To niezwykłe miejsce powstało dosłownie kilka lat temu jako opozycja do kostycznego (w mniemaniu wielu młodych artystów, aktorów, scenarzystów i reżyserów) Magic Royal Theatre. New Magic Theatre to scena awangardowa, promująca nowych artystów, ich świeże, często bardzo kontrowersyjne pomysły, eksperymenty twórcze. Tutaj możesz spodziewać się dokładnie wszystkiego, począwszy od aktorów biegających wśród widowni i mierzących ci obwód czaszki, poprzez przyczepione do baloników puszki pigmejskie kołyszące się pod sufitem, aż po milczące, nieruchome postaci oplecione złocistymi smugami światła będące metaforą... właściwie nie wiadomo czego, interpretacja zależy od ciebie! Wewnątrz znajduje się mała kawiarnia, w której toczą się najdziwniejsze rozmowy, widzowie mogą porozmawiać z aktorami lub reżyserem, przedyskutować pewne aspekty sztuki, wyrazić swoje zdanie. Jak wygląda scena? To trudne pytanie, gdyż wystrój zmienia się zależnie od potrzeb - raz widownia znajduje się na scenie i chcąc nie chcąc, stajesz się częścią przedstawienia, kiedy indziej obserwujesz wszystko z góry albo siedzisz bezpośrednio na podłodze. To z pewnością ciekawe doświadczenie, choć nie wszystkim odpowiada.
A Liam miał w nosie całą sztukę, myśląc tylko i wyłącznie o osobie, która siedziała tuż obok niego. Ewidentnie pomylona kwestia? Wpadło mu jednym uchem, a wypadło drugim… i tak nie słuchał specjalnie aktorów. Ktoś się potknął? Patrzył na tę scenę wyłącznie przez konieczność, woląc skupić się na wtulaniu głowy w ramię rudzielca: użyczył mu je na samym początku spektaklu i tak do jego końca, szatyn nie zamierzał się odklejać. Deszcz? Już zdążył go delikatnie odczuć na samym sobie, ale najważniejsze było dla niego to, że Neirin pozostawał suchy… i tak powtarzał sobie wszelkie uwagi w głowie jak mantrę, a dosłownie każda z nich kręciła się wokół Walijczyka. Najpewniej za kilka godzin będzie srogo żałować efektów tego eliksiru, ponieważ stracił okazję na przeżywanie wydarzenia, które najpewniej nie powtórzy się w najbliższym czasie… lub nawet w ogóle, o ile drugi, lekko podstarzały przyjaciel Anglika nie zdecyduje się porwać na jakąś sztukę lub najlepiej w ogóle zrezygnować z planów zostania aurorem na rzecz aktorzenia w teatrze… ale gryźć sobie dłonie z żalu i zanurzać się w depresji będzie dopiero po wyparowaniu amortencji z głowy. Na razie niechętnie odczepił się od rudego i zaczął klaskać, tak jak cała widownia. - Nie było źle. – odparł zdawkowo, nareszcie czując, że może zwrócić się w stronę Neirina, by móc na niego popatrzeć. I spoglądał na niego uśmiechnięty, choć niespecjalnie zobligowany do trajkotania, jakiego oczekiwał od niego rudy. Gdyby nie ten eliksir, Rivai najpewniej przez całe owacje jeszcze by szlochał… przyjaciele powinni znać go z łatwości wczuwania się w fabuły książek czy komiksów. Ile razy siedział na łóżku z mangą, która wyjątkowo nie kręciła się wokół nieproporcjonalnie dużych dłoni i tego, za co te dłonie łapały, a skupiała się na poważniejszej tematyce, sprawiając, że Liam wzruszał się jak baba…? Mnóstwo. I teraz najpewniej też przeżywałby wewnętrznie tragiczne zakończenie żywota obu kochanków, klaszcząc ze zdecydowanie większym entuzjazmem. - Nie wiem, ale jeśli tak, to nie poszło im najlepiej… ale dobrze, że ciebie ominęła ta fala deszczu. – pokiwał głową i zaczął zbierać się z fotela, póki co jeszcze nie schodząc z widowni, gdy nagle zamarł… „Nie spodziewałbym się, że Jack będzie taki przystojny” Poczuł żałosne ukłucie w piersi na dźwięk tego stwierdzenia, a następna kwestia zabolała go tylko bardziej. Chciał się z nim spotkać i pogadać, właśnie dlatego, że Walijczyk podoba mu się bardziej, niż Liam? - Jack jest przystojniejszy ode mnie? – zapytał, z tak żałośnie szczerym żalem i przejęciem, że efekt mógł zostać odebrany za komiczny, choć wewnętrznie szatyn przeżył to jak policzek w twarz. Co było kompletnie bzdurne, bo w normalnych okolicznościach sam Rivai chętnie umówiłby się z dojrzalszym Momentem na rendez-vous, najpewniej teraz przepychając się przez tłum, byleby dotrzeć za kulisy i móc go uściskać. Błagam, w wieku czternastu lat podkochiwał się w jakimś podstarzałym wokaliście… oczywiste, że miał słabość do starszych od siebie. Do tego Jack był gwiazdą… no jak tu się nie rzucić na szyję i nie poudawać piszczącej fanki, robiąc mu wstyd? - Ach… w sumie myślałem, że raczej pójdziemy gdzieś razem na spacer po tym przedstawieniu… - podrapał się po karku, wydając się autentycznie zasmucony. - … czemu Moment tak ci się podoba?
Po zakończeniu spektaklu przy drzwiach zrobił się całkiem spory tłum osób, który uniemożliwił szybkie wyjście z pomieszczenia. W pewnym momencie jednak większość opuściła salę, a @Neirin Vaughn i @Liam A. Rivai zostali na publiczności sami. Nagle zrobiło się dosyć pusto i cicho. Łatwo było usłyszeć najdrobniejszy szmer, taki jak pająk powolnie przemieszczający się po jakimś papierku, rzuconym na podłogę. Pod siedzeniem przechadzał się ptasznik królewski.
Możliwe scenariusze dla Neirina: 1-3: Pająk powoli zaczął wpisać się po twojej nodze. W tej chwili wybór dla ciebie był prosty - wziąć go na ręce, zabić, albo zrzucić z siebie. Jeżeli zdecydujesz się przygarnąć stworzenie oficjalnie stanie się on twoim pupilem! Pamiętaj, żeby się o niego troszczyć i zadbać o odpowiednie warunki do życia. 4: Niestety nie zauważyłeś ptasznika. Przynajmniej nie wtedy, kiedy był jeszcze żywy. Przechodząc z nogi na nogę nadepnąłeś na niego, a on rozpłaszczył się na ziemi. W dodatku pobrudził ci buty. Możesz je wyczyścić zaklęciem, jednak wykonaj wtedy dorzut kostką: Parzysta: Zakłócenia nie stanęły ci na drodze i udało ci się doprowadzić obuwie do porządku. Nieparzysta: Niestety różdżka wypaliła ci dziurę w bucie i w skarpetce. Chyba będziesz musiał wrócić do domu w tym stanie. 5-6. Pająk przechadza się w waszej okolicy, jednak zachowując bezpieczny dystans. Jeśli chcesz, możesz spróbować wziąć go na ręce. Parzysta: Niestety stworzenie umyka ci i w pośpiechu oddala się jak najdalej. Nieparzysta: Zwierzę chętnie wchodzi ci na ręce. Zyskałeś nowego zwierzęcego przyjaciela.
Możliwe scenariusze dla Liama: Parzysta: Wasz wzrok naturalnie powędrował w kierunku podłogi po usłyszanym szeleście. Jednak ty nie dostrzegasz tam żyjątka, a zagubioną fiolkę z eliksirem. Na twoje szczęście, jest podpisana, więc bez lęku możesz ją przygarnąć i w przyszłości użyć. Wylosuj eliksir jaki ci przypadł. Nieparzysta: Kiedy oboje staracie się odnaleźć źródło hałasu, wycofujesz się trochę, żeby ewentualnie zajrzeć pod fotel. Na twoje nieszczęście trafiasz na plamę po rozlanym winie. Poślizgnąłeś się, wywróciłeś i uderzyłeś głową w sąsiedni fotel. Przez kilka minut nie wiesz gdzie się znajdujesz i z kim jesteś, a głowa boli cię do końca dnia.
Cały ranek sprzątałeś bałagan po bankiecie, który odbył się poprzedniego wieczora w teatrze. Wszyscy się rozchorowali i nie było komu ogarnąć tego chaosu, który wywołała na pozór kulturalna i elegancka impreza. Było przy tym naprawdę sporo roboty, biegałeś, zbierałeś śmieci, zamiatałeś i starałeś się doprowadzić to miejsce do porządku przed premierą, która była już dzisiaj. Zmęczony w krótkiej przerwie nalałeś sobie odrobinę soku z jednego z dzbanków. Smakował zwyczajnie, więc spragniony opróżniłeś szklankę w kilka sekund i kontynuowałeś zadanie. W pewnym momencie zacząłeś czuć, że coś jest nie tak, a każdy krok stanowi coraz to większe wyzwanie. Obraz zrobił się rozmyty a ty starałeś się nie upaść na ziemię.
1-2: Na szczęście złe samopoczucie pojawiło się dopiero, kiedy dokończyłeś zadanie i w sali było już naprawdę czysto. Zamierzałeś zejść do garderoby i zerknąć czy z kostiumami wszystko w porządku, ale w tym celu niestety trzeba było pokonać schody, które okazały się sporą przeszkodą. Byłeś coraz bardziej zdezorientowany, ale też pobudzony. Niezdarnie zbiegając ze schodków potknąłeś się i przeturlałeś na sam dół. Jesteś cały poobijany, ale przede wszystkim masz złamaną prawą rękę. Musisz to uwzględniać przez najbliższe 5 wątków! 3-4: Zostało ci jeszcze sporo brudnego szkła do zebrania. Wrzucając na tacę szklanki zacząłeś robić to z takim rozmachem, że latały one po całym pomieszczeniu. Jeden z kieliszków dosłownie zmiażdżyłeś w ręce i cały się pokaleczyłeś. Do krwi dostało się trochę alkoholu, który również był czymś doprawiony. Czujesz ogromne pieczenie w palcach i przez 2 najbliższe wątki za każdym razem jak będziesz czegoś dotykać opuszkami palców - będziesz czuł intensywne pieczenie. Jeżeli dotkniesz kogoś, ta osoba również to boleśnie odczuje! 5-6: To był naprawdę mocny narkotyk. Biegasz, rzucasz się, tłuczesz wszystko dookoła. Na szczęście nie robisz sobie większej krzywdy. Jednak jak się okazuje, twoje dziwne zachowanie nie jest jedynym efektem substancji. Twoje rzęsy, oczy i włosy stały się kompletnie siwe! Wygląda to dość upiornie, ale jest całkiem niegroźne. Ten efekt będzie utrzymywał się przez 3 kolejne wątki.
