Ciemna i brudna sala do run świeciła pustkami. Na oknie stał jeden zwykły kwiat, którego można często spotkać w domach mugoli. Światła w sali prawie nie było i sprawiała ona wrażenie bardzo ponurej i zimnej. Gdyby nie ławki, można by było pomyśleć, że robi ona za kostnicę.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - Starożytne runy
Wchodzisz do Klasy Starożytnych Run, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Starożytne Runy. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Howard Forester oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Tecquala. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoi czara, z której unosi się niebieski dym. Na niej świeci się napis „teoria. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować dwa pytania i odpowiedzieć na nie. Gdy sięgniesz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z historii magii i run można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
pytanie nr 1:
Pierwsza kostka:
1 – Wypisz i opisz symbole związane z runą Algiz (łoś, łapy łabędzia, człowiek stojący na ziemii z wyciągniętymi w górę ramionami). 2 – Wypisz runy znajdujące się w kręgu Ognia (Kenaz, Fehu, Thurisaz, Sowilo, Gebo). 3 – Wymień kręgi energetyczne, do których należą runy (wody, powietrza, ziemi, ducha). 4 – Jakie rośliny symbolizuje Thurisaz? (nasturcja, rojnik) 5 – Która z run jest związana z grecką Temidą? Wytłumacz, w jaki sposób jest powiązana (Ehwaz). 6 – Opisz znaczenie runy Mannaz oraz przyporządkuj, do jakiego kręgu energetycznego należy.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
pytanie nr 2:
Pierwsza kostka:
1 – Narysuj i nazwij runy, energetycznie należące do Ziemi (Uruz, Iwaz, Berkano, Ingwaz, Odala). 2 – Podaj znaczenie trójki run: Algiz, Ingwaz, Raido. 3 – Narysuj runę, której symbolem jest orzeł i rubin (sowelo). 4 – Opisz, jak Runa Perdo wpływa na zdrowie człowieka (wzmacnia witalność, pobudza do pracy układ immunologiczny, dodaje sił i energii życiowej, pomaga walczyć z nałogami). 5 – Przypisz poszczególnym surowcom (kamień księżycowy, koral, hematyt) runy, które symbolizują. 6 – Narysuj wszystkie runy, które są nieodwracalne (Gebo, Hagal, Naudiz, Isa, Jera, Ehwaz, Sowelo, Ingwaz, Dagaz.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - historia i runy:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - pytanie 1:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - pytanie 2:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za pytania oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Lena weszla dziś do klasy trochę wcześniej niż zazwyczaj. Chciała dowiedzieć się czy wszyscy uczniowie odrobili zadaną prace i czy wszystkie trafią dziś do jej rąk. Weszła spokojnie, nie śpieszyła się. No, bo niby po co? Usiadął jak zawsze przy swoim biurku. Może i było stare, ale prawdopodobnie miało jakąś ciekawą historię na swoim koncie. Kobieta zbarbiła się lekko, a jej długie wlosy opadły na twarz. Chwila skupienia i jedna myśl: co dzisiaj zaproponuje uczniom na zajęciach?
Westchnął z niezadowoleniem, kiedy Monte Noir zajął miejsce obok niego, gdyż nie lubił dzielić z nikim ławki. Nie przedstawił mu się, gdyż w tej samej chwili profesor kazał mu rozdać kartkówki. Po powrocie do ławki przypatrywał się z politowaniem jak Noir zaczął się pogrążać, zwracając się do surowego nauczyciela, zupełnie w taki sposób, jakby rozmawiał ze swoim kolegą, co rzecz jasna profesorowi bardzo się nie spodobało, gdyż słusznie uznał, że uczeń wykazuje się brakiem szacunku wobec jego osoby. Bocarter podparł się ręką, kręcąc głową z wyrazem głębokiej dezaprobaty wobec tak karygodnego i bezczelnego zachowania, jakie przejawiał ów Ślizgon. Wcale nie dziwił się nauczycielowi, że postanowił odjąć Slytherinowi punkty, gdyż tak nonszalancka postawa wobec niego była po prostu nie do pomyślenia. Panicz Hamilton nie rozumiał takiego zachowania, gdyż sam zawsze był uczony, żeby odnosić się do nauczycieli z szacunkiem, dobrze wiedząc, iż tylko w taki sposób może coś zyskać, dlatego też uważał, że Noir zachowuje się doprawdy wyjątkowo idiotycznie, ale cóż, na ludzką głupotę nie ma rady. Poczuł ulgę, kiedy Ślizgon wstał z krzesła i opuścił klasę, po czym obejrzał się na dziewczyny, z którymi miał opracować kolejne zadanie wyznaczone przez Fairwyna, zachęcając je ruchem głowy, aby dosiadły się do jego ławki, choć nie był zadowolony z owej współpracy, gdyż zdecydowanie wolałby zająć się wszystkim sam. - Chciałbym zająć się opisem.- oznajmił zaraz na wstępie tonem nieznoszącym sprzeciwu, po czym od razu zabrał się do pracy, nie czekając na ich zdanie, które go doprawdy nie interesowało.
KOSTKA: 6
Edgar T. Fairwyn
Wiek : 48
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : kamienny, lekko znudzony i pogardliwy wyraz twarzy
Nawet się nie zdziwił, kiedy przyznała się Dear. Coś było z tą dziewczyną autentycznie nie tak. Edgar najchętniej zabroniłby jej udziału w jego lekcjach w ogóle, niestety nie miał do tego prawa. Była przynajmniej na tyle uprzejma, żeby przyznać się samej. Jako różdżkarz z wykształcenia nie miałby oczywiście najmniejszych problemów z Prior Incantato, ale sprawdzanie po kolei wszystkich różdżek byłoby ogromną stratą czasu. Czarny bez, serce testrala, 10 cali, ocenił odruchowo w myślach, jak zawsze kiedy wiedział różdżkę, a szczególnie tę wyprodukowaną w zakładzie Fairwynów. W te zaledwie dwie sekundy był nawet w stanie stwierdzić, że nie była wykonana przez z jego rodziców. Nie dość, że była zdecydowanie za młoda, to brakowało jej tego subtelnego wyrazu geniuszu, którym charakteryzowały się wszystkie różdżki Benedicta i Eilis, a którego nie potrafił podrobić żaden ich potomek. Trzy sekundy. Tyle dokładnie poświęcił Gryfonce. Dwie na różdżkę i jedną na pełne pogardy spojrzenie na jej twarz. Już dawno doszedł do wniosku, że jest atencyjną gówniarą i uparcie zamierzał jej tej atencji odmawiać. - Minus 30 punktów dla Gryffindoru - powiedział nie patrząc już na nią, a zwracając się do całej klasy. Gdyby to zależało tylko od niego, nie odejmował by tych punktów wcale. Wiedział, że Gryfonkę bardziej dotknęłoby, gdyby właśnie zignorował ją zupełnie. To jednak mogło spowodować, że reszta tych tłuków siedzących przed nim, uznałaby, że mogą robić co im się żywnie podoba, a i bez tego trudno ich było utrzymać w ryzach.
