Ciemna i brudna sala do run świeciła pustkami. Na oknie stał jeden zwykły kwiat, którego można często spotkać w domach mugoli. Światła w sali prawie nie było i sprawiała ona wrażenie bardzo ponurej i zimnej. Gdyby nie ławki, można by było pomyśleć, że robi ona za kostnicę.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - Starożytne runy
Wchodzisz do Klasy Starożytnych Run, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Starożytne Runy. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znany Ci Howard Forester oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Tecquala. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoi czara, z której unosi się niebieski dym. Na niej świeci się napis „teoria. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować dwa pytania i odpowiedzieć na nie. Gdy sięgniesz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z historii magii i run można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
pytanie nr 1:
Pierwsza kostka:
1 – Wypisz i opisz symbole związane z runą Algiz (łoś, łapy łabędzia, człowiek stojący na ziemii z wyciągniętymi w górę ramionami). 2 – Wypisz runy znajdujące się w kręgu Ognia (Kenaz, Fehu, Thurisaz, Sowilo, Gebo). 3 – Wymień kręgi energetyczne, do których należą runy (wody, powietrza, ziemi, ducha). 4 – Jakie rośliny symbolizuje Thurisaz? (nasturcja, rojnik) 5 – Która z run jest związana z grecką Temidą? Wytłumacz, w jaki sposób jest powiązana (Ehwaz). 6 – Opisz znaczenie runy Mannaz oraz przyporządkuj, do jakiego kręgu energetycznego należy.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
pytanie nr 2:
Pierwsza kostka:
1 – Narysuj i nazwij runy, energetycznie należące do Ziemi (Uruz, Iwaz, Berkano, Ingwaz, Odala). 2 – Podaj znaczenie trójki run: Algiz, Ingwaz, Raido. 3 – Narysuj runę, której symbolem jest orzeł i rubin (sowelo). 4 – Opisz, jak Runa Perdo wpływa na zdrowie człowieka (wzmacnia witalność, pobudza do pracy układ immunologiczny, dodaje sił i energii życiowej, pomaga walczyć z nałogami). 5 – Przypisz poszczególnym surowcom (kamień księżycowy, koral, hematyt) runy, które symbolizują. 6 – Narysuj wszystkie runy, które są nieodwracalne (Gebo, Hagal, Naudiz, Isa, Jera, Ehwaz, Sowelo, Ingwaz, Dagaz.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - historia i runy:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - pytanie 1:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - pytanie 2:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za pytania oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Lena weszla dziś do klasy trochę wcześniej niż zazwyczaj. Chciała dowiedzieć się czy wszyscy uczniowie odrobili zadaną prace i czy wszystkie trafią dziś do jej rąk. Weszła spokojnie, nie śpieszyła się. No, bo niby po co? Usiadął jak zawsze przy swoim biurku. Może i było stare, ale prawdopodobnie miało jakąś ciekawą historię na swoim koncie. Kobieta zbarbiła się lekko, a jej długie wlosy opadły na twarz. Chwila skupienia i jedna myśl: co dzisiaj zaproponuje uczniom na zajęciach?
Magia run nigdy specjalnie ją nie interesowała. Właściwie uznawała ten przedmiot za pierdołę totalnie nie przydatną do życia. Język, który dawno został już zapomniany, a dziś korzystali jedynie Ci, którym chciało się pieprzyć z rozszyfrowywaniem starych książek. Fyodorova oczywiście nie miała czasu na takie duperele. W ostatnim czasie udało się jej upolować całkiem sporo stworzeń, których skóry później wysłała wprost do ojca, by ten po ich sprzedaży miał na chleb. Hogwart pod tym względem miał mocną zaletę - żyły na jego terenach istoty, o których w Rosji słyszała jedynie z książek. Oczywiście podczas tych polowań miała parę wpadek, czy nabawiła się nieciekawych zadrapań, ale ach, czego się nie robi dla pieniędzy! Spodziewała się także, że projekt zajmie jej znacznie więcej czasu. Jednak z pierwszym zadaniem uporała się z dziecinną łatwością, o drugim na razie nic nie było słychać, więc jedynym jej obowiązkiem było chodzenie na nudne lekcje. Tak było i dziś. Nie była zbyt dobra z run. Kiedy więc wylosowała cztery znaczki, rozpoznała z nich tylko jeden. Zaczęła więc szybko go opisywać nad resztą nawet się nie zastanawiając - jakby widziała je pierwszy raz na swe jasne oczy. Kolejna część zadania, czyli przenoszenie run na kamień wcale nie było w jej przypadku wiele lepsze. Udało się jej tego dokonać tylko z dwoma znakami, tym, który wcześniej opisała oraz jednym, który wyglądał wyjątkowo prosto. To nie był jej dzień, albo po prostu nie jej dziedzina magii. Porażkami się nie przejęła, wszakże, komu do życia potrzebne są jakieś cholerne, zapomniane runy? /zt 6, 1, 1, 1 5, 3, 2, 4
Utopia była niezwykle zachwycona możliwością udania się na lekcję starożytnych run. Uwielbiała ten przedmiot niemal od zawsze i to jemu poświęcała swój czas. Właściwie nic się nie liczyło poza tymi znaczkami, niezrozumiałymi praktycznie dla nikogo. Ale dla niej miały sens i zupełnie nic tego nie zmieni – nawet marudzenie Archa, że bardziej powinna przyłożyć się do zaklęć czy obrony przed czarną magią, z których była raczej kiepska. Wysypała runy z pierwszego z woreczków i przyjrzała się im z uwagą, po czym przerysowała je i opisała w kolejności alfabetycznej znaczeń. Uwielbiała porządek, dążyła do perfekcjonizmu i właściwie to chciała ukazać, że była w czymś naprawdę dobra. Przecież nie mogła uchodzić za łajzę z Hufflepuffu, która dostaje palpitacji serca na widok szkolnego jeziora. Zważywszy na to, że nikt nie wiedział o jej strachu przed trytonami, bo się tego wstydziła. Drugi woreczek i zaklęcie Caelator Lapis również nie sprawiły jej żadnych trudności, choć przez moment obawiała się, że rzucaniem czarów tylko się pogrąży. Na szczęście do niczego takiego nie doszło i mogła oddać nauczycielowi pracę już w połowie lekcji. Niby nie powinna tak bardzo chełpić się swoją wiedzą, ale runy tak bardzo ją interesowały, że nie dało się inaczej.
(6, 2, 6, 5) (1, 6, 1, 6) zmieniam wszystkie na parzyste, bo mam 20pkt z run
Runy nie były ulubionym przedmiotem Laury, a już z pewnością nie jednym tych w których czuła się najlepsza. Można było wręcz stwierdzić, że była beznadziejna. Doskonale potwierdziło się to już na samej lekcji, kiedy zamiast wyczekiwanego wykładu albo może łatwej do przyswojenia nauki, odbyło się coś w stylu testu. Laura nie znała ani jednej z czterech run. I pomyśleć, że liczyła na coś więcej. Przez ten cały projek Zloty Sfinks obiecała sobie, że będzie chodziła nawet na przedmioty w których nie czuje się najlepiej (a po ostatnim zadaniu najbardziej wyczekiwała na astronomię, której jak na złość nie było mimo nawału innych lekcji. Potem zabrała się za robienie własnych run, z odmętów pamięci udało jej się wydobyć całe trzy, z czego była bardzo dumna, bo z pewnością trzy to więcej niż zero. Oddała woreczek i poszła, z postanowieniem, że trochę przysiądzie do run, bo nigdy nie wiadomo kiedy się przydadzą.
