Ciemna i brudna sala do run świeciła pustkami. Na oknie stał jeden zwykły kwiat, którego można często spotkać w domach mugoli. Światła w sali prawie nie było i sprawiała ona wrażenie bardzo ponurej i zimnej. Gdyby nie ławki, można by było pomyśleć, że robi ona za kostnicę.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - Starożytne runy
Wchodzisz do Klasy Starożytnych Run, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Starożytne Runy. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Howard Forester oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Tecquala. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoi czara, z której unosi się niebieski dym. Na niej świeci się napis „teoria. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować dwa pytania i odpowiedzieć na nie. Gdy sięgniesz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z historii magii i run można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
pytanie nr 1:
Pierwsza kostka:
1 – Wypisz i opisz symbole związane z runą Algiz (łoś, łapy łabędzia, człowiek stojący na ziemii z wyciągniętymi w górę ramionami). 2 – Wypisz runy znajdujące się w kręgu Ognia (Kenaz, Fehu, Thurisaz, Sowilo, Gebo). 3 – Wymień kręgi energetyczne, do których należą runy (wody, powietrza, ziemi, ducha). 4 – Jakie rośliny symbolizuje Thurisaz? (nasturcja, rojnik) 5 – Która z run jest związana z grecką Temidą? Wytłumacz, w jaki sposób jest powiązana (Ehwaz). 6 – Opisz znaczenie runy Mannaz oraz przyporządkuj, do jakiego kręgu energetycznego należy.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
pytanie nr 2:
Pierwsza kostka:
1 – Narysuj i nazwij runy, energetycznie należące do Ziemi (Uruz, Iwaz, Berkano, Ingwaz, Odala). 2 – Podaj znaczenie trójki run: Algiz, Ingwaz, Raido. 3 – Narysuj runę, której symbolem jest orzeł i rubin (sowelo). 4 – Opisz, jak Runa Perdo wpływa na zdrowie człowieka (wzmacnia witalność, pobudza do pracy układ immunologiczny, dodaje sił i energii życiowej, pomaga walczyć z nałogami). 5 – Przypisz poszczególnym surowcom (kamień księżycowy, koral, hematyt) runy, które symbolizują. 6 – Narysuj wszystkie runy, które są nieodwracalne (Gebo, Hagal, Naudiz, Isa, Jera, Ehwaz, Sowelo, Ingwaz, Dagaz.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - historia i runy:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - pytanie 1:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - pytanie 2:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za pytania oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Lena weszla dziś do klasy trochę wcześniej niż zazwyczaj. Chciała dowiedzieć się czy wszyscy uczniowie odrobili zadaną prace i czy wszystkie trafią dziś do jej rąk. Weszła spokojnie, nie śpieszyła się. No, bo niby po co? Usiadął jak zawsze przy swoim biurku. Może i było stare, ale prawdopodobnie miało jakąś ciekawą historię na swoim koncie. Kobieta zbarbiła się lekko, a jej długie wlosy opadły na twarz. Chwila skupienia i jedna myśl: co dzisiaj zaproponuje uczniom na zajęciach?
Autor
Wiadomość
Evie Hemmer
Rok Nauki : II
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167 cm
C. szczególne : liczne tatuże, czarne włosy (kiedyś płomienno rude)
Nie lubiła kiedy na dworze robiło się naprawdę ciepło. Nie miała ochoty wtedy chodzić na zajęcia tylko myślała o wakacjach, o czasie wolnym. Ciężko jej się myślało w taką pogodę. No może oprócz tych ładnych sukienkach, które wisiały w jej szafie i czekały na nią. Była świadoma tego, że w końcu będzie trzeba iść na zajęcia by nauczyciel nie zaczął się zastanawiać czy ona jeszcze się tu uczy. Nie spodziewała się go zauważyć tuż przy wejściu. Sprawdzał jakieś prace. Nie lubiła kiedy to robił. Wmawiała sobie, że to właśnie dlatego był taki zły. Inna grupa go zdenerwowała, a ich się czepiał. Mogła sobie wmawiać w nieskończoność, ale to nie tak, że nie docierała do niej prawda. W sumie to mogła się zjawiać częściej na tych zajęciach. Lekcje nie były łatwe, a tak bardzo je olewała! Może nawet napisałaby coś więcej na wejściówce? Szkoda, w głębi duszy wiedziała, że stać ją na więcej niż wymyślania jakiś bredni. Może to lepiej, że usiadła na samym końcu klasy i schyliła głowę wiedząc, że na tej lekcji zdecydowanie nie będzie czasu na rozmyślania. Czy zamierzała zdawać egzamin? -Na samą myśl, że mogłabym to zdać przechodzą mnie ciary- burknęła. Dlaczego już na początku lekcji zadaje takie trudne pytania?! Czy zamierza ich dręczyć do ostatniej minuty ich edukacji? Nie zdziwiłaby się.
Nazwanie siebie fanem Fairwyna byłoby grubą przesadą, jednakże muszę przyznać, że bardzo szanowałem nauczyciela runów. Hogwart był trzecią szkołą w jakiej go spotkałem, więc znałem go i wiedziałem jak z nim postępować. Funkcjonowanie w towarzystwie Edzia nie było szczególnie trudne - wystarczyło osiągać wyniki i trzymać buzię na kłódkę. To drugie było większym wyzwaniem, bo to pierwsze nie wymagało ode mnie wysiłku. Uczniowie Hogwartu mieli straszne tyły w runach, a ja po dwóch latach z Edgarem byłem już niemalże zaawansowany tej materii. Po przyjściu do klasy (oczywiście jak zwykle pojawiłem się na ostatnią chwilę) przywitałem się z nauczycielem cicho i usiadłem z tyłu sali zabierając za pisanie. Pierwsze pytanie było banalne - najwięcej kamieni runicznych znajdowało się w mojej rodzimej krainie czyli szwedzkim Uppland. Od razu zapisałem odpowiedź i przeszedłem do drugiego pytania, w którym opisałem dość zwięźle ewolucje fuþorcu. Trzecie pytanie było kolejnym banałem - napis pochodził z kamienia runicznego z Einang, który widziałem w czasie wycieczki do Norwegii, gdy chodziłem do Stavefjord, więc bez problemu przetłumaczyłem napis, który po przełożeniu brzmiał:[ja] Dagar te runy zabarwiłem/pisałem . Czwarte polecenie też nie sprawiło mi problemu - język pranordycki nie był mi wprawdzie zbyt szczegółowo znany, ale potrafiłem go rozpoznać. Ostatnie dwa pytania okazały się równie banalnie, więc już po chwili z zadowoleniem oddałem kartkówkę.
Na pytanie o egzamin nieznacznie uniosłem rękę w górę - runy były moją mocną stroną, więc nie zamierzałem ich odpuszczać.
