Ciemna i brudna sala do run świeciła pustkami. Na oknie stał jeden zwykły kwiat, którego można często spotkać w domach mugoli. Światła w sali prawie nie było i sprawiała ona wrażenie bardzo ponurej i zimnej. Gdyby nie ławki, można by było pomyśleć, że robi ona za kostnicę.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - Starożytne runy
Wchodzisz do Klasy Starożytnych Run, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Starożytne Runy. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Howard Forester oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Tecquala. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoi czara, z której unosi się niebieski dym. Na niej świeci się napis „teoria. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować dwa pytania i odpowiedzieć na nie. Gdy sięgniesz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z historii magii i run można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
pytanie nr 1:
Pierwsza kostka:
1 – Wypisz i opisz symbole związane z runą Algiz (łoś, łapy łabędzia, człowiek stojący na ziemii z wyciągniętymi w górę ramionami). 2 – Wypisz runy znajdujące się w kręgu Ognia (Kenaz, Fehu, Thurisaz, Sowilo, Gebo). 3 – Wymień kręgi energetyczne, do których należą runy (wody, powietrza, ziemi, ducha). 4 – Jakie rośliny symbolizuje Thurisaz? (nasturcja, rojnik) 5 – Która z run jest związana z grecką Temidą? Wytłumacz, w jaki sposób jest powiązana (Ehwaz). 6 – Opisz znaczenie runy Mannaz oraz przyporządkuj, do jakiego kręgu energetycznego należy.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
pytanie nr 2:
Pierwsza kostka:
1 – Narysuj i nazwij runy, energetycznie należące do Ziemi (Uruz, Iwaz, Berkano, Ingwaz, Odala). 2 – Podaj znaczenie trójki run: Algiz, Ingwaz, Raido. 3 – Narysuj runę, której symbolem jest orzeł i rubin (sowelo). 4 – Opisz, jak Runa Perdo wpływa na zdrowie człowieka (wzmacnia witalność, pobudza do pracy układ immunologiczny, dodaje sił i energii życiowej, pomaga walczyć z nałogami). 5 – Przypisz poszczególnym surowcom (kamień księżycowy, koral, hematyt) runy, które symbolizują. 6 – Narysuj wszystkie runy, które są nieodwracalne (Gebo, Hagal, Naudiz, Isa, Jera, Ehwaz, Sowelo, Ingwaz, Dagaz.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - historia i runy:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - pytanie 1:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - pytanie 2:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za pytania oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Lena weszla dziś do klasy trochę wcześniej niż zazwyczaj. Chciała dowiedzieć się czy wszyscy uczniowie odrobili zadaną prace i czy wszystkie trafią dziś do jej rąk. Weszła spokojnie, nie śpieszyła się. No, bo niby po co? Usiadął jak zawsze przy swoim biurku. Może i było stare, ale prawdopodobnie miało jakąś ciekawą historię na swoim koncie. Kobieta zbarbiła się lekko, a jej długie wlosy opadły na twarz. Chwila skupienia i jedna myśl: co dzisiaj zaproponuje uczniom na zajęciach?
Nebbie machnęła ręką na słowa koleżanki i w zasadzie nie zdążyła powiedzieć nic więcej, bo nauczyciel zaczął swoją paplaninę i w sali zapadła cisza, której nie chciała już mącić. Jeśli powiem, że zrozumiała tylko część słów nauczyciela, byłoby to zbyt optymistyczne stwierdzenie - naprawdę nie miała pojęcia, o czym koleś mówił. Jednak nie chodziła na nic podobnego w Ilvermorny i była zupełnie zielona w temacie. Później zaczęło się odpytywanie i Nebraska odetchnęła z ulgą, gdy w ich ławce została przepytana wyłącznie Harriette, która swoją drogą nieźle się popisała. - Wow, serio ogarniasz sprawę - rzuciła, wydymając policzki i głośno wypuszczając powietrze z ust w geście podziwu nad umiejętnościami koleżanki. Nie było dla niej nowością, że ludzie w klasie prezentowali znacznie wyższy poziom niż ona, ale musiała przyznać sama przed sobą, że miała niesamowite szczęście zakolegować się z Wykeham, bo może w końcu się czegoś nauczy lub chociaż podpatrzy, co i jak. Później profesor znów wygłosił tyradę, ale Nebraska nie do końca zwracała uwagę na jego słowa, oglądając w tym samym momencie swoje paznokcie. Gdy podniosła głowę, na tablicy pojawiły się dziwne znaczki i wtedy dopiero zaczęła słuchać słów nauczyciela. Mówił o zapisie fonetycznym angielskich nazwisk w runach. Spanikowała trochę, bo w ogóle nie wiedziała, jak miałaby to zrobić. Wyciągnęła pergamin i przez pierwszych kilka chwil patrzyła, jak robi to Harriette. Gdy złapała co nieco zasad, w jaki sposób ma to robić, zaczęła pisać swoje własne nazwisko. Później dopisała do tego swoje imię. "Harriette Wykeham" w zapisie runicznym odgapiła z kartki koleżanki, a potem, zorientowawszy się, że ma jeszcze odrobinę czasu, zaczęła próbować z imionami rodziców. Szybko jednak musiała kartkę oddać, więc tylko skrzywiła się nad swoimi wypocinami i pergamin wylądował na biurku Fairwyna.
Przez większość lekcji przekazywali sobie nawzajem karteczki i ciągle ze sobą rozmawiali, a jedyną chwilę wytchnienia była ta, kiedy zajęli się swoim zadaniem. Być może nie była zadowolona z przebiegu lekcji, jednak postanowiła chociaż trochę popracować. W końcu zdobycie paru punktów dla domu Roweny nie zrobiłoby jej krzywdy. Szczególnie że jakieś 60 zdążyła już stracić przez, nie zawsze roztropne zachowanie. Ale tak to jest, jak ktoś nie śpi po nocach i pracuje, a kuchnia jest aż tak daleko. Czasem marzyła o tym, by być puchonką i mieć blisko do miejsca, w którym o każdej porze można dostać coś do jedzenia, jednak po chwili ta myśl znikała z jej umysłu. Ludzie z jej domu byli na tyle łaskawi, że czasem przymykali oko na jej występki i umiejętność do pogarszania ich miejsca w walce o Puchar Domów. W końcu dla uczniów Krukolandi nietrudnym było je odzyskać. Dłuższą chwilę zajęło jej zastanowienie się nad nazwiskami. Ostatecznie postanowiła iść na łatwiznę, swoje imię ściągnęła od Caluma. Tak samo zresztą z jego imieniem oraz tej miłej krukonki, z którą była w trójkącie na zajęciach artystycznych. Wpisała mamę, tatę oraz jednego ze swoich ulubionych mugolskich muzyków, który niestety pozbawił się kiedyś życia, a jego imię i nazwisko wydawało sie jej dośc krótkie. Zadowolona z wyniku oddała pergamin. "Chce mi się jeść, idziemy po zajęciach do kuchni?" - nabazgrała na kartce, który sobie przekazywali i podsunęła go Calumowi.
Pierwsza lekcja i już praca pisemna. Definitywnie nie sprzyjało mu dzisiaj szczęście. Nie był zbyt dobry z run. Właściwie to nie potrafił zupełnie nic, więc zadanie było dla niego dość problematyczne. Mimo to miał najlepsze chęci i chciał wywalczyć trochę punktów dla swojego domu. Po tym jak nauczyciel wypełnił tablice najróżniejszymi znakami trochę się przeraził. Zauważył, że wszyscy inni uczniowie zabrali się do pisania. Pewnie wcześniej uczęszczali już na zajęcia. Iv pochylił się nad swoim pergaminem. Nie chciał rozczarować innych, którzy walczą o puchar domu, do tego bał się gniewu nerwowego nauczyciela, więc też zaczął pisać. Próbował przypomnieć sobie najprostsze nazwiska jakie tylko znał. Oczywiście zaczynając od swojego.
Bonus: 2(kostka)-1(antybonus)= 3 nazwiska więcej XD
Ja nie mogę! Ludzie naprawdę nie znają Starszego Futharku?! Przecież to jakiś żart! Ogólnie była załamana poziomem klasy, bo przez ich niewiedzę nigdy w życiu nie dojdą tych najciekawszych rzeczy. Chociaż czuła lekką satysfakcję, widząc porażkę Puchonki, która na początku lekcji, zupełnie bez powodu pokazała jej środkowy palec. Trochę załamał ją fakt, że profesor nazwał jej umiejętności "absolutnym minimum". Przecież w ogóle nie musiała się zastanawiać! Co niby powinna poprawić? Nauczyć się pisać szybciej? Zastanawiając się nad tym co zrobiła źle, jednym uchem słuchała Fairwyna. Nie musiała za bardzo się skupiać - wszystko to już umiała. Właściwie to trochę się nudziła, ale nigdy nie przyznałaby się do tego głośno. Kiedy w końcu otrzymali zadanie, bez słowa wzięła się do pracy. Może chodziło mu o kształt run? Może za bardzo bazgrała? Na wszelki wypadek, tym razem pisała bardzo starannie. Po zostawieniu własnego podpisu zaczęła wypisywać wszystkie historyczne postaci, które podziwiała, marząc przy okazji o tym, że kiedyś jej nazwisko będzie widniało w tak zacnym gronie nie tylko w jej pracy. Kiedy wyczerpały jej się pomysły, wypisała jeszcze wszystkich członków rodziny, którzy nosili inne nazwiska (żeby tylko Fairwyn nie pomyślał, że poszła na łatwiznę), a ponieważ lekcja powoli dobiegała końca, oddała kartkę. Była przy tym tak zaaferowana tym, żeby runy były równiutkie, a nazwisk wystarczająco dużo, że wyleciało jej z głowy, żeby zobaczyć jak sobie radziła Demantur.