______________________
Ezra T. Clarke
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
To brzmiało strasznie dla osoby, która zaledwie dwa lata temu wzbraniała się przed podjęciem prawdziwej, wymagającej odpowiedzialności pracy, ale Ezra przyzwyczaił się do sprzątania. Zaplecze New Magic Theatre znał już niemal jak własną kieszeń - wiedział, gdzie co należało odłożyć, w jakie dni mógł sobie pozwolić na więcej luzu i jakie terminy były najbardziej oblegane. To wszystko jednak mieściło się wyłącznie w obrębie prac rutynowych; Ezra nigdy wcześniej nie miał okazji pracować centralnie po jakimś większym bankiecie, zatem nie mógł być przygotowany na aż taki chaos. Najwyraźniej współpracownicy wiedzieli, co robili - gdyby Ezra wcześniej wiedział, w jaki sposób zostanie pozostawiony teatr, zapewne również wziąłby nagły urlop chorobowy. Sala wyglądała jakby przebiegło przez nią co najmniej małe stado buchorożców. Gdyby jednak tak było, Ezra okazałby zrozumienie. Nie mógł jednak pojąć, w jaki sposób grupa wcale nie takich ograniczonych umysłowo ludzi, mogła dopuścić do takiego stanu rzeczy. (Ludzie to jednak najgorszy gatunek zwierząt.) Ezra przyzwyczaił się do sprzątania? Cóż... Rzeczywistość wszystko skorygowała. Biegał, układał, czyścił i zbierał (i to wcale nie za taką pensję, jaka mu się w tej sytuacji należała...) doprowadzając teatr do względnego porządku, a przynajmniej stanu używalności; gdyby coś nie było gotowe na dzisiejszą premierę, to oczywiście Ezrze dostałoby się po głowie. Nie był jednak robotem; kiedy zbierał resztki jedzenia i napojów sam poczuł w ustach pragnienie. Zrobił sobie zatem krótką przerwę i do czystej szklanki nalał sobie trochę soku (po wcześniejszym dokładnym powąchaniu zawartości dzbanka - kto wiedział, czy jakiś mądry człowiek nie dolał tam jakiegoś alkoholu?) Sok nie smakował jednak niczym podejrzanym, więc Clarke bez wahania opróżnił szklankę i zabrał się do dalszej pracy; w końcu wiedział, że im szybciej się z nią upora, tym szybciej będzie wolny. Nie mógł przewidzieć, że niedługo potem zacznie się dziać z nim coś dziwnego. Początkowo ignorował coraz większe zmęczenie mięśni, sądząc, że to efekt dużego wysiłku, ale w pewnym momencie każdy krok i utrzymanie stabilnej postawy stawało się tak dużym wyzwaniem, że Ezra nie myślał już o zadaniu - myślał tylko o tym, aby nie upaść. Zrobiło mu się słabo, a jednocześnie jego tętno znacznie przyspieszyło. Kiedy natknął się na jakiś przedmiot... pchnął go. Kiedy w ręce wpadły mu już sprzątnięte rzeczy, rozrzucił je... Żadne z tych zachowań nie było świadome i samotność Ezry w teatrze grała w tym momencie bardzo na jego niekorzyść. Chłopak nie był nawet świadomy, że jego włosy, oczy i rzęsy posiwiały. Ale zresztą, nie to było teraz największym problemem...
Twoja kariera nabierała tempa. Nieustannie odbywały się próby do kolejnych spektakli, ale to co zostało ci zaproponowane tym razem – zaskoczyło nawet ciebie. Po długim okresie posuchy, podczas to którego nie grywałeś zbyt ambitnych ról, przyszła pora na chwilę chwały. Jak zawsze zjawiłeś się w teatrze, by przećwiczyć z zaprzyjaźnioną aktorką rolę do jej kwestii, niezwykle ważnych, choć tak naprawdę sam otrzymałeś ledwie trzy frazy, niezbyt znaczące dla całego przedsięwzięcia. Dyrektor jednak postanowił dać ci niebywałą szansę, dzięki której mógłbyś wybić się ponad miarę. Wybór jednak należy do ciebie, a główna rola w musicalu, który już za kilka tygodni będzie grany w Paryżu to prestiżowa szansa na rozwinięcie skrzydeł na scenie artystycznej. Pytanie pozostaje jedno – jesteś na to gotów? – to właśnie z tymi przemyśleniami zostawia cię główny właściciel teatru, jak gdyby oczekując natychmiastowej odpowiedzi.
ważne:
Pomimo iż ingerencja jest jednopostowa, licz się z kolejnym etapem i kontynuacją tego zadania. Wszystko jednak zależy od złośliwości kostek.
1,5 krążysz po scenie, w twojej głowie kotłują się myśli, a ty szukasz odpowiedzi na pytania, które nurtują cię bardziej, aniżeli nauka w szkole. Twoje roztargnienie nie trwa długo, wszak nagle gaśnie światło, ciemność zlewa się przed tobą, a ty nie kontrolując przestrzeni – spadasz ze sceny, lądując niefortunnie na kostce, w której coś chrupnęło, podobnie dzieje się z nadgarstkiem. Widocznie nie jest to twój najlepszy dzień, dlatego też czym prędzej zgłoś się do skrzydła szpitalnego, jeśli nie posiadasz minimum 15 punktów w uzdrawianiu. Dopiero po tygodniu, gdy dojdziesz do siebie w pełni, możesz wysłać list na pocztę MG, by przekazać mu swoją decyzję. 2,6 wiesz, że to twoja szansa, dlatego nawet nie zastanawiasz się ani minuty dłużej i rozpoczynasz przygotowania do roli. Ćwiczysz długie godziny, aż w końcu udajesz się do dyrektora, który proponuje ci przesłuchanie. Widzisz, że sędziwy mężczyzna jest pod ogromnym wrażeniem, dlatego też otrzymujesz dodatkowy punkty z działalności artystycznej. Zgłoś się po niego w odpowiednim temacie. 3 podejmujesz się wyzwania, zaczynasz ćwiczyć, czujesz, że jesteś coraz lepszy, jednak… Coś idzie nie po twojej myśli. W ostatniej chwili przybiega do ciebie starszy mężczyzna i przeprasza cię za tę sytuację. Tłumaczy, że zjawił się niezwykle ważny aktor, którego doceniają wszyscy i chcą z nim współpracować, dlatego tobie jako dodatkowe wynagrodzenie oferuje 30 galeonów, lecz niestety – tracisz angaż. Dorzuć kostką: parzysta – siła twoich argumentów pozwala zostać ci przy roli, nieparzysta – musisz odejść z zaproponowanymi przez dyrektora galeonami. Przy opcji nieparzystej, zgłoś się po nie w odpowiednim temacie. 4 poświęcasz sporo czasu na przygotowanie, dlatego możesz odetchnąć z ulgą, gdy próby do spektaklu ruszają, a ty stajesz się gwiazdą sceny. Wszyscy są tobą oczarowani, a ty żyjesz już chwilą i perspektywą gry na dużej scenie. Otrzymujesz także do działalności artystycznej: upomnij się po niego w odpowiednim temacie.
______________________
Ezra T. Clarke
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Jak wiadomo, apetyt wzrasta w miarę jedzenia - Ezra miał już na swoim kącie kilka naprawdę poważnych ról, które sprawiały, że jego twarz powoli stawała się rozpoznawalna nie tylko w kręgach artystycznych. Nie przejmował się nawet tym, że ostatnio został pchnięty trochę w cień; wszak nawet kilka wypowiedzianych fraz na kameralnym spektaklu wiele mogło go nauczyć, a tak miał więcej czasu dla znajomych i na szkołę; nic dziwnego, że nie złapała go jesienna chandra, a zamiast tego chętnie dzielił się własnym dobrym humorem. Bo to wszystko po prostu cieszyło; głupie, ukradkowe spojrzenia, upewniające się szepty, czasem prowadzony w biegu "small talk" z osobą trochę lepiej znającą się na teatrze. Nie chciał być próżny; to nie była jakaś wielka sława, nikt nie rzucał mu się na szyję ze łzami w oczach, ale sam fakt, iż jego nazwisko znaczyło coś więcej, był niesamowicie nobilitujący. To było więcej niż Ezra śmiał kiedykolwiek sobie wymarzyć - trzeba było przypomnieć, że zaledwie rok temu Clarke przekonany był, że skończy jako uliczny kuglarz lub w porywie rozkręci się jako sprzedawca w sklepie, a teraz? Ni stąd, ni zowąd dostał niesamowicie poważną ofertę; chciał tylko pomóc znajomej aktorce w ważnym dla niej przedsięwzięciu, nie spodziewał się, że sam na tym skorzysta. Na moment zabrakło mu słów - jak na razie jedyną główną rolą, w którą miał zaszczyt się wcielić, był pamiętny Romeo z hogwarckiego przedstawienia przygotowanego przez Donnę. Nie wierzył, że jakikolwiek poważny reżyser zaryzykuje tak bardzo, by komuś tak młodemu jak on, mającemu krótki jak na aktora staż, powierzyć udźwignięcie na barkach całego przedstawienia. A jednak - Ezra nie miał wątpliwości, że takiej szansy nie wolno mu zaprzepaścić i nie wolno wycofać się przez strach. A trzeba było przyznać, że się obawiał, gdyż debiut na paryskiej scenie był dlań największym wyróżnieniem ze względu na to, że połowa jego brytyjskiego serca przynależała właśnie do Francji. I miał nadzieję, że Paryżanie nie wzgardzą tym głębokim uczuciem i pasją, które Ezra zamierzał oddać w każdym ruchu. I wszystko to mogło w jednej chwili zostać zrujnowane. Dyrektorowi teatru chyba nikt nigdy nie powiedział, że nie jest ładnie tak dawać nadzieję, a następnie gwałtem ją wydzierać. Ezra nie mógł jednak powiedzieć, że nie rozumie, dla mężczyzny najważniejszy był w końcu sukces przedstawienia. Nie mniej... nie mógł już tego oddać, nie bez walki. W tym momencie niewątpliwie przydatna okazałaby się umiejętność hipnozy, ale i bez tego Clarke był doskonałym dyskutantem i siłą swoich argumentów udało mu się zostać przy roli. I cieszył się, a jednocześnie presja o mało go nie przygniotła - był jeszcze bardziej świadomy, ze musi wypaść idealnie.
Castingi do ról wydawały się być nieodłącznym elementem życia Ezry, dlatego też nadchodzące wydarzenie wydawało się być czymś niezwykłym. Dopiero co zakończyłeś przygotowywania do jednej ze sztuk, a już pojawiła się perspektywa kolejnej pracy. Była to, co prawda, niewielka rólka, ale nadal pozostawiała ogromny ślad w życiorysie wschodzącej gwiazdy, dlatego też nie było na co czekać i należało jak najszybciej pognać na przesłuchanie, które być może otworzyłoby drzwi do twojej kariery. Wielka szkoda, że w ogłoszeniu nie było wspomniane o kilku drobnych szczegółach, jak chociażby to, że będzie to sztuka tylko dla dorosłych, oparta o pewne – erotyczne – aspekty.