Kostki: 2 , 3 Bonus: + 2 do każdej kostki (rok w Tequali, rok w Traunitz), + 2 za obecność na poprzedniej + coś tam za odpowiedzi
Ostatnio zmieniony przez Lysander S. Zakrzewski dnia Pon Cze 05 2017, 19:33, w całości zmieniany 1 raz
Wpadłam do klasy niemalże się spóźniając, całe szczęście zdążyłam. To nie był pierwszy raz kiedy spotkałam Fairwyna, więc doskonale zdawałam sobie sprawę, ze raczej niezbyt tolerował spóźnienia. Zajęłam miejsce obok @Lysander S. Zakrzewski, gdy tylko dostrzegłam swojego brata. Ostatnio mało spędzałam z nim czasu. Koniec roku, w dodatku staż - to wszystko sprawiało, że ledwo się wyrabiałam. Mało też spałam co dało się zauważyć na ostatnim mugoloznawstwie. Tego dnia byłam jednak w dużo lepszej formie z racji tego, że zostały mi ostatnie poprawki na stażu i będę miała wszystko załatwione. Zerknęłam na pytania i wyciągnęłam pergamin. Nie były trudne, miałam dość spore pojęcie o runach. Zawdzięczałam to nikomu innemu jak Edgarowi, więc jakoś nie bałam się, że napiszę bzdury. Pytania były dla mnie banalne. Napisałam wszystkie odpowiedzi bezbłędnie i oddałam pergamin. Nie sądziłam, że wiem aż tyle, ale widać lekcje z Fairwynem zostawały w głowie. Po pytaniu nauczyciela zerknęłam na Lysa i nieśmiało uniosłam rękę w górę. Czułam się w runach całkiem pewnie. Był to przedmiot, który nie sprawiał mi kłopotów i mogłam śmiało powiedzieć, że zaraz po zajęciach artystycznych to na nie najchętniej chodziłam
Kostki: 4, 5 Bonus: poprzednia lekcja - 2, zadanie domowe - 1, rok w Tequali i rok w Traunitz - po 2 do każdej kostki
Niestety przegapiłem ostatnie runy, więc tych następnych nie chciałem już opuszczać. Przedmiot jako taki nadal wydawał mi się interesujący i chociaż słyszałem, że na poprzedniej lekcji działy się jakieś dramaty, leciały punkty, a w centrum zainteresowania znów znalazła się Fire, po cichu żałowałem, że nie widziałem tego cyrku. Pozostało mi tylko liczyć, by i tego dnia zdarzyło się coś ciekawszego, bo jeśli mieliśmy tłumaczyć runy przez cały czas, mógłbym umrzeć z nudów szybciej niż zdołałbym powiedzieć "Fairwyn to buc". Wszedłem do sali punktualnie i zająłem miejsce gdzieś z przodu. Byłem przygotowany, zaskakująco dobrze jak na mnie, toteż napisanie kartkówki nie sprawiło mi żadnych problemów. Wypełniłem każde miejsce i oddałem Fairwynowi komplet odpowiedzi dwie minuty przed czasem. Pytanie o zdawanie egzaminu z runów zmilczałem. Nie miałem tego w planach, co to, to nie. Czekały mnie znacznie ważniejsze rzeczy w tym ostatnim miesiącu, w którym postanowiłem w końcu dopiąć wszystkie moje prywatne plany na ostatni guzik, nie chciałem rozpraszać się czymś innym, a do egzaminów pod okiem Fairwyna musiałbym harować za trzech, żeby się nie pogrążyć.
Kiedy Ruth sięgała pamięcią kilka miesięcy wstecz, żeby przypomnieć sobie swój zapał do run na minusie, rozczulający uśmiech pojawiał się na jej twarzy. Nigdy by nie pomyślała, że tak dobrze (jak na swoje umiejętności) pojmie te dziwne zapisy, a już w szczególności zważywszy na fakt, że lekcje prowadziła młodsza wersja Craine'a. Wciąż podtrzymywała zdanie, że był socjopatycznym czterdziestolatkiem, ale bądź co bądź można powiedzieć, że to właśnie dzięki nauczycielowi run zaczęła spotykać się z Dorienem. Kto by pomyślał, że z Fairwyna taki nieumyślnie panujący swat! Cicho weszła do sali, tym razem mniej spóźniona niż zwykle i kiedy przyszło jej napisać kartkówkę, ze zdziwieniem stwierdziła, że właściwie to zna i potrafi w miarę precyzyjnie podać odpowiedź na wszystkie postawione pytania. Oczywiście z sentymentu przy pytaniu numer jeden podając odpowiedź "Uppland" zawinęła mikroskopijne serduszko nad U, bo mimo tego, że ta kraina łączyła także Sztokholm i Vaestmanland, Uppsala była jej rodzinnym miastem i Ruth reagowała czułością na każde wspomnienie o nim. Całą resztę odpowiedzi udzieliła już w zwarty sposób, bez żadnych niepotrzebnych dodatków do liter z atramentu, ale nie potrafiła powstrzymać się przed uśmiechem politowania, odpowiadając na trzecie pytanie. Kolejny "Sebek to napisał", tylko trochę inaczej zapisane. Bardzo, ale to bardzo kreatywne. Przy pytaniu o zdawanie egzaminu z tego pięknego przedmiotu niechętnie podniosła rękę na znak, że prawdopodobnie czeka ją to piekło. Matka by jej tego nie odpuściła, ale też jej praca dotyczyła w pewnej mierze tych przeklętych znaczków-fistaczków i teoretycznie z powodu absencji profesora Archibalda powinna ją skonsultować chociaż z Fairwynem, bo Ramirez tylko jej od paru miesięcy przytakiwał na wszystkie poprawki (chyba w ogóle tego nie czytał). Czy wybierała się do rzeczonego runiarza na konsultacje? Ujmę to tak - prędzej poszłaby to skonsultować z demonami na dnie piekieł, niż z nim.
