Ciemna i brudna sala do run świeciła pustkami. Na oknie stał jeden zwykły kwiat, którego można często spotkać w domach mugoli. Światła w sali prawie nie było i sprawiała ona wrażenie bardzo ponurej i zimnej. Gdyby nie ławki, można by było pomyśleć, że robi ona za kostnicę.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - Starożytne runy
Wchodzisz do Klasy Starożytnych Run, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Starożytne Runy. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Howard Forester oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Tecquala. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoi czara, z której unosi się niebieski dym. Na niej świeci się napis „teoria. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować dwa pytania i odpowiedzieć na nie. Gdy sięgniesz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z historii magii i run można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
pytanie nr 1:
Pierwsza kostka:
1 – Wypisz i opisz symbole związane z runą Algiz (łoś, łapy łabędzia, człowiek stojący na ziemii z wyciągniętymi w górę ramionami). 2 – Wypisz runy znajdujące się w kręgu Ognia (Kenaz, Fehu, Thurisaz, Sowilo, Gebo). 3 – Wymień kręgi energetyczne, do których należą runy (wody, powietrza, ziemi, ducha). 4 – Jakie rośliny symbolizuje Thurisaz? (nasturcja, rojnik) 5 – Która z run jest związana z grecką Temidą? Wytłumacz, w jaki sposób jest powiązana (Ehwaz). 6 – Opisz znaczenie runy Mannaz oraz przyporządkuj, do jakiego kręgu energetycznego należy.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
pytanie nr 2:
Pierwsza kostka:
1 – Narysuj i nazwij runy, energetycznie należące do Ziemi (Uruz, Iwaz, Berkano, Ingwaz, Odala). 2 – Podaj znaczenie trójki run: Algiz, Ingwaz, Raido. 3 – Narysuj runę, której symbolem jest orzeł i rubin (sowelo). 4 – Opisz, jak Runa Perdo wpływa na zdrowie człowieka (wzmacnia witalność, pobudza do pracy układ immunologiczny, dodaje sił i energii życiowej, pomaga walczyć z nałogami). 5 – Przypisz poszczególnym surowcom (kamień księżycowy, koral, hematyt) runy, które symbolizują. 6 – Narysuj wszystkie runy, które są nieodwracalne (Gebo, Hagal, Naudiz, Isa, Jera, Ehwaz, Sowelo, Ingwaz, Dagaz.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - historia i runy:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - pytanie 1:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - pytanie 2:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za pytania oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Lena weszla dziś do klasy trochę wcześniej niż zazwyczaj. Chciała dowiedzieć się czy wszyscy uczniowie odrobili zadaną prace i czy wszystkie trafią dziś do jej rąk. Weszła spokojnie, nie śpieszyła się. No, bo niby po co? Usiadął jak zawsze przy swoim biurku. Może i było stare, ale prawdopodobnie miało jakąś ciekawą historię na swoim koncie. Kobieta zbarbiła się lekko, a jej długie wlosy opadły na twarz. Chwila skupienia i jedna myśl: co dzisiaj zaproponuje uczniom na zajęciach?
Chase lubiła profesora Fairwyna bardziej niż lubiła runy. Po tym zdaniu można byłoby stwierdzić, że z Krukonką jest coś mocno nie tak, ale zimny, nieprzyjemny sposób bycia profesora wcale białowłosej nie odstraszał. Ceniła jego inteligencję i dało się z nim spokojnie żyć, jeśli nie wchodziło się mu na odcisk. A Chase chociaż chciała kiedyś wyciągnąć Fairwyna na wywiad dotyczący jego życia i książek, które pisał, nie wychylała się specjalnie z tłumu. Pozostawała obserwatorką. Tym razem musiała się nieco pospieszyć, bo pozostało niewiele czasu do rozpoczęcia lekcji. Przez to w pośpiechu wpadła do sali, jeszcze w trakcie wiązania niebieskiego krawatu pod szyją. Na szczęście okazało się, że zdążyła. Skinęła uprzejmie głową obecnemu w klasie nauczycielowi, obdarzyła uśmiechami @Julian Ripley, @Ophélie Zakrzewski i @Lilian Emerald i przesunęła zaskoczonym wzrokiem po tęczowych włosach prefekta Gryffindoru. Był kontrowersyjną osobą na tej pozycji, ale Chase nie szukała skandali. Dopiero wtedy skierowała swoje kroki ku ławce za dwoma osobami, które niedawno poznała (@Marieanne Woodward i @Tilda Thìdley. Luźno rzucone "cześć" pewnie nie uszło uwadze dziewczyn. Panna Young siadła za nimi, wyciągając z wypchanej pergaminami i książkami torby odpowiednie przybory do lekcji. Powtarzała ostatnio parę tematów z run, więc miała nadzieję, że nowa asystentka jej nie zaskoczy. Oparła miękki koniec srebrnego pióra o usta w zamyśleniu.
/przychodzę niespóźniona skoro mogę
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Nie zamierzała przegapić okazji na podejrzenie, jak nowa asystentka zgarnia sobie sympatię uczniów tuż przed nosem Fairwyna. Byłaby usatysfakcjonowana, gdyby na lekcje Zakrzewski chodzono liczniej i z większą ochotą, nawet jeśli Edgara by to nie ruszało, a ona sama nie przepadała za uśmiechniętą dziewczyną. Może była to zwykła przekora, może nie. W każdym razie spieszyła się, bo zdążyła zatonąć w nowej lekturze. Na całe szczęście mogła już biegać, bo rany na nogach zostały wyleczone. Fire wpadła do klasy tuż przed Zakrzewski. Ogarnęła wzrokiem zebranych tu ludzi, uśmiechnęła się do Leo i usiadła w pierwszej ławce. Chcąc nie chcąc była bardzo zainteresowana tematem. Liczyła na jakiś popis i coś ciekawego. Chyba tylko dogłębna wiedza runiczna ocaliłaby Zakrzewski przed niechętnym spojrzeniem Blaithin.
/niespóźniona też :3
Edgar T. Fairwyn
Wiek : 48
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : kamienny, lekko znudzony i pogardliwy wyraz twarzy
Siedział jeszcze przy biurku, gdy do klasy weszła Dear. Cierpliwie poczekał aż usiądzie, aż do tego momentu nie reagując w ogóle. Zdziwiłby się, gdyby nagle zmądrzała. Chwilę po niej weszła, Zakrzewski, więc przedstawił asystenkę, oddał jej biurko, a odchodząc do pierwszej ławki, zwrócił się jeszcze do Gryfonki. - Panno Dear, minus piętnaście punktów za pani arogancję. Wprawdzia zamierzał nie ingerować na tej lekcji praktycznie wcale, bezczelność Dear wymierzona byla jednak bezposrednio w niego i ne zamierzał tolerowac tego bez wzgledu na to, kto siedział za nauczycielskim biurkiem. Skinął Zakrzewski, że może zaczynać i odszedł do ławki.
