to wziąć w swoje ręce i ostatecznie się poświęcić. Rozejrzał się po sali, jakby rozpoznając nowy teren i analizując położenie, w którym się znalazł. Gdzieś tam widział Leo z Bridget, ale właściwie nie bardzo zwrócił na nich uwagę, koncentrując się na dziwnie skulonej osobie @Mefistofeles E. A. Nox. Zatrzymał się przy jego ławce i zlustrował go spojrzeniem. - Próbujesz powstrzymać napad wścieklizny? - zapytał, bo Nox ewidentnie sprawiał wrażenie, jakby się z czymś zmagał. Ezra jednak uznał, że to nie jego sprawa; dosiadanie się do Mefisto mogłoby być równoznaczne z robieniem rabanu na lekcji, a Ezra obiecał sobie być wyjątkowo grzecznym. Wzruszył więc ramionami, rzucając mu jeszcze jedno spojrzenie i odchodząc na drugi koniec sali, aby tam usiąść sobie w pustej ławce.
To kiedy ja byłem na ostatnich zajęciach z run? Nie pamiętam ale na pewno na tyle dawno że, co dziwne, zatęskniłem za tym przedmiotem. To wcale nie jest tak, że ja zawsze uważałem iż ta lekcja należy do najnudniejszej zaraz po historii magii w całym hogwarcie, nie nie nie, jednak zaczęło mi brakować tego jakże miłego pana psorka, który wykłada właśnie tą naukę. Może nie jest on typem nauczyciela, który kocha swoich uczniów i chce dla nich jak najlepiej, ale ja wiem, że gdzieś tam w środku ma jakieś drugie wspaniałe oblicze... a przynajmniej mam taką nadzieję. Bo grunt to wiara w ludzkość. - Dzień dobry panie profesorze - powiedziałem z niezwykłym szacunkiem jaki na pewno należy się temu wspaniałemu człowiekowi. Jak zawsze uśmiechnięty i radosny, emanujący pozytywną energią usiadłem gdzieś z przodu bardzo blisko biurka pana Edgara. Może to będzie ten historyczny dzień kiedy czegoś się nauczę?
Maili nie była najlepsza z run i prawdę mówiąc nawet nie do końca ją interesowały, ale miała obowiązek chodzenia na lekcje, toteż na chwilę przed rozpoczęciem lekcji pojawiła się w klasie. Przywitała się z nauczycielem i uśmiechnęła do @Warren Samuel Wilson. Przez chwilę przemknęło jej przez myśl żeby z nim usiąść, ale doszła do wniosku, że siedzi zdecydowanie zbyt blisko profesora. Może nie była osobą, która uciekała od nauki, ale nie zamierzała siadać blisko kogoś kogo w gruncie rzeczy byłaby w stanie posądzić o skłonności sadystyczne. Maili zawsze starała się wyciągać z ludzi tylko te najlepsze cechy, ale patrząc na wypraną z emocji twarz odechciewało jej się tego niemal od razu, wystarczyło, że patrzyła na niego kilka sekund. Usiadła gdzieś z tyłu, nie chcąc za bardzo rzucać się w oczy. Była otwartą osobą, ale nie zamierzała pchać się do czegoś o czym prawie wcale nie miała pojęcia, no dajmy spokój, na pewno nie na lekcji Edgara Fairwyna. Co jak co, ale nie uśmiechało jej się tracenie punktów, Hufflepuff wcale nie prowadził, był nawet na szarym końcu, więc odpuściła sobie udawanie, że wie o czym mowa.