kostki:6+3 (+2 bonus za obecność)
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Fire nie miała ochoty pojawiać się na lekcji run po raz pierwszy od dość dawna. Zresztą w ogóle nie chciała bywać teraz w Hogwarcie, najchętniej zaszywała się w domu Liama, ale teraz nie za bardzo mogła, bo naraziłaby się na pytania. Wcześniej nie zauważała tego, jak dobrze dogadywała się z tyloma osobami, które teraz czuły się zaniepokojone stanem dziewczyny. A mianowicie absolutną ciszą i obojętnością ze strony Fire. Szkotka drażniła się nie tyle ich troskliwymi pytaniami, na które wzruszała tylko ramionami, ale swoją nieostrożnością w zawieraniu kontaktów. Nikt nie powinien się przejmować, kiedy coś stanie się Gryfonce. Pozwoliła się polubić, co teraz uznała za kolejny błąd. Przynajmniej unikanie przyjaciół szło całkiem dobrze. Odcięła się od wszystkich tak łatwo, jakby puściła jakąś grubą linę chroniącą ją od upadku. Ale było za późno, bo upadła i to boleśnie. Nie było jednak czasu na użalanie się i robienie okładów. Fire zarzuciła na swoje wyniszczone ranami i eliksirami ciało czarną szatę, dłonią obsesyjnie macając rękaw, żeby wyczuć twarde drewno schowanej tam różdżki. Co jej właściwie było po niej, skoro jedynym zaklęciem, jakie dała radę rzucić było Accio? Głupi czarny bez odmawiał posłuszeństwa, a Blaithin nie umiała zebrać się w sobie, żeby narzucić mu własną wolę. Wszystko było do dupy, ale miała nadzieję, że jak znowu usłyszy cyniczny i zimny głos Fairwyna to może poczuje się lepiej. Plany dotyczące dalszego nękania o korepetycje i przerywania lekcji co pięć minut odeszły na drugi plan. Potrzebowała chwili spokoju, bo miała wrażenie, że lada moment, a znowu wpadnie w panikę. Przed wejściem do klasy odgarnęła rudy warkocz i wzięła głębszy oddech, który zaowocował niemiłym ukłuciem w płucach. Nie brała eliksirów przeciwbólowych, bo uważała się za wystarczająco "silną", co skutkowało tym, że ciężko było jej normalnie funkcjonować. Zamiast z wyuczonym uśmiechem, weszła nieco skrzywiona. Nie wypowiadając żadnego słowa, Fire zerknęła tylko na Fairwyna i usiadła w wolnej ławce - odruchowo w tej tuż przed nauczycielem. Sprawdziła czy ma różdżkę, unikając przy tym spojrzeń znajomych. Wolała pracować sama. Napisała kartkówkę szybko, pisząc po kolei każde pytanie. Nie zastanawiała się zbytnio nawet nad tłumaczeniem napisu na [ja] Dagar te runy zabarwiłem, ani nad odpowiedzią w czwartym dotyczącą języka protonordyjskiego. Także opisanie Åsmunda Kåressona nie sprawiło Szkotce trudności. Był wikingiem tworzącym runy, który zasłynął w pierwszej połowie XI wieku w Szwecji (Uppland, Gästrikland). Może i napisałaby Fairwynowi coś dłuższego, ale w tamtej chwili za bardzo skupiała się na tym, żeby wyglądać i zachowywać się całkiem normalnie. Jak gdyby tydzień temu wcale nie była blisko stracenia życia. Odłożyła pergamin na biurko nauczyciela, cały czas milcząc i dotarło do niej, że profesor o coś pytał. Podniosła rękę, opierając ją łokciem o blat ławki.
Kostki: 2, 5 Bonus: +2 za obecność
Edgar T. Fairwyn
Wiek : 48
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : kamienny, lekko znudzony i pogardliwy wyraz twarzy
Oderwał wzrok od prac, kiedy Puchonka położyła na jego biurku paczkę. Z ledwie zauważalnym zaskoczeniem w ozach odsunął ją lekko, żeby stała równo do krawędzi, po czym otworzył zaklęciem. Ściągnął brwi widząc cebulowe roladki. Motyw, dla którego dziewczyna postanowiła go karmić był zagadką, nie na tyle jednak interesującą, żeby marnować czas na jej rozwiązanie. Zamknął pudelko i bez zbędnych komentarzy zaklęciem odstawił je na ławkę panny Pourbaix. Było kilka powodów, żeby nie przyjmować prezentu i żadnego, żeby się z tego tłumaczyć. Wrócił do sprawdzania prac, nie zwracając uwagi na uczniów aż do przyjścia rudej Dearówny. - Druga ławka, panno Dear - przypomniał jej obojętnym głosem nie odrywając wzroku od paskudnego charaktetu pisma jakiegoś czwartoklasisty. Po chwili jednak zmienil zdanie i spojrzał na Szkotkę - I minus pięć punktów dla Gryffindoru - miał już dość tego ich rytuału - Gdyby to nie wystarczało na odświeżenie pani pamięci, być może na kolejnych zajęciach spróbujemy ciągu arytmetycznego - zaproponował, trochę bardziej sarkastycznie niż zwykle, po czym wrócił do prac domowych.
------------------------------------------- Zaginamy czasoprzestrzeń - to się oczywiście działo, zanim zaczął lekcję, sprawdził kartkówki i spytał o egzamin.
Edit, bo zapomniałam: jak Wam się kulnie za dobrze, to możecie sobie wynik zaniżyć dowolnie.
Początek lekcji w sobotę. Instrukcje w pierwszym poście.
Ogólnie to runy nie były dla mnie aż takim złym przedmiotem. Oprócz tego, że prawie nigdy nic z nich nie umiała, a wchodząc na lekcje zazwyczaj nagle okazywało się, że było zadanie domowe, albo że kochany pan profesor zarządził wejściówkę. Bo czemu by nie? Przecież zgłębianie wiedzy jest najlepszym co może się przytrafić. Tyle ile umiem z run, to tyle ile samemu gdzieś tam się nauczyłam, bo wizja jakiejkolwiek kartkówki wiązała się z wypadnięciem z klasy. Tak było i dziś, gdy weszłam do klasy i zobaczyłam wspaniałe pytania pobladłam. Tym razem nie znałam odpowiedzi na naprawdę żadne pytanie, a może znałam, strasznie się zestresowałam. Tak już czasem mam naprawdę nie umiem panować nad stresem. Pochyliłam się nad kartką, starannie się podpisałam i napisałam 1 pytanie 2,3,4 szkoda, że ani jednej odpowiedzi, no ale cóż przynajmniej nie zostawiłam pustej kartki. Nagle olśniło mnie, przecież ek gu dagastiR runo faihido oznacza ja Dagar te runy zabarwiłem. Przepatrzyłam jeszcze raz na spokojnie wszystkie pytania i zerknęłam jeszcze raz na pytanie 1 no jasne, na pewno w szwecji. Wysiliłam jeszcze trochę umysł ale nic innego nie zapamiętałam, jednak dopisałam jeszcze, że szwecji - Uppland. Już miałam pójść oddawać pracę gdy nagle w mojej głowie pojawiła się jeszcze odpowiedź na pytanie 4. no jasne, to musi być paranordycki. Postanowiłam zostać jeszcze chwilę na miejscu i dokładnie przejrzeć całą kartkówkę gdy nagle mój wzrok przystanął na pytaniu 5, w głowie świtało mi coś o Fryzyjski, ale nie byłam pewna. I tak właśnie odpowiedziałam na 4 pytania i oddałam kartkę na biórko. Kostki - 4 bonusy - 0
Ostatnio zmieniony przez Roksana Delamar dnia Pią Cze 09 2017, 18:29, w całości zmieniany 1 raz
No tak, kolejna kartkówka. Całe szczęście, że się przygotował. Dzięki temu udzielenie odpowiedzi na postawione pytania nie sprawiły mu żadnych trudności. A oto co napisał:
1. Najwięcej kamieni runicznych występuje na terenie krainy Uppland. 2. Pierwotne 24 litery fuþarku starszego zostały uzupełnione najpierw o 4 nowe litery służące do zapisu samogłosek: ᚪ (a), ᚩ (ō) ᚣ (y), ᛠ (ea). Runa ᚨ została w fuþorku użyta do zapisu samogłoski æ, zaś ᛟ œ. Nastąpiło także ujednolicenie wielkości run, poprzez uzupełnienie ᛜ, ᛃ i ᚲ o tzw. pień. W późniejszym okresie fuþork rozwinął się do postaci 31-literowej, poprzez dodanie nowych znaków spółgłoskowych ᛣ (k), ᚸ (ḡ) i ᛤ (ḵ). 3. [ja] Dagar te runy zabarwiłem. 4. Pranordyckim. 5. Fryzyjskiego. 6. Pisarzem runicznym żyjącym w czasach wikingów.
