W samym centrum błoni rozciąga się ogromne jezioro. Uczniowie często tu przychodzą, szczególnie w gorętsze dni, gdy chłodna woda jest wprost idealnym sposobem by choć odrobinę się ochłodzić. Jest to również idealne miejsce, by przy cichym plusku małych fal obijających się o brzeg, odrobić lekcje, bądź poczytać książkę. Czasem można zaobserwować tu ogromną kałamarnicę, leniwie przebierającą swoimi mackami.
Jeszcze raz kraknęła. Pomimo wody, udało jej się podlecieć do chłopaka i lekko dziobnąć go w palec. W końcu się odmieniła i stanęła przy drzewie na jej twarz wszedł słodki uśmieszek. Nic nie mówiła, była ciekawa, co powie chłopak.
- Jałć...- Aaron spojrzał na palec, po czym jego uwagę skupiła harpia przelatująca nad jego głową. Po nie całej minucie przez krukonem stała Kim. Puchonka zaraziła go swoim uśmiechem, przez co Aaron posłał dziewczynie pełen zaskoczenia a także zafascynowania uśmiech. Musiał przyznać, że dziewczyna umiała zrobić wejście. Usiadłszy na piasku wziął do ręki piórko, które musiało wypaść Kim podczas przemiany. Krukon ze skupieniem przyglądał mu się , po czym spojrzał na swymi zielonymi oczami na Kimberly. - No Kimi, na początku naszej znajomości nie przypuszczałbym, że mogłabyś być animagiem. A co dopiero harpią.
- Gratulację! Masz zaszczyt być jednym z niewielu osób, które wiedzą o mojej umiejętności - klasnęła w dłonie z głosem prowadzącego jakiegoś teleturnieju - Harpie są fajne, o czym się już przekonałeś. Wystawiła mu jęzor, po czym zdjęła buty i weszła do wody, przy okazji mocno chlapiąc. Wiedziała, że była niezła w zaskakiwaniu innych, a teraz to się potwierdziło. - No i się przekonałeś, że jestem wredna - zaśmiała się.
- W takim razie jestem wielce zaszczycony - Aaron uśmiechnął się łobuzersko do Kim, po czym znów poczuł krople wody na swojej koszuli. - Wiesz co Kim, masz rację, jesteś wredna - Aaron rzekł żartobliwym głosem po czym wstał - w taki razie ja też będę i się zemszczę za moją koszulę. Chłopak wziął Kmiberly na ręce, po czym wrzucił ją w ubraniu do jeziora mocząc sobie przy tym do połowy spodnie.
Kiedy wrzucił ją do jeziora, piskliwie krzyknęła. Było fajnie. Oko za oko, ząb za ząb. Pociągnęła Aarona za nogę, co spowodowało, że i on wpadł do wody. Zaśmiała się głośno. - Jestem wredna, o! - powiedziała chlapiąc na chłopaka. Szkoda, że nie wzięła swojego dezodorantu. By prysnęła tym słodkim, owocowym zapachem na niego i byłby święty spokój. Następnym razem będzie musiała ten pomysł wykorzystać.
Aaron nagle znalazł się pod wodą. Nawet tutaj słyszał śmiech Kimberly. " O nie, ja ci dam" - pomyślał po czym podpłynął do dziewczyny. Złapał ją od tyłu i wrzucił ją znów do jeziora tym razem na głębszą wodę aby zanurzyła się cała. - I co Kimi? Podajesz się? - Chłopak wytarł twarz aby mógł coś zobaczyć, po czym ściągnął koszule zostawiając ją na brzegu. Od razy lepiej mu się pływało.
I znów krzyknęła. - Ej, oszukujesz! - powiedziała widząc, jak chłopak zdejmuje koszulę. Sama zdjęła bluzę i wyrzuciła ją na brzeg. Na szczęście miała na sobie krótkie spodenki i nie musiała się męczyć w rurkach. - Ja mam się poddać? Chyba w snach! - zaczęła go bardzo mocno chlapać - W pływaniu jestem mistrzynią! Kontynuowała chlapanie. Całkiem nieźle się bawiła.
