Kawiarnia została zaczarowana w taki sposób, że padający deszcz czy śnieg nie dosięga stolików stojących przed urokliwą kamienicą. Kawiarnie wypełnia zapach cynamonu i pieczonego ciasta. Możesz zawsze liczyć na słodkości, które poruszą Twoje zmysły. Nie obawiaj się kalorii. Wchodząc do środka, czujesz, że możesz całkowicie się zatracić i nie istnieją już żadne problemy.
Dostępny asortyment::
► Yin i yang ► Imbirowa mątwa ► Cytrynowy Raj ► Malinowy Chruśniak ► Sen Memortka ► Wiśniowy Gryf ► Zielona herbata ► Herbata jaśminowa/goździkowa/kardamonowa ► Herbata z dzikiej róży/z czarnego bzu ► Herbata z konfiturą/z sokiem/z miodem i cytryną ► Dyptamowy smakosz ► Smocze espresso ► Chochlikowe cappuccino ► Bazyliszkowe Macchiato ► Syrenie Latte ► Frappucino smakowe z bitą śmietaną i polewą ► Czekolada orzechowa/waniliowa/piernikowa/biała ► Czekolada z rumem/irish coffee ► Czekolada z likierem owocowym/z musem owocowym ► Świeżo wyciskany sok/smoothie owocowe/koktajl ► Drink dnia (zapytaj obsługę)
Śniadania: ► Croissant z konfiturą, sok ze świeżych pomarańczy, jogurt z granolą i owocami ► Tosty francuskie z dowolnymi składnikami, kawa lub herbata ► Grzanki serowe, jajko po benedyktyńsku, bekon, kawa lub herbata ► Ciabaty zapiekane na ciepło, świeżo wyciskany sok
Słodkości: ► Malinowy sernik ► Szarlotka z lodami ► Eklerki 3 sztuki ► Tiramisu ► Deser lodowy z bitą śmietaną i owocami sezonowymi ► Naleśniki na słodko z dowolnymi składnikami ► Creme brulee ► Rurki z kremem 2 sztuki ► Kanarkowe kremówki ► Suflet czekoladowy ► Ciastka nasączane eliksirem rozśmieszającym
Autor
Wiadomość
Isabelle L. Cortez
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 163
C. szczególne : leworęczna, blizna na ramieniu zakryta tatuażem, hiszpański akcent, szczupła, długie brązowe włosy, brązowe oczy .
To miał być jej pierwszy dzień w pracy. Nie była przerażona ani wystraszona. Bardziej podekscytowana. Nigdy jeszcze nie pracowała i wydawało się jej to, pewnego rodzaju, nowymi, niezbadanymi wodami na które właśnie miała zamiar wpłynąć. Całe szczęście, że kawiarnia była kilkaset metrów od domu Alka. Nie bezie musiała wstawać bardzo wcześnie. Wtedy jeszcze nie zdawała sobie sprawy jak będzie przybywać tam na miejsce z Hogwartu.... Ubrana w czarną ołówkową spódnicę i białą koszulę weszła do kawiarni ze spokojem i lekkim uśmiechem. Właściciel już czekał na Isabelle sącząc kawę przy blacie. Gdy tylko ją zobaczył zostawił swój napój i z uśmiechem podszedł do niej przedstawiając siebie jak i pracowników czego dziewczyna nie była w stanie zapamiętać. Nie miała pamięci fotograficznej. Całe szczęście, że każdy z nich miał identyfikator ze swoim imieniem przypięty do koszuli. wysłuchawszy wszystkich dobrych rad i po zapoznaniu się z menu wyszła na salę z tacą rozglądając się niepewnie. Pierwsze odebrane zamówienia od klientów nie były zbyt wymagające i dziewczyna mogła zapamiętać je bez notesiku. Jednak im dalej tym gorzej. Kolejne były już bardziej wymagające i Isabelle musiała je zanotować aby zapamiętać. Cała ta sytuacja bawiła obsługę co wywołało rumieńce na twarzy dziewczyny. Chciała wypaść jak najlepiej, a nie stać się pośmiewiskiem na kolejne lata. Nie wiedząc nawet czy dostanie tą pracę na stałe. Pod koniec zmiany dziewczyna czuła się znacznie pewniej i z uśmiechem na ustach obsługiwała klientów. Mimo iż w dalszym ciągu się myliła to nie mieli jej tego za złe. Dopisek koło jej imienia - nauka - robił swoje. Pozostało jej już ostatnie zamówienie i mogła ze spokojem udać się do domu. Gdy już miała podać deser rodzinie z dzieckiem zatrzymała się. Nie mogła uwierzyć w to co widziała. Rodzice zamiast uspokoić dziecko jedynie starali się załagodzić sytuację, przez co płakało ono jeszcze głośniej. Widząc jak klienci dookoła się denerwują dziewczyna postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Z uśmiechem podeszła do chłopca odkładając tacę na wolny stolik. Dziecko jedynie spojrzało na nią załzawionymi i przekrwionymi oczami po czym znów zaczęło płakać. Nie zniechęciło to jednak dziewczyny. Przyklęknęła obok chłopca nachylając się do jego ucha. - Taki duży i dzielny mężczyzna nie powinien płakać. Nie bez powodu. Co twoje koleżanki na to powiedzą? - odchyliła głowę patrząc na chłopca z uśmiechem. Mimo iż przestał płakać to Isabelle w dalszym ciągu było jej go szkoda. Nie zastanawiając się długo podeszła do lady i ukradkiem zabrała z witryny rurkę z kremem. Miała nadzieję, ze chłopcu spodoba się prezent i poprawi mi to chodź trochę nastrój. Nie pomyliła się. Oczy chłopca nabrały wesołych iskierek a jego buzię rozjaśnił pogodny uśmiech. Sama Isabelle nie mogła się napatrzyć na niego. Pod koniec dnia, gdy tylko rodzice z chłopcem opuścili liokal, szef zaprosił Cortez do siebie. Pełna obaw, że zrobiła coś źle, a co gorsza, że mógł się dowiedzieć o brakującej rurce z kremem, dziewczyna weszła do jego gabinetu układając w głowie wyjaśnienia. Zaskoczyło ją to jak szef spojrzał na nią z uśmiechem. To tak teraz odmawia się pracy, z uśmiechem? Nic bardziej mylnego. Szef lokalu był zachwycony pracą dziewczyny. Nie dość, że dostała tą pracę to jeszcze dał jej jednorazową premię. Brawo!
Przez pobyt w Meksyku zdążył odzwyczaić się do biegania między stolikami a ekspresem do kawy, choć musiał przyznać, że tak długi urlop zamiast relaksować, powoli zaczynał go już męczyć. Powrót do codziennych obowiązków nie okazał się być jednak taki bolesny, bynajmniej do momentu, kiedy w pierwszym weekendzie szkoły pół Hogwartu przyszło do Francuskiego Pocałunku. Ruch w lokalu był nadzwyczaj zwiększony, zatem Tyler, razem ze swoją nową koleżanką, musieli intensywnie pracować, żeby nadążyć z obsługą coraz to zwiększającej się liczby klientów. Kawiarnia była zapełniona uczniami po brzegi - jedni, samotnie przyszli, by w ciszy rozkoszować się lekturą przy kawałku ciasta; inni z kolei, stęsknieni po wakacjach, zabrali swoją drugą połówkę lub przyjaciela, by nacieszyć się swoim towarzystwem. Pomimo tego natężenia, Woods dostatecznie zdołał zapomnieć o tym pięknym, intensywnym zapachu kawy, wokół którego znajdował się przez dziewięć godzin. I choć bardzo lubił to miejsce i atmosferę w nim panującą, zakłócenia magiczne nie pomagały mu uwinąć się z gośćmi kawiarni. Praca pośród parujących ekspresów do kawy, z tłumami w środku i słonecznym dniem na zewnątrz nie należy do najprostszych. Nieustannie wzrastająca temperatura sprawiała tylko, że Ślizgon coraz to bardziej tracił na tempie pracy, wykonując niedokładnie i bez skupienia. W głowie kręciło mu się już od dłuższej chwili, jednak nie zważając na cięższe niż zwykle warunki, starał się wykonywać swoje obowiązki jak najlepiej. Do czasu, gdy wyczerpany bezmyślnie chwycił za gorący garnek, w którym gotowało się mleko. Naturalnie, upuścił garnek, wylewając gorącą ciecz na podłogę, jednak chwilowo nie tym, się przejął. Natychmiast przeniósł wzrok na swoją prawą dłoń pokrytą bolesnymi bąblami. Instynktownie zareagował panicznie przez ból i włożył rękę pod strumień lodowatej wody. Trzymał ją tak przez około minutę, dopóki jego koleżanka z pracy nie zorientowała się, że kolejka klientów cały czas stoi w miejscu i zupełnie się nie zmniejsza. Pani najbliżej lady zaczęła już głośno oddychać, pokazując tym swoje poirytowanie, iż wciąż nie została obsłużona. Kelnerka przyszła na pomoc chłopakowi, widząc pęcherze powstałe po ocaleniu. Bez żadnych zakłóceń magii, udało jej się uprzątnąć rozlane po podłodze mleko, a następnie zaczęła wydawać Tylerowi polecenia, jak ma opatrzyć rękę, przy okazji obsługując rząd oczekujących klientów. Woods musiał przyznać, że gdyby nie ona, szef z pewnością potrąciłby mu z jego miesięcznej pensji, a dłoń ucierpiałaby znacznie bardziej. Przy najbliższej zmianie koniecznie musi jej za to podziękować. kostka: 4
Przejawiający się ruch klientów kawiarni był w miarę spokojny oraz pozbawiony większych problemów. Swobodne pogaduszki osób korzystających z uroków tego przyjemnego lokalu umiejscowionego w Hogsmeade w żaden sposób nie przeszkadzały w wykonywaniu odpowiedniej pracy wedle zamówień, które otrzymywałeś. Nieraz przystanąłeś, nieraz się dokładniej przyjrzałeś, odbierając poszczególne życzenia ze strony siedzących na wygodnych krzesłach gości - i zapisując je odpowiednio za pomocą magicznego pióra. Pogoda na zewnątrz, wedle magii panującej w miejscu pracy, nie doskwierała w żaden sposób - uderzający o ulice czarodziejskiego miejsca deszcz w żaden sposób nie odwracał Twojej uwagi.
