Jest to stary, ponury i od dawna opuszczony dom, znajdujący się na wzgórzu. Okna w nim są zabite deskami, a zarośnięty ogród otacza drewniany płot. Uczniowie nie zapuszczają się w jego kierunku, każdy dobrze wie, że to najbardziej nawiedzony dom w całej Anglii, a historie na jego temat krążą po całym kraju. Przerażające odgłosy wydobywające się z chaty od dawna napawały strachem mieszkańców okolicy, zwiedzających, a nawet duchy zamieszkujące Hogwart omijają ten dom. Jeśli wierzyć plotkom, w czasie pełni noc spędzają tu wilkołaki, zamieszkujące pobliskie tereny.
TU MACIE PODGLĄD NA KOSTECZKI Z IMPREZKI
Imprezka!:
Impreza Urodzinowa Percy’ego!
będzie fajnie, zapraszam!
Tak, oto przyszedł ten dzień! Drobna i wysublimowana zabawa, kulturalne rozmowy przy herbacie, debaty wysoko wykształconych ludzi o obecnym stanie polityki w Ministerstwie. DOKŁADNIE TO TUTAJ BĘDZIE. Wstęp wolny dla niemal każdego (chyba, że twój wiek jest na tarczy zegara, to wtedy średnio – powiedzmy, że Percy będzie wyrzucać każdego co nie ma tych szesnastu lat). Cały dom jest wysprzątany, przygotowany do dzisiejszego wydarzenia, wszędzie można uświadczyć różne świecidełka i girlandy (motyw kolorystyczny balu z „Euforii”). Główny pokój jest dosłownie parkietem, z boku stoi EPICKI gramofon, z którego lecą same najlepsze hity, zarówno magiczne, jak i mugolskie. Naprzeciwko drzwi frontalnych, po drugiej stronie stoi barek z wszelkimi alkoholami, jakie uświadczysz w Oasis, bowiem to właśnie ten klub zaopatrzył dzisiejszą imprezę w procenty. Obok barku stał również stolik z przeróżnymi smakołykami, ciastkami, chipsami i tym podobnymi rzeczami, do wyboru do koloru! Zaraz obok było wyjście na mały tarasik, gdzie można było poświęcić się karmieniu raka lub spędzić chwilę na świeżym powietrzu. W rogu zaś postawiony został nieco wąski i długi stolik, na którym leżało dwanaście kubeczków – miejsce do Beer Ponga! Kto chce, może sobie zagrać, czemu nie! Zaś po drugiej stronie tego NAPRAWDĘ dużego pokoju znajdowało się miejsce dla tych, którzy chcieli spróbować swych sił w grze w butelkę! Czy na pewno jest cię na tyle, żeby zagrać z innymi na percivalowych zasadach?
Grę rozpoczyna dowolny gracz (na fabule się wybierze). Gra jest tylko na wyzwania (bez "prawdy"). Jeśli twoja postać została wylosowana, masz dwa dni na odpis. W innym przypadku robimy przerzuty! Tak, żeby gra nie stała w miejscu.
1. Rzucamy dwiema kośćmi, żeby wylosować wyzwanie dla drugiej osoby:
Wyzwania:
2 - Jeśli miałbyś/miałabyś przedłużyć gatunek z którymś z nauczycieli, który by to był? 3 - podaj jedną cechę (raczej wyglądu) wylosowanej przez ciebie osoby, którą uważasz w niej za pociągającą 4 - dostajesz tajemniczy eliksir i musisz go wypić - okazuje się, że to eliksir młodości! (Przez dwa posty piszesz swoją postacią odmłodzoną o dziesięć lat) 5 - zrób malinkę osobie, którą wylosowałeś 6 - zdejmij dowolną część ubrania z wybranej osoby 7 -pocałuj namiętnie w usta wylosowaną osobę 8 - siedź przytulony z wylosowaną osobą (przez minimum 2 posty) 9 - pocałuj lekko każdą osobę znajdującą się w tym pomieszczeniu 10 - tańcz na rurze przez przynajmniej 2 minuty 11 - wyznaj miłość wylosowanej osobie, tak realnie, jak tylko możesz 12 - powiedz, z którymi z obecnych tu osób najbardziej chciałbyś/chciałabyś zaliczyć "trójkącik"
Jeśli się powtórzy, to możecie robić przerzuty, ale nie trzeba - jak kto woli. Możecie założyć, że wasza postać sama dane zadanie wymyśliła, albo że wylosowała je z tej miseczki.
2. Rzucamy Kartą Tarota, żeby wylosować osobę, której przypada wyzwanie:
Jeśli się powtarzają, proponuję przerzucić (nie widzę sensu w tym, żeby jedna osoba grała ciągle, a inna właściwie w ogóle). Puste pola oczywiście przerzucamy.