No i dobra, i nie nie umiała Futhraku, czy czego tam. Wielkie mi halo. Przyszła na te zajęcia pierwszy raz w życiu, zobaczyć co się tu działo. Jakby jej ktoś powiedział, że będą pytać, to by się tu nie pokazywała. Nie słuchała zupełnie tłumaczeń nauczyciela, zamiast tego przedrzeźniała go, robiąc głupie miny. Wszystko było napisane na tablicy, więc nie powinno być trudno, nie? A nawet jeżeli coś schrzani, to i tak nie zamierzała tu wracać. Wzięła się za pisanie, co jakiś czas sprawdzając coś z tablicą. Nie zastanawiała się zbytnio, ani się nie starała. Chciała tylko napisać cokolwiek i wrócić do niezmąconego niczym okazywania światu niechęci. Nakreśliła, więc najszybciej jak się dało nazwisko swoje, mamy i wszystkich istotnych w jej życiu mężczyzn i mimo że zostało jej czasu na umieszczenie na pergaminie jeszcze ze dwóch podpisów, rzuciła to wszystko w cholerę.
Westchnęła patrząc jak Monte powoli zsuwa się pod ławkę po tej głupkowatej próbie podpowiadania. Nie żeby była na niego zła, w końcu ilość punktów jakie stracił nie była nie do nadrobienia. Niech małolat się uczy, że niektóre zachowania zwyczajnie się nie opłacają. Dla Sagi to było oczywiste. Nawet jeśli pamiętała, że Gemma pomogła jej kiedyś oddając składnik potrzebny na eliksiry, to teraz Ślizgonce nawet do głowy nie przyszło by się odwdzięczyć. Z resztą im szybciej z tych lekcji odsieje się idiotów i ignorantów tym lepiej. - No to masz problem - stwierdziła szeptem zerkając na Monte. Chociaż tak naprawdę nie oszukujmy się, podpowiadał dziewczynie o pięć lat starszej od siebie - musiał mieć jako taką wiedzę. Na pewno lepszą niż niektórzy obecni na lekcji. Masakrycznie niski poziom grupy mógł irytować, ale też podniósł odrobinę Sagę na duchu. Jeśli taka jest średnia, to nie będzie musiała zmieniać swoich przyzwyczajeń i poświęcać czas na naukę tego przedmiotu. No chyba że psor zdecyduje się uczyć ich czegoś naprawdę ciekawego. O tak, gdyby Saga dostała się na jakieś zajęcia dodatkowe dla wybitnie uzdolnionych, nie uczyłaby się już niczego innego. Słuchała uważnie tego co profesor mówi. Nigdy nie transkrybowała na język angielski, chociaż nie sądziła by miało to stanowić jakikolwiek problem. Jeśli dobrze zrozumiała mieli pisać literka po literce, co było zupełnie banalne. Na Islandii przy takich ćwiczeniach posiłkowała się fonetyką, no i używała raczej Futharku młodszego. Przystąpiła więc do tego, zupełnie nowego, zadania. Właściwie chciała wypisać całą swoją rodzinę, ale wtedy dotarło do niej, że przepisywanie tego samego nazwiska mija się z celem. Wpadła jednak na pomysł jak zgrabnie ominąć ten problem. Fairwyn powinien ogarniać jak wyglądają islandzkie nazwiska, prawda? Saga w to nie wątpiła. Chciała oddać kartkę pierwsza, ale zerknęła jeszcze do swojej sąsiadki i... ilość nazwisk odrobinę ją przeraziła. Musiała, po prostu musiała wypisać więcej. Przywoływała nazwiska postaci historycznych, które lubiła, osób, które podziwiała. W końcu przestała wybrzydzać i idąc kompletnie na ilość, wypisywała kogokolwiek. Jakoś w tamtej chwili nie przejmowała się jakością swojej pracy, nie do końca wierzyła, że może pomylić się na czymś tak prostym, ważniejszym było, że udało jej się być lepszą od Hat. Oddała swoją kartkę tuż przed końcem lekcji.
Widział rękę smarka z pierwszej ławki, ale go zignorował, chcąc dokończyć wątek. Przysłuchał się za to temu, co powiedział sam do siebie. - Zakładam, że wiedział pan, co pan robi, przychodząc na tę lekcję, panie Noir - nie ciągnął tu przecież nikogo na siłę. Zresztą on sam w jego wieku znał Futhark. Do tego płynnie posługiwał się 4 językami. Edgar nigdy nie uważał się za geniusza. Łatwość z jaką przyswajał nowe informacje wydawała mu się normą, do której nie dorastali otaczający go idioci. Nie zamierzał więc roztkliwiać się nad dużo młodszym od reszty chłopakiem. Wyjaśniwszy im wszystko (pobieżnie, żeby nie tracić więcej czasu), zajął się własną pracą. Szczęśliwie nikt nie zawracał mu głowy. Albo wszystko rozumieli, albo się go bali - okaże się przy sprawdzaniu prac. Liczba pergaminów na jego biurku powoli rosła, ale nie zwracał na nie uwagi, pogrążony w odczytywaniu hieroglifów. Wreszcie, kiedy lekcja miała się już ku końcowi, wstał i zabrał pracę tych, którzy jeszcze coś tam skrobali. Wrócił pod tablicę, przeglądając z grubsza wypociny uczniów. Tego też zrobić dobrze nie umieli, chociaż wszystko mieli podane na tablicy. Ktoś nawet zrobił z niego Emjara... Odłożył papiery i spojrzał na wgapiającą się w niego zgraję kretynów. - Sprawdzę wam to na... jutro - rozejrzał się szukając jakiejś ogarniętej twarzy, ale na próżno. Ponownie wybrał na chybił trafił - Demantur, w południe przyjdź do mnie do gabinetu, oddasz prace reszcie. Jeżeli będziecie mieli pytania lub wątpliwości, wiecie gdzie mnie szukać. Przypominam, że bez płynnej znajomości Starszego Futharku, możecie się na kolejnych zajęciach w ogóle nie pojawiać. Będę pytał. Przypomnijcie sobie również Futhork anglosaski i Młodszy Futhark, żebyśmy szybciej ruszyli do przodu. To wszystko, możecie iść. Usiadł za biurkiem, nie zwracając już na nich uwagi.
----------------------------------------- OCENY I UWAGI:
Monte - Zadowalający +3 dla domu:
Z Garetha wyszedł Ci Gara, a z Amelii Amelaja. W Limier też chyba powinna być Isa, ale to Ci i tak nie zmieni oceny. 5 nazwisk - 2 błędy + 4 bonusu
Ruth - Okropny +1 dla domu:
Sowilo masz w drugą stronę 3 nazwiska - 2 błędy + 1 bonusu
Zaciągnął się po raz ostatni i zgniótł papierosa na framudze drzwi. Kolejne 45 minut przyglądania się impotencji umysłowej. Najgorsze było to, że przejął tę zgraję idiotów w połowie roku. Jak on miał ich w kilka miesięcy przygotować do egzaminów, skoro co niektórzy studenci nie odróżniali nawet starszego i młodszego futharku? I tak mieli szczęście, że świat nie wymagał od nich zbyt wiele. Poziom zeszłorocznych owutemów był żałosny. Gdyby to od niego zależało wszyscy kopaliby rowy. Do klasy przyszedł piętnaście minut wcześniej i jak zwykle zostawił otwarte drzwi. Przetransmutował peta w guzik i schował do kieszeni marynarki. Kolejnym machnięciem różdżki wyczarował na tablicy pytania na dzisiejszą wejściówkę.