Winona nigdy nie czuła się tak zestresowana na żadnej z lekcji, z nigdy. Z każdą minutą jednak, stres znikał, a na jego miejscu pojawiała się determinacja do polepszenia swoich wyników. Chciała wykazać się, jakkolwiek pokazać, że wcale nie jest taka głupia, jak mogłoby się wydawać bratu. Nie odzywała się do niego, bo zwyczajnie obawiała się, że nawet gdyby miała jakieś sensowne pytanie, to podniosłaby rękę i zacięłaby się, nie mogąc wykrztusić z siebie żadnego słowa bądź chociaż w miarę poprawnie skleconego zdania. Poza tym, czułaby się dziwnie, znów musząc mówić do niego ,,profesorze''. Była świadoma, że to jest nieuniknione, ale jeśli mogła, to nie chciała się wychylać. Wolała unikać tego niezręcznego momentu tak długo, jak tylko mogła. Cała ta sytuacja z młodym Ślizgonem rozbawiła ją na tyle, by rzucić szybkie, niezauważalne dla nikogo więcej, rozbawione spojrzenie na Fire i Scotta. Trwało to może sekundę, bo po chwili się zreflektowała i obserwowała dalszy ciąg wydarzeń. Starszy Fairwyn wydawał jej się cholernie oschły i surowy, ale chciałaby też przekonać się, jaki jest poza lekcjami. Chciała przekonać się, jaki będzie dla niej. Winona nie zamierzała mu podpadać, robić sobie na jego lekcji żartów. Chciała wydać mu się...fairwynowska. Chciała, żeby traktował ją poza lekcjami jak siostrę. Czy się uda, o tym się dopiero przekona. Winnie po wysłuchaniu poleceń Edgara, przesiadła się do Harriete i Hamiltona. Nie znali się praktycznie wcale, jedynie z widzenia, ale Wino nie przeszkadzała praca w grupach. Ba, nawet poczuła ulgę, że nie musi robić wszystkiego sama, bo Runy to ona średnio ogarnia, szczerze mówiąc. - Hej. - powiedziała od razu po zmianie zajmowanej przez nią ławki. Zmarszczyła lekko brwi, kiedy Hamilton sucho jedynie oświadczył swoje chęci, w ogóle się nie witając. Trochę to niekulturalne, według Winony oczywiście, zachowanie, ale parę sekund później już zdążyła o tym zapomnieć. - To ja zajmę się transkrypcją... - wyszeptała do nich i miała nadzieję, że nie pójdzie jej tragicznie. Zabrała się do pracy, a kiedy skończyła, przejrzała wszystko jeszcze raz. W jej mniemaniu było dobrze, szybko jej poszło, była zadowolona z siebie i że tak szybko to zrobiła. No ogólnie sam miód na serduszku.
Usiadła w swojej grupie, patrząc na tych, którzy mieli według jej założeń zrobić większość pracy. Nie miała zamiaru się z nimi zakumplowywać ani nic, byli jej potrzebni tylko i wyłącznie dla zadowalającej oceny. Trzeba było to tylko umiejętnie zatuszować i uśmiechać się miło, co potrafiła już bardzo wiarygodnie robić. - Hej, jestem Larissa - powiedziała na dobry początek, zastanawiając się, które z trzech zadań wymaga najmniejszego wysiłku. Doszła do wniosku, że opis będzie najprostszy, bez odczytywania jakichś zbędnych głupot z kamienia i tym podobnych. - Z chęcią zajmę się opisem. Nie czekając za bardzo na reakcję @Bianca Zakrzewski i @Gabriel M. Sheridan, zabrała się do pracy, sprawiając pozory, że naprawdę zależy jej na owocnej i pokojowej współpracy.
Na zajęciach u Fairwyna nie dało się nie być zadowolonym z przydziału do grupy - wszyscy i tak musieli prezentować jakikolwiek poziom, żeby się na lekcji utrzymać. Skinęła dwóm nieznanym sobie Krukonkom głową, uśmiechając się przy tym lekko. Ochoczo przystała na to, żeby jedna z nich, ta Wittenberg, wzięła się za opis. Ona sama zainteresowana i tak była transkrypcją, która według niej po prostu była ciekawsza niż wykonywanie dokumentacji jakiegoś kamienia. Tequila wiedziała, że musi się postarać - pisanie kartkówki to było jedno, bo ocenę dostawała tylko ona i tylko jej nazwisko było plamione tak okropną oceną jak "zadowalający". Teraz pracowały wszystkie razem i jedna odpowiadała za drugą, więc Tea wiedziała, że po prostu nie ma prawa się pomylić. Zmarszczyła brwi, kilkakrotnie studiując napis i tablicę zanim zabrała się za właściwą pracę. Mogło się wydawać, że trwoniła czas - szczególnie z perspektywy Sourwolf, która miała przejąć i dokończyć zadanie na podstawie jej wyników. Tequila w kwestii run starała się powstrzymać wrodzone narwanie i w pierwszej kolejności po prostu się przygotować. I choć na początku wyglądało na to, że idzie jej mozolnie, kiedy wreszcie zabrała się do pracy, wszystko samo zaczęło się układać i po niedługim czasie miała przed sobą transkrypcję, której była pewna na jakieś dziewięćdziesiąt dziewięć procent. Z uśmiechem przekazała go blondynce, mając nadzieję, że i ona jakoś sobie poradzi.