- Ja oszukuje?! A kto jest teraz w krótkich spodenkach ?- Aaron spojrzał na nią z łobuzerskim uśmiechem pokazując przy okazji swoje przemoczone dżinsy. - Serio? To może chcesz się pościgać, zobaczymy kto jest szybszy w pływaniu. - Aaron nigdy nie miał problemu jeśli chodziło o zawodu pływackie. Co jak co, ale kiedy nadarzała się okazja, żeby w nich wystąpić zazwyczaj zdobywał pierwsze miejsca. Krukon nie mógł się powstrzymać i znów rzucił dziewczynę do wody śmiejąc się przy tym bardzo głośno. - Oj Kimi, Kimi, ja także umiem zaskakiwać ludzi.
- Oj już tam - odburknęła. Zaśmiała się. - No to się ścigajmy - powiedziała. W dzieciństwie jeździła nad jezioro, gdzie często pływała. No i na basen się chodziło, więc jakieś tam doświadczenie miała. Ponownie ją wrzucił. Kimi znowu zaczęła na niego chlapać, jeszcze mocniej niż wcześniej. - W tym też jestem lepsza - uśmiechnęła się uroczo.
- Szkoda. - Potwierdziła cichym głosem. - Miło mi było znów porozmawiać Gab. Muszę już iść, niestety. Uniosła wysoko podbródek i ledwo powstrzymała się od cichego jęku, kiedy kolejny komar postanowił się pożywić jej krwią. Wstała z ziemi i zachwiała się niebezpiecznie. Uśmiechnęła się niewyraźnie do krukonki i skierowała się w stronę zamku.
- Mi też było miło - odpowiedziała życzliwie. Odprowadziła wzrokiem odchodzącą Ślizgonkę. Posiedziała jeszcze trochę nad jeziorem, patrząc w taflę wody i myśląc o swoim dotychczasowym życiu. Gdy komary uwzięły się na nią, wstała i poszła w stronę zamku.
Aaron śmiał się niesamowicie głośno, podobała mu się ta zabawa. Już dawno nie kąpał się w jeziorze, a już zwłaszcza w ubraniu. Nawet Kimberly dobrze się bawiła, chlapała go nie mając zamiaru przestać. - Chcesz się ścigać? To nie ma sprawy, chyba, że wolisz zrobić zawody, kto dłużej wytrzymie pod wodą. - Aaronowi to bardziej się podobało, a zwłaszcza, że zawsze można było coś ciekawego zobaczyć. To jezioro zawsze coś w sobie skrywało. Krukon słysząc słowa Kim spojrzał na nią z łobuzerskim uśmiechem. - O naprawdę jesteś najlepsza? No to zobaczymy. - Aaron zaczął chlapać puchonkę znów się przy tym śmiejąc.
- To wolę wytrzymywanie pod wodą - nigdy nie miała problemów z nurkowaniem, a nawet wolała to od pływania. Była w tym całkiem niezła. - I znam wiele innych rzeczy, o! - powiedziała. Gdy Aaron zaczął ją chlapać, prawie całkowicie się zanurzyła i zaczęła nogami walić o taflę wody, powodując spory deszczyk. A raczej wielkie chlapanisko. - No i kto miał rację? - wynurzyła się śmiejąc się.
Ubrania Aarona były przesiąknięte do ostatniej nitki, wręcz przyklejały się do jego ciała utrudniając mu ruch w wodzie. Widząc Kim, która chlapała go uderzając przy tym nogami o wodę, krukon bez żadnego wahania zanurzył się, po czym podpłynął do dziewczyny niezauważalnie wciągając ją pod wodę. Aaron teraz dokładnie widział wszystko. Dziwne cienie, które ruszały się niedaleko nich. Odbicie można było ujrzeć na podłużnych wodorostach. To nie były takie sobie zwykłe roślinki wodne jakie można było spotkać w każdym akwarium. To były olbrzymie wodorosty, którymi można było się owinąć, niczym mumia. Krukon swój wzrok przeniósł na Kimberly, jej włosy teraz unosiły się na wszystkie strony stwarzając śmieszny wizerunek dziewczyny. Była niczym syrenka. Aaron uśmiechnął się do niej pokazując swoje białe ząbki, przez co można było dostrzec wymykające się z jego ust bąbelki, które powędrowały na powierzchnię. Chłopak jeszcze raz się rozejrzał, ponieważ widok jaki można było zobaczyć tutaj, pod wodą był przepiękny. Strugi światła ukazywały całą tą wszechstronną głębie. Nagle przed jego oczami ukazał się jakiś wielki cień, który coraz bardziej przybliżał się do nich. Aaron wolał nie ryzykować...tu można było spotkać wszystko. Spojrzał znaczącą na puchonkę, po czym ruchem ręki pokazał, że muszą się wynurzyć. Krukon chciał aby Kimberly pierwsza wyszła z wody, nie miał zamiaru zostawiać ją pod wodą kiedy on już by był na powierzchni. Ruchem głowy nakazał wynurzyć się Kim, po czym wyciągnął różdżkę która miał cały czas w tylnej kieszeni. Cień nadal się do nich przybliżał, był teraz o wiele większy.
