Zaraz po przekroczeniu progu wyczuwa się unoszący się w powietrzu, przyjemny aromat herbaty. Pomieszczenie jest niewielkie i bardzo przytulne, oraz ciepłe, stoliki w nim natomiast są okrągłe i małe. Herbaciarnia ta jest szczególnie ulubionym miejscem zakochanych. Pokój urządzony jest w łagodne, stonowane kolory z przewagą różu i beżu. Można tu spróbować wielu rodzaju herbat i kaw.
- W Hiszpanii dobrze, gdyby nie własnie moja siostra. - westchnęła kręcąc głową i upijając herbatę. - Wciąż szaleje i atakuje wujostwo i kuzynkę. Oszalała nam no i boją sie o swoje życie. Nie wiem czemu, ale chcą bym przyjechała. Tyle, że ja tarczą ochronną nie jestem. Jak sie pojawię, będe wyglądać gorzej niż oni w trójkę razem wzięci. - powiedziała zerkając na kuzynkę. - Możliwe, ale chyba urosłas od ostatniego spotkania. Włosy tez zapuściłaś? - zapytała biorąc jedno pasemko jej włosów w palce. Uśmiechnęła sie lekko i puściła je.
Zrobiła zdziwioną minę. Było aż tak źle? - Jej, aż tak źle? - zapytała, powtarzając na głos swoje myśli. - Co jej konkretniej jest? W tym momencie bardzo się cieszyła, że nie ma takich kłopotów. Jedyną rzeczą, w której nie zgadzała się z rodzonym bratem było to, iż wmawiał jej pół życia, jaka to jest urocza i że powinna sobie kogoś znaleźć. Przecież to nie jej wina, że on miał pierwszą dziewczynę w wieku dwunastu lat. - Możliwe. A włosy, no, u fryzjera nie byłam - przyznała, zauważając tym samym, że rzeczywiście sporo urosły. Dotychczas nie zwróciła na to uwagi, bo nie widziała różnicy, która przecież nie pojawiała się z dnia na dzień.
- Szaleje przez to, że nasi rodzice zgineli w wypadku. - powiedziała. - Pisałam kiedyś do Was list. Nie wiem jednak czy byliście na pogrzebie. Ale wracając do Danielle. Obwinia mnie o śmierć rodziców, dlatego boję sie tam pojawić. Uśmiechnęła sie lekko. - No więc jednak sie zmieniłaś choć trochę.
Pamiętała ten pogrzeb. No tak, o co innego miało chodzić? - Mam nadzieję, że kiedyś jej przejdzie - powiedziała szczerze. - Nie potrafię zrozumieć, dlaczego właśnie ciebie - dodała. Przewróciła filiżankę, aby móc chwycić jej ucho. Podniosła ją do ust i upiła kolejny łyk. Odwzajemniła uśmiech. - Może trochę. Ale ty też podrosłaś - zaśmiała się.
- Może przejdzie. Okaże się. - powiedziała i napiła sie herbaty. Odstawiła filiżanke i spojrzała na Aud. - Dlaczego mnie? To proste. Twierdzi, że to przeze mnie przenieśliśmy się z Australii, bo zachciało mi się chodzi do Hogwartu. Wzruszyła ramionami. - Ja to już bardziej w dół idę. - zaśmiała się z tego stwierdzenia, ale Aud miała rację.
- To niezbyt... fajnie - powiedziała nie mogąc znaleźć innego słowa. - Wini cię za to, że chciałaś się kształcić. A śmierć twoich rodziców była przypadkiem. Może po prostu jej ich brakuje. Próbuje znaleźć pretekst, aby to ukryć. Nie mam pojęcia, nie nadaję się na psychologa - stwierdziła kręcąc głową. - No, bez przesady - powiedziała z uśmiechem. - A reszta? Znalazłaś sobie kogoś? - wyszczerzyła się do kuzynki.
- Nie wiem co ona myśli, bo ja chcę z nią pogadać to od razu atakuje. - wzruszyła ramionami. Na pytanie kuzynki zasmiała się. - Że ja? Ja to jestem jak góra lodowa. Ciężko jest moje serce roztopic, ale za to łatwo przychodzi mi sie zakochiwać. - pokiwała głową. - A jak z tobą?
- To na pewno utrudnia sprawę - odpowiedziała. - Żeby jeszcze dała do siebie podejść, tak to ciężko cokolwiek zrobić. - A tam, uczuciowa Antarktyda. Nikogo w promieniu trzydziestu mil. To znaczy dogaduję się z chłopakami, ale raczej nie starają się mnie na siłę zdobyć - zaśmiała się. Nie spieszyło jej się. Wierzyła cicho, że kiedyś kogoś znajdzie. Ale to w odpowiednim czasie, miejscu i wymiarze. Nie było co się rozmarzać. Albo przywiązywać, co niestety przychodziło jej zbyt łatwo.
