Zaraz po przekroczeniu progu wyczuwa się unoszący się w powietrzu, przyjemny aromat herbaty. Pomieszczenie jest niewielkie i bardzo przytulne, oraz ciepłe, stoliki w nim natomiast są okrągłe i małe. Herbaciarnia ta jest szczególnie ulubionym miejscem zakochanych. Pokój urządzony jest w łagodne, stonowane kolory z przewagą różu i beżu. Można tu spróbować wielu rodzaju herbat i kaw.
Następny dzień w pracy, może coś ciekawego będzie?
Freya przeżywała kolejny dzień w pracy, liczyła na jakiś ruch w tym zacisznym lokalu. Została wezwana z samego ranka do pracy, oczywiście pani Puddifoot w celu pomocy przy czymś ważnym. Sprzątała po jakiś dzieciakach którzy mieli tu imprezę urodzinową. Bez pomocy różdżki by sobie rady nie dała by sobie rady. W końcu trzeba było ogarnąć przed otwarciem. Na szczęście sobie poradziła, jeszcze wywiesiła tabliczkę co do polecanych specjałów szefa kuchni. Następnie udała się zza ladę wyczekując czy przybędą jacyś goście.
Dziś nasza herbaciarnia poleca!
*Wiśniowy Gryf - 7g *Sen Memortka - 9g *Smocze espresso - 7g *Cistka do kawy - 4g *Yin i yang - 6g *Porcja dowolnego ciasta - 7g - Ceny są z postu opisującego opis Herbaciarni.
Znudzona brakiem gości skończyła zamiatać podłogę i weszła zza lade.
Ostatnio zmieniony przez Freya Tulle dnia Wto Gru 29 2015, 19:10, w całości zmieniany 1 raz
Aleardo Fiorentino miał dość gęstej atmosfery panującej w klasie wróżbiarstwa. Postanowił sobie odpocząć od tego panującego zgiełku oraz zapachu herbaty parzone kilka razy tylko po to żeby ją wypić i zmuszać uczniów do doszukiwania się symboli wśród fusów. Jeszcze jakby to miało jakikolwiek sens dla kogoś pozbawionego tej mrocznej umiejętności widzenia przyszłości. Jednak trzeba być jasnowidzem aby móc przewidywać przyszłe zdarzenia. Miał jednak uczyć swoich podopiecznych o różnych technikach wróżenia chociaż i tak częściej nawiązywał do kreatywnego myślenia co już było o wiele bardziej przydatne przy czarowaniu. Wszakże wiele zaklęć wymagało wizualizacji dobrej wyobraźni. Podsumowując, jedynie astronomia miała sens dla młodych czarodziejów. Tak więc mężczyzna udał się do herbaciarni chociaż nie zamierzał zamawiać żadnej herbaty. Przechadzając się ulicami Hogsmead, wiele osób kłaniało mu się i witało z nim. Wszakże Aleardo był nauczycielem, kimś poważanym. Było także wiele plotek o jego specyficznych zdolnościach. No i był zdecydowanie kimś egzotycznym, w końcu pochodził z Włoch. Cóż... mężczyzna zdecydowanie wyróżniał się z tłumu. Wszedł do herbaciarni, wybrał sobie jakieś miejsce przy oknie i zamówił Smocze Espresso. Wygodniej usiadł na krześle i wpatrzył się w krajobraz zimy za oknem...
Tom Falk
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 164
C. szczególne : Czy to, że jest niskim kurduplem nie wystarsza?! Na nadgarstku ma bliznę po oparzeniu!
Nauka i nauka. Kto by to tyle mógł znieść? Dobrze, że teraz miał chwilę spokoju. Całe szczęście. Pamiętał czas kiedy dołączył do Hogwartu. Tak, niemal siłą. Był wredny, pyskował, nie mógł się dostosować. Nawet przyjaciół nie mógł znaleźć. Później tylko z niego się śmiano, że był dość mały. Znalazł przyjaciółkę. Dziewczynę, z którą był dość długo i bardzo związany. Wszystko się skończyło. Dziewczyna zniknęła, przyjaciółka się go wyparła. Nawet szkoła się skończyła. Zaczęły się studia. Co się zmieniło? Zmienił się on sam. Nie poszedł na studia pod przymusem. Sam tego chciał. A teraz? Chce trochę wolnego. Tak chyba zachowują się uczniowie. Wszedł do herbaciarni. Rzadko tu bywał. Może nawet i pierwszy raz tu był? Kto by to pamiętał? Nie on, on był zbyt nerwowy i agresywny by wszystko to pamiętać. A kto mu każe?! Ta kwestia nie jest taka ważna! Jak to ma w zwyczaju już na samym początku potknął się o własne nogi i narobił szumu. Na szczęście lokal był prawie pusty.. Chwila, czy to nie przypadkiem był nauczyciel Hogwartu. Przyjrzał się dokładniej rozpinając kurtkę i ku własnemu zdziwieniu podążając w tamtym kierunku. Dlaczego to robił? Normalnie gdyby zobaczył jakiegoś psora to by się nie wygłupiał. Ale to tył jednakże taki zwykły nauczyciel. Znal się na swojej pracy i na jego zajęciach nie wiało nudą. Chociaż nie wychylał się i wątpił by ten jego kojarzył. Przeczesał dłonią włosy i się uśmiechnął do niego. - Dzień dobry Panie profesorze. Wolne?- zapytał i zanim ten odpowiedział wpakował się na krzesło obok niego. Może i nie taki wredny z niego dzieciak. Tak, tylko bywa arogancki. Ale nie można powiedzieć, że go nie wychowano. wie, że musi zachować szacunek do starszych. Chwila.. jakich starszych! Profesor był młody. Do tego był przystojny, chociaż tak nie powinien myśleć. - zamówił już Pan?