Gra ta nie różni się za bardzo od mugolskiej wersji, z tym że korzystamy z magicznego zestawu, który zawiera kolorowe kubeczki oraz piłeczki przypominające te od ping ponga. Zasada jest taka, że po trafieniu piłeczką do pustego kubeczka, pojawia się w nim losowy napój z tych, które obecnie znajdują się w miejscu imprezy.
Zasady gry
Gra dla dwóch graczy. Rozgrywkę rozpoczyna dowolny gracz (ustalcie sobie, albo rzućcie k6, ten z wyższą wartością zaczyna).
- Rzucamy trzema kostkami: a) K6: określa, w który kubeczek leci piłeczka b) K100: określa czy ci się udało trafić czy nie: 1-60: nie udało ci się; 61-100: udało ci się. c) Jaki alkohol znalazł się w wylosowanym kubeczku: 1 - Piwo Dverga (1)* 2 - Jagodowy Jabol (1,5) 3 - Big Ben (2) 4 - Ognista Whisky (2,5) 5 - Absynt (3) 6 - Żeglarski Bimber (3,5) *Cyferki w nawiasie wytłumaczone nieco niżej.
- Każdy kubeczek ma 200ml;
- Jeśli uda ci się trafić do kubeczka, przeciwnik musi wypić wylosowany przez ciebie napój;
- Jeśli według kostki udało ci się trafić do kubeczka, ale wylosowałeś numerek, który został już przez ciebie „zbity”, to ty pijesz swój kubek z tym numerkiem (jeśli go nie ma, nikt nic nie pije, gra toczy się dalej);
- Jeśli nie trafisz, nic nie pijesz, przeciwnik również nic nie pije;
- Cyferki w nawiasach przy alkoholu oznacza jego Moc. Ilość wpojonego alkoholu do organizmu wpływa na to jak się postać zachowuję, niżej więc zamieszczam rozpiskę proponowanych reakcji:
Reakcje:
1-3 punktów - Szeroki uśmiech, chęć kontaktów towarzyskich 4-6 punktów - Wzmożona wesołość, gadatliwość 7-9 punktów - Ochota na taniec i śpiew 10-12 punktów - Lekko chwiejny krok, słowotok 13-14 punktów - Mocno chwiejny krok, bełkotanie 15 punktów - Wymioty 15+ punktów - Utrata przytomności
Oczywiście są to propozycje, twoja postać nie musi się dokładnie tak zachowywać, lecz proszę, by jednak alkohol miał jakiś wpływ na to jak reaguje wasza postać!
- Pod każdym postem piszcie, ile punktów uzbieraliście w magicznym beerpongu (czyli punktów z nawiasów) - określać to będzie stopień upicia waszych postaci;
- Podsyłam wam tutaj przykładową "mapkę" do Beer Ponga, żebyście sobie zaznaczali w każdym poście, których kubeczków już nie ma w grze!
Koniec gry
Wygrywa ten, kto zbije wszystkie kubeczki przeciwnika. Bawcie się dobrze!
GryffindorRavenclawHufflepuffSlytherin
Ostatnio zmieniony przez Rose Stuner dnia Wto Wrz 21 2010, 15:54, w całości zmieniany 1 raz
No dobra. Odpierdalamy sie troche z tym, co nie? Znaczy, NIE PRÓBUJ NA MNIE ZWALAĆ CAŁEJ WINY, NO NIE BĄDŹ TAKI OKRUTNY. Chociaż dobra, wiem wiem. Ja tu jestem winowajcą i zaraz dostane wpierdol, jak do pół godziny nie dostaniesz tego posta. Już wypinam nawet tyłek, he he he. Jak kara to kara. Ona by go nie zdradziła za żadne skarby no ej. Ja wiem, czasami mi odwala i szukam dla niej pocieszyciela, który pomógłby zając jej myśli czymś innym niż tylko rozkminianiem z kim w danym momencie Giluś ją zdradza. Ale niech będzie, on jest jej wierny i w ogóle. Spróbowałby tylko nie być, no! No niby tak, ale z drugiej strony najgorsze i tak juz za nami. A ty się nie masz czym przejmować no, ja do ciebie przecież zawsze wrócę, no i za niedługo będzie tak fajnie, zobaczysz! Będziemy mogli gadać po nocach i w ogóle nawet nad ranem będę do ciebie przychodzić i zobaczysz jak będzie pro elo i w ogóle! - Nie będziemy. My JESTEŚMY - poprawiła go kulturalnie szczerząc ząbki w uśmiechu. Oczywiście dostał to, co chciał. Studentka przybiła mu piątkę, przy okazji jeszcze nachylając się ku niemu i składając całusa na jego nosku. Ojejejej! - Tak, a jak? - Naturalnie wiedziała w jaki sposób mu zapłaci, no nie ukrywajmy. Ale co tam, można się jeszcze raz zapytać, coby doinformować się bardziej w jego pragnieniach. Nie ukrywajmy, Szarlotka ucieszyła się na myśl, że nie musi dzisiaj brać. Naćpa się Gilbertem, to o wiele przyjemniejsze. - My i bez tego jesteśmy romantyczni i słodcy, zapomniałeś? - Psi, no pewnie, że byli. W ogóle byli najbardziej znaną parą w Hogwarcie, no niechby tylko ktoś próbował zaprzeczyć! Bicz plis, co wy gazetek szkolnych nie czytacie? A ona to ich związku i ślubu podchodziła bardzo poważnie, twoja fanka numer jeden nie musi się martwić. Niech ich oficjalnie ogłoszą parą roku, awww! - Oja, oja. Kupisz mi? ZA CO? Spoczko, możemy olać szkołę zaraz po tym jak się ochajtamy! Narobimy dzieciaczków które potem będziemy wychowywać w naszym pięknym domu. Podoba ci sie taki scenariusz? - No ona tym bardziej nie była obojętna. Ogólnie, zapał Gilberta udzielił się też i jej, przez co była strasznie ciekawa ich wspólnej przyszłości i w ogóle mogłaby wymyślić dla nich z milion scenariuszy, nie obyłoby się oczywiście bez patologi czy czegoś tam. Oczywiście wszystko skończyłoby się szczęśliwym zakończeniem, a jakże! Nie można być w takich sprawach pesymistą!