kostka 3 bonus +3 (16 pkt w kuferku) razem 6 - idealna transkrypcja
Harriette Wykeham
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168
C. szczególne : za duży, powyciągany wełniany sweter na grzbiecie, łańcuszek z obrączką na szyi
Trochę nie spodobał jej się fakt, że dosiadła się do niej @Ruth Wittenberg. Nic do niej nie miała, a nawet darzyła ją sympatią po ich krótkiej wymianie listów, jednak pamiętała, że z run to ona orłem nie była. Ettie niewymownie zależało, żeby zostać zauważoną przez nauczyciela i być postrzeganą jako wybitny uczeń, a sąsiedztwo lesera, mogło przecież wpłynąć negatywnie na odbiór jej samej. Mimo to nie mogła jej przecież spławić, więc po prostu modliła się, żeby zainteresowanie Ruth książkami Fairwyna, przełożyło się też na jej zainteresowanie jego przedmiotem. W ciągu dziesięciu minut, które zostały do lekcji nie brakowało wrażeń. Niektórzy musieli być albo niewiarygodnie naiwni, albo po prostu tępi, skoro tracili czas na dyskusje z Fairwynem. I jeszcze nazywali go bucem? Tak jakby nigdy nie dali mu powodu do traktowania ich jak debili… Wszystkich jednak przebił jakiś Krukon, który najwyraźniej postanowił zabłysnąć przed klasą, zanim ją opuści. Ledwie powstrzymała się, żeby nie poderwać się z ławki, kiedy wbiegła na profesora. Każdy chyba widział, że zrobił to celowo. Idiota mógł go zabić! Czy tylko ona była świadoma tego, że nauczyciel jest poważnie chory. Halooo, pisali o tym wszędzie! Fairwyn na szczęście szybko podniósł się sam i już po chwili sprawiał wrażenie, jakby nic się nie wydarzyło. Ettie mimo wszystko przyglądała mu się tak jakby zaraz miał stracić przytomność. Dopiero kiedy zwrócił klasie uwagę, oderwała od niego wzrok i zawstydzona wbiła go w ławkę. Szczerze powiedziawszy, troszkę się nudziła. Znowu przyszła za wcześnie… Chyba już lepiej było się spóźniać. Przekartkowała podręcznik w poszukiwaniu jakichś nowych, ciekawych informacji, ale dobrze wiedziała, że nic nie znajdzie. W końcu przeczytała go od deski do deski jeszcze przed początkiem roku szkolnego. Spojrzała na książkę leżącą przed Ruth, ale niestety to też były Runy dla zaawansowanych. Spomiędzy kartek wysunął się kawałek pergaminu. Początkowo nie zamierzała czytać prywatnych zapisków Krukonki, ale ciekawość wzmożona okropnym znudzeniem wzięła górę. Od raz rzuciło jej się w oczy napisane wielkimi literami Somnium Mortiferum, skoro zaś notatki dotyczyły najwyraźniej Fairwyna, postanowiła wczytać się w nie bardziej, a im dłużej zerkała w kartkę, tym większy strach ją zdejmował. "Możliwość wywołania śpiączki", "spotkanie z Fairwynem"… Co z nią było nie tak? Po co jej to było? "..nie budzą się ze śpiączki", "przyśpieszone działanie". Nie planował przecież... go zabić… Takie rzeczy nie działy się w prawdziwym życiu. Ukradkiem rzucała przestraszone spojrzenia na sąsiadkę z ławki, próbując znaleźć jakieś logiczne wytłumaczenie, ale pomysły , które przychodziły jej do głowy były tylko coraz bardziej nieprawdopodobne. Na Merlina, przecież ona sama jej pomogła! Z tych zatrważających rozmyślań wyrwał ją głos nauczyciela. Dopiero teraz zobaczyła leżącą przed nią kartkówkę, ale co ją teraz obchodził jakiś Wybitny. Została podstępnie wykorzystana do stworzenia planów targnięcia się na życie człowieka, którego podziwiała najbardziej na świecie! Zostali rozdzieleni w grupy i Wittenberg przesiadła się, by dołączyć do swojej. Ettie odprowadzała ją chwilę wzrokiem, po czym doszła do wniosku, że teraz i tak nic nie może zrobić. Nie spuszczając z niej oka usiadła w ławce @Bocarter Hamilton tak, żeby cały czas mieć Krukonkę na widoku. Musiała dopaść ją zaraz po lekcji. - Co? - słowa Ślizgona, z którym była w grupie dotarły do niej dopiero po chwili – To się zajmij – fuknęła, marszcząc brwi. Zdenerwował ją jego ton i w ogóle cała jego postawa. Nie wspominając już o tym jak bardzo nie podobała jej się cała sytuacja. Nie chciała pracować w grupie. Uważała za ogromną niesprawiedliwość to, że jej wynik miałby od kogoś zależeć. Miała w głębokim poważaniu to czym zajmie się chłopak, bo i tak zamierzał wszystko sprawdzić. Skinęła głową dziewczynie, która się do nich przysiadła. - Świetnie. Więc translacja – nie wyobrażała sobie, że miałaby powierzyć najambitniejszą część zadania, któremukolwiek z nich. Raz, że im nie ufała, dwa, że nie chciała się nudzić. Czekając na transkrypcję wpadła na pomysł jak sprawdzić i poprawić co napisała reszta, bez narzucania im się. - Trzeba to przenieść na jedną kartkę. Na czysto – stwierdziła, wyciągając niezapisany pergamin z torby i podpisała się u góry – Jak się nazywacie? Przejęta zapiskami Wittenberg, nie słuchała jak Fairwyn odczytywał nazwiska. Zapisała Ślizgona bez słowa, ale przy dziewczynie, spojrzała na nią zaskoczona. Każdy wiedział, że Fairwynów było na pęczki, ale osobiście nigdy żadnego nie spotkała. Jako wierna fanka Edgara wiedziała takie rzeczy jak to, że nie żyje zbytnio w zgodzie z rodziną, ale może jednak udałoby jej się zbliżyć jakoś do nauczyciela poprzez jego krewną. Chciała robić z run coś więcej niż to, co mieli na lekcjach i marzyła o tym, żeby sam E. T. Fairwyn jej w tym pomagał. Wciąż jednak wstydziła się go o to poprosić. Przecież by nią wzgardził, gdyby zaszła do niego ze swoją wiedzą. Zapisała nazwisko Krukonki i niby od niechcenia, niby dla zabicia czasu zagadała: - To jak jesteście spokrewnieni? Dziewczyna tymczasem skończyła transkrypcję i Ettie przejęła od niej kartkę. - Ooł… - wyrwało jej się. Nie zakładała, że Winona będzie genialna w runy tylko dlatego, że miała nazwisko takie jak profesor, ale ilość błędów w transkrypcji, trochę ją zszokowała. Właściwie to pomyliła tylko ze trzy runy, ale w efekcie całość wyszła dość nieprzetłumaczalna. Gryfonka szybko je poprawiła i uśmiechnęła się do starszej dziewczyny – Teraz jest idealnie. Tłumaczenie zajęło jej trochę czasu, ale dla niej była to czysta rozrywka. Poza tym kiedy już ustaliła, że był to gotlandzki protonordycki, wszystko poszło z górki. - No i jak ten opis? – spytała Ślizgona, kiedy już skończyła tłumaczenie. Czas im się kończył i nawet gdyby profesor pozwolił im dokończyć na przerwie (w co szczerze wątpiła), to i tak nie mogłaby zostać. Musiała koniecznie dowiedzieć się o co chodziło Wittenberg.