Nawet nie zauważyła, gdy Aaron zanurzył się. Miała zamknięte oczy i chlapała na oślep. Nieco przestraszyła się nagłego wciągnięcia do wody, więc przy tym pisnęła. Otworzyła oczy. Widok był śliczny. Zobaczyła różne kształty roślin i jakichś innych elementów tego podwodnego krajobrazu. Niejeden na pewno zachwyciłby się tym. Nawet w wodzie włosy szły jej do twarz, Kim musiała ciągle je odgarniać. Owszem, nie było to aż tak denerwujące jak na powierzchni, ale wiadomo. Lekko dotknęła palcem jakiegoś wodorostu. Niczym się nie różnił od zwykłego, no był tylko dłuższy i większy. Ale z Kimi nic się nie stało - to dobry znak. Również dostrzegła ten niepokojący cień. Za nakazem chłopaka miała się już wynurzyć, ale... Ale jej noga zaplątała się w to przeklęte zielsko. No tak, tylko jej mogło się do zdarzyć. Zaczęła próbować wydostać się z wodorostu, ale wiedziała, że nie będzie łatwo. W końcu te "magiczne" wodorosty byłe raczej trudniejsze do przerwania.
Aaron chciał już się wynurzać, kiedy zauważył Kimberly nadal pod wodą. "Co ona wyprawia?". Podpłynął do niej i zauważył, że jej noga była zaplątana w te wodorosty. Próbował je przerwać ale na nic się to nie zdało, nawet sobie przeciął skórę. Powoli zaczęło mu brakować tlenu, nie umiał się skupić, żeby przypomnieć sobie jakieś zaklęcie. Z pewnością Kim także nie miała tlenu, co miał zrobić? Nagle Aaron miał pomysł, jak dostarczyć sobie tlenu, a także puchonce. Wynurzając się nabrał tyle powietrza ile tylko zdały pomieścić jego płuca. Podpłynął do Kimberly, po czym przybliżył swoją twarz do jej patrząc na nią przepraszającym wzrokiem. Nie miał innego wyjścia. Pocałunkiem dostarczył jej tlenu, po czym poklepał ją lekko aby nie traciła przytomności. - Diffindo - rzekłszy to wypuścił całe powietrze z płuc. Aaron złapał Kimberly za ramię, po czym zaczął płynąć na powierzchnię. Udało się. - Teraz szybko płyń do brzegu. - Krukon zaczął machać nogami, gdy coś nagle go pociągnęło pod wodę. Zdołał tylko wykrzyknąć " PŁYŃ!". Aaron widział jak przez mgłę, nagle coś szarpnęło go za rękę, mocno zgniatając miejsce gdzie się przeciął. Krukon z całej siły dźgnął "to coś" różdżką. Zadziałało. Ta zmora puściła go. Przed jego oczami przepłynęło coś wielkiego, po czym znów poczuł silny ból poniżej klatki piersiowej. " To coś" znów go zaatakowało. -Conjunctivitis! - nagle wokół krukona pojawiło się światło, które nie pozwalało się do niego zbliżyć, z powodu mocnego oślepienia napastnika. Aaronowi coraz bardziej brakowało tlenu - Spongify! Jego ciało wzbiło się do góry, po czym znalazł się na powierzchni uderzając mocno o brzeg. Już nic mu nie groziło. Ale co z Kimberly?! - Kim...Kimberly...