Rosaline weszła do klasy niosąc ze sobą kilka książek, ale te wydawały się być już jej nieodłącznym atrybutem, albowiem młodziutka asystentka lubiła upewniać się przy głoszeniu jakichś większych tez słowami kogoś od siebie znacznie mądrzejszego. Tak naprawdę wolała coś sprawdzić niż udawać, że jest nieomylna i w żaden sposób nie postrzegała tego jako swoją wadę choć wiedziała, że inni mają na ten temat zgoła odmienne zdanie. Nie mniej jednak weszła do sali wypełnionej już zainteresowanymi tematem uczniami, położyła na biurku swoje rzeczy, zdążyła jeszcze nasunąć na nos swoje okulary w grubych oprawkach które zakładała zwykle do czytania, aby nieco się za nimi schować, a w międzyczasie została przedstawiona przez profersora Fairwyna który zajął już swoje miejsce. - Dzień dobry. Witam na moich pierwszych zajęciach run po tej stronie. Mam nadzieję, że nie wyjdą stąd państwo zawiedzeni. Na dzisiaj przygotowałam dla państwa konkurs. Ma on na celu sprawdzenia państwa umiejętności szybkiego rozróżniania podstawowych alfabetów runicznych (starszy futhark, futhorc anglo-saski i młodszy futhark w odmianach duńskiej, szwedzkiej i norweskiej). Mają państwo piętnaście sekund na zapisanie imienia wybranej osoby w wybranym przez siebie alfabecie i podanie tej inskrypcji kolejnej osobie. Kolejna osoba ją odczytuje i podaje osobie której imię zostało zapisane. Gra będzie punktowana, każde poprawne przeczytanie i znalezienie błędu generują jeden punkt. Oszustwa będą karane dyskwalifikacją. Mają państwo piętnaście sekund by zapisać i przekazać kartkę dalej. Nagrodą są oczywiście punkty dla domu. Czy są jakieś pytania? - omiotła wzrokiem salę i wyciągnęła z przepastnej torby klepsydrę. Nie chciała korzystać z magii jeśli to nie jest konieczne więc przygotowała się wcześniej. Skoro nikt nie zgłosił swojej wątpliwości uśmiechnęła się szeroko i rzuciła radośnie: - Czas start, ja zaczynam - i przechyliła klepsydrę tak, by ta zaczęła odliczać czas, a sama wyciągnęła kartkę i szybko zapisała na niej pierwsze lepsze imię, po czym podała kartkę swojemu bratu @Lysander S. Zakrzewski.
//cześć misiaczki. Oto jak to ma to wszystko wyglądać, jak coś to proszę mnie poprawić Edgar T. Fairwyn: 1. osoba X zapisuje imię innej (Y) w wybranym z tych pięciu alfabecie i podaje inskrypcje osobie Z. (nie zaznaczając w poście, kim jest Y) 2. Z odczytuje i podaje osobie Y. 3. O ile nie było błędów to X i Z na tym etapie dostają po punkcie. Jeżeli Z znajdzie błąd w inskrypcji, to tylko ona dostaje punkt. 4. Y po otrzymaniu kartki powtarza pkt 1, tylko, że jako osoba X. Fabularnie czas ten to 15 sekund, w rzeczywistości proponuję 8h plus każde 5pkt z runów to dodatkowa godzina. Jakiekolwiek pytania i wątpliwości proszę kierować do pana kierownika Edzia. tutaj wszystko co potrzebne, kilku klik
Słowotok i lekkie roztrzepanie @Lilian Emerald bardziej rozbawiło mnie, niż zażenowało - byłem przyzwyczajony do takiego zachowania, które zdarzało się dziewczętom w moim towarzystwie niezwykle często - i przestało mnie to zaskakiwać, gdzieś na poziomie trzeciej klasy. Wyciągnąłem w stronę dziewczyny dłoń. - Lysander - powiedziałem rezygnując z przedstawiania się kompletem lekko trudnych do zrozumienia nazwisk - Na nikogo nie czekam. Nie zdążyłem jednak wdać się w szczegółową dyskusję, bo Rose zaczęła. Na mojej twarzy cały czas widniał krzepiący uśmiech - wiedziałem, że moja siostra poradzi sobie świetnie. Wysłuchałem z uwagą poleceń, a potem wziąłem od niej kartkę, z wypisanym starszym futharkiem imieniem. - Leonardo - przeczytałem niemalże od razu - Bezbłędnie. Wziąłem pergamin i niemalże bez zastanowienia nabazgrałem pośpiesznie kolejne imię tym razem wybierając inny rodzaj futharku, po czym podałem kartkę kolejnej osobie.
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Oczywiście, że nie było czasu na pogaduszki; chyba nikt nie spodziewał się czegokolwiek innego. Leonardo cieszył się jednak, że odnalazł jakieś towarzystwo, bo w ten sposób było po prostu raźniej. W szczególności w tej sytuacji, w której się znajdował - nowa asystentka, pofarbowane na zwariowaną tęczę włosy, nietknięte przez kilka lat runy... dawny nauczyciel. Gryfon przeniósł zaciekawione spojrzenie na pannę Zakrzewski i zanotował sobie w pamięci, aby dopytać znajomych z Gryffindoru, jakie właściwie pokrewieństwo ich łączyło. Tak czy inaczej, Rosaline musiała mieć coś z głową, skoro postanowiła pracować jako asystentka Fairwyna. Nadrabiała urodą do tego stopnia, że Leo aż zaczął ubolewać nad genami rodziny Zakrzewski, nieszczególnie się w ich historię zagłębiając. Ważniejsze było to, że kobieta wymyśliła mały konkurs i trzeba było, niestety, wykazać się odrobiną wiedzy. Wziął od Lysandra kartkę, powstrzymując się od poprawienia go na "Leo" - dla dobra zabawy sobie to darował. Ciekaw był, czy spojrzy na zapisek i będzie miał kompletne zaćmienie, czy też uda mu się coś przypomnieć; o dziwo bez większego problemu odczytał imię. - Bianca - uniósł lekko kącik ust i pospiesznie dodał własny zapisek (Lysander nie popełnił żadnego błędu), przypominając sobie o innym futharku i postanawiając odrobinę zaryzykować. Mrugnął potem wesoło do @Bianca Zakrzewski*, która pomimo spóźnienia musiała od razu zabrać się za robotę.
*Edek kazał wołać Biancę, także zrzucam na nią! <3
Właściwie to Bianca miała postanowione, że nie pojawi się na tych runach. Stwierdziła, że jeśli nie będzie jej na jednej lekcji to nic wielkiego się nie stanie, więc odpuściła ze względu na to, że runy szły jej dobrze, a nawet bardzo. Zamiast tego miała zamiar powtórzyć sobie coś na astronomię, z której wiedziała za mało jak na swój gust. Dopiero po czasie dotarło do niej, a raczej przypomniała sobie, że tę lekcję miała poprowadzić jej siostra. Wystarczyła sekunda, żeby gryfonka wybiegała z biblioteki i pędziła na runy, mimo że i tak była już dobre pięć minut spóźniona. Wpadła do klasy zdyszana i zadowolona, że sobie o tym przypomniała. Miała dziwne wrażenie, że opuszczając te lekcję popełniła by jakieś faux pas. - Przepraszam za spóźnienie. - powiedziała i opadła na krzesło przy jednej z wolnych ławek. Cóż, nie było jej dane odpocząć po biegu przez szkołę, bo lekcja już trwała i Bianca musiała szybko ogarnąć i zrozumieć o co chodzi. Związała swoje tęczowe włosy w kitkę, żeby nie spadały jej na twarz. Perspektywa konkursu nawet jej odpowiadała, bo była całkiem mocna w tym co robiła. Przyjęła kartkę od @Leonardo O. Vin-Eurico i rzuciła na nią okiem. To nie było trudne. - Lilian. - odparła. Chwyciła swoje pióro i zanotowała pierwsze lepsze imię jakie wpadło jej do głowy, po czym podała pergamin @Lilian Emerald, mając nadzieję, że w tym całym pośpiechu nie popełniła żadnego głupiego błędu.