Gdy Smocze Espresso się zrobiło, wyszła przed ladę i powędrowała do stolika gdzie siedział Aleardo. Położyła kubek na stoliku i rzekła. -Proszę bardzo profesorze, coś jeszcze? - Uśmiechnęła się trzymając długopis i notes. Jej wzrok przykuł uczeń siedzący obok niego, otworzyła usta i przemówiła do niego. -Witamy w Herbaciarni pani Puddifoot, coś podać? Rzekła do niego przyglądając się kątem oka nowemu profesorowi, mineła jedna lekcja którą z nim miała. Nasunęła się jej tylko jedna myśl "Nauczyciel o tej godzinie z uczniem w Herbaciarni? Herbaciarni! Ciekawe po jakiego skrzata tu są".
Mężczyzna oczekując na swoje zamówienie, wpatrzony w okno, nieco drgnął kiedy usłyszał czyjś głos. Spojrzał w kierunku, z którego pochodził głos i zobaczył jednego ze studentów. Chyba dawno go na swoich lekcjach nie widział, może postanowił jednak nie studiować astronomii lub wróżbiarstwa? Cóż... każdy wybierał kierunek kształcenia jaki chciał. - Siadaj Tom.- Powiedział. Nie bawił się w żadne per "pan". Nie chciał też za bardzo aby traktowano go jako profesora. Oczywiście wiedział, że wiele osób będzie się tak do niego zwracało, jednak był to jego tytuł naukowy, który zdobył dzięki swojej publikacji. Mimo wszystko nie chciał się czuć teraz jako nauczyciel. Był gościem w herbaciarni. Chyba będzie musiał wziąć urlop, nauczanie było czasami zbyt przewidywalne, chociaż w zasadzie po to Aleardo został nauczycielem - aby zachować pewnego rodzaju stabilizację. - Dziękuję. To wszystko. - Powiedział tylko i zajrzał do swojej sakiewki, z której wygrzebał aż siedem galeonów. Podał dziewczynie i spojrzał na Toma, następnie znów na Freyę. - Proszę, nie traktujcie mnie teraz tylko jako swojego nauczyciela, dobrze? - Po tych słowach upił jeden mały łyk z filiżanki. Co jak co ale smocze espresso potrafiło dać kopa.
Tom Falk
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 164
C. szczególne : Czy to, że jest niskim kurduplem nie wystarsza?! Na nadgarstku ma bliznę po oparzeniu!
Nie otrzymał odpowiedzi. Nie była wcale potrzebna, ponieważ po tych słowach przyszła kelnerka. Jeśli się nie mylił to chyba była z tego samego roku co on sam. Nie był pewien, ale wiedział na pewno, że chodzi z nim do szkoły. Po usłyszanych słowach "coś podać" miał już wyparować, że po coś tu przyszedł, ale szybko ugryzł się w wargę. Taa, zmiana. Jasne. Widocznie ta cała zmiana musiała gdzieś głęboko w nim być. Podrapał się delikatnie po czuprynie zastanawiając się. - Poproszę Smocze espresso i ciastka do kawy- posłał dziewczynie uśmiech, może wydał się nieco sztuczny, ale taki już był. To była pierwsza oznaka, że chce dobrze. No ale w gruncie rzeczy nie mógł! - Teraz? Nie ma sprawy! Mnie to nawet na rękę. Więc proszę mnie nie traktować jak ucznia- mruknął. Wiedział, że strasznie opuszczał zajęcia. Nie tylko jego, ale prawie wszystkie. Straszny miał okres w życiu. Niemal tracił pewność siebie. Jednak da radę! Grunt to teraz nie myśleć o nauce. Nie wszystko kręci się wokół niej. Jednak nie pomyślał o czym mógłby rozmawiać tak z niemal obcym człowiekiem. To jemu sprawiało największy problem, nic nie wiedział prawie o nim. Coś może się obiło o uszy, ale utknęło gdzieś w czarnych zakamarkach umysłu.
Odebrała pieniądze chowając je do kieszeni od fartucha i..- Rozumiem, gdyby co jestem przy ladzie.- Skierowała te słowa w stronę nauczyciela, następnie notując zamówienie zwróciła się do chłopaka. - Już się robi! - odwzajemniła uśmiech, jakże teatralnie gdyż jest jej to obojętne. Już jeden chłopak podbił jej serduszko, ale on i tym nie wie. Przygotowując następne espresso, nasypała ciastka na talerzyk. Gdy zamówienie było już gotowe wzięła je na tackę i zaniosła do stolika. - Proszę - podała na stolik przy Tomie, odeszła dopiero wtedy jak uczniak zapłacił jej. Następnie wróciła za ladę.
Aleardo słysząc odpowiedź chłopaka uśmiechnął się mimowolnie. Wprawdzie Aleardo często okazywał emocje ale nadal zdawał się być nieco skryty. W zasadzie był jednym z tych tajemniczych nauczycieli w Hogwarcie. Zawsze osoby, które widzą więcej, są bardziej skryte. Prawdopodobnie uważali, że wiedza powinna być ukrywana przed różnymi ludźmi. Aleardo zdawał sobie z tego sprawę jak nikt inny. - Nie zamierzałem. Jak Ci idzie nauka Tom? Mam nadzieję, że lepiej na studiach niż wcześniej. - Powiedział po czym upił kolejny łyk z filiżanki. Wygodniej rozsiadł się na swoim miejscu i wlepił przeszywające spojrzenie w chłopaka. Gryfon był przystojnym chłopakiem i to nie umknęło uwadze Alearda. Wprawdzie nie powinien tak uważać, przynajmniej według niektórych, faktem było jednak, że nie powinien mówić tego na głos, co uważa, to już jego prywatna sprawa. W zasadzie fizycznie chłopak trafiał w gusta mężczyzny i ten zapewne równie chętnie widziałby go w swoim łóżku. Gdyby się tak zastanowić do Aleardo dawno nikogo nie miał, był zbyt zajęty swoją pracę.