1,4 nie spodziewałeś się takiego obrotu spraw, wszak z pewnością wolałbyś grać w nieco innych przedstawieniach, lecz jak to się mówi – świat idzie do przodu, a zbyt duża ilość golizny w niektórych przedsięwzięciach jest czymś tak naturalnym, jak słodzenie przez wielu ludzi herbaty. Podeszła do ciebie jedna z kobiet, która postanowiła ocenić cię fachowym okiem i choć nadal stałeś w ubraniach to ta zaproponowała ci zdjęcie koszuli, a także spodni, by przyjrzeć się twej muskulaturze. Na początku wydawało się być to niecodzienne, lecz zrobiłeś posłusznie wszystko o co cię poprosiła. Ściągnęła z ciebie również miarę, by zaraz potem stwierdzić, że jednak jesteś zbyt szczupły, dlatego też jeżeli chciałbyś wziąć udział w twórczości pana McRoyal – musiałbyś nieznacznie przytyć. Czy jesteś gotowy na takie wyrzeczenia? Być może w przyszłości tak się stanie, aktualnie wybrali kogoś innego. 2,6 teatr jest czymś niezwykle istotnym dla ciebie, dlatego też bez zastanowienia podjąłeś się próby, która musiała skończyć się sukcesem. Przygotowany do roli młodego amanta – odegrałeś z aktorką idealną scenę niedosłownego zbliżenia, w którym to zarówno ona jak i ty pozostawiliście widowni niebywale pole do rozpoczęcia pracy wyobraźni. Reżyser był zadowolony z twoich poczynań, a zbyt duża nagość przestała cię krępować. Parę zdjęć wykonanych podczas premiery spektaklu trafiło do czasopisma Czarownica, a większość nastolatek mogła podziwiać cię niemal w pełnej krasie. Otrzymujesz za swoją pracę dodatkowe wynagrodzenie w postaci 35 galeonów, po które należy zgłosić się w odpowiednim temacie. 3,5 byłeś niemal oburzony, kiedy wyszło na jaw, że tak naprawdę zamierzają w teatrze uświetnić twoją osobę erotyczny pokaz. Sztuka wiele imion ma, ale prawdopodobnie tego nie byłeś w stanie zaakceptować, dlatego też zrezygnowałeś od razu z perspektywy uczestnictwa w takim przedsięwzięciu i… Właściwie dobrze się stało! Zaraz po opuszczeniu sali przesłuchań znalazłeś dziewczynkę, która prawdopodobnie potrzebowała wyjaśnienia kilku aktorskich zagadnień. Pomogłeś jej od razu, dlatego też zyskałeś dodatkowy punkt z działalności artystycznej, po który należy zgłosić się w odpowiednim temacie.
______________________
Ezra T. Clarke
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Starał się pojawiać na jak największej ilości castingów; wiadomo, na wielu od razu zostawał odrzucany przez niedostateczną plastyczność, z innych sam rezygnował, na nielicznych udawało mu się dostać jakąś małą rólkę, zaś na prawie żadnym - większą. Nie mniej, lubił próbować swoich sił i konkurować z innymi młodymi akorami, wszak zupełnie nic na tym nie tracił (poza czasem), a wręcz zyskiwał. W kolejkach zawsze można było spotkać wielu sympatycznych, utalentowanych ludzi, a takie znajomości niesamowicie cenił, można było też otrzymać konstruktywną krytykę od osób znających się na branży. Ezra na przesłuchaniu pojawił się, nie znając praktycznie żadnych szczegółów - w istocie jednak nie było dla niego większego znaczenia, jaka rola była do zgarnięcia. Każda w pewien sposób była wartościowa i każda miała szansę go rozwinąć; Ezra nawet nie mógł się doczekać momentu, kiedy na jego konto wpadnie coś ekscentrycznego, do czego trzeba będzie użyć eliksiru czy wcielić się w inną płeć. Chodziło przecież o wyzwania. Trudno było jednak powiedzieć, czy był gotowy na przedstawienie oparte o aspekty erotyczne... Był zdziwiony, kiedy zamiast prośby o odczytanie jakiejś kwestii otrzymał prośbę o zdjęcie koszulki; Ezra nie miał sobie niczego do zarzucenia, swoje ciało nie tylko akceptował, ale także lubił. Nie mniej, wolał być oceniany na podstawie umiejętności, a nie tego, jakiej był tuszy czy umięśnienia. Wykonał jednak polecenie, stając pod czujnym spojrzeniem kobiety jedynie w bieliźnie. Czuł się dziwnie, to na pewno. A skoro jedna osoba budziła w nim tyle dyskomfortu, to co byłoby przed o wiele większą publicznością. Ezra jednak nie nawykł do takiego eksponowania swojego ciała - wszak najlepsze zostawiał dla wybranych i w rzeczywistości nie byłby przesadnie zadowolony, gdyby jego półnagie zdjęcia na tym etapie kariery zalały wizbooka czy pojawiły się w jakiejkolwiek, nawet najbardziej niszowej, gazecie. Nie był tym typem osoby, nie był tym typem aktora. Być może zatem nawet mu ulżyło, kiedy kobieta po zdjęciu z niego miary stwierdziła, że niestety nie wpisuje się w kanon ustanowiony przez pana McRoyala. Gdyby nie to, zapewne sam Ezra grzecznie podziękowałby za okazję do spróbowania swoich sił i przeprosił za zmarnowany czas, nieważne jak wysokie wynagrodzenie wchodziło w grę. Zresztą, nie interesowało go tycie dla jednej, malutkiej roli. Nie był aż tak zdesperowany... Ten casting nie mniej był dla niego nauczką, żeby lepiej czytać ogłoszenia.
@Ezra T. Clarke W teatrze zbliżała się naprawdę duża premiera, która zainteresowała sporą część magicznego społeczeństwa. Wiele osób chciało się na niej pojawić, jednak bilety były oczywiście ograniczone. Sprzedaż ruszała właśnie dzisiaj, a twój przełożony stwierdził, że ty najlepiej sprawdzisz się w kasie przy takim tłumie. Już przed otwarciem widzisz, że ustawiła się ogromna kolejka, a co za tym idzie - to po prostu nie może być lekki dzień. Już chyba robienie porządków za kulisami, sprzątanie, albo inne mniej ciekawe zajęcia były przyjemniejszą perspektywą niż obsługiwanie tych wszystkich ludzi.
1-2: Tłum nie daje ci wytchnąć. Wiele osób jest naprawdę niemiłych. Prawdopodobnie czekanie w długiej kolejce spowodowało, że nie są w stanie zmusić się nawet do uśmiechu, ciągle cię poganiają i zasypują masą pytań. Ciężko to wytrzymać i nadążyć, w dodatku ruch wydaje się nie słabnąć. Twój szef dochodzi do wniosku, że musisz dzisiaj pracować do ostatniego klienta. Pewnie wieczorem jesteś już wykończony i masz absolutnie dość pracy na kasie, ale cała sytuacja ma jeden, duży plus. Otrzymujesz premie za nadgodziny. Odnotuj zysk 20 galeonów! 3-4: Praca była naprawdę ciężka i męcząca, w dodatku na koniec dnia, rozliczając się ze swoim sklepem okazuje się, że zapłata za jeden z biletów została dokonana zafałszowanymi galeonami! Okazuje się, że nie mają one żadnej wartości. Twój przełożony uważa, że twoją rolą było kontrolowanie tego. Nie ma pojęcia, że przy takim ruchu było to niemal niemożliwe, albo po prostu go to nie obchodzi. Niestety nie zamierza tego odpuszczać i zabiera ci 10 galeonów z pensji. Odnotuj stratę w odpowiednim temacie. 5-6. Nie wiadomo, czy to kwestia zakłóceń, czy czegoś innego, ale zaklęcie ogrzewające pomieszczenie w którym siedzisz przestaje działać. Niestety tobie też nie udaje się naprawić sytuacji, wiec jesteś skazany na siedzenie w zimnie cały dzień. Jedyne co możesz zrobić to transmutować sobie ubrania na jeszcze cieplejsze, jednak to nie jest tak efektywne. W końcu fundujesz sobie przeziębienie na same święta. Jeżeli będziesz pisał jakiekolwiek wątki, które fabularnie będą się działy w okresie świątecznym - musisz uwzględnić katar, kaszel, albo nawet gorączkę. W przypadku wątków sylwestrowych, pamiętaj, że nie wyzdrowiałeś jeszcze do końca i mały katar dalej może ci towarzyszyć. Pewna staruszka widząc jak marzniesz daje ci świąteczny sweter, który ma w torbie z prezentami i odchodzi zanim zdążysz jakkolwiek na to zareagować. Pamiętaj zgłosić się po przedmiot do kuferka.
Aura świąt udzielała się każdemu – nawet tobie, a pracownicy teatru wydawali się być niezwykle zaangażowani w przygotowania wystroju. Nie oczekiwałeś tego, lecz dostałeś przypadkowo informacje, że jednemu z kolegów z ekipy – urodził się syn. Zaskoczony tym faktem, a może wcale nie?, postanowiłeś spróbować dostrzec wskazówki, które pomogłyby jego rodzicielom w spełnianiu wszelkich planów, które miałyby pomóc malcowi dotrzeć na szczyt marzeń. Nim jednak udało ci się dotrzeć do znajomego, dostałeś zlecenie od samego dyrektora przybytku, który zlecił ci coś niebywałego! Przetestowanie wszystkich instrumentów i podrasowanie tych podniszczonych, co by wydawały z siebie doskonałe dźwięki i cieszyło melodiami ucho każdego. Mężczyzna kazał ci zwrócić jednak uwagę na czarodziejski fortepian, który od jakiegoś czasu dziwnie rzępoli… Kiedy już dotarłeś do ogromnego pudła, nacisnąłeś klawisze, a zaraz potem uchyliłeś klapę, by opuszkami palców dotknąć strun. To co się wydarzyło chwilę później wprawiło cię w niemałe zdumienie! /Rzuć kostką. Parzysta – wyczuwasz na skórze coś miękkiego, jakby futro, które przyjemnie cię drażni, lecz możesz odetchnąć z ulgą!, nie jest to żadne duże stworzenie, a ledwie maleńki kotek, który cicho miauczy, gdyż jak się okazuje – ogonek zaplątał się w nieco zardzewiałe struny. Pomimo niechęci względem takich stworzeń, podejmujesz się próby uratowania małego czworonoga, by zaraz potem odetchnąć z ulgą, że ani fortepianowi ani tym bardziej zwierzakowi – nie stało się nic poważnego. Dzięki swojemu bohaterskiemu czynowi zarabiasz dodatkowy 1 punkt z ONMS, po który musisz zgłosić się w odpowiednim temacie. Nieparzysta – przesuwasz dłonią po fakturze strun, lecz nie wyczuwasz nic dziwnego, aż wreszcie pojmujesz, co się wydarzyło. Oprócz kilku galeonów, które znalazłeś, musiałeś jak najszybciej naprawić pękniętą strunę, która uniemożliwiała grę na instrumencie. Zajęło ci to raptem chwilę, dlatego też od razu poinformowałeś dyrektora, że wszystko potoczyło się dobrze i możecie przejść do przygotowań świątecznych. Po 25 galeonów zgłoś się w odpowiednim temacie. / Może i nie było to zadanie trudne, lecz nadal czekało was mnóstwo pracy… Szczególnie ciebie, gdy to przeszedłeś do kolejnych instrumentów, które wymagały renowacji. Skupiłeś się na gitarach, saksofonach, a nawet trójkącie, którego brzegi były już mocno zardzewiałe.