Powiem pani na niemieckim, że nic nie umiem, bo pisałam runy XD
Bridget Hudson
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Wysiłek najwyraźniej nie służył panience Hudson. Nie dość, że strasznie dyszała i nie była w stanie opanować oddechu, to jeszcze czuła na sobie wiele spojrzeń od osób. Policzki wręcz biły czerwonawym światłem, a ona tęsknie patrzyła na okno i na śnieg, który pomógłby jej się ochłodzić. Miała w planach zostać na lekcji, ale niestety nie udało się. W którymś momencie poczuła coś ciepłego spływającego po wardze. Instynktownie przyłożyła dłoń do ust - na jej palcach pojawiła się szkarłatna krew. Momentalnie zbladła i poderwała się z miejsca, tuż po rozpoczęciu zadania. - Przepraszam, muszę do skrzydła - wymamrotała, po czym przyciskając zakrwawioną rękę do twarzy czym prędzej opuściła salę. Straszny wstyd!
/zt Przepraszam, bardzo chciałam tu być, ale skoro lekcja ma ograniczenia czasowe, nie dam rady.
Edgar T. Fairwyn
Wiek : 48
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : kamienny, lekko znudzony i pogardliwy wyraz twarzy
Osobiście uważał zadanie powierzone uczniom za tak proste, że aż uwłaczające, ale dziesięć lat edukowania nauczyło go, żeby niczym się nie dziwić. Oderwał tylko wzrok od wypracowania, spoglądając w stronę @Lilian Emerald, gdy nie zdążyła z czasem. Kartkę przejęła najstarsza Zakrzewski i... znalazła w inskrypcji siostry błąd*. Edgar zgromił Gryfonkę wzrokiem, ale nic nie powiedział. Gdyby on prowadził lekcję, obie dziewczyny stałyby już za drzwiami. Dwieście razy można im było powtarzać te same podstawy i jak grochem o ścianę. Może jednak ten cały konkurs nie był taki zły. Wiedział przynajmniej kogo przepytać w najbliższej przyszłości. Tak jak postanowił nie wtrącił się jednak, a jedynie odchrząknął i wrócił do wypracowań. Zakrzewski tymczasem napisała nowe imię i podała kartkę @Blaithin ''Fire'' A. Dear.
----------------------------------------------- *powinno być -> klik. Pani asystent przypomina, że w futharku jest runa odpowiadająca głosce "th" i żebyście pilnowali zlepek. Tak serio to uważajcie tylko na "th", "ng" i "st". Reszta to kwestie fonetyczne, więc lepiej w to nie włazić. Chyba powinnam była to powiedzieć wcześniej, ale przynajmniej macie przykład co się stanie jak ktoś nie zdąży, albo zrobi źle - nic, bo Rosa jest miła, ugh ;/
Sora, za opóźnienie - we're busy bees ;_;
Pkt póki co:
Lys 1 Leo 1
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Uśmiechnęła się do Fairwyna, kiedy odjął jej punkty, dla niezorientowanych w ich prywatnej sprzeczce zapewne zupełnie bezpodstawnie. Spakowała się i przesiadła do tyłu, żeby żaden Gryfon nie mordował jej spojrzeniem, bo tego akurat miała już po dziurki w nosie. Wysłuchała asystentki znudzona, która mówiła do nich w taki sposób, jakby mieli kapustę zamiast mózgu i potrzebowali każdej informacji podanej w y r a ź n i e i powtórzonej dla pewności ze dwa razy. Powstrzymała się od głupiego "może pani jeszcze raz wszystko wytłumaczyć?". To Edgar przekonał Zakrzewski, że byli amebami umysłowymi, skoro dawała im taki konkurs? Fire była porządnie zaskoczona tym, że mieli przed sobą aż tak banalne zadanie. Wypisywać imiona i je odczytywać? Przypominały jej się czasy pierwszej klasy w Durmstrangu, gdzie też uczyli się dzięki takim niewielkim kroczkom, które potwornie nudziły i irytowały małą pannę Dear. Potrafiłaby w minutę wypisać imiona wszystkich zebranych w klasie i to w jakim tam futharku by ktoś sobie życzył, więc w ogóle nie przejmowała się takim zadaniem. Spojrzała w zamyśle na tęczowe włosy Bianci, która niebawem podała jej kartkę. - Marieanne. Poprawnie. - szybko napisała kolejne imię. Trzeba byłoby być skończonym idiotą, żeby tego nie odczytać, NAWET, jeśli nigdy nie widziało się run na oczy. Samo ułożenie i powtarzalność znaków jasno wskazywały na daną osobę, którą chyba wszyscy kojarzyli. Użyła nawet najprostszego, starszego futharku. No ale Fire zapytała głośno, która dziewczyna to @Marieanne Woodward po czym podała jej kartkę, stukając piórem o blat ławki. Za bardzo emocjonujące to nie było.
Harriette Wykeham
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168
C. szczególne : za duży, powyciągany wełniany sweter na grzbiecie, łańcuszek z obrączką na szyi
Zadanie, które dostali było tak łatwe i przyjemne, że aż chciało się spytać, co siostra Lysa i Bianci miała w sobie, że Fairwyn jej na nie pozwolił. Ette początkowo podejrzewała, że usypiając ich czujność sympatyczną asystentką udupi tych, którzy się na tym konkursie wyłożą, ale o dziwo, kiedy ludzi się mylili, ledwie w ogóle reagował. Rozglądała się po klasie, szukając kogoś, komu jeszcze wydawało się to podejrzane, ale nie udało jej się złowić niczyjego spojrzenia. Poszukiwania przerwała jej asystentka kładąc przed nią kartkę z imieniem napisanym pod jej własnym. Ktoś znów nie zdążył, a Fairwyn nadal siedział w swoich papierach. Dziwne. Ette zapisała pierwsze lepsze imię w nie tak pierwszym lepszym futharku (nigdy wcześniej nic w nim nie pisała, to sobie skorzystała) i podała kartkę do @Julian Ripley.