1, 2 - Kto by się spodziewał, że przyjdą tutaj dwie kobiety na typowe babskie pogaduszki? Nie wiesz, czy widziałeś je wcześniej, co nie zmienia faktu, że na pewno stanowiły dość spory problem; biorąc ze sobą młode dusze pełne energii, nie zwracały uwagi na to, co powoli nudzące się istoty robiły - przyglądając się innym klientom, wpychając łapska tam, gdzie nie trzeba oraz gapiąc się niegrzecznie w Twoją stronę. Kiedy to pochłonięte były wszelakimi rozmowami na zbyteczne tematy, dzieciaki urządziły sobie tor wyścigowy, nie zważając na to, w którym kierunku dokładnie biegną. Dorzuć kostką! Parzysta - całe szczęście udaje Ci się powstrzymać rywalizujących ze sobą chłopców przed rozpętaniem jeszcze większego zamieszania. Kiedy niezbyt zadowolone matki, po zwróceniu im uwagi, opuszczają lokal, wreszcie możesz odetchnąć z ulgą. Nie zmienia to faktu, że w związku z niektórymi wybrykami musisz pozostać po godzinach. Na szczęście szef Ci to skutecznie wynagradza, dając podwyżkę w postaci 30 galeonów! Odnotuj zysk w odpowiednim temacie. Nieparzysta - niefortunnie w ostatniej chwili dzieciaki wymykają Ci spod kontroli oraz przewracają jeden z wazonów. Huk, lecąca po podłodze porcelana oraz ogólna niestosowność kobiet do opieki nad małymi diabłami skutecznie zwróciły na Ciebie uwagę szefa, który niefortunnie nie był dzisiaj w zbyt dobrym humorze, każąc Ci zapłacić za odniesione szkody. Odnotuj stratę 20 galeonów w odpowiednim temacie!
2, 3 - dzień jak co dzień - nic nie zakłóciło Twojej wewnętrznej równowagi i spokoju. Całe szczęście, klienci byli bezproblemowi oraz pozwalali bez problemu wykonywać najprostsze obowiązki; obsługa zatem była przyjemnością, zaś towarzystwo współpracowników nie stawało się w żaden sposób utrapieniem. Wszelkie problemy w związku ze składanymi zamówieniami byłeś w stanie załatwić od ręki. Tęczówki dokładniej obserwowały dziejące się rzeczy, chociaż rutyna dawała się we znaki - całe szczęście, ominęły Cię wszelkie nieprzyjemne sytuacje, a do tego szef nie poprosił Cię o zostanie po godzinach. Nawet nie zauważyłeś, jak szybko upłynęły minuty na tarczy zegara! Zadowolony zatem opuściłeś lokal, mając więcej czasu dla siebie po wykonanej pracy... właśnie. Opuściłeś. Niefortunnie jednak poślizgnąłeś się, upadając na plecy poprzez czysty przypadek; o ile nic poważniejszego się nie stało, o tyle ręka, którą zniwelowałeś swój ciężar ciała, trochę na tym ucierpiała. Przez następny wątek będziesz odczuwał doskwierający ból w lewej górnej kończynie.
4, 5 - spokojnie obsługujesz klientów podczas zmiany, bez problemów oddając się pochłaniającej pracy. Lecące poniekąd zamówienia stanowiły nieraz istne wyzwanie, choć dzisiaj natłok roboty był znacznie mniejszy. Wtem, nagle i niespodziewanie, usłyszałeś coś niepokojącego, co znacznie zwróciło Twoją uwagę; czy tego chciałeś, czy też i nie, musiałeś sprawdzić główną przyczynę. Jako że hałas dobiegł z kuchni, w tamtą stronę się udałeś. Długo Ci to nie zajęło, by przeanalizować sytuację - znajoma z pracy niefortunnie poparzyła się wrzącą wodą. Początkowe oględziny wskazywały na to, że dłoń nie wygląda zbyt dobrze i przydałoby się coś z tym zrobić. Czyżbyś mógł się zrekompensować znajomej za poprzednią chęć pomocy? Na szczęście przypominasz sobie, z którego zaklęcia powinieneś skorzystać, tudzież bez problemu je rzucasz; dziewczyna jest Ci wdzięczna, sam zaś stajesz się bogaty o jeden punkt z Magii Leczniczej.
Chris miał dzisiaj pomóc Isabelle w kawiarni, nim jednak to zrobił skoczył do jednego ze sklepów po drodze kupując dla dziewczyny nieduży bukiet czerwonych chryzantem. Zapłacił za nie niewielką sumę, ale z drugiej strony wiedział że dziewczynie się spodobają więc było warto. Chryzantemy kojarzyły mu się zawsze z czymś złym, jednak dla dziewczyny były oznaką czegoś dobrego. Wszedł powoli do kawiarni i rozejrzał się po wnętrzu. Pociągnął mocno powietrze nosem, cynamonowy zapach nieco go ocucił. Wszedł głębiej i podszedł do głównej lady gdzie powinna znajdować się jakaś obsługa. Której to w tej chwili nie dostrzegł, ogólnie dzisiaj w kawiarni niewiele się działo. W takim razie w czym miał pomóc Christopher? Zaraz się okaże. Oparł się plecami o ladę i zaczął oglądać w dłoniach czerwone kwiaty, owinięte zieloną wstążką nawiązującą do ich domu. Drobne szczegóły sprawiały że potrafił się uśmiechnąć, szeroko i długo. Dziś Hogs może poczekać, są ważniejsze sprawy niż znajomi. Otworzył paczkę magicznych papierosów i zajrzał do środka, niewiele ich zostało może na oko z sześć sztuk. Przydałoby się kupić nową paczkę, albo nawet dwie. Zamyślił się na dłuższą chwilę zapominając gdzie właściwie jest.
Była spóźniona, wiedziała to doskanel od chwili gdy tylko się obudziła. Żaden skrzat jej nie obudził i zastanawiała się czy była to zemsta za wczorajszą kłótnie z jednym z nich. Pewnie tak ale mieszkała tutaj już prawie pół roku. Skrzat już dawno powinny robić o co poprosiła. Przetarła zasypane oczy kierując się od razu w stronę łazienki. Nie miała czasu na kąpiel więc zimny prysznic powinien wystarczyć. Zaraz po nim ubrała się w standardowy mundurek pracowniczy i wyszła z domu. W pracy była pięć minut po czasie. Całe szczęście ktoś inny zdążył otworzyć kawiarnie i porozkładać krzesła. Nikt nawet nie wspomniał słowem i spóźnieniu. Czyżby nie mieli jej tego za złe? Watpiła. Wiedziała przecież doskonale, że punktualność jest tutaj numerem jeden w regulaminie. Poprawiając białą bluzkę i spódnice, chodź tak naprawdę nie było co poprawiać, weszła na niewielkie zaplecze. Już wiedziała czemu nikt jej nie zganił za spóźnienie. Ktoś musiał posprzątać zaplecze. Sterty starych skrzyni stojących pod scianami aż prosiły się o wyniesienie. Stara porcelana blagała o umycie, a niewielkie pudła z torebkami herbat o rozpakowanie i wystawienie na ekspozycję. Krzywiąc się związała swoje włosy do tyłu. Sama będzie to robić do wieczora, a przecież miała jeszcze do przeczytania wypozyczoną z mugolskiej biblioteki książkę. Nie zastanawiając się długo wróciła na salę szukając pióra i peegaminu. Gdy tylko je znalazła naskrobała list do Chrisa. Miała nadzieję, że przyjaciel jej pomoże i nie spędzi tutaj ani minuty dłużej niż było to konieczne. Nie miała jednak zamiaru czekać na odpowiedź. Od razu zabrała się do pracy. Po niecałych dwóch godzinach potrzebowała świeżego powietrza. Przebywanie w kurzu było nie do wytrzymania. Otrzepujac ręce o spódnice wyszła na salę. Widok Chrisa ucieszył ją. A więc jednak przyszedł. Z uśmiechem podeszła do chłopaka od tyłu chcąc go wystarczyć jednak zrezygnowała z tego pomysłu. Co ona, dziecko jakieś? Zamiast tego stanęła obok chłopaka. - Wybierasz się na randkę? - ruchem głowy wskazała na kwiaty. Czerwone hryzantemy. Jej ulubione. Obeszła chłopaka stając do niego przodem. Nie zdziwiło by jej to. Chris był przystojny i z pewnością wiele dziewczyny w Hogwarcie marzyło aby się z nim umówić. Może by tak mu pomóc i zorganizować randkę w ciemno? Pomysł ten wydał się jej zabawny i warty zapamiętania. Może kiedyś go wykorzysta.
Ostatnio zmieniony przez Isabelle L. Cortez dnia Sro Kwi 10 2019, 11:41, w całości zmieniany 1 raz
Dzień jak co dzień; nie działo się nic nadzwyczajnego, klienci kawiarni wydawały się być typowi, niezbyt szczególni. Krzątałaś się miedzy stolikami, chodziłaś po sali, obserwowałaś każdego, lecz dopiero w momencie, gdy próg pomieszczenia przekroczył pewien mężczyzna, zastygłaś w bezruchu. Uniosłaś wymownie brwi, wszak był on spełnieniem każdej młodej dziewczyny. Wysoki, przystojny, a do tego dobrze zbudowany. Ewidentnie przypadliście sobie do gustu i od razu zarezerwowałaś sobie jego stolik. Kiedy minęła odpowiednia chwila, a on złożył zamówienie – ruszyłaś na zaplecze, by wszystko wyjaśnić, a gdy to było gotowe, pełna gracji i swobody zaczęłaś podążać w jakże konkretną stronę.