Kiedy po zebraniu kartkówek profesor zapytał o to, kto zamierza zdawać egzamin z jego przedmiotu, podniósł rękę, gdyż czuł się na tyle przygotowany, żeby przystąpić do egzaminu z run.
KOSTKA: 2,6 BONUSY: 3 (za obecność i pracę domową) WYNIK: 11
Gemma Twisleton
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 0%
Dodatkowo : vel ENEMA - one man band, prefekt fabularny
Gemma nie była fanką run jeszcze za czasów Forestera. Zdarzało jej się przyjść czasami jako wolny słuchacz, bo ze starym profesorem można było przynajmniej pogadać o muzyce. U Fairwyna coś takiego nigdy by nie przeszło i nie chodzi tu tylko o towarzyskie rozmowy nie związane z lekcją. Facet wymagał niestety faktycznej wiedzy, tą zaś nigdy nie dysponowała. Nie mniej jednak pojawiła się dziś w jego klasie, uprzednio zdobywając się nawet na niebywały wyczyn nadrobienia braków. Skłoniły ją do tego nagłe zmiany w punktacji domów. Już dawno poddała się w swej samotnej walce o wywindowanie Huffu do góry, teraz jednak na nowo wstąpiła w nią nadzieja. Niemal cały Hogwart wiedział już o tym, że ktoś zdemolował Craine’owi gabinet (niech Ci wszyscy bogowie błogosławią, dobry człowieku) i patrząc na klepsydry nietrudno było domyślić się, że to ktoś z Gryffindoru. Z dnia na dzień dom lwa zleciał w klasyfikacji prawie tak nisko jak Hufflepuff. Grzechem byłoby nie skorzystać. Gemma nie była orłem z… w zasadzie z niczego, ale samą obecnością też coś mogła ugrać. Weszła do klasy i przez chwilę wahała się, do kogo się dosiąść, aż w końcu uznała, że najbezpieczniej będzie siedzieć samej. Najgorszym co mogłaby teraz zrobić, to jakieś punkty stracić, a u Fairwyna było to ponoć bardzo łatwe. Spojrzała na pytania wypisane na tablicy w pierwszej chwili zbaraniała. Pierwsze i ostatnie były proste, czytała o tym zaraz przed lekcją. Tłumaczyć w ogóle nie umiała, więc wszystko to co miało dziwne znaczki lub obce wyrazy w pytaniu, początkowo opuściła. Zostało drugie pytanie… czytała co nieco o futhorcu przed lekcją, ale żeby pamiętać to tak dokładnie… Coś tam nawymyślała, ale to wciąż było zapewne za mało, żeby zostać w klasie. Ponownie przyjrzała się pominiętym pytaniom. W czwartym i piątym, nie trzeba było tłumaczyć, a jedynie rozpoznać język albo alfabet. To się dało zrobić… W pytaniu o transliterację szybko naprowadził ją zlepek "ae". W czwartym był starszy futhark, ale jaki to był język? Skoro „starszy”, to zapewne staronordycki. Jako że miała już ponad połowę odpowiedzi i zupełnie żadnego pomysłu na pozostałe, oddała pergamin, licząc na to, że nie wyleci z klasy. Pytanie o egzamin zignorowała. Ona i egzamin z run. Taa…
Weszłam do sali standardowo kilkanaście minut przed lekcją by nie zwracać na siebie zbyt wiele uwagi. Skinęłam głową w stronę nauczyciela i usiadłam w jak najbardziej neutralnym miejscu, po czym zabrałam się za pisanie kartkówki. Nie była jakoś szczególnie trudna. W pierwszym zadaniu bez problemu zapisałam, że regionem o który chodzi jest Uppland, w Szwecji. W drugim zadaniu odrobinę się rozpisałam, więc potem miałam problem by wyrobić się z pozostałymi. Mimo to bez problemu zanotowałam resztę odpowiedzi.
3. [ja] Dagar te runy zabarwiłem/zapisałem 4. Pranordyckim. 5. Fryzyjskiego. 6. Rzeźbiarz runiczny żyjący w IX wieku.
Oddałam kartkę gdy minął czas i wróciłam na swoje miejsce nic nie mówiąc. Gdy nauczyciel spytał o egzamin nieśmiało podniosłam rękę - niezbyt wysoko by nie rzucać się w oczy.
Kostki: 4, 3
Dreama Vin-Eurico
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185 cm
C. szczególne : Wyjątkowo szczupła, posiada kilka drobnych tatuaży, kolczyk w nosie.
Plotki o skurwysyństwie Fairwyna szybko rozniosły się po całej szkole. Duża części osób porównywała do Craina, niektórzy twierdzili nawet, że facet jest dużo groszy od trefnego belfra, który lubił znęcać się nad uczniami. Tak się zdarzyło w moim krótkim, szesnastoletnim życiu, że miałam okazję uczestniczyć na zajęciach profesora Edgara i dobrze znałam jego metody nauczania. W sumie miałam mieszanie uczucia. Z jednej strony to motywowało do większego przyłożenia się do nauki, jednak ja sama niezbyt lubiłam żyć w stresie, dlatego też postanowiłam odpuścić sobie parę lekcji. No, ale przyszedł czas i na mnie, bo w końcu nikt mi tej wiedzy, którą przez takie podejście tracę nie nawsadza łopatą do głowy. Lepiej jest się przemęczyć, mieć z głowy i nauczyć się czegokolwiek sensownego. Nawet nie fatygowałam się z jakimś "Dzień Dobry", nie było sensu mu przeszkadzać. Weszłam do sali, siadłam w ławce, napisałam kartkówkę i tyle było mojego.
Weszła do sali, skinęła lekko głową profesorowi i uśmiechnęła się uroczo, jak to miała w zwyczaju. Nie odrobiła pracy domowej, bo niespecjalnie miała ochotę, uczyć się też jej się za bardzo nie chciało, ale ważne, że zaszczyciła swoją obecnością tę lekcję, czyż nie? Zawsze coś zostanie w głowie... Ewentualnie nie, ale z pewnością nie miała zamiaru się przepracowywać, żeby zgarnąć chociaż to Powyżej Oczekiwań. Jak wyleci, to trudno, przyjdzie na następną lekcję. Napisała co nieco na wejściówce, wzruszyła ramionami, stwierdziła, że lepiej już nie będzie i oddała kartkę. Rozejrzała się po sali myśląc, do kogo by się tu przysiąść i próbując wypatrzeć Winnie. Scotta w sumie też, ale do niego chyba by się nie dosiadła, biorąc pod uwagę ostatni "poważny" list, na który swoją drogą jeszcze nie odpisała. W ogóle niedawno dowiedziała się, że koleś od run ma takie samo nazwisko jak Wino. To raczej nie był zbieg okoliczności biorąc pod uwagę, że w kraju był chyba tylko jeden ród Fairwynów i tym bardziej uznała za dziwne, że Krukonka się nie pojawiła. Nagle wzrok Larissy przykuły cebulowe roladki na jednej z ławek. Konkretnie na ławce jakiejś dziewczyny z gigantycznymi włosami. Jedzenie na runach brzmiało obiecująco, a roladki wyglądały całkiem całkiem, więc Ślizgonka swobodnie rozsiadła się na krześle obok @Lucienne Pourbaix. - Widzę, że masz wyżerkę, siema!