Rzuć kością i przekonaj się, co spotkało cię w kolejnej części pracy… 1,3,5 skupiasz się na swoich obowiązkach, by z należytym szacunkiem do swojej pracy wypełnić polecenia dyrektora. Czyścić delikatne faktury instrumentów, co jakiś czas próbując testować ich dźwięki, aż wreszcie docierasz do całkowicie zrujnowanego saksofonu. Żaden dźwięk się z niego nie wydobywa, podobnie jak nie czujesz jego powierzchni w odpowiedni sposób; instrument sprawia wrażenie nader szorstkiego. Czy uda się go naprawić? Teraz już wiesz, że nie. Dyrektora pojawia się nagle, a kiedy dostrzega stan przedmiotu, który trzymasz w dłoniach – od razu postanawia się go pozbyć. Tobie oczywiście dziękuje za pomoc i daje ci dodatkowe wynagrodzenie za skrupulatność w działaniu. Wiedziałeś, że to się tak potoczy? Premia świąteczna, po którą musisz zgłosić się w odpowiednim temacie wynosi 30 galeonów. 2,4,6 twoja praca jest pełna wyrzeczeń, a już szczególnie wtedy, gdy niektórzy postanawiają ci pomóc z litości, której ty nie potrzebujesz. Wzrok, którego jesteś pozbawiony to nie defekt, bez którego nie dasz sobie rady, czyż nie? Przyjaciele z pewnością nie dają ci tego odczuć, jednak tym razem wredna, nader zołzowata kobieta chciała udowodnić, że nie nadajesz się do niczego. Dostrzegł to dyrektor, który od razu interweniował – zawiesił ją w obowiązkach na dwa tygodnie, by przemyślała swoje obowiązki, a twoją prace postanowił ocenić. Oglądał instrument z prawdziwym zaangażowaniem, dlatego też kiedy dostrzegł jak dobry kawał roboty wykonałeś – nie mógł postąpić inaczej i postanowił zaangażować cię do kolejnego, wielkiego projektu, którym miał być musical grany w połowie lutego. Dał ci szansę na przejęcie kontroli nad sferą artystyczną, co przyjąłeś z uśmiechem na ustach. Zyskujesz 1 punkt do działalności artystycznej, po który możesz zgłosić się w odpowiednim temacie.
______________________
Ezra T. Clarke
Wiek : 27
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 182 cm
C. szczególne : Szczupła, nawet lekko umięśniona sylwetka, zawadiacki uśmiech, zapach Merlinowych Strzał i mięty, znamię w kształcie kruka na łopatce
Nie przepadał za staniem na kasie, szczególnie w dni, kiedy do sprzedaży wchodziła tak duża pula biletów na znane i rozchwytywane widowisko, jak w tym wypadku. Miał wrażenie, że wielu ludzi zdawało się nie mieć pojęcia, w jakim właściwie celu przekroczyli próg teatru i zamiast szukać kulturalnej rozrywki, doceniającej cudze talenty, oni po prostu chcieli iść wraz z modą, która wręcz nakazywała znajomość niektórych spektakli. Nie uważał, że było to miejsce jedynie dla pasjonatów, nic z tych rzeczy, nie mniej czasami brakowało mu cierpliwości do ludzi, którzy zniecierpliwieni czekaniem (szokujące musiało być dla nich, że nie byli jedynymi ludźmi chcącymi dostać bilet...) pchali się z pretensjami, setkami pytań - na które odpowiedź prawdopodobnie mogli znaleźć w publikowanych regulaminach i na ulotkach rozstawionych na niemal każdym korytarzu - i bezsensownych próbach naciągnięcia Ezrę na zniżkę, która w istocie ich nie obejmowała, ale... Irytowało go, że został pozostawiony niemal samotnie wobec tego tłumu i wszelkie niedogodności musiał zbywać uśmiechem; mało kto zapewne zauważał, że z każdym kolejnym kupującym stawał się chłodniejszy, czasami trochę prześmiewczy i pobłażliwy - Ezra może był aktorem, może i na ogół dosyć cierpliwym, ale nie znosił grubiaństwa i po prostu pewnych zachowań nie miał nawet zamiaru tolerować, nawet ze świadomością, że był wyłącznie pracownikiem i jego zadaniem było zachęcenie ludzi do kolejnej wizyty w teatrze. Zresztą, kto nie byłby zirytowany, gdyby cały cholerny dzień w pracy wiało mu po plecach i szyi tylko dlatego, że ktoś najwyraźniej źle zabezpieczył budynek zaklęciami ogrzewającymi? Jak na złość, żadne ze znanych Ezrze zaklęć nie chciało zadziałać i mógł tylko co jakiś czas własne ubrania traktować zaklęciem ocieplającym, wyjątkowo nietrwałym. Pech był taki, że zazwyczaj nie miał czasu go poprawiać przez co kończył z dreszczami przechodzącymi przez ciało i zaciśniętymi szczękami, by powstrzymać żałosne szczękanie zębów. Choroba na święta była murowana... Zły i zmarznięty obsługiwał kolejnych klientów, kiedy jedna staruszka zaczęła przeszukiwać prezentowe torby. Początkowo zupełnie nie zwrócił na to uwagi i dopiero, kiedy kobieta na blacie położyła gruby świąteczny sweter, by wyjść zanim zdążył się odezwać, podniósł na nią zaskoczony wzrok, nie wiedząc, co zrobić. Nie pozostało mu jednak nic innego, jak przyjąć ten miły prezent.
5
Fabien E. Arathe-Ricœur
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Niewidomy. Cienkie, białe blizny na palcach.
Różne rzeczy się słyszało, kiedy przemykało się korytarzami teatru. Chcąc czy nie. Od rozmów związanych z pracą, po te bardziej prywatne i osobiste. Nic dziwnego, że posłyszał wymianę zdań odnośnie nowo narodzonego synka. To wszak wielka radość w rodzinie i nic dziwnego, że świeżo upieczony ojciec pragnie opowiedzieć o owym cudzie każdej osobie, chętnej do słuchania jego paplaniny. Miał podejść właśnie do towarzysza teatralne niedoli, zaproponować swoje zdolności, gdy złapał Fabiena dyrektor. Obecność jego osoby natychmiastowo wywiała z głowy młodzieńca wszelkie myśli inne niż praca. Posłusznie udał się we wskazanym kierunku, nie wiedząc, czy powinien czuć się przytłoczony. Wszystkie instrumenty? Tego jest naprawdę sporo... Niemniej odetchnął i wziął się za pracę, tu i tak oszukując z użyciem jasnowidzenia. Nie chciał tracić czasu na szukanie każdej możliwej usterki, kiedy po prostu może podejrzeć, która część badania zepsutego instrumentu odnajdzie wadę. Czas to pieniądz... A on nie miał go nieskończenie wiele. Ani jednego, ani drugiego, nie wspominając, iż pragnie pokazać się przed dyrektorem z jak najlepszej strony. Spokojnie wymieniał zatem struny skrzypiec, czyścił flety, naciągał membrany bębnów. A potem skupił się na wskazanym przez mężczyznę fortepianie. Zdążył się zmęczyć, wobec tego względem tego jednego instrumentu skorzystał ze standardowej metody... Polegającej na obmacaniu wszystkiego. Nie trudno było usłyszeć, iż niektóre klawisze wydają nieprzyjemne dla ucha dźwięki, "zajrzał" zatem - jeśli można tak rzec - do środka. Struna była zniszczona... Kolejna do wymiany. I ktoś nierozważnie upuścił do wnętrza pudła rezonansowego galeony, na których zacinały się młoteczki. Nie wiedząc, co zrobić z monetami (jakie nie były czekoladowe, a szkoda, bo bardzo miał ochotę na coś słodkiego), wrzucił je sobie do kieszeni i sprawdził działanie fortepianu. Wydawało się, że poza tym jest wszystko w porządku. Wyczyścił jeszcze wszystko i nastroił. Chwilę poświęcił na granie pod pretekstem kontroli stanu instrumentu, nim po tym momencie odpoczynku wziął się za wiolonczele. Nie był dłużej sam. Jedna z kobiet - pracownik? Artystek? - dołączyła doń. Nie miałby nic przeciw towarzystwu, jednak tym razem modlił się, aby sobie poszła. Co chwila mu przeszkadzała, rzucała komentarzami odnośnie ślepoty chłopaka czy zadawała pytania, na które ewidentnie nie umiał odpowiedzieć. Bo i skąd by miał wiedzieć, które skrzypce są jakiego koloru? Czy ona chciała udowodnić mu, że nie nadaje się do pracy tutaj? Żadne z pracowników nie zdawało sobie sprawy, iż w drzwiach stoi dyrektor. Wredna kobieta została ukarana zawieszeniem, a praca Fabiena dokładnie sprawdzona. Ulżyło mu, kiedy mężczyzna nie dojrzał żadnego błędu. Ba! Jeszcze pochwalił Krukona i zaproponował mu pracę przy nadchodzącym musicalu. Uśmiech sam cisnął się na usta, kiedy student wracał do dormitorium w niesamowicie dobrym humorze.
Dni do wielkiej premiery przelatywały przez palce. Każdy odczuwał swoistego rodzaju napięcie, a gdy tylko pojawiła się perspektywa poczucia, że sukces wisi w powietrzu – wszyscy spuszczali głowy. Zakłócenia magii mogły pokrzyżować plany artystów, którzy przecież brali udział w ów przedsięwzięciu i wykorzystywali swoje zdolności do rzucania czarów. Czy mogło zatem pójść cokolwiek nie tak? Z pewnością. Fabien zjawił się odrobinę wcześniej w pracy, jakby chcąc dopilnować wszystkiego. Ostatnim razem reżyser sztuki był pod ogromnym wrażeniem, dlatego też ucieszył się na widok chłopaka. Wdrożył go w obowiązki i przyglądał mu się z boku. Krukon mógł na spokojnie podjąć się zadania, gdyż to od niego zależało wiele.
Kostki dla F.:
1,2 zasiadasz gdzieś z boku i polerujesz do reszty ostatnie instrumenty. Naprawiasz drobne ubytki, a także dbasz o to, by bezsprzecznie udał się najmniejszy element całego musicalu. Jak wiadomo – melodie wygrywane są niezwykle ważne, dlatego też z rozkoszą udało ci się dopiąć swego. Oddałeś przygotowane prace, stąd możesz odetchnąć z ulgą; twoje zadanie zostało wykonane w pełni właściwie, dlatego też udało ci się zarobić 1 punkt do dowolnej umiejętności, po który należy zgłosić się w odpowiednim temacie. 3,4 słyszałeś, że czasami ludzie znajdują dodatkowe pieniądze w dziwnych miejscach? Ty dziś byłeś tego świadkiem, bo pomimo że pewnie nie raz taka sytuacja miała miejsce w twoim życiu, lecz tym razem było to niebywałe znalezisko, za które możesz zgarnąć aż 30 galeonów! Do ciebie należy wybór czy wolisz pozostawić przy sobie Dźwięk Niezgody czy jednak zarobić… Swoją decyzję uwzględnij w tym temacie lub tym. 5,6 Pech chciał, że niestety nic nie szło po twojej myśli. Zakłócenia komplikowały wszystko, dlatego też musiałeś jak najszybciej poinformować swojego szefa o kłopotach. Należało wierzyć w cud, że podczas głównego przedstawienia nie dojdzie do jakiejś katastrofy, bo jeśli tak – jak się z tego wytłumaczysz?
Czas leciał nieubłaganie. Ostatnie poprawki, jeszcze kilka machnięć pędzla ze strony wizażystów i Ezra był gotowy, by wejść na scenę i powalić wszystkich na kolana. Może i tym razem nie grał głównej roli, lecz wciąż była to niezwykle istotna postać dla całego musicalu. Posiadał swoją rolę, w której to przyszło mu także śpiewać, aż ostatecznie podczas wielkiego finału musiał skosztować ust swojej miłości. Oczywiście, wschodząca gwiazda zdawała sobie sprawę, że jest to tylko gra, bo czy można było czegokolwiek wymagać od osób, które się wręcz nienawidzą? Z pewnością! Najlepszej w swoim rodzaju gry, dzięki której już jutro będą pisać o nich wszystkie gazety.