Scottowi trochę zrzedła mina, kiedy Fairwyn obniżył mu ocenę i miał ochotę zacząć się wykłócać, ale wystarczyło tylko, że spojrzał na nauczyciela, a ów chęć mu przeszła, odpływając gdzieś w niebyt. No cóż, w końcu przecież i tak nie liczył na Wybitny, prawda? Tak szczerze, nie czuł się bardzo zawiedziony, ale trochę go to ukuło - jednak nie był zły na ognistowłosą dziewczynę, bo to koniec końców była jego własna wina. Wzruszył mentalnie ramionami, obserwując całą sytuację z lekkim uśmiechem na twarzy i mimowolnie poczuł podziw dla Edgara, gdy ten tak szybko odkrył co powstrzymywało młodego Francuza przed wyjściem z klasy. Nie miał żadnego problemu ze zrozumieniem co oboje powiedzieli w tym jakże pięknym języku, ale to nie teraz był największy problem - Fairwyn od razu zwrócił się do klasy, żeby winowajca się przyznał, a Scott ledwo powstrzymał się od spojrzenia na Fire. Nie to, żeby chciał ją wydać, ale ciekawiło go trochę, co Szkotka zrobi w tej sytuacji. Nie było dla niego w sumie wielkim zaskoczeniem to, że się przyznała, ale to co go zdziwiło to to, że Fairwyn postanowił odebrać Gryffindorowi aż 30 punktów. Chociaż z drugiej strony... Chłopak szybko otrząsnął się ze swoich myśli, gdy Edgar zaczął rozdzielać ich w grupy i, kiedy padło nieme przyzwolenie, prędko przesiadł się do Fire oraz do Bridget, którą kojarzył z korytarza. - Cześć. - mruknął do nich, przez chwilę przyglądając się pannie Dear. - Szkoda, że nie wyszło. Ale może następnym razem? Nie chciał otwarcie mówić, że chodzi o wcześniej rzucone zaklęcie i posłał dziewczynom delikatny uśmiech, czym prędzej chcąc wykonać zadanie. - To ja się wezmę za transkrypcję. - dodał i bez chwili zwłoki się za to zabrał. Z początku trochę trudno mu szło, ale w sumie dosyć szybko skończył pracę, chociaż był pewien, że popełnił jakiś błąd, tylko nie umiał go wyłapać. Wyprostował się trochę, gdy skończył i zerknął na Puchonkę oraz Gryfonkę, unosząc leciutko jedną brew do góry. - To która robi opis, a która tłumaczenie? - zapytał cicho, wskazując na swoją kartkę. Normalnie zachowywałby się trochę żywiej i bardziej jak, cóż, on, ale Edgar mógł wszystko usłyszeć, a w dodatku ta obniżona ocena go trochę przygnębiła.
Kostki : 3 + 4 (dodatkowy rzut żeby się wywinąć) -> transkrypcja z nieznacznym błędem
Bridget Hudson
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Bridget obserwowała wydarzenia w klasie z nieukrywanym zaciekawieniem, zastanawiając się, jak dużo czasu minie, zanim do Obserwatora poleci informacja o kolejnych dziwnych rzeczach dziejących się na lekcji profesora Fairwyna. Ostatni wpis przeczytała z otwartą buzią, bowiem nie mogła uwierzyć w słowa tam napisane - dyrekcja poważnie zastanawia się nad zwolnieniem nauczyciela?! Przecież nie mogli tego zrobić! Bridget nie była jakąś jego zagorzałą fanką (mimo że jej mama odkąd tylko dowiedziała się, że Fairwyn naucza w Hogwarcie, podsyła jej coraz to nowe książki, by Puchonka zdobyła dla niej autografy od niego - Bridget jeszcze nigdy nie zjawiła się z nimi u Fairwyna, ponieważ bała się jego reakcji, toteż stos jego książek piętrzył się i piętrzył w jej dormitorium), ale nie uważała, by zasłużył sobie na takie słowa. Był wymagający, lecz nie był to przecież wystarczający powód, by chcieć go zwolnić, zgadza się? Zaczęła rozglądać się po sali w poszukiwaniu chłopaka imieniem Scott, z którym miała pracować w grupie. Dostrzegła go, gdy zmierzał w kierunku ławki Fire, do której Bridget miała szybciej, więc przywitała się z nim łagodnym uśmiechem, zajmując już swoje miejsce. Po otrzymaniu kamienia przyglądała mu się przez chwilę, ignorując rozmowę tych dwoje. Definitywnie oboje mieli związek ze sprawą małego Monte, a Bridget nie chciała się w to mieszać - gdyby nauczyciel podsłuchał, że dopytuje o sprawę, mógłby pomyśleć, ze ona też maczała w tym palce. Przytaknęła, gdy Scott zajął się transkrypcją. - Mogę wziąć translację, jeśli chcesz - zwróciła się następnie do Fire. Po ostatniej lekcji Fairwyna powtórzyła dokładnie wszystkie runy i ćwiczyła co nieco tłumaczenie, dlatego też była pewna, że jej praca zakończy się dobrym efektem. To nie tak, że nie wierzyła w umiejętności Fire, po prostu sama też chciała się troszkę wykazać przed profesorem. Gdy transkrypcja została jej podana przez Scotta, Bridget pochyliła się nad nią i zaczęła dokładnie analizować każdą linijkę po kolei, by nie przeoczyć niczego. Wyłapała nawet jeden, delikatny błąd i poprawiła go ukradkiem, po czym wróciła do translacji. Poszło jej całkiem nieźle. Nie była stuprocentowo pewna jednej rzeczy, ale nie była chyba aż tak ważna, by zaważyła na punktacji całego zadania. Z uśmiechem odsunęła od siebie pergamin i spojrzała na Scotta, przyglądając mu się nieco. Po chwili jednak spuściła wzrok - nie chciała wyjść na nachalną. Zaczęła zamiast tego rozglądać się po sali, by zobaczyć, jak idzie reszcie.
kostka na translację: 5 -> poprawka błędu, ocena na 4 pkt brak bonusów
- Już kończę.- mruknął pod nosem, zapisując pracowicie pergamin z pomocą podręcznika. Temat na szczęście nie był trudny do opracowania, jednak tak bardzo zależało mu na otrzymaniu jak najlepszej oceny, że skupił całą swoją uwagę na pisaniu, nie zwracając uwagi na to, czym zajmowały się jego koleżanki. Dopiero kiedy postawił ostatnią kropkę, podniósł głowę, omiótłszy je wzrokiem. - A wy już skończyłyście? Mógłbym zerknąć?- zapytał chcąc sprawdzić ewentualne błędy, o ile rzecz jasna udałoby mu się je wyłapać.