Howard Forester wszedł do klasy Starożytnych Run. Dzisiejsza frekwencja nie była tak liczna jak ostatnio, ale widocznie uczniowie się przestraszyli, że nie podołają tym zajęciom. Nauczycielowi było przykro z tego powodu, sądził, że skoro postawił ostatnio tyle pozytywnych ocen, to resztę zmobilizuje to do tego, aby się zjawić. Mimo to uśmiechnął się dziarsko do obecnych osób, jednocześnie się z nimi witając, a potem zasiadł za biurkiem. Otworzył stary, opasły dziennik, a następnie przeczytał listę obecności. Gdy zakończył, patrzył jeszcze chwilę na swoich podopiecznych z przyjaznym wyrazem twarzy, a potem machnął różdżką, aby przywołać do siebie kuferki z białymi woreczkami. Tymi samymi, które uczniowie mieli na poprzedniej lekcji. Rozdał je każdemu, a potem znów wrócił do listy obecności. - Połączę was w pary. Jedna osoba zada drugiej pytanie dotyczące jakiejś decyzji, którą musi podjąć. Obojętnie co, może nawet spytać o skutki zjedzenia owsianki na śniadanie, jeżeli chce. Ta druga zaś wylosuje trzy runy i odpowie na to pytanie adekwatnie do trzech tematów: świat materialny, sfera uczuć i ducha oraz relacji międzyludzkich. Musi wywróżyć, jak dana decyzja wpłynie na te trzy aspekty życia danej osoby. Potem następuje zamiana ról. Jestem ciekawy, jak wam pójdzie – powiedział w końcu, wyczytując imiona i nazwiska poszczególnych par. Po tym zaczął przechadzać się między ławkami, aby obejrzeć i podsłuchać zmagania swych podopiecznych.
Pary: Elsa de Rousvelt & Jack Reyes Scarlett Maya Saunders & Rasheed Sharker Farai Osei & Echo Lyons Levee Delinger & Jeanette Villeneuve Sheila Villadsen & Xavier Zoellis Katniss Johnson & Leah Aristow Gittan Svensson & Wojtek Zieliński Naya Valley & Thiago Cabrera Bell Rodwick & Jesper Tahti Laura Blaise & Katherine Russeau
Technicznie wygląda to tak: Pierwsza osoba z pary (X), która zechce zjawić się na lekcji, pisze posta z pytaniem do drugiej osoby z pary (Y), która rzuca kostkami, a następnie buduje wróżbę na bazie tego, co wylosowała i znalezionych w internecie interpretacji run. Osoba Y od razu zadaje także pytanie osobie X, która z kolei wywróży dla osoby Y odpowiedzi na te pytanie. Po tym można zrobić z/t. Pytanie musi zahaczać o jakąś decyzję. Na przykład „Co się stanie, gdy dziś polatam na miotle?”, „Czy mogę polatać dziś na miotle?”. Odpowiedź ma zawierać skutki w wymienionych wyżej trzech aspektach, czyli co się wydarzy w świecie materialnym, uczuciowym i duchowym oraz relacji międzyludzkich, gdy dana osoba podejmie konkretną decyzję. Przykładowo „Latanie na miotle uszczupli twoje zasoby pieniężne, ponieważ te wypadną ci z kieszeni. Będziesz się jednak dobrze czuć w powietrzu, poczujesz się naprawdę wolny i swobodny. Ucierpią na tym jednak twoi przyjaciele, którzy pomyślą, że nie chcesz z nimi spędzać czasu”.
Kostki: 1. Rzucacie trzema kośćmi „Tarot”. Odpowiednie numerki przy wylosowanych kartach odpowiadają danym runom:
Kolejność jest bez znaczenia. Możecie sobie wybrać, która karta do której sfery życiowej należy.
2. Rzucacie dwiema, zwykłymi kostkami. Pierwsza mówi o waszym powodzeniu jeżeli chodzi o znajomość run, druga zaś o poprawności wróżby. Osoby, które poprzednio wylosowały 6-8 parzystych kostek, nie muszą rzucać pierwszą kostką.
Pierwsza: 1,2,4 – nie miałeś żadnych problemów z interpretacją run. 3,5,6 – coś poszło nie tak, bo patrzysz na te znaki na kamykach i patrzysz… i nic. Możesz poprosić partnera o pomoc. Jeżeli wylosował on 6-8 parzystych kostek na poprzednich zajęciach, pomaga ci on od razu w interpretacji i możesz zignorować tę kostkę. Jeżeli nie, musisz spytać Forestera o znaczenie run. Mówi ci je, ale twój dom traci 5 punktów za twoje nieprzygotowanie do zajęć.
Druga: 1,2,4 – twoja wróżba to jakiś bełkot. Foresterowi nie podoba się twoja interpretacja. Mówi ci, abyś się bardziej skupił na zadaniu i znaczeniu run. Mimo ponownej próby, nauczyciel kręci głową. 3,5,6 – świetnie. Forester jest bardzo zadowolony z twojej wróżby. Masz do tego talent.
Za każde 8 punktów z historii magii i run możesz wykonać ponowny rzut na PIERWSZĄ kostkę. Za każde 8 punktów z wróżbiarstwa możesz wykonać ponowny rzut na DRUGĄ kostkę.
Czas na napisanie wszystkich postów macie do końca niedzieli. W razie pytań piszcie na pw do Howarda.
Katherine Russeau
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : kolczyk w języku i pępku, blizna na dłoni od noża, tatuaż jaszczurka na łydce
Katherine zgłaszała się na listę do profesora Forestera, więc teraz nie mogła po prostu nie przyjść na zajęcia. Ubrała swoją świeżo wypraną czarną szatę i udała się na zajęcia. Nie miała dzisiaj dobrego humoru, ale starała się nie rzucać na nikogo z zębami. Co innego gdyby spotkała krukonkę z pentagramem na czole. Tylko by się uśmiała. Dziewczę jeszcze się nigdzie nie zjawiło, więc widocznie taki tatuaż na czole dobrze jej służył. Musiała też się poważnie w końcu zastanowić nad swoim zachowaniem, bo nie dostawała żadnych nieprzyjemnych listów i nie słyszała też żadnych plotek na swój temat od Krukonów. Weszła do sali i skinęła głową do profesora. Chyba pojawiła się w sali pierwsza więc no, uśmiechnęła się na samą myśl o tym. Zaraz potem zaczęło się piekło, bo dostała informacje z kim jest w parze. -Ale panie profesorze, dlaczego nie możemy sobie sami wybrać z kim chcemy współpracować? Wolałabym być w grupie z przyjaciółmi, na przykład z panem Rasheedem. No proszę pomyśleć, na co zgryzy z innymi- powiedziała ale gdy nie uzyskała konkretnej odpowiedzi ani zgody na zmianę grupy, wzruszyła ramionami i ruszyła w stronę ławki. Wylosowała trzy runy i spojrzała na dziewczynę z którą miała współpracować. -Katherine- przedstawiła się nie wiedząc, czy dziewczyna ją zna czy też nie. Ręki jej nie podała, uznała że nie ma takiej potrzeby ani też ochoty na uściski. -No więc. Może ja zacznę. Nie zostaniemy przyjaciółkami ale chociaż sprawiajmy pozory by było miło ok? Czy dziewczyna, której ostatnio zaszkodziłam przyjdzie niczym szczenię z podkulonym ogonem i przeprosi za swoje szczeniackie zachowanie? Na litość boską, jest trzy lata ode mnie starsza a głupia niczym dwunastolatka- zapytała i spojrzała na nią wyczekująco. Miała nadzieję, że ta współpraca nie będzie szkodliwa i nieprzyjemna, chociaż z Rekinem albo z Jackiem mogli by sobie chociaż pożartować przy tym. Nie wierzyła też nigdy w żadne wróżby, ale może warto spróbować.