Kostki dla E.:
1,6 nikt nie zdążył cię uprzedzić o kłopotach jakie istniały od samego początku, gdy każdy wziął się do pracy. Pech chciał, że zakłócenia magii odbiły się na tobie w trakcie sceny pojedynku i po rzuconym przez twojego przeciwnika czarze, zawisłeś w powietrzu, pomimo że miałeś wylecieć w tył i wylądować na materacu. Lawirowałeś przez dłuższą chwilę ponad sceną, a zaraz potem spoglądałeś na ludzi, którzy w popłochu zaczęli się odsuwać ze swoich miejsc, by czasem twoje ciało nie wylądowało na ich głowach. Całe szczęście katastrofa została przerwana przez jednego z członków załogi, a ty bezpiecznie wróciłeś na ziemie. Po krótkiej przerwie mogliście kontynuować spektakl. 2,5 moment piosenki wydawał się być tym niezwykłym, lecz niestety – osoba, która ci przygrywała, zaczęła mieć problemy. Magia odbijała się nawet na instrumentach. Musiałeś zaśpiewać acapella, co zostało docenione oklaskami na stojąco! Spodziewaliście się tego? Prawdopodobnie nie… Ludzie byli niebywale zadowoleni z przedstawienia, dlatego też po zakończeniu odgrywania sztuki, mogliście jeszcze przez długą chwilę wsłuchiwać się w dźwięk oklasków, które doceniały was jako artystów. Zdobywasz 1 punkt do DA, po który należy zgłosić się w odpowiednim temacie. 3,4 po jednej ze scen zszedłeś za kurtynę, czułeś zdenerwowanie, ale mimo wszystko starałeś się schować emocje do kieszeni. Kiedy starałeś się przygotować do jednej ze scen, dostrzegłeś jak przy twoim stoliczku ktoś się kręci. Okazało się, że to młodociany aktor, który polował na Dźwięk Niezgody, który był położony na blacie z dedykacją dla ciebie. Jeśli go sprzedasz – zarobisz 30 galeonów, decyzje o tym uwzględnij w tym temacie lub tym.
Dostałaś list, w którym zaproszono Cię na casting muzyczny, który mógłby umożliwić otrzymanie roli w przedstawieniu zatytułowanym "Wszystkie barwy paqui". Wiesz, że to spektakl, w którym udział wezmą tylko dwie osoby - kobieta i mężczyzna. Jeden z Twoich zawodowych przyjaciół zdradził Ci, że redakcja dość popularnej gazety pt "Artyzm głosem duszy" zapowiedziała obecność na widowni podczas oficjalnej premiery spektaklu. Główni bohaterowie z pewnością uzyskają rozgłos - a to szansa w sam raz dla Ciebie. Wraz z listem otrzymałaś tekst muzyczny (napisany po francusku), który miałaś opanować przed castingiem. Przybyłaś pod wskazany adres i odczekałaś czterdzieści pięć minut w oczekiwaniu na swoją kolej - przez ten czas dowiedziałaś się, że wybrano już kogoś do roli mężczyzny. W końcu nadeszła Twoja kolej. Weszłaś do stosunkowo dużej sali i stanęłaś na drewnianej scenie. Trzyosobowe jury odpowiednio Cię powitało oraz przedstawiło Cię dwudziestopięcioletniemu Alecowi Johnsonowi, z którym miałaś zagrać w duecie. Dostaliście kilka minut na ustalenie zasad i nadeszła pora demonstracji. Rzuć kostką i sprawdź jak Ci poszło.
Spoiler:
1 - gdy zaczęliście śpiewać, już po pierwszej zwrotce czułaś, że z Alecem dobrze Ci się pracuje. Nie musiałaś nawet na niego patrzeć, bo idealnie się uzupełnialiście. Przy każdym przeskoku w tonacji czy przyspieszeniu dotrzymywał Ci kroku, a i Ty mogłaś pokazać na co Cię stać. Jury jest zachwycone, dostałaś owacje na stojąco i wiesz już, że dostałaś tę rolę. Gratulacje, zyskujesz popularność! Z pewnością Twoje imię i nazwisko ukaże się w gazecie. Otrzymujesz 20 galeonów premii. Zgłoś się po nią w odpowiednim temacie.
2,3 - potrzebowałaś czasu, aby rozgrzać swój głos i złapać rytm z Alecem. Dało się zauważyć, że Twój partner naprawdę zna się na rzeczy i w chwili, gdy źle wyciągnęłaś ostatni wers, bardzo szybko "uratował" sytuację modyfikując zgrabnie pierwszy ton kolejnej zwrotki. Jury dosyć długo debatowało nad Twoimi umiejętnościami wokalnymi, usłyszałaś nawet kilka pochwał. W efekcie końcowym dopuszczono Cię do finałowego castingu, który odbędzie się w przyszłym miesiącu. Wówczas okaże się czy otrzymasz tę rolę. Na pożegnanie usłyszałaś od Aleca, że jesteś obiecującą kandydatką i ma nadzieję, że wygrasz.
4,5 - wydawało Ci się, że dobrze Wam idzie. Jury z kamiennymi minami pozwoliło Wam dokończyć występ. Jeden z nich, łysiejący pan po sześćdziesiątce, stwierdził, że Twój francuski akcent nie jest wystarczająco doszlifowany, abyś miała szansę otrzymać rolę. Drugi członek jury poprosił Cię o występ solo i demonstrację akcentu, trzeci zaś twierdził, że po ćwiczeniach możesz być obiecującą kandydatką. Niestety doszukano się w Twoim akcencie niedociągnięć i dwóch małych błędów, co postawiło Twoją kandydaturę pod znakiem zapytania. Trzy dni później otrzymujesz list, w którym jury dziękuje za udział, jednak do roli wybrano inną dziewczynę.
6 - pierwsza zwrotka należała do Ciebie i wiesz, że popełniłaś przy niej jeden rażący błąd - pomyliłaś dwa ostatnie wersety, co wytrąciło Twego partnera z równowagi i zakłóciło całokształt pieśni. Nie potrafiłaś złapać rytmu z Alecem, jak i wczuć się odpowiednio w melodię w wyniku czego jury przerwało występ. Podziękowali za Twój trud i poświęcony czas oraz obiecali się skontaktować. Wiesz jednak, że nie otrzymasz tej roli.
Zaproszenie na casting do przedstawienia muzycznego było dla mnie naprawdę ciekawą propozycją – choć na obecnym etapie kariery skupiałam się wyłącznie na muzyce, to w przyszłości nie wykluczałam połączenia tego z aktorstwem – szkolny spektakl wystawiony rok wcześniej był dowodem na to, że również w tej kwestii jestem dosyć mocno uzdolniona. Przyjęcie zaproszenia na casting traktowałam nie tyle jako realną propozycję zawodową, co możliwość przeżycia miłej przygody – w tym momencie koncertowanie zajmowało mi zbyt wiele czasu, by poważnie zająć się aktorstwem, zależało mi również na tym by w ostatnim roku spędzonym w Hogwarcie trochę przyłożyć się do nauki. Wkucie tekstu było dużym wyzwaniem – choć nieźle radziłam sobie z językiem francuskim to był on napisany dość trudnym językiem, co w połączeniu ze skomplikowaną wymową i śpiewem było dość trudne, ale dość dynamiczny przebieg mojej kariery w ostatnim czasie pozwalał mi wierzyć, że nie ma rzeczy niemożliwych, dlatego po kilku dniach i wielu godzinach wytężonej pracy miałam melodię i tekst w małym paluszku. Na casting stawiłam się sporo przed umówioną godziną, co spowodowało dość długie czekanie – jury wciąż testowało kandydatki umówione przede mną. Po przyjrzeniu się im z bliska dostrzegłam, że są to dziewczyny o podobnym typie urody do mnie, choć zdecydowana większość z nich nie była szczególnie rozpoznawalna. Gdzieś po drodze mignęła mi dziewczyna łudząco podobna do Amortentii West, jednak raczej nie podejrzewałabym słynnej piosenkarki o doświadczenie teatralne, więc uznałam to za przypadek W końcu rozpoczął się casting. Przedstawiono mnie mojemu scenicznemu partnerowi, który okazał się nie tylko bardzo przystojny, ale również piekielnie zdolny – gdy podczas występu zrobiłam drobny błąd, wyśpiewał swoją partię tak, aby go zamaskować, co postawiło mnie w zdecydowanie lepszym świetle. Jury dyskutowało naprawdę długo, ale finalnie usłyszałam kilka naprawdę miłych słów, szczególnie od śpiewającego ze mną Aleca, który nawet skomplementował moją debiutancką płytę. W końcu okazało się, że występ spodobał się komisji na tyle mocno, że zaprosiła mnie na finałowy casting w kolejnym miesiącu. Początkowo podchodziłam do tego pomysłu bardzo entuzjastycznie, jednak później ze względu na studia i muzyczny harmonogram musiałam zrezygnować z występu. Nie była to najprzyjemniejsza decyzja, miałam jednak nadzieję, że ten spektakl da szansę na wybicie się innej zdolnej artystce.
Mijały kolejne dni. Życie w teatrze toczyło się swoim własnym, niespiesznym tempem. Ludzie chodząc w kółko wkuwali kolejne linijki tekstu, mamiąc się perspektywami i ogromną sławą czekającą na nich tuż za rogiem, ledwie na następnym skrzyżowaniu. Wmawiali sobie, że wystarczy pamiętać co dzieje się po słynnych szekspirowskich słowach wypowiadanych przez Julię lub wciągnąć na twarz kolorową maskę błazna, aby móc stać się kimś innym. Sięgnąć gwiazd i wsiąść do tego samego pociągu, którym podróżowali najświetniejsi. Ezra Clarke przestał marzyć o największych teatrach. Trudno powiedzieć dlaczego... a może właśnie łatwo, lecz jest to na tyle nie do pomyślenia, iż ogarnięcie tego zwykłą, ludzką myślą nastręcza trudności ogromnego kalibru. Jakże można bez bólu i zbędnych emocji połączyć niegdysiejszy obraz Ezry z tą jakże nędzną imitacją - ładną twarzą i pustym wzrokiem, ramionami drżącymi od pominięcia kolejnej działki oraz wzrokiem bladym i pustym niczym wyłuskane dawno skorupki orzecha włoskiego. Życie tliło się w nim tak głęboko, tak niezwykle daleko, iż trudno jest w ogóle marzyć o dostrzeżeniu jego prawdziwego oblicza. Nie tu, nie na deskach teatru. I kiedy patrzą na niego, nieustannie odwracają wzrok. Nie mogą znieść tego widoku, upadku niedoszłego, wielkiego aktora. Szef również ma z tym nie lada kłopot. Od tygodni omijał Clarke'a spojrzeniem, jakby miało to sprawić, że pozbędzie się tremy i przypomni sobie co powinien robić, aby podczas występu zachowywać się naturalnie. Jednak okazało się to zbyt trudne i skomplikowane. Nie można było wciąż udawać, że nie zauważa się wozu przewróconego na drogę, gdy potyka się o niego cała karawana. Wzięto go na ubocze, wstrząśnięto jego ramionami. Przywołali jego imię, niegdyś symbol miłości do tej sceny, a teraz raczej ledwie szept dawnego krzyku. - Co się z tobą dzieje? - Pytali, nie rozumiejąc. Dając sobie ostatnią szansę na to by pojąć.