Tom Falk
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 164
C. szczególne : Czy to, że jest niskim kurduplem nie wystarsza?! Na nadgarstku ma bliznę po oparzeniu!
Czy praca kelnerki była męcząca? Tak myślał. W końcu jak to szło? Ah tak, klient nasz pan. Kelnerka musiała być miła, uśmiechnięta, nie mogła na nikogo krzyknąć to znaczy wyżyć się. Możliwe, że w inny sposób się wyżywiała, ale to już nie jego sprawa. Z pewnością to nie była łatwa praca. A sam chciał sobie załatwić pracę jako sprzedawca czy coś w ten deseń. Będzie naprawdę trudno. No zwłaszcza z jego podejściem. - Dzięki- powiedział i zapłacił jej należne pieniądze. Zwrócił się z powrotem twarzą do nauczyciela. Upił kawę i odstawił ją na stolik. Wiedział, że rozmowa potoczy się w kierunku nauki. No, ale czego się spodziewał? Przecież nie zapyta go "rodzina zdrowa?". A z resztą czy jemu się nie zdawało czy nie ma żony a tym bardziej dzieci. Nie interesował się takimi rzeczami, ale.. ciekawość. - Myślę, że mimo wszystko jest lepiej. Nauki nie jest co prawda mniej, ale.. może to dlatego że czuję zmianę wewnątrz. Chyba pogodziłem się po prostu, że jestem jaki jestem i nie cofnę czasu - powiedział i poczuł się trochę skrępowany. Nauczyciel rozsiadł się co prawda wygodniej, ale oczy wlepił w niego jakby chciał wyczytać z nich cała prawdę. Chciał się dowiedzieć czy nie kłamie. Zupełnie jak u psychiatry. Nie, to nie było tak! To było znacznie lepiej. Gdyby tak było to mógłby przychodzić tutaj codziennie z coraz to innymi problemami. Dla niego mógłby wymyślać nawet coś na poczekaniu. Dlaczego nie? Oblizał delikatnie spierzchnięte usta. - Ale nic konkretnie się nie dzieje. To nic, że tyle opuszczam, prawda? - zaśmiał się zam z siebie. Zupełnie jakby miał się ucieszyć z jego nieobecności. Powiedzieć, że dobrze robi. Absurd! - A u pana wszystko się układa?
Szczerze powiedziawszy Alearda bardzo zaciekawiły słowa Toma. Co miał wszakże na myśli mówiąc, że zaakceptował siebie takim jakim jest? Odstawił ze spokojem filiżankę na stolik. Nadal oczywiście nie spuszczał oczu z przystojnego Toma. - Jeśli mogę się spytać, co masz na myśli mówiąc, że siebie zaakceptowałeś? - Po prostu musiał się o to spytać. Złośliwi powiedzieliby, że może sobie przecież to wszystko wywróżyć, przewidzieć do powie Tom ale jednak jasnowidzenie działało w nieco bardziej skomplikowany sposób. Wielu jasnowidzów chodziło po tym świecie i wielu wiedziało, że warto czasami zadać pytanie i poczekać na odpowiedź, bo pozwalało to lepiej zrozumieć drugą stronę, jej punkt myślenia. Czasami wróżby nie mówiły wszystkiego, często coś ukrywały, często pokazywały jedynie połowę prawdy, tę mniej ważną połowę. - Wolałbym żebyś jednak chodził na zajęcia. Gdybyś potrzebował jednak pomocy, podpowiedzi to zapraszam do mojego gabinetu na konsultacje. - Odparł jedynie po czym ponownie sięgnął po filiżankę i znów upił łyk. Zastanawiał się nad odpowiedzią dla Toma. Co miał w końcu powiedzieć? Miał powiedzieć, że czuje się samotny, że chce kogoś teraz, że kiedyś jak ćpał to były najlepsze chwile jego życia? Westchnął jedynie i ponownie spojrzał w okno. - Wszystko w porządku. Tylko... czasami mam wrażenie, że nauka w szkole jest bardziej męcząca niż cokolwiek co robiłem wcześniej w życiu. - Odparł całkiem szczerze. Jeszcze nikomu nie mówił o tym, że był Prorokiem Imienia i przewidział śmierć dziecka w łonie matki.