Ostatnio zmieniony przez Katherine Russeau dnia Sro Maj 21 2014, 16:41, w całości zmieniany 1 raz
Rasheed Sharker
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
C. szczególne : Wysoki wzrost, blizny: trzy linie oplatające jego prawą dłoń
Przytargał znowu swój leniwy tyłek na zajęcia z Foresterem, chociaż tak naprawdę już dawno temu powinien się nauczyć, że przychodzenie na starożytne runy czy wróżbiarstwo nigdy nie dawało pozytywnych rezultatów… no okej, nie było ostatnio tragedii, ale wciąż podtrzymywał, że żaden z niego mistrz i nie powinien sobie zawracać głowy tak bzdurnymi przedmiotami. Mimo wszystko szedł właśnie w stronę klasy i zająwszy miejsce w ławce, słuchał tego co profesor miał im do powiedzenia. Sam fakt, że udało mu się zaliczyć zajęcia zakrawał o jakiś cud, ale hehs, czasem takowe się zdarzają. Siedział więc jak ten kołek, wyjątkowo znudzony, aż do momentu, w którym okazało się, że jego partnerką w zajęciach ma być Scarlett. Uśmiechnął się do niej tak rozbrajająco złośliwie, że na jej miejscu zaczęłabym się bać, albo strzeliłabym go w twarz. Niemniej jednak zaraz zmienił wyraz twarzy na neutralny, aczkolwiek lekko zadowolony i roześmiał się cicho pod nosem. Chciał ją trochę postraszyć? Kompletnie zignorował też wypowiedź Katherine. Oj nie, dzisiaj się nie zamienia! - Hej - przywitał się, musnąwszy ją wargami w policzek na powitanie, a potem zajął miejsce obok niej, w roztargnieniu bawiąc się woreczkiem. - Wybacz, że Ci nie ustąpię, ale moje pytanie nie może czekać! Zakomendował, wyjątkowo rozbawiony całą sytuacją. Nie mógł sobie popuścić okazji do zapytania jej o to. - Czy mogę dzisiaj zaprosić Scarlett do siebie do domu na kolację? - zapytał, uśmiechając się w naprawdę denerwujący sposób i czekając na jej reakcję. Oby wywróżyła im coś dobrego!
Zawaliła. Nie pojawiła się na poprzednich zajęciach z profesorem, ponieważ była wyjątkowo zafascynowana swoją nową książką do wróżbiarstwa. Zawierała wiele nowych, nieznanych jej wcześniej technik takich jak WRÓŻENIE Z SANDAŁÓW, co bardzo ją ciekawiło. No bo powiedzcie, czy określanie pogody po „stronie”, na którą upadnie sandał nie jest wspaniałe? Oczywiście, że jest! Dlatego też przyszła do Forestera niedawno przepraszając go za swoją nieobecność i prosząc o możliwość wzięcia udziału w zajęciach. Wykonała zadanie kwalifikacyjne, jak je określiła, po czym okazało się, że poszło jej nawet bardzo dobrze. Była ciupkę tym faktem zdziwiona, ale mimo wszystko ucieszyła się, że będzie mogła brać udział w następnej lekcji, która miała zdarzyć się niedługo. Kiedy nadeszła godzina zero, Sheila przebrała się w szkolną szatę i popędziła do Klasy Starożytnych Run. Zdążyła na czas, co wyjątkowo ją ucieszyło, ale kiedy okazało się, że ma być w parze z Xavierem, przez sekundę była czerwona jak piwonia. - Och, Boże! - jęknęła cicho pod nosem, bo nadal denerwowała się, gdy tylko go widziała. Mimo wszystko szybko się ogarnęła, głównie dbając o to, aby jej buźka była w normalnym kolorze i dosiadła się do niego. - Cześć - przywitała się nieco drętwo, ale postarała się do niego uśmiechnąć przyjaźnie. No, to chociaż jej wyszło. - Pozwolisz, że zadam pytanie? Amm… Czy powinnam poprosić… kuzynkę o spotkanie? Przez moment zawahała się, bo nie chciała zdradzać jej imienia, zwłaszcza, że Levee była przecież obecna na zajęciach. Rzuciła jej jednak ukradkowe spojrzenie co z całą pewnością mogło naprowadzić jej rozmówcę na trop, o kogo jej chodziło. Mimo wszystko nic nie powiedziała, miętoląc nerwowo woreczek w dłoniach i czekając na wróżbę Xaviera.
Tym razem nie spóźniła się na żadne zajęcia. Idealnie nastawiła swój magiczny budzik, by mieć sporo czasu na ogarnięcie się, a potem na zjedzenie śniadania. Czytaj - zapalenie papierosa i wypicia kawy. Levee nie prowadziła zdrowego trybu życia odkąd Chuck wyjechał. Jakoś... nie miała ani chęci, ani motywacji. W każdym razie wreszcie udało jej się dotrzeć do klasy. Zajęła jakieś wolne miejsce, witając się przez machnięcie ręki z Sheilą. Wypakowała różdżkę, pergamin, pióro i kałamaż, tak na wszelki wypadek. Lecz kiedy przyszedł nauczyciel, okazało się, że będą pracować w parach, w dodatku z samymi kamykami z runami. Wzruszyła ramionami, chowając wszystko z powrotem do torebki, a potem uśmiechnęła się do Jeanette i usiadła obok niej. Skubała rękaw swojej szaty, zastanawiając się, jakie pytanie powinna zadać. Miała ich mnóstwo, jednak nie chciała się tak obnażać przed krukonką. Ostatecznie uśmiechnęła się ironicznie, postanawiając. - Co się stanie, kiedy nie obronię się dobrze z mojej pracy na koniec studiów? - spytała, uznając, że to pytanie będzie najbardziej neutralnym, na jakie byłoby ją stać. Choć odpowiedź... umiarkowanie ją obchodziła, tak prawdę powiedziawszy.
Przyszedł na lekcję, choć wcale nie był pilnym studentem. Nie mniej wciąż miał ambicje ślizgona. Na naukę nie taką mocną jak na sport, ale... ale ogółem mimo wszystko nie chciał być totalnym idiotą, więc się starał. A że nie wychodziło to inna historia... nie mniej przyszedł na zajęcia, przywitał się z Kat i Rashem, a potem gdzieś sobie klapnął, czekając na nauczyciela. Przeczesał włosy dłonią, a potem poklepał się po policzkach, jak gdyby to miało go zmobilizować do dalszego skupienia. Kiedy Forester wreszcie przyszedł, oczywiście odpowiedział, że jest, a potem zaczął słuchać tego, co mają robić. Och, oczywiście, on mistrz run, który musiał poprawiać swój ostatni wynik u profesora i tak de facto to zdał tak na styk. Już się zaczął rozglądać z kpiącym uśmiechem na twarzy po klasie, by zobaczyć, z kim takim przyjdzie mu pracować. Kiedy usłyszał DE ROUSVELT to o mało się nie opluł. To jest kurwa jakaś kpina. Oni to robią specjalnie. NA PEWNO TAK WŁAŚNIE BYŁO. Na Merlina... Niezadowolony przywlókł się do Elsy, siadając obok i najpierw starał się na nią nie patrzeć. - Nie wierzę. Zaraz pomyślę, że jesteśmy sobie przeznaczeni - mruknął, zastanawiając się jednocześnie nad pytaniem. - Co by się stało, gdyby pewna wila mi wreszcie wybaczyła? - rzucił w końcu, po dłuższej chwili milczenia i wbił wzrok w jej oczy, co zwiastowało nieszczęście. Bo gdyby teraz mu powiedziała, że zostanie zrzucony z wieży, nie przejąłby się zbytnio.