Dwa i pół roku treningu wytrzymałości psychicznej z Fairwynem w Trausnitz nauczyło Basa wielu rzeczy, ale na samym podium, prócz trzymania gęby na kłódkę i recytowania wyrwanym w środku nocy wszystkich dawnych alfabetów, było niespóźnianie się. Szwajcar doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jedynym usprawiedliwieniem nieobecności na zajęciach z run było zatrzymanie krążenia, więc nigdy, ale to nigdy by sobie na nie nie pozwolił. Ostatnio jednak Lenz nie miał zbyt szczęśliwego czasu w swoim życiu. Ojcu pogarszało się właściwie z dnia na dzień, a zakłócenia magii spowodowały, że wydarzenia, które młodemu chłopakowi nawet by się niegdyś nie przyśniły, teraz działy się praktycznie co kilka tygodni... Bycie jasnowidzem w czasach, kiedy obskurusy zakładały własne gildie w czarodziejskim świecie, a szpitale były przepełnione ofiarami odwróconego działania swoich własnych zaklęć, nie było najlepszą kartą. Trzeba być skrajnie naiwnym, żeby wierzyć, że wszyscy czarodzieje są wizualizacją rycerskości i taki śmietnik, który powodowały zakłócenia magii nie stanie się praktycznie natychmiast żerem dla łowców łatwych galeonów. Byłaby przecież wielka szkoda, gdyby komuś nagle coś wybuchło w banku Gringotta, prawda? Cóż, linia czasu jest szczęśliwie nieubłagana i stuprocentową pewność chwili ma się dokładnie w momencie jej trwania, chyba że... Ma się na własność jasnowidza, który uprzejmie powie nam, że wydarzy się coś, co można wykorzystać, chcąc nie chcąc dość bezczelnie, do własnych celów. Zgadnijcie, jak chętnie stary, schorowany Szwajcar poszedłby na taki układ ze zbyt pewnymi siebie czarodziejami, zdecydowanie jednak lepiej trzymającymi w ręku różdżkę niż on? Dokładnie. Bas miał do lekcji jakąś godzinę, może półtorej, kiedy przez dwukierunkowe lusterko zobaczył zapłakaną, spuchniętą twarz siostry, która wręcz darła się do niewielkiego kawałka szkła, że MUSI być w Zurychu natychmiast. Świstokliki kursowały całkiem sprawnie, więc przyzwyczajony do rozhisteryzowanego charakteru młodszej Lenzówny nie umarł na zawał od razu, ale z czasem się trochę przeliczył, jeśli chodzi o powrót... Nawet on, pomimo swojego analitycznego charakteru nie spodziewał się, że istnieje tylu złych, niewyobrażalnie złych czarodziejów, którzy nie widząc nic, prócz czubków własnego nosa jednym pstryknięciem potrafili zedrzeć uśmiech nawet z wiecznie roześmianej twarzy Basa. W istocie, Szwajcar miał chyba tylko jedną słabość - cierpienie swoich najbliższych. Drzwi do sali otworzył w momencie, kiedy szczupła, długowłosa dziewczyna przekazywała innej kartkę, niosąc na ustach dwa słowa. "Marieaenne. Poprawnie". Bas był pechowy i nie do końca czuł klimat bycia tym najroztropniejszym, ale dokładnie wiedział, z czym wiązać się będzie jego spóźnienie. Zacisnął szczękę, obdarzając przelotnym spojrzeniem profesora i próbując w kilka sekund zorientować się w otoczeniu. Co tam robiła jakaś kobieta? Dosłownie moment zajęło mu dojście do wniosku, że jest kimś w rodzaju nauczycielki lub może delegatury ministerialnej i prowadzi za starego socjopatę zajęcia, ale już przemyślenie taktycznego miejsca, które zapewniłoby Lenzowi spokój na przynajmniej kilka (jak mu się z początku wydawało) chwil, już kompletnie nie było do zrealizowania. Zachwiał się, w bardzo do siebie niepodobny sposób i prawie bezgłośnie zamknął drzwi, przestępując kilka kroków. -Przepraszam za spóźnienie - zwrócił się bezpośrednio do asystentki, słabym, zachrypniętym głosem, jakby ktoś uderzył go przed chwilą pięścią w gardło. Zupełnie nie brzmiał ani jak on, ani nawet jak uczeń, usiłując opanować sytuację w sali, nie przeszkadzając w zajęciach jeszcze bardziej. Ostatecznie zajął miejsce obok @Harriette Wykeham, nawet nie rejestrując jej obecności w pierwszym momencie, bo bardziej zajął się próbą przestudiowania kartki przez jakąś nieznaną mu uczennicę, odebraniu jej przez asystentkę i... Podejściu do jego ławki, przekazując papier koleżance obok. Wtedy ze zdziwieniem spojrzał na Gryfonkę. Z bliska było widać pękniętą wargę i jasnożółty ślad świeżego sińca pod okiem, które często stawały się jego biżuterią na zajęciach z run w Trausnitz, ale tym razem darczyńcami nie byli jego niemieccy koledzy. Nawet gdyby chciał, nie miał kiedy ogarnąć poszarpanego mundurka, ściągniętych w trosce brwi i przylepienia do twarzy sztucznego uśmiechu, toteż prócz analizy sytuacji oraz kartki którą Harriette otrzymała i podała innemu uczniowi nie miał czasu na nic więcej. Nie chciał ryzykować ujemnych punktów dla domu lub wyrzuceniem siebie i koleżanki z sali rozmowami, więc założył, że piszą w różnych lub tylko w norweskiej i szwedzkiej odmianie i tego postanowił się trzymać. Świetny dzień. Jeśli Fairwyn wspaniałomyślnie nie wstawi go za drzwi za piętnaście sekund, będzie to prawdopodobnie najmilszy akt, jakiego doświadczył Lenz tego popołudnia...
wpadam spóźniona (pozwolone przez Obiego) licząc się ze wszystkimi konsekwencjami : D
Czas leciał dość szybko, uczniowie nawet nieźle sobie radzili. Jeden błąd i jedno opóźnienie to przecież nie jest koniec świata. Kiedy kartka dotarła do jakiegoś rudawego Puchona widziała jak się zawahał. W tym samym czasie otworzyły się drzwi i do środka wszedł jeszcze ktoś. Blondynka spojrzała na niego dość przychylnym wzrokiem, chociaż gdzieś w środku miała ochotę wskazać mu drzwi przez które wszedł. Nie lubiła spóźnialskich. Wiedziała też już, że profesor Fairwyn też ich nie znosił. Może dlatego pozwoliła mu zostać, a pozwolenia tego udzieliła ciepłym uśmiechem. W międzyczasie Puchon @Julian Ripley stracił swoją szansę, ale ona dała mu jeszcze kilka dodatkowych sekund które najzwyczajniej w świecie zmarnował. - Proszę pamiętać, że to podstawy - przypomniała z szerokim uśmiechem zabierając mu kartkę. Widząc zapisane na niej poprawnie imię zwróciła się do @Harriette Wykeham. - Bardzo ładnie - bo naprawdę było bardzo ładnie. Nie chcąc by kartka się zmarnowała położyła ją przed chłopakiem który się spóźnił - @Bastian K. Lenz. - Proszę rozczytać imię, napisać nowe i podać je osobie której imię jest tu zapisane - wyjaśniła spokojnie dając mu tą karteczkę od @Harriette Wykeham.