Tom Falk
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 164
C. szczególne : Czy to, że jest niskim kurduplem nie wystarsza?! Na nadgarstku ma bliznę po oparzeniu!
Nie był pewien czy powinien mówić takie rzeczy. W końcu to było osobiste dość. Jednak miał do nauczyciela zaufanie, wierzył że to pozostanie między nimi. A z resztą wątpił by opowiadał na prawo i lewo, że był niemal sam na sam z uczniem ca w dodatku dość blisko. Dopiero w tym momencie zdał sobie sprawę, że nigdy wcześniej nie był z żadnym nauczycielem tak blisko! Uśmiechnął się na samą myśl. Gdyby kiedyś ktoś mu powiedział, że nauczyciel będzie tak go pociągać to by wybuchł śmiechem prosto w twarz. - Z początku nie wiedziałem, że mnie adoptowano. Kiedy się o tym dowiedziałem sprawiło mi to ból. Biologiczna matka zmarła podczas porodu, a ojciec który był redaktorem i się śpieszył by zdążyć na poród zginął w wypadku samochodowy. Adoptowano mnie jak byłem mały. Można mi było różne rzeczy wmawiać bo nie miałem świadomości. Dopiero jak dostałem list dowiedziałem się, że rodzice chodzili do slytherinu. Obydwoje. A ja trafiłem do innego domu. Nawet nie mogłem się poczuć jak oni, poczuć ich cząstki siebie. Załamałem się. Nie chciałem być w hogwarcie. Nie wiem czego chciałem, może tylko ranić inne osoby? A może podróżować? Na pewno nie być tam. Już wolałem być mugolem, ale.. zmieniło się. W jakiejś części przynajmniej. - powiedział nieobecnym wzrokiem. Powrócił do obrazu sprzed kilkunastu lat. Wpadł w taki szał, że prawie skrzywdził osobę, która go wychowała tyle lat. Ale jednak go okłamała. Wciąż czuł urazę. Nie chciał by atmosfera była tak przygnębiająca, naprawdę. Sam z siebie chłopak był przykry. Ulżyło mu jednak. - Przepraszam- wyszeptał cicho. - Z pewnością nie jeden raz zobaczy mnie pan w swoim gabinecie- powiedział i przechylił głowę na bok przyglądając mu się z powagą. Naprawdę by chciał się dowiedzieć co w jego głowie się dzieje. Nauczyciele to naprawdę mają życie koszmarne. Wokół kręcą się tylko uczniowie krzyczący, a oni? Zawsze zachowywali powagę. Byli odpowiedzialni. A jeszcze chcieli dla uczniów jak najlepiej, a i tak nikt ich nie docenia. - wyobrażam sobie. To musi być naprawdę trudne. Pewnie nawet teraz chciał pan trochę chwili spokoju, zapomnieć. Niestety tutaj zjawia się taki pajac jak ja i przypomina panu wszystko- pokręcił głową. Zdecydowanie tą rozmowę będzie długo pamiętał. Mógł przez tyle czasu patrzyć w te cudowne, acz poważne oczy. I widzieć jak nauczyciel siedzi wygodnie. To coś niesamowitego.
Z zaciekawieniem ale również stoickim spokojem spoglądał na Toma. Cały czas trzymał swoją filiżankę tak, że miał ją przy ustach, w zasadzie cały czas jakby zakrywał filiżanką swoje usta i od czasu do czasu pociągnął kolejny łyk kawy. Przez cały czas, przez całe wyznanie Toma, nie odezwał się. Wiedział, że student potrzebuje aby się wygadać co oczywiście mu umożliwił. Odstawił swoją filiżankę dopiero wtedy kiedy Tom wygadał się. Chyba tego naprawdę potrzebował. - Widzisz Tom. Każdy ma jakieś demony, które musi w swoim życiu pokonać. Wiesz dlaczego jesteś w Gryffindorze? Tiara przydziału widziała w Tobie siłę i odwagę. Można to pojąć w różnoraki sposób ale czasami zrozumienie i zaakceptowanie samego siebie wymaga odwagi. Rozumiem, że w pewnym sensie możesz odczuwać ból, który przekierowałeś go być może na Hogwart. Pamiętaj tylko, że jesteś przypisywany do danego domu nie dlatego, że Twoi rodzice czy opiekunowie byli tacy lub inni. Tutaj, najważniejszy jesteś Ty sam. Twoje jestestwo warunkuje dom, do którego trafisz. Tak samo jak Ty decydujesz kim chcesz być. Nie musisz mnie za nic przepraszać. Potrzebowałeś tego przecież. - Co jak co ale Aleardo rozumiał problem chłopaka. Sam pamiętał sny i koszmary, które miał w dzieciństwie. Pamiętał przepowiednie, wizje, przeczucia jakie nękały go przez całe życie. Pamiętał jak starał się to powstrzymać a później wszystko to wracały z podwójną, potrójną czy poczwórną siłą. Pamiętał jak czuł śmierć dziecka w łonie matki, jak czuł ból tej matki. To wszystko było okropne. Niektórzy mogli uznać jasnowidzenie za błogosławieństwo. Cóż... mogło nim być. Było jednakże przekleństwem. - Tom, nie nazywaj siebie pajacem. Przecież teraz nie jesteśmy tutaj jako uczeń i nauczyciel. - Uśmiechnął się do chłopaka i upił kolejny łyk z tej filiżanki. Dopiero teraz zauważył jak piękne oczy miał Tom. Cholera, pragnął w nich tonąć.