1,4 spokojnie przebrnęłaś przez ciasny korytarz między krzesłami, nie zawahałaś się ani przez moment, dlatego też odetchnęłaś z ulgą, kiedy to znalazłaś się obok mężczyzny. Obdarzyłaś go rozkosznym uśmiechem, który on także odwzajemnił, a kiedy tylko zorientował się, że czekasz – co prawda nie w tym celu, o którym pomyślał nieznajomy – wcisnął ci do ręki dodatkowe 30 galeonów. Upomnij się po nie w odpowiednim temacie. 2 niestety, ale pomimo pozytywnego nastawianie – to nie był twój dzień. Szłaś wolnym krokiem z zamówieniem, a to runęło na mężczyznę z impetem i kawa zalała jego białą koszulę. Wściekły klient zaczął na ciebie krzyczeć, po czym wyszedł z kawiarni, zaś twój przełożony obciął ci pensje o 20 galeonów. Uwzględnij to przy rozliczeniu! 3,6 nawiązuje się między tobą a klientem ciekawa rozmowa. Dowiadujesz się, że jest on artystą z Paryża, który uwielbia malować, a w szczególni uwieczni na swych obrazach pejzaże, które akurat znajdowały się w jego zmniejszającej torbie. Ewidentnie mężczyzna polubił cię, toteż gdy ofiarowuje ci jeden z malunków – nie możesz wyjść z podziwu. Dziękujesz mu i wracasz do swoich obowiązków. 5 w tym zawrotnym tempie, pomimo że najchętniej podchodziłabyś tylko do tajemniczego mężczyzny, pracujesz na najwyższych obrotach. Dostrzega to twój szef, który od razu bierze cię na bok i mówi z szerokim uśmiechem, że zamierza docenić twoje starania! Otrzymujesz jeden punkt do dowolnej umiejętności, zgłoś się po niego w odpowiednim temacie.
Zerknął na dziewczynę obok, nim zdążył się przywitać wspomniała o kwiatach. Spojrzał na nie przez chwilę, obrócił je w dłoniach i wystawił je w jej kierunku dosyć pewnie. - Są dla Ciebie, długo się znamy i wiem co lubisz. A nie były jakoś specjalnie drogie, to pomyślałem że uszczęśliwię Ciebie i mój portfel przy okazji. - Zaśmiał się cicho i skrzyżował ręce na klatce piersiowej, rozejrzał się jeszcze po lokalu i dodał. - Możesz zrobić sobie przerwę, czy jest tyle roboty że nawet nie chcesz wracać na zaplecze? - Mówiąc to pochylił się nieco zaglądając na przejście prowadzące do kuchni czy innego pomieszczenia. Stały tam jakieś wysokie pudła, a o ile znał Isabelle właśnie nimi się będzie musiał zająć bo jest przecież nieco wyższy i silniejszy. No cóż, liczył już w głowie ile będzie to ważyć dalej opierając się o ladę. Po chwili dopytał zaciekawiony by się jeszcze upewnić. - Potrzebujesz pomocy z tymi kartonami jak zgaduję, mam rację? - Uśmiechnął się szeroko odbijając się delikatnie od lady i obrócił się po chwili do niej przodem. Kolorystycznie musiał dobrze dobrać kwiaty, bo w jego oczach dziewczyna świetnie wyglądała na tym całym czerwonawym tle. Za każdym razem wygląd tego miejsca jest chyba inny, raz gdy tu przyszedł było.. pomarańczowo chyba? - Dobrze wyglądasz z tym bukietem, tak swoją drogą. - Ponownie się uśmiechnął i przeciągnął się nieco obolały.
Isabelle L. Cortez
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 163
C. szczególne : leworęczna, blizna na ramieniu zakryta tatuażem, hiszpański akcent, szczupła, długie brązowe włosy, brązowe oczy .
Kwiaty? Zdziwiło ją to lekko lecz również ucieszyło Dawno nikt nie dał jej kwiatów. I to w dodatku jej ulubionych. Z delikatnym uśmiechem przyjęła prezent badając opuszkami palców fakturę płatków. Były gładkie Wręcz jak aksamit. Aż chciało się zanużyć w nich twarz. - Przecież wiesz, że nie musiałeś mi ich kupować. - Objęła bukiet obiema rękoma jakby jej słowa mogły sprawić aby jej go zabrał. Na myśl o przerwie zrobiło się jej cieplej. Lecz trwało to chwilę. Odwracając się spojrzała na stosy pudeł znajdujące się na zapleczu. Miała wrażenie jakby ktoś rzucił na nie zaklecie gemino. Mimo to słowa Chrisa prosiły o spełnienie. Przecież nie musiała być to długa przerwa. Pięć może dziesięć minut ale wiedziała jak by się to skończyło. Z pewnością klienci zaczęli by ją zaczepiać i prosić o wszystko. A przecież były inne osoby z obsługi jeszcze.. - Z chęcią. Nawet nie wiesz jak bardzo mi się ona marzy ale. . .- Spojrzała raz jeszcze w stronę kartonów. Merlinie, jak ona nienawidziła ich. Czemu nie mogli zrobić tego wczoraj, jak miała wolne. - Najpierw uporajmy się z nimi. Koledzy z pracy muszą mnie nie lubić skoro zostawili to dla mnie. - Ironia płynęła z jej ust. Wiedziała jednak, że wcale tak nie było. Każdy ją lubił. Nawet klienci. Miała już iść w stronę zaplecza lecz słowa chłopaka ją zatrzymały. Zaskoczona odwróciła się do niego nadal trzymając w ręce bukiet. Patrzyła to na niego to na kwiaty po czym zatrzymała spojrzenie na chłopaku uśmiechając się promienie i przykładają twarz bliżej kwiatów. - Mi we wszystkim dobrze kochany . Ale dziękuję za komplement. - Puściła oczko w jego stronę po czym złapała jeden z wazonów stojących na blacie. Wolała trochę wody i włożyła kwiaty aby nie umarły w trakcie, gdy oni będą pracować. Wytarła ręce w spódnice i chwytając przyjaciela za rękę zaprowadziła go na zaplecze Dopiero tam go puściła podperajac się pod boki i prezentując dzisiejsze zadanie do wykonania. - Pomyślałam, że pomożesz mi z tymi pudłami na samej górze Jesteś wyższy niż ja więc dla ciebie będzie to łatwizna . Trzeba je ściągnąć i wszystko z nich wyjąć. Następnie pomyć i z powrotem pochować . - Wiedziała doskonale, że mogła użyć zaklęcia ale najzwyczajniej w świecie chciała spędzić trochę czasu z nim. Nie widzieli się od dawna i brakowało jej ich rozmów Tym bardziej, że Eli nie chciała z nią rozmawiać, a ktoś musiał jej wysłuchać. - Ja zajmę się z tymi na dole. Później możemy iść na kawę czy herbatę. - Uśmiechnęła się do niego po czym zabrała do pracy.
Również zerknął na kartony o których mówiła dziewczyna, zdążył już je zauważyć wcześniej. Więc tym będą się zajmować, czyli dobrze mu się wydawało. Podwinął rękawy i dodał po krótkiej chwili. - No chyba nie przepadacie w takim razie za sobą, skoro zostawili to na twoją zmianę. - Przytaknął sobie jeszcze głową i ruszył za nią, by nagle zatrzymać się zaledwie metr od dziewczyny. Przyjrzał się jej twarzy i również posłał jej szeroki uśmiech. - Trudno się nie zgodzić. - Zaśmiał się i zaczekał aż zajmie się kwiatami, pomyślała o tym żeby nawet je wsadzić do wody. Chris nawet o tym nie pomyślał że kwiatom przyda się woda, pomysł z bukietem mu wpadł tak nagle do głowy że nawet nie miał jak o tym pomyśleć. Zapatrzył się przez chwilę gdzieś w stronę drzwi od kawiarni, z tego stanu wyrwała go dziewczyna która ujęła jego dłoń. Przyjemne uczucie, nawet bardzo. Ścisnął delikatnie jej dłoń i poszedł wraz z nią na zaplecze. - Tak chyba będzie w porządku, no to zaczynam od góry Isabelle. Tak swoją drogą, chciałaś o czymś pogadać. Może teraz chcesz mi powiedzieć co się stało? Pisałaś coś o tym w liście jak dobrze pamiętam. - Złapał za karton z samej góry, postawił go przed nogami Ślizgonki i otworzył go klękając przy tym na jedno kolano. Zajrzał do środka zaciekawiony, a następnie zaczął wyciągać przedmioty po kolei z pudła.
Isabelle L. Cortez
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 163
C. szczególne : leworęczna, blizna na ramieniu zakryta tatuażem, hiszpański akcent, szczupła, długie brązowe włosy, brązowe oczy .
Na chwilę przestała sprzątać zastanawiając się czy powinna mówić chłopakowi o tym. W końcu nie każdy musiał wiedzieć co się działo zaraz po uczcie rozpoczynające rok. Moglo to zostać między nią, a Thomenem. Dlatego też nie chciała, na razie, wspominać o tym. Rozpamietywanie tego było niezbyt zdrowe, a Elis już dawno zdarzyła ją w tej kwestii skarcić i przywrócić do porządku. W pewnym stopniu. - Chciałam. Widzisz. .. - Niestety nie dokończyła zdania, gdyż jeden z jej kolegów zawołał ją na salę. Przepraszając Chrisa wyszła zastanawiając się o co może chodzić. Okazało się, że na sali był jej wielbiciel. A dokładniej mówić stały klient który bardzo lubił dziewczynę i zawsze chciał, od kiedy tylko zaczęła tutaj pracę, aby go obsługiwała. Z uśmiechem na ustach podeszła do niego spełniając zamówienie. Cała czynność nie trwała długo lecz gdy tylko skończyła szybko wróciła do chłopaka na zaplecze. Uklęknęła obok swojego pudła pezewracając oczami. - Wybacz. Natretny klient. O czym.. .. A, już wiem. - Zaśmiała się cicho spoglądając na przyjęciaela i nie przerywając przy tym pracy. - Elisabeth ostatnio mnie unika. Nie odzywa się, nie pisze, nie spotyka. Nie wiem co się z nią dzieje. Ja rozumiem, że jest jej ciężko w związku z przeprowadzką i nową szkołą ale nie może tak robić. Chyba, że ja przesadzam... - Na chwilę zamilkła zastanawiając się nad tym. Nie, ona nie przesadzała. To Eli była wszystkiemu winna. Przecież mogła do niej napisać. Niby ile czasu może zająć napisanie listu i wysłanie go? No właśnie. - Jeszcze ojciec.... Cały czas nas kontroluje. A matka kazała Aleksandrowi nas pilnować. Nie wiem czy oni nie mają do nas zaufania czy po prostu się boją ale tak się nie robi. Tym bardziej, że nasz kuzyn nie spuszcza z nas oka. -Przewróciła oczami szorując mocniej jeden z talerzy
- Chcialas.. ah, w porzadku mamy czas. - Obejrzal sie podczas jej nieobecnosci za siebie, pozdejmowal pudla z samej gory, zaczal je ukladac w rownym rzedzie pod sciana. Kazdy z kolejna otworzyl, a nastepnie wrocil do pudla ktore lezalo wczesniej obok dziewczyny. Kleknal na jedno kolano i zlapal za mokra szmatke z pólki. Zaczal przecierac kolejno przedmioty wyciagniete z kartonu, podniosl dopiero glowe gdy Isabelle weszla z powrotem a zaplecze. Usmiechnal sie krótko i dodal. - Nic sie nie stalo, nie? - Wyszczerzyl sie szeroko, a nastepnie upuscil jedno z naczyn które trzymal w dloni. Jak gdyby nigdy nic wyciagnal rozdzke i za pomoca zaklecia skleil caly przedmiot do poprzedniego stanu. - Nikt nic nie widzial, a jak juz to slyszal. Elisabeth, daleko zniknac nie mogla przeciez wiesz o tym. Moze po prostu.. nie wiem, poklocilas sie z nia o cos i nawet nie pamietasz? Ewentualnie.. znajdzie sie przeciez nie musisz sie martwic. - Wlozyl ostatnie naczynie do pudelka, odlozyl je pod sciane i zgarnal kolejne. Ponownie zajal miejsce naprzeciw Slizgonki i zamyslil sie sluchajac co mówi o ojcu i Aleksie. - Nie rozumiem twojego ojca w takim razie, ja w sumie nie spedzam duzo czasu w domu wiec chyba nie moge sie teraz postawic w twojej sytuacji. Jednak moge Cie zapewnic, ze jak bedziesz chciala zrobic cos niedobreg do Aleksander bedzie ostatnia osoba która sie o czyms dowie. - Parsknal smiechem krecac glowa na boki.