Staż na Artystę; Londyn, październik 2019 r. Etap I
Pierwszy tydzień stażu mijał Éléonore niezwykle pracowicie. Codziennie na nowo zachwycała się tym miejscem, wręcz czuła tę magię teatru. Z przyjemnością wstawała rano, a po powrocie do domu - nie mogła przestać myśleć o minionym dniu. Zasypywała też domowników opowieściami z pracy, przesadnie podniecona i entuzjastyczna. Czuła się wspaniale, kochała to, co robiła, choć nie były to wielkie rzeczy. Spodziewała się więcej zajęć związanych z grą aktorską i sztuką, a zlecali jej też papierkową robotę, niezbyt ciekawą. Mimo to nie zniechęcała się i pilnie wykonywała swoje obowiązki. Szło jej naprawdę dobrze. Była na tyle ambitna i zdeterminowana, że wyręczała swoich przełożonych i "starszych stażem" kolegów. Zaskarbiła sobie przy tym ich sympatię, co wpłynęło korzystnie na atmosferę podczas pracy. Zajęcia praktyczne szły jej po mistrzowsku - czuła, że podróże z trupą teatralną sprzed kilku miesięcy nie poszły na marne. Z czasem nawet wypełnianie dokumentów stało się dla niej łatwizną, a uczenie kolejnych kwestii i układów tanecznych czy nawet zajęcia z improwizacji szły jak po maśle. Była z siebie całkiem dumna i czuła, że da radę utrzymać taki dobry poziom przez resztę stażu. Oby się nie myliła! Jedynie jej szef zdawał się nie doceniać jej wysiłku. Ba! Wyglądało na to, że w ogóle jej nie zauważa... Czuła się pomijana, zupełnie jakby była jedynie powietrzem. A przecież odwalała taki kawał roboty... Nie podcinało jej to skrzydeł, choć wolałaby jednak otrzymać kilka słów pochwały i... trochę galeonów za swój wysiłek. Głupio było jej upominać się o wypłatę, skoro ten człowiek nawet nie pamiętał jej nazwiska. Może faktycznie nie wyróżniała się wyglądem spośród innych aktorek i stażystek, ale z pewnością wysuwała się na czoło w kwestii zaangażowania i pracy. Nawet gdy przyniosła mu osobiście kawę i wypełnione dokumenty - wyglądał, jakby pierwszy raz widział ją na oczy. A wcale tak nie było! Miała ochotę chodzić z zawieszoną na szyi tabliczką "To ja: ta, co robi tutaj najwięcej, Éléonore Swansea!" Czuła się okropnie ignorowana. Dziewczyna miała nadzieję, że z czasem się to zmieni, a jej przełożony doceni jej trud. Miała taką nadzieję...
Staż na artystę; Londyn; październik 2019 r. Etap II
Pierwszy tydzień stażu minął zaskakująco szybko. Może to przez nawał pracy i nowości, których Swansea musiała przyswoić sporo? Ani się obejrzała, a była już na półmetku. I trochę zaczynała żałować, że czas tak szybko pędzi. Czuła, że robi to, do czego została stworzona. Odnajdywała się na deskach teatru zaskakująco dobrze. Codzienna papierkowa robota szła jej coraz to sprawniej, a po pewnym czasie doszła do takiej wprawy, że kończyła ją jeszcze grubo przed czasem, wyprzedzała nawet swojego przełożonego. Podczas nauki scenariuszy także przodowała, wszelkie kwestie i sceny zapamiętywała w mig. Podobnie było z nauką historii teatru czy z opanowaniem nut i układów tanecznych. Trzymała się jej dobra passa. Szef był zadowolony, a pewnego dnia pozwolił jej nawet na wcześniejsze wyjście z teatru. Uczyniła to niechętnie, bo lubiła to miejsce. Często przesiadywała w nim nawet dłużej niż powinna. Ale po pewnym czasie zaczęła stosować się do przychylnych poleceń szefostwa. Skoro nie traciła przy tym z wypłaty? Why not! Postanowiła, że będzie rozwijać swoje pasje w ramach zaoszczędzonych godzin. Powróciła do gry na fortepianie. Odkurzyła stary instrument i na nowo oddała się muzyce. Trochę też tańczyła i ćwiczyła układy, które potrzebne były jej podczas stażu. Szło jej zaskakująco dobrze. A na pewno lepiej niż na początku. Co przyniosą ostatnie tygodnie? ____ KOSTKI:2
Ostatnio zmieniony przez Éléonore E. Swansea dnia Wto Gru 31 2019, 02:23, w całości zmieniany 1 raz
Staż na artystę; Londyn; październik 2019 r. Etap III
Dobra passa trzymała się Élé aż do ostatnich chwil stażu. Wszystko szło jak z płatka, wykonywała świetnie swoją robotę, szlifowała umiejętności i brała na warsztat co trudniejsze wyzwania. Praktycznie codziennie kończyła przed czasem, miała więc sporo czasu na dodatkowe treningi lub... zwyczajne leniuchowanie i odpoczynek. Stęskniła się za Londynem, więc sporo po nim spacerowała. A nazajutrz, każdego kolejnego dnia, wracała do teatru z uśmiechem wymalowanym na twarzy. I tak do... przedostatniego dnia. Nie mogło być zbyt pięknie, prawda? Musiało się coś zepsuć, a dziewczyna miała podjąć najgorszą możliwą decyzję. Nie, nie jedną! Wręcz sekwencję nieprzemyślanych, głupich decyzji, o. A zaczęło się od złego humoru szefa. Swansea nie wiedziała, o co biega, a bardzo ją to intrygowało. Krukońska ciekawość, ot co... Akurat jak przechodziła obok jednej garderoby, niosąc kostiumy, to... przypadkiem dosłyszała rozmowę współpracowników. Okazało się, że ktoś zbił jakiś cenny dla szefa wazon lub inny dzban. Był pamiątką po kimś z rodziny, chyba po babci. Éléonore przypominała sobie, że faktycznie coś podobnego stało na biurku u jej przełożonego. Nie zwracała jednak na owe biurko większej uwagi. Teraz trochę tego żałowała, bo w jej głowie pojawił się niecny plan... Zachowanie szefostwa stawało się nie do zniesienia, więc Swansea postanowiła zaryzykować i wcielić ten swój plan w życie. Tuż po skończonej pracy, udała się na jeden z londyńskich bazarków. Wypatrzyła podobny wazon, a w domu podrasowała go odpowiednimi zaklęciami. Wydawało jej się (słowo klucz), że wygląda niemalże identycznie, jak ta legendarna zguba. Niestety, największym dzbanem okazała się ona sama. Plan oczywiście nie wypalił, a szef wściekł się jeszcze bardziej. Ślepy by się nie nabrał... Oskarżenia padły na biedną Swansea, a ona musiała oddać pieniądze za rzekome stłuczenie oryginalnej pamiątki. A chciała dobrze... Całe szczęście staż zbliżał się ku końcowi, więc nie musiała wysłuchiwać wielu przykrych słów i jakoś to wszystko zniosła.
W gruncie rzeczy nie było jednak tak źle, a cały staż przebiegł jej w sympatycznej atmosferze. Pomijając kilka potknięć - nauczyła się sporo, zebrała doświadczenie i poznała wielu ciekawych ludzi. Trochę żal było jej kończyć, ale przecież... planowała rozpocząć pracę w teatrze, może nawet tym samym, kto wie? Po to właśnie robiła ten staż, by poszerzyć swoje horyzonty i otworzyć kolejne drzwi, które mogą przysłużyć się w jej karierze. Ostatniego dnia, gdy po raz ostatni weszła do pokoju, w którym zajmowała się papierologią, ujrzała na biurku dziwny przedmiot. Podeszła bliżej i ujęła go w dłonie. Był to lewitujący kapelusz, a przy nim leżała karteczka z dedykacją. Och, jakie to było miłe. Chyba udało jej się zrobić pozytywne wrażenie na współpracownikach, skoro żegnają się z nią w tak uroczy sposób. Może jednak jeszcze tu wróci?
...New Magic Theatre stawał się jej drugim domem. ...Darzyła to miejsce szczególną sympatią, nie tylko ze względu na możliwość pracy w tym miejscu czy odbyty staż. W tych murach było coś, co sprawiało, że czuła się w pełni... sobą. Paradoksalnie, bo przecież to tutaj wcielała się w różne role, przemieniała się w inne postaci. Teatr był dla niej czymś więcej niż tylko eleganckim budynkiem z zapierającą dech w piersiach sceną. To miejsce miało duszę. Każde pomieszczenie, każda salka i każdy zaułek emanował swoistą magią, której Swansea nie potrafiła opisać ani wyjaśnić w żaden prosty sposób. Trzeba było po prostu to... poczuć. ...Była bardzo podekscytowana na myśl, że znów będzie mogła zaznać tych wspaniałych doznań jako publika. Zamiana ról - tego wieczora to ona będzie widownią! Miła odmiana, dawno nie miała okazji by obejrzeć spektakl na spokojnie, od początku do końca. Schlebiało jej to, że Dominik zechciał wybrać się akurat z nią. Gdy szykowała dla niego ten skromny prezent urodzinowy, nie sądziła, że zaproponuje to właśnie jej. Ostatnio wiele się działo i ich kontakt ponownie się urwał, znów się od siebie oddalili. Nie wybaczyłaby sobie jednak, gdyby po raz kolejny zaniedbała tę relację. ...Przybyła pod teatr dobre pół godziny przed czasem. Może dlatego, że nieco się stresowała, a może dlatego, że chciała spędzić w tym miejscu jak najwięcej czasu. Czyżby... uzależnienie? Włożyła na siebie czarną, prostą sukienkę, a na ramiona zarzuciła żakiet, by nie łamać żadnych zasad dress code'u jej świątyni. Otulona w płaszcz i szal, czekała przed głównym wejściem, dzierżąc w dłoni małą torebkę, która skrywała w sobie (pomniejszone przy pomocy zaklęcia) pudełeczko cukrowych piór. Pobliskie latarnie rzucały delikatne światło na ulicę; Éléonore miała dogodne warunki do obserwacji zbliżających się ludzi. ...Czekała, przechadzając się wzdłuż chodnika i co jakiś czas zerkając na majestatyczne mury teatru.
Nadszedł piątek, a wraz z nim dzień wspólnego obejrzenia spektaklu z Élé. Ufał jej w kwestii wyboru przedstawienia. Była w końcu aktorką w tym teatrze, więc doskonale wiedziała, które z nich jest godne uwagi. Swoją drogą, któregoś pięknego dnia musiał również zobaczyć ją w akcji. Na scenie. Ciekaw był, jak dobrze wcielała się w różne role. Rzeczywiście, ostatnimi czasu znowu nie mieli czasu się spotkać, ale też sporo się działo. Rozmawiali przed feriami, ale niestety na wyjeździe nie dane im było dłużej spędzić ze sobą czasu. Dobrze więc, że udało im się znaleźć wspólny wieczór na obejrzenie spektaklu. To bardzo kulturalny i dorosły sposób na piątkowy wieczór, prawda? Nie miał problemu z wybraniem stroju - po prostu założył jeden z garniturów, na które niedługo chyba będzie musiał kupić oddzielną szafę. Naprawdę, bardzo lubił te eleganckie stroje, zwłaszcza że leżały na nim, jakby się w nich urodził. Właściwie był zadowolony, że w teatrze panowała jeszcze ta zasada, że wypada ubrać się elegancko. Zjawił się pod teatrem z małym bukiecikiem stokrotek - gdyby chciała może go nawet włożyć na wierzch torebki, coś większego byłoby niepraktyczne przy ich wieczornych planach. A z pustymi rękami nie chciał przychodzić, zwłaszcza że widzieli się po dłuższym czasie i to w eleganckim miejscu. Po prostu inaczej nie umiał. Élé była już na miejscu i Dominik podszedł do niej szybkim krokiem. Gdy był już blisko uśmiechnął się. - Hej - powiedział, witając się buziakiem w policzek. Odsunął się i wręczył jej bukiecik. - Mam nadzieję, że długo nie czekasz, jest dość chłodno - dodał jeszcze i położył rękę na jej plecach, prowadząc do wejścia teatru. - Dalej twój ruch, to twoje królestwo - powiedział, kłaniając się lekko i jedną ręką otworzył drzwi, a drugą wskazał na wejście, przepuszczając ją przed sobą.