No jak ona mogła mu aż tak nie ufać. Przecież go kochała i on ją też kochał, powinna być przekonana, że on jej nigdy przenigdy nie zdradzi, jakkolwiek by go rozzłościła. No, chyba że go zostawi przed ołtarzem czy coś w tym rodzaju, to będzie się musiał jakoś u kogoś pocieszyć, wróci do życia ruchacza i w ogóle. - No i jesteśmy bardzo seksowni - Dodał zachwycony jej reakcją. Jak miło, że podzielała jego zdanie, przybiła mu piątke i nawet dała buzi. Takie chwile jak ta dowodzą, że są dla siebie stworzeni i w ogóle rzygam tęczą. - W naturze - Dodał wyjątkowo powaznie najwyraźniej nie chcąc wyjść na napalonego gupka, któremu tylko jedno w głowie. Przecież w skład takich działań wchodzą również wszelkiego rodzaju zwykłe buziaczki, głaskania i takie tam różne przytulenia, nie musimy myśleć od razu w najbardziej zboczony sposób świata. Co nie znaczy, że pogardziłby gdyby w końcu zechciała mu oddać swoje dziewictwo. - No tak, ale spadamy w rankingach, tak nie może być - No tak. Ludzie oczywiście z całego serca kibicowali hm... Szarbercie? Giblottowi? Kurcze, brandżelina i w ogóle wszyscy mają takie fajne połączenia, a jakoś nie moge złączyć ich imion. Co nie oznacza, że im nie kibicowali no. Ale nie rozpływali się wszyscy z zachwytu widząc ich podboje. To nie para, która obrzuca się kwiatkami i jest kawaii niczym małe, tulące się dziecko. To o wiele ciekawsza para, wiadomo. Ale kurcze, nie może być tak że nagle spadają w rankingach. Best para ever to best para ever, bicz. - Za galeony głupku, a niby za co? Skądś je tam wezme, nie martw się! I cicho mówiłem ci. Niespodzianka to niespodzianka. I scenariusz super kul, wyobrażasz sobie jakie przystojne będą z nas dzieci? Wszyscy będą nam zazdrościć - Podniósł się szybciutko z miejsca ciągnąc dziewczynę za sobą. Nie będą siedzi na brudnej podłodze w nieskończoność. Otrzepał jej grzecznie tyłek przy okazji mocno się do niej przytulając, nadrabiają przecież słodkość. - Ale to ja co roku przebieram się za świętego mikołaja, dobra? - Zapytał jeszcze, no dla pewności, żeby go nagle żona nie chciała wyrolować. I znowu przykleił się do niej cały jakby co najmniej chciał ją wchłonąć i ot tak zaczął się powoli kołysać w rytm tylko sobie znanej melodii trzymając całe swoje szczęście w ramionach, aaawww
No coś ty, ona go nigdy nie zostawi. Co więcej, nie ucieknie z ołtarza, no matko kochana. To nie żadne em jak miłość czy inne pierdoły, to prawdziwe życie. Rijal lajf, te sprawy. W każdym razie Gilbert już raz na zawsze powinien się pożegnać z życiem ruchacza. Ba, już dawno powinien to zrobić! On jest Szarlotki i wara od niego, a jak nie to wpierdol z kości, a jakże - No a jak inaczej? Jesteśmy super seksowni, do tego inteligentni, wprawdzie na swój sposób, ale jednak. No i w dodatku niesamowicie się kochamy! - No jakby ona nie mogłaby podzielić jego entuzjazmu i się nie zgodzić? Nawet taka Charlotte dostrzegała to jacy są, jak rzygają miłością do siebie i są uroczy. - Hm, no dobrze. Da sie zrobić. - Ona wiedziała, że nie chodzi mu tylko o pieprzenie, no przecież. W końcu o to chodziło mu najczęściej przy jego fankach, a na szczęście do takowych Szarlotka nie należała. Oczywiście, nie tak do końca, bo w końcu fanką jego była, największą, inaczej nie przyjęłaby przecież oświadczyn. No ale, cieszyła się że nie jest dla niego pierwszą lepszą, o to chodziło. To było takie kochane, no naprawde! - Nie spadamy. I tak jesteśmy najfajszniejszą parą w szkole. Przejdziemy do historii, zobaczysz. - No troche szkoda, bo rzeczywiście w nic fajnego nie można ich połączyć. Ich imiona dziwnie brzmią złączone w jedno, ale za to jak uroczo osobno! Szarlotka i Gilbercik, Charlotte i Gilbert, de La Brun i Slone, Charlotte