Isabelle L. Cortez
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 163
C. szczególne : leworęczna, blizna na ramieniu zakryta tatuażem, hiszpański akcent, szczupła, długie brązowe włosy, brązowe oczy .
Tego właśnie potrzebowała. Rozmowy, nie obowiązującej i szczerej. Takiej w której możesz się przyznać do najgorszych rzeczy, a przyjaciel cię poprze lub skarcić jeśli przesadziłeś lecz nigdy nie nakablowałby do rodziny na ciebie. Może sam byłby druchem w pszestepstwie .Kto wie. Wszystko było Możliwe. Isabelle wiedziała jednak jedno - Chris zawsze był po jej stronie. Nie ważne co. Zawsze mogła na nim polegać, a on na niej. - Wszystko w porządku. Natrętny klient. - stanęła obok chłopaka spoglądając jak sobie radzi. Szło mu to o wiele sprawniej niż jej. W końcu przyklękneła obok niego i zabrała się za wycieranie naczyń. W tej sprawie nie było to takie proste jak uważał chłopak. Znała swoją siostrę i wiedziała doskonale, że coś jest nie tak. Letti nigdy się tak nie zachowywała. Bywało, że nie odzywały się do siebie przez kilka dni, gdy jeszcze uczęszczały do Calpiatto ale miały ku temu powody. Tutaj sprawa wyglądała inaczej. Nie pokłóciła się z nią, nie powiedziała na nią złego słowa, a wręcz chwaliła zawsze przed znajomymi. Bo przyjaciół raczej tutaj nie miała. No może poza Chrisem i Alkiem. Dlatego też pomysł, że mogła nie pamiętać tego że się z nią pokłóciła był śmieszny. Zaśmiała się pod nosem odkładając dzbanek do pudła. - To nawet nie wchodzi w rachubę. Eli tak się nie zachowuje a co do kłótni... Nie. Nie kłóciłyśmy się. Pamiętała bym. Może to wina.... - na samą myśl o tym krew jej zawrzała. Dopuszczała to do myśli jednak nie sądziła aby ojciec był do tego zdolny. Przecież takich rzeczy się już nie robiło. To była praktyka stosowana w średniowieczu i... No właśnie. Czysto krwisci też ją stosowali. Nawet rodzice Alka mieli dla niego uparzoną życiową partnerkę. Albo to albo whdziedziczenie, wybieraj. Ale czy mieli oni jakiś wybór? Nie. Dlatego właśnie bała się, że ojciec wysłał jakiś list Letti. Sama ta myśl była dla niej nie do zniesienia. Musiała jak najszybciej porozmawiać z siostrą. - Jest jeszcze jedna opcja ale to ostateczność.a po zachowaniu Eli boję się, że to właśnie się stało. Widzisz.... Nasz ojciec jest tradycjonalistą. Przestrzega wszystkich tradycji rodzinnych i trzyma rodzinę twardą ręką. Dlatego... To on ma zdecydować za kogo wyjdziemy za mąż. On wybiera nam narzeczonego. Boję się, że zrobił to Eli. Dlatego tak się zachowuje. Ale dowodów na to nie mam. - zamilkła dając chłopakowi chwilę na przetrawienie tego. Wiedziała, że mus ie to nie spodoba. W sumie komu by się to spodobało. Chyba jakiemuś psychopacie. Może Thomenowi...
- Szczerze mówiąc, sam powinienem przeprosić za długą nieobecność. Pewnie chciałaś się spotkać wielokrotnie, a ja nie byłem wtedy w pobliżu. Uwierzysz mi, albo możne i nie. Sam mam spore problemy, nie mogę Ci niestety powiedzieć jakie. Nie chce byś znała mnie z tej strony oraz byś zmieniła o mnie zdanie, chce Ci po prostu wyznać ze mam dużo na głowie i niektóre sprawy mnie przerastają. - Podniósł głowę znad zakurzonego pudła i spojrzał dziewczynie głęboko w oczy, Chris w tym momencie wyglądał na tyle poważnie że stwierdzenie które wyszło z jego ust mogło przyprawić o nieprzyjemny dreszcz. Potrafił dodać swoim emocjom trochę więcej dynamiki i sprawić by przybrały ciekawego klimatu w rozmowach. Schował kolejny przedmiot do kartonu kontynuując mycie przedmiotów. McNerney szybko zmienił temat nawet nie czekając na odpowiedz Isabelle, przypomniał sobie jej słowa na temat ojca i szybko odpowiedział. - Wiem w czym rzecz, duża ilość czarodziejów.. zwłaszcza tych starszych praktykuje to dalej. Ze mną na szczęście tak nie będzie, ojca raczej nie interesuje to z kim będę w przyszłości. Co do Eli.. znajdzie się, a jak się znajdzie to po prostu z nią szczerze pogadaj bo chyba nie widzę innej opcji rozwiązania tego tematu. Jak rozmowa się nie będzie kleiła możecie porozmawiać o mnie, lubię jak się o mnie gada. - Uniósł delikatnie brwi i przesunął kolejny karton pod ścianę, ze swoim typowym uśmiechem.
Isabelle L. Cortez
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 163
C. szczególne : leworęczna, blizna na ramieniu zakryta tatuażem, hiszpański akcent, szczupła, długie brązowe włosy, brązowe oczy .
Trochę ją to zdziwiło. Spore problemy... Nie mogę powiedzieć Ci jakie... Niby czemu? Przecież ona mówiła mu o wszystkim. No może za wyjątkiem sprawy z Thomasem. Na to nie była jeszcze gotowa. Wpierw musiała poukładać sobie wszystko. Ale... Nie umiała zrozumieć czemu on nie chciał jej czegoś powiedzieć. Przecież nigdy go nie zdradziła. Nigdy nie wyjawiła jego sekretów Nawet siostrze. Czyżby uznał ją za niegodną jego przyjaźni? Tego nie wiedziała. Wiedziała natomiast jedno, gdy spojrzał w jej oczy poczuła dreszcz. I wcale nie był on przyjemny. Zimny, nieprzyjemny. Jakby doznała przed chwilą kąpieli w jeziorze pełnym dementorów. Kiwneła jedynie głową gdyż bała się, że gdy tylko spróbuję coś powiedzieć jej głos zdradzi w jakim stanie jest teraz. A tego nie chciała. Z musiała się przy tym do uśmiechu mając nadzieję, że Chris nie zauważy zmiany na jej twarzy. Tak. Czyste rody tak miały. I już. Przecież nie da się z tym noc zrobić. Bzdura! Każdy zasługiwał na swoje własne szczęście. Niby jak zaaranżowane małżeństwo miało w tym pomóc? Ta praktyka musiała zniknąć. Isabelle tylko nie wiedziała jeszcze jak. Na chwilę przestała sprzątać zastanawiając się nad słowami chłopaka. - Chwila. Jak to się nie interesuje? Przecież jesteś jego dzieckiem. Ja rozumiem, że rodzice mogą być wkurzający i czasami masz ochotę rzucić avade na nich ale ... No a matka? Ona chyba się interesuje. - całkowicie zapomniała o Elisabeth, swoich problemach i o tym co Chris powiedział jej wcześniej. Teraz interesowała ją ta sprawa.
Isabelle L. Cortez
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 163
C. szczególne : leworęczna, blizna na ramieniu zakryta tatuażem, hiszpański akcent, szczupła, długie brązowe włosy, brązowe oczy .