Nie spóźniła się. To było swoistym sukcesem po ostatniej wpadce. Nie mniej to nie był dobry dzień dla Farai. Była od rana totalnie rozkojarzona i nawet fakt, że miała swój grafik, który mówił jej, co ma robić - nie pomagał. Po prostu nie potrafiła się na niczym skupić, latała z kąta w kąt, próbując zmusić się do czegokolwiek. Cóż, życie, czyż nie? Nie mniej wreszcie znalazła się w klasie, siadając sobie gdzieś i stwierdzając, że nikogo nie zna. Może to lepiej. W każdym razie kiedy przybył nauczyciel, zgłosiła swoją obecność, a potem wzięła woreczek z runami. Miała pracować z Echo. Świetnie. Usiadła więc koło niej i uśmiechnęła się. Próbowała się skoncentrować na tym, co miała robić, ale żadne pytanie nie przychodziło jej na myśl. Na Merlina, oby ten dziwny stan wreszcie się skończył! - Myślisz, że powinnam się spotkać z Devenem? - wypaliła nagle, robiąc szerokie oczy ze zdziwienia. No nic, pytanie padło. Na szczęście chłopaka nie było na zajęciach, więc tego nie usłyszał. A przyjaciółka na pewno nie będzie się z niej nabijać. PRAWDA?
info dla mnie, na później
Spoiler:
7 - Nauthiz 8 - Isa 13 - Algiz
kostka runy - 5, Echo ma 6 parzystych, WIĘC UFF xd kostka wróżba - 2
Thiago przyszedł oczywiście na zajęcia! W końcu to były runy, ich przegapić nie mógł. No i wreszcie pokaże się z dobrej strony. Bo zaklęcia czy transmutacja szły mu wyjątkowo opornie ostatnimi czasy. Nie mniej zjawił się, a gdy przekroczył próg klasy, przywitał się ze wszystkimi wesoło, po czym zajął jakieś miejsce. Czekał oczywiście na nauczyciela, a kiedy ten przyszedł, krzyknął, że on, Cabrera, właśnie tak, jest na zajęciach, ależ oczywiście. Wysłuchał też tego, co mieli robić i trochę się wystraszył, bowiem wróżbiarstwo nie było jego konikiem. Nie mniej uśmiechnął się do dziewczyny zwanej Nayą, choć jej nie kojarzył, to Forester wskazał mu właściwą osóbkę. - Cześć, jestem Thiago - przywitał się z nią, kiedy siadał obok. I wtedy dotarło do niego, że powinien ją o coś zapytać. TYLKO O CO. W panice zaczął przeglądać wszelakie możliwe bieżące sprawy, ale stwierdził, że pytania, które chciałby zadać, są zbyt osobiste. W końcu jednak wpadł na pewien pomysł. - Co by się stało, gdybym wygrał Złotego Sfinksa? - spytał, uśmiechając się głupio. Bo to było totalnie nierealne, ale przynajmniej coś wreszcie wymyślił, a to wcale nie było takie proste!
Nie, Scarlett nie przyszła spóźniona. Przyszła wręcz idealnie o czasie! A kiedy weszła do klasy i zauważyła Rasheeda, jakoś tak od razu na jej twarzy pojawił się uśmiech. Delikatny, ale jednak. Nie mniej dumnie zajęła miejsce obok niego, również całując go lekko w policzek, nie wypowiadając jednak ani słowa. Zwróciła swe patrzałki w kierunku nauczyciela i kiedy ten im wszystko objaśnił, a ona dostała woreczek z runami, chciała od razu wróżyć! Więc nawet dobrze się złożyło, że to on chciał zadać pytanie pierwszy. Gdy je usłyszała, uśmiechnęła się jeszcze szerzej, zastanawiając się intensywnie, cóż takiego powiedzą jej te szalone kamyki! Dlatego wylosowała trzy z nich i wpatrywała się w nie bardzo intensywnie, lecz... lecz... nie miała zielonego pojęcia, co one znaczą. Musiała więc wyciągnąć rękę do góry i poprosić Forestera o wskazówki. Ten jednak nie dość, że odpowiedział jej niechętnie, to jeszcze obciął Slytherinowi 5 punktów! Oburzające. Jednak Saunders, jak to ona, uśmiechnęła się do niego uroczo, a potem przechyliła głowę w kierunku ślizgona. - A więc tak. Ehwaz, Mannaz i Algiz. To znaczy, że... zdecydowanie powinieneś ją zaprosić! Ehwaz symbolizuje między innymi urodzajność, więc pomimo, iż stracisz trochę na przygotowaniu kolacji, to na pewno w przyszłości zostanie ci to wynagrodzone! Mannaz i Algiz zaś mówią, że jak najbardziej powinieneś działać, ponieważ otaczający cię ludzie są ważni i powineneś o nich dbać. Ponadto Algiz zwiastuje powodzenie w uczuciach, szczególnie w uwodzeniu i zdobywaniu, co z pewnością podniesie twoje ego. Same korzyści! - przepowiedziała mu bardzo pięknie. Tylko Howard jakoś nie był zadowolony z jej paplaniny. Na pewno im po prostu zazdrościł, bo sam był stary i spotkania z kobietami nie są już dla niego, ot co. - Moje pytanie zaś brzmi: czy to Scarlett powinna się na nią wybrać? W końcu te dobre rokowania są tylko dla Rasheeda! - rzuciła wyzwańczo, będąc po prostu ciekawą tego, co jej chłopak powie.
kostki 3,4
Rasheed Sharker
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
C. szczególne : Wysoki wzrost, blizny: trzy linie oplatające jego prawą dłoń
W normalnych warunkach może i by się zdenerwował o to, że Forester ośmielił się odjąć Ślizgonom punkty, ale był zbyt zafrasowany tym, aby poznać odpowiedzi na swoje pytania, więc… no cóż, zlał ten fakt po całości, koncentrując się na jej słowach i kiwając potem głową ze zrozumieniem, jakby dokładnie tego się spodziewał. Mmm, jak pięknie, same dobre rokowania! Uśmiechnął się w dość uroczy jak na niego sposób, spodziewając się podobnego pytania z jej strony i pogmerał w worku, aby wylosować sobie runy. Sięgnął po jakieś trzy: Kaunaz, Algiz, Raido, ale oczywiście nie miał zielonego pojęcia co one oznaczały, więc również poprosił Forestera o pomoc dzięki czemu ich dom stracił łącznie dziesięć punktów. Jakże uroczo! Nawet powstrzymał się od rzucenia w tego starego ramolca czymś ciężkim i po prostu westchnął, obracając kamyki w dłoniach i myśląc nad tym co powinien jej odpowiedzieć. - Powinna działać zgodnie ze swoim instynktem, gdyż tak podpowiada runa Algiz, a jeśli to zrobi to nie zatrzyma się w rozwoju. Rozwinie swój dar samoobserwacji i świadomość pod patronatem Kaunaz. Tymczasem Raido zaleca wyjście ze skorupy, więc ostatecznie sądzę, że powinna się zgodzić, gdyż nie ucierpi na tym materialnie, bo ta pierwsza runka ją ochroni, bo to silna runa ochrony jest, a jednocześnie jeśli pójdzie to wyjdzie z żalu, a wejdzie w świat nowych doświadczeń, co pozwoli obronić jej się przed negatywnym wpływem świata zewnętrznego. - paplał sobie radośnie, interpretując wszystko dokładnie tak jak mu to odpowiadało, co oczywiście nie podobało się nauczycielowi, ale to akurat miał w głębokim poważaniu. - Więc wychodzi na to, że Rasheed zaprasza Scarlett na kolację. - mruknął do niej, gdy tylko Howard się odwrócił, po czym złapał ją za rękę i wyprowadził z klasy, aby mogli razem się oddalić.