Kostki: 4+1 Bonus: +2 za obecność na poprzedniej lekcji Łącznie: 7
Lucy uśmiechnęła się. Uwielbiała, kiedy ktoś zauważał i doceniał jej posiłki. Od razu zyskiwał w jej oczach, toteż zapraszającym gestem wskazała dziewczynie miejsce obok siebie miejsce obok siebie. - Ano mam, Jaśnie Wielmoża wzgardził, chyba nie zdaje sobie sprawy, że przy takim tempie pracy nie pociągnie długo na samym powietrzu i papierosach -szepnęła, rozłożywszy ręce w bezradnym geście. -Ale to jego sprawa, ja chciałam być miła. No i wybróbować nowy przepis. Może tobie zasmakuje, trzymaj. - uśmiechnęła się, może odrobinkę złośliwie, przesuwając pakunek w stronę @Larissa I. Sharewood . Kochała momenty, kiedy trafiali jej się testerzy nowych dań. Zazwyczaj wychodziły jej całkiem niezle, więc nie obawiala się ich dać nauczycielowi, ale zawsze nutka adrenaliny byla. Zobaczymy, co powie Lara. Nie piszesz kartkówki? Zobacz, na tablicy są pytania, a chyba nie masz zbyt wiele czasu. - Lucy szczerze zdziwiła się, że Ślizgonka tak luzacko podchodzi do runów. Jasne, nic w tym złego, ale pozwalanie sobie na bumelanctwo na runach to wyższy poziom bajabonga, czy jak kto woli, zen.
O runach nie wiedziałam zbyt wiele, a przynajmniej tego dnia czułam się zupełnym ignorantem siedząc w sali i obserwując wszystko to, co działo się naokoło. Z podziwem spojrzałam na las wyciągniętych w górę dłoni (co jak co, dość sporo osób zamierzało zdawać z tego przedmiotu egzamin, co dla mnie było fenomenem, ponieważ mnóstwo zagadnień poruszanych na zajęciach było rzeczami trudnymi), lecz sama swojej nie podniosłam. Nie zamierzałam podchodzić do egzaminu z run chociażby dlatego, że nie chciałam się ośmieszać przed komisją, a już na pewno nie zamierzałam wykładać się na oczach jednego z większych pisarskich autorytetów. Niestety nie udało mi się napisać zbyt wiele na wejściówce, z żalem oddałam prawie pustą kartkę i poczłapałam z powrotem do ławki. Prawdopodobnie na tym marnym popisie zakończy się moja dzisiejsza aktywność na tej lekcji, profesor Fairwyn nie lubił mieć w klasie słabiakow... Albo to profesor Craine? Hm...
Kostki: 3,1 brak bonusów
Ostatnio zmieniony przez Lorraine Needles dnia Sob Cze 10 2017, 01:41, w całości zmieniany 1 raz
Harriette Wykeham
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168
C. szczególne : za duży, powyciągany wełniany sweter na grzbiecie, łańcuszek z obrączką na szyi
Ostatnio przyszła strasznie wcześnie i czekając na lekcję trochę się wynudziła. W związku z powyższym, tym razem postanowiła się nie śpieszyć. No i oczywiście nie mogła przyjść na czas jak człowiek... Albo za wcześnie, albo za późno... Minutę przed początkiem lekcji wyhamowała przed otwartymi drzwiami klasy. Szybciutko ogarnęła mundurek i zmierzwione włosy, tak żeby wyglądać jak najbardziej symetrycznie i akceptowalnie w oczach Fairwyna. Weszła do klasy, usiadła w pierwszej lepszej, pustej ławce i szybko zaczęła pisać kartkówkę. Była banalna jak zwykle i bardzo dobrze, bo była dopiero w drugim pytanie, kiedy profesor zaczął zbierać prace. W sumie to Fairwyn nigdy nie czepiał się spóźnionych, wolała jednak zrobić wszystko na czas - na wszelki wypadek. Reszta pytań na szczęście nie wymagała długiego zastanowienia i Merlin wie jak obszernych odpowiedzi, zdążyła więc zanim nauczyciel podszedł do jej ławki. Kiedy zapytał o zdawanie egzaminów, bez zastanowienia podniosła rękę. Jakże mogłoby być inaczej. To był jej przedmiot.
Kostki: znów zapomniałam, nie ważne. Bonus: lekcja + praca domowa Odp: 1. Uppland 3. Ja Dagar te runy zabarwiłem 4. Pranordycki 5. futhork 6. rzeźbiarz runiczny, aktywny na początku XIw.
Ostatnio zmieniony przez Harriette Wykeham dnia Sob Cze 10 2017, 00:05, w całości zmieniany 1 raz
Odrobina run i Edgara Fairwyna w ciągu dnia i Tequila od razu czuła, że żyje. Nawet jeśli był to kolejny przedmiot prowadzony przez mężczyznę, który prędzej da na siebie rzucić Crucio niż uśmiechnie się lub - co gorsza! - powie coś miłego o swoich uczniach. Nie mniej, Tea go szanowała i podziwiała jego wiedzę. Z kartkówką poradziła sobie całkiem nieźle, udzielając obszernych odpowiedzi na większość pytań. Miała przy tym wrażenie, że w pewnym momencie się zamotała, ale generalnie wiedziała, że poszło jej lepiej niż na poprzednich zajęciach, na których to dostała hańbiące "zadowalające". Wzrok, którym ją wtedy obdarzył, sprawił że obiecała sobie już nigdy więcej nie upaść tak nisko. Przed zajęciami przejrzała więc podręcznik, chcąc udowodnić, że jest bardzo pojętną uczennicą. Jeśli ma na to czas. Na pytanie odnośnie egzaminów śmiało i wysoko podniosła rękę. Runy nie były może stricte historią magii, ale w pewien sposób się z nią wiązały, więc automatycznie dla Gryfonki stawały się drugim "jedynym prawdziwym przedmiotem".