Tom Falk
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 164
C. szczególne : Czy to, że jest niskim kurduplem nie wystarsza?! Na nadgarstku ma bliznę po oparzeniu!
Przygryzł wargę słuchając go. Trochę czuł się jakby mu prawiono kazanie, a trochę jakby dając mu siłę, jakby przebaczano mu te wszystkie lata. Chociaż wiedział, że czasu nie cofnie, mógł jedynie to zaakceptować. Zrobił to. Miał nadzieje, że pogodził się z tym raz na zawsze. Będzie na pewno lepiej. - No wie pan, przy nauczycielu nie powiedziałbym tego- zaśmiał się. Tak, na pewno by nie padło słowo pajac. Może wcale by nie odezwał się do nauczyciela, albo warknąłby coś chamskiego i wyszedł? Na pewno by coś warknął. Tom nie jest chłopakiem, którzy milczą. Chociaż kto go tam wie. Upił łyk kawy i potarł się po policzku. Był ciepły. Miał nadzieję, że kolor twarzy ma normalny. Czerwienienie się to była jego wada, zaletą było to, że rzadko miał powód by się czerwienić. - Ale jeśli Pan chce mogę siebie nie obrażać publicznie. - popatrzył na nauczyciela. Chyba pierwszy raz widział na jego twarzy uśmiech, oczy wciąż miał poważne wręcz tajemnicze. Czuł się nieswojo. Wyznał niemal obcemu człowiekowi coś czego nikomu nie mówił, a w zamian prawie nic nie otrzymał. Pewnie taka była kolej rzeczy. Tak już musiało być. - Jeśli nie uczeń i nauczyciel to ja się już boję pomyśleć jako kto tu jestem - uniósł pytająco brew. Chyba nie wmówi mu, że miewa takich przyjaciół, znajomych czy kogokolwiek tam już ma.
Nauczyciel był nie tylko po to aby przekazywać wiedzę ale też po to aby wspierać swoich uczniów. Chociaż Aleardo nie chciał być traktowany jako nauczyciel to mimo wszystko, te przyzwyczajenia pozostawały. Trudno było czasami nie być nauczycielem kiedy siedziało się w herbaciarni ze swoim uczniem. Aleardo uniósł filiżankę i zajrzał do niej, to chyba już była kwestia tego przyzwyczajenia. Poza czarnymi fusami, zobaczył że kawy zostało zaledwie na jeden łyk. Postanowił jednak odczekać i odstawił filiżankę na stolik. - Szybko chwytasz. - Odparł jedynie mężczyzna na stwierdzenie, że przy nauczycielu chłopak by tak się nie otworzył. Z jednej strony nie dziwił mu się. Pamiętał jak sam zmagał się ze swoimi problemami. Te koszmary i sny doprowadziły go ostatecznie do nieco złej przeszłości pełnej narkotyków i palenia. Na ostatnią wypowiedź chłopaka zaśmiał się szczerze. W zasadzie... mógł to wykorzystać jakoś. Sam nie wiedział czy chciał. Wiedział co może odpowiedzieć, wiedział co może zrobić. Postanowił jednak dać studentowi wybór. - Bądź kim chcesz Tom. Możemy tutaj być jako nieznajomi, którzy dopiero się poznają, możemy tu być studentem i nauczycielem, możemy być zwykłymi znajomymi. - Po tych słowach sięgnął po filiżankę, wypił kawę i spojrzał na fusy kawowe. Od dawna przestawały go zaskakiwać symbole jakie dostrzegał w różnych aspektach wróżbiarstwa. - Kim chcesz być Tom? - Spytał chociaż miał wrażenie jakby znał odpowiedź. Przeklęte jasnowidzenie, zero niepewności.
Tom Falk
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 164
C. szczególne : Czy to, że jest niskim kurduplem nie wystarsza?! Na nadgarstku ma bliznę po oparzeniu!
Chwila.. Musiał chwilę poczekać by się zorientował czy oby coś mu się na uszy nie rzuciło. Nie, to nie możliwe. Oh, pewnie nauczyciel żartował czy coś, a on brał to zupełnie na serio! Jednak kiedy spojrzał na jego usta, które na chwilę odsłonił nie wydawał się żartować. Przymrużył oczy i napił się kawy, która robiła się już zimna. - Wolałbym to pierwsze. Bardzo chciałbym poznać pana bliżej nawet jeśli pan uzna mnie za nierównoważonego. - wzruszył ramionami spoglądając na niego. Och, nawet bardzo blisko chciał go poznać. Szkoda było tylko, że to niezbyt było dozwolone. Co by było gdyby dyrektor się dowiedział, że chciałby być bliżej z nauczycielem niż to jest dozwolone? Popatrzył na jego filiżankę (trudno w sumie było nie popatrzeć na nią) i uniósł brew. - widzi tam pan coś ciekawego?- zapytał - no znaczy czy coś ciekawego pan wyczytał z fusów Stare nawyki pewnie. Trudno było uczyć dzieciaków i samemu nie zerknąć w fusy pijąc kawę. On był w tym słaby, nawet bardzo, ale był ciekawy czy on coś w nich widział. - a pan kim chce bym był?
- Widzę wiele rzeczy w różnych aspektach świata. Czasami zobaczę coś w gwiazdach, czasami podpowiedzą mi coś chmury, od czasu do czasu usłyszę coś w spalanej gałązce lauru. To co zobaczyłem w filiżance, nie ma znaczenia, pewne rzeczy przecież muszą się stać, prawda? - Powiedział zastanawiając się nieco dłużej nad odpowiedzią. Od Alearda biła dziwna aura, którą Tom z łatwością mógł wyczuć. Wyczuć tą aurę mógł w słowach, tonie głosu czy zachowaniu swojego nauczyciela. - Rozumiem. Myślę, że ta droga naszej znajomości może być naprawdę bardzo ciekawa. Może przejdziemy się? Krótki spacer dobrze nam zrobi. - Powiedział uśmiechając się tajemniczo po czym wstał i narzucił na ramiona swój płaszcz. Wygodniej go poprawił i zaczął zapinać jego guziki. - Dawno nikt nie dał mi nawet takiego wyboru. Chcę żebyś był moim towarzyszem spaceru, nieznajomy. - Odparł jedynie zapinając ostatni guzik płaszcza. Zapewne dziwnie to wyglądało, Aleardo w porównaniu do Toma, mógł czuć się jak wielkolud. Dawno nie spotkał tak niskiego chłopaka. Może to i lepiej, że Tom był niski? Był także całkiem uroczy.