i Gilbert Slone. Oja oja! Widzisz to? Pasowałoby jej jego nazwisko! Wprawdzie nie jest tak skomplikowane i oczywiście nie francuskie, ale da się przeżyć. Przede wszystkim dlatego, że to JEGO nazwisko, nikogo innego. A wszyscy szybko się przyzwyczają, zobaczysz. No i mówie, chociaż nikt ich nie ogłosił najlepszą parą, to i tak wiadomo, że nią są. W końcu coś ucichło o związku Colina i Joela Garconów, Kortni i Boris wyjechali, teraz pora na nich, he he he - No ja nie wiem, znając ciebie i tak coś wykombinujesz. A nasze dzieci będą najcudowniejsze na świecie. Wyobrażasz sobie je? Takie nasze małe klony, w dodatku mieszanki ciebie i mnie! No nie mogą się nie udać! - Gdy to mówiła niemal klaskała rączkami, trzęsąc się i ciesząc niczym małe dziecko. Zaraz potem grzecznie wyciągnęła do studenta rączki i szybko podniosła się z miejsca. Gilbercik nawet nie musiał jej do siebie przyciągać, bo ona sama do niego podskoczyła i wtuliła się, obejmując go za szyję i przyciskając główkę do jego barku, tak żeby było milutko. - Nie ma problemu. W tym też będziesz najlepszy - Mruknęła mu jeszcze do ucha odpowiedź, oczywiście całą sobą uważając, że to co powiedziała, jest jak najbardziej prawdą. A żeby lepiej uściślić swoje słowa, obdarowała go tym razem długim, gorętszym pocałunkiem. Hał słiiit!
Ruchać to on powinien głównie Szarlotke, co najmniej raz dziennie. W końcu to młody związek i para napalonych dzieciaków. Chciałem powiedzieć nastolatków, ale niestety Gilbert już tym nastolatkiem nie jest. Zjebał. - Pewnie teraz powinniśmy odegrać scenke z serii kto kogo bardziej kocha i zrobić z tego mega wielką kłótnie, a na koniec ty strzelisz focha, a ja przyjde po paru godzinach z kwiatami i znowu będzie jak zawsze? - Zmarszczył brwi starając się sobie przypomnieć czy aby ten serialowy scenariusz szedł dokładnie tak i czy o niczym nie zapomniał i czegoś nie zlamił. Ale wszystko wydawało się być w porządku. - No jaka łaska, naprawdę - Pf. Większość jego fanek dałaby się pochlastać za jeszcze jeden wieczór z Gilbertem zanim ten zostanie oddany już na zawsze w ręce francuzki. Oj oby te fanki nie dostały się na jego wieczór kawalerski, bo będziemy mieli największą orgie ever. W każdym razie, one takie chętne, a ona robi mu laskę? Laske, to bym zrozumiał. Ale laskę? - W sumie mamy łatwo, ja już w niej jestem, teraz tylko trzeba rozruszać ciebie Szarlotko - Slone był w końcu panem i władcą, bogiem w każdym znaczeniu tego słowa i takie tam różne. To, że na zawsze zapisze się na kartach historii szkoły, a ona zmieni nazwę na Gilwart było oczywiste. A teraz jeszcze blondynka! Trzeba zadbać żeby nie pojawiła się w kronikach tylko jako Szarlotka Slone, ale żeby miała swój niezwykły i fascynujący rozdział. Oj, on się już o to postara. W końcu to jego wybranka serca dla której zrobi wszystko bla bla bla. A poza tym, on nie mógłby wyjść za byle kogo, bicz plis. To musi być najlepsza partia świata, a nie pierwsza lepsza fanka z brzegu. Gdyby miał tak brać to wybrałby Efe czy coś. he, he. Tak, wiem że moja fanka namer łan to czyta. - Będą mądre i przystojne po mnie, a po tobie... będą miały oczy! - Miły jakz zwykle, najbardziej kochany na świecie i oczywiście niezastąpiony. Cały Slone. Oj już nie raz ją zapewniał jak niesamowicie podobają mu się wszystkie jej wady, których miała na pęczki. Nie może jej za bardzo słodzić, woda sodowa jej strzeli do łba i co wtedy. - Chcesz spędzić całe życie jako mój Rudolf? - Odsunął się tylko na chwilke i tylko troszeczkę tylko po to żeby móc spojrzeć na jej mordkę z wyrazem największej miłości na własnym licu. Użył takiej pięknej metafory towarzyszenia mu przez całe życie, że nie zdziwimy się jak Krukonka zemdleje z wrażenia.