...Miała wielką nadzieję, że Dominik nie zawiedzie się wybraną sztuką. Artyści występujący w "Merlin Wizard Superstar" byli na naprawdę światowym poziomie, większość z nich na co dzień grała w teatrach na całym świecie, nie tylko w Londynie. Éléonore skrycie wielbiła całą obsadę, zdarzało się też, że ukradkowo podpatrywała ich zmagania podczas prób i starała się wyłapywać co cenniejsze elementy ich gry aktorskiej. Jednak zawsze trzeba mieć na uwadze to, że upodobania są różne, a musicale nie przypadają do gustu każdemu. Jak będzie w przypadku Dominika? ...Ekscytacja w niej narastała, wprost nie mogła się doczekać chwili, aż wejdą do środka i będzie mogła pokazać mu swój mały kawałek podłogi. Trochę też się denerwowała, bo dla niego miał być to pierwszy raz, a jak powszechnie wiadomo... pierwsze razy bywają trudne. Ważne jest, by były wyjątkowe i dobrze zapamiętane. Na szczęście nie rozkminiała tego zbyt długo, bo na horyzoncie zamajaczyła się znajoma sylwetka. Mimowolnie uśmiechnęła się i zrobiła kilka kroków w jego stronę. - Dominik! Hej! - zawołała radośnie na chwilę przed tym, jak się z nią przywitał. Wzięła od niego miły podarek, nie kryjąc zaskoczenia. Nie spodziewała się otrzymać kwiatów, w dodatku tak uroczych, jak stokrotki. Uniosła bukiecik i zanurzyła w nim swój nos, napawając się przepięknym, delikatnym zapachem. Rowle uroczy, jak zawsze. - A ja też mam coś dla Ciebie, ha! - uśmiechnęła się tajemniczo i sięgnęła wolną ręką do swojej torebki, by wydobyć z niej pudełko z cukrowymi piórami. Nie było to proste zadanie, bo zaklęcie zmniejszające lubi uprzykrzać życie czarodziejom, ale dała sobie radę i po chwili wyręczyła Dominikowi prostopadłościan ozdobiony logiem Miodowego Królestwa. ...Tylko kilka kroków dzieliło ich od wejścia do budynku. Élé nie sądziła, że będą towarzyszyć jej aż takie emocje - wszakże przekraczała próg teatru niemalże codziennie. Czy każdy widz ma tak, jak przychodzi na spektakl, czy to tylko z nią jest coś nie tak? - Rozgrzewała mnie ekscytacja. - odpowiedziała, właściwie zgodnie z prawdą. Przeszli przez drzwi i Swansea nie mogła zdjąć z twarzy uśmiechu, który wręcz się do niej przyczepił. Czuła się jak małe dziecko w krainie zabawek. - New Magic Theatre jest trochę... awangardowy. - uprzedziła, zanim zagłębili się w odmętach majestatycznego budynku - Szatnia też jest nowatorska, bo... obsługuje ją sama magia. Zaraz zobaczysz. - powiedziała i pokierowała go w stronę owej szatni. Cóż, musieli przecież zdjąć zewnętrzne odzienie. Nie wiedziała, czy system odbierania i wydawania kurtek zawsze był taki sam, ale odkąd zaczęła tu pracować, to... tak to właśnie wyglądało. ...Za ladą nie było żywej duszy. Przed oczami mieli jedynie kilkanaście rzędów wieszaków z setką haczyków i numerków. Swansea podeszła do blatu, zrzuciła z siebie płaszcz, a swoją różdżkę przyłożyła do... podłużnego wyżłobienia w drewnianej płycie. Haczyki zachrobotały i w przeciągu kilku sekund jeden z nich podfrunął przed twarz dziewczyny. Wystarczyło tylko odwiesić swoje odzienie i zaczekać, aż wieszak wróci na swoje miejsce, do szeregu. - Twoja kolej. - skinęła głową zachęcająco - Przy odbieraniu płaszcza trzeba znów przytknąć różdżkę. O, tutaj.
Dominik Rowle
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizna na skroni po wypadku w szwajcarskich górach.
Musical brzmi bardzo przyjemnie, więc liczył na to, że się nie zawiedzie. Zresztą w dobrym towarzystwie wszystko wydaje się lepsze, prawda? I tak dobrze, że w końcu udało mu się wybrać w tak kulturalne miejsce i wspierać artystów na żywo. Uśmiechnął się, widząc, że podarek jej się spodobał. Wręczanie prezentów czy robienie przyjemnośc innym ludziom często było lepsze i zdecydowanie bardziej satysfakcjonujące niż ich dostawanie. A że Rowle posiadał naturalne cechy dżentelmena to, cóż... Można się po nim spodziewać szarmanckich gestów. Uniósł brwi ze szczerym zdziwieniem, choć pozytywnie zaskoczony, kiedy Élé stwierdziła, że też ma coś dla niego. - Co ty, przecież nie musiałaś... - zaczął, ale urwał, bo oczy zaświeciły mu się na widok tego, co panna Swansea wyjęła właśnie z torebki. - Skąd wiedziałaś? - zapytał, biorąc w dłonie pudełko z cukroymi piórami. Podniósł wzrok na dziewczynę. - Dziękuję, uwielbiam je! Znacznie bardziej niż powinieniem - zaśmiał się. - Teraz dam radę się powstrzymać, ale po spektaklu musimy zjeść chociaż po jednym - dodał, chowając pudełeczko do obszernej kieszeni eleganckiego płaszcza. Tego wieczoru nie tylko Élé czuła tego typu ekscytację. Dominik miał wrażenie, że przekraczają próg zupełnie innego świata, a dodatkowo był tu pierwszy raz od bardzo dawna. Wobec tego, kiedy znaleźli się w środku budynku zapanował jakiś podniosły nastrój. - Zdecydowanie lubię nowoczesność i oryginalne rozwiązania - stwierdził, a potem w milczeniu rozglądał się po majestatycznym wnętrzu, a przecież nie widział jeszcze sali teatralnej. Uśmiechnął się mimowolnie, patrząc na Élé, której uśmiech nie schodził z twarzy. Widać było, że kocha to miejsce i nadal jest nim zachwycona. On pewnie wyglądał podobnie, kiedy mógł spotkać się z innymi tatuatorami i wymienić się z nimi doświadczeniem. Spojrzał na dziewczynę z rosnącym zainteresowaniem, kiedy wspomniała o szatni obsługiwanej samą magią. Ruszył za nią w tamtym kierunku i ujrzał ladę, ale żadnego człowieka, który mógłby odebrać płaszcze. Patrzył z ciekawością na czynności, które wykonywała dziewczyna i pokiwał głową z uznaniem na takie zastosowanie magii. Całkiem lubił mugolski świat i często łapał się na tym, że zamiast wykorzystać różdżkę robi coś niemagicznym sposobem, ale, bądź co bądź, magia była niesamowita i zupełne wyzbycie się jej nie wchodziło w grę. - Wow - powiedział ze szczerym podziwem, mając na myśli całą procedurę oddawania wierzchniego odzienia. Potem spojrzał na Élé i ponownie musiał powtórzyć: - Wow. Ślicznie wyglądasz! Dziewczyna miała na sobie sukienkę, pasującą idealnie do charakteru wieczoru i podkreślającą zgrabną figurę Élé. Chłopak mówił szczerze, co dało się wyczuć. Zwykle starał się pomijać jakiś temat, gdy komplement miałby być wymuszony, nie zawsze jednak się dało. Biznesowe spotkania ojca, w których uczestniczyły całe rodziny, wręcz wymagały kurtuazyjnych komplementów, choć zwykle Dominik mówił je machinalnie, bo tak wypadało. Niewiele naturalności można było uświadczyć w takich przedstawieniach. W końcu sam zdjął płaszcz i powtórzył wcześniejsze ruchy Éléonore. Wyglądało na to, że wszystko zrobił jak należy, bo jeden z haczyków podleciał i do niego. Dominik odwiesił swoje okrycie, które po chwili odleciało wraz z wieszakiem na swoje miejsce. - Podoba mi się - powiedział, kiwając głową i wskazał na bezobsługową szatnię. Potoczył wzrokiem wokół. - Tam? - zapytał, wskazując na kierunek, w którym wydawało mu się, że trzeba iść, aby trafić na salę. Gdy potwierdziła (bądź nie) ruszył za dziewczyną, pochłaniając wzrokiem wnętrze.
...Czasami lubiła wyjść do teatru ot tak. Nie po to, by obejrzeć jakiś konkretny spektakl, ale... by po prostu pobyć w tym szczególnym miejscu. Czerpała z tego miejsca jakieś wyjątkowe mocne, energię kosmiczną; sama nie wiedziała jak to nazwać. Odkąd zaczęła pracować w New Magic Theatre, to oczywiście nie porywała się na takie dziwaczne wypady, bo nawet najwspanialsze miejsce na świecie może w końcu się przejeść. Ale umawiając się teraz z Dominikiem na musical miała w głębi duszy nadzieję, że zaszczepi w nim trochę swojej pasji i on także zobaczy w teatrze ten jego magiczny wymiar. Ale! Małymi kroczkami do celu! Na początku chciała po prostu sprawić, że Rowle spędzi wraz z nią miły wieczór. Nie chciała, by ich kontakt znów się urwał i to znów przez nią. Ale... jedno jej się chyba udało. Widząc jego reakcję na jej małą niespodziankę, odczuła swoiste ciepło wewnątrz i... pewną dozę satysfakcji. Odpowiedziała mu niewinnym uśmiechem i przeciągłym spojrzeniem niebieskich oczu. Cóż, jej dobra pamięć do takich detali czasami się przydawała. ...Też czuła ten podniosły nastrój. Zupełnie jakby przeszli przez portal. Tylko czy to nie było dla niego zbyt przytłaczające? Sama cieszyła się jak dziecko, ale całkiem normalna to ona nie była. I chyba powinna się trochę opanować, bo za chwilę weźmie ją za kompletną wariatkę. Co prawda zapewnił, że podobają mu się takie niekonwencjonalne miejsca, ale przecież mógł mówić tak z grzeczności, żeby nie gasić jej zapału. Taka myśl zamajaczyła się z tyłu głowy dziewczyny, powodując chwilowe wybicie z tej euforii. Zupełnie jakby ktoś wbił jej szpilkę w plecy i szepnął ostrzegawczo: "Hej, Swansea, ogarnij się nieco". Jednak gdy zobaczyła jego łagodny uśmiech, to w ułamku sekundy strąciła tę uporczywą szpilę. Na pewno będzie sympatycznie. Chwilo, trwaj! ...Trochę milczeli, zanim dotarli do tej specyficznej szatni, ale potem ona znów się uruchomiła, zamieniając się w prawdziwego przewodnika. - Dziękuję, to... miłe. - odpowiedziała na komplement nie przestając się uśmiechać, choć można było wyczuć w jej głosie drobne speszenie. Dlaczego tak zareagowała? Przez lata praktyki na scenie nauczyła się przyjmować ze spokojem zarówno krytykę, jak i pochwały. Nauczyła się doceniać siebie i przyjmować komplementy. Ba! Pochlebne słowa od niektórych osób nie robiły na niej większego wrażenia. A tutaj było inaczej. Może dlatego, że... jego słowa były przesycone szczerością? A może dlatego, że zależało jej na jego opinii? - Cieszę się, że Ci się podoba. Naprawdę. - to jeszcze nie ten moment, kiedy oddycha z ulgą, bo przecież najważniejsze wciąż przed nimi. Ale jednak te słowa bardzo ją podbudowały. Tylko czy musical też mu się spodoba? ...Mieli jeszcze trochę czasu do samego przedstawienia. A przecież obiecała mu kiedyś, że oprowadzi go po swoim małym miejscu na ziemi. Taka okazja mogła się szybko nie powtórzyć, a ta myśl była jak impuls. Impuls, który dorzucił drwa do ognia w jej oczach, by znajdujące się tam ogniki nie przestawały tańczyć. - Tak, dokładnie tam, ale... chodź! Oprowadzę Cię! - zawołała i odruchowo złapała go za rękę. I wtedy do niej dotarło, że chyba nie powinna, że zachowuje się zbyt zuchwale. Puściła go po kilku sekundach i splotła razem palce swoich dłoni, lekko zmieszana. - Oczywiście jeśli chcesz. Nie mam zamiaru Cię zanudzać. - zreflektowała się, uciekając mimowolnie wzrokiem gdzieś na bok. ...Gdzie się podziało jej opanowanie? Czy to magia tego miejsca, czy... znów error Rowle?