Edgar T. Fairwyn
Wiek : 48
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : kamienny, lekko znudzony i pogardliwy wyraz twarzy
Kolejny minus pracy w grupach - ciągłe rozmowy. Nie mógł im nawet tego do końca zakazać, musieli się jakoś podzielić pracą, a i przecież po to z założenia była praca w grupach, żeby móc konsultować wyniki. Ostatni raz popełnił ten błąd. Po kilku minutach miał już tego tak dość, że wstał i zaczął się przechadzać między ławkami. Nie możliwe żeby aż tyle dywagowali nad głupim kamieniem. Obiecał im przecież ujemne punkty za niepotrzebne rozmowy i chyba nadszedł czas, żeby im o tym przypomnieć. Wędrowanie po klasie miało zbawienne skutki, bo wszyscy natychmiast zamilkli. Najwidoczniej jednak pamiętali. Wracał już do biurka, kiedy do jego uszu doleciało pytanie. Naprawdę? Wystarczyło, że obrócił się plecami, a im się wydawało, że znowu mogą robić co im się podoba? - Minus pięć puntów dla Gryffindoru - zakomunikował sucho, mierząc niepochlebnym wzorkiem delikwentkę - Wydaje mi się, panno Wykeham, że pokrewieństwo moje i panny Fairwyn nie ma żadnego związku z tematem. Dziewczyna wybąknęła jakieś "przepraszam", ale Edgar nie zwracał już na nią uwagi. Jego wzrok padł teraz na @Bocarter Hamilton, który przeglądał podręcznik. Czy on to wszystko mówił dla siebie? Osobiście w ogóle wolałby się do nich nie odzywać, ale produkował się, tłumaczył i uprzedzał, przynosił im własne materiały, a wszystko to jak krew w piach, bo ostatecznie i tak robili po swojemu. Litości... - Panie Hamilton, prosiłem żeby nie korzystać z podręczników. Nie zamierzam się dwadzieścia razy powtarzać. Proszę się spakować i opuścić klasę. Potrzebuje pan zachęty jak pan Noir, czy ma pan dość rozumu? ------------------------------------------ Przypominam żeby dokładnie czytać moje posty, bo tam się kryją różne taki dzikie węże, za które można wylecieć
Jeszcze bardziej przypominam o tym, że panuje bezwzględny, pod groźbą punktów ujemnych, zakaz rozmów na tematy niezwiązane, bo jak widać sama o tym zapomniałam ;____;
Winnie, w tym poście co chcesz go pisać rzuć kostką, żeby zobaczyć jak Nam się udało dokończyć zadanie po wyjściu Bocartera. Nieparzysta - 2pkt; parzysta - 4pkt
Przysiadła się do swojej grupy i spojrzała na zdjęcie kamienia leżące na ich ławce. Cóż, kamień jak kamień, nic specjalnego. Jednak ten był pokryty runami, co go wyróżniało i przyciągało uwagę. Z jedną z dziewczyn, Krukonką, już kiedyś miała okazję pracować na lekcjach. Natomiast tą drugą Is widziała chyba po raz pierwszy, ale nie chciała się teraz tym przejmować, bo miały coś ważniejszego do roboty. Zabrały się do pracy, a jak się na końcu okazało, Isilii została translacja. Dziewczyna musiała zaczekać aż zostanie wykonana trankskrypcja i dopiero wtedy mogła zacząć swoją część zadania. Obserwowała pracę koleżanek z grupy i mogła zauważyć już w tej chwili, że Ślizgonka nie radzi sobie z zadaniem zbyt dobrze. Is skrzywiła się lekko widząc, że musi poprawić pracę Pandory, ale zabrała się do tego ochoczo. Nie ma przecież wieczności na skończenie swojej części zadania, a jeszcze musiała zająć się tranksrypcją. Była rozczarowana tym, że dziewczyna sobie z tym nie poradziła. Szczerze myślała, że Ślizgonce pójdzie lepiej. Zaczęła poprawiać transkrypcję, co zajęło jej trochę więcej czasu, niż by sobie życzyła. Następnie zabrała się za translację. Analizowała linijkę po linijce, nie chcąc niczego pomylić. Wreszcie uporała się z zadaniem. - Nigdy więcej - szepnęła tylko, przyglądając się dziewczynom. Jak na tę lekcję musiała wykonać już naprawdę dużo. Nie zniosłaby chyba kolejnego takiego zadania.
Wzdrygnął się, kiedy nauczyciel odezwał się do niego podniesionym głosem i pospiesznie zamknął podręcznik. - Ależ panie profesorze, ja tylko sprawdzałem, czy wszystko dobrze napisałem, gdyż właśnie skończyłem pisać notatkę. Proszę dać mi szansę i pozwolić mi zostać.- odezwał się przymilnie, popatrzywszy na niego prosząco, doskonale wiedząc, że buntowniczym nastawieniem nic nie zdziała, dlatego też nigdy nie zachowywał się impertynencko wobec nauczycieli, a wręcz przeciwnie, robił wszystko aby im się przypodobać i zyskać przychylną opinię, w przeciwieństwie do większości Ślizgonów, którzy często zachowywali się bezczelnie, lubując się w łamaniu szkolnych zasad.
Przysiadłam się do @Gabriel M. Sheridan i @Larissa I. Sharewood. Jakoś nie bardzo ich kojarzyłam, ale nie przejmowałam się tym. Zeszłe lata wkuwania na lekcje Fairwyna coś mi zostawiły, bo żadne z jego poleceń nie było dla mnie szczególnie trudne. Bądźmy szczerzy, to były kompletne podstawy. Gdy dziewczyna stwierdziła, że zajmie się opisem, doszłam do wniosku, że ja ogarnę transkrypcję. – Okej, to mi zostawcie transkrypcję. – rzuciłam. Nic nie było dla mnie ciężkie, więc było mi wszystko jedno co zrobię. Zerknęłam na kamień i bez zawahania napisałam idealnie całą transkrypcję. Cóż, reszta grupy mogła się cieszyć, że im się trafiłam, przynajmniej nabiję punkty. Skończyłam pisać i podsunęłam pergamin Gabrielowi, by ten mógł zając się translacją. Miałam nadzieję, że jakoś to wyjdzie i dostaniemy dobrą ocenę, nie chciałam zawalić z winy tej dwójki.
KOSTKA: 6 BONUS: +2
Edgar T. Fairwyn
Wiek : 48
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : kamienny, lekko znudzony i pogardliwy wyraz twarzy
Ręce opadały z tymi gówniarzami... Czy tak trudno było zrozumieć, że nie zamierzał z nimi pertraktować? - Całe życie będzie pan nosił przy sobie podręcznik, żeby sprawdzać czy nie popełnił pan błędu? - zapytał retorycznie., ze zwykłą sobie nutką sarkazmu. W przypadku Edgara naprawdę nie robiło różnicy jakim tonem się do niego mówiło. Liczyły się słowa, a nie to w jaki sposób były powiedziane. Było mu wszystko jedno czy rozmówca się wściekał, płakał, czy okazywał dogłębny szacunek - emocje nie nadawały sensu czczej gadaninie. - Jak pan woli - oznajmił, tak samo jak zwykle, znudzonym głosem - Jak poprzednio: każde 10 sekund, to minus 5 punków. Odwrócił się od chłopaka i wrócił do biurka.
----------------------------------------- @Bocarter Hamilton, tak jak poprzednio każdy post pod spodem (oprócz moich i Twoich) to 10 sekund.
INFO DO WSZYSTKICH: przedłużam termin do 23.05, bo nie mam teraz czasu.