- Pierdolisz, nie chce tak. - Podał jej zły scenariusz i tyle. Ona nie chciała żeby przylatywał do niej z bukietami róż i przeprosinami, jeśli się skłócą. W ogóle nie miała zamiaru się z nim o cokolwiek kłócić, nawet o takie bzdury jak które bardziej kogo kocha. Oczywiście, wiadomo było że to Szarlotka kochała najbardziej i bez dyskusji. On nie ma prawa podważać jej zdania, w tym związku ona jest górą (jak każda kobieta, ehe) i on ma siedzieć potulnie jak ten piesek którym w sumie był, a o czym udowodnił kilka postów wcześniej. No, nieważne. Ona mu nie robiła żadnej łaski, laski z resztą też nie, ale już mniejsza. Zgodziła się po prostu na taki układ, bardzo chętnie wynagrodzi mu to wszystko różnymi całuskami, przytulaniem i ogólnie w naturze. No i na wieczorze kawalerskim nie ma być żadnych fanek ani żadnej orgii, no żal. On ma być grzeczny i bawić się wśród kumpli. Ewentualnie z imprezy można wyprosić Dextera Vanberga, bo jeszcze nie wiadomo co by z tego wyszło... No i owy student z wymiany zawsze będzie mile widziany na wieczorze panieńskim Szarlotki, he he Grzecznie słuchała tego, co ma do powiedzenia i nawet mu potakiwała, o. Podobał jej się każdy jego pomysł i w ogóle entuzjazm i wszystko. A jego Rudolfem bardzo chętnie będzie, wiadomo. Dlatego też pokiwała wesoło w jego stronę główką, na znak, że się zgadza. No, z wrażenia nie zemdlała, niestety. A szkoda, to byłoby takie romantyczne i pewnie zaraz potem Gilbert pośpieszyłby jej z pomocą i wykonał resuscytację czy w ogóle jak to sie kurwa nazywa, nie słuchałam w szkole. W każdym razie Szarlotka go wzięła za rączkę, a potem poprowadziła w stronę wyjścia. A gdy już znaleźli się przed wrzeszczącą chatą, chłopak dostał jeszcze jednego buziaczka po czym francuska zniknęła mu z oczu. Dosłownie. He he he, ale magia
Kame biegł tak szybko jak tylko umiał. Dobrze, że Astoria szybko zareagowała on pewnie by jeszcze wlazł w jakieś dyskusje. Po drodze on objął kurs do wrzeszczącej chaty. Wbiegł tam zamykając za sobą drzwi. Dopiero kiedy upewnił się, że już po wszystkim roześmiał się. - Widziałaś jego minę. "Jesteście na tyle dorośli, ale i na tyle dziecinni" - Zacytował i usiadł sobie na podłodze. - Matko to jak wrzód na dupie - Mruknął cicho kiedy się odrobinę uspokoił. No tak pewnie dostanie szlaban na jakiś miesiąc, ale cóż. To są całe uroki tej szkoły. A dla niego te szlabany były nawet stosunkowo zabawne. Mógł spokojnie bliżej poznać ludzi z którymi oberwał takową karę. - Astorio muszę przyznać, że zaszczytem dla mnie będzie odbębnić ten szlaban z tobą - Powiedział z uśmiechem.
Astoria wbiegając do Chaty lekko walnęła sie w nogę. Zaśmiała się patrząc na niego. - Drogi Kame dla mnie również będzie zszczytem odbębnić szlaban u Psora w Twoim towarzystwie... Ale ja jestem napita albo głupia... zwiać nauczycielowi podczas pogadanki?? o boże...- Zaśmiała się patrząc na przyjaciela- nie miej mi za złe jeśli ten szlaban będzie na siódmym piętrze w Damskim kiblu bo wiesz tam czasem wygląda jak w chlewie. Uśmiechnęła się szeroko i wyjęła zawartość Torby, wrzuciła wszystko do szafy by nikt tego nie znalazł. - Więcej nie pijemy bo jutro będziemy zdychać.