1. Scharakteryzuj krótko dowolny Aett 2. Znaczenie 5 dowolnych run starszego futharku 3. Które runy futharku starszego nie występują w futharku młodszym. 4. Wymień 3 znane artefakty, na których widnieją runy starszego futharku
Polecenia były tak banalne, że sam nie dowierzał, że pyta o to w „najbardziej zaawansowanej” grupie (tak właściwie nazywał ją „najmniej opóźnioną”). Powinien wyrzucać z klasy każdego, kto nie dostanie Wybitnego, ale nie chciał potem wysłuchiwać ich skarg. Usiadł za biurkiem, wyjął z szuflady średniej wielkości stos pergaminów i oddał się ich studiowaniu. Zapisane były jego notatkami sprzed blisko dwudziestu lat i dotyczyły znalezionej przez niego w tamtym czasie inskrypcji w jezyku, jak mniemał, alańskim. Wtedy odpuścił sobie tłumaczenie go. Pracując w teranie często odkładał różne badania, trafiając na jakiś ciekawszy temat. Teraz nareszcie miał dość czasu, by ponownie im się przyjrzeć. Tylko dlatego został nauczycielem – szkolna biblioteka była doskonałą bazą danych, jeżeli umiało się z niej skorzystać. Wchodzących do klasy uczniów jak zwykle witał tylko niedbałym skinieniem. Doskonale wiedzieli już, co mają robić. Mianowicie: odpowiedzieć na pytania, oddać pracę i nie przeszkadzając, czekać na rozpoczęcie lekcji.
---------------------------------------------- PROSZĘ SIĘ Z TYM WSZYSTKIM NA DOLE ZAPOZNAĆ I SIĘ STOSOWAĆ, BO POLECĄ GŁOWY!
MECHANIKA LEKCJI OPUŚCIŁA FORUM.
Wszystkie niedomówienia rozpatruję na Waszą korzyść. Jeżeli coś jest niejasne albo Wam nie pasi, to walcie na priv.
KOLEJNY ETAP: 11.05 między 00:24 a 1:56
Ostatnio zmieniony przez Edgar T. Fairwyn dnia Sro 1 Kwi - 11:05, w całości zmieniany 2 razy
Lekcje były ratunkiem od wszystkiego innego co mogło go spotkać poza nimi, dlatego Damon wbrew jakimkolwiek zasadom buntowniczego studenta, udawał się na lekcje z prawie entuzjazmem wypisanym na twarzy. Jeśli w ogóle można to nazwać entuzjazmem, czyli czymś pozytywnym. Chyba jeszcze nigdy się nie uśmiechnął przy większym gronie, ale to nie zawsze musi być jedyna dobra reakcja, zwiastująca zadowolenie, prawda? Nie znał Fairwyna. Nie wiedział jakie ma metody, ale był już na jego lekcjach. Nie przywiązywał wagi do zapamiętywania jaki jest nauczyciel. Miał uczyć i jeśli się zobowiązywał z tego obowiązku, nie było powodu, dla którego Damon miałby się interesować tym kimś. Idąc przez korytarz, czuł się jakby mrok w zamku, cienie pod kamiennymi sklepieniami się wydłużył i powiększył, jeszcze bardziej emanując tajemniczością i grozą. Damon szedł jeszcze szybciej niż zwykle, chcąc już być w sali. Czy się bał? Chyba. Klaustrofobia była coraz bardziej dotkliwa, w szkole niektóre korytarze były naprawdę małe, ustronne, które z odrobiną wyobraźni, którą chłopak niewątpliwie posiadał, mogły być straszne. Im mniejsze, tym miał większe wrażenie uścisku i zamknięcia. Drogi bez ucieczki. Lecz Damon miał gdzie uciekać i tym miejscem była sala. Dotarłszy do sali, przekroczył próg. Nikogo nie było, ale widząc minę nauczyciela, znaczyło to, że nie był za wcześnie, ani za późno. Po prostu wcześniej niż inni. Zajął ławkę w ustronnym miejscu, po prawej stronie, prawie na końcu i wyciągnął pióro z pergaminem. Przerzucił wzrok na tablicę, na której wypisane były zadania. Zmarszczył do siebie brwi i zamknął oczy, chcąc wrócić pamięcią do ostatnich lekcji. Czasami miał momenty olśnienia, które trwały wystarczająco, by napisać kilka prostych zdań na pergaminie. Zaczął od charakteryzowania jednego z trzech znanych mu Aett. Postanowił, że wybierze ten drugi, gdyż był jego zdaniem... najciekawszy? Czy można tak było określić coś tak bardzo nużącego jak runy? Cóż, na tle innych run, ta była nawet ciekawa. Dlatego chciał ją opisać. Zaczął od symboliki. Napisał wszystko co pamiętał, o tym co uosabiają te runy, tak naprawdę wszystko co miał napisać, zrobił to. Czas na drugie pytanie. One zmuszało go do większej refleksji, gdyż jak niektóre runy dobrze pamiętał, tak nie mógł powiedzieć, czy było ich pięć. 1. sôwilô - Słońce 2. ehwaz - koń 3. wunjô - radość 4. mannaz - człowiek 5... nad piątym miał wyraźne problemy, gdyż nie mógł sobie żadnej z run przypomnieć. W końcu wyciągnął z pamięci pewną runę, ale nie miał pewności do jakiego boga ona się odnosi, dlatego już nie chciał przedłużać więc po prostu napisał: ingwaz - bóg Tyr. Już miał w dupie czy jest dobrze, czy nie. Przeszedł do kolejnego pytania. Tutaj całkowicie odpadł, nie wiedział co ma napisać. Wiedział, że nie będzie najgorszy - zawsze są gorsi. Dlatego nie przejął się zbytnio, gdy przy zadaniu nr 3 zostawił puste miejsce. Czwarte było dla niego równie trudne co trzecie. szybko napisał o jednym 'artefakcie', a dokładnie o grzebieniu, na którym znaleziono najstarsze runy. Potem długo się zastanawiał co miałby napisać. Runy to nie jego przedmiot, straszna pamięciówka. Zapisał jeszcze o tabliczkach z grodziska Podebłocie, które zaliczały się do kamieni mikorzyńskich - zapamiętał to. Następnie zapisał o posągu Światowida, który również mógł być zaliczany do artefaktów. Już miał oddawać kartkę, gdy popatrzył jeszcze na zadanie drugie, a dokładniej na piątą runę. Nie był pewny czy jest dobrze, po prostu tego nie pamiętał. Czy zmienia? Szybko skreślił, napisał "Bóg Ing" i oddał Fairwynowi. Nie czuł się źle z tym, że nie potrafił wielu rzeczy na kartkówce. To było normalne, a dla nauczyciela na pewno przeciętne. Damon usiadł na swoim miejscu, czekając na dalszy przebieg lekcji.
Weszłam przed czasem do klasy w naprawdę świetnym humorze. Może i runy nie były moim ulubionym przedmiotem, ale na pewno były bardzo fascynujące, więc zawsze byłam do nich pozytywnie nastawiona. Przystanęłam w rogu i zmierzyłam nauczyciela wzrokiem. Pamiętałam go z dawnych lat kiedy to czwartą klasę spędziłam w Tecquali, a potem natknęłam się na niego w szóstej klasie w Trauzitz. Zawsze zastanawiałam się czy to nie dziwne, że po kolejnej zmianie szkoły znowu mnie uczy. Nie zaprzątałam sobie tym jednak głowy. Zerknęłam na tablicę i od razu wiedziałam co trzeba zrobić. Fairwyn chyba nigdy się nie zmieni. Mijając go lekko skinęłam głową i usiadłam gdzieś po środku sali. Wyjęłam kawałek pergaminu i nie zwlekając zaczęłam pisać odpowiedzi na pytania wypisane na tablicy.
Wejściówka:
1. Pierwszy Aett, ósemka Freya (od Fehu do Wunjo) opisuje początek tworzenia, pierwszy impuls, przenikanie ducha do materii, połączenie energii i siły ich egzystencję, narodziny uporządkowanego wszechświata. Ilustrują go pierwsze cztery runy. 2. fehu - bogactwo, żywy inwentarz wunjô - radość îsaz - lód gebô - dar sôwilô - Słońce 3. Fuþark młodszy zachował pierwotny układ znaków i ich podział na trzy grupy, z grupy pierwszej usunięto jednak dwie ostatnie runy, a z drugiej i trzeciej po trzy. Poza runą ᚢ doszło do redukcji znaków posiadających dwa pnie, ujednolicono też rozmiary run poprzez usunięcie lub przekształcenie run pozbawionych pnia. 4. Inskrypcje w futharku starszym znaleziono na artefaktach rozrzuconych między Karpatami a Laponią. Zwykle są to krótkie napisy na biżuterii, sprzętach albo broniach. Najczęściej znajdowano je w grobach albo na mokradłach.
Skończyłam pisać kartkówkę i krytycznie się jej przyjrzałam. Nie byłam pewna, czy moja odpowiedź na ostatnie pytanie była dobra. W ogóle nie wiedziałam czy dobrze to pytanie zrozumiałam, ale nie bardzo wiedziałam co innego napisać. Poprzednie lata z Fairwynem coś mi w głowie zostawiły, ale nie sprawiły, że byłam jakaś bardzo wybitna z run. Wzruszyłam ramionami i oddałam kartkówkę. Usiadłam z powrotem w ławce i zaczęłam bazgrać jakieś nic nieznaczące rysunki po kartkach podręcznika.