- Ja to nie zauważyłam, by ktoś chciał zdobyć mnie. Pewnie są tacy, ale jakoś jeszcze ich nie widziałam. - zasmiała się. - Nie spieszy mi sie do tego, by miec kogoś, ani też nie szukam. Sam się znajdzie kiedyś. Mam tylko nadzieję nie zostać starą panną. To byłoby straszne. Napiła się swojej herbaty przyglądając sie kuzynce.
Przyszły więc do herbaciarni i zajęły jeden ze stolików pod oknem. Bell pomogła Dianie zająć jedno miejsce, a sama usiadła na krzesełku na przeciwko. - Chcesz coś do picia, Dianko? - spytała Puchonki, sama zamawiając piwo kremowe. Tutaj było o wiele ciszej niż w Trzech Miotłach, no i zewsząd nie dochodziły jęki biednych dzieciaków nawiedzanych przez wspomnienia z dzieciństwa... - To teraz... możesz opowiedzieć, co się wtedy stało? - zadała pytanie cicho, nachylając się do dziewczyny. Nie, nie chciała żeby zaraz wszyscy o tym plotkowali.
- Taak, ja też się z tym nie spieszę - powiedziała szczerze. - Nic pochopnie, potem mogłabym tego żałować. - Ale chyba nie jest z nami aż tak źle, żebyśmy zostały starymi pannami - zaśmiała się. - Do starości jeszcze trochę czasu. - A masz jakieś plany? Za rok kończysz szkołę.
Uśmiechnęła się do Bell gdy pomogła jej usiąść. było jej już dużo lepiej, tylko rece jeszcze jej drżały. -Tak... poproszę herbatę... z sokiem malinowym jeśli można.- powiedziałą cicho do kelnerki. Kiedy ta odeszła, a Bell poprosiła o wyjaśnienia Diana zaczęła mowić. -Kiedy ta dziewczyna zasłoniła mi oczy...- zaczęła i nagle urwaął. po chwili zaczęła od innej strony.- Widzisz... ja mam coś w rodzaju traumy... Kiedy ktoś mi zasłania oczy przypomina mi się jedna sytuacja z dzieciństwa...- znów urwała. przez chwilę zastanawiała się, czy jej to opowiedzieć... Nie chciała robić z siebie ofiary. Wiedziała, ze to źle wygląda. Jednak postanowiła jej powiedzieć. -Miałam cztery latka i byliśmy u dziadków w Irlandii. Brat zawiązał mi na oczach czarną chusteczke w ramach abawy. Biagałam po sadzie w szukając rodzeństwa. Po pół godziny stwierdziłam, że jest sama. Nawoływałam rodzeństwo, ale to nic nie pomagało. W sadzie nie było nikogo oprucz mnie. Zaczęłam płakać, ale dalej nikt nie przychodził. Próbowałam zdjąć chusteczkę, ale była za mocno zawiązana. Noc spedziłam pod drzewem. Mama znalazła mnie dopiero na drugi dzień. Rodzeństo dostało karę na miesiąc, a mnie juz nigdy nie zostawili od ich opieką.- skończyła swoją opowieść. W między czasie kelnerka przyniosła zamówienie, więc terasz popijała herbatę z sokiem malinowym.
Pisz posty w Wordzi albo Mozilli, lub innej przeglądarce która posiada opcję podkreślania błędów, bowiem robisz dużo błędów.
Bell słuchała cierpliwie i jak to miała w zwyczaj w ogóle się nie odzywała, by jak najlepiej wyobrazić sobie sytuację w której znalazła się kiedyś Diana. Czy powinna jej teraz współczuć, mówić jak bardzo jest jej przykro? Nie, to zdecydowanie nie było w stylu rudowłosej. - Czyli po prostu masz lęk przed tym co wywołuje złe wspomnienia z dzieciństwa - stwierdziła, również upijając swojego napoju. - Powinnaś spróbować go jakoś zastąpić, postarać się by zaczął kojarzyć ci się z czymś miłym. Bell psychologiem dobrym raczej nie była, ale coś tam wymyślić umiała.
-No... coś w tym stylu...- powiedziała popijając herbatę. -No... z tym to może być problem... później już nigdy nie dałam sobie zawiązać oczu...- rozejżała się po kawiarni. Miała nadzieję, że Selena się na nią nie obrazi za to, co się stało...
- Zgadzam się, ale jak zostanę starą panną to trudno. - wzruszyła ramionami wypijając herbatę. - Plany? NIe wiem. - westchnęła. - Co minute sie zmieniają, dlatego stwierdziłam, że tak dalekosiężnych planów nie będę robić.