Xavier siedział tu już przed zajęciami. Właściwie nie mógł powstrzymać uczucia trzęsących się rąk, więc nie mówił nic. Nie mówił, bo skupiał się na zaciskaniu pięści, warg, oczu, zmysłów. Odcinał się od ziemi i tracił grunt pod nogami. Idealna chłodna maska mogła jedynie uderzyć w tlum pogubionych ludzi, którzy chichotali wtaczając się do klasy. Chciał wyjść, ale nie mógł tego zrobić. Nie mógł gdy już nie miał usprawiedliwienia na żadne ze swoich zachowań. W końcu uśmiechnął się słabo do zgromadzonych, którzy powoli wtaczali się do środka i z opóźnieniem spojrzał w prawą stronę. Wszak usiadła przy nim Sheila. Nie sprawdzał ustawienia par, jednak zrozumiał, że to jego partnerka na wróżenie. Xavier nie wierzył we wróżby. Żadna nie niosła szczęścia, dobra, czegoś w co mógłby uwierzyć. Jedno wielkie gówno wyciągnięte spod powiek zmęczonych rzeczywistością. W końcu jednak usłyszawszy jej pytanie skinął głową po czym wylosował runy, z których miał odczytać odpowiedź na zadane przez nią pytanie. - Więc tak Sheili... - Tu przerwał czując suchość w gardle i nagłą potrzebę uderzenia w stół pięściami by ból psychiczny przenieść na fizyczny. Jednak powstrzymał się tłumiąc w sobie to uczucie pod uśmiechem. - Według uruz powinnaś wziąć na swoje barki najcięższe doświadczenia naszego życia, jako ogólnie ludzi, zanim podejmiesz taką decyzje. To znaczy, że musisz przeanalizować i rozpisać sobie konsekwencje. Ale tej runie towarzyszy też niepewność, zmiany, nowości... I tym może okazać się spotkanie z kuzynką. Nie wiem co tu robi Ehwaz, to właściwie runa związana z prawem, ze sprawedliwością. Jakbyś musiała brać pod uwagę, że stanie się coś nieodwracalnego czemu będziesz musiała spojrzeć w oczy i zadecydować co jest dobre, a co złe w tej sytuacji.A Laguz mówi o tym, żeby spróbowała znaleźć swoje wewnętrzne dziecko i nie podchodziła jednak do tego tak śmiertelnie poważnie... Jakbyś chciała wszystkim rządzić w chwili spotkania. A skoro runy świadczą o tym, co się stanie jesli się z nią spotkasz... To powinnaś to zrobić. - Mówił po chwili odsuwając od siebie gwałtownie runy, po czym wyprostował dłonie na stole. - Czy ona ma zamiar zniknąć? - Spytawszy uniósł wzrok do góry rozumiejąc, że Sheila kompletnie nie ogarnie tego o co mu chodzi.
uruz, ehwaz, laguz 2,20,11 jeśli chodzi o karty i Xavier był geniuszem na ostatnich zajęciach to rzuciłam tylko jedną kostką, co do drugiej części o wróżbie i okazuje się, że jest ona udana... Hm. 6 ;p
Zabawne było to, że w nie nie wierzył, a jednocześnie utrzymywał dość… hm, przyjazne kontakty z Sheilą, która wróżby traktowała bardziej niż poważnie. To one były wyznacznikiem jej życia, więc gdy tylko któraś z nich wychodziła niepomyślna, dziewczyna starała się zmienić bieg wydarzeń tak uparcie, aż wyszło jej coś innego. Najczęściej jednak wystarczało zmienić po prostu jedną decyzję, a jak na razie nie narzekała zanadto na swoje życie, więc nie mogło być tak źle. Tylko jeden raz jej przepowiednia się nie spełniła. Według tarota czekała ją miłość, a było to za czasów Bretta. Pomyślała wtedy, że chodziło o niego, a mimo wszystko on ją tak skrzywdził… musiał zmienić decyzję, innej opcji nie było. Słuchając jego wróżby, zdawała się być absolutnie nieporuszona jego słowami, chociaż w gruncie rzeczy tak nie było. Powinna porozumieć się z Shane i umówić się z Leeve na poważną rozmowę. Co z tego, że dopiero się poznały, skoro powinny jednak pogadać o tym co się stało i być może wreszcie ogarnąć to umysłem, bo jak na razie… to było dziwne. - Dziękuję - odpowiedziała, gdy skończył mówić i starała się ignorować to, jak strasznie dzisiaj wyglądał. Średnio jej to jednak wychodziło, bo rzucała w jego stronę ukradkowe (w jej mniemaniu), zaniepokojone spojrzenia i gdy już wyciągnęła runy, musnęła palcami jego dłoń, chcąc dodać mu otuchy. - Laguz, Ehwaz i Sowilo -mruknęła pod nosem, przeczesując zakątki pamięci w poszukiwaniu odpowiedzi, cóż te runy oznaczały, aż wreszcie: - Tak - odparła bez chwili zastanowienia, patrząc w kamyczki, byleby tylko nie widzieć jego twarzy. - Może nie zdarzyć się to szybko, ale Laguz nakazuje znaleźć Ci Twoje wewnętrzne dziecko… czyli nie powinieneś być taki poważny. Rozluźnij się, a dobra współpraca poprowadzi Cię do zwycięstwa, o czym mówią Ehwaz i Sowilo. Staraj się jednak znaleźć źródło swoich mocy i możliwości. Nie wiedziała o kogo mu chodziło, jednak nie było to ważne. Żaden wróżbita nie zna wszystkich szczegółów, gdy wróży w podobny sposób. Chyba tylko Ci, z PRAWDZIWYM darem wieszczenia potrafiliby je poznać. W każdym razie nie chciała go o to dopytywać i gdy tylko lekcja się skończyła, Sheila uparła się, że odprowadzi go do lochów. Wyglądał źle, a ona nie zamierzała potem się obwiniać, jeśli zamierzał zemdleć w połowie drogi.