Trzeba podkreślić jedną, całkiem istotną rzecz dotyczącą gorzkiej relacji Bas-runy. Kiedy nie potrafił czegoś przewidzieć ze stuprocentową pewnością, odnosił się do prawdopodobieństwa, a że profesor był dość... osobliwy, Szwajcar traktował jego charakter jak superpozycję wszystkich najgorszych mąk, jakie można zgotować studentom - przezorny zawsze ubezpieczony! Pani asystentka okazała się być jednak stokroć bardziej ludzkim stworem, bo obdarzyła ucznia bardzo sympatycznym uśmiechem już na wejściu, ale żyć niestety mu już nie dała, bo nie minęły nawet trzy minuty od wejścia Lenza do sali (czy minęła w ogóle jedna?) i kobieta położyła przed nim kartkę, którą chwilę temu zapisywała Harriette. -Maili - odparł tak szybko, że imię tajemniczej dziewczyny praktycznie stawiało kropkę w zdaniu asystentki. Chłopak, odczytujący zapis przed nim miał nie więcej kilkanaście, może kilkadziesiąt sekund zanim nauczycielka zabrała mu pergamin sprzed nosa, więc nawet czekoladowy i podziurawiony jak ser mózg Basa szybko wydedukował, że czasu jest dokładnie tyle, co na każdych innych runach. Nie miał szans na wyciągnięcie kałamarza, czy pióra i wydawać by się mogło, że jedyną wykonywalną w tym czasie procedurą, było wyciągnięcie nóg, ale trening od szanownego Fairwyna jeszcze w Niemczech sprawił, że pewnie ostatnim, co Bas by powiedział przed śmiercią, byłaby recytacja zapisu na kamieniu z Bro... Przy czym nie było też oczywiście tak, że Szwajcar ogarniał runy (nie ogarniał praktycznie wcale), ale po karteczkach, które zdążył zobaczyć i alfabetach, w których zostały zapisane imiona... Cóż, może to było zadanie na szybkość? Błyskawicznie wyciągnął z torby pierwszą lepszą kartkę pergaminu, która wydała się mu być najmniejsza, odwrócił ją na czystą stronę udając, że wcale nie jest zapisana nutami od góry do dołu z drugiej i chwycił mokre jeszcze od tuszu pióro koleżanki z ławki z niemym "Mogę?" licząc, że nie będzie musiał tego potem odpokutować kontenerem marcepanowych reniferów. Choć w sumie, jeśli by chciała... Omiótł salę szybkim spojrzeniem. NO BARDZO ŚMIESZNE. Przecież on praktycznie nikogo tam nie znał. Lysa w magiczny sposób nie zauważył, Leo był tak gigantyczny, że prawdopodobnie jego imię zapisał ktoś już wcześniej, ale... Bas kątem oka dostrzegł rudą czuprynę rozlewającą się w powietrzu obok dużego Gryfona. Więcej czasu na myślenie nie było. Nawet nie patrzył na kartkę, kiedy zapisywał te kilka prostych liter, kierując się ułożonym przez siebie samego algorytmem trwania tej lekcji i nie racząc choćby spojrzeć na to, co nabazgrał na odwrocie pergaminu z nutami jedną ręką oddał Harriette pióro a drugą wyciągnął nieco przed siebie, podnosząc się z ławki. Przecież nie będzie kazał chodzić za nim dziewczynie, prawda? -Koleżanka Maili? - zapytał, rzucając w przestrzeń zachrypniętym głosem i podając @Maili Lanceley zwitek pergaminu i właściwie gdyby go zapytać, jakim torem pobiegły jego myśli, zapisując to akurat w tym alfabecie, pewnie prócz wyduszenia z siebie wszystkich odcieni rudości włosów jego najpiękniejszego na świecie aniołka, nie potrafiłby odpowiedzieć nic więcej. nutki runki
Maili trochę się zestresowała na ten cały konkurs. Runy były fajne, ale kiedy miała czas na spokojnie wszystko sobie przetłumaczyć, patrząc na alfabet, a nie na czas, kiedy wszyscy czekali aż przetłumaczy i zapisze coś nowego. Czuła dziwna presję, może to był po prostu ten cały przed konkursowy stres, który z niej nie uchodził już od dobrego tygodnia? Usłyszała swoje imię przeczytane przez jakiegoś krukona i szybko przypomniała sobie, że to ta sama osoba, wokół której na ostatniej transmutacji był taki szum. -Tutaj! - powiedziała i pomachała do @Bastian K. Lenz. Wzięła do ręki pergamin i na chwilę zawiesiła swój wzrok na nutach. Szybko rozpoznała utwór, tym bardziej, że właśnie go grała w swoim nowym programie. Utwory Liszta do niej przemawiały, obiecała sobie w duchu, że potem porozmawia z tym chłopakiem. Spojrzała na niego, ale odwróciła wzrok przypominając sobie, że ma zadanie do wykonania. Odwróciła pergamin i spojrzała na runy. Niekoniecznie wiedziała co tam było napisane. Wpatrywała się w słowo, będąc zupełnie rozproszoną przez zapis nutowy, który przed chwilą zobaczyła. Po chwili dotarło do niej, że ona wcale nie patrzy na to słowo, tylko próbuje przetłumaczyć to literka po literce. Spojrzała ogółem i stwierdziła, że to oczywiste. - Gemma. - odczytała z pergaminu. Wzięła do ręki pióro i po zamoczeniu jego końcówki w atramencie zawisłą nad kawałkiem kartki. Zapisała imię totalnie niepewnie, ale chyba poprawnie. Przynajmniej taką miała nadzieję, podając pergamin do @Gemma Twisleton. Zerknęła znowu na nuty i przełknęła ślinę. Jej stres konkursem stał się nagle dwa razy silniejszy, tak, że miała ochotę zapaść w sen zimowy i najlepiej już nigdy się nie obudzić. Powtarzała sobie w duchu, że nie powinno tak być i to tylko kolejny konkurs. Gdyby tylko rodzina nie wywierała na niej takiej presji...