Brakowało jej powietrza, praktycznie była już bliska stracenia przytomności i odejścia na tamten świat, gdy... Gdy nagle poczuła napływ tlenu. Miała zamknięte oczy, więc nie widziała, jak to się stało. Była jednak pewna, że to ją uratowało od śmierci. Już nie czuła tego wodorostu na swojej nodze, Aaron zapewne się z tym rozprawił. Pociągnął ją na gorę. Gdy już wypłynęła, odetchnęła z ulgą. Tylko czym było to coś, co znajdowało się pod wodą? Kim nie miała czasu na zastanawianie się i udało się jej dopłynąć do brzegu. - JA TO ZIELSKO ZAPIER**** - wykrzyczała na całe gardło. Zawsze, gdy coś ją baardzo denerwowała, to zaczynała piskliwie krzyczeć, co przypominało wysokie C. Usiadła na trawie i wyjęła różdżkę. - Silverto - wyszeptała kierując ten przydatny kawałek drewna na włosy. Bardzo nie lubiła mieć ich mokrych, wolała czuć tą miękkość i puszystość. - Co to za święto, że nazwałeś mnie "Kimberly"? - powiedziała słysząc swe imię - W każdym razie jeszcze żyję. Zaczęła wzrokiem badać otoczenie, by być pewna, że nie jest w Niebie. Nagle przed jej oczami mignęło coś czerwonego. Natychmiast odwróciła spojrzenie w stronę tego czegoś. Był to wielki błąd. - Kr... Krew - pisnęła widząc rankę na swojej nodze, z której wypłynęło trochę krwi. Po chwili Kimi zemdlała.
Aaron odetchnął z ulgą kiedy zobaczył, że Kim nic nie jest. Miała takie poczucie humoru w każdej sytuacji. Krukon zaczął się śmiać ale zaraz jęknął z bólu. Poniżej klatki piersiowej miał wielkiego siniaka, a z ręki ciurkiem leciała mu krew. Nagle do jego uszu dobieg pisk dziewczyny. " Znowu ta zmora?!". Na całe szczęścię "to coś" nie zaatakowało puchonki. Aaron na czworaka poszedł do Kimberly. Zemdlała. - Kim...Kim..obudź się - Aaron spojrzał na jej nogę, miała tam niewielką ranę. Kto by pomyślał, że Kimberly nie lubiała widoku krwi. - Episkey Rana zniknęła. Aaron ze zmęczenia padł koło puchonki mocno uciskając swoje ramie. - Cholera jasna....Episkey.....Episkey...co jest? - Krukon patrzył na lejącą się krew. Najwyraźniej rana była zbyt głęboka. Aaron ostatkiem sił podszedł do jeziora wyciągając jakieś zielsko. Owinął sobie nim rękę, po czym obmył ślady z krwi. Rozglądając się zauważył siedzącą niedaleko puchonkę. - Mogłabyś mi pomóc?! Trzeba zabrać Kimberly do skrzydła szpitalnego. - Rzekłszy to podszedł do Kim, dźwigając jej delikatnie głowę. - Kim obudź się!
Wróciła do rzeczywistości dosłownie po minucie, no może minucie i trzydziestu sekund. Wciąż jednak leżała na trawie i wyglądała tak, jakby była martwa. Nawet jej skóra wydawała się być bledsza niż zwykle. Usłyszała zdanie o skrzydle szpitalnym i natychmiast otworzyła oczy. Nie cierpiała szpitali ani wszystkiego z nimi związanego. - Tylko nie skrzydło szpitalne! - pisnęła. Poczłapała do najbliższego drzewa i schowała się za nim. Teraz było widać tylko oczy i kawałek grzywki dziewczyny. - To tylko hemofobia! - powiedziała z oburzeniem w głosie. Zdążyła się już przyzwyczaić do swojego lęku.