Od rana miała problem z koncentracją. Nie mogła ułożyć włosów, przez co wchodziły jej do oczu. Nie mogła znaleźć odpowiedniego zaklęcia na wyprasowanie spódnicy przez co miejscami była wygnoeciona. A śniadanie? Jak zwykle skrzaty miały gdzieś to co ona chciała. Liczyli się dla nich tylko i wyłącznie właściciele przez co sama musiała zaparzyć sobie kawę, ugotować jajka i zrobić tosty. Zacznijmy więc od kawy... Poparzona ręką, zbite dwa kubki i wyspana połowa zawartości słoika. Tak wyglądało zrobienie kawy w wykonaniu Isabelle. Jednak trzecia próba się udała przez co mogła się cieszyć smakiem palonych ziaren. Przejdźmy teraz do jajek. Już samo doniesienie ich do garnka zajęło jej kilka minut. Zabiła ich w tym czasie z pięć. Czyżby jakieś fatum ciążyło nad nią? Czy zrobiła komuś coś złego ostatnio i teraz Karma mściła się na nie? Nie, na pewno nie. To z pewnością nieodłączny pech. Jajko numer sześć i siedem wylądowało wreszcie w garnku dzięki czemu mogła zająć się tosatami. Tutaj sprawa poszła szybko i gładko. Bez większych przygód. Po zjedzeniu śniadania wybiegła z domu Alka teleportując się od razu pod kawiarnie. Jeszcze minuta dłużej i była by spóźniona, a tego by nie chciała. Wystarczyło, że wczoraj zaspała i musiała myć stare naczynia. Swoją drogą strasznie interesowało ją co się z nimi stanie. Bo watpiła aby właściciel chciał aby stanęły one na półce w głównej sali. Może chciał je komuś sprezentowac. Jakiejś nowo otwierającej się kawiarni? A może odda potrzebującym... Nie była pewna Nie znała aż tak dobrze właściciela aby wiedzieć co z nimi zrobi. I kolejny nudny dzień w pracy. Nie działo się tutaj nic. Klienci... Nudni. Zajęci swoimi sprawami. Nie zwracający uwagi na nic, poza czubkiem swojego nosa. Znaczytani w proroku codziennym. Pewnie liczyli na jakieś atrakcje związane z festiwalem muzycznym który się odbył. Podobno rok temu kogoś na nim zabili. Ciekawe. A może liczyli na jakieś inne zagrożenie. Nie. Raczej chcieli mieć święty spokój w ten sobotni poranek. Znudzona obserwowaniem ich zaczęła wycierać blaty. Większość czarownic i czarodziejów nie potrafiła utrzymać porządku w miejscu publicznym lub nawet posprzątać po sobie. Było to smutne i bardzo denerwujące zważywszy że to Cortez musiała sprzątać. Gdy tylko skończyła a zajęło jej to kwadrans, wróciła za ladę. Ledwie usiadła usłyszała dzwonek przy drzwiach. O ho., nowy klient. Wstała chcąc powitać go uśmiechem jednak zmarła. Do kawiarni wszedł młody chłopak, na oko pięć lat starszy od Is. Jak zawsze miał u swego boku teczkę z pracami. Isabelle zawsze ciekawilo jakie pracę mogą się w niej znajdować. Nie śmiała jednak nigdy o to zapytać. Może dziś był ten szczęśliwy dzień w którym powinna to zrobić? Raczej nie biorąc pod uwagę jak cudownie zaczął się jej poranek. Mimo to, to właśnie ona chciała obsłużyć klienta. Pewnym krokiem lecz lekko speszona podeszła do niego biorąc zamówienie po czym zniknęła na zapleczu przygotowując wszystko. Ręce bardzo się jej trzesly dlatego jeden z kelnerów zaproponował, że on wszystko przygotuje, a ona tylko zasniesie. Nie zastanawiając się nawet przystanela na to. Po kilku minutach wszystko było gotowe i dziewczyna mogła zanieść zamówienie do stolika. Biorąc kilka głębszych wdechów wzięła tace i pewnym krokiem zaniosla zamówienie klientowi. Rozłożyła wszystko na stoliku i gdy tylko miała już odejść ten ją zatrzymał. Zaczął wypytywac o sztukę malarstwo, poezję. Isabelle odpowiadała na wszystko wysnuwając swoje wnioski. Była to dość ciekawa rozmowa, gdzie dziewczyna zapomniała, że jest właśnie w pracy, a osoba przed którą siedzi to jej klient. Dowiedziała się że jest on malarzem z Paryża co jeszcze bardziej podsyciło jej ciekawość. Najwidoczniej mężczyzna zorientował się, że Isabelle go poślubiła gdyż przyznał się nawet co ma w teczce. A właśnie to interesowało ją najbardziej. Mieli kontynuować rozmowę gdy jeden z kelnerów poprosił ją aby wróciła do pracy. Zanim jednak pożegnała się z nieznajomym ten ofiarował jej jeden ze swoich pejzaży. Jednak ten dzień nie był taki zły.
- Tak, nie oszukujmy się. Matka się mną przejmuje, nie mogę powiedzieć że nie. Jednak.. - Zrobił krótką pauzę zamyślając się głęboko. - Stoi po stronie ojca, więc cokolwiek by się nie stało decyzja zawsze pada z jego ust co do mojego życia. - Podrzucił obojętnie barkami jakby ta historia była przerabiana co najmniej trzydzieści razy i był do niej przyzwyczajony. Bądź co bądź ostatnio w domu nie przebywa często przez szkołę, sam z tego powodu jest zadowolony. Może i jest więcej nauki, jednak jego głowa może odpocząć i zregenerować się przez ten czas. Kto wie, może gdyby nie chodził do Hogwartu to jego znajomi sprowadziliby go na złą drogę i brałby codziennie. Od czasu do czasu zastanawiała go jedna kwestia, ile tak na prawdę wie o nim Isabelle. Traktuje go.. rzeczywiście inaczej niż innych. Nie żeby mu się to nie podobało, wręcz przeciwnie. Łączy ich parę kwestii, w zasadzie mogą do siebie przyjść zawsze jeżeli ich coś denerwuje. Jednak Chris ma ciężki charakter, nie chce mówić zbyt dużo o swoich problemach. Wciąż ma obawy że jeżeli powie coś więcej tej dziewczynie to jej więcej nie zobaczy. Przymrużył nieco zaskoczony oczy, nim się obejrzał duża część kartonów była już koło niego przemyta i poukładana na swoim miejscu. Jak długo myślał o tym, sam do końca nie wiedział. Było już bliżej końca niż mu się zdawało, wcale tych kartonów nie było aż tyle. Jak to się mówi, teraz to już tylko z górki. Szturchnął zaczepnie Ślizgonkę i wystawił zadowolony język jak gdyby nigdy nic.
Isabelle L. Cortez
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 163
C. szczególne : leworęczna, blizna na ramieniu zakryta tatuażem, hiszpański akcent, szczupła, długie brązowe włosy, brązowe oczy .
Żałowała teraz, że weszła na ten temat. Mimo, że jej ojciec robił co chciał z nią i Eli to, gdyby ktoś się jej spytał czy się nimi interesuje odpowiedziała by że tak. Bo tak było. Był nadopiekunczy. Strasznie denerwowało ja to lecz się interesował. I chciał jak najlepiej. Mimo, że nie do końca dziewczyny się z tym zgadzały. Uśmiechnęła się delikatnie. Teraz, po tym co powiedział jej Chris, perspektywa narzeczonego z jego woli była bardziej znośna. Ona sama nigdy nikogo by nie znalazła. Z pewnością nie na całe życie. Kilka miesięcy, góra rok. Ostatnie pudła zostały pomyte, a składzik wyglądał na czystszy. Z uśmiechem otarła pot z czoła. Na reszcie koniec. Oparła się plecami o jedno z pudeł uważając aby inne będące na nim, nie spadły. - Co powiesz na kawę lub herbatę? Chyba się nam należy po tak ciężkiej pracy. Co? - przechyliła głowę na bok czekając na jego odpowiedź. W między czasie myślała nad odpowiednią kawiarnią. Nie znała Hogs ani Londynu. Nawet pokątna była jej obca. Więc niby na co miała się zdecydować? Speszona spojrzała na chłopaka mając nadzieję, że może on będzie miał jakieś sprawdzone miejsce. - Znasz jakieś kawiarnie poza tą? - w pamięci jednak zanotowała aby poszukać jakichś miejsc tutaj.
Wszystko za nimi, każdy karton został ogarnięty. Zajęło im to trochę, jest już wieczór jak nic jednak nie żałował tego dnia. Mógł się spotkać z Isabelle, dawno z nią nie rozmawiał i chyba to był najwyższy czas by znów się spotkać. Założył na siebie swoją kurtkę i poprawił ją dodając. - Skoro już masz wolne, to możemy gdzieś wyskoczyć. Powiedz mi proszę.. albo nie, zróbmy inaczej. Zabiorę Cię w ciekawe miejsce, może to nie jest kawiarnia ale na pewno będzie bardzo interesujące. - Złapał dziewczynę za dłoń, skinął głową prosząc tym samym o pozwolenie. Jeżeli już splotła swoją dłoń z jego powędrował na przód kawiarni, a następnie z niej wyszedł ruszając wgłąb Hogs. W obecnej chwili zastanawiał się nad jednym, gdzie jest to świetne miejsce które znalazł dosłownie przez przypadek idąc kiedyś do jednego ze znajomych.
Typowy dzień w kawiarni, która to poczęła stawać się popularniejsza poprzez zmieniającą się pogodę na zewnątrz. Deszcz w Wielkiej Brytanii zdawał się nie odpuszczać mieszkańcom wysp, tudzież pracy nastąpiło coraz więcej, kiedy to naniesione błoto przez buty należące do klientów pozostawało dosłownie wszędzie. Całe szczęście - nikt nie ograniczał Cię w kwestii używania zaklęć, które zdawały się pomagać w rewirach zachowania należytego porządku. A niektórzy klienci zdawali się nie być wzruszeni wnoszonym bałaganem oraz pozostawianym w wyniku kilku chwil spędzonych w pomieszczeniu, gdzie mogli odpocząć i oddać się w ramiona należytego spokoju. Na szczęście ten dzień nie był jakoś przesadnie zły, co nie zmienia faktu, iż kiedy to siedziałaś za ladą i obserwowałaś, czy coś ciekawego się nie dzieje, pewne rzeczy musiały wyjść na światło dzienne... Jak myślisz, co Cię dzisiaj spotka? Rzuć kostką!
1, 6 - postanawiasz zająć się przygotowywaniem zamówienia dla jednej z par. W ruch poszedł nóż, albowiem musiałaś odpowiednio wyznaczyć porcję jednego z ciast; choć zdawać by się mogło, że w pewnym stopniu śliska rękojeść przyczyniła się do delikatnego rozcięcia dłoni, to jednak głównie do rozerwania membrany skóry wtrącił się stres związany z ogromną ilością zamówień. Rzuć jeszcze raz kostką. Nieparzysta - udaje Ci się z łatwością zapanować nad raną, w wyniku czego ostatecznie się jej pozbyłaś; otrzymujesz tym samym jeden punkt do kuferka z magii leczniczej. Zgłoś się po niego w odpowiednim temacie]! Parzysta - niestety, nie posiadasz odpowiedniej znajomości tematu bądź zwyczajnie prześladuje Cię pech. Do końca dnia zmagasz się z opatrzonym rozcięciem, które jednak jest uporczywe i na pewno nie powoduje, że masz dobry humor. Z pracy wychodzisz zmęczona.