Kostki: 6 + 3 Bonusik: po 1 do każdej kostki Lotkowy edit: chyba po 2 do każdej kostki, bo dwa lata
Ostatnio zmieniony przez Bianca Zakrzewski dnia Pią 5 Maj - 11:15, w całości zmieniany 1 raz
Scott nie zwlekał długo, gdy zobaczył, że pojawiło się ogłoszenie o lekcji starożytnych run. Dawno już nie był u profesora Fairwyna, a ten nauczyciel (pomimo swojego jakże cudownego podejścia do uczniów), jakimś sposobem trafił do listy jego ulubionych. Lubił z nim lekcję, ponieważ był konkretny i się nie cackał. Zadowolony przywdział jeden z swoich lepszych stroi (czyli w sumie leciutko przerobiony mundurek, a miał ich kilka) i ruszył na lekcję, nie zwlekając ani chwili. Prędko dotarł do klasy i rozejrzał się, chcąc sprawdzić, ile uczniów już zawitało, ale ogarnęło go zdziwienie, gdy zobaczył, że tylko dwójka na razie siedzi w sali. Chociaż, to może on przybył za wcześnie? Przez chwilę zastanawiał się, z kim by usiąść, a następnie wybrał śliczną blondyneczkę, którą kojarzył tylko z widzenia. - Dzień dobry, panie profesorze - uśmiechnął się szarmancko do Edgara, na chwilę zatrzymując się przy jego biurku. - Wygląda pan dzisiaj bardziej olśniewająco niż zazwyczaj. Następnie skierował się w stronę dziewczyny, kładąc swoją torbę na ławce i usiadł koło niej, także obdarzając ją swoim lepszym uśmiechem. Zerknął na tablicę i prędko wyjął kawałek pergaminu oraz pióro, po czym zaczął pisać, zdając sobie sprawę z tego, że pewno nie odpowie na wszystko. Ale zawsze było warto spróbować. Jeszcze raz zerknął na profesora, przyglądając mu się paręnaście sekund, po czym zaczął pisać.
Kartkóweczka:
1. Trzeci Aett, ósemka Tyra (od Tiwaz do Othala) podlega bogowi Tyr. Ta ostatnia grupa zajmuje się wszelkimi siłami, które zostały dane ludziom przez bogów i prowadzą do transformacji. Trzeci Aett otwiera obraz kondycji ludzkiej. 2. gebô - dar haglaz - gradobicie perþô - grusza ôþalan - majątek berkanan - brzoza 3. Fuþark młodszy wyewoluował około 800 roku z fuþarku starszego, w toku przekształceń które doprowadziły do redukcji liczby liter z 24 do 16. Fuþark młodszy zachował pierwotny układ znaków i ich podział na trzy grupy, z grupy pierwszej usunięto jednak dwie ostatnie runy, a z drugiej i trzeciej po trzy. Poza runą ᚢ doszło do redukcji znaków posiadających dwa pnie, ujednolicono też rozmiary run poprzez usunięcie lub przekształcenie run pozbawionych pnia.
Na pierwsze trzy pytania odpowiedział bez problemu, bo czytał dużo na temat starożytnych run. Jednak czwarte pytanie go całkowicie zagięło, więc wolał nie napisać nic, niż palnąć jakąś głupotę. Niby mówi się, że lepsza jakaś odpowiedź niż żadna, ale coś czuł, że w przypadku Edgara by to nie przeszło. Odłożył pióro i oddał kartkówkę, a kiedy wrócił do ławki, wyjął malutki kawałek pergaminu, po czym naskrobał na nim ”Jestem Scott” a następnie podsunął go dziewczynie koło siebie, uśmiechając się delikatnie.
Spod czarnego kapturu wyjrzała jej młoda twarz. Spojrzeniem wędrowała po uczniach oraz samym nauczycielu, który chyba oczekiwał czegoś więcej, niż spania na lekcji. O runach... wiedziała niezbyt wiele, no może trochę, aczkolwiek czy to pozwoli jej się utrzymać w klasie? Pokręciła głową, jednocześnie zdejmując kaptur i patrząc jak zaczyna się formalna wejściówka. Usiadła na starym miejscu - gdzieś w kącie, by ledwo zauważona, mogła zacząć pisać. Zamknęła oczy, przystawiła pióro do kartki i... Cała wiedza zgromadzona przed laty zaczęła do niej napływać. Była pilną uczennicą, przez co niewiele jej brakowało do tych wybitnych... Jak będzie tym razem? Pewności nie miała, bowiem w punktowaniu mogła się pomylić. Wystarczyła inna litera, przekręcona nazwa, a już mogła mieć wyzerowane zadanie. Wzięła wdech, zmarszczyła czoło, jednocześnie otwierając zmęczone życiem oczka.
Wejściówka:
1. Pierwszy Aett, inaczej ósemka Freyi opisuje początek tworzenia, przenikanie ducha do materii, pierwszy impuls, połączenie energii i siły ich egzystencję, również narodziny uporządkowanego wszechświata. Pierwsze cztery runy są jego ilustracją. Fehu symbolizuje pierwotny ogień Muspellheimu, a uruz wieczne lody Niflheimu. Te dwa światy są pod każdym względem przeciwstawne, ale wszystko, co istnieje urodziło się w wyniku zetknięcia ognia z lodem.
3. W młodszym nie występują: kaunan, gebô, wunjô, haglaz, jera, îgwaz, perþô, ehwaz, mannaz, ingwaz, dagaz, ôþalan
4. Artefakty: Grzebień z Vimose, brakteat Vadstena, kamień Kylver w Gotlandii
Pisała dalej i tak do chwili, w której skończyła. Po odłożeniu pióra, zgrabnie wstała, oddała swój pergamin, po czym wróciła na miejsce. Lekkim skrzypnięciem krzesła, oznajmiła, że usiadła, choć odgłos został wydany całkowicie przypadkowo. Jeszcze rzuciła okiem w kierunku psora, sprawdzając czy nie chce Ślizgonki wyrzucić z klasy, po czym oddała się w pełni rozważaniom swojego umysłu. Jej problemy jeszcze się nie skończyły, co było równoznaczne z rozważaniem ich podczas każdej wolnej chwili. A teraz, korzystając z okazji, znalazła moment, gdy otaczający świat zmienił się w nic nieznaczący drobiazg, a to co siedziało gdzieś na tyłach jej głowy, całkowicie przesłoniło jej oczy. Dla Maddie nastała ciemność, również zapanowała kompletna cisza - zniknęła, choć jej postać ciągle zakotwiczona na zajęciach z run, uważała, by nie podpaść Edgarowi.
Pojawienie się na lekcji run było dla Tequili punktem honoru, w końcu był to jeden z jej ulubionych przedmiotów, znajdujący się tuż po historii magii. Evermore stale miała jednak wrażenie, że jej wiedza w tym temacie była wybrakowana, że mogłaby postarać się jeszcze bardziej. - Dzień dobry, profesorze - przywitała się entuzjastycznie. Fairwyn miał opinię nauczyciela, z którym chwilami trudno się współpracowało. Nic dziwnego - nikt nie lubił być traktowany jak idiota. Ale po lekcji z Crainem, Tequila nawet doceniała ten jego chłodny sposób bycia. Zresztą, przy nim każdy był milusi jak puszek pigmejski. Poza tym, Fairwyn miał jedną, zasadniczą zaletę- lubił porządek i wytyczał sztywne zasady, których należało się trzymać. Pewna schematyczność - taka jak choćby standardowa wejściówka - dawały uczniom czuć się bezpieczniej na jego lekcjach. Czy złudnie? Być może. Tequila ostatecznie usiadła obok nieznanej jej dziewczyny (@Maddie Armstrong), której z początku nawet nie zauważyła. Stwierdziła, że zawsze przyjemniej jest mieć kogoś obok siebie na lekcji, nie zważając, że dziewczyna takie odosobnienie wybrała. Pieczołowicie rozłożyła na swojej ławce przybory, w międzyczasie szukając w pamięci wiadomości, które mogłyby się przydać i dopiero wtedy zaczęła pisać kartkówkę.
kartkóweczka :
1. Trzeci Aett, ósemka Tyra (od Tiwaz do Othala) podlega bogowi Tyr. Zajmuje się wszelkimi siłami, które zostały dane ludziom przez bogów i prowadzą do transformacji. Trzeci Aett otwiera przed nami obraz kondycji ludzkiej. 2. fehu - bogactwo, żywy inwentarz naudiz - potrzeba, niedostatek tîwaz - bóg Tyr mannaz - człowiek ôþalan - majątek, spuścizna, ojczyzna 3. Fuþark młodszy zachował pierwotny układ znaków i ich podział na trzy grupy, z grupy pierwszej usunięto jednak dwie ostatnie runy (gebô i wunjô), a z drugiej i trzeciej po trzy (perþô, algiz, sôwilô, ingwaz, dagaz i ôþalan). 4. brakteat Vimose, kamień Kylver w Gotlandii
Ciche skrzypnięcie krzesła dziewczyny oznajmiło Tei, że najwyższy czas kończyć wejściówkę. Coś jej się z tymi artefaktami pokręciło. A i do trzeciego pytania miała pewne wątpliwości. Obawiała się, że napisała za mało... Mimo to poszła oddać pracę profesorowi. Nie zależało jej na samych wybitnych, a na wiedzy. Przecież na porażkach też dobrze się uczyło! Kiedy wróciła, rzuciła spojrzenie na nieznajomą, ale była ona chyba zbyt zajęta swoimi myślami, by podchwycić wzrok Time. Gryfonka otworzyła więc podręcznik do run i zaczęła go przeglądać, co trochę czasu przerywając panującą ciszę szelestem kartek.