Tom Falk
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 164
C. szczególne : Czy to, że jest niskim kurduplem nie wystarsza?! Na nadgarstku ma bliznę po oparzeniu!
Spacer? Nie wiedział skąd, ale wiedział że na samym spacerze to na pewno się nie skończy. No i całe szczęście! Zasłużył na to przecież. Nauczyciel to już tym bardziej zasłużył. Dopił szybko kawę i zjadł ciastko i również wstał. - Jestem za. Spacer na pewno dobrze nam zrobi.- powiedział i wziął do ręki kurtkę po czym ją ubrał. Dawno mu nikt nie dał takiego wyboru? Teraz to co chwilę każdy z kimś innym kręcił. Żony zdradzały mężów a jemu nikt dawno nie dał wyboru! Cóż.. pewnie na spacerze też dawno był. Było to smutne, nawet bardzo. Ale bez obaw, niebawem to się zmieni. Może kiedy Tom skończy studia nadal będą mieli kontakt ze sobą? Nie wiedział, ale chyba nie warto sięgać tak daleko w przyszłość. Fakt, przy nim czuł się niski. Nawet bardzo. Przy wszystkich czuł się niski, ale przy nim to już naprawdę. Ruszył do drzwi wolnym krokiem.
Gdy profesor i dziwny uczeń wyszedli z lokalu, ona podeszła do ich stolika i zaczęła sprzątać. Kiedy skończyła, udała się na zaplecze gdzie przebrała z ubrania kelnerki na swoje normalne. Tak, był to czas na zakończenie swojej pracy. Pozamykała wszystko wychodząc z lokalu oraz pozgaszała światła. Kiedy wyszła z herbaciarni udała się drużką w stronę zamku.
zt
2 Ostrzeżenie. Złamany punkt 1 regulaminu ogólnego.
Niezbyt przyjemne miejsce. W trakcie swojego żywota unikał tą herbaciarnię szerokim łukiem. Coś się mu w tym sklepiku nie podobało. Jasne kolory, niewielka przestrzeń, niby to przytulne, ale skromne umeblowanie, wszystko to nadawało pomieszczeniu klimatu, który bardzo mu nie odpowiadał. Czuł się zupełnie tak, jakby wybrał się do babci na podwieczorek. Przemógł się, gdyż miał bardzo dobry powód. Umówił się z Tori nie zastanawiając się zbytnio nad miejscem, był jedynie wdzięczny, że będzie mógł z nią porozmawiać o niedawnych wydarzeniach. Miał trochę czasu, by je przeanalizować, lecz nie miał planu na tą rozmowę. Wręcz przeciwnie, im dłużej myślał, tym miej wiedział, co powiedzieć Tori. Z jednej strony uważał, że nie ma nic złego, nic, czego można byłoby się wstydzić w pójściu za głosem serca. Z drugiej zaś strony wiedział, że postąpił głupio, że narobił niezłego bigosu, który należy uporządkować. Usiadł przy jednym z dwuosobowych stoliczków. Gdy pracownica sklepu zapytała się o zamówienie grzecznie odmówił złożenia go, woląc najpierw poczekać na swoją towarzyszkę. Podwinął rękawy jasnej koszuli zastanawiając się, czy nie powinien kupić kwiatów. To byłby z pewnością miły gest, ale nie miał już czasu by wprowadzić swój pomysł w życie. Mógłby się wtedy spóźnić, a wolał tego uniknąć.
Ona również nie przepadała za tym miejscem. Wprawdzie lubiła herbatę, szczególnie owocową. Jednak to miejsce było tak cukierkowe... Tak skrajnie nie pasowało swoim klimatem do jej upodobań, do charakteru. I dlatego uważała je za najgorsze na jakakolwiek randkę. Całkowicie beznamiętne. Ze względu na swoją hipnozę powinna wybierać tylko takie miejsca. Choć wątpiła, czy to może cokolwiek pomóc. Podobno ktoś, kto raz się złapie na hipnozę albo będzie na nią dużo bardziej podatny, albo mózg będzie się dużo mocniej wzbraniał. Ciekawe, jak będzie w jego wypadku. Nie była pewna, czy chce tego spotkania, ale musiała mu oddać różdżkę. W sumie to zaskakujące, że wytrzymał bez niej tyle czasu. Ona nie wyobrażała sobie nawet posprzątać inaczej niż za pomocą zaklęcia. Weszła do herbaciarni ubrana w jedną ze swoich sukienek. Wprawdzie nie zamierzała się stroić, ale po prostu nie mogła wyjść ubrana byle jak. Zresztą co za różnica. Nawet w worku na śmieci wyglądała by dobrze. Wiele dziewczyn cieszyło by się z tego. A ona? Czasem zastanawiała się jako to jest mień np. pieprzyk. Jakby to było coś niezwykłego. - Hey - Przywitała się stając przed gryfonem i uśmiechając się do niego delikatnie. Wpatrywała się w niego za wszelką cenę unikając kontaktu wzrokowego. W dłoniach trzymała jego szatę, z której wystawała różdżka. Odda mu to i pójdzie. To chyba dobry plan, prawda? Nie chciała by stał się taki jak Evan czy Misha. Chciała go chronić. Boże, zachowuje się jak jakaś nadęta gryfonka, która by ratowała cały świat.