2, 5 - w drzwiach pojawił się jegomość. Tajemniczy, starszy pan, ubrany w elegancki strój, przyszedł, by porozmawiać z Twoim szefem - okazuje się, że jest starym znajomym, który wpadł w odwiedziny po długiej podróży. Jednocześnie zapewnia Cię, że na wizytę z nim był umówiony, ale czy wzbudza Twoje zaufanie? Rzuć jeszcze raz kostką. Parzysta - w międzyczasie polecasz mężczyźnie poczekać, przygotowując tym złożone przez niego zamówienie; wołasz pracodawcę. Poprzez znakomitą obsługę klienta (zresztą, jakby nie było, ważnego), udaje Ci się uzyskać premię w wysokości dwudziestu galeonów! Zgłoś się po zysk w odpowiednim temacie. Nieparzysta - jakoś historia nie przekonuje Cię na tyle, by przejść dalej. Potem, jak się okazuje, starszy pan pokazuje swoją mniej przyjemną naturę, w wyniku czego psuje jeden z zastawów oraz wychodzi, trzaskając drzwiami. Szef nie ma zamiaru Ci uwierzyć, zaś za uszkodzenia musisz zapłacić z własnej kieszeni. Z Twojej wypłaty zostaje strącone dwadzieścia galeonów - odnotuj stratę w odpowiednim temacie.
3, 4 - Praca mija w miarę przyjemnie. Z łatwością zajmujesz się większością ilością zadań, zaś dobra muzyka otula Twoje uszy, w wyniku czego wszystko przychodzi Ci z łatwością. Sprzątając pozostawione przez klientów odciski podeszwy przy pomocy zaklęć, udaje Ci się znaleźć przedmiot, którym okazuje się być... pluszowy dementor! Rozglądasz się dookoła, aczkolwiek nie widzisz jego właściciela, tudzież zostajesz skazana na jego towarzystwo, albowiem zabawka nadal działa. No cóż, czy tego chcesz, czy też i nie, stajesz się jej nowym właścicielem. Zgłoś się po przedmiot w odpowiednim temacie.
Praca w kawiarni wydawała się być teraz o wiele bardziej wzmożona - jako że zima dawała się we znaki, przedzierając się aż do kości, klienci przychodzili częściej, zamawiali częściej oraz pozostawali na dłużej. Klimat panujący dookoła zdawał się być magiczny, przesiąknięty nadal Nowym Rokiem, który nie pozostawał bez konkretnego komentarza skierowanego w jego stronę; zmieniono kalendarz, wystrój został delikatnie odświeżony, coby sprostać wymaganiom i zachęcić do korzystania z usług lokalu, a zegar nieustannie tykał, wybijał kolejne godziny podczas spędzania kolejnej zmiany w towarzystwie pozostałych współpracowników. Sprzątanie nie należało do najprzyjemniejszych, kolejne ścieranie kurzu, przywracanie należytego porządku, który zakłócany był przez prosty fakt wchodzenia z brudnymi butami do wnętrza kawiarni - typowe, aczkolwiek dające po dłuższej pracy zwyczajnie znać. Nie pozostawało nic innego jak zapisywać kolejne zamówienia oraz oddawać się typowej rutynie podczas pełnienia funkcji kelnerki w Francuskim Pocałunku.
Rzuć kostką, by przekonać się, co spotkało Twoją postać! 1, 5 - postanawiasz wziąć się za porządki, przechodząc do strefy zaplecza, a następnie magazynu. W powietrzu unoszą się drobinki kurzu, jakby natchnione czasem, poczęły tańczyć wraz z Twoim wejściem do tego pomieszczenia. Co prawda jest z nim sporo roboty, gdzieniegdzie nawet znajdują się stare pajęczyny, aczkolwiek ostatecznie udało Ci się dostrzec pozostawiony przez kogoś przedmiot. Jest nim zapakowany w ładne pudełko Lakier Cazzea w dowolnie wybranym przez siebie kolorze! Upomnij się o przedmiot w odpowiednim temacie! 2, 3 - Twój wzrok pada na jednego z bardziej tajemniczych klientów - który usiadł ostatecznie na jednym z siedzeń, opierając się łokciami o blat stolika. Jego ubranie było nietypowe, czarne, jakby po części złodziejskie - postanowiłaś zachować wówczas rezerwy należytej ostrożności, chwytając za różdżkę. Nie wiedziałaś, czego możesz się po nim spodziewać, aczkolwiek podeszłaś do niego normalnie, bez konkretnych emocji skierowanych w tajemniczą, wręcz podejrzaną sylwetkę. Rzuć literką! Spółgłoska - zanim mężczyzna zdołał wyciągnąć zza pazuchy drewniany patyczek, Ty byłaś szybsza, w związku z czym udało Ci się go powstrzymać przed jakimkolwiek negatywnym ruchem. Nie wiedziałaś, jak szybko udało Ci się rzucić niewerbalne Expelliarmus, aczkolwiek ostatecznie zakłócenia były na Twoją korzyść. Wezwano odpowiednie służby oraz zajęto się tym samym jego przypadkiem; zbyt wiele nie wiedziałaś, co dalej się z nim stało; nie zmienia to jednego, istotnego faktu. Zdobywasz jeden punkt do kuferka z Zaklęć - upomnij się o niego w odpowiednim temacie! Samogłoska - niestety, Twój plan nie zadziałał wedle Twoich myśli przedzierających się przez kopułę czaszki. Okazało się, że potencjalny klient bez problemu włada zarówno nad magią bezróżdżkową, jak i leglimencją - z łatwością odczytuje to, co starałaś się przed nim ukryć, korzystając z zaklęć o wiele szybciej. Ostatecznie upadłaś na podłogę, łamiąc sobie przy okazji drewniany patyczek na pół, bez możliwości naprawy. Jesteś zobligowana do zakupienia nowej różdżki, ale to nie koniec Twoich zmartwień, albowiem jegomość zdołał uciec, pozostawiając jeszcze większy bałagan. Ktoś musi to posprzątać, prawda? 4, 6 - dzień dłużył się nieustannie, aż wreszcie mogliście wszyscy zamknąć lokal, doglądając uciekających przez palce minut oraz godzin. To była tylko chwila, moment, gdy któryś z Was chwycił za klucze, szykując się do opuszczenia lokalu; doglądając ostatnich interesów, Twój wzrok wylądował do najmniej uczęszczanego stolika przy ścianie. Usuwając ostatnie kurze, zauważyłaś drobny błysk - jednak na tyle intrygujący, że bez problemu się w jego stronę skierowałaś. Okazało się, że ktoś pozostawił jakąś sumkę bliżej nieokreślonych galeonów, którą postanowiłaś policzyć. Rzuć jeszcze raz kostką - wynik pomnożony przez dziesięć to liczba monet, które udało Ci się uzyskać! Odnotuj zysk w odpowiednim temacie.
______________________
Isabelle L. Cortez
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 163
C. szczególne : leworęczna, blizna na ramieniu zakryta tatuażem, hiszpański akcent, szczupła, długie brązowe włosy, brązowe oczy .
Przyjście po nowym roku do pracy nie należało do najłatwiejszych. Isabelle w dalszym ciągu czuła czar nocy sylwestrowej, który za nic nie chciał jej opuścić przez co ociagała się chodźby z najmniejszym zamówieniem. Muzyka sącząca się z radia była ukojeniem. Dziewczyna co jakiś czas nuciła muzykę, która aktualnie była wygrywana tupiąc przy tym nogą lub uderzając palcami w jej takt w biodro. Pracy nie było końca, chodź wskazówka zegara pokazywała nieubłaganie zbliżające się zamknięcie. Nie było to jednak możliwe, gdyż coraz to nowi klienci wchodzili do lokalu wnosząc że sobą błoto na butach. Dziewczyna co chwilę musiała biegać po mopa aby pozbyć się tych kałuż, chodź równie dobrze mogła by to zrobić magią. Miała jednak cichą nadzieję, że ten widok zmusi, lub chociażby zasugeruje, klientom opuszczenie lokalu. Nic bardziej prawdopodobnego. Nikt nawet nie spojrzał na jej poczynania, a nawet jeśli to zignorował ten fakt. Zniesmaczona udała się na zaplecze aby w spokoju powycierać szklanki. Na szczęście nie było tego dużo. Praca jej jak i Chrisa nie poszła na marne., jedynie szklanki które były przeznaczone do użytku codziennego czekały na wytacie. W jej głowie znów rozbrzmiała muzyka z sylwestra na którym miała okazję być. Srebrno-czerwone ozdoby zachwycały swym blaskiem i elegancją, a jedzenie zachęcało swym wyglądem aby wziąć je do ust. Napoje również nie odstawały od reszty. Szczególnie jeden zapadł Isabelle w pamięci. Drink ten wyglądał jakby ktoś zaczarował w nim kawałek nocnego, gwieździstego nieba. Nie dość że wyglądał bajecznie to jeszcze smakował nieziemsko. Do tej pory nie potrafiła znaleźć go w żadnym lokalu, a była w wielu. Może powinna spytać Scotta o niego. Z pewnością będzie wiedział co to było. Zajęta rozmyslaniem na temat alkoholi nie zwróciła nawet uwagi, że lokal opustoszal. Dopiero kolega sprawcy zwrócił jej na to uwagę prosząc aby zostawiła obecną pracę i sprzatneła sale. Kiwajac głową wyszła z zaplecza biorąc miotłe i nakazując jej zaklecie aby sprzatała. Ona sama zajęła się natomiast zbieraniem naczyń że stolików. A było ich dużo. Pierwszy, drugi, trzeci.... Dziewiąty. Przy tym stoliku zatrzymała się na dłużej. Nie była pewna czy dobrze widziała dlatego odstawiła krzesło, a jej usta wygieły się w uśmiechu. Na podłodze leżało dwadzieścia galeonów. Od razu schowała je do kieszeni. Gdy tylko kawiarnia była posprzatana, a każdy z pracowników gotowy do jej zamknięcia Isabelle zabrała swoją torbę i wyszła wraz z nimi na ulicę. Żegnając się że wszystkimi ruszyła do domu.