Gemma Twisleton
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 0%
Dodatkowo : vel ENEMA - one man band, prefekt fabularny
Podniosła wzrok na @Leonardo O. Vin-Eurico i jego kolorowe włosy. - Ślicznie - wyszczerzyła do niego zęby - To tak po prostu, czy manifestujesz? - spytała, kiedy usiadł, w ogóle nie zastanawiając się, czy mogło to zabrzmieć obraźliwie - Bo jeśli tak, to musisz bardziej się postarać. Tamta Gryfonka totalnie Cię obczaja - skinęła delikatnie w stronę dziewczny, której martwy wzrok spoczywał gdzieś na głowie ćwierćolbrzyma. Szczrze mówiąc wcale nie wyglądała, jakby myślała o chłopaku. W ogóle nie wyglądała, jakby myślała. Lekcja się zaczęła, a Gemm wyrwało się szeptem przepełnione szczęściem "o kurwa", kiedy Fairwyn przedstawił im asystentkę. Czyli noe mieli z nim lekcji - wiedziała, kiedy przyjść! Zdając sobie jednak sprawę z tego, że profesor i tak był obecny w klasie, spuściła szybko wzrok i udawała, że nie tylko nic nie mówiła, lecz także nie ma jej wcale. Miała cichą nadzieję, że kartka nigdy do niej nie dojdzie, co było bardzo optymistycznym założeniem, biorąc pod uwagę niską frekwencję. W końcu się niestety doczekała. Spojrzała na kartkę, podaną jej przez Maili i w pierwszym odruchu wytrzeszczyła oczy. Więcej się tych literek nie dało? Naszczęscie te runy, które stały za samogłoski miała w małym palcu, a reszty się domyśliła. - Ophélie - przeczytała i siedziała jak głupia z piórem wiszącym nad kartką, próbując znaleźć w klasie kogoś, kto miał imię z samych samogłosek. Z pomocą przyszedł Leo, który rysował coś palcem na blacie. Przeniosła to na kartkę, a że wyglądało całkiem runicznie, podała ją @Ophélie Zakrzewski, wyrabiając się w czasie. Nawet nie wiedziała, kogo zapisała. Rozejrzała się po pomoeszczeniu za czlowiekiem, który ją wpakował. Zasłaniała go ta na wpół żywa Gryfonka, więc nie była pewna. Zwłaszcza, że chyba byłoby to bardzo nieprawdopodobne. Licząc na to, że Fairwyn faktycznie nie patrzy, a Zakrzewski jest tak spoko jak się wydaje, nabazgrała na skrawku pergaminu krótką wiadomość i rzuciła na ławkę @Bastian K. Lenz. Starała się być przy tym tak dyskretna jak tylko mogła. Gdyby ten papier trafił do Fairwyna, fakt że rzuca śmieciem po klasie przyprawiłby jej zapewne najmniej problemów. --------------------
Wpatrywała się w blat ławki, podpierając głowę lewą ręką. Jej myśli zaprzątały w większości jakieś bzdury, które ją samą zaskakiwały, gdy tylko docierały do niej ich sensy, lub raczej bezsensy. Bo komu normalnemu w głowie były skaczące po tęczy jednorożce? Westchnęła lekko i wyprostowała się, ponieważ zaczęła jej już drętwieć ręka. Zerknęła kątem oka na Maili, która również wydawała się być pogrążona w swoich myślach. Zawsze przed rozpoczęciem lekcji było tak nijako. Może nie zawsze, ale zdecydowanie zbyt często, a przynajmniej dla niej. Ze stanu odrętwienia wyrwała ją przyjaciółka zadając pytanie. - Żartujesz? - rzuciła dziewczynie urażone spojrzenie. - Oczywiście, że chcę! Koniecznie muszę z tobą jechać i na własne oczy zobaczyć, jak ci pójdzie! - podekscytowana podniosła lekko głos, ale szybko go ściszyła i pochyliła się w stronę przyjaciółki, żeby ją uściskać. Była szczęśliwa, że będzie mogła wyrwać się na kilka dni z zamku i, przede wszystkim, towarzyszyć Maili podczas konkursu. W tej chwili była nawet bardziej rozentuzjazmowana niż sama uczestniczka. - O rany, nie mogę się doczekać. - dodała wiercąc się na krześle, bo z tych emocji aż trudno jej było wysiedzieć. I jak ona ma teraz dotrwać do końca lekcji, skoro myślami będzie daleko stąd? Z drugiej strony może to właśnie sprawi, że łatwiej jej pójdzie skupienie się na zajęciach? Sama w to wątpiła, ale kto wie. Jeśli nie zatraci się do końca w swoich rozmyślaniach, to może to dać pozytywne rezultaty. - Cześć. - powiedziała z nieschodzącym wciąż uśmiechem z twarzy do @Julian Ripley, który zajął ławkę za nimi. Chciała jeszcze dodać, że jedzie z Maili na konkurs, ale nie zdążyła, gdyż do klasy wszedł profesor Fairwyn, a chwilę po nim Rosaline. Gdyby tylko można się było szerzej uśmiechać, zapewne właśnie to zrobiłaby Ophelie w tym momencie. Jednak skoro było to już niemożliwe, po prostu siedziała w ławce szczerząc się (dla pozostałych osób pewnie wyglądała jak jakaś szurnięta). Po niedługim czasie policzki zaczęły ją już boleć, więc musiała przyjąć obojętny wyraz twarzy. Lekcja się rozpoczęła, a ona intensywnie starała się przypomnieć sobie najprostszy futhark. Coś tam jej świtało, ale czy to było na pewno to - tego nie potrafiła stwierdzić. Trudno, najwyżej jak popełni jakiś błąd to nie dostanie punktów. Przed nią wylądowała kartka, więc skupiła się na odczytaniu imienia widniejącego na niej. O dziwo, udało jej się. - Tilda. - powiedziała i zapisała na kartce kolejne imię. Zrobiła to najszybciej jak umiała, a następnie podała pergamin @Tilda Thìdley. Oby tylko nie popełniła jakichś głupich błędów.
Musiałam przyznać, że poczułam się delikatnie zawiedziona faktem, że akurat tę lekcję, którą postanowiłam poobserwować, nie prowadził profesor Fairwyn, a jego asystentka. Obdarzyłam @Rosaline Zakrzewski delikatnym uśmiechem - nie miałyśmy wiele do czynienia, ale już chyba mijałyśmy się w szkole w ciągu ostatniego tygodnia. Obok mnie przysiadła nieznana mi dziewczyna z Ravenclawu, ją też powitałam lekkim skinieniem i nieznacznie uniesionym kącikiem ust. Zabawa, która wywiązała się w klasie w sumie przypadła mi do gustu. Nigdy nie byłam mistrzynią starożytnych run, może i umiałam starszy furthak, lecz inne języki znałam już tylko pobieżnie, wobec czego nie spodziewałam się zdobyć w tej grze jakiekolwiek punkty. Swoją drogą w ogóle zastanawiałam się, czy brać w niej udział - czy mogłam? Nikt jednak nie wyraził żadnego sprzeciwu, wobec tego gdy ktoś wymówił moje imię, a następnie podał mi karteczkę z zapisanym imieniem, przejęłam ją i odczytałam. - Finne... Sekunda - spojrzałam na zapisane imię jeszcze raz. Ten wielki "X" wzbudził we mnie pewnego rodzaju zwątpienie - czy występował on w starszym furthaku jako "g"? Z tego co kojarzyłam na pewno oznaczał "q", ale czy "g" również? - Mam wrażenie, że pomieszałaś alfabety w tym miejscu - dodałam po dwóch czy trzech sekundach. - Finnegan - odczytałam ostatecznie, po czym zapisałam szybko i niezbyt schludnie imię pierwszego Gryfona, które przyszło mi na myśl, po czym wyciągnęła kartkę... No właśnie, do kogo? - Która z was to Finnegan? - zapytałam, wodząc wzrokiem po twarzach dziewcząt w sali, żadnej z nich nie kojarząc z tym imieniem. Jego posiadaczka okazała się być znacznie młodszą ode mnie Krukonką, w związku z czym bez wyrzutów sumienia podałam jej kartkę. @Finnegan Gilliams
Finnegan Gilliams
Wiek : 20
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : blizny: podłużna na lewym nagarstku, po pogryzieniu na prawej kostce, pooperacyjne na klatce piersiowej