Uśmiechnął się na widok blondynki. Mimo wszystko jej widok momentalnie poprawił mu humor. Miała coś w sobie, co sprawiało, że czuł od razu czuł się lepiej w jej towarzystwie. Nie wiedział, co to było. - Cześć - przywitał się z nią wstając z miejsca. Delikatnym gestem wskazał jej na krzesło naprzeciwko. Na swoje usiadł dopiero gdy towarzyszka spoczęła na swoim. O ile w ogóle zamierzała to zrobić. - Siadaj, proszę - powiedział proszącym tonem, a następnie wziął od niej swoje rzeczy. Szybko odłożył je na bok, jakby mało mu na nich zależało. Szaty nie miały większej wartości, zaś różdżka... Jej brak był wielkim kłopotem, to fakt, ale większym problemem były dla niego emocje, jakim targały nim po ich ostatnim spotkaniu. - Dziękuje za różdżkę. Cieszę się, że jest tutaj, a nie na dnie jeziora. Czego się napijesz? - spytał, trochę nie do końca wiedząc, jak zacząć rozmowę. Wiedział, że powinien jak najszybciej spróbować wyjaśnić sytuację na łódce, ale nie miał pojęcia, jak zacząć.
Co za dżentelmen. Czy to nie jest czasem gatunek wymarły? Raczej mało który facet wstaje przy kobiecie okazując jej w ten sposób szacunek. Skąd ten facet się wziął, że kultywuje tego typu tradycje? Coś jak w tych wszystkich wysoko postawionych rodach. Może nawet do takiego należał. Była ciekawa, ale nie przyszła tu by go wypytywać o rodzinę. Szczególnie, że nie każdy lubi o swojej rozmawiać. Usiadła oczywiście choć wciąż była lekko zaskoczona jego szarmancją. Oddała mu jego łaszki bez słowa. Jedyne, co by mogła zrobić to przeprosić go, że zapomniała oddać w gdy wracali z jeziora. Jednak ten zdążył już zauważyć, że ślizgonce ciężko to słowo przechodzi przez gardło. Miała nadzieję, że tym razem nie będzie tak uparcie tego wymagał. Nawet, jeśli ostatnio było to dość zabawne. Męczące, ale śmieszne. - Może gdyby wpadła do wody, to wielka kałamarnica miała by okazję nauczyć się czarować - Nie mogła się nie uśmiechnąć wyobrażając sobie wielkiego mięczaka, który w każdej ze swoich macek trzymał magiczny patyk i ciskał zaklęciami w każdą stronę. Czemu ona ma dzisiaj takie durne pomysły? Jakaś chora głupawka spowodowana mieszanką stresu, radości i wyrzutów sumienia? - W sumie chyba wezmę lody - Czy to nie była czasem najtańsza pozycja w karcie? Generalnie Tori miała w sobie pewną cechę, o której prawie nikt nie wiedział. W domu rodzinnym żyli w przepychu, a mimo to sama była oszczędna. Bóg jeden raczy wiedzieć dlaczego. - Na ciebie też patrzyli jak na wariata, jak wszedłeś do Pokoju Wspólnego cały przemoczony? - Ewidentnie chciała wziąć kontrolę nad rozmową. Miała nadzieję, że dzięki temu nie uda mu się poruszyć cięższego tematu. Jednak szczerze w to wątpiła. Zauważyła już, że jest uparty, więc skoro chciał z nią pogadać, to pewnie i tak to zrobi.
Spodziewał się wielu reakcji Tori. Także tego, że zacznie krzyczeć na niego tak, jak w momencie ich pierwszego spotkania. Dlatego też z ulgą przyjął fakt, że ślizgonka zachowywała się spokojnie, zupełnie jakby byli starymi znajomymi. - Nieciekawa wizja. Jest już groźna bez umiejętności czarowania - zauważył sprawdzając, jakie rzeczy oferowała herbaciarnia. Zamówił to samo, co ona. Choć również nie był rozrzutny, to przy wyborze kierował się zupełnie czymś innym. Nie był przekonany co do jakości serwowanych posiłków i napoi, więc jeśli lody okażą się tak okropne jak wygląd herbaciarni, to przynajmniej oboje będą cierpieć tak samo. Skłonił się do pracownicy herbaciarni i zamówił dwie porcje lodów. - Znalazłem sobie dobrą wymówkę. Powiedziałem, że próbowałem pomóc pierwszorocznym napadniętym przez Irytka - odparł na jej pytanie gdy ich porcje zimnych smakołyków znalazły się na stole - Zamiast na wariata wyszedłem na ciamajdę, który dał się oblać duchowi wodą z kibla, więc może należało milczeń - uśmiechnął się pod nosem, lecz zaraz potem weselsza mina zastąpiła bardzo poważna. Wziął głęboki wdech, wreszcie odważając się poruszyć temat, który ciążył na nim od momentu gdy się rozstali. - Tori, naprawdę bardzo cię przepraszam. Zachowałem się jak palant. Naprawdę nie wiem, co mnie do tego skłoniło... znaczy wiem, jesteś piękna i... znaczy... - przerwał na chwilę. Tego się obawiał: że się pogubi w swoich tłumaczeniach. Musiał przez kilka sekund uszeregować swoje myśli, nim kontynuował - Nie chciałbym, byś źle o mnie pomyślała. Nie jestem podrywaczem, który zachowuje się tak względem każdej nowo poznanej dziewczyny.