Dzisiejszego popołudnia na zewnątrz panował okrutny ziąb, przenikający do kości każdego, kto był na tyle lekkomyślny, aby wyściubić nos zza drzwi domu. Nic więc dziwnego, że Tyler miał ręce pełne roboty! Każdy, kto mijał kawiarnię, nie mógł oprzeć się spędzeniu chwili w tym przytulnym miejscu nie tylko ze względu na kominek, przy którym mogli ogrzać zmarznięte ręce, ale również przez wzgląd na aromat kawy, kuszący każdego spragnionego gorącego napitku.
1 i 2 - Od samego rana dokucza ci kręgosłup. Źle spałeś i tutaj coś ci skrzypi, a tam z kolei ogranicza ruchy, więc nadmierny ruch w kawiarni niekoniecznie jest ci na rękę. Niemniej, uwijasz się w zawrotnym tempie, chcąc każdemu klientowi zapewnić dostęp do twojej pysznej i świeżej kawy. Kiedy jesteś w trakcie setnego już mielenia ziaren najpopularniejszego gatunku, jakaś dziewczyna zaczepia cię nieśmiało, prosząc o pomoc w wyborze. I chociaż masz ogromną ochotę na posłanie jej w diabły za wcinanie się w kolejkę, po raz kolejny korzystasz ze swojej najgroźniejszej broni - uprzejmości. Okazuje się to być strzałem w dziesiątkę. Dziewczyna jest niewidoma, dlatego prosiła o pomoc. Kiedy kończysz poprzednią kawę, pomagasz jej nie tylko w zdecydowaniu się na napitek, ale także zająć miejsce niedaleko kominka. Przeszczęśliwa kobieta dziękuje ci wylewnie i w spontanicznym porywie serca podarowuje ci maskę komiczną, tłumacząc że korzysta z niej na co dzień, gdyż pracuje w teatrze. Dostajesz także dwa bilety na najbliższą premierę. Zgłoś się po wszystko w odpowiednim temacie 3 i 4 - Przez to, że tak intensywnie pracujesz, pot leje się z ciebie niemalże strumieniami, przez co jesteś wyjątkowo narażony na zabłąkane powiewy chłodnego wiatru, przebijające się przez magiczną barierę kawiarni. I chociaż udaje ci się uchronić przed przeziębieniem, za kilka dni na twoim ciele pojawią się pierwsze fioletowe bąble. Któryś z gości zaraził cię groszopryszczką! Aby dojść do siebie, odegraj jeden wątek w szpitalu świętego Munga lub napisz post na min 2000 znaków opisujący jak walczysz z zakażeniem. Pamiętaj, aby wspomnieć, że nie wyleczyła cię jedna kuracja i iż unikasz towarzystwa. Groszopryszczka jest niezwykle zaraźliwa i wcale nie taka prosta do wyleczenia, a chyba nie chciałbyś zarazić przyjaciół, prawda? 5 i 6 - Wydaje ci się, że nie masz czasu na pogawędki, a jednak w pewnym momencie szalony ruch w kawiarni nareszcie ustaje. Nowi goście przestali napływać, dzięki czemu masz kilka minut na zjedzenie posiłku i odetchnięcie za ladą. Już niemalże chcesz wywrócić oczami, gdy słyszysz jak ktoś prosi o kawę, lecz ku swojemu zdumieniu odkrywasz, że to jeden z twoich dobrych znajomych. Kolejne opływające minuty poświęcasz na sympatyczną pogawędkę, podczas której wyjątkowo szybko zapominasz jak bardzo dokuczyli ci dzisiaj klienci. Ponadto twój znajomy zaskakuje cię kilkoma ciekawostkami o kawie, których jeszcze nie znałeś. Błyskawicznie zapamiętujesz te zabawne anegdoty, którymi od dzisiaj będziesz mógł dzielić się także ze swoimi klientami. Zdobywasz punkt do dowolnej umiejętności. Zgłoś się po niego w odpowiednim temacie.
Spędzenie weekendu w pracy raczej nie należało do czyichkolwiek marzeń, lecz niestety to na Ciebie padło, byś "trzymała wartę" w kawiarni. Minuty mijały leniwie, klienci nie sprawiali problemów, a im później, tym mniej ich było. Nie oznaczało to jednak, że dzień pozbawiony był zupełnie wrażeń! Do skończenia zmiany zostały Ci jeszcze dwie godziny. Ciekawe, czy będą miłe, czy też może narobią Ci kłopotów? Rzuć kostką:
1, 3, 5 - Nowa klientka zażyczyła sobie chochlikowe cappucino - napój, który przygotowywałaś już wręcz z zamkniętymi oczami! Tak byłoby i tym razem, gdyby nie fakt, że magiczny ekspres do kawy... Wybuchł?! Ze środka coś trzasnęło, w powietrze wystrzeliło kilka czerwonych iskier, a z otworu, z którego zazwyczaj wypływa kawa, trysnęła wrząca woda. Strumień wylądował na twoim odsłoniętym przedramieniu, parząc Cię. Dodatkowo stanęłaś przed wyzwaniem naprawienia maszyny - w innym przypadku kawiarnia tego dnia zarobi znacznie mniej, co może odbić się na twoim całościowym wynagrodzeniu! Do naprawienia ekspresu wystarczy proste Reparo. Z uwagi na panujące jeszcze zakłócenia magii, rzuć tym razem literą: A, B, C, D, E, F - zakłócenia nie pozwalają Ci rzucić wystarczająco silnych zaklęć, by podołać uszkodzeniom. Powiadomiony o wypadku szef potrącił Ci z pensji 20 galeonów - odnotuj stratę w odpowiednim temacie. Wykazał się jednak pomocą w kwestii oparzenia - wręczył Ci z apteczki eliksir leczący rany - upomnij się o niego tutaj; G, H, I, J - zaklęcia, które rzuciłaś, okazały się być skuteczne. Klientka, której przyszło oglądać twoje widowiskowe ratowanie ekspresu postanowiła dać Ci napiwek w postaci 10 galeonów.
2, 4, 6 - Do kawiarni wkroczył nowy klient. Pracujesz w kawiarni na tyle długo, że kilka stale pojawiających się w tym miejscu twarzy kojarzyłaś. Ten młodzieniec jednak był dla Ciebie zupełnie nieznajomy. Gdy podszedł bliżej, do twoich nozdrzy dotarł bardzo przyjemny zapach lawendy, coraz mocniej mieszający w głowie z każdą mijającą sekundą. Czarujący chłopak uśmiechnął się i złożył zamówienie na syrenie latte. Bardzo ciężko było Ci się skupić - nic dziwnego! Perfumy, którymi się skropił, zawierały w sobie nutkę amortencji, przez co cała jego postać wydawała Ci się bardziej atrakcyjna. Najwyraźniej Ty też przypadłaś mu do gustu, bowiem rzekł: - Jesteś studentką z Hogwartu? - Na jego twarzy pojawił się kolejny promienny uśmiech. - Może miałabyś ochotę gdzieś wyskoczyć? Jak się nazywasz, wyślę Ci sowę - dodał pytającym tonem. @Isabelle L. Cortez, będziesz skłonna umówić się z nim?
______________________
Isabelle L. Cortez
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 163
C. szczególne : leworęczna, blizna na ramieniu zakryta tatuażem, hiszpański akcent, szczupła, długie brązowe włosy, brązowe oczy .
Nie podobała się jej ta zmiana. Zdecydowanie wolałaby inaczej spędzić weekend jednak szef postanowił wypełnić go jej maksymalnie przez co stała aktualnie za barem spoglądając co jakiś czas na klientów. Ktoś wchodził wpuszczając ze sobą zimne powietrze, ktoś wychodził trzaskając drzwiami zamiast kulturalnie je zamknąć. Jakieś dziecko obrywało płatki kwiatów przy stoliku. Matka nawet nie zwróciła mu na uwagi. Ona z pewnością taka nie będzie. Miała zamiar wychowywać dziecko w poszanowaniu do rzeczy innych osób. Jak widać nie wszyscy byli zdolni tego dokonać. Z grymasem na ustach zaczęła wycierać blat mając nadzieję, że te kilka godzin szybko jej zleci i będzie mogła jak najszybciej wrócić do domu. Nowi klienci rzadko zaglądali do tej kawiarni dlatego pojawienie się nowej klientki wzbudził delikatną ekscytację u Is. Od razu zabrała się przyrządzanie jej zamówienia którym było chochlikowe cappucino. W głębi ducha ucieszyła się nawet to, gdyż byłą to kawa którą umiała nawet z zamkniętymi oczyma. I nie spodziewała się przy jej przygotowywaniu żadnych niespodzianek ale wiecie jak to jest - jeśli czegoś nie chcecie to zawsze coś się wydarzy. I mimo iż dziewczyna używała już kilkadziesiąt razy ekspres do kawy, to ten musiał zrobić jej na złość. Wybuchł. Patrzyła na niego w niedowierzaniu. Może gdyby otrząsnęła się wcześniej z tego transu nie została by poparzona wrzątkiem. Z bólu syknęła pod nosem osuwając się od ekspresu jak najdalej. Kilka chwil zajęło jej dojście do siebie lecz, gdy tylko to zrobiła, zaczęła działać. Od razu włożyła rękę pod zimną wodę mając nadzieję, że zaczerwienie zajdzie chodź trochę. Doskonale wiedziała, że w lokalu nie ma żadnych opatrunków więc nawet nie zawracała sobie głowy ich szukaniem. Cała ta sytuacja tak bardzo wytrąciła ją z równowagi, że dopiero po chwili przypomniała sobie o nowej klientce. Z miną niewiniątka odwróciła się do niej przepraszając mocno za brak kawy. Mimo usilnych prób naprawienia ekspresu zakłócenia skutecznie utrudniały to zadanie. Reparo, proste zaklęcie, a mimo to nie wychodziło. Szef zjawił się w odpowiednim momencie. Wiedziała, a przynajmniej zdawała sobie poniekąd z tego sprawę, że potraci jej sporą sumkę z wypłaty. Nie cieszyło jej to ale w ramach rekompensaty dostała eliksir leczniczy.