Kostki: 6,2 Bonus: 2 za lekcję
Edgar T. Fairwyn
Wiek : 48
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : kamienny, lekko znudzony i pogardliwy wyraz twarzy
Odłożył wypracowania i przerzucił się na sprawdzanie wejściówek. Powoli zapominał jak to jest czytać coś mądrego. Pal sześć, że ich rozpaczliwie niski poziom wiedzy - oni nawet czytać ze zrozumieniem nie potrafili. Chyba, że różnica między alfabetem a językiem nie była dla nich czytelna, a to chyba jeszcze gorzej. - Sharewood, Pourbaix, w Hogwarcie nie ma już innych miejsc na piknik? - zapytał, nie przestając pisać komentarza pod jedną z odpowiedzi. Ich tępe trajkotanie wbijało mu się w mózg jak wiertło - Slytherin i Hufflepuff po minus 5 punktów. Kiedy skończył z pracami wszystkich, którzy już byli w klasie, zaklęciem rozesłał je po ławkach i zamknął drzwi. W ręku został mu tylko jeden pergamin - prawie pusta praca @Lorraine Needles. Stanął z nią przy ławce dziewczyny, nic jednak nie mówiąc. Nadeszła chwila prawdy - ilu z tych idiotów zamierzało przynieść mu wstyd na tegorocznych egzaminach? Spojrzał po ludziach, którzy podnieśli rękę. Tragedii nie było. Na szczęście, poziom szkolnych egzaminów był żenujący. Na koniec spojrzał na pannę Needles, której kartkówkę wciąż trzymał w ręku. - Słuszna decyzja - zwrócił się do niej oschle, kładąc przed nią pergamin - Gdyby tak jeszcze zechciała pani nie marnować mojego czasu. Nie zaliczone. Drzwi są tam. Wrócił do biurka i przysiadł na nim, stając przodem do klasy. - W kwestii egzaminu: nie będzie mnie w komisji, ale żebyście nie mieli złudzeń, dowiem się jak wam poszło – Fairwyn może i był chodzącą enigmą, ale tym razem chyba każdy domyślał się, że – owszem – była to groźba. Wyłuszczył im wymagania, które obowiązywały na egzaminach na ich etapie edukacji, troszeczkę tylko je zawyżając – na wypadek, gdyby był w grupie geniusz, który stwierdzi, że jak nauczy się na Nędzny, to wystarczy. Na koniec dodał tylko: - Gdybyście mieli pytania lub wątpliwości, do siedemnastej jestem tu, po siedemnastej w gabinecie. Jakby mnie nie było, to znaczy, że wrócę za kilka minut. Chwilę zastanawiał się czy o czymś nie zapomniał, po czym jak gdyby nigdy nic przeszedł do lekcji. - Dziś zajmiemy się średniowiecznymi runami. Alfabet ten wyewoluował z młodszego futharku i składał się z 27 run, które macie w podręczniku na stronie 124. Wszedł do użytku mniej więcej w XIw. w wyniku chrystianizacji. Skandynawowie nie przyjęli alfabetu łacińskiego, ale uzupełnili młodszy futhark o runy, które umożliwiały zapisanie modlitw etc. Tak więc run średniowiecznych również używano do zapisu języka staronordyckiego. Skinął różdżką w stronę biurka, z którego natychmiast wyleciał plik pergaminów, rozdał się uczniom i wrócił do szuflady. - Dziś tylko zaznajamiacie się z jego wyglądem, dlatego zadanie macie dość proste. Przed wami leży krótka inskrypcja zapisana średniowiecznymi runami. Do końca lekcji macie ją przetransliterować, przy pomocy podręcznika. Niektóre runy mogą się trochę różnić. To co widzicie było rytem, więc część nie jest zaokrąglona jak we wzorze, ale z tym sobie chyba poradzicie – skrzywił się nieznacznie, dając do zrozumienia tym bardziej spostrzegawczym, że wcale nie zdziwiłby się, gdyby nawet to sprawiło im problem - Dodatkowo Tiwaz jest takie jak w futharku, ponieważ jednak był już przerabiany, powinniście wiedzieć jaka to litera*. Tym miłym akcentem zakończył wykład i usiadł przy biurku, wracając do sprawdzania prac czwartoklasistów.
------------------------------------------- Czytajcie uważnie, moi młodzi padawani! (bo pisanie tego kosztowało mnie życie)
MECHANIKA WYSZŁA.
Czasu macie w ciul, bo aż do 22.06 godz 23.59
To tyle. My name is Edgar and welcome to jackass.
Ostatnio zmieniony przez Edgar T. Fairwyn dnia Sro Kwi 01 2020, 11:24, w całości zmieniany 1 raz
Bridget Hudson
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Otrzymawszy swoją pracę, nie mogła powstrzymać cicho wypowiedzianego "yes!" w reakcji na widniejącą na górze kartki ocenę. Cieszyła się, że jej wysiłek nie szedł na marne i że udało jej się bardzo podciągnąć z przedmiotu, który do tej pory nie szedł jej najlepiej. Teraz była zdecydowanie w czołówce klasy i czuła się coraz pewniej przed owutemami - miała szansę na dobry wynik! Wysłuchała uważnie słów nauczyciela i już w trakcie jego przemówienia otwierała podręcznik na odpowiedniej stronie, lustrując wzrokiem ciąg znaków w nowym alfabecie. Następnie spojrzała na tekst i zobaczyła, że nie był jakiś super długi, toteż może nie przysporzy jej większych kłopotów. Zabrała się do pracy, uważnie śledząc palcem kolejne runy i zapisując na boku transliterację na osobnym kawałku papieru. Szło jej całkiem szybko i skończyła chyba jako pierwsza. Oddała nauczycielowi swój tekst, uśmiechnęła się delikatnie i wróciła do ławki, czekając na ewentualną poprawkę. Wydawało jej się, że zrobiła to dobrze i że nie powinien znaleźć błędów w jej zadaniu, ale nigdy nic nie wiadomo, prawda?
Nie byłem szczególnie zaskoczony Wybitnym z kartkówki - nie nazwałbym siebie specjalistą w kwestii runów, jednakże kilka lat z Edgarem sprawiło, że jakąś wiedzę już miałem, a materiał, który przerabialiśmy nie był szczególnie zaawansowany. Usiadłem do transliteracji, która wydawała mi się trochę bardziej zaawansowana niż to co przerabialiśmy dotychczas, ale mimo to nieszczególnie się starałem - do podręcznika zaglądałem tylko w przypadku jakichś bardzo dużych wątpliwości, resztę znaków transliterowałem z pamięci stąd mogło mi się wkraść kilka błędów. Nie sprawdziłem czy mam jakieś błędy tylko od razu podszedłem do nauczyciela oddając mu kartkę. Dostałem już dzisiaj wybitnego, więc w gruncie rzeczy było mi obojętne co dalej.
Lotta Hudson
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 174
C. szczególne : Mała blizna na palcu dłoni, mocne oparzeliny na rękach i lekkie na szyi
Powyżej oczekiwań niespecjalnie mnie satysfakcjonowało (przynajmniej z tego przedmiotu), więc delikatnie skrzywiłam się widząc tę ocenę. No trudno, jakoś przeżyję. Mimo to poczułam, że moja ambicja została delikatnie zraniona, więc gdy profesor zadał kolejne ćwiczenie usiadłam do niego zdeterminowana starając się włożyć w nie wszystko. Mimo to nie szło mi jakoś szczególnie dobrze - runy, które znajdowałam w podręczniku myliły mi się ze sobą, więc mimo że po kilkunastu minutach udało mi się przetransliterować cały tekst to byłam niemalże pewna iż zrobiłam mnóstwo błędów, których nie byłam w stanie dostrzec w tym konkretnym momencie. Oddałam kartkę z transliteracją z bardzo zawiedzioną miną.