[pierwszą ignoruje, bo w poprzednim zadaniu miałam 6 parzystych, 1 przerzucone na 5]
Dzielenie chodziła na większość lekcji, a już najdzielniej na runy, które przecież ostatnio poszły jej wyjątkowo beznadziejnie. Ale to nic, poprawiała ocenę tak długo, aż w końcu z ośmiu run do rozpoznania i narysowania nie potrafiła zaledwie dwóch i była całkiem dumna ze swojego osiągnięcia. A dzisiaj miało być wróżenie, to okropne wróżenie, które mogło być przydatne do Sfinksa i dlatego musiała tutaj być. Została przydzielona do pary z jakąś Katherine i dopiero kiedy ją zobaczyła, przypomniała sobie, że jest ślizgonką, o parę lat młodszą. Nie mogło być źle, na pierwszy rzut oka nie wyglądała na głupią, a więc zapowiadało się nieźle. - Laura - przedstawiła się również, nawet nie oczekując, że ta jej poda rękę. Usiadła obok niej, wylosowała międzyczasie runy z woreczka, które miały jej pomóc we wróżeniu. - Nie musimy sprawiać pozoru, może być miło - powiedziała, uśmiechając się bardzo po ślizgońsku. Słuchając co Kat mówi na chwilę wpadło jej do głowy czy nie mówi o niej, Laurze, ale ta myśl była tak absurdalna, że zaraz ją wyrzuciła. - Zobaczmy co mówią runy... - przyjrzała się tabliczkom. Tak, hmmm, wysilała pamięć, aż w końcu udało jej się je nazwać: Thurisaz, Raido, Ehwaz. - Cóż... ogólnie to chyba powinnaś zadać pytanie dotyczące siebie, a nie tej dziewczyny, ponieważ runy mogą mieć trudność z odczytaniem przyszłości osoby znajdującej się tak daleko - udawała mądrą i obeznaną, nawet tak trudno to nie przychodziło, - ale spróbujmy. Owa dziewczyna... nie wiem co jej zrobiłaś, ale jest teraz w ciężkiej sytuacji ma problemy z ymm... podjęciem decyzji, myślę więc, że to przepraszanie może jej zająć nieco czasu. O ile w ogóle to zrobi, ponieważ teraz nie robi nic innego, jak myśli w jaki sposób ci zaszkodzić, przygotowuje chytre plany i gromadzi środki. Spotkanie z tobą traktuje jak wyzwanie i nie ma zamiaru dać się potraktować tak jak ostatnio. Dotychczas uparcie wpatrywała się w runy, dopiero kiedy skończyła mówić te wszystkie bzdury, podniosła wzrok na ślizgonkę. Ciekawe co ona na to. - Ja chciałabym wiedzieć czy.. czy mieszkanie z pewną osobą. Może nawet dwoma osobami byłoby bardzo nierealne, biorąc pod uwagę, że się nawzajem nienawidzą - powiedziała, unikając imion, bo jeszcze ktoś by owym osobom o tym powiedział i byłoby strasznie. Laura nie dopuszczała do siebie myśli, że ta sytuacja byłaby możliwa, ale była ciekawa co stwierdzą głupie runy.
Na Starożytnych Runach Gittan głównie skupiała się podczas swojej edukacji. Słysząc o dodatkowej lekcji, miała ochotę aż skakać ze szczęścia. Jeśli Hogwart ma robić codziennie jej takie niespodzianki, to dlaczego nie! Och, to stypendium było po prostu spełnieniem marzeniem. Znalazła się w klasie jak zwykle trochę po czasie. Zajęła pierwsze wolne miejsce, bo już nie chciała robić zamieszania. Zabawne, że okazało się, iż usiadła tuż obok swojej pary! Uśmiechnęła się do niego. Musieli już się znać z obozu, więc nie fatygowała się o nudną formułkę: Gittan Svensson, miło mi. Rozglądała się po sali, szukając znajomych twarzy. Wróżenie? Nie, to nie było jej mocną stroną. Śmieszyły ją horoskopy i przepowiadanie przyszłości. Co jeśli nagle jakiś aspekt ulegnie zmianie? Wtedy przecież też i przyszłość stoi pod znakiem zapytania. Wróżbiarstwo nie było tak pewną dziedziną jak Starożytne Runy, wszak jeden znak nie mógł odpowiadać kilku innym. Odwróciła się bardziej w stronę Wojtka, zastanawiając się, o co może go zapytać. - Mam jakąś pustkę w głowie - jęknęła niezadowolona, czując jak burczy jej w brzuchu. Nie chciała pytać, co będzie dziś na obiad albo czy dostaną dobrą ocenę za zadanie. Było to zbyt trywialne. Przygryzła dolną wargę, zgarnęła grzywkę na swoje miejsce. - Dobra, czy wydarzy się dzisiaj coś szalonego? - spytała, unosząc wzrok na Wojtka. W końcu była malutka i nawet siedząc, musiała zadzierać głowę.
Karty tarota: 13 (śmierć) , 3 (cesarzowa), 13 (śmierć) runy: algiz, thurisaz, algiz (Wojtek, tyle śmierci, to na pewno omen!) Kostki: 1, 6
Katniss zjawiła się na zajęciach nie za późno i nie za wcześnie. Tak akurat. Musiała przyjść, skoro ostatnio poprawiała swoje wyniki z poprzedniej lekcji. Poza tym, zapisała się, a nie chciała rozwalać nikomu lekcji przez swoją nieobecność. Gdy usłyszała, z kim ma dziś pracować, rozejrzała się po sali w poszukiwaniu dziewczyny. Kiedy ją dostrzegła, podeszła do niej z lekkim uśmiechem. Na szczęście, nie była Ślizgonką, więc może dogadają się w jakiś ludzki sposób. -Cześć, Katniss jestem. - Skinęła jej głową, zakładając włosy za ucho. -Pozwól, że spytam pierwsza. Hm... Co się stanie, jeśli w poszukiwaniu czegoś zgubię się w Zakazanym Lesie? - Wróżba dziewczyny raczej nie odwiedzie jej od tego pomysłu, ale przecież nie zaszkodzi posłuchać, prawda?
[kostki z poprzedniej lekcji poprawione na 2,4,5,1,6,4,6,2]
Echo zabrała ze sobą swojego farta na poprzednią lekcję starożytnych run, więc i teraz liczyła, że szczęście przywlecze się za nią. Szczerze mówiąc nie znała się na tych cudacznych znaczkach, a samo wróżenie traktowała bardzo luźno, zazwyczaj po prostu strzelając w jakąś odpowiedź. Raz trafiała, innym razem nie - normalna kolej rzeczy. Dziś miała pracować z Farai, więc na pewno nie będzie źle! Przywitała się z przyjaciółką i przyjęła jej pytanie, uśmiechając się lekko. - Ja mówię, że tak, ale zaraz ogarnę, co mówią runy - powiedziała, losując trzy kamyczki ze znakami. Przyjrzała im się uważnie. Na szczęście udało się rozpoznać każdą runę. Gorzej było już z interpretacją każdej, a przecież nie będzie wróżyła przyjaciółce źle... - Eeem, no to wunjo odnosi się do sfery materialnej. Ostrzega, że na tym spotkaniu nie mogłoby być alkoholu, bo wasza... przyjaźń nie przetrwa. Dagaz to sfera uczuć i ducha, zwiastuje pozytywne zmiany, więc sądzę, że ta runa wręcz wrzeszczy, że masz się z nim spotkać. Ale musisz być otwarta, chyba. No i Uruz, relacje międzyludzkie. To na pewno znaczy, że wasza więź się wzmocni. No, więc warto, sama widzisz! - powiedziała, wyszczerzając się, ale Forester nie wyglądał na zadowolonego, więc pomniejszyła nieco swój uśmiech, a gdy się oddalił, wyszeptała do Osei, że on się zwyczajnie nie zna i że lepszej interpretacji nie ma. - Co by się stało, gdyby się okazało, że ktoś zarywa do Logana? - zapytała, marszcząc lekko brwi. Oj, byłaby zła.