Definitywnie nie powinno go tutaj być i ktoś kto napomknął mu, że powinien najpierw nadrobić materiał najbardziej skrzętnie jak tylko mógł, miał jak najbardziej rację. Gabriel definitywnie powinien nauczyć się brać chociaż w jakiejś części na poważnie to, co mówią jego znajomi.. Albo chociażby wyciągać wnioski z zasłyszanych na korytarzu opowieści! Kamień runiczny z Gripsholm, co..? Uniósł brwi, zaraz potem je zmarszczył, mruknięciem odpowiadając ślizgonce skinieniem głowy i krótkim "Gabe", bardziej jednak skupiając się na tym, co dziewczyny z tym cholerstwem zrobią. Tak, łudził się, że być może ich robota wystarczy, by załapać o co chodzi..? Może byłoby łatwiej, gdyby nie ciągłe zamieszanie powodowane przez kolejnych imbecyli drażniących prowadzącego. Ugh. Marność, kurwa, nad marnościami. Potarł zmarszczone czoło palcami, odbierając podaną mu kartkę, raz po raz przesuwając spojrzeniem po notatkach, zaraz później po otrzymanej tablicy do translacji. -Z góry przepraszam.- przyzwyczajony był raczej do pracy w pojedynkę, czyli.. Właściwie nigdy nie musiał się za bardzo przejmować? Wiadomo, jeśli pracujesz sam, to jedyne na swoją korzyść lub nie-korzyść. W tym przypadku musiał liczyć się z tym, że jego totalny brak wiedzy i umiejętności, zaważy na ocenie dwóch nieznajomych. Cholera jasna. Odpowiedzialność boli. Wziął głębszy oddech, zabierając się do pracy.. I mimo, że się starał, to wyszło jak zawsze. Czyli beznadziejnie. Pozostawało mu jedynie uśmiechnąć się przepraszająco do młodych kobiet, kończąc swoje wypociny.
- Dobrze, już idę!- rzucił ze złością, pakując swoje rzeczy do torby, zostawiając jedynie zapisany skrawek pergaminu z opisem nad którym pracował, po czym bez słowa opuścił salę szybkim krokiem, nawet się nie pożegnawszy. Czuł się wściekły i upokorzony tym, że nauczyciel potraktował go w ten sposób. W końcu oczekiwał, że będzie traktowany inaczej niż inni, a tymczasem okazało się, że nikogo nie obchodziło jego pochodzenie ani wyjątkowość, więc nic dziwnego, że czuł się zawiedziony w swoich oczekiwaniach i obrażony na cały świat.
z/t
Naeris Sourwolf
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 167 cm
C. szczególne : Tatuaż anielskich skrzydeł na plecach
Naeris nie chciała denerwować profesora Fairwyna, dlatego postanowiła zachowywać się jak najgrzeczniej. To mogło jej oszczędzić kłopotów, a ich wolała unikać. Zresztą, Sourwolf wolała Fairwyna od Craine'a, który doprowadzał Lottę do płaczu. Przywitała dwie dziewczyny z jej grupy uśmiechem. Chciała postarać się głównie dla nich, bo jej samej aż tak nie zależało. Poczekała aż Gryfonka skończy przepisywać znaki z kamienia, a później zajęła się ich tłumaczeniem. Pilnowała się, żeby nie zaglądać do książki, bo jeden chłopak musiał przez to natychmiast wyjść. Wyszło chyba lepiej niż Sourwolf się spodziewała, bo nie miała wielkich problemów. Była nawet z siebie zadowolona, kiedy skończyła pracę.
Damon dobrany do grupy wstał i odszedł bez słowa od (przyszłej-niedoszłej narzeczonej) Gryfonki i dobrany już w grupę, zaczął swoje zadanie. Damon zajął się translacją. Najpierw poczekał aż Lysander skończy swoje zadanie, przy okazji przyglądał się pracy koleżanki... której tak jakby nie było, znaczy obecna była, lecz nic nie robiła. Shyverwretch zdenerwowany już wpadł na pomysł, że zajmie się też opisem, bo ta panna to chyba nie ma zamiaru kiwnąć palcem. - Zajebiście, dzięki. - Mruknął jeszcze do niej i zajął się opisem kamienia. Szybko napisał na pergaminie:
Kamień runiczny z Ledberg – granitowy kamień runiczny o wysokości 2,87 m, znajdujący się w Ledberg koło Malmslätt w szwedzkiej prowincji Östergötland. Przedstawione na kamieniu sceny figuralne obrazują walkę bogów podczas Ragnaröku. Widoczny jest m.in. wilk Fenrir atakujący Odyna i statek Nagelfar. Na prawym boku kamienia przedstawiony jest krzyż, z którego niczym z Yggdrasila, germańskiego axis mundi, wyrastają korzenie świata.
Skończywszy, odłożył kartkę i szybko zajął się swoim zadaniem. Miał niewiele czasu, ale na szczęście Lysander już skończył i Dam mógł się tym już zająć. Przeglądał to co napisał Gryfon i wykonywał swoją pracę i już po chwili skończył. Poszło mu nieźle, nawet bardzo, mimo odwalenia roboty za dwóch.
Opis: 5 Translacja: 6
Harriette Wykeham
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168
C. szczególne : za duży, powyciągany wełniany sweter na grzbiecie, łańcuszek z obrączką na szyi
Prychnęła, kiedy Ślizgon chciał sprawdzić jej część pracy nawet na niego nie patrząc. Ją chciał sprawdzać? Była świecie przekonana, że jest z run najlepsza w klasie, a insynuacje, że mogła pomylić coś w czymś tak banalnym jak tłumaczenie ze starszego futharku było jedną z gorszych potwarzy, jaką mogła sobie wyobrazić. Nie zdążyła powiedzieć mu co myśli o jego sprawdzaniu, a już dostała punkty ujemne. Na moment zgłupiała zupełnie, zastanawiając się czy Fairwyn czytał w myślach i zdążyła nawet przerazić się, że znał jej skryte marzenia o tym, żeby został jej mentorem, jednak jeszcze zanim na dobre uświadomiła sobie, jakie to było głupie, profesor sam wyjaśnił odjęcie punktów. Już sama nie wiedziała co gorsze... Zarumieniła się, spuściła wzrok i wybąknęła coś co miało być przeprosinami. Tak starała się żeby nie myślał o niej źle (choćby miało to znaczyć, że nie będzie wiedział o jej istnieniu) i dupa. Nie dość, że niechcący zlekceważyło jej się jego zakaz, to jeszcze musiała zapytać Krukonkę o coś takiego... I właśnie dlatego usiadła na początku sama. Fairwyn tymczasem wywalał z klasy kogoś, kto używał podręcznika. Ettie była tak pochłonięta własnym nieszczęściem, że dotarło do niej, że chodzi o jej partnera z grupy dopiero, gdy ten odpowiedział nauczycielowi. No nie! Gryfonka nie była pewna czy jest bardziej załamana, czy wściekła. Jedno wiedziała na pewno: jak spotka gdzieś jeszcze tego Hamiltona, da mu w zęby. Kiedy Ślizgon ruszył do drzwi, rzuciła się na jego pergamin. Zostało im mało czasu, a przecież trzeba to jeszcze było przepisać i ewentualnie poprawić błędy. Kurza dupa!