Byłą już pewna, że jej się upiecze. Myślała, że nikt z obecnych - może prócz Fairwyna - nie ma pojęcia jak się nazywa. Ba! Może, że nawet jej nie zauważą. Chuj bombki strzelił, kiedy jakaś laska zaczęła czytać jej imię. Problem był taki, że Finn znała tylko starszy futhark. Uczyła się run dopiero pół roku i jak na razie do pozostałych tyko nawiązywali. Próbowała ogarnąć coś z podręcznika siostry, ale już nic nie pamiętała. Siedziała jak spetryfikowana, a coraz więcej osób rozglądało się za rzeczoną Finnegan. Może jak nic nie powie, to pomyślą, że ktoś się pomylił i przejdą dalej? Dopiero po chwili zorientowała się, że przez cały ten czas, gdy inni przemykali spojrzeniami z jednej twarzy na drugą, jedna para oczu była skupiona na niej - ta należąca do profesora. Finn miała wrażenie, że wszystkie wnętrzności jej się upłynniły i paląc buraka, podniosła w końcu rękę i wzięła kartkę. Dlaczego ona tu znów przyszła? Dlaczego nie posłuchała Caesara? Dlaczego go nie było? - Leonardo - przeczytała, opuszczając głowę, do tego tak cicho, że część pewnie nawet nie usłyszała. Merlinie, starszy! Jak dobrze. Nie wiedziała, kogo zapisać, bo nie miała pojęcia jak się nazywali. Mogła coś powtórzyć. Ten Leonardo to się chyba powtarzał, chyba, że było dwóch... Przerwała jej asystentka, która powiedziała, że skoro imiona się wyczerpały, to niech teraz zapisują nazwiska. Żeż w dupę - nazwisk tym bardziej nie kojarzyła, a jeszcze tak psychiczna, żeby pisać Fairwyna nie była. Wiedziała jeszcze jak nazywa się asystentka i że wśród uczniów jest jej rodzeństwo, ale to akurat nazwisko było pojebane jak sanki w maju - łacińskim alfabetem nawet by go nie zapisała. Piasek w klepsydrze się przesypywał, a Finn chciało się płakać. W końcu przypomniała sobie krążące po Hogu podśmiechujki, o tym, że nieważnie gdzie się było, po krzyknięciu tego nazwiska obrócą się minimum trzy osoby. Właściwie to słyszała ten żart w dwóch wersjach, ale profesora lepiej było nie drażnić. Zaryzykowała więc, modląc się, by w dowcip daleko od prawdy nie odbiegał. Czas na bank jej się do tej pory skończył, ale nikt nic nie powiedział, więc podała kartkę @Leonardo O. Vin-Eurico.
----------------------------------------------------------------------- TERAZ PISZEMY NAZWISKA! W związku z tym, że Zakrzewskich jak mrówków, to w ich przypadku dajcie z pierwszą literą imienia, np: LZAKRZEWSKI
Ten link jest trochę zjebany tak naprawdę, ale zdecydowałam się na niego z pewnych względów, których mi się nie chce tłumaczyć ;p Tak czy owak na wszystkie błędy powstałe w wyniku jego zjebania przymykamy oko - zarówno w zapisie jak i przy odczytywaniu. Rozwiewając wątpliwości, X to zdecydowanie "g", ale jak już mówiłam - wina źródła, więc chill c:
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
- O, dziękuję - uśmiechnął się słodko do @Gemma Twisleton, która skomplementowała jego fryzurę. Cóż, spotykał się z wieloma zaskoczonymi lub nawet zdegustowanymi spojrzeniami, ale na szczęście od znajomych dostawał w większości pobłażliwe uśmiechy. Ludzie, którzy znali Leo, wiedzieli czego się po nim spodziewać. Tęczowe włosy? Nie były takie dziwne... Gryfon parsknął cicho, z trudem utrzymując powagę, bo insynuacje jego rozmówczyni osiągnęły naprawdę dziwny, dziwny poziom. - Przegrałem zakład, ale w sumie trochę też manifestuję przy okazji. Nie schlebiaj mi tak, Etka jest dla mnie za dobra - a skoro działo się to jeszcze przed rozpoczęciem zajęć, to pozwolił sobie wypowiedzieć te słowa na tyle głośno, aby @Harriette Wykeham miała szansę go usłyszeć. Zabawa szła do przodu, ale niestety nie wszystkim udawało się bez problemu wykonać zadania. O ile Leo nie miał możliwości pomoc Puchonom siedzącym dalej od niego (poniekąd czuł się winny, że wkopał @Lilian Emerald), tak mógł wesprzeć swoją rudą towarzyszkę. Nie był pewien czy subtelne bazgranie po ławce cokolwiek coś da, ale Twisleton świetnie sobie poradziła. Szturchnął ją przyjaźnie, zaraz przenosząc pełną koncentrację na to, co działo się w sali. Całkiem słusznie, ponieważ niedługo później w jego ręce trafiła kartka, tym razem z nazwiskiem. No, niech będzie... - Dear - odczytał, zanurzając stalówkę pióra w kałamarzu. Nie musiał się nawet zastanawiać, kogo wpisać; pospiesznie nabazgrał to, co zaplanował, a następnie podał kartkę @Blaithin ''Fire'' A. Dear.
Harriette Wykeham
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168
C. szczególne : za duży, powyciągany wełniany sweter na grzbiecie, łańcuszek z obrączką na szyi
Ette była tak wyprana z życia, że nawet nie chciało jej się obracać głowy, żeby zobaczyć kto się dosiadł. Zrobiła to dopiero, kiedy kartka wróciła do ich ławki. Zawiesiła wzrok na jego poobijanej twarzy, ale była zbyt zmęczona, żeby się przejąć czy okazać jakieś emocje w ogóle. Z resztą jej samej zdarzało się chodzić podobnie poozdabianej, a koleś był ziomkiem Lysa, więc chyba niespecjalnie ja to dziwiło. Ten krąg jakoś już tak miał - Dear chodził bez zębów, ona z głębokimi poparzeniami drugiego stopnia... Lys podejrzanie dobrze się trzymał, ale ktoś na tym świecie musiał być ładny. - Ser był za słony? - spytała półgębkiem. Chciała się jakoś podroczyć, ale nie dała rady nawet zaczepnie się uśmiechnąć, więc wróciła do leżenia po ławce. Balansowała gdzieś na granicy snu i rzeczywistości, kiedy przed nią znów pojawiła się kartka, znów podana przez asystentkę. Spojrzała na runy, ale w jej głowie nie układało się z tego żadne imię. Dopiero kiedy spojrzała na tekst mniej ogólnie dotarło do niej, że tym razem piszą nazwiska. Swoją drogą gorszego chyba dostać nie mogła, ale na szczęście lubiła wyzwania. Zapisała kolejne i podała kartkę @Ophélie Zakrzewski. ------------------------------------------------------
Jakby się ktoś zastanawiał co się stało w nazwisku Ofki, to stał się zapis fonetyczny i nie polecam próbować tego w domu ;p Tego poprutego nazwiska inaczej się nie da w młodszym, a nie chcę żeby się powtarzało c:
Tak jak się spodziewała, runy ani trochę nie były jej bajką. Zaraz po swojej kolejce zaczęła odczuwać zmęczenie i już nie chciało jej się uśmiechać, tak jak na początku. Obserwowała wszystko dokoła jakby w zwolnionym tempie, a niektóre dźwięki nawet do niej nie docierały. Nie obchodziło ją nawet to, że Fairwyn siedzi za biurkiem i pewnie zaraz odejmie jej punkty za nieuważanie na tym jakże ważnym przedmiocie. Tyle że nie chciała też sprawić przykrości Rosaline. To przecież w dużej mierze dla niej zjawiła się na zajęciach, więc chcąc nie chcąc, musiała wytrwać do końca i jakoś funkcjonować przez ten czas. Już miała nadzieję, że może przejdą do czegoś innego, ale nie. Zapisywali imiona, to czas na nazwiska, super. O ile z tamtym jeszcze dawała radę, tak to jej się nie uśmiechało. Niektóre były pokopane jak diabli, tak jak na przykład jej. W tej chwili przeklęła świat, że ludzie zamiast kilku prostych literek w nazwisku, mają ich czasem kilkanaście. Gdy po raz drugi dostała kartkę, odczytanie zapisku zajęło jej więcej czasu. Nie dość, że dłuższy, to jeszcze bardziej skomplikowany. Przynajmniej takie odniosła wrażenie, bo w rzeczywistości to pewnie było proste jak drut. Ehe, jak dla kogo. - L. Zakrzewski. - powiedziała w końcu. Czego się spodziewać po niej, skoro z run wiedziała mniej więcej tyle, co z zielarstwa lub eliksirów? Chyba jakimś cudem przypomniała sobie starszy futhark, który na szczęście był w miarę podobny do starszego i zapisała nazwisko, które nie powinno sprawiać jej zbędnych problemów. Następnie wstała i podała kartkę @Lysander S. Zakrzewski.