17 - wunjo, 21 - dagaz, 1 - uruz pierwszej nie muszę, druga to 4 :<
Na ostatniej lekcji Naya poradziła sobie bardzo dobrze, dlatego miała nadzieje, że i tym razem szczęście jej nie opuści. Do klasy weszła z uśmiechem, akurat, gdy nauczyciel tłumaczył co mają zrobić. To chyba nie było trudne, mieli pracować w parach, a jej akurat przypadł jeden z przyjezdnych. I nawet go kojarzyła, bo był pod opieką Hufflepuffu. Uśmiechnęła się do niego i przedstawiła się. Po chwili otworzyła wszystkie potrzebne pomoce naukowe i wysłuchała pytania Thiago- bo tak nazywał się chłopak, z którym miała dziś pracować. Następnie wylosowała 3 runy i przez dobrą minutę przyglądała się im ze zmarszczonymi brwiami. -Więc Thiago... -Zaczęła i na chwilę jeszcze przerwała, aby jeszcze raz przyjrzeć się runom. Następnie uniosła głowę i spojrzała na chłopaka. -Gdyby udało Ci się wygrać Złotego Sfinksa, nie mógłbyś spocząć na laurach. Musiałbyś piąć się coraz wyżej i wyżej... Hagalaz jest runą związaną z przemianą. Przypomina, aby nie trzymać się kurczowo tego, co udało się już osiągnąć. Natomiast Othila związana jest z rodziną, domem. Przypomina nam, że nasza mądrość i siła jest zasługą naszych przodków. Dlatego, myślę, że wygrana w Złotym Sfinksie mogłaby być również zasługą twojej rodziny, która powierzyła Ci swoją mądrość. Nie była zadowolona ze swojej wróżby, ale cóż poradzić, skoro wylosowało się takie runy, a nie inne. Ciężko westchnęła i zamknęła książkę, z której w sumie i tak nie korzystała. Runy akurat zna i nawet ją interesują. Spojrzała na chłopaka i zmarszczyła brwi, myśląc nad pytaniem. W końcu zdecydowała się na spytanie się o pierwszą lepszą rzecz, jaka przyszła jej do głowy. -Co by się stało, gdybym uciekła z zamku? -Nie żeby miała takie plany. Po prostu nie widziała o co się spytać, więc palnęła coś głupiego. Spojrzała na chłopaka z uśmiechem i czekała na jego wróżbę.
Tarot: Hagalaz, Othila, Hagalaz
Kostki: Pierwszej nie musiałam rzucać, a druga to 2.
Ostatnie zajęcia ze starożytnych run Zielińskiemu nie poszły najlepiej. Poprawiał się. To znaczy próbował, bo znów coś poszło nie tak. Rozkojarzony był. Bardzo. Tak się tłumaczył, ale nie sądził, aby nauczyciela to obchodziło. Tyle na głowie. A wyjazd do Anglii miał być ucieczką. Nie wiedział dokładnie od czego. Nie wychodziła ta ucieczka Zielińskiemu zbyt dobrze. Ale na kolejnych zajęciach się pojawił. Uznał, że już gorzej być nie może. Nie mogło. W parach mieli pracować. Gittan Svenson, kolejna z twarzy które rozmywały mu się z innymi. Na obozie ją poznał, mignęła mu nie raz przed oczami. Na pewno. Być może. Niekoniecznie. Nie wiedział Zieliński czy wierzy we wróżby. Może po części. Częściej i tak go to wszystko śmieszyło. Tak zwyczajnie. - Hej Gittan. No, no coś szalonego mówisz. Zaraz zobaczymy - powiedział Zieliński i od razu zabrał się za losowanie run. Rozpoznał je bez problemu. Gorzej było natomiast z jego wróżbą. Znów pusta w głowie, rozkojarzenie zupełne go dopadło. Coś musi ze sobą Wojtek zrobić, bo tak dłużej być nie może. To może po lekcji. Nie teraz. Czas był na wróżbę. - Te runy są jakieś trefne. Bardzo nawet. Ehwaz czyli musisz pomyśleć zanim coś zrobisz, bo jeszcze może się okazać, że po wszystkim Twoja sakiewka okaże się pusta. A może i narobisz sobie długów. I Algiz chroni przed atakiem czyli nikt nie powinien Ci w niczym przeszkodzić, spokojnie możesz działać, bo żaden z Twoich nieprzyjaciół nie wejdzie w drogę. A i jeżeli chodzi o uczucia i ducha to wystrzegaj się lekkomyślności, a wszystko pójdzie po Twojej myśli - plątał się Zieliński w tym co mówił. Bełkot jeden mu wyszedł. Nawet w którym momencie zapomniał jakie pytanie było, a później brnął we wszystko dalej. Uśmiechnął się krzywo do Gittan. Tak przepraszająco może nawet. Chciała wróżby, a zamiast tego nic nie wyszło. Nawet Forester załamywał nad nim ręce. Pchał się jak głupi Zieliński na te zajęcia. I nic z tego nie wychodziło. - Co za porażka. Wybacz, marna ze mnie wróżka. Co będzie, gdy spotkam dziś Braxton? - spytał Zieliński, bo rozwodzenie się nad swoją nieudolnością nie było zajęciem, którym chciał się dłużej zajmować.
Nie spóźnił się, bo tym razem jakoś schody okazały dla niego łaskawsze niż zawsze. I dobrze, bo nie chciał znów biec przez pół zamku, a później tłumaczyć się dlaczego nie przybył na czas. A tak to niemal zawsze się u niego kończyło. Nie usiadł jeszcze dobrze, a już się okazało, że będą pracować w parach. Coś nowego, ale nie narzekał. Wszyscy szybko znaleźli swoje pary, a on jak zawsze miał problemy. Kiedy zobaczył, że jedna z dziewczyn została sama zaraz się do niej przysiadł. Kojarzył ją z twarzy tylko zawsze miał problem z imionami. Powinien się bardziej do tego przyłożyć. - Bell to pełne imię czy zdrobnienie? - spytał z czystej ciekawości, dopiero później przypominając sobie o manierach - I cześć. Jesper jestem, ale to już pewnie wiesz. Ach, grasz w drużynie na pozycji ścigającej... prawda? - kolejne pytanie nie związane z tematem lekcji. Ale był ciekawy czy dobrze zapamiętał z meczu. Jeszcze chwila, a zapomni zupełnie gdzie się znajduje. - Co się stanie, gdy pójdę na nocną wędrówkę po zamku? – spytał zupełnie nie myśląc o tym, że w sumie to wypadało, aby Bell zadała pytanie jako pierwsza. No nikt go nigdy takich rzeczy nie uczył, więc nie ma co się dziwić. Nawet nie wiedział przecież, że coś źle zrobił. Uśmiechnął tylko czekając na odpowiedź.