Wszedł do dużej, ciemnej i ponurej sali. Tutaj z sufitu zwisały ciężkie kandelabry, a przed tablicą na kamiennej podłodze pusta przestrzeń poznaczona była wyrytymi w posadzce runami. Ławki były ustawione w trzy rzędy i nawet uczniowie siedzący na końcu sali dobrze widzieli tablice, zapisane runicznym pismem, jakie wisiały na ścianach. Tablice ów wywoływały wspomnienia, dotyczące pierwszych zajęć z tego przedmiotu. Polegały one na nauce ów trudnego pisma i zapamiętywaniu, co oznaczają dane symbole, gdyż każdy z nich posiadał własne znaczenie i do każdego przypisane było inne słowo. Zapamiętanie sensu i wymowy tych wszystkich znaków nie było rzeczą prostą ani łatwą. Do perfekcyjnego opanowania tego starożytnego pisma i jego znaczeń potrzeba było lat. Zajęcia z tego przedmiotu były ciekawe, choć nie raz trudne do zrozumienia. Młodemu Hamiltonowi najszybciej udało się opanować przenoszenie owego symbolicznego pisma na woskowe tabliczki bądź pergamin, ze względu na wrodzony talent do kaligrafii. Trudniejszą rzeczą okazało się natomiast zapamiętanie znaczeń tych wszystkich znaków, w większości będących bardzo do siebie podobnych. Ogólnie rzecz biorąc, mało który uczeń osiągał zadowalające wyniki z tego przedmiotu, gdyż były to najtrudniejsze zajęcia w szkole obok numerologii. Mimo wszystko chłopak jak zawsze był pewny siebie, pokładając całkowitą wiarę i ufność w swoje możliwości. Wszedłszy do sali, przywitał siedzącego przy biurku profesora skinieniem głowy, po czym zajął miejsce w pierwszej ławce środkowego rzędu, gdzie zwykł zawsze siadać i po wyciągnięciu potrzebnych przedmiotów, zajął się przepisywaniem zadań z tablicy. Następnie zaczął udzielać na nich odpowiedzi. Wiedział, że tego nauczyciela nie tak łatwo usatysfakcjonować, ale na szczęście zadania nie były zbyt trudne, toteż zdołał udzielić na nie następujących odpowiedzi:
1.Trzeci Aett, ósemka Tyra podlega bogowi Tyr. Ta ostatnia grupa zajmuje się wszelkimi siłami, które zostały dane ludziom przez bogów i prowadzą do transformacji. Trzeci Aett otwiera obraz kondycji ludzkiej. 2.ehwaz- koń algiz- łoś berkanan- brzoza mannaz- człowiek dagaz- dzień 3. Fuþark młodszy zredukował liczbę liter z 24 do 16. Zachował pierwotny układ znaków i ich podział na trzy grupy, z grupy pierwszej usunięto jednak dwie ostatnie runy, a z drugiej i trzeciej po trzy.
Na ostatnie pytanie nie potrafił udzielić odpowiedzi. Nie umiał też wskazać, które konkretnie runy zostały usunięte po redukcji, ale sądził, iż udzielił w miarę satysfakcjonujących odpowiedzi, a że czas na pisanie kartkówki już się skończył, toteż oddał profesorowi swoją kartkę, z nadzieją, iż otrzyma w miarę wysoką ocenę.
KOSTKA: 6, 1
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Fire wiedziała, że na kolejnej lekcji musi się koniecznie pojawić. Nie chodziło o to, że przypomniała sobie, jak bardzo lubi runy i studiowanie przeróżnych języków, zwłaszcza starożytnych. Nawet kiedy ostatnio się nudziła, zamiast pójść pobiegać, została, żeby poczytać książkę, którą wcześniej widziała u Edgara w gabinecie, a która traktowała o jednym z najstarszych sposobów zapisywania run. Blaithin na lekcję szła w wyjątkowo dobrym humorze - postanowiła się niczym nie przejmować. Pozwoliła sobie odpuścić zakładanie czarnej szaty, wybrała po prostu mugolską koszulkę z nazwą czarodziejskiego zespołu rockowego, a do tego porwane, czarne jeansy. Nie zabrała Ignis, bo pamiętała, że na ich pierwszej lekcji musiała latać w tę i z powrotem do dormitorium. Zamierzała skupić się w pełni na zajęciach, chociaż nie wiedziała, czy nie udawać tym razem kompletnej łamagi, żeby łatwiej było przekonać profesora. Fire wszystko to traktowała jak grę, wręcz zabawę, która mogła się skończyć tragicznie dla dziewczyny. Szkoda, że w ogóle jej to nie obchodziło. - Dzień dobry! - rzuciła z szerokim uśmiechem, odgarniając rude włosy na plecy. Wejście musiało robić jak najlepsze pierwsze wrażenie na osobach, których nie znała. Jakoś tak Fire miała ochotę być pełną energii osobą tego dnia, nawet jeśli w środku była bardzo spięta. Na chwilę przestała myśleć o swojej przyszłości, o truciźnie i wszelkich nieprzyjemnościach. Wzrok Szkotki padł na Fairwyna, jak zwykle z twarzą, która wyrażała tyle co "cały świat może mnie pocałować w tyłek". Chciałby. Rozejrzała się po klasie, machając do Bianci i Maddie, obok której chciała usiąść, ale znajdowała się zbyt daleko nauczyciela. Westchnęła, widząc, że z jej przyjaciółką nadal nie jest najlepiej. Przeszła swobodnie na sam przód, patrząc na jakiegoś Ślizgona w pierwszej ławce (@Bocarter Hamilton). Kojarzyła chyba jedynie jego nazwisko. Pozwoliła sobie poprawić odznakę prefekta. - Podsuniesz się odrobinę? - spytała bez cienia jakiejkolwiek uprzejmości w głosie, po czym po prostu siadła naprzeciwko Edgara. Blaithin odchyliła się na krzesełku i zmarszczyła brwi, patrząc na pytania zapisane na tablicy. Wydawały się proste jak bułka z masłem. - Namyślił się już pan co do udzielenia mi korepetycji? Nie narzekam, co prawda, na ostatnią wizytę w gabinecie, ale i pan i ja cenimy swój czas. Delikatnie się uśmiechnęła, czekając na reprymendę albo ripostę. Oczywiście, dostała od niego jasną odpowiedź wcześniej. Bez praktycznie żadnej szansy na zmienienie zdania Fairwyna. Mimo to dalej chciała pomęczyć profesora. Zabrała się więc za tę całą wejściówkę, chyba że ją wywalił. He.
Fire Dear,
Gryffindor VII rok
1. Pierwszy Aett, czyli Ósemka Freya, stworzony jest z pierwszych ośmiu run (począwszy od Fehu, zakończywszy na Wunjo). Symbolizuje narodzenie wszystkiego co istnieje, stworzenie świata, który powstał z połączenia ognia i lodu. Ma związek z energią, siłą i pierwszym impulsem. 2. Thurisaz - gigant, olbrzym Raido - jazda, podróż Isaz - lód Naudiz - potrzeba, niedostatek Mannaz - człowiek 3. Gebo, Wunjo, Jera, Perþo, Algiz, Ehwaz, Dagaz, Othalan 4. Pierścień z Pietroassy na Rumunii, Skuwka Thorsberg (około. 200 r.n.e), Grzebień z Vimose, Kamień Kylver w Gotlandii.