------------------------------------------------------------------- @Maddie Armstrong - pisz szybko!!!!! @Bocarter Hamilton wstaw mi jeszcze w którymś poście kostkę, którą rzuciłeś na ten opis, żebym miała podstawy do dania Ci punktu kuferkowego. Streszczajcie się wszyscy. O 23.59 zamykam protokoły ;p Poważnie! Potem już niczego nie uwzględniam! Żeby nie było, że nie ostrzegałam.
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Ogólnie rzecz biorąc Fire miała wyjątkowo głęboko gdzieś te całą walkę o punkty i Puchar Domów, dlatego w ogóle nie przejęła sie karą. Nic nie powiedziała, uznając że i tak dziwne, że nie wyrzucił jej z klasy. Blaithin nie wiedziała czy traktować to jak przyzwolenie na dalsze takie akcje. Na słowa Scotta wzruszyła ramionami. Fairwyn nie życzył sobie rozmów, poza tym obok była Bridget, więc nie zamierzala nic mówić o swoim małym występku. - Zrobię opis - powiedziała, zabierając się od razu za pracę. Nie było w tym nic trudnego. Właściwie to całe zadanie wykonała bardzo szybko. Sprawdziła opis co najmniej dwa razy, żeby wyłapać błędy, ale żadnych nie zrobiła. Odchyliła się na krzesełku, mierząc profesora wzrokiem.
Cała lekcja była dla Winnie jedną chwilą, podczas której działo się tak wiele rzeczy, że nie była w stanie tego normalnie ogarnąć. Wiedziała jedno, jej brat nie jest człowiekiem, z którym można się cackać. Jest surowy i ma własne zasady, ale to Winonę jednocześnie cieszyło i przerażało. Nie jest kluską, tylko ważną i poważną osobą, co było na plus, ale chyba onieśmielało ją to i przez to obawia się z nim porozmawiać. Bo chyba mają, kurna, o czym. Przez całą lekcję wolała się nie odzywać, więc na pytanie Harriette o pokrewieństwie, jedynie westchnęła i uniosła brew, rzucając jej znaczące spojrzenie. Miała nadzieję, że ono wszystko załatwi, ale dla pewności napisała jej krótko na kartce ,,to mój brat''. Widząc, że dziewczyna poprawia jej transkrypcję, zdała sobie sprawę, że musi być dobra w te kulki i jakoś tak lżej jej się zrobiło. Może dzięki niej dostanie lepszą ocenę, przez co jej Z na początku lekcji nie będzie tak ważne. Z jakiegoś powodu nie chciała wyjść na idiotkę w oczach starszego Fairwyna. Wyrzucenie Bocartera jakoś jej nie ruszyło, miała to gdzieś, tak szczerze. Patrząc na Harriette robiącą resztę ich pracy, zerkała co jakiś czas na przechadzającego się po sali Edgara.
Kostka: 4
Edgar T. Fairwyn
Wiek : 48
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : kamienny, lekko znudzony i pogardliwy wyraz twarzy
Zmarnował blisko pół godziny. Materiał z dzisiejszej lekcji nie wymagał od niego ogromnego nakładu pracy i mógł w tym czasie spokojnie zająć się czymś pożytecznym. Niestety konieczność pilnowania tej rozwydrzonej bandy przygłupów skutecznie mu to uniemożliwiła. Nienawidził takiej bezczynności. Koniec lekcji cieszył go zapewne bardziej niż wszystkich uczniów razem wziętych. Przeszedł się ostatni raz po klasie, zbierając prace i stanął przy biurku. Przejrzał je pobieżnie, po czym odłożył równo na blacie przed sobą. - Oceny poznacie na kolejnej lekcji - rzucił typowym dla siebie znudzonym i pozbawionym wyrazu głosem - Do tłumaczeń jeszcze wrócimy, natomiast obowiązuje was cały materiał o kamieniach runicznych z podręcznika. Dodatkowo w ramach pracy domowej opiszecie wybrany przez siebie kamień runiczny z wyłączeniem tych poznanych dzisiaj. Ma to być rozbudowana wersja tego co robiliście na lekcji - 4 do 5 stóp. Oprócz tego co widać gołym okiem, opiszcie historię kamienia, znaczenie jakie miało jego odkrycie dla wiedzy runicznej, teorie na jego temat etc. Plus oczywiście transkrypcja i translacja. Macie czas do końca weekendu - wyślijcie mi prace pocztą. Usiadł i zasłonięty biurkiem zaczął obracać w rękach paczkę papierosów. Jeszcze tylko chwila. - W kwestii konsultacji: oczywiście przyjmuje, ale nie będę tracił czasu na osoby, które "nie rozumieją nic". Następny Sokrates, który mi obwieści, że nic nie wie, skończy skrobiąc sowiarnię szczoteczką do zębów. Macie przychodzić z konkretnymi problemami i chcę widzieć, że chociaż próbowaliście rozwiązać je sami. To wszystko na dziś. Możecie iść.
//teoretyczne zt dla wszystkich (jak ktoś ma do Edgara sprawę, to proszę bardzo)
------------------------------------------------------------------- OCENY Jak są pytania lub wątpliwości to priv. Punkty rozdam najpóźniej w czwartek.
Praca domowa: Oczywiście nieobowiązkowa i również dla tych, których na lekcji nie było. Nie ma żadnych kostek. Piszecie tyle, ile znajdziecie. Na pewno musi być transkrypcja, translacja, i jakiś opis ogólny. Wszyscy autorzy dostaną punkt do kuferka, a najlepsze prace zdobędą punkciki dla domów. Propsy na kolejnej lekcji przewidziane.
Te kamienie już były, a więc nie możecie ich opisać:
Kamień runiczny ze Snoldelev Kamień runiczny ze Stenkvisty Kamień runiczny z Ledberg Kamień runiczny z Berezania Kamień runicznyz Læborg Kamień runiczny z Gripsholm (ten różowy), drugi jest wolny.
Czas macie do 28.05 godz. 23.59. Pytania na priv.
Edgar T. Fairwyn
Wiek : 48
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : kamienny, lekko znudzony i pogardliwy wyraz twarzy
Wakacje zbliżały się wielkimi krokami, a co za tym idzie, także egzaminy. Patrząc na stado baranów, czy też uczniów, jak ich niektórzy nazywali, Edgar odnosił wrażenie, że niespecjalnie to do nich docierało. Ktoś jednak dla równowagi wszechświata musiał przejmować się tymi zaliczeniami i z pewnością był to profesor Fairwyn. Oczywiście nie cierpiał z tego powodu na bezsenność ani nie obgryzał paznokci. W ogóle się nie stresował. Stres był nielogiczny i nie przynosił żadnych efektów. Jedynym co głąbom mogło pomóc była praca. Jeżeli ktoś twierdził, że Edgar do tej pory był bardzo wymagający, w najbliższym czasie miał się bardzo zdziwić. Jak zwykle drzwi do klasy były zapraszająco otwarte. Edgar siedział przy biurku i sprawdzał prace innej grupy. Zadawał im ostatnimi czasy tak dużo, że niespecjalnie miał czas na coś innego. Za jego plecami, na tablicy były już wypisane pytania na wejściówkę. Jedno z okien było otwarte na oścież i przystawione popielniczką. Fairwyn ostatnio niemal zamieszkał w klasie, a papierosy zastępowały mu sen i posiłki. Wchodzących do klasy jak zwykle witał co najwyżej skinieniem głowy. Dzień jak co dzień. Zupełnie nic nie wskazywało na to, że zamierza zgotować dziś uczniom jeszcze większe piekło niż zwykle.