- Co ty gdzie kolwiek byle z tobą - Powiedział i uśmiechnął się lekko. Po chwili zapadła z lekka niezręczna cisza. - No, ale akcja piękna - Powiedział od tak aby przerwać tą ciszę. No nie mógł zaprzeczyć, że akcję piękną odwaliła. Zwiać nauczycielowi. Chyba on zacznie to stosować. O wiele skuteczniejsze niż jakie kolwiek konwersacje z nauczycielami. - Trzymaj się mnie a szlabanów będzie znacznie więcej. Ja się przyzwyczaiłem do tego - Powiedział i chwycił ją za rękę i przyciągnął do siebie. - Dzięki...naprawdę mi pomogłaś jak nikt inny. - Szepnął jej do ucha i przytulił ją mocno do siebie.
Astoria spojrzała na niego z lekkim uśmiechem na twarzy. - Emm... no cóż... Wiesz że nie lubię dotykania zbędnego prawda?? -Zaśmiała sie- Ze mną szlaban to okropność... Damska łazienka na siódmym piętrze bywa dość... nierozgarnięta. Szczególnie jeśli wpadnie tam Irytek or somebody like him... Zauważyła że drzwi się otwierają, przez wiatr o tak wszystko wina wiatru. - Zamknę drzwi na klucz by nikt nam nie otworzył ich i nie wlepił szlabanu... Zresztą będzie o wiele ciekawiej jak w ten czas trochę pohałasujemy to ludzie się będą bać.
Kame uśmiechnął się lekko i puścił ją. - No tak bo ostatnio to za spokojnie tutaj jest - Powiedział i uśmiechnął się lekko i podkulił sobie nogi. - Trzeba znaleźć do picia jakieś bezpieczniejsze miejsce. Picie na terenie szkoły chyba nie jest za bezpieczne - Mruknął cicho i dźwignął się na nogi. Zaczął się przechadzać po pomieszczeniu które było już stosunkowo zniszczone. Nic więc dziwnego, że ludzie bali się do niego wchodzić. Przejechał ręką po ścianie zostawiając na niej ślad. - Kurde, ale tutaj brudno - Mruknął cicho i wyczyścił rękę z grubej warstwy kurzu. - Myślisz, że naprawdę ta chata jest nawiedzona. Ciekawe kto tutaj mieszkał wcześniej - Zaczął się na głos zastanawiać.
Astoria spojrzała na niego z lekkim uśmiechem. - No cóż... Na pewno nie Kaede ona się takich miejsc boi... zresztą nie tylko tego- Mruknęła cicho patrząc na okno- A może tu jacyś chłopcy przesiadywali i na robili rabanu by nikt się tu nie zbliżał?? Wyjęła różdżkę i mruknęła chłoszczyć. Zrobiło się nieco czyściej więc uśmiechnęła się. - Absolutnie nic więcej nie da się zrobić... ważne że chociaż połowa kurzu znikła- Uśmiechneła sie szerzej- Od dziś pijemy w Gospodzie pod Świńskim Łbem Ok??
- Pewnie tam jest nawet przytulnie - Powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy. Dopiero po chwili do niego dotarło to co powiedziała wcześniej. - Jaka Kaede. Takie imiona przeważnie nadaje się w Japonii - Mruknął cicho i z robił zdziwioną minę. Jak na razie nie poznał jeszcze żadnej Japonki. No nie mógł zaprzeczyć, że tam dziewczyny były ładne, ale niektóre z nich robiły z siebie za bardzo słodkie. Wystarczy popatrzeć na niektóre zdjęcia z tego kraju. - Jakoś nigdy nie miałem przyjemności jej spotkać - Powiedział i wyjrzał przez okno. Było ciemno jak u murzyna w dupie. Takim krótkim stwierdzeniem można opisać to co było widać za oknem.
Astoria dopiero po chwili skumała co jej się wydarło. - No cóz... skoro nie zauważyłeś żadnego z jej braci to jej na pewno też nie widziałeś... To Japonka która już dużo przeżyła i przez jedno wspomnienie nie zdała z klasy do klasy. Ale nie będę Ci o niej mówić, kiedyś Ci ją przedstawię ok?? Spojrzała na niego z lekkim uśmiechem. No cóż szczerość do końca?? never ever. - Hmmm a co teraz będziemy robić?? Bo gadać bez sensu też już raczej nie ma sensu czyż nie?
- Nie wiem. Zaproponuj coś. Bo mi wszystkie pomysły wybyły już na dachu - Powiedział i oparł się plecami o ścianę i skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Przez chwilę zaczął się zastanawiać coś tam porabia ciekawego Nico, ale szybko wywalił ją z głowy. Skoro sam uznał, że to już skończona historia to nie ma sensu się przejmować tym co ona robi. Nie musi już o to się martwić. Po chwili zaczął sobie spokojnie wystukiwać rytm jakiejś piosenki a po chwili zanucił cicho.