Kostki: 1, 1 Bonus: +2 za obecność na poprzedniej lekcji
Ostatnio zmieniony przez Blaithin "Fire" A. Dear dnia Sro 10 Maj - 21:13, w całości zmieniany 2 razy
Edgar T. Fairwyn
Wiek : 48
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : kamienny, lekko znudzony i pogardliwy wyraz twarzy
Zajęty materiałami ze Scytii, prawie nie zwracał uwagi na zbierających się w klasie uczniów. Tylko od czasu do czasu podnosił głowę, żeby sprawdzić, czy żaden geniusz nie wpadł na pomysł, żeby ściągać na wejściówce. Po miesiącu tresury większość zdołała zorientować się, że w kontaktach z Edgarem najlepiej było udawać, że się nie istnieje. Oczywiście zawsze musiał znaleźć się jakiś cep, dla którego ta prosta zasada była zbyt skomplikowana... Powoli podniósł wzrok na @Scott A. S. Savage. Rzadko zdarzało się, żeby jego oczy wyrażały coś więcej niż zwykłą dla niego irytację pomieszaną ze zmęczeniem, a jednak teraz na moment widać w nich było głównie zdezorientowanie. Czy on się przesłyszał, czy ten chłopak naprawdę był aż takim idiotą? Nie potrzebował dłuższej analizy – z jego zmysłami wszystko było w porządku. Głupota młodzieży natomiast nie znała granic i jedyne czego nie rozumiał, to tego, że nadal się do tego nie przyzwyczaił. Nie skomentował wypowiedzi Krukona. Wysłał mu natomiast dość czytelne spojrzenie, mówiące mniej więcej: "Jeszcze jedno słowo i będziesz błaznował za drzwiami". Właściwie oczy były jedyną częścią Edgara, która nie utraciła jeszcze umiejętności obrazowania emocji. Oczywiście, że Savage nie był odosobnionym przypadkiem odmóżdżenia. Po chwili spokoju do klasy weszła ruda Dear. Powinien był wywalić ją zaraz po tym jak przekroczyła próg klasy. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie będzie umiała się zachować. To, że wyprowadzi go z równowagi było wyłącznie kwestią czasu. Formalnie nie mógł jednak skrócić całego procederu i wykluczyć jej z lekcji "bez powodu". W uproszczeniu, musiał zachowywać się tak, jakby każdego z uczniów spotykał po raz pierwszy. Zupełny bezsens i strata czasu. Z Dear zamierzał postąpić tak jak ze wszystkim, co go irytowało, czyli ignorować tak długo, jak było to możliwe. Nie słuchał więc zupełnie tego co mówiła. Nie odwracając wzroku od swoich pergaminów, zwrócił jej tylko uwagę, gdy usiadła obok Hamiltona. - Panno Dear, przypominam, że pani miejsce jest najbliżej w drugiej ławce. Ostatnie czego potrzebował, to jej paluchy wędrujące po raz kolejny między jego materiałami.
---------------------------------------- Fire: masz pięć postów żeby się przesiąść. Potem wkraczam do akcji.
Lekcja oczywiście jeszcze się nie zaczęła. Standardowo będę się wtrącać, jeżeli ktoś mnie sprowokuje ;p Instrukcje w pierwszym poście.
Co jakiś czas do klasy wchodził nowy uczeń, ale nie bardzo zaprzątałam sobie tym głowę. Nie podniosłam wzroku nawet kiedy ktoś odezwał się do nauczyciela, ani wtedy kiedy jakaś osoba obok mnie usiadła. Zajęłam się sobą czekając na dalszy ciąg lekcji. Nie miałam pojęcia co mi wyjdzie, ale bazgrałam po podręczniku chyba jakieś kwiatki. Uniosłam brwi gdy ktoś podsunął mi pod nos karteczkę. Wzięłam ją w dłoń i przeczytałam „jestem Scott”. Nie wierzyłam własnym oczom. Po pierwsze jeśli Fairwyn nas przyłapie to nawet to, że mnie kiedyś uczył mnie nie uratuje. Z drugiej strony lepiej tak niżeli miałabym zacząć gadać. Podniosłam wzrok i zlustrowałam chłopaka wzrokiem. Był ciekawej urody, co więcej, w ogóle go nie kojarzyłam. Nie przejęłam się tym za bardzo, wyglądał na starszego i nawet nie byliśmy z jednego domu. Postanowiłam mu odpisać. „Cześć Scott, jestem Bianca.” napisałam i uśmiechnęłam się podsuwając mu świstek pergaminu. Nie wiadomo skąd, ale nagle naszła mnie ochota nabazgrania kota. Ponowiłam zapełnianie kartek podręcznika, tym razem bajkowym kotem. Gdybym mogła używać kolorów, jego oczy byłyby złote. Podniosłam oczy gdy do pomieszczenia wtargnęła Fire. No tak, nie mogło jej zabraknąć na tej lekcji. Parsknęłam na jej słowa, a kiedy uzyskała odpowiedź nauczyciela, moje usta rozciągnął szeroki uśmiech. Fairwyn był jedną z nielicznych osób, które jakoś sobie radziły z Fire.
Peter dalej nie wiedział co go podkusiło, żeby wybrać się na runy. A może wiedział? Traktował to jako wykład fakultatywny, nie wnoszący za wiele do jego magicznego jestestwa, ale poszerzający ogólną wiedzę.
Po wejściu do sali Peter skierował się się do pustej ławki przy ścianie, po środku sali. Nie wyciągał nawet pergaminu, chciał tylko posłuchać. Oj gdyby ktoś zobaczył jego minę kiedy ten śmierdzący palonym tytoniem typ zaczął lekcję wejściówką. I to jeszcze w jakimś dziwnym języku. Jak ja mam odpowiedzieć na pytania jeżeli nawet nie rozumiem połowy padających w nim słów. Z szacunku dla siebie jak i Fairwyna uznał, że najlepiej będzie oddać puste kartki. Za nic jednak w świecie nie miał zamiaru dać się wyrzucić z sali.
- Panie profesorze - zwrócił się w stronę @Edgar T. Fairwyn - ja zostaję. Nie ma mowy żebym zrobił sobie kolejne zaległości. A po lekcjach niech mi Pan daje szlabany, wysyła do dyrektora. Bez znaczenia. - Peter po cichu liczył, że nauczyciel doceni jego nastawienie. W innym wypadku, cóż konsekwencje pewnie nie będą za przyjemne, ale usunąć z lekcji da się go co najwyżej siłowo.
Kostki: 1+2 Kuferek: 1 czyli też bez bonusu, innych bonusów brak
Blaithin 'Fire' A. Dear
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Zazwyczaj obojętne było Fire, czy ktoś ma na nią wyjebane czy może wprost przeciwnie. Ale u Fairwyna jego chłód i beznamiętność były wprost doprowadzające do szału. Na całe szczęście, Gryfonka potrafiła trochę kontrolować swoje emocje, bo tego była uczona od dzieciństwa. Rzuciła więc tylko nauczycielowi rozgniewane spojrzenie i podniosła się. - Jasne. - czuła, że będzie jakoś o tym zapominać. Dziwne, że w ogóle słuchała się Edgara, ale tylko przemieliła w ustach krótkie przekleństwo. Przeszła między ławkami, żeby siąść nie w drugim rzędzie, ale obok jakiegoś chłopaka (@Damon I. S. Shyverwretch), którego kojarzyła z eliksirów, bo też się na nich znał. Bystrym spojrzeniem zarejestrowała, że jej przyjaciółka pisze z kimś liściki i przewróciła oczami. Co też znowu wymyśliła? Fairwyn na pewno szybko zauważy ich poczynania. Usłyszała też słowa Borthwicka co do tego, że nie opuści klasy, a wtedy już otwarcie parsknęła śmiechem. Odchyliła się na krzesełku, zerkając na Krukona obok od niechcenia. Fire nie odzywała się jednak, nerwowo obracając w dłoniach pióro i stukając nim co jakiś czas o ławkę.
Harriette Wykeham
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168
C. szczególne : za duży, powyciągany wełniany sweter na grzbiecie, łańcuszek z obrączką na szyi
Weszła do klasy akurat, kiedy Fairwyn wypraszał z niej jakiegoś chłopaka. Normalka. Póki co nie martwiła się tym, jak bezlitosny był dla tych, którzy czegoś nie wiedzieli, bo nadal zajmowali się podstawami. Co prawda profesor narzucił szalone tempo, ale i tak przerabiali jeszcze materiał sprzed SUMów, na których jakby nie patrzeć dostała Wybitny. Usiadał samotnie w trzeciej ławce (blisko, ale nie na tyle, żeby rzucać się w oczy). Na ostatniej transmutacji przekonała się, że to bardzo dobra taktyka - nic jej nie rozpraszało, a przed wszystkim nie korciło jej, żeby z kimś pogadać. Bez ociągania się napisała dość łatwą kartkówkę i zaniosła pracę na biurko nauczyciela. Jak co lekcję miała nadzieję, że chociaż na nią spojrzy, ale on znowu zajęty był własnymi sprawami. Nie znała alfabetu, który odczytywał. Wyglądał na jakiś wschodni, ale nie miałaby odwagi zapytać. Zaciekawiona złapała, krótką zawiechę, z której wyrwał ją nieznaczny ruch profesora. Nie oderwał wzroku od swoich notatek, wyciągnął tylko rękę w stronę jej pracy, którą nadal ściskała w ręce. Ettie zaparło dech w piersi. To był jak dotąd najbardziej osobisty kontakt jakiego doświadczyła ze swoim mistrzem. Zmieszana tym, oddała mu szybko kartkę i rumieniąc się podreptała do ławki. Położyła się na blacie, obserwując nauczyciela i wyobrażając sobie, że jednak spytała go o tajemniczy język. A on by jej odpowiedział i zaczął wszystko tłumaczyć. I wszyscy w klasie by znikli, a on zaproponowałby jej udział w badaniach i ona mogłaby mu dostarczać materiały z terenu, i razem by je studiowali, i byłaby taka jak on, i byłoby tak super...