Dominik Rowle
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 187
C. szczególne : Blizna na skroni po wypadku w szwajcarskich górach.
Zdecydowanie nic, co go dzisiaj spotkało nie było dla niego zbyt przytłaczające. Przytłaczające mogły być problemy, kłopoty, zagadki nie do rozwiązania, wszystko, co w jakimś sposób powodowało zmartwienia lub wymuszało trudne decyzje. Ale przyjemny wieczór w prawie nowym dla niego miejscu? Na pewno nie! Dominik był osobą, która lubiła nowości, poznawanie nowych miejsc, kultur. Wydawało mu się to fascynujące i lubił spróbować wszytkiego. Zwykle żył chwilą, z dnia na dzień, traktując kolejne jak wyzwanie i nową kartę w księdze życia (piękne, prawda?). Oczywiście, czasem zdarzało się, że przeszłość kładła się cieniem na teraźniejszości i zatruwała dni, każdego to spotyka. Na szczęście ostatnio wszystko zaczęło wracać do normy, więc mógł powiedzieć, że jest tylko lepiej. A przynajmniej on miał zamiar wszystkim się mniej przejmować, o! Uśmiechnął się szerzej, wyczuwając lekkie speszenie w jej głosie. Urocze! Éléonore była, według niego, jedną z bardziej naturalnych dziewcząt, które znał. Mimo talentu aktorskiego, który rozkwitał na scenie, zachowywała się cudownie naturalnie, bez zbędnego udawania kogoś, kim nie jest. Jdnocześnie była miła i kochana, czas z nią mijał błyskawicznie. A przynajmnie przy nim taka była. Dlatego tak bardzo ją lubił. Pewnie oblałaby się rumieńcem, gdyby wiedziała, jakie Dominik ma o niej zdanie. Widział, że Élé bardzo zależy na tym, aby wizyta w teatrze przypadła mu do gustu. Jakby to ona go stworzyła i czekała niecierpliwie na opinię. Nic w tym jednak dziwnego, kochała to miejsce, chwaliła, więc chciała, aby Dominik nie uznał tego wieczoru za stratę czasu. A on? Na pewno nie uznałby za stratę wieczoru, który spędził z Élé, gdziekolwiek. Poza tym lubił różne miejsca, a gdy przebywał w tak eleganckim - czuł się wręcz na swoim miejscu. Pewnie nikt by go o to nie "posądzał", słysząc że zajmuje się tatuowaniem. - A ja się cieszę, że się cieszysz - zaśmiał się krótko i oparł na chwilę dłoń na jej ramieniu. - Naprawdę, gwarantuję ci, że będzie mi się podobało. Czuję to. Może mam jakieś zdolności jasnowidza? - powiedział z uśmiechem i puścił jej oczko. Uścisnął jeszcze krótko jej ramię w uspokajającym geście i zdjął dłoń. Rozejrzał się dookoła, starając się zwrócić uwagę na każdy szczegół w obszernej szatni. Potem przeniósł wzrok na Élé i usmiechnął się na widok jej rozpromienionych oczu. - O, świetny pomysł - pokiwał głową z entuzjazmem, czując jej dłoń na swojej ręce i postąpił dwa kroki w przód. Spojrzał na nią, kiedy jednak puściła jego rękę i poddała w wątpliwość jego chęci zwiedzania. - Élé - zaczął, naśladując cierpliwy ton, którym się mówi jak do dziecka. - Piszę się na każdy, nawet najbardziej szalony pomysł. Zgadzam się nawet, jeśli chciałabyś oglądać sztukę z tego miejsca... dla tych... No, tych, co podpowiadają aktorom - powiedział i lekko zmieszany podrapał się po głowie. - Wypadło mi z głowy, jak oni się nazywają - powiedział z rozbrajającą szczerością, rozkłądając lekko ręce. - Naprawdę, nie musisz się obawiać, że będę się dziś nudzić. Pokaż mi to miejsce, które kochasz w całej okazałości. Wszystko, co chcesz! - poprosił.
...Gdyby jakieś sześć lat temu ktoś powiedział jej, że będzie pracować jako aktorka musicalowa w teatrze w Londynie, to nie uwierzyłaby za nic. A gdyby jeszcze ten ktoś dodał, że pewnego dnia będzie po wspomnianym teatrze oprowadzać swojego crush'a... Istna abstrakcja! A jednak. Wszystko to było prawdą, wszystko to właśnie się działo. Zadziwiające, jak przewrotne może być życie i jak... niektóre sprawy się zmieniają na przestrzeni lat. Choć może... nie do końca? ...I... tak. Jeśliby odgadła jego myśli i jakimś cudem wyczytała z jego głowy to, jakie miał o niej zdanie, to zapewne na jej twarz wpełzłby rumieniec czerwieńszy od tutejszej kurtyny. Choć przez te wszystkie lata wydarzyło się wiele rzeczy, zaszło wiele zmian, a ona uleczyła swoje serce i nauczyła się wcielać w rolę oziębłej, wyrafinowanej kobiety, to gdzieś głęboko w jej sercu nadal tkwił ten niewielki cierń, a on wciąż był dla niej kimś ważnym. I po powrocie do Doliny coś ten cierń wysunęło, pozostawiając piekącą ranę, która przywołała żywe wspomnienia i żywe emocje. Tylko wszystko gdzieś po drodze się pokomplikowało, pojawiły się inne uczucia, inne ciernie. Wiedziała, że w życiu Dominika pojawił się ktoś wyjątkowy. Światek czystokrwistych czarodziejów był tak mały, że ciężko było utrzymać niektóre informacje tylko w sferze prywatnej. Więc gdy zaproponował jej wspólne wyjście do teatru, to trochę się... zdziwiła. Ofiarowując mu podwójne zaproszenie była świadoma i gotowa na to, że Rowle wybierze się na spektakl z inną niewiastą. Dlatego też tak bardzo była zmieszana. - Och, posiadasz tyle talentów, że jasnowidzenie byłoby już przesadą! - żachnęła się z udawanym oburzeniem. W chwili, gdy poczuła ciepło jego dłoni na swoim ramieniu, nie umiała dłużej tłumić uśmiechu. Choć to elektryzujące uczucie trwało kilka sekund, to wywołało olbrzymią falę gorąca. No ale przecież... - Tak? - popatrzyła na niego czujnie, ale po chwili wrócił spokój i radość z tego, że są w teatrze. Jej magicznym teatrze. - Dobrze, w takim razie będę zaszczycona, jeśli pozwolisz mi się oprowadzić. - wzięła głęboki wdech, jakby na znak, że na nowo wciela się w postać przewodnika - Spokojnie, spektakl obejrzymy z dogodnej odległości, nie z budki dla suflerów. - dodała, szczerze rozbawiona jego słowami. Nie wyśmiewała go, broń Merlinie! Nie każdy musiał znać terminologię ze wszystkich sfer i dziedzin życia. I niech rzuci kamienień ten, kto nigdy nie zapomniał słowa, które utknęło gdzieś na końcu języka. ...Skoro Dominik wyraził chęć na małe zwiedzanie, to Swansea nie wahała się już więcej i pokierowała go w przeciwną stronę od wejścia do sali głównej. Po drodze mijali bogato zdobione ściany i ruchome zdjęcia z najważniejszych spektakli sprzed lat. Ponad ich głowami lewitowały ogromne kandelabry, a gdzieś z oddali słychać było przytłumiony dźwięk fortepianu. - A wiesz, że czasami sufler siedzi na górnej części sceny? - odezwała się nagle, nawiązując do poprzednich słów i posłała mu zaczepny uśmiech. Ot, taka ciekawostka. Jak na dobrego przewodnika przystało! - Tutaj jest salka, w której mamy pierwsze próby. Jest o wiele mniejsza niż scena, ale na początku nie potrzeba wiele przestrzeni. - mówiąc to, podeszła pod wielkie, czarne drzwi, na których wyżłobione były dwie maski teatralne. Wyciągnęła różdżkę i celując nią w klamkę rzuciła krótkie Alohomora, ale... na nic się to zdało. Drzwi ani drgnęły. - Hm, musieli mieć powód, żeby zabezpieczyć wejście. - zmarszczyła brwi, ale chwilę potem machnęła ręką i poprowadziła chłopaka dalej. ...Opowiadała o portretach i malunkach na ścianach, o najważniejszych wydarzeniach, które miały miejsce w murach New Magic Theatre i o ciekawostkach, których nauczyła się na studiach czy kursie. Przez cały ten czas czuła się tak, jakby wyrosły jej na plecach skrzydła. Bo wreszcie ktoś chciał słuchać. - A tutaj jest zdjęcie pierwszej obsady Requiem dla Bazyliszka. - stali już tuż przy wejściu na widownię, a do rozpoczęcia musicalu zostało niewiele czasu - Na początku przedstawienie wywoływało wiele kontrowersji i dopiero po pewnym czasie krytycy uznali, że ta sztuka niesie ze sobą walory edukacyjne, więc warto ją docenić. - na wspomnienie o krytykach przewróciła oczami - Mam nadzieję, że Cię nie zamęczyłam, bo najważniejsze wciąż przed Tobą. - uśmiechnęła się lekko i ruchem podbródka wskazała na główne wejście do sali - Może masz jakieś pytanie zanim tam wejdziemy? - bo ja mam do Ciebie jedno, ale nie teraz... Skarciła samą siebie w myślach, mimowolnie spinając mięśnie swojej twarzy na ułamek sekundy. ...Jakiś głos w jej głowie coraz usilniej starał się tknąć ją do tego, by rozwiała swoje wątpliwości, by zajęła się tym cierniem. Nie wiedziała jednak jak ubrać swoje myśli w słowa. Było tak sympatycznie. Nie mogła zepsuć tej atmosfery.