Może to brzmi zabawnie, ale Powyżej Oczekiwań było oceną w moim stylu - nieszczególnie wyróżniającą się z tłumu. Mimo to byłam lekko zawiedziona - miałam niemalże pewność iż kartkówka poszła mi idealnie stąd zupełnie nie wiedziałam co wykluczyło mnie z grona Wybitnych osób. Nie przejmowałam się tym szczególnie długo - nie byłam osobą, która przeżywałaby tego typu rzeczy jakoś bardzo intensywnie, więc po chwili już zajmowałam się kolejną pracą. Mimo, ze wkładałam w to całą moją energię zadanie szło mi słabo - co chwila myliłam bardzo podobne do siebie znaki, a podręcznik w gruncie rzeczy niewiele dawał. Runy z inskrypcji były dużo bardziej kanciaste niż te ze strony 124 dlatego jeszcze bardziej mi się wszystko mieszało. Po zapisu transkrypcji tekstu sprawdziłam go jeszcze dwa razy, ale szczerze powiedziawszy zbyt słabo to ogarniałam by znaleźć błędy. W końcu zrezygnowana oddałam pergamin Edgarowi - muszę bardziej przyłożyć się do run!
Tak prawdę mówiąc to Ruth dopiero pod koniec wykładu Fairwyna złapała się na tym, że słucha go ze szczerym zainteresowaniem, co było o tyle dziwne, że Szwedka szła raczej swoim "runicznym torem" ze względu na pracę sięgając wyłącznie po pozycje, które ją interesowały. Chrystianizacja mocno wyparła zaklęcia, jakie wypisywano jakimikolwiek runami, toteż akurat ten okres nie był dla Wittenberg jakoś specjalnie interesujący, mimo to coś jej grało z tyłu głowy w związku z tematem, co przypomniała sobie dopiero, kiedy Fairwyn powiedział o modlitwach. Czy Forrester przypadkiem nie pokazywał im czegoś ze średniowiecznych run, kiedy Ruth była w czwartej... nie, w piątej klasie? Zadanie, które zlecił im nauczyciel okazało się jednak - oczywiście - o wiele trudniejsze, niż myślała, bo o ile kopiując wszystko bez myślenia z podręcznika na papier jedynym problemem wydawała się być długość tekstu, o tyle po wczytaniu się w niego zupełnie (według Szwedki) tracił sens, aczkolwiek jej biegłość w staronordyckim była dokładnie taka, jak w portugalskim, czy węgierskim, więc to, że jej się coś wydawało nawet samą Ruth w ogóle nie obeszło. I oczywiście nie chcąc się podstawiać pod nóż wykonała grzecznie zadanie, jak jej się wydawało, zgodnie z podręcznikiem, bez swoich własnych dopisków, choć nie sprawdziła transliteracji po jej wykonaniu skrupulatniej, niż tylko pobieżnie. I tak połowa sali dostanie kosy za bycie runicznymi idiotami i tak. Za jakiś czas się dowie, czy Fairwyn zaliczy ją do tej grupy wybrańców i dzisiejszego dnia.
Nie mogła normalnie przyjść na zajęcia, jak normalny człowiek, stawić się w sali zaraz po dzwonku. Po co w ogóle przychodziła? Spóźniła się i to solidnie, była niewyspana, bolała ją głowa i miała ochotę rzucić w kogoś, a konkretnie w tego pierwszaka, który śmiał wpaść na nią dziś rano na schodach, czymś ostrym i ciężkim. Oczywiście wyglądała nienagannie, tylko oczy wyrażały niezmierną irytację i niechęć do wszystkiego co ją otacza. Weszła do sali i przeprosiła za spóźnienie. Udała się gdzieś do przedniej ławki, jak to miała w zwyczaju i spojrzała na tablicę. Pięknie... Bez zwłoki zaczęła pisać, w końcu mało czasu, a dużo pytań. Zawsze przykładała się do nauki, ale jej dzisiejszy stan, na pewno nie pomoże w osiągnięciu sensownego wyniku. Nie poszło jej raczej z zbyt dobrze. Oczywiście napisała coś na temat każdego z pytań, ale była pewna, że część jest źle.
1. Uppland. 3."ja Dagar te runy zabarwiłem". 4. Pranordycki. 6. Pisarz nordycki z okresu wikingów.
Teraz mogła oddać kartkówkę. Na pytanie o egzaminy odpowiedziała twierdząco, choć jej pewność siebie trochę zmalała po tej głupiej kartkówce. Teraz trzeba było słuchać Profesora, jak już zdecydowała się to zdawać. Po jego słowach od razu zabrała się za transliterację.
Ciekawe ma te metody Fairwyn, skoro słyszy cichy szept, a za robienie pikniku uważa przesunięcie paczki z jedzeniem, no nie? - podałam kartkę z taką wiadomością do @Larissa I. Sharewood uśmiechając się do niej zawadiacko. Utrata punktów nie martwiła mnie specjalnie, pięć to przeciez nie jest strata nie do odrobienia. Poza tym, Powyżej Oczekiwań z run to coś, co nie zdarza się codziennie więc byłam naprawdę z siebie zadwolona, a grożnie biadolenie nauczyciela wpadało i wypadało z moich uszu, nie pozostawiajac nawet smugi na doskonałej tafli radości. O średniowiecznych runach nie wiedziałam zbyt wiele, ale wstęp mnie zaintrygował. Niezła sprawa, jak bardzo chrześcijaństwo wpływało na świadomość i działania "podbitych" narodowości, że zmianie podlegał nawet alfabet. Pełna optymizmu, zabrałam się do pracy. Trochę sie napociłam i namęczyłam, ale końcowy rezultat był całkiem okej, zwłaszcza przepisany do czystopisu. Nie jestem aż tak szalona, żeby oddawać pracę na kartce z książki z przepisami, dodatkowo straszliwie pomazaną. Może Fairwyn doczytałby się w mazajach dodatkowych treści, których nie da się zobaczyć, bo ich nie ma, jak na początku lekcji i nieistniejącym pikniku?