- Cas nie możemy jej tak odpuścić. Jeszcze ją kiedyś dorwiemy - Zapowiedziała takim tonem, jakby co najmniej mieli przed sobą misję ratowania całej ludzkości. Najgorsze jest to, że mówiła poważnie. Wprawdzie mówiła, że na razie odpuści poszukiwanie potworów. "Na razie" to słowo klucz. W sumie bardzo zabawne jest to, że potwory to jej pasja, a jednocześnie najbardziej się bała takich ze zniekształconą twarzą. W tym dementorów. Chwała bogu, że potrafiła zaklęcie patronusa, który przybierał u niej kształt węża - pięknego i zabójczego. Jak wila. Ludzie lubią to miejsce, więc nie mogło tu być tak źle. Choć akurat teraz nie widziała tu nikogo z Hogwartu. Pewnie o tej porze ludzie się raczej włóczą po barach. Pewnie normalnie też by właśnie to robiła. Może napisze do Rience i pójdą się napić kiedyś? Nieważne. Lody wydawały się dobrym wyborem, ale o tym się jeszcze przekonają. - Bohater zawsze i wszędzie, nawet jak ściemniasz. Co za Gryfon - Przewróciła oczami, ale z uśmiechem pokazując w ten sposób, że żartuje. Gdy ten natomiast skomentował siebie jako ciamajdę oblanego wodą nieciekawego pochodzenia nie mogła się nie zaśmiać na głos. Tak, to zdecydowanie nie jest dobra opinia. O nie o nie! Robi się poważny. Czyli jednak musieli pogadać. Jej mina też zrzedła. Będzie się musiała mu przyznać... - Cas mogę wykorzystać drugie życzenie? - Zagaiła po jego zakłopotanym monologu. Tak nagle odeszła od tematu, jednak to były tylko pozory, bo zanim się zgodził zaczęła kontynuować - Nigdy więcej nie myśl o sobie źle jeśli mnie pocałujesz czy coś - Ta prośba mogła bardzo dziwnie brzmieć. Zacisnęła palce na kolanach, na materiale sukienki. - Chłopakom, a i czasem dziewczyną, to się po prostu przy mnie zdarza. Podejrzewam, że przez chwilę wydałam Ci się być najwspanialszym cudem na świecie i wszystko inne przestało się liczyć. Dobrze myślę? - Odwróciła twarz w bok. Chyba jednak nie tak powinna mu odpowiedzieć. Mało w tym było wyczucia, ale czasu już nie cofnie.
- Bez dobrego planu na polowanie nigdzie nie wypływam - uniósł dłonie ostrzegając ją i próbując zmniejszyć trochę jej optymizm. To nie ona kąpała się w obecności potwora. Był pewien, że gdyby to ona wtedy wypadła za burtę, to minęło by jeszcze trochę czasu, nim stwierdziłaby, że chce wypłynąć na poszukiwania kałamarnicy. - Musiałem wymyślić coś prawdopodobnego. Gryfoni tak mają - Wzruszył ramionami. - Oczywiście, że możesz wykorzystać tak swoje życzenie... Tylko, że zupełnie nic z tego nie rozumiem - odpowiedział wytrzeszczając w nią oczy ze zdziwienia. Wielu rzeczy się spodziewał, ale nie tego typu prośby. Nie wyobrażał sobie, by nie brać odpowiedzialności za swoje czyny w takiej sytuacji. Z jego punktu widzenia mógł - i powinien - się powstrzymać, niezależnie od tego jak bardzo miał ochotę ją pocałować. - Mniej więcej masz rację. Gdy mnie wyciągnęłaś z wody wydawałaś się być niczym anioł... Niech to, nie umiem mówić o takich rzeczach. Byłaś wtedy niewyobrażalnie piękna niczym, no nie wiem, nie ma porównania. Tak bardzo, że nic innego nie miało znaczenia, no i dałem za mocno ponieść się emocjom - westchnął sfrustrowany z powodu swojej nieumiejętności opisania w pełni stanu, w którym się wtedy znalazł. W tych kilku chwilach zmieściło się tyle szczęścia, podekscytowania, pasji i podniecenia, lecz on nie był w stanie ubrać ich w odpowiednie słowa. - Tak, wiem, zachowałem się głupio - dodał.
- Załatwimy sobie dwie wielkie dzidy, a dale jakoś pójdzie - Ten jej entuzjazm chyba na prawdę jest nie do zdarcia. I wydaje mi się, że nawet upadek do wody nie byłby w stanie na stałe ją zarazić do tego pomysłu. Ewentualnie na kilka tygodni. Potem i tak planowała by ponowny podbój jeziora. - Tylko tego nie rozgaduj, bo jak dojdzie ta plotka do Irytka, to faktycznie osłodzi Ci życie porcją wody - To nie brzmiało jak ostrzeżenie. Bardziej jak groźba, albo raczej coś, co bardzo chciała by zobaczyć. Nie co dzień w końcu widzi się ducha ganiającego za uczniem. Choć i tak w Hogwarcie ilość tych istot była na prawdę duża i można ich było co jakiś czas spotkać, szczególnie w wielkiej sali. Nie do końca czuła się swobodnie w ich obecności. -Zachowałeś się jak każdy normalny facet, który... Nie ważne. Po prostu to nie była twoja wina - Na całe szczęście przybyły lody, więc miała powód by wsadzić w nie łyżkę i zamilknąć na chwilę. Nie chciała mu o tym mówić. Z drugiej jednak strony w tej szkole nie dał się nic ukryć. I tak się dowie. Jak na razie miała nadal opory. - Poza tym nie całujesz się źle - To powiedziała bardziej do siebie niż do niego. Szeptem. Ale mimo to mógł to usłyszeć zanim zatkała swoje usta porcją zimnych lodów o smaku waniliowym. Mniam. Chyba zaczynała rozumieć czemu ludzie przychodzą do tej knajpki mimo jej paskudnego wystroju.