Jeanette ostatnio trochę opuściła się w swoich treningach, co niestety nie zwiastowało niczego dobrego. Szukała wymówek i usprawiedliwiała zaniedbanie akrobatyki tym, że zwyczajnie przytłoczył ją nawał lekcji. Szybko jednak zorientowała się, że to zwyczajnie strach nie pozwala jej na normalne działanie. Koniec studiów zbliżał się nieubłaganie, a ona popadała w jakąś nieuzasadnioną panikę. Denerwowało ją to konkretnie, bo zazwyczaj radziła sobie z takimi problemami bardzo sprawnie. Do klasy przyszła więc pochłonięta swoimi rozmyślaniami na temat przyszłości. Miała teraz wróżyć, więc bardzo adekwatnie. Przywitała się z Levee, wyciągnęła runy z woreczka i rozpoznała je bez większych problemów. Isa, Kaunaz i Wunjo. Zastanowiła się chwilę, przypominając sobie interpretacje każdej z nich i dopiero po krótkim poukładaniu wszystkich informacji w głowie, odpowiedziała na pytanie. - Wunjo mówi, że przez stres osłabią się twoje kontakty z przyjaciółmi, Isa ostrzega przed tym, że nie możesz stać się zbyt egoistyczna, bo polegniesz na polu materialnym, będziesz musiała się wyciszyć. A Kaunaz zapewnia o tym, że będziesz się rozwijać, nawet jeśli wynik będzie słaby - powiedziała, przewracając w palcach kamyczek. Forester wyglądał na zadowolonego z wróżby. - Co by się stało, gdybym teraz rzuciła studia i postanowiła dalej występować w cyrku? - zapytała, chociaż oczywistym było, że nie zrezygnuje ze studiów tuż przed obroną. Bez sensu. Ale dobrze było wiedzieć, co jej los na taką ewentualność przyszykuje.
Uśmiechnęła się krzywo, kiedy Echo powiedziała, że powinna się z nim spotkać. Chyba chciała wiedzieć co mówią runy, choć miała pojęcie, że to wcale nie musi być prawda. Nie mniej słuchała uważnie tego, co mówi jej przyjaciółka, kiwając głową. Jednocześnie próbowała to sobie jakoś poukładać w głowie. Przyjaźń? No dobrze, mogą być przyjaciółmi, czemu nie. Westchnęła jednak, nie mogąc się mimo wszystko skupić na całości zdań wypowiadanych przez gryfonkę. Na moment więc odjechała do innego świata, widząc jednak na sobie skupiony wzrok dziewczyny, ocknęła się i zamrugała gwałtownie. Pytanie? A, tak, Logan, zarywanie. Była ciekawa, czy Lyons ma jakieś podejrzenia, czy pyta ot tak, ale uznała, że nie będzie jej o to pytać. Jeżeli będzie chciała, to sama powie, czyż nie? Tymczasem zaś wzięła się do losowania run. Kompletnie znów nie mogła się skupić, bo siedziała nad nimi i nie mogła sobie przypomnieć ich znaczenia. Na szczęście uratowała ją blondynka, za co jej oczywiście podziękowała. - Nauthiz, Isa i Algiz. Ta pierwsza mówi, że to byłaby zbyt duża strata dla was. W sensie, jeżeli przez to mielibyście się pokłócić i nie daj Merlinie zerwać. Powinnaś wtedy metaforycznie uśmiercić swe obawy i zebrać siły do walki. Isa mówi, że wraz z opanowaniem i zdecydowaniem nadszedłby nowy początek. Wtedy Algiz potwierdza, że wasze starania się o siebie będą mieć pozytywny skutek. Jednakże ona oznacza także zdobywanie, więc jeżeli nie podejdziesz do tego racjonalnie, to tamta osoba mogłaby w końcu zdobyć Logana. Ale nie wiem jak to połączyć ze światem materialnym... - mówiła, lecz choć miała dryg do udawania, iż umie wróżyć, to dziś nie była do tego przekonana, więc nauczycielowi się jej słowa nie spodobały. To pchnęło Osei do tego, aby oddać mu runy, a potem dziewczyny się z nim pożegnały i wyszły z klasy.
Słuchał swojej wróżby, kiwając głową i uznając, że jakiś tam sens przecież ma. Gorzej, że nauczycielowi się ta przepowiednia nie podobała, czego biedny Thiago nie rozumiał. Spojrzał więc na Nayę i wzruszywszy ramionami dał jej znać, że zupełnie nie rozumie tego Forestera. Aczkolwiek nie chciał się z nim kłócić, więc po prostu wysłuchał pytania dziewczyny. Było trochę dziwne, ale wolał nie wnikać. Zamiast tego uśmiechnnął się szeroko, po czym wylosował trzy runy. Naturalnie nie miał problemu z ich interpretacją, znał je niemalże na pamięć! Rozłożył je wygodnie przed sobą na blacie, splótł dłonie ze sobą, również układając go na stoliku i wpatrywał się w nie przez moment, aby zebrać myśli. - To byłaby dosyć napięta sytuacja, głównie dla twojej rodziny i zapewne nauczycieli. Powinnaś postąpić bardziej dojrzale, tak mówi Sowulo. Mannaz jej wtóruje, nakazując ci działać racjonalnie i odrzucić emocje czy spontaniczne pomysły. Jednocześnie nakazuje czyny zaplanowane wcześniej. Gebo jednak sugeruje, że twoja sytuacja mogłaby się odmienić, mianowicie mogłabyś coś dostać lub zarobić, choć nie wiem dokładnie w jaki sposób - odpowiedział na jej pytanie, całkiem zadowolony z siebie! Taki też był profesor, dlatego pożegnali się z nim, a Cabrera zaczął jej coś tam ględzić po drodze do komnaty Hufflepuffu.
Levee była nadzwyczaj spokojna jeżeli chodzi o koniec studiów. Najważniejsze dla niej osoby albo już dawno je skończyły, albo będą kończyć wraz z nią. Ci, którzy zostaną w Hogwarcie to no cóż... pewnie wszystko się rozsypie, każdy będzie miał swoje życie i problemy. Czuła jedynie niepokój, iż na obronie pracy się nie popisze i dostanie jakąś marną ocenę. Jej chore dążenie do perfekcjonizmu sprawiało, że ciężko jej się oddychało na samą myśl. No, dobrze. Głównie to wynikało z powodu matki. Wciąż czuła niewidzialne brzemię na swych barkach, które uporczywie przypominało jej o tym, że musi być taka jak ona. Idealna, wszystkowiedząca i potrafiąca. Póki co skutecznie to maskowała, uważnie słuchając wróżby Jeanette, nawet nie kiwając głową. Przyjęła wszystko do wiadomości, doskonale wiedząc, że... to niczego nie zmieni. Lecz kiedy tamta zadała swoje pytanie, Delinger uniosła brwi w geście dezaprobaty i sięgnęła po runy z woreczka. - Moim zdaniem to beznadziejny pomysł, ale niech się wypowiedzą runy - stwierdziła jakże dyplomatycznie, po czym położyła kamyki na blacie, uporczywie się w nie wpatrując. I one są przeciwko niej? - Powrót do cyrku zagwarantuje ci zdrowie i pozbycie się lęków. I ten powrót do przeszłości byłby odpowiedni. Tak twierdzi Uruz. Algiz potwierdza, że to przedsięwzięcie będzie mieć pomyślny skutek. Wtóruje im Wunjo, która mówi, że w cyrku czeka cię sława, pieniądze i zadowolenie z siebie - wygłosiła w końcu, choć w ogóle jej się to nie podobało, w przeciwieństwie do Forestera. - Lepiej chodźmy stąd, żebym dała radę wybić ci to z głowy - dodała od siebie, po czym obie wyszły z klasy, żegnając się z nauczycielem.