--------------------------------------
Odp.::
1. Pierwszy Aett, ósemka Freya (od Fehu do Wunjo) opisuje początek tworzenia, pierwszy impuls, przenikanie ducha do materii, połączenie energii i siły ich egzystencję, narodziny uporządkowanego wszechświata. 2. Haglaz - grad, Ansuz - jeden z Asów, Raido - podróż, Isaz - lód, Ehwaz - koń 3. Gebo, Wunjo, Jera, Igwaz, Pertho, Ehwaz, Dagaz, Othalan 4. Kamień z Kylver, amulet z Lindholm, spinka z Pforzen
Ostatnio zmieniony przez Harriette Wykeham dnia Czw 11 Maj - 3:04, w całości zmieniany 1 raz
Jeśli kilka miesięcy temu ktoś powiedziałby Ruth, że większość swoich kwietniowych wieczorów będzie spędzała studiując runy, to chyba umarłaby ze śmiechu. Celowo bojkotowała ten przedmiot, co w jej mało ekstrawertycznym charakterze oznaczyło tyle co uczenie się zupełnego minimum potrzebnego do zaliczenia. Niczego więcej. Chciała być analitykiem, a nie specjalistą od jakichś śmiesznych znaczków wyrytych w kamieniach, poza tym jej matka aż się trzęsła, żeby jej córka miała świetne stopnie z tego przedmiotu, bo przecież nie wyobrażała jej sobie nigdzie indziej, niż w Wizengamocie. No jasne. A jednak. Ruth doprawdy obśmiałaby bez skrupułów każdego, kto powiedziałby jej, że będzie siedziała nad runami więcej niż nad zaklęciami, a co robiła przez ostatni miesiąc? Prawie wydarła dziurę w jednym z najsłynniejszych zabytków starszego futhraku. Nie dosłownie oczywiście, ale jej ciekawski charakter i fakt, że poszukiwania były ściśle związane z –jednak- zaklęciem sprawiły, że chcąc nie chcąc stała się specjalistką w tej wąskiej dziedzinie. I naprawdę już jej bokiem wychodziły te zapisy, ale przynajmniej znalazła to, czego szukała. Nic nie może równać się z satysfakcją rozwiązania zagadki. Dziewczyna kochała zaklęcia prawdziwą i szczerą miłością, a ciekawe sprawy do rozgryzienia, które dotyczyły zaklęć, były dla niej czymś, co traktowała ze szczególną aprobatą. Dlatego chciała być analitykiem. I dlatego poświęciła wiele nocy, żeby rozpracować tę sprawę. Udało się, a zwycięstwo było najsłodszą nagrodą. Trudno ukryć, że wszystkie pytania, które zapisał nauczyciel przerobiła przez ostatni miesiąc chyba ze sto razy, dlatego chcąc mieć na lekcji święty spokój doszła do wniosku, że grzecznie odpowie na każde. Jej priorytetem na lekcjach run nie były teraz oceny, tylko ten mistyczny święty spokój, a wiedząc, do czego zdolny jest profesor wolała być średniakiem nierzucającym się w oczy, bo to zawsze się opłaca. No, może nie zawsze, ale całkiem często. Dosiadła się do Harriette, nie do końca zauważając jej rozanielony wzrok i w całkiem sprawnym tempie zapisała odpowiedzi, oddając je zaczytanemu Fairwynowi. Już właściwie wyrzuciła z pamięci ich ostatnie przypadkowe spotkanie, więc oprócz nieznacznego skinięcia na przywitanie nie wykonała praktycznie żadnego innego ruchu. Żadnej otwartej książki, nic. Święty spokój - najważniejsze. Mimo wszystko, podświadomość zrobiła swoje i jej odpowiedzi były – co najmniej – zastanawiające. A przynajmniej wskazywały jednoznacznie na kilka faktów, ale właściwie nie była to żadna tajemnica, więc nawet jeśli dziewczyna by to zauważyła, to raczej nie zaprzątałaby sobie głowy martwieniem się o to.
kostki:4,4 na poprzedniej lekcji: byłam praca oddana edit special: NIE JEST na niej napisane "Panie Boże zapłać" XD
Ostatnio zmieniony przez Ruth Wittenberg dnia Wto 9 Maj - 23:50, w całości zmieniany 1 raz
Zachciało mi się. cholera jasna, ambicji... Przecież doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie może rozdzielić swojej uwagi po równo na każdy przedmiot, bo nie było takiej najmniejszej możliwości, by dał radę być ze wszystkiego dobry. To nie miało najmniejszego sensu. Dlaczego więc, wiedząc o tym, wciąż starałsię nie omijać żadnych zajęć? I czemu, cholera, czuł się najzwyczajniej na świecie źle, jeśli przed przyjściem na takowe, nie powtórzy chociażby powierzchownie materiału? Ostatnie, czego potrzebował w życiu, to łatka jakiegoś kujona czy innego dupolepa! Z drugiej strony, wolałby już to od upośledzającej niewiedzy. Lubił tłumaczyć się swoją przynależnością do tych mądrych, rzucać lekko, wzruszając ramionami, że to właśnie dlatego nie potrafi sobie odpuścić nawet ten jednej jedyny raz, chociaż swoje skupienie próbuje ulokować najbardziej w jednym miejscu. Cenił wiedzę za bardzo, żeby zaprzepaścić jakąkolwiek dawaną mu szansę? Nawet jeśli z runami nijak nie wiązał własnej przyszłości, miło byłoby mieć blade pojęcie o co chodzi. Jak z każdą inną wiedzą, mogła przydać się w najmniej oczekiwanym momencie, kto by to raczył wiedzieć. Ostatnie zajęcia przegapił, niestety; już nie pamiętał dlaczego go nie było, ale pozostawało mieć nadzieję, że poradzi sobie mimo zaległości. Może. Liczył na łut szczęścia i własny intelekt? Żeby się tylko nie przejechał, zwłaszcza na tym ostatnim, cholera, bo napady głupoty ostatnio miał notorycznie. Hey ho, let's go? - jak śpiewali The Ramones, zmierzyć się z wejściówką czas zacząć. Tabula rasa. Dosłownie, czysta, nie zapisana karta, zarówno przed nim, jak i w jego głowie. Trochę jakby przekładnie w jego głowie pordzewiały od dawnego nie używania i teraz potrzebował dłuższej chwili na zebranie myśli.. Właściwie warunki panujące w sali były bardzo ku temu przychylne! No, prawie. Prócz.. Tego chłopaczka, jak on miał.. Peter? Chyba? Który wyraźnie chciał zginąć, bawiąc się w honorowego rycerza? Poświęcił mu tylko tyle uwagi, ile zajęło uniesienie brwi, a potem.. W jego głowie mignęło słówko ehwaz, związane z koniem właśnie. Mózgownica ruszyła. Hallelujah. Co prawdaż zupełnie nie w odpowiedniej kolejności, skacząc od jednego zadania do kolejnego i powodując tym samym ogromną dezorganizację na pergaminie Sheridana, ale oprócz tego.. Mannaz to człowiek! Początkowa rezygnacja własną pustą głową okazałą się być zupełnie bezpodstawna. Wystarczył jeden, dobry kopniak, by przypomnieć sobie wiedzę z notatek. Dagaz-dzień. Thurisaz-gigant. W pewnym momencie musiał powstrzymać krótkie parsknięcie, rozbawiony po pierwsze faktem, że w drugim zadaniu przypominał sobie same nazwy kończące się na -az, po drugie tym, że losowe informacje dotyczące Ósemki Tyra, pojawiały się w jego głowie na przemian z zestawianiem młodszego futharku ze starszym. Bądź tu człowieku mądry. Oddając kartkę modlił się do wszystkich bogów na niebie i ziemi, żeby to, co napisał, miało jakikolwiek sens.. Albo żeby chociaż Fairwyn szanował połowiczne punkty, czy może uznał niektóre gryzmoły za próbę wyrysowania niektórych runów, traktując jako dodatkowy wysiłek? Z drugiej strony, czym on się przejmował.. Algiz to łoś. Dlaczego zapomniałem o łosiu? Teraz mógł tylko strzelić cichego facepalma i pozostać w tej pozycji, dopóki lekcja się nie zacznie. Porażka.