Edgar T. Fairwyn
Wiek : 48
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : kamienny, lekko znudzony i pogardliwy wyraz twarzy
Odłożył na bok wypracowanie, kiedy młodsza Hudson przyniosła swoją translację. OWUTEMy były jakby nie patrzeć ważniejsze od jakiegoś tam końcorocznego egzaminu (chociaż gówniakom, też nie zamierzał, oczywiście odpuścić). Zaczął czytać transliterację, ale skończył już przy drugim wyrazie. - Panno Hudson – skinął na uczennicę, która zdążyła już wrócić do ławki, żeby podeszła do jego biurka – Z podręcznikiem. Podtrzymał ją jeszcze w niepewności, doczytując resztę i w reszcie zwrócił na nią wzrok. Wziął książkę dziewczyny, otworzył ją na 124 stronie i wskazał rząd dwudziestu siedmiu run. - To jest podstawa, której się pani trzyma. Nie może pani losowo wybierać, kiedy wstawić "u", a kiedy "v". Trochę konsekwencji… Pragnę też zauważyć, że w tej inskrypcji jest też inne oznaczenie "v", co chyba powinno o czymś świadczyć. To samo się tyczy "k" i "q". Proszę się zdecydować – oddał Puchonce podręcznik i pergamin – Poza tym mnóstwo błędów. Przymykam oko na pomylone „f” z „v”, czy odstępy w złych miejscach, bo bez tłumaczenia nie zawsze łatwo to wychwycić, ale niektóre są bardziej niż oczywiste. Do końca lekcji ma pani mnóstwo czasu to nie są wyścigi. Ledwie co odeszła od jego biurka, Edgar został oblężony przez trójkę uczniów. Zabrał ich pergaminy i szybko przejrzał. - Panno Hudson, to samo co siostra… – zaczął, ale widząc ten sam błąd u Zakrzewskiego urwał i zwrócił się głośno do całej klasy: - Gdyby komuś jeszcze nie wydało się to oczywiste: runy podane u góry są rzadziej spotykanymi wariantami. Nie używacie ich dopóki nie zajdzie potrzeba. Pal to sześć. Przywykł już, że nie potrafili sami logicznie myśleć i trzeba było wszystko wykładać im jak najdokładniej, ale na litość Mimira, czy on prosił o tak dużo, każąc im tylko dopasować i przepisać szlaczki z książki? - Panno Hudson, proszę to jeszcze przejrzeć, pod kątem bardziej oczywistych błędów. Panie Zakrzewski, pan też. Panno Henderson… Zakrzewski, czekaj – przywołał chłopaka z powrotem. Czuł, że zaraz wyjdzie z siebie i stanie obok, chociaż oczywiście nie było tego widać po jego wypranej z emocji aparycji. Kilka sekund milczał, żeby uspokoić się także wewnętrznie, po czym zwrócił się do dwójki uczniów, którzy mieli to do siebie, że ogarniali troszeczkę bardziej niż większość klasy – Dokądś wam się śpieszy? – zapytał retorycznie – I tak nie wyjdziecie stąd przed końcem lekcji, więc moglibyście się przynajmniej przyłożyć do zadania. Osiem błędów, Zakrzewki. Henderson nielepiej. Udało Ci się nawet zgubić wyraz. Na egzaminie zatęsknicie za transliteracją. Do poprawy. Istniał właściwie tylko jeden znak, że Fairwynowi puszczały nerwy – dużo mówił. Zazwyczaj ograniczał się do monosylab i nie mówił więcej niż było absolutnie niezbędne. Nie miał ochoty marnować na skretyniałych ludzi ani czasu ani powietrza, ale ruszony odrobiną tych uczuć, które jeszcze w nim nie umarły, nie mógł darować sobie zgryźliwych uwag czy sarkastycznych pytań. Następna podeszła Wittenberg i Edgar, po doświadczeniu z poprzednimi pracami, przygotował się już na najgorsze. Nie miał najmniejszej ochoty patrzeć na kolejną transliterację usianą błędami i szczerze powiedziawszy wcale nie musiał. Mógł tak jak zwykle, zostawić sobie sprawdzanie na później i przedstawić im tylko oceny i ogólne uwagi, ale do egzaminów nie zostało wile czasu, a on koniecznie musiał wtłoczyć im coś do tych pustych łepetyn. Początek pracy Wittneberg o dziwo jednak napawał nadzieją. Prawidłowo zaznaczone odstępy i dobrze przetransliterowane nawet te najmniej wyraźnie zapisane runy sprawiały, że odnosił wrażenie, że Szwedka rozpoznała tekst, z którym pracowali. Dobrze dla niej. W międzyczasie weszła spóźniona Ślizgonka. Na jej "dzień dobry" wskazał tylko tablicę, na których wciąż widniały pytania do wejściówki i wrócił do tekstu Wittenberg. Oczywiście, że były błędy… Jakżeby inaczej? Przecież zabiłoby ich, gdyby raz zrobili coś nie na odwal. - Sprawdź końcówkę, proszę – oddał pergamin dziewczynie, ale nie miał nawet chwili żeby odpocząć od czytania uczniowskich mądrości – Panno Fox, wystarczy – zwrócił się do spóźnionej i wziął jej kartkę. Szybko przeleciał przez wszystkie odpowiedzi – Wybitny – ocenił bez krzty pochwały w głosie. Wyjął z szuflady kolejną kopię tekstu, na d którym pracowała już reszta klasy i wręczył go Ślizgonce. - Transliteracja. Strona 124. – oznajmił zwięźle. Nie zamierzał tłumaczyć niczego jeszcze raz. Spóźniali się na własną odpowiedzialność. Następnie do jego biurka podeszła panna Pourbaix. Nie miał pojęcia, o czym pisała do panny Sharewood i wcale go to nie obchodziło, ale gwoli zaspokojenia jej ciekawości warto wspomnieć, że Edgar był tak bardzo uczulony na obecność innych ludzi, że każdy szmer z ich strony rejestrował z nietoperzą precyzją. Rozmowy i obecność jedzenia zaś były dla niego tak samo dobrą definicją pikniku, jak każda inna, a fakt, że nie miał absolutnie żadnego doświadczenia w spotkaniach towarzyskich nie przekonałby go do błędu. Wziął pracę Puchonki, ale opuścił pergamin już przy pierwszym słowie, patrząc na Puchonkę z politowaniem. - Gdzie pani tu widzi "L"? – tyle dobrego, że nie zdawała egzaminów. Nie zamierzał jej w związku z tym odpuszczać, ale mógł przynajmniej pocieszyć tym sam siebie. Z czasem nauczył się w miarę akceptować ludzką głupotę, o ile nie wpływała na jego życie bezpośrednio. Przeczytał transliterację do końca i zwrócił dziewczynie kartkę. - Kilka błędów jest. Do poprawy. Wyglądało na to, że miał chwilę przerwy. Mógł wrócić do wypracowań czwartoklasistów, ale prawdę mówiąc nie miał już siły. Wstał od biurka i przeszedł w stronę drzwi. - Wrócę za kilka minut – oznajmił klasie, wyjmując z kieszeni papierosy – Pracujcie – i wyszedł na korytarz.
----------------------------------------------------------------------------------------- @Bridget Hudson wzięłam pod uwagę, ten pierwszy wysłany, bo już miałam wcześniej kawałek napisany. Daj znać czy sprawdzać ten drugi, czy wyślesz jeszcze jeden, po moich uwagach, bo jeszcze do niego nie zajrzałam.
Do wszystkich (bardziej po ludzku to co powiedział już Edek): 1. Runa, która stoi za „V” to ta niżej, ta w głównym rządku. 2. K i Q ma tę samą runę, dlatego poprawne są obie, ale musicie zdecydować się na jedno. 3. Łatwo pomylić F i V, więc przymykam na to oko. 4. Na spacje też.
Możecie oczywiście wstawiać posty, zakładając, że Edgar już wrócił.
Możecie też coś odpierdolić, ale liczcie się z tym, że Edgar wróci ;p
To chyba wszystko. Jak coś, to walcie na pw. Dobranoc ;_;
Ostatnio zmieniony przez Edgar T. Fairwyn dnia Pią Cze 16 2017, 14:30, w całości zmieniany 3 razy