- Kim spokojnie - Aaron powoli podszedł do drzewa za którym stała Kimberly - po prostu chcę żeby cię zbadali. Ja muszę iść z moją ręką, strasznie krwawi i też mam problemy z oddychaniem. Aaron złapał się za brzuch. Był nadal bez koszuli, jego nagi tors błyszczał od wody, aczkolwiek nie dało się nie zauważyć jego siniaka. Podniósł swoje ubranie, po czym skierował na siebie różdżkę. - Silverto! - chłopak w mgnieniu oka zrobił się suchy, teraz musiał tylko zmienić sobie opatrunek. Zielsko było całe przesiąknięte krwią, przez co przylepiało się do jego skóry bardziej ją przy tym uszkadzając. Krukon usiadł powoli na pisaku odwijając przy tym swój " zielony bandaż". Rana była głęboka,cała we krwi. Aaron przyłożył do niej kawałek magicznego patyka i wypowiedział słowa - Ferula Rana została bardzo dobrze zabandażowana. Krukon musiał się pospieszyć skoro nie chciał dostać infekcji, ale najpierw wymierzył w puchonkę różdżkę podchodząc do niej powoli. - Silverto! Dziewczyna także była już sucha, ale jej oczy nadal miały dziwny połysk. - Kim..chodź. Musimy iść do skrzydła szpitalnego.
Spojrzała na chłopaka z nieufnością. - No dobrze. Ale jeżeli mnie czymś nafaszerują, to TY będziesz za to odpowiadać - mruknęła ostrzegająco. Kątem oka zerknęła na krwawą ranę Aarona. - Błe - powiedziała krótko. Już na pewno nie zemdleje, najwyżej zwymiotuje. Dopiero teraz przypomniała sobie o swojej bluzie leżącej na ziemi. Wyjęła różdżkę. - Accio - wycelowała patykiem w ubranie. Było brudne od trawy i nieco mokre - Błe. No dobra, możemy iść.
------------------------------------------------------------------------------------------- Arthur przechadzał się nad jeziorem. Zastanawiał się, jak ma trenować swoją przemianę i szukał miejsca. usiadł na brzegu jeziora i zaczął rozmyślać. Tysiące myśli przechodziły mu przez głowę. te dwa lata ma spędzić w Hogwarcie, a poznał ledwie 3 osoby.... większość wydawała się zimna. Co zrobić, wzruszył ramionami. Rzucił kamykiem w taflę jeziora. Nagle...
Gdy przekroczyła próg zamku, założyła na siebie bluzę Chucka. Chciała pomyśleć, o co może tak naprawdę chodzić. To wszystko wydawało się takie dziwne... Szara bluza futbolisty za nic nie pasowała do sukienki o kwiatowym ornamencie, która odkrywała jej zgrabne nogi. Przysiadła na przeciw jeziora, delektując się lekkim powiewem wiatru. Zdjęła balerinki i położyła je obok siebie. Długimi palcami zaczęła skubać źdźbła trawy, chcąc zrobić z nich długi warkocz. Jednak poddała się, były zdecydowanie za krótkie. Położyła się, przymykając oczy i oddychając równomiernie.
Arthur zorientował się, że nie jest tu sam. Dziewczyna, która leżała przyszła przed chwilą, częsta przemiana w wilka wyostrza zmysły..uśmiechnął się do siebie. Po czym puścił kolejną serię "kaczek" na tafli wody i podszedł do dziewczyny:- Hej. Widzę, że nie tylko ja doceniam uroki tego miejsca.
Z daleka dochodziły do niej pluski wody, który był tak uspakajające! Słysząc męski głos, otworzyła oczy. - Wow - rzekła, unosząc dłoń, aby słońce jej nie świeciło. Nie widziała go tu wcześniej, chyba była za bardzo zamyślona. - Tak, jezioro jest nadzwyczaj piękne, zwłaszcza, gdy świeci na nie słońce - rzekła, nie wstając ni się witając. Ponownie przymknęła oczy, czując cień chłopaka na sobie. - Będziesz tak stał? - spytała, lekko się uśmiechając.
-A co, zasłaniam Ci Słońce?- zaśmiał się cicho Arthur po czym usiadł obok niej, i spojrzał na jezioro:- Nie widziałem Cię tu jeszcze.... cóż.. właściwie poznałem trzy osoby, reszta zamku chyba jest zamknięta w sobie....-westchnął.