-
Gdzie jest ten świat co miał Być jak dziecka sen. Ten jest jak płomień zła Co dzień spala mnie.
Astka spojrzała na niego i parsknęła śmiechem. - Nie chcesz bym ja kombinowała co będziemy robili bo skończy się na oferrcie matrymonialnej a tego chyba nie chcemy??- Zaśmiała sie patrząc na niego. Zastanawiała się co teraz mogłaby robić gdyby była z Dominikiem ale po chwili sama wyrzuciła go z każdej myśli i każdego członka swojego nędznego życia. Uśmiechnęła się. - Albo na jakimś striptizie albo tańcu na rurze albo upiciu się i wielkim skoku w bok- Mruknęła cichutko przyglądając się jego pięknej zakłopotanej twarzyczce.
- Wiesz w moim wypadku to nie był by już skok w bok. I nie wiem jak tobie, ale mi by nie przeszkadzało - Powiedział i chwycił ją delikatnie za nadgarstki i przygwoździł ją do ściany. Przez chwilę wpatrywał się w jej oczy obmyślając spokojnie kolejny ruch. Po chwili zaczął składać delikatne pocałunki na jej szyi. Jechał coraz wyżej aż zatrzymał się w końcu na jej ustach. Po chwili oderwał się od niej i odgarnął jej włosy na bok. - Oczywiście jak ci to przeszkadza to powiedz chociaż słowo - Powiedział i wbił swoje brązowe oczy w jej. Nie wiedział czemu to robi, coś nim kierowało coś czego nie potrafił bliżej określić.
Astka znieruchomiała. „Skąd on wiedział o moim słabym punkcie??”. Szyja była jej najczulszym punktem na pocałunki. Drżała pod każdym dotykiem na niej a w szczególności pod dotykiem ust. Oh ile by każda kobieta dała by znaleźć się w tej sytuacji. - Mi to nie przeszkadza- szepnęła wpatrując się mu w oczy. Uśmiechała się. Każdy jej członek wołał uciekaj ale jego oczy ją jakby hipnotyzowały, Nogi miała jak z waty uwolniła swoją rękę i położyła mu ją na policzku Przysunęła swoją twarz do jego i pocałowała go lekko acz czule. Całe szczęście ze nie wiedział że ma jeszcze jeden słaby punkt a mianowicie brzuch.
Gryfon powoli zaczął zdejmować z dziewczyny ubrania, a potem sam zaczął się rozbierać. Nadal oczywiście odwzajemniał pocałunki. Czy to jego szczera wola czy też procenty wypite przez niego przemawiały. Można nad tym debatować, ale po tym co stało się potem lepiej nie wspominać. A jakoś, że istnieje coś takiego jak piękna cenzura dlatego też ta scena zostaje ocenzurowana. Kiedy było już po wszystkim chłopak wpatrywał się w sufit swoim brązowymi oczami. Zaczął się zastanawiać nad tym co się stało. I z każdą kolejną myślą dochodził do wniosku, że to po prostu jedna wielka pomyłka. Przecież Astoria do niego nie pasuje. A po za tym się przyjaźnią czy coś takiego nie zniszczy tego.
Astka po tym wszystkim również patrzyła w sufit. Po chwili jednak spojrzała na niego. - to nie miało miejsca Kame ok?? Nadal jesteśmy przyjaciółmi ale to była pomyłka… Sorry… nie żeby było źle czy coś bo było świetnie ale… no cóż pasować do siebie nie pasujemy. Szepnęła patrząc mu w oczy. - Pić, może po alkoholu się pocałować ale nic więcej… Będziemy najlepszymi przyjaciółmi na świecie byleby to się nie powtórzyło. Znajdę Ci kogoś kto będzie do Ciebie pasować ok.?? Odwróciła wzrok i znów patrzyła w sufit. O tak… pasowali do siebie tylko jako przyjaciele
- Pewnie, że to tylko jedna wielka pomyłka - Mruknął cicho i zaczął się powoli ubierać. Jakoś zrobiło się niezręcznie więc kiedy miał już na sobie spodnie i zaczął zapinać koszulę zanucił cicho. - Za ten papieros tuż po i ten szampan tuż przed, za pocałunek w te noc i za stosunek w dzień - Zanucił sobie cicho i odgarnął włosy na bok. On chciał już jak najszybciej o tym zapomnieć. Sam też uważał, że on nie pasował do tej dziewczyny. Charakterami byli zupełnie inni, jako przyjaciele owszem dogadywali się i to dobrze. - Najlepiej zepchnąć to w najdalszą podświadomość - Mruknął cicho i zapiął ostatni guzik koszuli. Chwycił wisiorek który mu po prostu zleciał z szyi i zapiął sobie go ponownie.