Kości: 6+4 = 10
Edgar T. Fairwyn
Wiek : 48
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : kamienny, lekko znudzony i pogardliwy wyraz twarzy
Dear na szczęście wykazała się rozsądkiem i bez gadania opuściła pierwsza ławkę. Może jednak coś tam docierało do jej małego móżdżku. Dziś jednak w jego klasie najwidoczniej miał miejsce zlot kretynów. Podniósł zirytowany wzrok na @Peter Borthwick. Gdzie takich bezczelnych darmozjadów produkowano? Trudno powiedzieć, co sobie smarkacz wyobrażał. Edgar był pewien, że nie wiedział go na poprzednich lekcjach, to jednak w ogóle nie usprawiedliwiało go w jego oczach. Czy naprawdę trzeba być geniuszem, żeby domyślić się, że na lekcję wypadałoby przyjść z wiedzą z poprzednich. Czekał tylko, aż na lekcji pojawi się ktoś nieznający nawet łacińskiego alfabetu i będzie się domagał nauk. Wcale by się nie zdziwił… - Pan sobie żartuje? – zapytał jak zwykle spokojnym i do bólu wręcz chłodnym głosem – Bez podstaw, o które pytam na tablicy i tak nic pan nie wyniesie z tej lekcji - spojrzał na jego pustą kartkę, nawet się nie raczył podpisać. A może to i dobrze, szkoda drzew na takich dyletantów – Jeżeli tak bardzo zależy panu na nadrobieniu materiału, nich pan porozmawia z czwartoklasistami. Powinni mieć to w małym palcu. A teraz do widzenia. Wcisnął mu w dłoń jego pusty pergamin i wrócił do alańskiego. Stosik prac odkładanych na jego biurko powoli się powiększał, ale nie miał ochoty jeszcze do niego zaglądać. Od czasu do czasu go tylko wyrównywał. ---------------------------------------------------- Jakie to jest chujowe, ale mój mózg już nie pracuje.
Peter, masz czas do północy, żeby opuścić klasę. Potem uwalniam Krakena.
Lekcja nadal się nie zaczęła. Instrukcje w pierwszym poście. <- moje ulubione zdanie ;p
Uśmiechnął się szeroko, widząc spojrzenie profesora Fairwyna. Doskonale wiedział, na co się naraża, odzywając się do niego, ale jakoś niezbyt go to teraz obchodziło. Był w nastroju do odwalenia czegoś porządnego, lecz musiał poczekać na dobrą okazję, by zostać co najwyżej wyrzuconym z klasy. Zerknął na dziewczynę koło siebie, kiedy ta zrobiła zdziwioną minę na podsuniętą jej karteczkę i ledwo powstrzymał się od śmiechu. Nie odwrócił od niej wzroku, gdy ta lustrowała go wzrokiem i dalej przyglądał się, gdy odpisywała na jego króciutką wiadomość. Naprawdę była ładna i w sumie trochę żałował, że wcześniej jej nie wypatrzył - ale chyba była młodsza i do tego nie byli z tego samego domu. Z tego, co się orientował (choć w dużej mierze zgadywał), to dziewczyna była Gryfonką, a on jakoś tak większej styczności z uczniami domu Lwa nie miał. Wydawało mu się urocze to, że zapełniała strony podręcznika kwiatkami, czy tam innymi bazgrołkami. Uśmiechnął się jeszcze szerzej, gdy odpisała na jego wiadomość i zerknął na kawałek pergaminu, unosząc leciutko brew do góry. Bianca? Ciekawe imię… Pytanie, czy właścicielka tego imienia była tak samo interesująca jak ono? Znowu zerknął na to, co robi blondynka i pokręcił delikatnie głową, widząc jak zaczyna rysować koty. Zabrał się za odpisywanie na tę jakże przyjemną konwersację i prędko naskrobał na pergaminie “Cześć Bianca. Miło Cię poznać. W której jesteś klasie?” i podsunął jej świstek. Wiedział, że bez problemu się rozczyta, ale jego uwagę prędko przyciągnęło to, co działo się między jakimś uczniem, a Edgarem. Delikatnie szturchnął Biancę łokciem, wskazując brodą na tę sytuację i naprawdę bardzo korciło go, żeby się odezwać, ale nawet on wiedział, że odzywanie się teraz równa się samobójstwu. Nie potrafił też zrozumieć motywów chłopaka - przecież wiedział, że Edgar nie będzie taki miły i najprawdopodobniej go wyrzuci z klasy. Na co liczył? Na nagłe miłosierdzie ze strony tego nauczyciela? Albo nie znał Fairwyna, albo był jeszcze głupszy, niż mogłoby się zdawać. - O ile zakład, że jednak wyleci? - szepnął cicho do Bianci, wygodniej rozsiadając się na krześle, a następnie biorąc pióro i dorysowując na rogu strony jej podręcznika odbicie kociej łapki. Jakoś tak, o, zachciało mu się rysować i miał szczerą nadzieję, że dziewczyna nie będzie miała nic przeciwko - w końcu zrobił to dla niej.
Peter psiocząc na cały świat i wszystkich w około, podniósł się ciężko i ruszył w stronę wyjścia. Jeśli @Edgar T. Fairwyn myślał, że to koniec to był w wielkim błędzie. I przekona się o tym już w poniedziałek wieczorem, kiedy to chłopak postanowił rozpocząć swój "szlaban". Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz, a skoro wolisz lekcje indywidualne, twój wybór goblińska ladacznico. Peter zaśmiał się w duchu, po czym uznał że to skoro i tak go wyrzucają z sali to warto dać reszcie okazję do jakieś hecy.
Wyprostował się więc i ruszył w stronę wyjścia sprężystym krokiem. Kiedy zbliżył się do biurka profesora starożytnych run, nagle się "potknął" i runął do przodu całą masą ciała. Rozrzucając przy tym wszystko na swojej drodze wprost na podłogę Obaj mężczyźni oddychali ciężko, ich wzrok spotkał się na chwilę. Wili się tak przez chwilę w miłosnym uścisku. Peter poderwał się na równe nogi jak oparzony.
- Bardzo przepraszam panie profesorze. Dzisiaj faktycznie nie jest mój dzień, potworna ze mnie łamaga. Mam nadzieję, że nie zrobiłem panu krzywdy? - Powiedział, siląc się na tak przepraszający ton jak to tylko było możliwe w zaistniałej sytuacji. Podał Fairwynowi rękę, żeby pomóc mu wstać. Po czym zabrał się za sprzątanie po ostatnim "wypadku". Peter miał nadzieję, że reszta go nie zawiedzie, a ten cap pomyśli zanim kolejny raz postanowi wyprosić go za drzwi. Młody Borthwick wyszedł z sali uśmiechając się do reszty klasy.
Edgar T. Fairwyn
Wiek : 48
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180
C. szczególne : kamienny, lekko znudzony i pogardliwy wyraz twarzy
Dziewięć lat siedzenia za biurkiem najwidoczniej przytępiły refleks Edgara. Eksplorując piramidy, albo przedzierając się przed tropikalną puszczę trzeba było spodziewać się niespodziewanego w każdej chwili. Stała czujność, jak to ktoś kiedyś powiedział. Raz o tym zapomniał i wylądował w półrocznej śpiączce. Najwyraźniej jednak nawet on zapominał czasem o wyniesionych z życia lekcjach, bo zupełnie zaskoczyło go zwalające się na niego 260 funtów żywego mięcha. W całym tym zajściu najgorszy był fakt, że przerośnięty gówniarz zrobił mu kompletny kipisz na biurku. Jak ten idiota w ogóle tego dokonał? Wziął rozbieg z drugiego końca sali, czy co? Zepchnął z siebie dyszącego mu w kark Krukona, sam pamiętając przynajmniej o tym, żeby kontrolować oddech. Zignorował jego wyciągniętą rękę i podniósł się sam poprawiając garnitur. Zupełnie nie słuchał jego przeprosin, zbyt zajęty tym, żeby jak najszybciej uspokoić tętno. Odruchowo sięgnął do kieszeni po papierosy, ale nie zdążył ich nawet wyjąć, przypominając sobie, że nie może teraz zapalić. Chyba powinien jednak zawsze nosić przy sobie eliksir uspokajający. Dawno nic tak nie wyprowadziło go z równowagi. Wyrwał swoje notatki z rak chłopaka i wskazał mu drzwi. - Za drzwi – polecił mu opanowanym już głosem i sam zajął się zbieraniem porozrzucanych materiałów. Usiadł przy biurku i poukładał wszystko na miejsce, uspokajając się w międzyczasie do końca. Skończywszy obrzucił klasę spojrzeniem. - Potrzebujecie jeszcze jednego zadania, czy sami potraficie zorganizować sobie czas? – zapytał ironicznie, widząc wlepione w niego oczy niektórych uczniów. Nie wiedział sensu w robieniu z tego zdarzenia sensacji. Z drugiej strony czym ciekawszym można się było emocjonować będąc bezmyślnym smarkiem? Jego osobiście bardziej zajmowała transkrypcja ze zwojów scytyjskich, toteż po krótkiej chwili puścił w niepamięć całe zdarzenie.
---------------------------------------------------- Lekcja zaczyna się w czwartek. Instrukcje w pierwszym poście.