- Ja też nie mam nic konkretnego na myśli, jeśli chodzi i pracę i tak dalej - odpowiedziała obserwując kątem oka Bell i Dianę, które pojawiły się w herbaciarni. Najwyraźniej urodziny Seleny były dosyć ciekawe, zaczęła żałować, że na nie nie poszła. - Ale myślałam o quidditchu, rysowaniu, graniu na skrzypcach, posadą w ministerstwie... Najciekawiej byłoby z pierwszym, reszta jest raczej nieciekawa. Nie lubię się zanudzać - wyjaśniła. Za to w grze nie dało się nudzić. To byłoby ciekawe doświadczenie, ale nie była do końca pewna, czy się na nie zdobędzie.
- Quiddich fajna sprawa. Ja myślałam nad projektowaniem, ale to już robie od kilku lat więc co za różnica. - powiedziała z lekkim uśmiechem przyglądając sie kuzynce. Także spojrzała na Bell i Puchonkę, ale przeniosła znów wzrok na Audrey. - Nie chce chyba kończyć szkoły.
Rudowłosa wpatrywała się w napój wciąż wypełniający szklankę. Nie był to zbyt interesujący widok, ale nie miała ochoty patrzeć się gdziekolwiek indziej. - Cieszę się, że mam rację - mruknęła, bardziej do naczynia niż do Diany. - Sama sobie zasłoń oczy, wtedy będziesz mogła przezwyciężyć ten lek wtedy kiedy zechcesz - powiedziała, kiedy tylko wpadła na ten, jakże błyskotliwy pomysł. Teraz przeniosła wzrok na Diankę, starając się uchwycić jej spojrzenie.
- Nie dziwię ci się, choć ja się jeszcze nie muszę przejmować. Przede mną jeszcze dwa lata, za to ty masz już owutemy. Szybko zleciało, prawda? Czas w zamku rzeczywiście gnał jak szalony. Przy testach SUM za to nie było go prawie wcale. Z jednej strony nie chciała znać wyników, a z drugiej chciała mieć je już za sobą. Na szczęście nie myślała o tym zbyt często.
- Własnie, owutemy. - pokręciła głową. - Ciekawe czy je zdam. Zasmiała sie na myśl o tym, że miałaby ich nie zdać i zostać jeszcze rok w zamku. Po chwili przeniosła wzrok na kuzynkę. - No a właśnie. Ty w tym roku zdawałaś SUM-y. Jak poszły?
- Zdasz na pewno - zapewniła ją. W sumie nie wyobrażałaby sobie tego inaczej, Sydney nie sprawiała wrażenia osoby olewającej naukę. No i była z Ravenclawu. - Myślę, że w miarę dobrze, ale czekam jeszcze na wyniki. Zaklęcia chyba najlepiej - powiedziała po chwili namysłu. Ale z nimi rzadko miała problemy, martwiła się o resztę.
- Mam nadzieję. - uśmiechnęła się i odstawiła filiżankę. - Opowiadaj. Z czego były dla Ciebie trudne? - zapytała. - Zaklęcia? Nigdy nie lubiłam jakoś ich, ale w miarę dobrze mi szły. - pokiwała głową.
Spjżała an Bell i uśmiechnęła się. -Niezły pomysł... spróbuję kiedyś.- znów upiła łyk z filiżanki. Znów rozejzałą się po kawiarni i jej wzrok przykuła całująca się przy sąednim stoliku para. I nagle zaczęła się zastanawiać, gdzie może być Mark. Odkąd wyszła ze szpitala nie wiedziała go... a to trochę ją dziwiło.
- Nie, nie, nie. Nie chcę o tym rozmawiać na wakacjach - uśmiechnęła się. - Nie mam pojęcia jak mi poszło, bo raz wydaje się, że popełniłam mnóstwo błędów, a za chwilę myślę, że ta odpowiedź była dobra. Poczekam na wyniki i będę martwiła się jak je dostanę. Chociaż chyba nie mam żadnego T - zastanowiła się, ale za chwilę znów wygoniła to z myśli.
- No dobra, ale jak otrzymasz wyniki wypytam Ciebie o wszystko. Chociaż chciałabym wiedzieć, z którego przedmiotu były dla Ciebie trudne, ale jeśli nie chcesz mówić o tym na wakacjach to nie pytam już. - uśmeichnęła się lekko.
- Jasne, po wynikach bardzo chętnie - wystawiła jej język. Spojrzała też w swoją pustą filiżankę. Herbata szybko zniknęła, przeprosiła więc Sydney na chwilę i poszła zamówić kolejną. Wróciła już z ciepłym napojem. - A tobie jak poszły testy? - zapytała. W końcu między sumami a owutemami była szósta klasa, tam też nie mogło być lekko.