Astoria ubrała się w przeciągu minuty. Sama czuła się dość niezręcznie. „fuck… Za bardzo mi się podobał a chciałam po prostu sprawdzić czy do siebie będziemy pasowali” Pomyślała. - Chodź napijemy się bo po tej piosence zachciało mi się pić. Wiesz… papierosa też bym zapaliła… I zobaczymy co będzie ze szlabanem u Mojego opiekuna. Najwyżej będziemy czyścić kociołki.- Zachichotała cicho jednak nadal była czerwona na twarzy. Boże jak ona się bała że po tym wszystkim coś się zmieni że nie będzie chciał jej znać
Gryfon ze swojej kieszeni wyciągnął paczkę fajek i rzucił jej ją. - Masz - Powiedział i oparł się spokojnie o ścianę. On jakoś nie pokazywał ze swojej strony jakiego kolwiek zażenowania. A może tylko udawał, że nie jest mu głupio. Cóż to jest właśnie ta część jego charakteru. Nie zawsze jest tak łatwo go rozgryźć. Mówi tylko o tym co jest w miarę wygodne, nigdy nie przyzna się do tego, że coś go skrępowało. - Wiesz teoretycznie jest już późno. Wypadało by chyba wrócić do szkoły. Czy coś. - Mruknął cicho, ale tak szczerze to mu było obojętne. W sumie tutaj też czuł się całkiem nieźle, a w szkole na pewno pewne granice zachowań były a tutaj mógł się wyluzować. - Tak gdzieś za trzy, cztery dni będę musiał zrobić mały wypad do Londynu zobaczyć czy mój dom stoi. Chcesz się wybrać ze mną ? - Zapytał się.
Powróć do rzeczywistości Astorio Alicio Malfoy bo jeśli się zaraz nie obudzisz to nie będziesz pamiętała co Kame mówił. No i jakby Astka usłyszała te słowa w duchu odpaliła fajkę i spojrzała na niego. - Do Hogwartu wrócić musimy bo inaczej szlaban murowany. I tak… Pojadę do Londynu zresztą Kaede pewnie też tam będzie na zakupach z rodzinką. Ona często się pojawia w Londynie tyle że możemy dostać za to szlaban Kamenashi. A to chyba nie warte?? A co jeśli Twój brat tam wparuje?? Pomyśli że jesteśmy parą. Na tę myśl Astoria parsknęła śmiechem. Shin i myślenie?? To się chyba wykluczało
- No dlatego muszę tam zajrzeć. Widziałaś tą ruderę bardzo łatwo tam się dostać. Więc muszę sprawdzić czy dom stoi. A po za tym mam umówiony występ. Jak się nie stawie to szef mnie raz, że zabije a dwa wywali z roboty. A dom sam się nie opłaci - Mruknął cicho. - A po za tym szlaban. Słuchaj albo zrozumieją, że są sytuacje awaryjne w życiu uczniów które wymagają niezwłocznego opuszczenia szkoły. Bo ja nie będę czekać tydzień aż któryś z nich łaskawie się na to zgodzi. - Zakończył swój monolog. Oj tak on potrafił się rozgadać i to nieźle. - A po za tym pogadam z jednym nauczycielem. On wie o moich problemach to może coś zrobi z tym aby nikt się nie czepiał - Powiedział spokojnie.
Astka usmiechnęła się szeroko i spojrzała na niego. - no jesli ty pogadasz z nauczycielem i nie będa się nas czepiali będę Ci wdzieczna i z wielką przyjemnością pojadę z moim największym przyjacielem do Londynu sprawdzić czy skrzat domowy który ostatnio u Was był jeszcze tam mieszka. - Zamruczała do papierosa.- Wiesz... Bo zjadłabym ramen... w ten skrzat ponoć świetnie gotuje jak dobrze pamiętam z opowiadania M... Nieważne. Szepnęła nie chcąc wspominać imienia Mary. Mary chyba nadal była wielką miłościa Kame ale no cóż... Astka taką swoją miłość też miała.
- Wiesz ja raczej tego skrzata odprawię o ile tam jeszcze jest. Ja nie jestem przyzwyczajony do czegoś takiego. A po za tym wystarczy, że pójdziemy do kuchni w szkole i mogę ci tam przygotować ramen. To na dobrą sprawę tyko bulion i kluski - Powiedział z uśmiechem. No tak sam nigdy nie przyznawał się do tego, że umie gotować. Nawet trochę głupio by to wyglądało. - jak chcesz mogę cie nawet zabrać do mojej pracy. - Zaproponował. Mu to nie przeszkadzało, że ktoś jego znajomy znalazł by się w miejscu jego pracy. Wiele osób przewijało się przez kluby w których występował. - A ostatnio myślałem aby zrobić sobie tatuaż, ale jeszcze nie wiem. - No tak miał taką ochotę, ale jakoś bał się tego, że będzie boleć.