Edgar T. Fairwyn
Wiek : 48
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : kamienny, lekko znudzony i pogardliwy wyraz twarzy
Lekcja dobiegła końca i dobrze, bo na ten obraz nędzy i rozpaczy nie dało się patrzeć. Edgar w pewnym momencie odłożył już pióro i załamany, wpatrywał się w zegarek. Cała ta szopka była już jego zdaniem pozbawiona sensu, ale tak jak zapowiedział - nie wtrącał się do samego końca. - Koniec lekcji - obwieścił z ledwie dosłyszalną ulgą w głosie, wstając z krzesła. Podszedł do swojego biurka i zupełnie ignorując asystentkę, zwrócił się do klasy: - Kolejną będę prowadził ja i lepiej dla was, żebyście coś umieli - zabrał od Zakrzewski kartkę z imionami (nadal nie patrząc na dziewczynę) i po krótkim przestudiowaniu - "Bardzo ładnie" - skomentował sarkastycznie, tak cicho, żeby doleciało to tylko do uszu Amerykanki. Rzucił jej krótkie i pozbawione treści spojrzenie, schował kartkę do biurka i wyszedł z klasy. Jeżeli zależało jej na uwagach i wskazówkach do prowadzenia lekcji, jak zwykle musiałaby poprosić go o to bezpośrednio.
//zt wszyscy
Edgar T. Fairwyn
Wiek : 48
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : kamienny, lekko znudzony i pogardliwy wyraz twarzy
Dość już miał patrzenia na Zakrzewski poklepującą uczniów po główkach za najbanalniejsze "sukcesy". Poziom hogwardzkiej młodzieży raczej spaść jeszcze niżej nie mógł, ale na pewno nie wybierał się nigdzie wyżej od dna, jeżeli mieli być chwalni za najmniejszy wysiłek. Edgar miał w nosie dyrektorkę przekonującą go, że powinien dać asystentce więcej możliwości do praktycznej nauki zawodu - wystarczyło już tego patyczkowania się. Przyszedł do klasy jeszcze przed rozpoczęciem zajęć, zostawiając za sobą otwarte drzwi. Rzucił na biurko plik kartek, starł z tablicy jakieś resztki kredy i opadła na krzesło, sięgając po pierwszy pergamin ze stosu. --------------------------------------------------- Przychodzicie do 22.02 godz. 22.02. Potem czekacie na mój post, a potem można jeszcze wbić spóźnionym. Bardzo proszę o nie wbijanie po tym terminie, przed moim postem - Edgar za spóźnienia nie gryzie, a ja się wkrówię jak będę musiała post edytować.
Na wejście rzucacie dwie kostki. Po co to się dowiecie w swoim czasie. EDIT: rzucacie te kostki w każdym poście. Napiszcie też od razu ile macie pkt w kuferku.
Ostatnio zmieniony przez Edgar T. Fairwyn dnia Sob 17 Lut 2018 - 15:21, w całości zmieniany 1 raz
Li nie mogła sobie darować lekcji, którą bardzo lubiła. Może i nie była wybitna z tego przedmiotu, ale dlaczego miałaby się na nie nie wybrać? Może wpadną jakieś dodatkowe punkty, bądź nauczy się czegoś ciekawego. Co prawda nie spodziewała się tego, że nauczy się jakiegoś zaklęcia, ale każda wiedza do czegoś jej się przyda, tak? Ubrana w szkolny mundurek ruszyła przed siebie. W torbie oczywiście miała wiele podręczników, ale też nie brakowało podręcznika do owego przedmiotu. Szóste piętro dla niej było prawie nieznane. Rzadko kiedy tutaj przychodziła, a jedynie na lekcje. Może i to wydawało się dziwne, że uczennica, która już jest na studiach nie zna wszystkich pięter Hogwartu, ale tak było. Po co miała tutaj przychodzić? Ona bardziej lubiła lochy gdzie był pokój wspólny i tam spędzała najwięcej czasu. Weszła do sali kiwając głową do nauczyciela na przywitanie i siadła w pierwszej wolnej ławce. Przyszła chyba jako pierwsza więc miała wielkie pole do popisu. Nie była aż taką miłośniczką, że miałaby siadać w pierwszej ławce.
Kostki: 3,5 Kuferek: 3
Ostatnio zmieniony przez Li Na dnia Pon 19 Lut 2018 - 9:50, w całości zmieniany 1 raz
Tom Falk
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 164
C. szczególne : Czy to, że jest niskim kurduplem nie wystarsza?! Na nadgarstku ma bliznę po oparzeniu!
Tom może i był beznadziejny w historii magii. Na tych lekcjach zasypiał i właśnie latał po całym budynku poszukując ucznia, który pomógłby mu. Chciał się dowiedzieć się jaki to temat czy to tak wiele? Niestety, nie udało mu się. Pewnie znowu dostanie jakiś cholerny szlaban jak mycie kibli. Niby nic nowego, ale jednak nie miał na to ochoty. Na runy wybrał się w zamyśleniu. Nie przepadał za runami. Nie przepadał za nauką ich, niewiele też rozumiał. Ale czy to oznaczało, że od razu miał je skreślać? Poddawać się? Poddawanie nie było w jego stylu. Przecież przyszedłby na tę lekcje nawet jeśli w środku zajęć nauczyciel wygoniłby go. Czy byłby w stanie? Czy Tom posłuchałby go? Jakoś nie chciał się o tym przekonywać. Wszedł do sali w której znajdowało się kilka osób. Usiał gdzieś z tyłu i przyjrzał się nauczycielowi. Tak, on chyba też nie miał zbyt dobrego humoru. ciekawe co mu chodziło po głowie. Oparł głowę na ławce czekając aż inni uczniowie dołączą.