Rozesłałaś swoje CV do wszystkich kawiarni w mieście, ale jedynie od jednej otrzymałaś zaproszenie na próbny występ. Pech jednak chciał, że trafiło na dzień, na który umówiłaś się już na inną długo wyczekiwaną wizytę (np. w salonie kosmetycznym, u lekarza itp.), a właściciel kawiarni wyraźnie zaznaczył, że jest to jedyny możliwy termin i czas odpłatnej próby. Po długich negocjacjach ledwo udało Ci się przesunąć prywatne plany o godzinę, by móc zdążyć pojawić się w obydwu miejscach. To przełożenie czasu rezerwacji kosztowało Cię podjęcie decyzji o zapłacie za nią z góry, więc ewentualne spóźnienie równałoby się wyrzuceniem przez Ciebie pieniędzy w błoto. Ledwo zdążyłaś przekroczyć próg kawiarni, a podbiega do Ciebie promiennie uśmiechnięta nastolatka, na oko nieco tylko młodsza od Ciebie i łapie Cię za dłoń, witając się z Tobą z zarumienionymi od emocji policzkami. - Ramona, córka szefa, a Ty jesteś Yuuko, prawda? Od razu Cię poznałam, przepięknie wyszłaś na zdjęciu w CV - zaczęła wygrywać całą serię melodyjnie dzwoniących Ci w uszach słów, nie tracąc czasu i ponaglając Cię do zrobienia pierwszych kroków w stronę stojącego na niewielkim podwyższeniu fortepianu - Tatko pozwolił mi zaplanować całą serię wieczorków z klasyką, właśnie tutaj, w kawiarni, ale ojej, gdybyś wiedziała jak trudno znaleźć odpowiednią osobę, żeby, żeby… - tłumaczyła gorączkowo podczas pokonywania tej niewielkiej drogi, aż zatrzymała się - zarówno w swoim mmonologu, jak i fizycznie - by strzelając palcami ze zmrużonymi w skupieniu oczami spróbować odpowiednie słowa - Żeby miała w sobie to coś, wiesz, DUSZĘ artysty - dokończyła i zamachałą głową niczym natchniona, wprawiając długie pukle loków w sprężysty taniec. Dała Ci chwilę na przygotowanie się, tylko czasami nie wytrzymując i znów trajkocząc coś dźwięcznie, po czym zajęła jeden ze stolików w kawiarni i bez żadnych notatek, oparła policzki na dłoniach i w pełni skupiła się na Twoim występie. Zgodnie z umową grałaś przez pełną godzinę, a Ramona pozostawiła Ci dowolność w wyborze utworów, które zaprezentować miałaś wszystkim obecnym. Część klientów nie zwracała na Ciebie najmniejszej uwagi, część dyskutowała między sobą urywanymi szeptami, a część w ciszy wsłuchiwała się w wygrywaną przec Ciebie melodię. - To było piękne - szepnęła Ramona, podchodząc do Ciebie z zaszklonymi od wzruszenia oczami i przycisnęła mocno dłonie do piersi, kryjąc za nimi sakiewkę z Twoją wypłatą. - Ale chyba rozumiesz, że nie mogę jeszcze zdecydować. Mam spotkania umówione codziennie przez kolejny tydzień. Ale na pewno napiszę do Ciebie od razu gdy tylko podejmę decyzję! - zapewniła Cię płomiennie, wciskając w Twoją dłoń woreczek z galeonami. Ledwo zdążyła dokończyć to zdanie, a podbiegła do was mała dziewczynka, wrzucając pięć galeonów do stojącej przy fortepianie skarbonki na napiwki. Zawiesiła na Tobie wzrok pełen podziwu i podskakując lekko z ekscytacji zaczęła prosić Cię o bis i nieskładnie mówiąc coś o jej nauce gry na pianinie. Ramona mruknęła w zamyśleniu i zapewniła Cię, że chętnie by wysłuchała jeszcze dwóch konkretnych utworów w Twoim wykonaniu, z nagłą myślą, że to pomogłoby jej podjąć decyzję, ale nie ma już więcej pieniędzy od ojca, by móc Ci za to zapłacić. Zdecydujesz się zostać i stracić pieniądze na zarezerwowanej wizycie, w zamian za zwiększenie szansy na stałe zlecenie i zaszczepienie w drobnej brunetce miłości do muzyki?
Dodatkowo:
KOSTKI:
Rzuć kością, by określić napiwek, jaki udało Ci się uzyskać w czasie dzisiejszego koncertu próbnego. Jeśli zdecydujesz się zostać dodaj do wyniku +1 oczko. 1 - Niestety drobna dziewczynka jest jedyną osobą, która postanowiła docenić Twoją grę finansowo. Zgłoś się po 5 galeonów. 2-5 - Twoja gra może nie porwała portfeli, ale na pewno skradła serce pewnej staruszki, która z ciepłym uśmiechem dorzuciła do skarbonki 3 monety. Zgłoś się po 20 galeonów. 6 - Twój występ zakończył się nie tylko brawami, ale i brzdękiem monet. Trafili Ci się słuchacze, którzy potrafią docenić sztukę! Zgłoś się po 50 galeonów
To był los na jaki była gotowa. Już od samego początku była świadoma tego, że bycie muzykiem niejako łączy się z wiecznym szukaniem pracy, która przychodzi i odchodzi. Tym bardziej, że nie była wybitnym artystą, do którego ludzie dobijają się drzwiami i oknami. Była po prostu zwykłą dziewczyną, która tak się zdarzyło miała w sercu ogromną miłość do muzyki i umiejętność gry na dwóch instrumentach. To tyle. I z tego starała się zarobić nieco galeonów na życie, by nie być zależną od znajdującej się w Japonii rodziny. Takim też cudem trafiła do Francuskiego Pocałunku, który poza dosyć fikuśną nazwą był całkiem normalnym lokalem. Zresztą nie miała zbytnio czasu, by wokół się rozejrzeć, bo dosyć szybko została niemalże zaatakowana przez trajkotanie córki właściciela przybytku. Uśmiechnęła się do niej rozbrajająco i zgodnie ze swoim zdecydowanie zbyt dobrym wychowaniem, zdecydowała się odzywać jedynie, gdy dziewczyna dała jej dojść do słowa i zwracała się do niej bezpośrednio. - Tak to ja. Miło mi cię poznać, Ramono - odpowiedziała uprzejmie, witając się z nią uściskiem dłoni. Wysłuchiwała z niejakim zaciekawieniem wszystkiego, co też Ramona miała jej do powiedzenia i niczym posłuszna owieczka dała się zaprowadzić do fortepianu, przy którym zajęła miejsce. Rzuciła jeszcze pospiesznie okiem na zgromadzonych w kawiarni po czym umieściwszy palce na klawiaturze nacisnęła na nie po raz pierwszy. Po czym po raz drugi i tak dalej (piszę to jeszcze pod wpływem, proszę o wyrozumiałość!) Nuta za nutą wypływała spod jej dłoni, układając się w dobrze jej znane melodie, które już wcześniej wygrywała w innych barach i kawiarniach. I tak przez najbliższą godzinę, przechodząc od jednej aranżacji do drugiej. W tym czasie praktycznie nie zwracała uwagi na całe swoje otoczenie, skupiając się jedynie na otaczającej ją muzyce. Palce wędrowały sprawnie od jednej nuty do drugiej, czasami wydobywając kilka dopełniających się wzajemnie dźwięków na raz. I choć skłaniała się bardziej ku spokojniejszemu repertuarowi, by nie przeszkadzać klientom kawiarni w posiłku lub rozmowie z innymi to nie zamierzała ich usypiać. Musiała odnaleźć coś co balansowałoby na odpowiedniej granicy między utworami relaksującymi, niemal onirycznymi w swym delikatnym brzmieniu, a bardziej energicznymi na tyle, by była w stanie zaznaczyć swoją obecność w kawiarni ich dźwiękami, starając się udowodnić swoją wartość jako artystki. - Naprawdę, nie ma sprawy - zapewniła, gdy tylko zakończyła swój pokaz, a Ramona stwierdziła, ze jeszcze nie jest w stanie podjąć ostatecznej decyzji. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że wkrótce w pobliżu znalazła się zarówno zainteresowana jej występem uprzejma staruszka jak i mała dziewczynka, która wydawała się również zafascynowana muzyką. Sama wspominała coś o nauce gry na tym instrumencie. Puchonka uśmiechnęła się do niej ciepło. Chociaż wcale nie znała tej małej istotki to ta przypominała jej bardzo jej własną młodszą siostrę, z którą niestety od dłuższego czasu nie miała większego kontaktu niż listowny. Dopiero po chwili jej uwagę przyciągnęła Ramona, która zaproponowała, że może jeszcze dwa wygrane utwory zmieniłyby jej zdanie. Yuuko przez chwilę zastanawiała się przez chwilę. Wiedziała, że jeśli zostanie choć chwilę dłużej to nawet przy skorzystaniu z teleportacji nie miała co liczyć na to, że zdąży pojawić się na zaplanowanym już długo wcześniej i opłaconym spotkaniu. I nawet jeśli gdzieś w głębi miała wątpliwości do tego czy zostać to jednak zostały one całkowicie rozwiane przez małą dziewczynkę, która uśmiechała się do niej radośnie. - Z chęcią zagram coś jeszcze - oświadczyła, zajmując raz jeszcze miejsce przy fortepianie po czym spojrzała na swoją najmłodszą fankę. - Chciałabyś może popatrzeć na grę z bliska? - zaproponowała, czując, że ta z pewnością zgodzi się na to. Yuu była gotowa wziąć ją na kolana i choć z pewnością przez to było jej nieco mniej wygodnie przy instrumencie to wiedziała, że z pewnością da radę i poradzi sobie z kolejnymi utworami. Bez większego zastanowienia niemalże przeciągnęła palcami po klawiaturze, wydając z instrumentu szereg krótkich nut, stanowiących wstęp do pewnego dosyć starego i dobrze jej znanego utworu, który mógł być hitem w czasach młodości staruszki, która obdarzyła ją kilkoma monetami. Kto wie. Może to była jedna z tych piosenek, które przypomną jej o dawnych czasach spędzanych w podobnych kawiarniach?