Sprawdził kartkówki i nie podając im jeszcze wyników, zapytał: - Kto z was zamierza zdawać egzaminy z run?
-------------------------------------------------------------------------- MECHANIKA ITP. WYSZYŁY
Przypominam, żeby dla bezpieczeństwa zachowywać się tak, jakby Was nie było. Przegieliście ostatnio, więc Edek zaostrzył dyscyplinę
Czas do 9.06 godz. 23.59. Chyba, że nic do tego czasu nie wymyślę xD
Ostatnio zmieniony przez Edgar T. Fairwyn dnia Sro Kwi 01 2020, 11:19, w całości zmieniany 2 razy
Uśmiechnęła się do siebie w duchu, widząc otwarte drzwi klasy. Runy nie są takie złe. Wprawdziwe nie miała wybitnych zdolności w tym kierunku, ale lekcje należały do najciekawszych, najbadziej barwnych, dlatego pocyztywał sobie z przyjmność uczestnictwo w nich. Narzucony rygor też jej specjalnie nie wadził - ceniła porządek zarówno w kuchni, jak i relacjach uczniowie - nauczyciel. Weszła do klasy spokojnym krokiem, nie robiąc niepotrzebnego szumu wokół siebie, skłaniając głowę w odpowiedzi na powitanie nauczyciela.Przechodząc w głąb klasy stoliku naczyciela położyła paczkę z roulades aux oignon. Nie, żeby przekupstwo, skąd. Wiedziała że ostatnimi czasy profesor nie opuszcza praktycznie swojej pracowni, więc musi być głodny. A ona nieżle gotuje. I nie umie run. A chciałaby zostać na lekcji i posłuchac, bo inaczej jakim sposobem może się nauczyć? Siadła w ławce i zerknęła na tablicę, oceniając pytania. Nie wyglądało to zbyt dobrze: szczerze mówiąc totalna pustka. Spojrzała przez uchylone okno, zbierając myśli. Jeszcze raz.
Kartkówka:
1.Uppland 2.Najpierw, do starszej wersji dodano 4 litery służące do zapisu samogłosek.Nastąpiły także zmiany w oznaceniu znaków przez dziwęki: Runa ᚨ została w fuþorku użyta do zapisu samogłoski æ, zaś ᛟ œ. Wszytskie litery zyskały także jednakową wielkość poprzez wydłużenie za pomocą pnia mniejszych w zapisie znaków runicznych. W końcowym etapie, dodano kilka nowych liter, dzięki czemu alabet zawierał 31 znaków. 3.Ja, Dagar te runy pisałem. 4.Pranordycki 5.Fryzyjski 6.Pisarz runiczny z okresu wikingów.
Trochę nazmyślała, troche tam jednak wiedziała. Wszytsko jak zwykle zależy od tego, czy strzępki wiedzy miały sens, i czy roladki będą smakować. I czy zostaną przyjęte w ogóle, bo za próbę umilenia życia podobno tez można było wylecieć z klasy. Oddała kartkówkę i zasiadła w ławce. Na pytanie nie zareagowała, egzamin z runów z jej zdolnościami... No, średnio, bym powiedziała.
Kostki - 4+1 = 5 Praca domowa - 1 odpowiedzi chyba prawidłowe c: (punkty, punkty, punktyyyy)
Lotta Hudson
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174
C. szczególne : Mała blizna na palcu dłoni, mocne oparzeliny na rękach i lekkie na szyi
Lubiłam runy i chociaż moje wyniki były dość dobre, a nie wybitne chętnie pojawiałam się na każdych zajęciach u Fairwyna. Mężczyzna był w moim mniemaniu mrukiem, ale gdy nie wchodziło mu się w drogę można było całkiem nieźle na tym wyjść. To była moja metoda na te lekcje - nie mówić nic niezwiązanego z lekcją i być przygotowana na każde zajęcia, jak na razie wychodziłam na tym całkiem przyzwoicie. To znaczy, że Fairwyn ani razu nie wyrzucił mnie z klasy, a poza wyczytywaniem ocen zazwyczaj ignorował moje istnienie. Pojawiłam się na lekcji sporo przed czasem cicho witając nauczyciela i zajęłam miejsce z tyłu, po czym napisałam kartkówkę. Nie znałam odpowiedzi tylko na jedno pytanie. Podeszłam do nauczyciela i oddałam mu kartkę. Gdy Fairwyn zapytał o egzamin bez wahania uniosłam rękę w górę.
Kostki: 5, 3 Bonus: 2 - za obecność na poprzedniej lekcji
Bridget Hudson
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Co prawda profesor Fairwyn nie dorównał jeszcze poziomowi Craine, jednak mimo wszystko wywoływał on w Bridget pewnego rodzaju respekt, dlatego też gdy dziewczę zjawiało się na jego lekcjach, siedziało cicho jak myszka pod miotłą i w żaden sposób nie zwracała na siebie uwagi, chyba że ją o to poproszono. Bardzo nie lubiła robić sobie problemów, tym bardziej u nauczycieli, a na ostatnich runach punkty leciały i leciały... Hufflepuff i tak nie miał już szans na Puchar Domów, ale Bridget w żadnym wypadku nie chciała przyczyniać się do rychłej porażki domu borsuka. Weszła do sali i przywitała nauczyciela grzecznym "dzień dobry", po czym usiadła na swoim "stałym" już miejscu, to znaczy w drugiej ławce od strony okien. Czekała cierpliwie na początek lekcji, przekładając w palcach pióro i obserwując, co działo się na błoniach Hogwartu. Najchętniej leżałaby teraz na trawie i odpoczywała po całym dniu, który mimo że dopiero się zaczął, już zdążył dać jej w kość. Z otępienia wyrwała ją informacja o kartkówce. Szybko otrząsnęła się z tych beztroskich myśli i poświęciła całą swoją uwagę na napisanie pracy, która poszła jej bezbłędnie. To znaczy Bridget wydawało się, że napisała wszystko poprawnie, ani razu się nie zawahała i pamiętała o każdej informacji. Na koniec popisała się na górze kartki i oddała ją na biurko profesora. Na pytanie odnośnie zdawania egzaminów podniosła rękę na tyle, by była ona dla niego widoczna. W sumie odkąd pieczę nad nimi objął Fairwyn, w Bridget rosło przekonanie, że ma szansę na całkiem przyzwoity stopień, jeśli chciałaby podchodzić do egzaminu z run na owutemach.